5624
Szczegóły |
Tytuł |
5624 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5624 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5624 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5624 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
WIT SZOSTAK
pierwsza taka dru�yna
Dziesi�tki pie�ni i sag s�awi�o czyn ich i bohaterstwo, z jakim zabili smoka
Serapa. A zacz�o si� tak:
Z po�udniowych krain, znu�ony s�o�cem i soczyst� winoro�l�, przyw�drowa� do
Mi�dzyg�rza smok. Szed� przez sio�a i miasta, co jaki� czas czerni�c p�omiennym
oddechem szopy i mosty. Szed� nie niepokojony przez nikogo, Mi�dzyg�rzanie nie
wiedzieli, jak powstrzyma� jego niszcz�cy marsz. Szed�, wyprzedzany przez
opowie�ci z rozstaj�w i gaw�dy w ober�ach. Pojawia� si� znienacka jak zaraza,
cho� zapowiadany przez kupc�w i wagabund�w. Po dotarciu do p�nocnych krain
Mi�dzyg�rza �ukiem omin�� miasto Aspis i ruszy� ku G�rom W�owym.
Wtedy to zaniepokojony w�adca Aspis rozes�a� herold�w po kr�lestwie, by zebrali
dru�yn�, co zabije gro�nego gada. Ludno�� ba�a si� wychodzi� z chat, pustosza�y
trakty, wymiecione opowie�ciami pe�nymi grozy. Do stolicy za� przybywali
�mia�kowie, kt�rzy s�dzili, �e ich si�a i m�stwo pomog� zg�adzi� poczwar�. Serap
by� pierwszym smokiem, jaki zapu�ci� si� do Mi�dzyg�rza. Nie znano tam wi�c
�adnych smokob�jc�w ani pogromc�w, kt�rych do�wiadczenie wspomog�oby w walce z
gadem. Ani mog�oby od spotkania ze smokiem odstraszy�.
Wreszcie Wielki �owczy bez trudu wybra� spo�r�d wielu �mia�k�w pierwsz� dru�yn�,
kt�ra ruszy�a na P�nocne Bagniska, gdzie pono� zapad� znu�ony gad.
Czterech by�o m�czyzn, kt�rych Wielki �owczy uzna� za szczeg�lnie godnych i
zdolnych do wype�nienia ba�niowego celu. Kurkuma, najstarszy wiekiem, krzepki
Po�udniowiec, co twierdzi�, �e zna si� na smokach, za� Serapa tropi a� od
Bogertii. By� milcz�cy i szczup�y Wrzosiec z Lacerty, posta� dziwnie ma�om�wna i
sw� tajemnic� celebruj�ca, o kilka lat od Kurkumy m�odszy. By� te� szlachetny
Kaleb, rycerz aspiski i arystokrata, kt�rego czyny wojenne odstrasza�y rywali na
turniejach. Wreszcie najm�odszy, m�odzieniec Oczar, zaprawiony wojak, kt�ry mimo
dwudziestu wiosen z niejednego pieca chleb jada� i niejedn� blizn� m�g� si�
poszczyci�.
I ruszy�a pierwsza taka dru�yna, by da� pocz�tek pi�knej legendzie, a i wz�r
stworzy� na nast�pne dziesi�ciolecia, kiedy to wielkie smoki cz�ciej mia�y po
Miedzyg�rzu w�drowa�.
�mia�kowie ruszyli na p�nocny zach�d. Z pocz�tku mierzyli si� nieufnymi
spojrzeniami i gadali niewiele. Wrzosiec milcza� ironicznie, �mi�c fajk� na
gnomsk� mod��, co nie dziwi�o nikogo, gdy� w Aspis, le��cym opodal Baraghonu,
cz�sto spotyka�o si� niskich i kud�atych kowali, kt�rzy zachwalali swoje wyroby,
pal�c wykwintne tytonie. Kaleb zachowywa� wynios�y dystans, z godno�ci�
obracaj�c pos�gowe oblicze to ku jednemu kompanowi, to ku drugiemu. Kurkuma,
obcy i niesw�j, trzyma� si� na uboczu. M�odzik Oczar najbardziej mo�e skory do
rozmowy wola� bez powodu nie indagowa� starszych i bardziej do�wiadczonych
towarzyszy.
Mijali wioski i ma�e miasteczka. Wdzi�czny lud podejmowa� ich kasz� ze
skwarkami, piwem i g�ogowym winem, Kurkuma pija� je jedynie z grzeczno�ci,
wspominaj�c rodzime, rubinowe trunki; pozostali z przyjemno�ci�. Przestraszone
spojrzenia wie�niak�w wskazywa�y im drog�, prowadz�c� na P�nocne Bagniska, kraj
zabobonu �ywi�cego si� magiczn� zawiesin� b�ot. Jedynie Oczar, pochodz�cy z
region�w pobliskich trz�sawiskom, oswojony by� z gro�nym ba�niowym
nieumiarkowaniem tamtejszych poda�. Przekroczyli Agamur�, pod��aj�c tropem
smoka, szlakiem wypalonych m�yn�w, gosp�d i zagajnik�w. Wreszcie, brn�c w
wilgotnym jesiennym powietrzu przesyconym woni� spalenizny, dotarli do Bia�ej
Wody. Wodospady zlewaj�ce si� na r�wnin� z trz�sawisk tworzy�y tu rozszemran� i
skoczn� Agamur�.
Obozowali pod rozhukan� wod�, w�r�d mokrego py�u, unosz�cego si� wok�
wodospad�w. Wrzosiec wygrzeba� z kieszeni jab�ko zerwane w ostatnim z mijanych
sad�w. Ober�n�� no�em �a�cuszek sk�rki i schowa� j� do p�katego kapciucha. W
kocio�ku bulgota�a grzybowa, g�sta i zawiesista, tak �e drewniana �y�ka sta�a w
niej na sztorc. I wtedy, w obliczu bliskiego niebezpiecze�stwa, porozmawiali ze
sob� w�a�ciwie po raz pierwszy.
Kaleb wyzna�, �e nie mo�e zdradzi� swego prawdziwego imienia ani rodu, gdy�
�wi�te �luby rycerskie p�taj� mu j�zyk a� do czasu zabicia smoka. Oczar
wspomina� dawne wojny, kiedy walczy� jeszcze pod starym kr�lem, kt�ry bohatersko
poleg� w�a�ciwie na jego oczach. Wrzosiec opowiada� o wyprawie przeciw smokowi
Yanilsamie, kt�ry �erowa� w g�rach na p�noc od Dorkhaboru. Bra� w niej udzia�,
ogl�da� smocz� siedzib� i �mier� gada zad�ganego kopiami. Widzia� te�
zmia�d�onych uderzeniami wielkiego ogona �mia�k�w i wraz z ocala�ymi liczy�
z�ote monety, na kt�rych spoczywa� martwy gad. Wzdrygn�li si�, gdy� groz�
powia�o z opowie�ci Wrzo�ca, a mo�e to jesienna ch�odna noc dotkn�a dreszczem
ich cia�a. Pierwszy otrz�sn�� si� m�� z Lacerty, wyj�� z juk�w kaset� z szachami
i zapraszaj�cym spojrzeniem powi�d� po towarzyszach. Kaleb, jako jedyny, zna�
szachowe prawid�a, tote� we dw�ch rozpocz�li parti�, nie patrz�c na pozosta�ych.
By�y to czasy, kiedy aspiska szlachta przej�a zwyczaj gry w szachy od gnom�w z
Baraghonu i nikt spo�r�d rycerstwa i arystokracji nie m�g� si� nawet przyzna�,
�e niemi�a mu jest ta kr�lewska gra, dana jakoby od bog�w. Kaleb uchodzi� w
swoim domu za niepokonanego, tote� przegrywaj�c owego wieczoru z tajemniczym
rywalem, nie wiedzia� ju�, czy kiedykolwiek pojmowa� gr�, czy te� druhowie z
Aspis pozwalali mu wygrywa�, wiedzeni szacunkiem i rozs�dkiem.
Ranek zasta� ich niewyspanych, lecz ruszyli w drog�, gdy� zadanie, kt�re si�
przed nimi pi�trzy�o, nie pozwala�o na zw�ok�. Nadto w stolicy, w razie
rzetelnego wywi�zania si� z misji czeka�a nagroda. Przecie� dla niej ruszyli na
P�nocne Bagniska. Tak wyja�nia� swoje motywy Oczar, jak r�wnie� Kurkuma, co
tropi� smoka a� od Bogertii.
Ca�y ranek wspinali si�, klucz�c pomi�dzy kaskadami, by wznie�� si� na poziom
trz�sawisk. Wreszcie zdyszani, ub�oceni i spoceni stan�li ponad Bia�� Wod�.
Ostatni raz spojrzeli na wioski �ycz�ce im sukcesu i ruszyli w g��b moczar�w.
P�nym popo�udniem dotarli do monastyru Burej Kongregacji, ostatniej ludzkiej
sadyby znanej aspiskim kartografom. Dalej mia�y by� tylko opustosza�e i
rozbulgotane trz�sawiska. Mimo to wiedzieli, �e poza monastyrem znajduj� si� w
tej krainie pojedyncze chaty i ziemianki, a bagniska pe�ne s� wied�m, banit�w i
dzikich stworze�, o wygl�dzie i obyczajach przerastaj�cych wyobra�ni� autor�w
bestiariuszy.
Monastyr wznosi� si� na wzg�rzu, otoczony palisad� ze zbrunatnia�ych bali.
Bezimienny mnich otworzy� skrzypi�ce wierzeje i znale�li si� na przestronnym
podw�rcu. Po prawej sta�a pod�u�na kaplica, po lewej mieszkania mnich�w, za�
dziedziniec zamyka� budynek gospodarczy, mieszcz�cy r�wnie� refektarz. Po
b�otnistym placu przechadzali si� mnisi w grubych, burych habitach, zakrywaj�c
twarze roz�o�ystymi kapturami, spod kt�rych wy��ca�y si� brody splugawione
resztkami jedzenia. Mnisi podj�li przybysz�w kaszank� i cienkim piwem oraz
opowiedzieli o smoku, kt�ry trzy dni wcze�niej min�� ich monastyr.
Bura Kongregacja powsta�a na przek�r okolicznemu ruchowi monastycznemu. Podczas
gdy wi�kszo�� mnich�w Mi�dzyg�rza by�a w owych czasach lud�mi �wiat�ymi, obytymi
z nauk� i m�dro�ci�, wsp�lnoty Burych cechowa�o prostactwo, smr�d i niech�� do
ksi�g. Nie po to wst�powali w klasztorne mury, by pod os�on� religijno�ci
rozkoszowa� si� duchowymi i fizycznymi przyjemno�ciami. Kontemplacja b�stwa, na
kt�rej trawili czas eremici i pustelnicy, by�a im obca, gdy� nios�a przecie�
rado�� i ukojenie. A asceza Burej Kongregacji by�a absolutna i ca�kowita. Nawet
piwo specjalnie warzyli kwa�ne i niesmaczne, by nie czerpa� z niego zb�dnej
przyjemno�ci.
Wrzosiec zauwa�y� wtulonego w k�t dziedzi�ca mnicha, pieczo�owicie
rozcieraj�cego co� w poczernia�ym mo�dzierzu. Ten okaza� si� by� zielarzem,
kt�ry z ro�linnego dobrodziejstwa bagien sporz�dza� lecznicze mikstury.
Zakonnego piwa nikt nie chcia� kupowa�, ale pieni�dze ze sprzeda�y lek�w
zasila�y skromn� klasztorn� kas�. Mnich, podobnie jak jego wsp�bracia, by�
bezimienny, wyrzeczenie si� w�asnego imienia stanowi�o pierwszy krok do zerwania
wi�z�w ze �wiatem. Wsp�lnota zatraconych to�samo�ci nie tolerowa�a
indywidualizmu. Zielarz mia� jedyn� w monastyrze ksi�g�, w kt�rej opisano
zasuszone bagienne ro�liny. Wskaza� Wrzo�cowi te rosn�ce na suchszych terenach;
trzymaj�c si� miejsc z t� ro�linno�ci�, mogli kierowa� si� w g��b moczar�w,
unikaj�c zatopienia. A �e zdradzieckie bagniska niech�tnie przepuszcza�y obcych,
raczej wci�ga�y ich w popielate kipiele, Wrzosiec w milczeniu rejestrowa� w
pami�ci kszta�ty li�ci, �odyg, kolory jag�d. Trawiaste, wysuszone drogowskazy
zdawa�y si� u�miecha� blado i troch� pos�pnie. Zielarz nie u�miecha� si� w
og�le.
Wrzosiec s�ysza� w Lacercie o dziwnych duchach bagien. S�ysza� o oparach, kt�re
odurzaj� w�drowc�w, usypiaj�c ich b�d� wybudzaj�c ze snu. S�ysza� te� o dziwnych
wizjach, ich opisy znajduj� si� w dziennikach podr�nik�w. Wywo�ane ci�kim
bagiennym powietrzem, zapachem truj�cych zi�, szczepi�ce si� na zas�yszanych
ongi� legendach, wizje te - dla ka�dego inne - pe�ne by�y z�udze�, pozor�w i
iluzji.
Po wieczerzy dru�yna uda�a si� z mnichami na modlitwy. Jedynym wyrazem surowej
liturgii by� prosty, monodyczny i monotonny chora�, odurzaj�cy nie gorzej ni�
bagienne wyziewy. Cz�onkowie Burej Kongregacji wy�piewywali chropawymi g�osami
istot� swej wiary, po�wi�cenia i ascezy, a Kurkuma z zadziwieniem stwierdzi�, �e
brudnym mnichom daleko do delektowania si� w�asnym ub�stwem, co powszechne by�o
w owych czasach po�r�d pustelnik�w Po�udnia, celebruj�cych swe praktyki i
niez�omno�� ducha. Chora� Burych obna�a� ich s�abo�ci, nie by�o w nim �ladu
ascetycznej pychy. Oczar s�ucha� zafascynowany; �piew przypomnia� mu o �ywym
ca�y czas celu, kt�ry opromienia� zasadno�� jego udzia�u w wyprawie. Ko�o
p�nocy wymkn�li si� do swoich legowisk. Kurkuma i Oczar zasypiali ko�ysani
si�gaj�cym nieba �piewem. Kaleb za� z Wrzo�cem grali w szachy, jakby odurzeni.
Mnisi �piewali ca�� noc, po czym udali si� na posi�ek i rozeszli do swych prac.
I tak by�o w monastyrze Burej Kongregacji codziennie, gdy� bagna i przykazania
ascezy wymog�y na ponurych braciach wieczn� bezsenno��.
Po �niadaniu, posileni zgliwia�ym serem, czterej m�owie opu�cili drewniany
monastyr i ruszyli w drog�. Lecz przeliczyli si� w swych rachubach, pod�ug
kt�rych zawierzy� chcieli sw�j los Oczarowi. Cho� prawd� by�o, �e opodal tych
trz�sawisk i moczar�w wychowa� si� �w m�odzik, to oswojeniu jego podleg�y
jedynie opowie�ci i podania o tej dziwnej krainie. Szafowa� nimi hojnie, by
wzmaga� napi�cie w dru�ynie. Raz nawet przysz�o Wrzo�cowi do g�owy, �e p� biedy
ze smokiem; je�li same trz�sawiska uda im si� przeby�, to o szcz�ciu wielkim
b�d� mogli m�wi�.
Brn�li wi�c w zmy�leniu, w ka�dej k�pie sitowia i w ka�dym w�drownym kopaczu
torfu upatruj�c esencji magii i dziwno�ci. Poruszali si� jedynie dzi�ki
zaschni�tej w zielnik pami�ci Wrzo�ca, gdy� �cie�ki okaza�y si� zdradzieckimi
pu�apkami, po kt�rych bokach wybulwia�y si� zach�anne i b�otniste macki.
Posuwali si� wolniej, ni� przypuszczali; groble na moczarach uk�ada�y si� w
labirynt i czasem trzeba by�o cofa� si� o mil�, kiedy okazywa�o si�, �e
�cie�yna, kt�rej pochopnie zaufali, szyderczo grz�nie w sercu kipieli. A Oczar
wzmagany dzia�aniem truj�cych zi� opowiada� o bulgotnicach, niczym ro�liny
zalegaj�cych po�r�d b�ot i �ywi�cych si� s�o�cem i wod�. Maj�cych korzenie, lecz
tak�e ludzk� postur�. Czasem bulgotnice unosi�y g�owy ositowia�e ze staro�ci i
wodzi�y zielonym spojrzeniem za w�drowcami, tn�c powietrze zgni�ym oddechem. I
nie wci�ga�y ich za nogi w g�ste b�oto, jeno wmy�liwa�y si� w umys�y zb��kane.
Tak, by jedn� my�l przez �ycie ca�e my�le�, obraca� i przemy�liwa�. I je�li
nieuwa�ny podr�ny cho� na moment w przytomno�ci bulgotnicy bezmy�l osi�gn��,
dostawa� prezent w postaci my�li nowej, cz�sto pod�ug innego ni� ludzki sens
zbudowanej. I wychodzi� z bagien napadni�ty nieszcz�nik i be�kota� po gr�b t�
my�l jedn�, bo si�a jej przedwiekowa inne mu z g�owy wyp�dza�a. Pe�no by�o po
wioskach ob��kanych, co jedno tylko zdanie g�osili. Ale zdarza�o si�, i� prorocy
na bagna ruszali, by znale�� tam objawienie. I je�li popadli podczas owego
szukania w niby bezmy�lno��, ale pozorn�, mogli i my�l bulgotnicy pozna�, i sw�j
rozum zachowa�. Wtedy do ko�ca �ycia ow� my�l piel�gnowali i t�umaczyli ludowi,
wierz�c, �e od bog�w pochodzi.
Kurkuma, kt�rego rodzinne wierzenia pozostawa�y w po�udniowym u�pieniu wiele mil
od bagien, trwo�liwie rozgl�da� si� po zsitowia�ych k�pach, po szumi�cych
trzcin� poletkach i rozmy�la� o swym przesz�ym �yciu, byle nie pa�� ofiar�
bulgotnicy. A Oczar opowiada� o b�otnych gryfach, co si� na P�nocnych
Bagniskach l�gn�, w olszynowych wykrotach gniazda swoje wij�c. I mijali
trwo�liwie olchowiska i brzeziny, szyderczego krakania tych ni to gad�w, ni to
ptak�w nas�uchuj�c. Nawet Kaleb, kt�rego w kulcie m�stwa i si�y chowano, kilka
razy przy�apa� si� zawstydzony na l�kliwych spojrzeniach, rzucanych w brunatn�
nieznano��.
A Wrzosiec widzia� pomi�dzy drzewami dziwne postaci, przemykaj�ce chy�kiem, jako
s�py kr���ce wok� dru�yny. I nie wiedzia�, czy prawdziwe one s�, czy te�
odurzaj�ce zio�a w ten spos�b wykrzywiaj� w jego umy�le kszta�ty zwyk�ych
krzewin.
Raz nocowali na grobli, wachty zaci�gaj�c i ogniskiem odp�dzaj�c z�e duchy.
Kaleb wspomnia�, jak m�wiono w Aspis, �e bagniska s� siedliszczem wszelkich
banit�w i wygna�c�w, kt�rzy t� krain� zaw�adn�wszy niech�tnie witaj� przybysz�w
ze zwyk�ego �wiata. I mszcz� si� za swe krzywdy, utracone maj�tki i imiona,
mszcz� si� okrutnie i wyrafinowanie. I wzdrygn�� si� Kaleb, bo noc by�a ch�odna.
Wreszcie, drugiego dnia po opuszczeniu monastyru, dotarli do zmursza�ej wioski,
gdzie dziwni ludzie pomieszkiwali. Bo nikt zdrowy na umy�le, jak twierdzi�
Kaleb, na zat�ch�ych bagnach nie osi�dzie z w�asnej woli. Przez wie�, pi�� chat
zaledwie, ziemianek lichych i ko�lawych, dwa dni wcze�niej smok przeszed�.
Specjalnych szk�d nie narobi�, tylko Kozieratce, jednemu z ch�op�w, w czerep
zapity wion��. W�osy mu wszystkie osmali�o i do cna wygubi�o, za� czaszka za
poparzeniami si� skry�a. A poniewa� Kozieratka wybiera� si� do wied�my
znachorki, co o dzie� za wiosk� mieszka�a, przewodnikiem ich zosta�. Dru�yna
dosta�a lichy wikt we wsi i buk�ak ja�owc�wki, by ra�niej bagienno�� znosi�.
Przespali noc i ruszyli, a serca im bi�y �wawiej. Czuli na sobie pe�ne wyrzutu i
przeklinaj�ce spojrzenia bagiennych stwor�w. Czuli te� dech smoka, kt�ry czeka�
na nich gdzie� po�r�d uroczysk.
Weszli na teren po�wi�cony bogom. Kapliczki, kamienne kr�gi, kurhany, przetlone
pos�gi. Lud bagienny, cho� biedny, za pan brat musia� �y� z tyloma bo�kami,
z�o�liwymi i dobrotliwymi, �e �wiaty ich splot�y si� szczelnym w�z�em z
obrz�dowo�ci� staro�ytn� i pradawn�. Kulty warstwi�y si� i obrasta�y w coraz to
nowe i dziwniejsze wersje. Tym ch�tniej s�uchano wiekowych gu�larzy, jedynych,
kt�rzy dzielnie i z rozeznaniem zanurzali si� w labirynty przeznacze�, kl�tw i
przepowiedni. Oni odczyniali uroki i radzili, czy zagniewanej duszycy da� mleka,
czy te� palonego na kamieniu ostu. Byli przewodnikami po mglistym krajobrazie
obrz�d�w i niezliczonych ceremonii.
Kiedy dotarli do chatki znachorki, poczernia�ej teraz i niedogas�ej ruiny,
Kozieradka bez s�owa chwyci� si� za poparzon� g�ow�. Na zw�glonym progu
lamenci�a pomarszczona i ochrypni�ta przekle�stwami kobiecina, znachorka
Przeniucha. Na ich widok zaskrzecza�a rozdzieraj�co nad swoj� krzywd�, a�
przyhukn�a �a�o�nie wybudzona ze snu sowa. Przeniucha musia�a by� karlic� albo
gnomk�, ledwie do pasa si�ga�a Kurkumie. Nie mia�a swych zi�, bo poch�on�� je z
chatk� p�omie� od smoczego oddechu; mog�a Kozieratce pom�c, jedynie urok
straszliwy rzucaj�c na smoka. Uczyni�a to, po czym zapad�a w drzemk�, wygra�aj�c
wrogom poprzez bezz�bne usta i rwane p�sny. Kozieratka zawr�ci� do wioski, a
wstrz��ni�ta dru�yna ruszy�a dalej. Smok, kt�ry pokrzywdzi� wied�m�, musia� by�
naprawd� w pobli�u.
Zapad� ju� zmierzch i dalszy marsz stawa� si� coraz bardziej ryzykowny. Wspi�li
si� wi�c na garbaty pag�r, kt�ry wznosz�c si� nad okolic� zapewnia� bezpieczny
nocleg. Noc by�a bezksi�ycowa, bezgwiezdna i bezduszna. Szczyt pag�ra okala�
niewysoki, przetrawia�y i zamszony murek, pozosta�o�� zakl�tego kr�gu prastarego
kultu. A mo�e tylko ruiny kamiennej stra�nicy, stra�uj�cej ludnym kiedy�, dzi�
bezpa�skim rewirom. Zasiedli wewn�trz kr�gu, boj�c si� rozpali� ognisko. Smok
m�g� by� niedaleko, liczyli si� z tym, �e nast�pnego dnia nast�pi ostateczne
spotkanie. Ka�dy w milczeniu czy�ci� sw�j miecz, ws�uchuj�c si� w rozstrachane
bicie w�asnego serca.
Pierwszy nie wytrzyma� Oczar. D�ugo zbiera� si� w sobie, kluczy� i zwodzi�,
wreszcie wyzna� sw� tajemnic�. To prawda, by� �o�nierzem, s�u�y� pod starym
kr�lem Aspis. Ale nigdy nie by� bohaterem i nigdy nie zamierza� zosta�
smokob�jc�. Ba� si� smok�w i nie wiedzia�, co nale�y uczyni�, by tak� besti�
pokona�. Na kr�lewskie wezwanie odpowiedzia�, gdy� pragn�� napisa� pierwsz� w
Mi�dzyg�rzu pie�� o smoku. Trafi�a si� okazja, pierwszy w dziejach smok
zaszczyci� sw� obecno�ci� Mi�dzyg�rze. I on, pocz�tkuj�cy trubadur, pomy�la�, �e
ballada o zabiciu potwora przynios�aby mu s�aw� i nie�miertelno�� i drzwi
otwar�a do truwerskiej kariery. Je�li pozostali chc� zabi� smoka Serapa, to on
tylko si� b�dzie przygl�da�, gdy� za nic w �wiecie nie p�jdzie z brzeszczotem na
wielkiego gada.
Zapad�a cisza. Kaleb b�ysn�� w ciemno�ci oczami, gromi�c przestraszonego
m�odzie�ca. I wtedy, nieoczekiwanie, odezwa� si� Wrzosiec. By� on, jak si�
okaza�o, uczonym z Lacerty, smokoznawc�, a ruszy� za Serapem powodowany jedynie
ciekawo�ci� naukow�. Chcia� dotrze� do smoka, zada� mu kilka pyta�, poczyni�
stosowne notatki. Nie mia� plan�w zabicia gada, ma�o tego, zacz�� odwodzi�
towarzyszy od tych plan�w, gdy� pierwszy smok w Mi�dzyg�rzu by�by cennym
nabytkiem. Kulturowo i naukowo. Ale je�li pozostali si� upr�, nie b�dzie
oponowa�, niech szlachtuj� gada, je�li tylko starczy im si� i odwagi. Cho� z
do�wiadczenia wie, �e wyprawa na smoka to nie to samo co zwyk�e �winiobicie. Do
dru�yny za� przysta�, gdy� bezpieczniej podr�owa� w kompanii, zw�aszcza przez
tereny tak dzikie i magiczne jak P�nocne Bagniska.
Najd�u�ej milcza� Kurkuma, usi�uj�c przez ciemno�� przenikn�� surowe spojrzenie
Kaleba. Wiedzia� co� o �wi�tych �lubach i zna� powag�, z jak� podchodzi do nich
rycerstwo Mi�dzyg�rza. Spogl�da� wi�c na Kaleba, ten za� wodzi� wzrokiem po
oszustach. Zaleg�a taka cisza, �e s�ycha� by�o tylko uderzenia kamiennych kul,
kt�re Kurkuma przewraca� w d�oni. Wreszcie odezwa� si� i on. Ale �e rzecz by�a
z�o�ona, zacz�� od samego pocz�tku. Ot� w Bogertii, po�udniowym kr�lestwie na
granicy pusty�, czczony jest i wielbiony b�g Serap, przedstawiany pod postaci�
szmaragdowogranatowego smoka. Jest to bodaj jedyny b�g, kt�ry zaszczyci�
wyznawc�w sw� obecno�ci�. Mieszka w ogromnym pa�acu, jaki na jego cze��
wzniesiono ponad miastem. U wr�t pa�acu sk�ada si� ofiary, tam te� kap�ani
wys�uchuj� przepowiedni, kt�rymi �askawy b�g obdarza kr�lestwo. Przepowiednie
si� przewa�nie sprawdzaj�, a wi�c bosko�� boga Bogertii gruntuje si� jeszcze
bardziej. �ycie Bogertii i smoka uk�ada�o si� do tej pory w idealnej harmonii,
lecz przed rokiem b�g �w za��da� od kap�an�w jeszcze wi�kszych ofiar. Ci
usi�owali si� targowa�, a� wreszcie zagniewany smok opu�ci� pa�ac i wyruszy� na
p�noc. Z pocz�tku wydawa�o si�, �e nic wielkiego si� nie sta�o, jednak rych�o
kap�ani zorientowali si�, �e brak boga w sanktuarium zrujnuje pozycj� pa�stwa.
Wybuch�y pierwsze bunty, niekt�re wioski wyludni�y si�. Pojawili si� kaznodzieje
ko�ca �wiata, wieszcz�cy gniew i zemst� boga. I wtedy kap�ani uradzili, �e
nale�y zagniewanego Serapa przeb�aga�, przysta� na jego nowe warunki i jeszcze
dorzuci� co� jako zado��uczynienie. W�a�nie Kurkuma, jeden z nich, zosta�
wys�any z misj� odnalezienia smoka i przekonania go do powrotu. I b�dzie broni�
smoka przed wszelkimi mo�liwymi smokob�jcami. Oto ca�a historia.
Kaleb sykn�� ze z�o�ci. W tej sytuacji pozosta�o mu tylko sykanie. Mia� przeciw
sobie trzech m�czyzn, z czego dw�ch w ostateczno�ci stanie po stronie smoka.
Nie pozostawa�o nic innego, jak ustali� drog� wyj�cia z tej sytuacji. O zabiciu
gada nie mog�o by� mowy. Kaleb by� gotowy na kompromis. Bagna m�ci�y mu w
g�owie.
I wtedy wyrwa� si� Oczar. Niech Kurkuma nak�oni smoka do powrotu, niech smok
powr�ci na dalekie Po�udnie. A oni wszyscy zawr�c� do Aspis i powiedz�, �e
usiekli besti�. Dowodem �mierci smoka b�dzie spok�j panuj�cy w Aspis. By� w tym
pomy�le jeden s�aby punkt. Skoro bowiem dru�yna nie przyniesie smoczego �ba albo
chocia� kolca z ogona, kr�l Aspis nie uwierzy w opowiadanie. Ale tu z pomoc�
przyszed� Wrzosiec. Wspomnia� star� sag�, w kt�rej smok, po swojej �mierci,
spali� si� od wewn�trznego ognia na py�. Mi�dzyg�rze ma niewielkie do�wiadczenie
ze smokami, uwierzy wi�c i w taki rozw�j wypadk�w. A py�u mog� �mia�kowie zabra�
z bagien cho�by ca�� sakw�.
Wszystkim, poza Kalebem, plan ten bardzo przypad� do gustu. Odetchn�� i Oczar,
gdy� negocjacje ze smokiem to ju� nie walka, jeno sprawa Kurkumy. Ch�opak zacz��
wi�c dobiera� rymy do swej ballady, kt�r�, jak wkr�tce si� przekonali
towarzysze, mia� ju� prawie gotow�.
Kaleb zrazu wodzi� ponuro oczami, ale rozs�dek kaza� mu przysta� na t�
mistyfikacj�. Siedzieli wi�c w ciemno�ciach, a potem po�o�yli si� wewn�trz ruin
i posn�li wilgotnym, bagiennym snem.
Pierwszy wczesnym rankiem obudzi� si� Wrzosiec. Murek, przy kt�rym usn��, lekko
zafalowa�. Uczony u�miechn�� si� i ju� mia� zanotowa� kolejn� uwag� o dziwnych
wizjach, nachodz�cych ludzi na bagnach, kiedy murek wyra�nie zafalowa� po raz
drugi. Zamiast kamienia, trawy i mchu, kt�rych w ciemno�ci domy�li� si� Wrzosiec
i pozostali, mur �w mia� kszta�tn�, pod�u�n� �usk�, skrz�c� si� ros� i zielono-
niebieskim blaskiem. Zupe�nie jak muchy, co przysiadaj� na gnoju. Uczony z
Lacerty powi�d� dooko�a wzrokiem po murze, a� dotar� do miejsca, gdzie musia�a
ongi znajdowa� si� wie�a i brama. Lecz zamiast pordzewia�ych zawias�w czy
resztki portalu zobaczy� wielki gadzi �eb, kt�ry przygl�da� mu si� badawczo
z�otym okiem. Zawr�ci� wi�c wzrok, okr��y� nim domniemane ruiny, dostrzeg� dwie
pot�ne �apy, min�� je i dotar� do zako�czonego srebrzystym kolcem ogona.
Prze�kn�� wi�c �lin� i niepewny, czy nadal nie �ni, szturchn�� le��cego obok
Kaleba. Szlachcic przebudzi� si� i po chwili dokona� tego samego odkrycia co
Wrzosiec.
Magiczny kr�g z ubieg�ej nocy by� zwini�tym smokiem, przespali kilka godzin w
jego �yczliwym u�cisku. Smok musia� s�ysze� ka�de ich s�owo i zapewne nie�le si�
bawi� ich strachem oraz pokr�tnymi planami. Z pocz�tku Kaleb stara� si� zachowa�
bezruch, ale szybko u�wiadomi� sobie, �e smok wie przecie� o ich istnieniu, wie
o nim, a gdyby chcia� ich po�re�, dawno by to uczyni�. Obudzili wi�c Oczara i
Kurkum� i w dw�ch s�owach zapoznali z sytuacj�. Ch�opak zblad� jak p��tno, za�
kap�an, obeznany z Serapem, od razu zacz�� negocjacje.
I tak pozostali uczestnicy niefortunnej wyprawy poznawali szeroki wachlarz
pochlebstw, b�aga�, pokusze� i ostro�nych gr�b. Us�yszeli jak brzmi smoczy g�os
i poznali wielk� inteligencj� tych gad�w. Kiedy zbli�a� si� wiecz�r, a ich
gard�a tylko dzi�ki wilgoci moczar�w nie wysch�y na wi�ry, wtedy smok �askawie
zgodzi� si� na propozycje zdesperowanego Kurkumy, wymuszaj�c �agodnie
dalekosi�ne obietnice. Zapewne zje�� si� od nich ogolone g�owy kap�an�w z
Bogertii. Po czym gad, ubawiony chytrym planem niedosz�ych smokob�jc�w, ruszy� w
stron� g�r, by je przekroczy� i szerokim �ukiem wr�ci� na po�udnie. A dru�yna
ci�ko odetchn�a, przypominaj�c sobie o g�odzie, gdy� od skromnej wieczerzy
poprzedniego dnia nie mia�a nic w ustach.
I tak zako�czy�a si� pierwsza w dziejach Mi�dzyg�rza wyprawa na smoka. Czterej
m�czy�ni ruszyli do Aspis. W drodze powrotnej rozchmurzy� si� nawet zawiedziony
Kaleb; obieca� uradowanemu Oczarowi spotkanie z w�asnym ojcem, ceni�cym m�odych
i zdolnych trubadur�w. W mie�cie ko�czono w�a�nie kilkutygodniowe posty i
rozszala� si� karnawa� gor�czkowy i intensywny, zabawa najlepiej udaje si� przed
pierwszymi przymrozkami. Kurkuma, Kaleb, Wrzosiec i Oczar um�wili si�, �e
nast�pnego ranka stan� przed obliczem kr�lewskim i przedstawi� uk�adan� przez
ca�� drog� relacj�. Zmierzcha�o ju�, kiedy przekroczyli bram� Aspis. Na
straganie kupili za kilka szostak�w cztery sk�rzane maski, naci�gn�li je na
twarze i wmieszali si� w rozta�czony t�um przebiera�c�w.
Po chwili Kaleb oderwa� si� od nich i ruszy� w stron� kr�lewskiego zamku. W
bramie zerwa� mask�, stra�e zasalutowa�y. Gniewnie przemierza� d�ugie korytarze
pa�acu, nie odpowiadaj�c na uni�one pok�ony. Wreszcie wszed� do jednej z komnat,
stawiaj�c na baczno�� wszystkich tam zgromadzonych. Wyda� szeptem kilka
rozkaz�w, s�udzy, do kt�rych m�wi�, naci�gn�li maski na twarze i owini�ci
p�aszczami ruszyli w miasto.
I potem w dziesi�tkach pie�ni i sag powtarzano, �e tylko kr�lewskie pochodzenie
mo�e uratowa� �ycie tego, na kt�rego smok przed �mierci� rzuci kl�tw�.