5030

Szczegóły
Tytuł 5030
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5030 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5030 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5030 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Tadeusz J�zefowicz Rzeczywisto�� I El�bieta by�a niespokojna. Nie mia�a ochoty opuszcza� na d�u�szy czas domu, ale nie chcia�a robi� przykro�ci Karolowi. Sama zreszt� r�wnie� nie czu�aby si� w porz�dku. By�a w stanie jakiego� rozdwojenia. Z jednej strony ba�a si� pozostawi� samego ojca na kilka dni, z drugiej za� nale�a�o przy �wi�cie zmar�ych odwiedzi� gr�b te�ci�w, kt�rzy prawie r�wnocze�nie opu�cili ten �wiat przed dwoma miesi�cami. Kocha�a swoich te�ci�w i wiedzia�a, jak wielk� mi�o�ci� darzy� rodzic�w jej Karol. Te�ciowie mieszkali na wsi i El�bieta nieraz odwiedza�a ich wraz z dzie�mi. Zw�aszcza wakacje dzieci najch�tniej sp�dza�y u dziadk�w. Za dawnych czas�w, kiedy jeszcze �y�a jej matka, wszyscy odwiedzali rodzic�w Karola. Od kilku lat zdrowie ojca pogorszy�o si� tak, �e nie odwa�y� si� pojecha� na pogrzeb te�ci�w. Karol, kt�ry powa�a� jej ojca i darzy� prawdziwie synowskim uczuciem, nawet zastanawia� si� czy nie by�oby lepiej, gdyby pozosta�a w domu. Ojciec jednak zapewni� ich, �e czuje si� dobrze i nie musz� si� o niego martwi�. Wype�nili wi�c lod�wk� potrzebnymi prowiantami, El�bieta upiek�a kurczaka, odwiedzili gr�b matki i pojechali. Po przybyciu na miejsce nie mogli dzwoni� do ojca, bo miejscowy aparat telefoniczny by� nieczynny, a telefonu kom�rkowego nie wzi�li ze sob�. El�bieta odczuwa�a niepok�j, ale nie by�o rady. Awaria zosta�a usuni�ta dopiero nast�pnego dnia, tote� zadzwonili zaraz po powrocie z cmentarza. Niepok�j El�biety udzieli� si� i Karolowi, kiedy w s�uchawce, zamiast g�osu te�cia, us�ysza� d�ugi sygna�. Nikt nie podnosi� s�uchawki. Pr�bowali jeszcze kilka razy uzyska� po��czenie, ale z takim samym rezultatem. Nie by�o na co czeka�. Ojciec nigdy nie wychodzi� sam, nigdy nie odwiedza� znajomych, a przyjmowa� ich u siebie w domu. Nie by�o w�tpliwo�ci, �e musia�o si� sta� co� niedobrego i trzeba by�o jak najpr�dzej wraca�. Na domiar z�ego najwcze�niejszy poci�g, z jakiego mogli skorzysta�, odchodzi� dopiero nast�pnego dnia. Po prawie nieprzespanej nocy wsiedli do najbli�szego poci�gu i oto teraz zbli�a�a si� decyduj�ca chwila. Dziwna rzecz. Przez ca�y czas pragn�li by� jak najszybciej w domu, a teraz, kiedy zbli�ali si� do bramy, nogi odmawia�y im pos�usze�stwa. Kr�tki, jesienny dzie� zbli�a� si� ku ko�cowi i rozp�ywa� si� w wieczornym mroku, co powi�ksza�o niemi�y nastr�j. Niepewno�� i z�e przeczucie udzieli�y si� r�wnie� dzieciom, bo i one zwolni�y kroku, jak ich rodzice. Z bij�cym sercem weszli do bramy, gdzie czeka� na nich s�siad z do�u �urczyk. Widocznie przez okno ujrza� ich i wyszed� uprzedzi� o nieszcz�ciu. �urczyk jednak nie by� zwiastunem z�ych wiadomo�ci. Wprost przeciwnie, powita� ich z radosnym u�miechem. - Witam szanownych s�siad�w. Nie trzeba by�o si� tak spieszy�. Ja na wasze mieszkanie mia�em oko, jak tylko wczoraj rano spostrzeg�em, �e pan profesor wyjecha�. Zauwa�y�em go w ostatniej chwili, kiedy odje�d�a� taks�wk�. Jego narzeczona musia�a by� schylona, bo jej nie widzia�em. Pani ojczulek m�wi� mi, �e mia� razem z narzeczon� pojecha� do jej rodziny. El�bieta i Karol popatrzyli na siebie ze zdziwieniem, jakby nie rozumieli s��w �urczyka. R�wnie� dzieci, kt�re by�y ju� na p�pi�trze, przybieg�y z powrotem. Pierwszy och�on�� z wra�enia Karol. - Jaka narzeczona, do jakiej rodziny? Panie �urczyk, teraz nie pora na �arty. My nie mogli�my po��czy� si� z ojcem i dlatego p�dzimy na �eb na szyj�, a pan tu kpiny sobie stroi. - Panie in�ynierze, jak boga kocham, m�wi� szczer� prawd�. Gdzie�bym �mia� �artowa� z tak szanownych s�siad�w. Wczorajszej nocy byli�my w go�cinie u pana profesora. Jego by�y student, kt�ry teraz jest za komendanta policji, jeszcze jeden glina i ja. Sp�dzili�my z godzink� jak pan B�g przykaza�. Pojedli�my i popili�my, nie powiem. Tamci sobie poszli, a ja musia�em skorzysta� z �azienki, bo przedtem popi�em nieco piwa. Patrz�, a tam susz� si� niewymowne damskie. Takie by�y, jak na t� wasz� c�reczk�. Pan profesor m�wi�, �e przyjecha�a jego m�odziutka narzeczona i mieli jecha� do rodziny. El�bieta nie s�ucha�a gadaniny �urczyka i pobieg�a na g�r�. Przecie� to wszystko nie mia�o sensu. Karol r�wnie� nie s�ucha� dalszych nowinek. Pozosta� tylko sam �urczyk, niezadowolony, �e nie chciano go wys�ucha� do ko�ca. Zanim Karol wszed� na g�r�, El�bieta zd��y�a otworzy� mieszkanie. Wszyscy rozbiegli si� po pokojach i zagl�dali do ka�dego k�ta, jakby nie szukali doros�ego cz�owieka, a zagubionego klucza czy jakiego� innego drobnego przedmiotu. Wreszcie El�bieta opad�a na fotel i utkwi�a wzrok na biurku, przy kt�rym zwykle przesiadywa� ojciec, jakby spodziewa�a si� go tam ujrze�. W mieszkaniu zapanowa�a cisza. Karol widzia�, w jakim stanie znajdowa�a si� El�bieta i pragn�� j� jako� pocieszy�, ale sam nie wiedzia�, co powiedzie�. Z pomoc� przysz�a mu ca�kiem nie�wiadomie Gra�ynka, kt�ra przerwa�a milczenie. - Mamusiu, martwisz si�, �e b�dziemy mieli babci�? El�bieta jakby zbudzi�a si� ze snu i zanim zdo�a�a zebra� my�li, odezwa� si� Zbyszek. - Oj Gra�yna, Gra�yna, jaka� ty dziecinna. Przecie� �urczyk nie widzia� narzeczonej dziadka. Pewnie zobaczy� w �azience twoje majtki i dziadek za�artowa�, �e to majtki jego narzeczonej, a �urczyk uwierzy�. Dziadek potrzebuje na stare lata bra� sobie bab� na kark? Pr�dzej zawioz� go na cmentarz, ni� do �lubu. - A w�a�nie nie zawioz�. Siostra m�wi�a nam, �e jak kto� dobry umrze, to idzie do nieba i tam jest anio�kiem. Dziadek jest dobry, ale ja bym nie chcia�a, �eby umar�, cho� mia�by zosta� anio�kiem. - Co ty, Gra�yna, wygadujesz. Dziadek za stary na anio�ka. Jakby mia� sta� przy tobie przez ca�y czas jako anio� str�, to przecie� by si� zm�czy�. Zanosi�o si� na powa�n� dyskusj� mi�dzy rodze�stwem, lecz przerwa� j� telefon. Karol, kt�ry sta� najbli�ej aparatu, podni�s� s�uchawk�. Po kr�tkich s�owach powitania s�ucha� w milczeniu d�u�sz� chwil�. W pokoju panowa�a ca�kowita cisza. Wreszcie sko�czy�a si� rozmowa. Karol podzi�kowa� i po�o�y� s�uchawk�. Potem, zwracaj�c si� do El�biety, powiedzia� weso�ym g�osem, w kt�rym zna� by�o odpr�enie. - Znalaz�a si� nasza zguba. Dzwoni� doktor K�osek. �urczyk naprawd� widzia� wczoraj rano dziadka. Tylko dziadek nie jecha� taks�wk� do rodziny jakiej� wydumanej narzeczonej, a samochodem doktora do szpitala. - I ty tak m�wisz spokojnie - wykrzykn�a El�bieta. - Do szpitala? Co si� sta�o? - Uspok�j si�, Eluniu. Wczoraj tata mia� powa�n� operacj�, ale wszystko si� dobrze zako�czy�o. Nie ma �adnego niebezpiecze�stwa. Doktor m�wi, �e operacja uda�a si� nadzwyczajnie. Na razie tata jest os�abiony po operacji. Nasze odwiedziny by�yby niewskazane, ale za kilka dni b�dziemy mogli si� z nim zobaczy� w szpitalu. Za dwa lub trzy tygodnie powr�ci do domu. Doktor K�osek b�dzie ca�y czas w kontakcie z nami. II Gwa�towny wstrz�s wyrwa� Paw�a z g��bokiego niebytu. Zdawa�o mu si�, �e jaka� pot�na si�a powali�a go na ziemi� i przygniot�a wielkim ci�arem. Nie pami�ta�, co si� z nim wcze�niej dzia�o, tylko pod�wiadomie czu�, �e zosta� wci�ni�ty w jaki� �elazny gorset. Ka�da cz�stka cia�a ci��y�a mu jak z o�owiu, tak �e nie mia� si�y si� poruszy�. W g�owie k��bi�y si� my�li bez �adu i celu. Po jakim� czasie u�wiadomi� sobie, �e mia� operacj� i teraz znajdowa� si� na ��ku w szpitalnej separatce. S�ysza� czyje� g�osy, co� do niego m�wiono, ale zanim dotar�o to do jego �wiadomo�ci, zapad� ponownie w sen. Potem nast�powa�y ponowne przebudzenia i znowu senne majaki. Nie zdawa� sobie sprawy, jak d�ugo trwa� ten stan, w kt�rym przeplata� si� sen z rzeczywisto�ci�. Pociech� by�o tylko to, �e okresy ka�dego nowego przebudzenia trwa�y d�u�ej i napawa�y go wi�ksz� otuch�. Wreszcie nadszed� dzie�, kiedy zbudzi� si� rze�ki i wypocz�ty. Po raz pierwszy po operacji przespa� ca�� noc bez majacze� sennych. Czu� si� silny i wypocz�ty. Tote� podczas wizyty lekarskiej spyta� czy b�dzie m�g� wraca� do domu. Odpowied� wizytuj�cego lekarza by�a jednak zdecydowanie odmowna. - Przyjdzie na to czas, ale nie teraz. Trzeba jeszcze par� dni poczeka�. Tymczasem niech si� pan pocieszy, �e przyjdzie dzi� do pana w odwiedziny ca�a rodzina. To w nagrod�, �e pan si� dobrze sprawuje i szybko powraca do zdrowia. Tylko niech pan pami�ta, �e jest pan po powa�nej operacji i musi pan unika� wszelkiego wysi�ku czy wzrusze�. Mimo zalece� lekarza, Paw�a ogarn�o wzruszenie na sam� my�l o odwiedzinach dzieci i wnucz�t. Kiedy le�a� na w�zku przed sal� operacyjn�, my�la� te� o swoich najbli�szych. Pragn�� ich zobaczy� przed �mierci� i by� wtedy zrezygnowany i godzi� si� z najsmutniejszym losem. Tym razem by�o inaczej. Chcia� �y� i nie m�g� si� doczeka� chwili, kiedy us�yszy d�wi�czne g�osiki wnucz�t. Co chwila spogl�da� na zegarek i stwierdza� z niecierpliwo�ci�, �e czas prawie stan�� w miejscu. Tak by�o zawsze, kiedy nie m�g� zasn�� albo na co� niecierpliwie czeka�. Tym razem jednak oczekiwanie trwa�o wyj�tkowo d�ugo. Zaledwie kilka dni up�yn�o od chwili ich roz��ki, a ile w tym czasie si� wydarzy�o. Go�cie z nieznanej planety i ten ich inny �wiat. Oczywi�cie musi swoim o tym opowiedzie�, ale nie tu w szpitalu po ci�kiej chorobie. Teraz mogliby uzna�, �e jego opowiadanie jest tworem chorej wyobra�ni. To nie rozmowa na powitanie. Przecie� wraca do nich jakby z tamtego �wiata. Powie im wszystko, a nawet opisze ca�e wydarzenie, ale w przysz�o�ci, kiedy wr�ci do domu i b�dzie ju� ca�kiem zdrowy. Zacz�� te� zastanawia� si�, co si� dzia�o z jego �wiadomo�ci� podczas operacji. Pami�ta�, �e le�a� na stole operacyjnym i w pewnym momencie jakby zapad� si� w nico�ci. Kiedy si� obudzi� na ��ku w separatce, o niczym nie pami�ta�, ale w miar� jak zacz�� powraca� do zdrowia, coraz cz�ciej pocz�y go nawiedza� jakie� dziwne zwidzenia. Pawe� tak si� zatopi� w swych my�lach, �e zapomnia� o ca�ym otaczaj�cym go �wiecie. Dopiero radosne dzieci�ce g�osy przypomnia�y mu, �e jest w szpitalu i odwiedzaj� go jego najbli�si. Powitanie by�o kr�tkie i bez czu�o�ci. Chocia� Pawe� czu� si� dobrze, pami�ta� o przestrogach lekarza i sw�j udzia� w rozmowie ogranicza� raczej do kr�tkich odpowiedzi. Za to jego go�cie musieli wyrzuci� z siebie uczucie niepokoju, jaki prze�yli, kiedy nie dostali po��czenia telefonicznego, a potem uczucie rado�ci, kiedy dowiedzieli si�, �e wszystko dobrze si� sko�czy�o. Nie pomin�li te� opowiadania �urczyka o jego nocnej wizycie, o odwiedzinach znajomego policjanta i o m�odziutkiej narzeczonej. Pawe� u�miechn�� si� na wzmiank� o narzeczonej i obieca� wszystko dok�adnie opowiedzie�, kiedy ju� b�dzie mia� wi�cej si�. Natomiast skoro tylko us�ysza�, �e zagin�� listonosz, kaza� sobie opowiedzie� wszystko, co by�o wiadomo w tej sprawie. Wiadomo�ci, jakie mia� Karol, opiera�y si� na przypuszczeniach i prawdopodobie�stwie. Faktem by�o, �e listonosz nie rozliczy� si� 31 pa�dziernika z pobranych pieni�dzy, a 1 listopada znaleziono przy wej�ciu na poczt� jego torb� s�u�bow�. Podobno listonosz zostawi� pismo, w kt�rym powiadomi�, �e wyje�d�a za granic� i pieni�dze b�d� mu potrzebne na drog�. Pawe� s�ucha� w milczeniu. W jednej chwili przypomnia� mu si� cichy, ale wyra�ny g�os: �b�d� jego �wiadkiem� i pod zamkni�tymi powiekami ujrza� listonosza. Trwa�o to moment, ale Pawe� dozna� ol�nienia. Nagle przypomnia� sobie wszystko: tajemniczy tunel ze wszystkimi scenami, w dali bajeczn� krain� i to,co mu powiedzia� listonosz. A potem, zapominaj�c o nakazie zachowania spokoju, pocz�� gor�czkowo wo�a� wzburzonym g�osem: - To nieprawda! Pismo rzeczywi�cie by�o w torbie, ale zostawi� je nie listonosz, tylko jego morderca. Widzia�em listonosza. On nie �yje. Le�y biedak w stawie, w naszym parku, a jego morderca przepija zrabowane pieni�dze. On sam mi to powiedzia�, kiedy spotkali�my si� w tunelu. Wzburzenie ojca i ta niezwyk�a wiadomo�� porazi�a obecnych. Przez moment ojciec zdawa� si� by� na granicy jakiego� ob��du. Nie wiedzieli, co robi�. Jak i kiedy m�g� si� spotka� z listonoszem, o jakim tunelu m�wi�? Tymczasem Pawe� si� uspokoi� i pocz�� m�wi� opanowanym, ale stanowczym g�osem. - Karolu, musisz zaraz, jak tylko wyjdziecie ze szpitala, zg�osi� na komisariacie, co tu us�ysza�e� i co ci jeszcze powiem. Morderca niedawno odsiedzia� wyrok. Nazywaj� go �Panisko�. Policja b�dzie wiedzia�a, gdzie go szuka�, bo by� znanym bandyt�, a teraz zosta� morderc�. Pawe� m�wi� jeszcze jaki� czas, ale coraz wolniej i ciszej. Wida� by�o, �e ta mowa go wyczerpa�a. Karol nie wiedzia�, co powiedzie�. Zg�aszanie na policji wyda�o mu si� niepowa�ne, a odm�wi� ojcu nie m�g�, zw�aszcza �e ten poda� fakty, kt�rych nie m�g� sobie uroi�. Na szcz�cie do pokoju wesz�a siostra z lekarstwami, co oznacza�o koniec odwiedzin. Karol bezwiednie przyrzek�, �e spe�ni polecenie ojca, szybko si� po�egnali i opu�cili szpital. Szli teraz w milczeniu obok siebie, rozmy�laj�c nad s�owami ojca. Nawet dzieci, kt�re wszystko s�ysza�y, nie mia�y ochoty do zwyk�ej sprzeczki. Gra�ynka tylko przysi�ga�a na wszystkie �wi�to�ci, �e nigdy nie zbli�y si� do stawu. Wreszcie pierwszy odezwa� si� Karol. - Co robi�, Eluniu? Na komisariat mog� p�j��, ale co im powiem? Przecie� nie uwierz�, �e tata widzia� si� podczas swojej operacji z duchem listonosza i ten mu o wszystkim powiedzia�. Gdybym by� jakim� znanym hipnotyzerem, spirytyst� czy kim� takim, to mo�e zainteresowa�bym spraw� jakiego� prywatnego detektywa, ale policja ma dosy� innej roboty. Z drugiej strony co powiem, kiedy tata mnie spyta czy wykona�em jego polecenie. Przecie� nie b�d� go k�ama�. El�bieta mia�a takie same w�tpliwo�ci jak Karol, wi�c nie od razu zdoby�a si� na odpowied�. Wreszcie zwolni�a kroku, jakby chcia�a w ten spos�b skupi� my�li, i prawie zawo�a�a. - S�uchaj, co mi przysz�o do g�owy. �urczyk bredzi� o tej narzeczonej, kt�ra mia�a tu nocowa�, ale m�wi� te� o jakim� policjancie, z kt�rym by� w go�cinie u taty. My�my nie wys�uchali do ko�ca, o co mo�e nawet troch� si� obrazi�, ale mieli�my co innego na g�owie. Przecie� �urczyk wszystkiego nie wyssa� sobie z palca. Id� do niego z jakim� piwem, wyt�umacz nas i przy okazji popytaj o to przyj�cie. Mo�e rzeczywi�cie tata ma jakiego� znajomego policjanta, kt�ry nam poradzi, co zrobi� z tym fantem. III Zgodnie z planem El�biety Karol zaraz po powrocie ze szpitala zaopatrzy� si� w piwo i odwiedzi� �urczyka. Przy piwie wyja�ni�o si� wszelkie nieporozumienie sprzed kilku dni. Karol w kr�tkich s�owach powiadomi� �urczyka o operacji te�cia, a sam wys�ucha� szczeg�owej relacji �urczyka o nocnej wizycie u pana profesora, o znajomym policjancie, kt�ry niegdy� by� studentem profesora i o m�odziutkiej narzeczonej. Karol nie bardzo wiedzia�, czemu te�� opowiada� �urczykowi takie bajki. �urczyk nawet w zamroczeniu alkoholowym czego� takiego by sobie nie umy�li�. Lubi� piwo, ale nigdy nie upija� si� do utraty �wiadomo�ci. Na zg��bianie tej zagadki nie by�o jednak czasu. Najlepsze by�o wyt�umaczenie, jakie da� Zbyszek Gra�ynce w dniu ich powrotu. Zreszt� te��, jak wida�, zna� ca�� histori� o swojej narzeczonej, bo zby� j� tylko u�miechem. Najwa�niejsze, �e by�y student te�cia, Maliniak, by� policjantem w najbli�szym komisariacie. Karol, cho� nie potrafi� sobie wyt�umaczy�, w jaki spos�b te�� zdoby� swoje wiadomo�ci, to jednak om�wienie sprawy ze znajomym policjantem uznawa� teraz za jak najbardziej wskazane. Te�� poda� du�o szczeg��w. Czy�by wszystko by�o urojeniem powsta�ym na skutek choroby? Opr�niwszy kufel piwa i uzyskawszy potrzebne wiadomo�ci, Karol po�egna� go�cinnego s�siada, t�umacz�c po�piech konieczno�ci� za�atwienia pilnej sprawy. Do komisariatu nie by�o daleko i Karol mia� szcz�cie, bo Maliniaka zasta� jeszcze przy pracy. A kiedy ten pozna� Karola, odsun�� le��ce przed nim papiery i pocz�� wypytywa� o zdrowie swojego dawnego profesora. Karol opowiedzia� o chorobie te�cia, a potem zapyta� wprost o listonosza. Maliniak nawet si� nie zdziwi�, bo w ci�gu ostatnich dni komisariat zasypywany by� pytaniami tego rodzaju. Pytali renci�ci i ci, kt�rzy spodziewali si� pieni�dzy lub list�w. Najwi�cej jednak dobijali si� o wiadomo�ci dziennikarze, kt�rzy wietrzyli w tym doskona�y materia� do swoich dziennik�w. Jak zwykle bywa w takich wypadkach, do prasy dosta�y si� przecieki o ca�ej sprawie, a ta odpowiednio j� nag�o�ni�a. W ten spos�b zainteresowani dowiedzieli si�, �e to listonosz zdefraudowa� pieni�dze i uciek� za granic�. Tote� pojawi�y si� nawet artyku�y obwiniaj�ce urz�d pocztowy, �e odpowiedzialn� funkcj� listonosza powierza ludziom niegodnym zaufania. Jeden radykalnie usposobiony redaktor za��da� nawet odsuni�cia ze stanowiska naczelnika poczty. Wszyscy pozbawieni pieni�dzy, jak i ci ��dni sensacji, dowiadywali si�, �e poszukiwania trwaj� i winowajca na pewno si� odnajdzie. Karol otrzyma� te� tak� informacj�. Potem Maliniak �ciszy� nieco g�os, cho� byli sami, i doda�: - Tak si� oficjalnie m�wi, bo co mo�emy powiedzie� wi�cej? Przyznam si� panu, �e sam w to nie mog� uwierzy�. Sprawa nabra�a jednak takiego rozg�osu, �e trudno zajmowa� inne stanowisko, kiedy si� nie ma �adnych danych. Wprawdzie w torbie listonosza by�y wszystkie listy i przekazy, a brakowa�o tylko pieni�dzy, co potwierdza�oby informacj� zawart� w pisemku, zostawionym rzekomo przez listonosza, �e pieni�dze po�yczy� na wyjazd za granic�, ale mimo to sprawa wydaje mi si� podejrzana. Kt�ry to rabu� zostawia pismo informuj�ce o swoich zamiarach? Gdyby listonosz rzeczywi�cie zamierza� ucieka� za granic�, to nie czeka�by ca�y dzie�, a� zawiadomi o tym w�adz�. Torb� znaleziono 1 listopada, a wi�c sam listonosz musia�by j� po�o�y� w nocy z 31 pa�dziernika na 1 listopada. Nie m�g� przecie� tego uczyni� w dzie�, nie m�g� te� tego zleci� drugiej osobie. Wreszcie zna pan naszego listonosza. Pracowa� na poczcie wiele lat i to bez zarzutu. Tote� to wszystko raczej wygl�da mi na ch�� zmylenia tropu poszukiwania. Mo�e autorem listu jest morderca? Tego si� nie m�wi, bo je�li tak jest, to niech morderca wierzy, �e uda�o mu si� nas oszuka�. Jestem przekonany o niewinno�ci listonosza i czuj� niesmak, �e opinia publiczna tak od razu go os�dzi�a. Na razie trzeba jednak powstrzyma� si� od komentarzy. Rzekome pismo listonosza oddali�my do grafologa, a na torbie szukamy odcisk�w. Co� za d�ugo trwaj� te badania, ale na miejscu nie mamy aktualnie grafologa i musieli�my ca�y materia� dowodowy przes�a� d innego miasta. Maliniak spojrza� na Karola, jakby czeka� na jego werdykt. Tymczasem Karol, zamiast odpowiedzi, spyta�: - Czy znany jest wam kryminalista o pseudonimie �Panisko�? Maliniak pracowa� w policji od kilku lat i dobrze orientowa� si� w sprawach �wiata przest�pczego. Zna� pseudonimy i kariery kryminalist�w. Dobrze wiedzia�, kim by� �Panisko�. - �Panisko?� Oczywi�cie, to nasz sta�y klient. Odsiedzia� sw�j osCatni wyrok i jest na wolno�ci. By� tu nawet kilka dni przed Wszystkimi �wi�tymi. Zg�osi�, �e skradziono mu rower. My�l�, �e to taki wybieg. Chcia� pokaza�, �e on ju� zerwa� ze z�odziejstwem i rozbojem. Mo�e szykuje nowe �ajdactwo. A sk�d pan zna ten pseudonim? Karol, widz�c, �e pseudonim by� znany Maliniakowi, pocz�� przedstawia� spraw�, kt�ra go tu przywiod�a. - Widzi pan, to nie takie proste. Na to, co teraz powiem, nie mam �adnych dowod�w, pr�cz s��w mojego te�cia. Dlatego nie mog� z�o�y� formalnego doniesienia. A jednak to, co us�ysza�em i co teraz powiem, jest niezwyk�e. Jak m�wi�em, te�� mia� powa�n� operacj� 1 listopada, a listonosz zagin�� 31 pa�dziernika. Mniej wi�cej przed dwiema godzinami byli�my u te�cia w szpitalu. Niech pan sobie wyobrazi, �e te�� zna� spraw� listonosza. Ponadto stwierdzi�, �e si� z nim widzia� ju� po jego �mierci. I jak tu sk�ada� o�wiadczenie. Dobrze, �e pana zasta�em, to powiem wszystko, co wiem, a panu mo�e si� to przyda�. Pomi�my to czy te�� m�g� widzie� ducha listonosza podczas swojej operacji, ale sk�d by wiedzia�, �e istnieje jakie� �Panisko�. Poza tym powiedzia�, �e ten typ jest znany policji i w torbie znajduje si� pismo napisane przez niego. Maliniak uwa�nie s�ucha�, a Karol opowiada�, staraj�c si� nie opu�ci� �adnego szczeg�u. Kiedy sko�czy�, Maliniak powiedzia� kr�tko: - W takim razie trzeba si� spieszy�, �eby nam �Panisko� nie uciek�o albo nie u�mierci�o drugiego cz�owieka. IV Opowiadanie Karola wywar�o na Maliniaku silne wra�enie. Jego trze�wy umys� nie m�g� znale�� wyt�umaczenia dla takiego zjawiska jak spotkanie cz�owieka b�d�cego w stanie narkozy z duchem cz�owieka zamordowanego. A jednak w opowiadaniu Karola by�o kilka szczeg��w, kt�rych nie mo�na by�o lekcewa�y�, jak cho�by pseudonim przest�pcy znanego policji czy wiadomo�� o pi�mie pozostawionym w torbie listonosza. Przecie� duch listonosza powiedzia�, �e morderca by� autorem pisma. �e te� tak d�ugo nie by�o wynik�w ekspertyzy. Maliniak mia�by potwierdzenie swoich przypuszcze�. Pozna� ca�y przebieg morderstwa. Pod�wiadomie wierzy� we wszystko, co mu powiedzia� Karol, ale teraz nale�a�o to udowodni�. Przede wszystkim musia� si� �pieszy�, by przest�pca go nie uprzedzi� i nie uciek� albo nie pope�ni� nowej zbrodni. Nie mia� wi�c czasu, by plan dzia�ania skonsultowa� ze swoj� w�adz�. Trzeba by�o dzia�a� na w�asn� r�k� i w�asn� odpowiedzialno��. Co b�dzie, kiedy przest�pcy nie zastanie. Swoim dzia�aniem nie tylko go nie zatrzyma, ale mo�e sp�oszy� i utrudni� dalsze post�powanie. On sam narazi�by si� na nieprzyjemno�ci. Wszystkie te w�tpliwo�ci nie trwa�y d�ugo. Zdawa� sobie spraw�, �e dzia�a� zbyt pochopnie, ale intuicja nie pozwala�a mu cofn�� si� z raz obranej drogi. Odk�adanie sprawy mog�o grozi� d�u�szym oczekiwaniem na jej rozwi�zanie. Przecie� i on, tak samo jak Karol, nie mia� wyra�nych dowod�w. Nakaz zatrzymania podejrzanego w�adze musia�yby oprze� na jakich� przes�ankach, bo nie�atwo by�oby uczyni� to na podstawie widzenia cz�owieka b�d�cego pod narkoz�. Co innego, gdyby by�y wyniki bada� grafologa albo z odcisk�w palc�w, ale nie wiadomo, kiedy specjali�ci si� z tym uporaj�. Tymczasem ptaszek mo�e uciec. Par� minut p�niej Maliniak z dwoma policjantami wyruszy� na poszukiwanie. Dwa by�y miejsca, w kt�rych m�g� przebywa� morderca. Jedno, to mieszkanie, w kt�rym oficjalnie by� zameldowany, a drugie, w kt�rym najcz�ciej przebywa�. Maliniak spodziewa� si�, �e tam go w�a�nie zastanie, wola� jednak dzia�a� ostro�nie i zacz�� od miejsca zameldowania. Tu m�g� znale�� jakie� dowody zbrodni. Gdyby zasta� morderc�, to nie musia�by wkracza� do mieszkania osoby oficjalnie niezainteresowanej ca�� spraw�. Na peryferiach miasta ci�gn�a si� d�uga aleja. Po jednej stronie by�y ogr�dki dzia�kowe, po drugiej - park, od kt�rego nazwano j� alej� Parkow�. Aleja by�a wiernym odbiciem przyrody. Budzi�a si� i o�ywa�a wiosn�, a zasypia�a w pa�dzierniku. W sezonie letnim przechodzili t�dy liczni w�a�ciciele ogr�dk�w dzia�kowych, a wieczorami spacerowali ludzie spragnieni spokoju i �wie�ego powietrza. Za to jesienno-zimow� por� aleja by�a cicha i pusta. Od strony parku sta�o niegdy� kilka ma�ych, drewnianych domk�w jednorodzinnych, kt�re z biegiem czasu uleg�y zniszczeniu, tak �e wreszcie rozebrano je na opa�. Pozosta� tylko budynek, kt�ry znajdowa� si� blisko stawu, ci�gn�cego si� po�rodku parku. W taki to spos�b wzd�u� parku powsta� pusty plac pod budow�. Placem tym zainteresowa�o si� przedsi�biorstwo budowlane. Zamierzano tu postawi� nowoczesne jednorodzinne wille. Budow� miano rozpocz�� wiosn�, tymczasem sporz�dzano plany, prowadzono nab�r przysz�ych mieszka�c�w i gromadzono kapita�y. Zburzenie owego jedynego domku by�o nieuniknione, ale nie by�o z tym po�piechu. W tym jedynym domku zamieszkiwa� niegdy� z �on� Aniel� i synkiem Antosiem miejski ogrodnik, Wawrzyniec Rosik. Za swoj� prac� otrzymywa� niez�y, jak na owe czasy, zarobek, bezp�atne mieszkanie i du�� dzia�k� na ogr�dkach. �ona mia�a rent� wypadkow�, tote� ca�a rodzina nie �y�a w biedzie. Kiedy zmar� ojciec, zmieni�a si� sytuacja. Zmniejszy�y si� dochody, bo nie tylko odpad� zarobek ojca, ale i z ogrodu dzia�kowego by�o mniej zysku. Matka nie mia�a czasu ani si�y, by obrobi� du�� dzia�k�, wi�c musia�a j� zamieni� z nowym ogrodnikiem na mniejsz�. Antek by� zdolnym, ale nie grzeszy� pilno�ci� i niewiele czasu sp�dza� nad ksi��k�. Matka r�wnie� nie mia�a z niego pomocnika. Za to coraz cz�ciej przebywa� w towarzystwie koleg�w. By� silny, sprytny i inteligentny, tote� szybko wyrobi� sobie pozycj� przyw�dcy ca�ej gromadki r�wie�nik�w. Nasta�y niespokojne lata osiemdziesi�te. Demonstracje, manifestacje i r�ne protesty podoba�y si� ch�opcom, bo zwykle ko�czy�y si� tak zwan� zadym�. Wkr�tce sami pocz�li wywo�ywa� awantury, t�uc szyby w samochodach i oknach wystawowych. Zrazu wmawiali sobie, �e tego wymaga�a ka�da dobra manifestacja, ale szybko zorientowali si�, i� mogli co� nieco� na tym skorzysta�. Przy rozbiciu kiosku, straganu czy sklepu zawsze uda�o si� zdoby� jaki� �up. Wino i papierosy sz�y na w�asne potrzeby, a skromne produkty �ywno�ciowe zanosili do domu. Zaopatrzenie by�o fatalne, tote� matka ch�tnie przyjmowa�a puszk� konserw czy torebk� cukru. Antek pod przysi�g� stwierdza�, �e prowianty te dostawa� od sklepikarza za pomoc przy uk�adaniu towaru czy inne prace. Napady i grabie�e odbywa�y si� na konto demonstracji, tak �e prawdziwych sprawc�w najcz�ciej nie wykrywano. Trzeba tylko by�o umiej�tnie kry� si� przed milicj�. Im sprytniej kto� to potrafi�, cieszy� si� wi�kszym uznaniem. By�y to czasy, kiedy wszelki wandalizm uwa�any by� za obiaw niepos�usze�stwa wobec w�adzy i spotyka� si�, je�eli nie z aprobat�, to przynajmniej z pob�a�liwo�ci�. Kiedy nast�pi�y zmiany na pocz�tku lat dziewi��dziesi�tych, sko�czy�y si� demonstracje i nie mo�na ju� by�o rabowa� bezkarnie. Przyzwyczajenie jednak pozosta�o. Antek przybra� pseudonim �Panisko� i sta� si� zawodowym z�odziejem. Drobne kradzie�e uchodzi�y mu najcz�ciej bezkarnie, jako ma�o szkodliwe spo�ecznie. Jednak kiedy pocz�� dopuszcza� si� wi�kszych przest�pstw, cz�ciej przebywa� za kratkami, ni� w swoim mieszkaniu. Mimo to w przest�pczym pu��wiatku uwa�any by� za przyw�dc�, z kt�rym si� liczono i kt�rego s�uchano. Po �mierci matki dom by� ca�kowicie pusty i zapomniany. Ciemno ju� by�o, kiedy grupa Maliniaka zatrzyma�a si� przy samotnym domu. Zimny, wilgotny wiatr nadlatywa� znad ogr�dk�w i z hukiem przepada� w�r�d wysokich drzew parku. W oknach od ulicy by�o ciemno i drzwi zamkni�te na klucz. W oknach wychodz�cych na park r�wnie� by�o ciemno. Nie by�o rady. Nie mogli w�amywa� si� do cudzego mieszkania podczas nieobecno�ci gospodarza. Trzeba by�o odej�� i szuka� przest�pcy u jego konkubiny. Cho� Maliniak bra� pod uwag� tak� ewentualno��, a nawet uwa�a� j� za bardziej prawdopodobn�, to jednak wola�by spotka� morderc� w jego w�asnym mieszkaniu. Bezwiednie pocz�� kr��y� ze swoimi towarzyszami doko�a budynku, gdy w pewnym momencie zauwa�y� po stronie wychodz�cej na park nik�� smug� �wiat�a. Ostro�nie podeszli bli�ej i okaza�o si�, �e smuga �wiat�a pada�a od niedomkni�tych drzwi, a wi�c kto� by� w mieszkaniu. By� tak nieostro�ny albo pewny siebie, �e nie zamkn�� dok�adnie drzwi. Dla Maliniaka by�a to niew�tpliwie szcz�liwa okoliczno��. Gdyby nie zauwa�yli owej nik�ej smugi i odeszli, nie znale�liby bandyty u konkubiny, a on tymczasem mo�e poszed�by na now� wypraw�. Przez w�sk� szpar� by�o zaledwie s�ycha� od czasu do czasu jakie� nieokre�lone bli�ej odg�osy. Dopiero kiedy szerzej uchylili drzwi, ujrzeli cz�� wn�trza. W g��bi pokoju, s�abo o�wietlonego �wieczk� stoj�c� na stole, ujrzeli sylwetk� wysokiego m�czyzny. Twarzy nie by�o wida�, bo odwr�cony by� plecami do drzwi. Mia� na sobie d�ugi ciemny p�aszcz, a w r�ce trzyma� przedmiot podobny do pistoletu. W pewnym momencie drzwi otwar�y si� z trzaskiem i do pokoju wdar� si� silny podmuch wiatru. M�czyzna z pistoletem w r�ce odwr�ci� si� w mgnieniu oka, lecz nikogo nie zauwa�y�, bo w tej�e chwili �wieczka stoj�ca na stole zagas�a i pok�j pogr��y� si� w ciemno�ci. Potem o�lepi� go b�ysk, kt�ry tak szybko znikn��, jak si� pojawi�, a do uszu dotar� charakterystyczny syk. To kto� zrobi� mu zdj�cie przy pomocy lampy b�yskowej. Po chwili ciemno�ci zobaczy� blask latarki elektrycznej i us�ysza� g�os: - Rzu� t� pukawk�, �Panisko�, i chod� pokaza� nam miejsce, w kt�rym utopi�e� listonosza. Wszystko to sta�o si� tak szybko i niespodzianie, �e morderca bez sprzeciwu rzuci� bro� i pozwoli� za�o�y� sobie kajdanki. V Sprawa morderstwa dokonanego na listonoszu by�a, jak si� zrazu wydawa�o, prosta i nie powinna nastr�cza� trudno�ci. A jednak pod wp�ywem obrony zacz�a si� gmatwa�. Przede wszystkim Rosik zmieni� swoje pierwotne zeznania. Nie zaprzecza� wprawdzie, �e to on przyczyni� si� do �mierci listonosza i wrzuci� jego zw�oki do stawu, ale zdecydowanie odrzuca� zarzut, jakoby celowo dokona� morderstwa z premedytacj�. �mier� listonosza nast�pi�a wed�ug niego w wyniku nieszcz�liwego wypadku. Potrzebowa� pieni�dzy, to prawda, ale nie za tak� cen�. Gdyby wiedzia�, �e tak si� jego przedsi�wzi�cie zako�czy, to wola�by sam rzuci� si� do stawu. Kiedy wyszed� ostatnio z wi�zienia, postanowi� zmieni� dotychczasowy tryb �ycia i wi�cej nie wraca� za kratki. Wiadomo, jak trudno o prac�, a jeszcze komu� takiemu, kto mia� zapapran� przesz�o��, jak on. Umy�li� wi�c sobie otworzy� w�asny interes. Mo�e magiel, mo�e jaki� kiosk. Sam jeszcze dok�adnie nie wiedzia�, ale w ka�dym przypadku bez pieni�dzy nie m�g� niczego si� chwyci�. Gdy tak rozmy�la�, zobaczy�, �e do jego domu zbli�a si� niespodziewanie listonosz. Ucieszy� si�, bo by� bez grosza, a listonosz przynosi� mu ca�e sto z�otych, kt�re mu oddawa� jeden znajomy. - Nie wiem, wysoki s�dzie, - m�wi� p�aczliwym g�osem �Panisko� - co za diabe� mnie op�ta�, ale kiedy zobaczy�em pieni�dze u listonosza, nie mog�em oprze� si� pokusie i wyrwa�em mu torb�. Gdyby si� nie upiera�, to jako� by�my si� dogadali. Mo�na by sfingowa� napad, podzieli� szmal i by�oby wszystko w porz�dku. W najgorszym razie, gdyby si� wyda�o, dostaliby�my po kilka lat i to chyba w zawieszeniu, bo szmalu nie by�o tak du�o. On tymczasem wyci�gn�� sw�j nagan i rzuci� si� na mnie, wi�c musia�em si� broni�. Tak nieszcz�liwie upad� przy tym g�ow� na �elazn� kuchenk�, �e z miejsca wyzion�� ducha. Wtedy oprzytomnia�em, wysoki s�dzie, ale ju� by�o za p�no. Gdybym wiedzia�, �e tak si� sko�czy, to nie zabiera�bym mu tych jego pieni�dzy, ale kto m�g� przewidzie�. Listonoszowi �ycia nie mog�em wr�ci�. Trzeba by�o ratowa� w�asn� sk�r� i zatrze� wszelkie �lady. Zabezpieczy�em kas� i spluw� i poczeka�em do nocy. Z mojego mieszkania do stawu niedaleko, zreszt� po nocy nikt si� tamt�dy nie szw�da. Pomy�la�em, �e najlepiej b�dzie pochowa� nieboszczyka w stawie. Kiedy wr�ci�em z tego poch�wku listonosza, zobaczy�em na pod�odze jego torb�. Chcia�em w pierwszej chwili i�� jeszcze raz nad staw i odda� j� listonoszowi, ale poczu�em taki strach, �e nie tylko nie poszed�em nad staw, ale nie mog�em usiedzie� w domu. Wzi��em torb� i ruszy�em na miasto. Nie wiedzia�em, co z ni� zrobi�. Dopiero jak przyszed�em pod poczt�, pomy�la�em, �e najlepiej j� tam zostawi�. Listonosz i tak nie �yje, to niech b�dzie na niego. Dziwno mi tylko, sk�d pan komisarz si� o tym dowiedzia�. Co by�o dalej, ju� wysoki s�d wie. Nikt tylko nie wie, jakie mnie dr�czy�y wyrzuty sumienia przez te dni. Wreszcie postanowi�em z tym sko�czy� i odda� si� w r�ce sprawiedliwo�ci. W�a�nie kiedy wybiera�em si� na komisariat, by powiedzie� prawd� i odda� t� nieszcz�sn� pukawk�, kt�r� nie wiem dlaczego nie wrzuci�em do stawu razem z jej w�a�cicielem, pan komisarz zrobi� nalot na moje mieszkanie i wyszed�em na morderc�. Swoje zeznanie rosik zako�czy� strumieniem �ez, jakby to on by� pokrzywdzony w ca�ym procesie. Na pytanie prokuratora, dlaczego zmieni� pierwotne zeznanie, Rosik odpowiedzia� ze �zami w oczach, �e by� tak przera�ony tym niespodziewanym naj�ciem policji, i� sam nie wiedzia�, co m�wi� i co podpisa�. Po Rosiku wyst�pi� jego obro�ca. Przede wszystkim zakwestionowa� zakwalifikowanie sprawy jako morderstwo z premedytacj�. - Prosz� wysokiego s�du, m�j klient opowiedzia� ze �zami w oczach, jak dosz�o do tego nieszcz�liwego wypadku, nie rozumiem wi�c, na jakiej podstawie oskar�a si� go o zaplanowane morderstwo. Na to przecie� nie ma przekonywuj�cych dowod�w. Potem adwokat przyst�pi� do mowy obronnej. Du�� cz�� przem�wienia po�wi�ci� trudnemu dzieci�stwu oskar�onego, a potem niew�a�ciwemu, jego zdaniem, post�powaniu policji, tak �e na tle tych okoliczno�ci wina oskar�onego wyda�a si� znacznie mniejsza, zw�aszcza �e nie zosta�a udowodniona. Wreszcie wyrazi� zdziwienie, �e komendant Maliniak zadzia�a� znienacka na w�asn� r�k�, cho� od chwili zagini�cia listonosza up�yn�o kilka dni, w ci�gu kt�rych m�g�by przeprowadzi� dochodzenie zgodnie z przepisami. Dlaczego tego nie zrobi�? Swoje przem�wienie obro�ca zako�czy� wnioskiem o wyznaczenie nowego terminu rozprawy, na kt�rej oskar�enie wystawi wiarygodnych �wiadk�w i niezbite dowody na to, �e oskar�ony rzeczywi�cie zaplanowa� morderstwo. Wobec tego s�d przychyli� si� do wniosku obrony i doko�czenie rozprawy wyznaczy� na p�niejszy termin. Sprawa nie by�a b�aha. Maliniak dzia�a� na podstawie wiadomo�ci, jakie mu przekaza� Karol. Wiadomo�ci si� sprawdzi�y, ale jak udowodni�, �e �Panisko� k�amie. Profesor twierdzi�, �e sam listonosz opowiedzia� mu o swojej �mierci, ale przecie� nie mo�e tego udowodni�. Mimo wszystko Maliniak zdecydowa� si� odwiedzi� profesora. Mo�e jeszcze co� dopowie i pomo�e znale�� niezbity dow�d. Profesor nie tylko pom�g� w odszukaniu nizbitego dowodu, ale zg�osi� ch�� uczestniczenia w sprawie jako �wiadek. Przecie� takie polecenie przekaza� mu tajemniczy g�os. Pojawienie si� profesora na sali s�dowej wywo�a�o powszechne poruszenie. Obrona by�a pewna, �e nie b�dzie �wiadk�w morderstwa i uda si� jej obali� ten zarzut, gdy tymczasem zjawi� si� stary, emerytowany profesor, kt�ry prawie nigdy nie opuszcza� �domu. Co m�g� mie� do powiedzenia w tej sprawie. Z drugiej strony publiczn� tajemnic� by�o, �e profesor mia� jakie� widzenia, tote� zapanowa�a og�lna ciekawo�� i oczekiwanie na jego zeznanie. Wreszcie s�dzia przyst�pi� do zaprzysi�enia �wiadka i spyta�, co ma do powiedzenia w tej sprawie. Pawe� zastanawia� si� chwil�, jakby chcia� zebra� my�li, a potem pocz�� m�wi� dono�nym g�osem. - Wysoki s�dzie. To, co teraz powiem, b�dzie wygl�da� na urojenie, ale sam nie potrafi� tego wyt�umaczy�. - To mo�e szkoda czasu na wys�uchiwanie uroje� - wtr�ci� obro�ca. S�dzia jednak nie pozwoli� przerywa� �wiadkowi i Pawe� m�wi� dalej. - Przed kilkoma tygodniami mia�em powa�n� operacj�, podczas kt�rej ukazywa�y mi si� r�ne obrazy, gdy lekarze m�czyli si� nad moim cia�em. - Prosz� wysokiego s�du, przecie� nie mo�emy wys�uchiwa� opowie�ci o jakich� urojeniach. - Ponownie przerwa� obro�ca. S�dzia jednak ponownie zwr�ci� mu uwag�, by nie przerywa� �wiadkowi i poleci� kontynuowa� zeznanie. - Pan obro�ca niepotrzebnie si� niepokoi, bo nie zamierzam opowiada� o moich widzeniach, gdy� nie maj� nic wsp�lnego ze spraw�, kt�r� tu wysoki s�d rozpatruje. Powiem tylko, �e w moich widzeniach ukaza�o si� wiele os�b, kt�re od nas odesz�y. Jedn� z nich by� nasz listonosz. To on mi powiedzia�, w jaki spos�b i przez kogo zosta� zamordowany. Kiedy w szpitalu ju� po operacji us�ysza�em, �e listonosz zdefraudowa� pieni�dze i uciek�, przypomnia�o mi si�, jak by�o naprawd� i przez mojego zi�cia powiadomi�em policj�. Wysoki s�dzie, ja nie potrafi� wyja�ni� zjawiska, kt�rego by�em �wiadkiem, ale wszystko, czego si� wtedy dowiedzia�em, okaza�o si� prawd�. Morderca przyzna� si� do wszystkiego. Je�li teraz pan obro�ca chce dowod�w, to s�u�� nimi. W�a�ciwie dowody dostarczy pan prokurator. Ja tylko w paru s�owach powiem, co us�ysza�em od listonosza w moim widzeniu. Ot� nieprawd� jest, �e oskar�ony nie spodziewa� si� listonosza, jak to zeznawa� na poprzedniej rozprawie. To on sam nada� dla siebie 100 z�otych, by sprowadzi� listonosza do swojego mieszkania, gdzie czeka� na niego z �omem. Nie jest te� prawd�, �e listonosz wydoby� bro�, bo listonosz nie posiada� broni. Bro� nale�a�a do Antoniego Rosika. Wysoki s�dzie, ja nie mam nic wi�cej do powiedzenia. Reszt� dope�ni pan prokurator, kt�ry udowodni prawdziwo�� moich s��w. Po wyst�pieniu profesora, prokurator przedstawi� s�dowi przekaz na sto z�otych dla Antoniego Rosika, nadany przez nieistniej�cego Alojzego Kubiaka, mieszkaj�cego pod nieistniej�cym adresem. Jak wykaza�y wyniki bada�, przekaz na pieni�dze by� podpisany przez Antoniego Rosika. R�wnie� tylko jego odciski palc�w by�y na rewolwerze. Wszystko wi�c, co zezna� profesor, okaza�o si� prawd�. Po przedstawieniu tych dowod�w, na sali zapanowa�o ca�kowite milczenie. Nawet obro�ca nie pr�bowa� niczemu zaprzecza�. Oskar�ony w ostatnim s�owie odwo�a� zeznania, potwierdzi� prawdziwo�� zarzut�w i prosi� za�amanym g�osem o �agodny wymiar kary. S�d, bior�c pod uwag� skruch� oskar�onego, jak r�wnie� fakt, �e by�o to pierwsze morderstwo w �yciu oskar�onego, przychyli� si� do jego pro�by i zas�dzi� 20 lat wi�zienia z mo�liwo�ci� ubiegania si� o z�agodzenie kary po 15 latach. VI Sprawa Rosika by�a przez pewien czas prawdziw� sensacj�. Wykrycie i aresztowanie mordercy zaledwie w ci�gu kilku dni zosta�o uznane za niew�tpliwy sukces policji. Maliniak, kt�rego zdecydowane dzia�anie nie znalaz�o zrazu aprobaty, po zako�czeniu rozprawy s�dowej otrzyma� pochwa��. W kr�tkim jednak czasie morderstwo dokonane na listonoszu zosta�o wyparte przez inne sprawy tego rodzaju i przesz�o do historii. Maliniak, pomimo uznania, jakie zdoby�, opu�ci� policj� i podj�� prac� w ambasadzie japo�skiej, o co zabiega� od wielu lat. Profesor, znany i ceniony dotychczas tylko przez dawnych naukowc�w i student�w, nagle sta� si� osob� popularn�. Z�o�y�o si� na to wiele okoliczno�ci. Ju� w szpitalu, w pierwszych dniach po operacji, zwr�cono uwag� na jego dziwne zachowanie. Siostry, kt�re przy nim czuwa�y, s�ysza�y urywki rozmowy, jak� z kim� prowadzi� w czasie snu. Nic z tego nie rozumia�y, bo s�owa brzmia�y niewyra�nie i najcz�ciej we francuskim j�zyku. Czasami profesor wzdycha� ci�ko, czo�o jego zrasza� zimny pot, a w oczach ukazywa�y si� �zy. Nie by�oby w tym nic dziwnego. W stanie pooperacyjnym, w jakim si� znajdowa�, mog�y wyst�powa� r�ne dziwne widziad�a senne. W miar� powracania chorego do si�, sen jego sta� si� ca�kiem spokojny i o tych zaburzeniach ca�kiem zapomniano. Przypomniano sobie jednak o nich owego dnia, kiedy po raz pierwszy odwiedzi�a profesora rodzina. Jego reakcja na wiadomo�� o rzekomej ucieczce listonosza i defraudacji pieni�dzy, by�a tak gwa�towna, �e natychmiast rozesz�a si� w�r�d szpitalnego personelu. Pocz�to si� domy�la�, �e przyczyna takiego zachowania tkwi�a w czym� niezrozumia�ym. Po powrocie ojca ze szpitala, El�bieta i Karol pocz�li stopniowo dowiadywa� si�, co zdarzy�o si� podczas ich nieobecno�ci. Wiadomo�ci by�y tak fantastyczne, �e mo�na je by�o w�o�y� mi�dzy bajki. Jednak po bli�szym ich por�wnaniu i po��czeniu ze sob� okaza�o si�, �e uk�adaj� si� w jak�� logiczn� ca�o��. Opowiadanie ojca potwierdza�o i wyja�nia�o to, co uprzednio m�wi� �urczyk. Teraz sta�o si� jasne, dlaczego opowiada� o narzeczonej i do kogo nale�a�a bielizna wisz�ca w �azience, dlaczego wspomina� o nocnym przyj�ciu, postaciach, jakie widzia� przy oknie, o biciu dzwonu i o innych szczeg�ach, kt�re dotychczas wygl�da�y na urojenia choreego umys�u. Cho� odwiedziny go�ci z nieznanej planety wydawa�y si� nieprawdopodobne, to jednak trzeba by�o uzna� je za fakt lub dopu�ci� mo�liwo�� oddzia�ywania jakich� nadprzyrodzonych si�, co by�o jeszcze bardziej niezrozumia�e. Wreszcie dosz�o do tego, �e pow�tpiewanie El�biety i Karola zamieni�o si� w pewnego rodzaju �al, �e nie by�o ich w tym czasie w domu. Po wyst�pieniu w drugiej rozprawie przeciw Antoniemu Rosikowi profesor znalaz� si� na pierwszych stronach dziennik�w, bowiem zyska� sobie podziw i powszechne uznanie. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e dzi�ki jego informacjom Maliniak m�g� tak sprawnie uj�� morderc� i zebra� niezbite dowody zbrodni. Najwi�ksz� jednak sensacj� wywo�a� profesor wiadomo�ci� o swoim spotkaniu z listonoszem i innymi osobami, kt�re zesz�y z tego �wiata. wprawdzie na temat kontaktu z duchami kr��y�o wiele wiadomo�ci i ka�da nowina o tak zwanym �yciu po �mierci wzbudza�a powszechn� ciekawo��, to jednak najcz�ciej zjawiska takie nie by�y poparte �adnymi dowodami. Tym razem sprawdzi�o si� wszystko, co profesor dowiedzia� si� od nie�yj�cej osoby. Wkr�tce te� powsta�o powszechne przekonanie o jego niezwyk�ych zdolno�ciach spirytystycznych. Pocz�li zg�asza� si� do niego przedstawiciele prasy i radia, kt�rzy prosili o udzielenie wywiadu, opowiedzenie swoich wra�e� czy opinii na temat �ycia pozagrobowego. Ponadto r�ni ludzie pragn�li pozna� swoj� przysz�o��, odszuka� zagubion� rzecz czy nawi�za� kontakt z duchami zmar�ych. Nic dziwnego, �e ta popularno�� sta�a si� uci��liwa. Pawe� musia� przez d�u�szy czas t�umaczy� natarczywym interesantom, �e nie ma kontakt�w z duchami, jak r�wnie� nie jest jasnowidzem i nie mo�e spe�nia� ich �ycze�. Udzieli� kilka wywiad�w dotycz�cych stanu, w jakim znajdowa� si� podczas operacji, nie wdaj�c si� w bli�sze szczeg�y. Wzbudzi�o to zainteresowanie w�r�d tych lekarzy i psycholog�w, kt�rzy zbierali takie informacje. Nie pomin�� te� wzmianki o pojawieniu si� go�ci z nieznanej planety, co zaciekawi�o zwolennik�w teorii o istnieniu kosmit�w. Nie wywo�a�o to jednak sensacji. Doranno i Wirulla byli zbyt podobni do mieszka�c�w ziemi, tak �e nie stanowili wielkiej atrakcji. Naukowcy w og�le nie po�wi�cili uwagi tej informacji, co by�o zrozumia�e ze wzgl�du na to, �e nigdzie nie zaobserwowano l�dowania statku kosmicznego z pozaziemskimi istotami, jak r�wnie� nie stwierdzono zderzenia dw�ch cia� niebieskich w pobli�u ziemi. Poza tym istnienie w naszym uk�adzie s�onecznym planety, na kt�rej kwit�oby �ycie, by�o tak absurdalne, �e �adnemu uczonemu nie przysz�o do g�owy, by zabiera� na ten temat g�os. Pawe� zori�towa� si� wkr�tce, �e swoimi pami�tnikami czy wspomnieniami nie pozyska zainteresowania. Nie sili� si� wi�c na udowadnianie tego, czego nie m�g� udokumentowa�. Bo i jak mia� udowodni�, �e odwiedzili go ludzie z nieznanej planety, ca�kiem podobni do mieszka�c�w ziemi, kt�rzy potrafili stworzy� inny �wiat, ni� ten, w kt�rym �yjemy. Dotychczasowe wzmianki na ten temat uznano za kiepsk� fantazj�, zaprzesta� wi�c udziela� wszelkich wywiad�w i pozornie wr�ci� do dawnego trybu �ycia. VII Up�yn�o niespe�na p�tora roku, jak uPaw�a pojawili si� niespodziewani przybysze. Go�cili zaledwie nieca�� dob� i odp�yn�li na zawsze w nieznany �wiat, nie pozostawiwszy po sobie �adnego �ladu. Tak samo min�a pami�� o niezwyk�ych zjawiskach, jakie towarzyszy�y Paw�owi podczas operacji. Je�eli te wydarzenia znalaz�y tu i �wdzie swoje odbicie, to po kilku miesi�cach zagin�y w nawale bie��cych wydarze�. W �yciu Paw�a otworzy�y jednak nowy rozdzia�. Nie tylko powr�ci� do si�, do czego z pewno�ci� przyczyni� si� pobyt w sanatorium, ale jeszcze jakby o�ywi� si� i odm�odnia�. Nawi�za� kontakt z klubem seniora, gdzie odnalaz� nawet kilku znajomych z dawnych lat i zawar� nowe znajomo�ci. W klubie bywa� do�� cz�sto, co by�o mile widziane, bo przyczynia�o si� do o�ywienia spotka�. Cieszy�y si� popularno�ci� jego pogadanki na temat kraj�w dalekiego wschodu. Mia� to szcz�cie, �e w ci�gu swojej wieloletniej praktyki przebywa� kilkakrotnie w Japonii, Chinach i Wietnamie. Podczas tych podr�y stara� si� pog��bia� nabyte wiadomo�ci filologiczne, poznawa� obyczaje i kultur� tych narod�w. Wiadomo�ci swoje uzupe�nia� odpowiedni� lekt�r�, kt�r� dostarczali mu znajomi z czas�w jego w�dr�wek po dalekim wschodzie. Tak wi�c profesor dysponowa� obszernym materia�em informacyjnym, dzi�ki czemu jego pogadanki by�y ciekawe i przyci�ga�y licznych s�uchaczy. Jemu samemu dawa�y zadowolenie i impuls do pracy. Stara� si� dzieli� ze s�uchaczami ca�� swoj� wiedz�. Opowiada� o pracowito�ci, wytrwa�o�ci i obyczajach lud�w wschodu. Nie omieszka� przy tym wtr�ci� kilku s��w na temat zgubnych skutk�w wojny, jakim by�o rzucenie bomby na Hiroszim� czy wyniszczanie Wietnamu. Muwi� o zabitych i rannych, o ca�ych obszarach ziemi zatrutej wyniszczaj�cymi �rodkami chemicznymi, o skutkach choroby popromiennej i o innych tragediach spowodowanych przez woin�. W zwi�zku z tym wywi�zywa�y si� dyskusje, poniewa� w�r�d s�uchaczy zdania na ten temat by�y podzielone. Wszyscy pot�piali wojn�, ale niekt�rzy starali si� znale�� usprawiedliwienie dla pewnych dzia�a� agresywnych, jak walka z despotyzmem, totalitaryzmem czy terroryzmem. Profesor wtedy si� o�ywia�. Przypomina�y mu si� obrazy, jakie widzia� w tunelu. Wdawa� si� wtedy w dyskusj� i nie ust�powa�, p�ki nie przekona� o zgubnych skutkach ka�dej agresji. Po kilku miesi�cach dzia�alno�� klubu seniora zosta�a zawieszona, gdy� nowy w�a�ciciel przeznaczy� ca�y budynek na inny cel. Pawe� nie zrezygnowa� jednak z nawi�zanych kontakt�w. Zjawia� si� ze swoimi pogadankami na r�nych spotkaniach z grupami pacyfistycznymi. Od czasu do czasu udawa�o mu si� opublikowa� jaki� artyku� w prasie krajowej czy zagranicznej. Ponadto ka�dy, kto go odwiedza�, by� mile widziany. Oczywi�cie grono go�ci ogranicza�o si� do kilku os�b. Tym niemniej s�ynne sta�y si� �wieczorki dyskusyjne u profesora�. By�y to nieformalne spotkania kilku sta�ych bywalc�w, kt�rzy w ka�de niedzielne popo�udnie przychodzili do Paw�a na pogaw�dk� przy szklance herbaty i porcji smacznego ciasta. Przysparza�o to wprawdzie troch� zaj�cia El�biecie, kt�ra stara�a si� ugo�ci� przyjaci� ojca smacznym ciastem, ale tak naprawd� nie by�o z tym k�opotu. El�bieta lubi�a krz�ta� si� ko�o wypiek�w i sprawia�o jej rado��, kiedy jej ciasta smakowa�y go�ciom. Przy tym widzia�a, jak bardzo dodatnio wp�ywa�y te spotkania na stan zdrowia ojca. Najwi�ksz� rado�� mia�a jednak Gra�ynka, kt�ra asystowa�a mamie przy wypieku, jako jej pomocnica, a potem przynosi�a ciasto do pokoju dziadka. Spotkania nie ogranicza�y si� do spo�ywania ciasta. Go�cie Paw�a, pomimo podesz�ego wieku, odznaczali si� �wie�o�ci� umys�u i ciekawo�ci� �ycia. Ostatecznie z ca�ej nielicznej gromadki pozosta�o ich trzech, ale stanowili ca�y wachlarz pogl�d�w i przekona� spo�eczno-politycznych. Po prawej stronie tego wachlarza sta� oficer armii Andersa, uczestnik walk o Monte Cassino. Lewicy broni� emerytowany dyrektor by�ego pa�stwowego gospodarstwa rolnego. Dyrektor by� najm�odszym ze wszystkich i najbardziej energicznym. Nieraz wspomina� z �alem sw�j pegeer. Nie m�g� si� pogodzi� z likwidacj� i tak zwan� prywatyzacj� tego przedsi�biorstwa, kt�re przecie� przynosi�o pa�stwu doch�d. �rodek tego wachlarza stanowili Pawe� i zdymisjonowany prokurator z czas�w Polski Ludowej. Wprawdzie nie oskar�a� nikogo w procesach politycznych i nie musia� si� niczego obawia� po zmianie w�adzy w kraju, �eby jednak nie budzi� licha, jak mawia�, przeszed� na w�asn� pro�b� na emerytur�. Pawe� by� najstarszy z ca�ego grona. Czy to ze wzgl�du na r�nic� wieku, zreszt� niewielk�, czy ze wzgl�du na wykszta�cenie, Pawe� by� nieoficjalnym przewodnicz�cym ca�ego towarzystwa, co zreszt� mu si� nale�a�o, jako gospodarzowi lokalu. Na pewno niew�tpliwy wp�yw na to mia�y jego prze�ycia, o kt�rych wszyscy dok�adnie wiedzieli. Tote� nieraz si�� swojego autorytetu wp�ywa� na emocje, jakie wyzwala�y si� podczas dyskusji. Na og� jednak nie by�o takiej potrzeby. Byli to ludzie kulturalni i nie prowadzili dyskusji, aby dokuczy� przeciwnikowi, jak to cz�sto bywa�o w sejmie, ale ka�dy z nich chcia� przedstawi� sw�j punkt widzenia. Nigdy te� dyskusje nie ko�czy�y si� k��tni�. Najcz�ciej dochodzono do porozumienia lub ka�dy pozostawa� przy swoim. Na przyk�ad zastanawiano si� czy dosz�oby do wojny, gdyby mocarstwa zachodnie nie odda�y Niemcom ziem czechos�owackich, a Polska stan�a u boku Czechos�owacji, zamiast wspiera� Niemcy hitlerowskie w jej likwidacji. Albo, co by by�o, gdyby Zwi�zek Radziecki nie zaj�� wschodniej cz�ci Polski we wrze�niu 1939 roku. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e post�powanie w�adz radzieckich wobec Polak�w by�o zbrodnicze, ale je�li chodzi o samo zaj�cie teren�w przez armi� czerwon�, by�o bardziej uzasadnione ze wzgl�d�w wojskowych, ni� pozostawienie ich Niemcom. Polska przecie� nie utrzyma�aby si� na tych ziemiach. Po dyskusji wszy