5273

Szczegóły
Tytuł 5273
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5273 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5273 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5273 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

James Morrow Tak oto ko�czy si� �wiat Podzi�kowania Mam szczeg�lny d�ug wobec poni�szych ksi��ek i chcia�bym wyrazi� moj� wdzi�czno�� wobec ich autor�w: �Weapons and Hope" Freemana Dysona; �Eichmann in Jerusalem" Hanny Arendt; �Justice at Nuremberg" Roberta E. Conota; �A Strategy for Peace Through Strength" opracowanej przez Ameryka�sk� Fundacj� Rady Bezpiecze�stwa; �The Fate of the Earth" Jonatha- na Schella; �Seeds of Promise" Randalla Forsberga, Richarda L. Garwina, Paula C. Warnke i Roberta W. Deana; �The Cold and the Dark" Paula Ehrlicha, Carla Sagana, Donalda Kennedy'ego i Waltera Orra Robertsa oraz �Last Aid" Erica Chiviana, Susanny Chivian, Roberta Jaya Liftona i Johna E. Macka. Czytelnicy zauwa��, by� mo�e, �e skromne twierdzenie zapre- zentowane w rozdziale 13 jest adaptacj� pomys�u Jonathana Schella z ksi��ki �The Abolition". Mam nadziej�, �e by�em wierny jego idei. Przez ca�y czas powstawania tej ksi��ki Justin Fielding by� dla mnie �r�d�em m�dro�ci i inspiracji. D. Alexander Smith, umys� i�cie renesansowy, przejrza� r�kopis, czyni�c wiele pomocnych uwag. Tom Teller, by�y oficer marynarki wojennej, opowiedzia� mi o �yciu na pok�adzie prawdziwej atomowej �odzi podwodnej, co wykorzysta�em przy tworzeniu dziwad�a opisanego na niniejszych stronach. Chcia�bym r�wnie� podzi�kowa� za cenne komentarze moim pozosta�ym czytelnikom, a s� nimi: Joe Adamson, Betty Bar- dige, Linda Barnes, Jon Burrowes, Sean Develin, Daniel Dubner, Joan Dunfey, James Frieden, Mel Gilden, Jean Morrow, Steven Popkes, D. M. Rowles, Jeffrey Rush, Charles Ryan, Karen Schapi- ro, David Stone, Bonnie Sunstein oraz Drew Sunstein. Niekt�rzy m�wi�, �e �wiat sko�czy si� w ognia szale, Inni - �e przyjdzie wieczny lodu czas. Ludzkim przyjrza�em si� pragnieniom, Tym pierwszym racj� wi�c przyznaj�. Lecz je�li umiera� mia�bym jeszcze raz, S�dz�, �e wiem do�� o nienawi�ci, By rzec, i� do zniszczenia �wiata l�d Jest r�wnie� �wietny I pomys� taki te� si� zi�ci. Robert Frost PROLOG Salon~de-Provence Francja, rok l5S4 Doktor Michel de Nostredame, cz�owiek, kt�ry widzia� przy- sz�o��, siedzia� w swoim sekretnym gabinecie, ogl�daj�c koniec �wiata. Wizja rozpo�ciera�a si� przed nim na blacie sekretarzyka - sto obraz�w zniszczenia, ka�dy namalowany na kawa�ku szk�a nie wi�kszym od karty tarota. Z wielk� ostro�no�ci� jasnowidz rozk�a- da� kruche arcydzie�a, tworz�c dramatyczne sekwencje. Co nadej- dzie pierwsze? - zastanawia� si�. �elazne wieloryby? S�upy ognia? Wielkie, samonap�dzaj�ce si� pociski? P�nym popo�udniem malunki by�y ju� odpowiednio pogrupo- wane. Nostradamus by� got�w do u�o�enia setki komentarzy, kt�- re mia�y im towarzyszy�. Otworzy� okno i wci�ga� w nozdrza s�od- kie powietrze. Klomby tulipanowe. Poz�acane s�o�cem pola koniczyny. Ma�e bia�e chatki. Zi�ba �wierkaj�ca pomi�dzy ociekaj�cymi nektarem kwiatami wi�ni. Prosz�, pomy�la� jasnowidz, niech teraz pojawi si� kot i �ywcem po�re zi�b�. Potrzebuj� natchnienia. Zerkn�� w przysz�o�� ptaka. �adnych kot�w. Zi�ba umrze ze staro�ci. Zaci�gn�� zas�on�, zapali� siedem �wiec, umoczy� pi�ro kruka w ka�amarzu sporz�dzonym z czaszki i zacz�� pisa�. Mrok, okrutny i nieust�pliwy, ni�s� mu wen�. S�owa, niczym krew z przeci�tej �y- �y, sp�ywa�y z pi�ra; ko�c�wka skrzypia�a na pergaminie. Wkr�tce przed p�noc� Nostradamus uko�czy� ostatni czterowiersz. Odpo- wiedni obraz ukazywa� brodatego m�czyzn� stoj�cego na nie- sko�czonej lodowej r�wninie. �I tak nasz bohater", napisa� jasno- widz, �ostatni z �ywych, przygotowuje si� do odej�cia na �ono Pana. Oto s� fakty historii, kt�ra dopiero si� wydarzy". D�bowa powierzchnia blatu zamieni�a obrazek w lustro. W lo- dowej p�aszczy�nie odbija�y si� czarne oczy jasnowidza, haczyko- waty nos, poskr�cana czarna broda - twarz, kt�r� jego �ona prze- cie� kocha�a. Anna wkr�tce wejdzie do mojego gabinetu, zda� sobie spraw�. Powie mi co� bardzo k�opotliwego. Ci�arna kobieta czeka na mnie na dole. Kobieta rodzi. Chce... - Chce, �ebym jej pom�g� - powiedzia� Nostradamus do �ony, gdy wesz�a do pomieszczenia, tak jak przewidzia�. Anna Pons Gemmelle u�miechn�a si� �agodnie. - Sara Mirabeau przyby�a a� z Tarascon. - A jej m��...? - Ona nie ma m�a. - Mo�esz zdradzi� Sarze Mirabeau, �e widz� �atwy por�d, krzepkiego ma�ego b�karta oraz szcz�liw� przysz�o�� dla wszyst- kich zainteresowanych. Powiedz jej r�wnie�, �e dostrzegam, je�li nie przestanie mnie nachodzi�, siebie trac�cego cierpliwo�� - ja- snowidz zacisn�� d�o� na trzcinowej lasce - i wyrzucaj�cego j� na ulic�. - A co naprawd� widzisz? - Wszystko jest do�� m�tne. - Sara Mirabeau nie przyby�a tu po wr�b�. Przyby�a... - Poniewa� jestem lekarzem? Niech si� zwr�ci do akuszerki. Anna zamkn�a oczy i przygryz�a warg�. Zdo�a�a si� opanowa�. - Akuszerki z Tarascon nie b�d� us�ugiwa� �yd�wce - wycedzi�a. - Podczas gdy ja tak? - Powiedzia�am jej, �e od wielu lat nie praktykujesz. - �wietnie! Czy pokaza�a� jej moje �wiadectwo chrztu? Nie, czekaj, widz� ciebie m�wi�c� jej, �e... - Ju� to zrobi�am, a ona... - Nie da�a si� przekona�. A zatem powiedz tej cudzo�o�nicy, �e nigdy dot�d nie odbiera�em porodu. Poinformuj j�, �e ostatnio praktykuj� usuwanie zmarszczek z twarzy starzej�cych si� arysto- krat�w. - Ona nie jest cudzo�o�nic�. Sto dni temu jej m�� zosta�... 1AMES MORROW - Zabity przez zaraz� - domy�li� si� jasnowidz. - Wdowa wierzy, �e mog�e� go uratowa�. �Tylko �wi�tobliwy doktor Nostradamus mo�e utrzyma� mnie dzisiaj przy �yciu" - po- wiedzia�a. �Tylko bohater Aix i Lyons mo�e odebra� moje zdrowe dziecko".Tak, s�ysza�a o twoich zwyci�stwach nad Czarn� �mierci�. - Ale nie o moich pora�kach? Ten Nostradamus, w kt�rego ona wierzy, nie jest ani katolikiem, ani �ydem, ani cudotw�rc�. Po- wiedz jej to. - Musimy okaza� jej chrze�cija�skie wsp�czucie. - Musimy okaza� jej moje wsp�czucie, to wszystko. Twoja wdowa mo�e, wy��cznie na dzisiejsz� noc, zaj�� ��ko Madeleine. Madame Hozier jest utalentowan� akuszerk�. Zap�ac� jej pi�� ecus. Gdyby narzeka�a na wysoko�� honorarium albo na to, �e two- ja wdowa jest �yd�wk�, zagro�, �e niezw�ocznie postawi� jej horo- skop i b�dzie to najbardziej ponury z mo�liwych horoskop�w, m�- wi�cy jedynie o ub�stwie i chorobach. Anna Pons Gemmelle wysz�a, jednak jasnowidz nied�ugo mia� cieszy� si� spokojem. Ujrza� to wyra�nie: do jego gabinetu wej- dzie ch�opiec. Do jego gabinetu wszed� ch�opiec. - Mia�e� poda� mi swoje imi� - rzek� m�drzec. - Tak? - Ch�opiec mia� czterna�cie lat, oliwkow� sk�r� i czarne kr�cone w�osy wymykaj�ce si� spod p��ciennej czapki. - Tak. Kim jeste�? - Nazywaj� mnie... - Jakub Mirabeau. Twoja matka jest w pokoju mojej c�rki, ro- dzi. Powiedz mi, ch�opcze, czy zaproszenie, kt�re sprowadza ci� do mojego prywatnego gabinetu, by�o wydrukowane na z�oconym pergaminie czy na zwyk�ym papierze? - S�ucham? - To by� sarkazm. O tym, co b�dzie. Mirabile dictu, c� za po- ra�ki Bonaparte dozna, gdy dotrze do Moskwy! Ch�opiec zerwa� z g�owy czapk�. - Znam pana! Pan jest tym, kt�ry widzi, co si� wydarzy. Moja matka zbiera pa�skie broszury. - Kupuje je, czy tylko znajduje le��ce na ziemi? - Kupuje. - Pocz�stuj si� fig� - zaproponowa� Nostradamus rado�nie. - Merci. Moja matka przyk�ada wielk� wag� do pa�skich prze- powiedni. Uwa�a, �e jest pan obdarzony �ask� bo��. - Opinie na m�j temat s� podzielone. Ha�astra z Salon uwa�a mnie za satanist� lub, co gorsza, hugenota czy te�, jeszcze gorzej, �yda. - Ale pan jest �ydem. - Stanowimy razem niez�� par�, ch�opcze. Ja widz� twoj� przy- sz�o��, a ty widzisz moj� przesz�o��. - Sam r�wnie� jestem �ydem. - Ch�opiec odgryz� kawa�ek figi. - Nie tr�b o tym doko�a. By� �ydem to nie jest dobra lokata na przysz�o��, wierz mi. Inkwizycja jeszcze nie zako�czy�a �ywota, papie� chcia�by widzie� nas zamkni�tych w gettach. Ochrzcij si�, pos�uchaj mojej rady. Zapomnij, �e jeste� �ydem. - Czy widzi pan jaki� fragment przysz�o�ci w tej chwili, mon- sieur le docteur, czy te� musi pan najpierw przyjrze� si� konstela- cjom gwiezdnym? - Gwiazdy nie maj� nic wsp�lnego z moimi umiej�tno�ciami, ma�y �ydku. - Ale u�ywa pan astrolabium. - Jak r�wnie� mosi�nej miski, tr�jnogu oraz ga��zki laurowej. Moi czytelnicy oczekuj� pe�nego zestawu g�upstw. - Co pan widzi w tej chwili? - zapyta� ch�opiec, obracaj�c pest- k� figi pomi�dzy j�zykiem i z�bami. - Powiniene� ju� by� w ��ku. Czy wiesz, �e jest prawie p�- noc? - Co pan jeszcze widzi? - Siebie. Pisz�cego wielk� ksi�g�. - Nostradamus przeci�gn�� kruczym pi�rem w powietrzu. - Sto przepowiedni, spisanych nie- zgrabnym i kulawym wierszem. Bzdury, od pocz�tku do ko�ca, ale wszyscy b�d� si� tym zachwyca�. Odt�d a� po koniec �wiata ksi�- garze b�d� nabija� sobie kabz� na pustych i nieuczciwych komen- tarzach do tych strof. Wspomn� o rzece Hister, a moi interpretato- rzy b�d� twierdzi�, �e mia�em na my�li Hitlera. - Kto to jest Hitler? - Lepiej, �eby� nie wiedzia�. Kolejne z�e wie�ci dla �yd�w. - Je�li ta ksi��ka to bzdury, po co j� pisa�? - Dla zabawy i zysk�w. - Wydawa�oby si�, �e... Strach kaza� mu zamilkn��. Wielka czarna osa przecisn�a si� pomi�dzy zas�onami i wlecia�a do pokoju. Brz�cza�a dono�nie. Ch�opiec schowa� si� za olbrzymim globusem. - Spokojnie, ma�y �ydku. Nic ci nie zrobi. 1AMES MORROW - Z ca�ym szacunkiem, monsieur - zerwawszy czapk� z g�owy, Jakub post�pi� do przodu - ale mam w�tpliwo�ci. Str�ci� os� na pod�og� i zdepta� j� na miazg�. - Dlaczego by� pan pewien, �e mnie nie u��dli? - Widzia�em, �e najpierw j� zabijesz. Jakub w�o�y� z powrotem czapk�, wpychaj�c niesforne kosmy- ki pod otok. - Czy moja matka umrze przy porodzie? - Twoja matka do�yje siedemdziesi�tki. Co wi�cej, Truman po- kona Deweya, wbrew przewidywaniom. - Jest pan naprawd� b�ogos�awiony, monsieur. Mi�y ch�opak, pomy�la� jasnowidz. Docenia m�j talent, nie ukrywa swojego wyznania, ma szybki refleks. Je�li potrafi� ocza- rowa� m�odzie�ca tak bystrego, to bez w�tpienia posp�lstwo po- wal� na kolana. - Powiedz mi, mistrzu Jakubie - rzek� Nostradamus, otwiera- j�c kasetk� z drewna orzechowego i wydobywaj�c urz�dzenie z metalu i szk�a - czy chcia�by� widzie� przysz�o��? - Tak, bardzo. Nostradamus postawi� urz�dzenie na sekretarzyku. Ch�opcu zadr�a�y wargi, oczy otworzy� szeroko. - S�usznie jeste� pod wra�eniem, albowiem cz�owiek, kt�ry skonstruowa� to urz�dzenie, jest najwspanialsz� postaci� na- szych czas�w. Szybko, kto jest najwspanialsz� postaci� naszych czas�w? - Ty, m�j panie. Jasnowidz jednocze�nie u�miechn�� si� i skrzywi�. - Najbardziej wspania�� postaci� naszych czas�w jest Leonar- do z Vinci, kt�ry jako jedyny wiedzia�, jakie miny mieli poszcze- g�lni aposto�owie podczas wieczerzy z Chrystusem. - S�ysza�em o Leonardzie z Mediolanu. - Z Mediolanu, tak. Z Florencji, Rzymu, Vinci. Jednak swoich dni do�y� we Francji - w Amboise, na zamku Clos-Luce. By�em przy jego �o�u �mierci. Wydaj�c ostatnie tchnienie, obdarowa� mnie tym �obrazkowym dzia�em", jak to nazwa�. Monsieur Leo- nardo uwielbia� armaty. Uwielbia� wszelk� bro�. Na szcz�cie to dzia�o nie miota ku�. Opanowuj�c zdumienie, Jakub podszed� do sekretarzyka. Urz�dzenie by�o blaszanym prostopad�o�cianem z niewielkim walcem osadzonym na szczycie. Z jednego boku wystawa�a rurka zako�czona mosi�nym k�kiem, na kt�rym spoczywa� b�yszcz�cy kryszta�owy dysk. - Mia�em tyle lat co ty, kiedy ten wielki cz�owiek wezwa� mnie do Amboise. By�o to w roku... 1518, gdy po raz pierwszy posze- d�em do szko�y. Leonardo s�ysza� o moim talencie. W Awinionie nazywano mnie ma�ym astrologiem. Ba�em si�. Oto by� on, zna- mienity Leonardo - Premier Peintre, Architecte et Mechanicien du Roi. I oto by�em ja - m�odzieniec pi�tnastoletni, cho� obdarzony niezwyk�� umiej�tno�ci�. Jak si� okaza�o, pokocha� mnie, lecz to ju� temat na inne opowiadanie. Pokaza� mi kilka rycin - nasz �wiat u swego kresu, zalewany powodziami i wstrz�sany przez burze. �Czy taki w�a�nie koniec zgotuje B�g swemu Stworzeniu?", zapyta� mnie. Ojciec France- sco przet�umaczy� pytanie. �Nie", odpar�em. �Tak te� my�la�em", wyzna�. Powiedzia�em mu, jak b�dzie wygl�da� koniec �wiata. �Nie b�dzie to akt Boga ani Natury", wyja�ni�em, �lecz po�oga wywo- �ana ludzkimi r�kami". Namalowa� to, co opisa�em - ogniste ku- le ciskane z wielkich w��czni, wystrzelonych z grzbiet�w �elaz- nych wieloryb�w. Wszystko oddane by�o idealnie, jakby obrazy pochodzi�y bezpo�rednio z mojego umys�u. Namalowa� je na szkle. Dziwne - lecz ze stu okropnych scen, kt�re nakre�li�em, tylko cztery zdawa�y si� irytowa� Leonarda. We wszystkich wyst�powa- �y s�py. �Jeste� pewny, �e s�py odegraj� wa�n� rol� w tej woj- nie?", pyta� mnie raz po raz. �Ca�kiem pewny", odpowiada�em. �Odwiedzi� mnie kiedy� s�p", m�wi�. Nie mia�em poj�cia, co ma na my�li. Starzec planowa� wielki publiczny spektakl. Chcia� najpierw wystawi� swoje katastroficzne ryciny w Rzymie. Potem mieli�my ruszy� na objazd po kraju, wreszcie po ca�ym kontynencie - bio- r�c stolice szturmem, osza�amiaj�c bez r�nicy posp�lstwo i boga- czy, ostrzegaj�c ich przed straszn� przysz�o�ci�, nape�niaj�c kie- szenie ich pieni�dzmi... Od portretu, pod kt�rym sta� Nostradamus, bi� blask dostoje�- stwa. Przedstawia� m�od� kobiet� o subtelnym, tajemniczym u�miechu. - Mistrz nigdy nie opu�ci� Francji - kontynuowa� jasnowidz smutno. - Lecz ja tego dokonam. Papie� Juliusz we w�asnej osobie b�dzie podziwia� te arcydzie�a. - Nostradamus klasn�� w d�onie. - 1AMES MORROW Potrzebujemy bia�ej �ciany, ch�opcze. Zdejmij ten obraz - to ko- lejny prezent od Leonarda. Za kilka stuleci b�dzie wart niewy- obra�aln� sum� pieni�dzy. Niewielka to dla mnie pociecha. Po co bia�a �ciana? - zdziwi� si� Jakub. Je�li ten czarodziej za- mierza dokona� jakiego� aktu magicznego, to czy czarna �ciana nie by�aby bardziej odpowiednia? �ci�gn�� konterfekt tajemniczo u�miechni�tej damy. Nawet w s�abym blasku �wiec biel �ciany a� razi�a, niczym biel pogrzebo- wego p��tna, w kt�re owini�to jego ojca. Mo�e ten kolor jest jed- nak odpowiedni dla czar�w, pomy�la�. Nostradamus podni�s� klapk� w bocznej �ciance obrazkowego dzia�a, ods�aniaj�c ma�� lampk� olejn�, kt�r� zapali�. Dym wydo- by� si� z komina tajemniczego urz�dzenia. - Wierz mi, mistrzu Jakubie, w tej maszynie nie ma zawartych czar�w. Jest jedynie tworem wspania�ego umys�u, kt�rym B�g obdarzy� Leonarda niemal�e w nadmiarze. S�ysza�e� zapewne o urz�dzeniu zwanym camera obscuraJ Leonardo zdo�a� wywr�ci� jedno z nich na nice. Ta cz�� tutaj - to przys�ona. Tutaj - soczew- ka p�asko-wypuk�a, wyszlifowana z najczystszego berylu. - Jasno- widz wsun�� do �rodka pierwsz� szklan� p�ytk�. - Potrzebujemy jeszcze ciemno�ci. Jakub zdmuchn�� �wiece i w gabinecie zapanowa�a noc. Spoj- rza� na �cian�. To, co ujrza�, przepe�ni�o go l�kiem i zdumieniem. - Dobry Bo�e! W�a�nie to chrze�cijanie nazywaj� robot� dia- b�a! - Na �cianie pojawi�o si� wielkie malowid�o, wielokrotnie wi�ksze od portretu u�miechaj�cej si� damy. Sk�d si� wzi�o? Wiedziony instynktem, Jakub zwr�ci� si� ku obrazkowemu dzia�u. - Ale przecie� obrazek, kt�ry tu w�o�y�e�, by� tak ma�y! Skupi� si� na malowidle. Nie mniej zdumiewaj�ce od jego roz- miar�w by�o to, co przedstawia�o: p�katy, dymi�cy, zrodzony przez demona, samonap�dzaj�cy si� pocisk. - Czy to naprawd� zniszczy �wiat? - zapyta�. - B�dzie takich tysi�ce, w r�nych wersjach. - Nostradamus zerkn�� na zapisany pergamin. - �Ta szata�ska dzida to radziecki pocisk SS-90" - odczyta�. - �Typ ziemia-powietrze. Mi�dzykonty- nentalny. Wyposa�ony w kilka g�owic". Rozumiesz? -Nie. Poruszy� si� p�omie� wewn�trz urz�dzenia Nostradamusa. Cie- nie zata�czy�y wzd�u� trzonu rakiety. Nostradamus zaprezentowa� obrazek numer dwa. - �Ta �elazna ryba to atomowa lod� podwodna wyposa�ona w g�owice nuklearne" - odczyta�. - ��uski grzbietowe odsuwaj� si� i zdalnie sterowane w��cznie wylatuj� ku celom". - Jak ryba mo�e mie� w �rodku w��cznie i nie umrze�? - zapy- ta� ch�opiec. Nostradamus pokaza� obrazek numer trzy. - �Z piekielnego pieca, termonuklearna kula ognia...". - Czy to �acina? - Jeste� oszo�omiony, Jakubie. Niem�drze post�pi�em, widz� to teraz, zaczynaj�c pokaz od �mierciono�nych urz�dze�. Tym ob- razom musi towarzyszy� opowie��, prawda? - A wi�c opowiedz mi jak�� histori� - rzek� ch�opiec. Nostradamus przejrza� szklane p�ytki, wybra� jedn�, wsun�� do urz�dzenia. S�p. Zgarbiony, z postrz�pionymi pi�rami, ��tawymi oczami, umazany krwi�. - Jest to opowie�� o s�pie, wojnie i cz�owieku nazywaj�cym si� George Paxton. Cz�owieku pod wieloma wzgl�dami przeci�tnym, jednak zarazem bohaterze, uwi�zionym przez tryby Historii i rzu- conym w sam �rodek przera�aj�cych i fantastycznych wydarze�. Jasnowidz pokaza� kolejny obrazek. Brodaty m�czyzna stoj�- cy przy grobie. - A� ujrza� tr�jk� dzieci ubranych na bia�o... Cz�� pierwsza CI, KT�RZY WYBIERAJ� OGIE� 2. Tak oto ko�czy si� �wiat ROZDZIA� l w kt�rym nasz bohater zostaje przedstawiony i poznaje pewne fakty na temat doktryny obron- nej i ochrony ludno�ci Dop�ki nie ujrza� trojga dzieci w bieli, George Paxton wi�d� �ycie w�a�ciwie pozbawione zmartwie�. Urodzony w po�owie dwudziestego stulecia z rodzic�w szczo- drob�iwych i kochaj�cych, z linii potomk�w pierwszych osadnik�w o krwi tak czystej, �e znajdowano j� tylko w po�udniowo-wschod- niej cz�ci stanu Yermont, dojrza�o�� osi�gn�� na ciep�ym �onie Ko�cio�a unitaria�skiego. By�a to wiara surowa. Unitarianie nie wierzyli w cuda, czcili rozs�dek, odrzucali bosko�� Jezusa Chry- stusa i mieli powa�ne w�tpliwo�ci co do bosko�ci samego Boga. George wyrasta� w przekonaniu, �e �yje na najdoskonalszym z mo�liwych �wiat�w. Osi�gn�wszy wiek trzydziestu pi�ciu lat, mia� ju� wspania�� c�r- k�, �on�, kt�ra zawsze wygl�da�a, jakby w�a�nie oderwa�a si� od ja- kich� zaj�� niebezpiecznych i zmys�owych, oraz �adny dom na zboczu nad jeziorem. Cieszy� si� dobrym zdrowiem i wiedzia�, jak uchroni� si� przed wieloma gro�nymi chorobami dzi�ki diecie mikroelemen- towej. Czerpa� niezwyk�e zadowolenie ze zwyczajnych rzeczy. Gor�- ca kawa by�a dla niego �r�d�em rozkoszy. Je�li wieczorem w telewi- zji by� dobry film, przez ca�y dzie� chodzi� i pod�piewywa�. Uda�o mu si� nawet pokona� filozof�w. Brzemienne w skutki odkrycie dwudziestego wieku dowodzi�o, �e cz�owiek mo�e wie�� �ycie bliskie idea�u i jednocze�nie by� nieszcz�liwy. Filozofowie nazywali ten stan rozpacz� egzystencjaln�. Jednak w �yciu Geor- ge'a nie by�o �adnej ciemnej strony - ani �ladu depresji. Osobni- cy tak obdarowani przez los to rzadko�� w owych czasach. George Paxton by� atrakcj�, na kt�rej ogl�danie mo�na by sprzedawa� bi- lety. Trzeba w tym miejscu przyzna�, �e nie ka�dy w jego sytuacji by�by r�wnie zadowolony. Nie ka�dy znajdowa�by satysfakcj� w ryciu napis�w na nagrobkach. Dla George'a jednak wypisywa- nie inskrypcji na kamiennych p�ytach by�o powo�aniem, a nie zwyk�� prac�. Uwa�a� si� za cz�onka przemys�u cmentarnego. W notatniku mia� szkice wielkich grobowc�w historii: sarkofagu Aleksandra Wielkiego, kaplicy Mauzolusa w Halikarnassus, gro- bowca Medyceuszy w San Lorenzo, piramidy Cheopsa. Ludzie py- tali, czy nie bywa przygn�biony, sp�dzaj�c ca�e dnie w otoczeniu nagrobk�w. Nie, odpowiada�. Wiedzia�, �e kamienie nagrobne to pomoce naukowe, ucz�ce, �e �ycie jest ograniczone: nie oczekuj, cz�owiecze, zbyt wiele. Czasami �ona oskar�a�a go o lenistwo. �Chcia�abym, �eby� obudzi� si� kt�rego� dnia i znalaz� sobie jaki� wy�szy cel" - mawia�a. Jednak �wiat George'a zadowala� - powolne tempo i prostota �ycia oraz krzepa, kt�r� wyrobi� sobie d�wiganiem kamiennych p�yt. A potem pojawi�y si� one, troje dzieci w bieli: wyskoczy�y z �a- downi furgonetki Johna Frostiga i pobieg�y ku g�adkim jeszcze p�ytom ustawionym na terenie Zak�adu Kamieniarskiego Crippe- na. Kamienie sta�y blisko siebie, jak na cmentarzu dla kar��w. �Modele pr�bne", tak nazywa� je szef George'a. Pyta� �artobliwie: �Chcecie wzi�� kt�ry� i przetestowa�?". Przez zakurzone i brudne od sadzy okno George obserwowa�, jak dzieci w bieli przeskakuj� nad nagrobkami. Ich ubrania - do- pasowane, jednocz�ciowe kombinezony �ci�gni�te pasem, zwie�- czone okr�g�ym he�mem - nie ogranicza�y ruch�w. Ci skacz�cy ch�opcy wydawali si� gotowi stawi� czo�o wn�trzu wulkanu, oce- anicznej g��bi, marsja�skiej burzy piaskowej, rojowi pszcz�, wszystkiemu. Z neseserem w d�oni John Frostig wysiad� z samochodu. Na drzwiach pojazdu widnia� malunek bia�ego kombinezonu oraz na- pis STROJE OCHRONNE WIECZNEGO BEZPIECZE�STWA... JOHN FROSTIG, PREZES... WILDGROYE, MASSACHUSETTS... JAMES MORROW j numer telefonu. Prezes firmy Stroje Ochronne Wiecznego Bez- piecze�stwa pomaszerowa� ku budynkowi biura, tryskaj�c tego rodzaju nerwow�, nienasycon� energi�, kt�ra zawsze kaza�a Geor- ge'owi my�le�, �e s� gorsze rzeczy w �yciu ni� by� zadowolonym z tego, co si� ma. John wszed�, opad� na sto�ek i umie�ci� neseser na kolanach. - Czy kto� umar�? - zapyta� George. - Umar�? Niestety, przykro mi, dzisiaj nic mi nie sprzedasz, ko- lego. - Ich za�y�o�� by�a wymys�em Johna Frostiga. - Na razie nie potrzebuj� �adnych nagrobk�w. George odsun�� si� od okna. Obrotowy fotel, biurko z ruchomy- mi blatami, kalendarz z p�nag� modelk�, warstwa kurzu, sto�ek, na kt�rym siedzia� John Frostig - stanowi�y ca�o�� wyposa�enia biura Arthura Crippena. Szefa nie by�o w pracy. Nigdy nie poja- wia� si� przed po�udniem, rzadko przed godzin� drug�. Teraz dochodzi�o ju� wp� do czwartej. Arthur siedzia� niew�tpliwie w Jaszczurczej Jamie, lokalu, gdzie miejscowi rozczarowani �y- ciem przedsi�biorcy mogli kupi� odrobin� marze�. - Wyjrzyj przez okno, kolego. Co widzisz? George obr�ci� si� ponownie. Dzieci rozpocz�y zabaw� w stylu filmu fantastyczno-naukowego, strzela�y do siebie z pistolet�w la- serowych, kry�y si� za nagrobkami. - Bia�e dzieci - odpowiedzia�. - Bezpieczne dzieci. Nadchodzi wojna, George, krwawa wojna. Jest nieunikniona, bior�c pod uwag�, ile stacjonarnych mi�dzy- kontynentalnych rakiet balistycznych trzymaj� w silosach obie. strony. Wkr�tce b�dziemy ubierali si� wy��cznie w stroje ochron- ne typu SZPAN, czyli samowystarczalne, zapewniaj�ce przetrwa- nie po ataku nuklearnym. Zaledwie od pi�ciu tygodni posiadam licencj�, a ju� sprzeda�em dwa tuziny kombinezon�w, nie opusz- czaj�c ani razu granic naszego kochanego miasteczka. Firma mat- ka pozwala nam dzia�a� pod dowoln� nazw�, tote� ja wyst�puj� jako �Stroje Ochronne Wiecznego Bezpiecze�stwa". Sam to wy- my�li�em - Stroje Ochronne Wiecznego Bezpiecze�stwa. Podoba ci si�? - Nie rozumiem, dlaczego Rosjanie mieliby planowa� bombar- dowanie Wildgrove - rzek� George, typowy unitarianin, czyli na- iwny sceptyk. - Nie masz zielonego poj�cia na temat strategicznej doktryny obronnej, prawda? Czy kiedykolwiek s�ysza�e� o odwetowym ude- r�eniu atomowym? Nieprzyjaciel pragnie zniszczy� nasz� zdol- no�� obronn�. C�, Wildgrove jest cz�ci� systemu sk�adaj�cego si� na t� zdolno��. Mamy tu �ywno��, odzie�, benzyn�, ci�ar�wki, ludzi - wiele cel�w o znaczeniu wojskowym. Jab�ka, kt�re tu zbie- ramy, mog�yby odegra� decyduj�c� rol� w razie wybuchu wojny. - C�, s�dz�, �e je�li Ruscy kiedykolwiek zrzuc� tu bomby, wszyscy zginiemy, zanim w og�le zorientujemy si�, co si� sta�o. - To bardzo pesymistyczne podej�cie, kolego, i co wi�cej, to nieprawda. W�� na siebie str�j SZPAN i cho�by� nie chcia� - prze�yjesz. John Frostig otworzy� neseser i wyci�gn�� drukowany formu- larz z nag��wkiem SPӣKA ESCHATOLOGIA - AUTENTYCZNA OBRONA CYWILNA TO NASZA SPECJALNO��. George zna� si� na umowach sprzeda�y; nie mo�na by�o naby� nagrobka od Zak�a- du Kamieniarskiego Crippena, nie podpisuj�c jednej z nich. - Eschatologia... nie brzmi to po japo�sku, prawda? - rzek� John Frostig. - Nie martw si�. W tej chwili stroje mog� przyje�- d�a� a� z Osaki, ale w przysz�ym miesi�cu rusza fabryka w Detroit i nast�pna w Pa�o Alto. Do diab�a, zawsze nale�y by� we w�a�ci- wym miejscu z w�a�ciwym produktem o w�a�ciwym czasie. To naj- wspanialsza rzecz od momentu wynalezienia gumy do �ucia. Ban- da cwanych sukinsyn�w, ci ludzie z Eschatologii, ekipa niez�ych... - To nie dla mnie. - Cena wcale by ci� nie przestraszy�a. - Przykro mi, John... - Zacznij skromnie. M�wi� to wszystkim. Jeden albo dwa ze- stawy, potem nabierzesz ochoty na wi�cej. Najpierw dzieciaki. Im mniejszy str�j, tym ni�szy koszt. Twoja c�rka... - Holly ma dopiero cztery lata. - M�dra decyzja, naprawd� m�dra. Musz� ci wyzna�, w gardle �ciska mnie ze wzruszenia. Tak jak sobie to wyobra�am, g�owice nie nadlec� wcze�niej ni� za dwa lata. Tak, wiem, �wiat p�dzi do piek�a na sko�nookiej hondzie, ale grube ryby i tak m�wi� o dw�ch latach. Potrzebujesz wi�c czego�, co b�dzie odpowiednie rozmiarem dla Holly, gdy sko�czy sze�� lat. Normalnie rozmawia- liby�my o ponad siedmiu tysi�cach papierk�w z podobizn� Jerze- go Waszyngtona, ale dla ciebie, kolego, zejd� do sze�ciu tysi�cy pi�ciuset dziewi��dziesi�ciu pi�ciu, plus podatek. - To wi�cej ni� moja czteromiesi�czna pensja. Pi�ciomiesi�cz- na. Musz� ci odm�wi�. JAMES MORROW Sprzedawca kombinezon�w waln�� pi�ci� w roz�o�ony for- mularz. - S�dzisz, �e rozmawiamy o got�wce na st�? Rozmawiamy o ra- tach na st�, male�kich drobnych ratach. - Zacz�� liczy� co� na mi- niaturowym kalkulatorze. - Przyjmuj�c pi�cioprocentowy poda- tek od sprzeda�y oraz roczn� stop� oprocentowania w wysoko�ci osiemnastu punkt�w, czyli p�tora punkta miesi�cznie, mogliby- �my zamortyzowa� po�yczk� na bazie comiesi�cznej p�atno�ci w wysoko�ci trzystu czterdziestu pi�ciu dolar�w i siedemdziesi�- ciu jeden cent�w, tak �e za dwa lata twoja ma�a Holly b�dzie w�a- �cicielk� w�asnego �licznego kombinezonu. Tyle zapewne wydajesz na piwo. George pr�bowa� przeczyta� umow�, ale s�owa nie uk�ada�y si� w sensowne zdania. Holly lubi�a rysowa�. Dziennie robi�a prze- ci�tnie cztery rysunki kredk�. Na drzwiach lod�wki wisia� portret George'a jej autorstwa - naprawd� udany. Z drugiej strony je�li wybuchnie taka wojna, o jakiej m�wi John, nie b�dzie mia�o znaczenia, ile kosztuje czesne w szkole pla- stycznej. - Czy masz mo�e przy sobie egzemplarz w rozmiarze dla sze- �cioletniego dziecka? Chcia�bym... po prostu chcia�bym zobaczy�, jak taki wygl�da. John skin�� g�ow�. - Kiedy cz�owiek pracuje dla �Wiecznego Bezpiecze�stwa", jest przygotowany na wszystko. Wyszli z biura i ruszyli przez miniaturowy cmentarz. Wi�kszo�� nagrobk�w usposabia�a do makabrycznego optymizmu; nie wid- nia�y na nich �adne napisy. Przy wej�ciu znajdowa�a si� cz�� dla protestant�w, potem dzielnica katolicka, wreszcie odcinek dla �y- d�w. John otworzy� tylne drzwiczki furgonetki i znikn�� w ciem- nej czelu�ci, gdzie kilkadziesi�t stroj�w ochronnych tkwi�o �ci- �ni�tych niczym pasa�erowie w wagonie porannego metra. George zauwa�y� jeden kombinezon dla psa, inny dla niemowl�cia. Przygodnemu obserwatorowi mog�oby to przypomina� dzie- wi�tnastowieczn� scen� kradzie�y zw�ok: dw�ch m�czyzn nios�- cych co� bladego i bezw�adnego przez pusty cmentarz. Najpierw George - niski, muskularny, z surowymi rysami twarzy ledwie wi- docznymi pod zarostem i szop� w�os�w. Potem John - wysoki, g�adko ogolony, agresywnie przystojny, uprzedzaj�co grzeczny. Bia�e dzieci wesz�y za nimi do biura. John i George z�o�yli ma�y str�j ochronny na fotelu. George pr�bowa� sobie przypomnie� imiona syn�w Frostiga. Najm�odszy chodzi� do przedszkola razem z Holly i kiedy� zamordowa� chomika. Rickie - czy tak si� nazy- wa�? Nathan? - Pan Paxton chce zobaczy� wasze stroje - oznajmi� John uro- czy�cie, ustawiaj�c syn�w niczym rekrut�w w wojsku. - Gary, po- ka� panu sw�j sprz�t do ochrony g�owy. Pi�tnastolatek �ci�gn�� he�m w kszta�cie �ba dinozaura. Odzie- dziczy� po ojcu regularne rysy. - Reaguj�c na detonacj� - wyrecytowa� - s�uchawki wy��czaj� si�, przez co nie ma ryzyka pop�kania b�benk�w z powodu nadci- �nienia. Co za� do kuli ogniowej, ekran z przyciemnianego szk�a chroni przed o�lepieniem i poparzeniem siatk�wki. - Doskonale, Gary. - Dzi�kuj� panu. John podszed� do drugiego syna. - Lance, pan Paxton chce wiedzie�, z czego sporz�dzone s� stroje. Kiedy Lance �ci�gn�� he�m, George rozpozna� dziesi�ciolatka, kt�rego niegdy� z�apa�, jak wypisywa� farb� WALTERS MA FIO- �A na nagrobku, kt�ry Toby Walters zam�wi� dla swojej zmar�ej matki. Lance wygl�da� jeszcze na dzieciaka - zachowywa� si� swo- bodnie, naturalnie. Rozpi�� kombinezon na piersi, ukazuj�c w wy- ci�ciu koszulk� z napisem SPERM, nazw� modnej grupy rockowej. - Naprzemienne warstwy materia�u synthefill VII firmy Win- co, wzmocnionego poliestru typu arcticguard oraz aktywowanego w�gla drzewnego - wyskandowa�, odsuwaj�c jedn� po��, by zapre- zentowa� podszewk�. - Wsp�czynnik ochronny, w kategoriach wst�pnego promieniowania jonizacyjnego i p�niejszego opadu popromiennego, wynosi jeden tysi�c, co oznacza ochron� przed skumulowan� dawk� do dwustu tysi�cy rad�w. Je�li chodzi o... je- �li chodzi o... - Ch�opiec drgn�� i poczerwienia�. - Promieniowanie cieplne, synu. - Je�li chodzi o promieniowanie cieplne, str�j ochronny typu SZPAN jest w stanie wytrzyma� temperatur� ponad dw�ch i p� tysi�ca stopni Celsjusza. Mo�na znajdowa� si� zaledwie sto me- tr�w od centrum wybuchu i tylko troch� si� rozgrza�. John ponownie zwr�ci� si� do swojego najstarszego syna. - Gary, pos�uchajmy teraz na temat wp�ywu fali uderzeniowej na cia�o ludzkie. ]AMES MORROW - Poniewa� jedn� z warstw kombinezonu stanowi plecionka i w��kien stalowych - rzek� Gary - ubi�r jest w stanie wytrzyma� nacisk dynamiczny rz�du pi�ciu tysi�cy gram�w na centymetr kwadratowy, jakiego mo�na do�wiadczy� w odleg�o�ci kilometra od epicentrum. Lec�ce od�amki szk�a - niebezpiecze�stwo praw- dopodobne przy ka�dej potyczce termonuklearnej - nie mog� przebi� materia�u. Wreszcie, na wypadek pochwycenia ofiary przez fal� uderzeniow� i ci�ni�cia jej w powietrze na wysoko�� do stu metr�w, specjalna wy�ci�ka w kombinezonie nuklearnym gwarantuje bezpieczny upadek. - To nie s� �kombinezony nuklearne", synu - rzek� sprzedaw- ca rado�nie. - Jak brzmi prawid�owa nazwa? - Stroje Ochronne Wiecznego Bezpiecze�stwa! - S�dzisz mo�e, �e ludzie z Eschatologii zapomnieli o Matce Naturze - rzek� John, wbijaj�c George'owi palec wskazuj�cy w ra- mi�. - Nic z tego. Ka�dy zestaw posiada wbudowany schowek, przeno�ny niezb�dnik. Teraz nadesz�a kolej najm�odszego z ch�opc�w. - Nickie, poka� panu Paxtonowi swoje wyposa�enie. Nickie - ach, oczywi�cie, przecie� tak brzmia�o jego imi� - od- pi�� szeroki pas przypominaj�cy szarf� i zdj�� he�m. Twarz mor- dercy chomik�w by�a smag�a i stanowcza. - Zobaczmy... tutaj jest indywid... indywid... - Indywidualny. - Indywidualny dozymetr premiowania. - Promieniowania, Nickie. Powiedz �promieniowanie". - Promieniowanie. Nast�pnie mam wielofunkcyjny scyzoryk, manierk�, zestaw witamin oraz m�j - tu twarz ch�opca zaja�nia�a rado�ci� - m�j pistolet automatyczny kalibru czterdzie�ci pi�� Colt Mark IV! - Wspaniale, Nick! Niezgrabnym gestem ch�opiec wyci�gn�� pistolet z kabury. George zas�oni� si� r�kami i wypowiedzia� imi� Jezusa. - Zauwa� r�koje�� pokryt� specjalnym materia�em antypo�liz- gowym - rzek� sprzedawca ubior�w - celownik renomowanej fir- my, nast�pnie... - Czy jest prawdziwy? - zapyta� George. - Nie jest na�adowany, je�li o to ci chodzi. Bezpiecze�stwo przede wszystkim. - Mamy w piwnicy strzelnic� - wyja�ni� Nickie, wymachuj�c pistoletem w taki spos�b, �e George musia� kilkakrotnie powt�- rzy� pod nosem s�owo �nie na�adowany". - Celujemy do podobizn komunist�w. John stan�� za ch�opcami i wskaza� ma�e, w�skie plecaki, kt�re d�wigali. - I wreszcie mamy wyposa�enie potrzebne do przetrwania. W dolnej komorze znajduje si� butla z tlenem - g�owice mog� wy- wo�a� niema�o po�ar�w, a to oznacza kup� dymu i toksycznych ga- z�w. Dostajesz r�wnie� maszynk� spirytusow�, przeno�ne urz�dze- nie do oczyszczania wody oraz hermetycznie zamkni�t� puszk� nasion warzyw, w tym soi, odpornych na promieniowanie ultrafio- J letowe. W zestawie medycznym znajdziesz tabletki penicyliny, szczepionk� przeciwt�cow�, hydrokortyzon oraz butelk� gazu '�;,' rozweselaj�cego do znieczulenia. Poza tym, oczywi�cie, ka�dy ple- >>' cak zawiera jak�� pozycj� z podstawowego zestawu broni strze- ! leckiej. Gary d�wiga roz�o�ony lekki karabin Armalite AR-180, na ; naboje... Powiedz panu, Gary. j - Standardowe naboje armii ameryka�skiej kalibru pi�� prze- f cinek pi��dziesi�t sze�� setnych milimetra. Skuteczno�� ra�enia - czterysta pi��dziesi�t metr�w. \ - Zgadza si�. Lance nosi wszystkie cz�ci dwunastostrza�owe- go remingtona 870. Najbardziej skuteczny ze wszystkich... - John l pog�aska� plecak Nickiego - jest ci�ki karabin Heckler and Koch HK 91. Ten w�a�nie sprz�t dostaniesz z kombinezonem Holly. Sku- teczno�� ra�enia - tysi�c metr�w. George musia� przyzna�, �e termonuklearne troski czasem do- pada�y go nieoczekiwanie i nie wiedzia� wtedy, gdzie szuka� uspo- kojenia. By�oby wspaniale pozby� si� tego l�ku, kt�ry pojawia� si� nie wiadomo sk�d. Je�eli tylko zdo�aj� wycisn�� kolejne sto dola- r�w z comiesi�cznej wyp�aty Justine, istnia�y wszelkie powody, by kupi� cacko Johna jako prezent pod choink�. - Je�li dam ci teraz pierwsz� rat�, czy b�d� m�g� zabra� go do domu? Wystudiowany u�miech pojawi� si� na twarzy Johna. - Pewnie, �e b�dziesz m�g� zabra� go do domu. Do diab�a, nie- d�ugo potem zam�wisz str�j dla swojej pi�knej �ony, a potem dla siebie i oboje b�dziecie o wiele spokojniej spali. Szykujecie ja- kie� nowe pociechy? - Rozmawiali�my na ten temat. - A wi�c do roboty. )AMES MORROW George wyci�gn�� ksi��eczk� czekow�. John pie�ci� umow� w palcach. - Przypomina mi to bajk� o pasikoniku i mr�wce - rzek�. - Pan pasikonik przez ca�e lato �piewa, ta�czy i bawi si� - mniej wi�cej jak tw�j szef utracjusz - podczas gdy pani Mr�wka zapracowuje si�, zbieraj�c po�ywienie. Kiedy nadchodzi zima, pan Pasikonik chce cz�� szmalcu pani Mr�wki. Pani Mr�wka odpowiada mu na- turalnie, �eby si� odczepi�. C�, wed�ug mnie, Ezop pisa� w istocie o erze wojen atomowych. Tylko w jednej kwestii si� pomyli�. Wiesz, jak powinien by� nazwa� swoj� bajk�? -Jak? - �Bajka o pasikoniku i karaluchu". I w ten oto spos�b George Paxton sta� si� szcz�liwym posiada- czem stroju ochronnego typu SZPAN. ROZDZIA� 2 w kt�rym przed c�rk� naszego bohatera ukry- te zostaj� pewne fakty na temat ptactwa mor- skiego Jak si� okaza�o, George nie m�g�by wybra� gorszego dnia na zakup stroju ochronnego. W�a�nie tego ranka jego �ona zosta�a wylana z pracy za zniszczenie paj�ka. Justine nigdy nie by�a zadowolona ze swojej sytuacji w Pie- skim �wiecie, nale��cym do og�lnokrajowej sieci sklepie zoolo- gicznym w centrum handlowym w Wildgrove. Praca nios�a ze sob� wi�kszo�� uci��liwo�ci zwi�zanych z obs�ugiwaniem sieroci�ca i dawa�a niewiele satysfakcji. Justine zawsze wydawa�o si�, �e da- ny kociak czy szczeniak nigdy nie ko�czy u odpowiedniego w�a�ci- ciela; w rzeczywisto�ci nie ufa�a nikomu, kto kupowa� w Pieskim �wiecie, podczas gdy by�o tak wiele psychologicznie zdrowszych, chocia� mniej wygodnych miejsc, gdzie mo�na by�o zaopatrzy� si� w zwierzaka: farma, psiarnia, ulica. Poza tym, oczywi�cie, niekt�re zwierz�ta w og�le nie znajdowa�y nabywc�w i z tygodnia na ty- dzie� stawa�y si� coraz starsze i mniej sympatyczne, wiod�c n�dz- ny �ywot w klatkach ze szklanymi �cianami (klatki te przez w�a- �cicieli sieci zwane by�y habitatami), a� nadchodzi� dzie�, gdy Harry Sweetser wysy�a� je z powrotem do centrali, gdzie B�g wie, jaki oczekiwa� je los. Te odrzucone zwierzaki stanowi�y nieustan- n� pokus� dla Justine, ale George nie zgadza� si� na nowe zakupy, jako �e domowa populacja wynosi�a ju� sze�� osobnik�w. JAMES MORROW T�usty ch�opiec chcia� mie� paj�ka ptasznika, naprawd� chcia�, a jego matka wcale nie wydawa�a si� przera�ona tym pomys�em. Justine wyczuwa�a, �e ma przed sob� klient�w z odpowiednim na- stawieniem. Zazwyczaj niech�tnie pokazywa�a klientom zwierz�- ta, kt�re mia�y za wiele albo za ma�o n�g - pytony, w�e szmarag- dowe, skorpiony, raki i paj�ki - nie dlatego �e si� ich ba�a (by�o inaczej), lecz dlatego �e stawa�y si� zabawkami, kupowanymi przez nieodpowiednich ludzi z nieodpowiednich powod�w. Jednak spo- gl�daj�c na tego ch�opca - oferm�, s�dz�c po wygl�dzie - zdawa�a sobie spraw�, jak bardzo potrzebuje on ptasznika i jak bardzo ptasznik potrzebuje jego. I tak Justine podj�a misj�, kt�r� postrzega�a, mi�dzy innymi, jako sprawdzian swoich umiej�tno�ci aktorskich. Bo �ona George'a Paxtona bardzo chcia�a gra�. Nie by�a marzycielk�; nie chodzi�y jej po g�owie wizje Hollywood. Jej trze�wym i skromnym pragnieniem by�o zosta� klownem rozdaj�cym baloniki na dzieci�cych przyj�- ciach, g�osem w radiu, kt�ry informuje, gdzie mo�na naby� now� sof�, albo �adn� dziewczyn� w lokalnej stacji telewizyjnej, wyja- �niaj�c�, dlaczego nale�y kupowa� w sklepie �elaznym w Wild- grove czy barze sa�atkowym U Sandy (albo, skoro ju� o tym mowa, w Pieskim �wiecie). - Jak masz na imi�? - zapyta�a radosnym tonem. - Andy. - C�, Andy, tego paj�ka b�d� ci zazdro�ci� przyjaciele. Gwa- rantuj� ci to. - S�ysza�am, �e potrafi� zabi� cz�owieka - powiedzia�a matka, �artobliwie mrugaj�c okiem. Bez tej konkretnej matki, uzna�a Ju- stine, Andy nigdy by nie przetrwa�. - �le traktowany, ptasznik rzeczywi�cie mo�e ugry��. Troch� jak pies. - Justine odwin�a kawa�ek gumy mi�towej i teatralnym gestem w�o�y�a j� sobie do ust. - Uk�szenie jest nieprzyjemne, ale nigdy �miertelne. W rzeczywisto�ci ptaszniki to nie dzikie be- stie, s� ca�kiem delikatne. - Czy nie s� te� odrobin� nudne? - zapyta�a matka. - Nie wtedy, kiedy wstrzykuj� ci jad, o nie - odpar�a Justine i matka wybuchn�a �miechem. - Czy mo�na si� z nim bawi�? - chcia� wiedzie� Andy. - Jasne �e tak. - Justine wydoby�a w�ochatego paj�ka z klatki i po�o�y�a go sobie na ramieniu. - Widzisz? - Gdy zwierz zaczai schodzi� jej po r�ce, Andy rozpromieni� si�, oczarowany. - Wspania�y! - uzna�. Kiedy ptasznik zostanie upuszczony, rezultat jest zawsze ten sam. Wielki paj�k eksploduje. Justine nigdy nie dowiedzia�a si�, dlaczego przestraszy� si� i zeskoczy� z jej ramienia, chocia� wypa- dek wydarzy� si� jednocze�nie z bu�czucznym wej�ciem Har- ry'ego Sweetsera i m�g� by� tym spowodowany. - Niech to szlag! - wrzasn�� Harry, gdy wart czterdzie�ci pi�� dolar�w okaz eksplodowa� na pod�odze. - Jezu, przepraszam, Harry! - Justine zrobi�o si� �al stworze- nia. - Biedny paj�k! - Kobiety nigdy nie powinny bra� si� za te rzeczy. - Harry by� �ysiej�cym ma�ym sk�pcem o wydatnym brzuchu. - Jeste� zbyt boja�liwa. - C�, w gruncie rzeczy - odpar�a Justine - biedaczek zesko- czy� tylko dlatego, �e ty wszed�e�. - Wprowadzam nowy przepis - oznajmi� Harry. - Kto nie po- trafi dotyka� paj�czak�w, nie wpadaj�c przy tym w panik�, musi zostawi� je w spokoju. - Lepiej p�jd� sobie nadmucha� ropuch� - warkn�a Justine w odpowiedzi. Po tej ripo�cie poczu�a si� wspaniale i rado�nie wy- szczerzy�a z�by. Harry kaza� jej posprz�ta� szcz�tki ptasznika. - A potem chc� ci� widzie� u mnie w gabinecie - doda� z�o- wieszczym tonem. Matka Andy'ego spojrza�a na plam� na pod�odze. - Raczej nie zdecydujemy si� dzisiaj kupi� paj�ka - powie- dzia�a, po czym wyprowadzi�a zdumionego syna ze sklepu. Wchodz�c do gabinetu Harry'ego, Justine zauwa�y�a z lekkim zdziwieniem, �e jej szef nie siedzi przy biurku. Sta� po�rodku po- koju, z kciukami zatkni�tymi za pasek. - Tak wi�c, jak s�dz�, Pieski �wiat nie jest odpowiednim miej- scem dla ciebie, zgadza si�? Wspomn� jednak o jednej rzeczy... zawsze mi�o by�o popatrzy� na ciebie rano. - Zbli�aj�c si�, pod- ni�s� d�o� do jej twarzy. - W niezwykle poci�gaj�cy spos�b kar- misz ryby. - Pog�aska� j� po policzku. - W gruncie rzeczy, Justine, wszystko w tobie jest poci�gaj�ce. Odsun�a si�. Je�li kiedykolwiek na to p�jd�, pomy�la�a, to tyl- ko by zdoby� g��wn� rol� w telewizyjnej reklam�wce. Harry zamkn�� drzwi i wmanewrowa� j� do k�ta. - Za niewielk� zach�t� m�g�bym zmieni� zdanie i ciebie nie IAMES MORROW zwalnia�. - Wypraktykowanym, niedwuznacznym gestem po�o�y� d�o� na jej lewym po�ladku. - Mo�e przejdziemy si� dzi� wieczo- rem do Jaszczurczej Jamy na drinka? - Wiesz, Harry - wy�lizgn�a si� spod jego d�oni i ruszy�a ku drzwiom - jest w tobie co� specjalnego, z czego chyba nie zdajesz sobie sprawy. - Co takiego? - To �e jeste� absolutnie beznadziejnym t�ustym sukinsynem. Na te s�owa Harry poinformowa� Justine, �e jest zwolniona. I tak oto, gdy George wr�ci� do domu, dumnie pokazuj�c str�j ochronny, reakcj� Justine mo�na by por�wna� do zachowania matki z bajki �O Jacku i fasolce", gdy biedna kobieta dowiedzia- �a si�, �e Jack przehandlowa� rodzinn� krow� za par� magicznych ziarenek. - Sze�� tysi�cy pi��set dziewi��dziesi�t pi�� dolar�w? - zapy- ta�a zdumiona. - Za co? - Za ochron� przed atakiem termonuklearnym. Za przysz�o�� dla Holly. P�acimy trzysta czterdzie�ci pi�� dolar�w i siedemdzie- si�t jeden cent�w miesi�cznie - wliczywszy podatek - i po dw�ch latach kombinezon nale�y do nas. Wyprodukowano go w Japonii. Justine s�ucha�a ponuro, gdy George be�kota� na temat indywi- dualnych miernik�w promieniowania, kuchenek spirytusowych, specjalnych ekran�w na oczy i materia��w wype�niaj�cych. Po�o- �y� ubi�r na sofie i zdj�� robocz� koszul�, rozsypuj�c woko�o od�amki granitu i skrawki tlenku glinu, charakterystyczne dla swego zawodu; pod�og� ich domu pokrywa�a dziwna mieszanina: py� granitowy, tlenek glinu, piasek, zwierz�ca sier��, korespon- dencja zbyt wa�na, by j� wyrzuci�, lecz zbyt trywialna, by umie- �ci� w archiwum, cz�ci garderoby, kt�re samodzielnie opu�ci�y wieszaki, wszystko przemieszane z niezliczonymi zabawkami Hol- ly. Seter irlandzki podszed� i pow�cha� ubi�r. Kot Lucjusz wsko- czy� na kombinezon, zwin�� si� w k��bek i zasn��. Przera�enie Justine strojem ochronnym by�o nieme i intuicyj- ne, przypomina�o l�k kwoki widz�cej cie� jastrz�bia nad podw�r- kiem. Nie dostrzega�a �adnej wady w jego kroju, �adnego b��du Wykonania, najmniejszego uchybienia w idei, kt�ra przy�wieca�a Jego powstaniu. A jednak za nic nie chcia�aby kupi� Holly tego cuda. - Uwa�am, �e powinien go przynie�� �wi�ty Miko�aj - rzek� George, g�aszcz�c kombinezon le��cy na sofie. - Holly pr�dzej b�- dzie go nosi�a, je�li uwierzy, �e to od niego. - George, straci�am prac�. - Co takiego? - Harry Sweetser wyla� mnie. Zniszczy�am paj�ka ptasznika. - Bzdury. - �al mi ptasznika, ale jestem zadowolona, bo nie prze�y�abym ju� nast�pnego dnia w tym sklepie. - Wsun�a kawa�ek gumy do �ucia w usta niczym papierosa, uda�a, �e si� zaci�ga. - W naszym college'u jest podobno wydzia� teatralny. - My�la�em, �e rozmawiali�my o nast�pnym dziecku. Czy w ten spos�b zmieniasz zdanie? - P�jd� na kurs wieczorowy. W dzie� ja b�d� matk�, wieczora- mi ty b�dziesz ojcem. Wszystko jako� si� u�o�y. - Mamy pordzewia�e rury w ca�ym domu, samoch�d si� sypie, nie sta� nas na polis� ubezpieczeniow�, pr�bujemy mie� drugie dziecko, a ty chcesz wst�powa� do cyrku! , - Nie do cyrku, ale na wydzia� teatralny! - Guma znikn�a,1 w jej ustach niczym pie� w tartaku. - Straci�a� poczucie rzeczywisto�ci! - Ty straci�e� poczucie wszystkiego innego! -W�osy opad�y Ju- stine na twarz i odgarn�a je na boki; odkry�y du�e br�zowe oczy, wysokie ko�ci policzkowe, zmys�owe usta - prawd� m�wi�c, by�a to twarz, kt�r� z �atwo�ci� mo�na by�oby sobie wyobrazi� przed kamer� stacji kablowej, twarz, kt�ra wedle wszystkich poza naj- banalniejszymi kryteriami by�a pi�kna. - Po kursie b�d� mog�a zarabia� nawet dwa razy tyle co w Pieskim �wiecie. - B�d�my szczerzy, Justine. Zarabiania pieni�dzy nigdy si� nie nauczymy. Gdyby ros�y na drzewach, hodowaliby�my kurczaki. - Martwisz si� o pieni�dze? - W�ciekle �u�a gum�. - To cze- mu wydajesz siedem tysi�cy dolar�w, jakby nale�a�y do kogo� innego? Wybuch�a k��tnia. Rozleg�y si� wrzaski. Walono pi�ciami o drzwi. Stare urazy wydoby�y si� na powierzchni� niczym frag- menty dawnej cywilizacji wyniesione z g��bin przez trz�sienie ziemi. K��tnia dotyczy�a sk�onno�ci George'a do czynienia auto- matycznego za�o�enia, �e opieka nad zwierz�tami jest wy��cznym obowi�zkiem Justine, i sk�onno�ci Justine do z�ego traktowania jej rodzic�w, ci�g�ego zapominania o datach ich urodzin. Sporn� JAMES MORROW spraw� by�o r�wnie�, czy poradz� sobie z nast�pnym dzieckiem, pomijaj�c nawet kwesti� pieni�dzy, a wreszcie problem wojny termoj�drowej i doktryny strategicznej. George wierzy�, �e bom- by zrzuca si� normalnie z samolot�w. Justine by�a przekonana, �e nadlec� w �adowniach zdalnie sterowanych rakiet. Za ka�dym ra- zem gdy atmosfera nieco si� uspokaja�a, George demonstrowa� kolejn� zalet� ubioru ochronnego. - W jaki spos�b, u diab�a, mia�yby si� komukolwiek przyda�?! - Justine zawo�a�a w�ciekle, gdy George pokaza� jej zapakowane hermetycznie nasionka. - Czy wiesz, ile trwa, zanim wykie�kuj�? - S� odporne na promieniowanie ultrafioletowe. - Tak? I co to oznacza? - To tak jak z pasikonikiem i mr�wk�. - Jak z czym? - To by� g�upi pomys�, Justine, da� si� wyla�. Naprawd� g�upi. Ten str�j zapewni nam spok�j ducha. Musisz poprosi� Harry'ego, �eby przyj�� ci� z powrotem. - O jednej rzeczy zapomnia�am ci� powiadomi�, kochanie - powiedzia�a Justine z krzywym u�miechem. - Harry z�apa� mnie dzisiaj za ty�ek. W chwili gdy John Frostig ujrza� George'a stoj�cego w drzwiach z ma�ym ubiorem ochronnym pod pach�, wiedzia�, �e z transakcji nici. Wyjmuj�c formularz umowy i czek na trzysta czterdzie�ci pi�� dolar�w i siedemdziesi�t jeden cent�w z nesesera, John zwi- n�� je w rulon i wycelowa� w brzuch George'a, jakby atakowa� go no�em. M�wi� ponurym szeptem. - Wyja�ni� ci kilka rzeczy, kolego. - Zacisn�� rami� wok� szyi George'a i wprowadzi� go do domu. -Teraz jeste�my przyjaci�mi, m�j drogi pasikoniku, lecz kiedy g�owice dotr� do swoich cel�w, b�d� troszczy� si� tylko o siebie i swoj� rodzin�, i nikogo wi�cej. Tak to jest z nami mr�wkami. Ubiory ochronne zajmowa�y ca�y pok�j Johna, wala�y si� na pod�odze, le�a�y na tapczanach, spoczywa�y na krzes�ach. Jeden ogl�da� mecz futbolowy w telewizji. Inny gra� na pianinie. Dom przypomina� miejsce zebrania pozaziemskiego oddzia�u Ku-Klux- �Klanu. - M�wi�c kr�tko - ci�gn�� John - ka�dy, kto us�yszy, �e my, mr�wki, mamy schowanych par� dodatkowych kombinezon�w... 3-Tak oto ko�czy si� �wiat ka�dy, kto zbli�y si� do naszych spi�arni, �eby po�yczy� jeden z nich... taka osoba - nawet je�li jest starym kumplem - taka oso- ba sama b�dzie si� prosi�a, �eby rozwali� jej �eb z remingtona 870. Alice Frostig podnios�a wzrok znad maszyny do szycia - cero- wa�a r�kawiczk� stroju ochronnego - i skin�a �ysiej�c� g�ow�, jakby chcia�a powiedzie� �amen". Godna wsp�czucia z wielu po- wod�w, by�a te� kobiecym odpowiednikiem rogacza. Niejeden raz George widzia� Johna podrywaj�cego jak�� bezbronn� prowincjo- naln� kurk� domow� w Jaszczurczej Jamie i przekonuj�cego j�, by skorzysta�a z jego go�cinno�ci w motelu. - Justine straci�a prac� - t�umaczy� George. - Zapisuje si� na kurs aktorski. Nie sta� nas na razie na kombinezon. - Powiedz to Sowietom - odpar� sprzedawca stroj�w ochron- nych. - Prawdopodobnie w og�le nie b�dzie �adnej wojny - rzek� George. Przez ca�e �ycie George nigdy nie odkry� przyjemno�ci wi�k- szej ni� czytanie na dobranoc c�rce. Jedzenie nie wykracza�o po- za smak i nasycenie, w seksie brakowa�o zaspokojenia intelektu- alnego, lecz wieczorna lektura dla Holly mia�a w sobie wszystko. By�a to, po pierwsze, czysto fizyczna rado�� zanurzenia si� w dzie- ci�c� ko�dr�. Co wi�cej, lektura budzi�a lepsz� stron� Holly, usy- piaj�c p�aczliwe monstrum, kt�re zamieszkuje umys�y czterolat- k�w i �ywi si� rodzicielskim zniecierpliwieniem. Cz�sto r�wnie� same ksi��ki by�y ciekawe, dowcipne i zmusza�y do zadumy, zu- pe�nie jakby napisa� je pracownik agencji reklamowej w przyp�y- wie natchnienia. Ojciec i c�rka razem dokonali wyboru dzie�a - z�ego wyboru, jak si� okaza�o, gdy� postanowiono si�gn�� po ckliw� bajeczk� �Carrie z Przyl�dka Cod". Gdzie� pomi�dzy fa�dami ko�dry ukry� si� pluszowy kurczak. Wypchana mena�eria Holly zajmowa�a si� w�asnymi sprawami. George zacz�� czyta�: - �Surowe wiatry smaga�y jezioro, tworz�c na jego powierzch- ni spienione fale. Wyl�dowa�o stado g�si, g�gaj�c dono�nie". Opowie�� o Carrie z Przyl�dka Cod wlek�a si� niemi�osiernie. Pod koniec lata Carrie ujrza�a mew� chwytaj�c� muszl� ma��a i upuszczaj�c� j� na ska��. Muszla roztrzaska�a si� i ptak zjad� to, co by�o w �rodku. 1AMES MORROW - Sk�d mewa wiedzia�a, �e ma�� nie �yje? - zapyta�a Holly. Musz� zdoby� dla niej ubi�r ochronny, pomy�la� George. W�a- si� do furgonetki Frostiga i ukradn� jeden. - Wiem! - wykrzykn�a Holly. Twarzyczk� mia�a obsypan� z�o- tymi piegami, przez co wydawa�a si� roz�wietlona od wewn�trz. - Je�li ma�� �yje, to otwiera oczy i mewa wie, �e nie wolno go zja- da�! - Tak - powiedzia� George. -Taka jest odpowied�. Ma�a zastanawia�a si� przez chwil�. - Ale sk�d w takim razie ma�� bierze now� muszl�, tatusiu? Gdyby George z�owi� z�ot� rybk� i m�g� wyrazi� jedno �ycze- nie, przebudowa�by �wiat wed�ug wizji Holly. Ta utopia sk�ada�a- by si� g��wnie z pluszowych kurcz�t, szcz�liwych kucyk�w i mew oszcz�dzaj�cych �ywe ma��e. - Nie wiem, sk�d ma�� bierze now� muszl� - rzek�. Mo�e wk�a- da kombinezon ochronny, pomy�la�. Na ko�cu bajki Carrie sz�a noc� po pla�y, patrz�c w niebo i roz- poznaj�c gwiazdozbiory. Jednym z nich by�a Wielka Nied�wiedzi- ca. - Dlaczego tak si� nazywa? - zapyta�a Holly. - Poniewa� przypomina nied�wiedzic�. - George zawsze pa- mi�ta�, by przy Holly