6074
Szczegóły |
Tytuł |
6074 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6074 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6074 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6074 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Howard Phillips Lovecraft
Dziwny wysoki dom w�r�d mgie�
( The strange, high house in the mist )
Rankiem, u brzegu strasznych klif�w za Kingsport, z morza podnosi si� poranna mg�a. Bia�a i eteryczna wy�ania si� z g��bi oceanu na spotkanie swych braci -chmur, pe�na marze� o podwodnych pastwiskach i jaskiniach Lewiatan�w. A p�niej, kiedy letni deszcz b�bni o strome poddasza, gdzie zamieszkuje poeci, chmury roni� �zy, by ludzie mogli pozna� cho� plotki, na temat prastarych, osobliwych sekret�w i cud�w, o kt�rych nocami, jedynie planety opowiadaj� sobie nawzajem. Kiedy groty tryton�w wype�ni� si� historiami, konchy w starych, zaro�ni�tych wodorostami miastach wygrywaj� mroczne, dzikie melodie zas�yszane od Starszych Istot. Z g��bin unosi si� ku niebiosom ci�ka, nabrzmia�a opowie�ciami mg�a, lecz oczy skierowane ku oceanowi postrzegaj� jedynie bezkresn�, mistyczn� biel, jakby brzeg klifu by� zarazem skrajem samej ziemi, za� po�r�d bezmiaru d�wi�cz� swobodnie pos�pne dzwonki boi.
Na p�noc, od prastarego Kingsport, strzelaj� wysoko, u�o�one krasowo strome ska�y, za� najbardziej na p�noc wysuni�ta turnia odcina si� na tle nieba, niczym szara skuta lodem burzowa chmura. Samotny, wynios�y szczyt rysuje si� szczeg�lnie wyra�nie po�r�d bezkresnej przestrzeni, bowiem linia brzegowa wcina si� ostro w miejscu, gdzie pot�na Miscatonic, przetoczywszy swe wody wzd�u� Arkham, przynosi na spienionych lalach legendy le�nych ost�p�w i drobne, ma�o znacz�ce wspomnienia wzg�rz P�owej Anglii. Mieszka�cy Kingsport spogl�daj� na niego, jak inni mieszka�cy portowych miast na Gwiazd� Polarn�, obserwuj� go nocami, kiedy zamar�y na tle nieba, przesiania b�d� ukazuje ich oczom gwiazdozbiory Wielkiej nied�wiedzicy, Kasjopeji i Smoka. Jest dla nich jednym z element�w firmamentu i, o czym nie nale�y zapomina�, bywa �e on r�wnie� staje si� niewidoczny, jak w�wczas, gdy g�ste opary mgie� przes�aniaj� gwiazdy, b�d� s�o�ce. Kochaj� niekt�re z tych klif�w, na przyk�ad groteskowy profil nazywany przez nich Ojcem neptunem czy krasowe schody zwane Drog� na Grobli, tych ostatnich wszak�e l�kaj� si�, poniewa� znajduj� si� niebezpiecznie blisko nieba.
Portugalscy marynarze na sam ich widok �egnaj� si� pobo�nie, za� starzy jankesi wierz�, �e wspi�cie si� po nich - naturalnie gdyby by�o mo�liwe - r�wna�oby si� czemu� znacznie gorszemu od �mierci. Mimo to, na szczycie owej strzelistej, stromej ska�y stoi dom, a wieczorami ludzie widz� �wiat�a w male�kich szybach jego okien.
Stary dom by� tam od zawsze, a ludzie powiadaj�, �e ten co tam mieszka, rozmawia z porannymi mg�ami podnosz�cymi si� z otch�ani, a gdy brzeg klifu staje si� skrajem ziemi i dzwonki boi rozbrzmiewaj� pos�pnie w�r�d eterycznego bajecznego bezmiaru, postrzega rzeczy, kt�rych nikt inny nie widzia�. S� to jedynie plotki, bowiem nikt nigdy nie odwiedza� tej zakazanej turni, a mieszka�cy Kingsport nie kieruj� w jej stron� swoich teleskop�w. Letnicy przygl�daj� si� jej niekiedy przez szk�a lornetek, lecz nigdy nie dostrzegli nic wi�cej, pr�cz szarego, prastarego dachu, spiczastego i krytego dach�wk�, kt�rego okapy si�gaj� niemal szarych fundament�w. Letnicy nic wierz�, �e w starym domu od stuleci �yje ten sam Gospodarz. lecz nie s� w stanie udowodni� swych herezji �adnemu prawdziwemu mieszka�cowi Kingsport.
Nawet Przera�aj�cy Staruch, kt�ry rozmawia z wahade�kami zawieszonymi w butelkach, za kupowane rzeczy p�aci starym, hiszpa�skim z�otem, a przed swoim przedpotopowym domem przy Water Street przechowuje osobliw� kolekcj� kamiennych idoli, twierdzi �e w dziwnym wysokim domu w�r�d mgie� nic si� nie zmieni�o, odk�d jego dziad by� jeszcze ma�ym ch�opcem, a musia�o to by� ca�e wieki temu, kiedy Beldre, lub Shirley lub Powell albo Bernard by� Gubernatorem JKM Prowincji Massachusetts-Bay.
Kt�rego� lata do Kingsport zawita� filozof, nazywa� si� Thomas Olney i podj�� prac� nauczyciela w college'u przy zatoce Narrangasett. Przyby� wraz z grub� �on� i dokazuj�cymi dzie�mi, a jego oczy by�y zm�czone ogl�dem od lal tych samych rzeczy i snuciem wci�� tych samych, zdyscyplinowanych, rzeczowych my�li. Spojrza� na mg�y otulaj�ce Ojca Neptuna i postanowi� wkroczy� do ich bia�ego �wiata tajemnic po stromych stopniach Drogi na Grobli.
Dzie� po dniu, le��c na skraju klifu spogl�da� poza skraj �wiata w g��b oceanu, ws�uchuj�c si� w brzmienie widmowych dzwon�w i dzikie wrzaski jakich� ptak�w, by� mo�e mew. A potem, kiedy mg�a podnosi�a si� ku niebu i morze stawa�o si� prozaiczne i nudne, schodzi� do miasta, gdzie kr��y� w g�r� i w d� w�skimi alejkami na wzg�rzu i ch�on�� wzrokiem chwiej�ce si� szale�czo topole, czy ozdobione niezwyk�ymi kolumnami wej�cia do dom�w b�d�cych schronieniem tylu pokole� tych twardych, dzielnych ludzi morza.
Rozmawia� nawet z Przera�aj�cym Staruchem, kt�ry nie przepada� za obcymi i zosta� zaproszony do jego archaicznego domu, gdzie niskie sklepienia i prze�arta przez korniki boazeria, rozbrzmiewaj� w najczarniejsze noce echem pos�pnych, niepokoj�cych monolog�w.
Oczywi�cie by�o nieuniknione, �e Olney dostrze�e w ko�cu szary, nie odwiedzany dom na granicy nieba, na szczycie tej najbardziej wysuni�tej ku p�nocy turni stanowi�cej jedno�� z oparami mgie� i firmamentem. Przera�aj�cy Staruch podzieli� si� opowie�ci�, kt�r� us�ysza� od swojego ojca, o b�yskawicy kt�ra wystrzeli�a pewnej nocy z owego pos�pnego domu ku wy�szym warstwom atmosfery; za� Granny Orne, kt�rej niewielki dom o dwuspadzistym dachu stoj�cy przy Skip Strcet, pokryty jest niemal w ca�o�ci mchem i winoro�l�, wychrypia�a �e jej babka dowiedzia�a si� od kogo� o kszta�tne :h kt�re wyp�ywaj� ze wschodnich mgie� i wnikaj� przez pojedyncze w�skie drzwi do wn�trza tego niedost�pnego miejsca - s� one bowiem umieszczone przy samym skraju klifu od strony oceanu i wida� je wy��cznie z pok�ad�w statk�w znajduj�cych si� na pe�nym morzu.
Wreszcie, spragniony nowych osobliwo�ci, pozbawiony typowych dla mieszka�c�w Kingsport zahamowa� i charakteryzuj�cego letnik�w lenistwa, Olney podj�� przera�aj�c� decyzj�. Pomimo konserwatywnego wychowania, lub mo�e z jego powodu, bowiem monotonia �ycia rodzi pewn� t�sknot� za nieznanym - z�o�y� solenn� przysi�g�, �e wespnie si� na zakazan� p�nocn� �cian� klifu i odwiedzi niesamowicie stary, szary dom na skraju niebios.
Do�� wiarygodnie, jego racjonalne "ja" wnioskowa�o, i� budynek musia� by� zamieszkiwany przez ludzi, kt�rzy docierali do� z g��bi l�du, wzd�u� mniej stromego pasma g�r rozci�gaj�cego si� nad uj�ciem rzeki Miskalonic. Prawdopodobnie wszystkie rzeczy, kt�rych potrzebowali, kupowali w Arkham. Musieli wiedzie�, �e w Kingsport za nimi nie przepadano, lub by� mo�e nie byli w sianie zej�� do Kingsport ze wzgl�du na stromizn� i surowo�� po�udniowego zbocza.
Olney przeszed� wzd�u� ni�szych ska�, a� do miejsca, gdzie ogromny pionowy klif wzbija� si� na spotkanie niebios i nabra� pewno�ci, �e po spadzistym po�udniowym stoku nie mog�a wspi�� si� ani zej�� �adna ludzka istota. Od wschodu i p�nocy g�ra wznosi�a si� pionowo na wiele tysi�cy st�p ponad spienione fale, tak wi�c pozostawa�a jedynie strona zachodnia, w g��bi l�du, od strony Arkham.
Wczesnym sierpniowym rankiem, Thomas Olney wybra� si� na poszukiwanie �cie�ki, kt�ra mog�a doprowadzi� go na szczyt tej niedost�pnej turni. Wygodnymi, mato ucz�szczanymi dr�kami pod��a� na p�nocny zach�d, min�� Staw Moopera i star�, ceglan� prochowni�, sk�d pastwiska pi�y si� coraz bardziej stromo ku �a�cuchowi g�r nad uj�ciem Miskatonic, ukazuj�c wspania�� panoram� bia�ych, georgia�skich wie� Arkham w oddali i rozleg�ej po�aci ��k po drugiej stronie rzeki. Odnalaz� tu cienist� drog� do Arkham, ale nie natrafi� na �cie�k�, kt�ra prowadzi�aby ku brzegowi.
Strome brzegi przy uj�ciu rzeki zajmowa�y rozleg�e lasy i pola, kt�re sprawia�y wra�enie nie tkni�tych ludzk� r�k�; nie dostrzeg� kamiennego murka ani cho�by jednej zb��kanej krowy, a jedynie wysokie trawy, olbrzymie drzewa i g�ste k�py wrzosu, kt�re mogli ju� widzie� pierwsi Indianie. Kiedy pi�� si� wolno ku wschodowi, coraz wy�ej i wy�ej, ponad uj�ciem rzeki i zarazem bli�ej morza, w miar� jak droga stawa�a si� trudniejsza, pocz�� zastanawia� si� , jak mieszka�cy owego niepokoj�cego domu mogli utrzymywa� kontakt z zewn�trznym �wiatem i czy cz�sto odwiedzali targowisko w Arkham.
Naraz drzewa przerzedzi�y si� i daleko w dole, po prawej ujrza� wzg�rza oraz prastare dachy i wie�yce Kingsport. Z tej wysoko�ci nawet Central Mili wydawa�o si� male�kie, za� staro�ytny cmentarz przy Szpitalu Kongregacji, pod kt�rym, jak kr��y�y plotki znajdowa�y si� jakie� przera�aj�ce pieczary czy jaskinie, by� prawic niewidoczny.
Teren przed nim byt z rzadka poro�ni�ty traw� i k�pami je�yn, za nimi za� wznosi�a si� naga ska�a turni i cienka iglica przera�liwego szarego domu. Masyw stal si� wy�szy, a Olneyowi a� zakr�ci�o si� w g�owie, gdy u�wiadomi� sobie, i� by� sam, tak wysoko, �e nieomal m�g� dosi�gn�� nieba, na po�udnie od niego znajdowa�a si� stroma skalna �ciana opadaj�ca do Kingsport, na p�nocy za� pionowy, niemal milowej wysoko�ci klif si�gaj�cy uj�cia rzeki.
Nagle, tu� przed nim, otworzy�a si� ogromna przepa�� szeroko�ci dziesi�ciu st�p i musia� opu�ci� si� na r�kach i zeskoczy� na uko�ne, nier�wne pod�o�e a nast�pnie wspi�� si� po niebezpiecznych i niepewnych wyst�pach w przeciwleg�ej �cianie rozpadliny. A wi�c to by�a droga, kt�r� pokonywali mieszka�cy domu na granicy pomi�dzy niebem a ziemi�?
Kiedy wygramoli� si� ze szczeliny, woko�o ju� pocz�a gromadzi� si� poranna mg�a, niemniej wyra�nie widzia� w oddali wysoki, blu�nierczy dom na szczycie g�ry; �ciany szare jak ska�a i wysoki spadzisty dach rysuj�cy si� wyra�nie i dumnie po�r�d mlecznej bieli g�stych morskich mgie�. Zauwa�y�, �e od tej strony w �cianie nie by�o drzwi, a jedynie dwoje �ebrowanych ma�ych okien o okr�g�ych o�owiowych szybkach tak typowych dla siedemnastowiecznego stylu.
Otacza�y go chmury i chaos - w dole nie by�o nic pr�cz jednolitej, bezkresnej bieli. By� sam, zagubiony po�r�d niebios, w towarzystwie osobliwego, nader dziwnego domu, a kiedy obszed� budynek od frontu i zobaczy� �cian� zlewaj�c� si� z pionow� �cian� klifu, zda� sobie spraw�, �e do jedynych w�skich drzwi mo�na by�o si� dosta� wy��cznie z powietrza. Wtedy poczu� l�k, odleg�e mu�ni�cie zgrozy, kt�rej przyczyny nie by� w stanie dok�adnie okre�li�. Wyda�o mu si� r�wnie� dziwne �e gonty, tak mocno nad�arte przez robactwo nie obr�ci�y si� do tej pory w proch, ani �e ceg�y, sp�kane i zmursza�e wci�� tworzy�y stoj�cy pionowo komin.
Kiedy mg�y zg�stnia�y, Olney podkrad� si� do okien, po kolei od p�nocy, zachodu i po�udnia i spr�bowa� je otworzy�, lecz wszystkie by�y zamkni�te na g�ucho. W g��bi serca ucieszy� si�, gdy� im bardziej przygl�da� si� temu domowi, tym mniejsz� mia� ochot� by wej�� do �rodka. Nagle us�ysza� jaki� d�wi�k i mimowolnie zastyg� w bezruchu. Rozleg� si� grzechot zamka i szcz�k zasuwy, i d�ugie przeci�g�e skrzypni�cie jakby powoli, ostro�nie uchyla�y si� ci�kie drzwi. Dochodzi� od strony oceanu, tej kt�rej nie widzia�, jakby na wysoko�ci kilku tysi�cy st�p nad falami, po�r�d ton�cego w oparach mgie� nieba, otwar�o si� w�skie wej�cie.
Potem z wn�trza domu dobieg�o ci�kie, rozwa�ne st�panie i Olney us�ysza� odg�os otwieranych okien, najpierw od strony p�nocnej, naprzeciw niego, a potem od zachodu, tu� za rogiem, nast�pne b�d� okna po�udniowe, pod ogromnym, niskim okapem dachu gdzie si� obecnie znajdowa� i nale�y stwierdzi�, i� Olney poczu� si� nader niezr�cznie, u�wiadomiwszy sobie �e z jednej strony mia� obmierz�y dom, z drugiej za� bezdenn�, jak si� wydawa�o, przepa��. Kiedy us�ysza� odg�osy gmerania przy kwaterowym oknie, ponownie podkrad� si� do zachodniej �ciany i przywar� plecami do muru. nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e gospodarz wr�ci� do domu - nie nadszed� jednak od strony l�du; nie przylecia� r�wnie� balonem ani aeroplanem. Kroki zn�w si� rozleg�y, a Olney podkrad� si� do p�nocnej �ciany, zanim jednak zd��y� znale�� w pionowej skale oparcie dla st�p, us�ysza� mi�kki g�os i zrozumia�, �e musia� zosta� zauwa�ony przez Gospodarza.
Z zachodniego okna wychyla�a si� olbrzymia, okolona czarn� brod� twarz, kt�rej oczy l�ni�y wspomnieniami rzeczy nie znanych �adnemu innemu �miertelnikowi. G�os by� jednak �agodny i typowy dla ludzi kt�rych �ycic przepojone jest pasj� ci�g�ego zdobywania wiedzy, tote� Olney nie zadr�a� kiedy ogorza�a d�o� wyci�gn�a si� ku niemu, by pom�c mu wej�� przez okno do niskiego pokoju wy�o�onego czarn� d�bin� i ozdobionego meblami w stylu Tudor�w.
M�czyzna mia� na sobie bardzo stare odzienie i roztacza� nieuchwytn� aur� dalekich morskich podr�y i sn�w o wielkomasztowych galeonach.
Ma�y pok�j wydawa� si� zielony w delikatnym wodnistym �wietle; Olney zauwa�y� �e okna od wschodniej strony, o matowych grubych szybkach jak denka starych butelek, nie by�y otwarte lecz zamkni�te na g�ucho. Po drugiej stronie k��bi�y si� opary mlecznego eteru.
Brodaty gospodarz wydawa� si� m�ody, niemniej jego oczy i spojrzenie �wiadczy�y �e musia� zg��bi� liczne starsze tajemnice, a z opowie�ci o cudownych, prastarych rzeczach kt�rymi si� dzieli�, mo�na by�o wywnioskowa� �e mieszka�cy miasteczka mieli racj� twierdz�c, i� z dawien dawna komunikowa� si� z morskimi mg�ami i niebieskimi chmurami, �e by� tu zanim jeszcze u st�p tej g�ry powsta�a osada, kt�rej mieszka�cy od pokole� byli �wiadkami jego milcz�cej, pustelniczej obecno�ci na odludnym szczycie wynios�ej turni. Dzie� przemija�, a Olney s�ucha� opowie�ci z odleg�ych miejsc i zamierzch�ych czas�w: dowiedzia� si� jak ludy Atlantydy walczy�y z o�lizg�ymi blu�nierstwami, kt�re wype�z�y ze szczelin w dnie oceanu i jak zab��kane statki od czasu do czasu dostrzegaj� b�yski poro�ni�tej chwastami, ozdobionej wynios�ymi kolumnadami �wi�tyni Posejdona, a dzi�ki temu widokowi ich kapitanowie u�wiadamiaj� sobie, �e zmylili kurs. Przypomniane zosta�y r�wnie� czasy Tytan�w, cho� Gospodarz wyra�nie waha� si� opowiadaj�c o mrocznym, pierwszym wieku chaosu przed narodzinami bog�w, czy nawet Starszych Istot, kiedy INNI BOGOWIE przybywali by ta�czy� na szczycie Matheykla, na kamienistej pustyni niedaleko Ultharu za rzek� Skai.
W tym momencie rozleg�o si� pukanie do drzwi; do tych prastarych drzwi z nabijanego �wiekami d�bu za kt�rymi rozci�ga�a si� jedynie otch�a� bia�ych chmur. Olney drgn��, zaniepokojony, ale brodacz da� mu znak by si� nie rusza� i na palcach podkrad� si� ku drzwiom, by wyjrze� przez male�ki judasz. To co ujrza�, najwyra�niej nie przypad�o mu do gustu, bo przy�o�y� palce do ust i st�paj�c cicho przeszed� przez pok�j, pozamyka� starannie wszystkie okna i powr�ci� na star� �aw�. by przysi��� obok swego go�cia.
Zaraz potem Olney dostrzeg� za przezroczystymi szyi) karni ma�ych o�owianych okien przesuwaj�cy si� szybko osobliwy czarny kszta�t, kt�ry okr��y� dom wko�o i w chwil� p�niej znikn��. Czu� zadowolenie, �e jego gospodarz nie odpowiedzia� na pukanie. W wielkiej otch�ani istniej� bowiem dziwne istoty, a w�drowiec musi bardzo uwa�a�, by nie rozdra�ni� b�d� nie napotka� tych niew�a�ciwych.
Niebawem cienie zacz�y uzurpowa� sobie coraz wi�ksz� przestrze� - najpierw w�skie i ukradkowe k�ad�ce si� pod sto�em, nast�pnie �mielsze zajmuj�ce k�ty pod obitymi d�bow� boazeri� �cianami. Brodacz pocz�� wykonywa� enigmatyczne, modlitewne gesty i zapali� wysokie �wiece umieszczone w osobliwie wygi�tych, mosi�nych lichtarzach. Cz�sto zerka� na drzwi, jakby oczekiwa� czyjej� wizyty, a� w ko�cu na jego spojrzenie odpowiedzi� to ostre stukanie w charakterystyczny spos�b, kt�ry mia� by� zapewne jakim� bardzo starym, sekretnym kodem. Tym razem nawet nie spojrza� przez judasza, lecz uni�s� wielki drewniany skobel, odci�gn�� zasuw� i otworzy� ci�kie drzwi na o�cie� ukazuj�c k��bi�ce si� za nimi mg�y i mrugaj�ce gwiazdy.
I wtedy, przy wt�rze dziwnej melodii, do pokoju na p�yn�y z g��bin wszelkie sny i wspomnienia Wielkich, kt�rzy zeszli na dno ocean�w. Po�r�d sk��bionych wodorost�w zakwit�y z�ote p�omienie, a Olney oszo�omiony i zdumiony, mimowolnie odda� im cze��. Ry� lam neptun dzier��cy tr�jz�b, zwinne i chy�e trytony, fantastyczne nereidy, za� na grzbietach delfin�w balansowa�a ogromna, karbowana muszla w kt�rej zasiada� pierwotny Nodeus, Pan Wielkiej Otch�ani. Konchy tryton�w zagra�y osobliwie, a nereidy wyda�y dziwne d�wi�ki uderzaj�c w groteskowe, rezonuj�ce muszle nieznanych mieszka�c�w czarnych, podmorskich jaski�. W�wczas s�dziwy Nodeus wyci�gn�� pomarszczon� d�o� i pom�g� Olneyowi oraz Gospodarzowi wsi��� do olbrzymich muszli, na co konchy i gongi rozbrzmia�y dzikim, przera�liwym �oskotem. P�niej za�, ten bajeczny poci�g pomkn�� w bezmiar eteru przy wt�rze ha�asu, kt�ry wkr�tce uton�� po�r�d huku grom�w.
Przez ca�� noc mieszka�cy Kingsport obserwowali strzelist� g�r�, kiedy tylko by�o j� wida� poprzez mg�y i szalej�c� burz�, a gdy nad ranem �wiat�o w ma�ych okienkach zgas�o pocz�li szepta� o zgrozie i nieszcz�ciu. Dzieci Olneya i jego gruba �ona modli�y si� do �askawego i dobrotliwego Boga Baptyst�w i mia�y nadziej�, �e w�drowiec po�yczy sk�d� parasol i kalosze - chyba �e do rana przestanie pada�. Wreszcie nasta� �wit, ko�cz�c paskudn� ulew� i wyciskaj�c z morskich fal opary mgie�, za� po�r�d bia�ego eteru rozleg�o si� znajome, pos�pne brzmienie dzwonk�w boi. W po�udnie, gdy nad oceanem przetoczy� si� ryk syren, od strony g�ry powr�ci� do Kingsport Olney - suchy i rze�ki, z oczyma przepe�nionymi widokiem odleg�ych, bajecznych miejsc, nie pami�ta� o czym �ni� w dziwnym, wysokim domu nale��cym do wci�� bezimiennego pustelnika, ani jak uda�o mu si� zej�� po stromej �cianie klifu, kt�rej nigdy dot�d nie pokona� �aden �miertelnik, nie rozmawia� o tym, czego do�wiadczy� z nikim, za wyj�tkiem Przera�aj�cego Starucha, kt�ry p�niej mamrota� nader dziwne rzeczy w swoj� d�ug� siw� brod�; got�w by� przysi�c, �e cz�owiek, kt�ry zszed� ze szczytu g�ry nie by� w zupe�no�ci tym samym m�czyzn�, kt�ry si� na ni� wspina� i �e gdzie� pod owym szarym stromym dachem lub w bezkresnych oparach owych z�owieszczych bia�ych mgie�, pozosta�a na zawsze zagubiona dusza tego, kt�ry nazywa� si� Thomas Olney.
Od tej pory, jak zawsze, przez ca�e lata swego d�ugiego i nudnego, pe�nego trud�w i mozo�u �ycia filozof pracuje, je, sypia i bez jednego cho�by s�owa skargi wype�nia wszystkie powinno�ci prawego obywatela, nie t�skni ju� za magi� odleg�ych wzg�rz ani nie wzdycha za tajemnicami, kt�re niczym zielone rafy wyzieraj� z bezdennej morskiej otch�ani, nie smuci si� odt�d monotoni� swoich dni, a uporz�dkowane, rzeczowe my�li i logika zaspokajaj� st�piony g��d jego wyobra�ni.
Jego gruba �ona przybiera na wadze jeszcze bardziej, a dzieci dorastaj�, staj� si� bardziej prozaiczne, znudzone i zajmuj� si� prac�. Na ustach m�czyzny, zawsze kiedy tylko nadarzy si� taka okazja, wykwita u�mieszek dumy. W jego spojrzeniu nie ma ju� jednak niezaspokojonych pragnie� i je�eli kiedykolwiek nas�uchuje, pragn�c wychwyci� pos�pne brzmienie dzwonk�w boi albo wycie syren mgielnych, to tylko nocami kiedy nawiedzaj� go sny z przesz�o�ci. Nigdy ju� nie odwiedza Kingsport, bowiem jego rodzina nie lubi tamtych starych dom�w i ulewnych deszcz�w. Obecnie maj� �adny bungalow w Bristol Mighlands, gdzie nie ma si�gaj�cych nieba kamiennych wie�yc a s�siedzi s� miastowi i nowocze�ni.
Ale w Kingsport kr��� osobliwe historie i nawet Przera�aj�cy Staruch przyznaje si� do rzeczy, kt�re jego dziadek skrz�tnie przemilcza�. Teraz bowiem, kiedy z p�nocy wieje porywisty wiatr omiataj�c zuchwale wysoki, stary dom stanowi�cy jedno�� z niebia�skim firmamentem, z�amana zostaje w ko�cu owa z�owieszcza gro�na cisza, kt�ra do tej pory by�a odwieczn� plag� wszystkich mieszka�c�w Kingsport. Starzy ludzie m�wi�, �e s�ycha� dobiegaj�ce stamt�d przyjemne g�osy - �piewy i �miech zawieraj�ce w sobie i�cie nieziemsk� rado��, i niemal szeptem dodaj� �e �wiat�a bij�ce z male�kich okien zakazanej chaty s� wieczorami znacznie ja�niejsze ni� dotychczas. Powiadaj� r�wnie�, �e ta �wietlista aurora cz�ciej nawiedza to miejsce rozja�niaj�c niebo od p�nocy silnym, b��kitnym blaskiem zawieraj�cym w sobie wizje skutych lodem �wiat�w, podczas gdy strzelista ska�a i wysoki dom na szczycie turni odcinaj� si� czarno i osobliwie na tle tych nadnaturalnych z�rz. Ponadto mg�y o �wicie s� g�ciejsze, a marynarze nie s� ju� do ko�ca przekonani, czy wszystkie rozlegaj�ce si� w�r�d sk��bionych opar�w d�wi�ki dzwon�w pochodz� z boi wznosz�cych si� pos�pnie na niewidocznych falach.
Najgorszy wszak�e w tym wypadku jest zanik starych l�k�w w sercach m�odych mieszka�c�w Kingsport, kt�rzy dorastaj�c s�ysz� nocami jak wiatr niesie ze sob� ciche. odleg�e d�wi�ki. S� gotowi przysi�c, �e �adne z�o ani b�l nie mog� zamieszka� w domu na szczycie wysokiej ska�y, bowiem w tych nowych g�osach wyra�nie s�ycha� rado��, a opr�cz niej, d�wi�czny, krystaliczny �miech i muzyk�, nie wiedz� jakie historie mog� przynie�� na ten zakazany szczyt mg�y podnosz�ce si� z morskiej toni, ale pragn� wydoby� cho� cie� informacji o gospodarzach.
Starzy obawiaj� si� �e kt�rego� dnia m�odzi jeden po drugim zaczn� szuka� drogi na ten niedost�pny szczyt na niebie i poznaj� sekrety wiek�w ukryte pod stromym spadzistym dachem domu, stanowi�cego fragment ska�, gwiazd i pradawnych l�k�w Kingsport. nie maj� w�tpliwo�ci, �e ci odwa�ni m�odzie�cy powr�c�, lecz mo�liwe jest �e ich oczy utrac� dawny blask, a z serc znikn� wszelkie pragnienia i marzenia. Starzy nie chc�, by niezwyk�e Kingsport ze swymi stromymi alejkami i archaicznymi topolami, w miar� up�ywu lat, zmieni�o si� w osad� monotonii i duchowego rozk�adu, podczas gdy g�osy, �w tryskaj�cy �miechem ch�r rozbrzmiewaj�cy w�r�d nieznanego i przera�aj�cego przestworu, gdzie mg�y i sny o mg�ach odpoczywaj� w drodze z dna oceanu ku niebiosom, coraz bardziej mia�yby przybiera� na sile.
Nie pragn�, by dusze m�odych opu�ci�y domowe ogniska i przytulne zak�tki tawern starego Kingsport; nie chc� by �piewy i �miech rozlegaj�ce si� wewn�trz dziwnego, wysokiego domu w�r�d mgie� sta�y si� g�o�niejsze. Skoro bowiem jeden g�os przywi�d� znad morza tak g�ste opary mgie� i jaskrawe p�nocne zorze, - peroruj� starzy - kolejne �ci�gn� ich jeszcze wi�cej, a� by� mo�e kt�rego� razu starsi bogowie (o kt�rych istnieniu wspomina si� jedynie szeptem, by nie us�ysza� tego pastor kongregacji) powr�c� z g��bin i z nieznanego Kadath na skutym lodem pustkowiu, by zadomowi� si� na szczycie owego z�ego zakazanego klifu, sk�d tak blisko do �agodnych wzg�rz i dolin zamieszkanych przez prostych, statecznych rybak�w.
Mi� pragn� tego, bowiem cisi, zwykli ludzie nie d��� do spotkania z istotami nie z tego �wiata, a poza tym Przera�aj�cy Staruch cz�sto przypomina fragment opowie�ci Olneya o stukaniu, kt�re tak bardzo przerazi�o samotnego mieszka�ca pos�pnego domu i o czarnym, w�cibskim i natarczywym kszta�cie, kt�ry dostrzeg� w�r�d bia�ych opar�w przez p�prze�roczyste okr�g�e o�owiowe okna.
O rzeczach tych wszak�e mog� decydowa� jedynie Starsze Istoty; a p�ki co poranne mg�y wci�� podnosz�c si� z morza op�ywaj� samotn�, strom� ska��, na szczycie kt�rej wznosi si� stary dom, mieszka�c�w kt�rego nikt nigdy nie widzia�, lecz w kt�rym ka�dego wieczora, kiedy wiatry z p�nocy poczynaj� snu� opowie�ci o niezwyk�ych biesiadach, zapalaj� si� ukradkowe �wiat�a. Mg�a, bia�a i eteryczna podnosi si� z g��bin zmierzaj�c na spotkanie swych braci - chmur, pe�na marze� o podwodnych pastwiskach i jaskiniach Lewiatan�w. Kiedy groty tryton�w wype�ni� si� historiami, konchy w starych, zaro�ni�tych wodorostami miastach wygrywaj� mroczne, dzikie melodie zas�yszane od Starszych Istot, z g��bin, ra�no, unosi si� ku niebiosom g�sta, nabrzmia�a opowie�ciami mg�a; Kingsport za�, usadowione na mniejszych ska�ach, poni�ej tego przera�aj�cego, strzelistego wartownika z kamienia, patrz�c na ocean postrzega jedynie mistyczn� biel, jakby brzeg klifu by� zarazem skrajem �wiata, a po�r�d eterycznego, mlecznego bezmiaru raz po raz pobrz�kuj� pos�pnie dzwonki boi.