5605
Szczegóły |
Tytuł |
5605 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5605 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5605 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5605 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Micha� Studniarek
TWARZ NA KA�D� OKAZJ�
Pacjent wygl�da� jak typowy komiwoja�er: tani garnitur, zmi�ty kapelusz,
znoszone buty z zadartymi noskami. Nie wygl�da� na cz�owieka, posiadaj�cego do��
got�wki, by zap�aci� rachunku. Obok niego sta�a ogromna walizka obci�gni�ta
sk�r�. Prawdziwy
antyk. Podobna, odziedziczona po dziadku znajdowa�a si� u mnie na strychu.
- Co panu dolega?
- Mam problem z twarz�, panie doktorze - oznajmi� zn�kanym g�osem. Tak m�wi�
ludzie, kt�rych choroba gn�bi od d�u�szego czasu.
Przyjrza�em si� jego fizjonomii; nie wykazywa�a �adnych zmian chorobowych.
- Nic tu nie widz� - Roz�o�y�em r�ce.
- Jak to? Nie dostrzega pan tych zgrubie� na bokach twarzy i u nasady w�os�w?
- Ach, to... to raczej jakie� zmarszczki, zadrapania...
- To nie s� zmarszczki! To kontury maski! Nie mog� jej zdj��! - wykrzykn��
zrozpaczony.
- Jakiej maski?
- Chyba b�d� musia� opowiedzie� panu wszystko od pocz�tku - westchn�� ci�ko.
Po�o�y� swoj� waliz� na kozetce i otworzy�.
- Prosz� spojrze�. - Zach�ci� mnie ruchem r�ki. W �rodku le�a�y setki masek
wykonanych z jakiej� odmiany gumy czy lateksu. Przypomina�y te, kt�re zak�adaj�
niekiedy mimowie lub aktorzy teatru ruchu. Kiedy podnios�em jedn� z nich i
spojrza�em pod
s�o�ce, ciep�y blask roz�wietli� moje palce delikatn� otoczk�. S�dz�c po
subtelno�ci rys�w gumowa twarz przedstawia�a roze�mian� kobiet�. Maski le��ce w
walizce wyra�a�y wszystkie ludzkie uczucia: mi�o��, strach, niech��, rado��,
nienawi��... oblicza
m�skie i kobiece miesza�y si� w nie�adzie; mign�o mi nawet kilka dzieci�cych
twarzyczek.
- Na co one panu? - zapyta�em. Jednocze�nie zacz��em szuka� w g�owie numeru
znajomego psychiatry. Na pewno by�by zainteresowany takim przypadkiem.
- Nosz� je. S� bardzo przydatne. A raczej by�y, bo od czasu, kiedy ta - szarpn��
si� za policzek - przyros�a do mnie na amen, nie mog� ich u�ywa�.
- Ale po co?
- Widzi pan, jestem aktorem. Po studiach w szkole dramatycznej uda�o mi si�
zaanga�owa� do teatru ruchu w pewnym mie�cie. Niestety, po �mierci cz�owieka,
kt�ry nap�dza� to przedsi�wzi�cie, trupa si� rozpad�a. Jego nast�pca nie by� ju�
tak dobry.
Przedstawienia nie przyci�ga�y publiczno�ci... aktorzy i technicy rozeszli si�
zabieraj�c to, czego nie zaj�� komornik. Mnie przypad�y w udziale maski.
- I co dalej? - Opowie�� mnie zaintrygowa�a. Rzadko zdarza mi si� przyjmowa�
pacjent�w z tak bogat� histori� choroby.
- Zacz��em wyst�powa� sam. Zaczepia�em si� na kr�tko w r�nych teatrach,
je�dzi�em to tu, to tam... d�ugo by opowiada�. Powodzi�o mi si� ca�kiem dobrze,
mia�em szans� z tego wy�y�. Do czasu, kiedy mnie podkusi�o, by masek
nadu�ywa�...
- Jak to, nadu�ywa�? - W mojej g�owie ponownie za�wieci�a czerwona lampka.
- W teatrze maska pomaga aktorowi, kt�ry j� nosi, uto�sami� si� z odgrywan�
postaci� i wyzwoli� cechy, kt�re symbolizuje. Na scenie udawa�o mi si� to
znakomicie. Tak dobrze, �e zacz��em u�ywa� gumowych twarzy r�wnie� w zwyk�ym
�yciu. Wie pan, o ile
pro�ciej jest za�atwi� co� w urz�dzie z twarz� Wa�nej Osoby? - zapyta�,
wyci�gaj�c z walizki jedn� z masek - Albo wej�� do lekarza bez kolejki jako
Bardzo Chory Pacjent? Um�wi� si� z dziewczyn� jako Weso�y M�odzieniec? T� twarz
lubi�em najbardziej. -
Westchn�� nostalgicznie - Niestety, sam pan widzi, �e troch� si� przetar�a i
przesta�a by� wiarygodna.
S�ucha�em go zafascynowany.
- A jak si� nazywa ta, kt�r� nosi pan obecnie?
- Odpowiedzialny Cz�owiek - odpar� ponurym tonem osobnika nadzwyczaj
obowi�zkowego - Mia�em ju� do�� �ycia domokr��cy i postanowi�em znale�� sobie
jaki� k�t. Us�ysza�em, �e w pewnym mie�cie powstaje nowa trupa teatralna.
Pojecha�em tam. Nie by�o
�atwo... sam pan widzi, jak wygl�dam. Poniewa� nie mia�em eleganckiego stroju,
musia�em nadrabia� min�. - Przesun�� r�k� po twarzy - Nie przyj�li mnie.
Schodzi�em mn�stwo teatr�w, puka�em do wielu drzwi. W ko�cu zatrudni�em si� jako
pomocnik
charakteryzatora. I kt�rego� dnia kiedy otworzy�em walizk� i chcia�em zmieni�
mask�, okaza�o si�, �e nie mog� pozby� si� tej - Poci�gn�� si� za nos - Zbyt
d�ugo by�em Odpowiedzialnym Cz�owiekiem. To musia�o pozostawi� �lad. Szarpa�em
si� przez ponad
godzin� - bez skutku. Dlatego przyszed�em do pana, doktorze. Czy m�g�by pan
jako� zdj�� ze mnie t� mask�? - zapyta� b�agalnie - Mo�e jaka� operacja... Cena
naprawd� nie gra roli.
Jeszcze raz, bardzo dok�adnie obejrza�em jego twarz. Rzeczywi�cie, w �wietle
tego, co opowiedzia�, wszystko nabiera�o zupe�nie innego znaczenia.
- Wygl�da na to, �e nic si� nie da zrobi�. Maska chyba zros�a si� z panem na
sta�e. No, prosz� si� tak nie martwi�. Jest pan aktorem, prawda? Je�eli dobrze
przylega, istnieje szansa, �e ona jedna zast�pi panu wszystkie pozosta�e. -
Wskaza�em na walizk�
- To kwestia treningu. Prosz�, oto lustro. Jak pan nazwa� t� twarz? Powa�ny
Cz�owiek? Odpowiedzialny? Hm, a wi�c zacznijmy od u�miechu. Trzeba zrobi� to
tak...
Po pi�ciu minutach sz�o mu ju� ca�kiem nie�le. Po kwadransie uk�ada� mask� w
kilka innych grymas�w. Im wi�cej stroi� min, tym stawa� si� pogodniejszy.
- Dzi�kuj� panu, doktorze - powiedzia� wzruszonym g�osem po kolejnym kwadransie
wyg�upiania si� przed szklan� tafl� - Otworzy� pan przede mn� nowe mo�liwo�ci.
B�d� �wiczy� codziennie! Czy jako honorarium zechce pan przyj�� m�j baga� wraz z
zawarto�ci�?
Mnie ju� nie b�dzie potrzebny, a sama walizka, jak wida�, jeszcze d�ugo
poci�gnie...
Fa�dy sk�ry u�o�y�y si� w grymas sprzedawcy, zachwalaj�cego cenny towar.
- Maski najlepiej sprzeda� jakiemu� teatrowi. To pierwszorz�dne rekwizyty, na
pewno si� im przydadz�.
Kiedy wyszed�, wstawi�em walizk� za zas�on�. Po wizycie ostatniego pacjenta
otworzy�em j� i jeszcze raz przejrza�em zawarto��. Obraca�em w d�oniach mask�
Dobrego Cz�owieka, a potem Maniaka i Psychopaty.
Chyba je zatrzymam.
TAJEMNICE
Ka�dy przyzwoity kot powinien mie� tajemnice. Oczywi�cie ja r�wnie� mam swoje
sekrety. W przeciwnym razie jaki by�by ze mnie �owca! Nie s� to jednak tajemnice
podobne do tych, jakie posiadaj� inne koty: zakopane szcz�tki myszy, ukryta
dziura w siatce,
skradziona butelka waleriany czy fakt posiadania czterna�ciorga dzieci.
Chcieliby�cie wiedzie�, o czym my�l�, prawda? Nic z tego. Sekret nie by�by ju�
sekretem.
Mam dom z wygodnym i ciep�ym piecem; mam te� ludzi do tego domu. Jest ich
zaledwie tr�jka, ale tylu wystarczy. Wi�ksza gromada przeszkadza; trudno wtedy o
spokojny k�t, w kt�rym mo�na si� zdrzemn�� albo pomy�le� nad sprawami wielkiego
�wiata. Przy
du�ej ilo�ci ludzi zdarza si�, �e cz�� z nich za tob� przepada, a cz�� ci�
nienawidzi. To im daje pow�d do wielu k��tni, a w domu nie ma spokoju, kt�rego
tak nam potrzeba. Na szcz�cie nie mam takich problem�w: uda�o mi si� wytresowa�
ca�� rodzink�.
Jak dot�d funkcjonuj� bez zarzutu.
Najm�odszy z nich uwa�a si� za mojego w�a�ciciela. Nie wyprowadzam go z b��du;
nawet przyzwyczai�em si� my�le� o nim per "m�j pan". Chce zosta� pisarzem.
Kiedy� codziennie do p�na �omota� w maszyn�, z kt�rej wysuwa�a si� kartka.
Czasem przeszkadza� mi
spa�. Siada�em wtedy na biurku i przygl�da�em si�, jak ludzkie palce uderzaj� w
guziczki, na kt�rych znajduj� si� znaczki. Trach! Metalowy w�s z ogromn�
szybko�ci� uderza w papier i zostawia na nim taki sam znak. Te w�sy by�y
fascynuj�ce: pr�bowa�em je
�apa�, ale cz�owiek nie pozwala�. Moje �owy go denerwowa�y, wi�c przesta�em. Ale
wci�� go obserwowa�em. To by�o ciekawsze od papierowych myszek, pi�eczek,
zegarowego wahad�a. Kiedy nie pisa�, czyta� ksi��ki, kt�re przynosi� do domu lub
�ci�ga� z
wielkich rega��w stoj�cych w jego pokoju. Co prawda nie s� jadalne, ale za to
dobrze si� na nich �pi. Zw�aszcza na najwy�szej p�ce, po�r�d najstarszych i
najgrubszych tom�w. Na jednym regale stoj� ksi��ki, kt�rych ok�adki pe�ne s�
dziwnych pojazd�w i
ludzi w srebrnych ubraniach. T�em jest zwykle nocne niebo - takie samo, jakie
widz� z okna. P�ki drugiego zajmuj� ksi��ki, na kt�rych widniej� ludzie w
zupe�nie innych strojach, z d�ugimi, b�yszcz�cymi przedmiotami w r�kach. Ci
najcz�ciej znajduj�
si� w lesie, nad strumieniem albo w g�rach. Ogl�dam czasem takie widoczki w
telewizorze - takim pudle z ruchomymi obrazkami, na kt�re niekiedy spogl�dam
wieczorem wraz z moimi lud�mi Telewizor przykuwa ich uwag� nie gorzej od
harcuj�cej myszy. Podobnie
zreszt� jak ksi��ki, w kt�rych znajduj� si� takie same znaczki, jak na
klawiaturze maszyny. A mo�e wcale nie o ksi��ki chodzi, tylko o te znaczki?
Mojego pana odwiedzaj� czasem przyjaciele - jacy� ludzie, o kt�rych m�wi:
"znajomi po pi�rze". Czyni� wiele ha�asu; potrafi� tak do p�nej nocy.
Rozmawiaj�, opowiadaj� sobie r�ne historie, �miej� si� g�o�no. Pal� przy tym
mn�stwo papieros�w; w pokoju
wisi szara zas�ona dymu. Nie lubi� go, bo przenika moje futro i nie mog� si�
potem domy�. Wychodz� i uk�adam si� za piecem albo na pachn�cych wiatrem
kurtkach go�ci. Zwini�ty w k��bek, s�ucham uwa�nie, co m�wi�.
- Kt�rego� dnia ja te� b�d� tu sta� - m�wi� im m�j pan, wskazuj�c p�ki. �miali
si�, bo dzielili z nim to samo marzenie. Ludzie s� dziwni: kilka os�b mo�e
pragn�� tego samego. Nie to, co my. Ka�dy kot marzy o czym innym.
* * *
Kt�rego� dnia pan zamieni� star� maszyn� do pisania na ma�y telewizorek i
p�askie pude�ko z guzikami, na kt�re m�wi� "klawiatura". I jak kiedy� do p�nej
nocy puka� w maszyn�, tak teraz patrzy w telewizorek i puka w klawiatur�. Te dwa
przedmioty musz�
mie� ze sob� jaki� zwi�zek. Telewizorek jest kartk� papieru, pude�ko to pewnie
co� w rodzaju poprzedniej maszyny. Nawet znaczki s� podobne, tylko guzik�w jakby
wi�cej. Moje domys�y potwierdzi�y si�, gdy usi�owa�em postawi� �ap� na
klawiaturze. Pan
w�ciek� si� tak samo, jak wtedy, gdy chcia�em wej�� na star� maszyn�. Istnia�
jednak pewien warunek: telewizorek musia�a wype�nia� bia�a po�wiata.
Memu panu zdarza si� zasn�� przy pracy. Patrz� wtedy na jego sylwetk� obleczon�
�wiat�em padaj�cym z telewizorka i czuj� nieodpart� pokus�, by wej�� na owe
guziczki. Najpierw jedna �apa... potem druga...
- Ciekawe, ciekawe - Mruczy pan nast�pnego dnia rano, ogl�daj�c to, co napisa�.
A w�r�d znajomych mawia�:
- Wiecie co, chyba znalaz�em swoj� metod� pisania. Musz� by� tak zm�czony, �e
nie b�d� ju� niczego pami�ta�. Wtedy, na granicy jawy i snu, pomi�dzy
rzeczywisto�ci� i nierzeczywisto�ci�, ustami a brzegiem si�dmej fili�anki kawy
mam najlepsze pomys�y.
By�em ciekaw, jak d�ugo wytrzyma.
Niekiedy pan chodzi po pokoju wielkimi krokami i wypija mn�stwo kawy. Jej zapach
dra�ni mnie: jak oni mog� pi� co� tak �mierdz�cego! Pan m�wi, �e pomaga mu to w
my�leniu. Potem drapie mnie po g�owie i m�wi:
- Wiesz, Szary, nie mam poj�cia, jak to napisa�. Wiem, co chc� powiedzie�... -
Uderza r�k� w plik kartek. - ...ale zupe�nie nie potrafi� znale�� s��w!
- Nie powiniene� tak si� denerwowa� - odpowiadam �asz�c si� do niego. To go
uspokaja. - Znajd� sobie ciep�y piec albo fotel i prze�pij si�. Ja sam wiele
czasu sp�dzam w ten spos�b na rozmy�laniach.
- Powiedz mi - zaczyna nagle. - Co by� zrobi�, gdyby... Wyobra� sobie tak�
sytuacj�...
Siedz� bez ruchu i s�ucham uwa�nie, nie kiwaj�c nawet koniuszkiem ogona. Potem
wychodz�. Chc� by� sam.
* * *
Kt�rego� wieczoru obudzi� mnie �omot, jaki wydaje rzucany do piwnicy w�giel.
Odruchowo zerwa�em si� z fotela i wskoczy�em na st�, sk�d bardzo szybko mog�em
dopa�� okna i konar�w rosn�cego za nim drzewa. W chwil� p�niej na schodach
zadudni�y kroki i
do pokoju wpad� m�j pan, wymachuj�c trzyman� w r�ku ksi��k�.
- Nareszcie! Wydali to! Wydali!! - krzycza� furkocz�c kartkami.
- Sp�jrz! - Podetkn�� mi pod nos ok�adk�. Ujrza�em dobrze znany obrazek,
przedstawiaj�cy ludzi z b�yszcz�cymi przedmiotami na tle krajobrazu. - Widzisz?
Po trzech latach skrobania po k�tach, odwiedzeniu pi�ciu wydawnictw i
trzydziestu poprawkach!
Juhuuu! - Rzuci� si� po schodach tak gwa�townie, �e przestraszy�em si� o jego
�ycie. W przeciwie�stwie do nas ludzie nie maj� dziewi�ciu �y�. Nie umiej� te�
spada� na cztery �apy. Nie maj� nawet ogon�w, kt�rymi mogliby sterowa� w czasie
lotu.
Siedzia�em w swoim fotelu i duma�em.
Chyba nie powiem mu, �e od bardzo d�ugiego czasu spaceruj� po klawiaturze, �e
umiem rozr�nia� znaczki.
Jeszcze stanie mu si� co� z�ego...