5410
Szczegóły |
Tytuł |
5410 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5410 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5410 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5410 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jerzy Prze�dziecki
SOLISTKA
ROZDZIA� PIERWSZY
Ko�a wagonu stukaj�, a ja my�l�. Najpierw o po�egnaniu z mam� na lotnisku.
P�niej o
szkole, zobaczy�am j� naraz wyra�nie ze wszystkimi lud�mi, ze szkolnymi
wydarzeniami,
d�wi�kami, a nawet zapachami. Pewno umr�. Naznaczeni �mierci� widz� podobno
wszystko,
co prze�yli, niezmiernie wyra�nie. Niekt�rzy konaj�cy mieli wida� czas na
opowiedzenie, �e
tak w�a�nie z nimi si� dzieje. Inni spisali, �e odchodz�c z tego �wiata,
wspomina si� wszystko
w u�amku sekundy. Gdzie� o tym czyta�am: �... i nagle dojrza� niezmiernie
wyra�nie ca�e
swoje �ycie. Twarze i wydarzenia stan�y mu przed oczyma. Us�ysza� g�osy ludzi,
kt�rych
zna� przed laty i niemal ju� zapomnia�...�
Ciekawe, jakie by�y ostatnie my�li Chopina albo Mozarta. Cz�owiek siedz�cy
naprzeciwko
umrze chyba przede mn�. Jest ju� ca�y pomarszczony. Twarz jak z wosku, oddycha
nier�wno... O Bo�e, i ja b�d� kiedy� stara! Oczywi�cie je�eli nie umr� zaraz po
przyje�dzie
do Poznania. Ale by�aby heca! Babcia wysy�a telegram do rodzic�w. Pogrzeb
oczywi�cie w
Warszawie. Rodzice przylatuj� natychmiast Mama w swoim czarnym kostiumie. Ca�a
szko�a
idzie. Profesorowie m�wi�, �e taka by�am utalentowana. �Mog�aby cudownie
ta�czy�, zrobi�
wspania�� karier�...� A ja � to jest najzabawniejsze � wcale nie umar�am tak
naprawd�.
Jestem w letargu. Na cmentarzu pukam w trumn�. Otwieraj� zdumieni. Mama mdleje.
Sensacja, Pisz� o mnie w gazetach ca�ego �wiata. Tancerka cudownie przywr�cona
�yciu!�
Wcale nie jestem tancerk�, tylko nie wiadomo czym. Mo�e b�d�, ale kto wie, czy
mi si� uda?
Tymczasem �jad� na nauk�. Tak niegdy� pisali o wielkich. �W latach takich, a
takich uda�a
si� na nauk� do Pary�a, Moskwy, Wiednia... Szko�� uko�czywszy z odznaczeniem,
wyst�powa� zacz�a na scenie�... Ech, bredz�. Trzeba pogada� z ksi�ciem. Siedzi
tu wci�ni�ty
pomi�dzy starca a m�czyzn� podobnego do naszego warszawskiego listonosza.
Wygl�da
nieszcz�liwie. Pewno. To nie s� warunki podr�y dla delikatnego arystokraty,
d�entelmena.
Ksi���, ju� nied�ugo b�dziemy na miejscu. G�owa do g�ry. Nie patrz na mnie w ten
spos�b! Ostatecznie w dyli�ansie nie podr�owa�by� wygodniej. W karecie! Zaraz
�w
karecie�! A mo�e by�by� biednym ksi�ciem, kt�ry, dajmy na to, przegra� wszystko
w Monte
Carlo. Ale ta ksi�na Grace Rainier ma �ycie! Pa�ac, pieni�dze, podr�e... Tylko
�e przesta�a
wyst�powa� w filmach. Niczego sama nie osi�gn�a. Nie nadawa�abym si� do takiego
�ycia.
Podziwiam j�. A mo�e w�a�nie osi�gn�a i oceniam j� jak zawistnica? Ma��e�stwo z
bogaczem, to te� co�. Najwa�niejsza to jednak mi�o��. Prawda, ksi���? Kochamy
si� ju� ze
dwa lata. Niech ksi��� powie co� temu �pi�cemu, bo nied�ugo zwali si� na ksi�cia
swym
cielskiem. Patrze� na to nie mog�. Najlepiej by� much�, jak ta chodz�ca po
szybie. Pewno po
muszemu ogl�da widoki za oknem. Mo�e jecha� dok�d zechce, przekracza� wszystkie
granice bez paszportu. A gdyby tak umie� male� na zawo�anie? Mie� jaki� cudowny
eliksir
albo ma��. Potrze� si� i ju� by� ma�ym, male�kim, niewa�nym. To m�j idea� � by�
kim�
ma�ym i niewa�nym. Wszystko, co postanowi�am w �yciu zdzia�a�, ca�a ta s�awa
solistki
doskona�ego baletu � to na przek�r sobie samej. W gruncie rzeczy chcia�abym si�
zaszy� w
mysiej dziurze i tylko z niej wygl�da�, obserwuj�c �wiat. Na z�o�� pokonuj� ten
l�k, czy co?
Mo�e na przek�r rodzicom, dla kt�rych ca�y m�j taniec... Ech, nie my�lmy o tym.
Mog�abym
te� jako ja, a nie mucha, przejecha� Pozna� i wysi���, dajmy na to, w Berlinie.
Albo dotrze�gdzie� dalej. Wysy�am telegram do Casablanki: �Kochani rodzice,
jestem w Kopenhadze.
Podpisa�am kontrakt. Ta�cz� w operze. Podobno robi� karier�. Wasza Ewa�.
Ksi���, nie z�o�� si�. Wiem, �e jestem dziecinna, infantylna... �Ona jest
przera�aj�co
infantylna!� � s�owa taty. Nie potrafi� czyta� w podskakuj�cym wagonie. Wiem, �e
oczekujesz po mnie wielkiej m�dro�ci, �e jeste� rozczarowany poziomem, jaki
reprezentuj�.
A to znowu mama w swoim repertuarze: �Poziom, jaki reprezentuj� twoje kole�anki
ze
szko�y baletowej, jest, �agodnie m�wi�c, przeci�tny...� I jej twarz w chwili,
gdy to m�wi�a �
zaci�ta, z�a... �Mamo, mylisz si�. Dziewcz�ta z naszej szko�y s� o wiele
inteligentniejsze ode
mnie�. Tak chyba odpowiedzia�am. Zabawne, nie lubi� s�ownictwa rodzic�w. Zda�,
kt�re
brzmi�, jak gdyby je wypowiadali na scenie aktorzy. A jednocze�nie w my�lach tak
w�a�nie
jak rodzice, a w dodatku ich s�owami, formu�uj� w�asne odczucia. Czy oznacza to,
�e ka�dy
co� powtarza pod�wiadomie, a nawet na przek�r sobie?
Niepoj�te. Ta pani, �pi�ca w rogu naprzeciwko, jest ca�kiem �adna. �le ma
zrobione oczy i
czesa� powinna si� inaczej. Gdyby j� tak rozebra� i ubra� na nowo. Pewno nosi
r�ow�
bielizn�, z�y stanik... Dalej, rozbieraj si�! P�jdziemy do sklepu i ubierzemy
ci� od nowa! Jak?
W ten spos�b? � kl�ka b�agaj�c o lito��. Przecie� si� wstydz�! Nie masz si�
czego wstydzi�.
Jeste� ca�kiem zgrabna. Lepiej wygl�dasz go�a ani�eli w swojej �le skrojonej
kiecce. Dalej!
Ruszamy! Ksi���, nie patrz, bo si� zgorszysz! Jestem bardzo bogata. Kupi� pani
wszystko.
Och, dzi�kuj�! Nigdy tego nie zapomn�! � Przymierza coraz to nowe kreacje. Oczy
rozmodlone. Pani Grabowska z Mody Polskiej zadowolona, u�miecha si�. Ja tak�e.
Teraz nikt
si� pani nie oprze � oznajmiam. Co my�lisz, ksi���? Powabna bardzo � odpowiada.
�
Asi�d�ka srodze ba�amutna. Pokonwersujemy? Pokonwersujcie � zgadzam si�. O
ksi�cia nie
jestem ju� od dawna zazdrosna.
Och, znowu ten wagon. Nikt si� nawet nie poruszy�. Jak szybko biegn� my�li. Pani
w rogu
nie wie nawet, �e j� przed chwil� rozebra�am, by wystroi� od st�p do g��w. Co
zrobimy dla
tego starca? Odm�odzimy go. Zdoby�am tak� dziwn� ma�� prosto z Indii. Wystarczy
tylko
nasmarowa� centymetr kwadratowy cia�a. Siadam obok starego i niepostrze�enie
dotykam
jego d�oni. Wcieram balsam. I stary m�odnieje. Jeszcze si� nie obudzi�, a ja,
wr�ciwszy na
swoje miejsce, dostrzegam, co si� dzieje. Najpierw zmienia si� koloryt jego
sk�ry, ust�puj�
zmarszczki, odsiwiaj� w�osy. Stary nic nie wie o zasz�ej w nim zmianie. Mo�e si�
tylko
troch� zdziwi�, poderwawszy si� � dajmy na to � w Kutnie, �e rusza si� tak lekko
i spr�y�cie.
Ale nic.. Wysiada. Jest przystojnym, smuk�ym brunetem w niesamowicie zniszczonym
obwis�ym ubraniu. Zjawia si� w swoim domu i oczywi�cie nikt go nie poznaje. �ona
�
babina, wytrzeszcza oczy, dzieci i wnuki baraniej�. Idzie do przyjaciela �
starca. A ten �egna
si� na widok przybysza i wyba�usza oczy. To ty, J�zefie? � pyta dr��cym g�osem.
Ja, kt� ma
by�? � odpowiada przyby�y i �mieje si�. Dopiero widz�c swe odbicie w lustrze,
mdleje, pada.
Wraca do przytomno�ci i ta�czy ze szcz�cia. Wybiega na ulic�. �mieje si�,
p�acze. Wci��
biegnie przed siebie i wcale nie czuje zm�czenia. Jest szcz�liwy. �piewa stare
piosenki,
kt�rych nikt ju� nie zna. G�os ma bardzo dobry. Wyst�puje. Sukces. Proponuj� mu
rol� w
filmie. Zbyt �atwo mu idzie. Przesadzi�am. Wcale nie jest szcz�liwy. Nie czuje
si� dobrze, bo
jest bardzo samotny. Tak, naturalnie � samotny i wyobcowany. Nikt go nie
rozumie. Wszyscy
jego przyjaciele (�ona te�) dawno umarli. Dzieci w�asne wygl�daj� na starsze od
swego ojca.
Nie mo�e tego znie��. Postanawia si� zabi�. Ginie, rzuciwszy si� pod poci�g.
Ciekawe, czy
wszyscy ludzie my�l� w ten spos�b, wyobra�aj� sobie nie wiadomo co?... A mo�e
jestem
nienormalna? Chyba nie. Je�li si� cz�owiek zastanawia, czy jest normalny, to
raczej znaczy,
�e jest z nim w porz�dku. Wariat nie ma w�tpliwo�ci, �e jest normalny. To go
k�adzie. Gdyby
tak zrobi� balet o wariacie... Nie takim filozofie jak Don Kichot, lecz o
zwyk�ym cz�owieku
�yj�cym teraz. To mog�oby by� niez�e. Ten stary wci�� �pi. Nawet nie wie, co
prze�ywa� nie
tak dawno temu. Nie ma poj�cia, �e pope�ni� samob�jstwo.
O, poznaj�! Zaraz Pozna�. Poznaj� Pozna�. Pozna� od poznania chyba pochodzi! Bo
odczego? Pewno kto� w pradawnych czasach wykrzykn��: �Poznany!�, albo jako� tak.
Inni
zacz�li powtarza� i zosta�o. Ju� Warta. Witaj, rzeko mego ojca! Spr�buj� ci�
polubi�. Oboje
si� o to postaramy, prawda, ksi���? Wasza mi�o��, nied�ugo wysiadamy! Przyzwij
giermk�w!
W tr�by niechaj heroldowie zadm�. S�awna primabalerina Ewa Szewczyk zje�d�a do
tego
grodu! Zawita�a! Zaszczyci�a! Dzi�kuj�, ksi���. Wystarczy. Teraz lektyka!
Dlaczego ten stary tak ohydnie ziewa? Zarazi� mnie. Wstr�tne. Teraz ta w rogu.
Moja
pi�kno��. Nawet nie wiesz, jak by�a� ubrana. Zaraz si� rozstaniemy, by ju� nigdy
si� nie
spotka�. Przynajmniej nie spotka� si� w przedziale wagonu. Bo je�li si� miniemy
na ulicy, to ju� b�dzie inaczej. Stary co� b�kn��. Aha, powiedzia� do widzenia.
Wyszed�
pierwszy. Gdzie si� wszyscy naraz tak �piesz�? Do czego?
Jaka ci�ka ta waliza! Nie dam rady. Jeszcze troch�. Podziel� niesienie na
etapy. Pierwszy
do podziemnego przej�cia. Raz, dwa, trzy... cztery. Wytrzymaj jeszcze par�
krok�w! Ani
jednego tragarza. Mam przecie� pieni�dze. Zap�aci�abym nie wiem ile. Uff, serce
t�tni. Dalej!
Ruszamy! Teraz tylko schody i ju� post�j taks�wek niedaleko. Kto to? O czym m�wi
ten
ch�opak? Przyczepi� si� i drepcze. Ale� typulo. Aha, niby chce pom�c. Zagaduje
co�, bredzi
bez sensu. Podryw. Nie powinien jada� cebuli. I nosi� czapki pacho�ka miejskiego
z obrazu
�Uczta u Wierzynka�. Powiem mu o tym, bo si� inaczej nie odczepi.
� Dam sobie rad�. Dzi�kuj�. � Rany koguta! Nie rozumie, czy co? Wci�� jeszcze
lezie. I
co sobie taki my�li? C� sobie wyobra�a? �e si� w nim zakocham? Niepoj�te.
Dobrze si�
zaczyna moje nowe �ycie. Cokolwiek by�my powiedzieli dla dodania sobie odwagi �
jest
nam �yso. Prawda, ksi���?
No, nareszcie plac przed pozna�skim dworcem. Przypominam go sobie. Wy�ej,
oddalony
o jakie� trzysta metr�w, hotel �Merkury�. Nawet niezbyt d�ugi ogonek na postoju
taks�wek.
� Pan ostatni? Dzi�kuj�?
Kr�tkie zerkni�cie za siebie. ��redniowieczny pacho�ek� znikn��. Odpocz�� po tym
niesieniu. Babcia oniemieje. Przecie� mia�am przyjecha� dopiero w czwartek. Nie
wys�a�am
telegramu odwo�uj�cego, co napisa�a mama. No nic. Nie przejmujmy si�. A w naszym
warszawskim mieszkaniu chyba ju� nowi ludzie. Ciekawe kto. Jak im si� podoba m�j
pok�j.
� �Puma� to solidna firma. Podpisuje si� umow�, a dalej ona za�atwia wszystko,
wynajmuje,
wprowadza, zawiera kontrakt � m�wi mama zaj�ta pakowaniem, w�asnymi my�lami,
zbli�aj�c� si� podr�. �Puma�... Niejasne przypomnienie mi�kkich ruch�w
zwierz�cia
przemykaj�cego si� za kratami klatki w warszawskim ogrodzie zoologicznym.
Puma... �ycie
to d�ungla albo ogr�d zoologiczny.
Co ten znowu? Jeszcze jeden. W wieku taty. Zdaje ci si�, �e je�li siedzisz w
samochodzie,
to ca�y �wiat do ciebie nale�y? Macha na mnie, kiwa, jak gdyby... Bezczelny!
Zdezelowany
fiat 1500 prawie zatrzymuje si�. Jed�, ruszaj! Odwr�c� si�, �e niby nie do mnie.
Co to
pomo�e? I tak wszyscy stoj�cy na postoju musieli widzie�, �e mnie podrywa taki
staruch. Nie
zale�y mi. Ale... w g�owie mu si� przewraca, czy co?... Najpierw ten �pacho�ek�.
Teraz stary
w aucie... Widocznie w Poznaniu wygl�dam na dziewczyn�, kt�r� mo�na bezkarnie...
Jeszcze
Pozna� zobaczy, z kim ma do czynienia. Poka�� mu. Wreszcie fiat troch� dalej.
Jego
kierowca nie kapituluje. U�miecha si�, odwraca, daje znaki r�k�. Zwariowa�. No,
znika. Teraz
spokojnie. Mo�na odetchn��, rozejrze� si�. Wszystko w porz�dku. Wy�adnia�am, czy
co?
Nagle zab�ys�am urod�. Co ty na to, ksi���? �Z poczwarki przeobrazi�a si� w
prze�liczn�
kobiet�. Tak pisz� w ksi��kach. Zawsze wymy�lam B�g wie co. Ten w samochodzie
m�g�
by� porz�dnym cz�owiekiem i chcia� mnie tylko zabra� �na �ebka�. A mo�e to by�
zboczeniec,
wampir? Na pewno wampir. Mia� niesamowit� twarz, jakby sowi�... Poza tym m�g�
zaproponowa� jazd� ka�demu z czekaj�cych, a wybra� mnie.
We W�oszech, na przyk�ad, to by mnie mogli porwa� ci z Czerwonych Brygad. Nie
dla
okupu, tylko propagandowo. Na przyk�ad nie zgadzaj�c si� z pogl�dami mojego
ojca. Albo
chc�c go zastraszy�. Odleg�y dom z bia�ych kamieni w�r�d wysokich g�r oblanych
s�o�cem.Kalabria. Mu�y na stromych �cie�kach. Upa�. Tu i �wdzie oliwny gaik.
Trzymaj� mnie w
piwniczce. Jeden z porywaczy � Tino, przystojny i do�� mi�y. Gra na gitarze
wieczorami. A ja
wiem, �e jest lepszy od innych. Przynosi mi jedzenie. Czasem pyta o �ycie w
Polsce. M�wi�,
�e jestem znan� tancerk�. Bardzo znan�. Prawie solistk� Teatru Wielkiego. Tino
o�wiadcza,
�e mnie podziwia, bo kocha taniec. � Zata�cz co� � prosi. � Zata�cz koniecznie.
Zastanawiam
si� chwil� tylko. Ju� wiem, �e mam zaledwie kilka dni �ycia przed sob�. �Jeszcze
jeden
mazur dzisiaj� � ta�cz� i �piewam jednocze�nie. Musz� Tina uwie��, usidli�. On
jeden mo�e
mi pom�c w ucieczce.
Ju� jest taks�wka. Moja kolej. Zerkn� na czekaj�cych w ogonku. Wszyscy gapi� si�
na
be�kocz�cego pijaka, kt�ry wlecze si� w stron� dworca. Podrywacza w samochodzie
i ca�ej
afery z nim nawet nie zauwa�yli. �Zawsze ci si� zdaje, �e jeste� najwa�niejsza
na �wiecie. �e
wszyscy na ciebie zwracaj� uwag� (to mama). �Egocentryczka. Po tobie. Jab�ko
upad�o
niedaleko od jab�oni� (odpowiada ojciec zza czytanej gazety). Ech, te rozmowy i
sprzeczki
rodzic�w. Najdziwniejsze, �e zakochanych w sobie od niepami�tnych czas�w. Z moim
przysz�ym m�em b�dziemy rozmawiali delikatnie i przyja�nie. Jak z ksi�ciem. �
Na Marii
Magdaleny prosz�!
Taks�wkarz milcz�cy, nie jak warszawscy, zapyta� tylko o numer domu. Zapomnia�am
powiedzie� od razu. Oczy w lusterku powa�ne, skupione. Na miejscu wydaje
dok�adnie
reszt�. Liczy � dwadzie�cia groszy, czterdzie�ci, sze��dziesi�t... � Dzi�kuj�,
wystawia waliz�.
Inaczej.
Dom nie zmieniony. Wspomnienia z kr�tkiego tu pobytu przed dwoma laty. By�am
wtedy
jeszcze taka zielona... O, winda dzia�a! Racja, babcia pisa�a, �e by� remont i
�e wszystko si�
poprawi�o. Centralne te� podobno funkcjonuje bez zarzutu. Lata ch�odu min�y.
Windy zbyt nagle przynosz� cz�owieka do celu.
� Ewuniu, to ty? � W drzwiach babcia. � Niemo�liwe! (Grechuta: �Co jest mo�liwe,
to
mo�liwe. Co mi si� zdaje, to si� zdaje�...). Babcia wzruszona. Jak szybko
wszystko si� dzieje!
Przytula mnie, ogarnia ramionami.
� Bo�e, jak ty uros�a�! No, wchod�! Ta waliza musi by� okropnie ci�ka. Postaw
j�!
Postaw!
� Jest w niej ca�e moje jestestwo, plus nadzieja, rozpacz i niepewno�� � truj�
bez sensu.
Ale naprawd� nie wiem, co m�wi�.
� Zaraz... O czym ty?... No, chod� dalej. Witaj! Tak si� ciesz�! Poka� si�.
Wy�adnia�a�.
� Dzi�kuj�.
Czym babcia zawsze pachnie? Wci�� tak samo. Mi�o. Ca�uj�c jej policzki, czuj�
jakie s�
mi�kkie. Ca�a jest mi�kka, ciep�a, �agodna. Ja przy niej kanciasta, niemi�a.
Niebieskie oczy
bardzo blisko. Zmarszczek przyby�o. Dwa lata � to sporo. Mnie wyros�y piersi.
Ale oczy
dobre, kochane. Ogarnia mnie co� podobnego do wzruszenia. Raczej � staram si�
wzruszy�.
Zimna jestem czy co? Przecie� tyle rzeczy mnie rozczula, a nie wiem, jak si�
zachowa� w
czasie sk�adania �ycze�, w chwilach po�egna�, powita�... Czuj� chyba w takich
momentach
to samo co inni, tylko nie potrafi� tego objawia�. Stoj� jak dr�g, patrz�... A
mo�e odbieram
ca�� sztuczno�� takich deklaracji, dlatego.
� Ale mia�a� przyjecha� w czwartek. Mama napisa�a. Wyjecha�abym na dworzec
taks�wk�, posprz�ta�abym. A tak...
Kobieta zwana moj� matk� jest ju� daleko. Za morzami, za g�rami. W odleg�ym
Maroku
znalaz�a szcz�cie u boku prawowitego ma��onka. Bilet mia�a, okaza�o si� w
ostatniej chwili
(bo nie sprawdzi�a, jak to z mam� bywa), na samolot odlatuj�cy wcze�niej.
Sta�o si�. Jestem w Poznaniu. Dopiero teraz to sobie uzmys�owi�am. Tu, w tym
domu,
b�d� mieszka� przez dwa lata. A mo�e d�u�ej. B�d� musia�a m�wi� s�owa, du�o
s��w.
Zdawa� relacje, jak by�o w szkole. Co zamierzam robi� wieczorem... Nie wytrzymam
chyba.
Uciekn�. M�wi�am mamie, �e babcia pr�buje po staro�wiecku prowadzi� cz�owieka,
�e dajeza przyk�ad tat�, co trudno znie��.
� Jak babcia s�dzi, czy ojciec ma w tym Maroku jaki� harem?
� Ewuniu, co ty wygadujesz? Bo�e mi�osierny!
� Zgorszy�am babci�, tak? Ale znam m�czyzn. Mam ju� szesna�cie lat. Chocia�...
z
drugiej strony... utrzymuj�c harem, nie przyzywa�by swej prawowitej ma��onki.
Ale... ju�
wiem! Mo�e z niej zrobi� pierwsz� �on�. Najwa�niejsz�, dajmy na to, z dwunastu!
Ju� widz� min� mamy. Wchodzi. Dooko�a fontanny, meczety, minarety, eukaliptusy,
rododendrony. Przenikliwy zapach olejk�w i kadzide�. Kto� gra na flecie. A one
ta�cz�.
P�nagie przeginaj� si� lubie�nie. �adna nie zwraca najmniejszej uwagi na
przyby�� z
Lechistanu. I ojciec, u�miechni�ty po swojemu, o�wiadcza, �e to normalka. � C�
mia�em
robi�, kochanie? Takie tutaj zwyczaje. B�dziesz pierwsz� �on�. � I dramat mej
matki
ukochanej!...
� Co ty wygadujesz! Ojciec tw�j jest porz�dnym cz�owiekiem. Twoi rodzice si�
kochaj�.
Mogliby by� przyk�adem...
Sk�d mi przychodzi do g�owy co� takiego! I to zupe�nie nagle. Przed chwil� nawet
o tym
nie my�la�am.
� Babciu, to sztuka. Tworzymy dramaty, kiedy ich nie ma. Zrobienie na przyk�ad
baletu
po�wi�conego temu wydarzeniu, zata�czenie g��wnej roli zrozpaczonej �ony,
mog�oby sta�
si�...
� Nie znam si� na balecie, ale my�l�, �e sztuka powinna m�wi� prawd�.
Zasadniczy spos�b my�lenia babci ju� si� objawia. Przera�aj�ce. Nic si� nie
zmieni�o.
� Zrobi� herbat�. Pewno jeste� g�odna po podr�y. Rozbieraj si�. Ju� p�no.
Je�li
przyjecha�a� wcze�niej, ni� zapowiedzia�a�, to jutro p�jdziemy do szko�y. Jak
wiesz, twoje
przeniesienie zosta�o za�atwione.
� Wiem. Sta�o si�! � Niespodziewanie zaczynam si� autentycznie trz���, tak
wewn�trznie.
Jestem jednak nerwowa i nic nie pomaga, �e z tym walcz� ca�e �ycie i wcale tego
nie
objawiam. Jeszcze gorzej.
� Bo�e, jak� mam trem�! � wykrzykuj�, aby roz�adowa� napi�cie, jak zaleci� mi
doktor
Kaczkowski, psycholog. Wys�ali mnie do niego rodzice, kiedy nie sypia�am po
nocach.
� To najwi�kszy debiut w moim �yciu! Znakomita szko�a baletowa. W dodatku
profesor
Rawski uczy tutaj klasyki. Jego uczennicami by�y Renata D�bska i Barbara
Rossani! Takie
s�awy! Jak on mnie przyjmie? Jak prowadzi lekcje? Czy b�d� mia�a kole�anki?
� Podobno w Warszawie sz�o ci nie�le. Na popisie by�a� najlepsza. O kole�anki
si� nie
martw. Znajd� si�.
A mo�e babcia jest fajna? W ka�dym razie, odbiera, co czuj�. Wie, �e mam
autentycznego
pietra. U�miecha si�. Chc� z ni� by� szczera. Powiedzie� co� o sobie.
� Zawsze jak �wicz�, widz� siebie na scenie ta�cz�c� g��wn� parti�. To mi
pomaga. Robi�
ju� sz�ste port de bras. O tak! � Wykr�cam si�, przeginam. Port de bras nawet
nie�le mi
wychodzi, cho� nie jestem rozgrzana.
Min�� dzie� bez ta�ca i ja ju� nie mog� wytrzyma�. Ale niech tam. Podlecz�
przynajmniej
otarte palce u n�g. Ostatnio by�y same �wiczenia na pointach. Profesorka Mirecka
oszala�a.
Zastanawiam si� w my�lach, jakie babcia ma imi�. przypominam sobie dopiero po
chwili.
Witolia. Tak � Witolia!
� Ju� ci m�wi�am, �e nie znam si� na ta�cu � m�wi Witolia. � Na niewielu
rzeczach si�
znam. Idzie jesie�. Masz ciep�� bielizn�?
� Te�! Nie znosz� ciep�ej bielizny � wzruszam ramionami.
� Przywioz�am ocieplacze. W nich �wicz�. O te. � Otwieram waliz�. Kucn�wszy,
czuj�, �e
polecia�o mi oczko. Najlepsz� par� mam z g�owy. Co jest z tymi rajstopami!
Ludzie lataj� w
kosmos, a nie potrafi� wymy�le� po�czoch, w kt�rych nie lecia�yby oczka. W
walizce, na
ca�ej mojej garderobie, plakaty. Nawet si� nie pogniot�y.� To Ren� Cloud,
najwi�kszy tancerz wszechczas�w! Czy nie pi�kny! � pokazuj� Witolii
pierwszy. � W tej scenie ta�czy �Pie�� burzy�. Zamar�, prawda? Wygl�da jak
pos�g! Babciu,
mog� go tutaj... Albo tu?...
Nale�y dzia�a� przez zaskoczenie. Zas�aniam afiszem jak�� straszn� akwarel�
przedstawiaj�c� zim�, wgniatam palcem papier. Gw�d� go przebija. Ren� Cloud
zamieszka�
w Poznaniu razem ze mn�.
� A to Butiakow, Soromin i oczywi�cie Klara Atkins z Covent Garden. Sami
najwspanialsi!
Trzeba si� spieszy�, nim starsza pani oprzytomnieje. Biegam po pokoju,
rozwieszam.
Uda�o si�. Zaniem�wi�a. Nie spodziewa�a si� takiej akcji.
� No i co? Nie pi�knie? Niech babcia ich polubi. Wa�ne, aby�my obie lubi�y tych
samych
ludzi. Pi�knie, prawda? Zrobi�o si� zupe�nie inaczej.
� Nie mog� zaprzeczy�. Masz racj�, zupe�nie inaczej. � G�os Witolii nieco
zmieniony, ale
mo�e mi si� tylko zdaje.
� Nie ma babcia nic przeciw temu?
� To tw�j pok�j. Dawniej by� to pok�j twego ojca.
A wi�c nie myli�am si�. Prze�ywa. Jasne. Nawet si� nie dziwi�. Przywyk�a do tych
samych
obraz�w � landszaft�w, akwarel z domkami w�r�d rosochatych wierzb. Nale�y teraz
lirycznie. Najlepiej podejd� do okna.
� Pewno tato wpatrywa� si� w wie�e, b��dzi� wzrokiem po dachach i marzy�. Jakie
to
dziwne. Teraz mnie to przypad�o w udziale. Inny �wiat... Nowe �ycie. Bo to nowe
�ycie, nie
uwa�a babcia?
� W jakim� sensie tak, naturalnie � kiwa g�ow�.
A wi�c ju� lepiej. Cho� niezupe�nie. Twarz jeszcze nieswoja.
� Cios, �e nie pozwolili mi mieszka� samej w Warszawie, nie za�amie mnie chyba �
wzdycham. � Jeszcze dwa miesi�ce temu nigdy bym nie uwierzy�a, �e si� przenios�
do
Poznania. Ten pok�j... Wspomina�am go sprzed dw�ch lat zupe�nie inaczej � ci�gn�
troch� na
si��.� Czy babcia wie, �e ka�da �ciana ma swoj� dusz�, swoje w�asne skazy i
p�kni�cia?
Cz�owiek musi w niej wszystko pozna�, napatrzy� si� i dopiero wtedy... �
Zerkni�cie. Twarz
babci nie zmieniona, kamienna. Oczy przywar�y do barwnych plakat�w na �cianach.
� ...Ale
b�dzie nam tu razem dobrze. Mog� robi� zakupy, pomaga� babci...
� Kiedy zd��ysz? Ca�e dnie b�dziesz sp�dza�a w szkole. Dam sobie rad�. Dzi�kuj�
za
dobre ch�ci. Ciesz� si�, �e przyjecha�a�.
Buja czy m�wi prawd�? W�a�ciwie to nie mia�abym nic przeciwko temu, aby si�
cieszy�a.
Jeszcze mnie nie zna. Ma nadziej�, �e si� wszystko mi�dzy nami u�o�y. A dlaczego
mia�oby
si� nie u�o�y�? Co we mnie strasznego?
� Czy tylko b�d� potrafi�a by� dobr� wnuczk� jak z bajki?
� Z jakiej znowu bajki? � Wzruszenie ramion. � B�d� zwyk��, mi�� i skromn�
dziewczynk�. I jeszcze... Mama powiedzia�a mi, a w�a�ciwie obieca�a w twoim
imieniu...
�adnych p�nych powrot�w do domu! �yj� tu od lat sama i wszystko mam ustalone.
Najp�niej o dziesi�tej do ��ka! Jestem za ciebie odpowiedzialna i nie
chcia�abym...
Chwilami doskonale rozumiem debaty polityk�w w czasie trudnych, mi�dzynarodowych
konferencji. Te� ka�dy z nich ma jakie� tam zastrze�enia, obiekcje, chce co�
przemyci�,
przeforsowa� na swoj� korzy��. A inny wyczuwa to, przeszkadza. Wysuwa w�asne
propozycje.
� Nie psujmy sobie pierwszego dnia. � U�miech mi chyba wyszed�. Dlaczego w
polityce
tak ma�o znacz� kobiety? Trzeba to zmieni�. � Ta chwila jest niezmiernie wa�na,
wznios�a!
Powinna sta� si� najpi�kniejsz�, niezapomnian�! � ci�gn� promiennie. � Nie
s�dz�, aby
babcia mog�a mie� ze mn� k�opoty. Zrobi� wszystko, aby ich nie by�o. Chcia�abym
m�c tylko
chodzi� na przedstawienia baletowe do opery. Wtedy wraca� b�d� p�niej. Teatr
mnie te�interesuje. Bez opery i teatru umieram, przestaj� istnie�!
Te g�upie �zy. Nabiegaj� mi do oczu w najbardziej nieprawdopodobnych momentach.
Potrafi� je wskrzesza� s�owami, wyczarowywa�. Z likwidacj� idzie mi gorzej.
� Spokojnie. Wygl�dasz na mi��, rozs�dn� dziewczynk�. Cho�... zmieni�a� si�. Dwa
lata
temu, kiedy ci� widzia�am...
� A babcia jest po dawnemu pi�kna, kochana i jako� tak... uduchowiona. Nic a nic
babcia
si� nie zmieni�a � m�wi� mi�kko i naj�agodniej jak tylko potrafi�.
� Ty �obuzie! � grozi mi palcem. � Taka sama jak ojciec. On tak�e potrafi� w
odpowiedniej
chwili wszystko odkr�ci�. Mi�e s��wka, u�miech, zapewnienia...
� No, ale babcia te� si� u�miecha. Jest znowu ciep�a, kochana. Srogi wyraz oczu
znikn��.
B�dzie nam dobrze � Czuj� w tej chwili tak, jak m�wi�. Teraz �kupiec wenecki�. �
Tutaj
mam � si�gam do walizy i wyjmuj� sweter od mamy � taki drobiazg.. A to ode mnie
�
wyjmuj� ranne pantofle.
� Och, po co? Dzi�kuj�. � Bo�e, przecie� Witolia si� zarumieni�a. Nie myl� si�.
Ca�a
czerwona. Krew uderzy�a jej do g�owy. Starym ludziom to si� przydarza. Nie. Jest
naprawd�
zawstydzona. Nie wie, jak si� zachowa�. Nies�ychane!
� M�j wymiar. We�na wspania�a! Jaki lekki! � To zupe�nie nie jej g�os. Wyra�nie
pr�buje
si� ucieszy�. Ale dlaczego pr�buje? Nie lubi prezent�w, czy mo�e uwa�a, �e te
przywiezione
przeze mnie s� czym� w rodzaju... Chyba rozumiem. G�upia sprawa. � Jaki lekki!
Zupe�nie
nic nie wa�y� � powtarza.
Biedna. �al mi jej.
� A kapcie? � pytam bez sensu, ale nie mam poj�cia, jak si� zachowa� i co
powiedzie�.
� Te� doskona�e. Dzi�kuj�.
� Wygl�da teraz babcia, kiedy si� tak po dawnemu u�miecha, na szesna�cie lat.
No, na
dwadzie�cia!
To strza� z grubej lufy. Zas�ona dymna. Ale... nie zauwa�y�a chyba. Spogl�da
gdzie� ponad
moj� g�ow�.
� Moje dziecko... U�miech stroni od samotno�ci. Do kogo tu si� u�miecha�?...
Tyle ju� lat
jestem sama. Mija czasem par� dni, a ja nie mam do kogo ust otworzy�. Milcz�.
Odwyk�am
od m�wienia. Cz�owiek robi si� sam z sob� tylko... jakby to okre�li� � mo�e nie
z�y, ale
osch�y, zamkni�ty...
� Teraz babci� otworzymy! � Ukrywam chyba zr�cznie wzruszenie. � Samotno�ci ani
�ladu! Rozmowy, �arty, opowiadania, wspominki...
Wys�uchuje mych s��w u�miechni�ta, pogodna. Podrywa si�.
� No i co ja wyprawiam? Zapowiedzia�am przecie� herbat�, a wcale jej nie
przynosz�.
Zrobi� ci jajecznic�. Albo nie, mam kawa�ek szynki. A mo�e chcesz co� na mleku?
Kaszk�,
p�atki?... Tu jest twoja szafa. Ju� pusta. Mo�esz od razu wszystko wiesza�.
Pora�aj� mnie straszliwe wspomnienia.
� Nie znosz� kaszy i p�atk�w na mleku. Nigdy nie mog�am na nie patrze�.
Cierpia�am w
milczeniu. Babciu, ja ju� nie jestem dzieckiem.
� A co z waszym mieszkaniem?
Przysi�g�abym, �e Witolia u�miechn�a si� lekko. � Bo takie o�wiadczenia nie
maj� sensu
� my�l�. � S� dziecinne.
� Wynaj�li na dwa lata �Pumie�.� Ostatnie s�owo wypowiadam z�owieszczo.
� Komu? � A wi�c osi�gn�am zamierzony efekt. Witolia spogl�da ze zdumieniem.
� �Pumie�. To taka firma po�rednicz�ca przy wynajmowaniu mieszka� przewa�nie
cudzoziemcom. Przez dwa lata kto� b�dzie zajmowa� nasze mieszkanie. Sta�am si�
niepo��dana. Bardzo to prze�ywam. Jestem bliska za�amania. Dlaczego nie mia�abym
sama
mieszka�? To kryzys zaufania. � Niespodziewanie, jak to ze mn�, nachodzi mnie
autentyczny
smutek. I zaraz mija.� Co ty opowiadasz? Dziewczynka w twoim wieku nie mo�e
mieszka� sama.
� S�owo dziewczynka brzmi dla mnie strasznie � m�wi� okropnie wolno � Dla babci
nie?
� Wi�c panienka.
� �Panienka� � jeszcze gorzej.
� W takim razie � jak?
� O to chodzi, �e sama nie wiem � dziewczyna, dziewucha, facetka, dziewica
(zawsze
my�l� � Orlea�ska), dzierlatka, dziewoja, dziewka, dziwka... Wszystko �le. Nie
mo�na mnie
okre�li�.
Wyg�upiam si�, zgrywam i po co?
� Mo�na. � Twarz Witolii powa�na. � Nazwa� cz�owieka naj�atwiej.
To jeszcze nie okre�lenie.
� Wi�c niech b�d� � dziewczyna�! � kapituluj�. Tkwi we mnie co� w rodzaju
malutkiego
rozczarowanka sam� sob�. Odpowied� Witolii uzna�am za m�dr�. Dlatego wyda�am si�
naraz
g�upsza.
� Id�, �eby wreszcie zrobi� t� herbat�. � U�miech starszej pani. Wychodzi.
Potraktowa�a
mnie jak dziecko. I najgorsze, �e to uzasadnione. Ze zdenerwowania robi� przed
lustrem
battement developp� passe. Nawet nie�le mi wysz�o. Teraz piruet. Fajnie.
� Dobrze, �e tu jest lustro! � wo�am.
� Mama pisa�a, �e ci potrzebne! � odpowiada z kuchni Witolia. � Sama powiesi�am!
� Babcia jest anielsko dobra! � wykrzykuj�. Dociera do mnie szum wody. Przed
dwoma
laty Witolia zawsze �odpuszcza�a� wod� z kranu przed nape�nieniem czajnika. Robi
to dalej.
Witaj, ksi���! � K�aniam si�. Przysi�g�abym, �e jest przy mnie, �e dostrzegam w
lustrze
jego odbicie. � I jak ci si� to miejsce podoba? Sqdz�, ze b�dziemy mogli by� tu
ze sob�
szcz�liwi. Jest wszystko, co lubisz. Stare miasto blisko. W�skie uliczki,
sklepiki, ko�cio�y.
B�dziemy si� przechadzali. Nie jeste� zachwycony matk� mego ojca? To prosta
kobieta, ale...
uczciwa. Staraj si� j� polubi�. Je�li b�dziesz dla niej szarmancki � uszyje ci
spencerek.
Spencerek! Ale b�dziesz wygl�da�! Popraw szpad� i podejd� bli�ej. Mizerny
jeste�, wiesz?
Prze�ywasz te przenosiny. Podobnie jak twa ukochana. Mo�e menueta. Nie chcesz?
Wi�c
patrz! Widzisz? To Mozart. Jeste�my w Wiedniu.
Ju� mi znowu dobrze, bezpiecznie. Gdzie ta�cz�, tam m�j dom.
Och, nie marszcz brwi, ksi���! Wiem, �e ta�cz� strasznie, okropnie. Ale
kiedy�... Mo�e
b�dziesz ze mnie dumny, a nawet... zazdrosny o moje powodzenie. �Ewa Campi
zafascynowa�a widowni� La Scali! Wrodzony talent i wielkie umiej�tno�ci!...�
Wi�c nie
przejmuj si�! Pozna� to pi�kne miasto. Znajdziesz w nim na pewno wielu znajomych
z
dawnych czas�w.
Ksi���, s�uchaj! Jutro, kiedy wejd� do szko�y, nie opuszczaj mnie nawet na
chwil�! Tak si�
b�d� ba�a. A przy tobie o wiele mniej. Z tob� nawet wyrywanie z�ba nie by�o
straszne,
pami�tasz? Obiecaj, �e kiedy wejd� do klasy, podasz mi r�k�. To zawsze mi
pomaga. Jeste�
pewny siebie, pot�ny, m�dry. A ja � ma�a, naiwna, udawaczka. Czasem mi si�
zdaje, �e
ludzie widz�, jak bije mi serce ze strachu albo z zachwytu. Tylko ty jeden
dodajesz mi
odwagi. Ksi���, wi�c zata�czysz? O, jak dobrze! Taniec z tob� jest dla mnie
zawsze czym�
najwspanialszym. Podaj mi r�k�. Moja batystowa chusteczka upad�a. Czy
zechcia�by� j�
podnie��, szlachetny panie? Dzi�ki. Jeste� elegancki, uroczy. Kocham ci�.
Dlaczego nie potrafi� usiedzie� spokojnie jak inni ludzie? To, co teraz robi�,
nie jest
ta�cem, lecz... nie wiadomo czym. �le znosie bezruch. Ale to staje si� niez�e.
Ju� jest ta�cem.
Czardasz. Puszta, ognisko. Cyga�skie skrzypce zawodz�... S�owo daj�, umar�abym
chyba
pracuj�c za biurkiem. Wysiaduj�c godzinami w bibliotekach albo w og�le �l�cz�c
nad
ksi��kami. Godzina czytania i ju� mam dosy�. Krzy� mnie boli i wszystkie mi�nie
domagaj�
si� zatrudnienia. Ratuje mnie tylko to, �e czytam szybko.
� Nie dos�ysza�am, babciu!� Robi� ci jajecznic� z szynk�. Sied�! Przynios� do
pokoju
� Dzi�kuj�! Wspaniale!
Okropnie wygl�dam! Przera�aj�co! Wsz�dzie to lustro. Ze wszystkich stron mi si�
przygl�da. Stare jest. Gdyby odtworzy� wszystkie twoje odbicia, przywo�a� ludzi,
jacy si� w
tobie przegl�dali... M�g�by powsta� balet. Tytu�, dajmy na to � �Odbicia�.
Z wisz�cego lustra wychodz� postacie z r�nych epok. Przemieszczaj� si�, ta�cz�
� ka�dy
co innego. Pl�sy. Oficer na przyk�ad: w�sy jak cesarz Wilhelm, wysoki ko�nierz,
l�ni�ce buty.
Maszeruje w takt kot��w wybijaj�cych mocny rytm. A oto... dama-pi�kno��.
Kapelusz z
podniesionym rondem, loki, fioki, tiurniura. Malutkie pantofelki wybijaj� rytm.
Teraz altana
w parku. Oficer kl�czy i co� wyznaje �licznej pani. Potem ta�cz� oboje.
�Cesarski walc�.
Ogromna sala, kolumny, wyprostowani kamerdynerzy...
No, lustro... zostali�my na siebie skazani. Patrz, gap si�! To ja � Ewa
Szewczyk. Te�
nazwisko dla wielkiej tancerki. Ale b�d� mia�a pseudonim artystyczny � Ewa
Campi. Podoba
ci si�? Bo�e, jaka jestem ohydna! W dodatku zarozumia�a. W g�owie przewr�cone. A
warunki
zewn�trzne okropne. Oczy podkr��one, nijakie. Ta podr� i po�egnania ze
wszystkimi � z
mam�, z �Kubusiem�, z ca�ym �wiatem warszawskim � wyko�czy�y mnie. S�owa,
s�owa...
�Kochana c�reczko, tak ogromnie b�d� za tob� t�skni�a. Ja te� za tob�, mamusiu.
Ale u babci
b�dzie ci dobrze... Mamo, pisz cz�sto!�
No i wszystko si� rozlecia�o. W jakim celu m�j genialny ojciec buduje cukrownie
i to w
dodatku gdzie� na ko�cu �wiata? Dlaczego moi rodzice nie potrafi� �y� bez
siebie?
Ksi���, gdzie jeste�? Nie widz� ani twej pi�knej twarzy, ani wysmuk�ej sylwetki!
Dooko�a
rozpacz, czer�. Preludium deszczowe Chopina... Przyjecha�am tu na si��. Wielka
emigracja.
M�j hotel �Lambert�... Los oderwa� mnie od wszystkiego � przyjaci�, Warszawy,
Teatru
Wielkiego � �ycia, do kt�rego przywyk�am! Nie wierz�, aby mi si� uda�o zbli�y�
do kogo� na
nowo. Jestem autentycznie rozbita, zrozpaczona. Za�atwi�o mnie �ycie. Och!
� Przestraszy�a� si�?
To Witolia z tac�. U�miecha si�. Zapach. Jestem g�odna.
� Porusza si� babcia zupe�nie bezszmerowo.
� Dzi�ki twojemu prezentowi. Te pantofle strasznie mi�kkie. Zdawa�o mi si�, �e
s�ysza�am
tw�j g�os.
� Och... �piewa�am. � Dlaczego chwilami tak trudno powiedzie� prawd�? � M�wi�am
do
siebie. Nieraz to robi� � dodaj�.
� Zupe�nie jak tw�j ojciec � Witolia rado�nie k�adzie obrus. Tak rado�nie, z
podnieceniem,
jakby nasta�o �wi�to i przyjmowa�a B�g wie kogo.
� Siadaj i jedz. To biurko twojego ojca � u�miecha si�. � Nieraz, kiedy jestem
sama,
wydaje mi si�... No, mog�abym przysi�c... �e widz� go tu, jak pochyla si� nad
ksi��kami.
P�no, pierwsza albo druga w nocy. Wchodz�, a on... Zabawne. Kiedy robi�
techniczne
rysunki, wodzi� j�zykiem po wargach. Zupe�nie jak dziecko, bo kiedy by� ma�y, to
tak samo...
� �azienka jest tam, gdzie dawniej?
Nie znosz� siebie w tej chwili. Dlaczego przerwa�am Witolii i zada�am to
idiotyczne
pytanie? Co� delikatnego, trudnego do okre�lenia prys�o, sko�czy�o, si�. Musz�
ostro�nie.
Niekiedy zachowuj� si� jak... Sama siebie nie ogarniam.
� A c� mog�oby si� sta� z �azienk�? Tu nic si� nie zmieni�o. Jedz, bo
wystygnie. Umyjesz
si� potem.
� W ci�gu ostatnich pi�ciu lat przeprowadzali�my si� w Warszawie trzy razy.
�wietna ta
jajecznica! Dzi�ki zaradno�ci taty, podnosili�my poziom. Nic, tylko�my
podnosili. Poza tym,
mama stale co� zmienia�a w ka�dym mieszkaniu.
Czy powiedzie� jej, �e coraz to lepsze mieszkania, b�d�ce owocem zaradno�ci i
kontakt�w
ojca sprawi�y, �e musia�am si� z rodzinnych osi�gni�� t�umaczy� przed
kole�ankami?
�Moi starzy to zwykli ludzie, ale uczciwi. Kariery nie robi�� � s�owa Ba�ki
Kownackiejwypowiedziane w czasie sprzeczki. Tak si� zacz�o. Niewa�ne, �e jej
potem wszystko
wyt�umaczy�y�my razem z �Kubusiem�, stoj�cym zawsze murem po mojej stronie.
Jaka�
gorycz zosta�a. Rodzinna operatywno�� nie robi�a mi przyjemno�ci. Odwrotnie.
Wiele bym
da�a, aby si� niczym nie wyr�nia�. Mieszka� jak wi�kszo��. �y� jak inni.
Je�dzi�
tramwajami...
�Ale w ta�cu chcesz si� wyr�nia�. Chcesz by� lepsza od kole�anek. Chcesz czy
nie?� � to
rozmowa z mam�, kt�rej wypapla�am o swych w�tpliwo�ciach. Kiwn�am, zdaje si�
g�ow� w
odpowiedzi na to pytanie. �Wiec je�li chcesz by� lepsza, to musisz uzna�, �e w
�yciu jest tak
samo � ci�gn�a poruszona. � �ycie to ci�g�y wysi�ek, walka. Wiesz, jak ojciec
potrafi
pracowa�. Od �witu do nocy. Planuje. Jest zdolny. Mo�e zdolniejszy od wielu jako
organizator. Czy powinien w takim razie sta� w miejscu? Nie wyje�d�a�? Sama
wiesz, �e nie.
A je�li nie, to nic dziwnego, �e ma wi�cej od innych. Osi�gn�� wszystko uczciw�
prac�. To
chyba normalne, lub raczej � powinno by� normalne. Lecz nie wszyscy, jak wiesz,
uczciwie
do czego� dochodz�. A tw�j ojciec potrafi� zaci�� z�by ju� jako m�ody ch�opak.
Pracowa� i
uczy� si�. I tego, �e co� w �yciu osi�gn��, nie musisz si� wstydzi�. A odwrotnie
� by�... No,
mie� satysfakcj�.
� Tu bez zmian. Po dawnemu � Witolia siedzi w fotelu. Spogl�da na mnie.
� I to jest w�a�nie urocze.
� Tak my�lisz?
� Je�li w cz�owieku du�o si� zmienia, to dobrze mu wraca� do czego�, co zawsze
takie
same.
� A je�li nic si� w cz�owieku nie zmienia?
Zbieram my�li. Posz�a na ca�o��. Nie przewidzia�am tego. Robi mi si�
niewyra�nie.
� Zapraszam babci� na m�j pierwszy wyst�p w Operze! � U�miech mi si� chyba uda�.
�
Precz smutki! Ma babcia wspania�ego syna, najlepszego in�yniera na �wiecie.
Nied�ugo
przyjedzie i b�dziemy si� we tr�jk� rozbija� po ca�ym mie�cie!
� Teraz, kiedy jest z nim twoja matka, nie przyjedzie tak pr�dko. Bo�e, co ja
m�wi�!
� A ja si� za�o��, �e przyjedzie. O ile? O sto z�otych! Zostawili mi pi��
tysi�cy na
ksi��eczce. Jestem bogaczka!
� Jedz, dziecko!
Ach, wi�c a� tak bardzo czeka na swego syna. Biedna. Znam to. Mimo mego
tanecznego
ob��du, zapominania dzi�ki niemu o wielu sprawach � cz�sto brakowa�o mi
obecno�ci taty.
Po prostu chcia�abym, aby uczestniczy�. A mo�e lepiej mimo wszystko je�li
m�czyzna nie
ma wyg�rowanych ambicji i zbyt wiele od siebie nie wymaga? Siedzi wtedy w domu,
wsp�dzia�a w drobnych, zwyk�ych sprawach. Mo�na na niego liczy� na co dzie�, a
nie od
�wi�ta... Ale w�wczas gryzie si� chyba, oskar�a, w piwie topi zmartwienia i
poczucie swej
s�abo�ci... Sama nie wiem. Jak trudno jest by� m�drym.
� Wie babcia, dlaczego nie jem? Delektuj� si�. To najlepsza jajecznica, jak�
sobie mo�na
wyobrazi�.
Uda�o si�. Twarz Witolii pogodna. Nie my�li cho� przez chwil� o swym szalonym
budowniczym cukrowni. Decyduj� si� � m�j przysz�y m�� b�dzie maj�cym du�o czasu,
najzwyklejszym cz�owiekiem na �wiecie.
� Na deser konfitury. Wci�� jeszcze lubisz wi�niowe?
� Uwielbiam! To wszystko jest chyba nieprawdziwe. Ten m�j przyjazd, babci
mieszkanie,
miasto za oknami... Nawet konfitury. Taka jestem podniecona, niespokojna... Czy
babcia
zaczyna�a kiedy� wszystko od pocz�tku?
� Zaczyna�am wiele razy.
� Wi�c babcia rozumie. Cz�owiek si� zastanawia, czy lepiej siedzie� w tym samym,
mie�
wci�� tych samych ludzi dooko�a. Czy te� startowa� w nieznanym miejscu,
pokonuj�c nowe
przeszkody. Profesorka Wilecka, wychowawczyni naszej klasy w warszawskiej
szkolebaletowej, powiedzia�a mi na po�egnanie, �e lepiej zmienia� szko�y,
otoczenie, poznawa�
wci�� nowe metody pracy. �e podobno taka jak ja da sobie rad� wsz�dzie. �e
talent...
� No, sko�cz, sko�cz!
Twarz Witolii pogodna, odmieniona. Jeszcze chwila, a zagalopowa�abym si� z
kretesem i
by�oby mi �yso.
� E, tam! Czy mog� skosztowa� konfitur?
� Naturalnie. Prosz�. Je�li b�dziesz skromna, wszyscy ci� b�d� lubili. Mia�a� w
Warszawie
przyjaci�k�?
Co� w babci tkwi jeszcze z dziewi�tnastego wieku. I to fajne. Taki... odcinek
�superretro�.
Skromna... Kto u�ywa dzi� tego s�owa? �Skromna dzieweczka pod��a na pensj� z
buzi� w
ciup a r�czkami w ma�drzyk...� Okazuje si�, �e dobrze pami�tam �arty naszego
polonisty,
profesora Kami�skiego.
� Mia�am trzy przyjaci�ki, ale tak� od serca tylko jedn� � �Kubusia�. To
dziewczyna; ale
nazywam j� �Kubu�� � bardzo r�wna. Zrobi�abym dla niej wszystko, a ona dla mnie.
Mo�na z
ni� by�o...
� Mo�na z ni� by�o konie kra��, co? � przerywa Witolia u�miechaj�c si�.
Cudownie to powiedzia�a: konie kra��... By� koniokradem, ucieka�, skrada� si�
jak w
westernie. Wierzy�, �e drugi koniokrad przyjaciel, nie zawiedzie nigdy. Zreszt�
lepiej... nie
b�d� koniokradem. Wol� ta�czy� w �saloonie�. Dziki Zach�d oczywi�cie. Moim
narzeczonym jest miejscowy koniokrad i zabijaka Snake. Kocham go do szale�stwa.
Gardz�
innymi. A tymczasem zabawiam swym ta�cem ca�e miasteczko. G��wnie m�czyzn. Baby
mnie nie znosz�. Nic dziwnego � pi�kna uwodzicielska tancerka. Wszystko jasne.
Mam z��
opini�. Mieszkam w hoteliku. Ale jestem do��... porz�dna. Nie robi� �tego� za
pieni�dze.
Bzdura! W og�le tego nie robi�. Z nikim. Nie chc� i ju�. Nikt mi nie mo�e nic
zarzuci�.
Zreszt� Snake jest piekielnie zazdrosny. Zabi� ju� wielu, kt�rzy pr�bowali si�
do mnie
zbli�y�. Miejscowy szeryf mnie poca�owa� i zaraz zosta� przez Snake�a
zastrzelony. Ale do
naszego miasteczka wje�d�a niespodziewanie m�ody ch�opak � nowy szeryf � Jack
Gypsy.
Jest uczciwy i chce zaprowadzi� porz�dek. Widzi mnie po raz pierwszy, gdy
ta�cz�. Zachwyt
przybysza robi mi, co tu kry�, przyjemno��. Jack te� kocha taniec.
Zaczyna si� mn� interesowa�. Rzucam na niego czar. Jak to fajnie brzmi: �rzuci�
czar�...
Ale nieszcz�cie. Snake kradnie wielkie stado koni i ma zamiar przeprowadzi� je
g�rami
wprost do Meksyku. Zaklina�am, prosi�am, by tego nie robi� i zacz�� wreszcie
uczciwie �y�.
Nie pos�ucha�. Jack Gypsy prosi mnie o r�k�. Dop�dzam konno Snake�a w�r�d g�r i
m�wi�
mu o tym. Koniokrad o�wiadcza, �e nigdy nie my�la� o zostaniu moim m�em. Obra�a
mnie
w ko�cu: � Jeste� tylko tancerk� � powiada. � Mnie potrzebna prawdziwa lady.
B�d� bogaty.
� Zrywam z nim oczywi�cie. Odchodz� bez po�egnania. Nagle pojawia si� szeryf
Jack
Gypsy. Okaza�o si�, �e pod��a� moim �ladem s�dz�c, �e dalej kocham bandyt� i
wszystko �le
zrozumia�. Wywi�zuje si� walka na �mier� i �ycie pomi�dzy nim a Snakem. M�j
ukochany
Jack (zd��y�am go pokocha�)! A wi�c Jack Gypsy zwyci�a, lecz zostaje ci�ko
ranny. Konie
uciek�y podczas walki. Tylko ja mog� go uratowa�. Ostatkiem si� przenosz� g�rami
bezw�adnego, nieprzytomnego. P�ywa ze zm�czenia docieram na miejsce. Ju� po
operacji.
Kula wyj�ta. Jack b�dzie �y�. Ta�cz� szcz�liwa, pe�na nadziei...
� Co, babciu?
� Trudno si� wam by�o rozsta�, prawda?
� Z kim? � wytrzeszczam oczy.
� Jak to �z kim�? Z t� dziewczyn�... �Kubusiem�. Je�li j� lubi�a�... to s�dz�...
� babcia
przygl�da mi si� uwa�nie.
� Aha � wracam z G�r Skalistych do Poznania, � Ale rozsta�y�my si� �atwo. Wiemy,
�e
kiedy znowu si� spotkamy, wszystko b�dzie jak dawniej. S�owo daj�, �e �atwo...
Po�egna�y�my si� tak �cze�� � cze��!� i z g�owy.� No nic. Tutaj znowu kogo�
poznasz, polubisz...
� Jasne. Oczywi�cie. Zaprzyja�ni� si�, zbli��... � m�wi� zupe�nie nie to, co
czuj�. � To jest
bardzo �atwe. Trzeba tylko chcie�. I�� za ciosem.
� Za jakim znowu ciosem? A w og�le, co to znaczy �i�� za ciosem�? � Oczy Witolii
zrobi�y si� okr�g�e.
� Uderza� i nie pozwala� przeciwnikowi przyj�� do siebie. Bez przerwy atakowa�.
� Bardzo dziwna ta obecna przyja��. Przeciwnik, atakowa�... Co za niemi�e s�owa!
Komu
potrzebne! I to w przyja�ni? Czy my m�wimy na pewno o tym samym? A mo�e jeste�
bardzo
zm�czona?
� Nie jestem. � Spogl�dam prosto w niebieskie oczy. � Babciu, przyjaci�k� te�
trzeba z
pocz�tku pokona�, przekona� do siebie. Jeden cz�owiek atakuje drugiego �
wszystkim. Na
przyk�ad tym, �e jest mi�y, zabawny, �adny. �e potrafi si� �mia�, by� dobry.
Albo... �e potrafi
kogo� roz�o�y�, �e umie gra� nie�le, dajmy na to, w dwa ognie albo w siatk�wk�.
To atak.
Non stop. Ten drugi tymczasem tak�e nie pr�nuje. Te� atakuje czym si� da. Taka
akcja
przypomina pojedynek, rozumie babcia. Chyba w mi�o�ci jest podobnie.
� Nie wiem. Zapomnia�am. Masz wiele z ojca � �mieje si� Witolia. � Ale jedz. Nie
spr�bowa�a� jeszcze konfitur.
Chc� powiedzie�, �e nic, absolutnie nic nie mam z ojca. Bo wszystko mam z samej
siebie i
sobie jedynie zawdzi�czam. Nie wychodzi mi. Decyduj� si� rozegra� to ironicznie.
� I w tym w�a�nie pokoju mieszka� babci synek � wykrzykuj� z entuzjazmem. �
Niesamowite. Bogata osobowo�� taty zewsz�d na mnie spogl�da. Przysi�g�abym, �e
czuj�
zapach fajki, widz� inteligentne spojrzenie, s�ysz� m�dre s�owa! � Zmieniam
zamiar, bo
konstatuj�, i� babcia bierze moje s�owa zupe�nie serio. Ma�o � zdaje si� by�
zachwycona. �
Je�li si� z duchem ojca uporam, to mo�e dam rad�... � zaczynam w odmiennej
tonacji. �
Mo�na zosta� Hamletem, s�owo daj�... Babcia tego nie rozumie.
� Rozumiem.
� Wi�c nie ra�� ju� babci te afisze? � Id� na ca�o��, bo nie chc� jej okaza�, �e
si�
zdziwi�am niespodziewan� odpowiedzi�. � Przywioz�am te� zasuszone kwiaty.
Zas�oni� nimi
�yrandol. Zmieni� wszystko.
� Nic mnie nie razi. Zmieniaj. To tw�j pok�j. Utrzymywanie w nim porz�dku tak�e
b�dzie
na twojej g�owie.
� Komnata ksi�cia zrobi wielkie wra�enie � b�aznuj�. � Wype�ni� j� kwiaty, a nad
wyszukanymi meblami zawisn� przepi�kne obrazy w z�oconych ramach. Czy ksi���
kontent?
Wreszcie uda�o mi si� Witoli� zaskoczy�. Milczy chwil�, jak gdyby szukaj�c
w�a�ciwych
s��w.
� Moje dziecko, o czym ty m�wisz? � zaczyna niezbyt pewnie. � Przyznam, �e nie
zawsze
ciebie... Ju� kilkakrotnie chcia�am zapyta�...
� Dostrzegam w dobrych oczach babci nieufno��, a nawet l�k i odraz�. I nie
dziwi� si� �
ci�gn� zadowolona z siebie coraz bardziej. � Odwrotnie, tego rodzaju reakcja,
wydaje mi si�
by� usprawiedliwiona i naturalna... Chcia�abym mie� w pokoju dwie �wiece. Albo
nawet
cztery.
� �eby zapr�szy� ogie�! � Witolia porusza si� nerwowo. � Ale sko�czmy z jednym.
Wspomnia�a�, powiedzia�a� co� o naturalnej reakcji. W�a�nie o naturalno�� mi
chodzi. M�w
ze mn� normalnie, bez udziwnie� i jaki� tam... wygibas�w! Chwilami w og�le
ciebie nie
rozumiem.
Jeste�my w domu � my�l�. � Wszystkie szranki zosta�y zdobyte.
� A s�dzi babcia, �e ja siebie sam� rozumiem? Pomyrdana jestem, czy co?
�artuj�, lecz wypowiadam w�tpliwo�� tkwi�c� gdzie� tam we mnie rzeczywi�cie.
Prawda
jest taka � im robi� si� starsza, tym trudniej mi przychodzi okre�lenie cech
w�asnego
charakteru. A ka�dy przyzna, �e powinno by� coraz �atwiej. Ostatecznie mia�am
czas siebiepozna�. Pi�tna�cie lat to nie w kij dmucha�. A we mnie chaos. Jedna
my�l goni drug� bez �adu
i sk�adu. Skojarzenia wynikaj� z niczego, jak gdyby je przenosi� wiatr albo
d�wi�ki muzyki.
Chyba �e... Czyta�am kiedy� o dziedziczno�ci. To, cho� straszne i niepokoj�ce,
wyja�ni�oby
wreszcie wszystko.
� Czy w naszej rodzinie... � zaczynam cicho. � Mo�e by� babcia ze mn� zupe�nie
szczera.
Nikomu nie powiem. To jasne, �e przyznawanie si� do kogo� takiego nie mia�oby
sensu.
Wszyscy patrzyliby na nas podejrzliwie. Ale wobec tego, �e babcia wie, mog�abym
i ja.
Ostatecznie zosta�oby w rodzinie.
� Ale o czym ty?... S�owo daj�, �e... Co tak na mnie... Co si� znowu dzieje?
� Bo chcia�abym wiedzie�...
� Ale o czym?
� Och, babcia dobrze rozumie.
� S�owo daj�, �e nie mam poj�cia.
� Wszyscy w naszej rodzinie s� tacy... przera�liwie normalni. Wi�c...
Zaczerpuj� tchu. Nieruchome oczy babci utkwione we mnie, nie zbij� mnie z
panta�yku. �
Wi�c... � nie opuszczam g�owy. � Chcia�abym mie� cynk o kim�, kto... No, nie
ca�kiem...
� �Cynk�? Co to znaczy?
Chce zyska� na czasie, to oczywiste.
� No, cynk, informacja. � Siadam wygodniej. Dotykam plecami oparcia krzes�a. To
mi
zawsze dodaje odwagi.
� Babciu, czy w naszej rodzinie by� jaki� wariat?
� Matko Boska!
� Wszystko jedno kiedy. Mo�e nawet przed wojn�. Czas nie gra roli.
� Musisz i�� zaraz spa�. Jeste� zm�czona.
� To znaczy, �e by� � oddycham z ulg�. Robi mi si� swojo i nieswojo
jednocze�nie.
Zupe�ne pomieszanie. � Ale mog�a babcia powiedzie� wprost � dodaj� s�abym
g�osem. �
Wcale by mnie to nie za�ama�o. Wprost przeciwnie.
� S�uchaj, dziecko... Dlaczego ty jeste� taka niespokojna?
� Ja? � Wytrzeszczam oczy. � Jestem najspokojniejszym cz�owiekiem na �wiecie. To
babcia jest niespokojna. Bo babcia ukrywa rodzinnego wariata. Nie chce si� do
tego przyzna�.
� Powiedz mi... Si� ju� nie mam � Witolia wzdycha g��boko. Twarz jej wyra�a
cierpienie.
� Powiedz mi, w jakim celu, i to zaraz pierwszego wieczora po twoim przyje�dzie
mamy
rozmawia� o takich nieprzyjemnych sprawach? Przecie� mog�aby� mi opowiedzie� o
sobie, o
Warszawie, o swoich kole�ankach, szkole...
Bajer za frajer � my�l�. � Taka mowa to do ludu.
� Wi�c by�, czy nie?
Czuj�, �e moja niez�omno�� i konsekwencja robi� swoje. Babcia dotyka skroni
takim
ruchem, �e prosz� siada� � robi si� znowu dziewi�tnasty wiek i staruszek Fredro
pisze
�Zemst�. Podskakuj� z rado�ci. Nic to. Rozmi�kczy� si� nie dam.
� Ale nikomu o tym nie powiesz?
� Przysi�gam!
Bije mi serce. Wgniatam plecy w oparcie krzes�a i tak trwamy. Ksi���, spokojnie!
� Mi�y Bo�e, do czego mnie ta dziewczyna doprowadza! � Witolia ucieka ze swym
spojrzeniem. � Pewien tw�j stryjek... ci�gle �apa� mole. Siedzia� na kanapie i
bez przerwy
�apa�.
� No i co? � Wytrzeszczam oczy. � Nie rozumiem.
� �apa�, ale tych moli nie by�o.
� O rany! Cudowny cz�owiek! I co jeszcze? � Ulga, �e rodzinny wariat nie okaza�
si�
jakim� tam, dajmy na to... furiatem albo kretynem bezm�zgowcem, dodaje mi si�.
L�k nie
ust�pi� jeszcze zupe�nie, lecz zmniejszy� si�, przetworzy� w ob��dn� ciekawo��.�
Potem by�o z nim coraz gorzej, tragicznie! To przera�aj�ce! � Wyraz twarzy
Witolii
zdaje si� przeczy� s�owom. Co� si� zmienia z ka�d� chwil� w jej oczach, b��dzi w
k�cikach
ust. Nie jest to u�miech, lecz pogodne rozja�nienie p�yn�ce od wewn�trz.
� Co si� z nim sta�o?
� Straszne! � Babcia zaplata palce obu d�oni. � Trwa� w prze�wiadczeniu, �e jest
kapitanem statku, p�ywaj�cego po wzburzonych morzach. Wykrzykiwa�, przeklina�,
wydawa�
komendy. Czasem si� �mia�.
� Z czego? � Zdobywam si� tylko na zadanie s�abym g�osem pytania. Oto najbli�szy
mi
cz�owiek na ziemi. Jestem do niego najpodobniejsza. � Z czego si� �mia�? �
powtarzam. Co tu
kry�, wstrz�s jest silny.
� Tego nikt nie wiedzia�. Widocznie tak�e co� weso�ego prze�ywa� w czasie swych
podr�y. Umar� przed wojn�. Mia� na imi� Cyryl.
� Lubi� muzyk�?
T�pn�o mnie, nie da si� ukry�. To pytanie by�o w�a�ciwie zb�dne. Na pewno
szala� za
muzyk�. � je�li w dodatku kocha� taniec � jestem zgubiona.
� Nienawidzi� muzyki. Przepada� za psami � m�wi babcia jak gdyby nigdy nic. �
Znosi�
te� do domu kwiaty. Ca�e nar�cza kolorowych, polnych kwiat�w. Wtedy opowiada�
co� bez
�adu i sk�adu. Jak dawno temu to si� dzia�o! Ile� to lat przesz�o... I dlaczego
ci o tym
opowiedzia�am? Zmusi�a� mnie!
We mnie spok�j i senno��. Ocean Spokojny nie tylko z nazwy. Do rozmowy o
szalonym
stryjku postanawiam wr�ci�. Ale wiem ju� � b�dzie to dialog spokoju, bez napi��.
Tak
rozmawiaj� humani�ci, kt�rzy wariatom zawdzi�czaj� bardzo wiele.
� Babcia lubi�a tego Cyryla. A mo�e si� w nim kocha�a... � Wyzwalam
niespodziewan�
reakcj�. Witolia �mieje si�. Pokrzykuj�c co� niezrozumia�ego, czyni dziwne gesty
ramionami.
Pojmuj�, �e u mej babki oznacza to szczyt rozbawienia.
� Do��! Rozbieraj si� i do �azienki!� rzuca wreszcie wzgl�dnie normalnym g�osem.
Wyszarpuj� z dna walizy swoj� �wizytow�� koszu