58
Szczegóły |
Tytuł |
58 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
58 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 58 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
58 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Autor: Janusz A. Zajdel
Tytu�: Bunt
Planeta by�a zagospodarowana w spos�b budz�cy szacunek i podziw
dla jej mieszka�c�w. Wyl�dowa�em na doskonale utrzymanym
kosmodromie, witany go�cinnie przez radio. Warunki naturalne
planety pozwala�y mi na swobodne poruszanie si� bez skafandra.
Wyszed�em na p�yt� kosmodromu i dostrzeg�em zbli�aj�c� si� od
strony zabudowa� portu kosmicznego posta� niezmiernie podobn�
do cz�owieka. Pot�ny tu��w nosi� na sobie wspania�a, du�� g�ow�
o wysokim czole i m�drym spojrzeniu bystrych oczu.Dopiero z
odleg�o�ci kilkunastu metr�w spostrzeg�em jak bardzo si� omyli�em
i w por� zamiast �dzie� dobry panu�, kt�re ju� mia�em na ko�cu
j�zyka, powiedzia�em: - Witam pan�w!Odpowiedzia�y mi dwa g�osy -
jeden niski, d�wi�czny, drugi -piskliwy dyszkant, dochodz�cy
gdzie� spod brody tej du�ej g�owy. Posta� sk�ada�a si� z dw�ch
os�b! Na barkach muskularnej istoty o male�kiej, nie wi�kszej od
pomara�czy g��wce, siedzia� -sposobem �na barana� - osobnik
sk�adaj�cy si� nieomal wy��cznie z du�ej g�owy, do kt�rej
przyczepione by�o mizerne, w znacznym stopniu zredukowane
cia�ko. Cienkie, krzywe n�ki obejmowa�y szyje du�ego osobnika,
male�kie raczki za� trzyma�y go za uszy. Obejrza�em ich obu
dok�adnie, gdy wielkog�owy, przepraszaj�c mnie z zak�opotaniem,
pochyli� si� do ucha ma�ej g��wki i szepn�� co� cichutko. Du�y
uj�� w�wczas ma�ego swymi ogromnymi �apami, zdj�� go sobie
ostro�nie z ramion i obaj znikn�li na chwil� za krzakami. Po
chwili wr�cili obaj, wielkog�owiec zaj�� swe normalne miejsce
i razem zbli�yli si� do mnie.
- Witajcie podr�nicy! Sk�d przybywacie? - spyta�a du�a g�owa. -
Jestem j e d e n - wyja�ni�em - i przybywam z Uk�aduS�onecznego.
Spostrzeg�em wyraz niezadowolenia na twarzywielkog�owego i wyda�o
mi si�, �e robi jakie� porozumiewawcze miny, zezuj�c w d�, na
swego du�ego towarzysza. Natomiast ma�a g��wka zacz�a mi si� od
tej chwili przygl�da� z wyra�nym zainteresowaniem.Zaprowadzili
mnie do pojazdu, kt�ry zawi�z� nas do miasta. Po ulicach
spacerowa�y t�umy dwuosobowych zespo��w wielko i ma�og�owych.
Zatrzymali�my si� przed okaza�ym gmachem, moi przewodnicy
wprowadzili mnie na pi�tro, do pokoju go�cinnego. Przez
kilkana�cie minut by�em sam. Rozejrza�em si� po pokoju. Sta�y
w nim dwa ��ka: jedno wielkie, lecz z miniaturow�poduszeczk�,
drugie - male�kie, lecz z poduszk� do�� znacznych rozmiar�w.
Poza tym wyposa�enie pokoju odpowiada�o przeci�tnemu standardowi
hotelowemu z tym, �e ka�dy mebel wyst�powa� w dw�ch wersjach -
normalnej i miniaturowej. Takie samo zr�nicowanie wyposa�enia
znalaz�em w przylegaj�cej �azience. Wyjrza�em przez okno.
Wychodzi�o na ulic�, kt�r� tu przyby�em. Przed budynkiem
zgromadzi� si� spory t�umek dwuistot. S�ycha� by�o gwar g�os�w
i pojedyncze okrzyki, g��wnie cienkie i piskliwe. Po przeciwnej
stronie ulicy znajdowa� si� du�y dom towarowy, ulic� przemyka�y
pojazdy - �ycie miasta toczy�o si� normalnym trybem. Jednak�e
t�um przed budynkiem g�stnia� z minuty na minut�. Drzwi do mojego
pokoju otworzy�y si�. Wesz�o dw�ch podw�jnych. Na
rozkazwielkog�owych ma�og�owi zdj�li ich z bark�w, posadzili na
fotelu i opu�cili pok�j zamykaj�c drzwi za sob�. Oddzieleni od
swych nosicieli, wielkog�owi wygl�dali nieporadnie i
najwyra�niej czuli si� nieswojo. Jeden z nich w pierwszej chwili
o ma�o nie stoczy� si� z fotela, drugi wci�� bezradnie
przebiera� r�czkami,podtrzymuj�c wyj�tkowo okaza�� g�ow�,
chwiej�c� si� na cienkiej szyjce.
- W�drowcze! - zagai� jeden z przyby�ych. - Wiemy, �e nie
uczyni�e� tego z rozmys�em, ale sprawi�e� nam wielki k�opot swym
niefortunnym przybyciem na te planet�. Wie�� o tobie rozesz�a si�
po mie�cie i ju� nie spos�b utrzyma� tego w tajemnicy. Musisz
nam teraz dopom�c w opanowaniu sytuacji! Grozi nam przewr�t,
kt�rego skutki mog� si� okaza� zgubne dla naszej cywilizacji! -
Nie rozumiem, jaki to mo�e mie� zwi�zek z moim przybyciem? Drugi
z przyby�ych g�owaczy, brodaty i prawie zupe�nie
�ysy,bezskutecznie pr�bowa� poskroba� si� w ciemi�, ale jego
d�o� nie si�ga�a tak wysoko.
- Nie rozumiesz, przybyszu, poniewa� nie znasz warunk�w tu
panuj�cych. Postaram si� zatem - w kr�tkich s�owach, bo czas
nagli - przedstawi� ci przebieg naszych dziej�w. Znajdujesz si�
na planecie Nabarrnacji, zamieszkanej przez dwie odmiany istot
rozumnych: Muskulat�w i Megacefal�w. Przedstawicieli tej drugiej
odmiany masz w�a�nie przed sob�. Nie zawsze jednak wygl�da�o to
tak, jak obecnie. W dawnych czasach planet� zamieszkiwa�a
jednolita morfologicznie rasa istot, w og�lnych zarysachpodobnych
do ciebie, o r�wnomiernie rozwini�tych wszystkich organach cia�a
W miar� up�ywu czasu, w walce z trudnymi warunkami bytowania,
kt�ra wymaga�a w r�wnej mierze wysi�ku fizycznego, co
umys�owego, nast�pi�a daleko id�ca specjalizacja istot: osobnicy
silni fizycznie zatracili stopniowo sprawno��intelektualn�, g�owy
ich, ma�o u�ywane, uleg�y redukcji do niezb�dnego minimum;
osobnicy zajmuj�cy si� nauk� i kieruj�cy spo�ecze�stwem -
przeciwnie: utracili sprawno�� fizyczn�, a cia�a ich zmala�y do
rozmiar�w raczej symbolicznych. Musimy tu szczerze wyzna�, �e
uczeni dawnych czas�w wydatnie pomogli ewolucji naturalnej w
osi�gni�ciu dzisiejszego stanu. Przez mutacj� genetyczn�,
programowanie potomstwa i tak dalejprzyspieszono znacznie
dyferencjacj� naszej rasy. Wychodzono w�wczas ze s�usznego
sk�din�d za�o�enia, �e Muskulatom nie potrzeba zbyt wiele
intelektu, Megacefalom za� - nadmiernie rozro�ni�tych cia�,
kt�re wymagaj� obfitego pokarmu i nie na wiele si� przydaj� w
procesach myslowych. Zauwa�y�, przybysz, �e spo�r�d organ�w
cia�a - opr�cz, ma si� rozumie�, g�owy -jedynie wskazuj�cy palec
naszej prawej d�oni zachowa� wzgl�dnie znaczne rozmiary i
sprawno�� fizyczn�, jest on nam bowiem potrzebny do naciskania
guzik�w urz�dze� licz�cych.Wracajmy jednak�e do naszej historii,
Ot� nieuniknion�konsekwencj� tak daleko posuni�tej
specjalizacji jednostek by�a konieczno�� po��czenia par
Megacefali i Muskulat�w w dwuistotne tandemy, nawzajem si�
uzupe�niaj�ce. Symbioza taka jestkorzystna dla obu gatunk�w, a
�ycie jednej z odmian ca�kowicie uzale�nione od
drugiej.Niestety, nie uda�o si� jednak�e na tyle zredukowa�
m�zg�w Muskulat�w, by zapobiec jak�e nierozwa�nym z ich strony
odruchom sprzeciwu. W miar� rozwoju g�owy nasze staj� si� coraz
ci�sze, a Muskulaci w swojej t�pocie bezgranicznie narzekaj�,
�e musz� je d�wiga� i mniemaj�, i� z powodzeniem mogliby si�
obywa� be� tego zb�dnego ich zdaniem, balastu. S� do nas tak
nieprzyja�nie nastawieni, �e wystarczy im jaka� iskra zapalna,
by wzniecili rozruchy. A w�wczas - biada naszej cywilizacji.
Twoje przybycie, szanowny go�ciu, mo�e sta� si� w�a�nie takim
zarzewiem buntu. Pos�uchaj tej wrzawy cienkich g�os�w za oknem!
To oni! Wyjrzyj i zobacz, co si� tam dzieje. A przedtem zamknij
jeszcze drzwi na zasuwk�!Wyjrza�em przez okno i oczom moim
ukaza� si� widok zaiste przera�aj�cy: t�um Muskulat�w,
pozrzucawszy z siebieMegacefal�w, wiecowa� przed gmachem.
Pojawi�y si� transparenty z nieudolnymi, lecz wymownymi w tre�ci
rysunkami,przedstawiaj�cymi na przyk�ad drzewa, obwieszone niczym
kokosami - p�czkami wielkog�owc�w. Pobliski skwer, chodniki i
jezdnia zarzucone by�y stertami Megacefal�w, nieporadnie
wierzgaj�cymi swymi mizernymi ko�czynami.Dalej, na rozleg�ym
trawniku, kilkunastu Muskulat�w gra�o w futbol. Kibicowa� im
t�umek istot o szczeg�lnie ma�ych g��wkach, nie wi�kszych chyba
od w�oskiego orzecha, co nie przeszkadza�o im czyni� piekielnego
ha�asu, gdy dopingowali graj�cych. Dopiero po chwili
spostrzeg�em, ze zamiast pi�ki gracze u�ywaj� zupe�nie �ysego
Megacefala. To przekona�o mnie o statecznie o powadze sytuacji. -
C� m�g�bym dla was uczyni� panowie? - zwr�ci�em si� do moich
rozm�wc�w. Opanowuj�c dr�enie szcz�k, jeden z nich powiedzia�:
- Uka� im si� w oknie! Przem�w do nich? Musisz ich jako�uspokoi�.
Oni s� przekonani, �e pozbywszy si� nas, b�d� w stanie odzyska�
z czasem normalne rozmiary g��w. Nie zdaj� sobie sprawy z tego,
�e zanimby to nast�pi�o cywilizacja pozbawiona naszego
kierownictwa legnie w gruzach. - Wydaje mi si�, �e macie racj�,
lecz c� takiego m�g�bym im powiedzie�? - Powiedz im - podsun��
drugi Megacefal - �e na twojej planecie istnia�a ongi�analogiczna
sytuacja, lecz rozwi�zano j� w spos�b radykalny poprzez
przeszczepienie g��w Megacefali na cia�a Muskulat�w. Powiedz, �e
ty tak�e jeste� takim hybrydem! Wyja�nij im, �e to jedyny
wypraktykowany spos�b ustanowienia harmonii obu ras! - Czy
naprawd� zamierzacie do tego doprowadzi�?
- Oczywi�cie! Ale oni nie chc� o tym nawet s�ysze�!
- Czy r�wnie� ich ma�e g��wki zamierzacie spoi� z waszymi ma�ymi
cia�kami? Obaj Megacefale zmieszali si� wyra�nie, opu�ciwszy
wzrok na pod�og�. - Nno... chyba raczej nie, bo i po co ? -b�kn��
jeden.
- Przecie� taki tw�r s�aby i niezmiernie g�upi nie by�by w og�le
zdolny do �ycia! - wyja�ni� drugi. Patrzy�em na nich ze zgroz�. -
Panowie! - powiedzia�em karc�co. - Czy zdajecie sobie spraw�,
w co chcecie mnie wci�gn��? Chcecie bezprawnie zaw�adn�� cia�ami
swych wsp�braci i jeszcze do tego proponujecie mi, abym ich
agitowa�? O nie! Nie spodziewajcie si� mojej pomocy w tym pod�ym
przedsi�wzi�ciu. - Przybyszu! - zakrzykn�li obaj z rozpacz�. -
Gubisz nas odmawiaj�c! Oni obwo�aj� cie swoim przyw�dc�, widz�c
w tobie idea� swych d��e�: Uniwersaln� Istot� Pojedy�cz�!
Zniszcz� nas, poczuc� na pastw� losu! Przecie� sami niepotrafimy
si� nawet wysiusia�!Nie wiedz�c, co robi� dalej, zn�w podszed�em
do okna. Ulic� jecha� sznur ci�ar�wek wy�adowanych kapust�. Gdy
si� jednak przyjrza�em , okaza�o si�, �e to nie kapusta, lecz
sterty Megacefali. - Dobrze! - powiedzia�em odchodz�c od okna. -
Pomog� wam, ale nie tak jak wy sobie wyobra�acie. czy mamcie
tu gdzie� jakie� biuro?
- Biuro?
- No, jaki� urz�d, oboj�tnie jaki.Okaza�o si�, �e na dole w tym
samym gmachu mie�ci si� biuro paszportowe. Zszed�em wi�c na
parter. W lokalu biurowymurz�dnicy-Megacefale trzymali si�
kurczowo uszu swych Muskulat�w, kt�rzy ju� zd��yli pozdejmowa�
zar�kawki, lecz wida� jeszcze nie zdecydowali si� przy��czy� do
demonstrant�w. Moje wkroczenie zaskoczy�o jednych i drugich. Nie
zwracaj�c na nich uwagi podszed�em do jednej z szaf i wydobywszy
z niej nar�czaformularzy paszportowych, pobieg�em na pi�tro.
Otworzy�em okno i stan��em na parapecie. - S�uchajcie, o
Muskulaci! - krzykn��em. - Popatrzcie!Ucichli natychmiast,
patrz�c na mnie.
- Przyjrzyjcie mi si�. Czy chcecie mie� g�owy takie jak moja?
Odpowiedzi� by� zbiorowy pisk entuzjazmu. W kr�tkich s�owach
wyja�ni�em, i� przybywam z planety, na kt�rej opracowano prost�
metod� powi�kszania g��w. Sam - powiedzia�em - podda�em si�
niegdy� temu zabiegowi i oto maj� przed sob� rezultat.
- Nim jednak nast�pi powi�kszenie waszych g��w musicie dope�ni�
kilku drobnych formalno�ci. Oto formularze, kt�re trzeba wypisa�
bardzo dok�adnie i �ci�le wed�ug punkt�w i rubryk. Do nich nale�y
do��czy� podanie uzasadniaj�ce potrzeb� posiadania du�ej g�owy,
a tak�e kilka za��cznik�w, o kt�rych poinformuje si� ka�dego
przy sk�adaniu wniosku.To m�wi�c, cisn��em w t�um tysi�ce druk�w,
kt�re oni rozchwytali w ci�gu kilkunastu sekund. Potem d�ugo
studiowali ich tre��, a pot zrasza� ich niskie cz�ka.
Przysiadali na kraw�nikach, skrobali si� w male�kie g��wki,
gry�li w zadumie o��wki i d�ugopisy. Wreszcie ten i �w zacz�� si�
rozgl�da�, kt�ry� ukradkiem podni�s� z bruku sponiewieranego
Megacefala, otrzepa� go z py�u, przetar� r�kawem i osadzi� z
powrotem na swoich barkach. Inni poszli w jego �lady. W kilka
minut p�niej ju� ca�y t�um Muskulat�w w po�piechu i skwapliwie
ugania� si� zaMegacefalami. Wyrywano ich sobie, bito si� o nich,
handlowano nimi. Zawr�cono ci�ar�wki i rozchwytano w oka
mgnieniu ich zawarto��. Po kwadransie zapanowa� spok�j. -
Popatrzcie! -powiedzia�em do moich go�ci, przesadzaj�c ich na
parapet okna. - teraz musicie jedynie zadba� o to, aby gdy
wype�ni� teformularze, otrzymali nast�pne, w miar� mo�liwo�ci
jeszcze bardziej skomplikowane. Bez was nie dadz� sobie rady -
w tej sytuacji sami si� o tym przekonali. To dla nich
najwarto�ciowsza nauka.
- Dzi�kujemy ci, przybyszu - powiedzia� starszy Megacefal. - Ale
wszak... jak d�ugo to mo�e trwa�? Je�li wszyscy b�d� nieustannie
zaj�ci wype�nianiem formularzy i pisaniem poda� to co b�dzie
dalej z nasz� cywilizacj�? - Oto mo�ecie si� nie k�opota�? -
pocieszy�em ich. - Na planecie, z kt�rej pochodz�, cywilizacja
m i m o to istnieje ju� do�� d�ugo.Pozostawiaj�c uratowanych
Megacefali, wymkn��em si� na kosmodrom i szybko wystartowa�em.
Nitk mi w tym nie przeszkodzi�, albowiem wszyscy byli bardzo
zaj�ci...
1972 r.