4950
Szczegóły |
Tytuł |
4950 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4950 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4950 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4950 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Zbigniew Herbert
�Raport z obl�'onego Miasta�
Wydawnictwo Dolno�liskie, Wroc�aw 1997
----------------------------------------------
Kasi
-----------------------------------------------
Pami�ci Kazimierza Moczarskiego
Co widzia�em
Widzia�em prorok�w szarpiicych przyprawione brody
widzia�em szalbierzy wst�pujicych do sekty biczownik�w
oprawc�w przebranych w baranie sk�ry
kt�rzy uchodzili przed gniewem ludu
grajic na fujarce
widzia�em widzia�em
widzia�em cz�owieka poddanego torturom
siedzia� teraz bezpiecznie w gronie rodziny
opowiada� dowcipy jad� zup�
patrzy�em na jego rozchylone usta
dziis�a - dwie ga�izki tarniny odarte z kory
by�o to nad wyraz bezwstydne
widzia�em ca�i nago��
ca�e poni'enie
potem
akademia
du'o os�b kwiaty
duszno
kto� bez przerwy m�wi� o wypaczeniach
my�la�em o jego wypaczonych ustach
czy to ostatni akt
sztuki Anonima
p�askiej jak ca�un
pe�nej zduszonego szlochu
i chichotu tych
kt�rzy odsapniwszy z ulgi
'e zn�w si� uda�o
po uprzitni�ciu martwych rekwizyt�w
wolno
podnoszi
zbroczoni kurtyn�
1956
Ze szczytu schod�w
Oczywi�cie
ci kt�rzy stoji na szczycie schod�w
oni wiedzi
oni wiedzi wszystko
co innego my
sprzitacze plac�w
zak�adnicy lepszej przysz�o�ci
kt�rym ci ze szczytu schod�w
ukazuji si� rzadko
zawsze z palcem na ustach
jeste�my cierpliwi
'ony nasze ceruji niedzielni koszul�
rozmawiamy o racjach 'ywno�ci
o pi�ce no'nej cenie but�w
a w sobot� przechylamy g�ow� w ty�
i pijemy
nie jeste�my z tych
co zaciskaji pi��ci
potrzisaji �a�cuchami
m�wii i pytaji
namawiaji do buntu
rozgoriczkowani
wcii' m�wii i pytaji
oto ich bajka -
rzucimy si� na schody
i zdob�dziemy je szturmem
b�di si� toczy� po schodach
g�owy tych kt�rzy stali na szczycie
i wreszcie zobaczymy
co wida� z tych wysoko�ci
jaki przysz�o��
jaki pustk�
nie pragniemy widoku
toczicych si� g��w
wiemy jak �atwo odrastaji g�owy
i zawsze na szczycie zostaje
jeden albo trzech
a na dole a' czarno od miote� i �opat
czasem nam si� marzy
'e ci ze szczytu schod�w
zejdi nisko
to znaczy do nas
gdy nad gazeti 'ujemy chleb
i rzekni
- a teraz pom�wmy
jak cz�owiek z cz�owiekiem
to nie jest prawda co wykrzykuji afisze
prawd� nosimy w zaci�ni�tych ustach
okrutna jest i nazbyt ci�'ka
wi�c d�wigamy ji sami
nie jeste�my szcz��liwi
ch�tnie zostaliby�my
tutaj
to si oczywi�cie marzenia
mogi si� spe�ni�
albo nie spe�ni�
wi�c dalej
b�dziemy uprawiali
nasz kwadrat ziemi
nasz kwadrat kamienia
z lekki g�owi
papierosem za uchem
i bez kropli nadziei w sercu
1956
Dusza Pana Cogito
Dawniej
wiemy z historii
wychodzi�a z cia�a
kiedy stawa�o serce
z ostatnim oddechem
oddala�a si� cicho
na �iki niebieskie
dusza Pana Cogito
zachowuje si� inaczej
za 'ycia opuszcza cia�o
bez s�owa po'egnania
miesiice lata bawi
na innych kontynentach
poza granicami Pana Cogito
trudno zdoby� jej adres
nie daje wie�ci o sobie
unika kontakt�w
nie pisze list�w
nikt nie wie kiedy wr�ci
mo'e odesz�a na zawsze
Pan Cogito usi�uje pokona�
niskie uczucie zazdro�ci
my�li o duszy dobrze
my�li o duszy z czu�o�cii
zapewne musi mieszka�
tak'e w innych cia�ach
dusz jest stanowczo za ma�o
jak na ca�i ludzko��
Pan Cogito godzi si� z losem
nie ma innego wyj�cia
stara si� nawet m�wi�
- moja dusza moja -
my�li o duszy tkliwie
my�li o duszy z czu�o�cii
wi�c kiedy si� zjawia
nieoczekiwanie
nie wita jej s�owami
- dobrze 'e wr�ci�a�
patrzy tylko z ukosa
gdy siada przed lustrem
i czesze swoje w�osy
splitane i siwe
Pami�ci Matki
Tren
A teraz ma nad g�owi brizowe chmury korzeni
wysmuk�i lili� soli na skroniach paciorki piasku
i p�ynie na dnie �odzi przez spienione mg�awice
o mil� dalej od nas tam gdzie rzeka zakr�ca
widoczna - niewidoczna - jak �wiat�o na fali
naprawd� nie jest inna - opuszczona jak wszyscy
Do rzeki
Rzeko - klepsydro wody przeno�nio wieczno�ci
wst�puj� w ciebie coraz bardziej inny
'e m�g�bym by� ob�okiem rybi albo ska�i
a ty jeste� niezmienna jak zegar co mierzy
metamorfozy cia�a i upadki ducha
powolny rozk�ad tkanek i mi�o�ci
ja urodzony z gliny
chc� by� twoim uczniem
i pozna� �r�d�o olimpijskie serce
ch�odna pochodnio szumiica kolumno
opoko mojej wiary i rozpaczy
naucz mnie rzeko uporu i trwania
abym zas�u'y� w ostatniej godzinie
na odpoczynek w cieniu wielkiej delty
w �wi�tym tr�jkicie poczitku i ko�ca
Dawni Mistrzowie
Dawni Mistrzowie
obywali si� bez imion
ich sygnaturi by�y
bia�e palce Madonny
albo r�'owe wie'e
di citt sul mare
a tak'e sceny z 'ycia
della Beata Umilt
roztapiali si�
w sogno
miracolo
crocifissione
znajdowali schronienie
pod powieki anio��w
za pag�rkami ob�ok�w
w g�stej trawie raju
ton�li bez reszty
w z�otych niebosk�onach
bez krzyku przera'enia
bez wo�ania o pami��
powierzchnie ich obraz�w
si g�adkie jak lustro
nie si to lustra dla nas
si to lustra wybranych
wzywam was Starzy Mistrzowie
w ci�'kich chwilach zwitpienia
sprawcie niech spadnie ze mnie
w�'owa �uska pychy
niechaj zostan� g�uchy
na pokuszenie s�awy
wzywam was Dawni Mistrzowie
Malarzu Deszczu Manny
Malarzu Drzew Haftowanych
Malarzu Nawiedzenia
Malarzu �wi�tej Krwi
Modlitwa Pana Cogito - podr�'nika
Panie
dzi�kuj� Ci 'e stworzy�e� �wiat pi�kny i bardzo r�'ny
a tak'e za to 'e pozwoli�e� mi w niewyczerpanej dobroci Twojej by� w miejscach kt�re nie by�y
miejscami mojej codziennej udr�ki
- 'e noci w Tarquinii le'a�em na placu przy studni i spi' rozko�ysany obwieszcza� z wie'y Tw�j
gniew lub wybaczenie
a ma�y osio� na wyspie Korkyra �piewa� mi ze swoich niepoj�tych miech�w p�uc melancholi�
krajobrazu
i w brzydkim mie�cie Manchester odkry�em ludzi dobrych i rozumnych
natura powtarza�a swoje midre tautologie: las by� lasem morze morzem ska�a ska�i
gwiazdy kri'y�y i by�o jak by� powinno - Iovis omnia plena
- wybacz - 'e my�la�em tylko o sobie gdy 'ycie innych okrutnie nieodwracalne kri'y�o wok��
mnie jak wielki astrologiczny zegar u �wi�tego Piotra w Beauvais
'e by�em leniwy roztargniony zbyt ostro'ny w labiryntach i grotach
a tak'e wybacz 'e nie walczy�em jak lord Byron o szcz��cie lud�w podbitych i oglida�em tylko
wschody ksi�'yca i muzea
- dzi�kuj� Ci 'e dzie�a stworzone ku Twojej chwale udzieli�y mi czistki swojej tajemnicy i w
wielkiej zarozumia�o�ci pomy�la�em 'e Duccio van Eyck Bellini malowali tak'e dla mnie
a tak'e Akropol kt�rego nigdy nie zrozumia�em do ko�ca cierpliwie odkrywa� przede mni
okaleczone cia�o
- prosz� Ci� 'eby� wynagrodzi� siwego staruszka kt�ry nie proszony przyni�s� mi owoce ze
swego ogrodu na spalonej s�o�cem ojczystej wyspie syna Laertesa
a tak'e Miss Helen z mglistej wysepki Mull na Hebrydach za to 'e przyj��a mnie po grecku i
prosi�a 'eby w nocy zostawi� w oknie wychodzicym na Holy Iona zapaloni lamp� aby �wiat�a ziemi
pozdrawia�y si�
a tak'e tych wszystkich kt�rzy wskazywali mi drog� i m�wili kato kyrie kato
i 'eby� mia� w swej opiece Mam� ze Spoleto Spiridiona z Paxos dobrego studenta z Berlina kt�ry
wybawi� mnie z opresji a potem nieoczekiwanie spotkany w Arizonie wi�z� mnie do Wielkiego Kanionu kt�ry
jest jak sto tysi�cy katedr zwr�conych g�owi w d��
- pozw�l o Panie abym nie my�la� o moich wodnistookich szarych niemidrych
prze�ladowcach kiedy s�o�ce schodzi w Morze Jo�skie prawdziwie nieopisane
'ebym rozumia� innych ludzi inne j�zyki inne cierpienia
a nade wszystko 'ebym by� pokorny to znaczy ten kt�ry pragnie �r�d�a
dzi�kuj� Ci Panie 'e stworzy�e� �wiat pi�kny i r�'ny
a je�li jest to Twoje uwodzenie jestem uwiedziony na zawsze i bez wybaczenia
Pan Cogito - powr�t
1
Pan Cogito
postanowi� wr�ci�
na kamienne �ono
ojczyzny
decyzja jest dramatyczna
po'a�uje jej gorzko
nie mo'e jednak d�u'ej
znie�� zwrot�w kolokwialnych
- comment allez-vous
- wie geht`s
- how are you
pytania z pozoru proste
wymagaji zawi�ej odpowiedzi
Pan Cogito zrywa
banda'e 'yczliwej oboj�tno�ci
przesta� wierzy� w post�p
obchodzi go w�asna rana
wystawy obfito�ci
napawaji go znudzeniem
przywiiza� si� tylko
do kolumny doryckiej
ko�cio�a San Clemente
portretu pewnej damy
ksii'ki kt�rej nie zdi'y� przeczyta�
i paru innych drobiazg�w
a zatem wraca
widzi ju'
granic�
zaorane pole
mordercze wie'e strzelnicze
g�ste zaro�la drutu
bezszelestne
drzwi pancerne
zamykaji si� wolno za nim
i ju'
jest
sam
w skarbcu
wszystkich nieszcz���
2
wi�c po co wraca
pytaji przyjaciele
z lepszego �wiata
m�g�by tutaj pozosta�
jako� si� urzidzi�
ran� powierzy�
chemicznym wywabiaczom
zostawi� w poczekalni
wielkich port�w lotniczych
wi�c po co wraca
- do wody dzieci�stwa
- do splitanych korzeni
- do u�cisku pami�ci
- do r�ki twarzy
spalonych na rusztach czasu
pytania z pozoru proste
wymagaji zawi�ej odpowiedzi
mo'e Pan Cogito wraca
'eby da� odpowied�
na podszepty strachu
na szcz��cie niemo'liwe
na uderzenie znienacka
na podst�pne pytanie
Pan Cogito i wyobra�nia
1
Pan Cogito nigdy nie ufa�
sztuczkom wyobra�ni
fortepian na szczycie Alp
gra� mu fa�szywe koncerty
nie ceni� labirynt�w
sfinks napawa� go odrazi
mieszka� w domu bez piwnic
luster i dialektyki
d'ungle sk��bionych obraz�w
nie by�y jego ojczyzni
unosi� si� rzadko
na skrzyd�ach metafory
potem spada� jak Ikar
w obj�cia Wielkiej Matki
uwielbia� tautologie
t�umaczenie
idem per idem
'e ptak jest ptakiem
niewola niewoli
n�' jest no'em
�mier� �miercii
kocha�
p�aski horyzont
lini� prosti
przyciiganie ziemi
2
Pan Cogito b�dzie zaliczony
do gatunku minores
oboj�tnie przyjmie wyrok
przysz�ych badaczy litery
u'ywa� wyobra�ni
do ca�kiem innych cel�w
chcia� z niej uczyni�
narz�dzie wsp��czucia
pragni� poji� do ko�ca
- noc Pascala
- natur� diamentu
- melancholi� prorok�w
- gniew Achillesa
- szale�stwa ludob�jc�w
- sny Marii Stuart
- strach neandertalski
- ropacz ostatnich Aztek�w
- d�ugie konanie Nietzschego
- rado�� malarza z Lascaux
- wzrost i upadek d�bu
- wzrost i upadek Rzymu
zatem o'ywia� zmar�ych
dochowa� przymierza
wyobra�nie Pana Cogito
ma ruch wahad�owy
przebiega precyzyjnie
od cierpienia do cierpienia
nie ma w niej miejsca
na sztuczne ognie poezji
chcia�by pozosta� wierny
niepewnej jasno�ci
In memoriam Nagy L szl�
Romana powiedzia�a 'e w�a�nie Pan odszed�
tak zwyk�o si� m�wi� o tych kt�rzy zostaji na zawsze
zazdroszcz� Panu marmurowej twarzy
pomi�dzy nami by�y sprawy czyste 'adnego listu
wspomnie� niczego co bawi oko
'adnych pier�cieni dzban�w
ani lamentu kobiet
dlatego �atwiej uwierzy� w nag�e uniesienie
'e jest Pan teraz jak Attila J�zsef
Mickiewicz lord Byron pi�kne widma
kt�re zawsze przychodzi na um�wione spotkanie
m�j wdowi dotyk nie m�g� si� oswoi�
drapie'na mi�o�� konkretu domaga�a si� ofiar
nie nape�niali�my �miechem martwego pokoju
nie oparli�my �okci na szumiicym d�bie sto�u
nie pili�my wina nie �amali�my losu
a przecie' mieszkali�my razem
w hospicjum Krzy'a i R�'y
przestrze� kt�ra nas dzieli jest jak ca�un
wieczorna mg�a unosi si� opada
szlachetni maji twarz wody i ziemi
nasze dalsze wsp��'ycie u�o'y si� zapewne
more geometrico - dwie proste r�wnoleg�e
pozaziemska cierpliwo�� i nieludzka wierno��
Do Ryszarda Krynickiego - list
Niewiele zostanie Ryszardzie naprawd� niewiele
z poezji tego szalonego wieku na pewno Rilke Eliot
kilku innych dostojnych szaman�w kt�rzy znali sekret
zaklinania s��w formy odpornej na dzia�anie czasu bez czego
nie ma frazy godnej pami�tania a mowa jest jak piasek
nasze zeszyty szkolne szczerze udr�czone
ze �ladem potu �ez krwi b�di
dla korektorki wiecznej jak tekst piosenki pozbawiony nut
szlachetnie prawy a' nadto oczywisty
uwierzyli�my zbyt �atwo 'e pi�kno nie ocala
prowadzi lekkomy�lnych od snu do snu na �mier�
nikt z nas nie potrafi� obudzi� topolowej driady
czyta� pismo chmur
dlatego po �ladach naszych nie przejdzie jednoro'ec
nie wskrzesimy okr�tu w zatoce pawia r�'y
zosta�a nam nago�� i stoimy nadzy
po prawej lepszej stronie tryptyku
Ostateczny Sid
na chude barki wzi�li�my sprawy publiczne
walk� z tyranii k�amstwem zapisy cierpienia
lecz przeciwnik�w - przyznasz - mieli�my nikczemnie ma�ych
czy warto zatem zni'a� �wi�ti mow�
do be�kotu z trybuny do czarnej piany gazet
tak ma�o rado�ci - c�rki bog�w w naszych wierszach Ryszardzie
za ma�o �wietlistych zmierzch�w luster wie�c�w uniesienia
nic tylko ciemne psalmodie jikanie animuli
urny popio��w w spalonym ogrodzie
jakich si� trzeba by na przek�r losom
wyrokom dziej�w ludzkiej nieprawo�ci
w ogrojcu zdrady szepta� - cicha nocy
jakich si� ducha trzeba by wykrzesa�
bijic na o�lep rozpaczi o rozpacz
iskierk� �wiat�a has�o pojednania
a'eby wiecznie trwa� taneczny krig na g�stej trawie
�wi�cono narodziny dziecka i ka'dy poczitek
dary powietrza ziemi i ognia i wody
ja tego nie wiem - m�j Drogi - dlatego
przesy�am tobie noci te sowie zagadki
u�cisk serdeczny
uk�on mego cienia
Pan Cogito a d�ugowieczno��
1
Pan Cogito
mo'e by� z siebie dumny
przekroczy� granic� 'ycia
wielu innych zwierzit
gdy pszczo�a-robotnica
odchodzi na wieczny spoczynek
Cogito - osesek
cieszy� si� wybornym samopoczuciem
kiedy okrutna �mier�
zabiera mysz domowi
przeby� szcz��liwie koklusz
odkry� mow� i ogie�
je�li wierzy�
teologom ptak�w
dusza jask��ek
ulatuje do raju
po dziesi�ciu
ziemskich wiosnach
w tym wieku
panicz Cogito
studiowa� ze zmiennym szcz��ciem
IV klas� szko�y powszechnej
i zacz��y interesowa� go kobiety
potem
wygra� drugi wojn� �wiatowi
(witpliwe zwyci�stwo)
dok�adnie kiedy koza
w�druje do Walhalli k�z
dokona� rzeczy nie lada
wbrew paru dyktatorom
przekroczy� Rubikon p��wiecza
skrwawiony
ale 'ywy
pokona�
karpia
aligatora
kraba
teraz znajduje si�
mi�dzy ostatecznym czasem
w�gorza
i ostatecznym czasem
s�onia
tu
szczerze m�wiic
wygasaji ambicje
Pana Cogito
2
wsp�lna trumna ze s�oniem
wcale go nie przera'a
nie �aknie by� d�ugowieczny
jak papuga
lub Hippoglasus vulgaris
a tak'e
orze� podniebny
pancerny '��w
g�upawy �ab�d�
Pan Cogito
chcia�by do ko�ca
�piewa� urod� przemijania
dlatego nie �yka Gele Royale
nie pije eliksir�w
nie paktuje z Mefistem
z troski dobrego ogrodnika
hoduje zmarszczki na twarzy
pokornie przyjmuje wapno
kt�re odk�ada si� w 'y�ach
cieszi go luki pami�ci
by� udr�czony pami�cii
nie�miertelno��
od dzieci�stwa
wprawia�a go w stan
tremendum
zazdro�ci� bogom czego?
- niebieskich przeciig�w
- partackiej administracji
- nienasyconej chuci
- pot�'nego ziewania
Pan Cogito o cnocie
1
Nic dziwnego
'e nie jest oblubienici
prawdziwych m�'czyzn
genera��w
atlet�w w�adzy
despot�w
przez wieki idzie za nimi
ta p�aczliwa stara panna
w okropnym kapeluszu Armii Zbawienia
napomina
wyciiga z lamusa
portret Sokratesa
krzy'yk ulepiony z chleba
stare s�owa
- a wok�� huczy wspania�e 'ycie
rumiane jak rze�nia o poranku
prawie ji mo'na pochowa�
w srebrnej szkatu�ce
niewinnych pamiitek
jest coraz mniejsza
jak w�os w gardle
jak brz�czenie w uchu
2
m�j Bo'e
'eby ona by�a troch� m�odsza
troch� �adniejsza
sz�a z duchem czasu
ko�ysa�a si� w biodrach
w takt modnej muzyki
mo'e w�wczas pokochaliby ji
prawdziwi m�'czy�ni
genera�owie atleci w�adzy despoci
'eby zadba�a o siebie
wyglida�a po ludzku
jak Liz Taylor
albo Bogini Zwyci�stwa
ale od niej wonie
zapach naftaliny
sznuruje usta
powtarza wielkie - Nie
niezno�na w swoim uporze
�mieszna jak strach na wr�ble
jak sen anarchisty
jak 'ywoty �wi�tych
Wstydliwe sny
Metamorfozy w d�� do �r�de� historii
utraconego raju dzieci�stwa w kropli wody
ucieczki po�cigi przez mysie korytarze
owadzie w�dr�wki na dno kwiatu
ostre przebudzenie w gnie�dzie wilgi
albo czujny bieg po �niegu w sk�rze wilka
i nad kraw�dzii przepa�ci wielkie wycie do pe�ni
nag�y strach kiedy wiatr przynosi zapach mordercy
ca�y zach�d w rogach jelenia
spiralny sen w�'a
wertykalne czuwanie p�astugi
to wszystko jest zapisane w atlasie naszego cia�a
i w skale czaszki odci�ni�te jak portrety przodk�w
wi�c powtarzamy litery zapomnianej mowy
ta�czymy noci przed posigami zwierzit
ubrani w sk�r� �uski pi�ra i pancerze
niesko�czona jest litania naszych zbrodni
dobre duchy nie odtricajcie nas
zbyt d�ugo b�idzili�my po oceanach i gwiazdach
strudzonych ponad miar� przyjmijcie do stada
Przeczucia eschatologiczne Pana Cogito
1
Tyle cud�w
w 'yciu Pana Cogito
kaprys�w fortuny
ol�nie� i upadk�w
wi�c chyba wieczno��
b�dzie mia� gorzki
bez podr�'y
przyjaci��
ksii'ek
za to
pod dostatkiem czasu
jak chory na p�uca
jak cesarz na wygnaniu
pewnie b�dzie zamiata�
wielki plac czy��ca
lub nudzi� si� przed lustrem
opuszczonej golarni
bez pi�ra
inkaustu
pergaminu
bez wspomnie� dzieci�stwa
historii powszechnej
atlasu ptak�w
podobnie jak inni
b�dzie ucz�szcza�
na kursy t�pienia
ziemskich nawyk�w
komisja werbunkowa
pracuje bardzo dok�adnie
trzebi ostatki zmys��w
kandydat�w do raju
Pan Cogito b�dzie si� broni�
stawi zaciek�y op�r
2
naj�atwiej odda sw�j w�ch
u'ywa� go z umiarem
nigdy nikogo nie tropi�
tak'e odda bez 'alu
smak jad�a
i smak g�odu
na stole komisji werbunkowej
z�o'y p�atki uszu
w doczesnym 'yciu
by� melomanem ciszy
b�dzie tylko
t�umaczy� surowym anio�om
'e wzrok i dotyk
nie chci go opu�ci�
'e czuje jeszcze w ciele
wszystkie ziemskie ciernie
drzazgi
pieszczoty
p�omie�
bicze morza
'e wcii' jeszcze widzi
sosn� na stoku g�ry
siedem lichtarzy jutrzni
kamie� z sinymi 'y�ami
podda si� wszystkim torturom
�agodnej perswazji
ale do ko�ca b�dzie broni�
wspania�ego odczuwania b�lu
i paru wyblak�ych obraz�w
na dnie spalonego oka
3
kto wie
mo'e uda si�
przekona� anio��w
'e jest niezdolny
do s�u'by
niebieskiej
i pozwoli mu wr�ci�
przez zaros�i �cie'k�
nad brzeg bia�ego morza
do groty poczitku
Ko�ysanka
Lata kr�tsze i kr�tsze
kap�ani �wiityni Ammona
odkryli 'e Wieczna Lampa co roku spala mniej oliwy
to znaczy �wiat si� kurczy
przestrze� czas i ludzie
Obserwacj� kap�an�w przekaza� Plutarch zapewne
wzbudzi�a gniewny pomruk w ko�ach filozof�w
bo zrozpaczeni zmienno�cii cz�owieka
chci aby kosmos �wieci� nam przyk�adem
A jednak dow�d z lampy pozornie niedorzeczny
zgadza si� z do�wiadczeniem tych kt�rzy opu�cili
zajazdy dworce domy przeszli potok z�udy
i teraz �agodnym stokiem idi tam gdzie wszyscy idi
Oni wiedzi
- ubywa dnia i nocy
- r�'a zerwana o �wicie w pop�ochu roni p�atki wieczorem jest ju' tylko spalony zagajnik
s�upk�w
- mi�dzy ziewni�ciem w grudniu a sierpniowi drzemki mija zaledwie chwila bez zdarze� i
t�sknoty
- coraz mniej list�w podr�'y zdziwienia
- �wieca smuk�a jak ig�a w dr'icych palcach wskazuje drog� od �ciany do �ciany zamarz�e lustra
odmawiaji pociechy
- drodzy zmarli mnodzy jak �awice piasku podobni do piasku
nasze kwatery pami�ci nie przyjmuji nikogo
- w pustych pokojach kurz zasiad� i pisze pami�tniki
- ga�nie rodzinne miasto i nawet Ca d`Oro nie �wieci ju' a wszystkie miejsca kt�re�my kochali na
nietrwa�ych lagunach zapadaji w morze
Co roku Wieczna Lampa spala mniej oliwy
Tak zacny wszech�wiat uk�ada nas do snu
Fotografia
Z tym ch�opcem nieruchomym jak strza�a Eleaty
ch�opcem w�r�d traw wysokich nie mam nic wsp�lnego
poza dati narodzin linii papilarni
to zdj�cie robi� m�j ojciec przed drugi wojni perski
z listowia i ob�ok�w wnioskuj� 'e by� sierpie�
ptaki dzwoni�y �wierszcze zapach zb�' zapach pe�ni
w dole rzeka na rzymskich mapach nazwana Hispanis
dzia� w�d i bliski grom doradza� by schroni� si� u Grek�w
ich nadmorskie kolonie nie by�y zbyt daleko
ch�opiec u�miecha si� ufnie jedyny cie� jaki zna
to cie� s�omkowego kapelusza cie� sosny cie� domu
a je�li �una to �una zachodu
m�j ma�y m�j Izaaku pochyl g�ow�
to tylko chwila b�lu a potem b�dziesz
czym tylko chcesz - jask��ki lilii polni
wi�c musz� przela� twoji krew m�j ma�y
aby� pozosta� niewinny w letniej b�yskawicy
ju' na zawsze bezpieczny jak owad w bursztynie
pi�kny jak ocala�a w w�glu katedra paproci
Babylon
Kiedy po latach wr�ci�em do Babylonu zmieni�o si� wszystko
dziewcz�ta kt�re kocha�em numery linii metra
czeka�em przy telefonie syreny uparcie milcza�y
wi�c konsolacja sztuki - Petrus Christus portret m�odej damy
by� coraz bardziej p�aski z�o'y� skrzyd�a do snu
�wiat�a zag�ady i miasta zbli'a�y si� do siebie
festiwal Apokalipsy pochodnie samozwa�cza Sybilla
rozgrzesza�a pijane t�umy wyznawc�w obfito�ci
zdeptane cia�o Boga wleczono w tryumfie i w pyle
tak spe�nia si� finimondo zastawione sto�y etruskie
w koszulach splamionych winem nie�wiadomi losu �wi�tuji
barbarzy�cy przychodzi na koniec aby przecii� aort�
nie 'yczy�em tobie miasto �mierci w ka'dym razie nie takiej
bo z tobi zejdi pod ziemi� s�odkie owoce wolno�ci
i wszystko trzeba zaczyna� od gorzkiej wiedzy od trawy
Boski Klaudiusz
M�wiono o mnie
pocz�ty przez Natur�
ale nie sko�czony
jak porzucona rze�ba
szkic
uszkodzony fragment poematu
latami gra�em przyg�upa
idioci 'yji bezpieczniej
spokojnie znosi�em obelgi
gdybym zasadzi� wszystkie pestki
jakie rzucano mi w twarz
wyr�s�by gaj oliwny
rozleg�a palmowa oaza
edukacj� odebra�em wszechstronni
Liwiusz retorzy filozofowie
po grecku m�wi�em jak ate�czyk
ale Platona
przypomina�em tylko w pozycji le'icej
uzupe�ni�em studia
w lupanarach i knajpach portowych
o nie spisane s�owniki wulgarnej �aciny
i wy przepastne skarbce wyst�pku i rozpusty
po zab�jstwie Kaliguli
ukry�em si� za kotari
wyciigni�ty przemoci
nie zdi'y�em przybra� midrego wyrazu twarzy
gdy rzucono mi �wiat pod nogi
niedorzeczny i p�aski
odtid sta�em si� najbardziej pracowitym
cesarzem historii powszechnej
Heraklesem biurokracji
z dumi wspominam
liberalni ustaw�
kt�ra zezwala na wypuszczanie odg�os�w brzucha
w czasie uczt
odpieram stawiany mi cz�sto zarzut okrucie�stwa
w istocie by�em tylko roztargniony
w dniu gwa�townej �mierci Messaliny
na m�j - przyznaj� - rozkaz u�miercono biedaczk�
spyta�em w czasie biesiady - dlaczego Pani nie przysz�a
odpowiedzia�o grobowe milczenie
naprawd� zapomnia�em
zdarza�o si� 'e zaprasza�em
zmar�ych na partyjk� ko�ci
absencj� kara�em grzywni
przecii'ony tyloma pracami
mog�em si� myli� w szczeg��ach
podobno
kaza�em straci�
trzydziestu pi�ciu senator�w
i jakie� trzy centurie ekwit�w
no c�'
troch� mniej purpury
mniej z�otych pier�cieni
za to - co nie jest b�ahe -
wi�cej miejsca w teatrze
nikt nie chcia� zrozumie�
'e cel tych operacji by� wznios�y
pragni�em ludzi oswoi� ze �miercii
st�pi� jej ostrze
sprowadzi� do wymiar�w banalnych i codziennych
takich jak lekka melancholia albo katar
a oto dow�d mojej
delikatno�ci uczu�
z placu ka�ni
usuni�em posig �agodnego Augusta
by czu�y marmur
nie s�ucha� ryku skaza�c�w
noce po�wi�ca�em studiom
napisa�em histori� Etrusk�w
histori� Kartaginy
drobiazg o Saturnie
przyczynek do teorii gier
traktat o jadach w�'y
to ja ocali�em Osti�
przed inwazji piasku
osusza�em bagna
zbudowa�em akwedukty
odtid zmywanie krwi
sta�o si� w Rzymie �atwiejsze
rozszerzy�em granice Imperium
o Brytani� Mauretani�
i zdaje si� Tracj�
o �mier� przyprawi�a mnie 'ona moja Agrypina
i niepohamowana nami�tno�� do borowik�w
grzyby esencja lasu - sta�y si� esencji �mierci
wspomnijcie - o potomni - z nale'ni czcii i wdzi�czno�cii
cho�by jedni zas�ug� boskiego Klaudiusza
doda�em do alfabetu nowe znaki i d�wi�ki
rozszerzy�em granice mowy to znaczy granice wolno�ci
odkryte przeze mnie litery - ukochane c�rki - Digamma i Antysigma
wiod�y m�j cie�
gdy chwiejnym krokiem zmierza�em w mroczni krain� Orkus
Potw�r Pana Cogito
1
Szcz��liwy �wi�ty Jerzy
z rycerskiego siod�a
m�g� dok�adnie oceni�
si�� i ruchy smoka
pierwsza zasada strategii
trafna ocena wroga
Pan Cogito
jest w gorszym po�o'eniu
siedzi w niskim
siodle doliny
zasnutej g�sti mg�i
przez mg�� nie spos�b dostrzec
oczu pa�ajicych
�akomych pazur�w
paszczy
przez mg��
wida� tylko
migotanie nico�ci
potw�r Pana Cogito
pozbawiony jest wymiar�w
trudno go opisa�
wymyka si� definicjom
jest jak ogromna depresja
rozciigni�ta nad krajem
nie da si� przebi�
pi�rem
argumentem
w��cznii
gdyby nie duszny ci�'ar
i �mier� kt�ri zsy�a
mo'na by sidzi�
'e jest majakiem
chorobi wyobra�ni
ale on jest
jest na pewno
jak czad wype�nia szczelnie
domy �wiitynie bazary
zatruwa studnie
niszczy budowle umys�u
pokrywa ple�nii chleb
dowodem istnienia potwora
si jego ofiary
jest dow�d nie wprost
ale wystarczajicy
2
rozsidni m�wii
'e mo'na wsp��'y�
z potworem
nale'y tylko unika�
gwa�townych ruch�w
gwa�townej mowy
w przypadku zagro'enia
przyji� form�
kamienia albo li�cia
s�ucha� midrej Natury
kt�ra zaleca mimetyzm
oddycha� p�ytko
udawa� 'e nas nie ma
Pan Cogito jednak
nie lubi 'ycia na niby
chcia�by walczy�
z potworem
na ubitej ziemi
wychodzi tedy o �wicie
na senne przedmie�cie
przezornie zaopatrzony
w d�ugi ostry przedmiot
nawo�uje potwora
po pustych ulicach
obra'a potwora
prowokuje potwora
jak zuchwa�y harcownik
armii kt�rej nie ma
wo�a -
wyjd� pod�y tch�rzu
przez mg��
wida� tylko
ogromny pysk nico�ci
Pan Cogito chce stani�
do nier�wnej walki
powinno to nastipi�
mo'liwie szybko
zanim nadejdzie
powalenie bezw�adem
zwyczajna �mier� bez glorii
uduszenie bezkszta�tem
Mordercy kr�l�w
Jak twierdzi Regis si podobni do siebie
jak bli�ni�ta Ravaillac i Princip Clement i Caserio
pochodzi najcz��ciej z rodzin epileptyk�w i samob�jc�w
sami jednak si zdrowi to znaczy przeci�tni
zwykle m�odzi bardzo m�odzi i takimi pozostaji na wieczno��
ich samotno�� miesiice lata ostrzi swoje no'e
i w lesie za miastem uczi si� strzela� skrupulatnie
opracowuji zamach si pracowici sami i bardzo uczciwi
oddaji matce zarobione grosze troszczi si� o rodze�stwo nie piji
bez dziewczit i przyjaci��
po zamachu oddaji si� bez oporu
znoszi tortury m�'nie nie proszi o �ask�
odrzucaji podsuwanych w �ledztwie rzekomych wsp�lnik�w
nie by�o spisku naprawd� byli sami
ich nieludzka szczero�� i prostota
dra'ni s�dzi�w obro�c�w publiczno�� 'idni sensacji
tych kt�rzy wysy�aji dusze
w za�wiaty zadziwia spok�j owych skaza�c�w w ostatniej godzinie
spok�j brak gniewu 'alu nawet nienawi�ci
niemal promienno��
szperano tedy w m�zgach
wa'ono serce krajano witrob� nie odkryto jednak
'adnych odst�pstw od normy
'adnemu z nich nie uda�o si� zmieni� biegu historii
ale z pokolenia na pokolenie sz�o ciemne pos�anie
wi�c godne zastanowienia si te ma�e r�ce
ma�e r�ce w kt�rych dr'y pewno�� ciosu
Damastes z przydomkiem Prokrustes m�wi
Moje ruchome imperium mi�dzy Atenami i Megari
w�ada�em puszczi wiwozem przepa�cii sam
bez rady starc�w g�upich insygni�w z prosti maczugi w d�oni
odziany tylko w cie� wilka i groz� budzicy d�wi�k s�owa Damastes
brak mi by�o poddanych to znaczy mia�em ich na kr�tko
nie do'ywali �witu jest jednak oszczerstwem nazwanie mniej zb�jci
jak g�oszi fa�szerze historii
w istocie by�em uczonym reformatorem spo�ecznym
moji prawdziwi pasji by�a antropometria
wymy�li�em �o'e na miar� doskona�ego cz�owieka
przyr�wnywa�em z�apanych podr�'nych do owego �o'a
trudno by�o unikni� - przyznaj� - rozciigania cz�onk�w obcinania ko�czyn
pacjenci umierali ale im wi�cej gin��o
tym bardziej by�em pewny 'e badania moje si s�uszne
cel by� wznios�y post�p wymaga ofiar
pragni�em znie�� r�'nic� mi�dzy tym co wysokie a niskie
ludzko�ci obrzydliwie r�'norodnej pragni�em da� jeden kszta�t
nie ustawa�em w wysi�kach aby zr�wna� ludzi
pozbawi� mnie 'ycia Tezeusz morderca niewinnego Minotaura
ten kt�ry zg��bia� labirynt z babskim k��bkiem w��czki
pe�en forteli oszust bez zasad i wizji przysz�o�ci
mam niep�onni nadziej� 'e inni podejmi m�j trud
i dzie�o tak �mia�o zacz�te doprowadzi do ko�ca
Anabaza
Kondotierzy Cyrusa legia cudzoziemska
przebiegli bezwzgl�dni - tak jest - mordowali
dwie�cie pi�tna�cie marsz�w dziennych
- zabijcie nas nie mo'emy i�� dalej -
trzydzie�ci cztery tysiice sze��set pi��dziesiit stadi�w
rozjitrzeni bezsenno�cii szli przez dzikie kraje
niepewne brody prze��cze w �niegu i s�one p�aszczyzny
wyribujic swoji drog� w 'ywym ciele lud�w
na szcz��cie nie k�amali 'e bronii cywilizacji
s�ynny okrzyk na g�rze Teches
b��dnie interpretuji sentymentalni poeci
znale�li po prostu morze to znaczy wyj�cie z lochu
odbyli podr�' bez Biblii prorok�w krzak�w p�onicych
bez znak�w na ziemi bez znak�w na niebie
z okrutni �wiadomo�cii - 'e 'ycie jest wielkie
Porzucony
1
Nie zdi'y�em
na ostatni transport
pozosta�em w mie�cie
kt�re nie jest miastem
bez dziennik�w porannych
bez gazet wieczornych
nie ma
wi�zie�
zegar�w
wody
za'ywam
wielkich czas�w
poza czasem
odbywam d�ugie w�dr�wki
przez aleje spalonych dom�w
aleje cukru
rozbitego szk�a
ry'u
m�g�bym napisa� traktat
o nag�ej przemianie
'ycia w archeologi�
2
jest wielka cisza
artyleria na przedmie�ciu
ud�awi�a si� w�asnym m�stwem
czasem
s�ycha� tylko
dzwon walicych si� mur�w
i lekki grzmot
bujajicej w powietrzu blachy
jest wielka cisza
przed noci drapie'c�w
niekiedy
na niebie pojawia si�
absurdalny samolot
zrzuca ulotki
wzywajice do poddania
ch�tnie bym si� podda�
ale nie mam komu
3
mieszkam teraz
w najlepszym hotelu
zabity portier
nadal urz�duje w lo'y
z pag�rka gruz�w
wchodz� wprost
na pierwsze pi�tro
do apartament�w
by�ej kochanki
by�ego szefa policji
�pi� na po�cieli z gazet
przykrywam si� plakatem
zapowiadajicym ostateczne zwyci�stwo
w barze zosta�y
leki na samotno��
butelki z '��tym p�ynem
i symboliczni nalepki
- Johnnie
uchylajic cylindra
oddala si� szybko na Zach�d
nie mam do nikogo urazy
'e zosta�em porzucony
zabrak�o mi
szcz��cia
i prawej r�ki
u sufitu
'ar�wka
przypomina odwr�coni czaszk�
czekam na zwyci�zc�w
pij� za poleg�ych
pij� za dezerter�w
wyzby�em si�
z�ych my�li
porzuci�o mnie nawet
przeczucie �mierci
Beethoven
M�wii 'e og�uch� - a to nieprawda
demony jego s�uchu pracowa�y niezmordowanie
i nigdy w muszlach uszu nie spa�o martwe jezioro
otitis media potem acuta
sprawi�y 'e w aparacie s�uchowym
utrzymywa�y si� piskliwe tony syki
dudnienie �wist drozda drewniany dzwon las�w
czerpa� z tego jak umia� - wysokie dyszkanty skrzypiec
podszyte g�uchi czernii bas�w
wykaz jego chor�b nami�tno�ci upadk�w
jest r�wnie bogaty jak lista dzie� sko�czonych
tympano-labyrinthische Sklerose prawdopodobnie lues
na koniec przysz�o to co przyj�� musia�o - wielkie ot�pienie
nieme r�ce biji w ciemne pud�a i struny
wyd�te policzki anio��w obwo�uji milczenie
tyfus w dzieci�stwie p��niej angina pectoris arterioskleroza
w Cavatinie kwartetu opus 130
s�ycha� p�ytki oddech �ci�ni�te serce duszno��
niechlujny k��tliwy z ospowati twarzi
pi� ponad miar� i tanio - piwo doro'karski sznaps
os�abiona gru�lici witroba odm�wi�a gry
nie ma czego 'a�owa� - wierzyciele umarli
umar�y tak'e kochanki kuchty i grefinie
ksii'�ta protektorzy - szlocha�y kandelabry
on jakby 'y� jeszcze po'ycza pieniidze zabiega
mi�dzy niebem a ziemii nawiizuje kontakty
lecz ksi�'yc jest ksi�'ycem tak'e bez sonaty
Pan Cogito my�li o krwi
1
Pan Cogito
czytajic ksii'k�
o horyzontach nauki
dzieje post�pu my�li
od mrok�w fideizmu
do �wiat�a wiedzy
natkni� si� na epizod
kt�ry za�mi�
prywatny horyzont Pana Cogito
chmuri
drobny przyczynek
do opas�ej historii
fatalnych ludzkich omy�ek
bardzo d�ugo
utrzymywa�o si� przekonanie
'e cz�owiek nosi w sobie
spory rezerwuar krwi
p�kati beczu�k�
dwadzie�cia par� litr�w
- bagatela
stid mo'na zrozumie�
wylewne opisy bitew
pola czerwone jak koral
wartkie strumienie posoki
niebo kt�re powtarza
nikczemne hekatomby
a tak'e powszechni
metod� leczenia
chorym
otwierano t�tnic�
i lekkomy�lnie spuszczano
drogocenny p�yn
do cynowej misy
nie wszyscy wytrzymywali
Kartezjusz szepta� w agonii
Messieurs pargnez -
2
teraz wiemy dok�adnie
'e w ciele ka'dego cz�owieka
skaza�ca i kata
p�ynie zaledwie
cztery pi�� litr�w
tego co nazywano
duszi cia�a
kilka flaszek burgunda
dzbanek
jedna czwarta
pojemno�ci wiadra
ma�o
Pan Cogito
dziwi si� naiwnie
dlaczego to odkrycie
nie wywo�a�o przewrotu
w dziedzinie obyczaj�w
powinno przynajmniej sk�oni�
do rozsidnej oszcz�dno�ci
nie wolno jak dawniej
rozrzutnie szafowa�
na polach wojen
na placach ka�ni
naprawd� jest tego niewiele
mniej ni' wody nafty
zasob�w energetycznych
sta�o si� jednak inaczej
wyciigni�to wnioski haniebne
zamiast pow�ciigliwo�ci
rozrzutno��
�cis�y pomiar
umocni� nihilist�w
da� wi�kszy rozmach tyranom
wiedzi teraz dok�adnie
'e cz�owiek jest kruchy
i �atwo go wykrwawi�
cztery pi�� litr�w
wielko�� bez znaczenia
tak wi�c tryumf nauki
nie przyni�s� obroku duchowego
zasady post�powania
moralnej normy
to ma�a pociecha
my�li Pan Cogito
'e wysi�ki badaczy
nie zmieniaji biegu rzeczy
wa'i zaledwie tyle
co westchnienie poety
a krew
p�ynie dalej
przekracza horyzont cia�a
granice fantazji
- b�dzie chyba potop
Pan Cogito z Marii Rasputin - pr�ba kontaktu
1
Niedziela
wczesne popo�udnie
upa�
w dalekiej Kalifornii
przed laty -
przeglidajic
G�os Pacyfiku
Pan Cogito
zosta� zawiadomiony
o �mierci Marii Rasputin
c�rki Rasputina Gro�nego
kr�tka notatka
na ostatniej stronie
dotkn��a go osobi�cie
poruszy�a g��boko
a przecie' nic
nie �iczy�o go z Marii
kt�rej ubogie 'ycie
nie spos�b rozwini�
w dywan poematu
oto zarys jej dziej�w
zgrzebny
i troch� trywialny
w on czas
gdy uzurpator W�odzimierz Iljicz
zg�adzi� pomaza�ca Miko�aja
Maria schroni�a si�
za ocean
zamieni�a wierzby
na palmy
s�u'y�a
u bia�ych emigrant�w
w zapachu ojczystej mowy
blin�w og�rk�w barszczu
mia�a dziwni ambicj�
zmywania talerzy
dobrze urodzonych
je'eli ju' nie ksii'�
to przynajmniej baron
w ostateczno�ci wdowa
po oficerze lejbgwardii
nieoczekiwanie
otwar�y si� przed nii wrota
kariery artystycznej
debiutowa�a
w niemym filmie
Weso�y 'eglarz Jimmie
obraz marny
nie zapewni� Marii
trwa�ego miejsca
w historii X Muzy
potem
wyst�powa�a w rewiach
podrz�dnych teatrzykach
tingeltanglach
na koniec
apogeum
zdoby�a s�aw�
w cyrkowym numerze
Taniec z Nied�wiedziem
czyli Syberyjskie Wesele
furora trwa�a kr�tko
partner Misza
obji� ji zbyt nami�tnie
gwa�towna pieszczota
porzuconej ojczyzny
cudem usz�a z 'yciem
to wszystko
plus dwa
nieudane ma�'e�stwa
i jeszcze wa'ny szczeg��
z dumi odrzuci�a ofert�
wydania zmy�lonej autobiografii
od tytu�em C�rka Lucyfera
postipi�a taktowniej
ni' niejaka Swiet�ana
2
notatka w G�osie Pacyfiku
ozdobiona jest fotografii
zmar�ej
krzepka
wyciosana z dobrego drzewa
kobieta
stoi
na tle muru
w r�ku trzyma
sk�rzany przedmiot
co� po�redniego
mi�dzy damskim neseserem
a torbi listonosza
uwag� Pana Cogito
przykuwa
nie azjatycka twarz Marii
ma�e nied�wiedzie oczka
zwalista sylwetka by�ej tancerki
ale w�a�nie
ten zaciekle trzymany
sk�rzany przedmiot
co
ona
nosi�a
przez bezdro'a
pustkowia miast
lasy
g�ry
doliny
- petersburskie ulice
- samowar z Tuly
- �piewnik starocerkiewny
- skradzioni srebrni chochl� z monogramem carycy
- zib �wi�tego Cyryla
- wojn� i pok�j
- per�� zasuszoni w zio�ach
- grud� zamarz�ej ziemi
- ikon�
nikt si� tego nie dowie
zabra�a torb�
ze sobi
3
teraz
doczesne szczitki
Marii Rasputin
c�rki ostatniego demona
ostatnich Romanowych
spoczywaji na ameryka�skim cmentarzu
nie op�akane
ka�ako�em
basem popa
co ona robi
w tym zupe�nie nieodpowiednim miejscu
kt�re przypomina piknik
weso�y week-end umarlak�w
albo r�'owo-bia�y
fina� konkursu cukiernik�w
tylko bukszpan i ptaki
m�wii o wieczno�ci
Mario
- my�li Pan Cogito
Mario daleka kasztelanko
o grubych czerwonych r�kach
Lauro niczyja
Proces
W czasie swej wielkiej mowy prokurator
przebija� mnie na wylot '��tym wskazujicym palcem
mam powody by sidzi� 'e wyglida�em niet�go
bezwolnie nak�ada�em mask� strachu i pod�o�ci
jak szczur z�apany w potrzask agent bratob�jca
sprawozdawcy prasowi ta�czyli wojenny taniec
p�oni�em wolno na stosie magnezji
wszystko to odbywa�o si� w ma�ej dusznej salce
skrzypia�a pod�oga tynk opada� z sufitu
liczy�em s�ki w deskach dziury w murze twarze
twarze by�y podobne prawie takie same
policjanci trybuna� �wiadkowie publiczno��
nale'eli do partii wyzutych z lito�ci
a nawet m�j obro�ca �agodnie u�miechni�ty
by� honorowym cz�onkiem pluton�w egzekucyjnych
w pierwszym rz�dzie siedzia�a stara t�usta kobieta
przebrana za moji matk� teatralnym gestem podnosi�a
chustk� do brudnych oczu ale nie p�aka�a
trwa�o to chyba d�ugo nawet nie wiem jak d�ugo
w togach s�dzi�w wzbiera�a ruda krew zachodu
prawdziwy proces toczy� si� w moich kom�rkach
one zapewne wcze�niej zna�y wyrok
po kr�tkim buncie skapitulowa�y i zacz��y umiera�
jedna po drugiej
patrzy�em ze zdumieniem na moje woskowe palce
nie wyg�osi�em ostatniego s�owa a przecie'
tyle lat uk�ada�em mow� ostateczni
do Boga do trybuna�u �wiata do sumienia
do zmar�ych raczej ni' do 'ywych
poderwany na r�wne nogi przez stra'nik�w
zdo�a�em tylko zmru'y� oczy i wtedy
sala wybuchn��a zdrowym �miechem
�mia�a si� tak'e moja przybrana matka
przem�wi� m�ot s�dziego i to by� w�a�ciwie koniec
ale co sta�o si� potem - �mier� od sznura
czy mo'e kar� zmieniono na �ask� lochu
obawiam si� 'e istnieje trzecie ciemne rozwiizanie
poza granicami czasu zmys��w i rozsidku
wi�c kiedy budz� si� nie otwieram oczu
zaciskam palce nie podnosz� g�owy
oddycham p�ytko bo naprawd� nie wiem
ile minut powietrza jeszcze mi zosta�o
Izydora Duncan
Nie by�a pi�kna troch� kaczy nos
reszt� pow�oki cielesnej znawcy cenili wysoko
trzeba im wierzy� lecz teraz ju' nikt
nie odtworzy jej ta�ca nie wskrzesi Izydory
pozostanie zagadki w tiulach tajemnici
jak pismo Maj�w jak u�miech Giocondy
To czemu zawdzi�cza�a niebotyczni s�aw�
mo'e by�o w z�ym gu�cie jak wiersze Nerona
sceniczne j�ki boskiej Sary ryki Hallidaya
morderczi w�adz� sprawuje Zeitgeist
to znaczy diabe� mody diabe� przemijania
zegar epoki staje - bogowie idi na dno
Grek�w zna�a na tyle na ile zna� mo'e
przeci�tna dziewczyna ze stanu Ohio
op�tana wizji urojonej Hellady
Bourdelle ji rze�bi� w postaci bakchantki
Lekkomy�lnie zdradzi�a sekrety serca i alkowy
w godnej nagany ksii'ce pod tytu�em My life
Odtid wiemy dok�adnie jak aktor Beregy
odkry� przed nii �wiat zmys��w jak szala�
Gordon Craig Konstanty Stanis�awski
hordy muzyk�w nabab�w pisarzy
a Parys Singer rzuci� jej do st�p
wszystko co mia� - imperium
niezawodnych maszyn do szycia et cetera
Ach gdyby 'y� pod�wczas Eurypides
pewnie by ji pokocha� albo znienawidzi�
i da� rol� w tragedii ju' na ca�i wieczno��
Im bardziej gas� jej talent tym gor�cej
wierzy�a 'e tylko taniec mo'e uratowa� �wiat
od n�dzy i udr�ki ta mistyczna wiara
pchn��a ji na trybuny wi�c agitowa�a
fluidy sz�y od niej jak z wielkiego pieca
a n�dza i udr�ka sta�y w miejscu jak s�up
zapomnia�a widocznie 'e sztuka hlas nie ocala
Apollo Muzagetes niech wybaczy b�id
Kr�tko ale nami�tnie jak wszystko co robi�a
pokocha�a m�odziutki Kraj Rad i Lenina
Gwiazdy zawis�a na szyi Maszynisty Dziej�w
Niestety 'adna z tego nie wynik�a iskra
Izydora nudzi�a jeszcze Ci�'ki Przemys� i Rolnictwo
rewolucja w lekkich plisach by�a i jest snem
Biedaczce pomiesza�a si� utopia z prawdi
passons skoro potem t�umy posz�y za nii
luminarzy nauki pastor�w i Sartre`�w
Kraj Nadziei musia�a po'egna� niestety
na pocieszenie wzi��a kosztownego poet�
nieprzytomny Jesienin sobaczy� kocha� wy�
Zaprawd� fina� sztuki godny by� dramatu
po 'yciu pe�nym wzlot�w i upadk�w
narz�dziem �mierci sta� si� kaszmirowy szal
zbyt d�ugi pewnie jak ogon komety
wplitany w szprychy auta kaszmirowy szal
zadusi� jak oszala�y z zazdro�ci Otello
A ona ta�czy jeszcze ma przesz�o sto lat
siwa staruszka blada prawie niewidoczna
mi�dzy wielko�cii a �mieszno�cii ta�czy
ju' nie tak ekstatycznie jak dawniej przed laty
z rozwagi przeoryszy dojrza�ym namys�em
stawia swe bose stopy nad przepa�cii
Pos�aniec
Pos�aniec na kt�rego czekano rozpaczliwie d�ugo
upragniony zwiastun zwyci�stwa lub zag�ady
ociiga� si� z przybyciem - tragedia by�a bez dna
W g��bi ch�r skandowa� ciemne proroctwa i klitwy
kr�l - dynastyczna ryba - miota� si� w niepoj�tej sieci
brak by�o drugiej koniecznej osoby - losu
Epilog pewnie zna� orze� dib wiatr morska fala
widzowie na po�y martwi oddychali p�ytko jak kamie�
Bogowie spali Noc cicha bez b�yskawic
Na koniec przyby� �w goniec w masce z krwi b�ota lamentu
wydawa� niezrozumia�e okrzyki pokazywa� r�ki na Wsch�d
to by�o gorsze ni' �mier� bo ani lito�ci ni trwogi
a ka'dy w ostatniej chwili pragnie oczyszczenia
J�zefowi Czapskiemu
17 IX
Moja bezbronna ojczyzna przyjmie ci� naje�d�co
a droga kt�ri Ja� Ma�gosia dreptali do szko�y
nie rozstipi si� w przepa��
Rzeki nazbyt leniwe nieskore do potop�w
rycerze �piicy w g�rach b�di spali dalej
wi�c �atwo wejdziesz nieproszony go�ciu
Ale synowie ziemi noci si� zgromadzi
�mieszni karbonariusze spiskowcy wolno�ci
b�di czy�cili swoje muzealne bronie
przysi�gali na ptaka i na dwa kolory
A potem tak jak zawsze - �uny i wybuchy
malowani ch�opcy bezsenni dow�dcy
plecaki pe�ne kl�ski rude pola chwa�y
krzepiica wiedza 'e jeste�my - sami
Moja bezbronna ojczyzna przyjmie ci� naje�d�co
i da ci si'e� ziemi pod wierzbi - i spok�j
by ci co po nas przyjdi uczyli si� znowu
najtrudniejszego kunsztu - odpuszczania win
Pan Cogito o potrzebie �cis�o�ci
1
Pana Cogito
niepokoi problem
z dziedziny matematyki stosowanej
trudno�ci na jakie napotykamy
przy prostych operacjach arytmetycznych
dzieci maji dobrze
dodaji jab�ko do jab�ka
odejmuji ziarnko od ziarnka
rachunek si� zgadza
przedszkole �wiata
pulsuje bezpiecznym ciep�em
zmierzono czistki materii
zwa'ono cia�a niebieskie
i tylko w sprawach ludzkich
panoszy si� karygodne niedbalstwo
brak �cis�ych danych
po bezkresach historii
kri'y widmo
widmo nieokre�lono�ci
ilu Grek�w zgin��o pod Troji
- nie wiemy
poda� dok�adne straty
po obu stronach
w bitwie pod Gaugameli
Azincourt
Lipskiem
Kutnem
a tak'e liczb� ofiar
bia�ego
czerwonego
brunatnego
- ach kolory niewinne kolory -
terroru
- nie wiemy
naprawd� nie wiemy
Pan Cogito odrzuca sensowne wyja�nienie
'e by�o to dawno
wiatr przemiesza� popio�y
krew sp�yn��a do morza
sensowne wyja�nienia
pot�guji niepok�j
Pana Cogito
bo nawet to
co dzieje si� na naszych oczach
wymyka si� cyfrom
traci wymiar cz�owieczy
gdzie� musi tkwi� b�id
fatalny defekt narz�dzi
albo grzech pami�ci
2
kilka prostych przyk�ad�w
z rachunkowo�ci ofiar
dok�adni ilo��zabitych
w katastrofie lotniczej
�atwo jest ustali�
wa'ne dla spadkobierc�w
i pogri'onych w 'alu
towarzystw asekuracyjnych
bierzemy list� pasa'er�w
i za�ogi
przy ka'dym nazwisku
stawiamy krzy'yk
nieco trudniej
w przypadku
katastrof kolejowych
trzeba z�o'y� na powr�t
rozszarpane cia�a
aby 'adna g�owa
nie zosta�a bezpa�ska
w czasie kl�sk
elementarnych
rachunek
staje si�
skomplikowany
liczymy ocala�ych
a niewiadomi reszt�
kt�ra nie jest ani 'ywa
ani definitywnie martwa
okre�la si� dziwacznym mianem
zaginionych
maji jeszcze szans�
aby powr�ci� do nas
z ognia
wody
wn�trza ziemi
je�li wr�ci - to dobrze
je�li nie wr�ci - trudno
3
teraz Pan Cogito
wchodzi
na najwy'szy chwiejny
stopie� nieokre�lono�ci
jak trudno ustali� imiona
wszystkich tych co zgin�li
w walce z w�adzi nieludzki
dane oficjalne
pomniejszaji ich liczb�
raz jeszcze bezlito�nie
dziesiitkuji poleg�ych
a cia�a ich znikaji
w przepastnych piwnicach
wielkich gmach�w policji
�wiadkowie naoczni
o�lepieni gazem
og�uszeni salwami
strachem i rozpaczi
sk�onni si do przesady
postronni obserwatorzy
podaji cyfry witpliwe
opatrzone haniebnym
s��wkiem �oko�o�
a przecie' w tych sprawach
konieczna jest akuratno��
nie wolno si� pomyli�
nawet o jednego
jeste�my mimo wszystko
str�'ami naszych braci
niewiedza o zaginionych
podwa'a realno�� �wiata
wtrica w piek�o pozor�w
diabelski sie� dialektyki
g�oszicej 'e nie ma r�'nicy
mi�dzy substancji a widmem
musimy zatem wiedzie�
policzy� dok�adnie
zawo�a� po imieniu
opatrzy� na drog�
w miseczk� z gliny
proso mak
ko�ciany grzebie�
groty strza�
pier�cie� wierno�ci
amulety
Pani Profesor Izydorze Dimbskiej
Pot�ga smaku
To wcale nie wymaga�o wielkiego charakteru
nasza odmowa niezgoda i up�r
mieli�my odrobin� koniecznej odwagi
lecz w gruncie rzeczy by�a to sprawa smaku
Tak smaku
w kt�rym si w��kna duszy i chrzistki sumienia
Kto wie gdyby nas lepiej i pi�kniej kuszono
s�ano kobiety r�'owe p�askie jak op�atek
lub fantastyczne twory z obraz�w Hieronima Boscha
lecz piek�o w tym czasie by�o jakie
mokry d�� zau�ek morderc�w barak
nazwany pa�acem sprawiedliwo�ci
samogonny Mefisto w leninowskiej kurtce
posy�a� w teren wnucz�ta Aurory
ch�opc�w o twarzach ziemniaczanych
bardzo brzydkie dziewczyny o czerwonych r�kach
Zaiste ich retoryka by�a a' nazbyt parciana
(Marek Tulliusz obraca� si� w grobie)
�a�cuchy tautologii par� poj�� jak cepy
dialektyka oprawc�w 'adnej dyskryminacji w rozumowaniu
sk�adnia pozbawiona urody koniunktiwu
Tak wi�c estetyka mo'e by� pomocna w 'yciu
nie nale'y zaniedbywa� nauki o pi�knie
Zanim zg�osimy akces trzeba pilnie bada�
kszta�t architektury rytm b�bn�w i piszcza�ek
kolory oficjalne nikczemny rytua� pogrzeb�w
Nasze oczy i uszy odm�wi�y pos�uchu
ksii'�ta naszych zmys��w wybra�y dumne wygnanie
To wcale nie wymaga�o wielkiego charakteru
mieli�my odrobin� niezb�dnej odwagi
lecz w gruncie rzeczy by�a to sprawa smaku
Tak smaku
kt�ry ka'e wyj�� skrzywi� si� wycedzi� szyderstwo
cho�by za to mia� spa�� bezcenny kapitel cia�a
g�owa
Pan Cogito - zapiski z martwego domu
1
le'eli�my pokotem
na dnie �wiityni absurdu
namaszczeni cierpieniem
w mokrych ca�unach trwogi
jak owoce
upad�e
z drzewa 'ycia
gnijice osobno
ka'dy na sw�j spos�b
w tym tylko drzema�a
resztka cz�owiecze�stwa
niepoj�tym wyrokiem
wyzuci z tronu naczelnych
podobni do jamoch�on�w
pierwotniak�w
oble�c�w
wyzbyci
ambicji
istnienia
i wtedy
o dziesiitej wiecz�r
kiedy gaszono �wiat�a
nieoczekiwanie
jak ka'de objawienie
odezwa� si�
g�os
m�ski
wolny
nakazujicy
powstanie
z martwych
g�os
pot�'ny
kr�lewski
wywodzicy
z domu niewoli
le'eli�my pokotem
nisko
zas�uchani
a on
unasza� si�
nad nami
2
nikt nie zna�
jego twarzy
zamkni�ty szczelnie
w niedost�pnym miejscu
zwanym
debir
w samym
sercu skarbca
pod stra'i okrutnych kap�an�w
pod stra'i okrutnych anio��w
nazwali�my go Adam
to znaczy wzi�ty z ziemi
o dziesiitej wiecz�r
kiedy gaszono �wiat�o
Adam rozpoczyna� koncert
dla uszu profan�w
brzmia� on
jak ryk sp�tanego
dla nas
epifania
by�
pomaza�cem
zwierz�ciem ofiarnym
psalmisti
opiewa�
niepoj�ti pustyni�
wo�anie przepa�ci
p�tl� na wysoko�ciach
krzyk Adama
sk�ada� si�
z dwu trzech samog�osek
rozpi�tych jak 'ebra niebosk�on�w
potem
nag�a
pauza
rozdarcie przestrzeni
i zn�w
jak bliski grom
te same dwie trzy
samog�oski
kamienna lawina
g�os wiela w�d
triby sidu
a nie by�o w tym
'adnej skargi
pro�by
ani cienia doloroso
r�s�
pot�'nia�
zawrotny
ciemna kolumna
kt�ra roztrica gwiazdy
3
po kilku koncertach
umilk�
iluminacja g�osu
trwa�a kr�tko
nie odkupi�
wyznawc�w
zabrali Adama
lub sam wycofa� si�
w wieczno��
zagas�o
�r�d�o
buntu
i mo'e
tylko ja jeden
s�ysz� jeszcze
echo
jego g�osu
coraz smuklejsze
cichsze
coraz bardziej dalekie
jak muzyka sfer
harmonia wszech�wiata
tak doskona�a
'e niedos�yszalna
Raport z obl�'onego Miasta
Zbyt stary 'eby nosi� bro� i walczy� jak inni -
wyznaczono mi z �aski po�lednii rol� kronikarza
zapisuj� - nie wiadomo dla kogo - dzieje obl�'enia
mam by� dok�adny lecz nie wiem kiedy zaczi� si� najazd
przed dwustu laty w grudniu wrze�niu mo'e wczoraj o �wicie
wszyscy choruji tutaj na zanik poczucia czasu
pozosta�o nam tylko miejsce przywiizanie do miejsca
jeszcze dzier'ymy ruiny �wiity� widma ogrod�w i dom�w
je�li stracimy ruiny nie pozostanie nic
pisz� tak jak potrafi� w rytmie niesko�czonych tygodni
poniedzia�ek: magazyny puste jednostki obiegowi sta� si� szczur
wtorek: burmistrz zamordowany przez niewiadomych sprawc�w
�roda: rozmowy o zawieszeniu broni nieprzyjaciel internowa� pos��w
nie znamy ich miejsca pobytu to znaczy miejsca ka�ni
czwartek: po burzliwym zebraniu odrzucono wi�kszo�cii g�os�w
wniosek kupc�w korzennych o bezwarunkowej kapitulacji
piitek: poczitek d'umy sobota: pope�ni� samob�jstwo
N.N. niez�omny obro�ca niedziela: nie ma wody odparli�my
szturm p