5273
Szczegóły |
Tytuł |
5273 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5273 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5273 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5273 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
James Morrow
Tak oto ko�czy si� �wiat
Podzi�kowania
Mam szczeg�lny d�ug wobec poni�szych ksi��ek i chcia�bym
wyrazi� moj� wdzi�czno�� wobec ich autor�w: �Weapons and
Hope" Freemana Dysona; �Eichmann in Jerusalem" Hanny
Arendt; �Justice at Nuremberg" Roberta E. Conota; �A Strategy
for Peace Through Strength" opracowanej przez Ameryka�sk�
Fundacj� Rady Bezpiecze�stwa; �The Fate of the Earth" Jonatha-
na Schella; �Seeds of Promise" Randalla Forsberga, Richarda
L. Garwina, Paula C. Warnke i Roberta W. Deana; �The Cold and
the Dark" Paula Ehrlicha, Carla Sagana, Donalda Kennedy'ego
i Waltera Orra Robertsa oraz �Last Aid" Erica Chiviana, Susanny
Chivian, Roberta Jaya Liftona i Johna E. Macka.
Czytelnicy zauwa��, by� mo�e, �e skromne twierdzenie zapre-
zentowane w rozdziale 13 jest adaptacj� pomys�u Jonathana
Schella z ksi��ki �The Abolition". Mam nadziej�, �e by�em wierny
jego idei.
Przez ca�y czas powstawania tej ksi��ki Justin Fielding by� dla
mnie �r�d�em m�dro�ci i inspiracji. D. Alexander Smith, umys�
i�cie renesansowy, przejrza� r�kopis, czyni�c wiele pomocnych
uwag. Tom Teller, by�y oficer marynarki wojennej, opowiedzia� mi
o �yciu na pok�adzie prawdziwej atomowej �odzi podwodnej, co
wykorzysta�em przy tworzeniu dziwad�a opisanego na niniejszych
stronach. Chcia�bym r�wnie� podzi�kowa� za cenne komentarze
moim pozosta�ym czytelnikom, a s� nimi: Joe Adamson, Betty Bar-
dige, Linda Barnes, Jon Burrowes, Sean Develin, Daniel Dubner,
Joan Dunfey, James Frieden, Mel Gilden, Jean Morrow, Steven
Popkes, D. M. Rowles, Jeffrey Rush, Charles Ryan, Karen Schapi-
ro, David Stone, Bonnie Sunstein oraz Drew Sunstein.
Niekt�rzy m�wi�, �e �wiat sko�czy si� w ognia szale,
Inni - �e przyjdzie wieczny lodu czas.
Ludzkim przyjrza�em si� pragnieniom,
Tym pierwszym racj� wi�c przyznaj�.
Lecz je�li umiera� mia�bym jeszcze raz,
S�dz�, �e wiem do�� o nienawi�ci,
By rzec, i� do zniszczenia �wiata l�d
Jest r�wnie� �wietny
I pomys� taki te� si� zi�ci.
Robert Frost
PROLOG
Salon~de-Provence
Francja, rok l5S4
Doktor Michel de Nostredame, cz�owiek, kt�ry widzia� przy-
sz�o��, siedzia� w swoim sekretnym gabinecie, ogl�daj�c koniec
�wiata.
Wizja rozpo�ciera�a si� przed nim na blacie sekretarzyka - sto
obraz�w zniszczenia, ka�dy namalowany na kawa�ku szk�a nie
wi�kszym od karty tarota. Z wielk� ostro�no�ci� jasnowidz rozk�a-
da� kruche arcydzie�a, tworz�c dramatyczne sekwencje. Co nadej-
dzie pierwsze? - zastanawia� si�. �elazne wieloryby? S�upy ognia?
Wielkie, samonap�dzaj�ce si� pociski?
P�nym popo�udniem malunki by�y ju� odpowiednio pogrupo-
wane. Nostradamus by� got�w do u�o�enia setki komentarzy, kt�-
re mia�y im towarzyszy�. Otworzy� okno i wci�ga� w nozdrza s�od-
kie powietrze.
Klomby tulipanowe. Poz�acane s�o�cem pola koniczyny. Ma�e
bia�e chatki. Zi�ba �wierkaj�ca pomi�dzy ociekaj�cymi nektarem
kwiatami wi�ni. Prosz�, pomy�la� jasnowidz, niech teraz pojawi
si� kot i �ywcem po�re zi�b�. Potrzebuj� natchnienia.
Zerkn�� w przysz�o�� ptaka. �adnych kot�w. Zi�ba umrze ze
staro�ci.
Zaci�gn�� zas�on�, zapali� siedem �wiec, umoczy� pi�ro kruka
w ka�amarzu sporz�dzonym z czaszki i zacz�� pisa�. Mrok, okrutny
i nieust�pliwy, ni�s� mu wen�. S�owa, niczym krew z przeci�tej �y-
�y, sp�ywa�y z pi�ra; ko�c�wka skrzypia�a na pergaminie. Wkr�tce
przed p�noc� Nostradamus uko�czy� ostatni czterowiersz. Odpo-
wiedni obraz ukazywa� brodatego m�czyzn� stoj�cego na nie-
sko�czonej lodowej r�wninie. �I tak nasz bohater", napisa� jasno-
widz, �ostatni z �ywych, przygotowuje si� do odej�cia na �ono
Pana. Oto s� fakty historii, kt�ra dopiero si� wydarzy".
D�bowa powierzchnia blatu zamieni�a obrazek w lustro. W lo-
dowej p�aszczy�nie odbija�y si� czarne oczy jasnowidza, haczyko-
waty nos, poskr�cana czarna broda - twarz, kt�r� jego �ona prze-
cie� kocha�a. Anna wkr�tce wejdzie do mojego gabinetu, zda�
sobie spraw�. Powie mi co� bardzo k�opotliwego. Ci�arna kobieta
czeka na mnie na dole. Kobieta rodzi. Chce...
- Chce, �ebym jej pom�g� - powiedzia� Nostradamus do �ony,
gdy wesz�a do pomieszczenia, tak jak przewidzia�.
Anna Pons Gemmelle u�miechn�a si� �agodnie.
- Sara Mirabeau przyby�a a� z Tarascon.
- A jej m��...?
- Ona nie ma m�a.
- Mo�esz zdradzi� Sarze Mirabeau, �e widz� �atwy por�d,
krzepkiego ma�ego b�karta oraz szcz�liw� przysz�o�� dla wszyst-
kich zainteresowanych. Powiedz jej r�wnie�, �e dostrzegam, je�li
nie przestanie mnie nachodzi�, siebie trac�cego cierpliwo�� - ja-
snowidz zacisn�� d�o� na trzcinowej lasce - i wyrzucaj�cego j� na
ulic�.
- A co naprawd� widzisz?
- Wszystko jest do�� m�tne.
- Sara Mirabeau nie przyby�a tu po wr�b�. Przyby�a...
- Poniewa� jestem lekarzem? Niech si� zwr�ci do akuszerki.
Anna zamkn�a oczy i przygryz�a warg�. Zdo�a�a si� opanowa�.
- Akuszerki z Tarascon nie b�d� us�ugiwa� �yd�wce - wycedzi�a.
- Podczas gdy ja tak?
- Powiedzia�am jej, �e od wielu lat nie praktykujesz.
- �wietnie! Czy pokaza�a� jej moje �wiadectwo chrztu? Nie,
czekaj, widz� ciebie m�wi�c� jej, �e...
- Ju� to zrobi�am, a ona...
- Nie da�a si� przekona�. A zatem powiedz tej cudzo�o�nicy, �e
nigdy dot�d nie odbiera�em porodu. Poinformuj j�, �e ostatnio
praktykuj� usuwanie zmarszczek z twarzy starzej�cych si� arysto-
krat�w.
- Ona nie jest cudzo�o�nic�. Sto dni temu jej m�� zosta�...
1AMES MORROW
- Zabity przez zaraz� - domy�li� si� jasnowidz.
- Wdowa wierzy, �e mog�e� go uratowa�. �Tylko �wi�tobliwy
doktor Nostradamus mo�e utrzyma� mnie dzisiaj przy �yciu" - po-
wiedzia�a. �Tylko bohater Aix i Lyons mo�e odebra� moje zdrowe
dziecko".Tak, s�ysza�a o twoich zwyci�stwach nad Czarn� �mierci�.
- Ale nie o moich pora�kach? Ten Nostradamus, w kt�rego ona
wierzy, nie jest ani katolikiem, ani �ydem, ani cudotw�rc�. Po-
wiedz jej to.
- Musimy okaza� jej chrze�cija�skie wsp�czucie.
- Musimy okaza� jej moje wsp�czucie, to wszystko. Twoja
wdowa mo�e, wy��cznie na dzisiejsz� noc, zaj�� ��ko Madeleine.
Madame Hozier jest utalentowan� akuszerk�. Zap�ac� jej pi��
ecus. Gdyby narzeka�a na wysoko�� honorarium albo na to, �e two-
ja wdowa jest �yd�wk�, zagro�, �e niezw�ocznie postawi� jej horo-
skop i b�dzie to najbardziej ponury z mo�liwych horoskop�w, m�-
wi�cy jedynie o ub�stwie i chorobach.
Anna Pons Gemmelle wysz�a, jednak jasnowidz nied�ugo mia�
cieszy� si� spokojem. Ujrza� to wyra�nie: do jego gabinetu wej-
dzie ch�opiec.
Do jego gabinetu wszed� ch�opiec.
- Mia�e� poda� mi swoje imi� - rzek� m�drzec.
- Tak? - Ch�opiec mia� czterna�cie lat, oliwkow� sk�r� i czarne
kr�cone w�osy wymykaj�ce si� spod p��ciennej czapki.
- Tak. Kim jeste�?
- Nazywaj� mnie...
- Jakub Mirabeau. Twoja matka jest w pokoju mojej c�rki, ro-
dzi. Powiedz mi, ch�opcze, czy zaproszenie, kt�re sprowadza ci� do
mojego prywatnego gabinetu, by�o wydrukowane na z�oconym
pergaminie czy na zwyk�ym papierze?
- S�ucham?
- To by� sarkazm. O tym, co b�dzie. Mirabile dictu, c� za po-
ra�ki Bonaparte dozna, gdy dotrze do Moskwy!
Ch�opiec zerwa� z g�owy czapk�.
- Znam pana! Pan jest tym, kt�ry widzi, co si� wydarzy. Moja
matka zbiera pa�skie broszury.
- Kupuje je, czy tylko znajduje le��ce na ziemi?
- Kupuje.
- Pocz�stuj si� fig� - zaproponowa� Nostradamus rado�nie.
- Merci. Moja matka przyk�ada wielk� wag� do pa�skich prze-
powiedni. Uwa�a, �e jest pan obdarzony �ask� bo��.
- Opinie na m�j temat s� podzielone. Ha�astra z Salon uwa�a
mnie za satanist� lub, co gorsza, hugenota czy te�, jeszcze gorzej,
�yda.
- Ale pan jest �ydem.
- Stanowimy razem niez�� par�, ch�opcze. Ja widz� twoj� przy-
sz�o��, a ty widzisz moj� przesz�o��.
- Sam r�wnie� jestem �ydem. - Ch�opiec odgryz� kawa�ek figi.
- Nie tr�b o tym doko�a. By� �ydem to nie jest dobra lokata
na przysz�o��, wierz mi. Inkwizycja jeszcze nie zako�czy�a �ywota,
papie� chcia�by widzie� nas zamkni�tych w gettach. Ochrzcij si�,
pos�uchaj mojej rady. Zapomnij, �e jeste� �ydem.
- Czy widzi pan jaki� fragment przysz�o�ci w tej chwili, mon-
sieur le docteur, czy te� musi pan najpierw przyjrze� si� konstela-
cjom gwiezdnym?
- Gwiazdy nie maj� nic wsp�lnego z moimi umiej�tno�ciami,
ma�y �ydku.
- Ale u�ywa pan astrolabium.
- Jak r�wnie� mosi�nej miski, tr�jnogu oraz ga��zki laurowej.
Moi czytelnicy oczekuj� pe�nego zestawu g�upstw.
- Co pan widzi w tej chwili? - zapyta� ch�opiec, obracaj�c pest-
k� figi pomi�dzy j�zykiem i z�bami.
- Powiniene� ju� by� w ��ku. Czy wiesz, �e jest prawie p�-
noc?
- Co pan jeszcze widzi?
- Siebie. Pisz�cego wielk� ksi�g�. - Nostradamus przeci�gn��
kruczym pi�rem w powietrzu. - Sto przepowiedni, spisanych nie-
zgrabnym i kulawym wierszem. Bzdury, od pocz�tku do ko�ca, ale
wszyscy b�d� si� tym zachwyca�. Odt�d a� po koniec �wiata ksi�-
garze b�d� nabija� sobie kabz� na pustych i nieuczciwych komen-
tarzach do tych strof. Wspomn� o rzece Hister, a moi interpretato-
rzy b�d� twierdzi�, �e mia�em na my�li Hitlera.
- Kto to jest Hitler?
- Lepiej, �eby� nie wiedzia�. Kolejne z�e wie�ci dla �yd�w.
- Je�li ta ksi��ka to bzdury, po co j� pisa�?
- Dla zabawy i zysk�w.
- Wydawa�oby si�, �e...
Strach kaza� mu zamilkn��. Wielka czarna osa przecisn�a si�
pomi�dzy zas�onami i wlecia�a do pokoju. Brz�cza�a dono�nie.
Ch�opiec schowa� si� za olbrzymim globusem.
- Spokojnie, ma�y �ydku. Nic ci nie zrobi.
1AMES MORROW
- Z ca�ym szacunkiem, monsieur - zerwawszy czapk� z g�owy,
Jakub post�pi� do przodu - ale mam w�tpliwo�ci.
Str�ci� os� na pod�og� i zdepta� j� na miazg�.
- Dlaczego by� pan pewien, �e mnie nie u��dli?
- Widzia�em, �e najpierw j� zabijesz.
Jakub w�o�y� z powrotem czapk�, wpychaj�c niesforne kosmy-
ki pod otok.
- Czy moja matka umrze przy porodzie?
- Twoja matka do�yje siedemdziesi�tki. Co wi�cej, Truman po-
kona Deweya, wbrew przewidywaniom.
- Jest pan naprawd� b�ogos�awiony, monsieur.
Mi�y ch�opak, pomy�la� jasnowidz. Docenia m�j talent, nie
ukrywa swojego wyznania, ma szybki refleks. Je�li potrafi� ocza-
rowa� m�odzie�ca tak bystrego, to bez w�tpienia posp�lstwo po-
wal� na kolana.
- Powiedz mi, mistrzu Jakubie - rzek� Nostradamus, otwiera-
j�c kasetk� z drewna orzechowego i wydobywaj�c urz�dzenie
z metalu i szk�a - czy chcia�by� widzie� przysz�o��?
- Tak, bardzo.
Nostradamus postawi� urz�dzenie na sekretarzyku. Ch�opcu
zadr�a�y wargi, oczy otworzy� szeroko.
- S�usznie jeste� pod wra�eniem, albowiem cz�owiek, kt�ry
skonstruowa� to urz�dzenie, jest najwspanialsz� postaci� na-
szych czas�w. Szybko, kto jest najwspanialsz� postaci� naszych
czas�w?
- Ty, m�j panie.
Jasnowidz jednocze�nie u�miechn�� si� i skrzywi�.
- Najbardziej wspania�� postaci� naszych czas�w jest Leonar-
do z Vinci, kt�ry jako jedyny wiedzia�, jakie miny mieli poszcze-
g�lni aposto�owie podczas wieczerzy z Chrystusem.
- S�ysza�em o Leonardzie z Mediolanu.
- Z Mediolanu, tak. Z Florencji, Rzymu, Vinci. Jednak swoich
dni do�y� we Francji - w Amboise, na zamku Clos-Luce. By�em
przy jego �o�u �mierci. Wydaj�c ostatnie tchnienie, obdarowa�
mnie tym �obrazkowym dzia�em", jak to nazwa�. Monsieur Leo-
nardo uwielbia� armaty. Uwielbia� wszelk� bro�. Na szcz�cie to
dzia�o nie miota ku�.
Opanowuj�c zdumienie, Jakub podszed� do sekretarzyka.
Urz�dzenie by�o blaszanym prostopad�o�cianem z niewielkim
walcem osadzonym na szczycie. Z jednego boku wystawa�a rurka
zako�czona mosi�nym k�kiem, na kt�rym spoczywa� b�yszcz�cy
kryszta�owy dysk.
- Mia�em tyle lat co ty, kiedy ten wielki cz�owiek wezwa� mnie
do Amboise. By�o to w roku... 1518, gdy po raz pierwszy posze-
d�em do szko�y. Leonardo s�ysza� o moim talencie. W Awinionie
nazywano mnie ma�ym astrologiem. Ba�em si�. Oto by� on, zna-
mienity Leonardo - Premier Peintre, Architecte et Mechanicien du
Roi. I oto by�em ja - m�odzieniec pi�tnastoletni, cho� obdarzony
niezwyk�� umiej�tno�ci�. Jak si� okaza�o, pokocha� mnie, lecz to
ju� temat na inne opowiadanie.
Pokaza� mi kilka rycin - nasz �wiat u swego kresu, zalewany
powodziami i wstrz�sany przez burze. �Czy taki w�a�nie koniec
zgotuje B�g swemu Stworzeniu?", zapyta� mnie. Ojciec France-
sco przet�umaczy� pytanie. �Nie", odpar�em. �Tak te� my�la�em",
wyzna�.
Powiedzia�em mu, jak b�dzie wygl�da� koniec �wiata. �Nie
b�dzie to akt Boga ani Natury", wyja�ni�em, �lecz po�oga wywo-
�ana ludzkimi r�kami". Namalowa� to, co opisa�em - ogniste ku-
le ciskane z wielkich w��czni, wystrzelonych z grzbiet�w �elaz-
nych wieloryb�w. Wszystko oddane by�o idealnie, jakby obrazy
pochodzi�y bezpo�rednio z mojego umys�u. Namalowa� je na
szkle.
Dziwne - lecz ze stu okropnych scen, kt�re nakre�li�em, tylko
cztery zdawa�y si� irytowa� Leonarda. We wszystkich wyst�powa-
�y s�py. �Jeste� pewny, �e s�py odegraj� wa�n� rol� w tej woj-
nie?", pyta� mnie raz po raz. �Ca�kiem pewny", odpowiada�em.
�Odwiedzi� mnie kiedy� s�p", m�wi�. Nie mia�em poj�cia, co ma
na my�li.
Starzec planowa� wielki publiczny spektakl. Chcia� najpierw
wystawi� swoje katastroficzne ryciny w Rzymie. Potem mieli�my
ruszy� na objazd po kraju, wreszcie po ca�ym kontynencie - bio-
r�c stolice szturmem, osza�amiaj�c bez r�nicy posp�lstwo i boga-
czy, ostrzegaj�c ich przed straszn� przysz�o�ci�, nape�niaj�c kie-
szenie ich pieni�dzmi...
Od portretu, pod kt�rym sta� Nostradamus, bi� blask dostoje�-
stwa. Przedstawia� m�od� kobiet� o subtelnym, tajemniczym
u�miechu.
- Mistrz nigdy nie opu�ci� Francji - kontynuowa� jasnowidz
smutno. - Lecz ja tego dokonam. Papie� Juliusz we w�asnej osobie
b�dzie podziwia� te arcydzie�a. - Nostradamus klasn�� w d�onie. -
1AMES MORROW
Potrzebujemy bia�ej �ciany, ch�opcze. Zdejmij ten obraz - to ko-
lejny prezent od Leonarda. Za kilka stuleci b�dzie wart niewy-
obra�aln� sum� pieni�dzy. Niewielka to dla mnie pociecha.
Po co bia�a �ciana? - zdziwi� si� Jakub. Je�li ten czarodziej za-
mierza dokona� jakiego� aktu magicznego, to czy czarna �ciana
nie by�aby bardziej odpowiednia?
�ci�gn�� konterfekt tajemniczo u�miechni�tej damy. Nawet
w s�abym blasku �wiec biel �ciany a� razi�a, niczym biel pogrzebo-
wego p��tna, w kt�re owini�to jego ojca. Mo�e ten kolor jest jed-
nak odpowiedni dla czar�w, pomy�la�.
Nostradamus podni�s� klapk� w bocznej �ciance obrazkowego
dzia�a, ods�aniaj�c ma�� lampk� olejn�, kt�r� zapali�. Dym wydo-
by� si� z komina tajemniczego urz�dzenia.
- Wierz mi, mistrzu Jakubie, w tej maszynie nie ma zawartych
czar�w. Jest jedynie tworem wspania�ego umys�u, kt�rym B�g
obdarzy� Leonarda niemal�e w nadmiarze. S�ysza�e� zapewne
o urz�dzeniu zwanym camera obscuraJ Leonardo zdo�a� wywr�ci�
jedno z nich na nice. Ta cz�� tutaj - to przys�ona. Tutaj - soczew-
ka p�asko-wypuk�a, wyszlifowana z najczystszego berylu. - Jasno-
widz wsun�� do �rodka pierwsz� szklan� p�ytk�. - Potrzebujemy
jeszcze ciemno�ci.
Jakub zdmuchn�� �wiece i w gabinecie zapanowa�a noc. Spoj-
rza� na �cian�. To, co ujrza�, przepe�ni�o go l�kiem i zdumieniem.
- Dobry Bo�e! W�a�nie to chrze�cijanie nazywaj� robot� dia-
b�a! - Na �cianie pojawi�o si� wielkie malowid�o, wielokrotnie
wi�ksze od portretu u�miechaj�cej si� damy. Sk�d si� wzi�o?
Wiedziony instynktem, Jakub zwr�ci� si� ku obrazkowemu dzia�u.
- Ale przecie� obrazek, kt�ry tu w�o�y�e�, by� tak ma�y!
Skupi� si� na malowidle. Nie mniej zdumiewaj�ce od jego roz-
miar�w by�o to, co przedstawia�o: p�katy, dymi�cy, zrodzony przez
demona, samonap�dzaj�cy si� pocisk.
- Czy to naprawd� zniszczy �wiat? - zapyta�.
- B�dzie takich tysi�ce, w r�nych wersjach. - Nostradamus
zerkn�� na zapisany pergamin. - �Ta szata�ska dzida to radziecki
pocisk SS-90" - odczyta�. - �Typ ziemia-powietrze. Mi�dzykonty-
nentalny. Wyposa�ony w kilka g�owic". Rozumiesz?
-Nie.
Poruszy� si� p�omie� wewn�trz urz�dzenia Nostradamusa. Cie-
nie zata�czy�y wzd�u� trzonu rakiety.
Nostradamus zaprezentowa� obrazek numer dwa.
- �Ta �elazna ryba to atomowa lod� podwodna wyposa�ona
w g�owice nuklearne" - odczyta�. - ��uski grzbietowe odsuwaj�
si� i zdalnie sterowane w��cznie wylatuj� ku celom".
- Jak ryba mo�e mie� w �rodku w��cznie i nie umrze�? - zapy-
ta� ch�opiec.
Nostradamus pokaza� obrazek numer trzy.
- �Z piekielnego pieca, termonuklearna kula ognia...".
- Czy to �acina?
- Jeste� oszo�omiony, Jakubie. Niem�drze post�pi�em, widz�
to teraz, zaczynaj�c pokaz od �mierciono�nych urz�dze�. Tym ob-
razom musi towarzyszy� opowie��, prawda?
- A wi�c opowiedz mi jak�� histori� - rzek� ch�opiec.
Nostradamus przejrza� szklane p�ytki, wybra� jedn�, wsun�� do
urz�dzenia. S�p. Zgarbiony, z postrz�pionymi pi�rami, ��tawymi
oczami, umazany krwi�.
- Jest to opowie�� o s�pie, wojnie i cz�owieku nazywaj�cym si�
George Paxton. Cz�owieku pod wieloma wzgl�dami przeci�tnym,
jednak zarazem bohaterze, uwi�zionym przez tryby Historii i rzu-
conym w sam �rodek przera�aj�cych i fantastycznych wydarze�.
Jasnowidz pokaza� kolejny obrazek. Brodaty m�czyzna stoj�-
cy przy grobie.
- A� ujrza� tr�jk� dzieci ubranych na bia�o...
Cz�� pierwsza
CI, KT�RZY WYBIERAJ� OGIE�
2. Tak oto ko�czy si� �wiat
ROZDZIA� l
w kt�rym nasz bohater zostaje przedstawiony
i poznaje pewne fakty na temat doktryny obron-
nej i ochrony ludno�ci
Dop�ki nie ujrza� trojga dzieci w bieli, George Paxton wi�d�
�ycie w�a�ciwie pozbawione zmartwie�.
Urodzony w po�owie dwudziestego stulecia z rodzic�w szczo-
drob�iwych i kochaj�cych, z linii potomk�w pierwszych osadnik�w
o krwi tak czystej, �e znajdowano j� tylko w po�udniowo-wschod-
niej cz�ci stanu Yermont, dojrza�o�� osi�gn�� na ciep�ym �onie
Ko�cio�a unitaria�skiego. By�a to wiara surowa. Unitarianie nie
wierzyli w cuda, czcili rozs�dek, odrzucali bosko�� Jezusa Chry-
stusa i mieli powa�ne w�tpliwo�ci co do bosko�ci samego Boga.
George wyrasta� w przekonaniu, �e �yje na najdoskonalszym
z mo�liwych �wiat�w.
Osi�gn�wszy wiek trzydziestu pi�ciu lat, mia� ju� wspania�� c�r-
k�, �on�, kt�ra zawsze wygl�da�a, jakby w�a�nie oderwa�a si� od ja-
kich� zaj�� niebezpiecznych i zmys�owych, oraz �adny dom na zboczu
nad jeziorem. Cieszy� si� dobrym zdrowiem i wiedzia�, jak uchroni�
si� przed wieloma gro�nymi chorobami dzi�ki diecie mikroelemen-
towej. Czerpa� niezwyk�e zadowolenie ze zwyczajnych rzeczy. Gor�-
ca kawa by�a dla niego �r�d�em rozkoszy. Je�li wieczorem w telewi-
zji by� dobry film, przez ca�y dzie� chodzi� i pod�piewywa�.
Uda�o mu si� nawet pokona� filozof�w. Brzemienne w skutki
odkrycie dwudziestego wieku dowodzi�o, �e cz�owiek mo�e wie��
�ycie bliskie idea�u i jednocze�nie by� nieszcz�liwy. Filozofowie
nazywali ten stan rozpacz� egzystencjaln�. Jednak w �yciu Geor-
ge'a nie by�o �adnej ciemnej strony - ani �ladu depresji. Osobni-
cy tak obdarowani przez los to rzadko�� w owych czasach. George
Paxton by� atrakcj�, na kt�rej ogl�danie mo�na by sprzedawa� bi-
lety.
Trzeba w tym miejscu przyzna�, �e nie ka�dy w jego sytuacji
by�by r�wnie zadowolony. Nie ka�dy znajdowa�by satysfakcj�
w ryciu napis�w na nagrobkach. Dla George'a jednak wypisywa-
nie inskrypcji na kamiennych p�ytach by�o powo�aniem, a nie
zwyk�� prac�. Uwa�a� si� za cz�onka przemys�u cmentarnego.
W notatniku mia� szkice wielkich grobowc�w historii: sarkofagu
Aleksandra Wielkiego, kaplicy Mauzolusa w Halikarnassus, gro-
bowca Medyceuszy w San Lorenzo, piramidy Cheopsa. Ludzie py-
tali, czy nie bywa przygn�biony, sp�dzaj�c ca�e dnie w otoczeniu
nagrobk�w. Nie, odpowiada�. Wiedzia�, �e kamienie nagrobne to
pomoce naukowe, ucz�ce, �e �ycie jest ograniczone: nie oczekuj,
cz�owiecze, zbyt wiele.
Czasami �ona oskar�a�a go o lenistwo.
�Chcia�abym, �eby� obudzi� si� kt�rego� dnia i znalaz� sobie
jaki� wy�szy cel" - mawia�a. Jednak �wiat George'a zadowala� -
powolne tempo i prostota �ycia oraz krzepa, kt�r� wyrobi� sobie
d�wiganiem kamiennych p�yt.
A potem pojawi�y si� one, troje dzieci w bieli: wyskoczy�y z �a-
downi furgonetki Johna Frostiga i pobieg�y ku g�adkim jeszcze
p�ytom ustawionym na terenie Zak�adu Kamieniarskiego Crippe-
na. Kamienie sta�y blisko siebie, jak na cmentarzu dla kar��w.
�Modele pr�bne", tak nazywa� je szef George'a. Pyta� �artobliwie:
�Chcecie wzi�� kt�ry� i przetestowa�?".
Przez zakurzone i brudne od sadzy okno George obserwowa�,
jak dzieci w bieli przeskakuj� nad nagrobkami. Ich ubrania - do-
pasowane, jednocz�ciowe kombinezony �ci�gni�te pasem, zwie�-
czone okr�g�ym he�mem - nie ogranicza�y ruch�w. Ci skacz�cy
ch�opcy wydawali si� gotowi stawi� czo�o wn�trzu wulkanu, oce-
anicznej g��bi, marsja�skiej burzy piaskowej, rojowi pszcz�,
wszystkiemu.
Z neseserem w d�oni John Frostig wysiad� z samochodu. Na
drzwiach pojazdu widnia� malunek bia�ego kombinezonu oraz na-
pis STROJE OCHRONNE WIECZNEGO BEZPIECZE�STWA...
JOHN FROSTIG, PREZES... WILDGROYE, MASSACHUSETTS...
JAMES MORROW
j numer telefonu. Prezes firmy Stroje Ochronne Wiecznego Bez-
piecze�stwa pomaszerowa� ku budynkowi biura, tryskaj�c tego
rodzaju nerwow�, nienasycon� energi�, kt�ra zawsze kaza�a Geor-
ge'owi my�le�, �e s� gorsze rzeczy w �yciu ni� by� zadowolonym
z tego, co si� ma.
John wszed�, opad� na sto�ek i umie�ci� neseser na kolanach.
- Czy kto� umar�? - zapyta� George.
- Umar�? Niestety, przykro mi, dzisiaj nic mi nie sprzedasz, ko-
lego. - Ich za�y�o�� by�a wymys�em Johna Frostiga. - Na razie nie
potrzebuj� �adnych nagrobk�w.
George odsun�� si� od okna. Obrotowy fotel, biurko z ruchomy-
mi blatami, kalendarz z p�nag� modelk�, warstwa kurzu, sto�ek,
na kt�rym siedzia� John Frostig - stanowi�y ca�o�� wyposa�enia
biura Arthura Crippena. Szefa nie by�o w pracy. Nigdy nie poja-
wia� si� przed po�udniem, rzadko przed godzin� drug�. Teraz
dochodzi�o ju� wp� do czwartej. Arthur siedzia� niew�tpliwie
w Jaszczurczej Jamie, lokalu, gdzie miejscowi rozczarowani �y-
ciem przedsi�biorcy mogli kupi� odrobin� marze�.
- Wyjrzyj przez okno, kolego. Co widzisz?
George obr�ci� si� ponownie. Dzieci rozpocz�y zabaw� w stylu
filmu fantastyczno-naukowego, strzela�y do siebie z pistolet�w la-
serowych, kry�y si� za nagrobkami.
- Bia�e dzieci - odpowiedzia�.
- Bezpieczne dzieci. Nadchodzi wojna, George, krwawa wojna.
Jest nieunikniona, bior�c pod uwag�, ile stacjonarnych mi�dzy-
kontynentalnych rakiet balistycznych trzymaj� w silosach obie.
strony. Wkr�tce b�dziemy ubierali si� wy��cznie w stroje ochron-
ne typu SZPAN, czyli samowystarczalne, zapewniaj�ce przetrwa-
nie po ataku nuklearnym. Zaledwie od pi�ciu tygodni posiadam
licencj�, a ju� sprzeda�em dwa tuziny kombinezon�w, nie opusz-
czaj�c ani razu granic naszego kochanego miasteczka. Firma mat-
ka pozwala nam dzia�a� pod dowoln� nazw�, tote� ja wyst�puj�
jako �Stroje Ochronne Wiecznego Bezpiecze�stwa". Sam to wy-
my�li�em - Stroje Ochronne Wiecznego Bezpiecze�stwa. Podoba
ci si�?
- Nie rozumiem, dlaczego Rosjanie mieliby planowa� bombar-
dowanie Wildgrove - rzek� George, typowy unitarianin, czyli na-
iwny sceptyk.
- Nie masz zielonego poj�cia na temat strategicznej doktryny
obronnej, prawda? Czy kiedykolwiek s�ysza�e� o odwetowym ude-
r�eniu atomowym? Nieprzyjaciel pragnie zniszczy� nasz� zdol-
no�� obronn�. C�, Wildgrove jest cz�ci� systemu sk�adaj�cego
si� na t� zdolno��. Mamy tu �ywno��, odzie�, benzyn�, ci�ar�wki,
ludzi - wiele cel�w o znaczeniu wojskowym. Jab�ka, kt�re tu zbie-
ramy, mog�yby odegra� decyduj�c� rol� w razie wybuchu wojny.
- C�, s�dz�, �e je�li Ruscy kiedykolwiek zrzuc� tu bomby,
wszyscy zginiemy, zanim w og�le zorientujemy si�, co si� sta�o.
- To bardzo pesymistyczne podej�cie, kolego, i co wi�cej, to
nieprawda. W�� na siebie str�j SZPAN i cho�by� nie chcia� -
prze�yjesz.
John Frostig otworzy� neseser i wyci�gn�� drukowany formu-
larz z nag��wkiem SPӣKA ESCHATOLOGIA - AUTENTYCZNA
OBRONA CYWILNA TO NASZA SPECJALNO��. George zna� si�
na umowach sprzeda�y; nie mo�na by�o naby� nagrobka od Zak�a-
du Kamieniarskiego Crippena, nie podpisuj�c jednej z nich.
- Eschatologia... nie brzmi to po japo�sku, prawda? - rzek�
John Frostig. - Nie martw si�. W tej chwili stroje mog� przyje�-
d�a� a� z Osaki, ale w przysz�ym miesi�cu rusza fabryka w Detroit
i nast�pna w Pa�o Alto. Do diab�a, zawsze nale�y by� we w�a�ci-
wym miejscu z w�a�ciwym produktem o w�a�ciwym czasie. To naj-
wspanialsza rzecz od momentu wynalezienia gumy do �ucia. Ban-
da cwanych sukinsyn�w, ci ludzie z Eschatologii, ekipa niez�ych...
- To nie dla mnie.
- Cena wcale by ci� nie przestraszy�a.
- Przykro mi, John...
- Zacznij skromnie. M�wi� to wszystkim. Jeden albo dwa ze-
stawy, potem nabierzesz ochoty na wi�cej. Najpierw dzieciaki. Im
mniejszy str�j, tym ni�szy koszt. Twoja c�rka...
- Holly ma dopiero cztery lata.
- M�dra decyzja, naprawd� m�dra. Musz� ci wyzna�, w gardle
�ciska mnie ze wzruszenia. Tak jak sobie to wyobra�am, g�owice
nie nadlec� wcze�niej ni� za dwa lata. Tak, wiem, �wiat p�dzi do
piek�a na sko�nookiej hondzie, ale grube ryby i tak m�wi�
o dw�ch latach. Potrzebujesz wi�c czego�, co b�dzie odpowiednie
rozmiarem dla Holly, gdy sko�czy sze�� lat. Normalnie rozmawia-
liby�my o ponad siedmiu tysi�cach papierk�w z podobizn� Jerze-
go Waszyngtona, ale dla ciebie, kolego, zejd� do sze�ciu tysi�cy
pi�ciuset dziewi��dziesi�ciu pi�ciu, plus podatek.
- To wi�cej ni� moja czteromiesi�czna pensja. Pi�ciomiesi�cz-
na. Musz� ci odm�wi�.
JAMES MORROW
Sprzedawca kombinezon�w waln�� pi�ci� w roz�o�ony for-
mularz.
- S�dzisz, �e rozmawiamy o got�wce na st�? Rozmawiamy o ra-
tach na st�, male�kich drobnych ratach. - Zacz�� liczy� co� na mi-
niaturowym kalkulatorze. - Przyjmuj�c pi�cioprocentowy poda-
tek od sprzeda�y oraz roczn� stop� oprocentowania w wysoko�ci
osiemnastu punkt�w, czyli p�tora punkta miesi�cznie, mogliby-
�my zamortyzowa� po�yczk� na bazie comiesi�cznej p�atno�ci
w wysoko�ci trzystu czterdziestu pi�ciu dolar�w i siedemdziesi�-
ciu jeden cent�w, tak �e za dwa lata twoja ma�a Holly b�dzie w�a-
�cicielk� w�asnego �licznego kombinezonu. Tyle zapewne wydajesz
na piwo.
George pr�bowa� przeczyta� umow�, ale s�owa nie uk�ada�y si�
w sensowne zdania. Holly lubi�a rysowa�. Dziennie robi�a prze-
ci�tnie cztery rysunki kredk�. Na drzwiach lod�wki wisia� portret
George'a jej autorstwa - naprawd� udany.
Z drugiej strony je�li wybuchnie taka wojna, o jakiej m�wi
John, nie b�dzie mia�o znaczenia, ile kosztuje czesne w szkole pla-
stycznej.
- Czy masz mo�e przy sobie egzemplarz w rozmiarze dla sze-
�cioletniego dziecka? Chcia�bym... po prostu chcia�bym zobaczy�,
jak taki wygl�da.
John skin�� g�ow�.
- Kiedy cz�owiek pracuje dla �Wiecznego Bezpiecze�stwa",
jest przygotowany na wszystko.
Wyszli z biura i ruszyli przez miniaturowy cmentarz. Wi�kszo��
nagrobk�w usposabia�a do makabrycznego optymizmu; nie wid-
nia�y na nich �adne napisy. Przy wej�ciu znajdowa�a si� cz�� dla
protestant�w, potem dzielnica katolicka, wreszcie odcinek dla �y-
d�w. John otworzy� tylne drzwiczki furgonetki i znikn�� w ciem-
nej czelu�ci, gdzie kilkadziesi�t stroj�w ochronnych tkwi�o �ci-
�ni�tych niczym pasa�erowie w wagonie porannego metra. George
zauwa�y� jeden kombinezon dla psa, inny dla niemowl�cia.
Przygodnemu obserwatorowi mog�oby to przypomina� dzie-
wi�tnastowieczn� scen� kradzie�y zw�ok: dw�ch m�czyzn nios�-
cych co� bladego i bezw�adnego przez pusty cmentarz. Najpierw
George - niski, muskularny, z surowymi rysami twarzy ledwie wi-
docznymi pod zarostem i szop� w�os�w. Potem John - wysoki,
g�adko ogolony, agresywnie przystojny, uprzedzaj�co grzeczny.
Bia�e dzieci wesz�y za nimi do biura. John i George z�o�yli ma�y
str�j ochronny na fotelu. George pr�bowa� sobie przypomnie�
imiona syn�w Frostiga. Najm�odszy chodzi� do przedszkola razem
z Holly i kiedy� zamordowa� chomika. Rickie - czy tak si� nazy-
wa�? Nathan?
- Pan Paxton chce zobaczy� wasze stroje - oznajmi� John uro-
czy�cie, ustawiaj�c syn�w niczym rekrut�w w wojsku. - Gary, po-
ka� panu sw�j sprz�t do ochrony g�owy.
Pi�tnastolatek �ci�gn�� he�m w kszta�cie �ba dinozaura. Odzie-
dziczy� po ojcu regularne rysy.
- Reaguj�c na detonacj� - wyrecytowa� - s�uchawki wy��czaj�
si�, przez co nie ma ryzyka pop�kania b�benk�w z powodu nadci-
�nienia. Co za� do kuli ogniowej, ekran z przyciemnianego szk�a
chroni przed o�lepieniem i poparzeniem siatk�wki.
- Doskonale, Gary.
- Dzi�kuj� panu.
John podszed� do drugiego syna.
- Lance, pan Paxton chce wiedzie�, z czego sporz�dzone s�
stroje.
Kiedy Lance �ci�gn�� he�m, George rozpozna� dziesi�ciolatka,
kt�rego niegdy� z�apa�, jak wypisywa� farb� WALTERS MA FIO-
�A na nagrobku, kt�ry Toby Walters zam�wi� dla swojej zmar�ej
matki. Lance wygl�da� jeszcze na dzieciaka - zachowywa� si� swo-
bodnie, naturalnie. Rozpi�� kombinezon na piersi, ukazuj�c w wy-
ci�ciu koszulk� z napisem SPERM, nazw� modnej grupy rockowej.
- Naprzemienne warstwy materia�u synthefill VII firmy Win-
co, wzmocnionego poliestru typu arcticguard oraz aktywowanego
w�gla drzewnego - wyskandowa�, odsuwaj�c jedn� po��, by zapre-
zentowa� podszewk�. - Wsp�czynnik ochronny, w kategoriach
wst�pnego promieniowania jonizacyjnego i p�niejszego opadu
popromiennego, wynosi jeden tysi�c, co oznacza ochron� przed
skumulowan� dawk� do dwustu tysi�cy rad�w. Je�li chodzi o... je-
�li chodzi o... - Ch�opiec drgn�� i poczerwienia�.
- Promieniowanie cieplne, synu.
- Je�li chodzi o promieniowanie cieplne, str�j ochronny typu
SZPAN jest w stanie wytrzyma� temperatur� ponad dw�ch i p�
tysi�ca stopni Celsjusza. Mo�na znajdowa� si� zaledwie sto me-
tr�w od centrum wybuchu i tylko troch� si� rozgrza�.
John ponownie zwr�ci� si� do swojego najstarszego syna.
- Gary, pos�uchajmy teraz na temat wp�ywu fali uderzeniowej
na cia�o ludzkie.
]AMES MORROW
- Poniewa� jedn� z warstw kombinezonu stanowi plecionka
i w��kien stalowych - rzek� Gary - ubi�r jest w stanie wytrzyma�
nacisk dynamiczny rz�du pi�ciu tysi�cy gram�w na centymetr
kwadratowy, jakiego mo�na do�wiadczy� w odleg�o�ci kilometra
od epicentrum. Lec�ce od�amki szk�a - niebezpiecze�stwo praw-
dopodobne przy ka�dej potyczce termonuklearnej - nie mog�
przebi� materia�u. Wreszcie, na wypadek pochwycenia ofiary
przez fal� uderzeniow� i ci�ni�cia jej w powietrze na wysoko�� do
stu metr�w, specjalna wy�ci�ka w kombinezonie nuklearnym
gwarantuje bezpieczny upadek.
- To nie s� �kombinezony nuklearne", synu - rzek� sprzedaw-
ca rado�nie. - Jak brzmi prawid�owa nazwa?
- Stroje Ochronne Wiecznego Bezpiecze�stwa!
- S�dzisz mo�e, �e ludzie z Eschatologii zapomnieli o Matce
Naturze - rzek� John, wbijaj�c George'owi palec wskazuj�cy w ra-
mi�. - Nic z tego. Ka�dy zestaw posiada wbudowany schowek,
przeno�ny niezb�dnik.
Teraz nadesz�a kolej najm�odszego z ch�opc�w.
- Nickie, poka� panu Paxtonowi swoje wyposa�enie.
Nickie - ach, oczywi�cie, przecie� tak brzmia�o jego imi� - od-
pi�� szeroki pas przypominaj�cy szarf� i zdj�� he�m. Twarz mor-
dercy chomik�w by�a smag�a i stanowcza.
- Zobaczmy... tutaj jest indywid... indywid...
- Indywidualny.
- Indywidualny dozymetr premiowania.
- Promieniowania, Nickie. Powiedz �promieniowanie".
- Promieniowanie. Nast�pnie mam wielofunkcyjny scyzoryk,
manierk�, zestaw witamin oraz m�j - tu twarz ch�opca zaja�nia�a
rado�ci� - m�j pistolet automatyczny kalibru czterdzie�ci pi��
Colt Mark IV!
- Wspaniale, Nick!
Niezgrabnym gestem ch�opiec wyci�gn�� pistolet z kabury.
George zas�oni� si� r�kami i wypowiedzia� imi� Jezusa.
- Zauwa� r�koje�� pokryt� specjalnym materia�em antypo�liz-
gowym - rzek� sprzedawca ubior�w - celownik renomowanej fir-
my, nast�pnie...
- Czy jest prawdziwy? - zapyta� George.
- Nie jest na�adowany, je�li o to ci chodzi. Bezpiecze�stwo
przede wszystkim.
- Mamy w piwnicy strzelnic� - wyja�ni� Nickie, wymachuj�c
pistoletem w taki spos�b, �e George musia� kilkakrotnie powt�-
rzy� pod nosem s�owo �nie na�adowany". - Celujemy do podobizn
komunist�w.
John stan�� za ch�opcami i wskaza� ma�e, w�skie plecaki, kt�re
d�wigali.
- I wreszcie mamy wyposa�enie potrzebne do przetrwania.
W dolnej komorze znajduje si� butla z tlenem - g�owice mog� wy-
wo�a� niema�o po�ar�w, a to oznacza kup� dymu i toksycznych ga-
z�w. Dostajesz r�wnie� maszynk� spirytusow�, przeno�ne urz�dze-
nie do oczyszczania wody oraz hermetycznie zamkni�t� puszk�
nasion warzyw, w tym soi, odpornych na promieniowanie ultrafio- J
letowe. W zestawie medycznym znajdziesz tabletki penicyliny,
szczepionk� przeciwt�cow�, hydrokortyzon oraz butelk� gazu '�;,'
rozweselaj�cego do znieczulenia. Poza tym, oczywi�cie, ka�dy ple- >>'
cak zawiera jak�� pozycj� z podstawowego zestawu broni strze- !
leckiej. Gary d�wiga roz�o�ony lekki karabin Armalite AR-180, na ;
naboje... Powiedz panu, Gary. j
- Standardowe naboje armii ameryka�skiej kalibru pi�� prze- f
cinek pi��dziesi�t sze�� setnych milimetra. Skuteczno�� ra�enia
- czterysta pi��dziesi�t metr�w. \
- Zgadza si�. Lance nosi wszystkie cz�ci dwunastostrza�owe-
go remingtona 870. Najbardziej skuteczny ze wszystkich... - John l
pog�aska� plecak Nickiego - jest ci�ki karabin Heckler and Koch
HK 91. Ten w�a�nie sprz�t dostaniesz z kombinezonem Holly. Sku-
teczno�� ra�enia - tysi�c metr�w.
George musia� przyzna�, �e termonuklearne troski czasem do-
pada�y go nieoczekiwanie i nie wiedzia� wtedy, gdzie szuka� uspo-
kojenia. By�oby wspaniale pozby� si� tego l�ku, kt�ry pojawia� si�
nie wiadomo sk�d. Je�eli tylko zdo�aj� wycisn�� kolejne sto dola-
r�w z comiesi�cznej wyp�aty Justine, istnia�y wszelkie powody, by
kupi� cacko Johna jako prezent pod choink�.
- Je�li dam ci teraz pierwsz� rat�, czy b�d� m�g� zabra� go do
domu?
Wystudiowany u�miech pojawi� si� na twarzy Johna.
- Pewnie, �e b�dziesz m�g� zabra� go do domu. Do diab�a, nie-
d�ugo potem zam�wisz str�j dla swojej pi�knej �ony, a potem dla
siebie i oboje b�dziecie o wiele spokojniej spali. Szykujecie ja-
kie� nowe pociechy?
- Rozmawiali�my na ten temat.
- A wi�c do roboty.
)AMES MORROW
George wyci�gn�� ksi��eczk� czekow�. John pie�ci� umow�
w palcach.
- Przypomina mi to bajk� o pasikoniku i mr�wce - rzek�. - Pan
pasikonik przez ca�e lato �piewa, ta�czy i bawi si� - mniej wi�cej
jak tw�j szef utracjusz - podczas gdy pani Mr�wka zapracowuje
si�, zbieraj�c po�ywienie. Kiedy nadchodzi zima, pan Pasikonik
chce cz�� szmalcu pani Mr�wki. Pani Mr�wka odpowiada mu na-
turalnie, �eby si� odczepi�. C�, wed�ug mnie, Ezop pisa� w istocie
o erze wojen atomowych. Tylko w jednej kwestii si� pomyli�.
Wiesz, jak powinien by� nazwa� swoj� bajk�?
-Jak?
- �Bajka o pasikoniku i karaluchu".
I w ten oto spos�b George Paxton sta� si� szcz�liwym posiada-
czem stroju ochronnego typu SZPAN.
ROZDZIA� 2
w kt�rym przed c�rk� naszego bohatera ukry-
te zostaj� pewne fakty na temat ptactwa mor-
skiego
Jak si� okaza�o, George nie m�g�by wybra� gorszego dnia na
zakup stroju ochronnego. W�a�nie tego ranka jego �ona zosta�a
wylana z pracy za zniszczenie paj�ka.
Justine nigdy nie by�a zadowolona ze swojej sytuacji w Pie-
skim �wiecie, nale��cym do og�lnokrajowej sieci sklepie zoolo-
gicznym w centrum handlowym w Wildgrove. Praca nios�a ze sob�
wi�kszo�� uci��liwo�ci zwi�zanych z obs�ugiwaniem sieroci�ca
i dawa�a niewiele satysfakcji. Justine zawsze wydawa�o si�, �e da-
ny kociak czy szczeniak nigdy nie ko�czy u odpowiedniego w�a�ci-
ciela; w rzeczywisto�ci nie ufa�a nikomu, kto kupowa� w Pieskim
�wiecie, podczas gdy by�o tak wiele psychologicznie zdrowszych,
chocia� mniej wygodnych miejsc, gdzie mo�na by�o zaopatrzy� si�
w zwierzaka: farma, psiarnia, ulica. Poza tym, oczywi�cie, niekt�re
zwierz�ta w og�le nie znajdowa�y nabywc�w i z tygodnia na ty-
dzie� stawa�y si� coraz starsze i mniej sympatyczne, wiod�c n�dz-
ny �ywot w klatkach ze szklanymi �cianami (klatki te przez w�a-
�cicieli sieci zwane by�y habitatami), a� nadchodzi� dzie�, gdy
Harry Sweetser wysy�a� je z powrotem do centrali, gdzie B�g wie,
jaki oczekiwa� je los. Te odrzucone zwierzaki stanowi�y nieustan-
n� pokus� dla Justine, ale George nie zgadza� si� na nowe zakupy,
jako �e domowa populacja wynosi�a ju� sze�� osobnik�w.
JAMES MORROW
T�usty ch�opiec chcia� mie� paj�ka ptasznika, naprawd� chcia�,
a jego matka wcale nie wydawa�a si� przera�ona tym pomys�em.
Justine wyczuwa�a, �e ma przed sob� klient�w z odpowiednim na-
stawieniem. Zazwyczaj niech�tnie pokazywa�a klientom zwierz�-
ta, kt�re mia�y za wiele albo za ma�o n�g - pytony, w�e szmarag-
dowe, skorpiony, raki i paj�ki - nie dlatego �e si� ich ba�a (by�o
inaczej), lecz dlatego �e stawa�y si� zabawkami, kupowanymi przez
nieodpowiednich ludzi z nieodpowiednich powod�w. Jednak spo-
gl�daj�c na tego ch�opca - oferm�, s�dz�c po wygl�dzie - zdawa�a
sobie spraw�, jak bardzo potrzebuje on ptasznika i jak bardzo
ptasznik potrzebuje jego.
I tak Justine podj�a misj�, kt�r� postrzega�a, mi�dzy innymi,
jako sprawdzian swoich umiej�tno�ci aktorskich. Bo �ona George'a
Paxtona bardzo chcia�a gra�. Nie by�a marzycielk�; nie chodzi�y jej
po g�owie wizje Hollywood. Jej trze�wym i skromnym pragnieniem
by�o zosta� klownem rozdaj�cym baloniki na dzieci�cych przyj�-
ciach, g�osem w radiu, kt�ry informuje, gdzie mo�na naby� now�
sof�, albo �adn� dziewczyn� w lokalnej stacji telewizyjnej, wyja-
�niaj�c�, dlaczego nale�y kupowa� w sklepie �elaznym w Wild-
grove czy barze sa�atkowym U Sandy (albo, skoro ju� o tym mowa,
w Pieskim �wiecie).
- Jak masz na imi�? - zapyta�a radosnym tonem.
- Andy.
- C�, Andy, tego paj�ka b�d� ci zazdro�ci� przyjaciele. Gwa-
rantuj� ci to.
- S�ysza�am, �e potrafi� zabi� cz�owieka - powiedzia�a matka,
�artobliwie mrugaj�c okiem. Bez tej konkretnej matki, uzna�a Ju-
stine, Andy nigdy by nie przetrwa�.
- �le traktowany, ptasznik rzeczywi�cie mo�e ugry��. Troch�
jak pies. - Justine odwin�a kawa�ek gumy mi�towej i teatralnym
gestem w�o�y�a j� sobie do ust. - Uk�szenie jest nieprzyjemne,
ale nigdy �miertelne. W rzeczywisto�ci ptaszniki to nie dzikie be-
stie, s� ca�kiem delikatne.
- Czy nie s� te� odrobin� nudne? - zapyta�a matka.
- Nie wtedy, kiedy wstrzykuj� ci jad, o nie - odpar�a Justine
i matka wybuchn�a �miechem.
- Czy mo�na si� z nim bawi�? - chcia� wiedzie� Andy.
- Jasne �e tak. - Justine wydoby�a w�ochatego paj�ka z klatki
i po�o�y�a go sobie na ramieniu. - Widzisz? - Gdy zwierz zaczai
schodzi� jej po r�ce, Andy rozpromieni� si�, oczarowany.
- Wspania�y! - uzna�.
Kiedy ptasznik zostanie upuszczony, rezultat jest zawsze ten
sam. Wielki paj�k eksploduje. Justine nigdy nie dowiedzia�a si�,
dlaczego przestraszy� si� i zeskoczy� z jej ramienia, chocia� wypa-
dek wydarzy� si� jednocze�nie z bu�czucznym wej�ciem Har-
ry'ego Sweetsera i m�g� by� tym spowodowany.
- Niech to szlag! - wrzasn�� Harry, gdy wart czterdzie�ci pi��
dolar�w okaz eksplodowa� na pod�odze.
- Jezu, przepraszam, Harry! - Justine zrobi�o si� �al stworze-
nia. - Biedny paj�k!
- Kobiety nigdy nie powinny bra� si� za te rzeczy. - Harry by�
�ysiej�cym ma�ym sk�pcem o wydatnym brzuchu. - Jeste� zbyt
boja�liwa.
- C�, w gruncie rzeczy - odpar�a Justine - biedaczek zesko-
czy� tylko dlatego, �e ty wszed�e�.
- Wprowadzam nowy przepis - oznajmi� Harry. - Kto nie po-
trafi dotyka� paj�czak�w, nie wpadaj�c przy tym w panik�, musi
zostawi� je w spokoju.
- Lepiej p�jd� sobie nadmucha� ropuch� - warkn�a Justine
w odpowiedzi. Po tej ripo�cie poczu�a si� wspaniale i rado�nie wy-
szczerzy�a z�by.
Harry kaza� jej posprz�ta� szcz�tki ptasznika.
- A potem chc� ci� widzie� u mnie w gabinecie - doda� z�o-
wieszczym tonem.
Matka Andy'ego spojrza�a na plam� na pod�odze.
- Raczej nie zdecydujemy si� dzisiaj kupi� paj�ka - powie-
dzia�a, po czym wyprowadzi�a zdumionego syna ze sklepu.
Wchodz�c do gabinetu Harry'ego, Justine zauwa�y�a z lekkim
zdziwieniem, �e jej szef nie siedzi przy biurku. Sta� po�rodku po-
koju, z kciukami zatkni�tymi za pasek.
- Tak wi�c, jak s�dz�, Pieski �wiat nie jest odpowiednim miej-
scem dla ciebie, zgadza si�? Wspomn� jednak o jednej rzeczy...
zawsze mi�o by�o popatrzy� na ciebie rano. - Zbli�aj�c si�, pod-
ni�s� d�o� do jej twarzy. - W niezwykle poci�gaj�cy spos�b kar-
misz ryby. - Pog�aska� j� po policzku. - W gruncie rzeczy, Justine,
wszystko w tobie jest poci�gaj�ce.
Odsun�a si�. Je�li kiedykolwiek na to p�jd�, pomy�la�a, to tyl-
ko by zdoby� g��wn� rol� w telewizyjnej reklam�wce.
Harry zamkn�� drzwi i wmanewrowa� j� do k�ta.
- Za niewielk� zach�t� m�g�bym zmieni� zdanie i ciebie nie
IAMES MORROW
zwalnia�. - Wypraktykowanym, niedwuznacznym gestem po�o�y�
d�o� na jej lewym po�ladku. - Mo�e przejdziemy si� dzi� wieczo-
rem do Jaszczurczej Jamy na drinka?
- Wiesz, Harry - wy�lizgn�a si� spod jego d�oni i ruszy�a ku
drzwiom - jest w tobie co� specjalnego, z czego chyba nie zdajesz
sobie sprawy.
- Co takiego?
- To �e jeste� absolutnie beznadziejnym t�ustym sukinsynem.
Na te s�owa Harry poinformowa� Justine, �e jest zwolniona.
I tak oto, gdy George wr�ci� do domu, dumnie pokazuj�c str�j
ochronny, reakcj� Justine mo�na by por�wna� do zachowania
matki z bajki �O Jacku i fasolce", gdy biedna kobieta dowiedzia-
�a si�, �e Jack przehandlowa� rodzinn� krow� za par� magicznych
ziarenek.
- Sze�� tysi�cy pi��set dziewi��dziesi�t pi�� dolar�w? - zapy-
ta�a zdumiona. - Za co?
- Za ochron� przed atakiem termonuklearnym. Za przysz�o��
dla Holly. P�acimy trzysta czterdzie�ci pi�� dolar�w i siedemdzie-
si�t jeden cent�w miesi�cznie - wliczywszy podatek - i po dw�ch
latach kombinezon nale�y do nas. Wyprodukowano go w Japonii.
Justine s�ucha�a ponuro, gdy George be�kota� na temat indywi-
dualnych miernik�w promieniowania, kuchenek spirytusowych,
specjalnych ekran�w na oczy i materia��w wype�niaj�cych. Po�o-
�y� ubi�r na sofie i zdj�� robocz� koszul�, rozsypuj�c woko�o
od�amki granitu i skrawki tlenku glinu, charakterystyczne dla
swego zawodu; pod�og� ich domu pokrywa�a dziwna mieszanina:
py� granitowy, tlenek glinu, piasek, zwierz�ca sier��, korespon-
dencja zbyt wa�na, by j� wyrzuci�, lecz zbyt trywialna, by umie-
�ci� w archiwum, cz�ci garderoby, kt�re samodzielnie opu�ci�y
wieszaki, wszystko przemieszane z niezliczonymi zabawkami Hol-
ly. Seter irlandzki podszed� i pow�cha� ubi�r. Kot Lucjusz wsko-
czy� na kombinezon, zwin�� si� w k��bek i zasn��.
Przera�enie Justine strojem ochronnym by�o nieme i intuicyj-
ne, przypomina�o l�k kwoki widz�cej cie� jastrz�bia nad podw�r-
kiem. Nie dostrzega�a �adnej wady w jego kroju, �adnego b��du
Wykonania, najmniejszego uchybienia w idei, kt�ra przy�wieca�a
Jego powstaniu. A jednak za nic nie chcia�aby kupi� Holly tego
cuda.
- Uwa�am, �e powinien go przynie�� �wi�ty Miko�aj - rzek�
George, g�aszcz�c kombinezon le��cy na sofie. - Holly pr�dzej b�-
dzie go nosi�a, je�li uwierzy, �e to od niego.
- George, straci�am prac�.
- Co takiego?
- Harry Sweetser wyla� mnie. Zniszczy�am paj�ka ptasznika.
- Bzdury.
- �al mi ptasznika, ale jestem zadowolona, bo nie prze�y�abym
ju� nast�pnego dnia w tym sklepie. - Wsun�a kawa�ek gumy do
�ucia w usta niczym papierosa, uda�a, �e si� zaci�ga. - W naszym
college'u jest podobno wydzia� teatralny.
- My�la�em, �e rozmawiali�my o nast�pnym dziecku. Czy w ten
spos�b zmieniasz zdanie?
- P�jd� na kurs wieczorowy. W dzie� ja b�d� matk�, wieczora-
mi ty b�dziesz ojcem. Wszystko jako� si� u�o�y.
- Mamy pordzewia�e rury w ca�ym domu, samoch�d si� sypie,
nie sta� nas na polis� ubezpieczeniow�, pr�bujemy mie� drugie
dziecko, a ty chcesz wst�powa� do cyrku! ,
- Nie do cyrku, ale na wydzia� teatralny! - Guma znikn�a,1
w jej ustach niczym pie� w tartaku.
- Straci�a� poczucie rzeczywisto�ci!
- Ty straci�e� poczucie wszystkiego innego! -W�osy opad�y Ju-
stine na twarz i odgarn�a je na boki; odkry�y du�e br�zowe oczy,
wysokie ko�ci policzkowe, zmys�owe usta - prawd� m�wi�c, by�a
to twarz, kt�r� z �atwo�ci� mo�na by�oby sobie wyobrazi� przed
kamer� stacji kablowej, twarz, kt�ra wedle wszystkich poza naj-
banalniejszymi kryteriami by�a pi�kna. - Po kursie b�d� mog�a
zarabia� nawet dwa razy tyle co w Pieskim �wiecie.
- B�d�my szczerzy, Justine. Zarabiania pieni�dzy nigdy si� nie
nauczymy. Gdyby ros�y na drzewach, hodowaliby�my kurczaki.
- Martwisz si� o pieni�dze? - W�ciekle �u�a gum�. - To cze-
mu wydajesz siedem tysi�cy dolar�w, jakby nale�a�y do kogo�
innego?
Wybuch�a k��tnia. Rozleg�y si� wrzaski. Walono pi�ciami
o drzwi. Stare urazy wydoby�y si� na powierzchni� niczym frag-
menty dawnej cywilizacji wyniesione z g��bin przez trz�sienie
ziemi. K��tnia dotyczy�a sk�onno�ci George'a do czynienia auto-
matycznego za�o�enia, �e opieka nad zwierz�tami jest wy��cznym
obowi�zkiem Justine, i sk�onno�ci Justine do z�ego traktowania
jej rodzic�w, ci�g�ego zapominania o datach ich urodzin. Sporn�
JAMES MORROW
spraw� by�o r�wnie�, czy poradz� sobie z nast�pnym dzieckiem,
pomijaj�c nawet kwesti� pieni�dzy, a wreszcie problem wojny
termoj�drowej i doktryny strategicznej. George wierzy�, �e bom-
by zrzuca si� normalnie z samolot�w. Justine by�a przekonana, �e
nadlec� w �adowniach zdalnie sterowanych rakiet. Za ka�dym ra-
zem gdy atmosfera nieco si� uspokaja�a, George demonstrowa�
kolejn� zalet� ubioru ochronnego.
- W jaki spos�b, u diab�a, mia�yby si� komukolwiek przyda�?!
- Justine zawo�a�a w�ciekle, gdy George pokaza� jej zapakowane
hermetycznie nasionka. - Czy wiesz, ile trwa, zanim wykie�kuj�?
- S� odporne na promieniowanie ultrafioletowe.
- Tak? I co to oznacza?
- To tak jak z pasikonikiem i mr�wk�.
- Jak z czym?
- To by� g�upi pomys�, Justine, da� si� wyla�. Naprawd� g�upi.
Ten str�j zapewni nam spok�j ducha. Musisz poprosi� Harry'ego,
�eby przyj�� ci� z powrotem.
- O jednej rzeczy zapomnia�am ci� powiadomi�, kochanie -
powiedzia�a Justine z krzywym u�miechem. - Harry z�apa� mnie
dzisiaj za ty�ek.
W chwili gdy John Frostig ujrza� George'a stoj�cego w drzwiach
z ma�ym ubiorem ochronnym pod pach�, wiedzia�, �e z transakcji
nici. Wyjmuj�c formularz umowy i czek na trzysta czterdzie�ci
pi�� dolar�w i siedemdziesi�t jeden cent�w z nesesera, John zwi-
n�� je w rulon i wycelowa� w brzuch George'a, jakby atakowa� go
no�em. M�wi� ponurym szeptem.
- Wyja�ni� ci kilka rzeczy, kolego. - Zacisn�� rami� wok� szyi
George'a i wprowadzi� go do domu. -Teraz jeste�my przyjaci�mi,
m�j drogi pasikoniku, lecz kiedy g�owice dotr� do swoich cel�w,
b�d� troszczy� si� tylko o siebie i swoj� rodzin�, i nikogo wi�cej.
Tak to jest z nami mr�wkami.
Ubiory ochronne zajmowa�y ca�y pok�j Johna, wala�y si� na
pod�odze, le�a�y na tapczanach, spoczywa�y na krzes�ach. Jeden
ogl�da� mecz futbolowy w telewizji. Inny gra� na pianinie. Dom
przypomina� miejsce zebrania pozaziemskiego oddzia�u Ku-Klux-
�Klanu.
- M�wi�c kr�tko - ci�gn�� John - ka�dy, kto us�yszy, �e my,
mr�wki, mamy schowanych par� dodatkowych kombinezon�w...
3-Tak oto ko�czy si� �wiat
ka�dy, kto zbli�y si� do naszych spi�arni, �eby po�yczy� jeden
z nich... taka osoba - nawet je�li jest starym kumplem - taka oso-
ba sama b�dzie si� prosi�a, �eby rozwali� jej �eb z remingtona 870.
Alice Frostig podnios�a wzrok znad maszyny do szycia - cero-
wa�a r�kawiczk� stroju ochronnego - i skin�a �ysiej�c� g�ow�,
jakby chcia�a powiedzie� �amen". Godna wsp�czucia z wielu po-
wod�w, by�a te� kobiecym odpowiednikiem rogacza. Niejeden raz
George widzia� Johna podrywaj�cego jak�� bezbronn� prowincjo-
naln� kurk� domow� w Jaszczurczej Jamie i przekonuj�cego j�,
by skorzysta�a z jego go�cinno�ci w motelu.
- Justine straci�a prac� - t�umaczy� George. - Zapisuje si� na
kurs aktorski. Nie sta� nas na razie na kombinezon.
- Powiedz to Sowietom - odpar� sprzedawca stroj�w ochron-
nych.
- Prawdopodobnie w og�le nie b�dzie �adnej wojny - rzek�
George.
Przez ca�e �ycie George nigdy nie odkry� przyjemno�ci wi�k-
szej ni� czytanie na dobranoc c�rce. Jedzenie nie wykracza�o po-
za smak i nasycenie, w seksie brakowa�o zaspokojenia intelektu-
alnego, lecz wieczorna lektura dla Holly mia�a w sobie wszystko.
By�a to, po pierwsze, czysto fizyczna rado�� zanurzenia si� w dzie-
ci�c� ko�dr�. Co wi�cej, lektura budzi�a lepsz� stron� Holly, usy-
piaj�c p�aczliwe monstrum, kt�re zamieszkuje umys�y czterolat-
k�w i �ywi si� rodzicielskim zniecierpliwieniem. Cz�sto r�wnie�
same ksi��ki by�y ciekawe, dowcipne i zmusza�y do zadumy, zu-
pe�nie jakby napisa� je pracownik agencji reklamowej w przyp�y-
wie natchnienia.
Ojciec i c�rka razem dokonali wyboru dzie�a - z�ego wyboru,
jak si� okaza�o, gdy� postanowiono si�gn�� po ckliw� bajeczk�
�Carrie z Przyl�dka Cod". Gdzie� pomi�dzy fa�dami ko�dry ukry�
si� pluszowy kurczak. Wypchana mena�eria Holly zajmowa�a si�
w�asnymi sprawami. George zacz�� czyta�:
- �Surowe wiatry smaga�y jezioro, tworz�c na jego powierzch-
ni spienione fale. Wyl�dowa�o stado g�si, g�gaj�c dono�nie".
Opowie�� o Carrie z Przyl�dka Cod wlek�a si� niemi�osiernie.
Pod koniec lata Carrie ujrza�a mew� chwytaj�c� muszl� ma��a
i upuszczaj�c� j� na ska��. Muszla roztrzaska�a si� i ptak zjad� to,
co by�o w �rodku.
1AMES MORROW
- Sk�d mewa wiedzia�a, �e ma�� nie �yje? - zapyta�a Holly.
Musz� zdoby� dla niej ubi�r ochronny, pomy�la� George. W�a-
si� do furgonetki Frostiga i ukradn� jeden.
- Wiem! - wykrzykn�a Holly. Twarzyczk� mia�a obsypan� z�o-
tymi piegami, przez co wydawa�a si� roz�wietlona od wewn�trz. -
Je�li ma�� �yje, to otwiera oczy i mewa wie, �e nie wolno go zja-
da�!
- Tak - powiedzia� George. -Taka jest odpowied�.
Ma�a zastanawia�a si� przez chwil�.
- Ale sk�d w takim razie ma�� bierze now� muszl�, tatusiu?
Gdyby George z�owi� z�ot� rybk� i m�g� wyrazi� jedno �ycze-
nie, przebudowa�by �wiat wed�ug wizji Holly. Ta utopia sk�ada�a-
by si� g��wnie z pluszowych kurcz�t, szcz�liwych kucyk�w i mew
oszcz�dzaj�cych �ywe ma��e.
- Nie wiem, sk�d ma�� bierze now� muszl� - rzek�. Mo�e wk�a-
da kombinezon ochronny, pomy�la�.
Na ko�cu bajki Carrie sz�a noc� po pla�y, patrz�c w niebo i roz-
poznaj�c gwiazdozbiory. Jednym z nich by�a Wielka Nied�wiedzi-
ca.
- Dlaczego tak si� nazywa? - zapyta�a Holly.
- Poniewa� przypomina nied�wiedzic�. - George zawsze pa-
mi�ta�, by przy Holly