6186
Szczegóły |
Tytuł |
6186 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6186 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6186 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6186 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ba�nie Ba�tyckie
Opracowa� Milo� Ma�y
Prze�o�y�a Zofia Taraj�o
Ilustrowa� Petr Sis
Wydawnictwo Dolno�l�skie Sp. z o Wroc�aw 1992
� AVENTINUM, Praha 1981
1992 for the Polish edition by Wydawnictwo Dolno�l�skie Sp. z o. o. pl. Solny 14 a, 50-062 Wroc�aw
Opracowanie graficzne SYLVIE MIKULCOVA
Projekt obwoluty RENATA PACYNA
Redaktor ANNA MATKOWSKA
Redaktor techniczny MAREK KRAWCZYK
ISBN 83-70 23-208-6 1/01/38/72-01
SPIS TRE�CI
O ptaku Bulbulisie i o bursztynowym pier�cieniu (�otwa) 9
Jesion [�otwa] 15
O drwalu, diable i kr�lewnie (�otwa) 17
Kr�l Mglistej G�ry (Estonia) 23
Dlaczego kocur myje si� dopiero po jedzeniu? (Litwa) 30
O szcz�ciu i o z�otej kaczuszce (Karelia) 32
Co z�e, obraca si� na dobre (Estonia) 40
Egle (Litwa) 42
O kogutku i kurce (�otwa) 52
Bajka o zwierciadle (Karelia) 55
Trzy w�z�y (Estonia) 58
Komar i ko� (Estonia) 63
Dobra rada cenniejsza ni� z�oto (Litwa) 66
Kto wo�a o deszcz (Litwa) 72
Bajka o starym wojaku (�otwa) 75
Stary wojak i �mier� (�otwa) 82
O m�drej wronie (Karelia) 88
K��tliwi bracia (Estonia) 90
O S�o�cu, Mrozie i Wietrze (�otwa) 97
Nie ma mistrza nad kowala (Estonia) 100
Paj�k i mucha (�otwa) 108
Modra chustka (Estonia) 111
Kto si� boi bardziej ni� zaj�c (�otwa) 119
Kr�lewski doradca (Litwa) 122
Dziewczyna z obrazu w d�bowych ramach (Karelia) 125
Trzej bracia (Litwa) 131
Dlaczego sowy pohukuj� (Estonia) 136
Jak wie�niak nabra� rozumu (Litwa) 138
Plamy na Ksi�ycu (Estonia) 143
Kto wysoko lata, ten nisko spada (Litwa) 147
Kaszel i Grypa (Karelia) 152
Gdzie diabe� nie mo�e, tam bab� po�le (Litwa) 154
Zwierz�ta i gospodarz (�otwa) 159
Dobry cz�owiek (Estonia) 163
Jak murarz przechytrzy� diab�a (�otwa) 168
Kogut i z�odziej (Litwa) 172
Terminator z�odziejski (Estonia) 178
Czarodziejski st� (�otwa) 183
Jak si� diabe� uczy� chrapa� (�otwa) 186
Dziadkowa rada (Karelia) 189
Koniec bajki o ptaku Bulbulisie i o bursztynowym pier�cieniu 192
/ /' U
: I
O ptaku Bulbulisie
i o bursztynowym
pier�cieniu
Mato kto dzi� pami�ta, ile za tych bajkowych czas�w by�o r�nych kr�lestw na �wiecie. Przypominam sobie jednak takie, kt�re bardzo r�nito si� od pozosta�ych. Le�a�o daleko na p�nocy, w kraju brzozowych las�w i gaj�w, w krainie, gdzie nad szerokimi btoniami p�dzi� wiatr, a kiedy dziko si� rozswawoli�, to potrafi� tam zagna� nawet lodowate morskie fale.
By�o to kr�lestwo pe�ne zwierzyny i ptactwa, poddani byli rybakami, pasterzami b�d� pracowali na roli. Tak jak wsz�dzie, �yli tu biedni i bogaci, dobrzy i tacy, kt�rych z powodu ich z�ego charakteru nikt nie lubi�
By� tam te� i kr�l, jak w innych krajach, wi�c zapytacie, czego w takim razie im do szcz�cia brakowa�o?
Ot� brakowa�o im bajek, kt�re mo�na by opowiada� w chatach w zimowe wieczory, kiedy za oknami szaleje zamie� �nie�na, latem na pastwisku przy skwiercz�cym ogie�ku, albo nawet na ucztach w zamku.
Podobno wszystkie bajki zabra� kiedy� czarodziejski ptak Bulbulis i od tego czasu wszelki s�uch po nim zagin�� Na pr�no pytali o niego �eglarze na dalekich morskich wyprawach, niczego si� o nim nie dowiedzieli kupcy, a kr�l na darmo posy�a� na poszukiwania dzielnych i odwa�nych rycerzy.
A� kt�rego� dnia przyku�tyka� do bramy zamkowej suchy jak wi�rek staruszek i powiada, �e natychmiast musi rozmawia� z w�adc� w sprawie, kt�ra jest najwa�niejsza ze wszystkich.
� Co mo�e by� wa�niejsze ni� ptak Bulbulis? � domy�li� si� stra�nik i zaprowadzi� go�cia do sali tronowej.
Kr�l akurat siedzia� smutny na tronie, wok� niego dziewi�ciu pisarczyk�w zamkowych z pi�rami umaczanymi w atramencie, pochylonych nad d�uga�nymi pergaminami, a na pergaminach widnia�o jedno jedyne zdanie:
,,By� raz jeden kr�l, kt�ry nie wiedzia�, gdzie jest ptak Bulbulis".
Staruszek zerkn�� na ka�dy pergamin, pokiwa� bia�� g�ow� i stan�� sobie skromnie w k�cie, czekaj�c, co kr�l dalej podyktuje swoim pisarczykom.
Ale kr�l niczego wi�cej nie podyktowa� Po godzinie milczenia uderzy� ber�em w st� i powiedzia�:
� Ju� zapomnia�em, jak to sz�o dalej, albo te� to nie jest ta bajka. Przyjd�cie jutro, mo�e wymy�l� co� lepszego...
Dopiero kiedy pisarczykowie sobie poszli, staruszek wysun�� si� z k�ta i ruszy� prosto ku tronowi:
� Mc nie wymy�lisz � rzek� do kr�la � poniewa� Bulbulis zabra� ze sob� wszystkie bajki, i ty o tym dobrze wiesz.
Kr�l spojrza� zdumiony i pomy�lab ,,Sk�d tu si� wzi�� ten dziadek?" Po chwili jednak sm�tnie przytakn��:
� Wiem, ale co mam robi�, skoro mi nikt nic nie umie poradzi�?
� Ja ci poradz�, tylko dobrze s�uchaj � u�miechn�� si� staruszek. � Ptak Bulbulis chodzi spa� do z�otej klatki, kt�ra wisi na lipie o trzech koronach. Ta lipa ro�nie w ogrodzie przy pa�acu kr�lewskim, a ten pa�ac le�y za dziewi�cioma polami, dziewi�cioma g�rami i dziewi�cioma rzekami. Pami�taj jednak, �e tylko ten, kto ma serce czyste i dobre, b�dzie wiedzia�, jak sobie da� rad� z Bulbulisem.
� A wi�c kogo mam po niego pos�a�? � zapyta� kr�l, ale nie dosta� �adnej odpowiedzi. Przed tronem, gdzie przed chwil� sta� dziadek, nikogo teraz nie by�o!
� Albo mi si� to wszystko tylko wydawa�o � mrukn�� kr�l pod w�sem � albo... albo to by� naprawd� dziadek z bajki! � ucieszy� si�.
Uszcz�liwiony poderwa� si� z tronu i dla pewno�ci od razu powt�rzy� sobie, czego si� dowiedzia� Nie, nie zapomnia� niczego, pozosta�o tylko zadecydowa�, kogo po�le po ptaka.
I to nagle okaza�o si� nie takie trudne: � Przecie� mam trzech syn�w dorodnych niczym brzozy! � klasn�� w d�onie, przypomnia� sobie jednak, �e ten najm�odszy jest niezbyt m�dry i m�g�by sobie nie poradzi� w dalekim �wiecie.
Ale ju� szarpa� za sznur od dzwonka. Raz, dwa razy, trzy razy, i ksi���ta stali przed nim: m�odzie�cy naprawd� dorodni jak brzozy.
� Wiem, gdzie jest ptak Bulbulis z naszymi bajkami � oznajmi� im kr�l uroczy�cie, a po chwili doda�: � By�bym zadowolony, gdyby przynajmniej jeden z was wybra� si� po niego. A komu uda si� przywie�� ptaka, ten b�dzie na tronie moim nast�pc�!
Nie jeden, ale wszyscy trzej natychmiast si� zg�osili do tego zadania, a wi�c kr�l postanowi�, �e wed�ug praw przys�uguj�cych pierworodnemu, za dziewi�� p�l, dziewi�� g�r i dziewi�� rzek wyruszy najpierw ten najstarszy.
Wybra� wi�c sobie kr�lewicz dobrego konia, przypi�� ostry miecz i, kiedy obaj m�odsi bracia �egnali si� z nim przed bram� zamkow�, zrobi� tym mieczem w bramie naci�cie, m�wi�c:
� Codziennie rano zagl�dajcie tutaj. Je�li na naci�ciu pojawi si� krew, to b�dziecie wiedzieli, �e �le ze mn� i �e musicie mi przyj�� z pomoc�...
Potem ruszy� w drog�. Szybko przejecha� dziewi�� p�l, jego ko� bez trudu pokona� dziewi�� g�r i przep�yn�� nawet dziewi�� rzek. A skoro tylko da� rad� tak�e tej ostatniej, stan�� przed pa�acem kr�lewskim otoczonym wielkim ogrodem.
Ksi��� zsiad� z konia, przywi�za� karego do z�otego s�upa i wszed� do pa�acu. Chwil� b��dzi� po wspania�ych komnatach, gdzie nie by�o �ywej duszy, w ko�cujednak uda�o mu si� dotrze� do samego w�adcy dziewi�tego kraju i bez ogr�dek zapyta�:
� Przyszed�em po czarodziejskiego ptaka Bulbulisa, kt�ry z naszego kr�lestwa zabra� wszystkie bajki. Czy co� o nim wiesz?
� Wiem, synu, jak bym m�g� nie wiedzie� � potwierdzi� kr�l dziewi�tego kraju. � Ptak Bulbulis ka�dego wieczoru chodzi spa� do z�otej klatki, kt�ra wisi na lipie o trzech koronach w moim ogrodzie. Musz� ci� jednak ostrzec � ilu� to bohater�w tu by�o, i �adnemu nie uda�o si� schwyta� Bulbulisa. Wszyscy znikn�li, jakby si� zapadli pod ziemi�...
10
Tego Ju� ksi��� nie s�ysza� Poniewa� nadchodzi� wiecz�r, ruszy� biegiem do ogrodu, �eby znale�� z�ot� klatk� i nie przepu�ci� okazji.
Ogr�d by� naprawd� rozleg�y, ale zamiast zagon�w ros�y tu brzozy, Jedna obok drugiej tak blisko, �e ksi�ciu by�o naprawd� trudno si� mi�dzy nimi przedziera�. Dopiero o szarej godzinie znalaz� si� na ma�ej polanie i tam wreszcie ujrza� to, czego szukat lip� o trzech koronach, a na �rodkowej koronie z�ot� klatk� z otwartymi drzwiczkami.
Wtem z g�ry odezwa� si� ptasi �piew tak nies�ychanej pi�kno�ci, �e ksi��� z zachwytu stan�� jak skamienia�y. Nagle ca�a polana zaja�nia�a z�otym �wiat�em i zanim m�odzieniec zdo�a� och�on��, na ga��zi obok z�otej klatki siedzia� ptak Bulbulis.
Wszystko ucich�o, jakby pora�one t� jasno�ci�, a ptak odezwa� si� smutnym g�osem:
� Wszyscy ju� �pi� i nie ma nikogo, kto by mi powiedzia� bym i ja poszed� spa�...
� Id� spa�, ptaku Bulbulisie, id� spa�! � nie wytrzyma� ksi���, na co ptak nagle uderzy� go skrzyd�em i zamieni� w brzoz�.
Nast�pnego dnia rano, jak zwykle, obaj m�odsi bracia poszli popatrze� na naci�cie w bramie, i co widz�: �ciekaj� ze� krople krwi!
� Musz� natychmiast ruszy� w drog� � powiedzia� �redni brat, zrobi� mieczem na bramie nast�pne naci�cie i przykaza� najm�odszemu:
� Ka�dego dnia tu zagl�daj, a je�li zobaczysz krew, to ty b�dziesz musia� przyj�� mi z pomoc�.
R�wnie� i m�odszy kr�lewicz dotar� do dziewi�tego kraju, w ogrodzie kr�lewskim znalaz� lip� o trzech koronach, a kiedy zapad� zmierzch, zjawi� si� z�oty ptak Bulbulis. I tym razem ze smutkiem powiedzia�
� Wszyscy ju� �pi�, a mnie nikt spa� nie po�le!
Ksi��� jednak ani pisn�� A wi�c Bulbulis poskar�y� si� jeszcze �a�o�niej:
� Czy rzeczywi�cie nie znajdzie si� nikt, kto by mi pom�g�, skoro sam nie mog� usn��?
Teraz ju� m�odzieniec nie wytrzyma� i pos�a� Bulbulisa spa�. Tak wi�c i jego ptak zamieni� w bia�� brzoz�.
Nazajutrz najm�odszy ksi��� Ilin zobaczy� na bramie drugi krwawy znak. Natychmiast z t� z�� wiadomo�ci� pobieg� do ojca. Teraz on musi i�� w �wiat.
Kr�l d�ugo si� wzdraga� przed pos�aniem Ilina. Wszak nie jest on zbyt rozumny, wi�c jak mo�e przynie�� ptaka Bulbulisa, skoro nie uda�o si� to jego starszym braciom? Potem jednak przypomnia� sobie s�owa staruszka, �e kto chce ptaka schwyta�, musi mie� dobre i czu�e serce. A poniewa� w�a�nie Ilin mia� w sobie najwi�cej dobroci, kr�l w ko�cu pozwoli� mu wyruszy� po Bulbulisa.
Pojecha� wi�c najm�odszy ksi��� na swoim siwku za dziewi�� p�l, dziewi�� g�r i dziewi�� rzek do dziewi�tego kr�lestwa. Szcz�liwie wieczorem dotar� do wielkiego ogrodu i odnalaz� z�ot� klatk� na �rodkowej koronie lipy. Po chwili przylecia� z�oty ptak.
Usiad� na ga��zi obok klatki, rozejrza� si� dooko�a i zacz�� jak zwykle:
� Wszyscy ju� �pi�, tylko ja nie. Kto mi pomo�e cho� s�owem? Ilin ani pisn��
� Czy rzeczywi�cie nie ma tu �ywej duszy? � odezwa� si� zn�w Bulbulis. � Tak bym chcia� si� zdrzemn��!
11
I tym razem Jednak ksi��� milcza� Jak g�az. Z�oty ptak ci�gle czeka�, ciekaw odpowiedzi, ale potem zwin�� skrzyd�a i zamrucza� Jakby sam do siebie:
� Nikt nie chce mi pom�c, musz� zatem usn�� sam.
Nawet wtedy Ilin nie zdradzi� si� ani s��wkiem. Bulbulis wskoczy� wi�c do klatki, wsun�� g�ow� pod skrzyd�o i wkr�tce zasn��.
Na to w�a�nie Ilin czeka� Zbli�y� si� po cichu do lipy i bacznie obserwuj�c ptaka, zauwa�y�, �e na jednym szponie ma on bursztynowy pier�cie�. Delikatnie mu go zdj��, po czym zamkn�� drzwiczki z�otej klatki. Wtedy jednak Bulbulis si� przebudzi�.
� Pu�� mnie, pu�� mnie, albo ci� zmieni� w brzoz�! � zacz�� krzycze�. Ilin si� tylko za�mia�:
� Nigdy w �yciu! Skoro mnie tym straszysz, to na pewno zaczarowa�e� tak�e mych braci. Szybko si� przyznaj i powiedz, jak to mo�na odwr�ci�, albo poznasz ostrze mego miecza! � I przy�o�y� Bulbulisowi miecz do z�otego dzioba. Oczywi�cie, taka mowa wywar�a wra�enie na ptaku.
� Te dwie brzozy, tu� za tob�, to s� twoi bracia � odpowiedzia� pospiesznie. � �eby ich o�ywi�, musisz nasypa� gar�� gliny w korzenie.
Ilin to zrobi� i w tej chwili obaj bracia rado�nie go �ciskali, cali i zdrowi, jak wtedy, kiedy si� z nimi �egna� Okaza�o si�, i� nie ich jednych z�oty ptak pozbawi� ludzkiego wygl�du. Wszystkie brzozy w ogrodzie kr�lewskim � to by�a w�a�nie jego sprawka.
A wi�c uwalniali jednego m�odzie�ca po drugim, a� zosta�o ostatnie drzewo, ale ono by�o ju� prawdziwe.
Ile� by�o rado�ci i wesela! Nawet sam kr�l dziewi�tego kr�lestwa przyszed� do ogrodu popatrze� co si� sta�o, a kiedy si� dowiedzia�, wyprawi� z tej okazji wielk� uczt�.
Po niej wszyscy ruszyli do dom�w. Trzej bracia tak�e. Nie spieszy�o im si�, zajechali a� nad morze, do kt�rego wpada�a dziewi�ta rzeka.
Rin wi�z� z�ot� klatk� z Bulbulisem i nie domy�la� si�, �e bracia ci�gle zerkaj� na niego z zawi�ci�. A tak w�a�nie by�o. Zamiast czu� wdzi�czno��, rozmy�lali, jakby tu posi��� z�otego ptaka. A �e zawi�� to najgorsza rzecz na �wiecie, postanowili zabi� Ilina.
Kiedy wieczorem wszyscy trzej u�o�yli si� do snu nad brzegiem morza, starsi bracia tylko udawali, �e �pi�. Ledwie najm�odszy usn��, zwi�zali go i wrzucili do wody, najdalej jak mogli. Potem wzi�li klatk� z Bulbulisem i ruszyli do domu, nie ogl�dn�wszy si� nawet...
Ilin jednak nie uton�� Niedaleko od miejsca, gdzie go bracia wrzucili, w bursztynowym zamku na dnie morza mieszka�a morska kr�lewna. Widzia�a, co si� zdarzy�o i szybko pos�a�a swe s�u�ki, nimfy morskie, aby przynios�y ksi�cia do zamku. Nast�pnie tchn�a w niego �ycie.
Kiedy Ilin si� ockn��, nie chcia� wierzy� w�asnym oczom: �ciany komnaty, w kt�rej si� znajdowa�, by�y wy�o�one muszlami o najr�niejszych kolorach i kszta�tach, na kandelabrach iskrzy�y si� ogromne per�y, grube dywany utkano z mi�ciutki�j rz�sy wodnej, a przy ��ku siedzia�a morska kr�lewna o twarzy tak niewys�awienie pi�knej, �e a� mu dech zapar�o.
� Chyba ju� jestem na tamtym �wiecie? � zapyta� ksi��� ze zdziwieniem.
� Jeste� tylko w moim bursztynowym zamku, dok�d przynios�y ci� nimfy �
u�miechn�a si� morska kr�lewna i po chwili doda�a: � Wiem, �e masz dobre serce, dlatego nie dopu�ci�am, by� uton��
� Bracia w dodatku zabrali mi ptaka Bulbulisa i nie us�ysz� ani jednej z bajek, kt�re wzi�� z naszego kraju � zasmuci� si� ksi���.
Kr�lewna jednak pokr�ci�a g�ow�:
� Us�yszysz, Utnie. Te bajki s� ukryte w pier�cieniu, kt�ry zdj��e� z nogi ptaka. Wystarczy, �e pier�cie� ten w�o�ysz na palec i dziewi�� razy nim obr�cisz. Bez niego nawet ptak BulbuUs nie zna b�jek.
� Naprawd�? � zapyta� Ilin z przej�ciem, a kiedy kr�lewna tylko milcz�co skin�a g�ow�, wyci�gn�� z kieszeni bursztynowy kr��ek, na�o�y� go sobie na serdeczny palec i powoli zacz�� nim obraca�. Po dziewi�tym obrocie odezwa� si� z g�ry ptasi �piew, taki sam jak w chwili, gdy BulbuUs przylecia� do ogrodu. A potem Ilin us�ysza� cichy g�os, kt�ry zacz�� opowiada�:
: -
.
Jni WI
.1
J
esion
Ledwie min�a zima, a s�o�ce ostatki �niegu zagoni�o do ciemnych zak�tk�w le�nych, na ��kach zakwit�y �nie�ynki i przylaszczki, wsz�dzie s�ycha� by�o ptasie g�osy, kr�tko m�wi�c, wszystko na �eb na szyj� przygotowywa�o si� na wielk� uroczysto�� � powitanie wiosny.
Tak�e drzewa nie chcia�y straci� tej uroczysto�ci � na brzegu potoku pierwsze zazieleni�y si� wierzby iwy, potem �wi�tecznie odzia�y si� bia�e brzozy i sta�y w lasach i gajach jak panny � nic, tylko ruszy� w tany.
Stary, roz�o�ysty d�b r�wnie� stara� si� zd��y� na czas. Medytowa�, co by mu te� najbardziej pasowa�o. Potem sprawi� sobie ubranie z wielkich, wykrojonych w z�by li�ci, kt�re naprawd� le�a�o na nim jak ula�.
Tylko jesion ci�gle spa� i spa�. Nie s�ysza� bzyczenia pszcz� ani �piewu ptak�w,
15
ba, nawet burza wiosenna go nie przebudzi�a. A� w ko�cu pewnego dnia zatrz�s� nim silny wiatr i obudzi� go.
Rozgl�da si� jesion woko�o, inne drzewa s� cudownie zielone, pyta zatem:
� Co to, czy to ju� wiosna?
� Ju� dawno! Dawno! A ty ci�gle �pisz! � za�mia�y si� brz�zki, a ich �miech wiatr rozni�s� po ca�ym lesie.
Jesion o nic ju� nie pyta� i szybko zacz�� sobie przygotowywa� ubi�r, aby nikt si� z niego nie �mia�.
Nie na darmo si� jednak m�wi, �e co nagle, to po diable � tak te� sta�o si� z jesionem. Nie mia� li�ci ani wielkich, ani przynajmniej r�wno i �adnie wykrojonych. Tu i �wdzie troch� chropowatych, z�bkowanych jak pi�a listk�w poprzyczepianych na chybi� trafi�, kt�re ledwie zakrywa�y jego nago��. Inne drzewa zn�w wykrzywia�y si� szyderczo, a i on nie by� zbyt zadowolony ze swego dzie�a. Za to przysi�g� sobie �wi�cie, �e przynajmniej jesieni�, kiedy przyjdzie pora, �eby pozby� si� li�ci, nie wolno mu by� ostatnim.
I tak, jak tylko sko�czy�o si� lato i pierwszy raz powia� zimny, p�nocny wiatr, zapyta�:
� Czy ju� jest jesie�?
� Nadchodzi, nadchodzi � odpowiada�y mu drzewa wok� cichutkim szumem li�ci, ca�e zasmucone, �e z t� kolorow� wspania�o�ci� b�d� si� wkr�tce musia�y rozsta�.
Na to jednak jesion nawet nie zwr�ci� uwagi. Bez namys�u zrzuci� sw�j nieudany str�j i zn�w sta� w lesie jak p�tora nieszcz�cia, podczas gdy inne drzewa jeszcze d�ugo walczy�y z p�nocnym wiatrem o ka�dy listek.
Czy my�licie, �e jesion przynajmniej na nast�pny rok zapami�ta� sobie t� nauczk�? Sk�d�e, nic sobie nie zapami�ta�, i wszystko by�o tak samo. I tak ci�gle z nim bywa w tym bursztynowym kraju.
'W^fW^^k�/
O drwalu, diable i kr�lewnie
Pewien m�ody drwal, kt�ry, jak pami�tam, nazywa� si� Steps, karczowa� kiedy� w g��bokim lesie ogromny buk. Nagle co to? Tu� przed nim stan�a s�upka pi�kna kuna o b�yszcz�cym futerku, oczy ma jak paciorki i ciekawie mu si� przygl�da. Drwal rzuci� w ni� ga��zk�, ale ona tylko odskoczy�a i ju� siedzi na pniu, jakby czeka�a, co ten cz�owiek zrobi. Steps, niby nigdy nic, podsun�� si� bli�ej pnia, i nagle �aps! Ale kuna wystrzeli�a jak b�yskawica i zn�w zza brz�zki �ypi� na niego okr�g�e oczka, jakby sobie kpi�a z niego: � No chod�, chod�, ty g�uptasie! Z�ap mnie, je�li potrafisz!
Drwal si� rozochoci�, skoczy� za ni�, ale gdzie�by dogoni� t� zwinn� bestyjk�! Teraz na niego bezczelnie zerka zza m�odego krzaczka. I tak to si� dalej potoczy�o:
17
kuna na ska��, drwal za ni�; kuna przez potok, Steps hop!, i ju� jest na drugim brzegu; prawie j� z�apa� za ogonek, ale wywin�a si� � i ju� jej nie ma!
Ca�y dzie� m�odzian uparcie pod��a� za kun�. Zaprowadzi�a go w g��bok� puszcz� i w ko�cu, kiedy ju� ciemno�� zapad�a mi�dzy drzewami, znikn�a zupe�nie.
Drwal rozejrza� si� niezadowolony: nie zna tych stron, jeszcze nigdy tu nie by�. Noc za pasem, teraz by�oby ju� ci�ko znale�� drog� do domu. Na pewno by zab��dzi�.
� Prze�pi� si� wi�c tu, a rano jako� si� st�d wydostan� � powiedzia� sobie Steps i wdrapa� si� na roz�o�ysty d�b. Rozpar� si� na szerokiej ga��zi, przywi�za� si� do niej, �eby we �nie nie spa�� prosto w jaki� wilczy pysk, i zanim zd��y� pomy�le� o czymkolwiek, zasn�� jak kamie�.
D�ugo jednak nie spa�. Przed p�noc� obudzi� go dziwny ha�as, jaka� mieszanina g�os�w. Chwil� s�ucha�, potem rozejrza� si� w ciemno�ci i widzi, �e na polance pod d�bem k��c� si� zwierz�ta � jedno drugie przekrzykuje. W �rodku le�y nieboszczyk le�niczy w od�wi�tnym mundurze ze z�otymi guzikami, a zwierz�ta spieraj� si�, kto mu za�piewa pie�� �a�obn�.
Chart skowyczy, �e to on by� najwierniejszym przyjacielem nieboszczyka: ile� to razy go prowadzi� po lesie, a zawsze przy nodze. A jak mu na polowaniach nagania� zwierzyn�! Tak�e noc� go nieraz z gospody do domu przywi�d�.
Kotka przymilnym g�osikiem przypomina swoj� poufn� przyja��, ba, niemal pokrewie�stwo z pani� le�niczyn�. Ile nasprz�ta�y si� obie i namy�y naczy�, �eby tylko drogi nieboszczyk mia� w domu czy�ciutko.
Nied�wied� ochryple mrukn��, �e on powie swoje kr�tko: jego, Misia, le�niczy traktowa� jak rodzonego brata i zawsze si� go radzi�, kiedy trzeba by�o w lesie jakie� nowo�ci wprowadzi�. Zatem on, najsilniejszy zreszt� ze wszystkich zwierz�t, bez wzgl�du na jakiekolwiek pokrewie�stwa, za�piewa zmar�emu �a�obn� pie�� nad grobem; wszyscy przecie� znaj� jego g��boki bas!
Orze� zn�w twierdzi�, �e on jako kr�l przestrzeni najlepiej by t� pie�� za�piewa� w przestworzach. W ko�cu na nikogo pan le�niczy nie patrzy� z takim upodobaniem jak na niego, kiedy na skrzyd�ach szybowa� pod chmurami.
Mr�wka, ta sze�cionoga okruszynka, piszcza�a, a� g�osik jej si� �ama�: zmar�y lubi� najbardziej w�a�nie j�, bo ona z natury jest pracowita i sprz�ta w lesie: ca�e igliwie sk�ada na jedn� kupk�.
Wr�bel z wrodzon� bezczelno�ci� przerwa� mr�wce, twierdz�c, �e jego te� le�niczy bardzo lubi�, nigdy go z podw�rka nie wygania�, cho� on, wr�bel nieraz sobie pozwoli� wzi�� od kur jedno czy dwa ziarenka.
� S�ysz�, �e tu mowa o podw�rku � wtr�ci� si� nad�ty kogut. � Tam przecie� od niepami�tnych czas�w ja jestem zwierzchnikiem i panem! Nikt nie ma tak pi�knego i przenikliwego g�osu jak ja. Popatrzcie na moje wspania�e modre, czerwone i fioletowe pi�ra, czy nos naszego drogiego zmar�ego nie mieni si� takimi samymi kolorami? Widzicie to podobie�stwo? Ja jestem jego najbli�szym krewnym. Mnie si� wi�c nale�y za�piewanie mu uroczystej pie�ni �a�obnej.
Teraz dopiero powsta� rwetes mi�dzy zwierz�tami. Jedno przekrzykiwa�o drugie i zrobi�a si� karczemna awantura. Ma�o brakowa�o, a zacz�aby si� b�jka.
W ten rozgor�czkowany t�umek w odpowiednim momencie wskoczy� drwal, zsun�wszy si� z ga��zi. Poprosi� o g�os i powiedzia�:
18
� Ka�dy z was w�a�ciwie ma swoj� racj�, tylko �e jeden ma g�os s�aby, drugi zn�w silny, trzeci bardzo wysoki, czwarty za� strasznie niski. A gdyby�cie �piewali wszyscy razem, wierzcie mi, nie mo�na by tego s�ucha�. Je�li pozwolicie, za�piewam zmar�emu pie�� pogrzebow� za was wszystkich. �piewam w ch�rze w ko�ciele i znam kilka pi�knych �a�obnych pie�ni.
Zwierz�ta zgodzi�y si�. By�y nawet zadowolone, �e drwal tak m�drze rozstrzygn�� ich sp�r.
Ich drogi pan le�niczy mia� zatem uroczysty pogrzeb, a nad grobem Steps mi�kkim, przyjemnym g�osem za�piewa� ogromnie smutn� pie�� pogrzebow�
0 siedmiu zwrotkach.
Zwierz�ta by�y bardzo przej�te, a po pogrzebie podzi�kowa�y �piewakowi, �e tak wzruszaj�co �piewa�. Kiedy si� z nim �egna�y, obieca�y, �e one tak�e przyjd� mu z pomoc�, gdyby jej kiedy� potrzebowa�. Niech tylko sobie o nich przypomni, b�d�c w biedzie. Mo�e si� wtedy przemieni� w kt�rekolwiek z nich, a otrzyma w�wczas nie tylko wygl�d, ale i wszystkie cechy tego zwierz�cia. Steps podzi�kowa� mi�ym zwierz�tkom i ruszy� przez las w drog� do domu.
Nie wiem, dlaczego mia�bym si� zmienia� w nied�wiedzia lub w mr�wk�, �mia� si� w duchu, kiedy przypomnia� sobie, co zwierz�ta proponowa�y, ale mi�o mu by�o, �e s� wdzi�czne.
D�ugo szed� g�stym lasem, ju� my�la�, �e znowu zab��dzi�, a tu nagle spotka� bardzo zasmuconego m�odzie�ca. Steps odezwa� si� do niego, a ch�opak uderzy� w p�acz i opowiedzia� drwalowi o swym nieszcz�ciu:
Kiedy�, przed laty, w okolicznych lasach by�o polowanie i pewien kr�l zab��dzi�. B��dzi� dzie�, b��dzi� drugi i dopiero trzeciego dnia spotka� dziwnego kosmatego m�czyzn�, kt�ry utyka�, bo na lewej nodze mia� ko�skie kopyto. Ten Lucyfer zaproponowa� kr�lowi, �e go wyprowadzi z lasu, ale nie za darmo. Ka�dego dnia za to b�dzie mu wolno wybra� sobie jednego wieprzka z kr�lewskiego stada, a kiedy zabierze ju� ostatniego, kr�l mu musi da� swoj� c�rk�, kr�lewn� Stokrotk�.
Kr�l si� opiera�, waha�, ale potem przypomnia� sobie, �e w jego chlewach jest takie zatrz�sienie wieprzy, �e chyba by ich nikt nie zliczy�. Diabe� musia�by wiele lat chodzi� po �winki, zanim by zabra� ostatni�. A do tego czasu kr�lewna wyro�nie na niewiast� i wyda si� j� za m�� do jakiego� dalekiego kraju. Kr�l zatem z lekkim sercem da� diab�u s�owo, a on go wyprowadzi� z puszczy prosto pod bram� zamku.
W�adca, trapiony r�nymi k�opotami, szybko zapomnia� o spotkaniu w lesie. Diabe� jednak pami�ta�. Ka�dego wieczoru odwiedza� kr�lewskie stado, wybiera� sobie najt�ustszego wieprza i goni� go do piek�a.
Min�o kilka lat i stado kr�lewskie zmarnia�o, zmniejszy�o si� do kilku s�abych
1 chudych �winek. Wtedy kr�l przypomnia� sobie umow� z wys�annikiem piek�a i zmartwi� si�. Wygna� starego pasterza wieprz�w i przyj�� tego m�odego. Dobrze mu p�aci�, �eby strzeg� resztek stada, ale na nic to si� nie zda�o. Ka�dego dnia gin�a jedna �winka. Teraz z ca�ego stada zosta�y tylko trzy prosi�tka. Kr�l chcia� za to wsadzi� pastuszka do wi�zienia, ale on uciek�, jest tutaj i nie wie, co robi�. Jeszcze trzy dni i b�dzie po stadzie. Potem diabe� przyjdzie po kr�lewn�. Kr�l podobno rozpaczliwie szuka odwa�nego m�czyzny i obiecuje mu po�ow� kr�lestwa, je�li uratuje jego c�rk�.
19
� Natychmiast mnie prowad� do kr�la! � rzek� drwal � spr�buj� zwyci�y� tego drania z piek�a rodem.
Na pr�no m�odzian mu perswadowa�, �eby tego nie robi�. Ruszyli w drog� i pod wiecz�r dotarli na zamek kr�lewski. Steps zaproponowa� kr�lowi, �e zostanie pasterzem.
� Ze wszystkich moich stad zosta�y mi tylko trzy ostatnie �winki, ale od nich zale�y �ycie mojej ukochanej c�rki � powiedzia� ze smutkiem kr�l. � Je�li ci si� uda je upilnowa�, oddam ci po�ow� kr�lestwa. Je�li nie, wrzuc� ci� do lochu i tam umrzesz z g�odu.
Drwal chwil� si� zastanawia�, ale wtem wesz�a kr�lewna Stokrotka, �eby obejrze� tego odwa�nego m�odego m�czyzn�. Kiedy Steps zobaczy�, jaka jest pi�kna, w mig podj�� decyzj�. Pok�oni� si� kr�lewnie, potem jej ojcu i powiedzia�:
� Nie chc� w nagrod� po�owy kr�lestwa, kr�lu. Je�li jednak zwyci�� tego Lucyfera, dasz mi kr�lewn� za �on�!
Kr�la rozgniewa�a ta �mia�o�� i o�wiadczy�, �e drwalowi kr�lewny nie da. Steps na to, �e innej nagrody nie chce. To bardzo si� spodoba�o kr�lewnie i skrycie si� u�miechn�a do m�odzie�ca. Co kr�l mia� robi�? Albo wyda c�rk� za m�� za dzielnego drwala, albo za trzy dni diabe� j� zabierze. Kr�l zatem zgodzi� si�, a nowy �winiopas poszed� do zagrody strzec ostatnich prosi�t.
Zosta�y tam naprawd� tylko trzy w�t�e biedactwa. Jedno ju� nawet nie mog�o utrzyma� si� na n�kach i nie do�y�o do wieczora. Kiedy Steps je grzeba� pod jab�oni�, zafurcza�o mu co� nad g�ow� i zanim si� zorientowa�, diabe� z�apa� jednego wieprza i zosta� po nim tylko zapach siarki.
� Ojejej! � zawo�a� zaskoczony m�odzieniec. � Teraz naprawd� musz� okropnie uwa�a�; przecie� zosta�o mi ostatnie prosi�!
Przez ca�y nast�pny dzie� Steps nie spuszcza� oczu z ostatniego wieprzka. Po po�udniu jednak pochyli� si� nad �r�de�kiem, nabieraj�c do dzbanka wody, a tu przyfrun�� czart, z�apa� prosi� i zn�w tylko zakurzy�o si� za nim.
Drwal tym razem wystraszy� si� nie na �arty. Jak to, wi�c jutro ten diabe� przyjdzie po Stokrotk�, a jego wrzuc� do lochu? W tym momencie przypomnia� sobie o zwierz�tach i o ich obietnicy. Natychmiast zamieni� si� w charta i pop�dzi� za diab�em, tropi�c �lad siarki. Szybko go dogoni� i m�wi:
� Chyba codziennie w piekle macie wieprzowin�? Nie przejad�a ci si�?
� Pewnie, �e si� przejad�a � przyzna� diabe�. � Ju� na to �wi�skie mi�so patrze� nie mog�.
� S�ysza�em o czym� lepszym � zaproponowa� mu chart. Za �sm� g�r� wieszaj� w�a�nie pewnego strasznego rozb�jnika. Po�piesz si�, to jest co� w sam raz dla ciebie.
Diabe� wypu�ci� prosi�tko i pop�dzi� za �sm� g�r�. Szuka tam szubienicy, pyta o rozb�jnika, a tu nic.
� Nabra� mnie! No, poczekaj do jutra! � pogrozi� czart.
Tymczasem chart zmieni� si� znowu w Stepsa, przyprowadzi� ostatniego wieprzka do zagrody, nakarmi� go, wyszczotkowa� i poszed� z nim spa�.
Nast�pnego dnia pasterz nie ruszy� si� na krok od prosi�cia, pilnowa� go jak oka w g�owie. Kiedy jednak pod wiecz�r pochyli� si�, �eby mu zerwa� par� pokrzyw do karmy, zafurcza�o mu co� nad g�ow�, a potem ju� tylko zobaczy�, jak czart
20
niesie prosi�. Szybko si� przemieni� w or�a, po chwili dogoni� czarta i drwi�co do niego wo�a:
� My�la�em, diable, �e niesiesz jakie� spore prosi�, jak zawsze, ale widz�, �e tym razem wybra�e� zdechlaka.
� Masz racj�, orle, to ostatni niedobitek z kr�lewskiego stada. Nie mia�em ju� w czym wybiera� � przyzna� sm�tnie diabe�.
� S�ysza�em o czym� lepszym � zaproponowa� orze� � na drugim �wiecie, nad jeziorem, macocha bije sierotk� i chce j� utopi�. Skocz po t� z�� bab�, to by�oby co� w sam raz dla ciebie.
Diabe� podzi�kowa�, wypu�ci� prosi�tko i ruszy� na drugi �wiat. Szuka� tam, szuka�, ale nigdzie nie znalaz� ani macochy, ani sieroty, ani nawet jeziora.
� Znowu mnie oszuka� ten nowy pastuch � w�cieka� si� diabe�. � Ale poczekaj, jutro ci poka��, kto b�dzie g�r�!
Tymczasem orze� zani�s� wieprzka z powrotem do zagrody, tam si� zn�w zmieni� w pastuszka, napoi� prosi�, nakarmi�, wyszczotkowa� i obaj po�o�yli si� spa�.
Trzeciego dnia drwal na pr�no czeka� na diab�a. Ju� zapad� wiecz�r, a czart dot�d si� nie pokaza�. Dopiero tu� przed p�noc� diabe� zjawi� si� w zagrodzie. Szuka� ostatniego prosi�cia, ale ono by�o schowane w s�omie. Steps zamieni� si� w koguta i trzy razy zapia�. Diabe� my�la�, �e dnieje, wyskoczy� na ogrodzenie, przelecia� przez wa�y otaczaj�ce kr�lewski zamek, ale zauwa�y� przy tym, �e kr�lewna ma w sypialni otwarte okno.
Ucieszy� si�, wlecia� do �rodka, z�apa� �pi�c� Stokrotk� i ju� j� niesie do piek�a. Wiedzia� dobrze, �e i dzi� m�dry pastuch by go nabra�, �e tego ostatniego prosi�cia by nie dosta�.
Drwa� spostrzeg�, co si� dzieje, i goni za diab�em, ile si�. Chcia� wiedzie�, kt�r�dy wiedzie droga do piek�a.
Czart dolecia� do wielkiej ska�y i razem z kr�lewn� znikn�� nagle w malutkiej, w�skiej szczelinie. Steps poci�gn�� nosem, � tak, ze szczeliny wydobywa� si� zapach siarki.
� A wi�c t�dy prowadzi droga do piek�a! � ucieszy� si� i zmieni� w mr�wk�. Mr�wka wlaz�a przez szczelin�, schodzi�a ci�gle g��biej i g��biej w ciemno�ci.
Nagle szczelina si� sko�czy�a, a mr�wka spad�a gdzie� w d�, a� si� ockn�a na srebrnej ��ce, gdzie zamiast s�o�ca �wieci� ksi�yc. Daleko na ko�cu ��ki sta� wspania�y kryszta�owy pa�ac. A wi�c tam diabe� zani�s� ksi�niczk�! Jak si� jednak do pa�acu dosta�? Zanim mr�wka przejdzie z jednego ko�ca ��ki na drugi, kr�lewn� mo�e spotka� jakie� nieszcz�cie.
Drwal wi�c szybko zmieni� si� w wr�bla i polecia� ponad ��k�, a potem przez otwarte okno prosto do komnaty, gdzie w z�otym fotelu siedzia�a Stokrotka i p�aka�a.
Wr�bel zn�w si� zmieni� w drwala, a jak kr�lewna zobaczy�a przy sobie u�miechni�tego m�odziana, ogromnie si� ucieszy�a. Zanim jednak zd��yli rzec cho�by s�owo, ju� by� tu diabe� i rzuci� si� na Stepsa. Ale drwal natychmiast zmieni� si� w nied�wiedzia, schwyci� czarta w kud�ate obj�cia i tak go �cisn��, �e ko�ci mu chrupn�y i wyzion�� swego piekielnego ducha.
Kiedy Steps z nied�wiedzia zn�w si� zmieni� w m�odziana, kr�lewna rzuci�a mu si� na szyj� i dzi�kowa�a serdecznie, �e j� obroni� przed diab�em.
� Jeszcze nie wygrali�my, wielmo�na kr�lewno � powiedzia� drwal. � Teraz
21
musimy si� wydosta� z powrotem na ziemi�. T� szczelin�, kt�r� tu wszed�em jako mr�wka, nie przeci�niemy si� ani ty, ani ja.
Ksi�niczka posmutnia�a, ale Steps nie zasypia� gruszek w popiele. Przeszed� ca�y krzyszta�owy zamek, szukaj�c jakiego� ukrytego przej�cia na ziemi�. W najg��bszej piwnicy znalaz� skrzyni� d�bow�, a w niej le�a�a wielka czarodziejska ksi�ga. Steps j� odkurzy� i zacz�� uwa�nie przegl�da�. Po chwili znsdazl, czego szuka�. Na przedostatniej pergaminowej stronicy by�o napisane:
� Je�li chcesz wydosta� si� z tego podziemia z powrotem na �wiat, musisz zdoby� diamentowe jajo, kt�re le�y w gawronim gnie�dzie na samym wierzcho�ku prastarej sosny. Sosna ro�nie nad jeziorkiem w ogrodzie zamkowym. Jak tylko ci si� uda z diamentowym jajem przej�� przez kryszta�ow� bram�, znowu znajdziesz si� na ziemi. Je�li rozbijesz jajo o diabelsk� ska��, to i ten wspania�y zamek przeniesie si� za tob� w �wiat. Ale uwaga! Kryszta�owej bramy jak w�ciek�y pies strze�e z�y dozorca, kt�ry nie lubi nikogo, zw�aszcza nienawidzi kot�w.
� To nam bardzo odpowiada! � ucieszy� si� Steps i w mig zamieni� si� w kota. Kotek wyszuka� w parku jeziorko i prastar� sosn�, wspi�� si� a� na jej koron�, a tam w gawronim gnie�dzie naprawd� le�a�o diamentowe jajo. Ostro�nie je wzi�� w pyszczek, przytrzyma� szorstkim j�zyczkiem, potem zeskoczy� z drzewa i skierowa� si� prosto do kryszta�owej bramy. Cichutko wkrad� si� do str��wki, gdzie z�y dozorca spokojnie chrapa� w fotelu.
Kotek przez chwil� ociera� si� o nogi dozorcy, potem wskoczy� mu na kolana, zacz�� si� przymila�, mrucz�c przy tym z zadowoleniem. Dozorca nagle si� zbudzi�, na kolanach widzi kotka, krew w nim zawrza�a � naprawd� jakby we� piorun strzeli�. Z�apa� to mi�e zwierz�tko za ogon, w�ciekle zakr�ci� nim nad g�ow� i oknem je wyrzuci� wysoko, nad ob�oki.
Kot przelecia� nad kryszta�ow� bram� i mi�kko wyl�dowa� na ziemi, tu� przy tej skale, kt�r�dy diabe� chadza� do piek�a. Zaraz zmieni� si� znowu w drwala, a ten cisn�� diamentowym jajkiem o ska��, a� si� roztrzaska�o na tysi�ce od�amk�w.
W tym momencie stan�� tu kryszta�owy pa�ac, a rozradowana kr�lewna Stokrotka wybieg�a Stepsowi naprzeciw.
Naturalnie, potem by�o huczne wesele, a Steps zaprosi� na nie wszystkie zwierz�ta, kt�re przyczyni�y si� do jego szcz�cia. A zwierz�ta, jedno za drugim, a potem wszystkie razem za�piewa�y pa�stwu m�odym radosn� pie�� weseln�.
Kr�l Mglistej G�ry
Nie wiem, jak to bywa u was, ale w kraju Jarven od niepami�tnych czas�w ka�dego wieczoru po pracy wygania si� konie na nocny popas.
Tego wieczoru, jak zwykle, dzieci pas�y koniki z ca�ej wsis>na ��ce pod lasem u podn�a Mglistej G�ry. Roznieci�y sobie ognisko, aby upiec w popiele jab�uszka, a poza tym by im by�o ra�niej, kiedy nadejdzie noc. Najpierw skaka�y wok� ognia, a kiedy si� zm�czy�y, siad�y w kr�g i opowiada�y straszne historyjki o diab�ach i wilko�akach, najwi�cej jednak o Mglistej G�rze ow�adni�tej przez tajemnicze czary. Na g�r� ow� nikt si� jeszcze nie odwa�y� wspi��, a nieprzenikniona mg�a nieustannie okrywa�a jej szczyt.
S�owa bieg�y jak ni� odwijana z wrzeciona, s�odka wo� jab�ek rozchodzi�a si� wok�, ogienek jednak ledwie pe�ga� i trzeba go by�o podtrzyma�, dorzucaj�c suchego chrustu. Nikt jednak nie chcia� i�� po drzewo do ciemnego lasu. W ko�cu los pad� na Tiu. Polecono jej, �eby przynios�a kilka suchych ga��zi. Tiu by�a z nich najm�odsza i troch� ba�a si� le�nej ciemno�ci. Poniewa� jednak nie mia�a ojca ani matki, i wszyscy jej rozkazywali, przyzwyczai�a si� ich s�ucha�. Posz�a wi�c do lasu, ale po ciemku chrustu znale�� nie mog�a. Potyka�a si�, id�c od drzewa do drzewa, a kiedy po chwili rozejrza�a si�, nie zobaczy�a ju� ogniska, nie s�ysza�a te� g�os�w swoich koleg�w.
Zl�k�a si�, �e zab��dzi�a, wo�a�a, z rozpaczy zacz�a p�aka�, a potem zn�w wo�a�a, ale odpowiada� jej tylko szum drzew, kt�rych bujne korony ko�ysa�y si� na wietrze. Gdzieniegdzie zaskrzecza� ptak, wytr�cony z nocnego snu wo�aniem dziewczynki. Tiu przera�a�y te d�wi�ki; przecie� by�a jeszcze ma�� dziewczynk� z warkoczykami koloru lnu! Nagle zauwa�y�a gdzie� w oddali �wiate�ko. Ucieszy�a si�, �e jednak znalaz�a, powrotn� drog� do swoich towarzyszy. Wytar�a �ezki, schyli�a si� po such� ga���, o kt�r� akurat zawadzi�a nog�, i ra�nie ruszy�a w kierunku �wiat�a. Po chwili dosz�a do niewysokiej g�ry, gdzie u podn�a pali� si� ogie�. Ostro�nie podesz�a i zobaczy�a siedz�cego tam starca o dostojnym wygl�dzie, z d�ug� srebrnoszar� brod�, ubranego w drogie szaty, przetykane z�otem.
Starzec przyja�nie popatrzy� na dziewczynk�, potem skin�� na ni� i �yczliwie powiedzia�:
� No chod�, chod�, Tiu! Czekam tu na ciebie. S�ysza�em, jak wo�a�a� w lesie, chyba zab��dzi�a�, co? To �adnie z twojej strony, �e niesiesz dla mnie drzewo do ogniska. Dorzu� je tam do ognia i przysi�d� si� do mnie. Jeste� zzi�bni�ta, a pewnie i g�odna. Przygotowa�em tu co� do zjedzenia. � I starzec poda� dziecku srebrn� misk� poziomek z miodem le�nych pszcz�.
Dziewczynka podzi�kowa�a i od razu zacz�a je�� ze smakiem, zerkaj�c na dostojnego gospodarza. �To by m�g� by� sam kr�l Mglistej G�ry" pomy�la�a, i nie
23
myli�a si�. To naprwad� by� ten czarodziejski kr�l: �askawy i dobry dla wszystkich ludzi b�d�cych w potrzebie.
Starzec, jakby czyta� w my�lach Tiu, trzy razy lekko uderzy� �elazn� lask� w zbocze g�ry za sob�. G�ra si� odrobin� rozst�pi�a i wybieg�y z niej dwie dziewczynki. Weso�o szczebiocz�c, chwyci�y Tiu za r�ce i zacz�y z ni� ta�czy� wok� ognia. Po chwili dzieci ju� by�y zaprzyja�nione i bawi�y si�, jakby si� zna�y od dawna. Nawet nie zauwa�y�y, jak szybko min�a noc.
Kiedy niebo por�owia�o od porannych z�rz, dziewczynki pobieg�y z powrotem do Mglistej G�ry, by po chwili wr�ci� z koszykiem pachn�cego pieczywa i wielkim dzbanem ciep�ego mleka. Kr�l Mglistej G�ry zasiad� z dziewcz�tami przy kamiennym stole i wszyscy z apetytem zjedli �niadanie. Potem zwr�ci� si� do Tiu:
� To mi�o, �e przysz�a� z wizyt� do moich dzieci na Mglist� G�r�. Ju� dawno si� tak �adnie nie bawi�y. Musisz jednak dzi� tu przenocowa�. Za chwil� b�dzie jasno, wtedy my k�adziemy si� spa�. Ale jutro przed �witem, je�li zechcesz, dziewcz�ta poka�� ci drog� powrotn� do wioski.
Tak wi�c Tiu i jej nowe przyjaci�ki ca�y dzie� spa�y we wspania�ej komnacie we wn�trzu Mglistej G�ry. Skoro tylko wzesz�a na horyzoncie pierwsza gwiazda � gwiazda wieczorna, wszystkie trzy dziewczynki zn�w ruszy�y do gier i radosnych zabaw u podn�a g�ry. Jak dobrze czu�a si� wtedy Tiu! W jej rodzinnej wsi nikt nie by� dla niej taki �yczliwy i uprzejmy. Mimo to, pod koniec nocy zat�skni�a za swoimi.
� Musz� wraca� do domu � powiedzia�a przyjaci�kom � b�d� si� o mnie ba� i pewnie ju� mnie szukaj�.
O brzasku dziewczynki znowu przynios�y kosz smako�yk�w i dzban mleka. Po �niadaniu nadesz�a smutna chwila po�egnania: dziewcz�ta omal si� nie rozp�aka�y. Starzec pociesza� je jak umia�, wreszcie pog�adzi� Tiu po lnianych w�osach, przypi�� jej do sukienki ma�� srebrn� spink�, a na szyi zawiesi� z�oty kluczyk i odezwa� si� przyja�nie:
� Sp�dzi�a� tu z nami, mi�a Tiu, jeden dzie� i dwie noce. Up�yn�y wam na zabawie szybko jak woda, prawda? Ale tam na dole, we wsi, min�o tymczasem siedem d�ugich lat. Kiedy teraz wr�cisz do domu, nikt ci� nie pozna. Wszyscy ju� dawno o tobie zapomnieli. Nie martw si� jednak, ja o tobie pomy�la�em. Na samym ko�cu wsi jest sad owocowy, a w nim stoi ma�a chatka. Jest twoja. Na szyi masz kluczyk do drzwi. Sad urodzi ci du�o pi�knych owoc�w, sprzedasz je i b�dzie ci si� dobrze wiod�o. Tylko owocu granatu ze z�ot� szypu�k� nikomu nie dawaj! Schowaj je dla tego, kto przyjdzie ci� prosi� o r�k�. Gdyby ci by�o t�skno za nami, trzy razy chuchnij na t� srebrn� spink�, a zn�w b�dziesz tutaj. Wiesz, �e zawsze ch�tnie ci� powitamy. Nie wolno ci jednak nikomu m�wi� o Mglistej G�rze. Gdyby� zdradzi�a t� tajemnic�, znikn�yby wszystkie czary: ty ju� nigdy nie mog�aby� do nas wr�ci�, a ja ju� nigdy nie pom�g�bym ludziom w potrzebie. Moje c�rki poka�� ci teraz drog� do domu. �ycz� ci du�o szcz�cia Tiu!
Ze �zami w oczach Tiu po�egna�a si� z dobrym kr�lem, podzi�kowa�a mu za cenne dary i w towarzystwie obu c�rek w�adcy Mglistej G�ry ruszy�a w drog� do domu. Po chwili dziewczynki by�y ju� na skraju lasu i st�d Tiu zobaczy�a rodzinn� wiosk�. Uca�owa�a wi�c przyjaci�ki i obieca�a im, �e je nied�ugo znowu odwiedzi. Potem posz�a poln� dr�k� do wioski.
Tutaj naprawd� wszystko by�o nie do poznania. Przez siedem lat zmieni�a si�
24
i wioska, i ludzie. Sama Tiu sta�a si� teraz dziewczyn� zgrabn� jak brz�zka, �e a� przyjemnie popatrze�! Nikt jej nie pozna�, a i ona nie spotka�a nikogo znajomego. Z jej dawnych towarzyszy dzieci�cych zabaw wyro�li teraz przystojni m�odzie�cy i dorodne panny.
Na ko�cu wioski w �rodku rozleg�ego sadu owocowego czeka�a na Tiu nowa, przytulna chatka. Otworzy�a j� z�otym kluczem, przekroczy�a pr�g � i tak zacz�o si� dla niej nowe �ycie.
Dobrze jej si� teraz wiod�o. Hodowa�a swoje drzewa owocowe, a gruszki, jab�ka i �liwki okaza�y si� nadzwyczaj smaczne i kupcy bardzo si� nimi interesowali. Z bliska i z daleka przybywali po te nadzwyczajne owoce i dobrze za nie p�acili.
Pewnego dnia wraz z jednym z kupc�w przyjecha� jego syn i tak si� zapatrzy� na �liczn� Tiu, �e w ko�cu poprosi� j� o r�k�. Dziewczynie r�wnie� przypad� do gustu przystojny m�odzieniec, podarowa�a mu wi�c najpi�knieszy owoc granatu ze z�ot� szypu�k�, kt�ry mia�a schowany dla swego narzeczonego. Wkr�tce odby�o si� huczne wesele.
M�odzi ma��onkowie �yli sobie spokojnie i szcz�liwie. A kiedy po jakim� czasie Tiu urodzi�a c�reczk�, wydawa�o si�, �e do pe�ni szcz�cia niczego im ju� nie brakuje. Tak up�yn�o siedem lat.
Jednak Tiu nie mog�a zapomnie� o Mglistej G�rze ani o swych przyjacio�ach, kt�rzy tam mieszkali. Nieraz przypomina�a sobie o nich przy pracy, a wtedy na jej twarzy pojawia� si� u�miech pe�en rozmarzenia. M�� cz�sto j� obserwowa� i pyta� wtedy:
� O czym my�lisz, Tiu? Dlaczego tak si� u�miechasz? Ty na pewno co� przede mn� ukrywasz. Powiedz mi to!
M�od� �on� ogarnia� l�k, kiedy by�a zaskakiwana na tych rozmy�laniach. Pami�ta�a jednak, �e nie wolno jej nikomu zdradzi� tajemnicy. Dlatego zazwyczaj napr�dce co� wymy�la�a, �eby tylko zaspokoi� ciekawo�� m�a.
Pewnej nocy Tiu ogarn�a taka t�sknota za Mglist� G�r�, �e ju� nie mog�a tego znie��. Wsta�a cichutko, aby nie budzi� m�a i c�reczki, szybko si� ubra�a, chuchn�a trzy razy na srebrn� spink� � i czar zadzia�a�: powia� lekki wietrzyk i Tiu natychmiast znalaz�a, si� w komnatach Mglistej G�ry mi�dzy swymi mi�ymi przyjaci�mi.
Ile� by�o rado�ci i u�cisk�w i pyta�! Przecie� ju� siedem lat si� nie widzieli! Tiu opowiada�a im o swej milutkiej c�reczce, a dziewcz�ta poprosi�y, by nast�pnym razem przyprowadzi�a j� ze sob�.
� Nie, nie, tak nie mo�na! � ostrzega� je stary kr�l. � C�reczki tu nie przyprowadzaj! Musia�aby tu potem zosta�, �eby nie zdradzi� ludziom tajemnicy Mglistej G�ry. I ty, Tiu, b�d� ostro�na, przecie� wiesz, �e m�� co� podejrzewa!
Tiu o brzasku wr�ci�a do domu i cicho, jakby nigdy nic, z powrotem po�o�y�a si� do ��ka, b�ogo �ni�c a� do rana o swoich sekretnych przyjacio�ach. Ale tej nocy przypadkiem zbudzi� si� tak�e jej m�� i zauwa�y�, �e ��ko �ony jest puste. Na pr�no szuka� jej po ca�ym domu, wyszed� do sadu i wo�a�, ale �on� jakby poch�on�a ziemia. Ca�� noc biedak ju� nie zmru�y� oka i widzia�, jak nad ranem Tiu nagle sk�d� po cichu wr�ci�a.
Rano przy �niadaniu by� milcz�cy, a kiedy na twarzy �ony zobaczy� zn�w ten szcz�liwy, zagadkowy u�miech, to ju� o nic nie pyta�, tylko by� tym wielce zatroskany.
27
Po jakim� czasie Tiu znowu zat�skni�a za przyjaci�mi i pewnej nocy zn�w si� przenios�a na Mglist� G�r�. I tym razem m�� to zauwa�y�, ale rano milcza�, poniewa� wiedzia�, �e Tiu i tak mu nie zdradzi, gdzie w nocy znika. Kiedy powt�rzy�o si� to po raz trzeci, postanowi� co� zrobi�, ale nie bardzo wiedzia� co. Zaraz po �niadaniu poszed� do so�tysa i wszystko mu opowiedzia�. So�tys nie by� z�ym cz�owiekiem, tylko troch� niezdecydowanym, wola� z t� wiadomo�ci� zaj�� do ksi�dza. Ksi�dz to sobie od razu wyja�ni�: w tym na pewno tkwi� jakie� czary. Poszed� wi�c poradzi� si� s�dziego. W ko�cu wezwali nieszcz�sn� Tiu do s�du i wypytywali j�, gdzie� to ona, zam�na niewiasta i matka ma�ego dziecka, sp�dza ca�e noce?
Tiu milcza�a. Nie wiedzia�a, co by mog�a odpowiedzie� na to pytanie. Nie mog�a przecie� zdradzi� tajemnicy Mglistej G�ry! Wtedy ju� nigdy dobrotliwy kr�l nie m�g�by pom�c w potrzebie �adnemu cz�owiekowi!
Poniewa� m�oda kobieta nie chcia�a m�wi�, uznano j� za czarownic�, a dla takich �piekielnic" istnia�a tylko jedna kara: spalenie na stosie.
� Ta kobieta p�jdzie na stos � zadecydowa� s�dzia, a ksi�dz zgodzi� si� z nim. Wezwali kata z pobliskiego miasta, a ten razem ze swymi pomocnikami na
placyku przed kapliczk� wzni�s� wysoki stos. Po�rodku, do grubego pala przywi�zali niewinn� Tiu. Ju� nawet nie p�aka�a, tylko nie mog�a zrozumie�, jak to si� sta�o, �e w�asny m�� nie stan�� w jej obronie.
Na to straszne widowisko z bliska i z daleka �ci�gn�y ca�e gromady ciekawskich.
Kiedy s�dzia da� znak, kat z trzech stron podpali� stos, a� p�omienie buchn�y w g�r�.
W tym momencie ca�e miejsce ka�ni zakry�a nieprzenikniona mg�a, a kiedy wiatr j� rozwia�, wszyscy otworzyli usta ze zdziwienia: ogie� by� ugaszony, stos sta� nietkni�ty, a przy palu nikogo ju� nie by�o � Tiu po prostu znikn�a. Stary kr�l zabra� j� na Mglist� G�r�. Tam mog�a zn�w �y� szcz�liwie w�r�d swych mi�ych przyjaci�, ale na twarzy Tiu wci�� pojawia�o si� zatroskanie. Przez ca�y czas my�la�a
0 swej ma�ej c�reczce.
� Nie b�d� smutna, Tiu! � pociesza� j� m�dry kr�l. � Zobaczysz, �e kiedy przyjdzie pora, wszystko zn�w obr�ci si� na dobre.
I tak te� si� sta�o. C�reczka Tiu r�wnie� bardzo za matk� t�skni�a. Cz�sto otwiera�a matczyn� szaf�, wdycha�a zapach jej sukien, z b�ogo�ci� przymyka�a oczy,
1 wydawa�o jej si�, �e mama jest zupe�nie blisko.
Kt�rego� dnia, kiedy by�a sama w domu, nie opar�a si� pokusie i ubra�a mamin� sukni�. Kiedy dziewczynka zapina�a serdak, jej r�czka dotkn�a czego� twardego.
� Och, jaka pi�kna spinka! � szepn�a. � A b�dzie jeszcze �adniejsza, je�li j� troch� wypucuj�. � Chuchn�a na spink� i wytar�a j� do po�ysku o po�czoszk�, chuchn�a jeszcze raz i zn�w j� potar�a, �eby �wieci�a jak lusterko. Chuchn�a po raz trzeci. �Teraz ju� na pewno b�dzie b�yszcze� jak s�oneczko", pomy�la�a sobie, ale wtem powia� lekki wietrzyk, i zanim si� obejrza�a, sta�a we wspania�ej komnacie, a w chwil� potem znalaz�a, si� w obj�ciach mamy.
Co jeszcze zosta�o do powiedzenia? Chyba tylko to, �e u podn�a Mglistej G�ry wszyscy byli teraz szcz�liwi i zadowoleni. A we wsi? Kiedy si� okaza�o, �e zgin�a dziewczynka z jab�oniowego sadu, nikt si� tym nie przej��. Doszli do wniosku, �e musia�a zabra� j� matka � czarownica, i ju� wi�cej o niej nie my�leli.
Kr�l Mglistej G�ry obrazi� si� na ludzi ze wsi, tak pozbawionych uczu�. Nie m�g�
28
im przebaczy�, �e z bezmy�lno�ci i g�upoty o ma�o nie pozbawili �ycia niewinn� istot�, jego podopieczn� Tiu. W tym roku odebra� wi�c wilgo� ich polom, ��kom i ogrodom. Zbo�e zatem usch�o, trawa spalona �arem s�onecznym zbr�zowia�a, jab�ka, gruszki i �liwki by�y robaczywe i spada�y na ziemi�. Tylko sad, gdzie jeszcze niedawno gospodarowa�a Tiu, zieleni� si� i dojrzewa�o tam codziennie mn�stwo przepi�knych owoc�w. S�owem, by�a to zielona oaza po�rodku wyschni�tej pustyni! So�tys, patrz�c na ten cud, kr�ci� g�ow� z niedowierzaniem. �Na podstawie tego wszystkiego mo�na by s�dzi�, �e Tiu w�a�ciwie by�a dobrym i sprawiedliwym cz�owiekiem", zastanawia� si�, �a my, g�upcy, chcieli�my j� kara� ogniem! Za to teraz nasze pola i ��ki s� jak pogorzelisko, a tymczasem jej sad zmieni� si� w rajski ogr�d. Powiedzmy sobie prawd� i oddajmy jej sprawiedliwo��". Jak wida� so�tys w ko�cu zm�drza� i to przynios�o pozytywny skutek: od tego czasu w kraju Jarven ju� nigdy nikogo nie spalono na stosie.
Kr iii
'IM.
Dlaczego kocur myje si� dopiero po jedzeniu
Ka�dy wie, �e koty s� nadzwyczaj czyste. Kot co rusz starannie czy�ci sobie �apk� futerko. Zauwa�yli�cie jednak, �e koty z zasady �myj� si�" dopiero po jedzeniu. A wiecie dlaczego?
Ot� kiedy�, a by�o to ju� bardzo dawno temu, pewnemu wielkiemu czarnemu kocurowi przejad�y si� myszy. Kr�tko m�wi�c, mia� apetyt na co� delikatniejszego. �Mysz ci�gle grzebie w glinie pod pod�og�, wyciera sob� jakie� zapyzia�e k�ty,
30
a potem ma mie� smaczne mi�so!" � snu�y si� ponure my�li w okr�g�ej kocurzej �epetynie. � �A gdyby tak z�owi� jakiego� ptaszka? Ten dopiero pachnie: wietrzykiem, s�oneczkiem i sosnowym lasem. To, m�j panku, musi mie� zupe�nie inny smak!"
Tak wi�c kocur skrada� si� po miedzy, d�ugo czatowa� pod kwitn�c� tarnin�, a� w ko�cu polowanie mu si� powiod�o. Z�apa� zwinn� sikork� i niesie j� w pyszczku za chat�: tam dopiero w zaciszu urz�dzi sobie uczt�!
Sikorka tymczasem otrz�sn�a si� z przera�enia i zapyta�a:
� C� to, b�dziesz je�� tymi umorusanymi �apami, ty brudasie? Nie myjesz si� przed jedzeniem?
� �e te� przed �mierci� chce ci si� jeszcze szczebiota� o takich bzdurach! � zamrucza� czarny okrutnik.
� To przecie� nie s� bzdury! Czy�by� nigdy nie obserwowa� gospodarza albo gospodyni?
� Jak to nie? Przecie� z nimi mieszkam! � broni� si� kocur.
� A nie zauwa�y�e�, �e ludzie przed ka�dym posi�kiem myj� sobie r�ce? �e nie jedz� jak prosiaki? � �wierka�a szyderczo sikorka.
� Ja przecie� te� nie jestem prosi� � obrazi� si� kocur.
� No to mam nadziej�, �e sobie te umorusane �apska umyjesz, zanim zaczniesz je�� � docina�a mu sikorka.
� No, dobrze � mrukn�� znudzony kocur. � Niech b�dzie tak, jak chcesz. Ostatnie �yczenie powinno si� spe�nia�. � Po�o�y� sikork� w trawie i szorstkim j�zyczkiem zacz�� sobie dok�adnie my� przedni� �apk�.
Sikorka wyg�adzi�a potargane skrzyde�ka, potem dzi�bkiem uporz�dkowa�a kolorowe pi�rka i nagle frrr! � i ju� jej nie by�o!
Kocur skoczy� jak b�yskawica, ale za p�no! Jego pazurki ju� tylko przeczesa�y powietrze. Weso�y �wiergot sikorki dobiega� z wierzcho�ka pobliskiej brz�zki.
� A to mnie, besryjka, wystrychn�a na dudka! Ale dobrze mi tak! Nie powinienem na staro�� wprowadza� jakich� zmian � prychn�� ze z�o�ci� kocur i poprzysi�g� sobie �wi�cie, �e ju� nigdy nie b�dzie my� si� przed jedzeniem. � Najpierw si� nasyc�, a dopiero potem doprowadz� si� do porz�dku � zadecydowa�, i zawsze ju� tak robi�.
Od tego czasu ka�dy kot najpierw musi si� naje��, a potem dopiero �apk� pieczo�owicie si� myje.
O szcz�ciu
i o z�otej
kaczuszce
�yli sobie dwaj bracia. Ojciec rozdzieli� pomi�dzy nich sprawiedliwie ca�y sw�j maj�tek, obu pom�g� wybudowa� nowe chaty, ale mimo �e i jeden, i drugi byli tak samo pracowici i pilni, m�odszemu nie sz�o gospodarowanie. Czego si� tkn��, to wychodzi�o �le. Zasia� owies � nie wzeszed�, wyprawi� si� na po��w ryb � o ma�o si� w morzu nie utopi�, spr�bowa� handlu � i zamiast zarobi�, wpad� w d�ugi. Wiod�o mu si� coraz gorzej i gorzej, a� w ko�cu biedak postanowi�, �e
32
sobie odbierze �ycie. Wzi�� powr�z konopny i wyruszy� do lasu swego brata, �eby si� powiesi� na jakim� napotkanym drzewie. Drzewa w jego w�asnym lesie by�y bowiem tak w�tle i kar�owate, �e jego ci�aru �adna ga��� by nie utrzyma�a.
Gdy tylko znalaz� si� w lesie, przystan�� i nie m�g� uwierzy� w�asnym oczom: wok� pada�y ogromne d�by, �wierki i sosny, a kiedy zwali�y si� na ziemi�, dzieli�y si� na zgrabne s�upki, kt�re uk�ada�y si� w metry, czekaj�c ju� tylko na odwiezienie. A przy tym nie by�o �ladu �adnego drwala!
� Dziwisz si�? � odezwa�o si� nagle co� za nim. Nieborak popatrzy� w kierunku, sk�d dochodzi� g�os, i dojrza� w�r�d bor�wek ma�ego staruszka, w�a�ciwie kr