5492
Szczegóły |
Tytuł |
5492 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5492 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5492 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5492 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Miros�awa S�dzikowska
Dawid Stokrotka
Policjanci B�k i Pietruszewski prowadzeni przez m�odego
rzutkiego cywila niech�tnie zatrzymali si� przed mrocznym
domem wied�my. �wiat�o miedzianego ksi�yca wyd�u�a�o
cienie. Wiatr niepokoj�co szele�ci� w li�ciach drzew i
zaro�li. Znik�d wyskoczy� czarny kot i �mign�� w krzaki.
Policjant Pietruszewski wzdrygn�� si�.
- Jakby dobrze pomy�le� - zauwa�y� w przestrze� - jest to
sprawa dla proboszcza.
- W�a�nie - potwierdzi� B�k dr��cym g�osem. - P�jdzie pan
na plebani�...
- By�em na plebanii!!! - z cich� pasj� rzek� m�ody
cz�owiek, kt�ry przywi�d� obu policjant�w.
- U proboszcza? - upewni� si� policjant Pietruszewski.
- U kowala! - warkn�� zniecierpliwiony m�odzieniec. -
Pewnie, �e u proboszcza! Ale stary jest na winobraniu, a
zast�puje go... ten.
- Ten?
Na twarzach obu policjant�w osiad� wyraz przykrej zadumy.
- Udzieli� panu porady duchowej? - ostro�nie spyta� B�k.
- Nie. Akurat straci� wiar�.
- Trzeci raz w tym tygodniu - zauwa�y� Pietruszewski. -
�wi�ty cz�owiek!
- I modli si� o cud.
Wyraz zadumy na twarzach policjant�w pog��bi� si�.
- Mam nadziej�, �e stra� po�arna zawiadomiona - rzek�
B�k. - Ostatnio od krzaka gorej�cego zaj�� si� kurnik
obywatelki Pawlakowej.
Pietruszewski milcza�, wspominaj�c poprzedni wypadek,
czyli nawr�cenie grzesznik�w. Nawr�ci� si� wtedy komendant
policji, co spowodowa�o wiele nieporozumie� towarzyskich i
zawodowych.
- �wi�ty cz�owiek - z rezerw� powt�rzy� Pietruszewski. -
Miejmy nadziej�, �e tym razem wi�kszego nieszcz�cia nie
b�dzie.
M�odzieniec przest�pi� z nogi na nog�.
- Wchodzimy?
- Ja bym jeszcze posta� - wyzna� B�k. - Noc ciep�a,
widna, dobra do obserwacji.
- Ale...
Policjant Pietruszewski wzruszy� ramionami i nacisn��
dzwonek. Dom o�y�. Okna b�ysn�y �wiat�em. Z wn�trza
dolecia�o szuranie, odg�os stukni�cia i st�umione
przekle�stwo.
Wied�ma uchyli�a drzwi.
- Czego? - spyta�a nieprzyja�nie.
- Mamy pewien k�opot - chrz�kn�� Pietruszewski. -
Obywatel... - tu zajrza� w notatki - obywatel Stokrotka
Dawid z�o�y� na pani� skarg�.
Obywatel Stokrotka zaczerwieni� si� pod kosym spojrzeniem
wied�my i zacz�� nerwowo skuba� fryzur�.
- Przyznaje pani, �e by� pani klientem?
- A to ju� klient�w mie� nie mo�na? - zapyskowa�a
wied�ma.
- I rzuci�a pani na niego urok...
- A to ju� urok�w rzuca� nie mo�na?
- Przy tej sposobno�ci ukrad�a mu dusz�.
- A to ju� duszy... - wied�ma ugryz�a si� w j�zyk. - Tfu!
Niczego nie ukrad�am!
- Zdradzi�a si� pytaniem! - wykrzykn�� Dawid.
- A to ju� pyta� nie mo�na? - prychn�a nieugi�ta
wied�ma.
- Wejd�my do �rodka - zaproponowa� Pietruszewski. - Przez
pr�g niepor�cznie.
- Nie wejd�. Ale niech uwa�aj� na karaluchy.
Weszli.
Policjant B�k wypatrzy� na pod�odze insekta i �wawo go
przydepta�.
- M�wi�am, �eby uwa�a� na karaluchy! - z pretensj�
rzek�a wied�ma. Burcz�c pod nosem wprowadzi�a go�ci do izby.
Przysiad�a na rozgrzebanym ��ku i wskaza�a taborety.
- To o co si� rozchodzi?
Policjant Pietruszewski otworzy� notes.
- Obywatel Stokrotka...
Wied�ma przekrzywi�a g�ow�, sznuruj�c usta. Z jej
kaprawych oczek wyziera�a otch�a� podejrzliwo�ci.
- Nazwisko fa�szywe - zawyrokowa�a. - Zaraz pozna�am. -
Wygodniej usadowi�a si� na ��ku. - Nazwisko fa�szywe
podaje, na uczciwe wied�my donosi, strach pomy�le�, co
b�dzie p�niej! �adnego umiaru w przest�pczym �yciu, to
pewne!
Policjant B�k chrz�kn�� i zwr�ci� si� do m�odego
cz�owieka:
- Dowodzik poprosz�.
- Nie mam przy sobie.
Wied�ma plasn�a d�oni� o kolano.
- W�a�nie! Pami�tam jednego. Te� dowodu nie nosi�. I co
si� okaza�o? Staruszek, u kt�rego by� lokatorem, nagle
zagin�� w tajemniczych okoliczno�ciach.
- Mo�na domniemywa�... - zni�aj�c g�os podpowiedzia�
policjant B�k.
- Ba! - cmokn�a wied�ma. - I jeszcze gorzej - doda�a po
zastanowieniu.
- Ofiary nie znaleziono?
- Nie. To znaczy, tak. U jednej wdowy, oszustki
matrymonialnej.
B�k stropi� si�.
- My�la�em...
- Wszyscy my�leli - ziewn�a wied�ma. - Tak to jest, jak
kto� nie nosi dowodu. Najgorszego mo�na si� spodziewa�.
- Mo�e p�jdziemy z panem... ee... na komisariat, aby
ustali� personalia - rzek� policjant Pietruszewski.
Przypowie�� o staruszku zrobi�a na nim wra�enie.
- Nie wyjd� st�d bez mojej duszy - rzek� Dawid Stokrotka,
po kt�rym jawny i ukryty sens przypowie�ci sp�yn�� jak woda
po kaczce.
- Zrekonstruujmy przebieg wydarze�. Przyby� pan
uprzedniej nocy i chcia�, aby obecna tu obywatela rzuci�a na
pana urok?
- Tak.
- W jakim celu?
- W celu �ci�le naukowym.
- Powiedzmy - mrukn�a wied�ma z nieprzeniknion� twarz�.
M�odzieniec poderwa� si� z taboretu.
- Mniejsza o uroki! Wa�ne, co by�o p�niej! Zap�aci�em.
Wyszed�em. I ju� za progiem mnie tkn�o. Pr�bowa�em
zbagatelizowa�. Przej�� do porz�dku dziennego. A jednak!
Tam, gdzie do tej pory co� mi delikatnie bzycza�o, o, tak:
bzzz! Nie: csss... Nie, nie: wzzz... Albo: gli, gli, gli...
- Nie si� pan zdecyduje - rzek� policjant B�k, odk�adaj�c
d�ugopis.
Dawid odkaszln�� i nerwowo nawin�� na palce kosmyki
jasnych w�os�w, kt�re na skutek sfatygowania nabra�y
burawego kolorku. Gniewnie spojrza� na policjant�w.
- Chyba panowie wiedz�, jaki d�wi�k wydaje dusza!
- Nie.
M�odzieniec zamkn�� oczy i w natchnieniu jeszcze raz
cicho zabzycza�, by - drog� tw�rczych poszukiwa� - przej��
do �mia�ego eksperymentowania z popiskiwaniem, parskaniem,
syczeniem i wreszcie czu�ym gruchaniem.
Policjanci obserwowali jego wyczyny nieruchomym wzrokiem.
- Najlepiej zaku� w kajdanki - zaproponowa�a wied�ma.
Pietruszewski ockn�� si� z os�upienia.
- M�g�by pan zlokalizowa� miejsce tych wszystkich
ha�as�w?
- Prosz�?
- Gdzie tak panu ha�asowa�o?
R�ka m�odzie�ca pow�drowa�a pod koszul�.
- Okolice p�pka? - upewnia� si� policjant B�k.
- Obojczyk...? - zgadywa� policjant Pietruszewski.
Dawid przesta� si� drapa� i spojrza� na nich z
nienawi�ci�.
- Chodzi o dusz�! - wybuchn��. - Czy nie do�� jasno si�
wyrazi�em?
Majstruj�c przy w�osach wreszcie zerwa� z nich gumk�.
T�uste, szarobure str�ki niczym wodorosty udekorowa�y mu
ramiona. - Mia�em dusz�! Spokojn�, niek�opotliw�, bez
zamieszania robi�c� to, co dusze zwykle robi�. Ot,
pobrz�cza�a cichutko, potrzepota�a, tchn�a czasem jak��
niewa�n� ide�. Standard. A teraz co? Cisza. Ile razy pr�buj�
j� wyczu�, nic.
Dawid potrz�sn�� w�osami i na powr�t zebra� je w kitk�.
Policjanci czujnie obserwowali te zabiegi na wypadek, gdyby
mia�o z nich co� wynikn��.
- Ca�y dzie� tylko nuda i pustka.
- Poprzedni dzie� nie by� nudny ani pusty? -
podpowiedzia� Pietruszewski.
- Dlaczego nie mia� by�? - �achn�� si� Dawid. - Odznacza�
si� czym� nadzwyczajnym? Ale chocia� dusz� mia�em. Pewnie,
�e mog� obej�� si� bez tego pobzykiwania, brz�czenia,
umykania w pi�ty i pokornego przytajania si� za ka�dym
wi�kszym k�opotem, jednak kradzie� jest bezprawiem.
Rozumiecie?
- Tak - rzek� policjant B�k, kt�ry nie zrozumia� ca�o�ci,
niemniej zasadniczo zgadza� si� z fragmentem dotycz�cym
kradzie�y. Surowo spojrza� na wied�m�.
- Obywatelka si� dopu�ci�a?
- Nie - burkn�a wied�ma.
Dawid d�ugimi krokami przemierzy� izb�, zagl�daj�c tu i
tam. Nagle zatrzyma� si�. Zdj�� z kredensu p�misek z
nieokre�lon� substancj�.
- Co to jest? - zapyta� strasznym g�osem. Nie czekaj�c na
odpowied�, zagadn�� z cicha: - Male�ka?... Poznajesz mnie...
- Czego chce od resztek baraniny? - zdziwi�a si�
wied�ma.
- Resztki baraniny! �wiat�o tu kiepskie, ale widz�, �e
si� rusza!
- No, my�l�! Karaluchy - obja�ni�a wied�ma. - Czego ja
nie zjem, one wr�bi�. Niebrzydliwe.
Dawid rzuci� p�miskiem o �cian�.
- Gdzie ona jest? Gdzie moja dusza?
Policjant B�k poskroba� si� za uchem.
- Mam ciotk�, kt�ra jest medium - rzek�. - Zawodowo
zajmuje si� przywo�ywaniem dusz.
- Wi�c niech j� pan tu sprowadzi!
- Jest jeden k�opot. Ciotka przywo�uje dusze
nieboszczyk�w, a pan �yje.
- To go zastrzelcie - zaproponowa�a wied�ma.
Zza okna da� si� s�ysze� g�os sowy.
- Idziemy na komisariat - rzek� policjant Pietruszewski.
- Tam spiszemy protok� z zaj��.
- Zaraz komisariat! - przerazi�a si� wied�ma. - Zreszt�,
to sprawa nie dla policji, tylko dla proboszcza.
- Stary wyjecha� na winobranie, a nowy przechodzi akurat
kryzys religijny.
- Znowu mu odjeba�o - zgad�a wied�ma.
- Modli si� o cud - cnotliwie rzek� policjant B�k.
- A stra� po�arna zawiadomiona? Bo, nie daj Bo�e, jak si�
rozjuszy, to ca�� okolic� z dymem pu�ci.
- Przedsi�wzi�to �rodki ostro�no�ci.
- Zobaczymy - z�owieszczo rzek�a wied�ma.
Tymczasem Dawid przeszukiwa� skromny dobytek gospodyni,
mamrocz�c z cicha:
- Malutka, gdzie jeste�? Chod� do pana...
- Prosz� si� uspokoi� - ze szczeg�lnym wyrazem twarzy
powiedzia� Pietruszewski. - Niczego nie znajdziemy,
obywatelka nie ma tu �adnej kradzionej duszy...
- Bo j� zjad�a! - w nag�ym ol�nieniu wykrzykn�� Dawid. -
Zjad�a, a resztki rzuci�a karaluchom! Sama m�wi�a, �e zawsze
tak robi!
- Nie m�wi�am - oschle rzek�a wied�ma.
Policjanci wymienili spojrzenia.
- Mieszka pan z rodzicami? Porz�dni ludzie? - zagadywa�
B�k, a Pietruszewski pr�bowa� uj�� m�odzie�ca pod rami�.
Dawid wywin�� si� zr�cznie.
- Kajdanki! - podsun�a wied�ma.
- Wyjdzie pan z nami dobrowolnie, czy...
- Jeszcze tu nie sprawdzi�em! - niecierpliwym
szarpni�ciem wyj�� szuflad� z odrapanej bieli�niarki. Chwil�
patrzy� z zapartym tchem.
- Jest! Moja dusza!
- O, chcia�by! - obruszy�a si� wied�ma. - To dusza kuzyna
F�sa. Da� mi na przechowanie. Gdzie... gdzie z r�kami!?
Powiedzia�am, �e nie jego!
Policjanci ostro�nie zajrzeli do szuflady.
- Jest na co popatrze� - z zadowoleniem rzek�a wied�ma. -
Kuzyn F�s u�ywa� jej bez zahamowa�, A mia� temperament, oj
mia�!
Dusza istotnie wygl�da�a na u�ywan�.
Wied�ma zatar�a s�kate d�onie.
- Pi�kny kawa� zbrukanej duszy - powiedzia�a z rodzinn�
dum�. - Rzek�abym nawet: mi�sisty, chocia� nie jest to
najw�a�ciwsze okre�lenie - zachichota�a filuternie. -
Polecam uwadze te czarne plamy z lewej strony. Powsta�y,
kiedy... eee, co tu du�o gada�! To by�y czasy!
Policjant B�k przyjrza� si� zawarto�ci szuflady, potem
przeni�s� wzrok na Dawida Stokrotk� i dla porz�dku spyta�:
- Pana dusza?
- Nie wiem... - zawaha� si� Dawid. - Moja brz�cza�a.
- Ta nie brz�czy - kr�tko rzek�a wied�ma. - Za to jak
znienacka zaskowyta! Jest czego pos�ucha�. Okoliczni do
piwnic si� chowaj�. Tfu! Zabobonny nar�d - doda�a z
przyjemno�ci�.
- Nie moja - ponuro przyzna� Dawid.
- My�l�! - prychn�a wied�ma. - Bez obrazy, ale gdzie tam
pa�skiej s�abowitej i bzykaj�cej biedzie do duszy kuzyna
F�sa! Pewnie pan j� zgubi� albo kot porwa�...
- Czyj kot?! - z furi� spyta� Dawid.
- Sk�d mam wiedzie�? ...No, no, precz z r�cami! Precz,
powiedzia�am! - Zdyszana wied�ma poprawi�a na sobie
odzienie. - Napatrzyli si� na dusz� kuzyna F�sa? To i do��.
Policjant B�k przytrzyma� szuflad�.
- Kiedy... - zaj�kn�� si� - kiedy kuzyn powierzy�
obywatelce swoj� dusz�?
- Przed zej�ciem - wied�ma �a�obnie podnios�a oczy. -
�ywi� s�uszne obawy co do jej dalszych los�w.
- I tak po prostu zostawi� pani...
- Nie tak po prostu. By� do niej ogromnie przywi�zany -
chrz�kn�a wied�ma. - To by�o bolesne rozstanie. M�wi�c
mi�dzy nami, bardzo nie chcia� si� rozstawa�. Oj, nie
chcia�! Nie chcia�! Dobrze go rozumia�am. Wiele nas ��czy�o.
Te nocki przy �wietle ksi�yca! Opowiem przy okazji.
U�miejecie si� - zapewni�a ra�no.
Tymczasem Dawid Stokrotka przekopa� si� przez rupiecie
zalegaj�ce k�t izby i dotar� do szafy �ciennej. Otworzy� j�
z rozmachem. Odskoczy�.
- Co to jest? - spyta� zd�awionym g�osem.
- Kuzyn F�s - niedbale obja�ni�a wied�ma. - Zasuszy�am na
pami�tk�.
Policjanci zajrzeli w g��b szafy, gdzie istotnie
przebywa� kuzyn F�s.
- Troch� nadgryziony - po chwili brzemiennego milczenia
zauwa�y� policjant B�k.
- Z�b czasu... - rzewnie tchn�a wied�ma.
- Te�. I mole - uzupe�ni� policjant Pietruszewski. -
Dlaczego pani to zrobi�a?
- Ju� m�wi�am, na pami�tk�. Wiele mnie ��czy�o z kuzynem
F�sem.
- Musia�a go pani zasusza� w ca�o�ci? Nie wystarczy�
kawa�ek?
- Wiele mnie ��czy�o z ka�dym kawa�kiem kuzyna F�sa -
odpar�a godnie.
- Jak zszed�?
- Gwa�townie. Wszystko robi� bardzo gwa�townie.
- To znaczy?
- To znaczy, �e co� mu zaszkodzi�o i umar� - wzruszy�a
ramionami. - Ca�kiem mo�liwe, �e by�y to wilcze jagody -
doda�a po zastanowieniu.
- Spo�y� je prosto z krzaka, my�l�c, �e...
- Nie, czemu? Spo�y� z talerza, a co przy tym my�la�, nie
wiem, bo nie pyta�am.
- ...otruty wilczymi jagodami - zapisa� Pietruszewski.
- Aha, jeszcze nadzia� si� na wid�y i wpad� do studni. W
ka�dym razie kt�ra� z tych rzeczy mu zaszkodzi�a.
- By�oby dziwne, gdyby prze�y� - zgodzi� si� policjant
B�k.
- Tote� nie prze�y�, co wida� - ziewn�a wied�ma.
- Taa... - z namys�em rzek� policjant Pietruszewski. -
Widz� trupa w szafie.
Dawid, kt�rego w�osy znowu przypomina�y zlepione
wodorosty, cicho wycofywa� si� ku drzwiom. Chocia� nie
w�tpi�, �e dom wied�my kryje r�ne jeszcze niespodzianki,
straci� nadziej�.
Spod progu umkn�� czarny kot. M�odzieniec popatrzy� jego
�ladem, pe�en z�ych przeczu�. Zza drzwi dolatywa� swarliwy
g�os wied�my:
- A to ju� rodzinnych pami�tek przechowywa� nie wolno?
I po chwili.
- Pewnie, �e nie musia�am zasusza�. Mog�am go wypcha�!
Dawid machn�� r�k�. Kiedy przy bledn�cym ksi�ycu
dociera� do pierwszych zabudowa�, za plecami us�ysza�
przera�liwy skowyt.
- Dusza kuzyna F�sa - domy�li� si� i przyspieszy� kroku.
Zaraz jednak zwolni�, bo ziemia zadr�a�a mu pod stopami.
Ziemia dr�a�a, a z nieba lecia�a bia�a papka. D�wi�cza�y
harfy. Spe�nia� si� kolejny cud maj�cy podtrzyma� zachwian�
wiar� nowego proboszcza.
Miros�awa S�dzikowska
Dawidowi, kt�ry w domu wied�my
niczego nie znalaz�, bo niczego nie szuka�.
MIROS�AWA S�DZIKOWSKA
Urodzona 20 maja 1955 r. w Che�m�y. Absolwentka
polonistyki Uniwersytetu Miko�aja Kopernika w Toruniu.
Nauczycielka j�zyka polskiego, zajmuje si� maturzystami.
Opublikowa�a tom opowiada� "Dom Wied�my ze wzg�rza"
(Przed�wit '93 - Nagroda imienia Natalii Gall) i powie��
"Czarodziej mieszka� za rogiem" (Wydawnictwo Marsza�ka '94).
Wiele drukowa�a w "Fantazji" i "Fenixie"; u nas ukaza� si�
tylko "Pan Rimek" ("F" 6/90). Kiedy� chcia�a robi� M.S.
fantastyczn� grotesk�; widzi teraz, �e nie ma si� co
wysila�, bo wystarczy pisa� o tym, co cz�owiek widzi i
s�yszy, a wychodzi (jak m�wi� jej synowie - rocznik '76,
'80) czysta fantazja. Ale Dawid Stokrotka istnieje naprawd�
- uparcie twierdzi, �e Mirka jest wied�m� i �e rzuci�a na
niego urok.
(mp)