555
Szczegóły |
Tytuł |
555 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
555 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 555 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
555 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Allen Steele
Skycan
Podzi�kowania
Autor wyra�a ogromn� wdzi�czno�� ludziom pomagaj�cym w narodzinach tej powie�ci: Rickowi Dunningowi, kt�ry zaprojektowa� stacj� O�ympus, przyczyni� si� do powstania stacji Vulcan, a poza tym s�u�y� jako nieformalny doradca naukowy podczas tworzenia wizji przysz�o�ci, Jimowi Bal �owi z Centrum Kosmicznego imienia Kennedy'ego za oprowadzenie po swoim kr�lestwie i udzielenie odpowiedzi na mn�stwo pyta� dotycz�cych lot�w kosmicznych z Cape; Davidowi Moja, tak�e z Centrum Kosmicznego, kt�ry podarowa� mi kszta�c�ce p� godziny ze swego cennego czasu; Joyemu Pattersonowi i Royowi Fisherowi z University of Missouri School of Jou-malism za umo�liwienie odbycia kilku podr�y do Cape i Waszyngtonu, pozwalaj�cych mi zebra� potrzebne materia�y, Kenowi Moore'owi, Johnowi Hollisowi i Danowi Calldwellowi z Nashville Science Fiction Ciub, wspieraj�cych mnie bezcennymi radami, krytycyzmem i specjalistycznymi artyku�ami podczas powstawania ksi��ki (oraz kotom Kena o imionach Avco, Big Black, Pinhead i Toker za zaprezentowanie swojego zachowania i nawyk�w);
Gin j er Buchanan, kt�ra doda�a mi zapa�u, gdy po-
trzebowa�em go najbardziej; �anowi Raiphowi - pierwszemu czytelnikowi tej powie�ci - i Lindzie, - za masowanie plec�w, -cierpliwo��, dostawy piwa i wszystkie inne du�e i ma�e rzeczy.
Wrzesie� 1983 - Pa�dziernik 1988,
Columbia, Missouri, Nashville, Tennessee, Washington, D. C.;
Worcester, Massachusetts
"Tak jak ocean otworzy� nowy �wiat dla klipr�w i statk�w handlowych, tak dzisiaj kosmos otwiera przed nami sw�j ogromny potencja�. Potrzeby transportu kosmicznego mog� niestety przekroczy� nasze mo�liwo�ci. Firmy zainteresowane wynoszeniem �adunk�w, na razie tylko na orbit�, musz� by� przygotowane na wsp�prac� z sektorem prywatnym... Wkr�tce wprowadzimy w �ycie ustawy wykonawcze, rozwiniemy istniej�ce ju� projekty, zlikwidujemy dotychczasowe przeszkody i, z pomoc� NASA, b�dziemy promowa� inwestycje prywatnego sektora w przemys� kosmiczny."
Prezydent Ronald Reagan Or�dzie Noworoczne 25 stycznia 1984 r.
"...W ostatnich latach znacznie zwi�kszy�o si� zainteresowanie kolonizacj� kosmosu i �yciem ludzi w tym �rodowisku... Trzeba jednak stwierdzi�, �e ogromna wi�kszo�� wizji zagospodarowania przestrzeni kosmicznej jest tylko utopijnymi mrzonkami. Nie ma w tym nic z�ego, je�li nie mieszamy ze sob� fakt�w i fikcji. Podobne utopijne mrzonki zapowiada�y otwieranie nowych mo�liwo�ci w przesz�o�ci. Chiny by�y kiedy� uwa�ane za magiczne kr�lestwo
z wielkimi czarnoksi�nikami z powodu wysoko rozwini�te] cywilizacji, co wykracza�o poza wyobra�enia odwiedzaj�cych je. Kraje arabskie by�y miejscem wyst�powania d�in�w, lataj�cych dywan�w i niewolnic gotowych spe�ni� ka�de �yczenie. Ameryk� uwa�ano za krain� mlekiem i miodem p�yn�c�, gdzie ulice by�y wybrukowane z�otem i nawet w wi�zieniu u�ywano z�otych �a�cuch�w. Kalifornia za�, to miejsce, gdzie nigdy nie pada deszcz. Na tej samej zasadzie powsta� mit kosmicznych kolonii, oferuj�cych b�og� egzystencj� po�r�d drzew, trawy, pas�cych si� zwierz�t, szcz�liwych farmer�w i ta�cz�cych dzieci �ywi�cych si� kozim mlekiem... Ale kolonizacja kosmosu to niebezpieczna, nieraz zab�jcza praca, kt�ra wymaga najlepszych ludzi, jakich zrodzi�a rasa ludzka, i ogromnych ofiar."
G. Harry Stine "The Space Enterprise"
"Jasne, �e mieli�my k�opoty podczas budowy Space Station One, ale ich przyczyn� byli ludzie."
Robert A. Heiniein "Delilah and me Space Rigger"
CZʌ� PIERWSZA
Ci�ki dzie� na orbicie C l ark�'a
Wkr�tce, mo�e jutro, mo�e za tydzie� albo za miesi�c, mo�e nawet za rok od dzisiejszego dnia, je�eli nie b�dzie im si� �pieszy�, znajd� t� szczelin�. To nie takie trudne, bo �lady opon mojego pojazdu nigdy nie znikn� z szarej powierzchni Ksi�yca. Nie ma tu zjawiska erozji ani wiatr�w, kt�re mog�yby przenosi� piasek. Odciski opon pozostan� �wie�e, je�li nawet poszukiwania zaczn� si� za dziesi�� lat. Wci�� b�d� prowadzi� przez wy�yn� Descartes na wsch�d od krateru Abulfeda do miejsca, gdzie nagle urywaj� si� na skraju rozpadliny widocznej ze szczytu Argelander.
Kiedy ratownicy o�wietl� szczelin�, odkryj� szcz�tki mojego pojazdu, wygl�daj�ce jak wrak ziemskiego samochodu. Gdy opuszcz� na linach kilku ludzi, odnajd� �lady moich st�p na jej dnie. Pod��� za nimi a� p�torej mili na p�nocny zach�d. Strome �ciany rozpadliny otacza� ich b�d� z obu stron, jak ogromny �ywop�ot powsta�y z wulkanicznych ska�. Nigdy, nawet w po�udnie trwaj�cego dwa tygodnie dnia ksi�ycowego, nie dochodz� tu promienie s�oneczne. �wiat�a ich latarek b�d� rzuca� tajemnicze, przera�aj�ce cienie. Poczuj� wtedy zimn� samotno��, kt�ra
11
w ostatnich godzinach mego �ycia nieustannie mi towarzyszy.
Uduszenie nie jest jeszcze najgorszym rodzajem �mierci w przestrzeni kosmicznej. W ostatnich chwilach �ycia pewnie ca�kiem strac� g�ow�, weso�o opowiadaj�c o ksi�ycowych sprawach, podczas gdy moje p�uca b�dzie wype�nia� dwutlenek w�gla.
Kiedy dojd� do ko�ca �lad�w, znajd� mnie siedz�cego, opartego o g�az i niestety martwego. Dokonaj� te� najwi�kszego odkrycia w dziejach rodzaju ludzkiego. M�wi� powa�nie. Trafi� na nie w�a�nie w tej rozpadlinie i musieliby by� �lepi, �eby tego nie zauwa�y�.
Chcia�bym sta� mi�dzy nimi w owej chwili. Nie m�g�bym zobaczy� wyrazu ich twarzy przez antyod-blaskowe szyby he�m�w, ale wyobra�am sobie, co b�d� m�wi�.
Nic z tego. Nie m�g�bym nawet us�ysze� ich g�os�w. Gdyby dzia�a�o moje podr�czne radio albo to z rozbitego pojazdu, nie siedzia�bym tu teraz, czekaj�c na �mier�.
�ycie jest po prostu pe�ne drobnych z�o�liwo�ci, czy� nie?
Zastanawiam si�, co si� sko�czy najpierw: tlen, baterie w systemie podtrzymuj�cym �ycie, chroni�cym mnie przed zamarzni�ciem na �mier�, czy mik-rokaseta, na kt�r� nagrywam te ostatnie s�owa. Teoretycznie nie powinienem marnowa� cennego powietrza na m�wienie. Powinienem oszcz�dza� je w nadziei, �e grupa ratownicza ze stacji Descartes znajdzie mnie na czas. Ocalony w ostatniej chwili, cha, cha, cha. Szkoda, �e to zdarza si� tylko w powie�ciach science fiction. Wiem cholernie dobrze, �e ci opieszali dumie z bazy nie pomy�l� nawet o szukaniu mnie przez kilkana�cie najbli�szych godzin. Te ksi�-
12
�ycowe dni ca�kowicie zak��caj� poczucie rzeczywisto�ci. B�d� ju� od dawna martwy, gdy kto� w bazie oderwie wzrok od komiksu i powie:
- Hej, co si� dzieje z Samem? Minie kolejna godzina, zanim znowu padnie s�owo na m�j temat:
- Wiecie co? My�l�, �e Sam d�ugo nie wraca. I dopiero po nast�pnych kilku godzinach kto� wreszcie powie:
- C�, chyba powinni�my poszuka� starego Sama. Mo�e ma jakie� k�opoty?
Sukinsyny. Gdybym tylko dosta� ich w swoje r�ce...
Pociesza mnie jednak my�l: kto� mo�e zainteresuje si� tymi nagraniami i opublikuje je jako wspomnienie o cz�owieku, kt�ry poczyni� najwi�ksze odkrycie w historii ludzko�ci. Po tylu pracowitych latach, po tylu odrzuconych ksi��kach, co� wymy�lonego przeze mnie zostanie nareszcie wydane. Ostatnie s�owa pogardzanego pisarza science fiction... Gdy moje nazwisko stanie si� s�awne, jaki� wydawca zapewne zainteresuje si� Ragnarok Nights powie�ci�, kt�rej nikt nie tkn��by za mojego �ycia.
Zawsze mia�em bujn� wyobra�ni�.
Tak, �ycie jest pe�ne drobnych z�o�liwo�ci. S�dz�, �e �mier� tak�e.
C�, �eby zabi� czas, zanim tlen albo baterie si� wyczerpi�, opowiem pewn� histori�. Warn, kt�rzy kiedy� znajdziecie t� ta�m� w podr�cznym magnetofonie. Oto autobiografia astronauty Samuela K. Sloa-ne'a, kt�ry dosta� robot� w Skycorpie, aby obcowa� z kosmosem i stworzy� autentyczne t�o do swojej ksi��ki, i kt�ry dokona� �ywota w chwili wiekopomnego odkrycia.
Oczywi�cie nie da si� tego przedstawi� w kilku
13
zdaniach. Na Skycanie i Vulcanie wiele si� zdarzy�o:
spory za�ogi z szefem Henrym Wallace'em, pojawienie si� Hamiltona i urzeczywistnienie jego planu i wreszcie dzie�, w kt�rym udaremnili�my zamiary Narodowej Agencji Bezpiecze�stwa*.
Najlepiej jednak zrobi�, je�li zaczn� od pocz�tku, jak w ka�dej interesuj�cej opowie�ci. Po pierwsze, musicie zrozumie�, �e przestrze� kosmiczna nie jest dok�adnie tym, za co si� j� uwa�a...
* National Security Agency - NSA - nazwa wyst�puj�ca w oryg. powie�ci (przyp. red.).
T�sknota
Dni mija�y jeden za drugim. �ycie, tocz�ce si� w�r�d bezkresu kosmosu, stawa�o si� coraz bardziej jednostajne i nudne.
Dwana�cie os�b znajdowa�o si� w w�skim cylindrycznym pomieszczeniu, z twarzami zwr�conymi w tym samym kierunku, jak automaty czekaj�ce na uruchomienie. Nawet w niewa�ko�ci powlekane aluminium kombinezony kosmiczne i ogromne plecaki MMU zdawa�y si� by� dla nich brzemieniem. Garbili si� pod ich ci�arem, zwieszali g�owy uzbrojone w he�my, a ich r�ce, gdy uzupe�niali zapas tlenu w butlach, porusza�y si� wolno. Pomieszczenie wype�nia� odg�os sycz�cego powietrza, trzaski sprawdzanych podr�cznych interkom�w, wymieniane p�g�osem uwagi i narzekania oraz brz�k narz�dzi w kieszeniach kombinezon�w. Technik w koszulce z wymalowanymi nazwami zespo��w rockowych szybowa� mi�dzy kosmonautami, sprawdzaj�c zapi�cia ubior�w, przekr�caj�c zawory, kt�rych sami nie mogli dosi�gn�� i chwytaj�c uciekaj�ce r�kawice i narz�dzia. Nie by�o tu �adnych okien. Jedynie na ekranach CRT widnia� harmonogram pracy na ca�y dzie�, a monitory pokazywa�y g��wn� hal�
15
konstrukcyjn� wewn�trz i na zewn�trz, gdzie praca wrza�a przez ca�� dob�. Nikt jednak nie zwraca� na to uwagi, poniewa� widok ten znany by� a� za dobrze.
Znajdowali si� tu wszyscy, kt�rzy pracowali na tej zmianie. Virgin Bruce, �piewaj�cy star� piosenk� grupy "Grateful Dead", kt�rego ochryp�y �miech brzmia� cz�sto w ciasnych pomieszczeniach stacji. Mik� Webb - wielbiciel dowcip�w Bruce'a, kt�remu przebieranie si� zajmowa�o mn�stwo czasu i zawsze potrzebowa� przy tym pomocy technika Juliana. Al Hernandez, pracowity jak mr�wka, snuj�cy kolejn�, nie ko�cz�c� si� opowie�� o swojej rodzinie w Miami: jego brat pracowa� w FBI, syn chcia� koniecznie dosta� si� do marynarki, a �ona bez przerwy wypytywa�a, kiedy wreszcie wr�ci do domu (ka�dy, s�ysz�c to, kiwa� g�ow� i pyta� cicho: "Co nowego, Al?"). Nad nimi czuwa� Hank Luton, kt�ry pracowa� na pomo�cie dowodzenia i nie musia� ubiera� si� w kombinezon kosmiczny przez najbli�sze cztery godziny. Czepia� si� ka�dego o byle g�upstwo:
po��czenie, kt�re trzeba ponownie zespawa�, skrzywienie konstrukcji wymagaj�ce poprawienia albo porzucone rzeczy po sko�czonej zmianie. Spotyka�a go za to nagroda w postaci zgry�liwych komentarzy i mamrotanych przeprosin. Wszyscy oni i ca�a reszta kosmicznych tu�aczy nazywa�a siebie samych "z�o-miarzami".
Po kolei wydostali si� z przebieralni przez w�az do nast�pnego cylindrycznego pomieszczenia i posuwali si� g�siego w kierunku �luzy. Jak zwykle kto� musia� zawr�ci�, gdy czujnik wykry� nieszczelno�� ubioru lub roz�adowanie baterii. Wszyscy inni zostali wyprowadzeni przez technika do du�ego metalowego pomieszczenia. Gdy w�az zamkn�� si� za nimi,
16
stali kilka minut ze stopami przytwierdzonymi do pod�ogi za pomoc� magnes�w. Nie by�o s�ycha� �adnych odg�os�w opr�cz �wiszcz�cych oddech�w wewn�trz he�m�w.
W�az po przeciwnej stronie otworzy� si� i g��wna hala konstrukcyjna stacji Vulcan stan�a przed nimi otworem, wymiarami zbli�ona do boiska pi�karskiego. Tylko cienkie jak papier aluminiowe �ciany dzieli�y j� od bezkresnego kosmosu. Ludzie wydostali si� ze �luzy, kieruj�c si� do urz�dze� do prefabrykacji element�w, niekt�rzy za� pod��yli na zewn�trz.
Ci ostatni, jeden za drugim, pos�uguj�c si� ma�ymi, r�cznie sterowanymi silnikami rakietowymi, zacz�li oddala� si� od stacji. Kiedy� by�o to ekscytuj�ce, teraz to po prostu rozpocz�cie pracy, dotarcie do gigantycznej konstrukcji zawieszonej w przestrzeni kosmicznej. Tkwi�a przed nimi jak ogromna sie� paj�ka, wi�ksza od miast, w kt�rych si� urodzili, pot�niejsza od wszystkiego, co do tej pory powsta�o na Ziemi. Powoli oddalaj�c si� od stacji, stawali si� py�kami otoczonymi bezkresn� pustk�. Na tle czerwonych i niebieskich �wiate� stacji Vulcan mo�na by�o dojrze� tylko ich drobne, ciemne sylwetki. Pomi�dzy a�urow� konstrukcj� wida� by�o niebiesko -bia�o-zielony sierp Ziemi. Starali si� jednak na ni� nie patrze�, poniewa� nigdy nie wychodzi�o im to na dobre. Je�eli my�la�o si� o niej zbyt du�o, mo�na by�o popa�� w depresj�, jak Popeye. Po prostu nale�a�o pracowa� i mie� nadziej�, �e dotrwa si� do ko�ca zmiany.
Raz albo dwa razy w tygodniu z�omiarz, kt�rego nazywano Popeye, gdy mia� chwil� wolnego czasu, szed� do meteorolog�w, aby rzuci� okiem na rodzinn� planet�.
Oczywi�cie opr�cz tego widywa� j� codziennie, gdy lecia� do pracy. Mimo �e znajdowa�a si� o dwadzie�cia dwa tysi�ce mil st�d, by�a cz�ci� �ycia i otuch� w ci�kich chwilach. Mia�a w sobie co� takiego, o czym nie mo�na by�o zapomnie�.
A jednak Popeye Hooker �apa� si� na tym, �e nie wszystko pami�ta�. Gdy pracowa� lub le�a� na swej koi, czy te� przebiera� si� przed kolejn� zmian�, zdarza�o si�, �e pr�bowa� sobie przypomnie�, jak stoi si� na twardym gruncie albo jak pachnie �wie�e ziemskie powietrze - i nie potrafi�.
Czasami zapomina� te�, jak wygl�da�a twarz Laury. Nie by� jednak w stanie usun�� jej ze swego �ycia na dobre, z powod�w, kt�rych sam nie by� w stanie poj��.
Dlatego, kiedy tylko m�g�, szed� do stacji meteorologicznej i sp�dza� par� minut przy du�ym teleskopie optycznym. Bywa� tam raz na kilka dni, ale gdyby to od niego zale�a�o, przychodzi�by codziennie. Meteorolodzy pozwalali mu na te wizyty tylko z czystej sympatii, wi�c nie wypada�o nadu�ywa� ich go�cinno�ci.
Stacja meteorologiczna znajdowa�a si� w po�udniowym ko�cu piasty bazy O�ympus. Aby dosta� si� tam z obr�czy, Hooker musia� opu�ci� modu�y mieszkalne i przej�� w�skim korytarzem a� do miejsca jego po��czenia z przej�ciem prowadz�cym do zachodniego ko�ca stacji. Tego dnia zosta�o mu tylko pi�tna�cie minut do rozpocz�cia zmiany, wi�c musia� si� �pieszy�. Z�apa� jedn� z dw�ch znajduj�cych si� tu drabin i zacz�� wspinaczk� przez w�az nad jego g�ow� do zachodniej szprychy.
Poruszaj�c si� ni�, min�� czujniki przeciwpo�arowe i panele serwisowe, wmontowane w metalowe �ciany. Wzd�u� wn�trza szprychy informacje: zapo-
18
|wied� sobotniego filmu wy�wietlanego w sali wy-oczynkowej, przypomnienie o terminie wype�niania )rmularzy W-2 i rejestracji nieobecnych wyborc�w raz zawiadomienie o zebraniu zwi�zkowym i wiele mych. Min�� go cz�owiek schodz�cy po drugiej rabinie w d�. Podeszwy jego but�w dzwoni�y
szczeble, co odbija�o si� echem od metalowych ;ian.
Cicha muzyka z g�o�nik�w umieszczonych w �cia-ach towarzyszy�a Popeye'owi w w�dr�wce. Zazgrzy-i� z�bami, bo chyba ju� dziesi�ty raz tego dnia is�ysza� piosenk� I f I Had A Hammer, przechodz�c� przes�odzon� wersj� Yesterday. Taka reakcja by�a )lejnym symptomem utraty r�wnowagi psychicznej. Kiedy dotar� do po�owy drabiny, znaczna cz�� jednej trzeciej grawitacji ziemskiej, odczuwanej na )brze�u bazy, znikn�a. Nie musia� si� ju� wspina�, |a tylko odpycha� do przodu. "D�" jako kierunek |stawa� si� tu pustym s�owem. Tunel wydawa� si� ;raz biec poziomo, a nie pionowo, jak dotychczas. idy Hooker dotar� do w�azu prowadz�cego do piaski nie odczuwa� ju� �ladu grawitacji i porusza� si� lekkimi odepchni�ciami od otaczaj�cych go przedmiot�w. Po wprawie, z jak� to czyni�, wida� by�o, �e przebywa ju� d�ugo na Skycanie i radzi sobie wspa-|niale z niewa�ko�ci�.
Tunel sko�czy� si�. Inny w�az naprzeciw tego, |kt�rym wyszed�, wi�d� do wschodniej szprychy prowadz�cej do drugiej po�owy obr�czy. W jednym | kierunku korytarzem mo�na by�o si� dosta� do �luzy ;oraz pomostu dowodzenia, w drugim za� do stacji i meteorologicznej i kontroli mocy. Cichy syk powietrza z kana��w wentylacyjnych zag�uszany by� przez piosenk� Yesterday s kt�rej d�wi�ki odbija�y si� od �cian.
19
Dotar� wreszcie do stacji meteo, znajduj�cej si� na ko�cu piasty, mijaj�c po drodze ��te znaki ostrzegaj�ce o radioaktywno�ci przy wej�ciu do stacji kontroli mocy. Z g�o�nika s�ycha� by�o teraz Close To You, co od razu wywo�a�o niemi�e wspomnienia. Na w�azie na ko�cu korytarza widnia� napis:
STACJA METEOROLOGICZNA
Wst�p tylko dla personelu
Popeye nacisn�� guzik interkomu przy wej�ciu i czeka�, pr�buj�c odci�� si� od s�odkich d�wi�k�w skrzypiec i ch�rku. Ta muzyka doprowadza�a go niemal do ob��du.
Interkom zatrzeszcza� i rozleg� si� g�os jednego z meteorolog�w, kt�ry kaza� nazywa� si� Dave. Nikt nie zna� prawdziwych imion �adnego z nich.
- Tak? Kto tam?
- Ciaude Hooker - rzek� Popeye. - Hej, czy teleskop jest teraz-wolny? Tylko na par� minut!
Interkom zamilk� na chwil�. Popeye wyobrazi� sobie Dave'a konsultuj�cego si� z dwoma kolegami w ciasnym pomieszczeniu znajduj�cym si� za zamkni�tymi drzwiami:
- Popeye tu przyszed�. Chce przez chwil� skorzysta� z teleskopu. Nic wa�nego si� dzisiaj nie dzieje?
Hooker mia� nadziej�, �e na ca�ej Ziemi panuje spok�j.
Interkom zatrzeszcza� ponownie:
- W porz�dku, Popeye. Daj nam najpierw chwil� czasu na posprz�tanie ba�aganu, dobrze?
Hooker skin�� g�ow�, zapominaj�c, �e Dave nie mo�e go widzie�. "Sprz�tanie" by�o tu tylko wym�wk�. Przy ma�ej grawitacji nie by�o mowy o pozostawieniu nie umocowanych przedmiot�w. Pomiesz-
20
czenia w centrum Skycanu zawsze musia�y by� wi�c utrzymane w nienagannym porz�dku. Dave i jego wsp�pracownicy bez w�tpienia ukrywali gdzie� plany baz i umocnie� sowieckich oraz tajne przekazy z Waszyngtonu, Langley czy G�r Cheyenne.
W pewnym sensie ci trzej ludzie ze stacji meteorologicznej pracowali jako synoptycy. Poproszeni, mogli poda� pogod� panuj�c� w dowolnym miejscu globu ziemskiego, rozk�ad ci�nie� w ca�ych Stanach lub wyja�ni�, dlaczego front nadchodz�cy znad Pacyfiku niesie ze sob� deszcz nad p�nocn� Kaliforni� i Oregon.
Ale ka�dy z ponad stuosobowej stacji O�ympys, z wyj�tkiem ��todziob�w niedawno przyby�ych z Ziemi, wiedzia�, �e Dave i jego koledzy - Bob i John s� analitykami Narodowej Agencji Bezpiecze�stwa. Zajmowali si� badaniem raczej klimatu geopolitycznego ni� aury. Ich role meteorolog�w by�y kiepsk� przykrywk�, t�umacz�c� wielogodzinn� prac� przy teleskopach i przyrz�dach radiowych.
Fa�szywi meteorolodzy wiedzieli, �e ich prawdziwe oblicze jest wszystkim znane. Nikt nie robi� z tego sensacji, poniewa� dobre stosunki z nimi przynosi�y tylko korzy�ci. Czasami by�o to pozwolenie na skorzystanie ze s�u�bowego po��czenia z Ziemi� w celu przes�ania rodzinie i znajomym �ycze� urodzinowych albo pozdrowie�. Innym razem mo�liwo�� skorzystania z kilku teleskop�w znajduj�cych si� na pok�adzie przez najbardziej t�skni�cych za domem.
Dzi�ki tym drobnym przys�ugom obserwatorzy NSA zaskarbili sobie �yczliwo�� ludzi i pewno��, �e nie znajdzie si� kto�, kto podejdzie do ich stolika w niesie i zacznie si� wypytywa� o najnowsze wydarzenia, na przyk�ad na Kubie.
W�az zosta� otwarty od wewn�trz przez Dave'a,
21
kt�rego stopy trzyma�y si� dywanu dzi�ki rzepom na podeszwach but�w. Odsun�� si� na bok i Hooker ostro�nie wp�yn�� do �rodka. Dwaj inni faceci - John i Bob, czy jak si� tam naprawd� nazywali - siedzieli przed konsolami, udaj�c, �e studiuj� zdj�cia burzowego frontu zbli�aj�cego si� do Indii. Na wierzchu nie by�o oczywi�cie �adnych innych papier�w ani zdj��. Ci trzej ludzie wygl�dali niemal jak bracia bli�niacy z g�adko ogolonymi twarzami, kr�tkimi w�osami i starannie wyprasowanymi uniformami. Swymi strojami r�nili si� od reszty za�ogi, nie ubieraj�cej si� przepisowo. Synoptycy wygl�dali zawsze tak porz�dnie, �e gdy na Ziemi potrzebne by�y zdj�cia do ilustrowanej prasy, robiono je zwykle Dave'owi, Johnowi i Bobowi w ich ma�ej pracowni. Pod zdj�ciem umieszczano zazwyczaj podpis w stylu:
"Naukowcy na stacji O�ympus ci�ko pracuj�c odkrywaj� tajemnice wszech�wiata".
Stacja meteorologiczna by�a p�kolistym wybrzuszeniem na ko�cu piasty, zawsze skierowanym w kierunku Ziemi. Po�owa kopu�y wykonana by�a z grubego szk�a organicznego - pleksiglasu, co zapewnia�o najlepszy na ca�ej stacji widok na ojczyst� planet�. Drug� jej cz�� zajmowa�y r�ne konsole i ekrany, z kt�rych najwi�kszy by� pod��czony do teleskopu.
Sam teleskop by� mniejsz� wersj� tego, kt�ry znajdowa� si� w przestrzeni kosmicznej niedaleko Skycanu i s�u�y� astrofizykom. Usytuowano go na zewn�trz kopu�y, a mo�na nim by�o sterowa� za pomoc� manipulatora umieszczonego w konsoli pod ekranem. Obraz rejestrowany przez teleskop, przekazywany by� do wn�trza i wy�wietlany na ekranie monitora.
Hooker, poruszaj�c si� w ten sam spos�b co Dave, przeszed� do fotela naprzeciw konsoli teleskopu.
22
Kiedy usiad� i przypi�� si� pasami, Dave zacz�� przebiera� palcami po klawiaturze.
- Na co chcesz dzisiaj popatrze�, Popeye? - zapyta� s�odko, - Mamy czyste niebo nad G�rami Rocky... Rano by�a wspania�a widoczno�� na Wielki Kanion. Uwierzysz, �e tam wci�� le�y �nieg? Bobowi uda�o si� za� z�apa� wielorybniczy statek p�yn�cy niedaleko wybrze�y Nowej Szkocji.
- Na Zatok� Meksyka�sk� - odpar� Hooker. - Gdzie� w okolicach Florydy.
- Niebo nad Floryd� jest dzisiaj zachmurzone, Popeye - rzek� Bob.
- On ma racj� - doda� Dave. - Mo�liwe, �e w okolicach Karaib�w tworzy si� w�a�nie cyklon. Obserwujemy to miejsce ju� od paru dni.
- Niestety b�dziesz musia� si� po�pieszy� - popar� koleg� John, najmniej przyjemny z ca�ej tr�jki. - Nie mo�emy spuszcza� tego obszaru z oczu, sam rozumiesz.
Hooker zastanawia� si�, czy zamiast cyklonu nie obserwowali przypadkiem ruch�w oddzia��w radzieckich w okolicach Republiki Dominikany. W tym rejonie globu panowa�o lato, nie nadesz�a wi�c jeszcze pora cyklon�w. Nie by�o jednak sensu wyra�a� swych opinii na g�os. Zauwa�y�, �e wszechobecna muzyka nie dociera�a do tego miejsca. Widocznie pracownicy N SA, dzi�ki swemu wysokiemu statusowi, przeciwstawili si� koncepcji Wallace'a, maj�cej poprawia� morale i efektywno�� pracy za�ogi.
- Mimo wszystko spr�buj, prosz�. Nie zabior� wam du�o czasu.
Dave wzruszy� ramionami i wprowadzi� instrukcje, nastawiaj�c odpowiednio teleskop.
Patrz�c na ekran, Hooker zobaczy�, �e Ziemia zbli�a si� do niego. Tysi�ce mil znika�y i czu� si�,
23
jakby siedzia� w rakiecie nikn�cej ku niej z nieprawdopodobn� pr�dko�ci� przez kosmiczn� odch�a�. Obraz zatrzyma� si� w odleg�o�ci czterystu mil od powierzchni gruntu. Pstre chmury wype�nia�y ca�y ekran. Ich rozmyte na pocz�tku kontury zarysowa�y si� wyra�nie, gdy Dave wyregulowa� ostro��. Przez nieliczne dziury wida� by�o br�zowe i zielone plamy, otoczone szafirow� niebiesko�ci�, Dave sprawdzi� komputerow� symulacj� na mniejszym monitorze.
- Znajdujemy si� teraz nad Luizjan� - powiedzia� do Popeye'a. Wci�gn�� do p�uc haust powietrza. - Mmm! Mo�na niemal�e wyczu� t� ich wspania�� kuchni� - rzek� w teatralny spos�b, pr�buj�c na�ladowa� po�udniowe zaci�ganie, z w�asnym no-woangielskim akcentem.
- Nie znosz� tej murzy�skiej krainy - wtr�ci� swoje Bob, siedz�cy przy konsoli w drugim ko�cu pomieszczenia. - Dziewczyny s� niczego sobie, ale reszta...
- Spokojnie, Popeye - powiedzia� Dave, zauwa�ywszy, �e z�omiarz traci ju� cierpliwo��. - Jedziemy dalej.
Jego palce zata�czy�y na jarz�cych si� klawiszach, podczas gdy on sam patrzy� na komputerow� symulacj�.
Obraz rozmaza� si� i zacz�� przesuwa� w prawo wzd�u� po�udniowych granic Stan�w, ulegaj�c jednoczesnemu powi�kszeniu. Skrawek Ziemi obserwowany na ekranie wirowa�. Komputer, umieszczony w teleskopie, skorygowa� t� niedogodno��, spowodowan� obracaniem si� Skycanu i ustabilizowa� obraz.
- Mamy szcz�cie - zauwa�y� Dave. - Znale�li�my przerw� w chmurach. Jeste�my gdzie� ponad zatok�, ko�o p�nocnej Florydy. Chcesz?...
- Tak, daj mi sterowa�.
24
Hooker chwyci� manipulator i delikatnie zacz�� kierowa� teleskopem. Nie r�ni�o si� to zbyt od sterowania r�cznym silnikiem rakietowym. Wymaga�o podobnego wyczucia, a poza tym robi� to ju� kilka razy wcze�niej, odwiedzaj�c meteorolog�w. Jego wzrok �lizga� si� po lazurowych wodach oddalonych o tysi�ce mil. Obserwuj�c ekran odnosi� wra�enie, jakby siedzia� w kabinie samolotu lec�cego ponad niezmierzonym oceanem. Pe�en napi�cia wpatrywa� si� w popo�udniowe promienie s�o�ca, odbijaj�ce si� w wodzie.
Nagle na monitorze pojawi� si� nowy element. By� to statek ci�gn�cy za sob� �lad spienionej wody.
- Powi�ksz to bardziej, je�li mo�esz - zamrucza� z�omiarz z oczyma utkwionymi w ekranie.
Opieraj�c si� o zgarbione plecy Hookera, Dave wprowadzi� odpowiednie instrukcje. Obraz powi�kszy� si� i ��d� okaza�a si� dosy� du�ym jachtem. Jego �agle �opota�y na wietrze, a dzi�b unosi� si� i opada� na falach.
Na tle bia�ego pok�adu zauwa�y� pod�u�n� br�zow� plam� - kobiet� le��c� na dziobie i opalaj�c� si�. Przynajmniej tak mu si� zdawa�o.
Hooker wyt�y� oczy, g�ow� dotykaj�c niemal ekranu. Pod jego stopami nie by�o ju� dywanu, tylko ko�ysz�cy si� w rytmie fal pok�ad. Nawet powietrze sta�o si� cieplejsze i wype�ni�o si� zapachem ryb i s�onej wody...
Pomy�la� o Laurze.
Opiera�a si� o balustrad� na rufie. By�a ubrana w niebiesk� bluzk� i wyp�owia�e d�insy. Kasztanowe w�osy rozwiewa�a ciep�a bryza. Pomara�czowe promienie zachodz�cego s�o�ca odbija�y si� w kubeczku whisky, kt�ry trzyma�a w prawej r�ce. �mia�a si�...
Teraz dok�adnie pami�ta�, jak wygl�da�a jej twarz.
25
Ton�cy blask z�ota, poch�aniany przez g��bi� b��kitu. Znikn��, znikn�� na zawsze...
Hooker zanikn�� oczy.
Zimno, jak tylko mog�o by� w wodach Atlantyku. S�ona woda wype�nia�a ca�e usta. Noc by�a ciemna. Ciemna jak �mier�. W oddali wida� by�o p�omienie odbijaj�ce si� w wodzie. Dym unosi� si� ku �wiat�om gwiazd.
Otworzy� oczy. Bia�e chmury zakry�y obraz, wype�niaj�c go ca�kowicie. Jacht, dziewczyna - wszystko rozp�yn�o si� w sk��bionej bieli. Odesz�o na zawsze, jak z�oto w g��bokim, g��bokim b��kicie.
- Dlaczego? - szepn��.
- Co powiedzia�e�? - zapyta� Dave. Hooker wyprostowa� si� w fotelu, wypuszczaj�c
z p�uc powietrze, gdy� nie zdaj�c sobie z tego sprawy
wstrzyma� oddech.
- Nic takiego. Niewa�ne.
- Niez�y widok z�apali�my przez moment, hm? Jak ci si� podoba�a ta �ajba?
- Taka sobie - odpar� Hooker, odpinaj�c pasy i wyp�ywaj�c z fotela. Jego zmiana zaczyna�a si� ju� za kilka minut. Musia� si� po�pieszy�, je�eli chcia� zd��y� do �luzy, zanim odleci prom na stacj� Vulcan. Poza tym John pos�a� mu spojrzenie, kt�re znaczy�o, �e jego obecno�� nie jest ju� po��dana.
Dave po�o�y� r�k� na ramieniu go�cia.
- Hej, ch�opie, nic ci nie jest?
- Nie, wszystko w porz�dku. Dzi�kuj�, �e po�wi�cili�cie mi chwil�.
Hooker czu� nasilaj�ce si� przygn�bienie.
- Nie ma sprawy, Popeye - rzek� ze �miechem meteorolog N SA. - Trzeba sobie wzajemnie pomaga�.
Test
Kiedy w�az zamkn�� si� za wychodz�cym Po-peye'em Hookerem, Bob i John zbesztali Dave'a za wpuszczenie z�omiarza. Przecie� spodziewali si� bardzo wa�nego przekazu, okre�lanego jako �ci�le tajny, maj�cego nadej�� z g��wnego biura N SA w Forcie Meade w Wirginii. Jego tre�� zna�o tylko kilka os�b w�r�d najwy�szych w�adz. Gdyby Popeye co� us�ysza�, m�g�by rozg�osi�, �e to, co okre�la si� nazw� Wielkie Ucho, ma zosta� w�a�nie przetestowane.
- Wielka mi rzecz - rzek� Dave, zak�adaj�c r�ce za oparcie fotela. - Wszyscy wiedz� o Uchu. Na Ziemi dowiesz si� o nim wszystkiego z pierwszej lepszej gazety.
- Wiesz dobrze, o czym m�wi� - odpar� Bob, rzucaj�c mu piorunuj�ce spojrzenie znad konsoli ��czno�ci. - Chodzi przecie� o co� innego.
- Tak, masz racj�. Ale gdyby wysz�o szyd�o z worka...
- Czeka�oby nas kilka �adnych lat w wi�zieniu w Leavenworth, prawda? - doko�czy� Bob. - Ujawnienie informacji dotycz�cych bezpiecze�stwa pa�stwa. Nie my�l nawet o tym, Jarrett.
27
- Nie, nie chodzi mi o to, �e je�eli ujawniliby�my te, hm, informacje... no wiesz, i je�li ludzie mogliby wyrazi� swe zdanie na ten temat, za�o�� si�, �e wi�kszo�� z nich zrozumia�aby nas.
- No i co z tego - John wyd�� szyderczo policzki. - Wyobra�asz sobie, co by si� dzia�o na Ziemi? Co powiedzia�by Kongres? ONZ? Ch�opie, wr�� do rzeczywisto�ci...
- Poza tym, je�li prawda wysz�aby na jaw, ca�y system by si� zawali� - doda� Bob kiwaj�c g�ow�. - Takie sprawy nie mog� wyj�� na �wiat�o dzienne.
Przerwa�, wpatruj�c si� w ekran monitora umieszczony nad g�ow�, wy�wietlaj�cy schematyczny obraz przestrzeni kosmicznej w rejonie niskiej orbity wok�ziemskiej.
- W porz�dku, Birda Jeden i Dwa zajmuj� odpowiednie pozycje. Ju� za chwil� Ucho zadzia�a po raz pierwszy.
Za�o�y� na g�ow� s�uchawki wisz�ce do tej pory na jego szyi i umie�ci� mikrofon naprzeciw ust.
- Mimo wszystko szkoda tego Popeye'a - Dave zmieni� temat, z gracj� l�duj�c w fotelu. - Oszaleje, je�eli tyle b�dzie my�la� o domu.
- Nie on jeden - odpar� John. Poprawi� s�uchawki i wcisn�� przyciski jarz�ce si� na konsoli, co zmieni�o obraz na monitorze. - Cz�owieku, jestem tu ju� dziewi�� miesi�cy, a moja �ona i dzieciaki s� przekonane, �e przebywam w Ekwadorze.
Dave milcza�. Patrzy� przez przezroczyst� kopu�� na Ziemi� oddalon� o tysi�ce mil. Zauwa�y� b�ysk odbitego �wiat�a, akurat nad Karaibami. By�a to pewnie stacja Freedom, kr���ca po orbicie trzysta mil nad r�wnikiem.
- Hej, kiedy wreszcie zaistaluj� ten modu� na Freedom? - zapyta�.
28
- Nie podaj� na razie dok�adnej daty. Przygotowania jeszcze troch� potrwaj� - odrzek� John, pochylaj�c si� nad konsol�. Jego palce w�drowa�y po klawiaturze. - W najlepszym razie wszystko b�dzie gotowe za jakie� dwa, trzy miesi�ce.
Bob spojrza� surowo na obu koleg�w.
- To tajne, Knox - powiedzia� do "Johna". - Nie chc�, aby kt�rykolwiek z was o tym gada�, zrozumiano?
Dave odwr�ci� si�, aby Bob nie zauwa�y� wyrazu jego twarzy. Pier� Pauley, kt�rego wszyscy na Sky-canie znali jako Boba, nie cieszy� si� jego sympati�. Ten cz�owiek po�wi�ci� si� ca�kowicie Agencji. By�a zawsze na pierwszym miejscu w jego �yciu. Dave podejrzewa�, �e Pauley traktowa� to stanowisko jako mo�liwo�� wybicia si�. Jego marzeniem by� awans na szefa do spraw operacji kosmicznych. Dave za� zgodzi� si� na t� prac� tylko z powodu pieni�dzy. Planowa�, �e gdy zbierze okr�g�� sumk�, wr�ci do rodzinnego New Hampshire i otworzy jak�� knajpk�. Teraz �a�owa�, �e si� na to zdecydowa� i jak najpr�dzej chcia� si� st�d wyrwa�.
- Mamy po��czenie z Meade - rzek� Bob. - Jeste� na linii, Knox. Urz�dzenia deszyfruj�ce zosta�y w��czone.
- Big Dog, tu meteorolodzy - rozpocz�� John. - Jeste�my gotowi do rozpocz�cia testu. Czy s�yszycie mnie dobrze?
- W porz�dku, meteorolodzy - us�yszeli monotonny g�os w s�uchawkach. Ucho jest ju� gotowe. Prosz� przes�a� kod aktywacji i czeka� na transmisj� programu.
John wzi�� do r�ki kopert�, kt�ra by�a magnetycznie przytwierdzona do pulpitu, i rozerwa� j�. Wyj�� ze �rodka niewielk�, czerwon� kartk�.
29
- Bob, kod aktywacji to jeden, siedem., siedem, dziewi��, fokstrot gamma tango - odczyta�.
Bob wprowadzi� kod do pami�ci komputera i przes�a� dane na Ziemi�.
- Meteorolodzy, kod otrzymany i potwierdzony. Nadajemy program testuj�cy - zabrzmia�o po chwili.
Wszyscy trzej przenie�li palce nad konsole terminali, uaktywniaj�c rozkaz kasuj�cy pami�� komputera. Obraz na monitorze znik�. Po chwili na konsolach pojawi� si� ca�kiem inny uk�ad klawiszy, steruj�cy nowym programem otrzymanym z Wirginii.
- Big Dog, program przes�any - rzuci� Bob. - Czekamy na rozpocz�cie testu.
- Nagrywanie potwierdzone. Test zaczyna si� za trzydzie�ci sekund.
Dave dotkn�� srebrnego klawisza na swojej konsoli i patrzy�, jak ten zmienia kolor na z�oty.
- Urz�dzenie rejestruj�ce w��czone - rzek�. - �r�d�owy lokalizator w pogotowiu.
- Sygna� zlokalizowany - stwierdzi� Bob. - Kana� ��czno�ci gotowy.
- Big Dog, meteorolodzy na stanowiskach - powiedzia� John.
- M.eteorolodzy, test si� zaczyna.
Na ekranie rozjarzy�y si� s�owa SYSTEM TEST. Dave nerwowo spojrza� na kaset� umieszczon� w rejestratorze, sprawdzaj�c, czy ca�y sprz�t dzia�a jak nale�y. Teraz wszyscy zastanawiali si�, ile czasu minie, zanim Ucho co� us�yszy.
W tej chwili na ekranie zaja�nia�a cyfra 2.
- O cholera - John wymamrota� po nosem - ale szybko!
- Big Dog, tu meteorolodzy - rzek� Bob do mikrofonu. - Mamy dwie rozmowy, odbi�r.
30
- Nagrywamy, meteorolodzy. Dajcie pierwsz�. John wprowadzi� odpowiednie rozkazy i w s�uchawkach us�yszeli czyje� g�osy. By�a to rozmowa mi�dzy dwoma m�czyznami, tak wyra�na, jakby stali kilka metr�w obok nich:
...m�wi� ci, on jest beznadziejny. Jak mo�na by�o wybra� kogo� takiego? Ja od pocz�tku nie wierzy�em w ani jedno jego s�owo. Wszystko to by� tylko pi�. Teraz ten dra� wysy�a nasze oddzia�y do Ameryki �rodkowej i za�o�� si�, �e Stevie ju� tam jest.
- Tak, masz racj�. M�wi�em mu, �eby da� nog� do Kanady...
- To nie mia�oby sensu. Odes�aliby go z powrotem do Stan�w. Musimy pom�c Steviemu w jaki� inny spos�b. M�wi� ci, jedynym sposobem jest sprz�tni�cie tego dupka, zanim wykr�ci jeszcze co� gorszego...
Na ekranach zaja�nia� napis SAN DIEGO, CA. MAK A. HILLMAN 2206 OCEANSIDE 6198750646, SAN DIEGO, CA. ROBERT P. ROS� 1117 PALMETTO 6190324201.
- Big Dog, tu meteorolodzy - zacz�� meldowa� Bob. - Pods�uchali�my rozmow� telefoniczn� z San Diego. Mo�liwo�� planowania zamachu na prezydenta. Prosz� o sprawdzenie danych personalnych.
Spojrza� przez rami� na Dave'a, kt�ry kiwn�� g�ow� na znak, �e u niego wszystko gra.
- Meteorolodzy, dane potwierdzone. Pu��cie dru-
g�-
John wcisn�� przycisk i us�yszeli drug� rozmow�, kt�r� wyselekcjonowa�o Wielkie Ucho. Us�yszeli piskliwy g�os dziecka, kt�re nie mia�o wi�cej ni� sze��, siedem lat:
- Wiesz, m�j tata m�wi, �e tak� bomb�... t�, no, nukleow� mo�na pod�o�y� w wielkim mie�cie, wiesz,
31
i jak si� zadzwoni do prezydenta i powie si�, �e si� chce milion dolc�w albo si� wysadzi miasto w powietrze i zabije wszystkich, to prezydent powie dobra, bo nie b�dzie chcia�, z�by wszyscy zgin�li, bo nie b�dzie mia� go kto wybra� jeszcze raz i...
- Eeeee tam. Pewnie wszystko sobie zmy�li�e�, co?
- Wcale ze nie. I wiesz, jakby, jakby... jakby tak pod�o�y� tak� bomb� nukleow� pod szko�� i zadzwoni� do pani M.cDaniels i powiedzie�, �eby nie bi�a nas i nie stawia�a z�ych stopni i pozwala�a ogl�da� telewizj� na lekcjach i...
Obserwatorzy wybuchn�li �miechem. Gdy Bob po��czy� si� ponownie z Fort Meade, us�yszeli podobn� reakcj�.
- Big Dog, przechwycona rozmowa pochodzi z Jackson w stanie Tennessee. Przekaza� dok�adniejsze namiary?
- Och, to zb�dne, meteorolodzy. Nie s�dz�, aby wyst�powa�o tu zagro�enie bezpiecze�stwa pa�stwa.
- W porz�dku. Big Dog...
Bob urwa�, spogl�daj�c na ekran. Dave pod��y� za wzrokiem kolegi i zauwa�y�, �e kolejne trzy rozmowy zosta�y wykryte przez system.
- Ucho us�ysza�o jeszcze co� ciekawego - zauwa�y� John. - Chcecie, aby�my si� zaj�li i tym?
- Nie, meteorolodzy, mo�emy przeanalizowa� je na Ziemi. Musimy ju� ko�czy�, bo szef wzywa nas na dywanik. Zreszt� Sur f er Joe domaga si� zwolnienia kana�u ��czno�ci.
"Surfer Joe" by�o zakodowan� nazw� stacji prze�adunkowej, znajduj�cej si� na orbicie biegunowej.
- Skasujcie dane i przerwijcie ��czno��. Na razie! Big Dog wy��cza si�!
- Meteorolodzy tak�e. Bez odbioru - zako�czy� Bob.
32
- Uff - mrukn�� John i wprowadzi� rozkazy, kt�re wyczy�ci�y pami�� komputera, niszcz�c tym samym program testuj�cy.
Gdy Dave zako�czy� te same czynno�ci, popatrzy� na rejestrator, kt�ry przed chwil� wy��czy�. Na ta�mie nagrane by�y dwie rozmowy: jedna mi�dzy par� zirytowanych, ale niekoniecznie niebezpiecznych Kalifomijczyk�w, druga za� mi�dzy dw�jk� dzieciak�w z Tennessee. By�y to prywatne rozmowy telefoniczne, kt�re NSA pods�ucha�a, nagra�a i stwierdzi�a, kto by� ich autorem. Facetami z San Diego, szczeg�lnie Robertem P. Rosem, kt�ry otwarcie wspomnia� o zastrzeleniu prezydenta, zaj�li si� ju� spece z Agencji...
Za m�wienie pewnych rzeczy we w�asnych, prywatnych domach mo�na by�o popa�� w konflikt z prawem. Dave zmarszczy� brwi i si� zamy�li�. Wydawa�o mu si�, �e ka�dy ma prawo do w�asnego zdania. Przecie� gwarantuje to Konstytucja...
Wielkie Ucho. Teraz, po wypr�bowaniu go, w pe�ni pozna� mo�liwo�ci tego systemu. By� w stanie sprawdzi� miliony rozm�w telefonicznych i wychwyci� wszystkie te, kt�re mog�y stanowi� jakiekolwiek niebezpiecze�stwo dla kraju.
W g�owie Dave'a zrodzi�a si� my�l, kt�ra nie dawa�a mu spokoju: to ja wzi��em udzia� w stworzeniu tego koszmaru! Jak mog�em?
3
Stacja
Sarn nie wiem, dlaczego nie nazwali�my stacji O�ympus "Ko�em". W jednym z tych wspania�ych, starych film�w science fiction z lat pi��dziesi�tych The Conquest of Space by�a stacja kosmiczna �udz�co podobna do naszej i jej za�oga ochrzci�a j� "Ko�o". My jednak nie poszli�my za ich przyk�adem.
Mo�e przyczyn� by�y r�nice w mentalno�ci tamtych ludzi i za�ogi zwerbowanej przez Skycorp. Film ogl�dali�my w kt�ry� sobotni wiecz�r w sali rekreacyjnej, dzi�ki Wallace'owi, kt�ry sprowadzi� go specjalnie dla nas. �wietnie si� bawili�my podczas projekcji, co bardzo zirytowa�o naszego szefa, kt�ry traktowa� j� bardzo powa�nie. My jednak nie mogli�my powstrzyma� si� od �miechu. Jedynym zaj�ciem zawsze nienagannie wygl�daj�cych bohater�w by�o salutowanie prze�o�onym i �ykanie jedzenia w postaci pigu�ek. Z pewno�ci� nie mieli�my z tym nic wsp�lnego, no mo�e z wyj�tkiem facet�w z N SA. W�a�nie takimi wyobra�a� nas sobie Henry George Wallace, a ten epizod sprawi�, �e odci�� si� od nas jeszcze bardziej. Ale dojd� do tego we w�a�ciwym czasie.
My nazwali�my stacj� Skycan - Gwiezdn� Puszk�, co trafnie okre�la�o panuj�ce tu warunki �ycia.
34
Niestety, nie by� to statek gwiezdny Federacji "En-terprise" ani nic w tym rodzaju. Tak naprawd� nie by�o chyba bardziej nudnego miejsca, mo�e z wyj�tkiem Ksi�yca.
Czy kogokolwiek dziwi, �e �ycie w kosmosie jest nudne, a obraz szcz�liwych, pe�nych zapa�u astro-naut�w, kt�rzy daj� z siebie wszystko, my�l�c o przysz�o�ci gwiezdnych podboj�w, jest idealistycznym mitem? S�dz�, �e tylko tych spo�r�d nas, kt�rzy oszaleli i zostali odes�ani do dom�w. Ale dla nich u�wiadomienie sobie, �e praca w kosmosie to nie idylla, by�o zbyt trudne.
Nam, kt�rzy tu zostali�my, uda�o si� znale�� sposoby na stawienie czo�a ob��dowi. Wallace mia� sw�j wymarzony �wiat nieustraszonych dow�dc�w prowadz�cych ludzi uparcie naprz�d, do miejsc, gdzie ludzka stopa jeszcze nie stan�a. Ja za� pisa�em ksi��ki, kt�re sam czyta�em i tylko dzi�ki nim jestem jeszcze normalny. Inni tak�e wymy�lali sobie jakie� zaj�cia, ale na razie zajm� si� nasz� star� Puszk�.
Jak sugeruje nazwa, byli�my w niej �ci�ni�ci jak sardynki. Mo�na rzec, �e w historii ludzko�ci nie powsta�o bardziej niewygodne miejsce. Ka�dy modu� mieszkalny mia� dwadzie�cia cztery stopy d�ugo�ci i sze�� szeroko�ci. Znajdowa�o si� tu osiem ��ek, po cztery z ka�dej strony. Przy ka�dym znale�� mo�na by�o szafk�, interkom i terminal z monitorem. I poza naszymi szefami: Wallace^em i Hanki em Lutonem oraz doktorem Edwinem Felapoulosem, kt�rzy mieli bardziej luksusowe "apartamenty", tylko na tyle prywatno�ci mogli�my liczy� na stacji. Nawet prysznic i toalety by�y wsp�lne.
M�wi�c o prysznicach, nale�y wspomnie�, �e trzeba by�o oszcz�dza� wod�, wi�c cz�sto przez kilka dni,
35
a nawet tygodni musieli�my chodzi� brudni. Przywykli�my do tego... po pewnym czasie.
Z zewn�trz Skycan wygl�da�a jak ogromny b�k zawieszony na orbicie geostacjonarnej. Kiedy przyjrza�o si� bazie uwa�niej, mo�na by�o dojrze� kr���ce wok� statki kosmiczne. By�y to transportowce z niskiej orbity ziemskiej, promy kursuj�ce ze i do stacji Vulcan, a czasem statki, kt�re przylecia�y bezpo�rednio z Cape Canaveral.
Stacja sk�ada�a si� z czterdziestu dw�ch modu��w po��czonych razem jakby szynami biegn�cymi nad i pod modu�ami. Wewn�trz ko�a znajdowa� si� tunel s�u��cy do przemieszczania si� mi�dzy modu�ami. Korytarz ten nazywali�my kocim chodnikiem. W �rodku ko�a by�a piasta, przebudowany zewn�trzny zbiornik paliwa wahad�owca klasy Columbia. Zosta� tu przetransportowany przez kosmiczny holownik i zamieniony w centrum operacyjne stacji. Odchodzi�y od niej dwa korytarze, kt�re ko�czy�y si� przy ostatnich modu�ach na przeciwleg�ych kra�cach pier�cienia, nazywane przez nas szprychami.
Wszystkie modu�y by�y tej samej wielko�ci. Trafi�y na orbit� po trzy jednocze�nie, dzi�ki ogromnemu statkowi transportowemu HLV. Zbudowano je na Ziemi, w zak�adach Skycorpu w Cocoa Beach. Ka�dy z nich mia� �ci�le okre�lone funkcje. Opr�cz szesnastu modu��w mieszkalnych powsta�y cztery pomieszczenia tworz�ce sto��wk�, dwa do obr�bki danych, gdzie zainstalowane by�y g��wne komputery^ dwa szpitalne, dwa wypoczynkowe, pi�� do hodowli alg oraz uprawy warzyw; trzy do kontroli jako�ci i cyrkulacji powietrza i wody, dwa po przeciwleg�ych stronach stacji do przetwarzania odpadk�w i odzysku wody, jeden s�u��cy jako laboratorium ksi�ycowe, jeden oddany astrofizykom i dwa b�d�ce biurami
36
Skycorpu, do kt�rych przylega�y w miar� przestronne mieszkania Wallace'a i Lutona.
Piasta mia�a oko�o stu pi��dziesi�ciu st�p d�ugo�ci i dwadzie�cia osiem st�p �rednicy. Przez jej �rodek bieg� centralny szyb, kt�ry ��czy� wszystkie poziomy, szprychy dochodzi�y do niego na �rodku piasty. Na samym spodzie by�a stacja meteorologiczna. Ponad ni� znajdowa�a si� stacja kontroli mocy, gdzie mie�ci�y si� reaktory atomowe dostarczaj�ce energii ca�ej stacji. Dalej, nad miejscem przeci�cia szprych, by� pomost dowodzenia ze stanowiskami kontroli ruchu i ��czno�ci. Ponad nim znajdowa�a si� przebieralnia astronaut�w, gdzie przygotowywano si� do wyj�cia w przestrze� lub wej�cia na pok�ad statku kosmicznego. Cz�ciej pomieszczenie to nazywano bia�� sal�, co wywodzi�o si� jeszcze z czas�w hegemonii NASA. Ostatnim poziomem by�o Uniwersalne Urz�dzenie Cumownicze, lepiej znane jako �luza lub doki, gdzie a� pi�� statk�w jednocze�nie mog�o po��czy� si� ze Skycanem.
Ruch wirowy stacji, zgodny z kierunkiem ruchu wskaz�wek zegara, wynosz�cy 2,8 obrotu na minut�, wywo�ywa� na jej skraju sztuczn� grawitacj� r�wn� jednej trzeciej normalnej ziemskiej. Wewn�trz piasty panowa�a za� prawie ca�kowita niewa�ko��. Kiedy jaki� statek przygotowywa� si� do po��czenia z dokami, operatorzy kontroli ruchu uruchamiali silniki, kt�re obraca�y modu� odwrotnie do kierunku wskaz�wek - 2,8 obrotu na minut�. Powodowa�o to wra�enie, �e doki stoj� nieruchomo, podczas gdy reszta Skycana ci�gle si� obraca, i stwarza�o mo�liwo�� bezpiecznego przycumowania.
Przebywanie na Skycanie powodowa�o utrat� orientacji przestrzeni. Ustalili�my wi�c, �e na obrze�u "g�r�" jest piasta. Za "d�" za� uwa�ane by�y
37
modu�y. Podzielili�my tak�e obr�cz na dwie cz�ci, gdy� zdarza�o si�, �e id�c kocim chodnikiem, wraca�o si� do punktu wyj�cia. Tak wi�c modu�y od pierwszego do dwudziestego pierwszego stanowi�y "wschodni�" po�ow� i odchodzi�a od niej "wschodnia" szprycha. Modu�y od dwudziestego pierwszego do czterdziestego drugiego, wraz z drug� szprych�, uwa�ano za "zachodnie".
Opr�cz numer�w przy wszystkich w�azach umieszczone by�y kolorowe tabliczki. Ka�dej cz�ci stacji odpowiada�a inna barwa. Modu�y mieszkalne by�y granatowe, hodowlane mia�y br�zowy kolor, sto��wka - ��ty, kontroli powietrza i wody oraz obr�bki danych by�y szare, szpitalne - bia�e, wypoczynkowe - zielone, oczyszczania - pomara�czowe, a naukowe - purpurowe. Na szcz�cie nie mieli�my problem�w z daltonistami, gdy� takich ludzi odrzucano podczas wst�pnej selekcji na Ziemi.
Kolorowe oznaczenia modu��w to jedyne �ywe barwy, jakie znale�� mo�na by�o na ca�ej stacji. Wszystko inne pomalowano na jednostajny szary kolor. To jeszcze pot�gowa�o wra�enie monotonii. Nigdzie, z wyj�tkiem piasty, nie by�o iluminator�w. Jedyne okno na �wiat stanowi�y monitory, na kt�rych mo�na by�o zobaczy�, co si� dzieje na zewn�trz. Wi�kszo�� mebli przytwierdzono do pod�ogi, ale niewielu ich tw�rc�w pomy�la�o, �e korzysta� z nich b�d� istoty ludzkie. Wi�kszo�� wolnej przestrzeni na �cianach w ka�dym pomieszczeniu zajmowa�y r�nego rodzaju rury i kable. �wiat�o wydobywaj�ce si� z fluorescencyjnych rurek na suficie by�o bia�e i ostre. W�azy by�y tak ci�kie i trudne do zamkni�cia, �e prawie zawsze zostawiano je otwarte. Wyj�tek stanowi�y modu�y hodowlane i obr�bki danych, gdzie musia�a by� utrzymana �ci�le okre�lona temperatura,
38
oraz odzysku wody i przetwarzania odpadk�w, ze wzgl�du na wydzielaj�cy si� stamt�d od�r.
Zawsze towarzyszy�a nam muzyka wydobywaj�ca si� z g�o�nik�w rozlokowanych w modu�ach i wszystkich korytarzach. By� to genialny pomys� Henry'ego na podniesienie za�ogi na duchu, co przynosi�o dok�adnie odwrotny skutek.
Czasami w kocim chodniku spotka� mo�na by�o kilka os�b zajmuj�cych si� na przyk�ad gr� we Fris-bee. Plastikowy kr��ek odbija� si� od pod�ogi i �cian korytarza. Innym sposobem na zabicie czasu okaza�o si� przesiadywanie w sali rekreacyjnej. Mo�na tam by�o po�wiczy� na si�owni, obejrze� jaki� film albo zaj�� si� grami komputerowymi.
Sprowadzono dla nas troch� ksi��ek i czasopism, ale szybko je przeczytali�my. Na pok�adzie przebywa�y te� kobiety, jednak w takiej ciasnocie trudno by�o znale�� jaki� odosobniony, romantyczny zak�tek. Nawet modu�y mieszkalne nie by�y odpowiednie do tego rodzaju spotka�.
Od czasu do czasu przysy�ano nam kasety wideo, z kt�rych korzystali�my w sali rekreacyjnej. Nikogo jednak nie bawi�y robione wed�ug tego samego schematu filmy, kt�re, jak uwa�a� nasz szef Wallace, mia�y wp�yn�� na nas pobudzaj�co. Straci�em ju� rachub�, ile razy ogl�da�em Gwiezdne wojny s kresk�wki Disneya, The Pat Robertson Story i trzeci� cz�� The L-5 Family.
Dla facet�w pracuj�cych na kontrakcie rocznym nie przewidywano �adnych urlop�w. Tym, kt�rzy przyje�d�ali na dwa lata, obiecywano kilka dni odpoczynku na Ziemi. Wyniesienie ka�dego kilograma na orbit� Clarke'a kosztowa�o tysi�ce dolar�w. Wliczaj�c koszty przygotowania i treningu pracownik�w, ich podr� na stacj� O�ympus to wszystko
39
kosztowa�o dwie�cie tysi�cy dolar�w. Nie by�o mowy, aby Skycorp zgodzi� si� na tygodniowe wakacje dla ka�dego, kto si� nudzi�. Podpisuj�c kontrakt wiedzia�o si� ju�, �e tylko �mier� w rodzinie albo powa�ne problemy zdrowotne mog� by� przyczyn� powrotu przed wyga�ni�ciem kontraktu. Wi�kszo�� z tych, kt�rzy zawarli umow� na dwa lata, nie planowa�a nawet odwiedzenia Ziemi. Nie warto by�o po prostu na par� dni przyzwyczaja� si� do normalnej grawitacji, a p�niej z powrotem do warunk�w panuj�cych w kosmosie.
Na pok�adzie tej kupy z�omu, zawieszonej w pustce kosmosu, �y�o nas stu trzydziestu. Budowali�my ogromne konstrukcje elektrowni s�onecznych oraz walczyli�my z nud� i ciasnot�. Jednym s�owem ci�ko pracowali�my zarabiaj�c fors�, aby po powrocie na Ziemi� za�o�y� jaki� ma�y interes, na przyk�ad restauracj� albo salon gier. Praca, jedzenie, sen, praca... Nuda.
Ludzie po pewnym czasie takiego �ycia zaczynali robi� r�ne dziwne rzeczy.
4
Yirgin Bruce
Kilka minut po tym, jak Popeye Hooker, w gorszym nastroju ni� przed wizyt� u meteorolog�w, przep�yn�� centralnym szybem piasty do dok�w, jeden z ludzi pracuj�cych na pomo�cie dowodzenia spojrza� na monitor i zakl�� pod nosem: Co u licha?
Widnia� na nim tr�jwymiarowy obraz przedstawiaj�cy po�o�enie wszystkich obiekt�w znajduj�cych si� w okolicy stacji O�ympus. Obejmowa� on obszar o �rednicy sze��dziesi�ciu mil. Ka�dy obiekt okre�lony by� innym kolorem, w zale�no�ci od typu. Komputer wy�wietla� nad nim dok�adne namiary w tr�jwymiarowym uk�adzie wsp�rz�dnych. To, co wywo�a�o tak� reakcj� kontrolera ruchu, by�o statkiem kosmicznym lec�cym z bazy Vulcan w kierunku g��wnej stacji. Sam fakt nie by� niczym nadzwyczajnym. Ka�dego dnia przynajmniej tuzin statk�w przebywa�o te pi��dziesi�t mil mi�dzy stacj� Vulcan i O�ympus. By�a to jednak jednostka wykorzystywana przy pracach konstrukcyjnych, kt�ra nigdy, absolutnie nigdy, nie mia�a prawa znale�� si� w okolicach stacji O�ympus.
Kiedy kt�ry� ze z�omiarzy chcia� wr�ci� do bazy, nie wykorzystywa� do tego celu takiego statku.
41
S�u�y�y one wy��cznie Jako promy do lot�w mi�dzy orbitami. Z wyj�tkiem jednego, u�ywanego do prac w wok� Skycana, wszystkie znajdowa�y si� na stacji
Vulcan i bra�y udzia� przy budowie elektrowni. By�y w one trudne w pilota�u, a poza tym mia�y bardzo ^( ma�� pojemno�� zbiornik�w paliwa. Kto�, pr�buj�c ^( przylecie� takim statkiem na Skycan, m�g� by� nie-z mai pewien, �e nie starczy mu paliwa na drog� P powrotn�. Takie post�powanie na szcz�cie nie by�o ^< niebezpieczne, a tylko k�opotliwe. Odes�anie zbli�a-^ j�cego si� pojazdu oznacza�o wi�c strat� cennego n czasu i paliwa, wi�c niefortunnego pilota czeka�a kara za z�amanie regulaminu i nara�enie Skycorpu na straty.
0 Widocznie kto� nie zwa�a� na to, gdy� wsp�rz�dne
w i kurs bia�ego punktu na ekranie �wiadczy�y, �e
2 pod��a w kierunku stacji O�ympus.
n Kontroler przysun�� mikrofon do ust i wcisn��
r przycisk interkomu.
^ - Sekcja ��czno�ci? Joni? Tu Rick z kontroli
ruchu.
r ��czno�ciowcy mieli swoj� siedzib� poni�ej dzia�u kontroli ruchu. Gdyby Rick spojrza� przez rami� w d�, zobaczy�by j� przez a�urow� pod�og� pi�tna�cie st�p pod nim. Cz�sto my�la� o tym, aby pracowa� bli�ej Joni, siedzie� tu� przy niej.
- Tu dzia� ��czno�ci. O co chodzi, Andersen? - odezwa� si� w s�uchawkach jej g�os. Wprost uwielbia� go i marzy�, aby zabrzmia� kiedy� w jego ��ku. Na razie pozostawa�y mu tylko s�u�bowe rozmowy.
- Mam na ekranie pojazd monta�owy, lec�cy kursem dziewi��, trzy, trzy, prosto na Skycana. Masz z nim kontakt radiowy, z�otko?
- Statek transportowy? - us�ysza� po chwili przerwy.
42
Andersen pragn�� bardziej intymnych stosunk�w z Joni. Och, mon cheri amour, mo�e nawet na tyle, aby rozebra�a si� dla niego. Jeszcze raz spojrza� na ekran i sprawdzi�.
- To pewne. Nazywa si� Zulu Tango i leci prosto na nas. Nawi�za�a� z nim kontakt?
- W�a�nie zamierzam to zrobi�. Nie roz��czaj si�. Andersen us�ysza� znajomy trzask otwierania g��wnego kana�u ��czno�ci i cudowny g�os panny Lo-
wenstein:
- Tu stacja Olympus do Zulu Tango. Czy chcesz przycumowa�? Odbi�r.
Cisza. Nic. �adnej odpowiedzi z nadlatuj�cego statku.
- Tu stacja Olympus do Zulu Tango. Czy mnie s�yszysz? Odbi�r.
Andersen jeszcze raz sprawdzi� obraz. Statek wci�� pozostawa� na tym samym kursie. Z danych, kt�re dostarcza� komputer, wynika�o, �e znajdowa� si� ju� w odleg�o�ci pi�tnastu mil od Skycanu i szybko si� zbli�a�. Kontroler spojrza� na drugi monitor, ale nie by� w stanie odr�ni� �wiate� pozycyjnych statku od migocz�cych gwiazd. Doszed� do wniosku, �e maszyna musi lecie� na resztce paliwa.
- Zulu Tango, tu stacja Olympus - Joni Lowen-stein spr�bowa�a jeszcze raz - Czy mnie s�yszysz? Prosz� potwierdzi� odbi�r.
Co jest z tym dupkiem? - pomy�la� Andersen. Czy�by m