5090
Szczegóły |
Tytuł |
5090 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5090 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5090 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5090 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
RAFA� KOSIK
za dobrze to zrobili�my
P��cienna torba przelecia�a nad sto�em, r�bn�a o �cian� i zsun�a si� na
krzes�o. Szczup�a dziewczyna o kr�tko �ci�tych czarnych w�osach
przemaszerowa�a przez kuchni� w kierunku automatu z wod�.
- Pyta�a� mnie kiedy�, dlaczego nie masz s�u�bowego laptopa... - mrukn��
stoj�cy obok niepozorny m�czyzna w tweedowej marynarce.
Maria zignorowa�a uwag� szefa. Si�gn�a po puszk� z kaw�.
- Pieprzony buc zn�w zrobi� to samo - zacz�a wsypuj�c czubat� �y�eczk� do
kubka. - Daje nam termin na wczoraj! Robi to celowo, bo na jakim�
szkoleniu powiedzieli mu, �e agencj� reklamow� tak si� najlepiej motywuje.
Piotr spojrza� na zegar �cienny i pokr�ci� ze smutkiem g�ow�. By�a sz�sta
pi�tna�cie wieczorem.
- Wi�c buc dostanie cha�k� - powiedzia� ch�opak w bezr�kawniku p�ucz�c
pusty kubek.
- Drogi Adrianie - odpar� smutno Piotr. - Bucowi nie robi du�ej r�nicy,
kt�r� agencj� motywuje.
- Mia�em w�a�nie zamiar odstawi� ten kubek i i�� na dwa piwka do Szpilek.
- Brief b�dziesz mia� za kwadrans - Maria wesz�a mu w s�owo u�miechaj�c
si� uroczo.
Zala�a kaw� wrz�tkiem.
- Nie ma rzeczy niemo�liwych - westchn�� i r�wnie� si�gn�� po puszk� z
kaw�.
Na korytarzu prawie wpad� na Ank�. Zapina�a w�a�nie p�aszcz.
- Siedzisz jeszcze? - zapyta�a wyci�gaj�c d�ugie blond w�osy spod
ko�nierza.
- Nici ze Szpilek. Mo�e jutro...
- No way. Jutro ja siedz� do nocy.
- Taki lajf.
- To nara.
Ch�opak patrzy�, jak mi�kko idzie w kierunku schod�w, potem odwr�ci� g�ow�
w drug� stron�. Maria ubrana w szary �akiet i kr�tk� czarn� sp�dniczk�
sz�a w przeciwn� stron� energicznie stukaj�c obcasami. Uni�s� brew jak
znawca win podczas degustacji i u�miechaj�c si� pod nosem poszed� za ni�.
Agencja zajmowa�a spory apartament powsta�y z po��czenia kilku mieszka� w
starej kamienicy. Mimo p�nej pory nadal panowa� tu spory ruch: w pokoju
account�w trwa�o zaci�te klawiszowanie, a studio graficzne atakowa�o
przechodz�cych ostrymi d�wi�kami techno.
Niewielki pokoik copywriter�w odstrasza� go�ci plakatem z wizerunkiem
Obcego. Adrian da� monstrum prztyczka w nos i wszed� do �rodka. Opad� na
powycierany sk�rzany fotel za jednym z dw�ch biurek i postawi� paruj�cy
kubek na podstawce.
"Klienci maj� ci� za nic" - pomy�la�. "A ty od dwu tygodni nie mo�esz si�
um�wi� z dziewczyn� na piwo, bo oboje jeste�cie zaj�ci wypruwaniem dla
nich �y�. Motorniczy to ma �ycie... Fajrant, piwo i telewizor".
Z trudem powstrzymywa� si� przed wys�pieniem od kogo� papierosa. Dym
tytoniowy kojarzy� mu si� z relaksem, cho� sam nie pali�.
Zerkn�� na zegar. By�a sz�sta siedemna�cie.
Maria usiad�a bokiem na biurku umieszczaj�c kolano dok�adnie na wprost
Adriana. Po�o�y�a przed nim kilka kartek spi�tych miedzianym spinaczem.
- Naprawd� mi przykro, ale musimy to zrobi�.
Ch�opak przeczyta� pobie�nie pierwsz� stron� i kawa�ek drugiej.
Przekartkowa� reszt�.
- Wiem... ale ja nie jestem maszyn�. - Przejecha� r�k� po twarzy i zapad�
w fotel. - Dobre pomys�y unikaj� zm�czonego umys�u. Poza tym powinni�my
mie� kilka egzemplarzy tego wynalazku. Tak, �eby si� wczu�.
Mia� ch�� po�o�y� d�o� na jej kolanie.
- Mo�e lepiej nie wiedzie�, jakiego bubla mamy reklamowa�.
- Problem w tym, �e ja nie wierz�, �e to co� mo�e w og�le dzia�a�.
- Robi ci to r�nic�? - Maria szczerze si� zdziwi�a.
- Zasadniczo... nie, ale pos�uchaj - wzi�� do r�ki brief. - Napisa�a�
tutaj: "Co� wi�cej ni� telefon kom�rkowy. Po��czenie zalet kr�tkofal�wki i
telefonu GSM. Komunikator cyfrowy dzia�aj�cy bez po�rednictwa sieci
naziemnej. Klient kupuje aparat i rozmawia ile chce bez abonamentu i
jakichkolwiek p�niejszych op�at".
- Dlaczego w to nie wierzysz?
- Nie znam si� mo�e na elektronice, ale wiem, �e kom�rka ma zasi�g kilku
kilometr�w. Jak nie ma w pobli�u anteny przeka�nika, to nie b�dzie
dzia�a�. Jak zadzwonisz do kogo� z innego miasta?
Maria machn�a r�k�.
- Szczeg�y techniczne... Przewali�am ci �ywcem plik �r�d�owy od klienta.
Przeczytaj, to zrozumiesz i potem mi opowiesz. Musz� par� rzeczy policzy�
i z�apa� kogo� z domu mediowego.
- OK. Na kiedy chcesz to mie�?
- Na po�udnie... - powiedzia�a ostro�nie. - Jutro...
- To zupe�nie nie zabrzmia�o jak "za tydzie�" - mrukn��. - Ale wiem, nie
ma rzeczy niemo�liwych. Szkoda tylko, �e zostawi�em w domu amf�...
Maria zachichota�a i powiedzia�a:
- Nawet jak wyjdzie cha�ka, to b�d� musieli to wzi��. Deadline na
produkcj� za tydzie�. Pierwsze emisje w TVN i Polsacie za dwa tygodnie.
Jutro rano podpisujemy umow�. Do tego mamy tylko Ank�, bo reszta jest
zarobiona na maksa.
- Timing napi�ty jak policzki Cher. A casting? Nie znajdziemy dobrych
aktor�w w takim czasie.
Maria u�miechn�a si� szeroko.
- To du�e pieni�dze. Pami�taj o prowizjach.
- Jestem artyst�.
- W snach.
Poca�owa�a go w policzek i wysz�a z pokoju. Nigdy wcze�niej go nie
ca�owa�a.
Min�a dziesi�ta. Adrian zosta� w biurze sam. Sam z Mari�.
W ciszy, kt�ra panowa�a, s�ysza�, jak uderza w klawisze komputera dwa
pokoje dalej. Warszawa za oknem zaczyna�a umiera�. Jak co noc. Ma�e grupki
ludzi poszukiwa�y wolnych miejsc w pubach.
"Ciekawe czy Anka �pi, czy siedzi z kim� w knajpie?"
Po�o�y� g�ow� na biurku czuj�c zm�czenie po��czone z pobudzeniem. Cztery
kawy od po�udnia i tyle� samo piwek wczoraj wieczorem. Czy jad� lunch?
Chyba tak, ale o kolacji zapomnia�.
Przeczyta� ponownie ca�y brief i wydawa�o mu si�, �e go rozumie. Pomys�
by� elementarnie prosty. Zasi�g pojedynczego telefonu wynosi� wprawdzie
nie wi�cej ni� dwana�cie kilometr�w, ale ka�dy aparat by� jednocze�nie
stacj� przeka�nikow�. Rozmowa z Warszawy do Poznania przechodzi�a przez
kilkana�cie aparat�w po drodze, bez udzia�u i wiedzy ich w�a�cicieli.
System wykorzystuj�c zasady logiki rozmytej sam wybiera� najkr�tsz� i
najmniej obci��on� drog� dla po��czenia. Ryzyko przy zakupie by�o
niewielkie, bo do komunikowania si� na ma�e odleg�o�ci wystarcza�y dwa
aparaty.
Adrian rozumia� zasad�, jednak nie wierzy�, �e to mo�e dzia�a�.
Ale czy brak wiary co� zmienia?
"Czasem si� zastanawiam, czy to my robimy idiot�w z naszej grupy
docelowej, czy ona z nas" - pomy�la�.
Spojrza� na zegarek. By�a dziesi�ta trzydzie�ci sze��.
"Czy Szekspir potrafi�by co� stworzy� pod tak� presj�?"
Zarysy pomys��w lata�y mu wok� g�owy. Zbyt jeszcze mgliste i zbyt
delikatne, by je chwyci� nie niszcz�c. Te, kt�re unosi�y si� wysoko, by�y
zbyt wymy�lne, te szoruj�ce o dywan za kiepskie. Ogl�da� je spokojnie,
staraj�c si� ich nie sp�oszy�. Kilka najwi�kszych, kr���cych na wysoko�ci
jego g�owy dotyka� wzrokiem i modyfikowa� nieznacznie. By nie zepsu�.
Mniejsze p�ka�y i gin�y bezpowrotnie, wi�ksze ros�y w si��, czasem
��czy�y si�. Zosta�o kilka. Czas, by je zapisa� - nowo narodzone pomys�y
s� bardzo nietrwa�e.
Stukanie klawiatury z pokoju account�w ucich�o. Po chwili w drzwiach jego
pokoju stan�a Maria.
- Jak tam? - zapyta�a mi�kko.
- Pr�buj� by� geniuszem i troch� mi nie wychodzi, ale spoko - fuck upu nie
b�dzie. Mam tutaj malutki szczep mem�w - wskaza� na swoj� g�ow� - i zaraz
umieszcz� go w bezpiecznym miejscu, by sobie dojrza� i zarazi� kilka
milion�w Polek i Polak�w.
Otworzy� laptopa, ale Maria przytrzyma�a jego r�k�.
- Je�li jaki� pomys� wyleci ci z g�owy, to znaczy, �e by� kiepski?
- Nie. To znaczy tylko, �e wylecia� mi z g�owy.
Pog�adzi�a go d�oni� po policzku.
- Pisz - powiedzia�a. - Szybko...
Rozpi�a guzik �akietu. Ten gest wyja�nia� wszystko. Ch�opak zacz�� szybko
klepa� w klawisze. Ku w�asnemu zaskoczeniu stwierdzi�, �e umie pisa�
metod� bezwzrokow�. Patrzy� bowiem na Mari�, na jej delikatne d�onie
rozpinaj�ce powoli kolejne guziki. Zdj�a �akiet i przewiesi�a przez
oparcie wolnego krzes�a. Rozpi�a pierwszy guzik koszuli.
- Czy to jest dobry pomys�? - zapyta�a.
W pierwszym momencie nie wiedzia�, co mia�a na my�li.
- Wy�pi� si� i rano b�d� m�g� oceni�.
Nachyli�a si� nad biurkiem i si�gn�a w d� chwytaj�c go za klamerk�
paska. Poci�gn�a w g�r�. Pos�usznie wsta�.
- Opisz mi go...
Musn�a ustami jego usta.
- Powoli si� rozwija... Wol� teraz zacz�� co� innego.
- Zaczynaj wi�c...
Dotkn�� d�o�mi jej drobnych ramion czuj�c przez materia� ciep�� sk�r�.
Przyjemnie pachnia�a, cho� nie potrafi� powiedzie� czym. Patrzyli sobie w
oczy.
- Mo�liwo�ci s� bardzo du�e - powiedzia� - czasu za to ma�o.
- Jest ca�a noc - szepn�a.
Cofn�a si� i doko�czy�a rozpinanie koszuli. Zrzuci�a j� na ziemi�. Chwil�
potem obok niej wyl�dowa�a sp�dniczka. Sta�a w bieli�nie i po�czochach.
By�a zgrabna i wysportowana. Adrian si�gn�� do laptopa i zachowa�
dokument.
- Mmmm... Zarzu� co�, a ja to rozwin� - powiedzia�a.
- Mam ci� zap�odni�?
- Niedos�ownie...
- Tak to nazywam... - wyszed� zza biurka i zbli�y� si� do dziewczyny. -
Potrzebujemy czego� totalnego na otwarcie kampanii. Jest kasa, mo�na to
zrobi�. Co� jak spi�trzenie Wis�y z u�yciem keson�w. Has�o: "Nag�y wzrost
mo�liwo�ci".
Po�o�y� d�onie na jej piersiach zas�oni�tych koronkowym stanikiem.
- Bardziej totalne... - powiedzia�a przywieraj�c do niego. - Za�mienie
s�o�ca! Nie kupi� X-com, b�dzie za�mienie, kupi� - nie b�dzie...
- Zaskar�� nas.
Poca�owa� j� w usta. Mi�kko i delikatnie.
- Zabezpieczymy si� - odpowiedzia�a zdejmuj�c z niego bezr�kawnik. -
Zaskar�� klienta. Odszkodowanie zawrzemy w kosztorysie jako zaplanowany
wydatek. Skandal. Pierwsze strony gazet.
- W za�mienie nikt nie uwierzy. To musi by� co� w zasi�gu wyobra�ni. -
Po�o�y� d�onie na jej po�ladkach. - Cudowna plama na murze cmentarnym.
Pielgrzymki z ca�ego kraju po przybyciu widz� wysprayowane logo X-com. -
Przerwa� na chwil� ca�uj�c jej szyj� i rozpinaj�c stanik. - Albo...
naukowe potwierdzenie obserwacji syreny w Wi�le.
- Zostaw t� Wis��... - Wpi�a si� w jego usta na d�u�ej, rozpinaj�c mu
jednocze�nie spodnie. - Potrzebuj� czego� naprawd� wielkiego.
Wyswobodzi�a si� ze stanika.
- Na wej�ciu kampanii samob�jca na iglicy Pa�acu Kultury. W t-shircie z
logo X-com. Poka�� go wszystkie stacje - �ci�gn�� buty. - A mo�e jeszcze
lepiej: niech po dw�ch godzinach skoczy.
- Uuu... to mo�e bole�. - Ugryz�a go delikatnie w rami� i te� zrzuci�a
buty.
- B�dzie mia� spadochron. Te� z logo X-com.
- No, dalej. - �ci�gn�a po�czochy.
- Ufo nad Warszaw�.
- Lepiej! Masz jakie� hase�ka?
- Prosto, skutecznie, tanio. - Wydosta� si� ze spodni. - Dla wygody, dla
ludzi, dla ciebie.
- Albo... - Zsun�a majtki. - Dost�p �atwy jak nigdy dot�d.
- Zdecydowane uproszczenie.
- Wchodzisz w to ju� teraz!
Pchn�� j� w k�t mi�dzy rega�ami.
- Mniej miejsca, mniej formalno�ci, mniej k�opot�w.
- Wszystko w jednym...
- Jeden dla wszystkich, wszystko w jednym!
- O tak... tego w�a�nie potrzebuj�...
Maria ubra�a si� i wr�ci�a do pracy. Regularne stukanie klawiszy
dochodzi�o z jej pokoju, jakby przed chwil� zrobi�a sobie przerw� na
papierosa. Zastanawia� si�, co pocz�� z t� sytuacj�, ale stwierdzi�, �e
najlepiej b�dzie zachowywa� si�, jak gdyby nigdy nic i pracowa� dalej.
Ko�o pierwszej uzna�, �e nic nowego nie wymy�li. Mia� dwa w miar�
trzymaj�ce si� kupy pomys�y na ca�� kampani� reklamow�. Rekord �wiata,
je�li chodzi o tempo pracy. Ale to dopiero pocz�tek.
Pierwszy etap kampanii kierowany do m�odych ludzi mia� na celu sprzedanie
jak najwi�kszej liczby aparat�w, by zasi�giem pokry� ca�y kraj. Po trzech
miesi�cach drugie wej�cie mia�o zawiera� przekaz skierowany do odbiorc�w
profesjonalnych. Lepsze i dro�sze aparaty.
Ale trzy miesi�ce to bardzo du�o czasu.
Obudzi� go dzwonek telefonu. Stwierdzi�, �e le�y na pod�odze z g�ow�
opart� na stercie czasopism. Za oknem by� ju� dzie�. Czwartek. Mia�
wra�enie, �e po�o�y� si� pi�� minut wcze�niej, ale zegarek obiektywnie
pokazywa� dziewi�t� zero pi��.
Usiad� i odebra� telefon.
- Przejrza�am materia�, jaki stworzy�e� wczoraj. - To by�a Maria. -
Ca�kiem nie�le, ale musimy nad nim jeszcze popracowa�. Wpadn� za pi��
minut.
Przetar� oczy i wyjrza� przez okno. Korek w obie strony �limaczy� si�
wyj�tkowo. "Mamy mniej czasu"- pomy�la�. Zabra� pusty kubek i otworzy�
drzwi. Normalny o tej porze ruch zaskoczy� go.
Anna wchodz�c do sekretariatu jako pierwsza zwr�ci�a na niego uwag�.
U�miechn�a si�.
- Wygl�dasz, jakby� w�a�nie wsta� z ��ka.
- Wsta�em z pod�ogi...
- Mnie dzi� te� czeka nocowanie.
- Mo�e zjemy razem lunch?... Nie, wr��. B�d� na prezentacji.
- A ja musz� sko�czy� ten folder, �ebym mog�a po waszym powrocie robi�
storyboardy. Przynajmniej oderw� si� na troch� od komputera.
Pos�a�a mu kolejny u�miech i znik�a w zastawionym kilkunastoma komputerami
studiu graficznym. Popatrzy� za ni�, ale napotka� dziwnie karc�cy wzrok
stoj�cej w drzwiach pokoju account�w Marii. Wykona� niejasny gest r�k�,
poszed� nieco si� od�wie�y� i zaparzy� kaw� na �niadanie. W�a�ciwie to
mia� ch�� wr�ci� do pokoju i spa� dalej.
Adrian z pomoc� Marii doszlifowa� szczeg�y i wydrukowa� ca�o�� na czysto.
Dziewczyna ca�y czas odnosi�a si� do niego dosy� oschle, cho� nie by�a
niemi�a.
"Chce we mnie wzbudzi� poczucie winy?" - zastanawia� si�. "Za co? Przecie�
to ona zacz�a".
- Chcesz porozmawia�? - zapyta�, gdy sko�czyli. Zosta�o im dziesi�� minut
do wyj�cia na prezentacj�
- Dlaczego tak s�dzisz?
- Chodzi mi o wczoraj...
- Wczoraj to dawno temu.
U�miechn�a si� jednak i musn�a jego policzek wierzchem d�oni. Wsta�a.
- Nie martw si�. By�o ca�kiem mi�o.
- Pos�uchaj... czy...
- Tak? - Odwr�ci�a si� od drzwi przesadnie udaj�c zainteresowanie.
- Nie... nic.
- Sprawdza�e�, jak dzia�a X-com?- zapyta�a Anna.
Siedzia�a przygarbiona nad sto�em i cienkopisem tworzy�a dziesi�ty arkusz
storyboardu. Obrazek, kt�ry w�a�nie ko�czy�a, przedstawia� u�miechni�t�
kobiet� prezentuj�c� do kamery opakowanie X-com.
- Nie dostali�my �adnego egzemplarza - odpar� Adrian zagl�daj�c jej przez
rami�. - Mamy obiecane darmowe aparaty za tydzie�. Moim zdaniem to �ciema
na maksa.
- Sam opracowa�e� kreacj� dla tej �ciemy na maksa.
- A ty w�a�nie rysujesz storyboardy, wed�ug kt�rych powstanie film
reklamuj�cy t� �ciem� na maksa.
Anna westchn�a.
- W�a�nie. Gdzie tu jest etyka zawodowa?
Odgarn�a w�osy za ucho.
- Etyka... - zawaha� si� - etyka tego zawodu jest taka, �e jest si�
wiernym wobec klienta.
- Jak nie my, to zrobi to kto� inny - wtr�ci�a si� Maria staj�c w
drzwiach. - Jeste�my pierwsz� lini� frontu wolnego rynku.
Adrian minimalnie si� odsun�� od graficzki. Zn�w to idiotyczne poczucie
winy.
- Tak si� wszyscy t�umacz� - powiedzia�a Anka unosz�c na moment g�ow�.
- Bo tak jest. Jeste�my najemnikami. Je�li nie chcemy tego robi�, to nikt
nas nie zmusza. Ja mog� pracowa� w pierwszym lepszym biurze, Adrian mo�e
by� niedocenianym poet�, a ty... ty mo�esz sprzedawa� szablonowe widoczki
starego miasta pod Barbakanem.
Ance drgn�a r�ka i postaci, kt�r� w�a�nie rysowa�a, unios�a si� brew.
- Nie siedz� tu dla pieni�dzy - powiedzia�a cicho. - Moje prace, nawet te
przerabiane na kolejnych korektach, gnojone przez klient�w-idiot�w
ogl�daj� miliony ludzi. Du�� kampani� outdoorow� ogl�da wi�cej ludzi ni�
jakikolwiek obraz w muzeum.
- Widzisz? - zatriumfowa�a Maria. - Ka�dy ma swoj� cen�.
Anna opu�ci�a g�ow�.
- Nie m�w tak...
- Albo wolny rynek ze wszystkimi tego konsekwencjami, albo komunizm,
cenzura, reglamentacja i opakowania zast�pcze. Chcesz czy nie, stoisz po
kt�rej� stronie.
- Przesta� - wtr�ci� si� ch�opak.
- No tak, faktycznie. Skopie nam storyboardy, jak si� wkurzy.
- Zejd� z niej! O co ci chodzi?
- O nic. Faktycznie przesadzi�am, przepraszam. - Wysz�a.
Adrian po�o�y� d�o� na ramieniu dziewczyny. Chcia� j� cofn��, ale Anka
przechyli�a g�ow� pocieraj�c wierzch jego d�oni policzkiem.
- Nie mam si�y - powiedzia�a. - Sko�cz� to rano.
By�o dobrze. Nawet bardzo dobrze. Jedyne, czego teraz si� ba�, to poprawek
klienta. Paradoksalnie jedyna nadzieja by�a w tym, �e zosta�o tak ma�o
czasu.
Nie umia� powiedzie�, co dok�adnie sprawia�o, �e spot wyszed� tak dobrze.
Aktorzy nie byli �wietni, bo ci �wietni planuj� czas na miesi�ce wprz�d, a
nie siedz� pod telefonem. Scenariusz, zdaniem samego autora, pozostawia�
sporo do �yczenia, a scenografia zosta�a zmontowana w godzin�. Jedynie
ekipa filmowa i sprz�t by�y bez zarzutu. Mo�na by�o zastosowa� wszystkie
efekty nie wymagaj�ce godzin pracy stacji graficznych.
C� zatem sprawia�o, �e banalny testymonia� by� tak dobry? Banalna
historia, banalne postacie i niebanalny fart.
"Bo�e!" - pomy�la�. "Za dobre to zrobili�my. Za dobre dla tego bubla".
- Dobre, ale to jeszcze nie oznacza, �e skuteczne - powiedzia� Piotr,
jakby odgaduj�c jego my�li. Wyci�gn�� p�ytk� z odtwarzacza. - Szkoda, �e
nie ma czasu na focus...
- Musi i�� tak - potwierdzi�a Maria.
- Wiem. Martwi mnie g��wnie to, �e mamy wystarczaj�c� ilo�� kasy na
badanie skuteczno�ci.
Wszyscy z wyj�tkiem Adriana u�miechn�li si� pod nosem.
Po wieczornym niebie wolno sun�y trzy czarne spodki. Z pocz�tku nikt ich
nie zauwa�y�, ale gdy dotar�y nad �oliborz, telefony w redakcjach
telewizyjnych i radiowych rozdzwoni�y si� na dobre. Na numery policji jak
zwykle niewielu osobom udawa�o si� dodzwoni�.
Po pi�tnastu minutach od pierwszego sygna�u widzowie kilku stacji
telewizyjnych mogli na �ywo ogl�da�, jak statki kosmiczne obcych zbli�aj�
si� do centrum miasta.
Min�o kolejne p� godziny, nim z lotniska na Bemowie wystartowa�
helikopter. Pod��a� za lec�cymi w nier�wnym szyku statkami trzymaj�c si� w
bezpiecznej odleg�o�ci. Gdy wreszcie pilot zebra� si� na odwag� i
zmniejszy� dystans, lataj�ce talerze zawirowa�y umykaj�c mu w wymy�lnych
ewolucjach.
Nagle jeden ze spodk�w zmarszczy� si� i zapad� w sobie, jakby pr�bowa�
przej�� do innego wymiaru. Manewr chyba si� nie uda�, bo pojazd sflacza�
do ko�ca i furkocz�c opad� na drzewa w parku Saskim. Kilka minut p�niej
dwa pozosta�e posz�y w jego �lady.
- "Pomalowane na czarno dekle od fiata i pneumatyczne ochraniacze. Prosty
uchwyt i nape�niony helem balon w kszta�cie dysku. Oryginalny spos�b na
prezentacj� aparat�w telefonicznych nowej generacji. Autorem pomys�u jest
ta sama agencja, kt�ra kilka tygodni temu przeprowadzi�a kontrowersyjn�
kampani� p�ynu Flix". Czy to ty, synku, wymy�li�e� to ufo?
Mama od�o�y�a gazet�.
- Tak - odpar� Adrian odsuwaj�c od siebie pusty talerz po kapu�niaku -
cho� nie przypominam sobie, bym wprowadza� ten projekt w �ycie...
Wzi�� gazet� i przeczyta� artyku� na pierwszej stronie. Pokr�ci� z
niedowierzaniem g�ow� i postanowi� wyja�ni� to nast�pnego dnia. Wsta� i
zani�s� talerz do zlewu.
- U�ywasz tego, mamo? - zapyta� unosz�c opr�niony do po�owy kanisterek z
p�ynem Flix.
- Skoro sam zrobi�e� reklam� tego �rodka, to musia�am spr�bowa�, jak to
dzia�a.
Przygotowa� kampani� Flixa dwa miesi�ce temu. Uniwersalny p�yn do mycia
wszystkiego, do zmywania i prania. Jego zdaniem by�y to zwyk�e mydliny z
wod�.
- I jak dzia�a?
- Nie widzisz, jak tu czysto? - Mama wykona�a r�koma gest, jakby
prezentowa�a wn�trze skarbca Bank of England, a nie swoj� kuchni�.
Adrian rozejrza� si� i stwierdzi�, �e faktycznie by�o bardzo czysto. Jak
nigdy, odk�d si� wyprowadzi� do w�asnego mieszkania.
- Wi�c wed�ug ciebie to naprawd� dzia�a?
- Dzia�a doskonale.
- Usuwa kamie�? - upewni� si�.
- Zobacz tutaj. - Wskaza�a na b�yszcz�cy chromami kran, kt�ry ch�opak
pami�ta� jeszcze z dzieci�stwa.
Schyli� si� i przyjrza� mu si� z bliska. Znik�y nawet stare odpryski.
- Czy�ci drewno, dywany i okna?
- Oczywi�cie. Czemu si� tak dziwisz?
Ch�opak wyprostowa� si� i spojrza� na swoj� matk�, jakby podejrzewa�, �e
na staro�� jej odbija. Wzi�� ma�� misk� stoj�c� w znajomym miejscu, pod
zlewem, nala� do niej wody i nieco p�ynu z kanistra. Wymiesza� zawarto�� i
umoczy� w niej szmatk�. Podszed� do okna i przejecha� ni� w poprzek szyby.
Matowe smugi Flixa by�y widoczne, zanim jeszcze odparowa�a ca�a woda.
- Oj, dziecko, dziecko. - Mama wzi�a od niego szmatk�. - Znajd� sobie
�on�, bo zaro�niesz brudem.
Przejecha�a t� sam� szmatk� po jego �ladzie �cieraj�c go ca�kowicie.
Adrian przysun�� twarz do szyby wpatruj�c si� w krystaliczn� przejrzysto��
szk�a.
Przez okno widzia� wyra�nie i ostro Pa�ac Kultury o�wietlony dziesi�tkami
reflektor�w.
M�czyzna liczy� gwiazdy na nocnym niebie. Ch�odny, jesienny wiatr targa�
mu w�osy. S�ysza� jednostajny szum miasta, d�wi�ki klakson�w, hamuj�cy
tramwaj. I rz꿹cy megafon, przez kt�ry kto� pr�bowa� z nim rozmawia�.
Spojrza� na fosforyzuj�ce wskaz�wki zegarka. Jeszcze dwie minuty. Nogi
dr�twia�y mu od zapierania si� o kamienny gzyms. Wsta� i spojrza� w d�.
Momentalnie o�lepi�y go reflektory. Zas�oni� oczy d�oni� i zachwia� si�.
Przez t�um przeszed� pomruk. M�czyzna wiedzia�, �e oni chc�, by skoczy�.
Po to tu przyszli.
Dwa helikoptery stacji telewizyjnych obni�y�y pu�ap chc�c uchwyci� lepsze
uj�cia.
"Czy to naprawd� jest rozwi�zanie?" - pomy�la�. "Nie ma innego sposobu?"
Ws�ucha� si� w �omot serca, wzi�� g��boki oddech i wybi� si� z ca�ej si�y
do przodu. Krzyk t�umu s�ycha� by�o na drugim brzegu Wis�y. M�czyzna
przez u�amek sekundy widzia� wycelowane w siebie dziesi�tki kamer,
migaj�ce stroboskopy ambulans�w, radiowoz�w i pojazd�w stra�y po�arnej.
Widzia� uciekaj�cych ludzi. Min�� w odleg�o�ci kilku metr�w kolejny gzyms
naje�ony kamiennymi stalagmitami.
Potem nast�pi�o silne szarpni�cie. M�czyzna spojrza� w g�r�. Bia�a czasza
spadochronu z wielkim logo X-com otworzy�a si� poprawnie. Poci�gaj�c za
linki skr�ci� omijaj�c w odleg�o�ci dwudziestu metr�w kraw�d� Pa�acu.
Wykorzystuj�c wiatr opada� powoli w kierunku parkingu przed Muzeum
Techniki.
Motocyklista kopni�ciem zapali� silnik. M�czyzna sprawnie wyl�dowa� na
trawniku uwalniaj�c si� od uprz�y dla niepoznaki ukrytej pod specjaln�
kamizelk�. Podbieg� kilka krok�w i wskoczy� na motocykl obejmuj�c kierowc�
w pasie. Warkot silnika zag�uszy� zbli�aj�ce si� wycie syren.
M�czyzna w my�lach przelicza� zarobek.
- Nie ma o tym skoczku ani s�owa w twoim opracowaniu - powiedzia�
dyrektor. - Ani o lataj�cych talerzach. Jest to natomiast dok�adnie
opisane i wycenione przez Mari�.
Adrian zacisn�� z�by.
- Nie napisa�em tego... - przyzna�. - Powiedzia�em tylko. Nie s�dzi�em...
�e to mo�e przej��.
- Kiedy dok�adnie to m�wi�e�?- zapyta�a Maria patrz�c mu prosto w oczy. -
Pami�tasz, co wtedy robi�e�?
Adrian mia� ch�� zacisn�� d�onie na jej delikatnej szyjce; ju� wiedzia�,
�e przegra�. Nie chodzi�o nawet o astronomiczn�, jak na standardy agencji,
premi�. Chodzi�o o zasady.
Dyrektor odchyli� si� do ty�u w fotelu i spl�t� d�onie na brzuchu daj�c do
zrozumienia, �e rozmowa jest zako�czona.
- Pytanie "Jak mog�a�?" jest chyba zbyt banalne - powiedzia�, gdy wyszli z
gabinetu.
- Wymy�lili�my to wsp�lnie. Ale ja pomys� przedstawi�am, bo ty si� ba�e�.
Potrzebowa�am tej premii; wyka�czam mieszkanie.
- T�umacz to sobie, jak chcesz.
- Chroni�am ci�. Pomy�l, co by si� sta�o, gdyby facet si� zabi�. Wzi�am
na siebie ca�� odpowiedzialno��.
- Za�o�� si�, �e gdyby si� zabi�, to ja bym by� autorem pomys�u. Wiesz
co... jest taka stara zasada, �e kobiet si� nie bije, ale gdy kobieta
uderza pierwsza...
- A gdybym powiedzia�a dyrektorowi, �e mnie molestowa�e�? - u�miechn�a
si� jadowicie.
Adrian poczu�, jak wzrasta mu ci�nienie.
- Ty zacz�a�...
- Kochanie, to nie ma �adnego znaczenia. Mog�abym nawet by� wtedy w kinie.
Wylecisz z pracy, zanim ktokolwiek zapyta o twoj� wersj�. Dlatego nie
wracajmy ju� do tego... nieporozumienia.
Usiedli w przytulnym rogu kawiarni i zam�wili po piwie. Uda�o im si�
spotka� po trzech tygodniach pr�b, ale i tak nie umieli nie rozmawia� o
pracy.
- Tydzie� temu by�em u mojej mamy na obiedzie - zacz�� Adrian. - Pokaza�a
mi kuchni� wyczyszczon� Flixem. Ma fio�a na jego punkcie. Nie zdziwi�bym
si�, gdyby nim my�a z�by.
- Nie jest w tym odosobniona - przytakn�a Anka. - Czuj� si� troch� jak
potw�r. Wcisn�li�my ludziom kolejn� niepotrzebn�, do tego nie dzia�aj�c�
rzecz.
- O nie! To naprawd� czy�ci wszystko!
- Sprawdza�am. Nawet pod�oga si� po tym lepi.
Kelnerka przynios�a dwa piwa, bu�eczki i mas�o czosnkowe.
- Przetar�em szyb� Flixem i zosta�y smugi. Mama przetar�a i smugi znik�y.
- Przypadek?
Pokr�ci� g�ow�.
- Spr�bowa�em z usuwaniem kamienia z hydrantu na korytarzu, z praniem
dywanu i naczy�. To samo. Ja szorowa�em i nic, a mama raz przetar�a i
efekt by� rewelacyjny.
- Chcesz przez to powiedzie�, �e zrobili�my najbardziej skuteczn� reklam�
w historii?
- Nie wiem, co o tym my�le�. Wiem tylko, �e to nie jest z�udzenie. Ani
przypadek.
Wyjrzeli przez okno. Przed punktem sprzeda�y X-com wi�a si� d�uga kolejka,
cho� cz�stotliwo�ci dla komunikator�w mia�y by� zwolnione dopiero za
tydzie�. Ta kampania te� odnosi�a sukces.
- Wypijmy za to, �eby X-com dzia�a� tak, jak to obiecali�my milionom
ludzi. - Adrian wzni�s� piwem toast. Anka u�miechn�a si� i unios�a
szklank� do ust. Adrianowi podoba� si� spos�b, w jaki pi�a piwo: po
kobiecemu, drobnymi �ykami.
Ocenia� swoje szanse u niej i mia� nieodparte wra�enie, �e jednak s�
rzeczy niemo�liwe. Od d�u�szego czasu Anka by�a dla niego mi�a. Po prostu
mi�a - nic wi�cej.
- To jest przekr�t - powiedzia� patrz�c na zebranych w sali
konferencyjnej. Nie przeszkadza�a mu nawet obecno�� Marii. - Mam paru
znajomych u jednego z operator�w sieci kom�rkowych - ci�gn��. - Nie ma
�adnej paniki zwi�zanej z darmowym przecie� X-comem. Powinni si� ba�, �e z
dnia na dzie� wypadn� z rynku, bo ludzie przejd� na system darmowy.
Tymczasem nie boj� si�.
- Dlaczego?- Dyrektor praw� r�k� ju� przygotowywa� lewy mankiet do
ods�oni�cia zegarka, gdy nikt nie b�dzie patrzy�.
- Bo nie wierz�, �e to prawda. Twierdz�, �e teoretycznie mo�e to dzia�a�,
ale przepustowo�� ��czy tego typu jest zbyt ma�a, podobnie jak zbyt ma�a
jest moc aparat�w. Wsp�czesny rozw�j technologii komunikacyjnych nie
pozwala nawet marzy� o takim systemie. Owszem, rozmowa mi�dzy Warszaw� a
Poznaniem jest mo�liwa, je�li po drodze b�dzie trzydzie�ci w��czonych
aparat�w, ale op�nienie transmisji sygna�u przekroczy dwie sekundy.
Dziesi��, dwadzie�cia jednoczesnych po��cze� zapcha kana�.
- System wtedy wybierze inn� drog�.
- Przemy�la�em to. Po pierwsze, wzro�nie op�nienie. Po drugie, pomi�dzy
du�ymi miastami jest masa wsi, gdzie aparat�w b�dzie na pewno mniej,
szczeg�lnie na pocz�tku. Po trzecie, aparat s�u�y jako przeka�nik tylko
wtedy, gdy jest w��czony. Znaj�c filozofi� �yciow� przeci�tnego Polaka to
nie b�dzie on trzyma� telefonu w��czonego tylko po to, by kto� inny z
niego korzysta�.
- I co?
- System ulegnie przeci��eniu w kilka minut po starcie.
- Czy ty nie pomyli�e� zawod�w? - zapyta� dyrektor nachylaj�c si� nad
sto�em. - To jest agencja reklamowa, a nie detektywistyczna. Nawet je�eli
to prawda, co ma wsp�lnego z nami? My tylko przekonujemy ludzi, �eby to
kupili.
- Tak... racja. Ale nasz klient padnie w kilka dni i nie zap�aci ostatnich
faktur za emisje w prasie i tv.
Dyrektor zblad�.
- My�lisz, �e tam pracuj� idioci? - zapyta� nieco agresywniej. - Dlaczego
�aden z niezale�nych ekspert�w nie podwa�y� pomys�u? Boj� si�, �e jednak
zadzia�a? Mo�e po prostu lepiej si� na tym znaj� od ciebie?!... Zreszt�
klient zap�aci� za emisje z g�ry.
- By� mo�e to wszystko prawda. Tylko dlaczego system startuje w Polsce?
Mo�e mamy by� poligonem do�wiadczalnym? Mo�e zbior� kas� za kilkana�cie
tysi�cy sprzedanych aparat�w i wi�cej ich nie zobaczymy?
- Przekonamy si� o tym jutro o si�dmej wieczorem. Szkoda czasu na dyskusje
o rzeczach, na kt�rych si� nie znamy.
Siedzieli po dwu stronach sto�u. Przed nimi le�a�y dwa aparaty wygl�daj�ce
jak zwyk�e kom�rki. Pod sufitem ko�ysa� si� krzywy �yrandol rzucaj�c w�t�e
cienie na obdrapane �ciany. Stary zegar pokazywa� si�dm� zero pi��, ale
nikt nie traktowa� go powa�nie.
D�ugow�osy student wpatrywa� si� w wi�kszy aparat z kolorowym
wy�wietlaczem, a niska, kr�pa dziewczyna w mniejszy z otwieran� klapk�. Do
wyboru by�y i tak tylko te dwa modele.
- Widzisz, nie dzia�a - przerwa� milczenie student.
- Daj im czas. To pewnie nie jest takie proste.
- Jasne, �e nie jest proste. Jak si� nie ma stacji bazowej, to systemu w
og�le nie mo�na uruchomi�, bo system taki nie mo�e dzia�a�.
Dziewczyna machn�a r�k�.
- Nie widzia�e� reklam? To jest genialnie proste.
- Nie wierz�. Wydali�my ostatnie pieni�dze na szmelc.
W tym momencie aparaty cicho pikn�y i zab�ysn�y ��tymi wy�wietlaczami.
Dziewczyna wyda�a przejmuj�cy kwik.
- Dzia�a! Dzia�a! Zadzwoni� do domu.
Student nieufnie uni�s� sw�j aparat i wybra� numer. Z g�o�nika wydoby� si�
tylko trzask, zgrzyt i nast�pi�a cisza. Spr�bowa� ponownie z identycznym
skutkiem. Ze zdziwieniem spojrza� na dziewczyn�, kt�ra przez sw�j telefon
ju� rozmawia�a z mam�.
- Przynajmniej problem egoistycznego Polaka zosta� cz�ciowo rozwi�zany -
stwierdzi� Adrian odk�adaj�c aparat na st�. Telefon nie posiada�
wy��cznika. Po na�adowaniu akumulatora czuwa� do czasu jego roz�adowania.
Mo�na by�o jedynie wyciszy� dzwonek.
- Cofnijmy si� nieco w czasie - kontynuowa�. - Uwa�am, �e zrobili�my
doskona�� reklam� Flixa. Tak doskona��, �e ludzie uwierzyli, �e jest to
�rodek naprawd� uniwersalny, podczas gdy ja sam wiem, �e to rozwodnione
mydliny, kt�rymi ledwo mo�na zmy� d�em z pod�ogi.
- Pomys� z maskotkami je�d��cymi w tramwajach by� wy�mienity - przyzna�
Piotr. - W t�oku ludzie nieco si� wkurzali, �e przymocowana do fotela
kuk�a zajmuje im miejsce, ale i tak si� op�aci�o.
- Teraz mam na my�li konkretnie to, �e to s� naprawd� mydliny z wod�.
- Jako�� nie jest rewelacyjna, ale za t� cen�... Moja �ona go u�ywa i nie
narzeka.
- A ty go u�ywasz?
- Nie. Widz� efekty. Mo�e kosztuje to wi�cej pracy...
- Sprawdzi�em to kilka razy i na kilka sposob�w. Wsp�lnie z Ank� - m�wi�c
to zerkn�� na Mari� opieraj�c� si� o automat z wod�, ale tej nie drgn�a
nawet powieka. - Nasze mamy, babcie i ciocie u�ywaj�c Flixa osi�gaj� dobre
efekty. Natomiast ja, Anka i dw�ch ludzi z naszego studia filmowego,
kt�rzy pracowali nad telewizyjnym spotem tego �wi�stwa, zgodnie uwa�amy,
�e to po prostu rzadka breja. Nie uda�o nam si� doczy�ci� armatury w
naszym kiblu... A pani Hania, nasza sprz�taczka, zmotywowana czekoladkami,
upora�a si� z tym w minut�.
- Wniosek? - zapyta� dyrektor znajomym gestem si�gaj�c do lewego mankietu.
- Reklama to sztuka prawdy selektywnej. Doskona�a sugestia sprawi�a, �e
odpowiedni ludzie po kilkakrotnym obejrzeniu reklamy uwierzyli w cudowne
w�a�ciwo�ci Flixa do tego stopnia, �e u�yty przez nich... dzia�a.
Natomiast u�yty przez kogo� innego zachowuje si� jak woda z myd�em.
- Co ty bredzisz?
- Mo�e pan sam sprawdzi�.
- Nie b�d� czy�ci� kibla! Wiem bez tego, �e Flix to... tani �rodek.
- Sprz�taczka lepiej si� zna na czyszczeniu kibla - wtr�ci� Piotr. -
Najpewniej st�d lepsze efekty.
Adrian pokr�ci� g�ow�.
- Pogrzeba�em w Internecie. Firma produkuj�ca Flixa nale�y do tego samego
koncernu, co producent aparat�w X-com.
Zapad�a d�u�sza chwila ciszy.
- Wiem, ale system X-com jednak dzia�a - powiedzia� dyrektor. -
Rozmawia�em dzisiaj z Zakopanem i nie by�o nawet minimalnego op�nienia.
- M�j aparat nie dzia�a - powiedzia� copywriter.
- Ani m�j - doda�a graficzka. - Wymieniali�my dwa razy. U�ywa go kto� inny
- dzia�a. U�ywam ja - nie dzia�a.
- Pr�bowali�cie wzi�� od kogo� s�uchawk� podczas rozmowy? - zapyta�
trafnie Piotr.
- Tak. Po��czenie zaczyna si� rwa� po kilku sekundach.
- Kochani. - Dyrektor uni�s� r�ce w ge�cie zniecierpliwienia. - Zrobili�my
superkampani�. Klient sprzeda� wi�cej aparat�w, ni� zamierza�. To koniec
naszej roli w tej sprawie. Wybaczcie, ale mam du�o roboty.
- Nowe szaty kr�la - powiedzia� Adrian, gdy tamten wyszed� z kuchni. - On
je widzi naprawd�.
- X-com dzia�a tylko dla tych, kt�rzy w niego wierz�?- zapyta� Piotr. -
My�la�em, �e m�j jest zepsuty...
- Tak to wygl�da. - Adrian wzruszy� ramionami. - Mo�e chodzi o u�ycie
niewykorzystanych mo�liwo�ci m�zgu? Mo�e ci ludzie porozumiewaj� si� za
pomoc� telepatii nie wiedz�c o tym? Aparat by�by tylko... uzasadnieniem.
Mo�e wspomaganiem.
- Si�a przekazu reklamowego by�a tak pot�na, �e dokonali�my tego, co z
trudem udaje si� w gabinetach hipnotyzer�w? - Piotr uni�s� brwi. - To nie
brzmi przekonuj�co. Co by by�o, gdyby�my w reklamie u�yli motywu
trz�sienia ziemi? Nast�pi�oby trz�sienie?
- Przyznajesz jednak, �e X-com dzia�a - odezwa�a si� Maria. - Musisz wi�c
sam w to wierzy�.
- My�la�em o tym... - Adrian zawaha� si� - i nie potrafi� tego
wyt�umaczy�. Mo�e wiedzie� a wierzy� to zupe�nie co innego. Wi�kszo�ci
reklamacji dokonuj� ludzie raczej inteligentni lub znaj�cy si� na
elektronice.
- Pochlebiasz sobie.
- Niekoniecznie. Profesorowi filologii angielskiej telefon X-com mo�e
dzia�a�. Zreszt� chyba nikomu z nas si� nie poszcz�ci�o.
- B�dziemy p�aci� rachunki - przyzna� Piotr. - To kara za to, �e
wymy�lili�my to k�amstwo.
- To ju� nie jest k�amstwo, skoro niemal wszyscy w nie uwierzyli.
- Masz jakiego� idola?
- Oczekujesz pewnie odpowiedzi w stylu "Jezus Chrystus"?
- Mniej wi�cej.
- Moimi idolami, zapomnianymi wprawdzie przez histori�, s� ludzie, kt�rzy
wykreowali Jezusa Chrystusa na boga. Nie pomn� nazwy agencji...
- Si�a perswazji pcha �ysych do fryzjera.
- Tak. Potrafimy sprzeda� �lepcowi lornetk�, opony zimowe Tramwajom
Warszawskim, a spray na komary Eskimosom. Potrafimy partiom politycznym
zapewni� miejsce w parlamencie. Czemu nie mieliby�my wm�wi� ludziom, �e
woda z myd�em usuwa kamie�, a telefon kom�rkowy dzia�a bez centrali?
- Wi�c kreujemy byty.
- I to jak skutecznie!
- A mo�e po prostu u�wiadamiamy ludziom ich potrzeby?
- Tak czy inaczej to jest magia. �yjesz trzydzie�ci lat bez prypci, a� tu
nagle widzisz reklam� telewizyjn�. Biegniesz do sklepu, kupujesz i
stwierdzasz, �e bez prypci ju� nie potrafisz funkcjonowa�.
- Mo�e faktycznie zawsze ci ich brakowa�o, tylko o tym nie wiedzia�e�...
Co to s� prypcie?
- Nie mam poj�cia.
Anna zachichota�a ca�uj�c go w usta. Poprawi�a ko�dr� i szepn�a mu do
ucha:
- Ga� ju� �wiat�o. Jutro czeka nas masa pracy nad now� kampani�.
- Co� trudnego?
- Zobaczymy.
- Niewa�ne... Przecie� nie ma rzeczy niemo�liwych.
Rafa� Kosik
RAFA� KOSIK
Urodzi� si� 8 pa�dziernika 1971 r. w Warszawie. Absolwent technikum
budowlanego, ze specjalno�ci� ochrona �rodowiska. Po trzech latach
zawiesi� studia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, by
otworzy� w�asn� firm� (agencj� reklamow�), st�d w prezentowanym
opowiadaniu Rafa�a niepokoje i... ambicje (!) zwi�zane z t� bran��. �ona,
Kasia, historyk sztuki, te� w agencji; syn Ja� ma pi�� lat.
Jako dyrektor kreatywny agencji odpowiada za stworzenie pomys�u; nadzoruje
r�wnie� proces powstawania reklamy. Mimo rozwoju firmy nadal zajmuje si�
grafik� komputerow�, dla relaksu rysuje te� dowcipy wykorzystywane g��wnie
w wydawnictwach wewn�trznych (jeden z nich ukaza� si� w "Playboyu"). Od
lat zainteresowany ambitn� fantastyk�, g��wnie jako czytelnik, cho�
opublikowa� par� opowiada� i grafik w Internecie. Pa�stwu znany z
przewrotnej miniatury "Pokoje przechodnie" ("NF" 9/2001); przygotowuje dla
nas nast�pne teksty.
(mp)