5090

Szczegóły
Tytuł 5090
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5090 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5090 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5090 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

RAFA� KOSIK za dobrze to zrobili�my P��cienna torba przelecia�a nad sto�em, r�bn�a o �cian� i zsun�a si� na krzes�o. Szczup�a dziewczyna o kr�tko �ci�tych czarnych w�osach przemaszerowa�a przez kuchni� w kierunku automatu z wod�. - Pyta�a� mnie kiedy�, dlaczego nie masz s�u�bowego laptopa... - mrukn�� stoj�cy obok niepozorny m�czyzna w tweedowej marynarce. Maria zignorowa�a uwag� szefa. Si�gn�a po puszk� z kaw�. - Pieprzony buc zn�w zrobi� to samo - zacz�a wsypuj�c czubat� �y�eczk� do kubka. - Daje nam termin na wczoraj! Robi to celowo, bo na jakim� szkoleniu powiedzieli mu, �e agencj� reklamow� tak si� najlepiej motywuje. Piotr spojrza� na zegar �cienny i pokr�ci� ze smutkiem g�ow�. By�a sz�sta pi�tna�cie wieczorem. - Wi�c buc dostanie cha�k� - powiedzia� ch�opak w bezr�kawniku p�ucz�c pusty kubek. - Drogi Adrianie - odpar� smutno Piotr. - Bucowi nie robi du�ej r�nicy, kt�r� agencj� motywuje. - Mia�em w�a�nie zamiar odstawi� ten kubek i i�� na dwa piwka do Szpilek. - Brief b�dziesz mia� za kwadrans - Maria wesz�a mu w s�owo u�miechaj�c si� uroczo. Zala�a kaw� wrz�tkiem. - Nie ma rzeczy niemo�liwych - westchn�� i r�wnie� si�gn�� po puszk� z kaw�. Na korytarzu prawie wpad� na Ank�. Zapina�a w�a�nie p�aszcz. - Siedzisz jeszcze? - zapyta�a wyci�gaj�c d�ugie blond w�osy spod ko�nierza. - Nici ze Szpilek. Mo�e jutro... - No way. Jutro ja siedz� do nocy. - Taki lajf. - To nara. Ch�opak patrzy�, jak mi�kko idzie w kierunku schod�w, potem odwr�ci� g�ow� w drug� stron�. Maria ubrana w szary �akiet i kr�tk� czarn� sp�dniczk� sz�a w przeciwn� stron� energicznie stukaj�c obcasami. Uni�s� brew jak znawca win podczas degustacji i u�miechaj�c si� pod nosem poszed� za ni�. Agencja zajmowa�a spory apartament powsta�y z po��czenia kilku mieszka� w starej kamienicy. Mimo p�nej pory nadal panowa� tu spory ruch: w pokoju account�w trwa�o zaci�te klawiszowanie, a studio graficzne atakowa�o przechodz�cych ostrymi d�wi�kami techno. Niewielki pokoik copywriter�w odstrasza� go�ci plakatem z wizerunkiem Obcego. Adrian da� monstrum prztyczka w nos i wszed� do �rodka. Opad� na powycierany sk�rzany fotel za jednym z dw�ch biurek i postawi� paruj�cy kubek na podstawce. "Klienci maj� ci� za nic" - pomy�la�. "A ty od dwu tygodni nie mo�esz si� um�wi� z dziewczyn� na piwo, bo oboje jeste�cie zaj�ci wypruwaniem dla nich �y�. Motorniczy to ma �ycie... Fajrant, piwo i telewizor". Z trudem powstrzymywa� si� przed wys�pieniem od kogo� papierosa. Dym tytoniowy kojarzy� mu si� z relaksem, cho� sam nie pali�. Zerkn�� na zegar. By�a sz�sta siedemna�cie. Maria usiad�a bokiem na biurku umieszczaj�c kolano dok�adnie na wprost Adriana. Po�o�y�a przed nim kilka kartek spi�tych miedzianym spinaczem. - Naprawd� mi przykro, ale musimy to zrobi�. Ch�opak przeczyta� pobie�nie pierwsz� stron� i kawa�ek drugiej. Przekartkowa� reszt�. - Wiem... ale ja nie jestem maszyn�. - Przejecha� r�k� po twarzy i zapad� w fotel. - Dobre pomys�y unikaj� zm�czonego umys�u. Poza tym powinni�my mie� kilka egzemplarzy tego wynalazku. Tak, �eby si� wczu�. Mia� ch�� po�o�y� d�o� na jej kolanie. - Mo�e lepiej nie wiedzie�, jakiego bubla mamy reklamowa�. - Problem w tym, �e ja nie wierz�, �e to co� mo�e w og�le dzia�a�. - Robi ci to r�nic�? - Maria szczerze si� zdziwi�a. - Zasadniczo... nie, ale pos�uchaj - wzi�� do r�ki brief. - Napisa�a� tutaj: "Co� wi�cej ni� telefon kom�rkowy. Po��czenie zalet kr�tkofal�wki i telefonu GSM. Komunikator cyfrowy dzia�aj�cy bez po�rednictwa sieci naziemnej. Klient kupuje aparat i rozmawia ile chce bez abonamentu i jakichkolwiek p�niejszych op�at". - Dlaczego w to nie wierzysz? - Nie znam si� mo�e na elektronice, ale wiem, �e kom�rka ma zasi�g kilku kilometr�w. Jak nie ma w pobli�u anteny przeka�nika, to nie b�dzie dzia�a�. Jak zadzwonisz do kogo� z innego miasta? Maria machn�a r�k�. - Szczeg�y techniczne... Przewali�am ci �ywcem plik �r�d�owy od klienta. Przeczytaj, to zrozumiesz i potem mi opowiesz. Musz� par� rzeczy policzy� i z�apa� kogo� z domu mediowego. - OK. Na kiedy chcesz to mie�? - Na po�udnie... - powiedzia�a ostro�nie. - Jutro... - To zupe�nie nie zabrzmia�o jak "za tydzie�" - mrukn��. - Ale wiem, nie ma rzeczy niemo�liwych. Szkoda tylko, �e zostawi�em w domu amf�... Maria zachichota�a i powiedzia�a: - Nawet jak wyjdzie cha�ka, to b�d� musieli to wzi��. Deadline na produkcj� za tydzie�. Pierwsze emisje w TVN i Polsacie za dwa tygodnie. Jutro rano podpisujemy umow�. Do tego mamy tylko Ank�, bo reszta jest zarobiona na maksa. - Timing napi�ty jak policzki Cher. A casting? Nie znajdziemy dobrych aktor�w w takim czasie. Maria u�miechn�a si� szeroko. - To du�e pieni�dze. Pami�taj o prowizjach. - Jestem artyst�. - W snach. Poca�owa�a go w policzek i wysz�a z pokoju. Nigdy wcze�niej go nie ca�owa�a. Min�a dziesi�ta. Adrian zosta� w biurze sam. Sam z Mari�. W ciszy, kt�ra panowa�a, s�ysza�, jak uderza w klawisze komputera dwa pokoje dalej. Warszawa za oknem zaczyna�a umiera�. Jak co noc. Ma�e grupki ludzi poszukiwa�y wolnych miejsc w pubach. "Ciekawe czy Anka �pi, czy siedzi z kim� w knajpie?" Po�o�y� g�ow� na biurku czuj�c zm�czenie po��czone z pobudzeniem. Cztery kawy od po�udnia i tyle� samo piwek wczoraj wieczorem. Czy jad� lunch? Chyba tak, ale o kolacji zapomnia�. Przeczyta� ponownie ca�y brief i wydawa�o mu si�, �e go rozumie. Pomys� by� elementarnie prosty. Zasi�g pojedynczego telefonu wynosi� wprawdzie nie wi�cej ni� dwana�cie kilometr�w, ale ka�dy aparat by� jednocze�nie stacj� przeka�nikow�. Rozmowa z Warszawy do Poznania przechodzi�a przez kilkana�cie aparat�w po drodze, bez udzia�u i wiedzy ich w�a�cicieli. System wykorzystuj�c zasady logiki rozmytej sam wybiera� najkr�tsz� i najmniej obci��on� drog� dla po��czenia. Ryzyko przy zakupie by�o niewielkie, bo do komunikowania si� na ma�e odleg�o�ci wystarcza�y dwa aparaty. Adrian rozumia� zasad�, jednak nie wierzy�, �e to mo�e dzia�a�. Ale czy brak wiary co� zmienia? "Czasem si� zastanawiam, czy to my robimy idiot�w z naszej grupy docelowej, czy ona z nas" - pomy�la�. Spojrza� na zegarek. By�a dziesi�ta trzydzie�ci sze��. "Czy Szekspir potrafi�by co� stworzy� pod tak� presj�?" Zarysy pomys��w lata�y mu wok� g�owy. Zbyt jeszcze mgliste i zbyt delikatne, by je chwyci� nie niszcz�c. Te, kt�re unosi�y si� wysoko, by�y zbyt wymy�lne, te szoruj�ce o dywan za kiepskie. Ogl�da� je spokojnie, staraj�c si� ich nie sp�oszy�. Kilka najwi�kszych, kr���cych na wysoko�ci jego g�owy dotyka� wzrokiem i modyfikowa� nieznacznie. By nie zepsu�. Mniejsze p�ka�y i gin�y bezpowrotnie, wi�ksze ros�y w si��, czasem ��czy�y si�. Zosta�o kilka. Czas, by je zapisa� - nowo narodzone pomys�y s� bardzo nietrwa�e. Stukanie klawiatury z pokoju account�w ucich�o. Po chwili w drzwiach jego pokoju stan�a Maria. - Jak tam? - zapyta�a mi�kko. - Pr�buj� by� geniuszem i troch� mi nie wychodzi, ale spoko - fuck upu nie b�dzie. Mam tutaj malutki szczep mem�w - wskaza� na swoj� g�ow� - i zaraz umieszcz� go w bezpiecznym miejscu, by sobie dojrza� i zarazi� kilka milion�w Polek i Polak�w. Otworzy� laptopa, ale Maria przytrzyma�a jego r�k�. - Je�li jaki� pomys� wyleci ci z g�owy, to znaczy, �e by� kiepski? - Nie. To znaczy tylko, �e wylecia� mi z g�owy. Pog�adzi�a go d�oni� po policzku. - Pisz - powiedzia�a. - Szybko... Rozpi�a guzik �akietu. Ten gest wyja�nia� wszystko. Ch�opak zacz�� szybko klepa� w klawisze. Ku w�asnemu zaskoczeniu stwierdzi�, �e umie pisa� metod� bezwzrokow�. Patrzy� bowiem na Mari�, na jej delikatne d�onie rozpinaj�ce powoli kolejne guziki. Zdj�a �akiet i przewiesi�a przez oparcie wolnego krzes�a. Rozpi�a pierwszy guzik koszuli. - Czy to jest dobry pomys�? - zapyta�a. W pierwszym momencie nie wiedzia�, co mia�a na my�li. - Wy�pi� si� i rano b�d� m�g� oceni�. Nachyli�a si� nad biurkiem i si�gn�a w d� chwytaj�c go za klamerk� paska. Poci�gn�a w g�r�. Pos�usznie wsta�. - Opisz mi go... Musn�a ustami jego usta. - Powoli si� rozwija... Wol� teraz zacz�� co� innego. - Zaczynaj wi�c... Dotkn�� d�o�mi jej drobnych ramion czuj�c przez materia� ciep�� sk�r�. Przyjemnie pachnia�a, cho� nie potrafi� powiedzie� czym. Patrzyli sobie w oczy. - Mo�liwo�ci s� bardzo du�e - powiedzia� - czasu za to ma�o. - Jest ca�a noc - szepn�a. Cofn�a si� i doko�czy�a rozpinanie koszuli. Zrzuci�a j� na ziemi�. Chwil� potem obok niej wyl�dowa�a sp�dniczka. Sta�a w bieli�nie i po�czochach. By�a zgrabna i wysportowana. Adrian si�gn�� do laptopa i zachowa� dokument. - Mmmm... Zarzu� co�, a ja to rozwin� - powiedzia�a. - Mam ci� zap�odni�? - Niedos�ownie... - Tak to nazywam... - wyszed� zza biurka i zbli�y� si� do dziewczyny. - Potrzebujemy czego� totalnego na otwarcie kampanii. Jest kasa, mo�na to zrobi�. Co� jak spi�trzenie Wis�y z u�yciem keson�w. Has�o: "Nag�y wzrost mo�liwo�ci". Po�o�y� d�onie na jej piersiach zas�oni�tych koronkowym stanikiem. - Bardziej totalne... - powiedzia�a przywieraj�c do niego. - Za�mienie s�o�ca! Nie kupi� X-com, b�dzie za�mienie, kupi� - nie b�dzie... - Zaskar�� nas. Poca�owa� j� w usta. Mi�kko i delikatnie. - Zabezpieczymy si� - odpowiedzia�a zdejmuj�c z niego bezr�kawnik. - Zaskar�� klienta. Odszkodowanie zawrzemy w kosztorysie jako zaplanowany wydatek. Skandal. Pierwsze strony gazet. - W za�mienie nikt nie uwierzy. To musi by� co� w zasi�gu wyobra�ni. - Po�o�y� d�onie na jej po�ladkach. - Cudowna plama na murze cmentarnym. Pielgrzymki z ca�ego kraju po przybyciu widz� wysprayowane logo X-com. - Przerwa� na chwil� ca�uj�c jej szyj� i rozpinaj�c stanik. - Albo... naukowe potwierdzenie obserwacji syreny w Wi�le. - Zostaw t� Wis��... - Wpi�a si� w jego usta na d�u�ej, rozpinaj�c mu jednocze�nie spodnie. - Potrzebuj� czego� naprawd� wielkiego. Wyswobodzi�a si� ze stanika. - Na wej�ciu kampanii samob�jca na iglicy Pa�acu Kultury. W t-shircie z logo X-com. Poka�� go wszystkie stacje - �ci�gn�� buty. - A mo�e jeszcze lepiej: niech po dw�ch godzinach skoczy. - Uuu... to mo�e bole�. - Ugryz�a go delikatnie w rami� i te� zrzuci�a buty. - B�dzie mia� spadochron. Te� z logo X-com. - No, dalej. - �ci�gn�a po�czochy. - Ufo nad Warszaw�. - Lepiej! Masz jakie� hase�ka? - Prosto, skutecznie, tanio. - Wydosta� si� ze spodni. - Dla wygody, dla ludzi, dla ciebie. - Albo... - Zsun�a majtki. - Dost�p �atwy jak nigdy dot�d. - Zdecydowane uproszczenie. - Wchodzisz w to ju� teraz! Pchn�� j� w k�t mi�dzy rega�ami. - Mniej miejsca, mniej formalno�ci, mniej k�opot�w. - Wszystko w jednym... - Jeden dla wszystkich, wszystko w jednym! - O tak... tego w�a�nie potrzebuj�... Maria ubra�a si� i wr�ci�a do pracy. Regularne stukanie klawiszy dochodzi�o z jej pokoju, jakby przed chwil� zrobi�a sobie przerw� na papierosa. Zastanawia� si�, co pocz�� z t� sytuacj�, ale stwierdzi�, �e najlepiej b�dzie zachowywa� si�, jak gdyby nigdy nic i pracowa� dalej. Ko�o pierwszej uzna�, �e nic nowego nie wymy�li. Mia� dwa w miar� trzymaj�ce si� kupy pomys�y na ca�� kampani� reklamow�. Rekord �wiata, je�li chodzi o tempo pracy. Ale to dopiero pocz�tek. Pierwszy etap kampanii kierowany do m�odych ludzi mia� na celu sprzedanie jak najwi�kszej liczby aparat�w, by zasi�giem pokry� ca�y kraj. Po trzech miesi�cach drugie wej�cie mia�o zawiera� przekaz skierowany do odbiorc�w profesjonalnych. Lepsze i dro�sze aparaty. Ale trzy miesi�ce to bardzo du�o czasu. Obudzi� go dzwonek telefonu. Stwierdzi�, �e le�y na pod�odze z g�ow� opart� na stercie czasopism. Za oknem by� ju� dzie�. Czwartek. Mia� wra�enie, �e po�o�y� si� pi�� minut wcze�niej, ale zegarek obiektywnie pokazywa� dziewi�t� zero pi��. Usiad� i odebra� telefon. - Przejrza�am materia�, jaki stworzy�e� wczoraj. - To by�a Maria. - Ca�kiem nie�le, ale musimy nad nim jeszcze popracowa�. Wpadn� za pi�� minut. Przetar� oczy i wyjrza� przez okno. Korek w obie strony �limaczy� si� wyj�tkowo. "Mamy mniej czasu"- pomy�la�. Zabra� pusty kubek i otworzy� drzwi. Normalny o tej porze ruch zaskoczy� go. Anna wchodz�c do sekretariatu jako pierwsza zwr�ci�a na niego uwag�. U�miechn�a si�. - Wygl�dasz, jakby� w�a�nie wsta� z ��ka. - Wsta�em z pod�ogi... - Mnie dzi� te� czeka nocowanie. - Mo�e zjemy razem lunch?... Nie, wr��. B�d� na prezentacji. - A ja musz� sko�czy� ten folder, �ebym mog�a po waszym powrocie robi� storyboardy. Przynajmniej oderw� si� na troch� od komputera. Pos�a�a mu kolejny u�miech i znik�a w zastawionym kilkunastoma komputerami studiu graficznym. Popatrzy� za ni�, ale napotka� dziwnie karc�cy wzrok stoj�cej w drzwiach pokoju account�w Marii. Wykona� niejasny gest r�k�, poszed� nieco si� od�wie�y� i zaparzy� kaw� na �niadanie. W�a�ciwie to mia� ch�� wr�ci� do pokoju i spa� dalej. Adrian z pomoc� Marii doszlifowa� szczeg�y i wydrukowa� ca�o�� na czysto. Dziewczyna ca�y czas odnosi�a si� do niego dosy� oschle, cho� nie by�a niemi�a. "Chce we mnie wzbudzi� poczucie winy?" - zastanawia� si�. "Za co? Przecie� to ona zacz�a". - Chcesz porozmawia�? - zapyta�, gdy sko�czyli. Zosta�o im dziesi�� minut do wyj�cia na prezentacj� - Dlaczego tak s�dzisz? - Chodzi mi o wczoraj... - Wczoraj to dawno temu. U�miechn�a si� jednak i musn�a jego policzek wierzchem d�oni. Wsta�a. - Nie martw si�. By�o ca�kiem mi�o. - Pos�uchaj... czy... - Tak? - Odwr�ci�a si� od drzwi przesadnie udaj�c zainteresowanie. - Nie... nic. - Sprawdza�e�, jak dzia�a X-com?- zapyta�a Anna. Siedzia�a przygarbiona nad sto�em i cienkopisem tworzy�a dziesi�ty arkusz storyboardu. Obrazek, kt�ry w�a�nie ko�czy�a, przedstawia� u�miechni�t� kobiet� prezentuj�c� do kamery opakowanie X-com. - Nie dostali�my �adnego egzemplarza - odpar� Adrian zagl�daj�c jej przez rami�. - Mamy obiecane darmowe aparaty za tydzie�. Moim zdaniem to �ciema na maksa. - Sam opracowa�e� kreacj� dla tej �ciemy na maksa. - A ty w�a�nie rysujesz storyboardy, wed�ug kt�rych powstanie film reklamuj�cy t� �ciem� na maksa. Anna westchn�a. - W�a�nie. Gdzie tu jest etyka zawodowa? Odgarn�a w�osy za ucho. - Etyka... - zawaha� si� - etyka tego zawodu jest taka, �e jest si� wiernym wobec klienta. - Jak nie my, to zrobi to kto� inny - wtr�ci�a si� Maria staj�c w drzwiach. - Jeste�my pierwsz� lini� frontu wolnego rynku. Adrian minimalnie si� odsun�� od graficzki. Zn�w to idiotyczne poczucie winy. - Tak si� wszyscy t�umacz� - powiedzia�a Anka unosz�c na moment g�ow�. - Bo tak jest. Jeste�my najemnikami. Je�li nie chcemy tego robi�, to nikt nas nie zmusza. Ja mog� pracowa� w pierwszym lepszym biurze, Adrian mo�e by� niedocenianym poet�, a ty... ty mo�esz sprzedawa� szablonowe widoczki starego miasta pod Barbakanem. Ance drgn�a r�ka i postaci, kt�r� w�a�nie rysowa�a, unios�a si� brew. - Nie siedz� tu dla pieni�dzy - powiedzia�a cicho. - Moje prace, nawet te przerabiane na kolejnych korektach, gnojone przez klient�w-idiot�w ogl�daj� miliony ludzi. Du�� kampani� outdoorow� ogl�da wi�cej ludzi ni� jakikolwiek obraz w muzeum. - Widzisz? - zatriumfowa�a Maria. - Ka�dy ma swoj� cen�. Anna opu�ci�a g�ow�. - Nie m�w tak... - Albo wolny rynek ze wszystkimi tego konsekwencjami, albo komunizm, cenzura, reglamentacja i opakowania zast�pcze. Chcesz czy nie, stoisz po kt�rej� stronie. - Przesta� - wtr�ci� si� ch�opak. - No tak, faktycznie. Skopie nam storyboardy, jak si� wkurzy. - Zejd� z niej! O co ci chodzi? - O nic. Faktycznie przesadzi�am, przepraszam. - Wysz�a. Adrian po�o�y� d�o� na ramieniu dziewczyny. Chcia� j� cofn��, ale Anka przechyli�a g�ow� pocieraj�c wierzch jego d�oni policzkiem. - Nie mam si�y - powiedzia�a. - Sko�cz� to rano. By�o dobrze. Nawet bardzo dobrze. Jedyne, czego teraz si� ba�, to poprawek klienta. Paradoksalnie jedyna nadzieja by�a w tym, �e zosta�o tak ma�o czasu. Nie umia� powiedzie�, co dok�adnie sprawia�o, �e spot wyszed� tak dobrze. Aktorzy nie byli �wietni, bo ci �wietni planuj� czas na miesi�ce wprz�d, a nie siedz� pod telefonem. Scenariusz, zdaniem samego autora, pozostawia� sporo do �yczenia, a scenografia zosta�a zmontowana w godzin�. Jedynie ekipa filmowa i sprz�t by�y bez zarzutu. Mo�na by�o zastosowa� wszystkie efekty nie wymagaj�ce godzin pracy stacji graficznych. C� zatem sprawia�o, �e banalny testymonia� by� tak dobry? Banalna historia, banalne postacie i niebanalny fart. "Bo�e!" - pomy�la�. "Za dobre to zrobili�my. Za dobre dla tego bubla". - Dobre, ale to jeszcze nie oznacza, �e skuteczne - powiedzia� Piotr, jakby odgaduj�c jego my�li. Wyci�gn�� p�ytk� z odtwarzacza. - Szkoda, �e nie ma czasu na focus... - Musi i�� tak - potwierdzi�a Maria. - Wiem. Martwi mnie g��wnie to, �e mamy wystarczaj�c� ilo�� kasy na badanie skuteczno�ci. Wszyscy z wyj�tkiem Adriana u�miechn�li si� pod nosem. Po wieczornym niebie wolno sun�y trzy czarne spodki. Z pocz�tku nikt ich nie zauwa�y�, ale gdy dotar�y nad �oliborz, telefony w redakcjach telewizyjnych i radiowych rozdzwoni�y si� na dobre. Na numery policji jak zwykle niewielu osobom udawa�o si� dodzwoni�. Po pi�tnastu minutach od pierwszego sygna�u widzowie kilku stacji telewizyjnych mogli na �ywo ogl�da�, jak statki kosmiczne obcych zbli�aj� si� do centrum miasta. Min�o kolejne p� godziny, nim z lotniska na Bemowie wystartowa� helikopter. Pod��a� za lec�cymi w nier�wnym szyku statkami trzymaj�c si� w bezpiecznej odleg�o�ci. Gdy wreszcie pilot zebra� si� na odwag� i zmniejszy� dystans, lataj�ce talerze zawirowa�y umykaj�c mu w wymy�lnych ewolucjach. Nagle jeden ze spodk�w zmarszczy� si� i zapad� w sobie, jakby pr�bowa� przej�� do innego wymiaru. Manewr chyba si� nie uda�, bo pojazd sflacza� do ko�ca i furkocz�c opad� na drzewa w parku Saskim. Kilka minut p�niej dwa pozosta�e posz�y w jego �lady. - "Pomalowane na czarno dekle od fiata i pneumatyczne ochraniacze. Prosty uchwyt i nape�niony helem balon w kszta�cie dysku. Oryginalny spos�b na prezentacj� aparat�w telefonicznych nowej generacji. Autorem pomys�u jest ta sama agencja, kt�ra kilka tygodni temu przeprowadzi�a kontrowersyjn� kampani� p�ynu Flix". Czy to ty, synku, wymy�li�e� to ufo? Mama od�o�y�a gazet�. - Tak - odpar� Adrian odsuwaj�c od siebie pusty talerz po kapu�niaku - cho� nie przypominam sobie, bym wprowadza� ten projekt w �ycie... Wzi�� gazet� i przeczyta� artyku� na pierwszej stronie. Pokr�ci� z niedowierzaniem g�ow� i postanowi� wyja�ni� to nast�pnego dnia. Wsta� i zani�s� talerz do zlewu. - U�ywasz tego, mamo? - zapyta� unosz�c opr�niony do po�owy kanisterek z p�ynem Flix. - Skoro sam zrobi�e� reklam� tego �rodka, to musia�am spr�bowa�, jak to dzia�a. Przygotowa� kampani� Flixa dwa miesi�ce temu. Uniwersalny p�yn do mycia wszystkiego, do zmywania i prania. Jego zdaniem by�y to zwyk�e mydliny z wod�. - I jak dzia�a? - Nie widzisz, jak tu czysto? - Mama wykona�a r�koma gest, jakby prezentowa�a wn�trze skarbca Bank of England, a nie swoj� kuchni�. Adrian rozejrza� si� i stwierdzi�, �e faktycznie by�o bardzo czysto. Jak nigdy, odk�d si� wyprowadzi� do w�asnego mieszkania. - Wi�c wed�ug ciebie to naprawd� dzia�a? - Dzia�a doskonale. - Usuwa kamie�? - upewni� si�. - Zobacz tutaj. - Wskaza�a na b�yszcz�cy chromami kran, kt�ry ch�opak pami�ta� jeszcze z dzieci�stwa. Schyli� si� i przyjrza� mu si� z bliska. Znik�y nawet stare odpryski. - Czy�ci drewno, dywany i okna? - Oczywi�cie. Czemu si� tak dziwisz? Ch�opak wyprostowa� si� i spojrza� na swoj� matk�, jakby podejrzewa�, �e na staro�� jej odbija. Wzi�� ma�� misk� stoj�c� w znajomym miejscu, pod zlewem, nala� do niej wody i nieco p�ynu z kanistra. Wymiesza� zawarto�� i umoczy� w niej szmatk�. Podszed� do okna i przejecha� ni� w poprzek szyby. Matowe smugi Flixa by�y widoczne, zanim jeszcze odparowa�a ca�a woda. - Oj, dziecko, dziecko. - Mama wzi�a od niego szmatk�. - Znajd� sobie �on�, bo zaro�niesz brudem. Przejecha�a t� sam� szmatk� po jego �ladzie �cieraj�c go ca�kowicie. Adrian przysun�� twarz do szyby wpatruj�c si� w krystaliczn� przejrzysto�� szk�a. Przez okno widzia� wyra�nie i ostro Pa�ac Kultury o�wietlony dziesi�tkami reflektor�w. M�czyzna liczy� gwiazdy na nocnym niebie. Ch�odny, jesienny wiatr targa� mu w�osy. S�ysza� jednostajny szum miasta, d�wi�ki klakson�w, hamuj�cy tramwaj. I rz꿹cy megafon, przez kt�ry kto� pr�bowa� z nim rozmawia�. Spojrza� na fosforyzuj�ce wskaz�wki zegarka. Jeszcze dwie minuty. Nogi dr�twia�y mu od zapierania si� o kamienny gzyms. Wsta� i spojrza� w d�. Momentalnie o�lepi�y go reflektory. Zas�oni� oczy d�oni� i zachwia� si�. Przez t�um przeszed� pomruk. M�czyzna wiedzia�, �e oni chc�, by skoczy�. Po to tu przyszli. Dwa helikoptery stacji telewizyjnych obni�y�y pu�ap chc�c uchwyci� lepsze uj�cia. "Czy to naprawd� jest rozwi�zanie?" - pomy�la�. "Nie ma innego sposobu?" Ws�ucha� si� w �omot serca, wzi�� g��boki oddech i wybi� si� z ca�ej si�y do przodu. Krzyk t�umu s�ycha� by�o na drugim brzegu Wis�y. M�czyzna przez u�amek sekundy widzia� wycelowane w siebie dziesi�tki kamer, migaj�ce stroboskopy ambulans�w, radiowoz�w i pojazd�w stra�y po�arnej. Widzia� uciekaj�cych ludzi. Min�� w odleg�o�ci kilku metr�w kolejny gzyms naje�ony kamiennymi stalagmitami. Potem nast�pi�o silne szarpni�cie. M�czyzna spojrza� w g�r�. Bia�a czasza spadochronu z wielkim logo X-com otworzy�a si� poprawnie. Poci�gaj�c za linki skr�ci� omijaj�c w odleg�o�ci dwudziestu metr�w kraw�d� Pa�acu. Wykorzystuj�c wiatr opada� powoli w kierunku parkingu przed Muzeum Techniki. Motocyklista kopni�ciem zapali� silnik. M�czyzna sprawnie wyl�dowa� na trawniku uwalniaj�c si� od uprz�y dla niepoznaki ukrytej pod specjaln� kamizelk�. Podbieg� kilka krok�w i wskoczy� na motocykl obejmuj�c kierowc� w pasie. Warkot silnika zag�uszy� zbli�aj�ce si� wycie syren. M�czyzna w my�lach przelicza� zarobek. - Nie ma o tym skoczku ani s�owa w twoim opracowaniu - powiedzia� dyrektor. - Ani o lataj�cych talerzach. Jest to natomiast dok�adnie opisane i wycenione przez Mari�. Adrian zacisn�� z�by. - Nie napisa�em tego... - przyzna�. - Powiedzia�em tylko. Nie s�dzi�em... �e to mo�e przej��. - Kiedy dok�adnie to m�wi�e�?- zapyta�a Maria patrz�c mu prosto w oczy. - Pami�tasz, co wtedy robi�e�? Adrian mia� ch�� zacisn�� d�onie na jej delikatnej szyjce; ju� wiedzia�, �e przegra�. Nie chodzi�o nawet o astronomiczn�, jak na standardy agencji, premi�. Chodzi�o o zasady. Dyrektor odchyli� si� do ty�u w fotelu i spl�t� d�onie na brzuchu daj�c do zrozumienia, �e rozmowa jest zako�czona. - Pytanie "Jak mog�a�?" jest chyba zbyt banalne - powiedzia�, gdy wyszli z gabinetu. - Wymy�lili�my to wsp�lnie. Ale ja pomys� przedstawi�am, bo ty si� ba�e�. Potrzebowa�am tej premii; wyka�czam mieszkanie. - T�umacz to sobie, jak chcesz. - Chroni�am ci�. Pomy�l, co by si� sta�o, gdyby facet si� zabi�. Wzi�am na siebie ca�� odpowiedzialno��. - Za�o�� si�, �e gdyby si� zabi�, to ja bym by� autorem pomys�u. Wiesz co... jest taka stara zasada, �e kobiet si� nie bije, ale gdy kobieta uderza pierwsza... - A gdybym powiedzia�a dyrektorowi, �e mnie molestowa�e�? - u�miechn�a si� jadowicie. Adrian poczu�, jak wzrasta mu ci�nienie. - Ty zacz�a�... - Kochanie, to nie ma �adnego znaczenia. Mog�abym nawet by� wtedy w kinie. Wylecisz z pracy, zanim ktokolwiek zapyta o twoj� wersj�. Dlatego nie wracajmy ju� do tego... nieporozumienia. Usiedli w przytulnym rogu kawiarni i zam�wili po piwie. Uda�o im si� spotka� po trzech tygodniach pr�b, ale i tak nie umieli nie rozmawia� o pracy. - Tydzie� temu by�em u mojej mamy na obiedzie - zacz�� Adrian. - Pokaza�a mi kuchni� wyczyszczon� Flixem. Ma fio�a na jego punkcie. Nie zdziwi�bym si�, gdyby nim my�a z�by. - Nie jest w tym odosobniona - przytakn�a Anka. - Czuj� si� troch� jak potw�r. Wcisn�li�my ludziom kolejn� niepotrzebn�, do tego nie dzia�aj�c� rzecz. - O nie! To naprawd� czy�ci wszystko! - Sprawdza�am. Nawet pod�oga si� po tym lepi. Kelnerka przynios�a dwa piwa, bu�eczki i mas�o czosnkowe. - Przetar�em szyb� Flixem i zosta�y smugi. Mama przetar�a i smugi znik�y. - Przypadek? Pokr�ci� g�ow�. - Spr�bowa�em z usuwaniem kamienia z hydrantu na korytarzu, z praniem dywanu i naczy�. To samo. Ja szorowa�em i nic, a mama raz przetar�a i efekt by� rewelacyjny. - Chcesz przez to powiedzie�, �e zrobili�my najbardziej skuteczn� reklam� w historii? - Nie wiem, co o tym my�le�. Wiem tylko, �e to nie jest z�udzenie. Ani przypadek. Wyjrzeli przez okno. Przed punktem sprzeda�y X-com wi�a si� d�uga kolejka, cho� cz�stotliwo�ci dla komunikator�w mia�y by� zwolnione dopiero za tydzie�. Ta kampania te� odnosi�a sukces. - Wypijmy za to, �eby X-com dzia�a� tak, jak to obiecali�my milionom ludzi. - Adrian wzni�s� piwem toast. Anka u�miechn�a si� i unios�a szklank� do ust. Adrianowi podoba� si� spos�b, w jaki pi�a piwo: po kobiecemu, drobnymi �ykami. Ocenia� swoje szanse u niej i mia� nieodparte wra�enie, �e jednak s� rzeczy niemo�liwe. Od d�u�szego czasu Anka by�a dla niego mi�a. Po prostu mi�a - nic wi�cej. - To jest przekr�t - powiedzia� patrz�c na zebranych w sali konferencyjnej. Nie przeszkadza�a mu nawet obecno�� Marii. - Mam paru znajomych u jednego z operator�w sieci kom�rkowych - ci�gn��. - Nie ma �adnej paniki zwi�zanej z darmowym przecie� X-comem. Powinni si� ba�, �e z dnia na dzie� wypadn� z rynku, bo ludzie przejd� na system darmowy. Tymczasem nie boj� si�. - Dlaczego?- Dyrektor praw� r�k� ju� przygotowywa� lewy mankiet do ods�oni�cia zegarka, gdy nikt nie b�dzie patrzy�. - Bo nie wierz�, �e to prawda. Twierdz�, �e teoretycznie mo�e to dzia�a�, ale przepustowo�� ��czy tego typu jest zbyt ma�a, podobnie jak zbyt ma�a jest moc aparat�w. Wsp�czesny rozw�j technologii komunikacyjnych nie pozwala nawet marzy� o takim systemie. Owszem, rozmowa mi�dzy Warszaw� a Poznaniem jest mo�liwa, je�li po drodze b�dzie trzydzie�ci w��czonych aparat�w, ale op�nienie transmisji sygna�u przekroczy dwie sekundy. Dziesi��, dwadzie�cia jednoczesnych po��cze� zapcha kana�. - System wtedy wybierze inn� drog�. - Przemy�la�em to. Po pierwsze, wzro�nie op�nienie. Po drugie, pomi�dzy du�ymi miastami jest masa wsi, gdzie aparat�w b�dzie na pewno mniej, szczeg�lnie na pocz�tku. Po trzecie, aparat s�u�y jako przeka�nik tylko wtedy, gdy jest w��czony. Znaj�c filozofi� �yciow� przeci�tnego Polaka to nie b�dzie on trzyma� telefonu w��czonego tylko po to, by kto� inny z niego korzysta�. - I co? - System ulegnie przeci��eniu w kilka minut po starcie. - Czy ty nie pomyli�e� zawod�w? - zapyta� dyrektor nachylaj�c si� nad sto�em. - To jest agencja reklamowa, a nie detektywistyczna. Nawet je�eli to prawda, co ma wsp�lnego z nami? My tylko przekonujemy ludzi, �eby to kupili. - Tak... racja. Ale nasz klient padnie w kilka dni i nie zap�aci ostatnich faktur za emisje w prasie i tv. Dyrektor zblad�. - My�lisz, �e tam pracuj� idioci? - zapyta� nieco agresywniej. - Dlaczego �aden z niezale�nych ekspert�w nie podwa�y� pomys�u? Boj� si�, �e jednak zadzia�a? Mo�e po prostu lepiej si� na tym znaj� od ciebie?!... Zreszt� klient zap�aci� za emisje z g�ry. - By� mo�e to wszystko prawda. Tylko dlaczego system startuje w Polsce? Mo�e mamy by� poligonem do�wiadczalnym? Mo�e zbior� kas� za kilkana�cie tysi�cy sprzedanych aparat�w i wi�cej ich nie zobaczymy? - Przekonamy si� o tym jutro o si�dmej wieczorem. Szkoda czasu na dyskusje o rzeczach, na kt�rych si� nie znamy. Siedzieli po dwu stronach sto�u. Przed nimi le�a�y dwa aparaty wygl�daj�ce jak zwyk�e kom�rki. Pod sufitem ko�ysa� si� krzywy �yrandol rzucaj�c w�t�e cienie na obdrapane �ciany. Stary zegar pokazywa� si�dm� zero pi��, ale nikt nie traktowa� go powa�nie. D�ugow�osy student wpatrywa� si� w wi�kszy aparat z kolorowym wy�wietlaczem, a niska, kr�pa dziewczyna w mniejszy z otwieran� klapk�. Do wyboru by�y i tak tylko te dwa modele. - Widzisz, nie dzia�a - przerwa� milczenie student. - Daj im czas. To pewnie nie jest takie proste. - Jasne, �e nie jest proste. Jak si� nie ma stacji bazowej, to systemu w og�le nie mo�na uruchomi�, bo system taki nie mo�e dzia�a�. Dziewczyna machn�a r�k�. - Nie widzia�e� reklam? To jest genialnie proste. - Nie wierz�. Wydali�my ostatnie pieni�dze na szmelc. W tym momencie aparaty cicho pikn�y i zab�ysn�y ��tymi wy�wietlaczami. Dziewczyna wyda�a przejmuj�cy kwik. - Dzia�a! Dzia�a! Zadzwoni� do domu. Student nieufnie uni�s� sw�j aparat i wybra� numer. Z g�o�nika wydoby� si� tylko trzask, zgrzyt i nast�pi�a cisza. Spr�bowa� ponownie z identycznym skutkiem. Ze zdziwieniem spojrza� na dziewczyn�, kt�ra przez sw�j telefon ju� rozmawia�a z mam�. - Przynajmniej problem egoistycznego Polaka zosta� cz�ciowo rozwi�zany - stwierdzi� Adrian odk�adaj�c aparat na st�. Telefon nie posiada� wy��cznika. Po na�adowaniu akumulatora czuwa� do czasu jego roz�adowania. Mo�na by�o jedynie wyciszy� dzwonek. - Cofnijmy si� nieco w czasie - kontynuowa�. - Uwa�am, �e zrobili�my doskona�� reklam� Flixa. Tak doskona��, �e ludzie uwierzyli, �e jest to �rodek naprawd� uniwersalny, podczas gdy ja sam wiem, �e to rozwodnione mydliny, kt�rymi ledwo mo�na zmy� d�em z pod�ogi. - Pomys� z maskotkami je�d��cymi w tramwajach by� wy�mienity - przyzna� Piotr. - W t�oku ludzie nieco si� wkurzali, �e przymocowana do fotela kuk�a zajmuje im miejsce, ale i tak si� op�aci�o. - Teraz mam na my�li konkretnie to, �e to s� naprawd� mydliny z wod�. - Jako�� nie jest rewelacyjna, ale za t� cen�... Moja �ona go u�ywa i nie narzeka. - A ty go u�ywasz? - Nie. Widz� efekty. Mo�e kosztuje to wi�cej pracy... - Sprawdzi�em to kilka razy i na kilka sposob�w. Wsp�lnie z Ank� - m�wi�c to zerkn�� na Mari� opieraj�c� si� o automat z wod�, ale tej nie drgn�a nawet powieka. - Nasze mamy, babcie i ciocie u�ywaj�c Flixa osi�gaj� dobre efekty. Natomiast ja, Anka i dw�ch ludzi z naszego studia filmowego, kt�rzy pracowali nad telewizyjnym spotem tego �wi�stwa, zgodnie uwa�amy, �e to po prostu rzadka breja. Nie uda�o nam si� doczy�ci� armatury w naszym kiblu... A pani Hania, nasza sprz�taczka, zmotywowana czekoladkami, upora�a si� z tym w minut�. - Wniosek? - zapyta� dyrektor znajomym gestem si�gaj�c do lewego mankietu. - Reklama to sztuka prawdy selektywnej. Doskona�a sugestia sprawi�a, �e odpowiedni ludzie po kilkakrotnym obejrzeniu reklamy uwierzyli w cudowne w�a�ciwo�ci Flixa do tego stopnia, �e u�yty przez nich... dzia�a. Natomiast u�yty przez kogo� innego zachowuje si� jak woda z myd�em. - Co ty bredzisz? - Mo�e pan sam sprawdzi�. - Nie b�d� czy�ci� kibla! Wiem bez tego, �e Flix to... tani �rodek. - Sprz�taczka lepiej si� zna na czyszczeniu kibla - wtr�ci� Piotr. - Najpewniej st�d lepsze efekty. Adrian pokr�ci� g�ow�. - Pogrzeba�em w Internecie. Firma produkuj�ca Flixa nale�y do tego samego koncernu, co producent aparat�w X-com. Zapad�a d�u�sza chwila ciszy. - Wiem, ale system X-com jednak dzia�a - powiedzia� dyrektor. - Rozmawia�em dzisiaj z Zakopanem i nie by�o nawet minimalnego op�nienia. - M�j aparat nie dzia�a - powiedzia� copywriter. - Ani m�j - doda�a graficzka. - Wymieniali�my dwa razy. U�ywa go kto� inny - dzia�a. U�ywam ja - nie dzia�a. - Pr�bowali�cie wzi�� od kogo� s�uchawk� podczas rozmowy? - zapyta� trafnie Piotr. - Tak. Po��czenie zaczyna si� rwa� po kilku sekundach. - Kochani. - Dyrektor uni�s� r�ce w ge�cie zniecierpliwienia. - Zrobili�my superkampani�. Klient sprzeda� wi�cej aparat�w, ni� zamierza�. To koniec naszej roli w tej sprawie. Wybaczcie, ale mam du�o roboty. - Nowe szaty kr�la - powiedzia� Adrian, gdy tamten wyszed� z kuchni. - On je widzi naprawd�. - X-com dzia�a tylko dla tych, kt�rzy w niego wierz�?- zapyta� Piotr. - My�la�em, �e m�j jest zepsuty... - Tak to wygl�da. - Adrian wzruszy� ramionami. - Mo�e chodzi o u�ycie niewykorzystanych mo�liwo�ci m�zgu? Mo�e ci ludzie porozumiewaj� si� za pomoc� telepatii nie wiedz�c o tym? Aparat by�by tylko... uzasadnieniem. Mo�e wspomaganiem. - Si�a przekazu reklamowego by�a tak pot�na, �e dokonali�my tego, co z trudem udaje si� w gabinetach hipnotyzer�w? - Piotr uni�s� brwi. - To nie brzmi przekonuj�co. Co by by�o, gdyby�my w reklamie u�yli motywu trz�sienia ziemi? Nast�pi�oby trz�sienie? - Przyznajesz jednak, �e X-com dzia�a - odezwa�a si� Maria. - Musisz wi�c sam w to wierzy�. - My�la�em o tym... - Adrian zawaha� si� - i nie potrafi� tego wyt�umaczy�. Mo�e wiedzie� a wierzy� to zupe�nie co innego. Wi�kszo�ci reklamacji dokonuj� ludzie raczej inteligentni lub znaj�cy si� na elektronice. - Pochlebiasz sobie. - Niekoniecznie. Profesorowi filologii angielskiej telefon X-com mo�e dzia�a�. Zreszt� chyba nikomu z nas si� nie poszcz�ci�o. - B�dziemy p�aci� rachunki - przyzna� Piotr. - To kara za to, �e wymy�lili�my to k�amstwo. - To ju� nie jest k�amstwo, skoro niemal wszyscy w nie uwierzyli. - Masz jakiego� idola? - Oczekujesz pewnie odpowiedzi w stylu "Jezus Chrystus"? - Mniej wi�cej. - Moimi idolami, zapomnianymi wprawdzie przez histori�, s� ludzie, kt�rzy wykreowali Jezusa Chrystusa na boga. Nie pomn� nazwy agencji... - Si�a perswazji pcha �ysych do fryzjera. - Tak. Potrafimy sprzeda� �lepcowi lornetk�, opony zimowe Tramwajom Warszawskim, a spray na komary Eskimosom. Potrafimy partiom politycznym zapewni� miejsce w parlamencie. Czemu nie mieliby�my wm�wi� ludziom, �e woda z myd�em usuwa kamie�, a telefon kom�rkowy dzia�a bez centrali? - Wi�c kreujemy byty. - I to jak skutecznie! - A mo�e po prostu u�wiadamiamy ludziom ich potrzeby? - Tak czy inaczej to jest magia. �yjesz trzydzie�ci lat bez prypci, a� tu nagle widzisz reklam� telewizyjn�. Biegniesz do sklepu, kupujesz i stwierdzasz, �e bez prypci ju� nie potrafisz funkcjonowa�. - Mo�e faktycznie zawsze ci ich brakowa�o, tylko o tym nie wiedzia�e�... Co to s� prypcie? - Nie mam poj�cia. Anna zachichota�a ca�uj�c go w usta. Poprawi�a ko�dr� i szepn�a mu do ucha: - Ga� ju� �wiat�o. Jutro czeka nas masa pracy nad now� kampani�. - Co� trudnego? - Zobaczymy. - Niewa�ne... Przecie� nie ma rzeczy niemo�liwych. Rafa� Kosik RAFA� KOSIK Urodzi� si� 8 pa�dziernika 1971 r. w Warszawie. Absolwent technikum budowlanego, ze specjalno�ci� ochrona �rodowiska. Po trzech latach zawiesi� studia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, by otworzy� w�asn� firm� (agencj� reklamow�), st�d w prezentowanym opowiadaniu Rafa�a niepokoje i... ambicje (!) zwi�zane z t� bran��. �ona, Kasia, historyk sztuki, te� w agencji; syn Ja� ma pi�� lat. Jako dyrektor kreatywny agencji odpowiada za stworzenie pomys�u; nadzoruje r�wnie� proces powstawania reklamy. Mimo rozwoju firmy nadal zajmuje si� grafik� komputerow�, dla relaksu rysuje te� dowcipy wykorzystywane g��wnie w wydawnictwach wewn�trznych (jeden z nich ukaza� si� w "Playboyu"). Od lat zainteresowany ambitn� fantastyk�, g��wnie jako czytelnik, cho� opublikowa� par� opowiada� i grafik w Internecie. Pa�stwu znany z przewrotnej miniatury "Pokoje przechodnie" ("NF" 9/2001); przygotowuje dla nas nast�pne teksty. (mp)