5307
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 5307 |
Rozszerzenie: |
5307 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 5307 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 5307 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
5307 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Roman Ociepa
Proszek
Poka�� ci strach w gar�ci prochu
T.S. Eliot - "Ziemia ja�owa"
(t�umaczenie autora)
M�wi si�, �e Kot jest z natury samotny, tch�rzliwy i
fa�szywy. Trudno o bardziej b��dne przekonanie.
Domowy Kot daje si� wychowa� jak inne zwierz�. Ca�y
ranek Kot �pi na ��ku lub parapecie, potem wstaje,
przeci�ga si� i rozespany kontempluje otoczenie. Ziewa przy
tym pot�nie, co jest niezapomnianym widokiem, ze wzgl�du na
zmiany, jakie zachodz� w wygl�dzie Kota. Ma�a paszcza
rozszerza si�, rozwiera, policzki rozje�d�aj� si� na boki -
Kot wygl�da jak miniaturka lwa. K�ap! Paszcza znika i
zadowolony Kot wstaje. Z podniesionym ogonem zmierza do
kuchni, gdzie stoi miska z jedzeniem, woda i kuweta na
brudy. Po drodze naci�ga ka�d� nog� z osobna.
Kot je szybko i lubi wyrzuca� kawa�ki jedzenia na
pod�og�. Teza o ro�lino�erno�ci Kot�w jest bzdur�. Je
wszystko; nie gardzi kocim pokarmem, mlekiem, roso�em,
kawa�kami kie�basy (byle nie za mocno peklowanej). Gdy
pojawia si� kawa�ek ryby, mi�sa albo �wie�ej szynki, Kot
potrafi by� przymilny. Chodzi slalomem mi�dzy nogami
Kucharza, mruczy, gruchocze, wspina si� na dwie �apy i
pr�buje wepchn�� si� na st�. Spr�bujcie nie pocz�stowa�
Kota!
To, �e Kot jest cichym zwierz�ciem, to mit. Nie ma nic
gorszego ni� jego tupanie wczesnym rankiem lub p�nym
wieczorem. Gdy Kot poluje, W�a�ciciel przebywaj�cy z nim w
pomieszczeniu mo�e dosta� sza�u. Kot b�dzie si� bawi� star�
r�kawiczk�, papierkiem, pude�kiem, kawa�kiem szmaty albo
butem. W trakcie zabawy Kot wcale nie dba o ha�asy i
zachowanie kociej gracji. Zdarza mu si� utkn�� na �cianie,
kt�ra wyros�a na drodze bohaterskiego odwrotu albo zawiesi�
na firance. Rzecz�, jakiej Kot nie znosi, (naprawd� to si�
jej boi), jest gazeta. Wielka i szeleszcz�ca potrafi mu
nap�dzi� niez�ego stracha.
Kot jest zwierz�ciem stadnym. W nocy bardzo lubi tuli�
si� do stopy �pi�cego, a nawet zdarza mu si� j� wyliza�. Kot
�pi na dwie zmiany: jeden bok na p� godziny. P�niej
trzeba wsta�, przeci�gn�� si�, ziewn�� i zmiana na drugi bok.
Fenomenem s� kocie uszy. Gdy Kot chce wygl�da� domowo,
w�wczas uszy stercz� prosto do g�ry, a ma��owiny s� zwr�cone
do przodu. Je�li rozlegnie si� podejrzany d�wi�k, jedna z
tych ma��owin obraca si� powoli. Gdy Kot poluje, uszy
odchylaj� si� do ty�u, co nadaje �ebkowi Kota nieprzyjemny,
okrutny wygl�d. Przestraszony Kot nie ma uszu.
Kot zawsze wita si� z Cz�owiekiem. Pozostawiony d�ugo
sam, miauczy przera�liwie po jego powrocie i czuli si�
okropnie. Kot lubi by� brany na r�ce, tarmoszony i g�askany.
Wsz�dzie - po grzbiecie, po ogonie, brzuchu, a szczeg�lnie
po gardle. Kot nie mo�e �y� bez swojego Cz�owieka.
Tomasz siedzia� na ��ku, w pokoju na stancji. Pok�j by�
niewielki i prawie nie umeblowany. Stara szafa, br�zowa i
zawsze otwieraj�ca si� ze zgrzytem, rega� zbity z listewek i
dykty, st� i dwa krzes�a. W szafie Tomasz trzyma� ubrania,
na ��ku spa�, przy stole pracowa�. Licz�c� si� cz��
dobytku m�g� obj�� jednym spojrzeniem.
Na stole, po prawej stronie, le�a� telefon kom�rkowy z
wpi�t� kart� portu komunikacji podczerwonej. Telefon
usytuowany by� tak, �eby port widzia� sw�j odpowiednik w
notebooku. Po lewej stronie, schludnie pouk�adane le�a�y
stacja dysk�w optycznych, czytnik chipcard�w, zestaw
dodatkowych twardzieli i sterowniki GiRy.
Notebook le�a� rozwarty, z roz�o�on� klawiatur�. Z
wy�wietlonych na ekranie, cz�ciowo nak�adaj�cych si�
okienek, od razu mo�na by�o wyr�ni� najwa�niejsze.
Wiadomo�� przysz�a rano i p�on�a czerwieni�.
Tomasz by� studentem czwartego roku Wydzia�u
Informatycznego Akademii G�rniczo-Hutniczej w Krakowie i
w�a�nie pogna� do toalety, �eby zwymiotowa�.
W tym roku akademickim czwartek oznacza� dla Tomasza
wolno��. Nie trzeba by�o zrywa� si� o sz�stej rano i telepa�
�semk� na teren uczelni. Nie zosta�y zaplanowane monotonne
wyk�ady prowadzone przez �wie�o upieczonych doktork�w ani
bezproduktywne �wiczenia polegaj�ce na symulowaniu wiedzy
przed �wie�o upieczonymi magisterkami.
M�g� wsta� p�no, oko�o dziewi�tej. Wychodzi� z pokoju do
kuchni, �eby nastawi� wod� na herbat� i przywita� si� z
kotem. Miska kota przewa�nie by�a opr�niona i wylizana,
wi�c Tomasz wydobywa� z szafki kolejn� paczk� kociego
�wi�stwa. Gdy kot z zapa�em przyst�powa� do jedzenia,
Tomasz wyrzuca� gazet� z kuwety razem z przyschni�t�
zawarto�ci� i szed� si� my�. W odr�nieniu od koleg�w z roku
Tomasz strasznie nie lubi� chodzi� zaro�ni�ty. Goli� si�
starannie prawie dziesi�� minut, na mycie z�b�w po�wi�ca�
mniej czasu. Gospodyni od roku obiecywa�a zainstalowa� filtr
do wody w kuchni na pi�trze, ale "obiecanki, cacanki"... Na
szcz�cie stancja nie by�a wiele dro�sza od miejsca w
akademiku, a Tomasz mia� pok�j tylko dla siebie. Nie tak jak
koledzy, kt�rzy cisn�li si� w pi�tk� na dwunastu metrach
kwadratowych.
Tomasz jad� kilka kanapek z szynk�, serem lub sam�
margaryn� w zale�no�ci od stanu finans�w, popija� to herbat�
Dilmah albo Lipton. W trakcie �niadania, w wielkim kubku,
kt�ry dosta� na urodziny jeszcze w liceum, parzy�o si� p�
litra kawy. Kubek mia� na sobie rysunek zaczerwienionego
nosoro�ca, kt�remu z pyska i uszu bucha�y k��by pary, i
napis: "Nie wkurzaj mnie!!!". Widocznie obrazek spodoba�
si� kt�remu� z dowcipnych koleg�w. Dopiero niedawno Tomasz
doceni� zalety kubka - jednorazowe nape�nienie "nosoro�ca"
pozwala�o nie odrywa� sie od Netu przez godzin� lub dwie.
"Nosoro�ec" nie parzy� w d�onie, bo mia� grube �cianki i
�atwo by�o go chwyci� za monstrualne, t�uste ucho.
W czwartki po �niadaniu przychodzi�a pora sprawdzenia
poczty, a p�niej Tomasz zajmowa� si� swoimi sprawami.
Rozumia� przez to buszowanie po Necie, drobne w�amania
komputerowe, pisanie poczty i klecenie program�w. To
ostatnie dawa�o Tomaszowi satysfakcj�, sta�e dochody i
zaliczenia kurs�w, dla siebie i koleg�w. Gdyby chodzi�o
tylko o pieni�dze czy studia, Tomasz nie po�wi�ca�by
czwartku na my�lenie i prac� tw�rcz�. Chodzi�o o poczucie
bycia dobrym. Mo�e nie najlepszym, ale dobrym.
Za pomoc� programik�w i podpatrzonych u innych sztuczek
Tomasz potrafi� skitowa� wiele. W�a�nie tak tworzy� programy
- ��czy�, klei�, mutowa�, krad�. W slangu nazywa�o si� to
"kitowaniem", od wszelakiej ma�ci ToolKit�w, z jakich
korzystali. Czasami Tomasz zg�asza� si� po pomoc do koleg�w.
Nikt nie poradzi sobie w Necie sam, Tomasz by� dobrze tego
�wiadom. W skrytce znajomego zostawia� pytanie i list�
program�w do wymiany, w zamian oczekiwa� tego samego.
W ten czwartek zasiad� przed notebookiem, w kt�ry
zainwestowa� ca�e oszcz�dno�ci, odsun�� na bok Gogle i
R�kawic�, zrzuci� na pod�og� kota, umie�ci� pod r�k�
"nosoro�ca" i otworzy� klawiatur�. Notebook natychmiast si�
o�ywi�, dioda przeskoczy�a z niebieskiej na zielon�, telefon
pisn�� cicho, ale przenikliwie, za�wierka�y stacje. Tomasz
rozsun�� klawiatur� i mrukn�� "Norton".
Zawsze wkurza�y go wszechobecne "okienka", r�nego
rodzaju teczki, foldery, "przyjazne" systemy i inne
komercyjne duperele. Do sza�u doprowadza�o preinstalowanie
na ka�dym systemie Windows�w, niestety rzeczywisto�� by�a
brutalna. Na tym trzeba by�o pracowa� w Necie i koniec.
Standard video VHS czy ameryka�ski system telewizyjny NTSC
te� by�y niewydolne, a jednak tysi�ce ludzi z tego
korzysta�o. Rynek zawsze wybiera� system prostacki i
niewyrafinowany. "Dla przeci�tnego g��ba" - pomrukiwa�
Tomasz.
W tym roku szczyci� si� wprowadzeniem mody na Nortona
Commandera. Specjalnie "oszuka�" system i za�adowa� starego
Nortona, przez co zyska� dost�p do wielu plik�w. Co prawda,
Norton gryz� si� troch� z Jav�, nie dawa� dost�pu do Gogli i
R�kawic, ale warto by�o. Moda podobno rozprzestrzenia�a si�
na inne uczelnie.
Poczta. Od tego polecenia Tomasz zaczyna� ka�dy dzie�.
Ekran oszala�.
Norton znikn�� zdmuchni�ty z ekranu, wla�a si� na�
szkar�atna czerwie�, pulsuj�ce morze magmy, jako t�o dla
grubych bia�ych liter. Bas odczyta�: Bank PKO BP negatywnie
rozpatrzy� Pa�skie podanie o udzielenie kredytu
stypendialnego na lata 1999 do 2001. Pa�ska �rednia ocen i
dotychczasowe osi�gni�cia nie wydaj� si� dostatecznymi
powodami do zainwestowania w Pana 30 000 z�otych. Niniejsza
decyzja jest ostateczna. Prosimy skontaktowa� si� z innym
bankiem. Do��czamy katalog naszych aktualnych us�ug. Po
chwili przerwy g�os zacz�� dalsz� lektur�: Dziekanat
Akademii G�rniczo-Hutniczej informuje Pana Tomasza
Bendkowskiego o skre�leniu z listy student�w z powodu
nieuiszczenia op�aty za pierwszy semestr w roku akademickim
1999/2000 i nieuzyskanie kredytu stypendialnego. Odwo�ania
prosimy sk�ada� w Sekretariacie Dziekanatu w poniedzia�ki i
�rody w godzinach od 12:00 do 13:00.
Tomasz odsun�� si� na krze�le. Zaraz jednak wsta� i
zacz�� miota� si� pokoju. A wi�c sta�o si�. Rodzice nie
mogli finansowa� jego nauki, gospodarstwo by�o ju�
zad�u�one. Poprzez sk�adanie kolejnych poda� i odwo�a�
uzyska� semestr. Teraz, po trzech i p� roku, m�g� si�
wynosi�. Kraju nie interesowa�y jego zdolno�ci i
umiej�tno�ci, rektor mia� takich jak Tomasz na p�czki, firmy
inwestowa�y w najlepszych. Tomasz usiad� na ��ku. By�
nikim, powoli dociera�a do jego umys�u gorzka prawda. To, co
rozwa�a� hipotetycznie dopiero po kilku piwach, sta�o si�.
By� tylko dobry. By� nikim.
Blokady pu�ci�y, wiadomo�� dotar�a do pod�wiadomo�ci.
Tomaszowi zabulgota�o w �o��dku. Pop�dzi� do �azienki,
zd��y� podnie�� klap� i wymiotowa� raz po raz.
Wyci�gn�� z pude�ka torebk� herbaty i nastawi� wod�. Ko�o
drzwi wisia�a jego gruba zimowa kurtka z mn�stwem kieszeni,
idealna do noszenia dysk�w, kart i cz�ci do peceta. Z
wewn�trznej kieszonki Tomasz wyci�gn�� portfel, a z jego
najmniejszej przegr�dki chipkart�.
Niebieskie nadruki g�osi�y, �e jest w�asno�ci�
przedsi�biorstwa Horst-Adler-Niederbauer SA z siedzib� w
Kolonii. Tomasz dosta� j� w czerwcu zesz�ego roku od Ptysia.
Ptysiu by� wa��cym sto kilo informatykiem, zaraz po
uzyskaniu absolutorium znalaz� prac� w HANSA, a obecnie
tkwi� tam jako jeden z programist�w. "Jakby� chcia� kiedy�
dorobi�", roze�mia� si� rubasznie i wcisn�� mu kart� na
jakiej� imprezie, gdy Tomasz sko�czy� monolog na temat MENu,
bank�w, kredyt�w i ca�ej tej sk...sy�skiej neolewicy. Tomasz
nie przyznawa� si�, �e jego pogl�dy bra�y si� z filozofii
strachu. Analiza zachowania koleg�w w liceum i na studiach,
obserwowanie urz�das�w, przygl�danie si� hierarchii
wyk�adowc�w oraz intuicja wyrobi�y w nim przekonanie, �e
cz�owiek jako drapie�nik dzia�a wy��cznie powodowany
strachem. Ten w�a�nie strach nakazuje ba� si� prze�o�onego,
a gdy wiek lub nadmierna pewno�� siebie ujawni� s�abo�ci
szefa - sfora rzuca mu si� do gard�a i po zagryzieniu szuka
nast�pnego przyw�dcy, kt�ry wprowadzi sw�j terror. Tomasz
nienawidzi� punktualnych i sumiennych; wierzy�, �e powoduje
nimi obawa przed utrat� pracy i �r�d�a dochod�w. Niewa�ne,
�e og� nazywa� takie cechy Tradycj�, Odpowiedzialno�ci� -
wiedzia� swoje. Niepewno�� jutra, strach przed nieznanymi
konsekwencjami skutecznie parali�owa� umys�y milion�w ludzi.
Potrafili trwa� i mechanicznie kopiowa� wczorajszy dzie�.
Tomasz na pr�no szuka� sposob�w wyrwania si� z kr�gu
o�lizg�ej, szlamowatej nik�o�ci. Nie wiedzia�, co gorsze -
strach czy nienawi�� do siebie za to, �e go odczuwa.
Wyp�uka� "nosoro�ca", zaparzy� herbat� i usiad� przed
notebookiem. Wyczy�ci� ekran z fatalnej wiadomo�ci,
uruchomi� program obs�ugi GiRy i przyozdobi� si� w ten
typowy sprz�t Net-Surfera. Dzi� mia� ju� do�� strachu.
Gogle nie by�y w�a�ciwie goglami, a R�kawica - r�kawic�.
Projektor laserowy, zainstalowany na cienkiej opasce
wy�wietla� obraz na siatk�wce obu oczu. Do uszu wciska�o si�
miniaturowe s�uchawki, a na nadgarstki przypina�o ta�m�,
przypominaj�c� opaski u�ywane przez tenisist�w. Opaska
przenosi�a ruchy d�oni do komputera dzi�ki systemowi, kt�ry
odczytywa� pr�dy uk�adu nerwowego. W trakcie pracy trzeba
by�o dos�ownie nie�le macha� r�kami. Z zewn�trz komunikacja
poprzez Net przypomina�a rozmow� osoby marnie znaj�cej j�zyk
obcy z obcokrajowcem. "Ju no�, dys yz..." i tu wkracza�y
ruchy r�kami, g�ow�, torsem.
Tomasz poczeka�, a� drajwer wyreguluje kontrast,
wyci�gn�� r�ce, wykona� kilka ruch�w jak pianista przed
koncertem. Na obraz pokoju zosta� na�o�ony przyciemniony
filtr, na nim rozb�ys�y okienka panelu u�ytkownika. Tomasz
wzi�� chipkart� HANSA i wcisn�� j� w szczelin� czytnika.
Wykwit�a przed nim g�owa Ptysia.
- Cze�� Tommy. Widz�, �e postanowi�e� uzupe�ni� skromne
stypendium. HANSA przyjmie twoje us�ugi. To, co us�yszysz,
jest nielegalne i powinno pozosta� mi�dzy nami. Wchodzisz?
G�owa zamilk�a. Tomasz podziwia� p�ynn� animacj� i wierne
odwzorowanie. Ptysiu nie zastyg� z rozdziawionymi ustami,
ale ko�ysa� si�, mruga�, rozgl�da� na boki. Obliza� nawet
wargi. Tomasz wywo�a� kontrolk� stanu zasob�w. System by�
obci��ony tylko w pi�tnastu procentach. Jak to dra�
skitowa�? Wyci�gn�� r�k� i d�gn�� Ptysia w prawe oko.
- Auuu. Widz�, �e jeste� z nami. Sam rozumiesz, �e nie
wszystkie dane mog� by� sk�adowane na tej chipkarcie. -
Ptysiu u�miechn�� si� szeroko i nachyli� do Tomasza. -
Pod��czymy si� do HANSA.
Chipkarta przej�a sterowanie notebooka; uruchomi�a
wyszukany program koduj�cy, sterownik modemu i doinstalowa�a
w�asne drajwery. Zawarcza� jeden z dysk�w twardych, karta
tworzy�a w�asne katalogi. Z lewej strony wyros�o okienko
programu surfowego. "Witamy w HANSA" - zapali�a si�
wiadomo�� i zagra�a muzyka. Ptysiu pu�ci� perskie oko.
- Zajmie si� tob� program informuj�cy HANSA. Spadam.
Tomasza otoczy�a absolutna czer�. "Co si� bawi?" zakl�� w
my�li. Nie lubi�, gdy psuto mu wizj� w Necie.
Otworzy�y si� drzwi i stan�� w nich m�czyzna w kapeluszu
a la Bogart, a pod sufitem zap�on�a �wietl�wka. Nie mo�na
by�o rozpozna� rys�w postaci, �wiat�o pada�o zza jej plec�w.
Nieznajomy wyj�� z powietrza krzes�o, zasiad� przed
Tomaszem, chrz�kn�� i ze s�uchawek rozleg� si� g�os.
- Jestem Kurt. Aktualnie istniej� tylko na dysku twojego
komputera. Przeka�� ci wiadomo�ci, a potem si� wykasuj�. Nie
mo�na przerwa� mojego dzia�ania, chyba tylko wy��czaj�c
zasilanie. Modem zosta� wy��czony, jeste�my sami.
Wydoby� z kieszeni przeciwdeszczowego p�aszcza paczk�
papieros�w, zapali� i wydmuchn�� k��b dymu.
- Wybacz, �e ci� nie pocz�stuj�... Najpierw kilka
wyja�nie�. HANSA jest organizacj� popieraj�c� programy
bada� genetycznych, kt�re s�u�� ratowaniu zdrowia obywatelom
GieeS�w, Z�otych Kraj�w. Niestety badania kosztuj�, starych
ludzi przybywa, a organ�w do przeszczepu jest coraz mniej.
Przyczyn� prowadzenie przez rz�dy GieeS�w wobec wszystkich
kraj�w �wiata, z wyj�tkiem nielicznych kraj�w buforowych,
polityki antynatalistycznej. Wprowadzanie odpowiednich
hormon�w do organizmu t�umi pop�d u m�czyzn i p�odno�� u
kobiet. Rz�dy GS-�w razem z rz�dami podporz�dkowanych kraj�w
podaj� r�ne przyczyny takich dzia�a�. Prawdziwy pow�d jest
prozaiczny - zero p�odno�ci r�wna si� zero przyrostu
naturalnego. Mniej twarzy do wy�ywienia i mniej zagro�e� na
przysz�o��.
Kurt zaci�gn�� si�. - Jak wiesz, Polska jest krajem
buforowym i oferuje nam wiele mo�liwo�ci. Na przyk�ad
przerzut taniego materia�u genetycznego z terytorium Ukrainy
i Bia�orusi na terytorium Niemiec. Jest tak samo dobry, jak
organy z naszych laboratori�w, i tani. Istnieje jednak
ryzyko, �e strumie� "cz�ci zamiennych" za kilka lat si�
urwie, gdy� powstanie "dziura pokoleniowa". Poniewa� HANSA
chce sobie zapewni� materia� genetyczny na wiele lat,
potrzebuje wielu p�odnych i ZAp�odnionych kobiet. Nasi
rosyjscy koledzy ch�tnie nam ich dostarcz�, pod warunkiem �e
my damy im PROH, ProPregnancy Organic Hormone. Ten �rodek
znosi dzia�anie wygaszaczy serwowanych w �ywno�ci i wodzie.
Ty zajmiesz si� transportem proszku przez terytorium Polski.
Na dysku masz odpowiednie narz�dzia, kody, has�a, wirusy.
Przesy�ka rusza dzi� w nocy, o 22.00 w Kolonii na Poczcie
G��wnej.
Kurt zakaszla� i wyrzuci� niedopa�ek. - Kiedy� sko�cz�
mnie te papierochy. Tommy, pomo�esz nam, my pomo�emy tobie.
Akcja potrwa tylko dwa dni, a na twoje konto trafi 100 000
z�otych. Wystarczy na sko�czenie studi�w? - Nachyli� si�,
Tomasz m�g� wyr�ni� mgliste kontury jego twarzy. - Nie
przejmuj si� policj�. R�b wszystko wed�ug danych na dysku.
Kurt si�gn�� r�k� do g�ry i jednym poci�gni�ciem zerwa�
ekran. W oczy Tomasza uderzy�o bole�nie �wiat�o dnia, musia�
zacisn�� powieki. Sto tysi�cy!!! R�wniutka st�wa!!!
Starczy na studia, na co� dla Justyny i na pozbycie si�...
strachu. Policja? Policj� kiwn�� ju� par� razy, a nawet
otar� si� o UOP. Banda prymityw�w, mo�na si� nie przejmowa�.
TO jest jego szansa.
A swoj� drog�, jak oni w HANSA zrobili ten dym papierosowy?
Na Poczcie G��wnej w Kolonii do okienka paczkowego
zg�osi� si� m�czyzna. Wzrost przeci�tny, kolor w�os�w
nieokre�lony, mi�y u�miech - takie dane poda�aby
urz�dniczka, gdyby j� pytano. Jej relacja zosta�aby
por�wnana z zawarto�ci� nagra� dokonywanych przez kamery
wideo. Gdyby jednak kto� zada� sobie trud zbadania
szczeg��w, wykry�by drobn� niezgodno��.
Tomasz z satysfakcj� obserwowa� wyniki kilkugodzinnej
pracy. Model postaci otrzyma� w pakiecie oprogramowania
HANSA, musia� tylko go dopasowa� do sytuacji. PO nadaniu
proszku, a PRZED wyruszeniem przesy�ki. Liczy� si� czas.
W�ama� si� do serwera Poczty Kolo�skiej, przekopiowa�
nagranie z kamer wideo, wyci�� sylwetk� m�czyzny i zleci�
swojej Toshibie wmontowanie nowej postaci. Bawi� si�
�wietnie, gdy� ju� pracowa� przy tworzeniu filmu animowanego
na AGH. Zleceniodawc� by� Disney, kt�ry w Polsce obni�a�
koszty.
Po p� godzinie komputer zg�osi� wykonanie zadania.
Tomasz przejrza� wyniki i zadowolony przekopiowa� na serwer
Poczty now� sekwencj� wr�czania przesy�ki. Toshiba
"pomy�la�a" o wszystkim; o�wietlenie, ubranie, ch�d, w�osy,
by�y idealnie odtworzone przez elektronicznego s�ug�: Do
okienka paczkowego podesz�a mi�a staruszka w bia�ym p�aszczu
i nada�a niewielk� paczk�. Miejsce przeznaczenia: Kij�w,
Ukraina.
Zwini�ty na ��ku w k��bek zastanawia� si� co dalej.
Profesjonalny tracker przygotowa�by teraz list� miejsc, w
kt�rych przesy�ka by�a wa�ona, prze�wietlana, skanowana i
dr�czona na inne sposoby. To oznacza�o seri� kolejnych
w�ama�. Nast�pnie trzeba by�o przygotowa� wirusy,
nafaszerowa� je danymi i zmutowa�. Mutowanie najbardziej
dawa�o si� we znaki tw�rcom skanuj�cych program�w
antywirusowych. Wystarczy�o wprowadzi� skomplikowany
algorytm zmian, uruchomi� randomizer i, voila, wirus by�
praktycznie niewykrywalny. Je�li algorytm by� faktycznie
skuteczny. Tomasz przejrza� ju� VirusToolKit HANSA i
wiedzia�, �e tym razem jego wirusy b�d� niewidzialne.
Gdy trasa b�dzie ju� strackowana, czyli przygotowana na
przyj�cie przesy�ki, pozostanie tylko czeka� i sprawdza�,
czy wszystko idzie dobrze. Tomasz wiedzia�, �e do
odpowiednio strackowanych komputer�w mo�na wprowadzi� ka�d�
bzdur�, na przyk�ad nada� paczce parametry s�onia. To, co
prawda, wzbudzi�oby alarm komputer�w na przyk�ad na
pok�adzie samolotu. Ale raz studentom uda�o si�
zaprogramowa� wagon porozbijanych butelek z winem. Nikt
przez dob� nie ruszy� tego �wi�stwa, ka�dy urz�das ba� si�
nieuniknionej k�pieli, Z proszkiem Tomasz nie m�g� sobie
pozwoli� na takie ekstrawagancje. Wszystko musi by� zrobione
"akuratnie", jak mawia�a jedna lektorka na pierwszym roku.
Komputery trzeba oszukiwa� tylko troszk�, modyfikuj�c
odczyty skaner�w, ale za to pilnuj�c wymiar�w i wagi.
Wszystko musia�o by� prawie legalne. Katastrof� by�aby
jedynie r�czna kontrola przesy�ki, a na to nikt nie mia�
czasu.
Tomasz wsta� i mechanicznie pog�aska� kota, kt�ry
odruchowo przekr�ci� si� na grzbiet. Po chwili kot patrzy�
na kr���cego po pokoju w�a�ciciela z wyrzutem w oczach.
Nikt nie podrapa� go po ma�ym, p�katym brzuszku. Ach, ci
wiecznie zaj�ci ludzie!
W okno uderzy�a kulka �niegu. Pac! Za ni� polecia�a
nast�pna. I jeszcze jedna. Sko�owany Tomasz oderwa� si� od
klawiatury, obszed� st� i uchyli� firank�. Rudow�osa
dziewczyna w�ciekle macha�a r�kami, pokazuj�c na drzwi
wej�ciowe. Tomasz przypomnia� sobie, �e we wtorek spali� si�
dzwonek. Pokiwa� uspokajaj�co d�oni� i zbieg� na d�.
Justyna mia�a siedemna�cie lat i ucz�szcza�a do trzeciej
klasy V Liceum Og�lnokszta�c�cego. Jej znajomo�� z Tomaszem
rozpocz�a si� rok wcze�niej, w dniu fina�u Przegl�du
Kabaret�w PAKA. Chodzi�a w�wczas z kumplem Tomasza, Dzikim,
i mia�a go ju� serdecznie do��. Przezwisko dobrze
odzwierciedla�o stosunek Dzikiego do kobiet. Stara� si�
nadrabia� ten feler wybrylantowanymi, kruczoczarnymi w�osami
i sportow� Hond�, ale Justynie szybko si� to opatrzy�o.
Szuka�a kogo� mniej brutalnego, a inteligentniejszego. W jej
r�ce wpad� Tomasz.
Po PACE Tomasz odprowadzi� Justyn� do domu. Okaza�o si�,
�e Justyna mieszka tylko dwie przecznice dalej. Pod pozorem
pomocy w matematyce dziewczyna zacz�a zjawia� si� u Tomasza
coraz cz�ciej. Na pocz�tku nie reagowa� na jej cz�ste
�arty, docinki i fochy; t�umaczy� spokojnie zawik�ane
problemy geometrii i przebiegu funkcji. Dopiero po wakacjach
u�wiadomi� sobie, co Justyna dla niego znaczy. Gdy z ko�cem
wrze�nia zjecha� do Krakowa na trzeci rok studi�w,
przybieg�a zaraz do niego i po prostu przytuli�a si�. To
wystarczy�o.
Tomasza bawi�a niewysoka, ruda towarzyszka i z czasem
nabiera� do niej coraz wi�kszego zaufania. Justyna
przepytywa�a go przed kolokwiami z regu�ek, kt�rych sama nie
rozumia�a, albo sprz�ta�a mu pok�j, gdy on kitowa�
zaliczenie "na zesz�y tydzie�". Nie by�a anio�em. Czasami
��da�a wyj�cia do kina lub "na jaki� ubaw" i za nic nie da�o
si� jej przet�umaczy�, �e mo�e poczeka� do soboty. Bywa�a
w�ciekle zazdrosna o kole�anki Tomasza i potrafi�a wbija� w
nie szpilki, niestety, niezbyt celnie. Justyna mia�a m�odsz�
siostr�, Dominik�. Cho� wydawa�y si� skrajnie r�nymi
osobowo�ciami, Tomasz czerpa� satysfakcj� z wy�apywania
podobnych gest�w i zachowa� siostrzyczek. Obydwie w
zamy�leniu przekrzywia�y g�ow� w prawo, a gdy przys�uchiwa�y
si� komu�, wlepia�y w niego jedna br�zowe, a druga
niebieskie oczy i zapomina�y o mruganiu. Cho� Dominika by�a
wolniejsza od Justyny i pozbawiona jej impetu, przybiera�y
tak� sam� pozycj� na krze�le i lubi�y sypia� zwini�te w
k��bek. Tomasz zastanawia� si�, gdzie ko�czy�o si�
kr�lestwo gen�w, a zaczyna�o panowanie rodzic�w.
Teraz Justyna poca�owa�a mocno Tomasza, rzuci�a mu kurtk�
i pogna�a na g�r�.
- Ale chlew! - Zakr�ci�a si� w miejscu i wbi�a we�
ci�kie spojrzenie. - Tommy, nie chcia�o ci si� wyci�gn��
szczotki. Grzebiesz si� tylko w tym, tym... szajsie. -
D�gn�a palcem klawiatur�.
- Przerwiesz mi program - przeci�gn�� j� na drugi koniec
pokoju. - Si�d� tutaj. Jest problem.
- Zawali�e� zaliczenie. - Niebieskie oczy pa�a�y
oburzeniem. Nosek zmarszczy� si�. - Co tu tak �mierdzi
mi�t�?
Tomasz nie spu�ci� wzroku.
- Wylali mnie z uczelni. Ale jest szansa, �eby si� z tego
wygrzeba�. Pracuj� nad funduszami na dalsz� nauk�. Je�li
szybko je wp�ac�, dziekanat nie b�dzie si� czepia�.
- Tommy, co ty w�a�ciwie ROBISZ? - Justyna posadzi�a
sobie kota na kolanach. B�yskawicznie rozci�gn�� si� na ca��
d�ugo�� i zapad� w drzemk�.
Tomasz zerkn�� na ekran notebooka.
- Pracuj�. Nic wi�cej nie potrzebujesz wiedzie�.
- Ja i tak wiem. - Justyna podrapa�a kota za uszami, a
potem przesun�a r�k� na jego grzbiet. - Nie odwracaj si� i
patrz mi prosto w oczy. Bawisz si� w tracking.
- A sk�d taka pewno��? - wstrzyma� oddech, zaskoczony.
- A kto mi opowiada� o kasie, jak� mo�na na tym zarobi�
przy niewielkim ryzyku? �e nie mo�na go�cia namierzy� w
Necie? �e kontrakt trwa par� dni? �e warto by si� nad tym
zastanowi�? No i nie mo�na si� do ciebie dodzwoni�, stale
zaj�te. - Justyna westchn�a. - To jest nielegalne, Tommy.
- Jakbym sam nie wiedzia�.
- W tej chwili jeste� z�o�liwy.
- Dlaczego nie mam by�? Nie ciebie wylali ze studi�w,
tylko mnie. Justy�, id� do domu i zajmij si� czym� do
niedzieli, dobrze? Jak mnie namierz�, to lepiej, �eby ci� tu
nie by�o. - Tomasz poca�owa� j� w policzek. - Odr�b lekcje,
pogadaj z rodzink�, poogl�daj telewizj�.
- Czy ty mnie aby nie traktujesz jak g�wniar�? B�d� tu
siedzie� i zagl�da� ci przez rami�. - Zrobi�a mink� s�odkiej
idiotki. - Na Kanoniczej jest jutro pokaz Mrok�w
�redniowiecza. My�la�am, �e si� przejdziemy. Chcia�e�
zobaczy� nowy system projekcji laserowej...
Tomasz przeliczy� tras� proszku. W pi�tek rano powinien
wyje�d�a� z Warszawy, czyli do po�udnia jest spok�j. Na
granicy zacznie si� cyrk, ale tam b�d� czyha� jego wirusy.
- Dobrze, ale p�jdziemy z samego rana.
Zrzuci�a z kolan oburzonego kota, obj�a Tomasza,
poca�owa�a. - B�d� o �smej. Ty, a po co by�a ci ta mi�ta?
Wodzi� w k�ko palcem po taczpadzie. Bezmy�lna strza�ka
odtwarza�a ten ruch na ekranie. Palec zwolni� i d�gn��
konkretne miejsce. "Ryzyk-fizyk", Tomasz przypomnia� sobie
stare powiedzenie, "to powinno si� uda�".
Wirus zwolniony z elektronicznej smyczy pomkn�� po
�wiat�owodach Netu do centrali Poczty G��wnej w Warszawie.
Zaczeka� kilka sekund przy g��wnej bramce systemu, przyklei�
si� do wyj�tkowo du�ego pliku, wtopi� w jego struktur�. Gdy
ju� znalaz� si� na serwerze, wnikn�� w katalogi i rozpocz��
prac�. Zaopatrzony w plany poszczeg�lnych scalak�w,
przeciska� si� mozolnie do celu, kt�rym by� uk�ad
sygnalizacji b��d�w rentgenowskiego skanera paczek. Wirus
przekszta�ci� swoj� 64-bitow� struktur� na 8-bitow� i
zagnie�dzi� si� w programie sygnalizacyjnym. Wygenerowa�
jeszcze kr�tki sygna� zwrotny i zapad� w sen.
Na ekranie Toshiby rozb�ys�a wiadomo��: CEL OSI�GNI�TY.
CZKAM. Tomasz roze�mia� si�. Zawsze musia�o nast�pi�
przek�amanie, b��d czy utrata fragmentu danych. W pr�bach
zabezpieczenia si� przed nimi tkwi� klucz jego sukcesu,
dos�ownie i w przeno�ni. Jego skomplikowany wirus mia�
przej�� kontrol� nad dodatkowymi uk�adami dokonuj�cymi
kontroli scalak�w skanera. Wirus teraz zsynchronizowa� sw�j
kod wewn�trzny z kodem skanera i w dowolnej chwili m�g�
przej�� nad nim kontrol�. To pozwoli mu na za�adowanie
fa�szywych danych dla przesy�ki z PROHem. Gdyby si� nie
uda�o, wirus mia� przepu�ci� PROH, wykasowa� informacj� o
skaningu rentgenowskim, wklei� now� i wygenerowa� komunikat
o awarii. Ca�a operacja mia�a trwa� kilkadziesi�t
milisekund. Nast�pnie wirus si� unicestwia�.
Tomasz mia� si� wkr�tce przekona� o skuteczno�ci swojego
rozwi�zania. Paczka w�a�nie wje�d�a�a na ta�moci�gu w
rozwart� paszcz� skanera.
Kanonicza, niewielka uliczka w Krakowie, biegnie od Wawelu
w kierunku Rynku, r�wnolegle do Grodzkiej. Najbardziej
znanym zabytkiem ulicy Kanoniczej jest Dom D�ugosza.
Mieszcz� si� przy niej r�ne instytucje jak np.
Nauczycielskie Kolegium J�zyk�w Obcych Uniwersytetu
Jagiello�skiego. W lutym ka�dego roku na ulicy Kanoniczej
odbywa si� parada pod nazw� Mroki �redniowiecza. Dzie�
wcze�niej rozstawiane s� kramy i namioty cyrkowe. W tych
pierwszych mo�na kupi� przysmaki produkowane wed�ug
staropolskich receptur, w drugich pokazywane s� sztuczki.
Pod budynkiem teatru Cricot 2 �piewaj� studenci Pa�stwowej
Wy�szej Szko�y Teatralnej, a na ca�ej ulicy wrzeszcz�
kuglarze i przemykaj� rzezimieszki dziwnie podobni do
m�odzie�y okolicznych lice�w. Panuje pstrokaty i duszny
chaos.
W tym roku g��wn� atrakcj� Mrok�w �redniowiecza mia� by�
pokaz wyszukanego systemu projekcji hologram�w. Jedna z firm
komputerowych sprowadzi�a go specjalnie z Niemiec. Kilka
dni trwa�o montowanie i testowanie systemu g�o�nik�w i
projektor�w laserowych, kt�re dzia�aj�c razem mog�y
wygenerowa� akustyczne i wizualne z�udzenie t�umu postaci.
Justyna i Tomasz wysiedli z �semki pod Wawelem, przeci�li
Grodzk� i ko�o restauracji Pizza Hut skr�cili na plac
�wi�tej Marii Magdaleny.
- Niech mnie skr�ci! - wysapa� Tomasz. Justyna sta�a
zachwycona i wytrzeszcza�a oczy.
- Co tylko waszmo�� sobie �yczy! - zachichota� obok jak
najbardziej materialny wyrostek, kuksn�� Tomasza pod �ebro i
uciek�.
Przed nimi t�tni�a pe�nym �yciem ulica nieodr�nialna od
rzeczywistej. Kolorowo ubrane fantomy gada�y, przechodzi�y
od kramu do kramu, s�ycha� by�o krzyki, tupoty, skrzypienia.
Zar�a� ko�.
- Chod�, Tommy! Chod�my do kram�w!
- Gigabajty informacji... gigabajty... nawet Septyma tego
nie uci�gnie... - mamrota� Tomasz, pora�ony ogromem
inscenizacji. Spodziewa� si� kilku migocz�cych, rozmazanych
hologram�w i serwera, kt�ry nie b�dzie w stanie poradzi�
sobie nawet z synchronizacj� krok�w. Rozpo�ciera� si� przed
nimi tr�jwymiarowy ocean rzeczywisto�ci wirtualnej,
projekcja wyobra�ni grafik�w i akustyk�w z Deutsche
AkuVision GmbH.
- Brama Gnojna! Przyprowad�cie tutaj syfilityka, a
zanurzenie po szyj� w gnoju i �mieciu odci�gnie z niego
znami� Szatana! Za dni dziesi�� wyjdzie oczyszczony i bez
grzechu! - dar� si� �ysy mnich w poszarpanym habicie. Tomasz
spr�bowa� zderzy� si� z jego ogromnym brzuszyskiem. Mnich
zr�cznie odsun�� si� na bok, ods�aniaj�c kup� �miecia, z
kt�rej wystawa�a g�owa syfilitycznego nieszcz�nika. Wok�
unosi�y si� du�e muchy.
- Komputer steruje tysi�cami mikrolaser�w. Ka�dy z nich
�wieci swoj� barw�, a kombinacja trzech barw podstawowych
daje dowolny kolor. Kamery �ledz� otoczenie i komputer
b�yskawicznie prze��cza mikrolasery, gdy kt�ry� jest
zas�oni�ty. Odbywa si� to tak p�ynnie i szybko, �e tego nie
widzimy - gestykulowa� Tomasz, biegn�c za Justyn�. - Do
tego do�� system g�o�nik�w, uk�ad cyfrowych generator�w i
procesor�w d�wi�ku. Bajecznie proste, tylko cholernie
kosztowne.
- Dobrze, �e nie dodali zapachu przy tej gnoj�wie. -
Obr�ci�a si� do Tomasza i nie zauwa�y�a nadchodz�cego szarego
jegomo�cia. Ten, inaczej ni� napotykane wcze�niej fantomy,
wpad� mi�dzy dziewczyn� i Tomasza.
- Pozb�d� si� proszku - sykn�� jegomo�� i zawin�� d�oni�
na wysoko�ci �eber Tomasza. - Nie zadawaj si� z takim
�wi�stwem.
Tomasz poczu� pieczenie. Wsadzi� r�k� pod kurtk� i
wyci�gn�� j� zakrwawion�. W materiale by�o rozci�cie, jakby
kto chlasn�� brzytw�.
Obcy znikn��, Justyna wypatrywa�a Tomasza w g�stniej�cym
t�umie. Gdy go zauwa�y�a, wskaza�a niecierpliwie w stron�
kram�w. Tomasz skin�� g�ow�. Na nic wi�cej nie by�o go
sta�.
Le�a� na ��ku i w�drowa� wzrokiem po nier�wno�ciach
sufitu, staraj�c si� identyfikowa� plamy, smugi, zacieki i
ich kombinacje. Niekt�re przypomina�y wyspy, inne
kontynenty, jeszcze inne - sylwetki ludzi i zwierz�t. Tomasz
odkry� po��czenie staruszki z je�em nios�cym jab�ko w pysku,
westchn��, przekr�ci� si� na zdrowy bok i zamar�. Cho�
kontrolki zasilania i trybu pracy pali�y si� r�wnym,
spokojnym blaskiem, ekran Toshiby by� czarny.
Zerwa� si� z ��ka, uderzy� zabanda�owanym bokiem w
krzes�o, zakl�� i przypad� do klawiatury. Komputer nie
reagowa�.
- �eby to...! - Naciska� magiczne kombinacje klawiszy
jedna po drugiej. - Co si�, do cholery, dzieje!?
- W�� gogle, to zobaczysz - zadysponowa� baryton.
Tomasz naci�gn�� opaski na nadgarstki, wyregulowa� gogle.
Ciemno�� zaczyna�a si� rozja�nia�, pojawi� si� obraz.
Rozmyte kontury przypomina�y poruszaj�c� si� sylwetk�
cz�owieka, ale b�yski zak��ce� i plamy bia�ego szumu czyni�y
j� nierozpoznawaln�. Posta� zawis�a w ciemno�ci, podryguj�c
w niedba�ej parodii ta�ca �wi�tego Wita.
- Uda�o mi si� przej�� sterownik d�wi�ku, nadal mam
problemy z obrazem - odezwa� si� intruz. - Twoja maszyna
jeszcze walczy, ale rozsadzenie systemu to kwestia czasu.
Pope�ni�e� b��d pozostawiaj�c aktywny modem.
- Kto ty jeste�? - Tomasz poczu� l�k, denerwowa�o go te�
migotanie obrazu. - I czego tu chcesz?
- "Moje nazwisko nic panu nie powie". Ju� si� raz
spotkali�my, Tomaszu, dzi� rano na Kanoniczej, znajomo��
mo�na uzna� za zawart�. Mam nadziej�, �e nie zrobi�em ci
krzywdy. Zreszt� mo�esz pracowa�, a w�a�ciwie - mog�e�, bo
za chwil� tw�j system p�jdzie w drzazgi. Co do drugiego
pytania... Powiedzmy, �e zale�y nam, �eby przesy�ka, ten
magiczny PROH, nie dotar�a na miejsce, Intruz dostawa�
drgawek w poziomie.
Tomasz spr�bowa� wywo�a� panel sterowania. �adnej
reakcji, poza jeszcze wi�ksz� liczb� zak��ce�.
- �le, �le, �le - roze�mia� si� baryton. - Mysz,
klawiatura, taczpad, wszystko od��czone. Nie mog�, co
prawda, dotrze� do zabezpieczonej cz�ci dysku, ale to wina
przepustowo�ci ��cza. Ty nie mo�esz dosta� si� do systemu,
ja do danych. Mo�e si� wymienimy?
- Pobawimy si� w kotka i myszk�. - Tomasz �ci�gn�� GiR�.
T� sztuczk� trzyma� w zanadrzu na czarn� godzin�.
Poniewa� notebook musia� by� ca�y czas pod��czony do Netu,
istnia�o ryzyko infekcji przez szeroko otwarty modem.
Infekcja nast�pi�a, pora nakarmi� Toshib� aspiryn�.
- Tego nie mog�e� zauwa�y�, nie by�o podpi�te - mrukn��
Tomasz, pod��czaj�c dodatkowy dysk twardy, z Healerem.
Dzia�anie Healera by�o proste i skuteczne. Program mia�
si� uaktywni� natychmiast po w��czeniu dysku, przej��
obs�ug� systemu, nie zezwoli� na zapis na swojej partycji,
wykasowa� system z dysku Toshiby, a �ci�lej - w bezwzgl�dny
spos�b go sformatowa�. Dane, poniewa� znajdowa�y si� w innym
miejscu, pozostawa�y nienaruszone.
I tak si� sta�o. Baryton nie zd��y� zipn��, gdy Healer
zameldowa� o wykonaniu dzia�ania. ��cza by�y czyste, telefon
przestrojony, procedury przekodowane. Po intruzie ni �ladu.
Na nieszcz�cie Tomasz wyznawa� zasad� Zalewu
Informacyjnego. G�osi�a, �e istniej� informacja wieczna i
informacja wok� Tomasza - reszta jest niewa�na i nie warto
zadawa� sobie trudu jej analizowania. Wa�ne by�y wzory i
schematy, a nie wydarzenia. Gdy intruz znikn��, znikn�� te�
k�opot wok� Tomasza. Niestety, gdyby nie by� sko�owany
wydarzeniami poranka i oszo�omiony antybiotykami,
zastanowi�by si�, dlaczego baryton nie pasowa� do og�lnego
schematu. Teraz Tomasz tylko pobie�nie sprawdzi� system,
uaktywni� kilka dodatkowych wirus�w na wej�ciu modemu i
poszed� napi� si� wody mineralnej. Przesy�ka z proszkiem
zbli�a�a si� do granicy wschodniej.
Wirus HIV ka�dego dnia produkuje oko�o 100 milion�w do
miliarda nowych kopii, kt�re infekuj� i morduj� miliard
kom�rek uk�adu immunologicznego. System immunologiczny
prowadzi akcj� odwetow�; odtwarza miliard kom�rek T co dnia
i w przeci�gu miesi�ca niszczy 99% naje�d�c�w.
Problem wi�c nie w liczebno�ci wirus�w, ale w drobnej,
�atwej do przeoczenia sztuczce. Pomi�dzy miriadami wirus�w
HIV znajduje si� garstka mutant�w, zmieniona genetycznie i
dzi�ki temu niewykrywalna bezpo�rednio przez kom�rki T. Co
nie jest wykrywane, nie jest atakowane. Gdy tylko mutanty
zyskaj� troch� przestrzeni �yciowej, namna�aj� si� i
rozrastaj�. Po miesi�cu staj� si� dominuj�c� si�� i
zast�puj� pierwotne wirusy. Nieustraszone kom�rki T atakuj�
wirusy-mutanty i cykl si� powtarza.
W ka�dym przypadku zachorowania na AIDS powtarzaj�cy si�
cykl stopniowo dzia�a na korzy�� wirusa HIV. Pomimo
heroicznych wysi�k�w system immunologiczny nie jest w stanie
odrobi� strat po ka�dej rundzie. Skumulowany efekt powolnego
wyniszczania w przeci�gu dekady sprawia, �e ca�kowita liczba
kom�rek T osi�ga poziom �a�o�nie niski. Teraz ka�dy mikrob
mo�e przebi� dziuraw� zas�on� i doprowadzi� organizm do
�mierci.
System ochronny Toshiby Tomasza by� atakowany przez
cyberwirusa HIV. Gdzie u cz�owieka agonia dokonywa�a si� w
ci�gu lat, w sercu mikroprocesora bitwa na �mier� i �ycie
rozgrywa�a si� miliony razy szybciej. Randomizer nie radzi�
sobie z kolejnymi mutacjami i na dysk twardy zaczyna�a si�
wlewa� coraz szersza rzeka intruz�w.
Intruzi nie byli cyberbarbarzy�cami. Instrukcje nie
zezwala�y im na bezmy�lne niszczenie zasob�w notebooka -
przeciwnie, mieli ich pilnie strzec i dokona� paru
modyfikacji. Gdy nie�wiadomy Tomasz ko�czy� kitowanie
procedur, HIV tkwi� na posterunku, czekaj�c na ostatni
rozkaz.
Przesy�k� odebra�a zasuszona staruszka, dziwnie podobna
do tej, jak� Tomasz zaprogramowa� w Kolonii. Pokwitowa�a
odbi�r niewielkiej paczki i opu�ci�a po�piesznie budynek
Kijowskiej Poczty G��wnej.
Tomasz ponownie uruchomi� kit wizualny i zabra� si� do
przerabiania sceny. Opracowa� posta� - tym razem by� to
misiowaty urz�das z brzuszkiem - wpasowa� j� w najwa�niejsze
kadry, przejrza� rozk�ad o�wietlenia sali i wprowadzi�
poprawki. W��czy� program i przygl�da� si� pierwszym
efektom.
Pobudzony wirus HIV prze�ama� ostatnie systemy obronne
Toshiby i zabra� si� do w�a�ciwego zadania. Wykry� aktywno��
GiRy, zidentyfikowa� u�ytkownika i ruszy� do ataku na
sterowniki audio i wideo. Do generowanych przez nie procedur
wprowadza� modyfikacje. Ich cel by� jasny - zabi�.
Tomasz porozk�ada� na biurku potrzebne papierzycha.
Naci�gn�� na siebie GiR� i rozpocz�� ostatni� sesj�
polegaj�c� na wklepywaniu kod�w uaktywniaj�cych checkery.
Mia�y sprawdzi� tras� proszku, przejrze� dane na temat
przesy�ki, wy�apa� niezgodno�ci, posprz�ta� po operatorze.
Po kilku godzinach pracy odchyli� si� w krze�le, spl�t�
r�ce ponad g�ow�, wyci�gn�� si�, a� strzeli�y ko�ci. Ko�cz�c
�wiczenie izometryczne, zauwa�y�, �e co� nie zgadza si� w
otaczaj�cym go wirtualnym obrazie. Nad g�ow� �wieci�
ksi�yc.
Spu�ci� g�ow�. Panel u�ytkownika rozwia� si�. Zosta�o
gwia�dziste niebo i uczucie obna�enia przed ogromem
Wszech�wiata. Krople strachu zacz�y nap�ywa� Tomaszowi
o�owiem do �y�. Od dziecka nienawidzi� otwartych
przestrzeni, a do otwartego okna na pi�trze wy�szym ni�
drugie za nic by nie podszed�. Gwia�dziste niebo z jednej
strony zdawa�o si� wci�ga� go, a z drugiej mia�d�y�o
fizyczn� obecno�ci�. Uczucie pustki narasta�o, a� Tomasz
poczu� potrzeb� wymiot�w.
- Musz� wsta� i zresetowa� komputer. - Chcia� poderwa�
si� z krzes�a. Mi�nie nie zareagowa�y. Spr�bowa� ruszy�
ga�kami ocznymi i wrzasn��. Pod�oga odesz�a, zamiast niej
wyczuwa� nico��. Zwierz�cy krzyk wyrwa� mu si� z p�uc.
Panika zalewa�a umys�. Tomasz dusi� si� w�asn� znikomo�ci�.
Zniecierpliwiony kot obszed� pok�j na sztywnych �apkach.
Obw�cha� zwisaj�c� r�k� opiekuna, otar� si� o kable,
przejecha� ogonem po kraw�dzi ��ka. Wreszcie zacz�� kopa�
pod zamkni�tymi drzwiami. Koniecznie musia� do kuwety.
Cia�o Tomasza stawa�o si� bezw�adnym worem moleku�.
�wiadomo�� zanika�a pod naporem nieograniczonego strachu,
kt�ry dusi� wszystko na swojej drodze tak jak po�ar d�awi
preri�. Ciemno�� i pustka ogarnia�y Tomasza. Zewn�trznym
�wiadectwem zmaga� umys�u z wirusem by�y drgaj�ca stopa i
�wiszcz�cy j�k dobywaj�cy si� z rozchylonych warg. Wirus
zwi�ksza� pulsowanie szata�skiej struktury, �ama� blokady,
niszczy� pami��, trawi� uczucia.
W fali nadrozumienia wywo�anej traum� strz�py informacji
posk�ada�y si� w logiczn� ca�o��: zbie�no�� k�opot�w
finansowych z propozycj� Ptysia, obszerne, nieskr�powane
wyja�nienia Kurta, atak na Kanoniczej, prymitywnie nieudolna
inwazja na Toshib�. Gniew szarpn�� nap�cznia�ym umys�em, ale
mimo pobudzenia spazm by� jak wiadro wody wylane na
rozszala�y �ywio� po�aru. Wzm�g� tylko aktywno�� wirusa,
ociekaj�ce lodem palce paniki ponowi�y natychmiast sw�j
ucisk. Tomasz kona� ze strachu.
Kot przesta� si� waha� - wskoczy� na st� i obw�cha�
papiery. Pachnia�y podobnie jak gazety w jego kuwecie.
Zerkn�� p�ochliwie na w�a�ciciela, lecz nie zauwa�aj�c gestu
sprzeciwu, rozsiad� si� na �rodku sto�u i z uczuciem ulgi
odda� strug� moczu na zaimprowizowan� toalet�. Kilka
strumyczk�w pociek�o po kartkach. Przes�cza�y si� przez
kolejne warstwy, zmierzaj�c do klawiatury Toshiby. Kot, jak
to mia� we zwyczaju, zacz�� energicznie zakopywa�
zanieczyszczenia, grzeba� �ap�, rozrzucaj�c i rozgarniaj�c
�mietnisko, a� pacn�� w kabelki. Kabelki si� zabuja�y.
Ciecz dotar�a wreszcie mi�dzy klawisze i komputer
zasycza�. Ekran zgas�. Kot sykn�� uszcz�liwiony bujaniem
si� kabelk�w i zabra� si� do ich wyszarpywania. Po��czenia
zosta�y zerwane, ucich� dysk twardy, pad�y sterowniki GiRy.
Tomasz nagle odzyska� swoj� fizyczno��.
Do rozdygotanej �wiadomo�ci wtargn�y nagle zapachy,
kolory, kszta�ty. B�l zesztywnia�ych w napr�eniu mi�ni
rozjazgota� si� w ka�dym zakamarku cia�a. Z p�omdlenia
wyrwa�y Tomasza uderzenia czego� mokrego o szyb�.
Zarejestrowa� szum podniesionych g�os�w na parterze,
galopad� krok�w na schodach i zgrzyt drzwi.
- Tommy, Tommy! Znowu �pisz, a t�uk� si� od pi�tnastu
minut. Gospodyni mnie wpu�ci�a. - Justyna ogarn�a pok�j
jednym spojrzeniem. - Co tu tak �mierdzi? To nie jest mi�ta.
Co� ty nabroi�?
Tomasz run�� z krzes�a, wyczerpany. Kot uznawszy, �e
pytanie nie by�o do niego, dumnie wymaszerowa� z pokoju.
Gdy doszed� do siebie i m�g� przem�wi�, wyja�ni�
Justynie, co si� sta�o.
- To si� nawet logicznie uk�ada: u�alam si� publicznie
nad sob�, dostaj� namiary, potem trac� stypendium i nagle w
ci�gu kilku minut otrzymuj� zlecenie na sto kawa�k�w do
zrealizowania w tym samym dniu. Przecie� to cuchnie. Potem
ostrze�enia, pr�ba w�amania do systemu, a ja niczego si� nie
domy�lam.
Justyna wstawi�a do flakonu p�k czerwonych kwiat�w z
blaszkowatymi, bia�ymi listkami.
- Kto to by�? Posu� si� troch�, chc� si� ko�o ciebie
po�o�y�. Ten od pierwszego w�amania? Glina?
- No pewnie. U�opiarz jeden, co� nawet namierzy�, ale ich
chyba szkolili na ENIACu. Fajne te kwiatki, sztuczne?
- Zasuszone. Widzisz, mo�esz rozkruszy� mu g��wk�.
- Niewa�ne. Albo ten wirus mentalny. Nie spotka�em si� z
czym� takim. wyko�czyliby mnie po odwaleniu roboty.
- Kto? Nie �askocz! Gliny czy faceci z Niemiec?
- Sam nie wiem. Wygl�da na HANSA, ale r�wnie dobrze
gliniarz m�g� mi co� wrzuci� na maszyn�. Co si� sprowadza do
jednego, trzeba wia�. Schowam si� w Krakowie na tydzie�,
mo�e dwa.
Gospodyni� przerazi� widok dw�ch pan�w w identycznych
czarnych p�aszczach z podniesionymi ko�nierzami. Panowie nie
zdj�li kapeluszy, gdy ogl�dali pok�j Tomasza. Pytali tylko,
czy dawno wyszed� i gdzie m�g� schowa� komputer. Gospodyni
odpowiedzia�a, �e Tomasz ostatnio zachowywa� si� dziwnie, a
w po�udnie spakowa� si�, o�wiadczy�, �e wyje�d�a do rodzic�w
na tydzie� i wyszed�. Komputer zabra� ze sob�, bo wsz�dzie
lubi go nosi�.
Panowie podzi�kowali uprzejmie i poinformowali, �e zajrz�
wkr�tce, co jeszcze bardziej zdenerwowa�o starsz� pani�.
Kot obserwowa� to z progu. Mru�y� zielone �lepia w w�skie
szparki, ale nie ucieka�. Uchyli� si� tylko b�yskawicznie,
gdy jeden z pan�w chcia� go pog�aska�. Kiedy panowie poszli,
kot ziewn�� i podrapa� si� za uchem.
Przy furtce dwaj smutni panowie w czarnych p�aszczach
napotkali dw�ch smutnych pan�w w szarych p�aszczach. Ta para
tak�e mia�a podniesione ko�nierze i kapelusze. Jedni i
drudzy zesztywnieli na sw�j widok, ale uprzejmie dotkn�li
brzeg�w kapeluszy w niemym pozdrowieniu. Kot ponownie
ziewn�� ze znudzenia, przebieg� mi�dzy nogami oniemia�ej
gospodyni i zacz�� tarza� si� w �niegu. Nowi go�cie zacz�li
zadawa� gospodyni identyczne pytania, jak ich poprzednicy.
Gdy opad� ob�ok szarego puchu, kota nie by�o. Jego
wyszczerzony u�miech trwa� jeszcze w powietrzu, cho� reszta
ju� znik�a.
wrzesie� - grudzie� 1996
Roman Ociepa
ROMAN OCIEPA
Urodzi� si� w 1972 roku w Andrychowie. Student filologii
angielskiej Uniwersytetu Jagiello�skiego, pomieszkuj�cy w
Bielsku-Bia�ej i Andrychowie, pisze prac� magistersk� na
temat zapo�ycze� j�zykowych w bankowo�ci. Korci go fantasy;
ma nawet dwa rozdzia�y takiej powie�ci - trzeci i si�dmy
(sic!). Ale przed nim na tzw. warsztacie kolejne opowiadanka
cyberpunkowe z Arabami, szpiegami przemys�owymi, przemytem,
zbrodni�, przyja�ni� i zdrad�. Pomys� tytu�owego "Proszku"
zawdzi�cza Ociepa Lemowym "Sex Wars"; co do pozosta�ych
reali�w, to faktycznie ma autor kota, a w Krakowie mieszka�
kiedy� na stancji. Reszta z g�owy.
(mp)