623
Szczegóły |
Tytuł |
623 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
623 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 623 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
623 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jaroszy�ski Piotr
"Etyka dramat �ycia moralnego"
PRZEDMOWA
Zdrowie moralne ka�dego z nas jest nie mniej wa�ne ni� zdrowie biologiczne, a mo�e
wa�niejsze., gdy� w wymiarach nawet doczesnych warunkuje przetrwanie i-rozw�j narodu.A
nasz polski nar�d zosta� przez obie okupacje bardziej zdewastowany i os�abiony w ostatnich
pi��dziesi�ciu .latach ni� w stu trzydziestu .latach rozbioru i niewoli. Dewastacja i rea.lne
zagro�enia dla �ycia narodu p�yn�y z wie.lu stron:od stronv zewn�trznej w postaci
zatru\V'ania �rodowiska - ziemi, -.las�w , wody i powietrza, a tak�e przez p.lanowan�
niszczycle.lska eksp.loatacj� zasob�w i bogactw natura.lnych,
w gospodarce. Od strony wewn�trznej - poprzez propagand� k�amst\\�'a niemal we
wszystkich dziedzinach kultury, poprzez wprowadzenie tzw. moralno�ci socjalistycznej
opartej te� na k�amstwie i klasowej nienawi�ci, poprzez wyrzucanie ze szk� i publikacji
element�w religii i chrze�cija�skiej moralno�ci. Skutki tego wszystkiego sta�y si� a�
nadto widoczne - jak�e gro�ne! dla ka�dego z nas i ca�ego spo�ecze�stwa.Je�.li
de\\�'astacj� �rodowiska i gospodarki mo�na b�dzie usun�� dzi�ki zastosowaniu
wzgl�dnie �atwych �rodk�w technicznvch i skutecznych gospodarczych refor.m, to rno-.
ra.lne ska�enie spo�ecze�stwa wymaga trudniejszych i bardziej d�ugotrwa�ych �rodk�w
naprawy, si�gaj�cych do pog�e , bionego i zreflektowanego poznania i - nade wszystko -
du�ego moralnego wvsi�ku. �atwo jest bowiem zniszczy�-
dobre obyczaje i �ad moralny, a bardzo trudno jest je
5
odbudowa�. Odbudowa bowiem wymaga i trudnej wiedzy, i osobistego, a nawet zbiorowego
wysi�ku, zw�aszcza gdy chodzi o wady spo�eczne i moralne takie jak: nieposzanowanie cudzej
w�asno�ci, pija�stwo, narkomania, rozwody, masowe zab�jstwa bezbronnych, nawet jeszcze
nie narodzonych...Najpierw jednak trzeba si� wyzwoli� z rozpowszechnionego zak�amania
jako owocu wieloletniej indoktrynacji i na nowo, wsp�cze�nie, rozwa�y� i pog��bi� trwa�e
zasady etyki, kt�re wyros�y z praktyki wielowiekowego do�wiadczenia ludzko�ci, a by�y
fonnu�owane od dawna -jak si�ga ludzka pami�� historyczna i przekazy religii.Nar�d nasz
jU� przed tysi�cem lat, u progu swego pa�stwowego �ycia, przyj��, wraz z religi�
chrze�Cija�sk�, moralno�� og�lnoludzk�. My�liciele staro�ytnej Grecji i Rzymu i p�niej
chrze�cija�skiej Europy , w tym szczeg�lnie Tomasz z Akwinu, konstruowali, redagowali i
uzasadniali teori� ludzkiego i tym samym moralnego dzia�ania. Teoria ta sta�a si� klasyczn�
etyk�, maj�c� swe �r�d�a w kulturze biblijnej i filozoficznej my�li Antyku. I w�a�nie t� teori�
moralnego post�powania mamy tu - w tej ksi��ce - zaprezentowan� w niezwykle udanym,
czytelnym, przemy�lanym, jasnym i zarazem zwi�z�ym przedstawieniu, dokonanym przez
Piotra Jaroszy�skiego, m�odego profesora filozofii K UL.Autor, wzorem my�licieli
antycznych i �redniowiecznych, nie chcia� by� w swym przedstawieniu doktryny
"oryginalnym ", kieruj�cym uwag� czytelnika na swoje pomys�y i rozwi�zania. Sprawajest
bowiem zbyt powa�na, by zaleca� swe czysto subiektywne pomys�y , chocia�by one mog�y
wywo�a� chwilowe zafascynowanie i poklask. Piotr Jaroszy�ski chcia� - i to mu si� uda�o -
w��czy� si� w ci�gle �ywy i pot�ny nurt filozofii klasycznej i przedstawi� znane i uznane
sfonnu�owania oraz uzasadnione rozwi�zania problem�w moralnych. Ukaza� przez to ludzki
charakter moralnego "dramatu-dzia�ania ", zogniskowanego w ak-
tach osobistej decyzji, umotywowanej konkretnym dobrem cz�owieka, usprawnionego
racjonalnym zespo�em cn�t, kt�re "z nie s�abn�c� si��, od razu i przyjemnie" (firmiter,
prompte, delectabiliter) umo�liwiaj� spe�nienie szczytnych, realnych ludzkich
mo�liwo�ci. To w�a�nie zapomniane w kazuistycznych i czysto deontycznych etykach
CNOTY "czyni� samego cz�owieka dobrym, a jego czyn szlachetnym".Dobrze si� sta�o,
�e ta ksi��ka zosta�a tak sfonnu�owana, i� mo�e przyczyni� si� do powrotu sprawdzonej
wiekami etyki do naszych szk� pomagaj�c m�odzie�y znale�� racjonalne ludzkie Dobro.
M ieczyslaw Albert Kr�piec
WST�P
. Ksi��ka ta - to pr�ba zapoznania wsp�czesnego czytelnika z niezwyk�ym klejnotem kultury
zachodniej, jakim jest etyka klasyczna. S� bow:iem nauki, kt�re wprawdzie maj� do�� d�ug�
histori�, ale w zderzeniu z najnowszymi osi�gni�ciami zapomnieniu ulec mo�e to, co by�o
dawniej. Do takich nauk nale�� np. chemia czy fizyka. S� inne, jak matematyka, kt�re
wch�on�y wcze�niejsze odkrycia i posun�y si� daleko naprz�d. S� te� takie, jak alchemia
czy astrologia, kt�re przesta�y by� traktowane jako nauki. Ale s� i takie, kt�re z powodzeniem
opieraj� si� pr�bie czasu i do kt�rych ci�gle wracamy . w �r�d nich naczelne miejsce zajmuje
etyka klasyczna1ednak dzisiejszemu cz�owiekowi, zafascynowanemu post�pem i rozwojem,
trudno jest zrozumie�, �e mo�e by� co�, czego nie wie, a o czym d;awniej wiedziano.
Szczeg�lnie, je�li chodzi nie o jak�� wiedz� tajemn� czy pilnie strze�on�, ale sprawy
najprostsze i dotykaj�ce ka�dego. A w�a�nie moralno�� jest istotnie i w spos�b niezbywalny
wpisana w �ycie cz�owieka. Ka�dy bowiem cz�owiek jest autorem podejmowanych przez
siebie dLecyzji, decyzji, kt�re s� albo dobre, albo z�e. Za nie te� jest odpowiedzialny ,
niezale�nie od tego, czy jest Amerykaninem czy Polakiem, Francuzem czy Niemcem, czy
�Yje teraz, czy �y� kiedy� w Grecji, Rzymie lub �redniowiecznej Europie. Ka�dy cz�owiek
zawsze stoi lub sta� przed jakim� wyborem i na co� w ko�cu musia� si� zdecydowa�. Nawet
zrezygnowanie z wyboru te� by�o
9
jakim� wyborem, a tym samym by�a to decyzja, dobra lub z�a. Od decyzji, a wi�c i od
moralno�ci uciec nie mo�na.Tylko �e, niestety, brak wykszta�cenia klasycznego spowodowa�,
i� obecnie cz�owiek w rozumieniu moralno�ci jest cz�sto zdezorientowany. Owszem, ka�dy
ma w jakim� stopniu zdrowy rozs�dek, ka�dy ma sumienie, ale nacisk najrozmaitszego
rodzaju ideologii, obyczaj�w czy , r�wnie�, nauk filozoficznych i szczeg�owych sprawia, �e
cz�sto wybrane dobro jest dobrem pozomym, a wobec z�a stajemy si� indyferentni. W ten
spos�b �ycie nasze zaczyna ulega� zubo�eniu, a nawet degradacji.Dlatego zapoznanie si� z
podstawami etyki b�d�cej dziedzictwem filozof�w tej miary co Platon, Arystoteles,
�w.Augustyn czy �w. Tomasz z Akwinu, a wi�c autor�w b�d�cych filarami kultury
zachodniej, z pewno�ci� pozwoli na poszerzenie horyzont�w umys�owych, a co za tym idzie -
na wi�ksz� wra�liwo�� moraln�.Zagro�e� p�yn�cych z ideologii do�wiadczyli�my w xx wieku
a� nadto. W imi� pozomych warto�ci przybieraj�cych posta� szczytnych hase� mordowano
b�d� zniewalano setki milion�w ludzi. Wzory obyczajowe serwowane przez �rodki
spo�ecznego przekazu, mami�c pozom� wolno�ci�, odbieraj� cz�owiekowi zdolno��
samostanowienia, sankcjonuj� z�o i wyolbrzyrniaj� przyjemno��. Wsp�cze�nie filozofowie
albo kreuj� cz�owieka na istot� b�d�c� poza dobrem i z�em, albo stawiaj� przed nim
niedosi�ne idea�y i warto�ci.Wreszcie wiele nauk, takich jak psychologia czy socjologia,
neguje sam� wolno�� cz�owieka, sprowadzaj�c ludzkie dzia�anie do uk�adu deterrninacji
biologiczno-psychicznych b�d� spo�ecznych. Wszystko to powoduje, �e cz�owiek
pozbawiony oparcia w kulturze jest nie tylko zdezorientowany, ale i cz�sto bezradny.
Wprawdzie pewn� pomoc male�� mo�e w religii, i najcz�ciej do niej si� odwo�uje, ale religii
jest wiele i nie wszyscy s� lud�mi wierz�cyrni. Tymczasem �ycie nieustannie zmusza
cz�owieka do podejmowania decyzji, cz�sto trudnych, i co wtedy?
10
W�a�nie etyka klasyczna wychodzi naprzeciw tym probIemom. Tu znajdziemy racjonalne
podstawy do wyt�umaczenia istoty Iudzkiego dzia�ania, przyczyn, dla kt�rych mo�e by� ono
dobre lub z�e, a wreszcie miejsca moralno�ci w Iudzkim �yciu. Kultura zachodnia jest w tyrn
sensie unikalna, �e po raz pierwszy w dziejach ludzko�ci wyakcentowana zosta�a
suwerenno�� cz�owieka. Cz�owiek jest podmiotem-osob� i z tego tytu�u zawsze musi by�
traktowany jako cel, a nie jako �rodek dzia�ania. Cz�owiek-osoba nie jest w sensie �cis�ym ani
cz�ci� natury, ani cz�ci� spo�ecze�stwa czy pa�stwa. Nawet bowiem jako cz�onek pewnej
spo�eczno�ci czy obywatel w pa�stwie, mimo i� wchodzi z tego powodu w wiele wi���cych
go relacji, jest ponad pa�stwem i ponad spo�ecmo�ci�. Te s� bowiem bytami relacyjnymi
zawieszonyrni na podmiocie-substancji, s� wi�c w ostatecznej perspektywie dla cz�owieka, a
nie cz�owiek dla nich. A w�a�nie w ramach innych kultur cz�owiek ci�gle redukowany jest do
bycia cz�Ci� i niczyrn wi�cej, etyka za�, tak ukszta�towana i wzmocniona cz�sto religi�,
traci z oczu autentyczn� trosk� o dobro cz�owieka. Je�li za� cz�owiek jako osoba jest celem
dzia�ania, to wszystkie nakazy czy przepisy moralne lub religijne, kt�re z tym si� nie licz�, s�
faktycznie pseudoprzepisami i wewn�trznie cz�owieka nie wi���. Tylko �e do poznania tej
prawdy trzeba dojrze�, potrzebne jest wi�c w�a�ciwe wykszta�cenie.W ok� etyki klasycznej
naros�o wiele nieporozumie�.
Dotyczy to zw�aszcza jej zwi�zku z religi� chrze�cija�sk� oraz tzw. aretologii, czyli teorii
cn�t. Asymilacja kultury greckiej i rzymskiej przez chrze�cija�stwo spowodowa�a, �e dzi�
wiele kwestii moralnych traktowanych jest wy��cznie jako integralny fragrnent religii, a wi�c
i wiary . St�d rzecz� wiary ma by� taka, a nie inna postawa moralna. Zapomina si� tu jednak o
tym, �e filozofowie chrze�Cija�scy , szczeg�lnie za� �w . T omasz z Akwinu, bardzo mocno
podkre�lali istotn� r�nic�, jaka zachodzi mi�dzy porz�dkiem wiary i porz�dkiem wiedzy. A
cho� oba te porz�dki sk�ada�y si� na pewn�
11
ca�o�� zwan� w skr�cie kultur� chrze�cija�sk�, to jednak myli� ich nie mo�na. Wiara jest
bowiem spraw� wol.i i �aski, wiedza natomiast - rozumu. Ot� znaczna cz�� etyki
chrze�cija�skiej nie p�ynie tylko z wiary, ale p�ynie z rozumu, co potwierdza cho�by fakt, i�
etyka ta znana by�a zar�wno Grekom, jak i Rzymianom. Dzi� natomiast, wskutek s�abej
znajomo�ci historii, filozofii, teologii czy samej etyki, do jednego worka wk�ada si� wiar� i
wiedz�. By� wprawdzie p�niejszy nurt chrze�cija�stwa, kt�ry tak czyni�, a mianowicie
protestantyzm, ale rzecz� cz�owieka wykszta�conego jest umie� odr�nia� i wiedzie�, co jest
czym. Moralno�� wi��e ka�dego cz�owieka, niezale�nie od tego, czy jest wierz�cy, czy nie. I
w�a�nie takiej moralno�ci dotyczy etyka klasyczna.Natomiast teoria cn�t nie jest ani niczym
tajemniczym, ani te� nie grozi zmechanizowaniem ludzkiego �ycia moralnego. Jak w wielu
dziedzinach cz�owiek potrzebuje nabycia pewnych sprawno�ci, czy to w sztuce, czy w nauce,
tak i moralno�� nie mo�e si� bez nich obej��. Cnoty moralne, jak roztropno�� czy
sprawiedliwo��, u�atwiaj� nam w�a�ciwe rozpoznanie dobra i p�j�cie za nim. A poniewa�
ka�dy akt decyzji jest zawsze osobisty , dobro za� jest zawsze konkretne, wi�c �ycia
moralnego zmechanizowa� si� nie da. Samego za� wychowania do cn�t nie mo�na myli� z
tresur�. Wytresowane zwierz� robi to, co my chcemy, natomiast cz�owiek wychowany umie
robi� najpe�niej to, co sam chce. Dzi�ki w�a�ciwemu wychowaniu cz�owiek uczy si� pragn��
dobra.Pole ludzkiej moralno�ci wyznaczone jest nie przez jakie� przepisy, kt�rym
niewolniczo mamy si� podporz�dkowa�.Jest ono natomiast wyznaczone przez dobro, g��wnie
dobro osobowe, kt�re rozum nasz potrafi odczyta�, a wola za nim p�j��. Moralno�� rozgrywa
si� wewn�trz cz�owieka, nie poza nim. I dlatego jest to d r a m a t, bo greckie s�owo drama
oznacza to, co si� dzieje, w odr�nieniu od narracji, kt�ra co� opisuje. W nas nieustannie
"dzieje si�" �ycie moralne, od
12
kt�rego nie ma ucieczki. Podstawowym barometrem jest tu nakaz: czy� dobro, a unikaj
z�a! Jak natomiast rozumie� nale�y dobro i czym jest z�o, o tym czytelnik, je�li b�dzie na
tyle �askawy, dowie si� z dalszej lektury.Etyka klasyczna na terenie polskim ma jU� swoj�
chlubn� tradycj�. Zab�ysn�o tu dw�ch autor�w . Pierwszym jest, nie�yj�cy jU�, 0. Jacek
Woroniecki, kt�ry w swej trzytomowej Kato/ickiej etyce wychowawczej bardzo
szczeg�owo i precyzyjnie, a tak�e pi�kn� polszczyzn� zanalizowa� problematyk� moraln�
tak, jak ona wygl�da z punktu widzenia kultury chrze�cija�skiej. Drugim autorem jest 0.
Mieczys�aw Albert Kr�piec, szef Katedry Metafizyki w Katolickim Uniwersytecie
Lubelskim, kt�ry niejednokrotnie i w wielu swoich dzie�ach stara� si� filozoficznie
wyostrzy� i uzasadni� sens ludzkiej moralno�ci. Dzie�a te, jak i osobiste rozmowy z 0.
prof. Kr�pcem da�y impuls do napisania niniejszej etyki, kt�ra wcale nie pretenduje do
tego, aby by� czym� nowatorskim lub oryginalnym. Raczej wychodzi naprzeciw
pragnieniu ponownego zag��bienia si� w rzeczy oczywiste i prawdziwe, bo tego nam brak,
oryginalnych jest a� nadto.
.
I. DOBRO-CEL:
PRZEDMIOT LUDZKICH AKT�W
Dobro (i z�o ), cho� tak bardzo zwi�zane z moralno�ci�, do niej si� nie ogranicza. Pojawia si�
w porz�dku wszystkich akt�w cz�owieka, a r�wnie� odnosi si� do ca�ej natury i kosmosu.
Czym� dobryrn jest przecie� wykszta�cenie, sztuka, religia, samoch�d, mieszkanie, s�o�ce,
gwiazdy i Ziemia z ca�ym jej bogactwem. Aby wi�c jako� zakre�li� pole moralnego dobra i
z�a, musimy najpierw przyjrze� si� bli�ej dobru, na ile pojawia si� ono w kontek�cie
ludzkiego �ycia. To dostarczy nam podstaw do lepszego rozumienia, czym jest dobro i z�o
moralne.Kiedy analizujemy czynno�ci spe�niane przez cz�owieka, uderza nas to, i� wszystkie
one dokonuj� si� ze wzgl�du na jaki� zamierzony cel. Nawet w najwi�kszym t�umie ulicznym
czy bazarowym rozgardiaszu ka�dy cz�owiek z osobna robi to, co robi, a wi�c handluje,
krzyczy , idzie, kupuje, biegnie., dlatego �e co� chce i wie, czego chce. Po to w�a�nie idzie w
tym, a nie w innym kierunku, po to przerzuca towar , po to si� zastanawia. Jest to tak
naturalne i oczywiste, �e sytuacj� ludzkiego dzia�ania bezcelowego trudno sobie nawet
wyobrazi�. Bo nawet i ten, kt�ry idzie bez z g�ry ustalonego kierunku czy konkretnego celu,
te� idzie w jakim� celu, cho�by po to, aby si� "poszwenda�", popatrze� czy odpocz��. Cel
wpisany jest w ca�e ludzkie �ycie, je�li cz�owiek z jednego celu zrezygnuje, to pojawia si�
drugi, pi�ty , dziesi�ty.
15
Wynika st�d, �e nasze dzia�anie wyzwalane jest zawsze, przez jaki� ceI. Ten cel jawi si� jako
atrakcyjny do tego;stopnia, �e ku sobie przyci�ga. Jaka w nim wobec tego tkwi", moc? Jest to
moc d o b r a. D o b r o i c e 1 to w�a�ciwie to:samo. C e 1 przyci�ga, bo jawi si� jako dobry,
jako dobry jest celem. Gdy jeste�my g�odni, przyci�ga nas po�ywie4! nie-dobro-cel, gdy
mamy ochot� pos�ucha� muzyki, idzie1 my na koncert-dobro-cel, gdy gotowi jeste�my
narazi�t nawet w�asne �ycie, to z uwagi na ojczyzn�-dobro-cel.:' A zatem ludzkie akty
wyzwalane s� zawsze przez jaki~ dobro-cel.Niejest tojedyne dobro, widzimy, �e d�br tychjest
bardzo wiele i r�ni� si� mi�dzy sob�; czym innym jest przechadzka, a czym innym koncert
lub po�ywienie. Aby jednak do celu takiego d��y�, musimy go najpierw pozna�, a nast�pnie
w spos�b wolny - chcie�. Ka�dy z nas zdaje sobie spraw�, �e �adna si�a nie zmusi nas, by�my
czego� chcieli. Co� mo�e wprawdzie wywiera� siln� presj�, czy to w postaci gro�by , czy
zysku lub przyjemno�ci, ale wy��cznie od nas b�dzie zale�alo, czy temu ulegniemy. A
ulegaj�c zawsze b�dziemy mieli na uwadze jakie� dobro, czy to ochron� �ycia, czy
zaoszcz�dzenie sobie cierpie�, czy utrzymanie pozycji za.wodowej. Mo�emy wszak�e nie
ulec, bo zawsze otwartajest przed nami droga do powiedzenia: nie!Je�li motywem dzialania
jest dobro-cel, to w takim razie motywem takim nie mo�e by� z 1 0. Stwierdzenie takie
wydawa� si� mo�e ma�o oczywiste. Przecie� w �wiecie dostrzegamy tyle zla: wojny, rozboje,
kradzie�e, zdrady, oszustwa. A wszystkiemu winien jest czlowiek, na to nie potrzeba
dowod�w. Rzeczywi�cie, zla nie da si� z ludzkiego �ycia wymaza�. A jednak nie podwa�a
ono tego, co wcze�niej powiedzieli�my. Dlaczego? Dlatego, �e zlo, cho� si� pojawia, to
nigdy jako naczelny motyw dzialania. Zlo takim motywem by� nie mo�e. �atwo to zobaczy�
na przykladach.Je�li z�odziej kradnie, to nie dlatego, �e kradzie� jest czym� z�ym, ale dlatego,
�e przysporzy mu ona jakiego� zysku, czy
16
to w formie pieni�dzy czy dzie� sztuki, a to jU� jest co� dobrego. Je�li wywo�ana zostaje
wojna, nios�ca ze sob� tyle zniszcze�, to r�wnie� ze wzgl�du na jakie� dobro, kt�rym b�dzie
zaj�cie pewnych teren�w, zdobycie �up�w etc. Je�li mimo to m�wimy , �e kradzie� czy wojna
s� czym� z�ym, to z uwagi na spos�b, a nie cel dzia�ania.Dlaczego z�o nie mo�e by� celem
dzia�ania? Dlatego �e z�o nie jest czym�, z�o jest tylko b r a k i e rn, jest brakiem nale�nego
dobra. N asz j�zyk w tej materii jest do�� myl�cy , bo m�wimy o z�u tak, jakby by�o czym�, a
ono jest brakiem.By zrozumie� z�o, musimy wi�c zdystansowa� si� nieco do sposobu
wyra�ania. Niech to znowu przybli�� przyk�ady.Z�y most to taki, w kt�rym s� dziury. Co jest
wi�c z�ego w mo�cie? To, czego nie ma, a co powinno by�. Wystarczy dziury za�ata� i jU�
most b�dzie dobry. Z�a jest choroba, a czym jest choroba, je�li nie brakiem stosownej
harmonii w ciele? Gdy harmonia zostaje przywr�cona, wraca zdrowie.Z�a jest kradzie�, ale
nie dlatego, �e pieni�dze s� z�e, tylko dlatego, �e pojawi� si� brak respektowania czyjego�
prawa do posiadania wlasnego maj�tku. Wsz�dzie zlo pojawia si� jako brak, a wi�c
aspektowy niebyt, bo je�li czego� brak, to znaczy, i� czego� nie ma. Tylko �e w j�zyku rzecz
z brakami ma swoj� nazw�, kt�ra jakby ogarnia i to, co dobre, i to, co z�e, okre�laj�c
wszystko jako zle. Na tym w�a�nie polega� b��d P 1 a t o n a, �e uprzedmiotowil tre�� wyra�e�
j�zykowych, nie bacz�c na r�nic� mi�dzy sposobem istnienia i sposobem poznania, co w
konsekwencji doprowadzi�o do utworzenia zar�wno teorii idei, jak i pozytywnego
traktowania zla. Tymczasem z�a samego w sobie, czystego zla - nie ma. Bo zlo jako brak jest
brakiem w czym�, w jakim� podmiocie, kt�ry jako byt jest jU� dobry.Z�y jest z�odziej, ale
tylko jako zlodziej, a nie w og�le jako cz�owiek.Z�o-brak-niebyt nie mo�e by� celem-
motywem dzia�ania.
Je�li co� porusza, to wla�nie co�, a nie - nic. Porusza to, co jest zdeterminowane i okre�lone,
a wi�c konkretne
17
lub nawet �ycia przez jedne jestestwa, aby inne mog�y trwa�. R�wnocze�nie
widzimy, �e z�o pojawia si� akcydentalnie, nie jako cel, gdyi celem jest od�ywianie
si�, aby jednak jedno mog�o si� po�ywi�, drugie najcz�ciej straci� musi �ycie.Gdy
teraz we�miemy pod uwag� dzia�anie cz�owieka, to od razu widzimy, ie ca�y
problem sprowadza si� do tego, jakie dobro zostanie wybrane, jaka droga do�
wiedzie i zjakimi wyrzeczeniami b�dzie si� to ��czy�. Innego sposobu nie ma.
Zdobycie jakiego� dobra ��czy si� bowiem albo z usuni�ciem dobra innego, albo z
rezygnacj� ze zdobycia kolejnego dobra. Nie mo�na naraz je��, �piewa�, uczy� si�,
pisa�, czyta�, p�ywa�, siedzie� i sta�. Je�li wybieram jedno, to w tym momencie
rezygnuj� z drugiego, bo p�ywaj�c nie mog� r�wnocze�nie czyta� ksi��ki. z kolei
doj�cie do obranego dobra nie zawsze dokona� si� mo�e bezkonfliktowo, a cho� jest
to przykre, zjadamy przecie� cz�ci ro�lin i zwierz�t, kt�re przez nas straci� musz�
�ycie.I tu zasadniczy realny problem, jaki przed cz�owiekiem si� pojawia, nie
dotyczy sposobu omini�cia z�a szeroko poj�tego, bo tego nie da si� uczyni�, ale
chodzi o to, jakie dobro wybieram i na jakie z�o-brak nie mog� pozwoli�.Wyb�r ,
przed kt�rym cz�owiek stoi, nie jest wyborem mi�dzy dobrem i z�em, ale mi�dzy
jednym dobrem a innym dobrem. Wt�me dopiero wybranie jakiego� dobra mo�e si�
��czy� ze z�em. St�d powiedzenie, �e cz�owiek wybiera mi�dzy dobrem i z�em, jest
pewnym skr�tem my�lowym.Nikt bowiem z�a jako z�a nie wybiera.
Aby skr�t ten rozwin��, musimy wzi�� pod uwag� hierarchi� dobra. Trzeba wiedzie�, co
jest jakim dobrem, jakie dobro mo�na po�wi�ci� dla innego, ajakiego po�wi�ci� nie
mo�na. Dotyczy to r�wnie� sposobu zdobycia dobra, mo�na bowiem do mieszkania
zapuka�, a mo�na te� wywa�y� drzwi. Cel jest ten sam, ale droga odmienna. Ot� sfera
ludzkiego wyboru jest dlatego trudna, �e poniewa� wybieram tylko dobro, to ka�de dobro
jako dobro jest
20
atrakcyjne. Skoro jednak osi�gni�cie pewnego dobra ��czy� si� mo�e ze z�em, to w�a�nie
wyb�r mi�dzy do brem i z�em oznacza faktycznie to, ii cz�owiek dokona z�ego wyboru, je�li
dla dobra ni�szego po�wi�ci dobro wyisze czy to w ten spos�b, �e je zniszczy, czy te� nie
zrealizuje. M�wi�c obrazowo: je�li spo�ywam posi�ek, a kto� obok wzywa mojej pomocy, to
nie samo spo�ywanie posi�kujest z�e, bo przecie� dzi�ki temu przed�u�am swoje �ycie, z�e jest
spo�ywanie w tym momencie, bo ��czy si� ono z brakiem odpowiedzi na zagro�one ludzkie
�ycie lub zdrowie; ja za� r�wnie dobrze zje�� mog� p�niej.S� to w zasadzie sprawy
oczywiste, a jednak �atwo jest prze�lizn�� si� z porz�dku t�umaczenia do porz�dku
usprawiedliwiania. Je�li motywem dzia�ania jest dobro, to ono dzia�anie t�umaczy, ale
usprawiedliwia tylko takie, kt�re nie narusza hierarchii dobra. Na ka�dy zarzut cz�owiek
znajdzie odpowied�, ale nie ka�da odpowied� jest us pra wiedliwieniem.Zasadniczo wi�c pole
ludzkiego dzia�ania moralnego musi by� wyznaczone przez takie uporz�dkowanie naszych
decyzji i czyn�w , aby respektowana by�a hierarchia dobra.A hierarchia ta zmierza do jednego
punktu, kt�rym jest dobro w sobie, dobro, kt�re w zwi�zku z tym nie mo�e by� �rodkiem
dzia�ania, ale zawsze jego celem. Potraktowanie tego dobra jako �rodka jest uderzeniem w
hierarchi�, kt�ra tym samym traci swoje podstawy. Wtedy w�a�nie pojawia si� moralne z�o,
kt�re jako z�o jest brakiem, brakiem respektowania dobra w sobie. Wybranie dobra
podwa�aj�cego obiektywn� hierarchi� jest wybraniem dobra pozomego.
11. HIERARCHIA DOBRA
Stwierdzili�my, �e wszystko, co pojawia si� przed nami jako przedmiot d��enia czy
dzia�ania, jest jakim� dobrem.Wszelako wiemy, �e nie wszystko jest takim samym
dobrem;
innym dobrem jest przechadzka, innym muzyka, innym nauka. Powstaje wobec tego
pytanie, czy dobra te s� po prostu r�ne i zupe�nie od siebie oddzielone., a wi�c auto-.
nomiczne, czy te� zachodz� mi�dzy nimi ]akie� zwi�zki, a ostateczniejakie�
przyporz�dkowanie i zhierarchizowanie.Je�li zwi�zk�w takich by nie by�o, to w
konsekwencji by�oby bez znaczenia, do czego cz�owiek d��y, co wybiera. Przy takim
nastawieniu problematyka moralna musia�aby upa��.A przecie� nie trzeba d�ugo si�
namy�la�, by zobaczy�., �e mi�dzy dobrami zachodz� zwi�zki, i to
zhierarchizowane.Je�li jestem g�odny, to musz� zdoby� po�ywienie; aby je zdoby� -
wybieram si� do sklepu, na to za� potrzebuj� pieni�dzy. Pojawia si� wi�c wiele czynno�ci
i odpowiadaj�cych im przedmiot�w, kt�re sk�adaj� si� na pewn� ca�o��.Ca�o�ci� t� rz�dzi
jedno dobro , jeden nadrz�dny cel. Nie jest nim ani zakupienie towaru, ani nawet
spo�ycie posi�ku, lecz pragnienie zachowania �ycia. Nasze �ycie jest czym� dobrym,
dlatego w�a�nie si� od�ywiamy. Pozosta�e dobra s� wi�c tylko dobrem-
�rodkiem.Wszelako �ycie cz�owieka nie sprowadza si� tylko do tego, bv przetrwa�. z
zami�owaniem oddajemy si� najrozmait-.
szym zaj�ciom, kt�re przybieraj� posta� pracy albo rozrywki. Jeden uprawia nauk�, a drugi
ziemi�, jeden pisze
')1
"'--
powie�ci, drugi prowadzi firm�. w ka�dej z tych dziedzin dostrzec mo�na wiele bardzo
skomplikowanych czynno�ci przyporz�dkowanych jakiemu� celowi, czy to b�dzie
odkrycie nowej prawdy, czy uzyskanie wysokich zbior�w , czy wytworzenie nowego
pi�kna, czy wreszcie osi�gni�cie mak symalnych zysk�w. R�wnocze�nie �adne z tych
zaj�� nie jest jedynym, bo przecie� ci�gle trzeba si� od�ywia�, trzeba najcz�ciej za�o�y�
rodzin�, mie� dom lub mieszkanie, grono przyjaci� dla mi�ego sp�dzenia wolnego czasu.
To wszystko cz�owiek sobie organizuje i porz�dkuje.Czy w�r�d tych r�nych sfer
ludzkiego �ycia maj�cych w�a�ciwe sobie cele jest jeszcze jeden, kt�remu one wszystkie
by�yby przyporz�dkowane? Jest jedno �r�d�o, tym �r�d�em jest sam cz�owiek, bo przecie�
to on uprawia ziemi�, studiuje, pisze. Ale po co? Fakt wykonywania r�nych czynno�ci
�wiadczy o tym, �e cz�owiek jest bytem spotencjalizowanym, czyli nie posiadaj�cym tego,
co pragnie posiada�, a czynno�ci maj� w�a�nie prowadzi� do zdobycia pewnych
doskona�o�ci czy umiej�tno�ci. W takim za� razie cz�owiek jest nie tylko �r�d�em
dzia�ania, ale i jego celem. Je�li odkrywa prawd�, to nie po to, by zamkn�� j� w biurku,
lecz by ni� �y�, je�li uprawia ziemi�, to po to, by zapewni� sobie i rodzinie mo�liwo��
przetrwania, je�li tworzy pi�kno, to po to, by je podziwia�.Te wszystkie nitki ludzkiego
dzia�ania wychodz� od cz�owieka i do niego wracaj�, ale jU� rozwini�te i wzbogacone,
dzi�ki czemu sam cz�owiek zaczyna si� bogaci�, a wi�c pe�niej �y�. Przy czym nie mo�na
tego pojmowa� na wz�r materialny , jakby to by�a absorpcja czy zwijanie w sensie
dos�ownym szpulki z ni�mi, dlatego �e cz�owiek jest swoistym bytem, niepor�wnywalnym
do innych, kt�re znamy.Aby to zrozumie�, musimy przyjrze� si� lepiej strukturze
rzeczywisto�ci, bo ta ods�oni nam obiektywne podstawy hierarchii dobra.Podstawowym
przejawem bytowania jest samodzielnie istniej�cy konkret, zwany w j�zyku filozoficznym
"substan-
24
cj� " (substantia po �acinie, ousia po grecku). Tak� substancj� jest to oto drzewo, ten
oto kot, ten oto lew czy ten oto cz�owiek. Substancj� nie jest to, co zawsze istnieje w
czym�, np. barwa, odleg�o�� etc., a co nosi miano przypad�o�ci. Wprawdzie znane
nam substancje zawsze istniej� wraz z jakimi� przypad�o�Ciami ( drzewo jest zielone,
mierzy 30 rn wysoko�ci, kot jest bury, wa�y 5 kg, biegnie etc.), ale sama przypad�o��
bez substancji istnie� nie mo�e, je�li biegnie, to biegnie kto�, je�li wa�y , to wa�y co�,
je�li jest bia�e, to w�a�nie co� jest bia�e. Natomiast ten oto pies nie musi siedzie�, bo
mo�e le�e�, nie musi by� w odleg�o�ci 3 krok�w od swego pana, bo mo�e by� dalej
lub bli�ej. Wszystkie przypad�o�ci s� wi�c zawsze jakim� emanatem substancji, s� z
niej i dla niej: nie cz�owiek jest dla od�ywiania, lecz od�ywianie dla cz�owieka, nie
drzewo jest dla barwy, lecz barwa dla drzewa. Odwr�ci� ten porz�dek, to nie liczy� si�
ze struktur� rzeczywisto�ci, bo gdy substancja zginie, to wraz z ni� zgin�
przypad�o�ci, a gdy substancja jest, to daje ona pole dla pojawienia si� r�nych
w�asno�ci lub czynno�ci. Przypad�o�ci s� wi�c dobrem dla substancji, ona jest dobra,
te za� s� dobre ze wzgl�du na sw�j zwi�zek z substancj�. Funkcjonalne
przyporz�dkowanie r�nych przypad�o�ci do podmiotu-substancji jest czym�
oczywistym.Mniej oczywist� wydawa� si� mo�e hierarchia mi�dzy substancjami. Ale
przecie� je�li por�wnamy �ycie ro�liny z �yciem zwierz�cia, to bez w�tpienia
zobaczymy, �e �ycie zwierz�t jest znacznie bogatsze. Jest ono nie tylko wegetatywne,
ale r�wnie� poznawcze. Dzi�ki sieci wyspecjalizowanych zmys��w i odpowiadaj�cych
im czynno�ci zwierz� nie tylko pobiera pokarm, ale i go widzi, nie tylko ten pokarm
asymiluje, ale i uczuciowo prze�ywa. Zwierz�ta s� poj�tne i wiele mog� si� nauczy�.
�ycie ro�liny i �ycie zwierz�cia to nie to samo.A jak nieproporcjonalnie wy�ej
znajduje si� �ycie cz�owieka! O ile bowiem zwierz�ta posiadaj� tylko zmys�y
25
i kieruj� si� instynktem, od nich niezale�nym, o tyle cz�owiek posiada nie tylko zmys�y , ale
nade wszystko rozum, dzi�ki kt�remu otwarty jest na poznanie wszystkiego, oraz wol�, kt�ra
sprawia, �e pokocha� mo�emy to, co chcemy . Cz�owiek nie tylko widzi, ale i rozumie, co
widzi, nie tylko pragnie, ale i wybiera. Te dwie w�adze musz� by� niematerialne, a wi�c
duchowe, dlatego �e ich funkcjonowanie jest r�ne od funkcjonowania zmys��w - takich jak
oko czy ucho. Dzia�anie cz�owieka jako specyficznie ludzkie zawsze nosi pi�tno tej
niematerialno�ci. Znaki, jakimi si� pos�ugujemy - j�zyk - stanowi� system znak�w
umownych, a nie naturalnych, �wiadcz� wi�c o udziale woli; znaki te s� znakami tre�ci
og�lnych, a nie konkretnych (poj�cia), s� wi�c te tre�ci zdematerializowane. Co wi�cej,
cz�owiek w s�dach egzystencjalnych dociera bezpo�rednio do istnienia, i to nie tylko
rzeczywisto�ci, jaka nas otacza, ale r�wnie� samego siebie. Tylko cz�owiek mo�e powiedzie�:
ja jestem, tylko cz�owiek mo�e powiedzie�: ja.Samo poznanie nie jest tylko po�rednikiem
ujawniaj�cym bod�ce do dzia�ania, tak jak dla g�odnego Iwa bod�cem takim b�dzie ujrzana
antylopa, ale sta� si� mo�e ono celem samyrn w sobie: pozna�, aby rozumie�, aby by�
m�drym, niezale�nie od tego, czy wiedza ta b�dzie dalej wykorzystywana, czy nie. Pole
Iudzkiej mi�o�ci przekracza mi�o�� w�asn�, b�d�c otwartyrn na mi�o�� do innych Iudzi, czy
to opart� na �yczliwo�ci, czy na przyja�ni. Wi�cej, mi�o�� ta wybiega� mo�e ku Bogu, o
czyrn �wiadczy religia, tak nieod��cznie zwi�zana ze wszystkimi �ladami �ycia
Iudzko�ci.Wreszcie sztuka s�u�y nie tylko dora�nyrn potrzebom, bo przecie� dzie�a, kt�re
powsta�y wiele setek, a nawet tysi�cy Iat temu, w dalszym ci�gu budz� zachwyt i wprawiaj�
w zdumienie, jakby czas si� ich nie ima�. Ca�e Iudzkie �ycie jest przenikni�te tyrn
niematerialnym aspektem, b�d�cyrn w�a�nie wyrazem udzia�u naszego ducha w tyrn, co
robimy , jak dzia�amy, co wytwarzamy. Tylko cz�owiek poznaje, �e
26
poznaje i �e to on w�a�nie poznaje; tylko cz�owiek wie, �e kocha i kocha� mo�e swoje
kochanie, a zarazem siebie jako kochaj�cego i poznaj�cego. To przenikanie si� akt�w
poznania i akt�w mi�o�ci jest mo�liwe tylko dlatego, �e s� one niematerialne, bo przecie�
oko widzi, ale nie wie, �e widzi, tymczasem ja co� poznaj� intelektualnie i r�wnocze�nie
wiem, �e poznaj�.Je�li akty poznania intelektualnego i akty mi�o�ci s� niematerialne, to i
w�adze, z kt�rych one wyp�ywaj�, te� musz� takimi by�. W�adza materialna, a wi�c
dysponuj�ca cielesnyrn organem, nie wy�oni z siebie aktu niematen .alnego, dlatego oko nie
tylko nie widzi, �e widzi, ale ponadto jest ograniczone do pewnych tylko stron
rzeczywisto�ci, jak barwa, kszta�t, wielko��, nie widzi natomiast ani przedmiot�w
w�a�ciwych innyrn zmys�om, jak d�Wi�k czy zapach, ani te� nie rozumie tego, co widzi.
Dzi�ki intelektowi cz�owiek pozna� mo�e wszystko, zar�wno przedmioty w�a�ciwe
zmys�om, jak i to, dzi�ki czemu rzecz jest sob�, a wreszcie utworzy� mo�e takie "poj�cie",
w kt�rym wirtualnie wszystko si� zawiera, a jest nim "poj�cie bytu jako bytu". Je�li
materialno�� ��czy si� z ograniczaniem w aspekcie miejsca, czasu i konkretno�ci, to
poznanie intelektualne i jego przedmiot nie musi by� zwi�zane miejscem, nie ma przecie�
nigdzie czego� takiego jak poj�cia abstrakcyjne;a tak�e nie musi by� zwi�zane czasem - czas
jest bowiem miar� zmiany ze wzgl�du na: p r z e d i p 0, a tre�ci, jakie chwyta nasz intelekt,
s� niezmienne, np. poj�cie tr�jk�ta;a wreszcie tre�ci te s� og�lne, bo t� sam� tre�� orzekam o
wielu konkretach, np. Burekjest psem, Azor jest psem, Misiekjest psem. W aktach poznania
intelektualnego i w aktach mi�o�ci do�wiadczamy, �e jest w nas co� niemateriaInego, co�, co
nie tylko suponuje obecno�� dwu niemateriaInych w�adz, intelektu i woli, ale r�wnie� one z
kolei musz� by� w czym� bardziej jeszcze podstawowym, a co po stronie do�wiadczenia
odpowiada�oby naszemu ,ja ". Ja przecie� do�wiadczam siebie jako podmiotu spe�niaj�cego
najroz-
27
maitsze akty, od duchowych poprzez psychiczne a� do fizjologicznych. I w�a�nie �w podmiot
organizuj�cy sobie cia�o do bycia cia�em moim, podmiot, z kt�rego wy�aniaj� si�
poszczeg�lne w�adze, nosi� w tradycji miano d u s z y.O ile jednak dusza zwierz�cia lub
ro�liny jest ca�kowicie materialna, gdy� wszystkie czynno�Ci, jakie tu s� spe�niane, dokonuj�
si� za pomoc� odpowiednich organ�w cielesnych, o tyle dusza cz�owieka musi by�
niematerialna, skoro jest podmiotern dla akt�w zar�wno materialnych, jak i niematerialnych.
Tej to duszy przys�uguje istnienie, a po�rednio dopiero cia�u zorganizowanemu przez dusz�,
podczas gdy zwierz�tom i ro�linom istnienie przys�uguje jako jU� z�o�onym. St�d te� rozpad
tych ostatnich ��czy si� z utrat� istnienia, natomiast cz�owiek stoi w obliczu nie�miertelno�ci,
o kt�rej w spos�b racjonalny mo�e powiedzie� tylko tyle, �e podmiot-dusza jest
niezniszczalna na drodze rozpadu, bo jest niez�o�ona, niematerialna i jej bezpo�rednio
przys�uguje istnienie.Gradacja wi�c i hierarchia ma miejsce nie tylko tam, gdzie s�
przypad�o�ci i substancja, ale r�wnie� tam, gdzie s� r�ne substancje. Je�li by� bytem, to
istnie� w sobie, a nie w czym� innytn, to szczytowym przejawem bytowania nie mo�e by� ani
przypad�o��, gdy� istnieje w substancji, ani substancja zwierz�t czy ro�lin, kt�re istniej� w
materii, w ciele, zar�wno pod wzgl�dem ontycznym (nie mog� istnie� bez cia�a), jak i
funkcjonalnym (ka�da operacja �yciowa jest zwi�zana z materialnym organem). Takim bytem
mo�e by� w pewnym stopniu dopiero cz�owiek; nie jest to stopie� absolutny, bo przecie�
wiele czynno�ci ma charakter materialny, ale obok nich s� ju� czynno�ci czysto duchowe,
immanentne, jak chocia�by do�wiadczenie w�asnego ,ja ", kt�re jest podmiotem dla
najrozmaitszych akt�w, ale z nimi si� nie uto�samia. "Ja " nie jest cz�ci� tego, co moje, czy
to b�dzie moja ziemia, czy te� moja noga lub moje uczucia albo moje my�li. To wszystko jest
przez ,ja" transcendowane. w ten spos�b cz�owiek wy�ania si� nie tylko jako substancja, ale
28
nade wszystko jako o s o b a. Osoba to ja�� natury rozumnej, kt�rej przys�uguje istnienie, to
jest byt w sobie, substancja pe�na.Jako osoba cz�owiek jest bytem z u p e � n y rn, czyli
takim, kt�ry nie mo�e by� zredukowany do bycia cz�ci� jakiego� szerszego organizmu, bo
sam jU� jest ca�o�ci�; nie mo�e te� by� przyporz�dkowany gatunkowi (spo�ecze�stwu), tak
jak przyporz�dkowane s� zwierz�ta lub ro�liny , bo o ile te ostatnie s� dla gatunku, o tyle
spo�ecze�stwo jest dla cz�owieka.Jako osoba cz�owiek jest te� p o d m i o t e rn p r a w a.
Ka�de prawo musi by� przez cz�owieka odczytane i zaakceptowane, podczas gdy �wiat
natury dzia�a "chc�c nie chc�c" i bez zrozumienia prawa.Cz�owiek wreszcie ma 9 o d n
o � � - jest bowiem otwarty na �ycie wieczne, to on ma osi�gn�� nie�miertelno��, a nie
gatunek. Dlatego w�a�nie cz�owiek musi by� celem dzia�ania, a nie �rodkiem. To on ma
�y�, on jest bytem w sobie.Jako byt osobowy cz�owiek stoi wi�c najwy�ej w hierarchii
substancji. z tego powodu substancje ni�sze s� mu przyporz�dkowane: ca�a ziemia, je�li
nie ca�y kosmos, ro�liny , zwierz�ta - s� dla cz�owieka. Nie cz�owiek jest dla natury , ale
natura dla cz�owieka. On jest tym dobrem-celem, cho� spos�b przyporz�dkowania
najrozmaitszych d�br musi by� rozumnie przez cz�owieka odczytany i respektowany. z
faktu, �e cz�owiek jest tym do brem-celem, nie wynika, �e mo�e robi� cokolwiek, a
wi�c np. wyci�� wszystkie lasy lub pozmienia� koryta rzek. Takie dzia�ania obracaj� si�
nie tylko przeciwko naturze, ale r�wnie� przeciwko cz�owiekowi. Respektowanie
hierarchii d�br jest wi�C zadaniem dla cz�owieka.Taka apoteoza cz�owieka nie oznacza
jeszcze jego deifikacji, a wi�c traktowania cz�owieka tak jakby by� Bogiem.Cz�owiek
Bogiem nie jest. Jednak jako byt osobowy niesko�czenie przekracza �wiat natury, a
r�wnocze�nie tylko
29
on predestynowany jest do po��czenia si� z Bogiem. Przekre�lenie tej transcendencji
uderzy�oby r�wnocze�nie w realn� hierarchi� bytu i dobra. Tymczasem hierarchia ta jest
podstaw� nonnalnego, racjonalnego ludzkiego �ycia, indywidualnego i
spo�ecznego.Odczytanie pozycji cz�owieka w �wiecie stanowi kryterium ustalenia hierarchii
dobra b�d�cego przedmiotem naszego dzia�ania. Je�li cz�owiek jest osob�, to musi on zawsze
pojawia� si� jako cel, niezale�nie od tego, jakie czynno�ci b�dziemy mieli na uwadze. Je�li ze
wzgl�du na podzia� funkcji kto� komu� jest podporz�dkowany, to owo podporz�dkowanie
dokona� si� mo�e tylko pod warunkiem wewn�trznej zgody, czyli akceptacji. Kto� uznaje, �e
taka a taka s�u�ebna funkcja go doskonali, np. �e ta praca zapewnia doch�d pozwalaj�cy si�
utrzyma�, i na t� prac� si� godzi. Tymczasem ani konia nie pytamy, czy chce ci�gn�� p�ug,
ani ro�liny, czy chce rosn�� w tej doniczce. z drugiej strony, je�li czyje� dobro osobowe jest
zagro�one, to koniecznymjest ratowanie tego dobra, bo ka�dy cz�owiekjako osoba jest
unikalny. Mo�na w maszynie jedn� �rubk� zast�pi� drug�, na obiad mo�na zje�� ba�anta lub
zuP�, jedn� sekretark� mo�na odwo�a�, a drug� przyj��, ale tego oto cz�owieka jako
cz�owieka nie da si� wymieni�, on jest jedyny, niepowtarzalny, sam w sobie. Jako cz�owiek-
osoba nie mo�e by� w �adnym wypadku zredukowany do funkcji lub czynno�ci, jakie spe�nia,
bo w�wczas przesta�by by� traktowany jako substancja, a przecie� substancj� jest, i to w jej
szczytowym przejawianiu si�. A zatem pole ludzkiego dzia�ania moralnego musi by�
wyznaczone przez dobro osobowejako osobowe. Dzia�anie, kt�re by narusza�o dobro
osobowe, b�dzie moralnym z�em, a dzia�anie, kt�re je respektuje - b�dzie moralnym
dobrem.Zapytajmy wi�c, jakie s� rodzaje d�br , do kt�rych cz�owiek d��y. W tradycji
wymieniano trzy typy d�br , przy czym nie by� to podzia� spe�niaj�cy kryteria podzia�u
logicznego; tym jednak nie powinni�my si� zra�a�, poniewa�
30
rzeczywisto�� jest bogata i analogiczna, a nie pusta tre�ciowo i jednoznaczna jak sfera
logiki.Pierwszym dobrem jest dobro p r z yj e rn n e (bonum delectans). Jest to takie dobro,
kt�re jest po��dane ze wzgl�du na sam� czynno��, kt�ra jest przyjemna. W ten spos�b kto�
mo�e je�� nie dlatego, �e chce si� posili�, ale dlatego, �e lubi je��. Nawet gdy zjad�
wystarczaj�c� ilo��, nadal b�dzie jad�.Drugie dobro to dobro u � y t k o w e (bonum utile).
Jest to dobro--�rodek, dobro, kt�re s�u�y innemu jeszcze dobru, np. po�ywienie mo�e by�
�rodkiem zar�wno dla zaspokojenia g�odu, jak i doznawania przyjemno�ci. Dobro--�rodek
s�u�y� mo�e trzeciemu rodzajowi dobra.Dobrem takimjest dobro 9 o d z i w e (bonum
honestum).
Jest to takie dobro, kt�re mo�e by� celem samym w sobie w sensie obiektywnym, a nie na
skutek naszego nastawienia si�, jak w przypadku dobra przyjemnego. Dobrem godziwym
mo�e by� tylko byt osobowy, a wi�c cz�owiek. Cz�owiek jest dobrem, kt�re kocha� mo�emy
w nim samym, chc�c, by dobrze �y� i dobrze si� mia�.Te trzy rodzaje dobra krzy�uj� si�.
Dobro godziwe mo�e by� r�wnie� przyjemne i U�yteczne. Je�li kto� ma przyjaciela, to samo
przyja�nienie si� jest przyjemne, a ponadto przyjaciel wiele dobrego mo�e dla nas uczyni�.
Je�li kto� jedzie samochodem w celu za�atwienia r�nych spraw, to i jazda mo�e sprawi� mu
przyjemno��. Tylko �e s� sytuacje, w kt�rych przyja�� narazi� nas mo�e na wiele przykro�ci,
mo�emy straci� cz�� maj�tku, a nawet �ycie. Wtedy to nie tylko widzimy, �e przyja�� by�a
prawdziw� przyja�ni�, ale r�wnie�, �e drogi przyjemno�ci, korzy�ci i przyja�ni si�
rozesz�y.Ani dobro przyjemne, ani U�ytkowe nie jest samo w sobie z punktu widzenia
moralnego z�e; staje si� takim, gdy nast�pi naruszenie dobra godziwego, a wi�c dobra
osobowego.A kiedy to ma miejsce?
Sam podzia� jest podzia�em w znacznej mierze teoretycznym, on tylko pozwala lepiej
orientowa� si� w�r�d r�nych
31
d�br, do kt�rych cz�owiek d��y. W rzeczywisto�ci dobra te rzadko pojawiaj� si� w spos�b
czysty i wydestylowany. Tym bardziej wi�c musimy by� czuli na to, aby nieopatrznie nie.
przekroczy� granicy, kt�ra mimo wszystko je dZ1eli, aby dobra godziwego nie zast�pi�
dobrem U�ytkowym czy przyjemnym.Ka�dy wprawdzie rozumie, �e uprawianie ziemi
czy handlowanie to s� dobra u�ytkowe, ale je�li czynno�Ci te spe�niane s� z
zami�owaniem odpowiadaj�cym naszemu usposobieniu, co najcz�ciej ma miejsce, to
w�wczas staj� si� one dobrem przyjemnym, i to nie wjakim� w�skim sensie, jak np.
od�ywianie si�, lecz szerszym, anga�uj�cym ca�� nasz� osobowo��.Gospodarz nie tylko
uprawia ziemi�, by utrzyma� rodzin�, ale t� ziemi� lubi, jak i prac� na niej; w�a�ciciel
firmy nie tylko my�li o pieni�dzach, ale lubi za�atwia� interesy, lubi kontakty z lud�mi
czy woja�e. I w�a�nie w tym momencie naj�atwiej jest o pewien po�lizg, w tym tak
mocno anga�uj�cym dzia�aniu zapomnie� mo�emy o celu nadrz�dnym, jakim jest dobro
godziwe. Gospodarz zapami�ta si� w pracy, nie bacz�c na w�a�ciwe wychowanie i
wykszta�cenie dzieci, biznesmen pozwoli sobie na nieuczciwe interesy, sportowiec w
pogoni za zwyci�stwem si�gnie po �rodki dopingowe i zrujnuje w�asne zdrowie.Z
wyj�tkiem sytuacji granicznych, gdzie wyra�nie wida�, co jakim jest dobrem, w
normalnym ludzkim �yciu odej�Cie od dobra godziwego dokonuje si� g��wnie za
spraw� zbyt wielkiego zaanga�owania w gr� sprawnie wykonywanych czynno�ci.
Tymczasem one - jako �rodek - wymagaj� ci�g�ego dystansu i oceny wzgl�dem ich
przyporz�dkowania do dobra godziwego. Trzeba si� zdoby� nie tylko na wysi�ek
opanowania pewnych umiej�tno�Ci, ale r�wnie� nale�ytego stosunku do nich.Niech
rzecz t� przybli�y inny jeszcze podzia� d�br, do kt�rych cz�owiek mo�e d��y�. Pierwsze
to tZW. d o b r a z e w n � t r z n e, a wi�c b�d�ce poza cz�owiekiem, nie
32
stanowi�ce jego integralnej cz�ci. Takim jest przede wszystkim maj�tek, czy to w postaci
posiad�o�ci ziemskich, czy dom�w , fabryk, urz�dze�. Wymieniano tu wprawdzie r�wnie�
przyja�� jako co� najlepszego w�r�d d�br zewn�trznych, ale ta, opieraj�c si� ostatecznie na
kontakcie duchowym, bli�sza jest wn�trzu cz�owieka, a wi�C dobru duchowemu. St�d
zreszt� bra�y si� takie okre�lenia przyjaciela jak "alter-ego", czyli jakby "drugie-ja" albo
"po�owa duszy mojej". M�g� wi�c m�wi� �w. Bruno o Boles�awie Chrobrym, kr�lu
polskim, �e kocha go jak w�asn� dusz�, a bardziej ni� w�asne �ycie.Opr�cz d�br
zewn�trznych s� te� dobra w e w n � t r z n e, czyli takie, kt�re s� realn� cz�ci� cz�owieka.
W�r�d nich pierwszym jest z d r o w i e cia�a polegaj�ce na mo�liwo�ci spokojnego
pos�ugiwania si� wszystkimi zmys�ami, na zdolno�ci do swobodnego poruszania si� czy,
og�lnie, pewnej integralno�ci. Natomiast kolejne dobra wewn�trzne zwi�zane s�ju� �ci�lej
z �yciem osobowym. Nale�y do nich wiele umiej�tno�ci, zwanych c n o t a rn i, czy to w
dziedzinie poznawczej, czy te� w dziedzinie szeroko poj�tej sztuki, czy wreszcie w sferze
moralnej.Mi�dzy tymi dobrami te� istnieje hierarchia. Najni�ej stoj� dobra zewn�trzne w
�cis�ym sensie, czyli dobra materialne. Wprawdzie ka�dy zdaje sobie spraw�, jak wiele
korzy�ci mo�e mie� z tytu�u posiadanego maj�tku, ale te� od razu wida�, �e maj�tek nie
jest jakim� celem samym w sobie, jest bowiem ceniony dla czego� innego.Maj�c pieni�dze
mo�emy wygodnie si� urz�dzi�, przedsi�wzi�� podr�e, odda� si� ulubionym zaj�ciom czy
nawet pom�c biednym. S� to wi�c rzeczy wa�niejsze od maj�tku, on im s�u�y.R�wnie�
zdrowie, chO� cz�sto okre�lane jako co� najwa�niejszego, czym� najwa�niejszym nie jest.
Ono urasta do czego� wielkiego, gdy chorujemy , gdy za� jeste�my zdrowi, nierzadko
post�pujemy lekkomy�lnie. Zdrowie jest po to, aby cz�owiek m�g� bez przeszk�d czym�
si� zajmowa�,
33
dlatego te� czlowiek zdrowy mniej my�li o zachowaniu zdrowia, a bardziej o tym, co
wla�ciwie ma robi�, czym si� zaj��.A tu pojawiaj� si� najrozmaitsze umiej�tno�ci, mi�dzy
kt�rymi r�wnie� istnieje hierarchia. Celem nadrz�dnym nie mog� by� cnoty moralne, cho�
takiego zdania byli stoicy.Cnoty moralne bowiem odpowiadaj� zdrowiu od strony duchowej,
ich zadaniem jest zabezpieczenie dobra osobowego, kt�re bez tych cn�t mo�e by�
zagro�one.z kolei wiele sztuk te� takim dobrem nadrz�dnym by� nie mo�e. S� w�r�d nich
takie, kt�re mieszcz� si� w porz�dku d�br u�ytkowych, jak np. umiej�tno�� budowania
most�w, oraz takie, kt�re nale�� do sfery estetycznej, np. rze�ba, malarstwo, poezja. Pod
wp�ywem romantyzmu sztuki pi�kne zacz�to traktowa� jako cel sam w sobie, cel nieomal
�wi�ty. Wp�yn�o na to kilka powod�w. Sztuk� uwa�ano za wyraz nieomal boskiej
kreatywno�ci, pe�ni�a ona funkcj� prawdziwo�ciow� i poznawcz�, a ujawniaj�c pi�kno,
wymagala postawy kontemplacyjnej dla niej samej.Takie podej�cie do sztuki jest zar�wno
nie�cis�e, jak i niebezpieczne. Czlowiek bowiem nie jest stw�rc�, nie daje istnienia
tworzonym przez siebie przedmiotom. One istniej� istnieniem zastanego materia�u, bo jak bez
farb i p��tna nie b�dzie obrazu, tak bez drewna czy marmuru - rze�by.Dzie�a sztuki istniej�
te� poprzez istnienie cz�owieka, na mocy akt�w poznawczych i emocjonalnych, jakie ku nim
kierujemy. Bez tych akt�w najpi�kniejsza nawet rze�ba b�dzie tylko z�omem. z kolei prawda
w sztuce jest prawd� w sensie drugorz�dnym, a nawet niew�a�ciwym. Pierwszorz�dnie chodzi
bowiem o wytworzenie takiego uk�adu tre�ci, kt�ry wzbudza� b�dzie upodobanie, nawet je�li
pojawi� si� tam momenty przykre. Prawda natomiast polega na uzgodnieniu naszego
poznania z jakim� realnym stanem rzeczy bazuj�cym ostatecznie na istnieniu. W sztuce
natomiast mamy do czynienia z tre�ciami nie realnymi, lecz intencjonalnymi. I wreszcie
pi�kno sztuki jako cel nie jest sensu
34
.
stricto celem samym w sobie, a wi�c takim, kt�ry nie by�by niczemu wi�cej
przyporz�dkowany. Pi�kno sztukijest pi�knem dla czlowieka, ono jest po to, by cz�owiek
je podziwia�, tym bardziej �e bez cz�owieka go nie b�dzie.Integraln� cz�ci� pi�kna sztuki
jest mi�o�� nie tylko do jakiego� uk�adu tre�ci, ale r�wnie� do samego aktu ogl�dania.
"Pi�kne jest to, czego samo ogl�danie si� podoba" (�w. Tomasz z Akwinu). Nie mo�na
wi�c tworzy� kultu pi�kna w oderwaniu od cz�owieka, skoro pi�kno jest integraln� cz�ci�
jego akt�w. Musimy pami�ta�, �e pi�kno sztuki nie jest ani realnym bytem, ani tym
bardziej cz�owiekiem czy Bogiem.Kolejne cnoty czy umiej�tno�ci zwi�zane s� z
poznaniem.
Rytm wsp�czesnego �ycia, rozw�j techniki, szukanie wsz�dzie korzy�ci spowodowa�y, �e
cz�owiek nie umie ju� ceni� tego, co jest najcenniejsze, do czego z natury d��ymy,bez czego
nasze �ycie osobowe nie mog�oby si� w og�le rozwin��. A przecie� nie mo�na w og�le
sobie wyobrazi� �ycia osobowego bez poznania. Niezale�nie od tego, czym kto si� zajmuje,
musi poznawa�. Nawet w�wczas, gdy jakby nic nie robimy, oczy nasze widz�, uszy s�ysz�,
a my�l nieustannie pulsuje. Poznajemy nie tylko to, co jest, ale i to, co by�o, i to, co b�dzie.
W poznanie jeste�my od razu emocjonalnie zaanga�owani, dzi�ki niemu widzimy nie tylko
�wiat, ale jeste�my obecni dla samych siebie, a przy wsp�udziale mi�o�ci - dla innych.Wiele
os�b s�dzi, �e poznawanie dla samego poznania jest �wiadectwem jakiego� oderwania od
�ycia, gdy� bra� udzia� w �yciu to je��, handlowa� i bawi� si�. Tymczasem poznanie, je�li
naprawd� jest poznaniem, a nie zamkni�ciem si� w kr�gu w�asnych poj�� i abstrakcyjnych
spekulacji, pozwala na posiadanie i prze�ywanie ca�ej rzeczywisto�ci.Dusza, jak m�wi�
Arystoteles, staje si� dzi�ki poznaniu jakby wszystkim. Kamie� jest zamkni�ty w sobie, nic
nie widzi ani nie czuje, mo�na go dowolnie po�upa�. Ale jU� przez ro�lin� p�ynie �ycie
polegaj�ce na realnej asymilacji
35
sok�w i minera��w czy promieni s�onecznych; �ycie ro�liny jest wi�c poszerzane o to, co
znajduje si� w jej otoczeniu.Zwierz�ta nie tylko asymiluj� pokarm, ale r�wnie� dzi�ki
zmys�om interioryzuj� pewien szerszy wycinek rzeczywisto�Ci, ajest to interioryzacja
intencjonalna, inna ni� pobieranie pokarmu, bo jedzenie niszczy traw�, ale samo patrzenie nie
zabija. Cz�owiek natomiast dzi�ki udzia�owi nie tylko zmys��w , ale i intelektu mo�e ca��
rzeczywisto�� wch�on�� w siebie i ni� �y� na spos�b bardzo szlachetny, bo duchowy.Mo�e
�y� samym sob�, mo�e �y� przyja�ni�. To jest w�a�nie ta niezwyk�a interioryzacja, kt�ra
pojawia si� w spos�b szczeg�lny dzi�ki udoskonaleniu naszych akt�w , i wzbogacaj�c
cz�owieka, nie zamyka go, lecz otwiera na ca�� rzeczywisto��. Poznanie wi�c w sensie
pewnego aktu czy funkcji jest szczytowym przejawem �ycia osobowego cz�owieka, kt�re
wprawdzie s�u�y� mo�e wielu r�nym celom, ale w nich si� nie wyczerpuje, raczej one
wraca� winny do poznania. Zostawi� samego siebie na zewn�trz, np. w maj�tku, lub
wewn�trz, np. w ciele, to bezsens. Trzeba wr�ci� do siebie jako podmiotu-ja�ni otwartej na
rzeczywisto��. A to dokonuje si� w poznaniu przybieraj�cym posta� akt�w skierowanych na
przedmiot, refleksji towarzysz�cej lub aktowej, a wreszcie redditio completa, czyli pe�nego
zwr�cenia si� ku sobie. Tak� postaw� uzupe�nia proporcjonalna do dobra mi�o��.R�ne s�
nauki, a ka�da dostarcza umiej�tno.�ci patrzenia na rzeczywisto�� w takim lub innym
aspekcie. Co innego bada biolog, co innego fizyk, a co innego psycholog. Nad tymi naukami
g�ruje jedna, kt�ra nosi do�� tajemnicze miano, a jest ni� metafizyka. Metafizyka nie jest
nauk� o duchach, jest to nauka o rzeczywisto�Ci jako takiej, a wi�c o bycie nie o ile jest on
koniem, czym� �vwvm lub martwym, ale o ile jest bytem, a wi�c czym� rzeczywistym. Inna
nazwa, bli�sza nam i bardziej zrozumia�a, to "m�dro��". Cz�owiek m�dry to taki, kt�ry nie
tylko wie, �e co� jest lub tak, a nie inaczej dzia�a, ale rozumie - dlaczego. Cz�owiek m�dry
36
.
zna przyczyny , i to przyczyny nie jakiekolwiek, ale ostateczne, takie, bez kt�rych nie
by�oby rzeczywisto�Ci.Czego mo�emy si� spodziewa� po metafizyce, kiedy poruszamy
problemy moralne? Pewne korzy�ci jU� odnie�li�my, w�wczas gdy analizowali�my
struktur� bytu, gdy mowa by�a o substancji i przypad�o�Ciach. Pora teraz na dalsze. Co to
znaczy by� bytem? By� bytem to nie tylko by� cz�owiekiem, bo bytem s� r�wniei ro�liny i
zwierz�ta, t