5604

Szczegóły
Tytuł 5604
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5604 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5604 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5604 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Micha� Studniarek PI�RO (Rzecz octhultystyczna) Pisz� te s�owa, albowiem w�tpi� w swe zdrowe zmys�y. Mo�e gdy przeczytam swoje zapiski, roze�miej� si� z majak�w zalegaj�cych pok�ady mojej pod�wiadomo�ci. Mo�e, uwolnione i utrwalone bez u�ycia owego przekl�tego pi�ra, opuszcz� mnie w ko�cu i przestan� napastowa�. Gdyby kto� znalaz� te zapiski, niech strze�e si� tego przedmiotu, gdy� niesie ze sob� zgub� dla w�a�ciciela i jest potencjalnym zagro�eniem dla ca�ej ludzko�ci. Mam szczery zamiar pozby� si� go, cho� jednocze�nie boj� si� go dotkn��, by nie wzi�o mnie zn�w w swe panowanie. Mo�liwe, �e nie zdo�am tego zrealizowa�. W�wczas na tobie, czytelniku, spocznie odpowiedzialno�� za zniszczenie tego przedmiotu. Najlepszym wyj�ciem by�oby jego spalenie. Je�eli jeste� wierz�cy, mo�esz po�wi�ci� ten ogie�, cho� na istoty dzia�aj�ce przez te pi�ro egzorcyzmy nie dzia�aj�. Zaczn� jednak od pocz�tku. B�d� si� trzyma� �ci�le kolejno�ci zdarze�. Mo�e chocia� taki elementarny porz�dek pozwoli mi d�u�ej pozosta� przy zdrowych zmys�ach. Pi�ro dosta�em w prezencie na urodziny. Podarowa� mi je znajomy, kt�rego ulubionym zaj�ciem jest w�dr�wka po antykwariatach i podziwianie starych przedmiot�w. Cz�sto w gronie znajomych �mieli�my si�, �e nigdy nie zamiesza herbaty �y�eczk�, kt�ra nie ma przynajmniej stu pi��dziesi�ciu lat. Rzym, Pary�, Londyn i Wiede� zna przede wszystkim od strony tamtejszych antykwariat�w i stoisk prywatnych kolekcjoner�w na gie�dach staroci. Wielu handluj�cych na Kole to jego starzy znajomi. Zawsze, gdy kogo� chce specjalnie uhonorowa�, daje w prezencie jaki� drobiazg, pokryty patyn� minionych lat. Tak by�o te� i z moim podarunkiem. Pi�ro by�o naprawd� bardzo �adne. Podobno stanowi�o dzie�o samego Watermana. Wykonano je z granatowej blachy ze z�otymi elementami, na kt�rych nieznana r�ka wygrawerowa�a ro�linne ornamentacje, przywo�uj�ce na my�l arabeski. Problem sprawia�o nape�nienie go atramentem; m�j przyjaciel po�wi�ci� wiele czasu na rozwi�zanie tej zagadki, kt�ra w ko�cu okaza�a si� dziecinnie prosta. Atrament nabiera�o si� nie przez poci�gni�cie za koniec i wt�oczenie cieczy pod ci�nieniem, lecz wlewa�o od g�ry. Dzi�ki temu wi�cej inkaustu mie�ci�o si� w zbiorniczku. Podarek bardzo mnie ucieszy�, gdy� od dawna planowa�em przerzuci� si� z pisania orygina��w na komputerze na rzecz pierwotnego wynalazku. Teraz zn�w wracam do klawiatury... Nast�pnego dnia wpad�em na kilka pomys��w, kt�re natychmiast sp�yn�y na kartki. Moja wena by�a niewyczerpana; codziennie powstawa�o kilka wierszy b�d� kr�tkich opowiada�, kt�re powoli zape�nia�y opas�y zeszyt. Przenoszenie ich na komputer by�o kwesti� wt�rn� i nawet wtedy nie przestawa�em tworzy� nowych w�tk�w, gmatwa� i ko�czy� ju� rozpocz�tych. Nawet stworzenie odpowiedniej atmosfery (co zawsze sprawia�o mi najwi�cej k�opotu) teraz by�o czym� niezwykle prostym i �atwym. Pomys�y nie opuszcza�y mnie nigdy. Coraz cz�ciej zdarza�o si�, �e zerwawszy si� w �rodku nocy przy sk�pym �wietle stoj�cej za oknem latarni zapisywa�em ( pi�rem oczywi�cie) pomys�y, kt�re przyni�s� ze sob� sen. P�niej d�ugo sta�em przy oknie i obserwuj�c �wiat�a miasta zastanawia�em si� nad w�a�ciw� tre�ci� i form�. Pewnie zastanawiasz si�, o czym pisa�em. Najcz�ciej by�y to mroczne opowiadania i wiersze, kt�rych akcja toczy�a si� w lasach Starego �wiata, po�r�d kr�tych uliczek �wiata Gothic Punka czy w�r�d wzg�rz i las�w Nowej Anglii. Chcia�em, by czytelnicy poczuli jak najdok�adniej to, co opisuj�. Nie odnosi�o si� to wy��cznie do uczu� czy psychiki moich bohater�w. Dotyczy�o to tak�e miejsc, w kt�rych dzia�a si� akcja, ich wp�ywu na moje postacie. Je�eli kto� ucieka�, �cigany przez stwory Chaosu w borach wok� Middelheim, to chcia�em, by czytelnik BA� SI�, �e zostanie dogoniony, CZU� na plecach oddech prze�ladowc�w, DR�A� ze strachu i uderze� zimnego wiatru, wiej�cego jesienn� noc�. Wcze�niej, by osi�gn�� ten efekt, obk�ada�em si� dzie�ami realist�w a tak�e Camusem czy Maeterlinckiem i godzinami studiowa�em ich warsztat, by uchwyci� spos�b przedstawiania uczu� czy miejsc akcji. Nigdy jednak nie udawa�o mi si� osi�gn�� zamierzonego efektu w takim stopniu, jak teraz. Tymczasem jeden ze znajomych, kt�rym czyta�em niekt�re utwory, wspomnia� o mnie swemu znajomemu, on z kolei komu� jeszcze... w ten spos�b niespodziewanie dwa moje wiersze i jedno opowiadanie umieszczono w antologii, na kt�r� sk�ada�y si� teksty polskich pisarzy inspirowane tw�rczo�ci� Lovecrafta. Oczywi�cie, intensywne �ycie, jakie teraz prowadzi�em, nie s�u�y�o memu zdrowiu. Maj�c ca�y czas zaprz�tni�t� g�ow� pomys�ami i sposobami ich realizacji, ma�o po�wi�ca�em uwagi tak przyziemnym sprawom, jak spanie i jedzenie; od dawna mam zreszt� w nawyku, �e najlepiej my�li mi si� w ruchu. Nie by�em w stanie spokojnie usiedzie� przy stole. Ca�a rodzina solidarnie opowiedzia�a si� za powstrzymaniem mojego strumienia pod�wiadomo�ci i nakaza�a udanie si� na wakacje. Wy�mia�em ich obawy, cho� ju� wtedy odnosi�em czasami wra�enie, �e jestem tylko przeka�nikiem, za� wszystkie pomys�y przep�ywaj� przeze mnie niczym pr�d przez dobry przewodnik. Gdybym wiedzia�, jak bliski jestem prawdy! Czasami wpatrywa�em si� w ozdoby na sk�wce pi�ra. W�wczas faliste linie jakby o�ywa�y i unosi�y mnie w nieznane miejsca. Mia�em wra�enie, �e p�ywam w niesko�czonej otch�ani, za� wok� mnie wiruj� s�o�ca i planety niespotykane w naszym uk�adzie. Tamte� widzia�em przelatuj�ce mi�dzy nimi wielkie, skrzydlate bestie, kt�re chichota�y w spos�b mro��cy mi dusz� na ko��. Tak nie mog�y �mia� si� istoty, powo�ane do �ycia przez Boga. Budzi�em si� zlany zimnym potem, kurczowo �ciskaj�c pi�ro w r�ku. Z biegiem czasu moje opowiadania uleg�y niepokoj�cej metamorfozie; stawa�y si� coraz mroczniejsze i coraz bardziej demoniczne, niesamowito�� wia�a z nich w spos�b, kt�ry mnie samego przera�a�. Bywa�o, �e po przeczytaniu jakiego� nowego utworu pada�em kompletnie za�amany na fotel. "Bo�e!", my�la�em, "jak mog�em co� takiego napisa�!". Tak�e okresy zapatrzenia w ozdoby pi�ra trwa�y coraz d�u�ej i coraz trudniej by�o mi si� z nich wydoby�. Fatalnie odbi�o si� to na mojej kondycji. Postanowi�em sko�czy� z pisaniem. By�o to jednak niemo�liwe; pi�ro mia�o nade mn� w�adz� niemal absolutn�. Za ka�dym razem, gdy pr�bowa�em wyrzuci� ze swej g�owy nawiedzaj�ce mnie szata�skie pomys�y lub chcia�em oprze� si� pokusie spojrzenia na ornament sk�wki, okazywa�o si� to silniejsze ode mnie. By�em jak narkoman, kt�ry wie, do czego prowadzi go na��g, lecz nie jest w stanie sam mu si� przeciwstawi�. Szczytem wydarze� by�o spotkanie z redaktorem, wydaj�cym dzie�a zebrane Lovecrafta. Pragn�� on dorzuca� do ka�dego tomu jedno moje opowiadanie, gdy� doskonale pasowa�y do ca�o�ci; gdzieniegdzie ju� szeptano o mnie jako o nast�pcy Samotnika - co napawa�o mnie nies�uszn� dum�. Teraz jednak zwr�ci� mi trzy ostatnie teksty, m�wi�c, �e s� zbyt ostre i obrazoburcze. To, co Lovecraft przedstawia� tylko w zamglonych zarysach, ja opisywa�em detalicznie i z pietyzmem. Jakbym sam sta� si� nawiedzanym przez demony Ctulhu pisarzem z jego utwor�w. Przeczyta�em zastrze�one fragmenty - i z�apa�em si� za g�ow�. Czym pr�dzej pomaszerowa�em do znajomego psychiatry. Ten wys�ucha� mnie i zapisa� silne �rodki uspokajaj�ce. Radzi� te� pozby� si� feralnego przedmiotu. Pos�ucha�em natychmiast, oddaj�c mu pi�ro na przechowanie. Wracaj�c do domu, czu�em si� tak, jakbym rozsta� si� z najbli�szym przyjacielem. Nawet suta kolacja, kt�r� zjad�em chyba pierwszy raz od wiek�w, nie wyrzuci�a tego uczucia z mego umys�u. Nie przyt�umi�a go tak�e uderzeniowa dawka leku, kt�ry otrzyma�em od lekarza. Przez dwa dni nic si� nie dzia�o. Ja i moja rodzina odetchn�li�my z ulg�, maj�c nadziej�, �e koszmar si� sko�czy�. Aby do ko�ca zatrze� �lady po pi�rze, spali�em wszystkie r�kopisy a tak�e poupycha�em po piwnicy to, co kupi�em za honoraria. Tego, czego nie by�em w stanie zniszczy� lub wyrzuci� do piwnicy (nie wyrzuc� przecie� telewizora czy komputera), usi�owa�em zapomnie�. W mi�dzyczasie zg�osi� si� do mnie pewien undergroundowy artysta z r�wnie undergroundowego pisma. Powo�uj�c si� na nasz� wsp�ln� znajomo�� z redaktorem, chcia� kupi� ode mnie zastrze�one utwory bez poprawek. Oferowa� ca�kiem spor� sum�. Odda�em mu je; zrobi�bym to, cho�by nawet nie p�aci� za nie z�amanego grosza. W ramach w�asnej terapii pr�bowa�em napisa� kr�tkie opowiadanie, w kt�rym nie by�oby nawet �ladu potwora ani �adnych mrocznych uczu�. Ot, zwyk�a historia mi�osna mi�dzy elfk� a cz�owiekiem. Nic z tego nie wysz�o. Powinienem by� potraktowa� to jako sygna� ostrzegawczy. W nocy drugiego dnia mia�em dziwny sen. �ni�em, �e ubra�em si� i ruszy�em na nocny spacer ulicami Warszawy. B�adz�c ma�ymi, ciemnymi uliczkami mia�em ca�y czas wra�enie, �e jestem obserwowany przez tysi�ce zimnych oczu. Kto� oczekiwa�, co zrobi�. Czu�em, �e prowadz� mnie, bym doszed� tam, gdzie powinienem. Co dziwniejsze, nie spotka�em na swej drodze �adnego cz�owieka. Ulice sprawia�y wra�enie wymar�ych. Czasami gdzie� zaszele�ci� li�� lub zaskrzypia�y zawiasy. Gor�co pragn��em, by by� to chocia� kot lub kto�, kto wyszed� na sp�niony spacer z psem. W ko�cu dotar�em na ty�y pogr��onej w ciemno�ciach willi. Uczucie istnienia niematerialnego przewodnika znik�o i zrozumia�em, �e to tu. Ruszy�em na obch�d domu ze �wiadomo�ci�, �e nadal kto� mnie ogl�da. Czu�em si� jak gracz w teleturnieju, gdy ludzie w studiu i przed telewizorami w napi�ciu oczekuj� na odpowied�. Czasami nachodzi�a mnie my�l, �eby odwr�ci� si� i spojrze� moim obserwatorom prosto w te ich zimne oczy nie wyra�aj�ce uczu�. Jednak zbyt ba�em si� tego, co m�g�bym zobaczy�. Gdy tylko dostrzeg�em furtk�, zorientowa�em si�, �e stoj� przed przedwojenn� �oliborsk� will� mojego psychiatry. Nie zastanawiaj�c si� d�ugo, przeskoczy�em przez p�ot. Wyl�dowa�em na kupie zesch�ych li�ci. Co dziwniejsze, nie wywo�a�em �adnego szelestu. Cicho niczym z�odziej podkrad�em si� do drzwi wej�ciowych. By�y otwarte; �mia�o wkroczy�em do �rodka i od razu skierowa�em si� do jego gabinetu. Otworzy�em drzwi. I wtedy obudzi�em si�. Bo�e! Le�a�em na swoim ��ku kompletnie ubrany, w��cznie z p�aszczem i butami. Czy�bym by� ju� tak chory, �e zacz��em lunatykowa�? Usiad�em na pos�aniu i wzrok m�j pad� na biurko. To, co zobaczy�em, niemal doprowadzi�o mnie do utraty zmys��w. Zakr�ci�o mi si� w g�owie i mia�em wra�enie, �e za chwil� zemdlej�. Na biurku spokojnie le�a�o moje pi�ro. Nast�pnego dnia, w niedziel� rano, wyrwa�em mojego przyjaciela-antykwariusza z ��ka i zapropnowa�em wypraw� na Ko�o. Tam pokaza� mi cz�owieka, od kt�rego kupi� owe pi�ro. Pogaw�dka z nim zaj�a mi ponad dwie godziny, ale rzuci�o te� troch� �wiat�a na ca�e zagadnienie. Okaza�o si�, �e pi�ro nie by�o jego znaleziskiem. Dosta� je w paczce od swego brata, kt�ry przebywa w Stanach Zjednoczonych. Brat, r�wnie zapalony mi�o�nik antyk�w, przysy�a� mu czasem jakie� drobne przedmioty, kt�re uda mu si� kupi� na specjalistycznych wyprzeda�ach. Moje pi�ro trafi�o do niego w�a�nie w ten spos�b. Wystawione przedmioty pochodzi�y z pewnego domu w Nowej Anglii, kt�ry po �mierci w�a�ciciela zosta� rozebrany. Praktycznie ca�e stare i dosy� warto�ciowe wyposa�enie domu posz�o pod m�otek, doch�d za� przekazano mieszkaj�cej w Nowym Jorku dalszej rodzinie zmar�ego. Z ca�ej aukcji bratu uda�o si� naby� tylko to pi�ro. Poniewa� on sam ma u siebie ich ponad setk� i do tego nie mia� zielonego poj�cia o jego warto�ci, wys�a� bratu w Polsce, a ten sprzeda� je za psi pieni�dz memu przyjacielowi. Wzmianka o Nowej Anglii poruszy�a mnie do �ywego. Czy to nie w�a�nie tam Lovecraft umiejscowi� tyle tajemniczych wydarze�, zwi�zanych z pradawnymi, wymy�lonymi przez siebie kultami? Nigdy nie wierzy�em, by opisywa� co�, co istnia�o, lub by�o przeze� widziane naprawd�. A je�li to prawda? Mroczna i niewyja�niona moc, kt�ra mnie w�a�nie op�tuje, jest prawdziwa? Bo�e, ratuj! Odci�gn��em mojego przyjaciela na bok i w kilku s�owach przedstawi�em swoje ostatnie przygody. Maj�c spor� wiedz� antykwaryczn�, przyjaciel szybko zorientowa� si� w moich podejrzeniach. W przeciwie�stwie do mnie, uwa�a� mity Cthulhu za jak najbardziej prawdziwe. Przysi�g� wyruszy� do Nowego Jorku jak najpr�dzej, aby dowiedzie� si� czego� o pi�rze i jego poprzednim w�a�cicielu. S�owa wprowadzi� w czyn ju� w nast�pnym tygodniu. Tymczasem... by�em kompletnie za�amany. Stara�em si� nie pisa� niczego, boj�c si� roj�cych w mej g�owie majak�w. Mo�liwe, �e podszeptywa�y mi je owe przekl�te demony, kt�re dzia�aj� poprzez pi�ro. Na ka�d� my�l o �nie reagowa�em panicznym l�kiem. Co mog�em uczyni� tym razem, gdy zamkn� oczy, a zm�czony umys� otworzy ow� puszk� Pandory, kt�r� nazywamy �wiadmo�ci�? Nie wiem, kiedy si� zdrzemn��em. Mia�em wra�enie, �e tylko przez sekund�. Obudzi�em si� jednak i stwierdzi�em, �e siedz� przy stole i na lu�nych kartkach papieru pisz� co� zupe�nie nieznanym mi pismem w j�zyku ca�kiem mi obcym. Jak oparzony zerwa�em si� od sto�u i rzuci�em zapisane kartki w ogie�. Z ut�sknieniem oczekiwa�em wiadomo�ci zza oceanu, kt�re pomog�yby mi zrozumie�, kto (lub co) zamieszkuje pi�ro i jak z tym/czym walczy�. Nast�pnej nocy okaza�o si�, �e zn�w tajemne moce podyktowa�y mi list w nieznanym j�zyku. Wyczerpany, z gor�czk� i na granicy za�amania nerwowego, jak wybawienia oczekiwa�em wiadomo�ci od przyjaciela. Nie mog�em si� nawet odwo�a� do pomocy rodziny, gdy� ta w�a�nie wyjecha�a na d�ugo planowan� wycieczk�. Popatrzy�em z przera�eniem na pi�ro. Jakie� nieznane moce ukrywaj� si� w tym tak niewinnie wygl�daj�cym przedmiocie! Im d�u�ej mu si� przygl�da�em, tym bardziej przera�aj�ce wra�enie na mnie wywiera�. Mo�e to tylko majaki mojej chorej wyobra�ni, ale niemal czu�em te z�e emanacje, jakie ze� wyp�ywa�y. Unosi�y si� w g�r� niczym ci�ki, szary dym. A ja siedzia�em w ich �rodku... W�wczas przypomnia�em sobie o ksi�dzu, kt�ry naucza� mnie religii w liceum. Wspania�y cz�owiek i doskona�y kaznodzieja. Czasami udawa�o nam si� nak�oni� go na opowie�ci o rzeczach "nie z tej ziemi". Uzna�em, �e moje pi�ro to rzecz jak najbardziej nie z tej ziemi, zabra�em wi�c moje dziwne r�kopisy i powlok�em si� do niego. Chyba bardziej ni� historia przekona� go m�j wygl�d; blady, wychud�y, z podkr��onymi oczami sam wygl�da�em jak upi�r. D�ugo ogl�da� pi�ro, zerkn�� te� do r�kopisu. Gdy go przegl�da�, zauwa�y�em zmian� na jego twarzy. Postanowi� zabra� go, by da� komu� do przeczytania. Przera�ony, bym nie w�ama� si� teraz na plebani�, z najwy�szym trudem mu to wyperswadowa�em. W ko�cu zgodzi� si� na kserokopi�. Pomodlili�my si� chwil�, potem po�wi�ci� pi�ro, r�kopis i mnie. Poczu�em tak� ulg�, �e zemdla�em. Ockn��em si� u siebie w domu. Za�y�em proszki na uspokojenie, cho� nie by�em pewien ich skuteczno�ci. Pod wiecz�r zadzwoni� psychiatra. Dopiero teraz odkry� brak pi�ra. Powiedzia�em mu, kto je wzi��, czym zapewne wprawi�em w nieliche zdumienie. Przepytawszy mnie niezwykle dok�adnie, zaproponowa�, �e przyjdzie i zostanie u mnie na noc. Podzi�kowa�em grzecznie. Targa�a mn� obawa, �e gdy spr�buje przeciwstawi� si� mocom pi�ra, mog� by� dla niego zagro�eniem. Chwil� potem nadszed� "b�yskawiczny" telegram z Nowego Jorku. M�j przyjaciel pisa�: "Zostaw pi�ro i uciekaj z domu stop Materia� pi�ra jest nieznany stop Waterman dosta� go od zamawiaj�cego stop On nie zrobi� tych ozdobnych ryt�w stop musia� je wykona� ostatni w�a�ciciel" Postanowi�em zrobi�, jak radzi� i przenie�� si� do jego willi. Powiadomi�em telefonicznie jego �on� i wyj��em pi�ro z kieszeni. Chcia�em rzuci� nim o �cian�, ale przedmiot jakby przyklei� si� do mojej r�ki. Nie mog�em go oderwa�. Jednocze�nie gdzie� z mojej pod�wiadomo�ci wyp�yn�y s�owa, kt�re zacz��em bezwiednie powtarza�. Nie jestem w stanie opisa� grozy, jaka mnie opanowa�a. By�em pewien, �e to ju� koniec. Mia�em wra�enie, �e moje mi�nie powoli t�ej� i staj� si� nieruchome. S�owa, kt�re mamrota�em, tchn�y najgorszym zepsuciem. Rozumia�em z nich tylko pojedyncze s�owa-blu�niercze imiona starych, zapomnianych b�stw, kt�re opisywa� Lovecraft. Ctuhlu, Shub-Niggurath, Yog-Sothoth... czu�em, �e co� mnie popycha w kierunku sto�u, na kt�rym le�a� dziwny r�kopis. Mia�em wi�c dopisa� co� jeszcze. Tekst musi zosta� zako�czony. A co mo�e si� wtedy sta�? Niemal namacalnie dojrza�em wok� siebie t�um cz�ekokszta�tnych postaci, kt�re z wyra�nym napi�ciem wpatrywa�y si� we mnie swoimi b�yszcz�cymi oczami. W g�owie m�ci�o si� od samego ich wygl�du, zmys�y coraz szybciej potoczy�y si� w kierunku szale�stwa. Zdaje si�, �e co� krzycza�em, ale nie wiedzia�em co. Pragn��em tylko za wszelk� cen� wyrwa� si� z tego domu, oderwa� od tego przekl�tego pi�ra. Zacz��em si� g�o�no modli�, ale s�owa zacz�y si� pl�ta�, a� wreszcie zapomnia�em ci�gu dalszego. Za oknem hukn�o og�uszaj�co, o parapet zastuka�y krople deszczu. Przywr�ci�o mi to na moment r�wnowag�. Jak szalony rzuci�em si� do ucieczki. Teraz siedz� przy komputerze i spisuj� swoj� histori�, by� m�g�, czytelniku, zrozumie� ca�e z�o ukryte w tym pi�rze. Zapewne, je�li zgin�, znajdziesz je przy moich zw�okach. B�agam ci� i zaklinam na wszystkie �wi�to�ci, zr�b z nim to, o czym napisa�em na pocz�tku. Gdy tak patrzy�em na otaczaj�ce mnie monstra, zrozumia�em jedn� rzecz. One tylko sta�y i z napi�ciem wpatrywa�y si� we mnie. Czeka�y na m�j ruch. Nie s� w stanie zabra� mi wolnej woli. Mog� j� zam�ci�, sprawi�, bym zw�tpi� w swe zdrowe zmys�y, dobrowolnie z niej zrezygnowa� i podda� si� ich zamiarom. Do tej pory im si� udawa�o. Ale teraz zrozumia�em, gdzie le�y ich najwi�ksza moc... i s�abo��. Spoza zabarykadowanych drzwi pokoju dobiegaj� mnie ich skrobania i szepty. Boj� si�, bo wiedz�, �e ja znam ich tajemnic�. Ich istnienie w tym �wiecie zale�y tylko i wy��cznie ode mnie. Gdy zniszczone zostanie pi�ro, ca�e to pradawne z�o zostanie zamkni�te w swoim wymiarze. B�dziemy bezpieczni....na razie. Dla swego przyjaciela zostawiam osobny list, by poszukiwa� wszystkich rzeczy z owego rozebranego domu i sprawdzi�, czy owe pradawne istoty nie maj� przez nie wp�ywu. Zapewne ten dom pami�ta� jeszcze, jak w�r�d wzg�rz odbywa�y si� tajemne rytua�y i jak ko�cielni inkwizytorzy s�dzili czarownice z Salem. Pewnie jego w�a�ciciel mia� w�r�d swoich przodk�w jedn� z nich, kto wie, mo�e sam zna� jakie� tajemnice, kt�re powinny zosta� zapomniane przez ludzko��... Teraz wstan� od klawiatury i udam si� do tamtego pokoju. Odetn� to pi�ro od siebie i rzuc� tamtym stworom wyzwanie prosto w te ich psie pyski. Bo�e, pom� mi.....