5374
Szczegóły |
Tytuł |
5374 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5374 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5374 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5374 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Bogna Pietras
Pan Diabe�
Raz, dwa, trzy, cztery - Monika stuka�a palcami w biurko
oklejone kolorowymi poczt�wkami - pi�� i sze��. �ebym jutro
by�a chora.
Kochany Panie Diable. Niech Pan zarazi mnie jak��
straszn� chorob�, �ebym przynajmniej przez tydzie� musia�a
le�e� w ��ku - napisa�a na kartce wyrwanej z zeszytu.
Zastanowi�a si� przez chwil� i po�piesznie dopisa�a: I
�ebym nie dostawa�a zastrzyk�w. Na sam� my�l o zastrzykach
przechodzi�y j� dreszcze. Mama kiedy� powiedzia�a, �e jak
by�a mniejsza, to dar�a si� niemi�osiernie na widok bia�ego
fartucha. Wszystko przez te choroby, kt�re czepia�y si� jej
w�t�ego cia�ka. Kiedy� przynios�a do szko�y wszy, a
wychowawczyni powiedzia�a, �e to od brudu i posadzi�a j� na
ko�cu klasy, na o�lej �awce. Monika by�a wtedy bardzo
zawstydzona, bo przecie� nie jest gadu�� ani nieukiem. Nigdy
nie wybaczy tego wychowawczyni. Pos�ysza�a w korytarzu
charakterystyczne, ci�kie szuranie i b�yskawicznym ruchem
zgniot�a kartk� z �yczeniem wrzucaj�c j� do otwartego, jak
to rankiem, pieca.
"I znowu si� nie uda�o" - pomy�la�a gorzko. "I tak jutro
nie p�jd� do szko�y, najgorsze s� poniedzia�ki".
Zd��y�a jeszcze schowa� do biurka kompromituj�cy zeszyt,
w kt�rym zosta�y zaledwie cztery kartki i usiad�a grzecznie
na kozetce. Babka przycz�apa�a do pokoju.
"Chodzi jak czo�g. I strasznie sapie" - pomy�la�a Monika
i zacz�a cichutko wystukiwa� zakl�cia. "Raz, dwa, trzy,
cztery... �eby babka przewr�ci�a si� ko�o pieca".
Przy piecu by� niewysoki pr�g i babka przez swoj�
skleroz� i powolno�� cz�sto o nim zapomina�a. Nieraz
ko�czy�o si� to fatalnie. I tym razem Pan nie zawi�d�
swojego dziecka. Monika zamkn�a oczy i coraz szybciej
przebiera�a palcami.
- Do cholery z tym progiem! Co za ba�wan go tu przybi�. -
Babka podnosi�a si� z trudem.
Monika u�miechn�a si�. To by�a taka malutka zemsta.
Babka nie pozwala�a jej tarza� si� po pod�odze, zawsze
krzycza�a, �e zniszczy sukienk�. Czy mo�e by� co�
przyjemniejszego ni� turlanie si� od sto�u do kozetki? Babka
chyba nigdy nie by�a m�oda. Nagle przysz�a Monice do g�owy
ol�niewaj�ca my�l i Pan j� jak zwykle ca�kowicie
zaakceptowa�.
"Na pewno schowa�a tabletki do kredensu!" Monika pobieg�a
tam i korzystaj�c z chwilowej nieobecno�ci ducha babki przy
sobie (ca�y zosta� ko�o pieca) powoli otworzy�a szuflad�.
Wyj�a kilka tabletek i szybko prze�kn�a popijaj�c zimn�
herbat�.
- Babciu, ja nie p�jd� do ko�cio�a. Chora jestem.
- Nie k�am. Znowu k�amiesz, ty paskudny dzieciaku.
- Babciu, ja nie k�ami�.
Monika oczywi�cie nie wiedzia�a, �e nitrogliceryna dzia�a
a� tak szybko. Poza tym inne tabletki, na przyk�ad
przeczyszczaj�ce, nie s� takie ci�kie i nie siadaj� na
g�owie - powieki nie chcia�y si� przez to domkn��, a oczy
wy�azi�y na wierzch. Naprawd� poczu�a si� s�abo.
- Babciu, ja nie k�ami�.
Babka tak szybko jak tylko staro�� i choroba jej na to
pozwala�y podbieg�a do kredensu.
- Rany boskie! Znowu! Co za utrapienie z tym dzikusem. No
przecie� nie p�jd� dzwoni� po pogotowie. Co ludzie pomy�l�?
�e tu jakie� cuda wyprawiamy. Rany boskie!
- Dzi�kuj�, �e zaczarowa�e� tabletki - wyszepta�a Monika.
- Jutro nie p�jd� do szko�y.
S�aba i mocno oszo�omiona chwyci�a z biurka ci�ki wazon
i cisn�a go prosto w obrazek w z�otej ramce. P�k�o szk�o.
Jezus wychyla� si� teraz i niemal dotyka� swoim nosem ma�ego
noska Moniki. Spr�bowa�a pokaza� mu j�zyk.
*
Obudzi�a si� w dziwnej pozycji. Nogi i g�owa znajdowa�y si�
znacznie wy�ej od reszty cia�a.
"To przez ten d� w kozetce" - pomy�la�a. "Babka jest
taka gruba, �e powygina�a spr�yny".
Zza ko�dry wysun�a si� twarz babki, jakby bardziej
czerwona ni� zazwyczaj. "Mo�e si� poparzy�a w piecu?" Nie,
babka siorba�a nosem i brudnym r�kawem wyciera�a za�zawione
oczy. Po chwili wsun�a si� w kuchenne drzwi.
"Ciekawe, kiedy babka umrze?" - zastanowi�a si� Monika,
ale wtedy ogarn�� j� �al. Wyobrazi�a sobie babk� z ��tymi
plamami na twarzy. Bo pomimo, �e jest taka ma�a, ju� wie, �e
kiedy cz�owiek umrze, to Jezus wylewa mu na twarz swoj�
���. A sk�d wie? By�a kiedy� z babk� na pogrzebie. Najpierw
jecha�y d�ugo poci�giem - to by�o bardzo fajne i nie
rozumia�a, dlaczego babka jest taka zmartwiona. P�niej
kr��y�y po mie�cie autobusem. Sko�czy�y podr� w starym,
strasznym domu. Wszyscy tam p�akali, babka te� p�aka�a i
wtedy Monika pomy�la�a, �e babka jest wredna i �e udaje. Nie
wiadomo dlaczego, ale tak w�a�nie pomy�la�a. W nocy po�o�yli
j� w malutkim pokoju, w kt�rym sta�o tylko jedno ��ko
trzeszcz�ce przy najl�ejszym poruszeniu i ogromny kredens
pe�en czasopism sprzed lat. Ba�a si�. Pan przyjecha� razem z
ni�, ale by� w z�ym humorze. �mia� si� szyderczo, zza
kredensu dobiega� jego skrzecz�cy chichot.
- Przesta� - b�aga�a Monika. - Przesta�...
Ca�� noc nie spa�a, a na pogrzebie by�a sama, bo Pan
chyba upodoba� sobie tamten dom. I mog�a dok�adnie zbada�
trupa ciotki, kt�r� pierwszy raz widzia�a. Dotkn�a jej
nawet. Potem ogl�danie trupa j� znudzi�o i zapragn�a
potarza� si� po kaplicy, ale przecie� nie wolno.
"Pogrzeby s� nudne". - Monika przewr�ci�a si� na drugi
bok. I wtedy dotar�y do niej podniesione g�osy babki i
chudej s�siadki z trzeciego pi�tra.
- Znowu nie posz�a do szko�y. Co ja mam na �ycie z tym
dzieciakiem. Pani kochana! Ona ma to chyba po ojcu. Te�
tylko pi�, pi�, a� si� w ko�cu powiesi�. A �eby on...
- Pani, o umar�ych albo dobrze, albo wcale.
- A bo ja to nieprawd� m�wi�? Prawd� najszczersz�! Idiota
by� i tyle.
Monika wyci�gn�a spod ko�dry r�k� i delikatnie pukn�a w
�cian�.
"Raz, dwa - po chwili puka�a mocniej - trzy, cztery...
�eby s�siadka posz�a do siebie i ju� dzi� tu nie wraca�a".
Chwileczk� si� zastanawia�a, czy nie lepiej by by�o, aby
po�ama�a sobie nogi. Ale nie. Taka chuda, to jeszcze by jej
mog�y poodlatywa�.
Po chwili g�osy umilk�y i babka sama krz�ta�a si� po
kuchni. Monika postanowi�a sprawdzi�, czy w szufladzie
zosta�y jakie� tabletki. Czu�a, �e babka zn�w zmieni�a
schowek.
- Ale jestem g�upia - powiedzia�a do siebie. - Mog�am
troch� ukra�� na jutro.
By�o tak jak podejrzewa�a - dno szuflady nie zawiera�o
zupe�nie nic.
- Cholera jasna - zakl�a g�o�no, tak samo jak babka.
Chcia�a kopn�� ze z�o�ci stolik, ale nagle zamar�a -
�ciana nad jej g�ow� �wieci�a pustk�.
- Kochany Panie Diable - mamrota�a. - Kochany Panie
Diable, jak Pan to zrobi�?
Bo by�o tak: na pocz�tku stuka�a tylko palcami w biurko,
potem, poniewa� �yczenie by�o wyj�tkowo trudne do spe�nienia,
pisa�a je na kartce, a jeszcze p�niej da�a sobie spok�j.
Ale teraz?
Jezus po prostu znikn��, zosta�a tylko kwadratowa plama
na �cianie. Gdyby nie to, nikt by nigdy nie pomy�la�, �e
wisia� tu kiedykolwiek �wi�ty obrazek.
- Kochany Panie Diable, Kochany Panie Diable...
Poczu�a Jego gor�co. Jego moc. Poczu�a zn�w, �e on JEST!
- Kochany Panie Diable.
*
A pozna�a Go w takich g�upich okoliczno�ciach. Przez
przypadek. To by�o trzy lata temu, dok�adnie na sz�ste
urodziny. Jeszcze nie chodzi�a do szko�y. Przyszed� brat i
tata i mama, wszyscy byli bardzo dobrzy. Dosta�a dwie pi�kne
lalki i pistolet na kapiszony. I wtedy ojciec powiedzia�, �e
mog�aby z bratem i�� do kina, bo "taka du�a dziewczynka i
dot�d nie by�a w kinie". Grali akurat film od 18 lat, a
przecie� dzieci nie wpuszczaj� na takie filmy. Ale brat
kupi� bilety i powiedzia�, �e ich wpuszcz�, bo to nie jest
brzydki film, ale HORROR. P�niej to ju� trudno opisa�, co
si� dzia�o. Pan Diabe� pojawi� si� na ekranie tylko dla
niej, to znaczy wcieli� si� w posta� takiego ma�ego dziecka
jak ona. Monika zrozumia�a, �e to znak. Trzy razy 6. Sze��,
sze��, sze��. Pi�kne, cudowne, dopasowane, g�adkie i
wszystko si� zgadza�o: ona ma sze�� lat, jest sz�sty miesi�c
roku i bilety kosztowa�y sze�� z�otych. W kinie ludzie
siedzieli w eleganckich fotelach (cho� troch� kiwaj�cych
si�) i Monika zauwa�y�a, �e s� pouk�adani po r�wno z ka�dej
strony. Te dwie strony rozdziela� w�ziutki, niemal pusty
korytarzyk i dok�adnie w jego �rodku nieruchomo tkwi�a
bileterka. Potem Monika ju� domy�li�a si�, �e Pan tak sobie
�yczy�.
Ojciec, gdy usi�owa�a mu wyt�umaczy�, co to jest i pyta�a,
jak to si� nazywa, odpowiedzia�: "Symetria". Wi�c Pan Diabe�
lubi� symetri�. Dopiero du�o p�niej przysz�o jej do g�owy,
�e Pan spe�ni jej �yczenie, je�eli b�dzie symetryczna.
Wystukiwa�a wi�c palcami pi�kny takt, r�wno SZE�� razy
kieruj�c do Pana t�skne pro�by. By� to oczywi�cie
najprostszy spos�b. Czasami by�a symetryczna ca�ym cia�em,
czasami tylko g�ow�. A je�li ju� nic nie pomaga�o, to pisa�a
�yczenie na kartce, najpi�kniej, jak umia�a i wtedy musia�o
poskutkowa�. Prawie zawsze. Proste!
A Jezus by� nienormalny, wredny i jaki� taki
niewydarzony, Jezus by� podobny do babki. Tr�jca �wi�ta?
Przecie� to si� nawet nie da podzieli� na p�, nie da si�
roz�o�y�. Babka wieczorami be�kota�a pacierze i Monika
musia�a powtarza� za ni� s�owo w s�owo. Okropno��! Kiedy�
m�wi�a pacierz i w trakcie modlitwy odczu�a pewn� potrzeb�,
wi�c usiad�a na nocnik. Babka nie przesta�a klepa�, a Monika
nie wiedz�c, co ma robi�, powtarza�a za ni�, cho� trudno
jest robi� dwie rzeczy jednocze�nie. A kiedy babka
sko�czy�a, to zrobi�a si� taka straszna na twarzy, wsta�a z
kl�czek i zbi�a Monik� mokrym r�cznikiem.
"Ciekawe kiedy babka umrze?" - pomy�la�a w�ciekle Monika.
"Jezus ma na pewno dla niej pe�en garnek ��ci. Nie cierpi�
Jezusa".
I zaraz zm�czona ci�kimi my�lami i nitrogliceryn�
zapad�a w koszmarny sen.
*
Obudzi�a si� po po�udniu z mn�stwem w�ochatych n�ek w
gardle. Bola�a j� g�owa.
Jezus te� jej nie cierpia�. Wszystkie dzieci w szkole go
kocha�y i pewnie im si� poskar�y� na Monik�. Wo�a�y na ni�
"dzikuska". Babka zreszt� pierwsza zacz�a tak do niej m�wi�.
Ta chuda s�siadka z trzeciego pi�tra by�a praczk� i co roku
prowadzi�a swoje dzieci (Monika, mimo i� mia�a pi�tk� z
matematyki, nigdy nie mog�a si� ich doliczy�) na zabaw�
gwiazdkow� do pralni. W ten jeden dzie� pralnia zmienia�a
si� w sal� balow�. Kt�rego� dnia s�siadka przysz�a do babki
i powiedzia�a:
- To dziecko ca�kiem tu u pani zdziczeje. Nikogo nie
widzi, wszystkiego si� boi. Trzeba troch� z ni� do ludzi, do
ludzi...
Babka uszy�a jej wtedy sukienk� w grochy. Ta sukienka
by�a z jednej strony za d�uga i jak sz�y, Monika utyt�a�a j�
w b�ocie. Na sali by�o bardzo jasno. Monika siedzia�a na
krzese�ku powiewaj�c czerwon�, wyrastaj�c� z czubka g�owy
kokard�. Raptem jakie� silne �apy podnios�y j� brutalnie do
g�ry.
- �wi�ty Miko�aj, �wi�ty Miko�aj - cieszy�y si� dzieci,
ale ona nie da�a si� oszuka�. To by� Jezus - pozna�a go po
d�ugiej brodzie i po oczach. Zacz�a wierzga� nogami i
wrzeszcze�. Dalej nie pami�ta�a ju� nic, pr�cz tego, �e babka
nazwa�a j� po tym zdarzeniu dzikusk�.
Ale dzieci w szkole by�y gorsze od tych na balu. Zupe�nie
nie mo�na by�o przewidzie�, co zrobi�.
"Jak ha�asuj�" - my�la�a Monika. "Jakie niepouk�adane".
Powiedzia�a im nawet, �e s� niesymetryczne. Monika by�a
bardzo spokojna i wychowawczyni j� chwali�a. Gdyby nie te
wszy. Nie warto wspomina�.
Najgorsze z wszystkiego by�o to, �e Pan nie m�g� chodzi�
z ni� do szko�y. Nie ma si� co dziwi� - ka�de dziecko nosi�o
przecie� Jezusa na �a�cuszku i Pan nie lubi� si� tam
pokazywa�. Za du�o ich by�o.
"Kochany Panie Diable..." �yczenie, kt�re mia�oby
u�mierci� wszystkie dzieci w szkole, a przynajmniej te
najbardziej ha�a�liwe, nie poskutkowa�o. Ale Pan wys�uchiwa�
jej w inny spos�b - Monika pojawia�a si� w szkole coraz
rzadziej. Jak za dawnych, dobrych lat. Babka raz wezwa�a
pogotowie, a p�niej si� ju� wstydzi�a, "co powiedz� ludzie".
Monice by�o to na r�k�, cho� ostatnimi czasy niepok�j jak
ma�a �mijka zakrada� si� do jej serca. Pan zaczyna� j�
straszy� nocami troch� za mocno. Cz�sto chichota� i nasy�a�
na ni� cienie starych mebli, kt�re rozdziawia�y si� szeroko
jakby chcia�y j� po�kn��. Babka chrapa�a i wygl�da�a jak
trup tamtej ciotki. Plamy ksi�ycowego �wiat�a k�ad�y si� na
jej drgaj�ce policzki i babka zaczyna�a gada� przez sen.
Trzy dni temu Monika zmoczy�a ��ko i babka by�a pewna, �e
zrobi�a to specjalnie, bo przecie� jest ju� du�a. A ona
zrobi�a to ze strachu.
- Jak mama wr�ci, to wszystko jej powiem - wrzeszcza�a
babka.
Monik� znudzi�o ju� czekanie. Wiedzia�a, �e mama nie
wr�ci. Mama by�a jednym z �o�nierzy Jezusa, cho� nie
posiada�a brody. Monika czu�a to od pocz�tku, nie mia�a
z�udze� i nawet brak brody nie by� w stanie jej zmyli�.
Znowu znajomy d�wi�k. To babka szura�a kapciami po
pod�odze, nios�c zup� mleczn�.
- Nie b�d� jad�a tej zupy - zap�aka�a Monika. - Nie b�d�.
- Jutro musisz by� zdrowa i i�� do szko�y. Jedz, bo
dostaniesz lanie!
Monika wpad�a na pomys�.
- Jak babcia wyjdzie z pokoju, to zjem.
Ale babka by�a za stara na takie numery i od razu
przejrza�a jej plan.
- Znowu wylejesz do kwiatka. Ju� mi dwa fikusy
zmarnowa�a�. Ja ci dam!
Babka zdo�a�a wt�oczy� w dziecko odrobin� md�ej, bia�awej
zupy, lecz p�yn, kt�ry w tym czasie tryska� z oczu Moniki,
mia� chyba wi�ksz� obj�to��. Um�wmy si�, �e by�o ich tyle
samo. Symetria musi by� zachowana.
Po szamotaninie babka powlok�a si� do kuchni. Na
odchodnym krzykn�a:
- Wieczorem p�jdziesz do Ma�gosi po�yczy� zeszyty i na
jutro wszystko uzupe�nisz. Zrozumia�a�?
Monika skin�a g�ow� i ogarn�� j� potworny smutek. Znowu
do szko�y? O nie, na pewno nie. Ona ju� nigdy nie p�jdzie do
szko�y!
- Nigdy - powiedzia�a g�o�no.
Trzeba tylko pomy�le�, gdzie babka mog�a schowa�
tabletki. W szufladzie ju� by�y, pod poduszk� by�y, za
piecem te� ju� by�y. Na pewno wzi�a ze sob� do kuchni.
Monika wsta�a z kozetki i chocia� ledwo trzyma�a si� na
nogach, podrepta�a do kuchni.
- Babciu - udawa�a przej�t� - po pokoju biega taka wielka
mysz. Niech babcia j� z�apie, bo ja si� boj�.
- Gdzie?
- Po pokoju. Na pewno siedzi jeszcze pod sto�em.
Babka chwyci�a kij od szczotki i znikn�a za kuchennymi
drzwiami.
"Teraz! Szybko! Gdzie one mog� by�?" - Monika gor�czkowo
zagl�da�a do wszystkich szafek.
"S�. Och, co za szcz�cie, co za szcz�cie".
Schwyci�a szeleszcz�cy listek.
- Re-la-dorm - przeczyta�a. - 20 tabletek.
"Chyba za ma�o" - pomy�la�a. "Dwadzie�cia to jest dwa
razy po dziesi��, czyli cztery r�ce. Chyba za ma�o".
Wzi�a jeszcze jeden listek i wsun�a pod koszulk�. Babka
ju� by�a przy niej.
- Co ty opowiadasz? Nie ma �adnych myszy.
- Mo�e babcia j� wystraszy�a i uciek�a.
Si�gn�a po szklank� przegotowanej wody, bo babka
oszcz�dza�a nawet na herbacie i powiedzia�a, �e idzie spa� i
�e wieczorem p�jdzie po zeszyty do Ma�gosi.
"Ale mi si� uda�o" - my�la�a oczekuj�c na wyj�tkowe
efekty. Do tej pory nie bra�a a� tylu tabletek. B�dzie
pewnie i tydzie� chorowa�a. "Ale fajnie. Ciekawe, kiedy mi
si�d� na g�owie?" - duma�a ziewaj�c.
To by�y jakie� dziwne tabletki, bo nie siada�y, tylko
kr�ci�y si� naoko�o i strasznie chcia�o si� spa�.
"Kochany Panie Diable..." - Ledwie stuka�a palcami.
"Raz, dwa, nie, nie tak. Raz, dwa, trzy, cztery... �ebym ju�
nigdy nie posz�a do szko�y. Nie przez tydzie�, ale nigdy".
Nie wolno spa�, bo znowu mog� si� przy�ni� cienie albo
piszcz�ce, ma�e myszki. Monika wcale tej myszy nie
wymy�li�a, widywa�a j� cz�sto w snach razem z jej mysimi
siostrami.
"Dlaczego myszy piszcz�?" - zd��y�a si� jeszcze przez
moment zastanowi� i to si� zacz�o. Buchn�� �ar, ale nie z
pieca, tylko prosto z Piek�a.
- Panie Diable, przesta� - j�kn�a. - Przesta�.
Pan Diabe� chichocz�c spe�ni� ostatnie �yczenie.