Polo Marco - Opisanie świata

Szczegóły
Tytuł Polo Marco - Opisanie świata
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Polo Marco - Opisanie świata PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Polo Marco - Opisanie świata PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Polo Marco - Opisanie świata - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 MA R C O PO L O OP I S A N I E ŚW I A T A EDYCJ A KOMPUTEROWA: WWW. ZRODLA. HI ST ORYCZNE.P RV.PL M AI L: HI ST ORI [email protected] L Strona 2 MMI II © SŁOWO OD TŁUMACZA Kiedy mówimy dziś o pamiętnikach Marka Polo, o słynnym Opisaniu świata, nie mamy na myśli ani sensacyjnych wiadomości o Dalekim Wschodzie, ani ta- jemniczej egzotyki, pociąga nas natomiast i zdumiewa rewolucyjność tej książki, jej głęboki realizm, sumienność dokumentacji, która sprawia, że mają one do dziś nieprzemijającą wartość. Człowiek czynu, członek wielkiego kupieckiego rodu posiadającego swe domy handlowe i składy na Bliskim Wschodzie, w Konstantynopolu i Sudaku, własne statki handlowe, nieustraszony i wytrwały podróżnik i odkrywca w latach 1272— 1292, zachłannie obserwujący kraj, ludzi i zwyczaje u Wielkiego Chana, cesarza Chin, w nieustannych trudach i misjach zuchwale sięgający krańców znanego wówczas świata, zostaje nagle skazany na bezczynność, uwięziony przez rywalkę Wenecji — Genuę. Szczęśliwy traf zdarzył, że siedzi razem z bardzo modnym pisarzem, Rusticjanem z Pizy, autorem wielu francuskich średniowiecznych romansów i sprytnym poławiaczem sensacyjnych tematów. Ten słuchając, jak Marko Polo „dla zabicia czasu" snuje swe przedziwne opisanie świata, skłania go, aby mu je dyktował. W ten sposób powstają owe, nie mające w literaturze światowej równych sobie, pamiętniki. Zostały one napisane w języku starofrancuskim, Strona 3 z pewną domieszką dialektu weneckiego, który zwykle powraca, kiedy trzeba użyć jakiegoś soczystego epitetu lub fachowego terminu. Podczas gdy łacina jest języ- kiem uczonych, ogół wykształcony, a także kupcy, używają wówczas języka francuskiego. Na całym Lewancie jest to powszechny język międzynarodowy; panuje i w Konstantynopolu oraz na jego łacińskim wówczas dworze. I tak w pierwszej połowie XIII wieku nieznany bliżej Ricciardo dedykuje cesarzowi Fryderykowi II również po francusku napisany romans bretoński Proroctwa Merlina; w połowie XIII wieku Filip z Novary pisze swą historię wojen krzyżowych, a Brunetto Latini w tym języku pisze swą encyklopedię Le Livre dou tresor, ponieważ, jak mówi, „jest to mowa najmilejsza i najpowszechniejsza wśród ludzi". W niej lekarz toskański Aldobrando pisze swą Higienę ciała; w drugiej połowie XIII wieku Rusticiano pisze swe romanse francuskie, bo język ten zapewniał książce najszerszą po-czytność. Podobnie postąpią z końcem wieku i Martino da Canale, kronikarz wenecki, i sam Marko Polo, a w XIV wieku wielki historyk florencki, Giovanni Villani. Język włoski zyska prawo do literatury dopiero z Boską Komedią Danta. Rusticianus, zdaje się, był tak przejęty niezwykłością tematu, że, na szczęście, raczej ograniczył się do wiernego zapisywania słów Marka Polo, nie starając się ani porządkować, ani redagować bezładnie często rzucanych wiadomości. Od czasu do czasu wtrąci od siebie jakieś zdanie na pochwałę swego skromnego i usuwającego się w cień, nie lubiącego opowiadać o swej działalności towarzysza. Jedynie w opisach bitew puści wodze swej umiejętności literackiej, zastosowując powszechnie w literaturze średniowiecznej używane „klisze" opisowe. Nie omylił go instynkt literacki, książka zdobyła sobie od razu olbrzymią poczytność, której przyczyna leżała zarówno w egzotyce i sensacyjności tematu, jak w wiadomościach ekonomicznych i politycznych, jakie zawierała. Strona 4 Na pierwszy rzut oka ma ona charakter wywiadu ekonomicznego, jest dokładnym inwentarzem nieprzebranych bogactw Wschodu, z podaniem rzetelnym miejsc i warunków zdobycia zarówno cennych surowców, jak przetworów. Informuje, w co kraje Wschodu obfitują, podaje miejsca wielkich targów, ich charakter, opłaty, cła, wskazuje na możliwość zbytu i zakupu, mówi o monopolach danego kraju, o cenach, wskazuje ludzi godnych zaufania wśród tubylców oraz kolonie chrześcijańskie, gdzie można znaleźć pomoc, ostrzega przed bandami zbójeckimi, przed pozycjami korsarzy, przed władcami, którzy są z nimi w zmowie, podaje wiadomości o warunkach żeglugi lub podróży przez pustynie, uczy, gdzie zaopatrywać się w żywność i wodę, jakie są schroniska i noclegi itp. Równocześnie jednak książka ma rewolucyjne i trwałe znaczenie naukowe. Jest to pierwsza realna encyklopedia wiadomości o Wschodzie, która kładzie kres legendom. Można o niej rzec, że odmieniła oblicze świata. Toteż niektóre wiadomości przejmie z niej Domenico d'Arezzo, autor encyklopedii Fons Memorabilium Universi, ona stano- wić będzie ulubioną lekturę Krzysztofa Kolumba i Ameriga Vespucciego, odkrywców nowych lądów. Wiadomości o krajach, ludach i zwyczajach Wschodu, zebrane przez Marka Polo, zostaną potwierdzone dopiero przez odkrywców i uczonych podróżników i etnografów XIX i XX wieku, badających te sprawy na miejscu, jak: B. Grąbczewski, M. Przewalski, Palladiusz Kafarow, Sven Hedin, M. A. Stein, P. Pelliot, Kilfred i French, R. Muller, Shaw, dr. Sallet, Savin, Benazet, Camerlinck, Castagné, Roerich, Maddox, Holmberg, Lichtman i inni. Jej znaczenie historyczne jest nieo- garnione; ujawni ona wspaniałe, oparte na militarnej potędze i na genialnej organizacji imperium chińsko-mongolskie, przewyższające obszarem dawne rzym- skie. Zainteresuje zarówno Rzym, jak i Bizancjum, a przede wszystkim dwie rywalizujące stale o rynki wschodnie republiki kupieckie włoskie: Wenecję i Genuę. Strona 5 Niebywały popyt na tę książkę powodował liczne kopie i tłumaczenia, a ponieważ prawo autorskie wówczas nie istniało, każdy bezceremonialnie zmieniał, skracał lub uzupełniał tekst. Niejedna redakcja, jak np. o dziewięć lat późniejsza przeróbka literacka Gré-goire'a dla elity francuskiej, zasłaniała się autorytetem i pozwoleniem Marka Polo, który miał ponoć kilkakrotnie uzupełniać i poprawiać swe dzieło. W ten sposób miały powstać niejako drugie i trzecie „poprawione i uzupełnione" wydania. Słynne, najbardziej rozpowszechnione wydanie, dokonane przez J. B. Ramusio w II tomie Navigazioni e Viaggi (1559), powołuje się też na „najstarszy" rękopis Ghisi i autorytet rodziny Polów. Do niedawna uważano z przekąsem, że tekst ten roi się od interpolacji późniejszych. Opinia ta została obalona przez odnalezienie, w r. 1932 w Toledo, bardzo starego rękopisu, który pochodząc bezpośrednio wraz z tekstem tzw. „geograficznym" od wspólnego pierwowzoru, ma około dwustu fragmentów od niego odmiennych, a z tego wiele wspólnych właśnie z tekstem Ramusia. Należy dodać, że obyczajem średniowiecznym kopiści często mieli przed oczyma dwa i trzy rozmaite rękopisy, „kontaminowali" je z sobą i powstawała w ten sposób nowa redakcja. Wystarczy zacytować słynny rękopis toskański Vaglienti della Ricordiana z Florencji, pochodzący z biblioteki dziada Ameriga Vespucciego, a będący poprzez przekład łaciński tłumaczeniem weneckiego przekładu tekstu francuskiego. To wszystko dopro- wadziło do obecnego stanu nadzwyczajnej i chaotycznej różnorodności tekstów. Jedną z walnych przyczyn zmian i różnic są błędy mimowolne, dowolność pisowni średniowiecznej i mylne odczytywanie trudno czytelnych lub uszkodzonych rękopisów. Zresztą tłumaczenia i przeróbki, a zwłaszcza tłumaczenia na łacinę, wpływały na zasadniczą zmianę stylu, wygładzając szkolarsko i upiększając retorycznie opowiadanie Marka Polo a przez to zatracając malowniczą, tak pełną wyrazu i bezpośredniości prostotę jego oryginału. Nie wszystkie też rękopisy mają Strona 6 tę samą wartość. Jedne, starannie sporządzone przez uczonych znających się na rzeczy, inne niechlujne lub mające na celu raczej sensację beletrystyczną. Im bardziej oddala się tekst od oryginału, tym częściej na pierwszy plan wkracza pierwiastek cudowny i fantastyczny. Prosty pierwotny tytuł Opisanie świata zostaje zastąpiony przez bardziej sensacyjne: Milion, Księga Dziwów, Księga Skarbów, Dziwy Azji, Kwiaty Wschodu itp. Mnożą się przeróbki powieściowe, jak słynna, której autorem jest Jean Lemaire de Belge. Żaden naród nie zostaje w tyle, każdy stara się o własny przekład lub przynajmniej o kopię pamiętników. Charakter tych mnogich wydań jest rozmaity, zależnie od kategorii czytelników, dla jakich są przeznaczone: są dla uczonych, dla kupców, dla kleru, dla pań, dla szerokiego ogółu. W XV wieku franciszkanin wrocławski po swej Kronice książąt polskich daje odpis łacińskiego tekstu pamiętników Marka Polo. Rękopis ten niestety przepadł w 1945 r. Toteż spośród tej mnogości ponad stu pięćdziesięciu rękopisów i redakcji nowocześni filologowie przyjmując, że tekst oryginalny (najpierwotniejszy) zaginął, największą wagę przypisują najstarszej, najbliższej oryginału i najzupełniejszej wersji tzw. „Tekstu geograficznego", wydanego z wielkimi usterkami w r. 1824 przez Paryskie Towarzystwo Geograficzne, a krytycznie i poprawnie przez Włoski Narodowy Komitet Geograficzny (Comitato Geografico Nazionale Italiano) w r. 1928 w opracowaniu L. F. Benedetta. Na tym tekście opiera się nasze tłumaczenie. Podaje ono ten tekst integralnie i bez zmian. Ale już L. F. Benedetto apelował do romanistów, którzy by różnorodne redakcje potrafili stopić w jedno. Sam to uczynił w r. 1932 w przekładzie włoskim. Ponieważ przekład pamiętników Marka Polo ma udostępnić czytelnikom poznanie dzieła słynnego podróżnika, uważałam za stosowne także i ja wzbogacić tekst wstawkami czerpanymi z innych redakcji. Za każdym razem taka wstawka jest Strona 7 uwidoczniona w tekście za pomocą specjalnego znaku, aby czytelnik mógł od razu odróżnić ją od tekstu podstawowego. Wstawki te przynoszą ciekawe szczegóły o życiu, zwyczajach i krajach Wschodu. Naukowe wydanie opracowane przez A. C. Moule'a i P. Pelliota (Londyn 1938) uwzględnia warianty i uzupełnienia według wszystkich rękopisów dostępnych wydawcom. Taka mozaika zatraca jednak charakter i swoistą, tak pełną wyrazu zwięzłość i malowniczość oryginału, operującego skrótami, a dla szerszej publicz- ności jest niezwykle nużąca. Trzeba było zatem, za przykładem L. F. Benedetta, dokonywać wyboru za każdym razem. Ale wybór wstawek dokonany przeze mnie różni się często od jego kompilacji. W mym przekładzie wystrzegałam się wszelkich banalizujących rozwlekłości późniejszych redakcji. Starałam się zachować charakter oryginału, gawędziarski, pełen powtarzań, a zarazem pełen schematycznych skrótów, charakterystycznych dla przewodnika ekonomicznego. Trzeba pamiętać, że Marko Polo nie pisał, lecz mówił; czytając jego oryginał zdaje się nam, że widzimy go, jak chodząc po celi więziennej, dyktuje Rusticjanowi swą opowieść, często nawracając, aby dodać zapomniany szczegół; słyszymy go, jak zwraca się bezpośrednio do przyszłych lub przytomnych słuchaczy słowami: „wierzajcie... słuchajcie... przypomnijcie sobie... zapewniam was..." itp. Mówił słowami prostymi, nie do uczonych specjalistów, lecz do szerokiej rzeszy, i tę właśnie malowniczą prostotę i bezpośredniość starałam się zachować, nie siląc się na archaizację. Przede wszystkim zaś wystrzegałam się błędu, jaki ze szkodą dla oryginału i jego pierwotnego uroku popełniali późniejsi „redaktorowie" pamiętników, począwszy od Grégoire'a (13,07), który jak sam mówi, „przerabia", a mianowicie literackiego „wygładzania stylu", skreślania powtarzań, przez co zatraca się tak wymowna w swej żywej bezpośredniości prostota oryginału. Osobne zagadnienie przedstawiają imiona własne i wyrazy wschodnie Strona 8 występujące tu i ówdzie w Opisaniu świata. Przekład polski zachowuje formy Marka Polo według redakcji francusko-włoskiej, odbiega od niej tam, gdzie nazwy lub imiona są wyraźnie błędne. W takim wypadku przekład polski przyjął te formy, które na podstawie lekcji w różnych rękopisach Opisania świata można uważać za najbardziej poprawne. Anna-Ludwika Czerny Kraków, 1953 TU ZACZYNAJĄ SIĘ KARTY TEJ KSIĘGI, KTÓRA NOSI TYTUŁ Strona 9 OPISANIE ŚWIATA Strona 10 I ANOWIE cesarze* i królowie, książęta i markizi, wojewodowie, rycerze i obywatele oraz wszyscy ludzie, którzy pragniecie poznać różne nacje i osobliwości różnych części świata, weźmijcie tę księgę i każcie z niej czytać. A znajdziecie w niej wszystkie największe cuda i różnorodne dziwy Wielkiej |i Małej| Armenii i Persji, |Turcji|, i Tatarii, i Indii, i wielu innych ziem |otaczających Azję środkową i część Europy, idąc w kierunku północnego wschodu i północy|, o których nasza księga wam opowie po porządku, tak jak Jegomość Marko Polo, |zwany Milion*|, mądry i szlachetny obywatel Wenecji, opowiada, co na własne oczy widział. Lecz znajdą się tam rzeczy, których nie oglądał, ale o których słyszał od ludzi wiarygodnych i prawdomównych. Więc podamy rzeczy widziane jako widziane, a słyszane jako słyszane, aby nasza księga była uczciwa i prawdziwa, bez żadnego kłamstwa.* I każdy, kto tę księgę czytać będzie, lub ci, którzy jej będą słuchać, wierzyć jej mają, bo wszystko to są rzeczy prawdziwe. Gdyż powiadam wam, że od czasu gdy nasz Pan Bóg stworzył własnymi rękami Adama, praojca naszego, aż do dnia dzisiejszego nie było chrześcijanina |ani Saracena*, ani pohańca*, ani Tatara*, ani Hindusa*, ani żadnego człeka jakiejkolwiek nacji, który by tyle zwiedził różnych części świata i tyle poznał wielkich dziwów, co ów Imć Marko zwiedził i poznał. I dlatego uważa on, że byłaby to wielka szkoda nie spisać tych wszystkich cudów, jakie widział lub o jakich słyszał z pewnych źródeł, aby też inni ludzie, którzy ich nie widzieli i nie poznali, dowiedzieli się o nich z tej księgi. I powiadam wam, że dla poznania tych spraw przebywał on w tych różnych częściach ziemi i krainach odległych dobrych lat dwadzieścia sześć, |od pierwszej młodości* do czterdziestego roku życia|. On też później, przebywając |na skutek wojny*| w więzieniu w Genui, |aby zabić czas i ku uciesze czytelnika, postanowił zebrać te rzeczy, które ta księga zawiera, a co jest niewiele w porównaniu z tak licznymi i niezliczonymi, które mógł był napisać, gdyby miał był nadzieję powrotu do naszych krajów; lecz uważał to był za rzecz zgoła niemożliwą, aby kiedykolwiek mógł się wyrwać spod władzy Wielkiego Chana, władcy Tatarów, i dlatego zapisał w swych pamiętnikach tylko to trochę, co w pamięci zachował|. Polecił to spisać Imć Panu Rusticjanowi* z Pizy, który w tym samym więzieniu siedział, a było to w roku 1298 od narodzenia Jezusa Chrystusa. Strona 11 II Jak Imć Mikołaj i Imć Mateusz wyjechali z Konstantynopola, aby zwiedzić świat Zdarzyło się, że w czasie gdy Baldwin* był cesarzem Konstantynopola |i gdy Imć Ponte z Wenecji* sprawował tam rządy w imieniu Doży weneckiego|, a był to rok |od Wcielenia Chrystusa 1250*, |dwaj szlachetni Wenecjanie,| Imć Mikołaj Polo, ojciec Imć Marka, oraz Imć Mateusz Polo, brat Imć Mikołaja, bawili w mieście Konstantynopolu, dokąd przybyli z Wenecji |na wła- snym statku| ze swymi towarami. Bezsprzecznie byli to szlachetni, mądrzy i roztropni mężowie. Po krótkim i owocnym pobycie w mieście, po dojrzałej naradzie postanowili puścić się przez Wielkie Morze* dla zdobycia i powiększenia majątku. W tym celu zakupili wiele |niezwykle pięknych i bardzo cennych| klejnotów i wypłynęli z Konstantynopola na jednym okręcie, udając się do Soldai*. III Jak Imć Mikołaj i Imć Mateusz wyjechali z Soldai Po krótkim pobycie w Soldai postanowili puścić się jeszcze dalej. I cóż wam powiem? Opuściwszy Soldaję udali się w podróż i jechali tak długo, |dzień za dniem|, bez żadnego wypadku godnego uwagi, aż przybyli na dwór chana Berki*, który panował nad pewnym odłamem Tatarów*, a przebywał podówczas |w miastach swych| Bołgarach* i Saraju*. Ów Berka |dowiedziawszy się o przybyciu obu Łacinników*| przyjął z honorami Ichmościów Mikołaja i Mateusza i bardzo był rad z ich przybycia. Obaj bracia ofiarowali mu klejnoty, jakie z sobą przywieźli. Berka przyjął je chętnie i podobały mu się nad miarę, a jako szczodry pan, kazał wypłacić im dwa razy tyle, ile były warte owe drogie kamienie, |oraz dodał od siebie inne podarki|. Owe klejnoty wysłał na sprzedaż w rozmaite kraje i zostały bardzo dobrze spieniężone. A gdy już rok bawili w kraju Berki |i zapragnęli powrócić do Wenecji|, wybuchła |gwałtowna| wojna między Berka a Ulau*, władcą Tatarów Lewantu*. Jeden przeciw drugiemu wyruszyli z całą swoją potęgą. Walczyli zawzięcie i wielkie straty poniosła i jedna, i druga strona, lecz w końcu zwyciężył Ulau. Z powodu tej bitwy i owej wojny |drogi były niepewne|, nikt nie mógł puszczać się w podróż, aby nie został pojmany. Dlatego też nie mogli obaj bracia wrócić, skąd przybyli, mogli jedynie posuwać się naprzód. Więc rozważali sobie: „Ponieważ nie możemy wrócić do Konstantynopola z naszymi towarami, jedźmy dalej na wschód: może uda nam się wrócić okrężną drogą." Wsiedli na okręty i odjechali precz od Berki, udając się do pewnego miasta zwanego Ukaka*, które leżało na granicy państwa władcy |Tatarów| Zachodu*. Opuściwszy to miasto przeprawili się przez rzekę Tygrys*, |która jest jedną z czterech rzek Strona 12 wypływających z Raju|, i wyjechali na pustynię ciągnącą się przez siedemnaście dni drogi*. Nie znaleźli na niej ani miasta, ani zamku żadnego, lecz jedynie |mnóstwo| Tatarów z ich namiotami i stadami bydła*, które żywi ich |swym mlekiem|. IV Jak dwaj bracia przejechali pustynię i przybyli do miasta Bukara Gdy przeprawili się przez tę pustynię, przybyli do miasta, które zowią Bukara*, bardzo ważnego i wielkiego. Cała prowincja nosiła też nazwę Bukara, a był tam król imieniem Barak*. Miasto było najpiękniejsza w całej Persji*. Dwaj bracia przybywszy do tego miasta nie mogli jechać dalej ani zawrócić z drogi, |gdyż drogi były przecięte z powodu wojny między Tatarami|, i dlatego pozostali tam trzy lata. Zdarzyło się, że w czasie gdy tam przebywali, |pokój został zawarty i niebawem| zjechał poseł władcy Lewantu, Ulau, |mąż bardzo mądry|; udawał się on do Wielkiego |Chana*|, pana wszystkich Tatarów, |który przebywał na krańcach ziemi między północo-wschodem a wschodem, i miał Kubłaj-|chan| na imię|. I gdy ów poseł ujrzał Ichmościów Mikołaja i Mateusza, |któ- rzy przez ten czas biegle wyuczyli się języka Tatarów*|, dziwował im się wielce, gdyż nigdy dotąd nie oglądał żadnego Łacinnika w tych stronach. |Dowiedziawszy się, że są kupcami|, rzekł obu braciom: „Panowie, jeśli chcecie mi zawierzyć, odniesiecie z tego wielką korzyść i zaszczyty." Bracia odpowiedzieli, że posłuchają go chętnie, o ile będzie to rzecz, którą spełnić będzie w ich mocy. Poseł wówczas rzekł im: „Panowie, powiadani wam, że wielki władca Tatarów nigdy nie widział żadnego Łacinnika, |gdyż żaden człowiek Zachodu tam nie dotarł|, a bardzo pragnie i chce go ujrzeć, dlatego jeśli zechcecie udać się ze mną do niego, zapewniam was, że będzie bardzo rad oglądać was, przyjmie was z czcią i sowicie obdarzy. |Jest to władca potężny i nowin spragniony i z największą przyjemnością słuchać będzie, co mu powiecie o krajach waszych.| A ze mną możecie jechać bezpiecznie i bez żadnej przeszkody, |nie lękając się ani złych ludzi, ani napaści żadnej.|" V Jak obaj bracia zawierzyli posłowi Wielkiego Chana Gdy obaj bracia usłyszeli, co powiedział poseł, |spodobało im się bardzo|, rozważyli to, |i jako mężowie wielkiego ducha|, rzekli, że chętnie z nim pojadą. I zaraz, |poleciwszy się opiece Najwyższego|, udali się w drogę z tym posłem i podróżowali rok cały, jadąc na północ i północo-wschód, zanim na dwór Chana przybyli. |A trwała ta podróż tak długo dla wielkich śniegów i wylewów rzek i potoków, trzeba bowiem było czekać, aż śniegi stopnieją, a wody spłyną. W Strona 13 drodze| widzieli wielkie dziwy i osobliwe rzeczy, o których wam nie opowiadamy, gdyż Imć Marko, syn Imć Mikołaja, który te wszystkie rzeczy też oglądał, opowie wam o nich dokładnie w tej księdze. VI Jak obaj bracia przybyli do Wielkiego Chana Gdy Imć Mikołaj oraz Imć Mateusz przybyli do wielkiego władcy |i stanęli przed jego obliczem|, przyjął ich |bardzo łaskawie|, z wielkimi honorami i gościnnością, okazując wielką radość, gdyż bardzo był rad z ich przybycia. I wypytywał ich o rozmaite sprawy |krajów Zachodu|, przede wszystkim o cesarzów |rzymskich|, jak rządzą swymi krajami, jak sprawiedliwość wymierzają, jak wojny prowadzą, |jak poselstwa rozsyłają| oraz o wszystkie inne ich sprawy. A następnie wypytywał o królów i książąt |chrześcijańskich| oraz o innych panów, |o ich znaczenie, obyczaje, potęgę|. VII Jak Wielki Chan wypytywał obu braci o sprawy chrześcijan Potem wypytywał ich |z wielką ciekawością| o Jego Świątobliwość Apostolską, |o kardynałów i wiarę|, i o wszystkie sprawy Kościoła rzymskiego oraz o wszystkie obyczaje Łacinników. Zaś Imć Mikołaj i Imć Mateusz opowiadali całą prawdę o wszystkim z osobna, po porządku i rozumnie, jako mężowie mądrzy — jakimi byli — którzy dobrze znali język Tatarów. |Tak że upodobał sobie w nich Wielki Chan i chętnie rozmawiał z nimi, aby dowiadywać się o sprawach Zachodu; często też wzywani byli przed jego oblicze.| VIII Jak Wielki Chan wysłał obu braci jako posłów swoich do jego Świątobliwości Apostolskiej w Rzymie A kiedy Wielki Chan, który nosił imię Kubłaj-chana i był panem wszystkich Tatarów świata i wszystkich prowincji, i królestw, i ziem |większej części Wschodu|, usłyszał o wszystkich sprawach Łacinników, które mu obaj bracia dobrze i dokładnie przedstawili, spodobało mu się to nadzwyczajnie. I rzekł sobie, że wyśle posłów do Świątobliwości Apostolskiej. Więc |wezwał do siebie obu braci i| prosił ich, aby udali się w tym poselstwie w towarzystwie jednego z jego dostojników. Odpowie- dzieli, że uczynią wolę jego jakby jego wasale. Wówczas Wielki Chan zawezwał jednego ze swych możnych, imieniem Kogataj*. I rzekł mu, że życzy sobie, aby je- chał wraz z dwoma braćmi do papieża. Ten odpowiedział: „Miłościwy Panie, otom wasz człowiek, jestem, aby wolę waszą pełnić wedle swej możności." Następnie Strona 14 Wielki Chan kazał pisać listy w języku tureckim, aby wysłać je do Jego Apostolskiej Świątobliwości. Wręczył je obu braciom i swemu dostojnikowi i powierzył im, co mówić mają w jego imieniu papieżowi. A wiedzcie, że listy i poselstwo zawierały, co usłyszycie: upraszał Jego Świątobliwość, by mu raczył przysłać około stu mężów mądrych, |uczonych| w chrześcijańskiej religii oraz w siedmiu sztukach*, którzy by |potrafili nauczać jego naród|, dobrze umieli dyskutować i wykazać dokładnie poganom i innym ludziom, że wiara ich była całkiem fałszywa i że bałwany, którym w domach swoich cześć oddają, są dziełem diabła, i którzy by potrafili jasno przekonać, że wiara chrześcijańska jest lepsza od ich wiary |i prawdziwsza od wszelkich innych religii. A jeśli tego dowiodą, on sam i wszyscy jego możni zostaną chrześcijanami.| A także polecił Wielki Chan obu braciom przywieźć mu oliwy z lampy, która jest u Grobu Bożego w Jerozolimie. To, co usłyszeliście, zawierało poselstwo, jakie Wielki Chan wysłał do papieża rzymskiego przez |dostojnika tatarskiego i| obu braci. IX Jak Wielki Chan dał obu braciom złote tabliczki władzy Gdy Wielki Chan obarczył obu braci i swego dostojnika takim poselstwem do papieża, kazał im dać złotą tablicą |opatrzoną królewską pieczęcią i podpisem wedle obyczaju tego państwa|, na której wyryte było*, że trzem posłom |Wielkiego Chana|; wsządzie, dokądkolwiekby jechali, mają być |przez wielkorządców krain jemu podległych, pod grozą niełaski|, przydzielane potrzebne domostwa i dostarczane konie, |łodzie| oraz ludzie mający ich przeprowadzić z jednej prowincji do drugiej, |tudzież mają być zaopatrywani we wszystko, czego by dla siebie osobiście lub dla celów podróży sobie życzyli|. Gdy Ichmoście Mikołaj i Mateusz oraz trzeci poseł zaopatrzeni zostali we wszystko, czego im było potrzeba, po- żegnali Wielkiego Chana, siedli na koń i wyruszyli w drogę, |z kraju do kraju, wioząc listy i złote tablice|. Skoro ujechali kawał drogi, |po dwudziestu dniach po- dróży| zachorował dostojnik tatarski |Kogataj|, który im towarzyszył, i nie mogąc jechać dalej, pozostał w jednym mieście. Zaś Ichmoście Mikołaj i Mateusz, widząc go tak chorym, pozostawili go |zgodnie z jego wolą i za wskazówką wielu|, i jechali sami |dalej|. A zapewniam was, że wsządzie, którędy jechali, przyjmowani byli z uszanowaniem i zaopatrywani we wszystko, co rozkazali, |i dla złotej tabliczki, znaku władzy chańskiej, którą mieli, otrzymywali straż przyboczną|. I cóż wam po- wiem więcej? Oto podróżowali tak dzień za dniem, aż przybyli do Lajas, |miasta nadmorskiego w Małej Armenii|. I to wam powiem, że strawili na to trzy lata, gdyż często musieli przerywać podróż dla złej pogody, |mrozów|, śnieżyc, |lodów| i wielkich deszczów, które padały od czasu do czasu|, oraz wezbranych rzek, |jakie tu i ówdzie spotykali i przez które nie mogli się przeprawić, tudzież innych trudności Strona 15 podróży|. X Jak dwaj bracia przybyli do miasta Akkonu Z Lajas wypłynęli kierując się do Akkonu*. I przybyli tam w miesiącu kwietniu 1269 r. od Wcielenia Jezusa Chrystusa. Zdarzyło się zaś, że Ojciec Święty w tym czasie* umarł. Więc Ichmoście Mikołaj i Mateusz dowiedziawszy się, że pomarł papież |imieniem Klemens IV|, udali się do mądrego kapłana, który był legatem Kościoła rzymskiego na całe królestwo Egiptu. Był to człowiek wielkiej powagi, imieniem Tybald |Visconti| z Piacenzy*. Zdali mu sprawę z poselstwa, w jakim wysłał ich Wielki Chan Tatarów do papieża. Skoro legat wysłuchał, co mu powiedzieli obaj bracia |przybywający z tak odległych krajów|, zdumiewał się bardzo i zdawało mu się, że mogłoby to przynieść wielką chwałę i zysk chrześcijaństwu. Więc rzekł do obu braci: „Ichmoście, oto widzicie, pomarł Ojciec Święty, czekać wam trzeba, aż nowego wybiorą. Gdy zaś papież wybrany zostanie, będziecie mogli mu przedłożyć wasze poselstwo." Obaj bracia widząc, że prawdę legat powiadał, oświadczyli, że zanim papież obrany zostanie, oni tymczasem pragną udać się do Wenecji, aby odwiedzić swojacinę. I |pożegnawszy natychmiast Tybalda, siedli na okręt,| opuścili Akkon udając się do Negropontu*. I znów siadłszy na okręt, płynęli z Negropontu tak długo, aż przybyli do Wenecji. Imć Mikołaj nie zastał już przy życiu swej żony, |którą pozostawił brzemienną, gdy pierwszy raz opuszczał Wenecję|. Osierociła syna piętnastoletniego imieniem Marko, |którego Imć Mikołaj jeszcze był nie oglądał, gdyż narodził się po jego z Wenecji odjeździe|. A był to ten sam Marko, o którym na- sza księga mówi. Ichmoście Mikołaj i Mateusz pozostawali w Wenecji około dwóch lat, czekając na wybór papieża. XI Jak dwaj bracia wyjechali z Wenecji, aby powrócić do Wielkiego Chana, i zabrali z sobą Marka, Mikołajowego syna Gdy dwaj bracia czekali w |Wenecji| tak długo, jak oto słyszeliście, i spostrzegli, że wybór papieża się odwleka, powiedzieli sobie, że może zbyt długo siedzą i przystoi im wrócić do Wielkiego Chana, |gdyż zaniepokojony ich długą nieobecnością mógłby sądzić, że nie chcą więcej do niego powrócić|. Wyjechali więc z Wenecji, zabierając z sobą Marka, Mikołaj owego syna, i udali się wprost do Akkonu, gdzie zastali legata, o którym już wam mówiłem. Wiele z nim o tej sprawie rozmawiali i prosili o pozwolenie wyjazdu do Jerozolimy w celu pobrania oliwy z lampy u Grobu Chrystusowego, o którą Wielki Chan prosił, |a bardzo zależało mu na tym ze Strona 16 względu na matkę, która była chrześcijanką*|. Legat udzielił im tego pozwolenia. Więc obaj bracia opuścili Akkon, udali się do Jerozolimy i dostali oliwy z Grobu Chrystusowego. Powrócili znowu do legata w Akkonie i rzekli doń: „Panie, widzimy, że papieża jak nie ma, tak nie ma. Chcemy więc powrócić do Wielkiego Chana, gdyż zbyt długo tu bawimy. |I tak z Waszej dobrej woli postanowiliśmy wrócić. Lecz o jedno prosimy. Zechciejcie łaskawie wygotować listy, które by świadczyły, że przybyliśmy z poselstwem do papieża, ale nie zastaliśmy go wśród żywych, i że oczekiwaliśmy na wybór nowego, ale w ciągu tak długiego czasu nikogo nie wybrano. To wszystko, co widzieliście, Wy jako legat stwierdzicie.|" Zaś pan legat, który był wielkim dostojnikiem Kościoła rzymskiego, tak im powiedział: „To, że chcecie wrócić do Wielkiego Chana, podoba mi się." Więc przygotował listy i posłanie, aby je przesłać Wielkiemu Chanowi, i potwierdził, że Ichmoście Mikołaj i Mateusz poselstwo swoje sprawili |i czekali tak długo|, lecz dla braku papieża nic nie mogli wskórać. |I wręczył je ambasadorom, lecz powiedział, że skoro nowy papież wybrany zostanie, na pewno powiadomi go o ich poselstwie, zaś ten zarządzi, co należy|. XII Jak dwaj bracia wraz z Markiem wyjechali z Akkonu Obaj bracia, podjąwszy listy od legata, opuścili Akkon i udali się natychmiast w podróż powrotną do Wielkiego Chana. Podróżowali tak długo, aż przybyli do Lajas. Zaledwie jednak tam przybyli, nie minęło wiele czasu, a legat ów został wybrany papieżem i przyjął imię Grzegorza |Dziesiątego| z Piacenzy. Dwaj bracia uradowali się bardzo. Zaraz też przybieżał wysłannik do Lajas od legata, który został papieżem, do Ichmościów Mikołaja i Mateusza z |powiadomieniem o wy- borze i| poleceniem, aby o ile jeszcze tam bawią, zawrócili do niego. Wielce tym uradowani, obaj bracia odpowiedzieli, że chętnie to uczynią. I cóż wam powiem? Król Armenii* kazał przygotować galeon* dla obu braci i odesłał ich do legata z wielkimi honorami. XIII Jak obaj bracia udali się do papieża rzymskiego Gdy przybyli do Akkonu, stanęli przed Jego Świątobliwością i oddali mu cześć głęboką. Jego Świątobliwość przyjął ich z wielkim wyróżnieniem, radością i gościnnością i użyczył im swego błogosławieństwa. I przydał papież Ichmościom Mikołajowi i Mateuszowi dwóch braci z zakonu kaznodziejskiego*, najmędrszych, jacy byli w owej prowincji. Jeden zwał się brat Mikołaj z Vicenzy, drugi brat Gwilem z Trypolisu*. I nadał obu tym braciom przywileje* |i moc na owe kraje wyświęcania księży, ustanawiania Strona 17 biskupów i udzielania wszelkich rozgrzeszeń, jakby w jego imieniu. Powierzył im też bezcenne podarunki i piękne wazy z kryształu, aby je ofiarowali Wielkiemu Chanowi|. Dał im też listy i zlecenia, które przedstawić mieli Wielkiemu Chanowi. |Między innymi zabiegał, aby brat Wielkiego Chana zwany Abaga*, który nad Tatarami Lewantu panował, użyczył chrześcijanom pomocy i poparcia przy przeprawie przez morze.| Kiedy zaś Ichmoście Mikołaj i Mateusz, oraz dwaj bracia zakonni otrzymali przywileje, listy i posłanie od Jego Świątobliwości, poprosili o błogosławieństwo i odjechali wszyscy wraz z Markiem, synem Imć Mikołaja. Udali się wprost do Lajas. Gdy tam przybyli, właśnie Bondokdair*, sułtan Babilonii*, najechał Armenię z wielką armią |Saracenów| i olbrzymie zniszczenie szerzył |paląc i pustosząc|. I nasi posłowie byli w niebezpieczeństwie śmierci. Skoro to spostrzegli dwaj bracia zakonu kaznodziejskiego, wpadli w wielką rozterkę, czy mają jechać dalej. Więc postanowili, że nie pojadą. Oddali Imć Mikołajowi i Imć Mateuszowi wszystkie pełnomocnictwa i listy, jakie wieźli, i opuścili ich, odjeżdżając z mistrzem templariuszów*. XIV Jak dwaj bracia i Marko przybyli do miasta Kemeinfu, gdzie rezydował Wielki Chan Zaś Ichmoście Mikołaj i Mateusz oraz Marko, syn Mikołajowy, puścili się w drogę i jechali tak długo zimą i latem, |nie zwracając uwagi na żadne niebezpie- czeństwa ani mozoły, ciągnąc przez pustynie wielodniowej długości, przejeżdżając przez trudne przełęcze, jechali ciągle przed siebie w kierunku północno-wschodnim i północnym|, aż przybyli |cało| do Wielkiego Chana, który rezydował wówczas w mieście zwanym Ke-menfu*, bardzo bogatym i wielkim. |O podróży tej opowiadali wiele dziwnych i ważnych rzeczy.| Nie będziemy wam mówić, co spotkało ich w drodze, opowiemy wam bowiem to wszystko po porządku w następnej księdze. Lecz wiedzcie, że trwała ta męka ich podróży całe trzy i pół roku, a było to z powodu |wielkich| śnieżyc, |lodów i| deszczów, wielkich rzek, |niepogody i znacznych mrozów, a także wichrów południowo-za-chodnich panujących w okolicach, przez które przejeżdżali|, oraz z powodu tego, że zimą nie mogli tak łatwo podróżować jak latem. Lecz zaprawdę mówię wam, gdy Wielki Chan dowiedział się o ich zbliżaniu |oraz jak bardzo utrudzeni byli|, posłał naprzeciw nich na odległość czterdziestu dni drogi swoich wysłanników, |aby przyjęli ich i wszystko dla nich przygotowali na każdym miejscu|, i tak doskonale ugoszczeni i usłużeni byli we wszystkim |i z pomocą bożą wreszcie doprowadzeni na dwór jego|. Strona 18 XV Jak obaj bracia i Marko stanęli przed Wielkim Chanem w pałacu I cóż wam powiedzieć? Gdy Ichmoście Mikołaj i Mateusz oraz Marko przybyli do tego znacznego miasta, weszli do głównego pałacu, gdzie zastali Wielkiego Chana w otoczeniu bardzo licznych dostojników. Padli przed nim na kolana i oddali mu pokłon tak korny, jak umieli, |rzucając się na twarz|. Wielki Chan kazał im powstać i przywitał ich dwornie, okazując wielką ra- dość; wydał dla nich ucztę i wypytywał ich o zdrowie i powodzenie. Dwaj bracia odpowiedzieli, że powodzi im się doskonale, gdyż zastają oto Chana w zdrowiu i pomyślności. |Poprosił ich, aby mu powiedzieli, co załatwili z Głową Kościoła. Wyłożyli mu wszystko i dokładnie z wielką swadą i porządkiem, a słuchali ich w wielkiej i długiej ciszy Chan i wszyscy możni, dziwując się ich ogromnemu i długiemu trudowi i ich wielkim niebezpieczeństwom.| Po czym przedłożyli uwierzytelnienia, listy |i podarunki| papieskie, którymi się Chan bardzo radował. |I gdy z zadowoleniem je przyjął, sławił bardzo ich chwalebną wierność i usilne starania.| Następnie wręczyli mu olej święty, |który przywieźli z lampy przy grobie Pana naszego Jezusa Chrystusa w Jerozolimie, a którego tak bardzo był pragnął|. Ucieszył się nim ogromnie i w wielkiej miał czci. Wielki Chan, spostrzegłszy Marka młodzieniaszka, zapytał, kto by zacz był. „Miłościwy Panie — rzekł Imć Mikołaj — oto syn mój, a wasz człek*." „Niechaj będzie pozdrowiony" — powiedział Wielki Chan. I cóż wam będę długo prawił? Wiedzcie jasno, że wielka radość i uciecha była na dworze Wielkiego Chana z powodu przybycia posłów i byli bardzo gościnnie przyjęci, i przez wszystkich szanowani, i pozostali na dworze, i wyniesieni byli nad innych dworzan, |gdyż wszyscy widzieli szczególną miłość, jaką Wielki Chan dla nich żywił|. XVI Jak Wielki Chan wysłał Marka w posły Stało się, że Marko, syn Imć Mikołaja, |spędzając młodość swą na dworze Wielkiego Chana, a mając umysł bardzo otwarty|, poznał tak dobrze zwyczaje Tatarów, język ich i pismo, i sztukę wojenną, że było to podzi- wu godne; gdyż powiadam wam, że w krótkim czasie po przybyciu na dwór Wielkiego Chana znał cztery języki i cztery |różne| alfabety i pisma*. |Nikt nie przewyższał go w zaletach i szlachetnym obejściu, miły i łaskawy ze wszystkimi, miłowany był i przyjmowany przez wszystkich.| Był mądry i roztropny nad miarę i Wielki Chan był mu bardzo życzliwy, widząc w nim wielką cnotę i wartość. Oceniając jego roztropność, wysłał go jako swego posła |w ważnych, królewskich sprawach| do bardzo dalekiego kraju, |do miasta zwanego Karadżan|, odległego o Strona 19 sześć miesięcy drogi. Młodzieniec wywiązał się ze swego poselstwa dobrze i mądrze. A ponieważ nieraz widział i słyszał, jak Wielki Chan — gdy powracali posłowie przezeń wysyłani w różne stro-ny świata i zdawali mu sprawę ze swego poselstwa, nie umieli zaś podać żadnej innej wiadomości o tych krajach, do których jeździli — mawiał, że byli lekkomyślni i głupi, i że wolałby usłyszeć wiadomości o zwyczajach i obyczajach tych obcych krajów raczej aniżeli o spra- wach, w jakich ich wysyłał, Marko, dobrze o tym wiedząc, gdy udał się w tym poselstwie, zapisywał wszystkie wiadomości i dziwne sprawy, |które widział i sły- szał|, dla pamięci, aby mógł o nich Wielkiemu Chanowi opowiadać. |I wiele dziwów rozmaitych przywiózł z sobą, co się bardzo cesarzowi podobało.| XVII Jak Marko powrócił z poselstwa i jak zdał sprawę Wielkiemu Chanowi Gdy Marko powrócił z poselstwa, stanął przed Wielkim Chanem i zdał mu sprawę z przedmiotu swej misji, którą tak dobrze przeprowadził, a następnie opowiedział mu wszelkie nowiny i wszystkie osobliwości, jakie widział w czasie swej podróży, tak dobrze i rozum- nie, że Wielki Chan i wszyscy, którzy go słuchali, dziwowali się i mówili miądzy sobą: „Jeśli ten młodzieniec pożyje, wyrośnie na pewno na męża wielkiego rozumu i wielkiej wartości." I cóż wam powiem? Od czasu tego poselstwa młodzieńca zaczęto nazywać „Jegomość" Marko Polo, i tak go też odtąd w tej księdze zwać bę- dziemy. A jest to bardzo słuszne, gdyż był mądry i obyczajny, |zaś cesarzowi zdawał się ów młodzieniec boskiego raczej niż ludzkiego rozumienia, i miłość jego doń wzrosła|. I po cóż wam będę długo prawił? Wiedzcie zaiste, że Imć Marko pozostawał przy Wielkim Chanie dobrych lat siedemnaście i cały ten okres bezustannie jeździł jako poseł; Wielki Chan bowiem widząc, że Imć Marko przynosił mu wieści ze wszystkich stron i sprawy, dla których był wysłany, przeprowadzał tak pomyślnie, powierzał mu dla tej przyczyny wszystkie ważne, najodleglejsze poselstwa. I Imć Marko wywiązywał się doskonale z zadania i zawsze umiał powiedzieć mnóstwo nowin i mnóstwo osobliwości. |Wszystkie bowiem sprawy, które widział, i wszystko, z czym zetknął się, dobre czy złe, zapisywał, a potem po porządku opowiadał.| To było powodem, że Imć Marko znał więcej spraw tej części świata niż inni ludzie, że zwiedził więcej dalekich krajów niż ktokolwiek inny z ludzi żyjących na ziemi. A także w tę wiedzę wkładał więcej rozumu. Zaś Wielki Chan upodobał sobie w działalności Imć Marka i był mu bardzo życzliwy, i szanował go tak wysoko, i tak blisko siebie trzymał, że aż inni dworzanie tego zazdrościli. XVIII Strona 20 Jak Imć Mikołaj i Imć Mateusz oraz Imć Marko żegnali się z Wielkim Chanem Gdy Ichmoście Mikołaj, Mateusz i Marko spędzili na dworze Wielkiego Chana tyle czasu, jak słyszeliście, mówili między sobą, że chcieliby już powrócić do swego kraju. |A był już najwyższy czas po temu. Choć byli bardzo bogaci w klejnoty dużej ceny i złoto, wielkie pragnienie ujrzenia ojczystego kraju zamieszkało w ich umy- śle. I choć byli w łaskach i zaszczytach, nie myśleli o niczym, jak tylko o tym jednym. Widząc, że Wielki Chan był bardzo stary, lękali się, że jeśli nie odjadą za jego życia, nigdy już nie uda im się wrócić do domu, gdyż podróż była długa i nieskończonych niebezpieczeństw pełna. Sądzili, że łacniej będzie to uczynić, póki on żyje. I pewnego dnia Imć Mikołaj widząc, że Wielki Chan jest bardzo łaskawy, upadł na kolana i w imieniu ich trzech prosił o pozwolenie powrotu do domu. Słowa te wzburzyły Wielkiego Chana i zapytał: „Dlaczego chcecie odjeżdżać? Powiedzcie. Jeśli potrzebujecie złota, dam wam więcej o wiele, niźli w domu macie. Jeśli innej rzeczy życzycie sobie, podobnie. Jeśli godności chcecie, dam wam, jakiej tylko moglibyście zapragnąć. Lecz nie masz rzeczy, dla której zgodziłbym się wypuścić was z mego królestwa."| Kilkakrotnie prosili o pozwolenie Wielkiego Chana i błagali go o to pokornie. Lecz Wielki Chan tak bardzo ich miłował i tak chętnie ich widział przy sobie, że nie dawał im swego pozwolenia za nic w świecie. Zdarzyło się jednak |po niejakim czasie|, że umarła |wielka| królowa Bołgana*, żona Argona*, władcy Lewantu, i pani ta w testamencie swoim zawarowała, że żadnej damie, która by nie była z jej rodu, nie wolno zasiąść na jej tronie ani żoną Argona zostać. Argon więc uprosił trzech swoich dworzan, których darzył zaufaniem: pierwszy był Ułataj, drugi Abuska, trzeci Kodża*. I wyprawił ich |jako swoich posłów| do Wielkiego Chana z pięknym orszakiem, |z prośbą|, aby ten przysłał mu z Kataju damę, która byłaby z rodu królowej Bołgany, jego zmarłej żony. Gdy trzej dostojnicy stanęli przed Wielkim Chanem i przedstawili mu powód przybycia, przyjął ich z uszanowaniem, radością i bardzo uroczyście, |król Argon był bowiem jego wielkim przyjacielem|. Posłał następnie po pewną damę imieniem Koka-czin*, która |była z rodu królowej Bołgany|, miała siedemnaście lat i była bardzo piękna i miła. I rzekł posłom, że jest to dama, jakiej szukają. Oni zaś odpowiedzieli, że bardzo są temu radzi. |Przydał im Wielki Chan znaczny i piękny orszak, aby z honorem odwieźli oblubienicę królowi Argonowi. Gdy wszystkie potrzebne przygotowania były ukończone, trzej posłowie pożegnali Wielkiego Chana i ruszyli w podróż ta samą drogą, którą przybyli. Podróżowali tak przez osiem miesięcy, gdy jednego dnia spostrzegli, że z powodu wojny, jaka świeżo rozgorzała między pewnymi władcami Tatarów, drogi były zamknięte. Nie mogąc posuwać się naprzód, po niewoli trzej posłowie