6246
Szczegóły |
Tytuł |
6246 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6246 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6246 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6246 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Rafa� Kosik
Pokoje przechodnie
- Recesja, kochanie. B�dziemy musieli przenie�� kuchni� gdzie� do Petersburga, albo i dalej.
- A jak kto� si� w�amie?
- Kuchnia w naszym standardzie nie ma okien.
- Petersburg... To straszne. Co powiedz� Stefa�scy? Zaprosili�my ich przecie� na sobot�.
- Nie musz� wiedzie�. Powiesisz na �cianie kalendarz z Manhattanem.
- No tak, masz racj�, jak nie ma okien to kuchnia mo�e by� i na Marsie.
- Kochanie...
- Tak, Pysiu?
- Mars to inna planeta.
- Och, doprawdy?... Nie ma tam kuchni?
- Nie ma tam tlenu.
- Skoro tak m�wisz. A... Pysiu?
- Tak, kochanie?
- Nie czytaj przy jedzeniu... Literki biegaj� ci po twarzy i nie widz�, gdzie si� patrzysz.
- Patrz� si� na te literki, kochanie. Czytam przecie�.
Marian zerkn�� na �on� przez wisz�ce w powietrzu linijki tekstu i z kwa�n� min� wy��czy� gazet�. Literki spad�y i wsi�k�y w blat sto�u. Joanna u�miechn�a si�.
- Mo�e te� b�dziemy musieli zmieni� operatora teleport�w - doko�czy�.- Konkurencja jest znacznie ta�sza, i akurat ma promocj�.
- Pysiu! W zesz�ym miesi�cu mieli powa�n� awari�...
- St�d ta promocja, kochanie.
- Dwa tysi�ce klient�w nagle wymieni�o si� �azienkami. Kto� nawet zgin��!
- To si� zdarza niezwykle rzadko.
- No, ale wyobra� sobie, Pysiu, �e bior� prysznic, wracam do sypialni, a tam jaki�, powiedzmy, Chi�czyk. Zamiast ciebie.
- Teraz tym bardziej b�d� uwa�a�. Tam mo�na dodatkowo oszcz�dza�, wy��czaj�c na noc teleport do gara�u, albo na taras. Jest te� opcja wsp�lnej jadalni z rodzin� z innej strefy czasowej. S�ysza�em, �e to bardzo sympatyczne. Ludzie zostawiaj� sobie czekoladki i listy...
- Pysiu...
- I sal� balow� mo�na mie� na jeden wiecz�r za po�ow� ceny. Nasze konto si� ucieszy.
- Pysiu... A� tak �le?
- Recesja, kochanie.
---
Odg�osy k��tni po rosyjsku zza �ciany by�y wyj�tkowo g�o�ne.
- My�la�am, �e �ciany budynk�w na Manhattanie s� grubsze - stwierdzi�a Stefa�ska.
- Taaaak, przeniesiemy si� gdzie� indziej, chyba. - Joanna szuka�a wzrokiem pomocy ze strony m�a stoj�cego w salonie.
- Jacy ci Rosjanie musz� by� bogaci! - ci�gn�a Stefa�ska.- Taka kuchnia na Manhattanie jest pewnie droga. Ile kosztuje wasza kuchnia miesi�cznie?
- Ach... - Joanna rozdziawi�a usta i spojrza�a na sufit marszcz�c czo�o. W ko�cu znalaz�a w�a�ciw� odpowied�.- Zapomnia�am. Te rachunki, cyferki... nie mam do tego g�owy.
- Szkoda, �e nie macie okien... Zreszt�, kuchnia z oknami to ju� by�oby nieprzyzwoicie rozrzutne. My mamy kuchni� gdzie� w Rosji, sto metr�w pod ziemi�.
- Osobi�cie uwa�am, �e podstaw� jest hall - odezwa� si� Marian pojawiaj�c si� w kuchni, co Joanna przyj�a z wyra�n� ulg�.
- Jasne - doda� Stefa�ski staj�c w progu.- Mie� hall na Beverly Hills, to jakby mieszka� na Beverly Hills! Jest takie przys�owie: tam tw�j dom, gdzie masz hall.
- S�ysza�em, �e ostatnio zlikwidowano kilkaset nielegalnych tylnych halli w Parku Yellowstone - powiedzia� Marian.
- To okropne, doprawdy okropne, co ci ludzie wyrabiaj�.- Stefa�ska wznios�a oczy ku g�rze. Zmarszczy�a brwi i zacz�a si� czemu� przygl�da�.- Macie rosyjski �yrandol?
- Globalizacja handlu. - Marian uratowa� sytuacj� i gestem zaprosi� wszystkich z powrotem do salonu.- To jeszcze nic. Ten milliarder... zapomnia�em nazwiska, zap�aci� straszn� kar� za ogr�d zimowy na Mount Evere�cie. Nakryli go jacy� ci, jak im tam...
- Outdoorowcy?
- O w�a�nie! Wyobra�cie sobie miny tych facet�w. Wchodz� pod g�r� przez dwa tygodnie, �eby na czubku postawi� jak�� flag� a tam facet w szlafroku czyta porann� pras� i popija bezkofeinow�! Te� bym si� wkurzy�.
Wszyscy zacz�li si� �mia�. Marian zerkn�� na zegar w k�cie kenijskiego salonu. Ka�da minuta to blisko trzy dolary transferowe. Liczy� sobie potrafi�, ale gum do �ucia poodkleja� spod blatu ju� nie.
---
- Pysiu, cho� do ��ka. Nie lubi� sama zasypia�.
- Jeszcze dwie minutki.
Marian nie u�ywa� automatu do mycia z�b�w. Ceni� sobie tradycj� i szczoteczka ultrad�wi�kowa w zupe�no�ci mu wystarcza�a. Wyplu� wod� i ziewaj�c wyszed� z �azienki. Si�gn�� r�ka w prawo, by zgasi� �wiat�o, ale nie znalaz� tam kontaktu.
Zreszt� by� �rodek dnia.
Na dywanie le�a�o cia�o, a raczej jego cz��. To by�a g�rna po�owa Murzyna w g�rnej po�owie bia�ego szlafroka. Linia ci�cia przebiega�a w okolicy p�pka. Musia� zgin�� przed chwil�, bo krew, w ka�u�y kt�rej sta� Marian, by�a ciep�a. Zlustrowa� wn�trze wzrokiem. Salon letni gdzie� na Karaibach, jadalnia w Louisianie, z sypialni dobiega� zapach... tak, to by�a Kanada. �ywiczny zapach lasu �wierkowego. Wyszed� z ka�u�y i wytar� stopy o be�owy dywan.
Dziewczyna w jedwabnym szlafroczku stoj�ca po drugiej stronie sypialni te� by�a Murzynk�, ale o ja�niejszym odcieniu sk�ry. W d�oni trzyma�a wysok� szklank� z drinkiem. W pomara�cz� ozdabiaj�c� brzeg szklanki wbita by�a papierowa parasolka. Dziewczyna patrzy�a na przemian to na zw�oki, to na Mariana. Odstawi�a szklank� na stolik i znikn�a w drzwiach do kuchni. Po kr�tkiej chwili wr�ci�a z du�ym czarnym workiem na �mieci i wr�czy�a go Marianowi.
- Dywan niestety do wymiany - stwierdzi�a.- Napijesz si� czego�?
- Co� lekkiego - w�a�nie k�ad�em si� spa�.
Schyli� si� i zacz�� nasuwa� worek na g�ow� Murzyna. Cia�o co jaki� czas drga�o, jeszcze po tym, jak zawi�za� foli� na supe�.
Dziewczyna wr�ci�a nios�c szklank� z identyczn� zawarto�ci� co jej w�asna. Marian poci�gn�� �yk i stwierdzi�, �e po�ow� drinka stanowi w�dka. Wyszli na taras przekryty palmowymi li��mi. To musia�y by� Karaiby, albo mo�e Hawaje. Na oddalonej o sto metr�w pla�y bawi�o si� kilkana�cie os�b
- M��? - zapyta� Marian wskazuj�c g�ow� worek.
- Narzeczony, ale nie m�wmy ju� o nim.
- Nikt nie lubi wspomina� smutnych wydarze� - przytakn��.
- Pomieszkasz troch� ze mn�? Teraz jestem wolna.
- Czemu nie.
"Powr�t konwencjonalny jest zbyt drogi - pomy�la� - a podanie o czasowe prze��czenie teleportu do mojej �azienki b�d� rozpatrywa� z miesi�c."
- A najlepiej we�my �lub, bo s�siedzi zaczn� gada� - powiedzia�.
- OK, wygl�dasz sympatycznie.- Dziewczyna u�miechn�a si� lustruj�c go wzrokiem.- Jaki podatek zap�ac� od bia�ego blondyna po trzydziestce?
- Jakie� pi��dziesi�t dolc�w, bo dostaniemy zni�k� za politycznie poprawny zwi�zek mieszany.
---
- Przyznaj�, zmiana operatora to by�a b��dna decyzja. Niestety stan mojego konta nie dawa� mi wyboru.
- Wiem, to nie twoja wina. Ale przyznasz, �e los nie jest uczciwy, Pysiu. Ty na przyk�ad dosta�e� g�ow�, a u mnie zosta�y nogi.
- Nie przesadzaj. Nogi nie s� gorsze od g�owy.
- Czy ja wiem... Nogi s� takie... bezosobowe.
- Z t� g�ow� te� sobie nie pogada�em. Bardzo si� przestraszy�a�, kochanie?
- Przez chwil� za drzwiami nic nie by�o.
- By�o ciemno?
- Nie. Ani jasno, ani ciemno. Nic.
- Musz� ko�czy� Kochanie, bo nie starczy mi pieni��k�w na podatek od tej czarnej. Jak porozmawiamy jeszcze pi�� minut, b�d� m�g� zap�aci� tylko za nisk� Chink�.
- Mog�e� powiedzie�, �e lubisz brunetki. Bym si� przefarbowa�a.
- Ona ma czarne w�osy i czarn� sk�r�.
- Uwa�asz, �e jestem zbyt blada?
- Nie rozpami�tujmy tego, kochanie. Co by�o, to by�o.
- Tak, masz racj� Pysiu. Musz� chyba pozna� kogo� w twoim wzro�cie, bo po mojej stronie zosta�a ca�a szafa twoich ubra�. Szkoda tak wyrzuca�... Och! W kieszeni szlafroka jest moja ksi��ka. Prze�lesz mi poczt�?
- Oczywi�cie, Kochanie. Na adres sypialni?
- Oj, nie! Tutaj w Szwajcarii nie ma przystojnych listonoszy. Do bawialni prze�lij, Pysiu. Zreszt� lubi�am czyta� j� w Pary�u. Nie zapomnisz, co? To... cze��.
Warszawa 2001