542
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 542 |
Rozszerzenie: |
542 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 542 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 542 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
542 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Piers Anthony
Zakl�cie dla Cameleon
1. Xanth
Ma�a jaszczurka przywar�a do brunatnego kamienia. Czuj�c
zagro�enie ze strony nadchodz�cego cz�owieka, przeobrazi�a si�
w jadowitego chrz�szcza, potem w cuchn�cego je�a morskiego, a w
ko�cu w ognist� salamandr�. Bink u�miechn�� si�. Jaszczurka
przybiera�a kszta�ty szkaradnych potwork�w, ale nie mia�a ich
w�a�ciwo�ci. Nie mog�a ��dli�, cuchn�� ani podpala�. By�a
kameleonem, wykorzystuj�cym magiczne zdolno�ci do na�ladowania
gro�nych stworze�. Zmieni�a si� w ko�cu w bazyliszka, kt�ry
spojrza� na Binka tak gro�nie, �e jego weso�o�� przygas�a. M�g�
zgin�� w okropny spos�b, gdyby stw�r m�g� zrealizowa� sw�j
zamiar. Niespodziewanie z wysoka run�� jastrz�b i schwyci�
kameleona w dzi�b. Konwulsyjnie wij�cy si� ma�y gad wyda� bolesny
pisk, potem zawis� bezw�adnie. Kameleonowi nie pomog�y jego
oszustwa - by� martwy. Usi�owa� przerazi� Binka, ale zosta�
unicestwiony przez inn� istot�. Bink zacz�� u�wiadamia� sobie ten
fakt. Kameleon by� bezbronny, jak wi�kszo�� dziko �yj�cych istot
XANTH. Czy�by by� to jaki� omen? Sugestia na temat czekaj�cego
go losu? Znaki to powa�na sprawa - zawsze si� spe�nia�y, cho�
zwykle �le je interpretowano. Czy�by Bink mia� umrze� gwa�town�
�mierci� albo mia� jakiego� wroga? Nie zna� nikogo, kto czyha�
na jego �ycie.
Z�ote s�o�ce Xanth l�ni�o poprzez magiczn� Tarcz�, zapala�o
iskierki w�r�d drzew. Wszystkie ro�liny potrafi�y rzuca� uroki,
ale korzysta�y z tego jedynie w celu �atwiejszego zaspokojenia
swych podstawowych potrzeb, by zdoby� wod�, �wiat�o i gleb�.
Magi� broni�y si� od zniszczenia, chyba �e napotka�y
pot�niejszego przeciwnika lub po prostu nie mia�y szcz�cia, jak
ten kameleon. Bink obejrza� si� za dziewczyn� id�c� w smudze
�wiat�a. On by� ro�lin�, ale mia� swoje potrzeby, kt�re czasami
dawa�y si� we znaki. Sabrina by�a absolutn� pi�kno�ci�. Jej uroda
nie by�a dzie�em czar�w. Inne dziewcz�ta musia�y upi�ksza� si�
kosmetykami, r�nymi poduszeczkami lub specjalnymi zakl�ciami,
ale mimo to, a mo�e dzi�ki temu wygl�da�y jako� sztucznie. Ona
na pewno nie by�a jego wrogiem. Podeszli do Widokowej Ska�y. Nie
by�o to wysokie wzg�rze, ale jego magiczne w�asno�ci sprawia�y,
�e wydawa�o si� znacznie wy�sze. Mogli ogl�da� w dole niemal
czwart� cz�� Xanth. Pokrywa�a je wielobarwna ro�linno��, ma�e
urocze jeziora, spokojne ��ki pe�ne kwiat�w i paproci oraz pola
uprawne. Bink patrzy� na jeziora, z kt�rych jedno powi�kszy�o si�
nieco, woda wyda�a si� ch�odniejsza i g��bsza, bardziej
zach�caj�ca do p�ywania. Bink zamy�li� si� przez chwil�. Mia�
niespokojny umys�. N�ka� sam siebie pytaniami, na kt�re nikt nie
m�g� znale�� gotowych odpowiedzi. Jako dziecko doprowadza�
rodzic�w i znajomych do szale�stwa swoimi "dlaczego s�o�ce jest
��te", "dlaczego ogry chrupi� ko�ci", "dlaczego potwory morskie
nie mog� rzuca� czar�w"?... Nic dziwnego, �e wys�ano go do szko�y
centaura. Tam nauczy� si� panowa� nad swoim j�zykiem, ale me nad
rozumem. Zamkn�� si� w sobie. Rozumia�, po co stworzenia, jak
cho�by ten nieszcz�sny kameleon, rzucaj� zakl�cia - dzi�ki nim
mog�y przetrwa�. Ale dlaczego tak�e przedmioty u�ywaj� zakl��?
Czy to nie wszystko jedno, kto p�ywa w jeziorze? C�, a je�li
nie... By� mo�e mieszka�cy jeziora maj� jaki� interes w nadaniu
temu miejscu rozg�osu. Albo mo�e winny by� jaki� wodny smok,
wabi�cy ofiar�. Smoki stanowi�y najbardziej zr�nicowan� i
najgro�niejsz� form� �ycia w Xanth. Poszczeg�lne gatunki �y�y w
powietrzu, na ziemi, w wodzie, wiele zia�o ogniem. ��czy�a je
jedna wsp�lna cecha - ogromny apetyt. Zwyk�y przypadek m�g�by nie
wystarczy�, by ka�demu z nich nigdy nie brak�o �wie�ego mi�sa.
Ale co z Widokow� Ska��? By�a naga, pozbawiona nawet porost�w.
Z trudem mo�na j� by�o nazwa� �adn�. Czemu mia�aby szuka�
towarzystwa? A je�li ju�, dlaczego pozosta�a szara i monotonna,
zamiast wypi�knie�? Ludzie nie przychodzili tu, by ogl�da� ska��,
ale by podziwia� krajobraz Xanth. Tak - czar wydawa� si� form�
samoobrony. Wtem Bink potr�ci� nog� kamie�. Sta� teraz na tarasie
pe�nym barwnych od�amk�w skalnych skruszonego przed wiekami
g�azu, kt�ry... O to chodzi�o! Tamten g�az, kt�ry zapewne le�a�
blisko Widokowej Ska�y i by� podobnych rozmiar�w, zosta�
roz�upany po to, by stworzy� t� �cie�k� i taras. Widokowa Ska�a
ocala�a. Nikt nie skruszy jej, bo nowa �cie�ka by�aby brzydka.
Magia ska�y dzia�a skutecznie w jej obecnym kszta�cie. Jeszcze
jedna ma�a zagadka rozwi�zana. Nurtowa�y go filozoficznie
problemy. Jak nieo�ywiony przedmiot mo�e my�le� lub czu�? Co
oznacza przetrwanie dla ska�y? G�az by� tylko fragmentem jakiej�
pierwotnej warstwy skalnej. Dlaczego mia�by posiada� osobowo��,
je�li macierzysta ska�a jej nie ma? To samo pytanie dotyczy
r�wnie� cz�owieka. Zosta� utworzony z tkanek spo�ytych ro�lin i
zwierz�t, a jednak ma odr�bn�... - O czym chcia�e� ze mn�
rozmawia�, Bink? - spyta�a Sabrina. Tak jakby nie wiedzia�a.
Chocia� mia� przygotowane pytanie, zawaha� si�; zna� odpowied�.
Nikt, kto uko�czy� dwadzie�cia pi�� lat i do tego czasu nie
wykaza� si� �adn� magiczn� si��, nie m�g� pozosta� w Xanth. Ten
krytyczny dzie� dwudziestych pi�tych urodzin Binka przypada� za
dwa miesi�ce. Nie by� ju� dzieckiem. Jak Sabrina mo�e po�lubi�
cz�owieka, kt�ry wkr�tce zostanie wygnany? Dlaczego o tym nie
pomy�la�, zanim j� tu przywi�z�? Przysporzy� sobie tylko
k�opot�w! Teraz musia� co� powiedzie� albo postawi� si� w
k�opotliwej sytuacji. Niezr�cznej r�wnie� dla niej. - Chcia�em
po prostu zobaczy� tw�j... tw�j...
- Co takiego? - zapyta�a unosz�c brwi. Poczu� ogarniaj�c� go fal�
gor�ca. - Tw�j hologram - wypali�.
Pragn�� ogl�da� i dotyka� znacznie wi�cej, ale o tym nie by�o
mowy przed �lubem. Nale�a�a do takich w�a�nie dziewcz�t i to te�
stanowi�o cz�� jej czaru. Dziewczyny pe�ne uroku nie musz�
sprawdza� swojej si�y przy ka�dej okazji. No, nie ca�kiem to
prawda. Pomy�la� o Aurorze, kt�ra te� by�a taka, a jednak... -
Bink, istnieje pewien spos�b - rzek�a Sabrina. Spojrza� na ni�
z ukosa, ale zaraz odwr�ci� g�ow� zmieszany. To niemo�liwe, �eby
ona mia�a na my�li... - Dobry Mag Humfrey - doko�czy�a rado�nie.
- Co? - my�la� o czym� innym.
- Humfrey zna setki r�nych czar�w. Mo�e jeden z nich... Jestem
pewna, �e on potrafi odkry� twoje zdolno�ci. Wszystko b�dzie. -
Ale on ��da rocznej s�u�by za ka�dy czar - zaprotestowa� Bink. -
Ja mam tylko miesi�c. Nie by�o to prawd�. Gdyby Mag odkry� w nim
jakie� zdolno�ci, nie zosta�by wygnany. Mia�by ten rok do
dyspozycji. Ufno�� Sabriny g��boko go wzruszy�a. Nie zarzuca�a
mu braku mocy magicznej. Okaza�a mu wielk� �yczliwo��, ufaj�c,
�e po prostu nie ujawni� jeszcze swoich prawdziwych zdolno�ci.
W�a�nie owa ufno�� tak ich zbli�y�a. Sabrina by�a pi�kna, inte-
ligentna i uzdolniona. Warto�ciowa pod ka�dym wzgl�dem. Lecz nie
musia�aby posiada� a� tylu zalet, a�eby by� jego... - Rok to nie
tak d�ugo - powiedzia�a p�g�osem Sabrina. - Zaczekam... Bink
popatrzy� w zadumie na swoje r�ce. Praw� d�o� mia� normaln�, u
lewej straci� w dzieci�stwie �rodkowy palec. Nie by� to skutek
jakiego� wrogiego zakl�cia. Bawi� si� wtedy toporem, tn�c
spr�yste �odygi ro�lin, kt�re przyciska� r�k� do ziemi
wyobra�aj�c sobie, �e jest to ogon smoka. Kiedy si� zamachn��,
�odyga wymkn�a mu si� z d�oni: si�gn�� po ni�, a top�r spad� mu
wprost na palec. Bola�o bardzo, ale najgorsze by�o to, �e nie
�mia� p�aka� ani si� skar�y�, bo zabroniono mu bawi� si� toporem.
Cierpia� w milczeniu. Pochowa� sw�j palec i zdo�a� ukry�
skaleczenie jeszcze przez kilka dni. Kiedy prawda wysz�a na jaw,
by�o ju� za p�no na czary. Palec zd��y� nadgni� i nie m�g�
zosta� ponownie przytwierdzony do r�ki. Wystarczaj�co pot�ne
zakl�cie mog�oby tego dokona�, ale sta�by si� w�wczas palcem
zombi. Nie ukarano go. Jego matka - Blanka, stwierdzi�a, �e syn
dobrze zapami�ta t� nauczk�... i zapami�ta�, o jak zapami�ta�!
Nast�pnym razem, gdy potajemnie bawi� si� toporem, uwa�a� na
palce. Ojciec wydawa� si� zadowolony, �e Bink okaza� tyle odwagi
i wytrwa�o�ci w nieszcz�ciu; odkupi� tym swe niepos�usze�stwo. -
Ch�opak ma charakter - stwierdzi�. - �eby jeszcze mia� jakie�
zdolno�ci magiczne... Bink oderwa� wzrok od r�ki. Tamto zdarzy�o
si� pi�tna�cie lat temu. Nagle rok wyda� mu si� naprawd� kr�tki.
Rok s�u�by... w zamian za ca�e �ycie z Sabrina. To by�a okazja.
Ale... przypu��my, �e nie ma �adnych zdolno�ci? Czy musi p�aci�
ca�ym rokiem za potwierdzenie, �e jest skazany na los
pozbawionych daru? Mo�e lepiej by�oby zgodzi� si� na wygnanie,
zachowuj�c nadziej� na jakie� utajone zdolno�ci? Sabrina zacz�a
tworzy� sw�j hologram. Pojawi�a si� przed ni� b��kitna mgie�ka,
zawieszona nad nier�wno�ciami terenu. Powi�ksza�a si� rzedn�c na
brzegach i g�stniej�c w �rodku, a� osi�gn�a �rednic� dw�ch st�p.
Wygl�da�a jak g�sty dym, ale nie rozwia�a si� i nie przesun�a.
Sabrina zacz�a nuci�. Mia�a �adny g�os - niezbyt silny, ale w
sam raz do jej czar�w. Na ten d�wi�k b��kitna chmurka zadr�a�a
i st�a�a, staj�c si� niemal kulist�. W�wczas czarodziejka
zmieni�a wysoko�� tonu - i obrze�e kuli z��k�o. Za�piewa�a s�owo
"dziewczyna" i barwna chmura przybra�a kszta�t m�odego podlotka
w b��kitnej sukience z ��tymi falbankami. Posta� tr�jwymiarowa,
widoczna ze wszystkich stron, podlegaj�ca regu�om perspektywy.
By�a to wspania�a umiej�tno��. Sabrina mog�a wymodelowa�
wszystko, ale obrazy 10
znika�y w chwili, gdy si� dekoncentrowa�a. Nigdy nie przybiera�y
materialnej formy. Prawd� m�wi�c, zdolno�� ta by�a bezu�yteczna.
W �aden spos�b nie u�atwia�a jej �ycia. Ile magicznych zdolno�ci
tak naprawd� pomaga�o swoim posiadaczom? Kto� m�g� sprawi�, i�
li�cie drzewa usycha�y i opada�y, gdy na nie spojrza�? Kto�
potrafi� wytwarza� zapach zsiad�ego' mleka. Jeszcze kto� umia�
sprawi�, �e ziemia obok niego zanosi�a si� od szale�czego
�miechu. To wszystko by�o bez w�tpienia magi�, ale jaki z niej
po�ytek? Dlaczego tacy ludzie zas�ugiwali na miano obywateli
Xanth, gdy tymczasem silny, bystry, przystojny Bink nie posiada�
takiego prawa? A jednak przestrzegano w Xanth zasady, a�eby
nikomu, kto nie ujawni� do 25 lat swych talent�w czarodziejskich,
nie wolno by�o pozosta� w kraju. Sabrina mia�a racj�. Musia�
pozna� sw�j talent. Nigdy sam nie zdo�a go odkry�. Powinien
zap�aci� cen� ��dan� przez Dobrego Maga. To nie tylko uchroni�oby
go od wygnania. To przywr�ci�oby mu zachwiane poczucie w�asnej
godno�ci. Nie mia� wyboru. Jaki sens ma �ycie bez magii? - Och! -
wykrzykn�a Sabrina klepi�c si� d�o�mi po kr�g�ych po�ladkach.
Hologram rozwia� si�, a niebiesko ubrana dziewczyna groteskowo
wykrzywi�a si�, zanim znikn�a. - Ja p�on�!
Przestraszony Bink podbieg� do niej. Gdy tylko ruszy� z miejsca,
rozleg� si� g�o�ny �miech wyrostka. Sabrina odwr�ci�a si� z
w�ciek�o�ci�. - Numbo, przesta�! - krzykn�a.
Nale�a�a do dziewczyn, kt�re w gniewie s� r�wnie poci�gaj�ce, jak
w rado�ci. - To nie jest wcale �mieszne!
Oczywi�cie, to Numbo obdarowa� j� "ognist� poduszk�", piek�cym
b�lem po�ladk�w. A propos bezu�ytecznych zdolno�ci! Bink zacisn��
pi�ci tak mocno, �e kciuk wbi� mu si� w kikut brakuj�cego palca.
Ruszy� wielkimi krokami w stron� szczerz�cego z�by m�odzie�ca,
stoj�cego za Widokow� Ska��. Numbo mia�-pi�tna�cie lat, by�
zarozumia�y i napastliwy - przyda mu si� nauczka. Zawadzi� jednak
stop� o ruchomy kamie�. Straci� r�wnowag�. Nie zrobi� sobie
krzywdy, ale musia� zatrzyma� si�. Wyci�gn�� r�k� i dotkn��
palcami niewidzialnej �ciany. Rozleg� si� nast�pny wybuch
�miechu. Bink, dzi�ki kamieniowi pod nog� nie wyr�n�� g�ow� o
�cian�, ale kto� pomy�la�, �e tak by�o. - Ty te�, Chilk -
powiedzia�a Sabrina. To by�a umiej�tno�� Chilka - �ciany. W
pewnym sensie uzupe�nia� zdolno�ci Sabriny - zamiast
niematerialnych widzialnych 11
obiekt�w tworzy� materialne lecz niewidzialne. �ciana mia�a tylko
sze�� st�p kwadratowych i, podobnie jak wiele innych wytwor�w
magii, istnia�a kr�tko, ale przez kilka chwil by�a twarda jak
stal. Bink m�g� omin�� przeszkod� i dogoni� smarkacza. Ale by�
pewien, �e jeszcze wiele razy natkn��by si� na podobn� przeszkod�
i wyrz�dzi�by sobie wi�cej krzywdy ni� ch�opakowi. To bez sensu.
Gdyby tylko posiada� jakie� zdolno�ci magiczne. Takie jak cho�by
"ognista poduszka" Numbo, odp�aci�by �artownisiowi pomimo jego
�cian. Ale nie posiada� czarodziejskich umiej�tno�ci i Chilk o
tym wiedzia�. Wszyscy wiedzieli. To- by� naprawd� powa�ny
problem. Bink stanowi� �atw� zdobycz dla wszystkich figlarzy, bo
nie m�g� si� zrewan�owa� czarami. Fizyczn� zemst� poczytywano za
ordynarno��. Teraz jednak by� got�w zachowa� si� po chamsku. -
Chod�my st�d, Bink - rzek�a Sabrina.
W jej g�osie brzmia� niesmak, w�a�ciwie skierowany przeciw
natr�tom, ale Bink podejrzewa�, �e w cz�ci dotyczy� jego osoby.
Zacz�a w nim narasta� bezsilna w�ciek�o��, kt�r� odczuwa� ju�
wielokrotnie, a do kt�rej nigdy si� me przyzwyczai�. Brak
talent�w magicznych nie pozwoli� mu si� o�wiadczy�. Z tego samego
powodu nie m�g� tu zosta�. Ani tu przy Widokowej Skale, ani tu
w Xanth. Nie pasowa� do tego �wiata. Wracali w d� �cie�k�.
Dowcipnisie, nie mog�c ich wyprowadzi� z r�wnowagi, wyruszyli na
poszukiwanie innych okazji. Krajobraz nie wydawa� si� ju� tak
uroczy. Mo�e naprawd� warto st�d wyw�-drowa�? Mo�e gdzie indziej
by�oby mu lepiej? Mo�e powinien ju� teraz wyruszy� w drog�, nie
czekaj�c na oficjalne wygnanie. Je�li Sabrina naprawd� go kocha -
p�jdzie z nim - nawet Na Zewn�trz, do Mundanii. Sabrina kocha
go, ale kocha tak�e Xanth. Ma takie pon�tne kszta�ty, takie usta
stworzone do poca�unku, �e �atwiej jej b�dzie znale�� innego
m�czyzn�, ni� przywykn�� do �ycia bez magii. On tak�e m�g�by
znale�� inn� dziewczyn�. Lepiej zrobi odchodz�c samotnie.
Dlaczego serce nie chce si� z tym pogodzi�? Min�li brunatny
kamie�, na kt�rym poprzednio siedzia� kameleon, Bink wzdrygn��
si� na samo wspomnienie tej sceny. - Dlaczego nie spytasz
Justyna? - zaproponowa�a Sabrina. Zbli�yli si� do wioski. Mrok
zapada� tu szybciej ni� na Widokowej Skale. We wsi zapala�y si�
lampy. Bink spojrza� na niezwyk�e drzewo, o kt�rym wspomnia�a.
W Xanth istnia�y liczne gatunki drzew, bez wielu z nich
gospodarka krainy po prostu przesta�aby funkcjonowa�. Napoje
czerpa�o si� z drzew pitnych, paliwo z drzew paliwowych, a obuwie
Binka pochodzi�o z dojrza�ego drzewa buto-wego, kt�re ros�o na
wsch�d od wioski. Ale Justyn by� czym� wyj�tkowym. Gatunkiem nie
wyros�ym z nasienia. Jego li�cie przy-12
pomina�y p�askie, ludzkie d�onie, a pie� mia� barw� opalonego,
ludzkiego cia�a. Trudno si� temu dziwi� - w przesz�o�ci Justyn
by� cz�owiekiem. W mgnieniu oka Bink przypomnia� sobie t�
histori�, zaczerpni�t� z bogatego folkloru swojej ojczyzny.
Dwadzie�cia lat temu �y� jeden z najwi�kszych Z�ych Mag�w, m�ody
cz�owiek o imieniu Trent. Posiada� moc przemieniania jednej �ywej
istoty na inn�. Nie zadowoli� go tytu�, kt�ry otrzyma�, gdy
odkryto si�� jego magii. Trent stara� si� wykorzysta� sw� moc do
zdobycia tronu Xanth. Post�powa� w spos�b prosty i bezpo�redni:
przekszta�ca� ka�dego oponenta w co�, co nie mog�o mu si�
przeciwstawi�. Najgro�niejszych wrog�w zamienia� w ryby - na
suchym l�dzie - i pozwala� im cierpie� bez wody, a� umarli.
Innych zmienia� w zwierz�ta i ro�liny. Wiele rozumnych zwierz�t
zawdzi�cza�o swe pochodzenie jemu. Chocia�by by�y smokami.
dwug�owymi wilkami, l�dowymi krakenami, zachowa�y ludzk�
inteligencj� i ludzki punkt widzenia. Trent odszed�, ale jego
dzie�a pozosta�y. Nie by�o nikogo, kto by im przywr�ci� dawn�
posta�. Hologramy, ogniste poduszki, niewidzialne �ciany - te
umiej�tno�ci wystarczaj� do pozostania w Xanth. Umiej�tno��
przekszta�cania stanowi�a zupe�nie co� innego. Zdolno�� ta
ujawnia�a si� raz na kilka pokole� i rzadko przybiera�a t� sam�
form�. Justyn by� jedn� z przeszk�d na drodze Trenta do kariery -
nikt zreszt� nie pami�ta� dok�adnie, o co chodzi�o - Justyn
zosta� drzewem. Nikt inny nie potrafi� zmieni� go zn�w w
cz�owieka. Zdolno�ci Justyna polega�y na przenoszeniu g�osu. Nie
�adne brzuchom�wcze zabawy, czy umiej�tno�ci wytwarzania
szale�czego �miechu - ale najprawdziwsza mowa na odleg�o��, bez
u�ycia strun g�osowych. Zdolno�� ta pozosta�a mu, a jako drzewo
mia� wiele czasu na rozmy�lania. Wie�niacy cz�sto przychodzili
do� po rad�. By�y to dobre rady. Justyn nie by� �adnym geniuszem,
ale jako drzewo wykazywa� wi�cej obiektywizmu w rozwi�zywniu
ludzkich problem�w ni� sami ludzie. Binkowi wydawa�o si�, �&
Justynowi - drzewu, wiod�o si� lepiej ni� wtedy, gdy by�
cz�owiekiem. Lubi� ludzi, ale w ludzkiej postaci nie by�
przystojny. Jako drzewo wygl�da� godnie i nie zagra�a� nikomu.
Skr�cili w stron� Justyna. Nagle tu� przed nimi odezwa� si� g�os:
- Nie podchod�cie, przyjaciele. Kilku �otr�w zaczai�o si� nie
opodal...-Bink i Sabrina zatrzymali si�.
- Czy to ty, Justyn? - zapyta�a. - Kto si� zaczai�? Ale drzewo
nie mog�o s�ysze�. Chocia� potrafi�o m�wi�, nie odpowiedzia�o.
Drewno nie jest najlepszym materia�em na uszy. Rozz�oszczony Bink
zrobi� kilka krok�w w stron� drzewa. 13
- Justyn nie jest niczyj� w�asno�ci� - mrukn��. - Nikt nie ma
prawa... - Bink, prosz� - przekonywa�a Sabrina. ci�gn�c go z
powrotem. - Nie chcemy �adnych k�opot�w. Ona nigdy nie chcia�a
�adnych k�opot�w. Nie posun�� si� a� tak daleko, by uwa�a� to za
wad�, ale czasami by�o to niezno�ne. Bink nigdy nie pozwala�, by
k�opoty przeszkodzi�y mu w sprawach zasadniczych. Sabrina by�a
pi�kna, a on wp�dzi� j� ju� dzi� w wystarczaj�c� ilo��
k�opotliwych sytuacji. Zawr�ci� i zacz�li oddala� si� od drzewa.
- Hej! To nieuczciwe!--wykrzykn�� jaki� g�os. - Oni odchodz�! -
Na pewno Justyn wypapla� - zawo�a� kto� inny.
- Zr�bmy wi�c Justyna! Bink przystan��.
- Ci niegodziwcy nie wa�� si�... - wykrztusi� dr��cym g�osem. -
Oczywi�cie �e nie zrobi� tego... - powiedzia�a Sabrina. -Justyn
jest naszym pomnikiem. Zostaw ich. Ponownie us�yszeli g�os
drzewa, troch� obok miejsca, gdzie teraz stali - wyra�na oznaka
rozkojarzenia Justyna. - Przyjaciele, sprowad�cie szybko Kr�la,
prosz�. Te �otry maj� siekier� lub co� podobnego i najedli si�
szaleju. - Siekier�! - wykrzykn�a Sabrina z przera�eniem.
- Kr�la nie ma w mie�cie - mrukn�� Bink. - A zreszt�, jest ju�
za stary, a jego magia os�ab�a. - Od lat nie wyczarowa� niczego
poza letnim deszczem - zgodzi�a si� Sabrina. - Smarkacze nie
wa�yli si� tak rozrabia�, gdy by� w pe�ni si�. - Tak, my nie
�mieli�my - stwierdzi� Bink. - Pami�tasz huragan i sze�� tr�b
powietrznych, kt�re wywo�a�, aby poskromi� ostatni wyr�j
�widrzak�w? By� wtedy prawdziwym Kr�lem Burzy... On... Rozleg�
si� stukot metalu uderzaj�cego o pie�. Okolic� wstrz�sn��
przera�liwy krzyk b�lu. Bink i Sabrina podskoczyli. - To Justyn -
zawo�a�a. - Ci z�oczy�cy naprawd� spe�nili sw� gro�b�... - Nie
ma czasu na Kr�la - rzek� Bink. Ruszy� w stron� drzewa. - Bink,
nie mo�esz! - krzykn�a Sabrina. - Nie masz �adnego czaru! Prawda
w ko�cu wychodzi na wierzch. Jak si� obawia�, ona tak�e nie
wierzy w jego utajone zdolno�ci. - Ale mam mi�nie! - odkrzykn��.
- Zawo�aj posi�ki!... Gdy ostrze uderzy�o po raz drugi, Justyn
wrzasn�� ponownie. By� to niesamowity, suchy odg�os. Rozleg� si�
�miech - radosny rechot nietrze�wych podrostk�w, nie
zastanawiaj�cych si� ^nad konsekwencjami swego czynu. Szalej? Po
prostu brak wyobra�ni. 14
Bink dobieg� do drzewa. I... nie zasta� nikogo. A by� w bojowym
nastroju. Dowcipnisie uciekli. M�g�by dowiedzie� si� ich imion,
ale nie musia�. - Jama, Zink, Potipher - powiedzia� Justyn. -
Ooo, moje stopy! Bink kucn��, �eby obejrze� rany. Bia�e naci�cia
by�y wyra�nie widoczne na tle sk�rzastej kory u podstawy pnia.
Pojawi�y si� krople czerwonej �ywicy, przypominaj�cej krew. Tak
wielkiemu drzewu na pewno niczym to nie grozi�o, ale bardzo
bola�o. - Przy�o�� kompres - rzek� Bink odchodz�c.
Rozejrza� si�, czy nikt nie czai si� w krzakach, ale nie by�o
nikogo. Tamci naprawd� odeszli. Jama, Zink i Potipher, pomy�la�
ponuro, wioskowi rozrabiacze. Jama posiada� zdolno�� wyczarowania
miecza i nim w�a�nie por�bali pie� Justyna. Kto�, kto m�g�
dokona� takiego wandalizmu, by�... Bink przypomnia� sobie w�asne
smutne do�wiadczenia z t� band�. Otumaniona szalejem tr�jka
zastawi�a pu�apk� na jednej ze �cie�ek poza wiosk�. Czekali na
okazj�. Bink z jednym z przyjaci� wpadli w t� zasadzk�. Z ty�u
zagrodzi�a im drog� chmura truj�cego gazu - to by�a umiej�tno��
Potiphera. Zink stworzy� u ich st�p mira�e g��bokich do��w, za�
Jama materializowa� lataj�ce miecze, przed kt�rymi musieli si�
uchyla�. Taka zabawa! Przyjaciel Binka uciek� dzi�ki swym
magicznym zdolno�ciom, przemieniaj�c kawa�ek drewna w golema,
kt�ry zaj�� jego miejsce. Golem by� bli�niaczo do niego podobny
i to zmyli�o dowcipnisi�w. Bink wiedzia� o tej zamianie, ale nie
wyda� przyjaciela. Golem by� niewra�liwy na truj�cy gaz, czego
nie mo�na powiedzie� o nim samym. Troch� dymu dosta�o si� do
p�uc. Straci� przytomno�� w chwili, gdy nadesz�a pomoc.
Przyjaciel sprowadzi� rodzic�w Binka... Bink ockn�� si�,
wstrzymuj�c oddech, w chwili, gdy truj�cy ob�ok rozp�yn�� si�.
Zobaczy� matk� szarpi�c� ojca za r�k�, wskazywa�a Binkowi drog�.
Zdolno�ci Blanki polega�y na powtarzaniu zdarze�. Na ma�ym
obszarze mog�a cofn�� czas o pi�� sekund. By� to czas bardzo
ograniczony, ale pot�ny. Pozwala� jej naprawia� pope�nione przed
chwil� b��dy. Takie na przyk�ad, jak wdychanie pe�n� piersi�
truj�cych gaz�w, co przed momentem zdarzy�o si� jej synowi. Potem
jego pier� gwa�townie unios�a si� i uczyni�a zakl�cia Blanki
bezu�ytecznymi. Mog�a powtarza� t� scen� w niesko�czono��.
Wszystko si� powtarza�o, jego oddech te�. Roland spojrza�
przenikliwie. Bink zosta� zamro�ony.. Moc Rolanda tkwi�a w jego
wzroku. Jedno odpowiednie spojrzenie i wszystko, na co patrzy�,
natychmiast zamarza�o. Unieruchomione, cho� nadal �ywe, a� do
chwili uwolnienia. W ten spos�b Bink 15
uchroniony zosta� od powt�rnego /aczerpni�cid gazu dop�ki jego
sztywne cia�o nie zosta�o przeniesione dalej Oszo�omienie min�o
Ockn�� si� w obj�ciach matki
- Och moje dziecko' wo�a�a, przyciskaj�c jego g�ow� do piersi
Czy zrobili ci krzywd�9 Bmk gwa�townie zatrzyma� si� przy
rosn�cych g�bkach Twarz mu p�on�a na wspomnienie tego
wstydliwego faktu Czy musia�a to zrobi�9 Oczywi�cie ocali�a go
od przedwczesnej �mierci ale potem sta� si� po�miewiskiem ca�ej
wioski Gdzie tylko si� pojawi� dzieciaki wykrzykiwa�y falsetem
"Moja dziecinko i chichota�) Ocali� �ycie ale za cen� swojej
godno�ci Wiedzia�, ze me m�g� pot�pi� swoich rodzic�w Za wszystko
wini� Jam�, �onka i Potiphera Nie mia� �adnych magicznych
zdolno�ci, pewnie dlatego by� najsilniejszym ch�opakiem we wsi
Jak si�ga� pami�ci�, zawsze musia� si� bi� Nie by� zbyt zwinny
ale mia� du�o krzepy Dopad� Jam� i udowodni� mu ze pi�� jest
szybsza od magicznego miecza Potem dopad� Zinka. a w ko�cu
Potiphera Tego ostatniego wrzuci� w jego w�asn� chmur� truj�cego
gazu, zmuszaj�c go do gwa�townego odczynienia czaru Ta trojka JU�
potem me chichota�a na widok Binka Starali si� go unika� Tote�
uciekli, gdy zbli�y� si� do drzewa Razem mogliby go pokona� ale
z pojedynczych spotka� wynie�li dobr� nauczk� Bmk u�miechn�� si�
Rado�� zast�pi�a zasmucenie i zawstydzenie By� mo�e jego
post�powanie w tamtej sytuacji by�o niedojrza�e, ale sprawi�o mu
satysfakcj� W g��bi duszy wiedzia� ze kierowa�a nim z�o�� na
matk�, wy�adowa� ja na Jamie i mny< h Nie �a�owa� tego Matk� mimo
wszystko kocha� Mia� szans� uratowa� SW�J honor odkrywaj�c w
sobie jak�� magiczn� umiej�tno�� jak�� zdolno�� w rodzaju czaru
swego ojca Rolanda Nikt ju� nie �mia�by mu dokuczy� �mia� si� z
mego nazywa� go .dziecina ' Wstyd nie wygania�by go z Xanlh C�
to tylko pobo�ne �yczenie kt�rego nawet czary nie by�y w
stanie.spe�mc Pochyli� si� by zerwa� klik i �adnych du�ych g�bek
Z�agodz� cierpienia Dizewa Justyna \a tym polega� ich czai
wch�ania�y wszelki boi, dzia�a�y koj�co Sporo ro�lin i zwierz�t
me by� pewien, do kt�rej ^mpy zaliczy� g�bki mia�o podobne
w�asno�ci Zalet� g�bek stanowi�a ich zmienno�� zerwanie nie
zabija�o ich By�y bardzo wytrzyma�e Pizyw�drowa�y z moiz iazem
z koralowcami Rozwin�y magiczne w�asno�ci kt�re u�atwia�y im
�ycie w nowym �rodowisku \ mo�e mia�} je wcze�niej przed
migracj�) Zdol2 nosci by�y ro�nego lodzaju i cz�sto pokrywa�y si�
St�d t\le odmian magu )ednego typu ob�awia�o si� w kr�lestwie
ro�lin i zwierz�t Wsi od ludzi magiczne zdolno�ci bywa�y iczne
Wa�niejsza by�a osobowo�� nie za� cechy dziedziczne, cho�
najpot�niejsze czary 16
zazwyczaj ujawnia�y si� w pewnych rodach. Jakby si�y magii by�y
dziedziczne, a rodzaj czar�w warunkowa�o otoczenie. Istnia�y
jednak inne czynniki... Bink mia� natur� refleksyjn�. Gdyby
refleksyjno�� by�a magiczn� zdolno�ci�, zosta�by Czarodziejem.
Teraz jednak powinien zogniskowa� si� na tym, co robi, bo inaczej
mo�e znale�� si� w tarapatach. Zmierzcha�o coraz bardziej. Z lasu
wy�ania�y si� pos�pne kszta�ty. Kr��y�y w poszukiwaniu ofiary.
Bezcielesne i pozbawione zmys��w, zdawa�y si� �wiadomie kierowa�
ku Binkowi, takie mia� wra�enie. W�a�ciwie nikt nie wiedzia�, na
czym polegaj� czary. W kilku ksi��kach pr�bowano to wyja�ni�.
B��dny ognik przyci�gn�� uwag� Binka. Zacz�� �ledzi� przelotne
�wiate�ko i nagle zrozumia� - by�o to zwyk�e kuglarstwo. Mog�o
go wci�gn�� w dzikie ost�py i pozostawi� tam na pastw� wrogich
czar�w nieznanych istot. Jeden z przyjaci� Binka z dzieci�stwa
pobieg� za b��dnym ognikiem i nigdy nie wr�ci�. Wystarczaj�ce
ostrze�enie! Noc zmieni�a Xanth. Miejsca takie'jak to, niegro�ne
za dnia, stawa�y si� niebezpieczne, gdy s�o�ce kry�o si� za
horyzontem. Wy�ania�y si� upiory i widma, poszukuj�c ofiar dla
swych praktyk. Czasami zombi wychodzi�y z grob�w, aby w��czy� si�
po okolicy. Nikt przy zdrowych zmys�ach nie spa� na dworze. Ka�dy
dom w wiosce posiada� czar odstraszaj�cy nadprzyrodzone moce.
Bink nie mia� odwagi powr�ci� do Drzewa - Justyna skr�tem. Musia�
p�j�� d�u�sz� drog�, trzymaj�c si� �cie�ek zataczaj�cych
wprawdzie ko�o. ale chroni�cych magicznie. Nie by�a to boja��,
ale konieczno��. Bieg� - nie ze strachu, bo na tej zaczarowanej
drodze nie grozi�o �adne niebezpiecze�stwo. Zbyt dobrze zna� te
�cie�ki, by ufa�, �e nie zab��dzi. Chcia� jak najszybciej znale��
si� przy Justynie. Cia�o Justyna, cho� z drewna, cierpia�o tak
samo jak cz�owiek z krwi i ko�ci. Jak kto� m�g� by� tak pod�y,
by zrani� Justyna... Bink min�� pole morskiego owsa. S�ysza� mi�y
szum i plusk fal przyp�ywu. Z tego owsa robi si� wspania��
owsiank�, cho� troch� s�onaw�. Naczynia mo�na ni� nape�nia� tylko
do po�owy, w przeciwnym razie, faluj�ca jak morze owsianka
przelewa si� przez brzegi. Przypomnia� sobie dziki owies, kt�ry
hodowa� jako wyrostek. Owies morski zawsze niespokojnie faluje,
ale pokrewny mu dziki owies by� zupe�nie szalony. Musia� stoczy�
ci�k� walk� ze smagaj�cymi go po r�kach �d�b�ami, gdy spr�bowa�
zebra� dojrza�e k�osy. Zebra� je. ale by� ca�y podrapany i
poobcierany, nim wydosta� si� z zagon�w. Zasia� tych kilka
dzikich nasion na ukrytej dzia�ce za domem i codziennie podlewa�
je. Strzeg� niesforne p�dy przed krzywd�. Wzrasta�y jego
oczekiwania. C� to za przygoda dla nastoletniego 17
ch�opca! Bianka odkry�a dzia�k�. Niestety, od razu rozpozna�a
gatunek. Natychmiast odby�a si� narada rodzinna.
- Jak mog�e�? - pyta�a Bianka w�ciek�a. Roland usi�owa� ukry�
u�mieszek podziwu. - Hodowla dzikiego owsa! - mrukn��. - Ch�opak
dojrzewa.
- Ale� Roland, wiesz przecie�...
- Kochanie, nie wydaje mi si�. �eby to by�o co� zdro�nego! - Nic
zdro�nego! - wykrzykn�a z oburzeniem.
- To naturalna potrzeba m�odego m�czyzny... Jej w�ciek�y wzrok
powstrzyma� ojca, kt�ry nie ba� si� w Xanth niczego. By�
spokojnym cz�owiekiem. Roland westchn�� i zwr�ci� si� do Binka:
- My�l�, �e wiesz, co robi�e�, synu? Bink zacz�� broni� si�. -
No tak... Owsiana nimfa...
- Bink! - warkn�a ostrzegawczo Bianka. Nigdy przedtem nie
widzia� jej tak w�ciek�ej. Roland pojednawczo z�o�y� r�ce.
- Kochanie.... dlaczego nie pozwoli�a� nam porozmawia� o tym jak
m�czyzna z m�czyzn�? Ch�opiec ma prawo. Roland zdradzi� swe
nastawienie: skoro partnerem m�skiej rozmowy by� Bink, to rozmowa
ta by�a z ch�opcem. Bianka bez s�owa wysz�a z domu. Roland
zwr�ci� si� do Binka, potrz�saj�c g�ow� w spos�b, kt�ry oznacza�
nagan�. Roland by� pot�nym, przystojnym m�czyzn� i umia�
gestykulowa� w szczeg�lny spos�b. - Prawdziwy dziki owies,
zerwany z broni�cych si� �odyg, zasiany przy pe�ni ksi�ca,
podlewany twoim moczem? - wypytywa�. Bink potakiwa� z
zaczerwienion� twarz�. - Gdy ro�liny dojrzewaj� i pojawi si�
owsiana nimfa, b�dzie przywi�zana do ciebie, do tego, kt�ry
nawozi� owies? Bink przytakn�� ponuro. - Wierz mi, synu,
rozumiem, jakie to jest poci�gaj�ce. Sam w twoim wieku hodowa�em
dziki owies. Da� mi nimf�, z faluj�cymi, zielonymi w�osami, z
cia�em pi�knym jak dzika przyroda... ale zapomnia�em o tym
specjalnym podlewaniu. Uciek�a od mnie. Nigdy w �yciu nie
widzia�em nikogo r�wnie pi�knego... oczywi�cie, poza twoj� matk�.
Roland hodowa� dziki owies? Bink nie m�g� sobie tego wyobrazi�.
Sta� cicho, boj�c si� tego, co teraz musia�o nast�pi�. -
Pope�ni�em b��d. Zwierzy�em si� matce z tej g�upiej i dra�liwej
historii - ci�gn�� Roland. - Obawiam si�, �e sta�a si� dra�liwa
na tym punkcie, a teraz dawne urazy od�y�y. Ca�y gniew skupi� si�
na tobie. 18
Matka by�a zazdrosna o co�, co wydarzy�o si� w �yciu jego ojca,
zanim j� po�lubi�. Oto w co Bink mimo woli si� wpl�ta�. Roland
spowa�nia�. - Dla m�odego, niedo�wiadczonego m�czyzny my�l o
pi�knej, nagiej, uleg�ej nimfie mo�e by� szale�cz� pokus� -
ci�gn��. - Nimfa skupia w sobie wszelkie fizyczne cechy
m�odzie�czego marzenia, synu, takie same, jak sny o poszukiwaniu
drzewa s�odyczy. Rzeczywisto�� nie jest taka, jakiej oczekiwa�e�.
Ka�dy szybko syci si� i m�czy nieograniczon� ilo�ci� s�odyczy,
tak samo jest z... z bez-rozumnym kobiecym cia�em. Cz�owiek nie
mo�e kocha� nimfy. Zamiast niej mog�oby r�wnie dobrze by�
powietrze. �ar uczu� szybko zmienia si� w nud� i odraz�. Bink nie
odezwa� si�. By� pewien, �e on nie znudzi�by si�. Roland rozumia�
go dobrze. - Synu, tym, czego potrzebujesz, jest prawdziwa, �ywa
dziewczyna - stwierdzi�. - Istota posiadaj�ca osobowo��, taka,
z kt�r� mo�na porozmawia�. O wiele bardziej ekscytuj�cy jest
zwi�zek z prawdziw� kobiet�, ale czasami niezwykle frustruj�cy -
spojrza� znacz�co na drzwi, przez kt�re wysz�a Bianka. - Ale na
d�u�sz� met� daje o wiele wi�cej zadowolenia. To, czego szuka�e�
w dzikim owsie, jest uproszczeniem. W �yciu nie ma uproszcze� -
u�miechn�� si�. - Je�li chodzi o mnie, to pozwoli�bym ci
posmakowa� uproszcze�. Ale twoja matka... c�, �yjemy w
konserwatywnym kraju. Damy s� najbardziej zachowawcze...
szczeg�lnie te urodziwe. To ma�a wioska, mniejsza ni�
kiedykolwiek i wszyscy wiedz� wszystko o s�siadach. To nas
ogranicza. Wiesz, co mam na my�li? Bink przytakn�� niepewnie.
Ojciec wyda� wyrok. Od jego decyzji nie by�o ju� odwo�ania. -
Koniec z owsem.
- Twoj� matk�... hmm, zaskoczy�a twoja doros�o��. Z owsem zapewne
koniec - wyrwa�a go z korzeniami - masz przed sob� jeszcze wiele
do�wiadcze�. Blanka my�li o tobie jak o ma�ym ch�opcu, ale nawet
ona nie mo�e przeszkodzi� naturze. Nie na d�u�ej ni� pi�� sekund!
Wi�c po prostu b�dzie musia�a si� z tym pogodzi�. Roland
przerwa�. Bink milcza�, nie wiedz�c do czego zmierza ojciec. -
Jest tu dziewczyna, kt�ra przyby�a z ma�ej wioski - ci�gn��
Roland. - Chce zdoby� lepsze wykszta�cenie. Mamy najlepszego
nauczyciela - centaura w ca�ym Xanth. Ale podejrzewam, �e g��wnym
powodem jest brak kandydat�w na m��w w jej wiosce. Wiem, �e nie
odkry�a jeszcze swoich magicznych talent�w i �e jest w twoim
wieku... Przerwa� i spojrza� znacz�co na Binka.
19
- My�l�, �e przyda�by si� jej przystojny, m�ody cz�owiek, kt�ry
pokaza�by jej okolic� i przestrzeg� przed tutejszymi
niebezpiecze�stwami. Jest wyj�tkowo �adna i bystra i nie ma
ostrego j�zyka - rzadkie to zalety. Bink zaczyna� rozumie�.
Dziewczyna, prawdziwa dziewczyna, kt�r� m�g� pozna�. Bez
uprzedze� wobec jego braku zdolno�ci magicznych. Blanka nie
b�dzie mog�a jej odrzuci�. Ojciec da� mu sensown� alternatyw�.
Zrozumia�, �e mo�e sobie poradzi� bez dzikiego owsa. - Na imi�
ma Sabrina - powiedzia� Roland. �wiat�o sprowadzi�o Binka do
tera�niejszo�ci. Kto� sta� obok Justyna, trzymaj�c magiczn�
lamp�. - Wszystko w porz�dku, Bink - odezwa� si� w pobli�u glos
Justyna. - Sabrina sprowadzi�a pomoc, ale okaza�a si�
niepotrzebna. - Masz g�bk�? - Mam - powiedzia� Bink.
Ta ma�a awantura w og�le nie by�a przygod�. Jak ca�e jego �ycie.
Sabrina pomog�a mu ob�o�y� g�bk� rany Justyna, Bink uzna�, �e nie
mo�e �y� w ten spos�b, zdecydowa� si�. P�jdzie zobaczy� si� z
Dobrym Magiem Humfreyem. Pozna swoje magiczne zdolno�ci. Podni�s�
wzrok. Jego oczy napotka�y spojrzenie Sabriny. U�miechn�a si�.
Wydawa�a si� jeszcze pi�kniejsza ni� wtedy, gdy spotkali si� po
raz pierwszy. Zawsze by�a wobec niego szczera. Nie mia�
w�tpliwo�ci: ojciec Binka nie przesadzi� co do zalet tej
prawdziwej, �ywej dziewczyny. Teraz powinien spe�ni� to, co
nale�a�o - sta� si� prawdziwym m�czyzn�.
2. Centaur
Bink wyruszy� w drog� pieszo, z wypchanym plecakiem. Zaopatrzony
w solidny, my�liwski n� i lask�. Matka nalega�a, by pozwoli� im
naj�� przewodnika, ale Bink odm�wi�. "Przewodnik" oznacza�by
stra�nika, dbaj�cego o jego bezpiecze�stwo. Nigdy nie zmaza�by
takiej ha�by! Puszcza za wioska gotowa�a wiele niebezpiecze�stw
dla nieobez-nanych 7 ni� podr�nik�w. Tylko nieliczni przebyli
j�. Lepiej b�dzie jak wyruszy bez asysty. M�g� podr�owa� na
skrzydlatym rumaku, ale to by�oby kosztowne i ryzykowne. Gryfy
bywa�y narowiste. Wola� podr�owa� samodzielnie, cho�by tylko po
to, by udowodni�, �e jest do tego zdolny na przek�r wioskowej
m�odzie�y. Jama teraz nie u�miecha� &i� zbyt wiele -
przygnieciony brzemieniem zakl�cia, kt�re rzuci�a 20
na niego Rada Starszych, za jego napa�� na Drzewo - Justyna - ale
byli inni prze�miewcy. Roland rozumia� go. - Pewnego dnia
przekonasz si�, �e opinia miernych ludzi nie ma znaczenia -
szepn�� do Binka. - Musisz to zrobi� na w�asn� r�k�. Rozumiem ci�
i �ycz� ci szcz�cia... Bink mia� map� i wiedzia�, kt�ra �cie�ka
prowadzi do Zamku Dobrego Maga Humfreya. To znaczy, kt�ra mia�a
tam prowadzi�. Humfrey by� starym dziwakiem, lubi�cym samotne
�ycie w puszczy. Od czasu do czasu przenosi� sw�j zamek lub w
magiczny spos�b zmienia� prowadz�ce tam drogi. Nigdy nie by�o si�
pewnym, �e si� tam trafi. Bink zamierza� znale�� kryj�wk� Maga.
Pierwszy etap podr�y wi�d� poprzez znane mu okolice. Ca�e �ycie
sp�dzi� w Wiosce P�nocnej i zna� wi�kszo�� �cie�ek. W
najbli�szej okolicy ros�o niewiele niebezpiecznych ro�lin i
zwierz�t, za� te, kt�re stanowi�y potencjalne zagro�enie, by�y
dobrze znane. Zatrzyma� si�. Napi� si� z wodopoju obok wielkiego
kolczastego kaktusa. Kiedy si� zbli�y�, ro�lina naje�y�a si� i
gotowa�a do strza�u. - Wstrzymaj si�, przyjacielu - rzuci�
rozkazuj�co Bink. - Jestem z Wioski P�nocnej. Kaktus,
powstrzymany uspokajaj�c� formu�k�, nie strzeli� �mierciono�nym
gradem kolc�w. Najwa�niejszym s�owem by� "przyjaciel". Ro�lina
nie okaza�a mu przyja�ni, ale musia�a podporz�dkowa� si�
rzuconemu na ni� urokowi. �aden cudzoziemiec o tym zakl�ciu nie
wiedzia�. Kaktus stanowi� skuteczn� zapor� dla nieproszonych
go�ci. Kaktus nie zwraca� uwagi na mniejsze zwierz�ta. Wi�kszo��
stworze� musia�a kiedy� pi�, dawa�o to wygodny kompromis.
Niekt�re rejony pustoszy�y niekiedy dzikie gryfy i inne wielkie
bestie, ale nie Wiosk� P�nocn�. Jedno spotkanie z w�ciek�ym
kaktusem wystarczy�o zwierz�tom, szcz�liwym, je�li uda�o si� im
uj�� z �yciem. Po godzinie szybkiego marszu trafi� w mniej znane
i mniej bezpieczne okolice. W jaki spos�b tutejsi ludzie pilnuj�
swych uj�� wodnych? Jednoro�ce wyszkolone do atakowania obcych?
Wkr�tce si� to oka�e. �agodne wzg�rza i ma�e jeziora ust�pi�y
surowemu krajobrazowi. Pojawi�y si� dziwne ro�liny. Niekt�re
mia�y wysokie czu�ki, ju� z daleka obracaj�ce si� w jego stron�.
� Inne wydawa�y melodyjne, kusz�ce d�wi�ki. Ich ga��zie uzbrojone
by� w pot�ne szczypce. Bink obchodzi� je w bezpiecznej
odleg�o�ci, nie podejmowa� ryzyka. Raz dostrzeg� zwierz�
wielko�ci cz�owieka, kt�re mia�o osiem paj�czych n�g. Omin�� je
szybko i cicho. Widzia� du�o ptak�w, ale nie przejmowa� si� nimi.
Skoro potrafi� lata�, nie potrzebuj� specjalnych czar�w
chroni�cych przed cz�owiekiem. Nie musia� si� ich strzec -21
chyba �e zobaczy�by jakie� wielkie ptaki; te mog�yby uzna� go za
�er. Dostrzeg� raz olbrzymiego, skrzydlatego drapie�c� i przypad�
do ziemi tak, �e ptak przelecia� nie zauwa�aj�c go. Dop�ki ptaki
by�y niewielkie, odpowiada�o mu ich towarzystwo, gdy� czasami
trafia�y si� agresywne owady. Wok� jego g�owy pojawi�a si�
chmura komar�w, rzucaj�c na� napotne zakl�cia, kt�re zacz�y mu
bardzo dokucza�. Owady posiada�y dziwn� zdolno�� do rozpoznawania
istot pozbawionych mocy magicznej. Mo�e mia�y zwyczaj sondowa�
ka�dego przechodnia? Bink rozejrza� si� za jakimi�
odstraszaj�cymi zio�ami, ale nic nie znalaz�. Zacz�� traci�
cierpliwo��. Stru�ki potu sp�ywa�y mu po nosie, do ust. Dwa
malutkie trznadle spad�y na chmar� komar�w. Przysz�y mu z
odsiecz�. Tak, lubi� ma�e ptaszki! W ci�gu trzech godzin
przeszed� oko�o dziesi�ciu mil. By� zm�czony. Mia� dobr�
kondycj�, ale nie przywyk� do d�ugotrwa�ych marsz�w z ci�kim
plecakiem. Coraz cz�ciej czu� b�l w kostce, kt�r� skr�ci� przy
Widokowej Skale. Niewielki b�l, bo i zwichni�cie nie by�o gro�ne,
ale musia� na nie uwa�a�. Usiad� na wzg�rzu. Upewni� si�, �e nie
ma tam mr�wek. R�s� tu jednak kolczasty kaktus. Zbli�y� si�
bardzo ostro�nie, niepewny, czy zdo�a go powstrzyma� zakl�ciem. -
Przyjacielu - powiedzia� i na pr�b� wyla� z buk�aka kilka kropel
wody, by kaktus m�g� jej spr�bowa�. Wszystko by�o w porz�dku; nie
wylecia�y na niego kolce. Nawet ro�liny cz�sto odwzajemnia�y
uprzejmo�� i szacunek. Wyj�� prowiant pi�knie zapakowany przez
matk�. Mia� jedzenia na dwa dni - do�� czasu, by dotrze� do zamku
Maga. Co prawda w Xanth nic nie dzia�o si� normalnie! Mia�
nadziej�, �e zapasy starcz� na d�u�ej, je�li zatrzyma si� na noc
u jakiego� �yczliwego farmera. B�dzie potrzebowa� �ywno�ci na
drog� powrotn�; nie mia� ochoty na nocleg na �wie�ym powietrzu.
Noc� objawia�y si� szczeg�lne moce magiczne, a to mog�o sko�czy�
si� �le. Nie chcia� wdawa� si� w dyskusj� z ghulem lub ogrem.
Rozmowa dotyczy�aby z pewno�ci� jego ko�ci; czy maj� by� zjedzone
natychmiast, p�ki szpik jest �wie�y i s�odki, czy te� schrupane
po tygodniowym le�akowaniu. Drapie�cy maj� r�ne gusty. Ugryz�
kawa�ek kanapki z rze�uch�. Co� skrzypn�o. Wzdrygn�� si�. To nie
by�a ko��, po prostu przyprawa. Blanka robi�a �wietne kanapki.
Roland zawsze jej dokucza� twierdz�c, �e opanowa�a t� sztuk� pod
kuratel� jakiej� starej wied�my piaskowej. Nie roz�miesza�o to
Blanki. Znaczy�o, �e p�ki nie sko�czy przygotowanych przez ni�
zapas�w i nie zacznie �ywi� si� sam - jest od niej zale�ny.
Okruch spad� na ziemi� - i znikn��. Bink rozejrza� si� i
dostrzeg� myszkowiewi�rk� zaj�t� chrupaniem zdobyczy. Magicznie
odci�gn�a 22
okruszek na dziesi�� st�p, by nie ryzykowa� zbli�enia si� do
obcego. Bink u�miechn�� si�: - Nie zrobi�bym ci nic z�ego, ma�a.
Nagle us�ysza� t�tent kopyt. Cwa�owa�o wielkie zwierz� lub
zbli�a� si� je�dziec. Jedno i drugie mog�o oznacza� k�opoty. Bink
wepchn�� do ust kawa�ek sera z mleka skrzydlatych kr�w. Przez
chwil� wyobra�a� sobie wydojon� krow� pas�c� si� na wierzcho�kach
drzew. Zamkn�� plecak i zarzuci� go na rami�. W d�oniach trzyma�
d�ug� lask�. Got�w do ucieczki lub walki. Stw�r pojawi� si� w
zasi�gu wzroku. By� to centaur. Tu��w konia z ludzkim torsem.
Nagi, zgodnie z obyczajem swojego gatunku, mia� muskularne boki,
szerokie bary i z�o�liwy u�mieszek na ludzkiej twarzy... Bink
trzyma� lask� przed sob�, got�w broni� si�. Nie okazywa�
wrogo�ci. Nie wierzy�, �e zdo�a pokona� pot�ne stworzenie. Nie
mia� szans na ucieczk�. Ale mo�e by� to przyjazny centaur, a
je�li nie, m�g�. nie wiedzie�, �e Bink nie ma magicznych
zdolno�ci. Centaur podbieg� bardzo blisko. W r�kach trzyma� �uk
z na�o�on� strza��. Wygl�da� imponuj�co. W szkole Bink nabra�
szacunku do centaur�w. Ten nie by� �adnym powa�nym starcem, ale
nieokrzesanym m�odzie�cem. - Naruszy�e� nasz� granic� - rzek�
centaur. - Wyno� si� na sw�j teren. - Zaczekaj - t�umaczy� si�
Bink. - Jestem podr�nym i trzymam si� �cie�ki. To jest droga
publiczna. - Wyno� si� - powt�rzy� centaur, gro�nie potrz�saj�c
�ukiem. Bink mia� dobry charakter, ale rozsierdzony stawa� si�
ordynarny. Ta podr� to jego �yciowa szansa. Droga by�a
publiczna, a on nie chcia� ust�powa� magicznym si�om. Centaury
by�y istotami magicznymi, nie istniej�cymi nigdzie poza Xanth.
Wezbra�a w nim w�ciek�o�� na wszelkie czary. Zrobi� co� g�upiego.
- Cmoknij si� w ogon - warkn��.
Centaur zd�bia�. Teraz wygl�da� jeszcze straszniej; bary
poszerzy�y si�, pier� wezbra�a, a ko�ska cz�� jego cia�a
st�a�a. Niecz�sto s�ysza� takie s�owa, a w ka�dym razie nie
skierowane do niego. By� zaskoczony. Szybko jednak otrz�sn�� si�
z szoku, o czym �wiadczy�y gro�nie napi�te musku�y. G��boka
czerwie�, niemal purpura zala�a ko�skie cia�o, ogarn�a brzuch
i pooran� bliznami pier�. Przemkn�a przez zw�enie szyi, a�
wreszcie rozpali�a g�ow� i brzydk� twarz potwora. Czerwona fala
w�ciek�o�ci ogarn�a uszy i dotar�a do m�zgu. Centaur zareagowa�.
Napi�� �uk. Strza�a cofn�a si� z ci�ciw�. Wymierzy� w Binka.
Wypu�ci� pocisk. Ch�opaka ju� tam nie by�o. Kiedy �uk poruszy�
si�, Bink uchyli� si� i skoczy� do przodu. Wyprostowa� si� tu�
przed nosem 23
centaura i zamachn�� lask�. Zdzieli� centaura w rami� nie czyni�c
mu �adnej krzywdy. Ale rozdra�ni� go nie na �arty. Centaur wyda�
ryk w�ciek�o�ci. Zamachn�� si� lew� r�k�, w kt�rej trzyma� �uk.
Prawa si�gn�a do ko�czana wisz�cego u boku. Laska Binka wpl�ta�a
si� w ci�ciw� �uku, czyni�c bro� bezu�yteczn�. Stw�r odrzuci�
�uk. Wyrwa� Binkowi lask� z r�ki. Wymierzy� pi�ci� pot�ny cios.
Bink skoczy� za centaura, unikaj�c uderzenia. Od tylu centaur by�
tak samo gro�ny jak z przodu. Korzystaj�c z okazji natychmiast
kopn�� go zadni� nog�. Dziwnym zbiegiem okoliczno�ci nie trafi�
i przy�o�y� w pie� kaktusa. Kaktus odpowiedzia� gradem kolc�w.
Bink pad� na ziemi�. Kolce przelecia�y nad nim i wbi�y si� w
zgrabny zad centaura. Bink mia� szcz�cie: w cudowny spos�b
unikn�� i kolc�w, i kopyt. Centaur zar�a� wielkim g�osem. Kolce
zrani�y go - ka�dy mia� ze dwa cale d�ugo�ci i zaostrzony koniec.
Co najmniej setka igie� utkwi�a w ko�skim zadku. Gdyby centaur
sta� przodem do kaktusa, m�g�by zosta� o�lepiony lub zabity przez
kolce wbijaj�ce si� w twarz i szyj�. Mia� szcz�cie, cho� nie
potrafi� doceni� tego u�miechu fortuny. Wr�cz przeciwnie -
rozw�cieczy� si� na dobre. Grymas szale�stwa pojawi� si� na jego
twarzy. Stan�� d�ba. Tylna cz�� zatoczy�a w powietrzu �uk i
nagle znalaz� si� przed Binkiem. Dwa pot�ne ramiona si�gn�y po
ch�opaka. Dwie zrogowacia�e d�onie powoli zaciska�y si� na jego
szyi niczym imad�o. Bink uniesiony w g�r� bezradnie wymachiwa�
nogami. By� bezbronny. Wiedzia�, �e za moment zostanie uduszony.
Nie m�g� prosi� o �ask�, nie zdo�a� wyda� g�osu. - Chester! -
krzykn�� kobiecy g�os. Centaur zesztywnia�. Mimo to nie wypu�ci�
ofiary, kt�ra powoli zaczyna�a traci� oddech. - Chester, pu��
natychmiast tego cz�owieka! - rozkaza�a nieznajoma wybawicielka.
- Chcesz wywo�a� wa�nie mi�dzy gatunkami? - Ale�, Cherie -
zaprotestowa� Chester bledn�c. - To intruz i sam si� o to prosi�.
- Jest na kr�lewskiej drodze - powiedzia�a Cherie. - Wiesz, �e
nie wolno niepokoi� podr�nik�w. Pu�� go! Chester powoli gi�� si�
pod jej autorytetem. - Nie mog� go nawet �cisn�� troszeczk�? -
prosi�, �ciskaj�c troszeczk�. Oczy Binka omal nie wyskoczy�y z
orbit. - Je�li to zrobisz, nigdy mnie ju� nie zobaczysz.
Puszczaj! - Aauuu...
Chester niech�tnie zwolni� u�cisk. Bink osun�� si� na ziemi�,
widzia� �wietliste kr�gi, wiruj�ce przed jego oczami. By�
g�upcem, skoro wpl�ta� si� w tarapaty z tym brutalem! 24
�e�ski centaur podtrzyma� go.
- Biedaku! - zawo�a�a podk�adaj�c mu pod g�ow� pluszow� poduszk�.
- Nic ci nie jest? Bink otworzy� usta, ale nie zdo�a� wydoby�
g�osu. Spr�bowa� ponownie. Wydawa�o si�, �e jego zduszone gard�o
nigdy si� nie rozlu�ni. - Nic - wycharcza�.
- Kim jeste�? Co si� sta�o z twoj� d�oni�? Czy Chester... - Nie -
pospiesznie rzek� Bink. - Nie odgryz� mi palca. To rana z
dzieci�stwa. Zobacz, ju� dawno zabli�ni�a si�. Uwa�nie obejrza�a
r�k�, dotykaj�c jej delikatnymi palcami. -- Tak, widz�. Ale...
- Ja... ja jestem Bink z Wioski P�nocnej'-- powiedzia�. Odwr�ci�
si� i odkry� poduszk�, na kt�rej opiera� g�ow�. Och, nie. Znowu!
- pomy�la�. - Czy zawsze b�d� nia�czony przez kobiet�? Centaur
p�ci �e�skiej by� nieco mniejszy ni� m�scy przedstawiciele tej
rasy, ale nieco wy�szy ni� istoty ludzkie. Ich cz�owiecze cz�ci
by�y bardziej obfite. Oderwa� g�ow� od jej nagiego torsu.
Wystarczy, �e matka go nia�czy�a. a co dopiero centaurzyca. - Id�
na po�udnie. Chc� si� spotka� z Magiem Humfreyem. Cherie skin�a
g�ow�. By�a pi�kn� istot�, zar�wno z ko�skiego, jak i ludzkiego
punktu widzenia. Mia�a l�ni�ce ko�skie cia�o i godn� podziwu
ludzk� posta�. Jej twarz by�a atrakcyjna. Jedynie za d�ugi nos
wydawa� si� troch� ko�ski. D�ugie ludzkie w�osy sp�ywa�y jej na
ko�ski grzbiet. - I ten osio� napad� na ciebie?
- No... - Bink popatrzy� na Chestera i zn�w zauwa�y� napi�te
mi�nie i gro�ne spojrzenie. Co si� zdarzy, kiedy k�aczka
odejdzie? - To by�o... to by�o nieporozumienie.
- Z pewno�ci� - rzek�a Cherie.
Chester och�on�� odrobin�. Nie chcia� zadziera� ze swoj�
dziewczyn�. Bink m�g� to zrozumie�. Je�li Cherie nie by�a
najpi�kniejszym i najodwa�niejszym centaurem w stadzie, to na
pewno jednym z takich. - P�jd� sobie - powiedzia� Bink. M�g� to
zrobi� na samym pocz�tku, gdyby pozwoli� Chesterowi przegoni� si�
w kierunku po�udniowym. By� tak samo winien tej awanturze jak
centaur. - Przepraszam za k�opot - wyci�gn�� r�k� do Chestera.
Chester wyszczerzy� z�by, bardziej zreszt� ko�skie ni� ludzkie.
Zacisn�� pi�ci. - Chester! - warkn�a Cherie. Centaur potulnie
rozlu�ni� pi�ci. 25
- Co ci si� sta�o z ty�u?
Twarz mu zn�w pociemnia�a. Tym razem nie z gniewu. Okr�ci� si�
nieco, by unikn�� badawczego wzroku centaurzycy. Bink ju�
zapomnia� o kolcach. One wci�� sprawia�y b�l. Poraniony zad!
Najbardziej wstydliwe miejsce. Bink prawie poczu� sympati� dla
gburowatego stwora. Chester st�umi� wrogo�� i z godn� podziwu
dyscyplin� u�cisn�� r�k� Binka. - Mam nadziej�, �e wszystko w
porz�dku... tam z ty�u - powiedzia� Bink z u�miechem. Obawia�
si�, wypad�o to g�upio. Zrozumia�, �e nie powinien u�miecha� si�
w tej sytuacji. ��dza mordu zaczerwieni�a bia�ka centaura.
- W porz�dku - zazgrzyta� przez zaci�ni�te z�by. Jego d�o�
wzmog�a u�cisk... ale nie by� tak za�lepiony, aby nie dojrze�
spojrzenia Cherie. Niech�tnie pu�ci� r�k� Binka. Jego u�cisk m�g�
zmia�d�y� palce. - Podwioz� ci� - zdecydowa�a Cherie. - Chester,
posad� go na moim grzbiecie. Chester uj�� Binka pod �okcie i
uni�s� jak pi�rko. Przez chwil� obawia� si�, �e centaur ci�nie
nim... ale uwa�ne oczy Cherie obserwowa�y ich. Wyl�dowa� �agodnie
i ostro�nie na damskim grzbiecie. - Czy to twoja laska? -
spyta�a, patrz�c na spl�tany �uk i lask�. Chester bez polecenia
podni�s� �uk, a lask� zwr�ci� Binkowi, kt�ry wetkn�� j� uko�nie
pod plecakiem. - Obejmij mnie wp�, �eby� nie spad� w czasie
jazdy - rzek�a Cherie. Dobra rada. Bink nie mia� do�wiadczenia
w je�dziectwie, poza tym nie by�o siod�a. Bardzo niewiele
prawdziwych koni pozosta�o w Xanth. Jednoro�ce nie pozwala�y si�
dosi���. Lataj�cych koni nie spos�b by�o z�apa� i ujarzmi�.
Kiedy�, gdy Bink by� dzieckiem, lataj�cy ko� zosta� osmalony
przez smoka i straci� lotki. Musia� p�niej prostytuowa� si� tak
dalece, �e pozwala� wie�niakom uje�d�a� si� w zamian za �ywno��
i opiek�. Kiedy wyzdrowia�, odlecia�. By�y to jedyne je�dzieckie
do�wiadczenia Binka. Pochyli� si�. Laska nie pozwoli�a mu
odpowiednio zgi�� palc�w. Si�gn��, by j� wyci�gn��, ale wysun�a
mu si� z r�k na ziemi�. Chester zar�a�. Mia� to by� �miech.
Podni�s� lask� i poda� j� Binkowi. Tym razem Bink wetkn�� j� pod
rami�. Pochyli� si� i obj�� wiotk� kibi� Cherie. Nie zwa�a� na
gniewne spojrzenie Chestera. Czasem warto zaryzykowa� - na
przyk�ad po to, by wyrwa� si� jak najszybciej z niemi�ego
miejsca. - Id� do lekarza, aby wyj�� ci te kolce z... - zacz�a
Cherie, odwracaj�c si� przez rami�. 26
- Ju� mnie nie ma - przerwa� Chester. Zaczeka�, a� rusz�, potem
odwr�ci� si� i troch� niezdarnie pocwa�owa� w stron�, sk�d
przyby�. Ka�dy ruch wzmaga� b�l. Cherie k�usowa�a �cie�k�.
- Chester w g��bi duszy jest naprawd� dobrym stworzeniem - m�wi�a
przepraszaj�co. - Ale staje si� troch� arogancki i zaczyna
szale�, kiedy si� znarowi. Mieli�my ostatnio pewne k�opoty z
jakimi� wyrzutkami i... - Z lud�mi? - spyta� Bink.
- Tak. Wyrostki z p�nocy, wyrz�dzaj�ce szkody za pomoc� czar�w.
Truli gazem inwentarz, ci�li mieczem drzewa, sprawiali, �e pod
nogami pojawia�y si� nam niby-jamy, i tak dalej. Chester
naturalnie przypuszcza�... - Znam tych gagatk�w - rzek� Bink. -
Sam bra�em si� z nimi za �by. Teraz s� uziemieni. Gdybym
wiedzia�, �e przychodzili tutaj... - Nie ma ju� spokoju w tej
krainie - przerwa�a mu w p� s�owa. - Zgodnie z traktatem wasz
Kr�l jest odpowiedzialny za utrzymanie porz�dku. Ale ostatnimi
czasy... - Nasz Kr�l starzeje si� - wyja�ni� Bink. - Traci moc,
st�d te wszystkie nieporozumienia. Kiedy� by� wybitnym
czarodziejem. Wywo�ywa� burze. - Wiemy - przytakn�a. - Gdy
ogniste muchy nawiedzi�y nasze pola owsa, wywo�a� nawa�nic�,
kt�ra trwa�a pi�� dni i potopi�a je wszystkie. Oczywi�cie deszcze
zniszczy�y te� nasze plony, ale muchy dokona�y reszty...
Codziennie nowe po�ary! Mogli�my na nowo obsia� zagony. Nie
zapominamy o pomocy, kt�rej nam udzieli�. Nie chcemy porusza� tej
sprawy, ale nie wiem, jak d�ugo podobni Cheste-rowi b�d� takie
k�opoty znosi�. Dlatego chcia�am porozmawia� z tob�... mo�e kiedy
wr�cisz do domu, zdo�asz przedstawi� spraw� Kr�lowi. - Nie s�dz�,
�eby to pomog�o. Kr�l chce utrzyma� porz�dek, ale po prostu nie
ma ju� mocy. - Nadszed� czas, by obwo�a� nowego...
- To nie takie �atwe. Cho� obecny ju� zramola�, nie ma tyle
odwagi, by otwarcie przyzna� si� do niemocy i abdykowa�. Ambicja
mu nie pozwala. St�d te k�opoty. - Tak, ale k�opoty nie znikaj�,
je�li nie przyjmuje si� ich do wiadomo�ci - parskn�a kr�tko,
prawdziwie po kobiecemu. - Musimy co� zrobi�. - Mo�e Mag Humfrey
mi poradzi -