4983

Szczegóły
Tytuł 4983
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4983 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4983 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4983 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Maksymilian K. Iwonaj Smutek jednoro�ca Maksymilian K. Iwonaj to pseudonim autora, kt�ry naprawd� urodzi� si�, tak chyba dla zgrywy, 01.04.1972 w Nowym S�czu. Absolwent biologii Wy�szej Szko�y Pedagogicznej w Krakowie. Mieszka i pracuje w rodzinnym mie�cie. 'Smutek jednoro�ca' jest jego pierwszym opublikowanym opowiadaniem, a w dodatku jest to praca wyr�niona w konkursie literackim "Esensji". By�a g��boka noc. Klatka schodowa budynku pogr��ona by�a w ciemno�ci, tylko przez ma�e okienko wpada� do �rodka nik�y blask pal�cych si� na dworze latarni Sta� w p�mroku, oparty o �cian� naprzeciw windy. Spojrza� na zegarek. Nie mia� poj�cia, po co by� mu on potrzebny, ale teraz przynajmniej m�g� si� zorientowa�, kt�ra jest godzina. By�a 1:17 w nocy. Gdzie� w mieszkaniu pi�tro ni�ej zaszczeka� pies, gdzie� kto� zbyt g�o�no s�ucha� radia. Poza tym panowa� niemal absolutny spok�j, nie licz�c tego, co dzia�o si� w niekt�rych sercach. Ju� si� zastanawia�, czy nie wej�� do mieszkania, kiedy w w�skiej smudze �wiat�a pod drzwiami zamajaczy� cie�. Drzwi si� otworzy�y i w jasnym prostok�cie �wiat�a pojawi�a si� posta� dziewczyny, a obok niej wybieg� z mieszkania ma�y czarny terier. Dziewczyna zamkn�a drzwi i zapali�a �wiat�o na korytarzu. S�aba �ar�wka wydoby�a z mroku jej delikatn� posta�. Zna� j� bardzo dobrze, tak dobrze jakby... jakby pami�ta� j� z poprzedniego �ycia. By�a niewysoka i szczup�a, ubrana w trampki, d�insy i ortalionow� wiatr�wk�. Na g�ow� mia�a na�o�ony kaptur, spod kt�rego wypada� kosmyk jej d�ugich kasztanowych w�os�w. Mia�a naprawd� pi�kne w�osy. Czyst� poezj� by�o, gdy siada�a wieczorem przed lustrem i szczotkowa�a je d�ugo i starannie, a ich fale op�ywa�y jej twarz i ramiona. Mia�a owaln� twarz, ma�y nos i smutne, zielonoszare oczy, kt�re wydawa�y si� nienaturalnie du�e poprzez szk�a jej okular�w, ale to czyni�o j� tylko jeszcze pi�kniejsz�. Bo ona by�a pi�kna i to pi�kno nie by�o zas�ug� jej urody, ale jakiego� wewn�trznego spokoju, kt�ry malowa� si� na jej twarzy. By�o w tym pi�knie du�o smutku, ale on wiedzia�, a przynajmniej tak mu si� zdawa�o, co jest jego przyczyn�. Dziewczyna przesz�a obok nie zauwa�aj�c go i nacisn�a przycisk windy. Terier zatrzyma� si� obok jego nogi, obw�cha� j�, a nast�pnie podrepta� dalej nie wykazuj�c �adnego zainteresowania jego osob�. Poczu� smutek patrz�c, jak dziewczyna wsiada do windy zamykaj�c mu drzwi przed nosem. To nie by�a jej wina. Po prostu czasami to, co robi� przerasta�o go, ale to by�a jego kara, jego pokuta. Wsiad� za ni� do windy zanim ta zd��y�a ruszy�. Dziewczyna sta�a przez ca�� drog� oparta o �cian� windy i wpatrywa�a si� w przestrze� za jego plecami. Jej my�li by�y tak gwa�towne, �e odczuwa� przy ich odbiorze niemal fizyczny b�l. Tym b�lem, smutkiem i t�umion� rozpacz� mo�na by wype�ni� ca�y wszech�wiat, a i tak nic by to nie zmieni�o. To by� jej b�l, jej rozpacz i jej strach, on by� tylko niemym odbiorc� jej uczu�. Jak wszyscy oni, r�wnie� posiada� zdolno�� empatii, ale ci�gle nie m�g� si� do tego przyzwyczai�. Gdyby tylko posiada� ten dar wtedy, gdy..., wszystko potoczy�oby si� inaczej. Teraz jednak czu� wstyd z tego powodu. Czu� si� jak z�odziej, kt�ry kradnie i sprzedaje najbardziej intymne my�li i marzenia. By� z ni� zwi�zany poprzez t� znajomo�� jej wn�trza, ale, mimo ca�ej swej mocy, nie potrafi� jej pom�c. To prawda, chroni� j�, ale nie m�g� ochroni� jej przed wszystkim. Nie m�g� jej ochroni� przed ni� sam�, mimo wszystko to ona kierowa�a swoim losem, a on nie mia� prawa si� wtr�ca�. Wi�c po co z ni� by�? Oczywi�cie pojmowa� w jaki� spos�b to, �e nie mo�e jej chroni� przed wszelkim z�em, dla jej w�asnego dobra. Trzeba do�wiadczy� z�a i krzywd, aby p�niej by� w stanie doceni� dobro i pi�kno, ale w takich chwilach jak ta co� si� w nim buntowa�o przeciw tej okrutnej prawdzie. Uwa�a� to za zbyt niesprawiedliwe, aby ona cierpia�a za b��dy innych. Niestety za bardzo czu� si� jeszcze cz�owiekiem, �eby nie nachodzi�y go takie my�li. Zbyt wiele mroku wype�nia�o jeszcze jego serce i mi�o��, cho� dominowa�a, nie mog�a jeszcze obj�� go pe�ni� swego blasku. Winda zatrzyma�a si�, dziewczyna otworzy�a drzwi i tym razem on wysiad� pierwszy. Na dworze panowa� przyjemny ch��d, powietrze by�o �wie�e i pachnia�o wilgoci� po niedawno spad�ym deszczu. Dziewczyna ruszy�a wolno asfaltow� alejk� prowadz�c� przez osiedle, a pies natychmiast pobieg� w stron� najbli�szych drzew. Szed� za ni� omijaj�c ka�u�e, przez kt�re ona przechodzi�a nie zwa�aj�c na szybko przemakaj�ce trampki. By�a pogr��ona we w�asnej rozpaczy. Czasami po prostu musia�a si� jej podda�, da� si� unie�� falom cierpienia. To chroni�o j� przed ob��dem. Gdy wyp�aka�a sw�j �al do ostatniej ju� �zy przechodzi�o jej, zn�w mog�a udawa� pogodn�, radosn� dziewczyn� i nikt nie zwraca� uwagi na drzazgi smutku w jej pi�knych oczach. Mo�e jeden B�g rozumia� jej b�l, w ko�cu ka�de cierpienie powinno rani� b�lem Jego oczy. I nawet je�eli B�g te� p�aka�, to jej przez to wcale nie by�o �atwiej, przeciwnie, jeszcze trudniej, gdy� obarcza�a swoim cierpieniem tak�e Jego. Zatrzyma�a si� nagle nad jedn� z ka�u�, przykl�kn�a i zacz�a si� przygl�da� swemu odbiciu w wodzie. Gdyby kto� zechcia� jej wys�ucha�, gdyby komu� mog�a opisa� t� muzyk� graj�c� jej w duszy. By�a to pi�kna, smutna melodia, fortepianowe solo, w kt�rego tle s�ycha� by�o szum skrzyde� i jego cichy g�os szepcz�cy w ciemno�ci. Od czasu do czasu pojawia� si� �ciszony, nadchodz�cy z oddali jak �kanie g�os saksofonu. Przy takiej muzyce umieraj� marzenia. Mo�e �atwiej kto� by j� zrozumia�, �atwiej poj�� jej �zy, gdyby te� s�ysza� t� muzyk�, ale przecie� �zy nie potrzebuj� usprawiedliwienia, to ona go potrzebowa�a. Tak bardzo pragn�a w tej chwili aby kto� j� obj��, przytuli�, pog�adzi� d�oni� po w�osach. Tak bardzo czu�a si� samotna i nikomu niepotrzebna. Najpierw jedna �za potoczy�a jej si� po policzku i upad�a do ka�u�y, a za ni� nast�pna i jeszcze jedna. �zy pola�y si� strumieniami po policzkach, pociek�y po brodzie, gin�c w kr�gach marszcz�cych jej zap�akane odbicie na tafli wody. Wyci�gn�a chusteczk� i wytar�a ni� najpierw oczy, potem policzki i brod�, a w ko�cu wysi�ka�a nos. Sta� ca�y czas za ni� ws�uchuj�c si� w t� smutn� muzyk� graj�c� w jej duszy. S�ysza� ka�d� jej my�l, ka�de rozpaczliwe wo�anie o pomoc i nie m�g� nic zrobi�. Zapragn�� j� obj��, przytuli�, w jaki� spos�b okaza� jej, �e nie jest sama, �e jest kto�, komu jej cierpienie sprawia taki sam b�l, ale nie zrobi� tego. Ba� si� jej reakcji. Je�li kto� daje ci zna�, �e zna twoje najg��bsze my�li i pragnienia, to reakcj� mo�e by� strach, wywo�any brakiem jakiejkolwiek podpory. Cz�owiek zazwyczaj jest sam dla siebie oparciem i pocieszeniem w swym wewn�trznym dialogu. To daje poczucie bezpiecze�stwa, a gdy nagle jest si� pozbawionym tego bezpiecze�stwa, tej intymno�ci, kt�r� sami kierujemy, w�wczas cz�sto rodzi to przera�enie i jeszcze wi�ksz�, kompletn�, bezgraniczn� samotno��, gdzie jest si� zdradzonym nawet przez samego siebie. Zn�w zrobi�o mu si� tak strasznie �al tej dziewczyny i poczu�, �e w nim samym narasta rozpacz. Gdyby wtedy, dawno temu, m�g� si� wczu� w taki spos�b w sytuacj� innej dziewczyny..., ale wtedy nic go to nie obchodzi�o. Dziewczyna przesta�a ju� p�aka�, gdy nagle na jej d�o� upad�a du�a ciep�a kropla i potem jeszcze jedna, a kolejna wyl�dowa�a w ka�u�y. Zaczyna zn�w pada� - pomy�la�a. Podnios�a kropl� do ust i zliza�a j� z r�ki. Mia�a s�ony smak. Nie wiedzia�, �e potrafi p�aka�, �e mo�e roni� �zy, ale nie wiedzia� jeszcze tak wielu rzeczy. Gdy by� jeszcze cz�owiekiem, uwa�a� p�acz za co� niskiego, za oznak� s�abo�ci, dlatego nigdy, nawet w samotno�ci, nie p�aka�. Teraz �zy wydawa�y mu si� czym� zupe�nie naturalnym, ale by�o ju� za p�no. Jako cz�owiek zaprzepa�ci� sw� szans� na �zy, a teraz za tamto p�aci. Pies podbieg� do niej, cicho zaskomla� i poliza� ja po r�ce. Pog�aska�a go roztargnionym gestem i ruszy�a dalej przed siebie. Pies pobieg� za ni�, a za nimi pod��y� on. Dziewczyna spojrza�a na zegarek. 2:08. A wydawa�o jej si�, �e wysz�a tylko na chwil�. Czasami, gdy mia�a napady rozpaczy, ca�kowicie traci�a kontakt z rzeczywisto�ci� Mo�e jeszcze nie jest za p�no. Mo�e, gdy zadzwoni i porozmawia z nim, to wszystko si� u�o�y. Mo�e, gdy podzieli si� z nim swoimi uczuciami, swoim smutkiem i samotno�ci�, poczuje si� lepiej. Mo�e pomo�e ju� sam d�wi�k jego g�osu. Musi z kim� porozmawia�. Musi si� przed kim� wy�ali�, musi zosta� wys�uchana. Rozmowa z psem, czy pisanie pami�tnika ju� nie wystarcz�, ju� nie. Ruszy�a w stron� budki telefonicznej. Zn�w zacz�� pada� deszcz. Wreszcie dotar�a do automatu. Wpu�ci�a psa do �rodka i zatrzasn�a drzwi, chroni�c si� przed zimnem. Zosta� na zewn�trz skazany na mokni�cie, ale nie przejmowa� si� tym. M�g� wej�� za ni� do �rodka, ale nie chcia�, a deszcz nie robi� na nim najmniejszego wra�enia, przecie� tak naprawd� nie m�g� zmokn��. Dziewczyna w�o�y�a kart� do automatu i wystuka�a numer. W s�uchawce us�ysza�a g�uchy sygna�. Odczeka�a jeszcze chwil� i przerwa�a po��czenie. W jej oczach zn�w zamigota�y �zy. Mo�e �le wykr�ci�a numer. Tak, na pewno ze zdenerwowania pomyli�a cyfry. Przez chwil� przyciska�a s�uchawk� do piersi i ws�uchiwa�a si� w szum deszczu na zewn�trz. Rozpada�o si� na dobre. Du�e krople dudni�y miarowo o szyby budki telefonicznej. Sta�a tak, zapatrzona w krople sp�ywaj�ce po szybie. Na dole u jej st�p niespokojnie wierci� si� pies. Obraz przed jej oczami przes�oni� si� mg��. Zamruga�a par� razy, aby usun�� �zy. Przygl�da�a si� ci�gle kroplom na szybie. Je�li ta jedna przegoni t� drug�, to z nim porozmawia, to wszystko si� pomy�lnie u�o�y. - Dobrze? Jej szept i rozbiegane my�li, to rozpaczliwe b�aganie o nadziej�, kt�rej uchwyci�a si� ze wszystkich si�, wywo�ywa�y w jego g�owie niemal fizyczny b�l. Dwie krople sp�ywaj�ce po szybie najpierw si� zr�wna�y i jaki� czas p�yn�y r�wnolegle obok siebie, a potem kropla, kt�ra na pocz�tku prowadzi�a w wy�cigu zatrzyma�a si� nagle i da�a si� wyprzedzi� tej drugiej, mkn�cej zygzakiem w d�, z kt�r� wi�za�y si� b�agalne my�li dziewczyny. Nast�pnie pierwsza kropla pop�yn�a jej torem, dogoni�a j� i po��czy�y si�. A potem ju� jako jedna, du�a kropla, pomkn�y w d� szyby. Uda�o si�, wr�ba si� spe�ni - pomy�la�a. Sta� na deszczu i r�wnie� obserwowa� gonitw� kropel. Wiedzia�, �e dziewczyna by�a gotowa oszukiwa� si� w niesko�czono��. Je�li ta wr�ba nie przynios�aby oczekiwanego przez ni� rezultatu - wymy�li�aby nast�pn�. Czy dziewczyna, kt�r� zna� dawno temu, te� podtrzymywa�a swoje z�udzenia w ten spos�b? Czy r�wnie ci�ko by�o jej pogodzi� si� z okrutn� i niesprawiedliw� - teraz ju� wiedzia�, �e by�o to niesprawiedliwe - prawd�? Dziewczyna ponownie wystuka�a numer telefonu, tym razem bardzo starannie wybieraj�c cyfry. Czeka�a bardzo d�ugo ze s�uchawka przy uchu, a p�niej si� rozp�aka�a. By� to cichy, samotny p�acz, a ona w tej chwili by�a najbardziej nieszcz�liw� osob� na �wiecie. Tak bardzo chcia�a z kim� porozmawia�, us�ysze� s�owa pociechy, cho�by najbardziej banalne i cho�by mia�o to by� najwi�ksze k�amstwo, uwierzy�aby. A tymczasem nawet nie dano jej szansy. Telefon pozosta� g�uchy. Przez zalane deszczem szyby nie widzia� jak p�aka�a. Jej �zy nikn�y w deszczu, ale czu� ten bezg�o�ny szloch, kt�ry raz po raz wstrz�sa� jej cia�em. S�ysza� jej my�li, s�ysza�, jak czu�a si� oszukana, zdradzona przez los i przez Boga. Czu�, jak po g�owie kr��� jej samob�jcze my�li. Nieraz ju� by�a w depresji, opuszczona przez wszystkich i ju� nieraz my�la�a o tym, aby od tego uciec. To by�o takie proste, jeden krok i koniec z k�opotami, koniec z b�lem, koniec z samotno�ci�. Gdyby tylko mia�a gwarancj�, �e to rozwi��e jej problemy, gdyby mia�a pewno��, �e po tamtej stronie nie b�dzie r�wnie samotna i bezsilna jak tutaj, gdyby jej to wybaczono, lub gdyby nie by�o nic po tamtej stronie, zdecydowa�aby si�, ale nie mia�a tej pewno�ci. Ba�a si�. Czy posz�aby do nieba? Nie, nie pasowa�aby tam. By�o w niej zbyt wiele smutku, nie potrafi�aby w pe�ni cieszy� si� mi�o�ci� Boga. Nie by�aby w pe�ni szcz�liwa, ale czy zas�ugiwa�a na piek�o? Tylko dlatego, �e by�a zbyt ma�o odporna na b�l i nie potrafi�a da� sobie rady z w�asnym �yciem, to te� by�oby niesprawiedliwe. Ale czy B�g kieruje si� za�o�eniami ludzkiej moralno�ci i sprawiedliwo�ci? Sta� tak w deszczu, odczuwaj�c targaj�ce ni� my�li i przebieg� go zimny dreszcz, cho� przecie� nie m�g� odczuwa� zimna. Nagle stan�� mu przed oczami tamten obraz, szkliste, martwe oczy tamtej dziewczyny, szybki jak my�l b�ysk �yletki, zanim strach pokona� rozpacz. �ycie ulecia�o z niej po cichu, tak jak przysta�o na tak� spokojn�, cich� dziewczyn�, jak� by�a. By�a tak samotna, �e nie potrafi�a znie�� smutku, a jego przy niej nie by�o, aby doda� jej si�. A teraz to mia�o si� powt�rzy�. Patrzy� ponurym wzrokiem jak wybiera kolejny numer. Sta�a tak w milczeniu przyciskaj�c s�uchawk� do ucha, a� w ko�cu zacz�a do niej m�wi� ochryp�ym od �ez g�osem: - Jest noc, pada deszcz, a ja nie mam si� do kogo odezwa�. Mam nadziej�, �e kto� mnie w tej chwili s�ucha i dzi�ki temu nie pozwoli mi zosta� tej nocy samej. Zbyt wiele ju� prze�y�am samotnych, bezsennych nocy, czuj�c, jak moje �zy wsi�kaj� w poduszk�. Jestem w tej chwili na spacerze z psem i naszed� mnie akurat jeden z takich nastroj�w, podczas kt�rych cz�owiek nie powinien by� sam, aby nie zrobi� jakiego� g�upstwa. Czuj� si� tak strasznie samotna, tak bardzo potrzebuj� czyjego� towarzystwa, nawet przez telefon. Rozumiesz, prawda? Po prostu musia�am z kim� pogada�. Samotno�� z wyboru bywa b�ogos�awie�stwem, ale nie ma nic gorszego jak by� skazanym na samotno��. Pr�bowa�am z kim� porozmawia�, ale nie mog�am si� do nikogo dodzwoni�. Zreszt� mo�e lepiej. Do jutra wszystko mi przejdzie. Gdy wr�c� do domu zn�w przybior� na twarz sw� mask� rado�ci i beztroski. To straszne, gdy trzeba co� udawa�, ale tak jest bezpieczniej. A gdy si� przed kim� otworzysz, to boisz si�, �e ci� nie zrozumie, a gdy ci� nie rozumie kto� tobie bliski, kto�, z kim� mo�e nawet planowa�e� sp�dzi� reszt� �ycia - to tylko bardziej boli. Dlatego udajemy, �e jest wszystko O.K., aby nie wystawi� naszych bliskich na pr�b�, kt�rej by� mo�e my sami nie potrafiliby�my sprosta�. Dlatego chyba �atwiej nam rozmawia� o takich rzeczach z kim� nieznajomym, zw�aszcza je�li nie stoi si� z nim twarz� w twarz. Ju� mi troch� lepiej, jak to wyrzuci�am z siebie. To by by�o wszystko, po prostu musia�am to komu� powiedzie� i dzi�kuj�, �e mnie wys�ucha�e�. Naprawd� jestem za to wdzi�czna. Jeszcze raz dzi�ki i trzymajcie si�. Zn�w wstrz�sn�� ni� szloch. Pu�ci�a s�uchawk� i wybieg�a z budki na deszcz. Pies kul�c si� pod��y� za ni�. Wszed� do pustej budki telefonicznej. S�uchawka ko�ysa�a si� zwisaj�c na ko�cu kabla. Podni�s� j� i pos�ucha� przez chwil�. Ci�g�y sygna� po przerwanym po��czeniu. Odwiesi� j� na miejsce i wychodz�c wyj�� z automatu pozostawion� tam ca�kowicie now� kart�. Znalaz� j� siedz�c� na �awce przed blokiem. Nie zwa�aj�c na deszcz �ci�gn�a z g�owy kaptur. Mokre w�osy opada�y falami na jej twarz i plecy. By�a ca�a przemoczona i zzi�bni�ta, trz�s�a si� z zimna, a mo�e to by�y wci�� powracaj�ce fale rozpaczy. Pies schowa� si� pod daszkiem nad drzwiami bloku i tam czeka� na swoj� pani�. Noc jest por� dla samotnych, a oni dwoje byli samotni, mimo, �e byli tak ze sob� zwi�zani - byli samotni. Ona, nie mog�ca znale�� na tym �wiecie mi�o�ci ani przyja�ni i maj�ca coraz mniej si� do walki o swoje szcz�cie. Prawie ju� przesta�a wierzy�, �e mo�e by� szcz�liwa, ale jakby na przek�r sobie, swojej pesymistycznej naturze, ci�gle jeszcze �ywi�a nadziej�. �wiat jest wielki i dla ka�dego jest na nim miejsce, nawet dla niej. On, �cigany przez demony z przesz�o�ci poczuciem winy za zdradzenie w�asnej mi�o�ci i za cen�, jak� przysz�o zap�aci� tamtej dziewczynie za jego b��d. On r�wnie� by� samotny w tym, czego �a�owa� i w swej walce o to, �eby ona unikn�a losu tamtej dziewczyny. Siedzia�a tak w deszczu, nie maj�c ju� si�y nawet p�aka�. By�o jej ju� wszystko jedno. Zastanawia�a si� nad swoim �yciem. Co robi�a nie tak, �e nie mog�a znale�� mi�o�ci? Mimo wszystko nie mia�a w sobie tyle zgorzknienia i cynizmu, aby nie wierzy� w mi�o��. Wierzy�a w ni� i zna�a par� os�b, kt�re j� znalaz�y, t� prawdziw�, jedyn�, wielk�, odwzajemnion� mi�o�� na ca�e �ycie. I mo�e w�a�nie dlatego by�o jej tak smutno. Zazdro�ci�a ludziom ich szcz�cia, ale jednocze�nie by�a szcz�liwa, �e jej przyjacio�om si� uda�o. Brak w niej by�o kompletnie zawi�ci i gdyby by�a tego �wiadoma, mog�a by� z tego dumna. Potrafi�a si� cieszy� rado�ci� innych, mo�e w�a�nie dlatego, �e sama zazna�a jej tak niewiele i umia�a doceni� czym jest szcz�cie. Stan�� obok niej i nie�mia�o wyci�gn�� r�k� w jej stron�. Tak bardzo chcia� jej dotkn��, przytuli� i poczu� ciep�o jej d�oni w swojej. Pragn�� dotkn�� jej w�os�w, poczu� jak s� delikatne, chcia� strz�sn�� z nich krople wody, kt�re w blasku latarni b�yszcza�y jak klejnoty. Chcia� j� poca�owa� w usta, poczu� smak jej poca�unku, dotyk jej delikatnych, dr��cych warg, czu� jej oddech na swoim policzku. Pragn�� zatrze� w swojej pami�ci tamto wspomnienie ostatniego poca�unku, zapomnie� ten dotyk zimnych, martwych ust, kiedy poca�owa� j� po raz ostatni. Potem ju� nigdy nikogo nie poca�owa�. A teraz po raz pierwszy od tylu lat chcia� tego zn�w. Chcia� tym poca�unkiem zmaza� swoj� win�, chcia� naprawi� tamt� krzywd�. Zbli�y� d�o� do jej w�os�w, tak blisko, �e prawie jej dotkn�� czubkami palc�w. R�ka mu dr�a�a. Sta� tak z wyci�gni�t� r�k� nad jej pochylon� sylwetk� nie mog�c si� zdecydowa�. Nagle dziewczyna poruszy�a g�ow� zakrywaj�c twarz d�o�mi. Sp�oszony szybko cofn�� r�k�. Poczu� si� strasznie zmieszany. Zn�w wyci�gn�� r�k�, zbli�aj�c j� do jej ukrytej w d�oniach twarzy. W powietrzu pog�adzi� j� czu�ym gestem, ale nie odwa�y� si� jej dotkn��. W ko�cu cofn�� si� i usiad� naprzeciw niej na mokrym asfalcie. Siedzia� tak i tylko wpatrywa� si� w ni� oczami, w kt�rych zn�w pojawi�y si� �zy. Dziewczyna podnios�a zap�akan� twarz i odgarn�a z niej mokre w�osy. Za okularami jej oczy by�y wyra�nie podpuchni�te i zaczerwienione od p�aczu. By�a zm�czona i przemoczona, ale nie by�a jeszcze gotowa, aby wr�ci� do domu i stawi�, z u�miechem przyklejonym do warg, czo�o �wiatu. Wpatrywa�a si� przed siebie w padaj�cy deszcz.. Przez jedn�, kr�tk� chwil� wydawa�o jej si�, �e po�r�d padaj�cych kropel zauwa�y�a posta� m�czyzny siedz�cego przed ni� na asfalcie. Mia� smutn�, blad� twarz, jego smutne oczy wpatrywa�y si� wprost w ni� i wydawa�o jej si�, �e po policzkach m�czyzny p�yn� �zy, ale by� mo�e by�y to tylko krople deszczu. Ten obraz jednak bardzo szybko rozmy� si� i znikn�� w strugach wody. Szkoda, �e by�o to tylko przywidzenie. Tak bardzo nie chcia�a by� sama, �e wyobra�nia podsun�a jej ten obraz. Obraz kogo� r�wnie samotnego i zagubionego jak ona sama, kogo�, kto znajduje si� tu� obok. Mia�a wra�enie, �e ten kto� zawsze si� tam znajdowa�. Przetar�a okulary i jeszcze raz wysili�a wzrok, ale nie zobaczy�a nic, opr�cz kropel deszczu odbijaj�cych si� od asfaltu. Ich spojrzenia spotka�y si� i przez kr�tk� chwil� oboje poczuli si� ze sob� zwi�zani jak nigdy dot�d. Co� si� zmieni�o i ju� nigdy nie b�dzie tak jak przedtem. Ju� nigdy nie b�d� si� czuli tak samotni. Co� si� zmieni�o. Nie wiedzia� co, ale oboje to czuli. U�wiadomili sobie, �e �adne z nich nie jest ju� skazane wy��cznie na siebie. Nagle dozna� objawienia. Poj�� cel i sens tego wszystkiego. Ona by�a odkupieniem jego winy. Dzi�ki niej w pe�ni poj�� sw�j b��d i zrozumia�, jak wielk� szkod� wyrz�dzi� kiedy�. Ca�e z�o wynika z niezrozumienia. Ten, kto zrozumie, nie czyni wi�cej z�a. On zrozumia� i po�wi�ci� si�, aby ocali� t� dziewczyn�. Jego mi�o�� do niej sta�a si� doskona�a. Ta mi�o�� wype�ni�a jego serce, przep�dzaj�c z niego cie�. Owa mi�o�� w jakim� stopniu udzieli�a si� tak�e jej. On sta� si� dla niej nadziej�. Da� jej si��, kt�ra pozwala w pokoju znosi� cierpienia i czeka� na mi�o��, kt�ra przychodzi do ka�dego. Ju� nigdy nie b�dzie sama, on zawsze b�dzie przy niej, nawet gdy znajdzie ju� mi�o�� i kto� inny przejmie nad ni� opiek�. Rado�� wype�ni�a jego serce i dzi�kowa� Temu, kt�ry w swej niesko�czonej mi�o�ci i m�dro�ci powierzy� mu to zadanie. Z�o�y� r�ce jak do modlitwy i u�miechn�� si�, pierwszy raz od tak dawna. Otworzy� d�onie i w �wietle latarni co� zab�yszcza�o. Spogl�da�a w deszcz, a jaki� wielki spok�j przepe�nia� jej dusz�. Nagle co� zal�ni�o w strugach deszczu i cicho upad�o do ka�u�y. Wsta�a z �awki i podesz�a bli�ej. Deszcz nagle przesta� pada� i na g�adkiej powierzchni wody zobaczy�a swoje oblicze, a potem tam, gdzie na jej odbiciu znajdowa� si� �rodek czo�a, zauwa�y�a w wodzie co� srebrnego. Wyj�a to z ka�u�y. Na cienkim �a�cuszku znajdowa� si� srebrny wisiorek w kszta�cie serca z wygrawerowanym jednoro�cem. Wpatrywa�a si� w niego z niemym zachwytem. W ko�cu podnios�a oczy i rozejrza�a si� niepewnie dooko�a. Wsz�dzie panowa�a cisza i kompletny bezruch, tylko jej pies, zach�cony tym, �e deszcz przesta� pada�, wybieg� spod daszku i teraz zbli�a� si� do niej. - Kim jeste�? - zapyta�a szeptem, boj�c si� by nikt, do kogo nie s� skierowane jej s�owa, ich nie us�ysza�. G�os jej dr�a�. Ba�a si�, ale jednocze�nie mia�a jakie� wewn�trzne przekonanie, �e nic jej nie grozi. Wok� nadal panowa�a cisza i tylko gdzie� we wn�trzu jej �wiadomo�ci cichy �agodny g�os odpowiedzia�: - Jestem twoim Str�em. Przez chwil� by�a oszo�omiona. Nie wiedzia�a, co powinna teraz zrobi�, czy ma co� powiedzie�, czy mo�e o co� spyta�. Nie wiedzia�a co ma robi�. I wtedy przypomnia�a sobie o sercu z jednoro�cem. Spojrza�a na nie jeszcze raz, a potem za�o�y�a na szyj� i wsun�a pod bluzk�. Wisiorek by� mokry, ale nie by� zimny, przeciwnie, wydawa�o jej si�, �e gdy spocz�� na jej piersi, promieniowa�o z niego jakie� dziwne ciep�o, mi�e i koj�ce. U�miechn�a si� smutno. - Czy mam jeszcze szans�? - zapyta�a. - Czy b�d� kiedy� szcz�liwa? Odpowiedzia�a jej cisza, tylko pies skomla� cicho li��c jej r�k�. Chcia� wraca� do domu.