5613
Szczegóły |
Tytuł |
5613 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5613 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5613 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5613 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Agnieszka Szady
[GW] : Powr�t hobbita
Crossover GW i WP
Trzeciego dnia w�dr�wki stan�li na pag�rku, z kt�rego
rozci�ga� si� widok na Mos Breeisley.
- To najgorsze gniazdo rozpusty i wyst�pku na wsch�d od Mrocznej Puszczy - powiedzia� Frodo Bagwalker do swoich
towarzyszy. - Musimy by� ostro�ni.
Pokiwali g�owami. Merry Christmas zacisn�� d�o� na r�koje�ci sztyletu, Sam Gamgeetoo sprawdzi�, czy patelnia
g�adko wychodzi z pokrowca. Byli gotowi. Na wszystko.
Wn�trze gospody "Pod rozbrykanym sarlakkiem" by�o mroczne, t�oczne i zadymione. Przedstawiciele r�nych ras
popijali typowe dla siebie napoje, rozmawiali o polityce i opowiadali nieprzyzwoite dowcipy o elfkach. Frodo z
towarzyszami z trudem przepchn�li si� do kontuaru.
- Chcemy wynaj�� jakiego� Stra�nika, kt�ry przeprowadzi nas przez pustkowia - powiedzia� Frodo do barmana. - Kogo
mo�e nam pan poleci�?
W�a�ciciel gospody, Barliman Wuherbur, bez namys�u wskaza� siedz�cego w najdalszym i najciemniejszym k�cie
wysokiego m�czyzn�. Nogi w wypolerowanych oficerkach trzyma� nonszalancko na stole, skryt� pod kapturem twarz
roz�wietla� jedynie nik�y p�omyk fajki. Nasi czterej przyjaciele przysiedli si� do niego.
- Nazywam si� Frodo Bagwalker - przedstawi� si� Frodo. - Potrzebujemy transportu do bazy Rivendell IV. Podobno
jeste� szybki, a nam zale�y na czasie.
- Szybki? - nieznajomy wyj�� fajk� z ust i wypu�ci� w powietrze k�ko dymu w kszta�cie god�a Imperium. - Nie
s�yszeli�cie o Hanragornie? Zrobi�em tras� st�d do Rohanu w mniej ni� trzy standardowe miesi�ce.
- W takim razie nadasz si� nam - Frodo w zarodku uci�� dalsze przechwa�ki Stra�nika.
- Jaki �adunek?
- Pasa�erowie. Ja, m�j s�u��cy - gestem d�oni wskaza� Sama - ch�opaki. I �adnych pyta�.
Hanragorn w zamy�leniu pyka� z fajeczki.
- Nie wiem, czy wszyscy zmie�cicie si� na mojego kucyka.
***
Trzeciego dnia w�dr�wki (trasa by�a tak dziwnie wytyczona, �e we wszystkie wa�niejsze miejsca dociera�o si� zawsze
trzeciego dnia) ujrzeli ruiny jakiej� dziwnej budowli.
- Tylko tyle zosta�o z Aldera Henu - powiedzia� smutno Stra�nik. - Rozbijemy tu ob�z. Prze�pijcie si�, a ja p�jd� si�
rozejrze�.
Frodo wyci�gn�� si� na kamienistym pod�o�u, ale nie m�g� zasn��. Ca�y czas my�la� o tym, jak odpowiedzialne zadanie
na nich spoczywa. Musieli dostarczy� do bazy rebelianckiej plany G�ry Przeznaczenia - najstraszliwszej broni
Nieprzyjaciela. To z powodu tych plan�w zgin�li jego wuj Bilbo i ciotka Lobelia, zamordowani przez szturm-ork�w
Tamtego. I jeszcze ten dziwny pier�cie�, kt�ry da� mu Obi-Gan Dalf, m�wi�c, �e nale�a� kiedy� do jego ojca...
Podejrzana sprawa. Ojciec Froda by� prostym hobbitem z Tatoo Endu i na pewno nie by�o go sta� na z�ot� bi�uteri�.
Przewraca� si� z boku na bok, pogr��ony w my�lach, kiedy do jego uszu dobieg� g�os Meriadoka (a mo�e Pippina,
Frodo wci�� mia� trudno�ci z rozr�nianiem tych dw�ch �ebk�w):
- P�k� mi pomidor! No tak, teraz musz� go wyrzuci�, a taki by� dobry!
- Co robicie, g�upcy!! - Frodo zerwa� si� ze swojego miejsca, lecz za p�no: jego m�odszy kolega wzi�� pot�ny
zamach i cisn�� pomidorem poza skaln� p�k�, na kt�rej siedzieli. Z do�u dobieg�o mokre pla�ni�cie i przekle�stwo w
jakim� nieznanym j�zyku. Hobbici wychylili si�, by spojrze� w �lad za warzywem i ku swojemu przera�eniu ujrzeli
pi�� czarnych, zakapturzonych sylwetek przybli�aj�cych si� do ich kryj�wki. Jedna z nich wyciera�a sobie z p�aszcza
mi��sz pomidorowy.
- Na g�r�! - krzykn�� Frodo, pope�niaj�c b��d typowy dla wszystkich bohater�w horror�w. Przepychaj�c si� w panice
hobbici wbiegli po w�skich, poobt�ukiwanych schodach na szczyt wie�y. Czarni Je�d�cy znale�li si� tam w chwil� po
nich, w dodatku nie korzystaj�c ze schod�w, lecz efekciarsko pojawiaj�c si� w pustych oczodo�ach okien.
- To ten! - zasycza� ich przyw�dca, wskazuj�c na Froda. - Ustawcie na og�uszanie!
Upiory jednakowym ruchem wyci�gn�y miotacze spod p�aszczy, jednakowym ruchem wycelowa�y i wystrzeli�y.
Trafiony b��kitnym promieniem Frodo z krzykiem upad� na ziemi�.
- Mia�o by� na og�uszanie! - G��wny Upi�r paln�� w g�ow� Upiora Numer Trzy, a� tamtemu kaptur spad� jeszcze
bardziej na oczy. - Za nies�uchanie rozkaz�w zostaniesz...
Nikt nigdy nie dowiedzia� si�, co stanie si� z Upiorem Numer Trzy za nies�uchanie rozkaz�w, gdy� w tej sekundzie na
szczyt wie�y wpad� Hanragorn z mieczem w jednej i miotaczem p�omieni w drugiej r�ce. Bezlito�nie sieczone i
podpalane Upiory umkn�y, wydaj�c piski przypominaj�ce sprz�enie w mikrofonie. Hanragorn dopad� Froda.
- Wytrzymaj, stary, wszystko b�dzie dobrze! - krzykn��, co przerazi�o pozosta�ych hobbit�w, gdy� dobrze wiedzieli, �e
takie teksty m�wi si� w momencie, gdy ranny bohater ju� umiera.
Bagwalker widzia� ich jak przez mg��. Nagle wszystko dziwnie poja�nia�o i ujrza�, jak zbli�a si� do niego cudnej urody
niewiasta w bia�ej sukni. W�osy mia�a splecione przy uszach na kszta�t obwarzank�w.
- Jestem ksi�niczka Arweia, przysz�am ci� uratowa�.
Frodo zmru�y� oczy w bij�cym od niej blasku.
- Nie jeste� za niska jak na elfa?
***
W bazie Rivendell IV naszego bohatera wsadzono do p�ynu bacta, kt�rego wyr�b i zastosowanie lecznicze z dawien
dawna stanowi�y tajemnic� elf�w z g�r. Gdy wyzdrowia�, wezwano go na narad� Rebelii, kt�rej przewodniczy� admira�
Elrond oraz czarodziej Obi-Gan Dalf.
- Dzi�ki planom G�ry Przeznaczenia, kt�re dostarczyli nasi dzielni hobbici - admira� Elrond skin�� g�ow� w stron�
Froda, kt�ry odpowiedzia� u�miechem - wiemy, �e najlepiej by�oby wrzuci� Pier�cie� W�adzy do szybu
wentylacyjnego, kt�ry prowadzi do g��wnego reaktora. To spowoduje reakcj� �a�cuchow� i w rezultacie zniszczenie
G�ry.
- Ale ten szyb ma tylko dwa metry! - zaoponowa� jaki� krasnolud. - Jak mamy wrzuci� pier�cie� do czego� tak ma�ego?
To niemo�liwe!
- To mo�liwe - spokojnie zaoponowa� Frodo. - W domu cz�sto zabawia�em si� rzucaniem zgni�ymi jab�kami w ty�ek
�ony m�ynarza. Ma nie wi�cej ni� dwa metry.
Urwa�, zdaj�c sobie spraw�, �e wszyscy zebrani patrz� na niego. Ale by�o ju� za p�no. Zanim zd��y� powiedzie�
s��wko, dru�yna by�a ju� skompletowana. Opr�cz Obi-Gana i Hanragorna w jej sk�ad wchodzili elf Legoland,
krasnolud Gimbus oraz wysoki, elegancki cz�owiek, kt�ry na pocz�tku narady przedstawi� si� jako Boromir
Gondorissian, zarz�dca Minas Bespin, zwanego tak�e Miastem Chmur. Do��czono do niej tak�e Sama, Meriadoka i
Pippina, poniewa� nikt nie mia� pomys�u, co w�a�ciwie z nimi zrobi�.
***
Trzeciego dnia w�dr�wki dotarli na prze��cz Hoth, ale ci�g�e lawiny (Obi-Gan przyzna� p�niej, �e nie powinni byli
porozumiewa� si� za pomoc� g�o�nych wrzask�w) zmusi�y ich do p�j�cia przez podziemia Morii. Czarodziej za�omota�
kosturem w ogromne, kamienne drzwi.
- Niestety, s� zabezpieczone magnetycznie - oznajmi�. Pozostali cz�onkowie Dru�yny nerwowo rozgl�dali si� po
nieprzyjemnym otoczeniu. Frodo po�lizn�� si� na kamieniach i wpad� jedn� nog� do wody. Wyj�� j� czym pr�dzej i
otrz�sn�� z obrzydzeniem.
- Tu jest co� �ywego!
- Tak, twoja wyobra�nia - mrukn�� Hanragorn.
- Pewnie, �e tu jest co� �ywego: my - powiedzia� Pippin z min�, jakby dokona� wielkiego odkrycia.
- To pewnie Gollum - machn�� r�k� Obi-Gan. - Nie przejmujcie si� nim, b�dzie wa�ny dopiero w nast�pnym epizodzie.
- Co� dotkn�o mnie w nog� - m�ody Bagwalker by� coraz bardziej zaniepokojony.
- Mam z�e przeczucia - powiedzia� Legoland ze wzrokiem utkwionym w przestrze�.
- M�wi� wam, �e.... aaa!!! - o�lizg�a macka wystrzeli�a z wody, owin�a si� wok� kostek Froda i zacz�a nim
wymachiwa� w powietrzu jak lalk�.
- Och nie, to Sarlacthulhu, Wielki Przedwieczny z g��bin! - zawo�a� przera�ony Gimbus. - Trawi swoje ofiary przez
tysi�c lat.
- To potworne - wstrz�sn�� si� Merry. - Siedzie� w �o��dku jakiej� poczwary przez tysi�c lat? Nawet dwustu bym nie
wytrzyma�!
- Strzelaj!!! - wrzeszcza� Frodo do Legolanda.
- W co?
- W cokolwiek!!!
Boromirowi uda�o si� chwyci� Froda za r�ce i rozpocz�� z Wielkim Przedwiecznym konkurs przeci�gania, w kt�rym
m�ody hobbit by� r�wnocze�nie lin� i nagrod� [to zdanie bezczelnie ukrad�am Jamesowi Kahnowi - przyp. aut.].
Legoland od niechcenia wyci�gn�� z ko�czana jedn� strza�� i strzeli�, niemal nie celuj�c. Trafiony w gardziel
Sarlacthulhu wyda� przera�aj�cy wrzask, brzmi�cy jak ryk szar�uj�cego s�onia puszczony od ty�u, i wycofa� si� w g��b
jeziorka, puszczaj�c swoj� ofiar�.
Przyjaciele wyci�gn�li zziajanego Froda na brzeg.
- Mo�e wejd�my w ko�cu przez te drzwi - zaproponowa� Sam z w�a�ciwym sobie ch�opskim rozumem.
- Ale jak? - Dalf roz�o�y� r�ce. - S� zamkni�te na g�ucho.
- Ma kto� spink� do w�os�w? - zapyta� Merry. Legoland si�gn�� do swojej wyrafinowanej fryzury i wyci�gn�� jedna.
Hobbit wygi�� j� w dziwny spos�b i pogrzeba� chwil� w zamku. Po chwili rozleg� si� zardzewia�y zgrzyt i wrota
stan�y otworem.
- Bu�ka z mas�em - oznajmi� z min� zawodowca, oddaj�c elfowi powyginany drucik.
- Gdzie?! - ockn�� si� Pippin, ale pozostali zamiast odpowiedzi wepchn�li go w ciemny korytarz. W �rodku by�o
ciemno i pachnia�o grzybami. Czarodziej przesun�� d�oni� nad osadzonym w lasce kryszta�em, kt�ry natychmiast
zacz�� jarzy� si� bia�ym, magnezjowym �wiat�em. Rozejrzeli si� dooko�a.
- To nie kopalnia... - mrukn�� Boromir.
- To stacja kosmiczna! - wrzasn�li jednym g�osem Frodo, Sam i Merry.
- Niee, za du�a - powiedzia� Hanragorn, ale jako� bez przekonania. Pr�bowali zawr�ci�, wyj�cie by�o jednak strze�one
polem si�owym.
- Jeden z nas musi wy��czy� generator pola - powiedzia� Obi-Gan Dalf i westchn��, gdy� z do�wiadczenia wiedzia�, �e
niewdzi�czne to zadanie przypadnie najstarszemu cz�onkowi dru�yny. - Ja p�jd�. Je�eli si� uda, spotkamy si� przy
drugim wyj�ciu.
Rozdzielili si�: czarodziej poszed� g�rnym korytarzem, reszta dru�yny za� zacz�a w�drowa� nieko�cz�cymi si�
schodami to w d�, to w g�r�.
- Czy oni tu nie znaj� wind? - wysapa� zziajany Merry Christmas na dwie�cie trzydziestym �smym zakr�cie.
- Por�czy te� nie - zauwa�y� Sam. Jak przysta�o na fantastyczno-futurystyczn� architektur�, podziemne miasto sk�ada�o
si� g��wnie z du�ej ilo�ci w�skich k�adek nad bezdennymi przepa�ciami, tudzie� otwieraj�cych si� w najmniej
spodziewanych miejscach szyb�w.
- Nie martwcie si�, ju� blisko do wyj�cia - pocieszy� go Hanragorn. Wydostali si� na szerok� skaln� p�k� i zamarli:
kilkadziesi�t metr�w od nich na skalnym pomo�cie Obi-Gan przy ��kn�cym �wietle kryszta�u walczy� z jak��
ogromn�, czarn� postaci�.
- O nie, to Darthlog! - j�kn�� Legoland, najbardziej ze wszystkich obeznany w faunie i florze �r�dziemia. - Ju� po nim!
Nie byli w stanie oderwa� wzroku od straszliwego pojedynku, nie zwracaj�c uwagi nawet na to, �e wyrajaj�ce si� z
bocznych korytarzy szturm-orki zasypuj� ich strza�ami. Na szcz�cie jak zwykle celowa�y fatalnie.
- Ko�o si� zamkn�o, Obi-Ganie - wysycza� z�owrogo Darthlog. - Kiedy si� ostatni raz widzieli�my, by�em tylko
uczniem. Teraz jestem...
- Nie przejdziesz, czarna kreaturo Ciemno�ci! - zawo�a� Dalf, wznosz�c wysoko sw� lask�. - W�adam tajnym
p�omieniem Anoru, Si�dm� Piecz�ci� i Kielni� Czwartego Stopnia, i zaprawd� powiadam ci, nie przejdziesz! No
pasaran!
- Obi-Ganie... Jestem twoim ojcem! - Darthlog spr�bowa� ogranego numeru, ale nie podzia�a�o. Czarodziej obejrza� si�
na stoj�c� w skamienia�ej zgrozie reszt� dru�yny i co� jakby u�miech przemkn�o mu przez twarz. Potem z ca�ej si�y
uderzy� lask� w pomost, zawalaj�c go.
- NIEEEEEEEeeeeeeeeeeee!!!!!!!! - rozpaczliwy krzyk Froda odbi� si� echem od sklepienia. Gdy Boromir i Hanragorn
ci�gn�li go do wyj�cia, wydawa�o mu si�, �e s�yszy odleg�y g�os Dalfa: "Uciekaj, Frodo! Uciekaj!". Ale to musia�o by�
z�udzenie.
Uda�o im si� wydosta� ze straszliwej kopalni, nie by� to jednak wcale kres ich ucieczki. �cigani przez szturm-ork�w
nasi bohaterowie dotarli w ko�cu do lasu Endorien: cieszyli si�, �e ich prze�ladowcy najwyra�niej boj� si� wchodzi�
mi�dzy drzewa. Nikt z nich jednak nie zastanowi� si�, co mianowicie takiego odstrasza nawet doborowych �o�nierzy
Nieprzyjaciela.
Dowiedzieli si� o tym do�� szybko, niesieni na dr�gach przez pozornie niegro�ne kud�ate nied�wiadki, zamieszkuj�ce
okr�g�e chaty zbudowane na drzewach.
- Co oni chc� z nami zrobi�?! - krzykn�� Boromir do Legolanda, kt�ry jako elf zna� j�zyki wszystkich istot
zamieszkuj�cych �r�dziemie.
- Z ciebie chc� zrobi� kolacj�, a mnie obwo�a� bogiem.
- A nie mog�oby by� odwrotnie?
Legoland wyrzuci� z siebie potok s��w brzmi�cych jak "yub yub yub" i po d�u�szej sprzeczce z dow�dc� nied�wiadk�w
odwr�ci� si� do Boromira z tryumfalnym u�miechem.
- Przekona�em ich!
- Naprawd�?!!
- Tak!! Krakowskim targiem zgodzili si� na jutrzejsze �niadanie.
Nadludzkim sprytem i odwag� wyrwawszy si� ze szpon�w krwio�erczych misi�w, nasi przyjaciele pop�yn�li
skradzionymi �odziami kawa�ek w d� rzeki. Na pierwszym postoju Frodo uda� si� do lasu, nazbiera� drewna do
ogniska. Nagle us�ysza� za sob� czyje� kroki.
- Frodo! - zawo�a� Boromir. - Przy��cz si� do mnie! Oddaj mi Pier�cie�, a b�dziemy razem rz�dzili galaktyk� jak... jak
cz�owiek i hobbit - zako�czy� troch� kulawo.
- Nigdy!! - krzykn�� Frodo i rzuci� si� do ucieczki. W tym samym momencie zza drzew wy�oni�a si� gromada szturm-
ork�w. Wi�kszo�� pu�ci�a si� w pogo� za hobbitem, za� dow�dca, Taark-in, z�owrogo zbli�y� si� do Boromira.
- Mia�e� nam odda� tego kurdupla! - wrzasn��, potrz�saj�c go za ko�nierz. - A ty co narobi�e�?!
- Mo�ecie wzi�� tych dw�ch, i tak nikt si� nie po�apie - Boromir wskaza� na Meriadoka i Pippina, kt�rzy z w�a�ciwym
sobie wyczuciem chwili wbiegli na polan�.
- Bra� ich! - Taark-in wyszczerzy� ��te od nikotyny z�by w z�o�liwym u�miechu. Jego �o�nierze chwycili m�odych
hobbit�w i unie�li w dal.
- A co z nasz� umow�? - spyta� Boromir.
- Zmieni�em warunki - ork wbi� mu sztylet w brzuch po sam� r�koje�� i pod��y� za swoim oddzia�em.
***
Frodo zbieg� na brzeg i wskoczy� do ��dki. Przewiduj�cy Sam siedzia� ju� na swoim miejscu. Wyp�yn�li na �rodek
rzeki.
- Nie, Sam, nie p�jdziemy razem ze wszystkimi - odpar� na rzucone nie�mia�o pytanie. - Udajemy, �e... to znaczy,
udajemy si� do lasu Dagobah, na poszukiwanie mistrza Yod�y. B�d� si� uczy�, �eby zosta� rycerzem Jedi, jak m�j
ojciec.
W lesie Dagobah by�o ponuro, mgli�cie i obrzydliwie, a w dodatku przy l�dowaniu Frodo wpakowa� ��dk� prosto w
bagno. Sam pr�bowa� j� wyci�gn�� i zosta� po�kni�ty przez b�otnego potwora, kt�ry jednak po chwili wyplu� go z
powrotem.
- Ca�e szcz�cie, �e nie lubi hobbit�w - skomentowa� Frodo. Wyci�gn�� z �odzi ich skromny baga� i przysiad� na jakim�
pie�ku. Rozejrza� si� dooko�a.
- To mi nie wygl�da na miejsce, gdzie mo�na by by�o znale�� wielkiego mistrza Jedi - powiedzia� zniech�cony i
podskoczy� z wrzaskiem na p� metra w g�r�, kiedy pieniek nagle o�y�, ukazuj�c pomarszczon�, wielkook� twarz i
spiczaste uszy.
- Poprosisz je�li grzecznie, znale�� pom�c Yod�� mog� ci, hmmm! - zadeklarowa�.
- Co on m�wi? - szepn�� Sam, przysuwaj�c si� do Froda.
- Nie wiem, brzmi jak �le przet�umaczone z japo�skiego.
Pieniek zachichota�.
- Mn� chod�cie za, tak, chod�cie! - zawo�a�, wypu�ci� spod siebie kr�tkie �apki i podrepta� �ywo w las. Nasi
bohaterowie wymienili spojrzenia, jak na komend� wzruszyli ramionami i bez przekonania poszli za nim.
***
Podczas, kiedy Frodo Bagwalker przechodzi� szkolenie Jedi, ucz�c si� r�nych trudnych sztuk, takich, jak wyci�ganie
��dki z bagna si�� woli, ustawianie kamieni w stos i wype�nianie formularzy podatkowych PIT, Hanragorn wraz z
Gimbusem i Legolandem wyruszyli tropem bandy ork�w.
Podr�owali niestrudzenie; las przeszed� w step, step zamieni� si� w pustyni�, a oni wci�� �cigali porywaczy. S�o�ce
przygrzewa�o tak mocno, jakby to by�y dwa.
Trzeciego dnia znale�li pozosta�o�ci wielkiego stosu, na kt�rym� kto� najwyra�niej spali� by� wi�ksz� ilo�� szturm-
ork�w. Wok� wala�y si� pogi�te miecze i potrzaskane he�my.
- Kto to m�g� by�? - zastanawia� si� krasnolud.
- Widz� �lady jednego konia - zaraportowa� elf, ogl�daj� piasek niemal z nosem przy ziemi. - To pewnie Je�d�cy
Rohanu, oni zawsze je�d�� jeden za drugim, aby ukry�, w jakiej s� liczbie. My�l�, �e...
- Uwaga!! - Hanragorn i Gimbus stan�li w pozycji bojowej, z d�o�mi na r�koje�ci broni. - Patrzcie tam!
Zza pobliskiej ska�y wy�ania�a si� posta� w d�ugiej szacie, z d�ug� brod� i d�ugim... kosturem (a co�cie my�leli,
zbocze�cy??!). Pomimo jaskrawego �wiat�a s�o�ca by�a lekko przezroczysta; wydawa�o si� te�, �e momentami
fosforyzuje na b��kitno.
- Witajcie, przyjaciele - powiedzia� nieznajomy z lekko oksfordzkim akcentem. Strza�a z �uku Legolanda pomkn�a do
g�ry i rozsypa�a si� na tysi�ce iskier, miecz Hanragorna samoczynnie zwin�� si� w korkoci�g, a top�r krasnoluda
wypu�ci� listki.
- To duch!! To duch!! - wrzeszcza� Gimbus, biegaj�c w panice w k�ko, podczas gdy Hanragorn drapi�c si� po g�owie
ogl�da� sw�j teraz ju� bezu�yteczny miecz.
- Wol� okre�lenie "cia�o astralne" - sprostowa� z godno�ci� przybysz. - Tak, to ja. Obi-Gan Dalf Szary, obecnie zwany
Niebieskim. Jakiekolwiek skojarzenia ze Smurfami s� nie na miejscu.
- Ga�dzialfie... eee, Gan Dalfie, wr�ci�e� do nas!! - rozemocjonowany elf mia� ochot� u�ciska� starego czarodzieja;
powstrzymywa�a go tylko obawa, �e r�ce przejd� mu przez niego jak przez powietrze. - Jak to si� sta�o?!
- To d�uga historia, a my mamy niewiele czasu - wykr�tnie odrzek� Obi-Gan. - Musimy pod��y� do Oh-Thanksu,
siedziby z�ego Sarumana the Hutta. To on wi�zi Meriadoka i Pippina, a naszym zadaniem jest ich odbi�. W drog�!
To powiedziawszy gwizdn�� na palcach i zza ska� ci�kim galopem wypad�y cztery dewbacki.
- Nie wsi�d� na to stworzenie - Gimbus cofn�� si� o krok. - Krasnoludy nigdy nie dosiadaj� komputerowych efekt�w
specjalnych! Poza tym nie umiem nim kierowa�.
- Och, nie zawracaj g�owy, mo�esz jecha� razem ze mn� - powiedzia� Legoland, wskakuj�c lekko na grzbiet
najbli�szego dewbacka.
- Lepiej ze mn� - wtr�ci� Hanragorn. - O was i tak ju� za wiele plotek kr��y.
Po przepisowych trzech dniach drogi dotarli do wie�y Oh-Thanks, kt�ra wbija�a si� w niebo jak czarny kie� albo jak
dzie�o pomylonego grafika. Obi-Gan za�omota� do drzwi swoim kosturem.
- Szef przyjmuje w ka�dy ostatni wtorek miesi�ca, od szesnastej do osiemnastej - majordomus Sarumana, Bib Grima
wyjrza� przez szpar� w uchylonych drzwiach i czym pr�dzej je zatrzasn��. - A w og�le to go nie ma. Wyjecha� na
wakacje nad morze. Eeee.... za Morze!
- Sarumanie, to twoja ostatnia szansa! - zagrzmia� czarodziej a� echo posz�o po dolinie. - Uwolnij naszych przyjaci�
albo zginiesz!
Okno na pi�terku otworzy�o si� i pojawi�a si� w nim g�owa z orlim nosem i fryzur� wczesnej Maryli Rodowicz.
- Wy w sprawie tych dw�ch hobbit�w?! - zawo�a�a entuzjastycznie. - Trzeba by�o tak od razu m�wi�! Zabierajcie ich
czym pr�dzej, zdemolowali mi ca�y loch i st�ukli m�j najlepszy palantir! Nigdy w �yciu nie mia�em tak uci��liwych
wi�ni�w.
- Negocjacje by�y kr�tkie - mrukn�� pod nosem Hanragorn.
Ju� po chwili Merry Christmas i Pippin w�r�d radosnych okrzyk�w do��czyli do reszty bohater�w.
- O rany, Dalf, ty �yjesz?! Ale fajowo! Do twarzy ci w niebieskim, wiesz? Przyjechali�cie za nami taki kawa� drogi?
Jeste�cie prawdziwymi kumplami! - przekrzykiwali si� nawzajem, podskakuj�c z emocji.
- Dobrze, dobrze - przerwa� im czarodziej. - Nie mamy wiele czasu. Za trzy dni musimy by� w Endoras, a trasa jest
niestety czterodniowa, tak wi�c musimy si� bardzo spieszy�.
Co dewback wyskoczy pognali przez step i o zachodzie s�o�ca trzeciego dnia stan�li u wr�t zamku kr�la Thrawnodena.
Na spotkanie wysz�a im pi�kna, spiczastoucha kobieta z w�osami splecionymi przy uszach.
- Zaraz, zaraz, mia�a by� Eowina - lekko zdezorientowany czarodziej potrz�sn�� g�ow�.
- Kompresja etat�w - wyja�ni�a Arweia. Potem rzuci�a okiem na zmordowane dewbacki i mrukn�a: - Tym
przyjechali�cie? Naprawd� jeste�cie odwa�ni!
- Nie ma czasu na pogaw�dki! - Obi-Gan zachowywa� si� tak, jakby re�yser nagle zorientowa� si�, �e film ma ju�
ponad dwie i p� godziny i jeszcze si� nie sko�czy�. - Zbierz wszystkich ludzi... eee, zbierz wszystkich i za trzy dni
spotkamy si� pod G�r� Przeznaczenia.
***
Frodo Bagwalker wraz ze swoim wiernym Samem mozolnie wspinali si� na �liskie od czarnej farby zbocza G�ry
Przeznaczenia.
- Yod�a m�wi�, �e ka�dy ucze� musi na koniec swojej nauki przej�� jak�� pr�b�, jako egzamin na prawdziwego Jedi -
wydysza� z trudem. - �e te� nigdy go nie zapyta�em, co si� dzieje z tymi, kt�rzy nie zdadz�...
- G�owa do g�ry, panie Frodo - Sam poklepa� go po plecach.
- Ech, nie pocieszaj mnie...
- Mia�em na my�li dos�ownie. Wszystkie truj�ce opary gromadz� si� przy samej ziemi.
Frodo podni�s� g�ow� i w tej samej chwili ujrza� pod��aj�cych ich tropem szturm-ork�w. Pokazywali sobie hobbit�w i
gro�nie potrz�sali broni�. Nasi bohaterowie przyspieszyli kroku. Byli ju� prawie przy samym szybie wentylacyjnym,
kiedy zza otaczaj�cych go ska� wy�oni� si� kolejny oddzia�.
- Mam z�e przeczucia - j�kn�� fatalistycznie Sam, kiedy p� tuzina strza� bzykn�o mu ko�o ucha.
- Wrzuc� tam ten pier�cie�, albo zgin�! - Frodo nieustraszenie par� naprz�d, zasypywany przez szturm-ork�w
strza�ami, butelkami i zgni�ymi jajami. Uchyla� si� przed pociskami, ale kilka ugodzi�o w niego. Upad� na kolana...
- Yiiiiihaaaa!!!!!! - rozleg� si� nagle dziarski i przera�liwy wrzask i prosto z nieba sp�yn�� ogromny orze� z m�sk�
postaci� na grzbiecie. M�ska posta� sprawnie wystrzela�a ca�y oddzia� szturm-ork�w; ostatniego orze� jakby od
niechcenia str�ci� ko�cem skrzyd�a do szybu.
- Droga wolna, ma�y!!! Rozwal to i do domu! - dar� si� z g�ry Boromir, bo te� i on to by� we w�asnej, zrehabilitowanej
osobie. Frodowi nie trzeba by�o dwa razy powtarza�. Cisn�� Pier�cie� do wn�trza szybu - w chwil� p�niej g�r�
wstrz�sn�a pot�na erupcja.
- Wskakujcie! - Gondorissian chwyci� wyci�gni�t� r�k� Froda, wci�gn�� za kaptur Sama. Orze� z gracj� ko�owa�,
oddalaj�c si� od g�ry; ju� po chwili mogli z powietrza podziwia� efektowne j�zyki lawy, kt�re, �wiec�c na
pomara�czowo, pe�z�y w d� po zboczach, zagarniaj�c po drodze drugi oddzia� szturm-ork�w.
- Jak si� wam podoba m�j Orze� Millennium? - zapyta� z dum�. Hobbici patrzyli na niego bez tchu.
- My�la�em, �e jeste� czarnym charakterem tej historii - odwa�y� si� w ko�cu Sam.
- Musi by� jaka� niespodzianka, nie? Poza tym to takie pog��bienie psychologiczne.
- Pog��bieniem psychologicznym mia� by� Gollum - zauwa�y� Frodo.
- Ach, Gollum... - Boromir rzuci� okiem w d�, gdzie spod stygn�cej strugi lawy wida� by�o par� p�etwiastych ko�czyn.
- Nie m�wmy ju� o nim.
Orze� Millennium �agodnie szybowa� w stron� czekaj�cej na granicy Imperium Mordorskiego armii rebelianckiej.
Wiwaty s�ycha� by�o z odleg�o�ci kilometra.
A potem �yli d�ugo i szcz�liwie, dop�ki komu� nie wpad�o do g�owy zrobi� Edycji Specjalnej...