5155
Szczegóły |
Tytuł |
5155 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5155 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5155 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5155 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Lucyna Legut
Zacznijmy od pomidor�w.
(Wspomnienia)
Je�li o mnie chodzi, to odradzam czytanie tej autobiografii. Nawet biografie nie
bywaj� prawdziwe, bo kto�, kto pisze czyj�� biografi�, patrzy na obiekt swoich
zainteresowa� w�asnym spojrzeniem. Je�eli obiekt jest ju� dojrza�ym
nieboszczykiem, nie mo�e si� nawet sprzeciwi�, gdy niemal wszystko si� nie
zgadza. W autobiografii biograf jest oczywi�cie pochlebc� dla siebie, czyli
tak�e wszystko si� tu nie zgadza, Maciej Nowak zmusi� mnie do napisania tej
biografii. Pilnuje mnie jego prawa r�ka - Irena Olender. Chyba si� nie wywin� i
b�d� musia�a napisa�. O co tym ludziom chodzi, nie mam poj�cia. Oni mnie po
prostu widz� oczyma biograf�w, czyli jako kogo� wa�nego. Nic z tych rzeczy!
Jestem tak zwyczajn� postaci�, jak zel�wka na zdartej podeszwie. A tej
najprawdziwszej prawdy o sobie, kt�ra mog�aby zainteresowa� na przyk�ad
psychiatr�w, z pewno�ci� nie powiem. To tylko ci prymitywni Amerykanie na
sesjach psychoterapeutycznych wywalaj� na wierzch wszystkie najpaskud-niejsze
bebechy swego ego. Nie ma co liczy� na moj� spowied�. Potraktuj� wybi�rczo moje
zwierzenia. Mo�e nawet troch� nak�ami�, a zw�aszcza pomin� niekt�re wydarzenia,
kt�re mog�yby stanowi� pochwa�� pija�stwa i rozwi�z�o�ci. Igor Michalski, m�j
przyjaciel, ci�gle mnie namawia, abym opisa�a wszystkie wydarzenia zwi�zane z
gorza�eczk�. Nie mog� tego zrobi�. Kto� m�g�by pr�bowa� bra� ze mnie przyk�ad,
jako �e czasem bardzo �miesznie bywa�o. Odradzam picie, cho�by najweselsze - kac
potem jest straszliwy. Nie op�aca si�. Ze mn� by�o tak...
Ale zacznijmy "od pomidor�w"... Tu dygresja: nasza matka kiedy� chcia�a mi
opowiedzie� o pewnej historii zwi�zanej z s�siadk�, a �e by�a bardzo dok�adna,
zanim dosz�a do pointy, om�wi�a wszystkie ma�o wa�ne fakty, kt�re poprzedzi�y
ow� histori�, czyli to, �e s�siadka najpierw posz�a kupi� pomidory, potem z tymi
pomidorami wst�pi�a do mamy... i tu dopiero nast�pi�o w�a�ciwe opowiadanie. Mama
wi�c powiedzia�a: - Opowiem ci, jak ta g�upia Zo�ka pok��ci�a si� ze swoj� matk�
o �wier� kilo cukru... Ale zacznijmy od pomidor�w... W�r�d moich bliskich
znajomych znane jest to porzekad�o i zezwalam ka�demu, komu si� to spodoba, aby
pos�ugiwa� si� nim. Zatem zacznijmy od pomidor�w... Czyli zacznijmy od naszej
matki. Przytocz� teraz fragmenty rozdzia�u z ksi��ki "Nasza zmierzchowa mama"
(autentyczna opowie�� naszej matki, nagrana na magnetofon, a potem przepisana).
Tytu� rozdzia�u: "Dom z r�ami za oknem, zupa wodzianka, a do studni chodzi�o
si� w zimie boso". Nasz dom by� taki: byle jaki, wiejski. Gospodarka prawie
�adna, bo mama tylko cos tam w polu zrobi�a/a ojciec prawie nic. Stolarzy�, ale
tez nie bardzo, tyle tylko, �eby instrumenty zrobi� do grania, no i chodzi�
grywa� z ta swoja kapela. Najwi�cej po weselach grywali. (...) A jak ojciec
chodzi� z muzyka, na wesela, to na ko�cu po weselu gospodyni dawa�a zawsze
muzykantom po �wiartce placka. Tam si� piek�o na �opacie takie placki okr�g�e.
Pokroi�a na �wiartki i da�a muzykantom po par� kawa�k�w. (...) Ja kiedy
podros�am, to chodzi�am na wesela z ojcem. I bardzom hula�a. Bardzo! (...) Jak
byli�my mali, to mama najcz�ciej gotowa�a na obiad wodziank�. Ojciec ususzy�
�liwek, ususzy� jab�ek i taka wod� mama gotowa�a do ziemniak�w, do ja�owych
oczywi�cie. (...) Chahipina nasza by�a dosy� pi�kna. Z kamieni by�a wystawiona.
Dosyt zgrabna: pok�j, kuchnia, stolarnia, sie�. Stajnia w sieni, wychodek na
ganku. Zamyka�o si� taka. zawiasa, taktem drewnem si� zamyka�o. A r�e przed
oknami!... Ca�e okno by�o zawalone r�a. Jak mia�am cztery lata, rodzi�o si�
kt�re� tam dziecko, bo nas by�o o�mioro: czterech syn�w i cztery c�rki mia�a
moja mama; taka by�a pienia. I jak jedno dziecko przychodzi�o na �wiat, nie wiem
kt�re, to tam by� ha�as w izbie, a ja si� dar�am razem z mama, bo nie
wiedzia�am, co jej kto robi, pewnie krzywd� jaka, wi�c ja si� w kuchni okropnie
dr�, jeszcze g�o�niej ni� mama w izbie. Wtedy ojciec zamkn�� izb� i mnie porwa�,
bom si� nie ustawa�a drze�, porwa� mnie do stajni, do chlewka, u �wini mnie
zamkn��. Dar�am si� tak, com ochryp�a, a �winia mnie szarpa�a po sukni, ale by�a
jeszcze za m�oda, wi�c mnie nie zd��y�a zje��, bo nie da�a rady. Ale by�a
z�o�liwa. No to mnie potem Zadkowa porwa�a stamt�d od tej �wini. To ja si�
modli�am, jakem umia�a, cale �ycie, �eby ojciec umar�. Jeszczem do szko�y
chodzi�a, tom si� modli�a, �eby umar� za t� �wini�, bo mu nie mog�am podarowa�
tego. (...) Do studni chodzi�o si� w zimie boso, bo kt� by ta jakie papucie da�
albo buty? Do szko�y si� chodzi�o boso w lecie, a buty si� ubiera�o przed
szko�a. Jeszcze mi si� wci�� �ni, �e boso chodz� po polu, com tak by�a nauczona.
A jak do ko�cio�a lecia�am, to bu�ki na ramionach, za sznur�wki; przed ko�cio�em
si� butki ubiera�o. No to do studni boso. Nogi przymarza�y, to si� trza by�o
pr�dko spieszy�. Ciag�o si� wod� ze studni, trzeba by�o kl�kn�� na lodzie i
patrze�, �eby si� nie wpad�o tam. Z takiego do�ka si� bra�o wod�. Przylecia�o
si� do domu i trzeba by�o nogi pociera�, bo tak stward�y z zimna. A teraz tobym
mog�a trzy pan/ nowych but�w na nogi ubra�, jakbym sz�a do studni. I dwa
kapelusze bym mog�a na g�ow� da�! A wtedy nie mia�am nawet chusteczki. W zimie
do szko�y jecha�o si� na torbie. Sz�o si� do takiego drzewa i stamt�d z g�ry na
d� si� zje�d�a�o, to by�o bardzo spadzisto, wi�c si� zej�� nie da�o, tylko
zjecha� na torbie. Jak mia�am dwana�cie lat, to ju� chodzi�am do Makowa, do
haftu. Sko�czy�am pi�ty klas�, to mnie wypisali, bo nie by�o czasu. Bo trzeba
by�o zarabia�. Wtedy wolno by�o wypisa� z pi�tej klasy. Do Makowa, do haftu sz�o
si� na dziewi�ta, wi�c trzeba by�o o si�dmej wyj��, wzi�� czarnej kawy do
flaszki, oczywi�cie zbo�owej, dziesi�� cent�w do r�ki na dwie bu�ki. To by�o na
ca�y dzie�. Czasem kt�ra dziewczynka wzi�a mnie na noc do siebie, jak by�
deszcz czy zawierucfia, no tom tam cos zjad�a. Z lito�ci mnie bra�y. A jak
spa�am czasem u siostry, to nie
mieli mnie gdzie po�o�y� i spa�am w paczce, co w�gle by�y. A paczka by�a du�a,
to ja si� zmie�ci�am, bo by�am ma�a. I spa�am w tym, w czym chodzi�am. Da�am
sobie p�aszczyk pod g�ow� i w�gle by�y wy�ej. To za� nauczycielka, jak jej
pod�og� wymy�am, z wielka rado�ci�, �e to u nauczycielki myje, co nas uczy
haftu, to tam kromk� chleba da�a. Z mas�em! (...) Siedem kilometr�w codziennie
sz�o si�. Do Makowa to si� idzie ze Suchej na pag�rek, na d�, na pag�rek, na
d�... Dwa pag�rki do Makowa s�. Jak wysz�am pod pag�rek, to si� um�czy�am...
Ch�op, nazywa� si� "dr�nik', je�dzi� z takimi taczkami; zbiera� kamienie przy
drodze na te taczki i gdzie� je wywozi�. To on widzi, ma�a dziewczynka idzie...
By�am ma�a, bom i teraz niedu�a... To mu by�o mnie �al, bo mnie ch�opaki, co
krowy pas�y, bi�y kamieniami i �ciga�y. To mnie wzi�� na te taczki czasem: -
Siadnijze, dziwce. Podwioz� ci� kawa�ek. - Podwozi� mnie czasem na tych
kamieniach. Wiec znowu si� ogl�da�am, czy jaki w�z nie jedzie... Jedzie w�z z
ch�opem... Jak by� ch�op dobry, to mnie wzi�� pod pag�rek, a jak by� niedobry,
to mnie nie wzi��. Ale jak wje�d�a� na pag�rek poma�u, to ja si� zawiesi�am na
dyszlu. A ch�op czuje, �e mu ci�ko, ogl�dn�� si�: - Slezies z tego wozu z
tela!? - I tak mnie biczem chcia� dochodzie, ale ja si� schyli�am i tym biczem
nie da� rady mnie dosi�gn��. A czasem mu si� uda�o, to mnie po grzbiecie wy�oi�.
Mia� prawo. To by� opis dzieci�stwa mojej matki. Co do mnie, by�o tak: urodzi�am
si� 27 marca 1926 roku w Suchej Beskidzkiej, w parterowym domku, naprzeciw
stacji kolejowej. Domek nale�a� do pani W�drowej, kt�ra mia�a m�a Romana i syna
Antka. Nasza mama wynajmowa�a p� tego domku. Domek otoczony by� sadem.
Niewielkim, ale kilka owocowych drzewek tam ros�o. Okna domku znajdowa�y si�
nisko nad ziemi�, wysypan� �wirem; to jest o tyle wa�ne, �e dotyczy mnie - mama
sadza�a ma�� Luch� - kluch� na parapecie okna, przy okazji dogl�daj�c garnk�w na
piecu. W pewnej chwili odwr�ci�a si�, a mnie ju� na parapecie nie by�o. Skula�am
si� na �wirow� �cie�k� pod oknem. Chyba mnie nic nie bola�o, bo me podnios�am
wrzask�w. My�l�, �e od ma�ego dziecka nie lubi�am p�aka�. Do dzisiaj mi to
zosta�o. Czasem mnie co� �ciska za gard�o, ale niemal nigdy nie p�acz�. Je�li
chodzi o wa�niejsze wydarzenia z tego okresu (znam je oczywi�cie wy��cznie z
opowiada� mamy), to zalicza si� do nich moje l�dowanie pod ko�ysk�. W tamtym
czasie dzieci k�ad�o si� do ko�yski, mo�na by�o wtedy swobodnie krz�ta� si� po
domu i tylko od czasu do czasu nacisn�� nog� na drewnian� p�oz�, aby dziecko
zakoleba�. Pewnego razu mama wysz�a na chwil� do sklepu, zostawiaj�c mnie pod
opiek� starszego rodze�stwa; Lidusi i Lubcia, a oni tak mnie zawzi�cie kolebali,
�e wywalili mnie wraz z ko�ysk� i wystraszeni uciekli. Oni te� byli mali i nie
wiedzieli, co zrobi� z bachorem przywalonym ko�ysk�. Gdyby nasza mama w por� nie
nadesz�a, nie musia�abym teraz m�czy� si� nad spisywaniem fakt�w
@biograficznych, bo ju� dawno by mnie nie by�o. Nie jestem pewna, czy fakt, �e
jestem, nale�y uwa�a� za szcz�liwy. Mama by�a zdania, �e to wielkie szcz�cie.
Musz� troch� czasu po�wi�ci� okresowi w domku pani W�drowej; tam si� zacz��
kszta�towa� przysz�y charakter wszystkich dzieci. Lidusia by�a prze�liczna, z
jasnymi loczkami i zielonymi oczami. Podobno by�a najpi�kniejszym dzieckiem w
ca�ej Suchej Beskidzkiej. Lubu� ju� w�wczas mia� dra�ski charakter. Ot� za Boga
�ywego nie chcia� zasn��, dop�ki nie dosta� do possania fajki pana Romana W�dry!
Pan W�dra nigdy nie wyjmowa� fajki z ust, jedynie na ten moment, gdy trzeba by�o
u�pi� Lubusia. Lubu� dar� si� tak d�ugo, a� dosta� fajk�. By� wi�c najm�odszym
palaczem na �wiecie, chocia� nikt tego nie odnotowa� w ksi�dze Guinnessa. Lubu�
rzuci� palenie w jakim� czwartym roku �ycia. Potem, ju� jako doros�y cz�owiek,
nie pali�. Lidusia by�a przez ca�e �ycie na�ogowo pi�kna. Nie rzuci�a tego do
dzisiaj. Ja zawsze by�am gruba i tak mi ju� zosta�o, bo nie warto wspomina� o
kilkunastu latach m�odo�ci, kiedy by�am szczup�a. Zreszt� sama w to nie wierz�.
Wracaj�c do pomidor�w, dodam jeszcze, �e gdy kiedy� sz�am z Lidusia na spacer
ulic� Suchej Beskidzkiej (w�wczas by�a w Suchej tylko jedna prawdziwa ulica),
najecha� na mnie pan rowerzysta i przejecha� mnie rowerem r�wno przez brzuch.
Poprosi�, aby Lidusia nie wspomina�a o tym w domu, i da� jej za to jak�� kwot�
na cukierki. Pami�tam ten sklep, w kt�rym Lidusia kupi�a mi
cukierki. Sobie te�. By� to sklep Krumcholtza. Przepi�knie tam pachnia�o
smo�owan� pod�og� i cukierkami. Cukierki trzymano w s�ojach, ale ja jako� do
dzisiaj pami�tam ich zapach. A mo�e to tylko moja wyobra�nia? Lidusia dochowa�a
tajemnicy i nasza mama nie dowiedzia�a si� o przejechanym brzuchu, a gdyby nawet
wiedzia�a, to i tak nic by z tego nie wynika�o. W�wczas nikt nie biega� do
doktor�w z byle powodu. Przezi�bienie leczy�o si� sokiem malinowym, grzanym
piwem z koglem-moglem, co by�o najprzyjemniejsze, i przyk�adaniem zgniecionego
czosnku na klatk� piersiow�, co by�o mniej przyjemne. A na wszystkie choroby
istnia�a metoda zapobiegawcza. Zim� ca�a nasza tr�jka musia�a pi� obrzydliwy
tran. Zatyka�o si� nos, �yka�o �y�k� tranu i natychmiast dostawali�my zak�sk� -
kawa�ek mocno osolonego chleba. Potem, wiosn�, latem i jesieni� czeka�o nas
przymusowe picie koziego mleka. Nawet ju� w Krakowie. Na kozie mleko mama
wysy�a�a nas razem, aby�my mieli oko na siebie. Nikt nie m�g� wyla� cho�by
odrobiny z kubka, bo go reszta oczu pilnowa�a. Pewna kobieta mia�a koz� na ulicy
G�siej. G�sia by�a w pobli�u Grzeg�rzeckiej i w jeszcze wi�kszym pobli�u P�l
Katarzy�skich, gdzie obficie ros�y trawy i kto chcia�, m�g� kozy wypasa�. Przez
�rodek p� wiod�a szeroka, �wirem wysypana droga. Ta droga by�a miejscem rajd�w
rowerowych wszystkich dzieci, kt�re mia�y rowery. Tam w�a�nie zakwit� szalony
romans, opisany w "Mi�o�ci trzynastolatki". Kocha�am si� w Karolu Pauknerze,
synu dyrektora fabryki Semperit. Z mi�o�ci, jako drugie imi� na bierzmowaniu,
da�am sobie imi� Karolina. Pierwsze to, na rozkaz mamy, Teresa. Jestem wi�c w
ca�o�ci Lucyna Maria Teresa Karolina. Po szale�czej mi�o�ci zosta�o mi tylko
zdj�cie, kt�re sobie kaza�am zrobi� przed Semperitem, oraz imi� wpisane w
dokument z bierzmowania. Z Karolkiem musia�am zerwa�, gdy wybuch�a wojna. By�
Niemcem. Polityka mo�e zniszczy� nawet najwi�ksz� mi�o��. Gdyby nie m�j brat,
mia�abym jeszcze pami�tnik, kt�ry w�wczas nami�tnie pisa�am. Brat wykrada� mi
ten pami�tnik, czyta� go g�o�no, nabijaj�c si� ze mnie. Pr�bowa�am go zabi�, ale
on by� silniejszy. Wobec tego spali�am pami�tnik i nigdy ju� do spisywania
swoich uczu� i my�li
10 nie wr�ci�am. Chocia� niezupe�nie. Przecie� s� one obecne we wszystkim, co
pisz�. Wr��my jednak do wczesnego dzieci�stwa i do chor�b... Trzeba by�o wa�nej
przyczyny, aby si� uda� z dzieckiem do doktora. Doczeka� si� tego Lubu�, gdy
sobie wsadzi� fasol� do nosa i w �aden spos�b nie uda�o si� mamie wyci�gn�� mu
tej fasoli, bo tkwi�a za g��boko. Gdyby tam zosta�a, mog�aby pu�ci� kie�ki, a
mo�e zakwitn��. Z Lubusiem zawsze by�y k�opoty. Kt�rego� roku, gdy obiera�o si�
kapinosy na wino, d�gn�� no�em koleg� za to, �e tamten szybciej od niego
obiera�. Co to jest kapinos? Ot� s� to owoce dzikiej r�y. Robi si� z tego
pyszne wino, tylko trzeba najpierw obci�� no�ykiem ogonek i czubek owocu. To
w�a�nie stwarza�o okazj� do d�gni�cia kolegi. Lubu� ju� taki by� - wojowniczy
indywidualista. Z trudem dawa� si� ujarzmi�. Lidusia by�a bardzo grzeczna, a ja
- nijaka, przynajmniej tak� siebie pami�tam. Zawsze si� czego� ba�am, a
najbardziej cholernego lasu. Babka z dziadkiem mieszkali dosy� wysoko, na
"Podksi�u", i trzeba by�o przej�� przez cholerny las, aby tam doj��. Nazwa lasu
pochodzi�a od cholery, na kt�r� kiedy� ludzie masowo umierali i tam ich chowano.
Nie zna�am w�wczas poj�cia �mierci, a jednak strasznie si� ba�am tego lasu.
Nasza mama i nasz ojciec nigdy nam nie �a�owali opowie�ci ziej�cych groz�. Ca�e
moje dzieci�stwo by�o naszpikowane takimi historiami. Ojciec nam opowiada� o
ko�ciele w Hucisku, sk�d pochodzi�. S� tam drzwi wisz�ce na jednym zawiasie, bo
kiedy� diabe� wyrwa� te drzwi i polecia� na nich do Rzymu. Wr�ci� co prawda
przed p�noc�, ale nie zd��y� ju� zawiesi� drzwi na drugim zawiasie, bo akurat
kogut zapia� i diabelska moc si� sko�czy�a. By� mo�e, te drzwi jeszcze dzisiaj
wisz� na jednym zawiasie. Nie wiem tylko, czy kto� w t� opowie�� dzisiaj wierzy.
M�j ojciec wierzy� �wi�cie. Ja oczywi�cie tak�e. Wierzy�am te� w opowie�� o
Wajdziku nieboszczyku. Wajdzik by� pijakiem. Mieszka� w Kurowie, w tej samej
wiosce, w kt�rej nasz ojciec si� urodzi�. Wajdzik co noc wraca� do domu pijany i
co noc diabe� czai� si� za p�otem i szepta� do Wajdzika; - Jasiu! Wystaw �apk�!
- Wajdzik jednak nie by� g�upi i nie da� si� nabra� na s�odkie s��wka diab�a.
11
A jednak diabe� go dopad�, bo gdy Wajdzik umiera�, to krzycza�, �e diab�y siedz�
w koszyku po ziemniakach i za �wi�tymi obrazkami na �cianie. Wszyscy ludzie ze
wsi wierzyli, �e diab�y tam s�, skoro Wajdzik je widzi na w�asne umieraj�ce
oczy. Tote� gdy Wajdzik umar�, nie pochowali go, skoro mia� konszachty z
diab�ami, tylko wsadzili w wielki kosz i wrzucili z tym koszem do wyr�bu, czyli
do g��bokiej przepa�ci. Bardzo mi �al, �e obecnie wiem, i� to, co si�
przytrafi�o Waj dzikowi, by�o zwyczajnym delirium. Wola�abym wierzy� w diab�y.
Przepi�kne by�y tamte czasy! Nasza mama wierzy�a w uroki i boginki, kt�re
zamienia�y dzieci. Podobno, gdy Lidusia si� urodzi�a, przysz�a boginka i
koniecznie chcia�a Lidusi� zamieni�. Mama wrzeszcza�a i nie pozwoli�a na �adn�
wymian�. Ca�e �ycie w to wierzy�a, bo przecie� na w�asne oczy widzia�a t�
bogink�. A co do uroku, to czasem kto� mamie "zadawa� uroku", bo by�a
prze�liczna, i wtedy zaczyna�a j� okropnie bole� g�owa. Trzeba by�o wzywa�
kobiet� do "odczynania". Przytocz� tu fragment z powie�ci "Nasza zmierzchowa
mama". Rozdzia� pod tytu�em: "Urok dany przez naczelnika stacji". Na festyn �em
posz�a z wami. Naczelnik stacji siedzi za sto�em, z panami i z kasjerem te�. Ja
id�, a Legut te� idzie. Razem maszerujemy i dzieci gromada. Naczelnik ino
patrzy, �e ja id� z Legutem, no to przecie� do niego nie poleci, do dzieci te�
nie, to tylko na mnie g�owicka kiwn�� i pokaza�, �e niesie flaszki: wino. A
kasjer torty. Na talerzyku. I wala ku mnie, podesz�am wiec bli�ej, bo przecie�
nie b�dzie Legutowi dawa� naczelnik. Bo on mnie da� do zrozumienia, �e mam
podej��. To tego winka si� napi�am i naczelnik bierze tort... Sam wzi�� od
kasjera i trzyma na talerzyku, �ebym jad�a tego torta, nawet przy tylu narodach,
na festynie!... Tyle mi�o�ci mia� do mnie. To ja tego torta wzi�am i winka,
podzi�kowa�am i odesz�am, bo trza by�o i�� ku dzieciom i ku ch�opu. I cholery
da�y uroku ci�kiego! Urzekli mnie! Do tego stopnia, �em chcia�a umrze�...
Zabra�am to wszystko, gromad�, do domu, bo mnie strasznie wzi�y nudy i bole�ci.
I umrze�! I umrze�!... Robi�a mi urok pani Zajaczkowska, taka, co by�a
akuszerka. Ona za�egnywa�a uroki i wszystko. To moja gospodyni widzi, �e ja
ledwo
12
przysz�am, �ap! Po Zajaczkowska! Bo zaraz by�o blisko, ko�o Porzyckiego.
Zajaczkowska przysz�a i m�wi: - Straszny urok! Urok jak ko�! - Wzi�a trzy
w�gielki... zapali�a drewna kawa�ek, bo musia� by� w�giel z drzewa. Po�ama�a te
w�gielki i do wody, do szklanki. Kiedy w�gielki id� na sp�d, to urok jak ko�, a
jak na wierzchu zostan�, to nie ma uroku... W tej chwili posz�y na sp�d
w�gielki! Potem si� bierze koszule, nado�kiem, i te wod� si� przecedzi przez
koszul�. Przecedzi�a przez koszul� w�gielki, woda posz�a czysta, a w�gielki
wytrzepa�a. Teraz ma si� trzy razy napi� tej wody. I po skroniach namoczy�a, i
po czole, i prze�egna�a wszystko. Ale jeszcze zanim przysz�a, to tak si� ba�am,
�e umr�, bo strasznie mnie g�owa bola�a, do zwariowania! My�l�: nie dam si�
�mierci wzi��. Uciek�am. l^edwom si� dowlok�a do drzwi i uciek�am w pole. Wlek�
si� na czworakach, a tu akuszerka idzie! Jak zrobi�a wszystko, za�egna�a, z
miejsca przesz�o! Zdrowiusie�ka jestem! Teraz nie wierz� w uroki, a to przecie�
jest prawda, bom sama do�wiadczy�a. Przecie� nie z tego wina sta�o si� to
wszystko, tylko zwyczajnie, z uroku... Wyros�am na tych i podobnych
opowiadaniach i mo�e dlatego moja fantazja od czasu do czasu wariuje. Musz� si�
pochwali�, �e ksi��ka "Nasza zmierzchowa mama" zaj�a pierwsze miejsce w
plebiscycie czytelnik�w w roku 1980. Wracaj�c "do pomidor�w"... Podobno na
chrzcie dano mi imi� �ukasz, bo si� ksi�dz zagada� przy wypisywaniu metryki. Nie
jestem w stanie sprawdzi� fakt�w, a w�wczas jeszcze nie by�am zbyt dociekliwa.
Potem mia�am jeszcze kilka imion, w zale�no�ci od tego, jak kt�ry ksi�dz
t�umaczy� moje imi� zapisane w metryce po �acinie. Tam stoi jak w�: santa
Lucia. Ksi�dz w Prokocimiu, gdzie rozpocz�am "studia" w pierwszej klasie szko�y
podstawowej, uzna�, �e po polsku to brzmi �ucja (mama nie o�mieli�a si�
sprzeciwia�). W drugiej klasie, ju� w Krakowie, inny ksi�dz uzna�, �e jestem
�ucja, a w nast�pnej szkole, imienia �w. Scholastyki, bardzo nowoczesny ksi�dz
zdecydowa�, �e moje imi� to Lucyna, co mamie najbardziej si� spodoba�o,
zw�aszcza po filmie ze Smosarsk�: "Czy Lucyna to dziewczyna". Ja nie wojowa�am o
moje imi�, ale obecnie go nie
13
znosz�. Wola�abym �ucj� albo �ucj�. Z ostatnich "donos�w" z Urz�du Gminnego w
Suchej Beskidzkiej wynika, �e moje imi� to �ucja, i je�li chc� by� Lucyn�, musz�
spraw� przeprowadzi� przez s�d. Mog� by� k�opoty po mojej �mierci, i to tylko z
powodu imienia. Igor (cholerny spadkobierca) mia� wszystko za�atwi�, ale jak
zwykle na nic nie ma czasu, a mnie si� nie chce samej biega� po s�dach. Jestem
wi�c chwilowo Lucyn�. Jako taka przenosz� si� znowu w dawne dzieje, bo to
przecie� biografia... W Suchej Beskidzkiej domek pani W�drowej ju� nie istnieje.
Podobno wybudowano tam jaki� "drapacz chmur", w ka�dym razie, jak na Such�
Beskidzk�, ma to by� co� du�ego. Stacja jest w tym samym miejscu. Na stacji by�
zawiadowc� pan Szczepkow-ski, ojciec Andrzeja Szczepkowskiego, znanego aktora.
Starszy pan Szczepkowski podkochiwa� si� w naszej mamie i, jak m�wi�a, biega� za
ni� przez �yto, ale jej nigdy nie dogoni�, gdy� mia� brzuszek i ci�ko mu si�
pod g�r� biega�o. Gdyby nie to, by� mo�e Andrzej Szczepkowski by�by moim bratem.
Okazuje si�, �e Sucha Beskidzka mia�a wielu znacz�cych ludzi. Jerzy Goli�ski
tak�e si� obi� o Such�. A co najwa�niejsze, znany polityk Siwie�! Na "Pod-
ksi�e" mo�na by�o i�� albo przez las cholerny, albo obok domu Siwc�w. W po�owie
drogi, mi�dzy stawami, kt�re rozci�ga�y si� na dole, a "Podksi�em" sta�
murowany dom Siwc�w. Do domu dziadk�w trzeba by�o wdrapa� si� na sam� g�r�,
potem jeszcze przej�� przez "Ksi�y Potok", jeszcze kawa�ek �cie�k�, a potem ju�
sta� ten dom, ma�y, ukryty w dzikich r�ach, z piwnic� w ziemi, a na kopczyku
piwnicy kwit�y dzikie storczyki i niedaleko ros�y grzyby kurki. Ca�e morze
kurek! Ludmi�a to pami�ta. Ja nie. Bo�e! Gdybym dzisiaj mog�a si� dorwa� do tych
grzyb�w!!! W�wczas jeszcze nie by�am oszala�� grzybiark�. Zaczynam si� gubi�.
Znowu musz� zrobi� krok wstecz... Nasza babka mia�a du�o dzieci. Sporo ich
zmar�o. Najd�u�ej zachowa�a si� pami�� o zmar�ej ciotce J�zi, mo�e dlatego �e do
dzisiaj mam jej zdj�cie w trumnie. Ciotka J�zia le�y sobie i nic jej ju� nie
obchodzi, �e musia�a umrze�, bo dziadkowie nie chcieli jej da� w posagu
14 maszyny do szycia, a kawaler, w tym akurat wypadku brat mego ojca, nie chcia�
si� �eni� bez posagu. No wi�c ciotka J�zia postanowi�a si� zabi�. Z braku
lepszego sposobu wymy�li�a sobie sanki... �e si�dzie na sanki, pop�dzi z g�ry i
rozbije si� o jakie� drzewo. Wszystko wysz�o planowo, tyle �e si� nie zabi�a,
ale z�ama�a sobie kr�gos�up. Dziadek, kt�ry nie chcia� da� jej w posagu maszyny
do szycia, tym razem przesta� by� oszcz�dny; sprzeda� krow�, aby m�c zawie��
J�zi� do Krakowa, do szpitala. Do dzisiaj r�nie ze szpitalami i doktorami
bywa... Chyba zrobili J�zi za ciasny gipsowy gorset, bo nie mog�a w nim
wytrzyma� i strasznie z b�lu krzycza�a. Tego znowu dziadek nie m�g� wytrzyma�,
wi�c stolarsk� pi�� przeci�� gips cioci J�zi i ju� spokojnie mog�a sobie przez
kilka lat umiera�. Umieraj�c, stawa�a si� coraz mniejsza i, jak nasza mama
m�wi�a, gdy umar�a, to by�a taka malutka jak boche-neczek chleba, a trumienk�
mia�a tak ma��, jak �elazeczko... To wydarzenie tak�e opisa�am w ksi��ce o
naszej mamie; nigdy nie przesta�o mnie wzrusza�. I bardzo znielubi�am dziadka.
Mama go tak�e nie lubi�a. Wr��my jednak do mojego �ycia... Ja, ci�gle jeszcze
ma�a Lucia (trudno uwierzy�, �e kiedy� by�am ma�a), znalaz�am si� w Prokocimiu
pod Krakowem. Mama zawsze chcia�a wiedzie�, "co jest za t� wielk� g�r�", czyli
za Such� Beskidzk�. Naszej mamie imponowa� Krak�w. Ojciec si� stanowczo
sprzeciwia�, bo nie przywyk� do mieszkania w mie�cie, ale mama postawi�a na
swoim. Zawsze j� ci�gn�o do "wielkiego �wiata". Nieraz si� zastanawia�am,
dlaczego nikt z rodziny naszej mamy nie mia� w sobie nic wiejskiego. Babka i
dziadek te� r�nili si� od reszty wiejskich ludzi. Mo�e dlatego, �e dziadek nie
tylko by� stolarzem, ale tak�e artyst�. Uwa�a�am go za drania. �le traktowa�
babk� i wi�cej zajmowa� si� graniem ni� zarabianiem na �ycie stolark�. Wszystkie
dzieci dziadk�w, kt�re do�y�y dojrza�ego wieku, mia�y jakie� uzdolnienia
artystyczne, opr�cz ciotki Heli, kt�rej nie cierpia�am, bo by�a bardzo niedobra
dla naszej mamy. Ciotka Hela zgrywa�a dam�, ale zosta�a tylko krawcow�. Nie
wykszta�ci�a swoich dzieci i w�cieka�a si�, �e mama dba o nasze wykszta�cenie.
Gdy dziadek umiera�, rozdzieli� mi�dzy dzieci wszystkie dobra doczesne,
15
jakie jeszcze posiada�. Nasza mama dosta�a w spadku tylko w�asn� matk�, czyli
nasz� babk�. Babka ju� w�wczas by�a nienormalna. W Prokocimiu mama wynaj�a
cz�� willi �w. Teresy i tam zamieszkali�my z babk�. Na parter wprowadzi� si�
Siaju� �licznotka, kt�ry kocha� si� w mamie. Naprawd� nazywa� si� Franciszek
Bo�ek. Mama ka�demu dawa�a wymy�lone przez siebie imiona i tak samo by�o z
Siajusiem. Dlatego to imi� jest mi bli�sze ni� jaki� Franciszek. Siaju� nosi� ze
sob� rewolwer. Nie wiem, czy mia� pozwolenie na bro�. Tym rewolwerem ci�gle
grozi�, m�wi�, �e albo zabije mam�, albo licznych fatygant�w, kt�rzy si� ci�gle
kr�cili przy naszym domu. Nasza matka by�a kokietk�. Chyba tak musia�o by�, bo
zbyt wiele r�nych m�skich postaci pami�tam i zbyt wiele awantur Siajusia. Gdy
mama wraca�a z ojcem z balu, Siaju� ju� le�a� na schodach i wymachiwa�
rewolwerem - podobno mama za cz�sto ta�czy�a z nauczycielem muzyki, panem
Chrapkiem... Chrapek chyba by� pi�kny, bo do dzisiaj pami�tam, �e si� tak�e w
nim kocha�am. W Siajusiu nie. Siajusia tylko uwielbia�am, bo by� bardzo dobry
dla nas. By� stolarzem, tak jak nasz dziadek, mo�e dlatego mama go nie chcia�a.
Ojciec natomiast bardzo go lubi� i doradza� mamie, aby wysz�a za Siajusia, gdyby
ojciec umar�. �y�o si� w Frokocimiu w ci�g�ym napi�ciu; Siaju� biegaj�cy z
rewolwerem, amanci wok� mamy i babka przywi�zana �a�cuchem do sznurka
przeci�gni�tego przez ogr�d. Babka stale ucieka�a i mama musia�a wynajmowa�
taks�wk�, .je�dzi� i szuka� jej. Nie mam poj�cia, co babk� tak nosi�o po
�wiecie. Mo�e chcia�a odnale�� dziadka, jak za dawnych lat, gdy dziadek ca�ymi
dniami balowa� z kapel� na weselach i nie wraca�. W Prokocimiu mia�y miejsce dwa
tragiczne wydarzenia. Jedno, gdy Lubciu stan�� na spr�chnia�ym p�ocie i za�ama�a
si� pod nim deska, a on nabi� si� szyj� na sztachet�. Dobrze, �e mama mia�a
zwyczaj co chwil� wygl�da� oknem i sprawdza�, co robi� dzieci. Tak dosz�o do
drugiego kontaktu Lubcia z lekarzem. Mama zawioz�a go do Krakowa do szpitala,
gdzie mu zgrabnie zeszyli szyj�, ale �lad na ca�e �ycie pozosta�. Drugie
wydarzenie by�o jakby wzi�te z bajki o kr�lewnie �nie�ce, kt�rej z�a macocha
podrzuci�a zatrute jab�ko... Ot� nasza Lidusia pozwoli�a pewnej (niemal)
czarownicy
16 pocz�stowa� si� jab�kiem, nie wiedz�c, �e czarownica w�a�nie jest zatruta
tyfusem brzusznym. Lidusia zachorowa�a. Prokocimski doktor leczy� j� na
zapalenie p�uc przez ca�e dwa tygodnie, a� zacz�a dogorywa�. W�wczas mama
zawioz�a j� do szpitala do Krakowa. Z Lidusia d�ugo by�o bardzo �le, a nasza
mama szala�a i wrzeszcza�a, �e wola�aby, aby�my my z Lubciem umarli, byle nie
Lidusia. Jeszcze dzisiaj czuj�, jak mi by�o nieprzyjemnie, �e �yj� zamiast
Lidusi. Jakim� cudem Lidusia ozdrowia�a i mama przesta�a marzy� o �mierci mojej
i Lubcia. Te jej marzenia nie by�y prawdziwe, pochodzi�y z jej histerycznego
charakteru, o czym dzisiaj wiem i o czym niejednokrotnie mogli�my si� wszyscy
przekona�, gdy ju� potrafili�my my�le� i wysnuwa� wnioski. Kiedy Lidusia
chorowa�a, na intencje jej wyzdrowienia odprawiano msze �wi�te w Cz�stochowie i
w Wilnie przed o�tarzem Matki Boskiej Ostrobramskiej. Po wyzdrowieniu Lidusi
nasza mama zabra�a nas troje i pojechali�my najpierw do Cz�stochowy, a potem do
Wilna, podzi�kowa� Matce Boskiej za uzdrowienie Lidusi. By�o za co. Podczas
choroby Lidusia kilka razy przebywa�a bli�ej tamtego �wiata ni� tego, na kt�rym
�yli�my. Wszystkie te wydarzenia wywar�y du�y wp�yw na moje �ycie. I przyda�y mi
si�, gdy zacz�am pisa�. Ju� w Krakowie nazywa�am nasz dom "domem na wulkanie".
Ca�a kamienica, w kt�rej mieszkali�my na Grzeg�rzeckiej, by�a niczym wulkan.
Takich postaci, jak tam, nigdy potem nie spotka�am. W kilku ksi��kach pisz� o
nich. Pr�cz ludzi ciekawa by�a restauracja "�abi Kruk", na parterze domu, i
prosektorium naprzeciw domu. Restauracja by�a obskurn� knajp�, z czarn�
smo�owan� pod�og�. W malutkim pokoiku od strony bramy wej�ciowej znajdowa� si�
bufet, przy kt�rym, stoj�c, kiwali si� pijacy. Dalej drzwi do drugiego pokoju,
gdzie na podwy�szeniu sta� stary st� bilardowy. Druga atrakcja to prosektorium.
Stamt�d cz�sto wyrusza� korow�d �a�obnik�w, karawan wi�z� trumn�, konie w
�a�obnych strojach, szlochaj�ca rodzina... By�o na co patrze�. W Prokocimiu
kocha�am si� w nauczycielu Chrapku, o czym ju� wspomina�am. Moja nast�pna mi�o��
to Franio od rze�nika Rewilaka. W szale�stwie mi�o�ci podarowa�am mu znaleziony
na ulicy odpus-
17
towy pier�cionek, a on da� mi za to �wi�ty obrazek, kt�ry dosta� na Bo�e
Narodzenie od ksi�dza odwiedzaj�cego domy z kol�d�. Kolejna mi�o�� to tak�e
Franio. By�am ju� wtedy nieomal doros�a; mia�am siedem lat. Dzia�o si� to w
miejscowo�ci Landek, ko�o Chybia, w czasie wakacji. W letnie poranki Franio
wyp�dza� krowy na ��ki... Szalona mi�o��, z rojeniami o �lubie i bia�ej sukni z
welonem. Zw�aszcza welon odgrywa� tu najwa�niejsz� rol�. Nie spe�ni�y mi si� w
�yciu marzenia o �lubie w welonie i tylko jeden jedyny raz wyst�pi�am w welonie
na scenie - w "�wierszczu za kominem" Dickensa. Nasza mama a� pop�aka�a si� ze
wzruszenia; zawsze marzy�a, aby zobaczy� mnie w welonie. Nie wiem, czy czytelnik
po�apie si� w moich "zeznaniach", bo przeskakuj� z tematu na temat i mieszam
czasy. Ju� by�am w "�wierszczu za kominem", gdy tymczasem do tego momentu min��
ogrom czasu. W Prokocimiu mama przyja�ni�a si� z pani� Blondekow�, kt�ra
przepi�knie gra�a na ba�abajce. Nauczy�a te� nasz� mam� gra� na tym
instrumencie. Mama by�a muzykalna, pewnie po dziadku, kt�ry nawet zacz�� j�
uczy� gry na skrzypcach, ale zaniecha� tego z braku cierpliwo�ci i czasu. W
ko�cu co chwil� by�y jakie� wesela, na kt�rych trzeba by�o gra�. A jednak po
dziadku wszyscy bracia mamy grali na r�nych instrumentach; wujek Stefan na
cytrze i gitarze, wujek Edek na tr�bie, a wujek Staszek na kilku instrumentach.
Ciotka Hela gra�a tylko mnie na nerwach, ale do tego nie trzeba mie� dziadka
muzykanta. Dygresje mnie wyko�cz�. Nigdy nie dojd� do sedna sprawy, je�li ci�gle
b�d� zaczyna�a "od pomidor�w". Jeszcze mnie kusi, �eby wspomnie� o tym, jaki
rodzaj zabaw w dzieci�stwie lubi�am najbardziej... Ot� najbardziej
interesowa�am si� �ywymi stworzonkami. By�am zaprzyja�niona z poln� myszk�,
kt�r� znalaz�am gdzie� w ogrodzie i nosi�am pod bluzk�, aby jej by�o ciep�o.
Poniewa� moim najmilszym miejscem zabaw by�a pracownia stolarska Siajusia
�licznotki, tam moj� myszk� postawi�am na desce i przygl�da�am si�, jak myje
�liczne, r�owe �apki. Siaju� jednak nie odczuwa� mi�o�ci do myszek i widz�c
mysz na desce, r�bn�� w ni� drug� desk�.
18 Siaju� troskliwie, ale surowo wychowywa� dzieci; swoich nie mia�, ale byli�my
my, dzieci ukochanej damy jego serca. Gdy podczas zabawy w ciemnym maglu
r�bn�am si� w nog� i mocno kula�am, Siaju� tak d�ugo mnie od kulenia
odzwyczaja�, a� mnie odzwyczai�. Metoda by�a prosta - niezbyt bolesne
przyk�adanie desk� w pup� kulej�cego bachora. Bardzo pomog�o. Teraz przeskoczmy
ju� do Krakowa i do mojej edukacji. Drug� klas� uko�czy�am w szkole podstawowej
na ulicy P�dzich�w. Mieszkali�my w�wczas przy ulicy Strzeleckiej, niezbyt daleko
od szko�y, ale w pierwszym dniu nauki uda�o mi si� zgubi� i nie trafi� ze szko�y
do domu. Dow�d oczywisty, �e by�am nierozgarni�tym dzieckiem. Pami�tam, �e
rycza�am, nie wiedz�c, gdzie jestem, a okaza�o si�, �e jestem w�a�nie na naszej
ulicy. Nie rozpozna�am jej, mimo �e prowadz�c mnie rano do szko�y, mama kaza�a
mi zapami�ta�, kt�r�dy mam wraca�. Czasami jeszcze teraz �ni mi si� ta zagubiona
ulica i moja rozpacz. Nigdy w snach nie mog� odnale�� numeru 13, pod kt�rym
mieszkali�my. Tam pod tym trzynastym by� dozorca, kt�ry mia� c�rk� w moim wieku.
Oczywi�cie zosta�y�my przyjaci�kami. Aby si� jej podliza�, po�yczy�am jej
ogromn� Bibli�, kt�r� mama mia�a po swoim ojcu, a on po swoim. By�y w niej
przepi�kne obrazki i wszystko pisane by�o dziwnym, ozdobnym pismem. Moja
przyjaci�ka nie odda�a mi Biblii. Powiedzia�a, �e j� zgubi�a. Pewnie nikt
w�wczas nie domy�la� si�, jak cenn� rzecz zaprzepa�ci�am. Nie by�a to zreszt�
jedyna cenna rzecz, kt�rej przez g�upot� si� pozby�am... W czasie okupacji
sprzeda�am, za sze�� jajek, zegarek po naszej babce, taki na �a�cuszku. Kupi� go
m�j kuzyn, a syn ciotki Heli. Nazywali�my go Jankiel. Poj�cia nie mam dlaczego.
Wszyscy synowie ciotki Heli mieli, przez siebie wymy�lone, przezwiska: Siubas,
Bydlak albo Ciel�ce Jajo, Menda i Jankiel. Jankiel by� najciekawsz� postaci�;
przy��czy� si� do taboru cyga�skiego i o�eni� si� z Cygank�. Potem si� drugi raz
o�eni�, ju� nie z Cygank�, i mia� dwoje dzieci. Nagle znikn��. Chocia� nigdy
przedtem nie by� kolejarzem, przyszed� kt�rego� dnia w mundurze kolejarza i
powiedzia�, �e zosta� maszynist�. Wyjecha� do Niemiec, wraz z maszyn�, i wi�cej
nikt o nim nie s�ysza�. Ciotka Hela nigdy ju� o nim nie wspomina�a, bo by�
zaka��
19
rodziny. Ja go najbardziej lubi�am, uwa�a�am, �e jest niezwyk�y. Ci�gle lubi�
ludzi innych od reszty. Lubi� szale�c�w. Z ulicy Strzeleckiej przenie�li�my si�
na ulic� Grzeg�rzeck�. Tam rozpocz�am nauki w trzeciej klasie szko�y
podstawowej imienia �w. Scholastyki. Mo�na powiedzie�, �e by�a to elitarna
szko�a, i tylko dla dziewcz�t. Od pierwszej klasy, do ko�ca trzeciej nosi�o si�
bia�e, lniane fartuchy, wi�zane w kokardy po bokach. Potem a� do klasy sz�stej
fartuchy by�y te� bia�e i lniane, ale bez kokard, z wszytym w talii paskiem.
Chodzi�y�my w jednakowych granatowych mundurkach: sp�dnica w fa�dy, bluzka z
marynarskim ko�nierzem, nawet obszycie ko�nierza bia�ymi tasiemkami mia�o
przepisowe, jednakowe odst�py. Do gimnastyki s�u�y�y granatowe szarawary i
bia�e, trykotowe koszulki. W lnianym worku nosi�o si� kapcie. Torba z ksi��kami
- na plecach, w �adnym wypadku jaka� teczka w r�ce! Panowa� rygor. W szkole by�o
w�ciekle czysto. Je�li oko nauczycieli na nas nie spoczywa�o, bawi�y�my si� w
"wywijanie" na b�yszcz�cej pod�odze. Jedna z dziewcz�t krzy�owa�a r�ce, druga
przykuca�a i chwyta�a tamt� za r�ce; ta, kt�ra sta�a, wywija�a t� kucaj�c�. I
tak na zmian�... Mo�na te� by�o zje�d�a� na siedzeniu po r�wnie g�adkich, jak
pod�oga schodach. Cz�sto w snach zje�d�am po tych schodach. Gdy ko�czy�am
trzeci� klas�, zmar� nasz Ukochany Dziadek, Marsza�ek J�zef Pi�sudski. Ca�a
szko�a zalewa�a si� �zami, bo nauczono nas kocha� Dziadka i Ojczyzn�. Teraz nie
uda�o mi si� nigdy us�ysze� od jakiego� dziecka, �e kocha sw�j kraj... Mo�e
dlatego, �e nie ma obecnie urodzaju "dziadk�w"?... Musi by� kto� najwa�niejszy,
kogo chce si� kocha�. Jestem w�ciekle dumna, �e ja, trzecioklasistka, mia�am
zaszczyt przez ca�� godzin� trzyma� wart� na Wawelu przy trumnie Dziadka
Pi�sudskiego. Ca�a Polska p�aka�a bobrowymi �zami i ca�a Polska zjecha�a do
Krakowa na pogrzeb. A potem ca�a Polska bra�a udzia� w sypaniu kopca
Pi�sudskiego. Ja tak�e. Wszystkie dzieci, z ma�ymi taczkami nape�nionymi ziemi�,
sypa�y kopiec. Ten kopiec jest wi�c po trosze i moj� w�asno�ci�, bo jest w nim
taczka mojej ziemi. Wujek Stefan przyjecha� z Wilna z ca�� rodzin� na t�
uroczysto��. By� zawodowym wojskowym i pi�sudczykiem.
20 Dzisiaj historia r�nie m�wi o Pi�sudskim, ale mnie to nie obchodzi; nauczono
mnie w szkole kocha� go i nie b�d� si� teraz oducza�a. Gdy mieszkali�my na
Grzeg�rzeckiej, nasz� parafi� by� ko�ci� �w. Miko�aja, ale my woleli�my chodzi�
do ojc�w jezuit�w na ulicy Kopernika. U jezuit�w by�o �adniej. I spotykali�my
tam tak�e inne dzieci z naszej ulicy. Obowi�zkowo musieli�my zaliczy� wszystkie
nabo�e�stwa majowe. Nie powiem, aby�my na maj�wkach zachowywali si�, jak
przysta�o w ko�ciele. Czasem by�y jakie� poszturchiwania i chichoty. Kt�rego�
razu ksi�dz wyszed� z konfesjona�u i kaza� grupce dzieci zosta� i poczeka� na
niego, a� si� sko�czy nabo�e�stwo. By�am pewna, �e nas zwymy�la za chichoty, ale
nic takiego si� nie sta�o. Ksi�dz powiedzia�, �e nas anga�uje do ko�cielnego
teatru i �e mamy na drugi dzie� przyj�� po role. Ludmi�a dosta�a rol� �wi�tej
Teresy, a ja - pastuszka! Ona mia�a du��, m�wion� rol�, a ja ani s�owa! Nasz
brat nie zosta� zaanga�owany, mo�e dlatego, �e by� zawsze nad�sany. Dopiero z
wiekiem mu to przesz�o. Ze z�o�ci, �e nie b�dzie artyst�, nazwa� Lidusi� �wi�t�
Teres� albo Artystk�. I ju� na ca�e �ycie zosta�a Artystk�, bo nawet w �artach
nie wypada�o nazywa� jej �wi�t� Teres�; na to by nasza mama nie pozwoli�a. No i
do dzisiaj m�wi� do niej i o niej: Artystka. Bardzo si� to przyj�o. Nawet moi
przyjaciele, gdy dzwoni� do mnie, pytaj�: - A co s�ycha� u Artystki? Nasza
teatralna kariera w ko�ciele Jezuit�w kwit�a. Ojciec Turbak, kt�ry nas
anga�owa�, powierzy� Artystce drug� wielk� rol�! Gra�a Matk� Bosk�, a ja, jak
zwykle, pastuszka!!! Znowu bez s�owa tekstu! Ze z�o�ci zrobi�am sobie w domu
wspania�� charakteryzacj�; namalowa�am czarne, zakr�cone w�sy i brwi jak
piekielne kie�basy, niemal na ca�e czo�o! W kostiumie pastuszka sz�am z domu do
ko�cio�a na wyst�p; "A co? Niech si� wszyscy napatrz�!" - pomy�la�am. "Id� na
wyst�py! Nikt nie musi wiedzie�, �e mam niem� rol�!" Mo�e bym si� kiedy�
doczeka�a m�wionej roli, ale ojca Turbaka Niemcy aresztowali i zgin�� w
O�wi�cimiu. To by� najlepszy ksi�dz, jakiego w �ydu pozna�am. Wszystkim dzieciom
pozwala� si� wyg�upia� na pr�bach, a potem rozdawa� nam cukierki, i to w du�ej
ilo�ci.
21
Nawet udawa�, �e nie widzi, kiedy podkradali�my op�atki �wi�teczne,' kt�re w
piwnicach suszy�y si� na deskach. Op�atki mia�y wspania�y smak! A mo�e w�wczas
wszystko by�o wspania�e? l W szkole �w. Scholastyki zajmowa�am si� absolutnie
wszystkim,, opr�cz nauki. Do mnie nale�a�o opiekowanie si� ro�linami, rybkami' w
akwariach i �limakami. Ja malowa�am afisze i wymy�la�am do' nich r�ne stosowne
has�a, na przyk�ad: "Kto myje szyj�, ten d�ugo �yje". Gra�am te� w szkolnym
teatrze, co oczywi�cie nie mia�o por�wnania z teatrem ko�cielnym, w kt�rym
bywa�a prawdziw� publiczno��. Jednak i w szkolnych przedstawieniach grywa�am;
wy��cznie m�skie role i przewa�nie b�aze�skie. Kto� si� musia� ju� w�wczas na
mnie pozna�, �e nie mo�na mnie traktowa� powa�nie; Tak jest do dzisiaj. Ci�gle
��da si� ode mnie b�aznowania. Zw�aszcza m�j drugi, po Igorze, przyjaciel, Krzy�
Szuster. On nawet nagrywa moje wyg�upy, a potem raczy tym go�ci na
okoliczno�ciowych bankietach. I nic mi za to nie p�aci. Kiedy� b�a�ni kr�lewscy
na dworach mieli chocia� darmowe utrzymanie za b�aze�stwa, a ja jeszcze musz�
dokarmia� Szustera go��bkami po galicyjsku i orze-j chowym tortem. Nie mam ja
�atwego �ycia. Nie b�dziemy zaczyna� "od pomidor�w", ale musimy jednak wr�ci� do
czas�w, kiedy to dzi�ki wyr�nieniu, kt�re mnie w szkol spotyka�o, tak ma�o si�
uczy�am, �e gdy przysz�o do wst�pnegi egzaminu do gimnazjum, to po prostu nie
zda�am. Moja siostra d dzisiaj nie lubi tego wspomina�. Taki wstyd! �eby nie
zda� d gimnazjum, to ju� trzeba by� kompletnym mato�em. Nasza mama, chocia� nie
mia�a zwyczaju biega� na wywiad�wki gdy sytuacja by�a podbramkowa, natychmiast
nas ratowa�a. Zapisa�c mnie do prywatnego gimnazjum nosz�cego nazw�: "Instytut
Marii" Ucz�szcza�y tam dziewczynki z tak zwanych "dobrych dom�w" czyli takie,
kt�re nie lubi�y si� uczy�. By�y to przewa�nie c�rk oficer�w albo bogaczy.
Wyk�ada�y wy��cznie siostry, kt�re wywodzi�y si� z niemieckiego zakonu, ale by�y
zagorza�ymi Polkami. Przyj�y mnie do wst�pnego egzaminu i powiedzia�y, �e sobie
ze mn� poradz�. Tak te� by�o Tylko �e zaraz wybuch�a wojna. Chwilowo siostrom
wolno by�e naucza�, zw�aszcza �e sprytnie wymy�li�y, �e prowadz� sz�st
22 | i si�dm� klas�, chocia� przerabia�y�my w ca�o�ci materia� z pierwszej i
drugiej gimnazjalnej. Nawet �acin�. Z obcych j�zyk�w by� tylko niemiecki, kt�ry
zreszt� wszystkim nam si� potem przyda�. Niestety Niemcy zorientowali si�, �e
siostry szwindluj� i wyk�adaj� materia� z gimnazjum, a nie z podstaw�wki, i
gimnazjum przesta�o istnie�. Prze�o�on� by�a siostra Gonzaga, wychowawczyni�
siostra Bernardyna; ona tak�e wyk�ada�a niemiecki. Z pocz�tku pr�bowa�am i w tej
szkole nie uczy� si�. Wszystko �ci�ga�am z bryk�w, a� do czasu gdy siostra
Bernardyna zauwa�y�a to. Nie us�ysza�am s�owa nagany, tylko zapytanie: - Lucyna,
i ty mi to robisz?... - Nie powiedzia�a nic wi�cej i przesz�a do nast�pnej
�awki. Nie wiem, jakie metody stosuj� obecnie pedagodzy, ja si� po tym pytaniu
zapad�am pod ziemi�, a potem nadrobi�am wszystkie zaleg�o�ci i tak si� uczy�am,
a� furcza�o! Polubi�am nauk�. Ale nie na d�ugo, bo gimnazjum ju� przesta�o
istnie�. Potem przez rok chodzi�am na kurs przysposobienia biurowego, gdzie
nauczy�am si� stenografowa� i s�abo pisa� na maszynie. Stenografii w og�le ju�
nie pami�tam. Kurs trwa� tylko rok. W domu bieda a� piszcza�a i trzeba by�o
zacz�� pracowa�. Pracowa�y�my z Artystk� w firmie pewnego Austriaka, pana
Hausnera. Ludmi�a w biurze fabryki parasoli, a ja u tego samego w�a�ciciela, ale
w warsztatach naprawy m�skiej bielizny. Nasz szef by� starym przedobrym
cz�owiekiem. Ba� si� swojej synowej, kt�ra by�a z domu baron�wn�. Nienawidzi�a
wszystkich wok�. Stary pan Hausner mnie i Ludmile przyni�s� sw�j deser, kt�ry
mu �ona przyrz�dza�a. Oczywi�cie jego synowa nie mog�a o niczym wiedzie�. By�
tak lubiany, �e gdy jedna z robotnic wychodzi�a za m��, zaprosi�a go na wesele.
Nawet mam zdj�cie z tego wesela, z szefem mi�dzy nami. Troch� mo�na si� by�o
podratowa� u naszego Austriaka. Ludmi�a czasem robi�a jakie� szwindle z
parasolami, kt�re potem drogo si� sprzedawa�o, ja podkrada�am koszule, bo
niekt�re by�y niemal nowe. Gdy idzie o przetrwanie, cz�owiek wpada na
najdziwniejsze pomys�y. Jednym z takich pomys��w by�o wynajmowanie cz�ci
naszego mieszkania na noclegi. Nasz ojciec ju� nie �y�, a brat by� w obozie.
23
Przez nasz dom przewin�o si� wielu ludzi. Przewa�nie mieszkali tydzie� lub dwa
i przenosili si� gdzie indziej. Niekiedy wracali, a potem zn�w si� przenosili.
Domy�lali�my si�, �e s� to �ydzi. Dokumenty oczywi�cie mieli polskie, wi�c mo�na
ich by�o czasowo meldowa�, co by�o w�wczas konieczne. Nikt nie mia� obowi�zku
by� dociekliwy, je�eli nie chcia�. Zamieszka� u nas pewnego razu m�ody cz�owiek,
kt�ry zaprzyja�ni� si� z c�rk� s�siadki i wzi�� z ni� �lub ko�cielny. Kt�rego�
poranka, gdy m�oda para sp�dza�a jeszcze miodowe chwile w po�cieli, zjawi� si�
ksi�dz z naszej parafii. Odby�a si� d�uga rozmowa z m�od� par�. Ksi�dz wyszed�.
M�ody ma��onek wyja�ni� nam, �e musi zmieni� mieszkanie, i to sam, poniewa�
ksi�dz, sprawdzaj�c jego �lubne dokumenty, stwierdzi�, �e cz�owiek o takim
nazwisku nigdy nie istnia� w podanej w dokumentach miejscowo�ci. Zatem �lub
trzeba wykre�li� z rejestru... Rozstali si� wi�c ma��onkowie. Macocha panny
m�odej wpad�a do naszego mieszkania i zwyzywa�a mam�, �e przechowuje �yd�w, i w
dodatku str�czy �yda niewinnej dziewczynie. M�ody cz�owiek znalaz� sobie inny
pok�j, tak�e w Krakowie. Nikt ju� nie �ledzi� jego los�w. Po wojnie okaza�o si�,
�e prze�y� i nawet pragn�� ze swoj� nielegaln� �on� zawrze� prawdziwe
ma��e�stwo, ale Kry�ka, bo tak mia�a na imi�, by�a lekko stukni�ta i wola�a
sprzedawa� lody pod sukiennicami (nie w sklepie, tylko z obwo�nego w�zka), ni�
by� przyk�adn� �on�. M�ody cz�owiek by� ku�nierzem, a Kry�ka zosta�a panienk� od
cielesnych uciech (p�atnych). Poniewa� nasza mama zawsze nadawa�a lokatorom
przezwiska, by� kto�, kogo si� nazywa�o Jab�ko, by� G�sior, Diabe�, �led� i
Wujek. My�l�, �e wszyscy byli �ydami. Wujek by� najstarszy, chyba dobija�
czterdziestki, i mo�e dlatego zosta� nazwany Wujkiem. To musia� by� kto� bardzo
wykszta�cony i wa�ny. W tym czasie handlowa� latarkami. Gdzie� nabywa� stare
latarki, kt�re si� malowa�o i stawa�y si� jak nowe. Malowanie poleci� mnie, za
co op�aca� moje i Ludmi�y lekcje angielskiego u hrabin Grocholskich. Sam r�wnie�
ucz�szcza� do nich na lekcje. W ramach zap�aty za prac� dostawa�am tak�e ka�dego
wieczora bu�k� z w�dlin�. Dzieli�am t� bu�k� na trzy: dla mamy, Ludmi�y i dla
mnie. Wujek nie m�g� mi dawa� a� trzech bulek; na to go ju� nie by�o sta�.
Przypuszczam, �e Wujek si� we
24 mnie kocha�, ale dla mnie by� starcem; mia� czterdzie�ci niewyobra�alnych
lat! Pewnego razu Wujek si� nagle wyprowadzi�. Chyba gdzie� wyjecha�. Po jakim�
czasie znowu si� zjawi�. W�wczas mieszka� u nas cz�owiek, kt�rego nazywa�o si�
Ksi�dzem. Wujek z Ksi�dzem prowadzi� tajemnicze rozmowy, a potem znowu znikn�� i
nigdy go ju� nie zobaczyli�my. Ksi�dz wpad� w pop�och, bo po�yczy� Wujkowi jak��
wielk� sum�, ale nie wyjawi� jej wysoko�ci. Nie wiemy, co si� sta�o z Wujkiem.
Podejrzewali�my, �e mu si� uda�o zwia� za granic� za te po�yczone pieni�dze.
Okupacja by�a tak ponurym okresem, �e nie chc� si� o tym rozpisywa�. Oczywi�cie
nie wszystko, od pocz�tku do ko�ca, uk�ada�o mi si� ponuro. By�y nawet radosne
chwile, na przyk�ad moja mi�o�� do Rysia Stru�y�skiego. Gdy go zobaczy�am
pierwszy raz, mia�am chyba czterna�cie lat. M�j brat pozna� mnie z Rysiem. Ry�
by� w AK,, chodzi� ubrany tak jak wszyscy akowcy, w prochowcu, mocno �ci�ni�tym
w pasie, w bryczesach i b�yszcz�cych oficerkach, w zawadiacko nasadzonym
kapeluszu i oczywi�cie z broni� pod marynark�. Zakocha�am si� w Rysiu z miejsca,
zw�aszcza �e by� synem ziemian, co prawda wyw�aszczonych przez Niemc�w, ale tym
bardziej by� poci�gaj�cy. Ry� by� paniskiem ca�� g�b�. Pierwszy raz zosta�am
zaproszona do prawdziwego lokalu i pierwszy raz w �yciu dosta�am od ch�opca
kwiaty. Ca�y kosz lewkonii, kt�re przynios�a do lokalu kwiaciarka. Lewkonie na
zawsze zosta�y kwiatami mojej mi�o�ci i mojej m�odo�ci. Wszyscy o tym wiedzieli.
Kiedy�, gdy mia�am kr�tki i nieobliczalny romans z S.D., w�ciek�am si� na niego
z powodu jego obsesyjnej wprost niewierno�ci i zakaza�am mu wst�pu do mojego
domu (w Sopocie). I w�wczas S.D., aby mnie przeb�aga�, przytaszczy� ca�y kosz
lewkonii, przy okazji narzekaj�c, �e mieszkam w domu bez windy i on musi
wdrapywa� si� a� na drugie pi�tro. Nie by�o sensu dawa� si� przeb�aga�, bo za
dzie� zn�w wr�ci� do nawyku zdrady. mn� niezbyt ponure wspomnienie dotyczy osoby
Kantora. Opisa�am to wydarzenie w miesi�czniku "Pomerania". Przytocz� je tu w
ca�o�ci...
25
Otwieram szaf� W ma�ym mieszkaniu mam a� trzy szafy! Kompletny idiotyzm! Trzy
szafy wypchane ubraniami, o kt�rych nawet nie wiem, �e tam s�, ale za skarby
�wiata nie chc� ich si� pozby�, bo ci�gle marzy mi si� cho�by malutki dom na
wsi, gdzie, jasna sprawa, wszystko mo�e si� przyda�. Nie pozwalam sobie na
przypuszczenie, �e takiego domu nigdy nie b�d� mia�a. Musz� w to wierzy�, bo
inaczej nie by�oby sensu wstawa� rano z ��ka; �ycie bez marze� to �mier�! Te
trzy wypchane szafy to m�j pami�tnik. Z ka�d� sukni� czy klamerk� u paska
zwi�zane jest jakie� wydarzenie. Wczoraj, z szafy w przedpokoju, wyjmowa�am
proszek do prania... Bardzo dobrze trzyma� proszek w szafie; ma to zgubny wp�yw
na mole, kt�re w zapachu proszk�w do prania nie gustuj�. Zza pude�ka z proszkiem
wypad�y dwa r�czniki, kt�rych u�ywam wy��cznie przy myciu w�os�w koloryzuj�cym
szamponem. Jasna sprawa, �e koloryzuj� w�osy, bo nie chc� straszy� otoczenia
siwizn�... Na dziwne tory trafiaj� nasze my�li; proszek do prania, zafarbowane
r�czniki i Tadeusz Kantor... Kolor na r�czniku przypomnia� mi czer� w�os�w
sprzed wielu lat... Zbli�a� si� koniec wojny. By�o lato. Upalne. Kto z m�odych
ludzi chcia� prze�y�, pozwoli� si� zagna� do kopania okop�w. Poci�gi nas wioz�y
gdzie� za Krak�w, ale niezbyt daleko. Wygl�da�o to niemal jak maj�wka. Wewn�trz,
na zewn�trz, na buforach, na dachach, pe�no m�odych ludzi, nawet nie
wystraszonych; to Niemcy czuli si� wystraszeni. Oni wiedzieli, �e te rowy nie za
bardzo odsun� ich od kl�ski. My nie byli�my ani bohaterscy, ani przewiduj�cy,
ani szcz�liwi, �e oto jedziemy kopa� wrogom groby; my po prostu byli�my m�odzi,
jechali�my, bo nie by�o innego wyj�cia, przy okazji dobierali�my si� znajomymi
grupkami. W mojej grupie, z tych, kt�rych zapami�ta�am, by� Franek Puget, syn
rze�biarza Jacka Pugeta, i by� Tadeusz Kantor. Jechali�my, le��c na dachu
poci�gu. Moje naturalnie czarne, d�ugie w�osy czochra� wiatr. Kantor �ci�ga� je
z twarzy, gdy zakrywa�y mi oczy. Wyj�� z kieszeni kawa�ek sznurka i zwi�za� mi
je na czubku g�owy. Potem opar� si� na �okciu i spojrza� wzd�u� mnie ca�ej.
26 - Masz �adne, cienkie w p�cinach nogi - powiedzia�. - Dobre do malowania.
Wiadomo by�o, �e Kantor jest malarzem, chocia� nie by� jeszcze TYM KANTOREM,
kt�rym zosta� p�niej. Ja jeszcze by�am nikim. By�am dziewczyn�, kt�ra si�
pl�cze w �rodowisku artyst�w, bo tak�e pr�bowa�am malowa�, chocia� nikomu si� do
tego nie przyznawa�am. Pr�no�ci nigdy nie by�o mi brak, wi�c zapami�ta�am uwag�
o moich nogach. �ycie mog�o si� r�nie potoczy�; Kantor m�g� nie zosta�
KANTOREM, ja mog�am zaj�� si� medycyn�, tak jak zamierza�am (ale mi nie wysz�o),
Franio Puget, z kt�rym podr�owali�my na dachu, m�g� zosta� s�awnym lalkarzem...
Franio Puget ju� dawno nie �yje, mo�e jeszcze gdzie� w k�cie poniewieraj� si�
zakurzone lalki, kt�rymi porusza� w teatrze "Guliwer"... S�awa Kantora przeros�a
jego samego, a mnie z k�ta szafy wypad�y dwa r�czniki, kt�rych u�ywam przy
farbowaniu w�os�w. Zwyczajne �ycie i nic wi�cej. Tu ju� ca�kowicie ko�cz� z
opowie�ciami z okupacji. Prawdziwe �ycie zacz�o si� dopiero po wojnie... Moja
siostra Artystka, jak na artystk� przysta�o, po zako�czeniu wojny natychmiast i
ca�kowicie da�a si� poch�on�� sztuce (w czasie okupacji gra�a w podziemnym
teatrze Mularczyka). Najpierw chodzi�a na balet, gdzie nauki ta�ca pobiera�
r�wnie