5058

Szczegóły
Tytuł 5058
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5058 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5058 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5058 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Andrzej Kidaj Skradziony Statek Rozdzia� 1 - kradzie� Hrabia Niepomucen Mordoklej siedzia� w�a�nie w swym nowym fotelu bujanym, wy�o�onym kolorow� g�bk� i pali� zagraniczne cygaro, kiedy g�o�ny huk przetoczy� si� nad okolic� p�osz�c okoliczne kaczki, pa�ac za� zadr�a� w posadach. Portret dziadka ze strony matki, �wi�tej pami�ci M�cis�awa Brz�czyszczykiewicza, r�wnie� hrabiego, przechyli� si� na lew� stron� ukazuj�c paskudn� dziur� w �cianie, kt�r� dotychczas zakrywa�. To by�o jednak nic w por�wnaniu z tym, �e kula do kr�gli, ozdobiona rodzinnym herbem, stoczy�a si� z p�ki i spad�a prosto na nog� hrabiego Niepomucena. - Janie! - zawy� hrabia. - Jaaanieee!!! - Tak, panie hrabio? - Wierny lokaj, kt�ry robi� tak�e za kucharza, szofera, od�wiernego i osobistego doradc� w sprawach maj�tkowych, pojawi� si� w drzwiach zupe�nie jakby tam sta� ca�y czas. Sk�oni� si� z szacunkiem. - �yczy pan sobie nowe cygaro? A mo�e w��czy� panu hrabiemu telewi... - Zamknij si� durniu! Kula! - Co kula? Chyba kura... - Kula! Do kr�gli. Spad�a mi na nog�. - Nie powinien pan hrabia gra� w salonie - pouczy� Jan podnosz�c kul� i wypolerowawszy j� r�kawem po�o�y� z powrotem na miejsce. - Zanios� pana hrabiego do kr�gielni za stajniami. Ju� dawno m�wi�em, �e powinni przenie� j� bli�ej... - Zamknij si�, durniu! - hrabia widocznie lubowa� si� w tym sformu�owaniu. - Powiedz lepiej, co to by� za ha�as. Ca�y pa�ac zadr�a� w posadach. Trz�sienie ziemi, czy znowu grasz w sapera? - To by�o za stajniami panie hrabio. Spad�o z nieba i przestraszy�o konie. Ale ju� wszystko w porz�dku, s� prowadzone do stajen. - Meteoryt? - Nie. Konie. - Pytam, czy to meteoryt spad� z nieba. Jan podrapa� si� za uchem wyra�nie zak�opotany. Nie wiedzia�, jak to wyt�umaczy�, �eby pracodawca zrozumia�. Wy�uska� zza ucha k�pk� siwych w�os�w i schowa� j� do kieszeni. - Nie... Bo widzi pan hrabia... - j�ka� si�, ale postanowi� powiedzie� ca�� prawd� najpro�ciej, jak tylko umia�. - To nie meteoryt. To bardziej statek mi�dzyuk�adowy klasy zero z nap�dem nadprzestrzennym. Wygl�da na to, �e b�dziemy go�ci� u siebie przedstawicieli obcej cywilizacji. - Zagraniczni go�cie? - o�ywi� si� hrabia. - Szybko podaj mi frak... Albo lepiej smoking... A mo�e jedno i drugie - zastanowi� si�. - I przygotuj sal� jadaln�. B�dzie impreza. - Ale� panie hrabio - zaoponowa� Jan. - Ci go�cie nie s� zza granicy. To znaczy s�, ale z innej planety. Nie wiadomo, czy b�d� chcieli imprezowa�. Mo�e pan hrabia powinien sam z nimi pogada�... Zawioz� pana hrabiego na pastwisko. *** W samym �rodku ��ki znajdowa�a si� g��boka na dziesi�� i szeroka na pi��dziesi�t metr�w jama. Wok� niej trawa by�a popalona, znad kraw�dzi unosi�y si� smu�ki dymu. Bia�a limuzyna zatrzyma�a si� nieopodal jamy. Lokaj szybko podbieg� otworzy� tylne drzwiczki, z kt�rych wysun�a si� d�o�. Sprawdziwszy, czy nie pada deszcz, hrabia wyskoczy� z samochodu. Obaj podeszli na skraj krateru. Na dnie jamy znajdowa�o si� metalowe co� w kszta�cie cygara. Na samo skojarzenie hrabia odruchowo si�gn�� do kieszeni swojej jedwabnej kurtki. Oczywi�cie nic tam nie znalaz�. Jan jednak odgad� jego intencje, gdy� szybko wyj�� pude�ko i podsun�� hrabiemu. Ten wybra� sobie �wie�e cygaro i pow�chawszy je z lubo�ci�, wsun�� do kieszeni kurtki. B�dzie na p�niej. Pochylili si� nad kraw�dzi� krateru w milczeniu spogl�daj�c na pojazd kosmiczny. - Spory - mrukn�� w ko�cu hrabia. - Nooo... - My�lisz, �e tam s� Marsjanie? - Nooo... - Zielone z antenkami na g�owie? - Nooo... To znaczy co pan hrabia? Zielone z antenkami s� tylko w bajkach. Za du�o czyta pan hrabia fantastyki. Poza tym to na pewno nie Marsjanie. Na Marsie nie wykryto jak dot�d �adnych �ywych organizm�w. Tylko skamieliny bakterii w kawa�ku ska�y. My�l�, �e przybyli do nas sk�d� in�d. Mo�e z Alfa Centauri. A mo�e z Proximy... - Taaa... To mo�liwe. Chyba powinni�my... Przerwa� mu g�o�ny zgrzyt metalu. W kad�ubie statku pojawi� si� kwadratowy otw�r, przez kt�ry wyjecha� na jakiej� ukrytej windzie malutki cz�owieczek. Chocia� prawd� m�wi�c wcale nie wygl�da� na cz�owieka. Ca�y by� nagi i �ysy. Mia� du�e oczy i odstaj�ce uszy. Jan pomy�la�, �e wygl�da jak elf a hrabia bezskutecznie pr�bowa� dojrze� cokolwiek, co by okre�li�o p�e� przybysza. By� niewiarygodnie chudy, wygl�da� na niedo�ywionego. W �adnym razie nie by� jednak zielony i nie mia� antenki na g�owie, co zastanowi�o hrabiego. Czy�by wszystkie bajki k�ama�y? Poczu� si� oszukany. Kosmita tymczasem pomacha� weso�o patykowat� r�czk�. Hrabia i Jan odpowiedzieli mu tym samym gestem. Co� b�ysn�o i po chwili kosmita pojawi� si� obok nich. By� o wiele ni�szy, ni� si� spodziewali, si�ga� im zaledwie do p�pka. - Dzie� dobry - powiedzia� nieco metalicznym g�osem. - Nazywam si� Prrry i pochodz� z Syriusza. M�g�bym wiedzie�, z kim mam przyjemno��? - Jestem hrabia Niepomucen Mordoklej i pochodz� z Moszenek Dolnych. A to jest m�j lokaj Jan. Janie, uk�o� si� �adnie. Jan dygn�� jak panienka i nie wiedz�c, jak si� dalej zachowa�, poda� przybyszowi cygaro. Ten odgryz� koniec i wyplu� w traw�. - Dzi�ki. M�g�bym jeszcze prosi� o ogie�? - spyta�. Jan us�u�nie odpali� mu cygaro. - Mmm... Co za aromat. Miodzio. - Czy m�g�bym wiedzie� - odezwa� si� hrabia, - co takiego sprowadza was na nasz� planet�? - Po pierwsze: nie nas tylko mnie. Jestem tu sam. Po drugie: m�g�by pan wiedzie�. Ju� m�wi�. Mam urlop i postanowi�em uda� si� w podr� dooko�a wszech�wiata. Latam wi�c sobie to tu to tam. Nie uwierzycie. Mimo czterystu lat nie opu�ci�em jeszcze mojego uk�adu. Wyrobi�em wi�c sobie paszport i rozgl�dam si� po �wiecie... To jest po wszech�wiecie. Doskona�e cygaro. Czy m�g�bym dosta� jeszcze jedno na p�niej? Jan bez s�owa poda� mu drugie cygaro. - Dzi�ki. Tak wi�c jak ju� nadmieni�em, zwiedzam sobie wszech�wiat. Wasza rasa, jak mniemam, nie zna jeszcze lot�w kosmicznych? - Dotarli�my ju� do ksi�yca - odpar� z dum� hrabia. - Ach tak, s�ysza�em. Ale s�dzi�em, �e to tylko plotki. No c�, na pocz�tek dobre i to. A poza tym ksi�yce to doskona�e miejsca na pikniki. A i powietrze zdrowsze. Polecam zw�aszcza ksi�yce Saturna. - Troch� daleko. - Eee tam. O rzut atomowym beretem. - Trzeba si� tylko mocno zamachn�� - mrukn�� pod nosem Jan, ale nikt go nie us�ysza�. - A powiedz mi, Prrry, czy gracie w kr�gle? - spyta� hrabia. - Czy gramy w kr�gle? - oburzy� si� kosmita. - To nasz narodowy sport! Wszyscy jeste�my mistrzami. - Co by� wi�c powiedzia� na partyjk�? Powiedzmy dzi� wieczorem? - To wspania�y pomys�! - ucieszy� si� Prrry i a� podskoczy� z rado�ci. - No to o �smej w mojej kr�gielni. - B�d� - obieca� kosmita po czym znikn��. Pojawi� si� na chwil� na swoim statku, ale winda ju� go zwozi�a na d�. Hrabia z Janem spacerkiem wr�cili do limuzyny. - Co o nim s�dzisz? - spyta� Niepomucen. - S�dz�, �e jest mi�y. My�l�, �e gra z nim w kr�gle przyniesie panu hrabiemu du�o satysfakcji. - Ja te� tak my�l�. Wracajmy do pa�acu. Lokaj wpu�ci� hrabiego do samochodu, po czym usiad� za kierownic� i ruszy� z kopyta. Chwil� potem byli ju� na miejscu, w ko�cu do pa�acu by�o nieca�e dwie�cie metr�w. *** Wypuszczona przez hrabiego Mordokleja kula potoczy�a si� powoli w stron� kr�gli str�caj�c je wszystkie. Hrabia podskoczy� i zaklaska� ucieszony jak dziecko. Wzi�� z trzymanej przez Jana tacy szklank� z piwem i �ykn�� pot�nie. - Teraz pana kolej, Prrry. Ostrzegam jednak, �e b�dzie mia� pan wielki problem, �eby ze mn� wygra�. Ju� nie pami�tam, kiedy str�ci�em mniej ni� wszystkie. Kosmita tylko sk�oni� si� i podszed� do toru. Ubrany by�, podobnie jak hrabia, w str�j wieczorowy, a wi�c dosy� wytwornie. Obaj traktowali ta gr� z nale�nym jej szacunkiem, wi�c stroje te by�y jak najbardziej na miejscu. - Pozwolisz hrabio, �e zagram w�asna kul�. Te s� dla mnie troch� za du�e. - Oczywi�cie. Prosz� nie robi� sobie problem�w. Prrry wyj�� z kieszeni bia�� kulk� wielko�ci pi�ki do tenisa. Przymierzy� si�, wycelowa� i pchn�� ja w kierunku kr�gli. Potoczy�a si� nier�wnym �ukiem niczym surowe jajko, jednak w chwili zderzenia z pierwszym kr�glem eksplodowa�a obracaj�c po�ow� kr�gielni w gruz. Kiedy py� opad�, hrabia wsta� i otrzepawszy si�, spojrza� gro�nie na kosmit�. - Co to mia�o znaczy�? Przez pana zniszczy� mi si� fryz. - Przepraszam hrabio. Pomyli�y mi si� kule. T� zwyk�em gra� na Jowiszu i wi�kszych planetach. Zapomnia�em, �e na Ziemi jest wi�ksze pole ra�enia i trzeba u�ywa� mniejszego kalibru. A co do w�os�w pana hrabiego, uwa�am, �e to lekkie oszronienie siwizn� wp�ywa bardzo korzystnie, dodaje m�sko�ci. Wygl�da pan bardziej poci�gaj�co. Kobiety b�d� za panem szale�. - I tak ju� szalej�, gdy mnie widz� - mrukn�� hrabia. - Janie, przynie� �wie�ego piwa. To si� nieco przypr�szy�o. - Ju� si� robi, hrabio - lokaj wygrzeba� si� spod gruz�w i wytar�szy krew z twarzy pobieg� szybko do pa�acu po piwo, gdy� miejscowy automacik do nalewania zosta� doszcz�tnie zniszczony. - Przepraszam, hrabio, za zniszczenia - Prrry otrzepa� frak i zatoczy� r�k� wok�. - Drobiazg. To si� odbuduje. I tak mia�em przenie�� kr�gielni� bli�ej pa�acu. Tutaj mo�e postawi� jak�� ma�� elektrowni� atomow� albo co. - To mo�e l�dowisko. M�g�bym pana hrabiego odwiedza� cz�ciej. Mogliby�my cz�ciej gra� w kr�gle... - NIE! - gwa�townie zareagowa� hrabia, ale zaraz si� zreflektowa�. - To znaczy - nie wiem. Zastanowi� si�. Wr�ci� lokaj z zimnym piwem. - Janie, rozmy�lili�my si�. Nie b�dziemy ju� gra�. Zawie� nas do pa�acu. Wsiedli do zaparkowanej przed by�� kr�gielni� limuzyny, na szcz�cie nie tkni�tej eksplozj� i ruszyli w stron� pa�acu. Zatrzymali si� pi��dziesi�t metr�w dalej. - Oto i jeste�my na miejscu. Witam w moim pa�acu. *** - Kolacja by�a wy�mienita, hrabio - Prrry westchn�� z rozkosz� i poklepa� si� po brzuszku. Odbi�o mu si�. - Przepraszam - wyj�ka�. - Ale� to drobiazg - hrabia u�miechn�� si� �askawie. - Wa�ne �e si� przyj�o. - Najbardziej mi smakowa�a zapiekanka a'la zatwardzenie. Wprost niebo dla podniebienia. Czy m�g�bym dosta� przepis? - zwr�ci� si� do lokaja. Jan skromnie si� u�miechn��. - To proste. Wystarczy podsma�y� grzybki na twardo, �eby by�y chrupi�ce. Sam na to wpad�em - doda� z dum�. - Przypadkiem. Po kolacji wszyscy zapalili cygara hrabiego. Nawet Jan, gdy� z okazji przybycia go�cia hrabia zdoby� si� na �askawo��. Wkr�tce ca�y salon wype�ni� si� dymem. - Khy... khy... - zakas�a� Prrry. - Palenie szkodzi zdrowiu. A najgorzej wp�ywa na skrzela. - Chyba na p�uca. Kosmita spojrza� na hrabiego Niepomucena jak na wariata. - Przecie� jeste�my stworzeniami l�dowymi, nie wodnymi. Hrabia z zak�opotaniem przeczesa� w�osy. Mo�e rzeczywi�cie co� mu si� pomiesza�o. Z biologii nigdy nie by� prymusem. Tym bardziej, �e w og�le nie chodzi� do szko�y, mia� prywatnych nauczycieli. Milczeli przez chwil�. W ko�cu hrabia przerwa� t� nieco niezr�czna cisz�: - Doskonale m�wi pan po polsku, Prrry. Gdzie si� pan tego nauczy�? - Po polsku? - zdziwi� si� kosmita. - To raczej pan hrabia m�wi po koaryta�sku. Ze wschodnim akcentem. - Pochodz� z Kres�w - wyja�ni� skromnie hrabia. - Na mnie ju� czas - powiedzia� w pewnej chwili Prrry patrz�c na ogromny rodzinny zegar ze z�otym wahad�em. - Czy odprowadzi mnie pan hrabia do mojego statku? - Ale� oczywi�cie. Nie ma problemu. *** - Nie boi si� pan prowadzi� w stanie wskazuj�cym? - spyta� hrabia, kiedy wysiedli z limuzyny. - W ko�cu wypili�my co nieco. - Drobiazg. Mam automatycznego pilota. On nie pije. - Ma pan pilota? To dlaczego go pan nie przyprowadzi�? My si� tak dobrze bawili�my, a on sam... biedny... Czuj� si� g�upio. - Oj, panie hrabio - za�mia� si� Prrry. - Ten pilot to tylko komputer. By� wy��czony przez ten czas. Podeszli do jamy na ��ce. Ksi�yc przy�wieca� swym zimnym blaskiem z g�ry, za� Jan latark� z boku. By�a pi�kna, cicha noc, dyskretnie bzyka�y komary. Nagle Prrry wrzasn��, po czym odbi� si� od ziemi, przelecia� ze trzy metry i przewr�ciwszy hrabiego wyl�dowa� mu na brzuchu. - M�j statek! - krzycza� szarpi�c go swymi ma�ymi r�czkami. - Gdzie jest m�j statek? Nie ma go! Zabrali, ukradli! Gdzie m�j statek!?! Jan, jako wierny s�u��cy, nie namy�laj�c si� rzuci� na pomoc hrabiemu. Uda�o mu si� oderwa� wierzgaj�cego kosmit�, kt�ry wci�� nie m�g� si� uspokoi�. - M�j statek! Gdzie jest m�j statek? Hrabia wsta� z ziemi i otrzepawszy sw�j spacerowy smoking podszed� na skraj dziury i spojrza� w d�. Istotnie, statku nie by�o. Przyjrza� si� uwa�nie �ladom na �cianach krateru. By�o ich niewiele i s�abo widoczne w nik�ym �wietle ksi�yca. Wzi�� wi�c od lokaja latark�. - To mi si� widzi na robot� starego Cipciucha, kt�ry mieszka nieopodal - powiedzia� oddaj�c latark�. - To stary dziwak i lubuje si� w technice. Ci�gle buduje jakie� dziwne urz�dzenia. Tylko on w okolicy ma pionowzlot, kt�rym zabra� tw�j statek, Prrry. - Sk�d pan wie, hrabio, �e to on? - Kosmita ju� si� nieco uspokoi� i nie trzeba go by�o trzyma�. - Jest zbyt ma�o �lad�w, wi�c nie by� wyci�gany tradycyjnie. Tylko w okolicy by�o s�ycha� i wida� pa�skie przybycie, wi�c nikt inny by nie zd��y� przylecie�. A z okolicznych tylko Cipciuch by�by zainteresowany. No i tylko on ma potrzebny sprz�t, �eby zabra� pa�ski statek. Jestem pewien, �e to on. - No to chod�my do niego! Natychmiast - Prrry by� niecierpliwy. Hrabia z zak�opotaniem potar� brod�. - To b�dzie trudne Osobiste odwiedzenie Cipciucha to jak wej�cie do klatki g�odnego tygrysa. Ten stary maniak ci�gle konstruuje jakie� pu�apki i umieszcza je gdzie� w swojej posiad�o�ci. A telefonu nie ma, bo powiada, �e to tylko go rozprasza i nie mo�e pracowa� - tu za�mia� si� cynicznie. - Siedzi ca�ymi dniami w swoim laboratorium i on to nazywa prac�. - No... No to co zrobimy? - Nie wiem - westchn�� hrabia. - Jeszcze nie wiem. Rozdzia� 2 - poszukiwanie - Stary Cipciuch to dziwny cz�owiek - powiedzia� hrabia robi�c w zamy�leniu ma�e herby rodowe z dymu cygarowego. Unosi�y si� powoli do g�ry i rozp�ywa�y. - Kiedy� pracowa� jednocze�nie dla KGB i CIA, �eby tylko mie� sta�y dost�p do najnowszej techniki. Swego czasu mia� wi�kszo�� akcji dw�ch najwi�kszych firm komputerowych: ATARI i Commodore, ale co� tam namiesza� w jakich� prototypach i obie zbankrutowa�y. Jedno jest pewne. Ten cz�owiek ma fio�a na punkcie techniki i nie oprze si� przed niczym, �eby tylko majstrowa� co� w elektronice. Po dobroci statku nam nie odda. - No to co my zrobimy? - zmartwi� si� kosmita. Wygl�da�, jakby usz�o z niego ca�e powietrze. Siedzia� zgarbiony w fotelu i patrzy� na swoje dyndaj�ce kr�ciutkie n�ki. - Nie widz� innego wyj�cia, jak tylko wykra�� tw�j statek. Ale jak ju� wcze�niej m�wi�em, b�dzie to trudne zadanie. - Wi�c jak... - Powiedzia�em TRUDNE, ale nie NIEMO�LIWE. Musimy opracowa� doskona�y plan. I koniecznie trzeba nada� naszej akcji jaki� kryptonim. Bez tego ani rusz. - Proponuj� "Mazepa" - o�ywi� si� Prrry. Nadzieja zabrzmia�a w jego g�osie. Wierzy� w hrabiego ca�ym sob�. Umys�em i sercem, czy co tam mia�. - Dlaczego "Mazepa"? - Tak nazywa si� m�j statek. Prawda, �e �adnie? - Hmm... Dosy� osobliwie. Sztab ca�ej akcji, czyli tac� ze szklankami lodowatego piwa, przeniesiono do biblioteki, gdzie hrabia Mordoklej roz�o�y� na ogromnym, d�bowym biurku jeszcze wi�ksz� map� okolic pa�acu. Zwisa�a z brzeg�w biurka i wygl�da�a jak obrus, ale mo�na by�o na niej rozpozna� niemal pojedyncze drzewa w lesie. Przy okazji hrabia zamaza� czarn� kredk� miejsce, gdzie jeszcze do niedawna znajdowa�a si� kr�gielnia. Zawsze stara� si� mo�liwie na bie��co aktualizowa� wszystkie swoje dokumenty. - Tutaj jest dom Cipciucha - pokaza� hrabia. - To w�a�ciwie pa�ac a jego posiad�o�� jest tak du�a jak moja. Ten du�y budynek obok to jego warsztat. Ci�gle tam siedzi. Posiad�o�� nie jest strze�ona, w ka�dym razie nic mi o tym nie wiadomo. Lepiej jednak uwa�a�. Cipciuch ci�gle konstruuje jakie� pu�apki. Cierpi na mani� prze�ladowcz�. Ci�gle mnie oskar�a, �e go obserwuj� i �e wszystko o nim wiem. Przecie� to �mieszne. Prrry, kt�ry siedzia� na brzegu biurka, �eby lepiej widzie� map�, przygl�da� si� jej teraz bardzo wnikliwie. Stara� si� zapami�ta� ka�dy najdrobniejszy szczeg�. - Cipciuch od rana do zmroku siedzi w swoim warsztacie. Wychodzi tylko w po�udnie na obiad, a w sobotnie noce dostaje gor�czki i idzie na dyskotek�. Ma tylko jednego s�u��cego, ale jest niemow� i niczego si� nie mo�na od niego dowiedzie�. - Widz�, �e pan hrabia ma bardzo dobre informacje na temat naszego s�siada. - No c�, trzeba wiedzie�, co si� w �wiecie dzieje - odpar� skromnie hrabia. - Poza tym co by�my teraz zrobili bez tej wiedzy? Ale wracajmy do naszego planu. Janie! Przynie� nam jeszcze piwa! Musimy si� dosta� do jego warsztatu. - A co potem? - Potem si� zobaczy. Samo dostanie si� tam b�dzie mo�na uzna� za sukces. Je�li to si� uda, to ju� potem powinno p�j�� g�adko jak z wazelink�. *** Dochodzi�a dziesi�ta wiecz�r, gdy hrabia Niepomucen, Jan i Prrry zbli�yli si� do posiad�o�ci Cipciucha. Wed�ug s��w hrabiego nie powinno go ju� by� w warsztacie, o tej porze ogl�da� powt�rk� jakiego� serialu na Polsacie. Niepostrze�enie przemkn�li si� przez dziwnie r�wn� ��k�, wygl�daj�c� raczej jak najlepsze boisko futbolowe. Hrabia przykucn�� i dotkn�� trawy. - Tak jak my�la�em - mrukn��. - Sztuczna. Jan zosta� na czatach, hrabia z kosmit� podeszli do budynku. Wci�� nikt si� nimi nie interesowa�. Hrabiemu wydawa�o si� to mocno podejrzane, ale nic nie powiedzia� nie chc�c niepokoi� przyjaciela. Niezm�cona cisza nakazywa�a jednak podwoi� ostro�no��. Na wszelki wypadek potroi� j�. Tu� obok warsztatu znajdowa�o si� niewielkie l�dowisko, na kt�rym sta� pionowzlot Cipciucha. By�a to maszyna o zasadzie dzia�ania przypominaj�cej po��czenie �mig�owca z odrzutowcem. �mig�owca ze wzgl�du na poruszanie si� - m�g� startowa� i l�dowa� pionowo, za� odrzutowca ze wzgl�du na nap�d. Doskona�y sprz�t, hrabia zawsze zazdro�ci� go Cipciuchowi. Gdyby tylko mia� wi�cej zdolno�ci do majsterkowania... Nigdzie nie m�g� jednak dostrzec statku kosmicznego Prrry. Przecie� to nie by� rower, kt�ry mo�na postawi� w kom�rce czy ukry� na strychu. Do warsztatu te� by si� na pewno nie zmie�ci�. Wi�c gdzie on mo�e by�? Drzwi nie by�y zamkni�te, bez trudu wi�c dostali si� do �rodka. Nie by� to warsztat w klasycznym tego s�owa znaczeniu. Nie by�o tu zakurzonego pomieszczenia ze sto�ami pod oknami, na kt�rych sta�y imad�a i r�ne przyrz�dy. Znajdowali si� w olbrzymiej hali produkcyjnej, wok� pe�no by�o maszyn, komputer�w i urz�dze� nieznanego przeznaczenia. Pe�na automatyzacja, prawie sama elektronika. A� dziwne, �e to wszystko by�o w�asno�ci� jednego tylko Cipciucha i tylko on z tego korzysta�. Ten go�� rzeczywi�cie musia� mie� t�giego �wira. Tutaj jednak te� nigdzie nie by�o statku kosmicznego Prrry. Ma�y kosmita westchn�� ci�ko. Nagle w miejscu, gdzie stali, pod�oga zapad�a si�, a w�a�ciwie b�yskawiczne rozsun�a na boki. Straciwszy dos�ownie grunt pod nogami hrabia i Prrry polecieli w d� l�duj�c wkr�tce w niewielkim pomieszczeniu, kt�re wygl�da�o jak loch w starym zamku i najprawdopodobniej pe�ni�o tak� funkcj�. Chwil� potem otw�r w suficie bezg�o�nie si� zamkn��. Zapanowa�y nieprzeniknione ciemno�ci. Hrabia ostro�nie, �eby nie wpa�� na kosmit�, podszed� do �ciany. Dotkn�� d�oni� ch�odnego, wilgotnego kamienia. Powoli zacz�� si� przesuwa� w prawo dok�adnie obmacuj�c �cian�. Wkr�tce dotar� do tego samego miejsca, z kt�rego zacz��, ale nie znalaz� nic, co mog�oby pom�c im w opuszczeniu pomieszczenia. W dodatku odni�s� wra�enie, �e cela jest jakby mniejsza ni� na pocz�tku. Kosmita te� to chyba wyczu�: - Panie hrabio - j�kn��. - Nie chcia�bym sia� paniki, ale mam wra�enie, �e �ciany si� zbli�aj� do siebie. - Nie sieje pan paniki, Prrry - odpar� hrabia. - Ona by�a tu chyba z nami od pocz�tku. A �ciany rzeczywi�cie si� do siebie zbli�aj�... *** - Ha ha ha! - dolecia� g�os nie wiadomo sk�d. - Mam was! - Cipciuszku kochany, wypu�� nas, prosz� - zawo�a� hrabia. - Chcia�by� Mordokleju! Wiesz, co czeka szpieg�w? - Nie. I wola�bym nie wiedzie�. Zatrzymaj �ciany z �aski swojej. I tak nie mo�emy wyj��, wi�c przynajmniej oszcz�d� sobie konieczno�ci sprz�tania po nas. Chwila milczenia. - W�a�ciwie to masz racj� - �ciany si� zatrzyma�y. - Ale nie wypuszcz� was. Chyba, �e tw�j przyjaciel obja�ni mi zasad� dzia�ania jego statku kosmicznego. - Nic z tego - krzykn�� Prrry. - Pr�dzej umr�. - I tak umrzesz pr�dzej czy p�niej. W�a�ciwie ta nawet lepiej, �e pr�dzej, bo zwolni si� miejsce, a wtedy w spokoju b�d� m�g� si� zaj�� Mordoklejem. - Hej! Zwa� sobie! - wkurzy� si� hrabia. - Nie m�w do mnie po nazwisku, bo i ja zaczn� m�wi� do ciebie Cipciuch. Chcesz tego? - A czemu nie? - znowu �miech, tym razem serdecznego rozbawienia. - Przecie� tak si� w�a�nie nazywam. G�os Cipciucha ucich� i mimo nawo�ywa� nie odezwa� si� ponownie. Hrabia zniech�cony usiad� pod �cian�. Dobrze, �e si� ju� do siebie nie przysuwa�y, przynajmniej ten problem mieli z g�owy. - I co teraz zrobimy? - zapyta� Prrry. - Ma pan jaki� pomys�, hrabio? - Ale� oczywi�cie - Niepomucen wyj�� z kieszeni kr�tkofal�wk�. - Tu hrabia... Tu hrabia... Janie, zg�o� si�... Odbi�r... Odpowiedzia� mu g�o�ny trzask i daleki g�os lokaja: - Tu Jan... Tu Jan... Co s�ycha� panie hrabio... - Zamknij si�... Jeste�my uwi�zieni w lochach u Cipciucha. Potrzebujemy pomocy. - Ju� id� panie hrabio... - Jan przerwa� po��czenie, zanim hrabia zd��y� powiedzie� cokolwiek wi�cej. Ze z�o�ci� rzuci� kr�tkofal�wk� o �cian�. - Auuu... - zawy� Prrry. - Ostro�nie panie hrabio. Trafi� mnie pan w oko. - Przepraszam. Zdenerwowa�em si�. Ten dure�, Jan, nie wys�ucha� wskaz�wek. Zaraz bohatersko przyjdzie nam na pomoc. Schowaj si� gdzie�. Chwil� potem sufit rozst�pi� si� i na d� zlecia� lokaj. - Dobry wiecz�r panom. Przepraszam za sp�nienie, ale... - Zamknij si� durniu! Mia�e� pomaga�, a ty co? Na herbatk� sobie wpad�e�? - Przyszed�em pom�c panie hrabio. A herbatki nie mam, bo pan hrabia nic nie powiedzia�. - Nie zd��y�em - warkn�� hrabia. - Tak si� pali�e� do bohaterskich czyn�w. Jak zamierzasz nam pom�c? - My�la�em, �e pan hrabia ma jaki� plan. Ja jestem tylko durnym s�u��cym. - Widz�, �e durnym. Piwa te� pewnie nie masz? Jan u�miechn�� si� tajemniczo (w ciemno�ci i tak nie by�o tego wida�) i bez s�owa wyj�� z kieszeni dwie pi�kne puszki piwa i poda� je hrabiemu i kosmicie. - Mniam - hrabiemu niewiele by�o potrzeba do szcz�cia. - Dzi�ki. - Panowie - Prrry postanowi� wkroczy� do akcji - lepiej wymy�lmy co�, bo przyjdzie nam zgni� w tej celi. Jak dla mnie to tu jest zbyt wilgotno. A mo�e spr�bujemy tego? Chwil� potem us�yszeli g�uche uderzenie, zadr�a�y �ciany. Prrry j�kn��. - G�ow� muru nie przebijesz - zauwa�y� rezolutnie hrabia. - Dopiero teraz mi to pan m�wi? Nie przypuszcza�em, �e to takie twarde. Z czego to? - Z kamienia. W tej chwili jedna ze �cian odsun�a si� i do celi wpad�o s�abe �wiat�o, na tle kt�rego ujrzeli posta� Cipciucha, kt�ry d�oni� zaopatrzon� w poka�nych rozmiar�w pistolet wykona� ruch zapraszaj�cy do wyj�cia. Rozdzia� 3 - uwolnienie Cipciuch poprowadzi� ich kr�tym labiryntem korytarzy, a� dotarli do ogromnego, jasno o�wietlonego hangaru, w kt�rym sta� poszukiwany statek kosmiczny. Mieni� si� wszystkimi odcieniami metalu, wprost l�ni�, widocznie Cipciuch lubi� tak�e czysto��. - Moja Mazepa! - krzykn�� Prrry i mia� w�a�nie biec w kierunku statku, kiedy ogromne stalowe kraty run�y na nich z g�ry. Zn�w byli uwi�zieni, ale przynajmniej wiedzieli, gdzie jest zguba. Kosmita wprost nie posiada� si� ze szcz�cia. Hrabia jednak nie podziela� entuzjazmu ma�ego kolegi. - Nie damy rady nic z nimi zrobi� - powiedzia� dok�adnie zbadawszy kraty. - Prymitywne ale skuteczne. Co teraz masz zamiar zrobi� Cipciuchu? - zwr�ci� si� do starego. - Nie wiem. Jeszcze si� nad tym nie zastanawia�em. Nadawaliby�cie si� na sa�atk� dla rekin�w, ale niestety nie mam rekin�w. Mo�e innym razem, he he... - za�mia� si� rubasznie. - Bardzo �mieszne - mrukn�� hrabia. - A tak naprawd�? - Naprawd� to mam zamiar wyci�gn�� od tego ma�ego Marsjanina co nieco wiadomo�ci o tym jego statku kosmicznym. - Tylko nie Marsjanina - zaperzy� si� Prrry. - Pochodz� z Syriusza. A poza tym ju� m�wi�em, �e nic panu nie powiem. - A za kufelek zimnego piwa? - kusi� Cipciuch. Kosmita pokr�ci� przecz�co g�ow�. - No c�... Nie to nie. W takim razie b�dziesz zmuszony patrze�, jak rozbieram tw�j statek na kawa�eczki - za�mia� si� sadystycznie. - Nie zrobisz tego - powiedzia� niepewnie Prrry. Ale stary Cipciuch ju� podchodzi� do maszyny i zacz�� d�uba� przy kad�ubie. Przez jaki� czas patrzyli na niego w milczeniu licz�c, ze blefuje, ale kiedy na ziemi� upad� z g�o�nym brz�kiem kawa�ek pancerza, kosmita nie wytrzyma�. - Przesta�! - S�ucham? - Cipciuch uda�, �e nie dos�ysza�. - Przesta�! Wypu�� mnie a wszystko ci poka��. - A nie uciekniesz mi? - Przecie� masz pistolet. - No tak - zgodzi� si� Cipciuch. - Zastanawia mnie tylko, dlaczego uleg�e�? Przecie� statku i tak nie odzyskasz. Wiesz o tym. - Ale przynajmniej ochroni� go przed zniszczeniem. - A� tak go kochasz? No no... Jakie to wzruszaj�ce. - Nie o to chodzi. To mog�oby by� niebezpieczne, zw�aszcza gdyby zacz�� pan grzeba� przy nap�dzie. - Ooo... To ciekawe - zainteresowa� si� stary podchodz�c do krat. - A c� w nim takiego niebezpiecznego? - W zasadzie sam si� na tym nie znam, ale podobno to jest gorsze od bomby atomowej. No i bardziej delikatny. Nie chcia�bym by� w waszym uk�adzie s�onecznym, gdy pan chocia� go dotknie. - Kitujesz. - Za�o�ymy si�? - Eee... Mo�e lepiej nie - Cipciuch tak jakby straci� troch� pewno�ci siebie. - Dobra, wypuszcz� ci�, ale twoi przyjaciele zostan� tutaj. Je�li wykr�cisz jaki� numer, to oni... - wykona� znacz�cy gest d�oni� po gardle. - Ogoli ich pan? - W pewnym sensie. Zgol� im g�owy z kark�w. - Nie radzi�bym. Mogliby tego nie prze�y�. - I o to chodzi - Cipciuch znowu si� za�mia�. - Wy�a� - otworzy� krat� i wci�� trzymaj�c wszystkich na muszce wypu�ci� Prrry, po czym z powrotem zamkn�� ta prowizoryczn� cel�. - I co teraz? - westchn�� hrabia kiedy zosta� sam ze swym lokajem. Popatrzy� na Jana z nadziej�, �e ten co� wymy�li. - Czy �yczy sobie pan hrabia cygaro? - A na choler� mi teraz cygaro? Chocia�... zaczekaj. To jest dobra my�l. Dawaj jedno - odgryz� ko�c�wk� i zaci�gn�� si� na sucho. - schowaj ta zapalniczk� durniu - sykn��. - Jakby co, to nie masz jej przy sobie. - Ale� panie hrabio... - Zamknij si� durniu i nie odzywaj. Hej! Cipciuchu! - zawo�a�. - Mo�esz tu na chwilk� podej��? - Czego chcesz? - stary z kosmita wchodzili ju� na statek, ale na g�os hrabiego zawr�cili. Prrry pierwszy, �eby by� ca�y czas na widoku i nie wykr�ci� �adnego numeru. - Masz mo�e ognia? - A co? Tw�j s�u��cy zmoczy� ze strachu zapa�ki? - Nie. Po prostu zapomnia�. Stary ju� jest i g�upi. - Ale�... - Jan pr�bowa� protestowa�, ale umilk� kopni�ty przez hrabiego w kostk�. - Powiniene� go wymieni� na nowszy model - Cipciuch za�mia� si� ze swojego dowcipu. - Dam ci doskona�e zagraniczne cygaro, je�li tylko pocz�stujesz mnie ogniem. To chyba uczciwe, co? - Jak dla kogo. Ty na ty interesie wi�cej stracisz ni� zyskasz. Ale skoro tak ci na tym zale�y. - Bardzo mi na tym zale�y. Ka�dy ma sw�j na��g, a ja ju� d�u�ej nie mog� wytrzyma�. Cipciuch podszed� do krat i wyj�wszy z kieszeni pude�ko zapa�ek, rzuci� hrabiemu. - Obs�u� si�... - nie doko�czy�, gdy� Prrry nagle skoczy� i ugryz� go mocno w r�k�, w kt�rej trzyma� pistolet. Bro� upad� na ziemi� tu� obok krat i wypali�a rozrywaj�c hrabiemu cygaro tu� przy ustach. - Szlag by to... - j�kn�� s�abo poblad�y ze strachu Niepomucen. Zachwia� si� i upad�by, gdyby nie wierny s�u��cy, kt�ry podtrzyma� hrabiego. - Wszystko w porz�dku panie hrabio? - spyta� troskliwie lokaj. - Tak, tylko... zesra�em si�. I to dok�adnie. - Och nie, panie hrabio. Tylko nie to. Jeste�my zamkni�ci w takiej ciasnej celi... Tymczasem Prrry wci�� tkwi� z�bami w r�ce Cipciucha, chocia� ten macha� ni� na wszystkie strony usi�uj�c pozby� si� kosmity. Bez skutku. Prrry mimo kilkukrotnych uderze� g�owa o ziemi� trzyma� mocno. - Mo�esz go pu�ci�! - us�ysza� w pewnej chwili g�os hrabiego Mordokleja. Pos�usznie uwolni� r�k� Cipciucha i odskoczy� kilka metr�w na bok przed jego ewentualnym odwetem. Niepotrzebnie, gdy� poszkodowany siedzia� spokojnie i �ciska� bol�ca r�k�. Poza tym hrabia celowa� w niego z jego w�asnego pistoletu. - A ty wypu�� nas - hrabia zwr�ci� si� do Cipciucha. - Niby z jakiej paki? - pr�bowa� oponowa� stary. - Niby z takiej, �e musz� i�� zmieni� spodnie. A je�li b�dziesz si� stawia�, to ma�y... znaczy si� Prrry ugryzie ci� w druga r�k�. Jasne? - Kosmita na dow�d s��w hrabiego ods�oni� z�by i zawarcza�. Gdzie� wyczyta�, �e to robi wra�enie na ludziach. - Taaa... - mrukn�� Cipciuch i podszed� do znajduj�cego si� w �cianie prze��cznika i nacisn�� przycisk. Kraty powoli wjecha�y do g�ry uwalniaj�c hrabiego i jego lokaja, kt�ry od razu odsun�� si� na neutralna odleg�o�� od swego pracodawcy. - Jeszcze tylko otworzysz ten sw�j bunkier, �eby�my mogli odlecie� i b�dziemy kwita. - Jak to kwita? A co ja b�d� z tego mia�? Na razie jestem stratny. - Ach tak, zapomnia�bym. Masz, obieca�em ci - hrabia rzuci� Cipciuchowi cygaro i zapa�ki, kt�re tamten z�apa� zdrow� r�k�. Dwie rzeczy na raz. Nie�le jak na takiego starego. Hrabia by� pod wra�eniem. - A teraz otwieraj. Cipciuch westchn�� ci�ko, ale pstrykn�� kilkoma prze��cznikami i ca�y strop hangaru pocz�� si� rozsuwa�. Hrabia potrzyma� jeszcze przez chwile Cipciucha na muszce, a� strop otworzy si� na ca�� szeroko��, w razie gdyby stary nagle zmieni� zamiar, po czym szybko wbieg� na statek, gdzie Prrry ju� si� przygotowywa� do startu. Wystrzelili gwa�townie do g�ry i zawi�li przez moment nad hangarem, kt�ry ju� zacz�� si� zamyka�. Sztuczna trawa po chwili wszystko zakry�a. - Jego ��ka - mrukn�� domy�lnie hrabia. - Wiedzia�em, �e co� z ni� nie tak. Spryciarz z tego Cipciucha. *** - Podrzuc� pana hrabiego do pa�acu - zaproponowa� kosmita - i wysadz� ko�o g��wnego wej�cia. Zgoda? - Mam inn� propozycj�. Nie chcia�bym, �eby pan lecia� po nocy, bo to niebezpieczne i �atwo o wypadek. Wi�c mo�e by pan przenocowa� u mnie, Prrry? Zaraz ka�� przygotowa� najlepszy pok�j, b�dzie pan moim go�ciem. - Hmm... Bardzo kusz�ca propozycja. Ale nie chcia�bym nadu�ywa� go�cinno�ci pana hrabiego... - Ale� to �aden k�opot! - zaoponowa� hrabia Niepomucen. - B�d� zaszczycony, je�li zechce pan u mnie zosta�! - W takim razie przekona� mnie pan. Zostaj�. Gdzie zaparkowa�? - O... tam. Za ta limuzyn�. Tylko prosz� nie porysowa� lakieru. Zmie�ci si� pan? - Czy ja si� zmieszcz�? - kosmita uda� obra�onego. - Od urodzenia jestem zawodowym pilotem. M�g�bym z zamkni�tymi oczami... - Lepiej niech pan je otworzy, prosz�. Kosmita zmniejszy� wysoko�� i powoli wsun�� si� za limuzyn�. Potem ostro�nie posadzi� statek na podje�dzie przed g��wnym wej�ciem do pa�acu. Przez chwil� zatrz�s�o, ale Prrry ju� gasi� silniki. Nast�pnie wy��czy� �wiat�a i na zewn�trz zapanowa�y nieprzeniknione ciemno�ci. Gdyby znajdowali si� w Egipcie, mo�na by stwierdzi�, �e to by�y egipskie ciemno�ci, ale... Kosmita otworzy� w�az i mogli opu�ci� statek. Hrabia z wiadomych powod�w z ulg� odetchn�� �wie�ym nocnym powietrzem, podobnie jak pozostali, i krytycznym okiem spojrza� na kurniki doszcz�tnie zgniecione przez ruf� statku. Maszyna by�a wi�ksza, ni� przypuszcza�, ale nie chcia�o mu si� ju� tego komentowa�. Przynajmniej limuzyna by� ca�a. Prrry by� rzeczywi�cie doskona�ym pilotem, wyl�dowa� dok�adnie dziesi�� centymetr�w za tylnym zderzakiem. Hrabia schowa� linijk� do kieszeni i pom�g� kosmicie przymocowa� statek grubym �a�cuchem do krat studzienki �ciekowej. Tak dla pewno�ci, gdyby staremu Cipciuchowi albo komu� innemu przysz�y go g�owy jeszcze jakie� g�upie pomys�y. Prrry sprawdzi� k��dk� i schowa� klucz. Weszli do pa�acu. *** �wit rozja�ni� pokoje z�otymi promieniami s�o�ca ju� o pi�tej, a mo�e nawet troch� wcze�niej, jednak �ycie towarzyskie w pa�acu hrabiego Niepomucena Mordokleja rozpoczyna�o si� zwykle ko�o dziesi�tej. Tak by�o i tym razem. �niadanie tradycyjnie sk�ada�o si� z nale�nik�w, kt�re hrabia wprost uwielbia�, i ogromnego kufla mleka, bez kt�rego hrabia nie wyobra�a� sobie �niadania. Bywa�y dni, kiedy zamiast mleka �yczy� sobie kakao, ale w gruncie rzeczy chodzi�o o to samo. Hrabia pokaza� go�ciowi swoj� ulubion� potraw� z nale�nik�w. Posmarowa� okr�g�� powierzchni� warstw� d�emu truskawkowego, a nast�pnie zawin�� w rulon i wsun�� do ust niczym cygaro. Kosmita by� zachwycony tym pomys�em, tote� czym pr�dzej uczyni� to samo. Nale�nik nawet smakowa� lepiej. �niadanie zjedli w milczeniu. Kiedy jednak po posi�ku Jan tradycyjnie przyni�s� szklanki zimnego piwa, Prrry nie wytrzyma�. - Sk�d pan hrabia bierze ci�gle tyle piwa? Ma pan gdzie� ma�y browar czy co? - Browar? Mam gdzie� browary. S� do kitu - Hrabia za�mia� si� dobrodusznie. - Ja mam co� lepszego. Chod�my, poka�e panu. Wyszli na taras, sk�d rozci�ga� si� widok na ogromny ogr�d, w kt�rym wysokie �ywop�oty tworzy�y skomplikowany labirynt. W samym �rodku ros�o wysokie, widoczne z tarasu drzewo. Hrabia zaprowadzi� kosmit� do drzewa. By�o dziwne, troch� przypomina�o d�b, troch� sosn� i jeszcze kilka innych gatunk�w. Kor� mia�o g�adk�, a w�r�d g�stych igie� i li�ci gdzieniegdzie wida� by�o zielone szyszki. - To jaka� odmiana chmielu? - zapyta� Prrry. - Sk�d. Nic podobnego. Poza tym chmiel nie jest drzewem. To specjalna, bardzo rzadka odmiana. Ja to nazywam drzewem per�owym. Prosz� spojrze�. Hrabia podszed� do drzewa, wzi�� do r�ki stoj�cy nieopodal kufel i odkr�ci� wbity w kor� niewielki kranik. Do kufla sp�yn�� z�ocisty, pieni�cy si� nap�j. - Prosz� spr�bowa� - hrabia poda� kosmicie kufel. - Piwo! - wykrzykn�� Prrry spr�bowawszy. - Na ksi�yce Proximy, najprawdziwsze piwo!!! - Mam ca�y sad takich drzew - powiedzia� z duma hrabia. - Ka�de jest warte niewyobra�aln� ilo�� pieni�dzy. Ale i tak z trudem zaspokaja moje potrzeby. I jest bezalkoholowe - hrabia znacz�co mrugn�� okiem. - Co� wspania�ego - westchn�� Prrry. - Mog� prosi� o jeszcze jeden kufelek? *** Dochodzi�o popo�udnie, kiedy statek kosmiczny uni�s� si� nad posiad�o�� hrabiego Niepomucena. Przez chwil� wisia� nieruchomo, po czym gwa�townie wzlecia� do g�ry i znik� w�r�d chmur. Hrabia z lokajem jeszcze d�ugo machali r�kami na po�egnanie. Wreszcie przestali, kiedy si� zorientowali, �e min�a godzina. - Janie. - Tak panie hrabio. - A mo�e dla odmiany zakupimy krzewy spirytusowe... Czerwiec - 2000