549
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 549 |
Rozszerzenie: |
549 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 549 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 549 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
549 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Greg Bear
Wieczno��
Dla Dawida McCIintocka - przyjaciela, wsp�wielbiciela Olafa Stapledona i, przede wszystkim, ksi�garza.
Podzi�kowania
Karen Andersen po raz kolejny s�u�y�a mi nieocenion� pomoc� w sprawach j�zykowych i historycznych. Pomog�a mi stworzy� Oikoumene w niniejszej kontynuacji. Adrienne Martine-Barnes udost�pni�a mi wiele cennych materia��w badawczych; na w�asne ryzyko pomin��em jej bezpo�rednie uwagi dotycz�ce architektury na Rodos, aby pokaza� g��bokie historyczne zmiany na tej wyspie. Brian Thomsen, s�awny wydawca, uwierzy�, zaufa� i zaryzykowa�, a tak�e dzielnie pracowa�, aby moja proza by�a wolna od potkni��. Nie wi�cie tych wspania�ych ludzi za nic; wszystkie b��dy w tej ksi��ce pope�ni�em ja, lub, by� mo�e, m�j komputer.
Dopiero gdy przestrze� zwinie si� jak kawa�ek sk�ry, nast�pi koniec cierpienia, z wyj�tkiem poznania Boga.
Svetasvatara Upanisad, VI 20
Na ko�cu zostaje tylko okrucie�stwo i �mier� ponad l�dami. W ani jednym promieniu �wiat�a, czy ziarnku piasku nie znajdujesz pocieszenia, gdy� wsz�dzie jest mrok, a ch�odne spojrzenie boskich oczu, oboj�tnych pod ci�kimi powiekami, ogarnia wszystko z jednakow� pogard�. Zbawienie jest tylko w twojej wewn�trznej sile; musisz �y� tak jak drzewo lub jak karaluchy i pch�y, kt�re bujnie mno�� si� na l�dach i rujnuj� Ziemi�. I �yjesz tak, a �wiadomo�� tego �ycia jest jak ��d�o. Jesz, cokolwiek wpadnie ci w r�ce, a je�li oka�e si�, �e byl to kiedy� brat lub siostra - niech tak b�dzie;
B�g nie dba o to. Nikt o to nie dba. Cudzo�o�ysz, i nikogo nie obchodzi, czy cudzo�o�ysz z kobiet� czy m�czyzn�, bo gdy wszyscy s� g�odni, wszyscy cudzo�o��, nawet ci, kt�rzy id� do prostytutek. A choroby roznoszone s�, gdy wszyscy cudzo�o��, bo zarazki musz� �y�, i szerz� si� poprzez l�dy, i rujnuj� Ziemi�.
Niekt�rzy m�wi�, �e sami wst�pimy z powrotem do nieba. M�wi� te�, �e powinni�my byli umrze�, umrze� za kar�. Lecz nie tak mia�o si� sta�. Za spraw� kaprysu czasu i fanaberii historii, anio�owie przybywaj� z Kamienia, by przej�� nad l�dami i ofiarowa� pocieszenie, aby sia� zbo�a i zbiera� nasze po�ywienie, a potem
11
poda� nam p�ug. Dziwisz si� temu i nie przeklinasz anio��w w ob��dzie swojej winy; poniewa� s� pe�ni chwa�y jak sen, a ty nie wierzysz szczerze.
S�u�� twojej chorobie i z czasem przy��czasz si� do nich, aby s�u�y� innym. Medycyna staje si� religi�;
pomoc jedynym przykazaniem; uzdrawianie najwy�szym darem Boga, jaki mo�na sobie wyobrazi�.
Przynosz� z Kamienia cuda. Mieszkaj� z nami, ale nie s� jednymi z nas, i s� tacy, kt�rzy narzekaj�, ale nikt nie zwraca na nich uwagi, tak, jak nie zwraca si� uwagi na �mieci. Narzekaj� na podzia�y i niezadowolenie, bowiem nigdy nie jeste�my szcz�liwi i nigdy zadowoleni. Lecz anio�owie tego nie s�uchaj�.
A potem w Ziemi �wi�tej wskazuj�c na wsch�d, w Ziemi Ksi�gi i w Ludziach Ksi�gi powstaje bunt. Gdy� ich kraje nie zosta�y spalone i wci�� w rodzinnej ziemi znajduj� si��, i s� niewinni, i znaj� prawo Drzewa i Pch�y. Poniewa� s� Wybrani przez Boga, walcz� z anio�ami, kt�rzy dla nich s� diab�ami. Walcz� i zostaj� pokonani cudami i uspokojeni. I Ludzie Ksi�gi �pi�, �ni�c pok�j, buduj� i pracuj�, lecz nie walcz�. Tak dzieje si� w Kraju, w kt�rym ludzko�� po raz pierwszy otworzy�a oczy.
A nast�pnie z kraju, na samym kra�cu Serca Ciemno�ci, pogr��onym w z�u podobnym do osadu na dnie czarnej butli, z tego kraju przychodz� m�wi�cy po angielsku i afrykanersku w swoich pi�knych mundurach, gnaj�c przed sob� niewolnicze armie, aby pl�drowa� wszystkie nietkni�te jeszcze Po�udniowe Kraje Ziemi. Walcz� i s� pokonani przez cuda i zostaj� uspokojeni. I �pi� �ni�c pok�j, buduj�c i pracuj�c, lecz nie walcz�c. Tak dzieje si� u spodu afryka�skiej amfory.
�wiat�o i wiedza rozb�yskuj� ponownie nad ziemi�, gdy si�a powraca do ziemi i do cia�a. Wszystko to
12
zawdzi�czamy anio�om. Nawet je�li s� one tylko lud�mi, tylko naszymi dzie�mi, kt�re wr�ci�y odziane w �wiat�o, czy� ma to wp�yw na nasz� rado�� i wdzi�czno��?
Zostali�my wydobyci z Prawa Drzewa i Pch�y i przywr�cono nam nasze cz�owiecze�stwo.
Gershom Raphael, Ksi�ga �mierci, Sura 4, Ksi�ga I.
1
Uzdrowiona Ziemia, Niezale�ne Terytorium Nowej Zelandii, A.D. 2046
Na cmentarzu New Murchison Station by�o tylko trzydzie�ci grob�w. Otacza�y go ��ki pe�ne w�skich strumieni, kt�rymi sp�ywa�a deszcz�wka. Wia� zimny wiatr, ale nawet on nie m�g� zag�uszy� ich nieprzerwanego niskiego szeptu. Szele�ci�y �d�b�a traw poruszane wiatrem. Wok� doliny, ponad szarymi chmurami sro�y�y si� o�nie�one szczyty g�r. S�o�ce, kt�re by�o tylko o godzin� ponad Pasmem Dwu K-ciuk�w na wschodzie, �wieci�o jasno, cho� nie dawa�o ciep�a. Pomimo wiatru Garry Lanier poci� si�.
Wraz z innymi d�wiga� na ramieniu trumn�. Min�li bram� z bia�ych palik�w i skr�cili ku �wie�o wykopanemu grobowi, zaznaczonemu niezgrabn� kup� czarnej ziemi. Jego twarz zastyg�a jak maska, by ukry� wysi�ek i nag�e ataki b�lu.
Trumn� nios�o sze�ciu przyjaci� zmar�ego. By�a ona tylko pi�knie wykonanym, prostym sosnowym pud�em, lecz Lawrence Heineman wa�y� dobre dziewi��dziesi�t kilo, gdy umiera�. Wdowa, Lenora Carrolson, sz�a dwa kroki za nimi z uniesion� twarz� i oczyma zagadkowo wpatrzonymi w przestrze� tu� powy�ej kraw�dzi trumny. Jej niegdy� szaroblond w�osy by�y teraz srebrzy�cie bia�e.
Lawrence, gdy �y�, wygl�da� du�o m�odziej ni� Lenora -bardzo krucha i ulotna, jak zjawa, przy swych przesz�o
15
dziewi��dziesi�ciu latach. Otrzyma� nowe cia�o po ataku serca przed trzydziestu czterema laty. Nie umar� z powodu staro�ci czy chor�b. Zabi�y go spadaj�ce ska�y w g�rskim obozowisku, dwadzie�cia kilometr�w st�d.
Po�o�yli go na ziemi i wyci�gn�li czarne grube liny. Trumna pochyli�a si�, a potem zaskrzypia�a. Lanier wyobrazi� sobie, �e Heineman uzna� sw�j gr�b za niespokojne �o�e, a potem oddali� swoj� spontaniczn� fantazj� - nie nale�y �artowa� ze �mierci.
Ksi�dz Nowego Ko�cio�a Rzymskiego przemawia� po �acinie. Lanier pierwszy rzuci� �opat� wilgotnego mu�u w czarny otw�r. Proch na proch. "Ziemia jest tu wilgotna. Trumna zbutwieje."
Potar� swoje rami�, gdy stan�� obok Karen, kt�ra od prawie czterech dziesi�cioleci by�a jego �on�. Przebiega�a wzrokiem twarze s�siad�w, szukaj�c czego� znajomego, co mog�oby z�agodzi� jej poczucie wyobcowania. Lanier pr�bowa� patrze� na �a�obnik�w jej oczyma i spostrzega� tylko smutek i nerwow� pokor�. Dotkn�� jej �okcia, ale nie doda�o jej to otuchy. Karen czu�a si� nie na swoim miejscu. Kocha�a Lenor� Carrolson jak matk�, a jednak nie rozmawia�a z ni� od dwu lat.
Hexamon, kt�ry daleko nad ich g�owami pracowa� niestrudzenie, nie przys�a� �adnego przedstawiciela. Bior�c pod uwag�, co Larry pod koniec �ycia s�dzi� o Hexamonie, taki gest by�by niew�a�ciwy.
Jak wszystko si� zmieni�o...
Podzia�y. Separacje. Katastrofy.
Nie wszystko, co zrobili w ramach Uzdrowienia, pomog�o usun�� r�nice mi�dzy lud�mi. Kiedy� tak wiele spodziewali si� po Uzdrowieniu. Karen wci�� mia�a wielkie nadzieje, wci�� pracowa�a nad r�norodnymi projektami. Ludzie wok� nie podzielali na og� tych nadziei.
16
Ona wci�� s�u�y�a Wierze, ufaj�c przysz�o�ci i wysi�kom Hexamonu.
Lanier straci� Wiar� dwadzie�cia lat temu.
Teraz pochowali wa�n� cz�� przesz�o�ci w wilgotnej ziemi, bez nadziei na drugie zmartwychwstanie. Heineman nie spodziewa� si�, �e zginie w wypadku, lecz mimo to wybra� swoj� �mier�. Lanier dokona� podobnego wyboru. Wiedzia�, �e pewnego dnia ziemia poch�onie go tak�e, i cho� ba� si� tego, uwa�a� to za w�a�ciwe zako�czenia. Umrze. Nie b�dzie drugiej szansy. Podobnie jak Heineman i Lenora, przez pewien czas korzysta� z mo�liwo�ci, jakie stwarza� Hexamon, ale potem zacz�� si� waha� i zbuntowa� si�.
Karen nie podziela tych w�tpliwo�ci. Gdyby to na ni� spad�a ska�a, nie by�aby, tak jak teraz Larry, martwa. Zmagazynowana w implancie, oczekiwa�aby na w�a�ciwy moment, by zmartwychwsta� w nowym ciele, specjalnie wyhodowanym dla niej w jednej z gwiezdnych stacji. Wkr�tce przywr�conoby jej m�odo�� i nie starza�aby si� bardziej ni�by sobie tego �yczy�a, ani te� jej cia�o nie mog�oby si� zmienia� wbrew jej woli. To r�ni�o j� od ludzi wok� i od jej m�a.
Podobnie jak Karen, ich c�rka Andia nosi�a kiedy� implant. Lanier nie protestowa�, cho� czasem si� tego wstydzi�. Obserwowanie, jak ro�nie i zmienia si� by�o wyj�tkowym do�wiadczeniem. Zda� sobie spraw�, �e �atwiej by mu by�o zaakceptowa� w�asn� �mier� ni� �mier� dziecka. Nie sprzeciwi� si� planom Karen, a Hexamon pob�ogos�awi� dziecko jednej ze swych najwierniejszych s�ug i wyposa�y� je w implant. Lanier sam nie korzysta� z tego cudu techniki, gdy� nie by� on i nie m�g� by�
dost�pny dla wszystkich Ziemian. .^""'''"'''''''^
Z�o�liwy los pokrzy�owa� plany Karen^f przedayS^y� in�ynier�w Hexamonu. Dwadzie�cia lat /p�niej samolot
kt�rym lecia�a Andia, rozbi� si� nad wschodnim Pacyfikiem, a jej cia�a nigdy nie odnaleziono. Mo�liwo�� powrotu c�rki do �ycia spoczywa�y w mule na dnie jakiej� ogromnej g��biny, jak ma�a marmurowa kulka, kt�rej nawet rozwini�ta technologia Hexamonu nie potrafi�a odnale��.
Otar� �zy z oczu i nada� twarzy oficjalny wygl�d, by pozdrowi� ksi�dza, pobo�nego m�odego hipokryt�, kt�rego nigdy nie lubi�. "Dobre wino przybywa w dziwnym kielichu", powiedzia� sobie kiedy�.
"Posiad� m�dro��, kt�rej mu zazdroszcz�."
Gdy rozpoczynali wsp�prac� z Hexamonem, byli zachwyceni jego mo�liwo�ciami. Heineman ch�tnie przyj�� drugie cia�o, a Lenora podda�a si� kuracji odm�adzaj�cej, by dor�wna� swemu m�owi. Potem zaprzesta�a kuracji, lecz teraz wygl�da�a na, co najwy�ej, dobrze zachowan� siedemdziesi�tk�...
Wi�kszo�� Rodowitych Ziemian nie mia�a dost�pu do implant�w. Nawet Ziemski Hexamon nie m�g� zaopatrzy� ka�dego w konieczne urz�dzenia, a gdyby nawet by�o to mo�liwe, ziemskie kultury nie by�y przygotowane nawet do cz�ciowej nie�miertelno�ci.
Lanier nie zgodzi� si� na implant, cho� przyj�� medycyn� Haxamonu. Nie wiedzia� do dzi�, czy by�a to hipokryzja. Taka pomoc medyczna by�a dost�pna dla wi�kszo�ci, lecz nie dla wszystkich Rodowitych Mieszka�c�w, rozrzuconych po zrujnowanej Ziemi. Hexamon wykorzystywa� swoje zasoby do granic mo�liwo�ci, lecz przecie� nie by�y one niesko�czone.
Lanier t�umaczy� sobie, �e do wykonania pracy, kt�r� si� zajmowa�, potrzebne by�y zdrowie i sprawno�� fizyczna, a poniewa� pracowa� w ci�kich warunkach - odwiedza� wymar�e kraje, �y� po�r�d �mierci, chor�b i promieniowania - musia� korzysta� z przywilej�w hexamo�skiej medycyny.
18
Stara� si� odgadn�� reakcj� Karen. Taka strata. Wszyscy ci ludzie, odpadaj�cy, poddaj�cy si�... S�dzi�a, �e zachowuj� si� nieodpowiedzialnie. By� mo�e tak by�o, jednak tak jak on i Karen po�wi�cili oni znaczn� cz�� swego �ycia Uzdrowieniu i Wierze. W ci�kim trudzie wypracowali swoje przekonania, cho� w jej oczach by�y one i tak nieodpowiedzialne.
Ich d�ug wobec stacji orbitalnych by� niemo�liwy do oszacowania. Lecz d�ugu wdzi�czno�ci nie sp�aca si� mi�o�ci� i lojalno�ci�.
Lanier towarzyszy� �a�obnikom do malutkiego ko�ci�ka odleg�ego o kilkaset metr�w. Karen pozosta�a z ty�u, przy grobach. P�aka�a, lecz nie potrafi� jej pocieszy�.
Potrz�sn�� g�ow� tylko raz, gwa�townie i popatrzy� w niebo.
Nikt nie przypuszcza�, �e tak si� wszystko potoczy.
On sam z trudem m�g� w to uwierzy�.
Gdy trzy m�ode kobiety rozk�ada�y kanapki i poncz w pokoju pogrzebowym przy ko�ciele, Lanier czeka�, a� jego �ona przy��czy si� do stypy. Dwu i trzyosobowe grupy zbiera�y si� w pokoju by, pomimo skr�powania, wsp�lnie przyst�pi� do sk�adania kondolencji. Wdowa przyjmowa�a je wszystkie z odleg�ym u�miechem.
"Straci�a swoj� pierwsz� rodzin� w �mierci", przypomnia� sobie. Ona i Larry, gdy odeszli na emerytur� z Uzdrawiania dziesi�� lat temu, zachowywali si� jak m�odzie�cy. Chodzili z plecakiem po Wyspie Po�udniowej, rozwijali najr�niejsze zainteresowania, czasem urz�dzali d�ugie wycieczki piesze po Australii - raz pop�yn�li nawet na Borneo. Wygl�dali na beztroskich, a Lanier zazdro�ci� im tego.
- Twoja �ona ci�ko to prze�y�a - powiedzia� m�ody m�czyzna o czerwonej twarzy imieniem Fermont, podchodz�c do samotnego Laniera. Fermont kierowa� ponow-
19
nie nowo otwart� Irishmen Creek Station. Jego p�dzikie merynosy mo�na by�o dawniej spotka� wzd�u� ca�ej drogi do Twizel, a on sam nie cieszy� si� opini� najlepszego obywatela. Zaprojektowa� sobie znak firmowy z nowozelandzk� papug�, co by�o do�� dziwne, jak na cz�owieka utrzymuj�cego si� z hodowli owiec. M�wiono, �e kiedy� wyzna�: "Nie jestem mniej wolny ni� moje owce. Id�, gdzie chc�, a one robi� to samo."
- Wszyscy go kochali�my - powiedzia� Lanier. Nie wiedzia�, dlaczego mia�by si� nagle otworzy� przed tym prawie obcym cz�owiekiem o czerwonej twarzy, lecz wpatruj�c si� w drzwi w oczekiwaniu na Karen, powiedzia� -By� przystojnym m�czyzn�, cho� prostym. Zna� swoje granice. Ja...
Fremont podni�s� krzaczaste brwi.
- Byli�my razem na Kamieniu - powiedzia� Lanier.
- Tak s�ysza�em. Byli�cie zmieszam z anio�ami. Lanier potrz�sn�� g�ow�. - Nienawidzi� tego.
- Zrobi� dobr� robot� tu i gdzie indziej - powiedzia� Fremont. "Ka�dy jest szlachetny na pogrzebie." Karen wesz�a przez drzwi. Fremont, kt�ry nie m�g� mie� wi�cej ni� trzydzie�ci pi�� lat, spojrza� w jej kierunku i odwr�ci� si� ty�em do Laniera, a jego oczy wyra�a�y zaciekawienie i namys�. Lanier por�wnywa� siebie z tym m�odym i pe�nym wigoru m�czyzn�: garbi� si�, mia� ca�kowicie siwe w�osy i r�ce du�e, br�zowe i guzowate.
Karen nie wygl�da�a na wi�cej ni� Fremont.
2
Ziemski Hexamon, Orbita Ziemska, Axis Euclid
- Porozmawiajmy - zaproponowa�a Suli Ram Kikura, wy��czaj�c piktor na swoim ko�nierzyku i siadaj�c swobodnie na krze�le. Olmy sta� przy oknie w jej mieszkaniu -prawdziwym oknie w wewn�trznej �cianie Axis Euclid, kt�re wychodzi�o na cylindryczn� przestrze�, niegdy� otaczaj�c� centraln� osobliwo�� Drogi. Teraz ods�ania�a ona aeronaut�w ze skrzyd�ami jak u nietoperzy p�ywaj�cych we mgle, ruchome ogrody rozrywki, obywateli poruszaj�cych si� po groblach utworzonych przez bladofloletowe pola -i ma�y �uk ciemno�ci z lewej strony, oko�oziemsk� przestrze� widoczn� poza wewn�trzn� �cian�.
Kolory i tre�� przywiod�y mu na my�l francuskie malarstwo z pocz�tk�w XX wieku: oto scena parkowa niespodziewanie pozbawiona grawitacji, przechadzaj�ce si� pary ortodoksyjnych naderyt�w z dzie�mi. Widok zmienia� si� nieustannie, gdy� o� obraca�a si� wok� swego wydr��onego �rodka, przynosz�c wci�� nowe obrazy z �ycia Hexa-mo�skiej spo�eczno�ci. Olmy czu�, �e ju� do niej nie nale�y.
- S�ucham - powiedzia� nie patrz�c na ni�.
- Nie odwiedzi�e� Tapiego od miesi�cy. - Tapi by� ich synem, stworzonym z ich zmieszanych psychik w pami�ci Euclid City. Takie pocz�cie wr�ci�o do �ask dopiero dzie-
21
sie� lat temu. Przedtem, gdy ortodoksyjni naderyci w�adali sferami euklidejskimi, na porz�dku dnia by�y narodziny naturalne i narodziny ex utero - wraz z piek�em wielowiekowej trady^i Haxamonu. St�d te� dzieci bawi�ce si� w Parku Przep�yw�w za oknem Ram Kikury.
Olmy zmru�y� oczy w poczuciu winy z powodu unikania kontakt�w z synem. Sprawa ta zawsze szybko wyp�ywa�a w rozmowie z Suli Ram Kikur�. - Ma si� dobrze.
- Potrzebuje nas obojga. Tw�j reprezentant nie zast�pi ojca. Przygotowuje si� do egzaminu wst�pnego za kilka miesi�cy i potrzebuje...
- Tak, tak. - Olmy prawie �a�owa�, �e w og�le si� na niego zdecydowali. Ci�ar odpowiedzialno�ci by� zbyt du�y, szczeg�lnie teraz, gdy tyle si� poch�ania�y mu badania. Po prostu nie mia� czasu.
- Nie wiem, czy mam by� w�ciek�a na ciebie, czy nie -powiedzia�a. Napotka�e� co� trudnego. Podejrzewam, �e kilka lat temu mog�abym zgadn��, co to jest... - Jej g�os by� g��boki i r�wny, dobrze nad nim panowa�a, jednak nie potrafi�a ukry� niepokoju i irytacji z powodu jego uporu. -Ceni� ci� na tyle, by spyta�, co ci� gn�bi.
"Ceni�." Najpierw byli kochankami przez tak wiele dziesi�cioleci, �e trudno by je dok�adnie zliczy�. ("Siedemdziesi�t cztery lata," przypomnia�a nieproszona pami�� implantu.) Uczestniczyli w najbardziej widowiskowym okresie historii Hexamonu. Nigdy powa�nie nie zdobywa� �adnej kobiety, poza Ram Kikur�. Zawsze wiedzia�, �e dok�dkolwiek p�jdzie, z kimkolwiek nawi��e przelotny romans, zawsze potem wr�ci do niej. By�a jego dope�nieniem - drug� po�ow�, ani naderyt�, ani geszelem w swej polityce, obro�c� przez ca�e �ycie, mistrzyni� niepowodze�, niedostrzegaj�c� i niedostrzegan�. Z �adn� inn� nie stworzy�by Tapiego.
- Studiowa�em. To wszystko.
22
- Ale nie powiesz mi, co studiowa�e�. Cokolwiek by to nie by�o, zmieni�e� si�.
- Po prostu patrz� przed siebie.
- Mo�e wiesz o czym�, do czego nie jestem upowa�niona? Wracasz z emerytur? Podr� na Ziemi�...
Nie odpowiedzia� nic, wi�c wycofa�a si� zaciskaj�c mocno usta. - W porz�dku. Tajemnica. Co� zwi�zanego z ponownym otwarciem.
- Nikt czego� takiego powa�nie nie planuje - odpar� Olmy, a jego g�os zdradzi� lekkie rozdra�nienie, niestosowne u pi��setletniego m�czyzny. Tylko Ram Kikura mog�a przebi� jego zbroj� i wywo�a� tak� reakcj�.
- Nawet Korzeniowski si� z tob� nie zgadza.
- Ze mn�? Nigdy nie powiedzia�em, �e popieram ponowne otwarcie.
- To absurdalne - powiedzia�a. Teraz ju� oboje zapu�cili sondy pod zbroje. - Porzuci� Ziemi� z powodu ograniczonych zasob�w...
- To nawet mniej prawdopodobne - powiedzia� mi�kko.
- ... i ponownie otworzy� Drog�. To k��ci si� ze wszystkim, co robili�my przez ostatnie czterdzie�ci lat.
- Nigdy nie powiedzia�em, �e tego pragn� - powt�rzy�. Jej pe�ne pogardy spojrzenie zaszokowa�o go. Obco�� mi�dzy nimi nigdy nie by�a tak wielka, by jedno czu�o intelektualn� pogard� dla drugiego. Ich zwi�zek by� zawsze mieszanin� nami�tno�ci i godno�ci, nawet w okresie najgor�tszych k��tni.
- Nikt tego nie chce, ale to by�oby podniecaj�ce, prawda? Mie� zn�w zadanie do wykonania, misj�, wr�ci� do naszej m�odo�ci i lat najwi�kszej pot�gi. Zn�w nawi�za� handel z Talsitem. Takie cuda w zanadrzu!
23
Olmy uni�s� lekko jedno rami� potwierdzaj�c, i� by�o w tym troch� prawdy.
- Nasza praca tutaj nie jest ca�kiem sko�czona. Musimy odzyska� ca�� nasz� histori�. To mn�stwo pracy.
- Nigdy nie s�dzi�em, �e nasz rodzaj jest pow�ci�gliwy -zauwa�y� Olmy.
- Czujesz zew obowi�zku, prawda? Przygotowujesz si� do tego, co wed�ug ciebie si� zdarzy. - Suli Ram Kikura wyprostowa�a si� i wsta�a, chwytaj�c go za rami� bardziej w gniewie ni� z mi�o�ci�. - Czy nigdy nie my�leli�my podobnie? Czy nasza mi�o�� by�a tylko przyci�ganiem si� przeciwie�stw? Nie zgadzasz si� ze mn�, �e Rodowici Mieszka�cy maj� prawo do indywidualno�ci...
- Wszystko inne zniszczy�oby Uzdrowienie. - To, �e powr�ci�a do tego tematu po trzydziestu o�miu latach, a on znalaz� odpowied� natychmiast, dowodzi�o, �e stary sp�r jeszcze nie dogasi.
- A zatem nie dogadali�my si� - stan�a na wprost niego.
Jako obro�czyni Ziemi w latach po Od��czeniu i w pocz�tkowym okresie Uzdrowienia, Ram Kikura sprzeciwia�a si� wysi�kom Hexamonu, by zastosowa� wobec Rodowitych Mieszka�c�w talsit i inne rodzaje terapii umys�owych. Cytowa�a �wczesne prawo ziemskie i odda�a spraw� do s�du Hexamonu argumentuj�c, �e Rodowici Mieszka�cy maj� prawo nie poddawa� si� ani okresowym badaniom zdrowia psychicznego, ani koryguj�cej terapii.
Ostatecznie jej sprzeciw zosta� oddalony na mocy specjalnego prawa zwanego Aktem o Uzdrowieniu.
Tak postanowiono trzydzie�ci osiem lat wcze�niej. Teraz prawie czterdzie�ci procent Ziemian poddano jakiemu� rodzajowi terapii. Kampania lecznicza zosta�a przeprowadzona stanowczo. W niekt�rych wypadkach przekroczono nieco uprawnienia, ale osi�gni�to sukces. Choroby umys-
24
�owe i zachowania niefunkcjonalne zosta�y niemal ca�kowicie wykorzenione.
Ram Kikura zaj�a si� kolejnymi zagadnieniami, kolejnymi problemami. Pozostali wprawdzie kochankami, lecz ich stosunki by�a napi�te od tamtego czasu.
��cz�ca ich p�powina by�a bardzo mocna. Same nieporozumienia, nawet takie jak te, nie mog�y jej zerwa�. Ram Kikura nie rozpacza�aby ani nie okaza�aby s�abo�ci typowych dla Rodowitych Mieszka�c�w, za� Olmy pozby� si� takich mo�liwo�ci przed wiekami. Jej z�o�� by�a wystarczaj�co wymowna nawet bez �ez. Widzia� w tym wyj�tkowy charakter obywatela Hexamonu, kontrolowane a jednak wyra�one uczucia, smutek, a przede wszystkim - zmartwienie.
- Zmieni�e� si� przez ostatnie cztery lata - powiedzia�a. - Nie umiem tego okre�li�... ale cokolwiek robisz, do czego si� nie przygotowujesz, zawsze kurczy si� ta twoja cz��, kt�r� kocham.
Jego oczy zw�zi�y si�.
- Nie b�dziesz o tym rozmawia�. Nawet ze mn�. Potrz�sn�� wolno g�ow� czuj�c, jak jego wn�trze osi�ga kolejny stopie� uwi�du, wycofuje si� na kolejne pozycje.
- Gdzie jest m�j Olmy? - zastanawia�a si� Ram Kikura. - Co z nim zrobi�e�.
- Ser Olmy! Pa�ski powr�t nape�nia nas rado�ci�. Jak uda�a si� podr�? Prezydent Kies Farren Siliom sta� na szerokiej przezroczystej platformie, a b��kitny kr�g Ziemi wchodzi� w pole widzenia poni�ej niego w miar� jak obraca� si� Axis Euclid. Pomi�dzy pokojem konferencyjnym a otwart� przestrzeni� znajdowa�o si� pi�� tysi�cy metr�w kwadratowych jonowanego szk�a oraz dwie warstwy pola trakcyjnego. Prezydent sta� po�rodku otwartej pustki.
Str�j Silioma - bia�e spodnie z afryka�skiej bawe�ny i czarna koszula bez r�kaw�w z lnu Thistledown - pod-
25
kre�la�, �e spoczywa�a na nim odpowiedzialno�� za dwa �wiaty: Uzdrowion� Ziemi�, nad kt�rej wschodni� p�kul�, u jego st�p, rozpoczyna� si� poranek, i stacje orbitalne:
Axis Euclid i Thoreau oraz asteroidalny statek gwiezdny Thistledown.
Olmy sta� bokiem do pustej przestrzeni za zewn�trzn� pow�ok� kosmicznego globu. Ziemia wysz�a ju� z pola widzenia. Odda� oficjalny pok�on Farren Siliomowi po czym powiedzia� g�o�no: - Podr� mia�em spokojn�.
Przez trzy dni cierpliwie pisa� listy - tak�e podczas k�opotliwej wizyty u Suli Ram Kikury - zanim zdecydowano si� go wys�ucha�. Niezliczon� ilo�� razy czeka� ju� na ministr�w i pomniejszych urz�dnik�w. Zda� sobie spraw�, �e z up�ywem wiek�w wytworzy�a si� w nim typowa dla starych �o�nierzy postawa wy�szo�ci wobec prze�o�onych i pe�nej szacunku protekcjonalno�ci wobec urz�dowej hierarchii.
- A pa�ski syn?
- Nie widzia�em go od pewnego czasu, panie prezydencie. Wiem, �e ma si� dobrze.
- Ca�y rocznik dzieci przyst�puje wkr�tce do egzamin�w wst�pnych - powiedzia� Farren Siliom. - Wszyscy b�d� potrzebowali cia� i zawod�w, je�li zdadz� tak dobrze jak, z pewno�ci�, zda pa�ski syn. To kolejne obci��enia dla naszych ograniczonych zasob�w. -Tak. - Zaprosi�em moich dwu wsp�pracownik�w, by uczestniczyli w cz�ci pa�skiego wyst�pienia - o�wiadczy� prezydent sk�adaj�c r�ce za plecami.
Dwa wyznaczone duchy - wyprojektowani reprezentanci osobowo�ci przez pewien czas niezale�ni od orygina��w - pojawi�y si� obok prezydenta. Olmy rozpozna� jednego z nich, przyw�dc� neogeszel�w w Axis Euclid, Tober-ta Thomsona Tikka, jednego z trzydziestu senator�w Eu-klidejskich w Nexus. Olmy prowadzi� dochodzenie w spra-
26
wie Tikka w pocz�tkowej fazie misji, cho� nigdy nie spotka� senatora osobi�cie. Reprezentant Tikka wygl�da� nieco bardziej elegancko i muskularnie ni� orygina�. By� to spos�b pokazywania si� zdobywaj�cy popularno�� w�r�d bardziej radykalnych polityk�w w Nexus.
Pojawianie si� cz�ciowych osobowo�ci nie by�o czym� nowym. Przez trzydzie�ci lat po Oddzieleniu, separacji Thistledown od Drogi, ortodoksyjni naderyci mieli w�adz� w Hexamonie i takie manifestacje rozwini�tej technologii by�y zarezerwowane na specjalne okazje. Teraz ich u�ycie by�o na porz�dku dziennym. Przedstawiciel neogeszel�w, taki jak Tikk, nie mia� nic przeciwko rozsy�aniu swoich reprezentant�w po Hexamonie, nawet z b�ahych powod�w.
- Pan Olmy zna ju� senatora Tikka. Nie s�dz�, aby mia� pan okazj� spotka� senatora Rasa Mishineya, kt�ry jest senatorem Australii i Nowej Zelandii. W tej chwili jest w Melbourne.
- Prosz� wybaczy� drobne sp�nienie, panie Olmy -powiedzia� Mishiney.
- To drobiazg - odpar� Olmy. Przes�uchanie by�o czyst� formalno�ci�, gdy� wi�kszo�� jego raport�w by�a zanotowana ze wszelkimi szczeg�ami i grafikami. Tym bardziej zaskoczy�o go, �e Farren Siliom zaprosi� �wiadk�w. Dobry przyw�dca wie, kiedy dopu�ci� przeciwnika - lub przeciwnik�w - do wysokich funkcji. Olmy wiedzia� niewiele o Mi-shineyu.
- Prosz� mi pozwoli� jeszcze raz przeprosi� za zak��cenie panu zas�u�onego odpoczynku emerytalnego. - �wiat�o ziemskie zala�o prezydenta. Ca�a stacja obr�ci�a si� i Ziemia zn�w przesuwa�a si� pod nimi. - Wype�nia� pan swoje obowi�zki przez stulecia. Uznali�my, �e najlepiej skorzysta� z pomocy kogo� z pa�skim do�wiadczeniem i wiedz�. Problemy, z kt�rymi si� teraz borykamy, maj� oczywi�cie charakter historyczny...
27
- Problemu kultury, by � mo�e -Tikk wszed� mu w s�owo. Olmy uzna�, �e to do�� zuchwa�e, gdy reprezentant osoby przerywa prezydentowi - to by� w�a�nie styl neogeszeli.
- Zak�adam, �e czcigodni go�cie znaj� zadanie, kt�re mi pan wyznaczy� - powiedzia� Olmy, k�aniaj�c si� duchom. "Ale nie ca�e zadanie."
Prezydent powsta�. Ksi�yc prze�lizgn�� si� pod nimi -malutki platynowy sierp. Wszyscy czterej stali w pobli�u �rodka platformy, sylwetki go�ci dyskretnie migota�y, zdradzaj�c ich niekompletn� natur�. - Mam nadziej�, �e to zadanie jest mniej �mudne ni� te, dzi�ki kt�rym zdoby� pan s�aw�.
- Absolutnie nie �mudne, panie prezydencie. Obawia�em si�, �e utrac� ��czno�� z istot� Hexamonu.
Prezydent u�miechn�� si�. Nawet Olmy nie m�g� sobie wyobrazi� starego konia bojowego po�wi�caj�cego si� studiom w domowym zaciszu.
- Wys�a�em pana Olmy'ego z misj� do Uzdrowionej Ziemi, aby bezstronnie zbada�, jak uk�adaj� si� nasze wzajemne stosunki. To by�o konieczne, zwa�ywszy na cztery zamachy na urz�dnik�w Hexamonu i ziemskich przyw�dc�w. My w Hexamonie nie jeste�my przyzwyczajeni do tak... skrajnych postaw.
- To mog� by� ostatnie pozosta�o�ci politycznej przesz�o�ci Ziemi, ale mog� te� wskazywa� na napi�cia, kt�rych nie jeste�my �wiadomi - skutek naszego ,,zaciskania pasa" w stacjach orbitalnych.
- Poprosi�em go, by przygotowa� sprawozdanie z post�p�w Uzdrowienia na Ziemi. Niekt�rzy s�dz�, �e zosta�o zako�czone i nie ma ju� nic wi�cej do zrobienia. Ja nie jestem o tym przekonany. Ile czasu i ile wysi�ku trzeba po�wi�ci�, by przywr�ci� pe�ni� zdrowia na Ziemi?
- Uzdrowienie post�puje tak dobrze, jak tego oczekiwali�my, panie prezydencie. - Olmy �wiadomie zmieni� ton
28
g�osu i styl. - Jak mo�e potwierdzi� senator Australii i Nowej Zelandii, nawet pot�na technologia nie mo�e skompensowa� braku zasob�w, szczeg�lnie gdy pragniemy dokona� takiego przedsi�wzi�cia w ci�gu zaledwie kilku dekad. Nie mo�emy skr�ci� czasu, kt�ry w naturalny spos�b jest potrzebny, by ziemskie rany si� zagoi�y. Oceniam, �e oko�o po�owa zadania zosta�a wykonana, je�li przyj��, �e celem ostatecznym jest przywr�cenie warunk�w gospodarczych sprzed nadej�cia �mierci.
- Czy to nie zale�y od cel�w, jakie sobie stawiamy na Ziemi? - zapyta� Ras Mishiney. - Je�li pragniemy podnie�� Ziemian do poziomu por�wnywalnego ze stacjami orbitalnymi czy Thistledown... - Nie potrzebowa� ko�czy� zdania.
- Mog�oby to zaj�� ca�e stulecie albo i d�u�ej - powiedzia� Olmy. - Nie ma powszechnej zgody co do tego, czy Rodowici Mieszka�cy chc� tak gwa�townego post�pu. Niekt�rzy, bez w�tpienia, przeciwstawi� si� temu otwarcie.
- Jak uk�adaj� si� teraz nasze stosunki z Ziemi�?
- Mo�naby je znacznie poprawi�. Wci�� istniej� obszary, gdzie napotykamy silny i zdecydowany polityczny op�r, na przyk�ad Po�udniowa Afryka i Malezja.
Ras Mishiney u�miechn�� si� ironicznie. Pr�ba inwazji Po�udniowej Afryki na Australi� by�a wci�� bolesnym wspomnieniem. By� to jeden z najwi�kszych kryzys�w podczas czterech dekad Uzdrowienia.
- Jednak op�r ma charakter wy��cznie polityczny, nie militarny, i nie jest zorganizowany. Po�udniowa Afryka zosta�a ujarzmiona po kl�sce Yoortrekkera, a dzia�ania Malezji s� niezorganizowane. Nie s� w tej chwili dokuczliwi.
- Nasze ma�e ,,�wi�te plagi" wykona�y swoj� prac�? Olmy by� zaskoczony. U�ycie �rodk�w psychobiologicz-nych na Ziemi mia�o by� �ci�le tajne. Tylko kilku najbardziej zaufanych Rodowitych Mieszka�c�w wiedzia�o
29
o nich. Czy Ras Mishiney by� jednym z nich? Czy Farren Siliom ufa� Tikkowi tak bardzo, �e m�g� o tym wspomnie� przypadkowo?
- Tak.
- A jednak mia� pan wyrzuty sumienia z powodu ich masowego zastosowania?
- Zawsze uwa�a�em, �e by�y konieczne.
- Nawet najmniejszych w�tpliwo�ci?
Olmy poczu� si� tak, jak gdyby si� z nim bawiono. Nie sprawia�o mu to przyjemno�ci. - Je�li chodzi panu o sprzeciw dawnej obro�czyni Ziemi, Suli Ram Kikury... niekoniecznie dzielimy te same pogl�dy polityczne, nawet je�li dzielimy ��ko.
- To s� minione sprawy. Prosz� wybaczy�, �e przerwa�em. Niech pan kontynuuje, ser Olmy.
- Wci�� istnieje silne podsk�rne napi�cie pomi�dzy Ziemianami a rz�dz�cymi partiami w stacjach orbitalnych.
- To dla mnie bolesna zagadka - powiedzia� Farren Siliom.
- Nie jestem pewien, czy da si� to przezwyci�y�. Tak cz�sto s� nam niech�tni. Odebrali�my im ich m�odo��...
- Wyci�gn�li�my ich ze �mierci! - prezydent przerwa� ostro. Duch Ras Mishiney a u�miechn�� si� blado.
- Uniemo�liwili�my im samodzielny rozw�j i odzyskanie zdrowia o w�asnych si�ach. Ziemski Hexamon, kt�ry zbudowa� i wystrzeli� Thistledown, powsta� z tego nieszcz�cia niezale�nie. Niekt�rzy Rodowici Mieszka�cy prawdopodobnie czuj�, �e pomogli�my zbyt wiele i narzucili�my im w�asny styl �ycia.
Farren Siliom zgodzi� si� bez entuzjazmu. Olmy dostrzega� usztywnienie postawy hexamo�skich administrator�w wobec Rodowitych Mieszka�c�w w ci�gu ostatnich dziesi�cioleci. Oni sami za�, w znacznej cz�ci nieokrzesani, wci�� przera�eni �mierci�, pozbawieni politycznych i kie-
30
rowniczych umiej�tno�ci, kt�re nagromadzi�y stuletnie do�wiadczenia Drogi - poczuli niech�� do stanowczej, cho� �agodnej r�ki ich pot�nego potomka.
- Ziemski senat jest spokojny i ch�tnie wsp�pracuje -powiedzia� Olmy unikaj�c spojrzenia Ras Mishineya. -Najwi�cej niezadowolenia - poza obszarami, o kt�rych ju� m�wili�my - dostrzegam w Chinach i Po�udniowowschod-niej Azji.
- Gdzie nauka i technika odrodzi�y si� najpierw po �mierci, w naszej w�asnej historii... silni i uparci ludzie. Jak bardzo Rodowici Mieszka�cy czuj� si� ura�eni nasz� obecno�ci�?
- Z pewno�ci� nie na tyle, by zainicjowa� og�lnoziemski sprzeciw, panie prezydencie. To jest niech��, ale nie w�ciek�a nienawi��.
- A co z Geraldem Brookiem w Anglii?
- Spotka�em go. Nie jest gro�ny.
- Niepokoi mnie. Ma w Europie zwolennik�w.
- Co najwy�ej dwa tysi�ce spo�r�d dziesi�ciu milion�w uzdrowionej ludno�ci. Jest ha�a�liwy, ale brak mu si�y. Czuje g��bok� wdzi�czno�� za to, co Hexamon zrobi� dla Ziemi... dra�ni� go tylko ci administratorzy, kt�rzy traktuj� ziemian jak dzieci. "Jest ich zbyt wielu," pomy�la�.
- Dra�ni� ich moi administratorzy. - Prezydent post�pi� krok do przodu. Olmy obserwowa� go ironicznie. Politycy z pewno�ci� zmienili si� od czasu jego m�odo�ci - nawet od czasu Od��czenia. Przestrzeganie etykiety by�o ju� sztuk� przesz�o�ci. - A ruchy religijne?
- S� tak silne jak zawsze.
- Mm. - Farren Siliom potrz�sn�� g�ow�, jakby smakuj�c z�e wiadomo�ci, by podsyci� tl�c� si� irytacj�.
- S�, co najmniej, trzydzie�ci dwie grupy religijne, kt�re nie chc� widzie� pa�skich administrator�w w roli duchowych przyw�dc�w...
31
- Nie oczekujemy, aby uznawali nas jako duchowych przyw�dc�w - odpar� Farren Siliom.
- Niekt�rzy urz�dnicy pr�bowali ju� wielokrotnie narzuci� Rodowitym Mieszka�com rz�dy Dobrego Cz�owieka -przypomnia� mu Olmy. - Nawet wobec wsp�czesnych czcigodnemu Naderowi... - Ile to ju� lat temu pewien fanatycznie ortodoksyjny naderyta zaleci� stosowanie nielegalnych �rodk�w psychobiologicznych, aby nawraca� niewiernych na religi� Gwiazdy, Losu i Pneumy? Pi�tna�cie? Olmy i Ram Kikura pomogli zatrzyma� t� inicjatyw�, zanim jeszcze dotar�a na tajne posiedzenie izby Nexus. Olmy niemal z dnia na dzie� da� si� potem przekona� do tej radykalnej idei.
- Musieli�my stawia� czo�a tym heretykom - powiedzia� Farren Siliom.
- By� mo�e za ma�o stanowczo. Wielu z nich wci�� ma du�e wp�ywy i kontynuuje swoje dzia�ania. W ka�dym razie �aden z tych ruch�w nie popiera otwartego buntu.
- Obywatelskie niepos�usze�stwo?
- To jest prawo zagwarantowane w Hexamonie - odrzek� Olmy.
- Z kt�rego korzystano bardzo rzadko w ostatnich dziesi�cioleciach - Farren Siliom nie ust�powa�.
- A je�li chodzi o Odnowione Przedsi�wzi�cia?
- Nie s� gro�ne.
- Nie? - Prezydent wydawa� si� prawie rozczarowany.
- Nie. Ich cze�� dla Hexamonu jest szczera, cokolwiek by�my nie powiedzieli o ich pozosta�ych przekonaniach. Poza tym ich przyw�dczyni zmar�a trzy tygodnie temu w dawnym terytorium Nevady.
- Naturaln� �mierci�, panie prezydencie - doda� Tikk. -To wa�ne rozr�nienie. Odrzuci�a propozycj� przed�u�enia �ycia lub zmagazynowania jej danych w implancie...
- Odm�wi�a - uzupe�ni� Olmy - gdy� mo�liwo�ci te nie by�y dost�pne dla jej uczni�w.
32
- Nasze zasoby nie s� tak wielkie, by zapewni� ka�demu obywatelowi Ziemskiego Hexamonu nie�miertelno�� - powiedzia� Farren Siliom. - Zreszt� nie byliby do tego spo�ecznie przygotowani.
- To prawda - przyzna� Olmy. - A jednak... nigdy nie przeciwstawiali si� planom Hexamonu poza ich w�asnym terytorium.
- Czy spotka� si� pan z Senatorem Kanazaw� na Hawajach? - zapyta� Ras Mishiney z pewnym niesmakiem. Olmy nagle zrozumia�, dlaczego senator bra� udzia� w spotkaniu - poniewa� ca�ym sercem by� zaanga�owany po stronie stacji orbitalnych.
- Nie - odpowiedzia� Olmy. - Nie s�dzi�em, �e jest tak sk�onny do wsp�pracy z Hexamonem.
- Zgromadzi� du�o w�adzy w swoim r�ku w ci�gu ostatnich kilku lat. Szczeg�lnie w rejonie Pacyfiku.
- Jest kompetentnym politykiem i administratorem -powiedzia� Farren Siliom, powstrzymuj�c b�yskawicznie senatora. - To nie nasz obowi�zek utrzyma� w�adz� na zawsze. Jeste�my lekarzami i nauczycielami, a nie tyranami. Czy jest jeszcze co� wa�nego, panie Olmy?
- By�o, lecz Olmy wiedzia� doskonale, �e nie b�d� o tym rozmawia� w obecno�ci duch�w.
- Nie, panie prezydencie. Wszystkie szczeg�y s� urz�dowo zarejestrowane.
- Panowie - rzek� prezydent unosz�c ramiona i otwieraj�c d�onie ku nim. - Czy s� jakie� pytania do pana Olmy'ego?
- Tylko jedno - powiedzia� reprezentant Tikka. - Jakie jest pana stanowisko w kwestii ponownego otwarcia Drogi?
Olmy u�miechn�� si�.
- Moje pogl�dy w tej sprawie s� ca�kowicie nieistotne, panie Tikk.
33
- M�j orygina� jest bardzo ciekaw pogl�d�w ludzi, kt�rzy tak dobrze pami�taj� tamt� Drog�. - Tikk urodzi� si� dopiero po Oddzieleniu. By� jednym z najm�odszych przedstawicieli neogeszeli Axis Euclid.
- Pan Olmy ma prawo zachowa� swoj� opini� dla siebie - powiedzia� Farron Siliom. Tikk przeprosi� bez widocznej skruchy.
- Dzi�kuj�, panie prezydencie - powiedzia� duch Mis-hineya. - Ceni� pa�sk� wsp�prac� z parlamentem ziemskim. Oczekuj� z niecierpliwo�ci� szczeg��w pana raportu, panie Olmy.
Go�cie znikn�li pozostawiaj�c ich samych ponad bezdenn� pustk�, opuszczon� przez Ziemi� i Ksi�yc. Olmy spojrza� w d� i spostrzeg� b�yskaj�ce �wiate�ko po�r�d gwiazd: Thistledown, pomy�la�, a jego bank danych szybko dokona� oblicze�, kt�re potwierdzi�y to przypuszczenie.
- Ostatnie pytanie, panie Olmy, zanim zako�czymy nasze spotkanie. Je�li stronnictwo neogeszel�w nak�oni Hexa-mon do ponownego otwarcia Drogi, czy b�dziemy dysponowali wystarczaj�cymi �rodkami, by m�c nadal wspiera� Ziemi� tak jak dot�d.
- Nie, panie prezydencie. Je�li ponowne otwarcie si� powiedzie, g��wne projekty rehabilituj�ce ulegn� przynajmniej znacznemu op�nieniu.
- Ju� i tak bardzo nadwyr�yli�my nasze zasoby, czy� nie? Bardziej ni� chce tego Hexamon. A mimo to niekt�rzy ziemianie - mi�dzy innymi Mishiney - kt�rzy s� przekonani, �e ponowne otwarcie przyniesie korzy�� nam wszystkim. - Prezydent potrz�sn�� g�ow� a jego piktor przedstawi� symbol os�du i symbol skrajnej g�upoty: cz�owieka ostrz�cego groteskowo d�ugi miecz. Ukazany symbol, cho� pozbawiony wojennej wymowy, mia� zabarwienie, kt�re zaskoczy�o Olmy'ego. "Z kim wojna?"
34
- Musimy nauczy� si� przystosowywa� i �y� w danych nam okoliczno�ciach. Jestem o tym g��boko przekonany -powiedzia� Farren Siliom. - Lecz moje wp�ywy nie s� nieograniczone. Zbyt wielu naszych ludzi t�skni coraz bardziej za domem. Czy mo�e pan to sobie wyobrazi�? Nawet ja. By�em jednym z tych pod�egaczy, kt�rzy popierali Rosena Gardnera i domagali si� powrotu na Ziemi�, o kt�rej my�leli�my, �e jest naszym prawdziwym domem -ale nikt obecny w Drodze nigdy nie by� na Ziemi! Wyobra�amy sobie, �e jeste�my bardzo wyrafinowani, a jednak nasze najg��bsze uczucia s� irracjonalne i niesta�e. Mo�e lepszy talsit co� by tu pom�g�, prawda?
Olmy u�miechn�� si� bez przekonania.
Ramiona prezydenta gwa�townie opad�y. Z wysi�kiem uni�s� je ponownie. - Powinni�my nauczy� si� �y� bez tych luksus�w. Dobry Cz�owiek nigdy nie korzysta� z talsitu. -Podszed� do kraw�dzi platformy jakby chc�c unikn�� otch�ani u ich st�p. Ziemia ponownie wchodzi�a w pole widzenia. - Czy neogeszelowie maj� zwolennik�w na Ziemi? Opr�cz ludzi pokroju Mishineya?
- Nie. Oni nie zwracaj� uwagi na Ziemi�, panie prezydencie.
- Ostatnia rzecz, jakiej bym si� spodziewa� po takich marzycielach. To polityczne �r�d�o, kt�rego nie dostrzegaj� - i b�d� tego �a�owa�. Nie s�dz� chyba, �e Ziemia nie b�dzie mia�a prawa g�osu w sprawie takiej decyzji! A na Thistledown?
- Wci�� prowadz� otwart� kampani�. Nie znalaz�em oznak wywrotowej dzia�alno�ci.
- Oto chwiejna r�wnowaga, kt�r� cz�owiek na moim stanowisku musi utrzyma�, rozgrywaj�c przeciw sobie liczne ugrupowania. Wiem, �e czas mojego urz�dowania tutaj jest ograniczony. Nie potrafi� ukrywa� swoich pogl�d�w, a nie s� to pogl�dy �atwe dzi� do utrzymania. Od trzech lat
35
zwalczam plany ponownego otwarcia. Nie umr�. Ale nie mog� pozby� si� my�li, �e nic dobrego z tego nie wyjdzie. Nie mo�esz wr�ci� do domu. Szczeg�lnie je�li nie wiesz, gdzie ten dom jest. �yjemy w trudnych czasach. Niedobory, znu�enie. Czasem ponowne otwarcie wydaje mi si� nieuchronne... Ale jeszcz nie teraz! Nie wcze�niej ni� zako�czymy nasze zadanie na Ziemi. - Farren Siliom spojrza� na Olmy'ego, a jego oczy wyra�a�y niemal b�aganie. -Obawiam si�, �e jestem tak ciekawski jak senator Tikk. Jaki jest pa�ski pogl�d w sprawie Drogi?
Olmy delikatnie potrz�sn�� g�ow�. - Jestem got�w �y� bez niej, panie prezydencie.
- Jednak wkr�tce nie b�dzie pan w stanie odnawia� swojego cia�a... Czy niedobory s� ju� bardzo dotkliwe?
- Tak - przyzna� Olmy.
- Powierzy si� pan pami�ci miejskiej dobrowolnie?
- Albo �mierci - powiedzia� Olmy. - Ale to jeszcze daleka przysz�o��.
- T�skni pan za przygodami, mo�liwo�ciami?
- Staram si� nie martwi� o przysz�o�� - odrzek� Olmy. Od dawna wiedzia�, kiedy nale�y by� otwartym, a kiedy nie.
- By� pan zagadk� przez wszystkie stulecia pa�skiej s�u�by. O tym �wiadcz� raporty. Nie b�d� nalega�. Zale�y mi tylko na zwi�z�ej ocenie - co mo�e nas czeka�, gdyby�my zn�w otwarli Drog�?
Olmy nie odpowiedzia� przez chwil�. Prezydent chyba wiedzia� o wiele wi�cej o jego niedawnych badaniach, ni� by�o mu to na r�k�. - Droga mo�e by� opanowana przez jart�w.
- Ot� w�a�nie. Neogeszelowie w swym entuzjazmie nie dostrzegaj� takiej ewentualno�ci. Ja musz� o tym my�le�. Wiem o pa�skich badaniach. Mam nadziej�, �e kieruje si� pan rozwag�.
36
- Co ma pan na my�li?
- Przeszukuje pan pami�� miejsk� i biblioteki na Thist-ledown. Mam swoich w�asnych informator�w, panie O�my. Podejrzewam, �e ma pan dost�p do informacji bezpo�rednio zwi�zanych z ponownym otwarciem. Studiuje pan od lat, jak s�dz�, a kto� prywatnie to finansuje. - Farren Siliom spojrza� na niego przenikliwie, a potem stan�� ty�em do balustrady i zacz�� stuka� w ni� d�oni�. - Oficjalnie, zwalniam pana z wszelkich dalszych obowi�zk�w. Prywatnie, namawiam pana do kontynuowania bada�.
Olmy zgodzi� si�.
- Dzi�kuj� panu za pa�sk� prac�. Gdyby mia� pan jakie� dalsze istotne uwagi, prosz� mnie koniecznie powiadomi�. Pa�skie opinie s� niezwykle cenne, cho� by� mo�e nie jest pan przekonany, �e ich potrzebujemy.
Olmy opu�ci� platform�. Ziemia pojawi�a si� ponownie w polu widzenia. Przypomina�a o nieustaj�cej odpowiedzialno�ci, by�a obcym domem, symbolem b�lu i triumfu, kl�ski i odrodzenia.
3
Gaia, Wyspa Rodos, Wielka Aleksandryjska Oikoumene
Rok Aleksandra 2331-2342
Rita Berenika Yaskayza wzrasta�a dzika na wybrze�u ko�o staro�ytnego portu Lindos a� do si�dmego roku �ycia. Rodzice oddali j� na wychowanie s�o�cu i morzu ucz�c tylko tego, czego sama chcia�a si� nauczy�.
By�a br�zowym stworzeniem o nagich ko�czynach i wielkich oczach, nieuchwytnym po�r�d br�zowych, bia�ych i poz�acanych mur�w, kolumn i stopni opuszczonego akropolu. Z jasnego przedsionka sanktuarium Athene Lin-dia, gdzie pod krusz�cymi si� �cianami wyrasta�y palmy, spogl�da�a w bezkres morza, �ledz�c nieustaj�cy poch�d fal ku skalistemu brzegowi.
Czasami wkrada�a si� do szopy, w kt�rej umieszczono gigantyczn� rze�b� Athene. Pot�na bogini sta�a pogodnie w mroku, podobna do azjatki w promiennej mosi�nej koronie, z kamienn� tarcz� du�ych rozmiar�w. Niewielu mieszka�c�w Lindos przychodzi�o tutaj. Obawiali si�, �e miejsce jest nawiedzone przez duchy perskich obro�c�w zmar�ych przed wiekami, zmasakrowanych, gdy Oikoumene przejmowa�a w�adz� na wyspie. Czasami pojawiali si� tury�ci z Aigyptos lub g��wnego l�du, ale nie zdarza�o si� to cz�sto. Morze �rodkowe nie by�o ju� dobrym miejscem do wypoczynk�w.
38
Rolnicy i pasterze Lindos uwa�ali j� za Artemid� i wierzyli, �e przynosi im szcz�cie. W miasteczku wita�y j� serdeczne u�miechy znajomych twarzy.
Na si�dme urodziny matka, Berenika, zabra�a j� na Rodos. Nie zapami�ta�a wiele z najwi�kszego na wyspie miasta, poza ogromnym Kolos Neos ze spi�u, wzniesionym cztery stulecia temu. Obecnie brakowa�o mu jednego ramienia, a z drugiego pozosta�a tylko po�owa.
Matka, kobieta o rudych w�osach i, jak c�rka, du�ych oczach, poprowadzi�a j� do domu z bielonej ceg�y i kamienia, w kt�rym mie�ci�a si� siedziba didaskalosa Akademii pierwszego stopnia, nadzoruj�cego edukacj� dzieci. Rita sta�a przed nim samotnie w nagrzanym s�o�cem pokoju egzaminacyjnym, z go�ymi stopami, w prostym bia�ym ubraniu i odpowiada�a na proste lecz wa�kie pytania. By�a to wprawdzie tylko formalno��, je�li wzi�� pod uwag�, �e to jej babka za�o�y�a Akademeia Hypateia, a jednak wa�na formalno��.
P�niej matka powiedzia�a jej, �e zosta�a przyj�ta do szko�y podstawowej a lekcje rozpocznie, gdy uko�czy dziewi�� lat.
Berenika zabra�a Rit� z powrotem na Lindos, gdzie �ycie dziewczynki toczy�o si� jak dawniej, cho� wi�cej by�o w nim ksi��ek i lekcji do przygotowania, a mniej szale�czych zabaw z wiatrem i wod�.
Nie odwiedzili sophe w czasie podr�y. By�a chora i cho� niekt�rzy m�wili, �e umiera, wr�ci�a do zdrowia po dwu miesi�cach. Wszystko to niewiele znaczy�o dla ma�ej Rity, kt�ra prawie nie zna�a swojej babki - widzia�a j� zaledwie dwukrotnie w �yciu.
Gdy rozpocz�o si� lato, po kt�rym Rita mia�a oficjalnie rozpocz�� nauk� szkoln�, babka wezwa�a j� na Rodos, by zamieszka�a u niej przez pewien czas. Sophe prowadzi�a pustelnicze �ycie. Wielu mieszka�c�w Rodos uwa�a�o j�
39
za bogini�. Pochodzenie i historie naros�e wok� niej zdawa�y si� za tym przemawia�. Rita nie mia�a wyrobionego zdania. To, co s�ysza�a od rodzic�w i innych mieszka�c�w Lindos, wzajemnie sobie przeczy�o i wprowadza�o tylko zamieszanie.
Matka Rity by�a g��boko poruszona tym wyr�nieniem, jakim Patrikia nie obdarowa�a �adnego ze swych pozosta�ych wnucz�t. Ojciec, Rham�n, przyj�� to ze spokojem i godno�ci�. Taki w�a�nie by� w dniach poprzedzaj�cych �mier� sophe i walk� stronnictw w Akademii. Oboje zawie�li c�rk� na Rodos konnym zaprz�giem t� sam�, wysadzan� orzechami i oliwkami drog�, co dwa lata wcze�niej.
Dom Patrikii sta� na skalistym p�wyspie z widokiem na Wielki Port Morski. By� to ma�y budynek z kamienia i gipsu, w stylu p�no perskim, z czterema pokojami i osobn� pracowni� nad niskim klifem, ponad pla��. Gdy wspinali si� �cie�k� prowadz�c� przez ogr�d warzywny, Rita przygl�da�a si� antycznej Fortecy Kamybses po drugiej stronie portu, kt�ra wznosi�a si� jak wielka kamienna fili�anka na ko�cu szerokiego mola. Forteca zosta�a opuszczona siedemdziesi�t lat temu, a teraz by�a odnawiana przez Oikoumene. Robotnicy wspinaj�cy si� na grube pop�kane �ciany wydawali si� drobni jak myszy. Kolos Neos strzeg� wej�cia do portu kilkadziesi�t metr�w przed fortec�. Wci�� bez ramion, sta� z godno�ci� na w�asnym kamiennym bloku otoczonym wod�.
- Czy ona jest czarownic�? - Rita zapyta�a Rham�na przed drzwiami.
- Csss - ostrzeg�a Berenika, k�ad�c palec na wargach Rity.
- Nie jest czarownic� - odpar� z u�miechem. - Jest moj� matk�.
Rita pomy�la�a, �e by�oby mi�o, gdyby s�u��cy otworzy� drzwi, lecz sophe nie mia�a s�u��cych. Patrikia Yaskayza,
40
we w�asnej osobie, stan�a u�miechni�ta w drzwiach. By�a wysuszon� i chud� jak kij siw� kobiet� o br�zowej sk�rze, a jej przebieg�e, g��boko osadzone oczy by�y otoczone twardymi zmarszczkami. Nawet w letnim upale wiatr od wzg�rz by� ch�odny i Patrikia mia�a na sobie si�gaj�c� do ziemi, czarn� sukni�.
Gdy dotkn�a policzka Rity such� opuszk� palca, dziewczynka pomy�la�a: "Jest zrobiona z drewna." Lecz d�o� sophe by�a mi�kka i pachnia�a s�odko. Zza plec�w wydoby�a wieniec kwiat�w i w�o�y�a Ricie na szyj�. - To stara tradycja z Hawaj�w - wyja�ni�a.
Berenika sta�a z pochylon� g�ow� przyciskaj�c r�ce do bok�w. Rita spostrzeg�a l�k matki i odczula dezaprobat�. Sophe by�a stara i bardzo ko�cista, lecz nie przera�aj�ca. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Rita musn�a wianek na szyi i spojrza�a na ojca, kt�ry doda� jej otuchy u�miechem.
- Zjemy lunch - powiedzia�a Patrikia g�osem silnym i g��bokim jak u m�czyzn.
Posz�a wolno w stron� kuchni, odmierzaj�c starannie ka�dy krok, a stopy w rannych pantoflach szura�y po nier�wnej, czarnej pod�odze wy�o�onej kafelkami. Jej r�ce dotkn�y oparcia krzes�a, jakby wita�a przyjaciela, potem stukn�a w brzeg starej �elaznej miednicy, a wreszcie pog�adzi�a kraw�d� bielonego drewnianego sto�u, na kt�rym pi�trzy�y si� owoce i sery. - Po tym jak m�j syn i synowa pojechali do domu - mili ludzie, ale troch� si� narzucaj� -mo�emy naprawd� porozmawia�. Sophe pos�a�a Ricie kr�tkie spojrzenie, a ta - wbrew sobie - skin�a konspiracyjnie g�ow� na znak zgody.
Wiele czasu w ci�gu nast�pnych dwu tygodni sp�dzi�y razem. Patrikia opowiada�a, a Rita s�ucha�a, cho� wiele opowie�ci zna�a ju� wcze�niej od swojego ojca. Ziemia Patrikii r�ni�a si� od Gai, na kt�rej wzrasta�a Rita;
historia toczy�a si� tutaj inaczej.
41
Pewnego mglistego dnia, gdy wiatr usta� a morze wydawa�o si� pogr��one we �nie pod szklan� pokryw�, babka prowadzi�a sw� wnuczk� do pobliskiego gaju pomara�czowego, przewiesiwszy przez rami� koszyk na owoce. - W Kalifornii by�y kiedy� wsz�dzie gaje pomara�czowe, pe�ne pi�knych owoc�w, o wiele wi�kszych ni� te. - Pat�kia unios�a w cienkich silnych palcach czerwonawy owoc wielko�ci �liwki. - Gaje prawie zupe�nie znik�y zanim by�am w twoim wieku. Zbyt wielu ludzi chcia�o tam mieszka�. Nie wystarczy�o miejsca dla owoc�w.
- Czy Kalifornia jest tam czy tutaj, babciu? - zapyta�a Rita.
- Tam. Na Ziemi - odpowiedzia�a Pat�kia. - Tutaj nie ma takiej nazwy. - Przerwa�a i zamy�li�a si� patrz�c w niebo. - Nie wiem, co si� teraz dzieje w miejscu, gdzie w tym �wiecie by�aby Kalifornia... S�dz�, �e jest tam cz�� zachodniej pustyni Nea Karkhed�n.
- Pe�no tam czerwono skorych z �ukami i strza�ami -podpowiedzia�a Rita.
- By� mo�e, by� mo�e.
Po kolacji w kuchni, Rita s�ucha�a z uwag� sophe w upragnionym ch�odzie letniego wieczoru, przy oliwnej lampce, kt�ra migota�a i dymi�a na plecionym stoliku pomi�dzy nimi, gdy pi�y gor�c� herbat�. - Twoja prababka, a moja matka, odwiedza mnie od czasu do czasu...
- Czy jest w tym drugim �wiecie?
Patrikia u�miechn�a si� i skin�a g�ow�, a jej pe�n� zmarszczek twarz o�wietli�o z�otopomara�czowe �wiat�o. -To jej nie powstrzymuje. Przychodzi, gdy �pi�, i m�wi, �e jeste� bardzo inteligentn� dziewczyn�, cudownym dzieckiem. Jest dumna, �e nosisz jej nazwisko. - Patrikia pochyli�a si� do przodu. - Twoja prababka jest dumna z ciebie. Ale nie pozw�l, by�my ci� przygniot�y tymi pochwa�a-
42
mi, moja droga. Masz do�� czasu, by si� bawi� i marzy�, zanim doro�niesz i nadejdzie tw�j dzie�.
- Jaki dzie�, babciu?
Patrikia u�miechn�a si� tajemniczo i spojrza�a ku horyzontowi. Aphrodite b�yszcza�a i migota�a ponad wod�, jak dziura w czarnym, jedwabnym aba�urze.
* * *
Gdy Rita powr�ci�a do domu Patrikii dwa lata p�niej, nie by�a ju� dzikim dzieckiem staraj�cym si� zachowywa� uprzejmie w obecno�ci niemo�liwie starej babki. By�a rozmi�owan� w nauce, elegancko ubran� m�od� dziewczyn�, kt�ra lada chwila mia�a sta� si� kobiet�. Patrikia natomiast nie zmieni�a si�. Rita mia�a wra�enie, �e jest jak dobrze zakonserwowany owoc albo aigipska mumia, kt�ra b�dzie istnie� wiecznie.
Tym razem rozmawia�y wi�cej na temat historii. Rita wiedzia�a ca�kiem sporo o przesz�o�ci Gai, ale nie dok�adnie to, czego Oikoumene chcia�a j� nauczy�. Akademeia Hypateia wykorzystywa�a na swoj� korzy�� odleg�o�� mi�dzy Rodos i Aleksandrei�. Przed dziesi�cioleciami Imperia� Hypselotes Kleopatra XXI pozostawi�a sophe du�o wi�cej swobody w sprawach programu nauczania ni� daliby jej kr�lewscy doradcy.
W wieku jedenastu lat Ricie nie by�a ju� obca polityka, jednak matematyka i nauki �cis�e bardziej przykuwa�y jej uwag�.
Podczas d�ugich wieczor�w sp�dzonych na ganku, gdy dzie� dogasa� nad floletowoszaroczerwonym horyzontem, Patrikia opowiada�a Ricie o tym, jak Ziemia prawie doprowadzi�a do swojej zag�ady. I o tym, jak z gwiazd przyby� Kamie�, wydr��ony jak tykwa lub jaki� egzotyczny minera�, zbudowany przez dzieci Ziemi z przysz�o�ci.
43
Rit� zaintrygowa�a subtelno�� geometrii, dzi�ki kt�rej tak wielki obiekt m�g� by� cofni�ty w czasie do innego, bardzo podobnego wszech�wiata. Lecz jej g�ow� wype�ni�y z�ote pszczo�y, gdy Patrikia opisywa�a korytarz, Drog�, dzieci Ziemi podr�uj�ce na Kamieniu...
Spa�a niespokojnie i �ni�a o tym miejscu w kszta�cie nieko�cz�cej si�, wydr��onej rynny, z dziurami kapi�cymi na niesko�czenie wiele �wiat�w...
Gdy uprawia�y ogr�d, pieli�y chwasty i t�pi�y insekty, sadzi�y barykady z czosnku wok� wra�liwych m�odych kwiat�w, Patrikia opowiada�a Ricie histori� swojego przybycia na Gai�. By�a m�oda, mia�a sze��dziesi�t