5278

Szczegóły
Tytuł 5278
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5278 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5278 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5278 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ADAM MROZEK milenium 1. Pami�tam dobrze tamten dzie�. Upalne lato, bezwietrzny wiecz�r o �wie�ym zapachu b��kitnego morza, blador�owe s�o�ce gin�ce za horyzontem. Niewielu ludzi zosta�o na pla�y: kilka par ko�ysa�o si� przy brzegu w rytm fal, nieliczni starsi jakby ze strachu przed bezkresem morza skryli si� w g��bi pla�y, tylko rozradowane dzieci, kontrolowane dyskretnie przez rodzic�w, pluska�y si� w wodzie, nie robi�c sobie nic z szykuj�cego si� do nocnej ciszy �ywio�u. Teraz ju� wszyscy nie �yj�. Nie, wcale nie zgin�li razem w katastrofie nad morzem, gdy� miejsce to by�o jeszcze przez wieki oaz� spokoju. Pewnie szcz�liwie zako�czyli swoje wakacje i urlopy, wr�cili do dom�w i �yli jeszcze tyle, ile by�o im dane. Och! Ile razy zastanawia�em si� nad tym, jak d�ugo powinno trwa� moje �ycie. Teraz jednak nie mia�o to �adnego znaczenia. Jaka jest bowiem r�nica mi�dzy �yciem cz�owieka trwaj�cym trzydzie�ci lat od nieco d�u�szego �ycia starca? Wielka? Nie, z punktu widzenia tysi�ca lat mojego �ycia - �adna. Kiedy tylko pomy�l� o tamtym dniu, zaczynam zazdro�ci� owym ludziom z pla�y, kt�rzy uporali si� z zagadk� istnienia i ju� od prawie tysi�ca lat byli po drugiej stronie. Czy to takie wa�ne, co si� tam znajduje? By� mo�e rozsypali si� w nico��. A mo�e obserwuj� mnie sk�d� i lituj� si� nad moj� potencjaln� wieczno�ci�? Wiem, �e kiedy� S�o�ce zga�nie i ju� nie pomo�e mi chip. Zreszt� tak samo jak wujkowi. Wiemy o tym doskonale, lecz perspektywa ilu� tam miliard�w lat znacznie nas uspokaja. By� mo�e do tego czasu powiedzie si� kolonizacja kosmosu i b�dziemy mogli si� st�d wyprowadzi�. C�, nasze S�o�ce kiedy� umrze, ale my nie. Tamten dzie� przypominam sobie zawsze w chwilach jak ta. Wujek b�d�cy w wieku parotygodniowego niemowlaka le�y spokojnie w ��eczku, patrz�c si� na mnie uwa�nie pewnymi siebie oczkami. Musz� to zrobi� w�a�nie dzisiaj. Nie jest to ani trudne, ani ryzykowne. Mikroskopijny chip jest wszczepiony pod sk�r� i praktycznie niemo�liwy do wykrycia. Bali�my si� z wujkiem, i� kiedy� nauka osi�gnie taki poziom, �e kto� odkryje nasz� tajemnic�, ale na razie - po tysi�cu latach - wiemy, �e szybko to nie nast�pi. Tak, wujek wyprzedzi� �wiat nie o wieki, ale o ca�e milenium. Jedno co musz� teraz zrobi�, to odwr�ci� biegunowo�� chip�w. To takie proste. Najpierw zmieni� biegunowo�� w chipie wujka, potem w swoim. Wujek zacznie znowu rosn�� i b�d� musia� si� nim przez jaki� czas opiekowa�. Ja z kolei zaczn� si� cofa� w latach i za p� wieku w�a�nie wujek pochyli si� nade mn�, gdy b�d� wierci� si� w ��eczku, i zmieni biegunowo�� chip�w. W ten spos�b zn�w otworzy mi drog� do pi��dziesi�tki, a sam ponownie zacznie stawa� si� niemowlakiem. I tak w k�ko, by� mo�e przez wieczno��. Jeste�my ci�gle sobie potrzebni. Jeden z nas si� starzeje, a drugi w tym samym czasie staje si� coraz m�odszy. Tak, czuj� teraz pi��dziesi�tk� w ko�ciach i z ulg� za chwil� zmieni� biegunowo�� chipu. Za dziesi�� lat osi�gn� czterdziestk� i zn�w b�d� m�ody, a za dwadzie�cia pi�� b�dziemy kr�tko w tym samym wieku. Pami�tam, jak kiedy� wujek pr�bowa� znale�� spos�b na automatyczn� zmian� biegunowo�ci, ale nie uda�o si�. R�wnie� nie mo�emy zmienia� biegunowo�ci samodzielnie w wieku dzieci�cym, gdy� organizm raz na sto lat powinien by� gruntownie od�wie�any. Chip kontroluje wirusy, bakterie, choroby i gdy osi�gamy wiek niemowlaka, potrafi skasowa� wszystkie zagro�enia, i rzeczywi�cie, rodzimy si� jakby na nowo. Z kolei zmiana biegunowo�ci w starszym wieku ni� pi��dziesi�tka by�aby ryzykowna. Tak wi�c co p� wieku wsp�lnie uczestniczymy w swoistym rytuale nie�miertelno�ci. Nie lubi� by� niemowlakiem. Staj�c si� dzieckiem odczuwam, �e m�zg kurczy si� i moja wiedza topnieje. Nigdy jednak nie osi�gamy dna, czyli �wiadomo�ci prawdziwego niemowlaka. Chip pozwala nam wiedzie� tyle, aby nie przeci��y�o to m�zgu. My�limy s�owami, wiemy, kim jeste�my, czekamy na zmian� biegunowo�ci, aby w ka�dym kolejnym dniu dorasta� i odzyskiwa� szybko poprzedni poziom wiedzy. Chip magazynuje j� i wie najlepiej, jakimi porcjami i w jakim tempie nale�y �adowa� j� z powrotem do m�zgu. Wujek twierdzi, �e w wieku pi�tnastu lat wiemy ju� to wszystko, co by�o udzia�em naszej �wiadomo�ci w poprzednim cyklu. Zn�w wraca do mnie tamten szum morza, narastaj�cy p�mrok i pisk ko�uj�cych nad pla�� mew. Wtedy wszystko si� zacz�o. Mia�em dwadzie�cia pi�� lat i sp�dza�em samotnie urlop. Dziewczyna porzuci�a mnie tydzie� przed wyjazdem, pojecha�em wi�c sam. Le��c na ch�odnym ju� piasku, spostrzeg�em sylwetk� dosy� wysokiego m�czyzny. Sta� wpatrzony we mnie z opuszczon� g�ow�. - Dobry wiecz�r. Mark Wierchood? Pomy�la�em, �e to mo�e kto� z obs�ugi hotelowej albo z biura podr�y. - Tak, o co chodzi? - My si� znamy. To znaczy my si� kiedy� znali�my, ale... jak to powiedzie�... kiedy� by�em troch� starszy. Przetar�em oczy i ujrza�em dok�adnie twarz wujka, kt�ry mniej wi�cej dziesi�� lat wcze�niej zagin�� w dziwnych okoliczno�ciach. Po prostu znikn��, rozp�yn�� si� w powietrzu. Rodzina prze�y�a szok. Zdolny naukowiec z powa�nym dorobkiem przepad� jak kamfora. Niekt�rzy s�dzili, �e sprzeda� si� obcemu mocarstwu, ale przecie� pieni�dzy mu nie brakowa�o. Kiedy zatem nagle stan�� nade mn� m�ody i tajemniczy, wiedzia�em, �e co� jest nie tak. Zaprosi� mnie do swojego pokoju i powoli wszystko wyja�ni�. Uwierzy�em mu raczej bez zastrze�e�. Przecie� widzia�em jego m�od� sylwetk�. Poza tym nigdy nie grzeszy� nadmiarem poczucia humoru, b�azenada nie by�a w jego stylu. Bezb��dnie odpowiedzia� na par� szczeg�owych pyta� dotycz�cych naszej rodziny, zdoby�em wi�c dow�d. To musia� by� wujek. Na wszczepienie chipu zgodzi�em si� bez zastanowienia. Dla kogo perspektywa nie�miertelno�ci nie by�aby atrakcyjna? Dopiero po pewnym czasie wujek wyja�ni�, dlaczego wybra� w�a�nie mnie. Stwierdzi�, �e na mnie mo�e liczy�, bo jestem ateist�. Wed�ug niego cz�owiek wierz�cy potrafi�by przetrwa� tylko kilka cykl�w. * W tej chwili po raz kolejny potencjalna wieczno�� zale�y ode mnie. Musz� zmieni� biegunowo�� chip�w i czeka�. Wujek w ka�dym cyklu �yje intensywnie, zapewnia nam utrzymanie na przyzwoitym poziomie i niczego ode mnie nie wymaga. Dlaczego? Traktuje mnie jak jajko, kt�re �atwo st�uc. Najwa�niejsze jest jednak co� innego. Odkry�em to dawno. Wujek mi nie ufa. Boi si�, �e kiedy� zawiod�. Dlatego nie toleruje jakiejkolwiek religii i filozofii. Przy nim sta�em si� hedonist� mog�cym sobie pozwoli� prawie na wszystko. Jestem jak mi�e oswojone zwierz�tko - mam trwa�, nie my�le� i zostawi� wszystko na g�owie kogo� m�drzejszego. Nie wiem, jak to si� sta�o, ale przed chwil� zacz��em chyba my�le� na g�os. Stoj� nadal nad ��eczkiem wujka, a on wierci si� i z bezradno�ci� niemowlaka s�ucha moich s��w. Nagle spostrzegam w jego oczkach strach i musz� stwierdzi�, �e... odczuwam satysfakcj�! Znam jego oczy na pami��. One si� nigdy nie zmieniaj� wraz ze starzeniem si� lub odm�adzaniem. Ca�y czas patrz� na �wiat chytrze, z lekcewa�eniem i poczuciem wy�szo�ci. Wiem, �e nigdy nie wypali si� w nich zarozumia�o��. Dlatego ten strach to dla mnie mi�a niespodzianka. Jego l�k tak pi�knie l�ni! I teraz nagle postanawiam to zrobi�. Nachylam si� jeszcze ni�ej nad wujkiem i u�miechaj�c si� szyderczo, wyd�ubuj� chip ze swojego cia�a. Boli, ale jest to cena za satysfakcj�, kt�rej doznaj�. Wujek zaczyna p�aka�. Moja krew kapie na jego g��wk�, a nienaturalnie g�o�ny wrzask niemowlaka powoduje dr�enie ca�ego pomieszczenia. Nareszcie czuj� si� kim� wa�nym. Nie jestem zbrodniarzem. Wujek i ja �yli�my i tak kilkana�cie razy za d�ugo. Ja tylko oddaj� naturze to, co i tak nale�y do niej - nasze istnienie. Zreszt� wujek ma przed sob� ca�e jedno �ycie, jest przecie� dopiero niemowlakiem. A co b�dzie, jak doro�nie i znowu skonstruuje chip? Nie, nie mog� do tego dopu�ci�. Postanawiam najpierw wyd�uba� chip z cia�a niemowlaka, a potem... Nie mog� przecie� dopu�ci�, aby szarlatan znowu zakpi� z natury i oszuka� �mier�. Czuj�, �e musz� go zabi�. Chc� w�a�nie wzi�� wujka na r�ce, ale szybko zaczynam... traci� �wiadomo��. Widz� jeszcze... jak mi�dzy nami g�stnieje jaka� mg�a... a on popatruje na mnie normalnym wrednym spojrzeniem... zn�w jego oczy gromi� mnie pewno�ci� siebie... wrzask cichnie... a na niemowl�cej twarzy formuje si� u�miech... ju� nie potrafi� dostrzec... czy i w nim jest szyderstwo... och... jego oczy... * Budz� si� i bezskutecznie pr�buj� wsta�. No tak, pewnie kto� podra�ni� m�j uk�ad nerwowy i dop�ki nie wy��czy blokady, nie b�d� m�g� kiwn�� cho�by palcem. Potrafi� jednak m�wi�, s�ysz� te� melodyjne gaworzenie wujka. Le�y spokojnie w ��eczku i zbiera si�y do kolejnego cyklu nie�miertelno�ci. Czuj� si� �le. Jestem s�aby, boli mnie rana po wyrwanym chipie. Nie ma go we mnie. Uwolni�em si� od balastu wieczno�ci. Czy nie post�pi�em pochopnie? Mam pi��dziesi�t lat, co b�dzie potem? Dot�d zawsze kiedy osi�ga�em taki wiek, moje cia�o po zmianie biegunowo�ci odm�adza�o si�. Z miesi�ca na miesi�c ros�a we mnie energia, znika�y zmarszczki, pami�� stawa�a si� szybsza i bardziej pojemna. Teraz to historia. Za dziesi�� lat by� mo�e b�d� t�skni� do obecnej pi��dziesi�tki. Dreszcz mnie przeszywa, gdy my�l�, �e na �o�u �mierci mog� bezskutecznie b�aga� o chip. Najgorsze, �e nikt mnie nie zrozumie. Ktokolwiek b�dzie �wiadkiem mojej �mierci, uzna mnie za bredz�cego wariata. Na pewno nie b�dzie przy mnie wujka. Zawiod�em go, zdradzi�em, z pewno�ci� zostan� wyrzucony z jego pami�ci. Gdy tak zanurzam si� w melancholii, s�ysz� charakterystyczny d�wi�k atomowego silniczka. Kto� pojawia si� w pokoju. Pi�kna m�oda dziewczyna nie dotyka stopami pod�ogi, unosi si� nieruchomo kilkana�cie centymetr�w nad powierzchni�. - Cze��, braciszku! Nie wiedzia�am, �e kiedy� ci� jeszcze zobacz�! - Maggie, to ty? Ju� dawno o tobie zapomnia�em. Ale... sk�d si� tu wzi�a�? Ty te�? - Tak, g�uptasie! Te� mam chip! Wujek da� go nie tylko tobie. Chyba nie my�lisz, �e tak bardzo by zaryzykowa�? - Wiedzia�a�, �e ja... - Nie, braciszku. Dowiedzia�am si� dopiero wtedy, gdy zwariowa�e�. Wtedy zadzia�a�o zabezpieczenie i zosta�e� obezw�adniony. Teraz ja zaopiekuj� si� wujkiem. B�dziesz do ko�ca �ycia tu uwi�ziony. Nie masz chipu i jeste� niebezpieczny. - Jak mo�esz... - Jeste� g�upi! Ja chc� by� nie�miertelna i mog� zap�aci� za to ka�d� cen�! Zawsze by�am lojalna, nigdy go nie zawiod�am i zas�uguj� na nagrod�. Kiedy� marzy�am, aby wsp�lnie z nim zmienia� biegunowo��. Teraz wiem, �e to ty robi�e�, zdrajco! Nic nie odpowiadam. Jak mog� rozmawia� z osob�, kt�ra by�a moj� wspania�� siostr� prawie tysi�c lat temu? Lubili�my si� i rozumieli�my, ale kurz czasu skutecznie przykry� tamte wspomnienia. Zosta�o og�lne wra�enie dawno ostyg�ego ciep�a. Nie odczuwamy �adnej blisko�ci. Dzieli nas wiele: minione tysi�clecie i jak�e odmienne perspektywy na kolejne wieki. - To �mieszne! - m�wi siostra. - Wujek twierdzi�, �e potrafi sam zmienia� biegunowo��, kiedy jest niemowlakiem. Powiedzia� to, aby zatai� prawd� o tobie. Ciekawe, dlaczego mnie ok�ama�? - Nie domy�lasz si�? - Widocznie jednak tobie ufa�! - Bzdury! Wybra� mnie, bo tylko ty by�a� taka g�upia, aby uwierzy� w bajk� o nadzwyczajnych mo�liwo�ciach wujka- niemowlaka. Ja bym w to nie uwierzy�. Ale przede wszystkim nie chcia�, aby�my kiedykolwiek si� spotkali. To dla niego mog�o by� niebezpieczne. A tak w og�le: jak taka idiotka mo�e opiekowa� si� ma�ym dzieckiem? - Ty chamie! Ty �cierwo! Zdychaj sobie teraz sam! - Maggie czym pr�dzej odwraca si�, lec�c ku wyj�ciu. - Zaczekaj! Jeszcze jedno! - Co znowu? - Je�eli zajmiesz si� nim na sta�e, to mo�e w�a�nie ty b�dziesz nast�pna? - O co ci chodzi? - Jeste� g�upia, ale masz przed sob� ca�� wieczno�� na nauk�. Ciekawe, kto si� nim zajmie, kiedy zniszczy ciebie. - Ja jestem mu wierna! I umiem korzysta� z �ycia. - Maggie? - Nie mam ju� ochoty z tob� rozmawia�. - Podobaj� ci si� oczy wujka? 2. Min�o prawie dwadzie�cia lat, ale siostra nie znienawidzi�a wujka, a ja stawa�em si�... starcem. Wujek to osiemnastoletni m�odzieniec, Maggie trzyletnia dziewczynka. Jaki� czas temu uda�o mi si� zdoby� ich zaufanie i odzyska�em wolno��. Maggie stawa�a si� coraz m�odsza; jej umys� kurczy� si�. �atwo przekona�em j�, �e nie jestem gro�ny i nie zrobi� jej krzywdy. Wujek z kolei by� ch�opczykiem-anio�kiem, z dnia na dzie� odzyskuj�c po kawa�ku swoj� pot�n� wiedz�. Natomiast ja posiada�em przewag� wieku, kt�ry dawa� mi naturalny autorytet. Tego wujek nie wzi�� pod uwag�, gdy� nigdy w swoim �yciu nie zetkn�� si� z... dziadkiem. Wreszcie mia� kogo�, kto czyta� mu ba�nie, pokazywa� ptaki, opowiada� o przygodach bohater�w staro�ytno�ci. Takiego dzieci�stwa wujek nie mia� nawet w "pierwszym" �yciu. Swoich prawdziwych dziadk�w nie zd��y� pozna� - umarli. Pami�ta�em jak przez mg�� jego matk� - histeryczn� tyrank� i ojca - alkoholika. Stanowili utrapienie dla ca�ej rodziny i wszyscy przyj�li z ulg� informacj� o ich tragicznej �mierci. Wujek, ju� wtedy m�czyzna, nie poszed� na pogrzeb. Z tego co wiem, nie odwiedzi� ich grobu ani razu. Dlatego �atwo by�o mi da� wujkowi to, czego nie m�g� mu zapewni� chip, a mianowicie kolorowe i radosne dzieci�stwo. Dzi�ki temu zmieni�y si� jego oczy - pewnego dnia wreszcie zab�ys�y �yczliwo�ci�. Nigdy nie rozmawiali�my o chipie. Trawi� mnie l�k, �e wszystko mo�e sko�czy� si� podobnie jak tamtego feralnego dnia podczas zmiany biegunowo�ci. Ba�em si� zabezpiecze�, kt�re nagle... otworz� mu oczy, a ja strac� nadzieje na... ich �mier�. Nie wiedzia�em, co zrobi�. M�j czas si� ko�czy� i je�eli przed �mierci� nie zd��� zniszczy� chip�w, wszystko na nic. * Pewnego razu wybrali�my si� na piknik. Pami�tali�my z dalekiej przesz�o�ci t� form� sp�dzania wolnego czasu i chyba ju� tylko my j� kultywowali�my. Po tysi�cu latach tereny zielone stanowi� mikroskopijne enklawy - punkciki w g�szczu po��czonych ze sob� metropolii, ale i tak nikt si� nimi nie interesuje. Wolny czas mo�na sp�dza� na tysi�ce ciekawszych sposob�w, a o poj�ciu fotosyntezy dawno zapomniano - odkryto prost� technologi� otrzymywania czystego powietrza, �r�dlanej wody i witamin. Przyroda sta�a si� niepotrzebna. Przez ostatnie stulecia przedstawiano j� jako wroga cz�owieka: ahigieniczn� przestrze� gromadz�c� wirusy i paskudne robactwo. Rozpoczynaj�ce si� czwarte tysi�clecie histori� ludzko�ci widzi w�a�nie jako zmagania cz�owieka z przyrod�. Bo czym�e by�y wojny, jak nie sporami o ziemi�: grunty, z�o�a, dost�p do morza? Z czym wi�za�o si� zak�adanie cywilizacji jak nie z karczowaniem las�w, wydzieraniem przyrodzie kolejnych skrawk�w powierzchni globu? Teraz - w wielowymiarowej przestrzeni - ka�dy mo�e by� kr�lem w�asnego dowolnie ukszta�towanego miejsca. A na dodatek perspektywa kolonizacji kosmosu wci�� si� przybli�a. Nasz las by� niewielki. Wysokie zdrowe drzewa okala�y centralnie po�o�on� polank�. Ros�y g�sto, tote� nie prze�witywa�y przez nie budynki miasta. Miejscem tym opiekowa� si� uniwersytet. Gdzieniegdzie mo�na jeszcze studiowa� biologi�. Roz�o�yli�my si� na �rodku polany. Dzieci zacz�y ugania� si� za motylami, ja w skupieniu s�ucha�em �piewu nielicznych ptak�w. Nic tak nie koi�o starczej, zm�czonej duszy. S�o�ce delikatnie muska�o moj� postrz�pion� sk�r�, wiatr pachnia� ig�ami sosen. Wujkowi szybko znudzi�a si� nieskuteczna pogo�, tote� wkr�tce usiad� na kocu obok. Maggie zacz�a zbiera� polne kwiatki. Wujek m�wi� coraz mniej. Na pewno posiad� ju� ca�� wiedz� poprzedniego cyklu i zastanawia� si�, co ze mn� zrobi�. Wcze�niej odnosi�em wra�enie, �e poszed� na �atwizn�. W jego sytuacji najlepiej po prostu nic nie robi�. Nied�ugo umr� i problem si� sam rozwi��e. Myli�em si�. - Dziadku, czy ty nadal... chcesz mnie zabi�? - Strzeli� niespodziewanym pytaniem. Ton jego g�osu by� nieodgadniony. Zna�em go przesz�o tysi�c lat, ale nie wiedzia�em, czy w tym g�osie by�o wi�cej l�ku, �alu, czy ironii. - Sk�d ci to przysz�o do g�owy? - �atwo odkry� w moich s�owach brak szczero�ci. Wystarczy�o, �e na mnie spojrza�. Te oczy nie by�y tak straszne jak wtedy, gdy targn��em si� na jego �ycie, ale jednak... co� w nich tkwi�o. Jaka� si�a, niezwyk�a pot�ga. A mo�e... zwyk�e pragnienie �ycia? - Dziadku, dobrze mi z tob�. Chyba nie potrafi� ju� na ciebie m�wi� inaczej, ale... ja pami�tam i nigdy nie b�d� m�g� zaufa� ci ca�kowicie. Zaskoczy�o mnie to wyznanie. Nie mog�em sk�ama� po raz drugi, uspokajaj�c go. Tak, chcia�em jego �mierci, lecz jednocze�nie traktowa�em go jak m�odego cz�owieka wst�puj�cego w doros�e �ycie. Nie wiedzia�em, co by�o wa�niejsze: ohydny �a�cuch jego stuletnich cykli czy niewinna m�odo�� spragniona �ycia. - Czy jest kto� jeszcze, kto posiada chip? Teraz z kolei mnie uda�o si� go zdziwi�. Zagryz� wargi, podni�s� wzrok w kierunku dumnie pn�cej si� w g�r� topoli. - Odpowiem ci, ale... co� za co�! - Czego ode mnie oczekujesz? - Wystarczy mi twoje zapewnienie, �e nie skrzywdzisz ani mnie, ani Maggie. - I powiesz mi wtedy prawd�? - Obiecuj�. Bestia. Niew�tpliwie zyska�by na takim uk�adzie. A mo�e postawi� ten warunek tylko po to, aby udowodni� moj� nielojalno��? Zacz��em poci� si�, �lina stan�a mi w gardle. Chyba mnie pokona�. - Dobrze, niech dziadkowi b�dzie. Nie, nikt poza nami nie ma chipu. - Teraz m�g� spokojnie skonsumowa� zwyci�stwo. - Chip ��czy si� z ca�kowitym zaufaniem. Jak sam wiesz, podczas cykli nigdy si� do nikogo nie zbli�amy. Kiwn��em g�ow�, nie odzywaj�c si� ani s�owem. Pi�kny dzie�. Maggie podbieg�a do nas z puszystym bukietem, zatapiaj�c w nim ca�� r�ow� twarz. Zauroczy� j� ten prosty, kiedy� powszechny zapach. - Maggie, ty wiesz? Zabi�a� te kwiaty. Zrobi�a g�upi� min�, przygl�daj�c mi si� zmru�onymi ocz�tami. W tym samym momencie poczu�em na plecach nieprzyjemny, �liski ci�ar. To by�... w�� powoli wspinaj�cy si� na moj� szyj�. Szybko przez lewe rami� dotar� pod brod� i przeczo�ga� si� na drug� stron� szyi. Po chwili okr�ci� si� wok� mnie drugi raz i poczu�em silny ucisk. - Boa dusiciel, ratunku! - Wykrztusi�em, nie mog�c z�apa� tchu. Maggie wrzasn�a, upu�ci�a kwiaty i nerwowo zacisn�a pi�stki. Odwr�ci�em si� w stron� wujka czuj�c, �e powoli trac� przytomno��. Jak wtedy... obraz zacz�� si� zamazywa�. Czy to ju� koniec? W ten spos�b, w takiej chwili? On to zaplanowa�? Wujek przez par� sekund siedzia� spokojnie, ale naraz wsta�, b�yskawicznym ruchem obj�� w�a tu� za p�ask� g�ow� i zacz�� odkr�ca� go z mojej szyi. Nagle upadli. K�tem oka spostrzeg�em ich le��cych obok mnie. Nie potrafi�em wsta�, nadal wszystko widzia�em jak przez mg��. Tylko wrzask Maggie stawa� si� g�o�niejszy. Podbieg�a do mnie i szarpa�a najpierw za ramiona, potem za g�ow�. Uderzy�a mnie kilka razy w oba policzki, ale wszystko na nic. Nadal widzia�em mg��, nie mog�em nawet j�kn�� i... straci�em przytomno��. Obudzi�y mnie ch�odne krople deszczu. By� ju� wiecz�r, w moje uszy wdar� si� skowyt wiatru, z�owieszczy szum drzew. Nadci�ga�a burza, trzeba by�o wraca� z gro�nego lasu do bezpiecznego miasta. Nie pami�tam, aby uniwersytet planowa� na dzisiaj burz� nad lasem. Wsta�em szybko, widocznie kr�tki sen przywr�ci� mi si�y. Czu�em si� nieco poturbowany, ale to niewa�ne. - Gdzie wujek? - Podbieg�em do le��cej na boku skulonej Maggie. Zamiast odpowiedzi us�ysza�em atak p�aczu. A wi�c co� si� sta�o. W��... wujek... le�eli razem na trawie... Nie, to niemo�liwe! - Wujka po�kn�� w��? - Chwyci�em Maggie za ramiona i podnios�em do g�ry. Nie chcia�a wsta�, trzymaj�c podkurczone nogi. Zakrywa�a twarz r�koma i odpowiedzia�a mi kilkakrotnym nerwowym skini�ciem g�owy. Trzyma�em j� tak jeszcze przez chwil�. Gdy stan�a znowu na ziemi, wskaza�a niedbale r�k� le��cy przy drzewie g�az. Nie, to nie by� g�az, to... w�� trawi�cy ofiar�. Podbieg�em do niego, ale nie zrobi�o to na nim najmniejszego wra�enia. Ju� nie by� g�odny, a jednoczenie wiedzia�, �e jest silniejszy ode mnie i mo�e mnie zignorowa�. Kiedy traci�em przytomno��, wujek z rozdra�nionym w�em upad� na traw�. Gad nie pozwoli� mu wsta�, �atwo go udusi� i po�kn��. Ja tego nawet nie widzia�em. Zala� mnie chaos r�nych my�li. Wujek uratowa� mi �ycie i sam zgin�� w okrutny spos�b. W takiej sytuacji chip nie m�g� mu pom�c. Nie wiem, co czu�em. Sko�czy�a si� zabawa w nie�miertelno��. Sama Maggie nie potrafi zmienia� biegunowo�ci chipa jako niemowl�. Gdy uczyni to w innym momencie, umrze... pr�dzej czy p�niej. Moja poprzednia refleksja okaza�a si� niepotrzebna. Gdy ponownie podszed�em do Maggie, zobaczy�em krew. W miejscu gdzie znajdowa� si� chip, czerwienia�a rana. A wi�c zrobi�a to, co ja kiedy�. Ona - z rozpaczy, ja - z nienawi�ci. Z nienawi�ci do wujka? Nie, z nienawi�ci do diabelskiej idei sprzeciwienia si� naturze. - Maggie, wnuczko, siostro, chod� do domu. Wyci�gn��em ku niej r�k�. Maggie najpierw si� podnios�a, ukl�k�a, rozmaza�a po twarzy po�yskuj�ce �zy, po czym troch� niezgrabnie wsta�a. Szli�my wolnymi krokami do miasta. Jeszcze spojrza�em na w�a, kt�ry prawie rozp�ywa� si� w ciemno�ci. Sk�d si� wzi��? Byli�my tutaj tysi�ce razy, znali�my prawie ka�de �d�b�o i nigdy nie spotkali�my bestii. Ju� w mie�cie zmrozi�a mnie my�l, �e ten w�� by� mo�e jest starszy ode mnie. Mo�e to ten sam starotestamentowy diabe�, kt�rego kiedy� dra�ni�o szcz�cie cz�owieka w raju, a teraz sta� si� wrogiem jego nie�miertelno�ci? Nie, przecie� on chcia� po�kn�� mnie. A mo�e tylko udawa�, maskowa� swoje prawdziwe zamiary? A mo�e to raczej... anio�, m�j sojusznik, karz�cy �mierci� najwi�kszego blu�nierc� w historii ludzko�ci? Jakie ja mam prawo nazywa� kogokolwiek blu�nierc�? Zreszt� to na pewno przypadek. Tragiczny zbieg okoliczno�ci - raz na tysi�c lat. - Dziadku, boj� si� w�y. Nie chc� ju� chodzi� do lasu! Wyrwa�am to, aby nigdy mi nie zrobi� krzywdy... tak jak wujkowi. Nie odpowiedzia�em, ale jeszcze mocniej chwyci�em jej d�o�. Szli�my w milczeniu do samego domu. �rem, lato 2001 Adam Mrozek ADAM MROZEK Rocznik 1968. Absolwent Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu (filologia polska, klasyczna); praca magisterska, pisana pod opiek� profesora Antoniego Smuszkiewicza, traktowa�a o fantastyce socjologicznej. Uczy Adam j�zyka polskiego w szkole podstawowej w �remie i (wbrew rozpoznaniom Inglota zawartym w jego publicystyce oraz "Inqusitorze") znajduje swoje zaj�cie bardzo zajmuj�cym i satysfakcjonuj�cym. Mo�e dlatego, �e u Inglota uczniowie to diabl�ta, za� nauczyciel (doros�y) jest bytem angelicznym; a w "Milenium" - odwrotnie? Opr�cz oczywistych i rozleg�ych zainteresowa� literackich deklaruje Mrozek pasjonackie zainteresowanie jazzem. (mp) 1