5943
Szczegóły |
Tytuł |
5943 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5943 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5943 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5943 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Taras
\KTYSTA
..^um�czy�
JERZY J�DRZEJE^ICZ
WYDAWNIC/WO LUBELSK'E
Tytu� orygina�u rosyjskiego
Wielki Thorvaldsen'zacza� swote �wietn� karier� artystyczn� od wyciu"113 ornament�w i tryton�w z rybimi ogonami, majlcych zdobi� t�podziobe kopen-, haskie statki. Bohater �63 r�wnie� dzia�alno�� swoj�, cho� nie tak b�yskotU*' niemniej jednak artystyczn�, zacz�� od rozciera* <*&*? i minii w '�arnach tudzie� malowania pod*, dach�w i p�ot�w. Smutne,, beznadziejne zaj�cie. <>czy wielu Jest takich sz^��-liwc�w, genialnych rfJ�rzy. co *>y zaczynali inaczej? Bardzo a bardzo nie^lu! W Holandii na przyk�ad, w jej najwsipanialsz/^z�otym okresie, Ostade2, Ber-ghem 3, Teniers 4 i ca��6romada znakomitydh artyst�w (opr�cz Rubensa5 i ^ �ycka 6) w �achmanach zaczyna�a i ko�czy�a sM* dzia�alno�� na polu sztuki. Niesprawiedliwie by��^ wskazywa� na jedn� tylko merkantyln� Holand* W ksi�w=e. kt�r� -napisa� Yasari7, znajdziecie H same, je�li nie gorsze rzeczy. Dlatego m�wi� � g(SZe' iz �wczesna polityka namiestnik�w �wi�tego fiotra wymaga�a pi�knej dekoracji dla o�lepiania t3"n�w i przy�mienia heretyckiej nauki Wiclefa i HUa8. kt�rzy ju� wywarli sw�j wp�yw na nieustrasz^go dominikanina Lutra 9. I nawet w�wczas, m�wi?,liedy Leon X i Juliusz n 10 P�~ �apali si� i obsypyw^z�otem byle malarza i rze�biarza, nawet w tym zY<>dajnym czasie umierali z g�o-
du wielcy arty�ci, jak n& przyk�ad Corrreggio i Zam-pieri u. I tak si� zdarza�o (na nieszcz�ciie do�� czato) zawsze i wsz�dzie, dok�d tylko przenika�a boska, �y-wotworz�ca sztuka! Trafia si� te� w naszym dziewi�tnastym, o�wieconym wieku, wiefeu filantropii i r�nych poczyna� s�u��cych po�ytkowi! ludzko�ci, ze wszelkimi jego sposobami usuwania i ukiryFania ofiar.
Srogiej bogini, co na �lepo karz^e.
Mo�na by spyta�: za c� tym wcielonym anio�om, tym przedstawicielom szczerej szlachetmo�ci na nemi wypada prawie zawsze taki smutny, taaki gorzki los? Chyba za to, �e s� istnymi anio�ami.
Powy�sze rozmy�lania prowadz� tylfeco do tego, �e oddalaj� od czytelnika przedmiot, kt�ry zamierzam mu przedstawi� jak na icUbni.
Letnie noce w Petersburgu sp�dza�erm zazwyczaj na ulicy albo gdzie� na wyspach, najcz�o ciej jednak na wybrze�u akademickim. Podoba�o mi sil� zw�aszcza to miejsce, w kt�rym Newa podczas spokojnej pogody niby gigantyczne zwierciad�o odbija w sotoieze wszystkimi szczeg�ami wspania�y portyk muzeuam Rumiancew-skiego, w�gie� Senatu i czerwone story w domu hrabiny Leaval12. Podczas d�ugich zimowychn nocy dom ten by� o�wietlany wewn�trz i czerwone st� ory p�on�y jak ogie� na ciemnym tle, i zawsze mi� t=o irytowa�o, �e Newa jest pokryta lodem i �niegiem, a cflekoracja wskutek tego nie daje w�a�ciwego efektu.
Lubi�em tak�e vu lecie wita� wsch�d s�o�ca na mo�cie Troickim. Cudny, majestatyczny obnraz! W prawdziwym dziele sztuki- jest co� czaruj�ceg-. o, pi�kniejszego ni� sama przyroda � to wznios�a dusz�si artysty, to boska tw�rczo��. Bywaj� jednak i w pprzyrodzie takie cudowne zjawiska, przed kt�rymi poet-ta artysta kl�ka
w zachwycie i tylko dzi�kuje Stw�rcy za s�odkie, dusz� upajaj�ce chwile.
Cz�sto i z wielkim upodobaniem ogl�da�em pejza�e Szczedrina, zw�aszcza urzeka� mi� jego niedu�y obraz �Portici przed zachodem s�o�ca" 13. Przepi�kne dzie�o! Nigdy mi� wszak�e nie cezarowywa�o tak, jak widok z mostu Troickiego na Stron� Wyborsk� przed ukazaniem si� s�o�ca.
Pewnego razu, napatrzywszy si� do syta na �w nie r�k� ludzk� stworzony obraz, przeszed�em do Ogrodu Letniego, by odpocz��. Nigdy, kiedy mi si� zdarza�o bywa� w Ogrodzie Letnim, nie zatrzymywa�em si� w �adnej alei ozdobionej 'marmurowymi pos�gami: na mnie te pos�gi wywiera�y jak najgorsze wra�enie, zw�aszcza potworny Saturn14 po�eraj�cy takie jak i on sam potworne swoje dzieci�. Omija�em zawsze te niezgrabne boginie i bogi, siada�em odpocz�� na brzegu jeziorka i pas�em oczy widokiem �licznej granitowej wazy tudzie� okaza�ej architektury Zamku Michaj�ow-skiego 15.
Zbli�aj�c si� do tego miejisca, gdzie du�� alej� przecina aleja poprzeczna i gdzie w kr�gu bogi� i bog�w Saturn po�era swoje dzieci�, o ma�o si� nie natkn��em na �ywego cz�owieka w brudnym drelichowym cha�acie, siedz�cego na wiadrze akurat naprzeciwko Saturna.
Stan��em. Ch�opiec (bo to rzeczywi�cie by� ch�opiec czternaste- lub pi�tnastoletni) obejrza� si� i j�� co� chowa� za pazuch�. Podszed�em do niego bli�ej i spyta�em, co tu robi.
� Nic nie robi� � odrzek� nie�mia�o. � Id� do roboty i po drodze wst�pi�em do ogrodu. � I po chwili milczenia doda�: � Rysowa�em.
� Poka�, co rysowa�e�.
Ch�opiec wyj�� zza pazuchy arkusik papieru do pi-
sania i poda� mi l�kliwie. Na papierze by� zaznaczony do�� wiernie kontur Saturna.
D�ugo trzyma�em rysunek w r�kach i z ciekawo�ci� przypatrywa�em si� umorusanej twarzyczce autora. W nieregularnej i wychudzonej jego twarzy by�o co� poci�gaj�cego, zw�aszcza w oczach, rozumnych i �agodnych jak u dziewczynki.
� Cz�sto przychodzisz tu rysowa�? � spyta�em go.
� Co niedziel� � odpar� � a je�li gdzie� blisko pracujemy, to i w dzie� powszedni wst�pi� tu nieraz.
� Uczysz si� rzemios�a malarskiego?
� I malarstwa artystycznego � doda� ch�opiec.
� U kog� jeste� na nauce?
� U malarza pokojowego Sziriajewa �6.
Chcia�em go wypyta� bardziej szczeg�owo, ale on wzi�� w jedn� r�k� wiadro z ��ta farb� a w drug� r�wnie� ��ty, wytarty p�dzel i zamierza� i��.
� Dok�d si� tak spieszysz?
� Do roboty. Ju� i tak si� sp�ni�em; gospodarz przyjdzie, to mi wlepi.
� Odwied� mi� w niedziel� rano, a je�eli masz jeszcze jakie� rysunki w�asnej roboty, to przynie� mi je pokaza�.
� Dobrze, przyjd�, ale gdzie pan mieszka? Zapisa�em mu sw�j adres na jego rysunku i po�egnali�my si�.
W niedziel� wczesnym rankiem wr�ci�em z nocnej przechadzki i w korytarzu przed wej�ciem do mieszkania zobaczy�em mojego nowego znajomego, ju� nie w brudnym drelichowym cha�acie, ale w czym� podobnym do surduta koloru br�zowego. Ch�opiec trzyma� w r�ku du�y zwitek papieru. Poda�em mu na przywitanie r�k�. Ch�opiec rzuci� si� ku niej i chcia� poca-
�owa�. Cofn��em r�k�: zmiesza�a mnie jego s�u�alczo��. Wszed�em w milczeniu do mieszkania, on za� pozosta� w korytarzu. Zdj��em surdut, w�o�y�em bluz�, zapali�em cygaro, a jego wci�� jeszcze nie ma w pokoju. Wyjrza�em na korytarz, patrz�, a przyjaciela mojego jakby tu wcale nie by�o. Zszed�em na d�, pytam str�a: � Nie widzia�e� takiego? � Widzia�em � powiada � 'ma�ego, z papierami w r�ce, wybieg� na ulic�. � Id� na ulic�, a tam ani �ladu ch�opca. Zrobi�o mi si� smutno, jakbym utraci� co� drogiego. T�skni�em a� do nast�pnej niedzieli i rozwa�a�em, acz bezskutecznie, co te� mog�o znaczy� to raptowne znikni�cie mojego przyjaciela. Doczekawszy si� niedzieli, o godzinie drugiej w nocy poszed�em na most Troi�ki i naluibowaw-szy si� wschodem s�o�ca wst�pi�em do Ogrodu Letniego, przeszuka�em wsz�dzie aleje � nie ma mojego przyjaciela. Chcia�em ju� wraca� do domu, ale przypomnia�em sobie Apollona belwederskiego17, to jest parodi� bo�ka z Belwederu, stoj�c� osobno ko�o samej Mojki. Id� tam i od razu zastaj� mojego przyjaciela.. Ujrzawszy mnie przerwa� rysowanie i zaczerwieni� si� a� po uszy, jak dziecko przy�apane na kradzie�y konfitur. Wzi��em go za dr��c� r�k� i jak przest�pc� zaprowadzi�em do pawilonu restauracyjnego. Po drodze kaza�em zaspanemu garsonowi przynie�� dwie Herbaty. Jak umia�em, tak stara�em si� oswoi� i rozrusza� mojego przyjaciela i kiedy przyszed� do siebie, spyta�em :go, czemu uciek� z korytarza.
� Pan si� na mnie rozgniewa�, wi�c si� przestraszy�em � odpowiedzia�.
� Nawet nie my�la�em gniewa� si� na ciebie � rzek�em do niego � ale nieprzyjemnie mi by�o widzie�, jak si� poni�asz. Pies tylko mo�e r�ce liza�, a cz�owiek tego nie powinien robi�. � To mocne okre�lenie tak podzia�a�o na mego przyjaciela, �e omal znowu nie
^
ilillilillllliiiiliffi
chwyci� mojej r�ki. Roze�mia�em si�, a on poczerwienia� jak rak i sta� w milczeniu, ze schylon� g�ow�.
Wypili�my herbat� i rozeszli�my si�. Przy po�egnaniu zapowiedzia�em mu, �eby mnie odwiedzi� koniecznie dzisiaj albo w nast�pn� niedziel�.
Nie mam szcz�liwej zdolno�ci przenikania charakter�w ludzkich od razu, mam za to niezbyt szcz�liw� zdolno�� szybkiego zbli�ania si� z cz�owiekiem. Powiadam � nieszcz�liw� dlatego, �e rzadko kt�ra bli�sza znajomo�� nie kosztowa�a mnie do�� drogo, zw�aszcza z jednookimi i zezowatymi. Ci jednoocy i zezowaci dobrze mi si� dali we znaki, ilekro� zdarza�o mi si� z nimi styka�. �eby chocia� jeden z nich by� porz�dnym cz�owiekiem! - � sami szubrawcy. Mo�e to ju� jest takie moje szcz�cie.
Dopiero po raz trzeci widz� mojego nowego znajomego, a ju� si� z nim zaprzyja�ni�em, ju� si� do niego przywi�za�em, ju� go polubi�em. I rzeczywi�cie, w jego postaci by�o co� takiego, czego nie mo�na nie polubi�. Fizjonomia jego pocz�tkowo nie�adna z godziny na godzin� stawa�a si� dla mnie coraz bardziej poci�gaj�ca. S� wszak na �wiecie takie szcz�liwe fizjonomie!
Uda�em si� prosto do domu w obawie, by nie zmusi� mojego przyjaciela do czekania na mnie w korytarzu. Tymczasem wchodz� na schody, a on ju� tu jest, w tym samym br�zowym surduciku, umyty, uczesany i u�miechaj�cy si� do mnie.
� Niez�y z ciebie szybkobiegacz � powiedzia�em � przecie chyba wst�powa�e� jeszcze do swojego mieszkania? Jak�e zd��y�e� tak pr�dko?
� Spieszy�em si� � odpar� � �eby by� w domu, ospodarz wr�ci ze mszy.
� Czy taki surowy tw�j gospodarz? � ispyta�em.
� Surowy i...
� I z�y, chcesz powiedzie�?
10
jak
mni
� Nie, sk�py, chcia�em powiedzie� a sam rad b�dzie, �e si� sp�ni�em ona
Weszli�my do pokoju. Mia�em tam n& stalugach kopi� ze starego Yelaz�ueza 18, kt�ry si� znajduje w galerii Stroganow�w, i ch�opiec przylgn�} oczami do ^ malowid�a, Wzi��em mu z r�ki zwitek, r0zv/m��em i zacz��em ogl�da�. By�o tu wszystko, co s#eci o�r�d Let~ ni, pocz�wszy od ruchliwych, s�odko u�miechaj�cych si� bogi�, poprzez potwornego Fraklita l Heraklita, a na zako�czenie kilka rysunk�w z p�askorze�b, zdobi�cych fasady niekt�rych dom�w, w teJ ^cz�le ro~ wnie� kupidyny z domu architekta Mon^erranc^a * na rogu nadrzecznego bulwaru Mojki i zau^a Fonarnego.
Jedno, co mi� uderzy�o w tych w�ce) ni� s�abych konturach, to niezwyk�e podobie�stwo * orygina��w, zw�aszcza je�li chodzi o kontury FraKuta i Heraklita. By�y one nawet wyrazistsze od swoich wzor�w, chocia� � co prawda � i potworniejsze- -"a rysunki te jednak nie mo�na iby�o patrze� obojetri16-
Cieszy�em si� w duchu ze swojego odkrycia. Nawet mi do g�owy nie przysz�o zada� sobitf wtedY pytanie, co poczn� z tym nie oszlifowanym diamentem, maj�c wi�cej ni� ograniczone �rodki materu^ne- Wprawdzie b�ysn�a mi ta my�l, natychmiast jednak zgasi�o j� przys�owie: B�g nie bez mi�osierdzia. &ozak nie bez doli.
� Dlaczego ani jeden z twoich rysunk�w nie jest wycieniowany? � spyta�em :go oddaj�c mu zwrtek.
"_ Wszystkie te rysunki robi�em wcze�nie rano, przed wschodem s�o�ca.
� Nie widzia�e� wi�c, jak wygl�d^ Przy �wietle?
�- Chodzi�em te� we dnie popatrzy�, ale wtedy nie mog�em rysowa�, bo kr�cili si� ludzie.
� A co zamierzasz robi� teraz: zosta� u -mnie na obiedzie czy i�� do domu?
11
Ch�opiec milcza� z minut� i nie podnosz�c oczu, ledwo dos�yszalnie powiedzia�:
� Zosta�bym u pana, gdyby pan pozwoli�.
� A jak�e sobie dasz p�niej rad� z gospodarzem?
� Powiem, �e spa�em na strychu.
� To chod�my je�� obiad.
U madame Jurgens nie by�o jeszcze nikogo z go�ci, kiedy�my przyszli. By�em z tego bardzo zadowolony: c� to za przyjemno�� spotka� jak�� nakrochmalon� fizjonomi� urz�dnicz�, u�miechaj�c� si� na widok mojego niezbyt eleganckiego przyjaciela.
Po obiedzie chcia�em go zaprowadzi� do Akademii i pokaza� mu �Ostatni dzie� Pompei"20, ale � nie wszystko od razu. Zaproponowa�em wi�c ch�opcu albo i�� si� przej�� na bulwar, albo czyta� ksi��k�. Wybra� ostatnie, a ja � �eby go przeegzaminowa� w tym zakresie � poprosi�em, by czyta� na g�os. Przy pierwszej stronie s�awnego utworu Dickensa pod tytu�em �Ni-cholas Nickleby"21 zdrzemn��em si�, ale nie winien temu ani autor, ani lektor � po prostu by�em bardzo zm�czony, gdy� w nocy nie spa�em.
Kiedy si� obudzi�em i wszed�em do drugiego pokoju, jakie� dziwnie przyjemne wra�enie zrobi�a na 'mnie moja pracownia: ani niedopa�k�w cygar, ani popio�u z tytoniu nigdzie nie by�o wida�, wsz�dzie zosta�o posprz�tane i zamiecione,, nawet paleta z zaschni�tymi farbami wisz�ca na gwo�dziu te� by�a wyczyszczona i b�yszcza�a jak szkie�ko; a sprawca tej ca�ej harmonii siedzia� przy oknie i rysowa� mask� znakomitej modelki Thorvaldsena � Fortunaty.
Wszystko to wywar�o na mnie nadzwyczaj mi�e wra�enie. Te us�ugi wyra�nie �wiadczy�y na jego korzy��. Jednakowo�, nie wiem dlaczego, nie da�em mu zauwa�y� mojego zadowolenia. Poprawi�em mu rysunek, doda�em cienie i ruszyli�my do �Kafarnaum"22
12
na herbat�. �Kafarnaum" to szynkownia na rogu linii Sz�stej i zau�ka Akademickiego, zwana inaczej �Berlinem" � tak j�, zdaje si�, ochrzci� Pimenow23 w swoich zawadiackich studenckich czasach.
Przy herbacie ch�opiec opowiedzia� mi o swoim �yciu. Smutna, pos�pna historia. Ale on m�wi� o wszystkim z tak� naiwn� prostot�, bez cienia skargi czy �alu. Przed t� spowiedzi� zastanawia�em si� nad �rodkami do dalszego kszta�cenia ch�opca, ale wys�uchawszy jego zwierze� przesta�em o tym my�le�: ch�opiec by� pa�szczy�nianym cz�owiekiem.
Tak mi� zafrasowa�o to smutne odkrycie, �e straci�em wszelk� nadziej� na ukszta�cenie ch�opca. Milczeli�my obaj co najmniej z p� godziny. Ch�opiec wyrwa� mi� z tej dr�twoty swoim p�aczem. Spojrza�em na niego i spyta�em, czemu p�aczp?
� Panu jest nieprzyjemnie, a ja...
Nie doko�czy� i zala� si� �zami. Pocieszy�em go, jak mog�em, i wr�cili�my do mnie do mieszkania.
Po drodze spotkali�my starego Wenecjanowa 24. Ten po pierwszych s�owach przywitania popatrzy� badawczo na mojego towarzysza i z dobrodusznym u�miechem spytaj:
� Czy to aby nie przysz�y artysta malarz?
Odrzek�em mu: � I tak, i nie. � Ciekaw by� przyczyny. Wyja�ni�em mu ca�� spraw� szeptem. Starzec zamy�li� si�, mocno u�cisn�� mi r�k� i rozeszli�my si� ka�dy w swoj� stron�.
Wenecjanow swoim spojrzeniem, swoim u�ci�ni�ciem r�ki jak gdyby zrobi� mi wyrzut, �e tak ma�o �ywi� nadziei. Nabra�em otuchy i przypomniawszy sobie niekt�rych malarzy, uczni�w i wychowank�w Wenecjanowa zobaczy�em, wprawdzie niezbyt jasno, co� w rodzaju nadziei na horyzoncie.
13
Wieczorem m�j protege, �egnaj�c si� ze mn�, prosi� .mnie o jaki� icopersztych do przerysowania. Mia�em jeden okaz, kt�ry dopiero co wyszed� spod prasy drukarskiej, by� to �Herkules Farnezyjski" 25, wygrawerowany przez, Slud�y�skiego "e wed�ug rysunku Zawia-�owa, oraz jeszcze �Apollkio" �osenki27. Zawin��em orygina�y w arkusz peterhofskiego papieru, zaopatrzy�em ch�opca we w�oskie o��wki, udzieli�em pouczenia, jak si� z nimi obchodzi�, �eby nie stwardnia�y, i wyszli�my na ulic�. Ch�opiec skierowa� si� do domu, a ja do starego Wenecjanowa.
Nie miejsce tu i nie czas na rozwodzenie si� o tym mi�uj�cym ludzi arty�cie. Niechaj to zrobi jeden z wielu uczni�w Wenecjanowa, kt�ry dok�adniej ju� ja pozna� wszystkie jego wielkoduszne czyny na polu
sztuki.
Opowiedzia�em starcowi wszystko, co wiedzia�em o ch�opcu, i poprosi�em o rad�, jak mam post�powa� w przysz�o�ci, �eby doprowadzi� spraw� do po��danego ko�ca. On, jako cz�owiek do�wiadczony w kwestiach tego rodzaju, nie obieca� mi i nie radzi� nic konkretnego. Proponowa� tylko pozna� si� z w�a�cicielem ch�opca i w miar� mo�no�ci stara� si� mu z�agodzi� jego twarde warunki bytu.
Tak te� uczyni�em. Nie zwlekaj�c, zaraz nazajutrz przed wschodem s�o�ca poszed�em do Ogrodu Letnie-. go. Niestety jednak nie zasta�em tam swojego przyjaciela, drugiego dnia � te�, trzeciego dnia � te�; postanowi�em wi�c zaczeka�, co powie niedziela.
W niedziel� rano zjawi� si� m�j przyjaciel i na pytanie, dlaczego nie by� w Letnim Ogrodzie, powiedzia�, �e maj� teraz du�� robot� w Teatrze Wielkim (w tym czasie Cavos przerabia� wn�trze Teatru Wielkiego) ~s i z tej przyczyny nie mo�e odwiedza� parku.
I t� niedziel� sp�dzili�my razem podobnie jak po-
14
przedni�. Dopiero wieczorem, przy po�egnaniu, spyta-, �em o nazwisko jego gospodarza .oraz w jakich godzinach mo�na go zasta� przy robocie-
Zaraz nazajutrz wst�pi�em do Teatru Wielkiego i pozna�em si� z nim. Wyrazi�em bezgraniczny podziw dla szablon�w i plafonowych rysunk�w w�asnej kompozycji majstra, przez co stworzy�em trwa�y fundament naszej znajomo�ci.
Sziriajew by� cechowym majstrem malarskim, trzyma� stale trzech, a czasem i wi�cej popychli w drelichowych cha�atach pod mianem uczni�w i zale�nie od potrzeby donajmowa� od jednego do dziesi�ciu, na dni�wki i na miesi�czne wynagrodzenie, kostromskich ch�op�w � malarzy i szklarzy �� czyli, jak z tego wynika, nie zajmowa� w swoim cechu (po�ledniego miejsca i pod wzgl�dem kunsztu, i p0d wzgl�dem kapita�u. Opr�cz wymienionych zalet materialnych mia� chyba i inne: zobaczy�em u niego zamieszonych na �cianie kilka sztych�w Audrana i Yolp^to29, a na komodzie kilka ksi��ek, w tej liczbie i �fodr� m�odego Ama-rchysa"30. To mnie bardzo zach�ci�o. Ale, niestety! Kiedy mu tylko przelotnie napomkn��em o polepszeniu bytu jego �drelichowych" uczni-�w, zdziwi� si� takiej dziwacznej my�li i zacz�� mi dowodzi�, �e to by nie doprowadzi�o do niczego wi�cej, jak tylko do ich w�asnej zguby.
Na pocz�tek nie spiera�em si� z nim, zreszt� daremnie by�oby zapewnia� go o czyn^� przeciwnym: ludzie usposobieni materialistycznie i zsacofani, kt�rzy ubog� m�odo�� swoj� sp�dzili w b�ocie, w�r�d przykrych do�wiadcze�, i ledwo jako� zdo�.ali si� z tego wygrzeba�, nie wierz� w �adne teorie,-; nie istniej� dla nich inne drogi do dobrobytu ni�li te, kt�rymi oni sami szli, a cz�stokro� do tych prostackich pogl�d�w do��cza si� jeszcze najbardziej prostackie uczucie. Mnie,
15
Ii1!'!
powiadaj�, po g��wce nikt nie g�aska�, za c� ja b�d� g�aska�.
Majstrowi cechu malarskiego nieobce, zdaje si�, by�o owo antyhumanitarne uczucie. Z czasem uda�o mi si� jednak nam�wi� go, �eby nie przeszkadza� �mojemu protege odwiedza� mi� w niedziel� i dni powszednie, kiedy nie bywa roboty � na przyk�ad w zimie. Wprawdzie wyrazi� sw� zgod�, ale patrzy� na to, jak na marnotrawienie drogiego czasu, zupe�nie do niczego nie prowadz�ce pr�cz zguby. I o ma�y figiel nie zgad�. Min�o lato i jesie�, nasta�a zima. Prace w Teatrze Wielkim by�y sko�czone, teatr otwarty i czarodziejka Taglioni31 zacz�a swoje bajeczne ewolucje. M�odzie� wychodzi�a z siebie, a starzy po prostu wariowali. Tylko surowe matrony i zuchwa�e lwice salonowe uporczywie d�sa�y si� i podczas najszale�szych oklask�w z pogard� cedzi�y � Mauvais genre � a niedost�pne purytanki ch�rem wo�a�y: � Rozpusta! Rozpusta! Jawna publiczna rozpusta! � A wszystkie te bigotki i ob�udnice nie przepuszcza�y ani jednego wyst�pu panny Taglioni. I kiedy znakomita artystka zgodzi�a si� zosta� princesse Trubeckoy 32 � one pierwsze op�akiwa�y wielk� strat� pot�piaj�c jednocze�nie j� jako kobiet� za to, czego same nie mog�y osi�gn�� mimo stosowania wszelkich �rodk�w kosmetycznych.
Karol Wielki (tak nazywa� nieboszczyk Wasilij Andriejewicz �ukowski r�wnie� nie�yj�cego ju� Karola Paw�owicza Briu��owa) bezgranicznie uwielbia� wszystkie sztuki pi�kne, w najr�niejszych tych sztuk przejawach, ale wsp�czesny balet traktowa� oboj�tnie i je�eli m�wi� czasami o nim, to nie inaczej ni� o zabawce z cukru. W triumfalnym finale swojej kariery Taglioni odta�czy�a cachuch� w balecie �Gitana"33. Tego samego wieczoru rozpowszechni�a si� cachucha po ea�ej naszej Palmirze 34, a nazajutrz kr�lowa�a ju�
16
lu; pa�acu ik,ego urz�dnika l na uhcy, dzie i przy
^dzL be gdzie bez
v skromnym k�tku ko�omne�-_ . w domu>
, obie_ zawsze t wsz�dzie ca-ieczorach , wieczorynkach, niecna si� by�o obej��. To
dz be ca gdzie bez cacnutf }odo�ci z tym do twarzy,
wszystko mc - ^ f ^ dne matki i ojcOwie rodzin vM cz
ale tymczasem na post�powa�! tak Wita pod postach wpadli na dzi� pociechy po
dne matki i ojcOwie rodzin ^^ ^
Q *0 Je i matki wkr�tce ^ zaczynaj�ce cho-> ie igtroje. Biedne ^
Jezeh na berbecia, to wypo�yczonego dzia�o si� to
-e nua� w�asnego si� iprzy udziale niedawno jeszcze � nie chce!
dzi� mi�. swoich uczni�w W milczeniu p^
T^ T, -,A g�ow�. Po chwilf1
i sipyta� m-nie:
*? � Wie pan co' �
(lubi� bowiem zagl�da� do ce . zamy�li� sie.
j m�dr�, k�dzierzaw�
J s t rn7p,�mia� si� podni�s� oczy, roze�mia� bi� K
4. - U-T 4. r^atie i Pan si�
- W takta'�^� "i* �"" "�
, TT u -u wzi�� dwa bilety.
A czylen 4 * nie polecia�? _ rzek� go��
pokazuj�c na mcPJe�� pr�t�f- , ,,
Owszem r^ole^ "iech pa'n mU d& �' v
- Owszem, ^ ieru na isa� w�oSikim o��w-
Na skrawku s" e5u r ^
17
2 � Artysta
kiem: �Postaraj si� o dwa bilety. K. Briu��ow". Zao- H
patrzy�em t� lakoniczn� episto�� w adres i m�j Mer- l!
kury pofrun��. �/
� Kt� to taki, model czy s�u��cy? � spyta� go��, II
gdy tylko zamkn�y si� za ch�opcem drzwi. 91
� Ani jedno, ani drugie � odpar�em. li
� Podoba mi si� jego fizjonomia � niepa�szczy�- ]
niana.
� Wcale niepa�szczy�niana, a jednak... � nie doko�czy�em, urwa�em.
� A jednak jest pa�szczy�nianym cz�owiekiem? �
podchwyci� Briu��ow.
� Na nieszcz�cie tak � doda�em.
� Barbarzy�stwo! � wyszepta� m�j igo�� i zamy�li� si�. Po chwili zastanowienia rzuci� na pod�og� cygaro, wzi�� kapelusz i wyszed�, ale zaraz wr�ci� i o�wiadczy�:
� Poczekam na niego: chcia�bym mu si� jeszcze przyjrze� � i zapalaj�c cygaro doda�: � Prosz� mi pokaza� jego prace.
� Kto panu podszepn��, �e mam jakie� jego prace?
� Musi pan mie� � stwierdzi� stanowczym tonem.
Pokaza�em mu mask� Laokoona S7, rysunek sko�czony, i rze�b� Micha�a Anio�a, rysunek dopiero rozpocz�ty. Go�� m�j d�ugo si� w nie wpatrywa�, to jest trzyma� je w r�kach, a patrzy� � B�g raczy wiedzie�
na co.
� Kto jest jego w�a�cicielem? � spyta� podni�s�szy
g�ow�.
Wymieni�em mu nazwisko obywatela ziemskiego.
� Nad pa�skim uczniem trzeba dobrze pomy�le�. �ukian obieca� mi� dzisiaj uraczy� rostbefem, niech pan przyjdzie na obiad.
. Rzek�szy to podszed� do drzwi i znowu si� zatrzyma�:
� Prosz� go kiedy przyprowadzi� do mnie. Do widzenia!
I wyszed�.
Po pi�tnastu minutach wr�ci� m�j Merkury i zawiadomi� mnie, �e �pan", to znaczy Huber, chcia� sam wst�pi� do Karola Paw�owicza.
� A czy ty wiesz, kto to jest Karol Paw�owicz? �-spyta�em ch�opca.
� Wiem � odrzek� � tylko go nigdy nie widzia�em!
z bliska.
� A dzisiaj?
� Czy�by to on by�?
� On.
� Dlaczego� pan mi nie powiedzia�, przyjrza�bym si� mu chocia�, a tak my�la�em, �e to jaki� zwyczajny sobie pan. Czy nie wst�pi do pana jeszcze kiedykolwiek? � spyta� po chwili milczenia.
� Nie wiem � odrzek�em i zacz��em si� ubiera�.
� M�j Bo�e, m�j Bo�e! �ebym to chocia� z daleka m�g� na niego popatrze�! Wie pan � ci�gn�� dalej � kiedy id� ulic�, wci�� my�l� o nim i patrz� na przechodni�w, szukam go oczyma pomi�dzy nimi. M�wi pan, �e portret jego jest bardzo podobny, ten co na �Ostatnim dniu Pompei"?
� Podobny, a mimo to go nie pozna�e�, kiedy by� tutaj. No, nie martw si�, je�eli przed niedziel� nie wst�pi do mnie, to w niedziel� obaj z�o�ymy mu wizyt�. A na razie masz kart� wst�pu do madame Jur-!'''ns: nie b�d� dzi� jad� tam obiadu.
Udzieliwszy takiej dyspozycji wyszed�em.
W pracowni Briu��owa zasta�em W. A. �ukowskiego
drabiego M. J. Wielhorskiego38. W�a�nie ogl�dali nie doko�czony jeszcze obraz �Ukrzy�owanie Chrystusa" przeznaczony dla lutera�skiej kirchy Piotra i Paw�a 39. Hlnwa p�acz�cej Marii Magdaleny ju� by�a gotowa
i W. A. �uikowski patrz�c na t� przedziwn� rozpaczaj�c� pi�kno�� wzruszy� si�, obj�� Karola Wielkiego i ca�owa� go, jakby stworzon� przez niego cudn� kobiet�.
Nierzadko zdarza�o mi si� bywa� w Ermita�u razem z Briu��owem. By�y to porywaj�ce wyk�ady teorii malarstwa, za ka�dym razem ko�cz�ce si� om�wieniem tw�rczo�ci Teniersa, zw�aszcza jego �Koszar". Przed tym obrazem Briu��ow zatrzymywa� si� na d�ugo i po serdecznym, pe�nym entuzjazmu panegiryku na cze�� wybitnego artysty flamandzkiego mawia�: � Dla obejrzenia tego jednego obrazu warto przyjecha� z Ameryki. � To samo teraz powiedzie� mo�na o jego �Ukrzy�owaniu", a w szczeg�lno�ci o g�owie p�acz�cej Marii Magdaleny.
Po u�ciskach d poca�unkach �akowski wyszed� do drugiego pokoju. Briu��ow zobaczywszy mnie u�miechn�� si� i pod��y� za nim. Po up�ywie p� godziny wr�cili do pracowni i Briu��ow kieruj�c si� ku mnie rzek� z zadowoleniem: � Fundament jest. � W tym samym czasie drzwi si� otworzy�y i zjawi� si� Huber, ju� nie w mundurze in�yniera komunikacji, lecz w czarnym, eleganckim fraku. Ledwo zd��y� si� ze wszystkimi przywita�, ju� do niego zbli�y� si� �uk�w-ski i �ciskaj�c mu po przyjacielsku r�k� prosi� go o zarecytowanie ostatniej sceny z �Fausta". Huber zadeklamowa� ten fragment. Wra�enie by�o ogromne i poeta zosta� nagrodzony szczerym poca�unkiem poety. Wkr�tce �ukowski i hrabia Wielhorski opu�cili pracowni� i Huber maj�c du�o wi�cej swobody wyg�osi� nam nowo narodzon� �Terpsychor�", po czym Briu��ow o�wiadczy�:
� Stanowczo nie pojad� na �Gitane".
� Dlaczego? � spyta� Huber.
� Z�by nie straci� wiary w twoj� �Terpsychor�".
20
� Jak to?
� Lepiej wierzy� w pi�kny wymys�, ni�li...
� Chcesz powiedzie� � przerwa� mu poeta � �e m�j wiersz jest wy�szy od boskiej Taglioni. A ja ci przysi�gam, �e niewart nawet jej ma�ego palca, nawet paznokcia na ma�ym palcu, kln� si� na Boga! Ale, o ma�o bym nie zapomnia�: jemy dzi� u Aleksandra maccheroni i stofatto i pijemy lacrima Christi40. B�dzie tam Nestor, Misza, etc., etc., a na koniec Pjanen-ko 41. Jedziemy!
Briu��ow wzi�� kapelusz.
� Ach, tak! Przecie� zapomnia�em... � ci�gn�� dalej Huber wyjmuj�c z kieszeni bilety � masz tu dwa bilety, a po przedstawieniu zg�o� si� na gie�d� do Nestora (tak �artobliwie nazywano literackie wieczory u N. Kukolnika).
� Pami�tam � odpowiedzia� Briu��ow i k�ad�c kapelusz poda� mi bilet.
� I pan z nami? � zwr�ci� si� do mnie Huber.
� I ja r�wnie� � odrzek�em.
� Jedziemy! � powiedzia� Huber i wyszli�my na korytarz. �ukian zamykaj�c drzwi wymrucza�:
� Masz ci rostbef!
Po sztufadzie z makaronem i lacrima Christi ca�e towarzystwo uda�o si� �na gie�d�", a my, to znaczy: ju, Huber i Karol Wielki poszli�my do teatru. W oczekiwaniu na uwertur� przygl�da�em si� z upodobaniem dzie�u mojego protege. (Rysunki dla wszystkich ornament�w i arabesek zdobi�cych plafon Teatru Wielkiego sporz�dzi� w�asnor�cznie wed�ug wskaz�wek architekta Cawosa. Zakomunikowa� mi o tym nie on sam i nie jego ambitny szef, lecz maszynista Kartaszow 42, kt�ry stale asystowa� przy pracach i nieraz wczesnym rankiem cz�stowa� mojego prot�g� herbat�). Chcia�em ju� zwr�ci� uwag� Briu��owa na arabeski mojego
21
ucznia ' ale zabrzmia�a uwertura: wszyscy, nie- wy��czaj�c mnie, utkwili oczy w kurtynie. Uwertura sko�czy�a si�, kurtyna drgn�a i posz�a do g�ry; zacz�� si� balet. Do cachuchy wszystko odbywa�o si� normalnie' publiczno�� zachowywa�a si� tak jak ka�da dobrze wychowana publiczno��. Ale przy pierwszym uderzeniu kastaniet wszystko drgn�o i wpad�o w jaki� trans. Oklaski cicho niczym dalekie grzmoty przemkn�y po sali, potem g�o�niej, g�o�niej, wreszcie � cachucha sko�czona i grzmoty zahucza�y z ca�� si��. Dobrze wychowana publiczno��, w tej liczbie i moja skromna osoba, po prostu w�ciek�a si�, ryczy; jedni wo�aj� bravo", inni �da capo", a jeszcze inni tylko j�cz� i wymachuj� r�kami i nogami. Po tym pierwszym wybuchu entuzjazmu spojrza�em na Karola Wielkiego, a on biedak, spocony ca�y, pracuje r�kami i nogami i co si� w piersi krzyczy: � Da capo! � Huber tez. Odsapn��em troch^ i dalej�e pomaga� nauczycielowi. Poma�u huragan zacz�� cichn��; po raz dziesi�ty wywo�ana czarodziejka wyfrun�a na scen� i z�o�ywszy kilka niezwykle zgrabnych uk�on�w znik�a. Wtedy Karol Wielki wsta�, otar� pot z czo�a- i zwracaj�c si� do Hubera powiedzia�:
_ Chod�my na scen�, poznaj mi� z ni�. � Chod�my � zgodzi� si� z zapa�em Huber i poszli�my za kulisy. Za kulisami roi� si� ju� t�um wielbicieli, z�o�ony w przewa�nej cz�ci z dostojnych �ysin okular�w i binokli. Przy��czyli�my si� do tego t�umu Nie bez trudno�ci przedostali�my si� do �rodka ci�by I co�my tam zobaczyli, o Bo�e! Powiewna, lekka jak zefir tancerka le�a�a w wolterowskim fotelu z otwartymi ustami i rozd�tymi jak u arabskiego konia nozdrzami, a po jej twarzy, niby m�tne strumienie na wiosn�, p�yn�o zmieszane z potem bielid�o i r�. - -
22
� Ohyda! � powiedzia� Karol Wielki i wycofa� si� t�umu. Ja poszed�em w jego �lady, a biedny Huber
- zaiste biedny! � dopiero co w�a�nie sko�czy� stosowny do okoliczno�ci komplement i wymawiaj�c nazwisko Briu��owa obejrza� si� za siebie, a Briu��ow znikn��. Nie wiem, jak si� Huber wygrzeba� z tej opresji. Pozosta� jeszcze jeden akt baletu, ale my�my opu�cili teatr, �eby nie (psu� deseru kapust�, jak si� wyrazi� Briu��ow. Nie wiem, czy chodzi� na balety po ,,Gitanie", wiem tylko, �e nigdy o balecie nie m�wi�.
Wracam do mojego bohatera. Kiedy Briu��ow o�wiadczy�, �e �fundament jest", w wyobra�ni mojej nadzieja zacz�a przybiera� bardziej realne kszta�ty. Za~ ,tanawia�em si�, jakby tu lepiej zatrudni� mojego ucznia � mo�liwo�ci w moim mieszkaniu by�y nader '^raniczone. My�la�em o Koloni antycznej. Andriej ;rigoriewicz (kustosz galerii)43 mo�e by si� i zgodzi�, ile pos�gi w galerii s� tak o�wietlone, �e trudno rysowa�. Po d�ugich rozwa�aniach zwr�ci�em si� z dwu-;rzywienn� moneta do �ywego Antinousa **, wo�nego iarasa, wyst�puj�cego te� w roli modela, �eby w go-Izinach wolnych od zaj�� szkolnych wpuszcza� mojego icznia do klasy gipsowej. Tak te� zosta�o zrobione. .V ci�gu tygodnia (ch�opiec jada� obiady w klasie) na-ysowa� g�ow� Lucjusza Yerusa, rozpustnego powier-iika Marka Aureliusza45, oraz g�ow� �Geniusza" d�u-:i Canovy 46. Potem przenios�em go do klasy figural-tej i kaza�em mu na pocz�tek rysowa� anatomi� ' czterech stron. W wolnych chwilach przychodzi�em io klasy i zach�ca�em niestrudzonego pracownika fun-i�m silnego chleba i kawa�kiem kie�basy. Zazwyczaj iowifm ch�opiec zjada� na obiad kromk� razowca � wod�, je�li Taras przyni�s� wody. Bywa�o, �e i mnie ,>ono.si� widok Belwederskiego torsu47; nie mog�em ,vytrv.yma�, siada�em i bra�em o��wek do r�ki. Prze-
dziwnie doskona�y tw�r staro�ytnej rze�by! Nie darmo �lepy Micha� Anio� z zachwytem wodzi� palcami po tym szcz�tku odpoczywaj�cego Herkulesa. I dziwna rzecz: niejaki pan Gersewanow4S w swoich szkicach z podr�y tak po artystowsku trafnie ocenia dzie�o Micha�a Anio�a �S�d Ostateczny", freski boskiego Rafaela i wiele innych s�awnych okaz�w rze�by i malarstwa, a w torsie Belwederskim widzi tylko kawa�ek marmuru, nic wi�cej. Dziwne!
Po anatomii ucze� m�j wykona� rysunek Germanika oraz ta�cz�cego fauna49, a pewnego pi�knego poran-� ka przedstawi�em go "Karolowi Wielkiemu. Nieopisana by�a rado�� ch�opca, kiedy Briu��ow �agodnie i pob�a�liwie pochwali� jego rysunki.
Nigdy w �yciu nie widzia�em weselszego i szcz�liwszego cz�owieka ni� m�j ucze� wtedy. Pozostawa� w tym nastroju przez kilka dni.
� Czy on zawsze jest taki dobry, taki �agodny? � pyta� mnie wiele razy.
� Zawsze � odpowiedzia�em.
� I ten czerwony � to jego ulubiony pok�j?
� Ulubiony.
� Wszystko czerwone! Pok�j czerwony, sofa czerwona, story w oknach czerwone, kitel czerwony i rysunek czerwony � wszystko czerwone! Czy te� zobacz� go jeszcze kiedy tak blisko?
I po tym pytaniu zaczyna p�aka�. Wcale go, ma si� rozumie�, nie pociesza�em. Jakie� wsp�czucie, jaka� pociecha mo�e by� wy�sza od tych szcz�liwych, natchnionych, niebia�skich �ez? � Wszystko czerwone! � powtarza� przez �zy.
Czerwony pok�j o�wietlony s�o�cem � poobwiesza-ny przewa�nie wschodni� kosztown� broni�, skro� przezroczyste czerwone story � mnie, co przywyk�em do tej dekoracji, porazi� na chwil�, a jemu wry� si�
w pami�� na zawsze. Po d�ugich i strasznych do�wiadczeniach zapomnia� o wszystkim: o sztuce, o swoim �yciu duchowym, o mi�o�ci, kt�ra zatru�a jego i mnie, co by�em mu szczerze przyjazny � wszystko do szcz�tu zapomnia�, ale czerwon� dekoracj� i Karola Paw�owi-cza pami�ta� do ko�ca.
Nast�pnego dnia po tej wizycie spotka�em si� z Karolem Paw�owiczem, kt�ry spyta� mnie o adres, imi� i nazwisko w�a�ciciela mojego ucznia. Poinformowa�em go. Wzi�� doro�k� i pojecha� powiedziawszy mi: � Niech pan do mnie wst�pi wieczorem!
Przyszed�em do niego wieczorem.
� To jest najwi�ksza �winia w tor�ockich pantoflach � tymi s�owy powita� mi� Karol Paw�owicz.
� O co chodzi? � spyta�em domy�liwszy si�, o kim mowa.
� Chodzi o to, �e musi pan jutro uda� si� do tej amfibii, by ustali� cen� za swojego ucznia.
Karol Wielki by� w z�ym humorze. D�ugo, nic nie m�wi�c, przechadza� si� po pokoju, wreszcie splun�� i rzek�:
� Wandalizm! Chod�my na g�r� � doda� zwracaj�c si� do mnie i obaj w milczeniu poszli�my do g�rnych pokoj�w, gdzie znajdowa�a si� jego sypialnia, biblioteka, a zarazem jadalnia.
Kaza� poda� lamp�, poprosi�, �ebym co� czyta� na g�os, a sam siad� ko�czy� rysunek sepi� ��pi�ca oda-liska" do albumu bodaj �e W�adis�awlewa50.
Spokojne zaj�cia nasze ci�gn�y si� jednak nied�ugo. Wci�� go jeszcze, jak wida�, prze�ladowa�a �winia w tor�ockich pantoflach.
� Chod�my na ulic� � powiedzia� chowaj�c rysunek.
Wyszli�my na ulic�, d�ugo spacerowali�my po wybrze�u, potem skierowali�my si� na prospekt Wielki.
25
� Czy ch�opiec mieszka teraz u pana? � spyta�.
� Nie � odrzek�em � nie nocuje u mnie.
� No to p�jd�my zje�� kolacj�. � I skierowali�my
si� do Deliego.
Widzia�em w swoim �yciu niema�o r�nego pokroju rosyjskich w�a�cicieli ziemskich: i bogatych, i �redniozamo�nych, i chutornik�w. Widzia�em nawet takich, kt�rzy stale 'mieszkaj� we Francji albo w Anglii i z zachwytem rozprawiaj� o dobrobycie tamtejszych farmer�w i wie�niak�w, a sami u siebie w domu potrafi� zagrabi� ch�opom ostatni� owc�. Widzia�em wielu podobnych orygina��w, ale takiego orygina�a, Rosjanina, kt�ry by w swoim domu brutalnie potraktowa� Karola Briu��owa � nie widzia�em.
Ciekawo�� moja w wysokim stopniu by�a pobudzona i d�ugo nie mog�em zasn��: wci�� my�la�em i zapytywa�em sam siebie, co to za �winia w tor�ockich pantoflach. Och�od�a jednak, kiedy nazajutrz rano zacz��em wk�ada� frak. G�r� wzi�� rozs�dek. Rozs�dek podszeptywa� mi, �e ta �winia nie jest takim znowu interesuj�cym okazem, �eby z powodu niej po�wi�ca� w�asn� ambicj�, chocia� sprawa istotnie wymaga�a du�ej ofiary. Pozostawa�o jednak pytanie: je�eli i ja, za przyk�adem mojego wielkiego nauczyciela, nie wytrzymam tortury � co wtedy?
Po niejakim namy�le zdj��em frak, w�o�y�em swoje codzienne palto i uda�em si� do starego Wenecjanowa. Mia� on praktyk� w podobnych sprawach, z pewno�ci� nieraz musia� stacza� walki z tymi �orygina�ami', walki, z kt�rych zawsze wychodzi� z honorem.
Wenecjanowa zasta�em ju� przy pracy. Robi� tuszem rysunek w�asnego obrazu �Matka uczy dzieci� modli� si� do Boga". Rysunek ten by� przeznaczony do almanachu W�adis�awlewa �Zorza Poranna".
Wyja�ni�em gospodarzowi przyczyn� tej nie w por�
sk�adanej wizyty, zakomunikowa�em mu adres �ar�fibii", po czyni starzec przerwa� prac�, ubra� si� i wyszed� razem ze mn� na ulic�. Wzi�� doro�k� i pojecha�, a ja wr�ci�em do mieszkania, gdzie ju� zasta�em mojego weso�ego, szcz�liwego ucznia. Jaka� chmurka jednak przy�miewa�a ow� szcz�liw� weso�o��. Wygl�da� na cz�owieka, 'kt�ry pragnie podzieli� si� z przyjacielem wielk� tajemnic�, ale zarazem boi si�, �eby nie zosta�a ujawniona. Zanim zdj��em palto i w�o�y�em bluz�, zauwa�y�em, �e z moim przyjacielem co� jest nie ca�kiem tak jak nale�y.
� C� tam u ciebie nowego? � spyta�em. � Co robi�e� wczoraj wieczorem? Jak si� miewa tw�j gospodarz?1
� Gospodarz owszem, dobrze... � odpowiedzia� j�kaj�c si�. � Czyta�em �Andrzeja Sawojarda" 51, p�ki wszyscy nie po�o�yli si� spa�, a potem zapali�em �wiec� stearynow�, kt�r� pan mi da�, i rysowa�em.
� Co rysowa�e�? Ze sztychu jakiego� czy tak co�?
� Tak... � odpar� rumieni�c si� gwa�townie. � Czyta�em niedawno dzie�a Ozierowa i spodoba� mi si� �Edyp w Atenach" 52, wi�c pr�bowa�em komponowa�...
� To dobrze. Przynios�e� z sob� swoj� kompozycj�? Poka� mi j�.
Wyj�� z kieszeni niedu�y zwitek papieru i rozwin�wszy go dr��cymi r�koma poda� mi m�wi�c:
� Nie zd��y�em obrysowa� pi�rem.
By� to pierwszy jego rysunek, kt�ry z takim trudem zdecydowa� si� mi pokaza�. Uj�a mnie jego skromno��, a raczej nie�mia�o��: niezawodna oznaka talentu. Przyjemne wra�enie zrobi� na mnie r�wnie� sam rysunek, bynajmniej nieskomplikowany: Edyp, Antygona i w oddali Polinik53, tylko trzy postacie. W pierwszych pr�bach rzadko mo�na spotka� podobny lakonizm: zawsze s� bardzo z�o�one. M�oda wyobra�nia
26
nie zacie�nia si�, nie ze�rodkowuje w jednym wiele m�wi�cym s�owie, w jednej nucie, w jednym rysie, po^ trzebna jej przestrze�, buja wysoko i w swoim niebosi�nym locie cz�stokro� wik�a si�, pada i rozbija si� o niespo�yty lakonizm.
Pochwali�em ch�opca za wyb�r sceny i poradzi�em czyta�, opr�cz poezji, histori�, a przede wszystkim � pilnie przerysowywa� warto�ciowe sztychy, jak na przyk�ad: z Rafaela, Yolpata albo z Poussina i Audra-na 54. � Jedne i drugie s� w zbiorach twojego gospodarza, rysuj wi�c w wolnym czasie, a o ksi��ki b�d� si� dla ciebie stara�. � I niezw�ocznie zaopatrzy�em go w kilka tom�w Gilliesa (�Historia staro�ytnej
Grecji")55.
� Gospodarz � powiedzia� ch�opiec przyjmuj�c ksi��ki � ma pe�n� tek� sztych�w, opr�cz tych, co wisz� na �cianach, ale nie pozwala mi ich przerysowywa�: boi si�, �ebym nie uszkodzi�. Tak... � ci�gn�� dalej z u�miechem � m�wi�em mu, �e pan mi� zaprowadzi� do Karola Paw�owicza i pokazywa� moje rysunki, i �e... � w tym miejscu si� zaj�kn�� � i �e...on... a zreszt� sam w to nie wierz�.
� Co? � podchwyci�em � nie wierzy, �e Briu��ow
pochwali� twoje rysunki?
� Nie wierzy nawet, �e ja w og�le widzia�em Karola Paw�owicza, i nazwa� mi�'durniem, kiedy go zapewnia�em.
Chcia� jeszcze co� doda�, ale do pokoju wszed� We-necjanow i zdejmuj�c kapelusz powiedzia� z u�miechem:
� Nic si� nie sta�o! Dziedzic jak dziedzic! Potrzyma� mi� co prawda z godzin� w przedpokoju, no, ale to ju� s� takie ich zwyczaje. C� poradzi�: zwyczaj te� jest prawem. Przyj�� mi� w swoim gabinecie. Gabinet jego wcale mi nie przypad� do gustu. Wszystko to niby
28
wystawne, drogie, okaza�e, ale okaza�e po jaipo�sku. Zacz��em najpierw rozwodzi� si� na temat o�wiaty w og�le i filantropii w szczeg�lno�ci. S�ucha� mi� d�ugo w milczeniu, z uwag�, a wreszcie przerwa� mi: � Niech�e pan powie otwarcie, po prostu, czego pan chce ode mnie razem z tym pa�skim Briu��owem? Ale� mnie wczoraj ubawi�! Prawdziwy ameryka�ski dzikus! � I g�o�no si� roze�mia�. W pierwszej chwili zmiesza�em si�, ale zaraz odzyska�em r�wnowag� i z zimn� krwi�, zwyczajnie wyja�ni�em mu ca�� spraw�. � Trzeba by�o od razu tak gada�, a pan mi tu wyje�d�a z filantropi�! Jaka znowu filantropia! Pieni�dze, i nic wi�cej! � doda� z samozadowoleniem. � Chce pan tedy wiedzie� ostateczn� cen�? Czy dobrze pana zrozumia�em? � Odrzek�em: � Istotnie tak. � Wi�c oto jest moja ostateczna cena: dwa tysi�ce pi��set rubli! Zgadza si� pan? � Zgadzam si� � odrzek�em. � To jest zdolny rzemie�lnik � ci�gn�� dalej � w gospodarstwie domowym konieczny... � I jeszcze co� chcia� doda�, ale si� uk�oni�em i wyszed�em. I stoj� teraz przed panem � u�miechn�� si� starzec.
� Serdecznie panu dzi�kuj�.
� To ja panu dzi�kuj� serdecznie! � odpar� �ywo, �ciskaj�c mi r�k�. � Da� mi pan okazj� co� nieco� uczyni� dla dobra naszej pi�knej sztuki i zobaczy� wreszcie dziwaka � dziwaka, kt�ry naszego wielkiego Karola nazywa ameryka�skim dzikusem. � I starzec znowu si� roze�mia� dobrodusznie.
� Zrobi�em, co do mnie nale�a�o � rzek� przestaj�c .K,- �mia� � teraz kolej na pana, a w razie niepowodzenia zwr�c� si� po raz drugi do klubu Angielskiego. Tymczasem do widzenia!
Chod�my razem do Karola Paw�owicza � zaproponowa�em. .
� Nie p�jd� i panu nie radz�. Pami�ta pan przys�o-
29
wie: go�� nie w por� gorszy od Tatara, tym bardziej u malarza, i w dodatku rano � to mo�e by� gorsze ni�
ca�a horda Tatar�w.
� Zmusza mi� pan, �ebym si� rumieni� za dzisiejszy
ranek � wymamrota�em.
� Bynajmniej. Post�pi� pan prawdziwie po chrze�cija�sku. Na prac� i odpoczynek wyznaczyli�my godziny, ale na spe�nienie dobrego uczynku nie ma okre�lonych godzin. Jeszcze raz serdecznie panu dzi�kuj� za dzisiejsz� wizyt�. Do widzenia! Jemy dzi� obiad w domu, niech pan przyjdzie. A je�li pan zobaczy Bel-wederskiego 56, to niecha go pan ci�gnie z sob� � doda� na odchodnym. Belwederskim nazywa� Apollona Miko-�ajewicza Mokryckiego, ucznia Briu��owa i nami�tnego
wielbiciela Schillera.
Na ulicy rozsta�em si� z Wenecjanowem i poszed�em do Karola Paw�owicza, �eby mu zakomunikowa� o wyniku mojej dyplomacji, ale, niestety, nie zasta�em nawet �ukiana. Lipin57, dobra dusza, wyjrza� z kuchni i poinformowa� mi�, �e tamci obaj poszli �do portyku". Ja do portyku � a tarn zamkni�te. (Portykiem nazywa� si� u nas budynek za obecnym ogrodem akademickim, gdzie si� mie�ci�y pracownie Briu��owa, barona Klodta, Saurweida i Basina 5S). Przez Puszkarni� wyszed�em na ulic� i przechodz�c ko�o sklepu Doviziel-lego ujrza�em w oknie k�dzierzawy profil Karola Paw�owicza. Zobaczywszy mnie. zaraz opu�ci� sklep.
� No co? � spyta�.
� Gdzie pan dzisiaj je obiad? � spyta�em go z kolei.
� Nie wiem, a co?
� A to � m�wi� � �e chod�my na obiad do Weme-cjanowa. Takie panu cuda opowie o amfibii, jakich pan zapewne nigdy nie us�yszy.
� Dobrze, chod�my � zgodzi� si� i ruszyli�my w
drog�.
Przy obiedzie starzec opowiedzia� nam histori� swojej dzisiejszej wizyty i kiedy doszed� do sceny z �dzikusem ameryka�skim", wszyscy wybuchn�li prawie histerycznym �miechem, kt�ry nam towarzyszy� do ko�ca obiadu.
Mi�dzy Wielkim i �rednim prospektem, na linii Si�dmej, w domu niejakiego Kastiuryna59, w obszernych apartamentach mieszka�o pi�ciu stypendyst�w Towarzystwa Zach�ty Sztuk Pi�knych. Opr�cz pokoj�w, kt�re zajmowali stypendy�ci, by�y tam jeszcze dwie sale szkolne ozdobione pos�gami antycznymi, jak: Wenus Medycejska, Apollo, Germanicus i grupa gladiator�w. Przytu�ek ten (zamiast klasy gipsowej pod okiem wo�nego Tarasa) upatrzy�em dla swojego uczniu. Opr�cz wymienionych pos�g�w znajdowa� si� tam jeszcze szkielet ludzki, a poznanie szkieletu by�o dla ch�opca konieczne, tym bardziej, �e ju� rysowa� � pami�ci anatomiczn� statu� Fischera, a o szkielecie nic a nic nie wiedzia�.
W takim to zbo�nym celu nazajutrz po obiedzie U Wenecjanowa z�o�y�em wizyt� �wczesnemu sekretarzowi Towarzystwa W. J. Grigorowiczowi 60 i poprosi-''�m go, aby zezwoli� mojemu uczniowi odwiedza� koln� sale w mieszkaniu stypendyst�w. Skrupulatny i pedantyczny Wasilij Iwanowicz da� i jako kart� wst�pu zapisek, adresowany do artysty .darz� Ho�owni61, mieszkaj�cego razem ze stypen-/stami w charakterze opiekuna.
W�u�ciwie nie powinienem si� zatrzymywa� na takim rdznym zjawisku jak malarz Ho�ownia, poniewa� jed-ik jest to zjawisko rzadkie, zw�aszcza w�r�d malarzy, IQT powiem o nim par� s��w. Wyrazi�cie, jaskrawo namalowana posta� Pluszkina
31
30
blednie wobec tego antyartysty, jakim by� Ho�ownia. Pluszkin mia� przynajmniej m�odo��, a co za tym idzie � rado��, chocia� niezupe�n�, nietriumfuj�c�, ale b�d� co b�d� rado��, a ten biedak nie mia� nawet nic podobnego do m�odo�ci i rado�ci.
By� stypendyst� Towarzystwa Zach�ty Sztuk Pi�knych. Regulamin konkursowych egzamin�w wst�pnych do Akademii wymaga� uzyskania drugiego z�otego medalu (warunek zdobycia tej nagrody stanowi�o opracowanie tematu: Adam i Ewa nad trupem syna swego Abla). Potrzebny jest do tego model kobiecy, a w Petersburgu o model taki nie�atwo, a co najwa�niejsze � nie mo�na go dosta� tanim kosztem. Ch�opak poszed� po rozum do g�owy i uda� si� do hojnego mecenasa artyst�w i �wczesnego prezesa Towarzystwa Zach�ty Sztuk Pi�knych � Kikina 62 z pro�b� o wsparcie pieni�ne na wynaj�cie modelki. Otrzymawszy sturublo-w� asygnaej� zaszy� j� w materac, a pramatk� rodu ludzkiego wymalowa� z lalki, kt�r� malarze u�ywaj� do zawieszania draperii.
Kto wie, co znaczy z�oty medal dla m�odego artysty, ten zrozumie nikczemn� duszyczk� sk�pego m�odzie�ca. Pluszkin przy nim wygl�da ca�kiem niewinnie.
Temu to moralnemu potworowi przedstawi�em, okazuj�c zapisek, mojego moralnie pi�knego znajd�.
Na pocz�tek sam wyj��em z szafy szkielet, posadzi�em go na sto�ku w pozie okropnego hulaki i zaznaczywszy lekkimi strychami og�lne po�o�enie szkieletu, zaproponowa�em swojemu uczniowi, by doryso- ' wa� szczeg�y. 'l Po up�ywie dw�ch dni z wielk� przyjemno�ci� po- ' r�wnywa�em jego rysunek z anatomicznymi, litografo-wanymi rysunkami Basina i znajdowa�em szczeg�y wyra�niejsze i wierniejsze.
Mo�e to jednak zawini�o szk�o powi�kszaj�ce, przez.
32
kt�re patrzy�em na swojego znajd�. Jakkolwiek by�o, rysunki jego przecie mi si� podoba�y.
W dalszym ci�gu rysowa� w r�nych pozycjach szkielet i pod opiek� wo�nego-modela � posag powieszonego przez Apollina Midasa 63.
Wszystko to sz�o normaln� kolej� i normaln� kolej� mija�a zima, a nadchodzi�a wiosna. Ucze� m�j zacz�� wyra�nie chudn��, bledn�c i coraz cz�ciej wpada� w zamy�lenie.
� Co ci jest? � pyta�em go. � Zdrowy jeste�?
� Zdrowy � odpowiada� smutnie.
�:.. To dlaczego p�aczesz?
� Nie p�acz�, tylko tak...
I �zy strumieniem p�yn�y z jego pi�knych, pe�nych wyrazu oczu. Nie mog�em odgadn��, co to wszystko znaczy, i ju� mi �wita�o w g�owie, czy to aby nie strza�a z�o�liwego amora utkwi�a w jego m�odym, niewinnym sercu. A� pewnego, niemal wiosennego ranka o�wiadczy� mi, �e codziennie odwiedza� mnie nie mo�e, gdy� od poniedzia�ku zaczn� si� roboty i b�dzie musia� zn�w malowa� parkany.
Pociesza�em go, jak mog�em, ale o zamiarach Karola Paw�owicza nie m�wi�em mu ani s�owa, g��wnie dlatego, �e sam w�a�ciwie nie wiedzia�em o niczym takim, co pozwoli�oby �ywi� jakow�� nadziej�.
W niedziel� odwiedzi�em jego gospodarza z zamiarem dowiedzenia si�, czy nie m�g�by zast�pi� mojego ucznia
�wyk�y, prosty malarz.
� Dlaczego nie? M�g�by � odrzek� � dop�ki jeszcze
l� zacz�y si� roboty artystyczne, a kiedy si� zaczn�,
� Ju� przepraszam: ch�opiec jest moim rysownikiem,
i rysownik, pan sam wie, jakie ma znaczenie w na-
r.ym rzemio�le. A czy pan my�li � ci�gn�� dalej �
�� on zdo�a postawi� za siebie robotnika?
� Ja panu postawi� robotnika.
Artysta
33
� Pan? � spyta� mi� ze zdziwieniem. � Jaka� to uciecha, jaka korzy�� sk�ania pana do tych zachod�w?
� Czyni� to tak sobie � odpar�em � z nud�w, dla w�asnej; przyjemno�ci.
� �adna przyjemno�� � wyrzuca� na pr�no pieni�dze! Widocznie si� panu przelewa! � I u�miechn�wszy si�, zadowolony sam z siebie, ci�gn�� dalej: � Na przyk�ad, ile pan bierze za portret?
� Zale�y, jaki portret � odpowiedzia�em zgaduj�c jego my�li � i kto zamawia. Od pana, dajmy na to, nie wzi��bym wi�cej ni� sto rubli.
� No, nie, d�br odzie j aszku, mo�e pan bra� od innych po sto rubli, ale ode mnie, gdyby pan wzi�� dziesi��, to i tak by�oby a� nadto.
� Wi�c lepiej zr�bmy tak � zaproponowa�em podaj�c mu r�k� � niech pan mi da na dwa miesi�ce swojego rysownika i b�dzie pan mia� portret.
� Na dwa? � wyrzek� w zamy�leniu. � Na dwa to za d�ugo, nie mog�. Na miesi�c mo�na.
� No chocia� na miesi�c, zgadzam si� � powiedzia�em. I jak handlarze dobili�my targu podaj�c sobie
r�ce.
� Kiedy� zaczniemy? � spyta� mnie.
� Cho�by jutro � rzek�em k�ad�c kapelusz.
� Dok�d�e to pan, bez mohoryczu?
� Nie, dzi�kuj� panu, kiedy sko�czymy, wtedy mo�na b�dzie. Do widzenia!
� Do widzenia!
C� znaczy jeden kr�tki miesi�c wolno�ci w�r�d wielu ci�kich, d�ugich lat niewoli? W �wierci maku jedno ziarnko! Cieszy�em si� ch�opcem w ci�gu tego szcz�liwego miesi�ca. Jego wyrazista m�odzie�cza twarz promienia�a tak� szczer� rado�ci�, takim zupe�nym szcz�ciem, �e a� mu � przebacz mi Bo�e! �
34
|X>zazdro�ci�em, Uboga, ale schludna i czysta jego odzie� wyda�a mi si� eleganck�, nawet fryzowy p�aszcz zrobi� na mnie wra�enie, jakby by� z bai, najlepszej ryskiej bai. U madame Jurgens nikt ju� nie spogl�da� � ukosa to na niego, to na mnie � a wi�c nie tylko Ju jeden dostrzeg�em w nim tak� korzystn� zmian�.
W jednym z owych szcz�liwych dni szli�my we dw�ch do madame Jurgens i spotkali�my na Wielkim prospekcie Karola Paw�owicza.
� Dok�d�e to panowie spiesz�? � spyta� nas,
� Do madame Jurgens � odrzek�em.
� Id� z panami. Jako� mi si� nagle zachcia�o je��
powiedzia� i zawr�ci� z nami na Trzeci� liiii�.
Karol Wielki lubi� czasami odwiedzi� rozmown� ma" <linm> Jurgens: podoba�a mu si� nie sama us�u�na pani domu i nie jej s�u��ca Olimpiada, kt�ra by�a modelk� dla Hagar nieboszczyka Pietrowskiego8i � podoba�o mu si� nasze r�norodne towarzystwo. M�g� tam zoba-r�y� f biednego, pracowitego urz�dnika senatu w jednym, bynajmniej nie jak spod ig�y mundurze, i istu-
iitu uniwersytetu, chudego i bladego, najadaj�cego
� obiadem u madame Jurgens za pieni��ek otrzyma-od bogatego bursza-hulaki, kt�remu przepisywa� k�ady Fischera65. Widzia� tu wiele takich os�b, uch nie m�g� zobaczy� ani u Dummera, ani u Saint-1-orge'a. Za to zawsze, kiedy przychodzi�, uwa�na uiame Jurgens proponowa�a mu st� nakryty w oso-vm pokoju i jakie� specjalne danie, napr�dce przy-lowane, od kt�rego on, jako prawdziwy socjalista, WHZU si� odprasza�. Tym razem wszak�e nie odm�wi� m��! nakry� st� w osobnym pokoju na trzy osoby, t r�wnie� pos�a� Olimpiad� do Foxa po butelk� jack-i>�.
Mad;ime Jurgens ziemi pod stopami nie czu�a � tak i r.c,'l.i biega�, tak si� krz�ta�, �e o ma�o swojej nowej
peruki nie zerwa�a z g�owy razem z czepkiem, kiedy sobie przypomnia�a, �e trzeba czepek zmieni� dla tak
drogiego go�cia.
Dla niej by� to istotnie cenny go��. Od tego czasu, kiedy po raz pierwszy j� odwiedzi�, sto�ownicy zacz�li si�