4950

Szczegóły
Tytuł 4950
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4950 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4950 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4950 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Zbigniew Herbert �Raport z obl�'onego Miasta� Wydawnictwo Dolno�liskie, Wroc�aw 1997 ---------------------------------------------- Kasi ----------------------------------------------- Pami�ci Kazimierza Moczarskiego Co widzia�em Widzia�em prorok�w szarpiicych przyprawione brody widzia�em szalbierzy wst�pujicych do sekty biczownik�w oprawc�w przebranych w baranie sk�ry kt�rzy uchodzili przed gniewem ludu grajic na fujarce widzia�em widzia�em widzia�em cz�owieka poddanego torturom siedzia� teraz bezpiecznie w gronie rodziny opowiada� dowcipy jad� zup� patrzy�em na jego rozchylone usta dziis�a - dwie ga�izki tarniny odarte z kory by�o to nad wyraz bezwstydne widzia�em ca�i nago�� ca�e poni'enie potem akademia du'o os�b kwiaty duszno kto� bez przerwy m�wi� o wypaczeniach my�la�em o jego wypaczonych ustach czy to ostatni akt sztuki Anonima p�askiej jak ca�un pe�nej zduszonego szlochu i chichotu tych kt�rzy odsapniwszy z ulgi 'e zn�w si� uda�o po uprzitni�ciu martwych rekwizyt�w wolno podnoszi zbroczoni kurtyn� 1956 Ze szczytu schod�w Oczywi�cie ci kt�rzy stoji na szczycie schod�w oni wiedzi oni wiedzi wszystko co innego my sprzitacze plac�w zak�adnicy lepszej przysz�o�ci kt�rym ci ze szczytu schod�w ukazuji si� rzadko zawsze z palcem na ustach jeste�my cierpliwi 'ony nasze ceruji niedzielni koszul� rozmawiamy o racjach 'ywno�ci o pi�ce no'nej cenie but�w a w sobot� przechylamy g�ow� w ty� i pijemy nie jeste�my z tych co zaciskaji pi��ci potrzisaji �a�cuchami m�wii i pytaji namawiaji do buntu rozgoriczkowani wcii' m�wii i pytaji oto ich bajka - rzucimy si� na schody i zdob�dziemy je szturmem b�di si� toczy� po schodach g�owy tych kt�rzy stali na szczycie i wreszcie zobaczymy co wida� z tych wysoko�ci jaki przysz�o�� jaki pustk� nie pragniemy widoku toczicych si� g��w wiemy jak �atwo odrastaji g�owy i zawsze na szczycie zostaje jeden albo trzech a na dole a' czarno od miote� i �opat czasem nam si� marzy 'e ci ze szczytu schod�w zejdi nisko to znaczy do nas gdy nad gazeti 'ujemy chleb i rzekni - a teraz pom�wmy jak cz�owiek z cz�owiekiem to nie jest prawda co wykrzykuji afisze prawd� nosimy w zaci�ni�tych ustach okrutna jest i nazbyt ci�'ka wi�c d�wigamy ji sami nie jeste�my szcz��liwi ch�tnie zostaliby�my tutaj to si oczywi�cie marzenia mogi si� spe�ni� albo nie spe�ni� wi�c dalej b�dziemy uprawiali nasz kwadrat ziemi nasz kwadrat kamienia z lekki g�owi papierosem za uchem i bez kropli nadziei w sercu 1956 Dusza Pana Cogito Dawniej wiemy z historii wychodzi�a z cia�a kiedy stawa�o serce z ostatnim oddechem oddala�a si� cicho na �iki niebieskie dusza Pana Cogito zachowuje si� inaczej za 'ycia opuszcza cia�o bez s�owa po'egnania miesiice lata bawi na innych kontynentach poza granicami Pana Cogito trudno zdoby� jej adres nie daje wie�ci o sobie unika kontakt�w nie pisze list�w nikt nie wie kiedy wr�ci mo'e odesz�a na zawsze Pan Cogito usi�uje pokona� niskie uczucie zazdro�ci my�li o duszy dobrze my�li o duszy z czu�o�cii zapewne musi mieszka� tak'e w innych cia�ach dusz jest stanowczo za ma�o jak na ca�i ludzko�� Pan Cogito godzi si� z losem nie ma innego wyj�cia stara si� nawet m�wi� - moja dusza moja - my�li o duszy tkliwie my�li o duszy z czu�o�cii wi�c kiedy si� zjawia nieoczekiwanie nie wita jej s�owami - dobrze 'e wr�ci�a� patrzy tylko z ukosa gdy siada przed lustrem i czesze swoje w�osy splitane i siwe Pami�ci Matki Tren A teraz ma nad g�owi brizowe chmury korzeni wysmuk�i lili� soli na skroniach paciorki piasku i p�ynie na dnie �odzi przez spienione mg�awice o mil� dalej od nas tam gdzie rzeka zakr�ca widoczna - niewidoczna - jak �wiat�o na fali naprawd� nie jest inna - opuszczona jak wszyscy Do rzeki Rzeko - klepsydro wody przeno�nio wieczno�ci wst�puj� w ciebie coraz bardziej inny 'e m�g�bym by� ob�okiem rybi albo ska�i a ty jeste� niezmienna jak zegar co mierzy metamorfozy cia�a i upadki ducha powolny rozk�ad tkanek i mi�o�ci ja urodzony z gliny chc� by� twoim uczniem i pozna� �r�d�o olimpijskie serce ch�odna pochodnio szumiica kolumno opoko mojej wiary i rozpaczy naucz mnie rzeko uporu i trwania abym zas�u'y� w ostatniej godzinie na odpoczynek w cieniu wielkiej delty w �wi�tym tr�jkicie poczitku i ko�ca Dawni Mistrzowie Dawni Mistrzowie obywali si� bez imion ich sygnaturi by�y bia�e palce Madonny albo r�'owe wie'e di citt sul mare a tak'e sceny z 'ycia della Beata Umilt roztapiali si� w sogno miracolo crocifissione znajdowali schronienie pod powieki anio��w za pag�rkami ob�ok�w w g�stej trawie raju ton�li bez reszty w z�otych niebosk�onach bez krzyku przera'enia bez wo�ania o pami�� powierzchnie ich obraz�w si g�adkie jak lustro nie si to lustra dla nas si to lustra wybranych wzywam was Starzy Mistrzowie w ci�'kich chwilach zwitpienia sprawcie niech spadnie ze mnie w�'owa �uska pychy niechaj zostan� g�uchy na pokuszenie s�awy wzywam was Dawni Mistrzowie Malarzu Deszczu Manny Malarzu Drzew Haftowanych Malarzu Nawiedzenia Malarzu �wi�tej Krwi Modlitwa Pana Cogito - podr�'nika Panie dzi�kuj� Ci 'e stworzy�e� �wiat pi�kny i bardzo r�'ny a tak'e za to 'e pozwoli�e� mi w niewyczerpanej dobroci Twojej by� w miejscach kt�re nie by�y miejscami mojej codziennej udr�ki - 'e noci w Tarquinii le'a�em na placu przy studni i spi' rozko�ysany obwieszcza� z wie'y Tw�j gniew lub wybaczenie a ma�y osio� na wyspie Korkyra �piewa� mi ze swoich niepoj�tych miech�w p�uc melancholi� krajobrazu i w brzydkim mie�cie Manchester odkry�em ludzi dobrych i rozumnych natura powtarza�a swoje midre tautologie: las by� lasem morze morzem ska�a ska�i gwiazdy kri'y�y i by�o jak by� powinno - Iovis omnia plena - wybacz - 'e my�la�em tylko o sobie gdy 'ycie innych okrutnie nieodwracalne kri'y�o wok�� mnie jak wielki astrologiczny zegar u �wi�tego Piotra w Beauvais 'e by�em leniwy roztargniony zbyt ostro'ny w labiryntach i grotach a tak'e wybacz 'e nie walczy�em jak lord Byron o szcz��cie lud�w podbitych i oglida�em tylko wschody ksi�'yca i muzea - dzi�kuj� Ci 'e dzie�a stworzone ku Twojej chwale udzieli�y mi czistki swojej tajemnicy i w wielkiej zarozumia�o�ci pomy�la�em 'e Duccio van Eyck Bellini malowali tak'e dla mnie a tak'e Akropol kt�rego nigdy nie zrozumia�em do ko�ca cierpliwie odkrywa� przede mni okaleczone cia�o - prosz� Ci� 'eby� wynagrodzi� siwego staruszka kt�ry nie proszony przyni�s� mi owoce ze swego ogrodu na spalonej s�o�cem ojczystej wyspie syna Laertesa a tak'e Miss Helen z mglistej wysepki Mull na Hebrydach za to 'e przyj��a mnie po grecku i prosi�a 'eby w nocy zostawi� w oknie wychodzicym na Holy Iona zapaloni lamp� aby �wiat�a ziemi pozdrawia�y si� a tak'e tych wszystkich kt�rzy wskazywali mi drog� i m�wili kato kyrie kato i 'eby� mia� w swej opiece Mam� ze Spoleto Spiridiona z Paxos dobrego studenta z Berlina kt�ry wybawi� mnie z opresji a potem nieoczekiwanie spotkany w Arizonie wi�z� mnie do Wielkiego Kanionu kt�ry jest jak sto tysi�cy katedr zwr�conych g�owi w d�� - pozw�l o Panie abym nie my�la� o moich wodnistookich szarych niemidrych prze�ladowcach kiedy s�o�ce schodzi w Morze Jo�skie prawdziwie nieopisane 'ebym rozumia� innych ludzi inne j�zyki inne cierpienia a nade wszystko 'ebym by� pokorny to znaczy ten kt�ry pragnie �r�d�a dzi�kuj� Ci Panie 'e stworzy�e� �wiat pi�kny i r�'ny a je�li jest to Twoje uwodzenie jestem uwiedziony na zawsze i bez wybaczenia Pan Cogito - powr�t 1 Pan Cogito postanowi� wr�ci� na kamienne �ono ojczyzny decyzja jest dramatyczna po'a�uje jej gorzko nie mo'e jednak d�u'ej znie�� zwrot�w kolokwialnych - comment allez-vous - wie geht`s - how are you pytania z pozoru proste wymagaji zawi�ej odpowiedzi Pan Cogito zrywa banda'e 'yczliwej oboj�tno�ci przesta� wierzy� w post�p obchodzi go w�asna rana wystawy obfito�ci napawaji go znudzeniem przywiiza� si� tylko do kolumny doryckiej ko�cio�a San Clemente portretu pewnej damy ksii'ki kt�rej nie zdi'y� przeczyta� i paru innych drobiazg�w a zatem wraca widzi ju' granic� zaorane pole mordercze wie'e strzelnicze g�ste zaro�la drutu bezszelestne drzwi pancerne zamykaji si� wolno za nim i ju' jest sam w skarbcu wszystkich nieszcz��� 2 wi�c po co wraca pytaji przyjaciele z lepszego �wiata m�g�by tutaj pozosta� jako� si� urzidzi� ran� powierzy� chemicznym wywabiaczom zostawi� w poczekalni wielkich port�w lotniczych wi�c po co wraca - do wody dzieci�stwa - do splitanych korzeni - do u�cisku pami�ci - do r�ki twarzy spalonych na rusztach czasu pytania z pozoru proste wymagaji zawi�ej odpowiedzi mo'e Pan Cogito wraca 'eby da� odpowied� na podszepty strachu na szcz��cie niemo'liwe na uderzenie znienacka na podst�pne pytanie Pan Cogito i wyobra�nia 1 Pan Cogito nigdy nie ufa� sztuczkom wyobra�ni fortepian na szczycie Alp gra� mu fa�szywe koncerty nie ceni� labirynt�w sfinks napawa� go odrazi mieszka� w domu bez piwnic luster i dialektyki d'ungle sk��bionych obraz�w nie by�y jego ojczyzni unosi� si� rzadko na skrzyd�ach metafory potem spada� jak Ikar w obj�cia Wielkiej Matki uwielbia� tautologie t�umaczenie idem per idem 'e ptak jest ptakiem niewola niewoli n�' jest no'em �mier� �miercii kocha� p�aski horyzont lini� prosti przyciiganie ziemi 2 Pan Cogito b�dzie zaliczony do gatunku minores oboj�tnie przyjmie wyrok przysz�ych badaczy litery u'ywa� wyobra�ni do ca�kiem innych cel�w chcia� z niej uczyni� narz�dzie wsp��czucia pragni� poji� do ko�ca - noc Pascala - natur� diamentu - melancholi� prorok�w - gniew Achillesa - szale�stwa ludob�jc�w - sny Marii Stuart - strach neandertalski - ropacz ostatnich Aztek�w - d�ugie konanie Nietzschego - rado�� malarza z Lascaux - wzrost i upadek d�bu - wzrost i upadek Rzymu zatem o'ywia� zmar�ych dochowa� przymierza wyobra�nie Pana Cogito ma ruch wahad�owy przebiega precyzyjnie od cierpienia do cierpienia nie ma w niej miejsca na sztuczne ognie poezji chcia�by pozosta� wierny niepewnej jasno�ci In memoriam Nagy L szl� Romana powiedzia�a 'e w�a�nie Pan odszed� tak zwyk�o si� m�wi� o tych kt�rzy zostaji na zawsze zazdroszcz� Panu marmurowej twarzy pomi�dzy nami by�y sprawy czyste 'adnego listu wspomnie� niczego co bawi oko 'adnych pier�cieni dzban�w ani lamentu kobiet dlatego �atwiej uwierzy� w nag�e uniesienie 'e jest Pan teraz jak Attila J�zsef Mickiewicz lord Byron pi�kne widma kt�re zawsze przychodzi na um�wione spotkanie m�j wdowi dotyk nie m�g� si� oswoi� drapie'na mi�o�� konkretu domaga�a si� ofiar nie nape�niali�my �miechem martwego pokoju nie oparli�my �okci na szumiicym d�bie sto�u nie pili�my wina nie �amali�my losu a przecie' mieszkali�my razem w hospicjum Krzy'a i R�'y przestrze� kt�ra nas dzieli jest jak ca�un wieczorna mg�a unosi si� opada szlachetni maji twarz wody i ziemi nasze dalsze wsp��'ycie u�o'y si� zapewne more geometrico - dwie proste r�wnoleg�e pozaziemska cierpliwo�� i nieludzka wierno�� Do Ryszarda Krynickiego - list Niewiele zostanie Ryszardzie naprawd� niewiele z poezji tego szalonego wieku na pewno Rilke Eliot kilku innych dostojnych szaman�w kt�rzy znali sekret zaklinania s��w formy odpornej na dzia�anie czasu bez czego nie ma frazy godnej pami�tania a mowa jest jak piasek nasze zeszyty szkolne szczerze udr�czone ze �ladem potu �ez krwi b�di dla korektorki wiecznej jak tekst piosenki pozbawiony nut szlachetnie prawy a' nadto oczywisty uwierzyli�my zbyt �atwo 'e pi�kno nie ocala prowadzi lekkomy�lnych od snu do snu na �mier� nikt z nas nie potrafi� obudzi� topolowej driady czyta� pismo chmur dlatego po �ladach naszych nie przejdzie jednoro'ec nie wskrzesimy okr�tu w zatoce pawia r�'y zosta�a nam nago�� i stoimy nadzy po prawej lepszej stronie tryptyku Ostateczny Sid na chude barki wzi�li�my sprawy publiczne walk� z tyranii k�amstwem zapisy cierpienia lecz przeciwnik�w - przyznasz - mieli�my nikczemnie ma�ych czy warto zatem zni'a� �wi�ti mow� do be�kotu z trybuny do czarnej piany gazet tak ma�o rado�ci - c�rki bog�w w naszych wierszach Ryszardzie za ma�o �wietlistych zmierzch�w luster wie�c�w uniesienia nic tylko ciemne psalmodie jikanie animuli urny popio��w w spalonym ogrodzie jakich si� trzeba by na przek�r losom wyrokom dziej�w ludzkiej nieprawo�ci w ogrojcu zdrady szepta� - cicha nocy jakich si� ducha trzeba by wykrzesa� bijic na o�lep rozpaczi o rozpacz iskierk� �wiat�a has�o pojednania a'eby wiecznie trwa� taneczny krig na g�stej trawie �wi�cono narodziny dziecka i ka'dy poczitek dary powietrza ziemi i ognia i wody ja tego nie wiem - m�j Drogi - dlatego przesy�am tobie noci te sowie zagadki u�cisk serdeczny uk�on mego cienia Pan Cogito a d�ugowieczno�� 1 Pan Cogito mo'e by� z siebie dumny przekroczy� granic� 'ycia wielu innych zwierzit gdy pszczo�a-robotnica odchodzi na wieczny spoczynek Cogito - osesek cieszy� si� wybornym samopoczuciem kiedy okrutna �mier� zabiera mysz domowi przeby� szcz��liwie koklusz odkry� mow� i ogie� je�li wierzy� teologom ptak�w dusza jask��ek ulatuje do raju po dziesi�ciu ziemskich wiosnach w tym wieku panicz Cogito studiowa� ze zmiennym szcz��ciem IV klas� szko�y powszechnej i zacz��y interesowa� go kobiety potem wygra� drugi wojn� �wiatowi (witpliwe zwyci�stwo) dok�adnie kiedy koza w�druje do Walhalli k�z dokona� rzeczy nie lada wbrew paru dyktatorom przekroczy� Rubikon p��wiecza skrwawiony ale 'ywy pokona� karpia aligatora kraba teraz znajduje si� mi�dzy ostatecznym czasem w�gorza i ostatecznym czasem s�onia tu szczerze m�wiic wygasaji ambicje Pana Cogito 2 wsp�lna trumna ze s�oniem wcale go nie przera'a nie �aknie by� d�ugowieczny jak papuga lub Hippoglasus vulgaris a tak'e orze� podniebny pancerny '��w g�upawy �ab�d� Pan Cogito chcia�by do ko�ca �piewa� urod� przemijania dlatego nie �yka Gele Royale nie pije eliksir�w nie paktuje z Mefistem z troski dobrego ogrodnika hoduje zmarszczki na twarzy pokornie przyjmuje wapno kt�re odk�ada si� w 'y�ach cieszi go luki pami�ci by� udr�czony pami�cii nie�miertelno�� od dzieci�stwa wprawia�a go w stan tremendum zazdro�ci� bogom czego? - niebieskich przeciig�w - partackiej administracji - nienasyconej chuci - pot�'nego ziewania Pan Cogito o cnocie 1 Nic dziwnego 'e nie jest oblubienici prawdziwych m�'czyzn genera��w atlet�w w�adzy despot�w przez wieki idzie za nimi ta p�aczliwa stara panna w okropnym kapeluszu Armii Zbawienia napomina wyciiga z lamusa portret Sokratesa krzy'yk ulepiony z chleba stare s�owa - a wok�� huczy wspania�e 'ycie rumiane jak rze�nia o poranku prawie ji mo'na pochowa� w srebrnej szkatu�ce niewinnych pamiitek jest coraz mniejsza jak w�os w gardle jak brz�czenie w uchu 2 m�j Bo'e 'eby ona by�a troch� m�odsza troch� �adniejsza sz�a z duchem czasu ko�ysa�a si� w biodrach w takt modnej muzyki mo'e w�wczas pokochaliby ji prawdziwi m�'czy�ni genera�owie atleci w�adzy despoci 'eby zadba�a o siebie wyglida�a po ludzku jak Liz Taylor albo Bogini Zwyci�stwa ale od niej wonie zapach naftaliny sznuruje usta powtarza wielkie - Nie niezno�na w swoim uporze �mieszna jak strach na wr�ble jak sen anarchisty jak 'ywoty �wi�tych Wstydliwe sny Metamorfozy w d�� do �r�de� historii utraconego raju dzieci�stwa w kropli wody ucieczki po�cigi przez mysie korytarze owadzie w�dr�wki na dno kwiatu ostre przebudzenie w gnie�dzie wilgi albo czujny bieg po �niegu w sk�rze wilka i nad kraw�dzii przepa�ci wielkie wycie do pe�ni nag�y strach kiedy wiatr przynosi zapach mordercy ca�y zach�d w rogach jelenia spiralny sen w�'a wertykalne czuwanie p�astugi to wszystko jest zapisane w atlasie naszego cia�a i w skale czaszki odci�ni�te jak portrety przodk�w wi�c powtarzamy litery zapomnianej mowy ta�czymy noci przed posigami zwierzit ubrani w sk�r� �uski pi�ra i pancerze niesko�czona jest litania naszych zbrodni dobre duchy nie odtricajcie nas zbyt d�ugo b�idzili�my po oceanach i gwiazdach strudzonych ponad miar� przyjmijcie do stada Przeczucia eschatologiczne Pana Cogito 1 Tyle cud�w w 'yciu Pana Cogito kaprys�w fortuny ol�nie� i upadk�w wi�c chyba wieczno�� b�dzie mia� gorzki bez podr�'y przyjaci�� ksii'ek za to pod dostatkiem czasu jak chory na p�uca jak cesarz na wygnaniu pewnie b�dzie zamiata� wielki plac czy��ca lub nudzi� si� przed lustrem opuszczonej golarni bez pi�ra inkaustu pergaminu bez wspomnie� dzieci�stwa historii powszechnej atlasu ptak�w podobnie jak inni b�dzie ucz�szcza� na kursy t�pienia ziemskich nawyk�w komisja werbunkowa pracuje bardzo dok�adnie trzebi ostatki zmys��w kandydat�w do raju Pan Cogito b�dzie si� broni� stawi zaciek�y op�r 2 naj�atwiej odda sw�j w�ch u'ywa� go z umiarem nigdy nikogo nie tropi� tak'e odda bez 'alu smak jad�a i smak g�odu na stole komisji werbunkowej z�o'y p�atki uszu w doczesnym 'yciu by� melomanem ciszy b�dzie tylko t�umaczy� surowym anio�om 'e wzrok i dotyk nie chci go opu�ci� 'e czuje jeszcze w ciele wszystkie ziemskie ciernie drzazgi pieszczoty p�omie� bicze morza 'e wcii' jeszcze widzi sosn� na stoku g�ry siedem lichtarzy jutrzni kamie� z sinymi 'y�ami podda si� wszystkim torturom �agodnej perswazji ale do ko�ca b�dzie broni� wspania�ego odczuwania b�lu i paru wyblak�ych obraz�w na dnie spalonego oka 3 kto wie mo'e uda si� przekona� anio��w 'e jest niezdolny do s�u'by niebieskiej i pozwoli mu wr�ci� przez zaros�i �cie'k� nad brzeg bia�ego morza do groty poczitku Ko�ysanka Lata kr�tsze i kr�tsze kap�ani �wiityni Ammona odkryli 'e Wieczna Lampa co roku spala mniej oliwy to znaczy �wiat si� kurczy przestrze� czas i ludzie Obserwacj� kap�an�w przekaza� Plutarch zapewne wzbudzi�a gniewny pomruk w ko�ach filozof�w bo zrozpaczeni zmienno�cii cz�owieka chci aby kosmos �wieci� nam przyk�adem A jednak dow�d z lampy pozornie niedorzeczny zgadza si� z do�wiadczeniem tych kt�rzy opu�cili zajazdy dworce domy przeszli potok z�udy i teraz �agodnym stokiem idi tam gdzie wszyscy idi Oni wiedzi - ubywa dnia i nocy - r�'a zerwana o �wicie w pop�ochu roni p�atki wieczorem jest ju' tylko spalony zagajnik s�upk�w - mi�dzy ziewni�ciem w grudniu a sierpniowi drzemki mija zaledwie chwila bez zdarze� i t�sknoty - coraz mniej list�w podr�'y zdziwienia - �wieca smuk�a jak ig�a w dr'icych palcach wskazuje drog� od �ciany do �ciany zamarz�e lustra odmawiaji pociechy - drodzy zmarli mnodzy jak �awice piasku podobni do piasku nasze kwatery pami�ci nie przyjmuji nikogo - w pustych pokojach kurz zasiad� i pisze pami�tniki - ga�nie rodzinne miasto i nawet Ca d`Oro nie �wieci ju' a wszystkie miejsca kt�re�my kochali na nietrwa�ych lagunach zapadaji w morze Co roku Wieczna Lampa spala mniej oliwy Tak zacny wszech�wiat uk�ada nas do snu Fotografia Z tym ch�opcem nieruchomym jak strza�a Eleaty ch�opcem w�r�d traw wysokich nie mam nic wsp�lnego poza dati narodzin linii papilarni to zdj�cie robi� m�j ojciec przed drugi wojni perski z listowia i ob�ok�w wnioskuj� 'e by� sierpie� ptaki dzwoni�y �wierszcze zapach zb�' zapach pe�ni w dole rzeka na rzymskich mapach nazwana Hispanis dzia� w�d i bliski grom doradza� by schroni� si� u Grek�w ich nadmorskie kolonie nie by�y zbyt daleko ch�opiec u�miecha si� ufnie jedyny cie� jaki zna to cie� s�omkowego kapelusza cie� sosny cie� domu a je�li �una to �una zachodu m�j ma�y m�j Izaaku pochyl g�ow� to tylko chwila b�lu a potem b�dziesz czym tylko chcesz - jask��ki lilii polni wi�c musz� przela� twoji krew m�j ma�y aby� pozosta� niewinny w letniej b�yskawicy ju' na zawsze bezpieczny jak owad w bursztynie pi�kny jak ocala�a w w�glu katedra paproci Babylon Kiedy po latach wr�ci�em do Babylonu zmieni�o si� wszystko dziewcz�ta kt�re kocha�em numery linii metra czeka�em przy telefonie syreny uparcie milcza�y wi�c konsolacja sztuki - Petrus Christus portret m�odej damy by� coraz bardziej p�aski z�o'y� skrzyd�a do snu �wiat�a zag�ady i miasta zbli'a�y si� do siebie festiwal Apokalipsy pochodnie samozwa�cza Sybilla rozgrzesza�a pijane t�umy wyznawc�w obfito�ci zdeptane cia�o Boga wleczono w tryumfie i w pyle tak spe�nia si� finimondo zastawione sto�y etruskie w koszulach splamionych winem nie�wiadomi losu �wi�tuji barbarzy�cy przychodzi na koniec aby przecii� aort� nie 'yczy�em tobie miasto �mierci w ka'dym razie nie takiej bo z tobi zejdi pod ziemi� s�odkie owoce wolno�ci i wszystko trzeba zaczyna� od gorzkiej wiedzy od trawy Boski Klaudiusz M�wiono o mnie pocz�ty przez Natur� ale nie sko�czony jak porzucona rze�ba szkic uszkodzony fragment poematu latami gra�em przyg�upa idioci 'yji bezpieczniej spokojnie znosi�em obelgi gdybym zasadzi� wszystkie pestki jakie rzucano mi w twarz wyr�s�by gaj oliwny rozleg�a palmowa oaza edukacj� odebra�em wszechstronni Liwiusz retorzy filozofowie po grecku m�wi�em jak ate�czyk ale Platona przypomina�em tylko w pozycji le'icej uzupe�ni�em studia w lupanarach i knajpach portowych o nie spisane s�owniki wulgarnej �aciny i wy przepastne skarbce wyst�pku i rozpusty po zab�jstwie Kaliguli ukry�em si� za kotari wyciigni�ty przemoci nie zdi'y�em przybra� midrego wyrazu twarzy gdy rzucono mi �wiat pod nogi niedorzeczny i p�aski odtid sta�em si� najbardziej pracowitym cesarzem historii powszechnej Heraklesem biurokracji z dumi wspominam liberalni ustaw� kt�ra zezwala na wypuszczanie odg�os�w brzucha w czasie uczt odpieram stawiany mi cz�sto zarzut okrucie�stwa w istocie by�em tylko roztargniony w dniu gwa�townej �mierci Messaliny na m�j - przyznaj� - rozkaz u�miercono biedaczk� spyta�em w czasie biesiady - dlaczego Pani nie przysz�a odpowiedzia�o grobowe milczenie naprawd� zapomnia�em zdarza�o si� 'e zaprasza�em zmar�ych na partyjk� ko�ci absencj� kara�em grzywni przecii'ony tyloma pracami mog�em si� myli� w szczeg��ach podobno kaza�em straci� trzydziestu pi�ciu senator�w i jakie� trzy centurie ekwit�w no c�' troch� mniej purpury mniej z�otych pier�cieni za to - co nie jest b�ahe - wi�cej miejsca w teatrze nikt nie chcia� zrozumie� 'e cel tych operacji by� wznios�y pragni�em ludzi oswoi� ze �miercii st�pi� jej ostrze sprowadzi� do wymiar�w banalnych i codziennych takich jak lekka melancholia albo katar a oto dow�d mojej delikatno�ci uczu� z placu ka�ni usuni�em posig �agodnego Augusta by czu�y marmur nie s�ucha� ryku skaza�c�w noce po�wi�ca�em studiom napisa�em histori� Etrusk�w histori� Kartaginy drobiazg o Saturnie przyczynek do teorii gier traktat o jadach w�'y to ja ocali�em Osti� przed inwazji piasku osusza�em bagna zbudowa�em akwedukty odtid zmywanie krwi sta�o si� w Rzymie �atwiejsze rozszerzy�em granice Imperium o Brytani� Mauretani� i zdaje si� Tracj� o �mier� przyprawi�a mnie 'ona moja Agrypina i niepohamowana nami�tno�� do borowik�w grzyby esencja lasu - sta�y si� esencji �mierci wspomnijcie - o potomni - z nale'ni czcii i wdzi�czno�cii cho�by jedni zas�ug� boskiego Klaudiusza doda�em do alfabetu nowe znaki i d�wi�ki rozszerzy�em granice mowy to znaczy granice wolno�ci odkryte przeze mnie litery - ukochane c�rki - Digamma i Antysigma wiod�y m�j cie� gdy chwiejnym krokiem zmierza�em w mroczni krain� Orkus Potw�r Pana Cogito 1 Szcz��liwy �wi�ty Jerzy z rycerskiego siod�a m�g� dok�adnie oceni� si�� i ruchy smoka pierwsza zasada strategii trafna ocena wroga Pan Cogito jest w gorszym po�o'eniu siedzi w niskim siodle doliny zasnutej g�sti mg�i przez mg�� nie spos�b dostrzec oczu pa�ajicych �akomych pazur�w paszczy przez mg�� wida� tylko migotanie nico�ci potw�r Pana Cogito pozbawiony jest wymiar�w trudno go opisa� wymyka si� definicjom jest jak ogromna depresja rozciigni�ta nad krajem nie da si� przebi� pi�rem argumentem w��cznii gdyby nie duszny ci�'ar i �mier� kt�ri zsy�a mo'na by sidzi� 'e jest majakiem chorobi wyobra�ni ale on jest jest na pewno jak czad wype�nia szczelnie domy �wiitynie bazary zatruwa studnie niszczy budowle umys�u pokrywa ple�nii chleb dowodem istnienia potwora si jego ofiary jest dow�d nie wprost ale wystarczajicy 2 rozsidni m�wii 'e mo'na wsp��'y� z potworem nale'y tylko unika� gwa�townych ruch�w gwa�townej mowy w przypadku zagro'enia przyji� form� kamienia albo li�cia s�ucha� midrej Natury kt�ra zaleca mimetyzm oddycha� p�ytko udawa� 'e nas nie ma Pan Cogito jednak nie lubi 'ycia na niby chcia�by walczy� z potworem na ubitej ziemi wychodzi tedy o �wicie na senne przedmie�cie przezornie zaopatrzony w d�ugi ostry przedmiot nawo�uje potwora po pustych ulicach obra'a potwora prowokuje potwora jak zuchwa�y harcownik armii kt�rej nie ma wo�a - wyjd� pod�y tch�rzu przez mg�� wida� tylko ogromny pysk nico�ci Pan Cogito chce stani� do nier�wnej walki powinno to nastipi� mo'liwie szybko zanim nadejdzie powalenie bezw�adem zwyczajna �mier� bez glorii uduszenie bezkszta�tem Mordercy kr�l�w Jak twierdzi Regis si podobni do siebie jak bli�ni�ta Ravaillac i Princip Clement i Caserio pochodzi najcz��ciej z rodzin epileptyk�w i samob�jc�w sami jednak si zdrowi to znaczy przeci�tni zwykle m�odzi bardzo m�odzi i takimi pozostaji na wieczno�� ich samotno�� miesiice lata ostrzi swoje no'e i w lesie za miastem uczi si� strzela� skrupulatnie opracowuji zamach si pracowici sami i bardzo uczciwi oddaji matce zarobione grosze troszczi si� o rodze�stwo nie piji bez dziewczit i przyjaci�� po zamachu oddaji si� bez oporu znoszi tortury m�'nie nie proszi o �ask� odrzucaji podsuwanych w �ledztwie rzekomych wsp�lnik�w nie by�o spisku naprawd� byli sami ich nieludzka szczero�� i prostota dra'ni s�dzi�w obro�c�w publiczno�� 'idni sensacji tych kt�rzy wysy�aji dusze w za�wiaty zadziwia spok�j owych skaza�c�w w ostatniej godzinie spok�j brak gniewu 'alu nawet nienawi�ci niemal promienno�� szperano tedy w m�zgach wa'ono serce krajano witrob� nie odkryto jednak 'adnych odst�pstw od normy 'adnemu z nich nie uda�o si� zmieni� biegu historii ale z pokolenia na pokolenie sz�o ciemne pos�anie wi�c godne zastanowienia si te ma�e r�ce ma�e r�ce w kt�rych dr'y pewno�� ciosu Damastes z przydomkiem Prokrustes m�wi Moje ruchome imperium mi�dzy Atenami i Megari w�ada�em puszczi wiwozem przepa�cii sam bez rady starc�w g�upich insygni�w z prosti maczugi w d�oni odziany tylko w cie� wilka i groz� budzicy d�wi�k s�owa Damastes brak mi by�o poddanych to znaczy mia�em ich na kr�tko nie do'ywali �witu jest jednak oszczerstwem nazwanie mniej zb�jci jak g�oszi fa�szerze historii w istocie by�em uczonym reformatorem spo�ecznym moji prawdziwi pasji by�a antropometria wymy�li�em �o'e na miar� doskona�ego cz�owieka przyr�wnywa�em z�apanych podr�'nych do owego �o'a trudno by�o unikni� - przyznaj� - rozciigania cz�onk�w obcinania ko�czyn pacjenci umierali ale im wi�cej gin��o tym bardziej by�em pewny 'e badania moje si s�uszne cel by� wznios�y post�p wymaga ofiar pragni�em znie�� r�'nic� mi�dzy tym co wysokie a niskie ludzko�ci obrzydliwie r�'norodnej pragni�em da� jeden kszta�t nie ustawa�em w wysi�kach aby zr�wna� ludzi pozbawi� mnie 'ycia Tezeusz morderca niewinnego Minotaura ten kt�ry zg��bia� labirynt z babskim k��bkiem w��czki pe�en forteli oszust bez zasad i wizji przysz�o�ci mam niep�onni nadziej� 'e inni podejmi m�j trud i dzie�o tak �mia�o zacz�te doprowadzi do ko�ca Anabaza Kondotierzy Cyrusa legia cudzoziemska przebiegli bezwzgl�dni - tak jest - mordowali dwie�cie pi�tna�cie marsz�w dziennych - zabijcie nas nie mo'emy i�� dalej - trzydzie�ci cztery tysiice sze��set pi��dziesiit stadi�w rozjitrzeni bezsenno�cii szli przez dzikie kraje niepewne brody prze��cze w �niegu i s�one p�aszczyzny wyribujic swoji drog� w 'ywym ciele lud�w na szcz��cie nie k�amali 'e bronii cywilizacji s�ynny okrzyk na g�rze Teches b��dnie interpretuji sentymentalni poeci znale�li po prostu morze to znaczy wyj�cie z lochu odbyli podr�' bez Biblii prorok�w krzak�w p�onicych bez znak�w na ziemi bez znak�w na niebie z okrutni �wiadomo�cii - 'e 'ycie jest wielkie Porzucony 1 Nie zdi'y�em na ostatni transport pozosta�em w mie�cie kt�re nie jest miastem bez dziennik�w porannych bez gazet wieczornych nie ma wi�zie� zegar�w wody za'ywam wielkich czas�w poza czasem odbywam d�ugie w�dr�wki przez aleje spalonych dom�w aleje cukru rozbitego szk�a ry'u m�g�bym napisa� traktat o nag�ej przemianie 'ycia w archeologi� 2 jest wielka cisza artyleria na przedmie�ciu ud�awi�a si� w�asnym m�stwem czasem s�ycha� tylko dzwon walicych si� mur�w i lekki grzmot bujajicej w powietrzu blachy jest wielka cisza przed noci drapie'c�w niekiedy na niebie pojawia si� absurdalny samolot zrzuca ulotki wzywajice do poddania ch�tnie bym si� podda� ale nie mam komu 3 mieszkam teraz w najlepszym hotelu zabity portier nadal urz�duje w lo'y z pag�rka gruz�w wchodz� wprost na pierwsze pi�tro do apartament�w by�ej kochanki by�ego szefa policji �pi� na po�cieli z gazet przykrywam si� plakatem zapowiadajicym ostateczne zwyci�stwo w barze zosta�y leki na samotno�� butelki z '��tym p�ynem i symboliczni nalepki - Johnnie uchylajic cylindra oddala si� szybko na Zach�d nie mam do nikogo urazy 'e zosta�em porzucony zabrak�o mi szcz��cia i prawej r�ki u sufitu 'ar�wka przypomina odwr�coni czaszk� czekam na zwyci�zc�w pij� za poleg�ych pij� za dezerter�w wyzby�em si� z�ych my�li porzuci�o mnie nawet przeczucie �mierci Beethoven M�wii 'e og�uch� - a to nieprawda demony jego s�uchu pracowa�y niezmordowanie i nigdy w muszlach uszu nie spa�o martwe jezioro otitis media potem acuta sprawi�y 'e w aparacie s�uchowym utrzymywa�y si� piskliwe tony syki dudnienie �wist drozda drewniany dzwon las�w czerpa� z tego jak umia� - wysokie dyszkanty skrzypiec podszyte g�uchi czernii bas�w wykaz jego chor�b nami�tno�ci upadk�w jest r�wnie bogaty jak lista dzie� sko�czonych tympano-labyrinthische Sklerose prawdopodobnie lues na koniec przysz�o to co przyj�� musia�o - wielkie ot�pienie nieme r�ce biji w ciemne pud�a i struny wyd�te policzki anio��w obwo�uji milczenie tyfus w dzieci�stwie p��niej angina pectoris arterioskleroza w Cavatinie kwartetu opus 130 s�ycha� p�ytki oddech �ci�ni�te serce duszno�� niechlujny k��tliwy z ospowati twarzi pi� ponad miar� i tanio - piwo doro'karski sznaps os�abiona gru�lici witroba odm�wi�a gry nie ma czego 'a�owa� - wierzyciele umarli umar�y tak'e kochanki kuchty i grefinie ksii'�ta protektorzy - szlocha�y kandelabry on jakby 'y� jeszcze po'ycza pieniidze zabiega mi�dzy niebem a ziemii nawiizuje kontakty lecz ksi�'yc jest ksi�'ycem tak'e bez sonaty Pan Cogito my�li o krwi 1 Pan Cogito czytajic ksii'k� o horyzontach nauki dzieje post�pu my�li od mrok�w fideizmu do �wiat�a wiedzy natkni� si� na epizod kt�ry za�mi� prywatny horyzont Pana Cogito chmuri drobny przyczynek do opas�ej historii fatalnych ludzkich omy�ek bardzo d�ugo utrzymywa�o si� przekonanie 'e cz�owiek nosi w sobie spory rezerwuar krwi p�kati beczu�k� dwadzie�cia par� litr�w - bagatela stid mo'na zrozumie� wylewne opisy bitew pola czerwone jak koral wartkie strumienie posoki niebo kt�re powtarza nikczemne hekatomby a tak'e powszechni metod� leczenia chorym otwierano t�tnic� i lekkomy�lnie spuszczano drogocenny p�yn do cynowej misy nie wszyscy wytrzymywali Kartezjusz szepta� w agonii Messieurs pargnez - 2 teraz wiemy dok�adnie 'e w ciele ka'dego cz�owieka skaza�ca i kata p�ynie zaledwie cztery pi�� litr�w tego co nazywano duszi cia�a kilka flaszek burgunda dzbanek jedna czwarta pojemno�ci wiadra ma�o Pan Cogito dziwi si� naiwnie dlaczego to odkrycie nie wywo�a�o przewrotu w dziedzinie obyczaj�w powinno przynajmniej sk�oni� do rozsidnej oszcz�dno�ci nie wolno jak dawniej rozrzutnie szafowa� na polach wojen na placach ka�ni naprawd� jest tego niewiele mniej ni' wody nafty zasob�w energetycznych sta�o si� jednak inaczej wyciigni�to wnioski haniebne zamiast pow�ciigliwo�ci rozrzutno�� �cis�y pomiar umocni� nihilist�w da� wi�kszy rozmach tyranom wiedzi teraz dok�adnie 'e cz�owiek jest kruchy i �atwo go wykrwawi� cztery pi�� litr�w wielko�� bez znaczenia tak wi�c tryumf nauki nie przyni�s� obroku duchowego zasady post�powania moralnej normy to ma�a pociecha my�li Pan Cogito 'e wysi�ki badaczy nie zmieniaji biegu rzeczy wa'i zaledwie tyle co westchnienie poety a krew p�ynie dalej przekracza horyzont cia�a granice fantazji - b�dzie chyba potop Pan Cogito z Marii Rasputin - pr�ba kontaktu 1 Niedziela wczesne popo�udnie upa� w dalekiej Kalifornii przed laty - przeglidajic G�os Pacyfiku Pan Cogito zosta� zawiadomiony o �mierci Marii Rasputin c�rki Rasputina Gro�nego kr�tka notatka na ostatniej stronie dotkn��a go osobi�cie poruszy�a g��boko a przecie' nic nie �iczy�o go z Marii kt�rej ubogie 'ycie nie spos�b rozwini� w dywan poematu oto zarys jej dziej�w zgrzebny i troch� trywialny w on czas gdy uzurpator W�odzimierz Iljicz zg�adzi� pomaza�ca Miko�aja Maria schroni�a si� za ocean zamieni�a wierzby na palmy s�u'y�a u bia�ych emigrant�w w zapachu ojczystej mowy blin�w og�rk�w barszczu mia�a dziwni ambicj� zmywania talerzy dobrze urodzonych je'eli ju' nie ksii'� to przynajmniej baron w ostateczno�ci wdowa po oficerze lejbgwardii nieoczekiwanie otwar�y si� przed nii wrota kariery artystycznej debiutowa�a w niemym filmie Weso�y 'eglarz Jimmie obraz marny nie zapewni� Marii trwa�ego miejsca w historii X Muzy potem wyst�powa�a w rewiach podrz�dnych teatrzykach tingeltanglach na koniec apogeum zdoby�a s�aw� w cyrkowym numerze Taniec z Nied�wiedziem czyli Syberyjskie Wesele furora trwa�a kr�tko partner Misza obji� ji zbyt nami�tnie gwa�towna pieszczota porzuconej ojczyzny cudem usz�a z 'yciem to wszystko plus dwa nieudane ma�'e�stwa i jeszcze wa'ny szczeg�� z dumi odrzuci�a ofert� wydania zmy�lonej autobiografii od tytu�em C�rka Lucyfera postipi�a taktowniej ni' niejaka Swiet�ana 2 notatka w G�osie Pacyfiku ozdobiona jest fotografii zmar�ej krzepka wyciosana z dobrego drzewa kobieta stoi na tle muru w r�ku trzyma sk�rzany przedmiot co� po�redniego mi�dzy damskim neseserem a torbi listonosza uwag� Pana Cogito przykuwa nie azjatycka twarz Marii ma�e nied�wiedzie oczka zwalista sylwetka by�ej tancerki ale w�a�nie ten zaciekle trzymany sk�rzany przedmiot co ona nosi�a przez bezdro'a pustkowia miast lasy g�ry doliny - petersburskie ulice - samowar z Tuly - �piewnik starocerkiewny - skradzioni srebrni chochl� z monogramem carycy - zib �wi�tego Cyryla - wojn� i pok�j - per�� zasuszoni w zio�ach - grud� zamarz�ej ziemi - ikon� nikt si� tego nie dowie zabra�a torb� ze sobi 3 teraz doczesne szczitki Marii Rasputin c�rki ostatniego demona ostatnich Romanowych spoczywaji na ameryka�skim cmentarzu nie op�akane ka�ako�em basem popa co ona robi w tym zupe�nie nieodpowiednim miejscu kt�re przypomina piknik weso�y week-end umarlak�w albo r�'owo-bia�y fina� konkursu cukiernik�w tylko bukszpan i ptaki m�wii o wieczno�ci Mario - my�li Pan Cogito Mario daleka kasztelanko o grubych czerwonych r�kach Lauro niczyja Proces W czasie swej wielkiej mowy prokurator przebija� mnie na wylot '��tym wskazujicym palcem mam powody by sidzi� 'e wyglida�em niet�go bezwolnie nak�ada�em mask� strachu i pod�o�ci jak szczur z�apany w potrzask agent bratob�jca sprawozdawcy prasowi ta�czyli wojenny taniec p�oni�em wolno na stosie magnezji wszystko to odbywa�o si� w ma�ej dusznej salce skrzypia�a pod�oga tynk opada� z sufitu liczy�em s�ki w deskach dziury w murze twarze twarze by�y podobne prawie takie same policjanci trybuna� �wiadkowie publiczno�� nale'eli do partii wyzutych z lito�ci a nawet m�j obro�ca �agodnie u�miechni�ty by� honorowym cz�onkiem pluton�w egzekucyjnych w pierwszym rz�dzie siedzia�a stara t�usta kobieta przebrana za moji matk� teatralnym gestem podnosi�a chustk� do brudnych oczu ale nie p�aka�a trwa�o to chyba d�ugo nawet nie wiem jak d�ugo w togach s�dzi�w wzbiera�a ruda krew zachodu prawdziwy proces toczy� si� w moich kom�rkach one zapewne wcze�niej zna�y wyrok po kr�tkim buncie skapitulowa�y i zacz��y umiera� jedna po drugiej patrzy�em ze zdumieniem na moje woskowe palce nie wyg�osi�em ostatniego s�owa a przecie' tyle lat uk�ada�em mow� ostateczni do Boga do trybuna�u �wiata do sumienia do zmar�ych raczej ni' do 'ywych poderwany na r�wne nogi przez stra'nik�w zdo�a�em tylko zmru'y� oczy i wtedy sala wybuchn��a zdrowym �miechem �mia�a si� tak'e moja przybrana matka przem�wi� m�ot s�dziego i to by� w�a�ciwie koniec ale co sta�o si� potem - �mier� od sznura czy mo'e kar� zmieniono na �ask� lochu obawiam si� 'e istnieje trzecie ciemne rozwiizanie poza granicami czasu zmys��w i rozsidku wi�c kiedy budz� si� nie otwieram oczu zaciskam palce nie podnosz� g�owy oddycham p�ytko bo naprawd� nie wiem ile minut powietrza jeszcze mi zosta�o Izydora Duncan Nie by�a pi�kna troch� kaczy nos reszt� pow�oki cielesnej znawcy cenili wysoko trzeba im wierzy� lecz teraz ju' nikt nie odtworzy jej ta�ca nie wskrzesi Izydory pozostanie zagadki w tiulach tajemnici jak pismo Maj�w jak u�miech Giocondy To czemu zawdzi�cza�a niebotyczni s�aw� mo'e by�o w z�ym gu�cie jak wiersze Nerona sceniczne j�ki boskiej Sary ryki Hallidaya morderczi w�adz� sprawuje Zeitgeist to znaczy diabe� mody diabe� przemijania zegar epoki staje - bogowie idi na dno Grek�w zna�a na tyle na ile zna� mo'e przeci�tna dziewczyna ze stanu Ohio op�tana wizji urojonej Hellady Bourdelle ji rze�bi� w postaci bakchantki Lekkomy�lnie zdradzi�a sekrety serca i alkowy w godnej nagany ksii'ce pod tytu�em My life Odtid wiemy dok�adnie jak aktor Beregy odkry� przed nii �wiat zmys��w jak szala� Gordon Craig Konstanty Stanis�awski hordy muzyk�w nabab�w pisarzy a Parys Singer rzuci� jej do st�p wszystko co mia� - imperium niezawodnych maszyn do szycia et cetera Ach gdyby 'y� pod�wczas Eurypides pewnie by ji pokocha� albo znienawidzi� i da� rol� w tragedii ju' na ca�i wieczno�� Im bardziej gas� jej talent tym gor�cej wierzy�a 'e tylko taniec mo'e uratowa� �wiat od n�dzy i udr�ki ta mistyczna wiara pchn��a ji na trybuny wi�c agitowa�a fluidy sz�y od niej jak z wielkiego pieca a n�dza i udr�ka sta�y w miejscu jak s�up zapomnia�a widocznie 'e sztuka hlas nie ocala Apollo Muzagetes niech wybaczy b�id Kr�tko ale nami�tnie jak wszystko co robi�a pokocha�a m�odziutki Kraj Rad i Lenina Gwiazdy zawis�a na szyi Maszynisty Dziej�w Niestety 'adna z tego nie wynik�a iskra Izydora nudzi�a jeszcze Ci�'ki Przemys� i Rolnictwo rewolucja w lekkich plisach by�a i jest snem Biedaczce pomiesza�a si� utopia z prawdi passons skoro potem t�umy posz�y za nii luminarzy nauki pastor�w i Sartre`�w Kraj Nadziei musia�a po'egna� niestety na pocieszenie wzi��a kosztownego poet� nieprzytomny Jesienin sobaczy� kocha� wy� Zaprawd� fina� sztuki godny by� dramatu po 'yciu pe�nym wzlot�w i upadk�w narz�dziem �mierci sta� si� kaszmirowy szal zbyt d�ugi pewnie jak ogon komety wplitany w szprychy auta kaszmirowy szal zadusi� jak oszala�y z zazdro�ci Otello A ona ta�czy jeszcze ma przesz�o sto lat siwa staruszka blada prawie niewidoczna mi�dzy wielko�cii a �mieszno�cii ta�czy ju' nie tak ekstatycznie jak dawniej przed laty z rozwagi przeoryszy dojrza�ym namys�em stawia swe bose stopy nad przepa�cii Pos�aniec Pos�aniec na kt�rego czekano rozpaczliwie d�ugo upragniony zwiastun zwyci�stwa lub zag�ady ociiga� si� z przybyciem - tragedia by�a bez dna W g��bi ch�r skandowa� ciemne proroctwa i klitwy kr�l - dynastyczna ryba - miota� si� w niepoj�tej sieci brak by�o drugiej koniecznej osoby - losu Epilog pewnie zna� orze� dib wiatr morska fala widzowie na po�y martwi oddychali p�ytko jak kamie� Bogowie spali Noc cicha bez b�yskawic Na koniec przyby� �w goniec w masce z krwi b�ota lamentu wydawa� niezrozumia�e okrzyki pokazywa� r�ki na Wsch�d to by�o gorsze ni' �mier� bo ani lito�ci ni trwogi a ka'dy w ostatniej chwili pragnie oczyszczenia J�zefowi Czapskiemu 17 IX Moja bezbronna ojczyzna przyjmie ci� naje�d�co a droga kt�ri Ja� Ma�gosia dreptali do szko�y nie rozstipi si� w przepa�� Rzeki nazbyt leniwe nieskore do potop�w rycerze �piicy w g�rach b�di spali dalej wi�c �atwo wejdziesz nieproszony go�ciu Ale synowie ziemi noci si� zgromadzi �mieszni karbonariusze spiskowcy wolno�ci b�di czy�cili swoje muzealne bronie przysi�gali na ptaka i na dwa kolory A potem tak jak zawsze - �uny i wybuchy malowani ch�opcy bezsenni dow�dcy plecaki pe�ne kl�ski rude pola chwa�y krzepiica wiedza 'e jeste�my - sami Moja bezbronna ojczyzna przyjmie ci� naje�d�co i da ci si'e� ziemi pod wierzbi - i spok�j by ci co po nas przyjdi uczyli si� znowu najtrudniejszego kunsztu - odpuszczania win Pan Cogito o potrzebie �cis�o�ci 1 Pana Cogito niepokoi problem z dziedziny matematyki stosowanej trudno�ci na jakie napotykamy przy prostych operacjach arytmetycznych dzieci maji dobrze dodaji jab�ko do jab�ka odejmuji ziarnko od ziarnka rachunek si� zgadza przedszkole �wiata pulsuje bezpiecznym ciep�em zmierzono czistki materii zwa'ono cia�a niebieskie i tylko w sprawach ludzkich panoszy si� karygodne niedbalstwo brak �cis�ych danych po bezkresach historii kri'y widmo widmo nieokre�lono�ci ilu Grek�w zgin��o pod Troji - nie wiemy poda� dok�adne straty po obu stronach w bitwie pod Gaugameli Azincourt Lipskiem Kutnem a tak'e liczb� ofiar bia�ego czerwonego brunatnego - ach kolory niewinne kolory - terroru - nie wiemy naprawd� nie wiemy Pan Cogito odrzuca sensowne wyja�nienie 'e by�o to dawno wiatr przemiesza� popio�y krew sp�yn��a do morza sensowne wyja�nienia pot�guji niepok�j Pana Cogito bo nawet to co dzieje si� na naszych oczach wymyka si� cyfrom traci wymiar cz�owieczy gdzie� musi tkwi� b�id fatalny defekt narz�dzi albo grzech pami�ci 2 kilka prostych przyk�ad�w z rachunkowo�ci ofiar dok�adni ilo��zabitych w katastrofie lotniczej �atwo jest ustali� wa'ne dla spadkobierc�w i pogri'onych w 'alu towarzystw asekuracyjnych bierzemy list� pasa'er�w i za�ogi przy ka'dym nazwisku stawiamy krzy'yk nieco trudniej w przypadku katastrof kolejowych trzeba z�o'y� na powr�t rozszarpane cia�a aby 'adna g�owa nie zosta�a bezpa�ska w czasie kl�sk elementarnych rachunek staje si� skomplikowany liczymy ocala�ych a niewiadomi reszt� kt�ra nie jest ani 'ywa ani definitywnie martwa okre�la si� dziwacznym mianem zaginionych maji jeszcze szans� aby powr�ci� do nas z ognia wody wn�trza ziemi je�li wr�ci - to dobrze je�li nie wr�ci - trudno 3 teraz Pan Cogito wchodzi na najwy'szy chwiejny stopie� nieokre�lono�ci jak trudno ustali� imiona wszystkich tych co zgin�li w walce z w�adzi nieludzki dane oficjalne pomniejszaji ich liczb� raz jeszcze bezlito�nie dziesiitkuji poleg�ych a cia�a ich znikaji w przepastnych piwnicach wielkich gmach�w policji �wiadkowie naoczni o�lepieni gazem og�uszeni salwami strachem i rozpaczi sk�onni si do przesady postronni obserwatorzy podaji cyfry witpliwe opatrzone haniebnym s��wkiem �oko�o� a przecie' w tych sprawach konieczna jest akuratno�� nie wolno si� pomyli� nawet o jednego jeste�my mimo wszystko str�'ami naszych braci niewiedza o zaginionych podwa'a realno�� �wiata wtrica w piek�o pozor�w diabelski sie� dialektyki g�oszicej 'e nie ma r�'nicy mi�dzy substancji a widmem musimy zatem wiedzie� policzy� dok�adnie zawo�a� po imieniu opatrzy� na drog� w miseczk� z gliny proso mak ko�ciany grzebie� groty strza� pier�cie� wierno�ci amulety Pani Profesor Izydorze Dimbskiej Pot�ga smaku To wcale nie wymaga�o wielkiego charakteru nasza odmowa niezgoda i up�r mieli�my odrobin� koniecznej odwagi lecz w gruncie rzeczy by�a to sprawa smaku Tak smaku w kt�rym si w��kna duszy i chrzistki sumienia Kto wie gdyby nas lepiej i pi�kniej kuszono s�ano kobiety r�'owe p�askie jak op�atek lub fantastyczne twory z obraz�w Hieronima Boscha lecz piek�o w tym czasie by�o jakie mokry d�� zau�ek morderc�w barak nazwany pa�acem sprawiedliwo�ci samogonny Mefisto w leninowskiej kurtce posy�a� w teren wnucz�ta Aurory ch�opc�w o twarzach ziemniaczanych bardzo brzydkie dziewczyny o czerwonych r�kach Zaiste ich retoryka by�a a' nazbyt parciana (Marek Tulliusz obraca� si� w grobie) �a�cuchy tautologii par� poj�� jak cepy dialektyka oprawc�w 'adnej dyskryminacji w rozumowaniu sk�adnia pozbawiona urody koniunktiwu Tak wi�c estetyka mo'e by� pomocna w 'yciu nie nale'y zaniedbywa� nauki o pi�knie Zanim zg�osimy akces trzeba pilnie bada� kszta�t architektury rytm b�bn�w i piszcza�ek kolory oficjalne nikczemny rytua� pogrzeb�w Nasze oczy i uszy odm�wi�y pos�uchu ksii'�ta naszych zmys��w wybra�y dumne wygnanie To wcale nie wymaga�o wielkiego charakteru mieli�my odrobin� niezb�dnej odwagi lecz w gruncie rzeczy by�a to sprawa smaku Tak smaku kt�ry ka'e wyj�� skrzywi� si� wycedzi� szyderstwo cho�by za to mia� spa�� bezcenny kapitel cia�a g�owa Pan Cogito - zapiski z martwego domu 1 le'eli�my pokotem na dnie �wiityni absurdu namaszczeni cierpieniem w mokrych ca�unach trwogi jak owoce upad�e z drzewa 'ycia gnijice osobno ka'dy na sw�j spos�b w tym tylko drzema�a resztka cz�owiecze�stwa niepoj�tym wyrokiem wyzuci z tronu naczelnych podobni do jamoch�on�w pierwotniak�w oble�c�w wyzbyci ambicji istnienia i wtedy o dziesiitej wiecz�r kiedy gaszono �wiat�a nieoczekiwanie jak ka'de objawienie odezwa� si� g�os m�ski wolny nakazujicy powstanie z martwych g�os pot�'ny kr�lewski wywodzicy z domu niewoli le'eli�my pokotem nisko zas�uchani a on unasza� si� nad nami 2 nikt nie zna� jego twarzy zamkni�ty szczelnie w niedost�pnym miejscu zwanym debir w samym sercu skarbca pod stra'i okrutnych kap�an�w pod stra'i okrutnych anio��w nazwali�my go Adam to znaczy wzi�ty z ziemi o dziesiitej wiecz�r kiedy gaszono �wiat�o Adam rozpoczyna� koncert dla uszu profan�w brzmia� on jak ryk sp�tanego dla nas epifania by� pomaza�cem zwierz�ciem ofiarnym psalmisti opiewa� niepoj�ti pustyni� wo�anie przepa�ci p�tl� na wysoko�ciach krzyk Adama sk�ada� si� z dwu trzech samog�osek rozpi�tych jak 'ebra niebosk�on�w potem nag�a pauza rozdarcie przestrzeni i zn�w jak bliski grom te same dwie trzy samog�oski kamienna lawina g�os wiela w�d triby sidu a nie by�o w tym 'adnej skargi pro�by ani cienia doloroso r�s� pot�'nia� zawrotny ciemna kolumna kt�ra roztrica gwiazdy 3 po kilku koncertach umilk� iluminacja g�osu trwa�a kr�tko nie odkupi� wyznawc�w zabrali Adama lub sam wycofa� si� w wieczno�� zagas�o �r�d�o buntu i mo'e tylko ja jeden s�ysz� jeszcze echo jego g�osu coraz smuklejsze cichsze coraz bardziej dalekie jak muzyka sfer harmonia wszech�wiata tak doskona�a 'e niedos�yszalna Raport z obl�'onego Miasta Zbyt stary 'eby nosi� bro� i walczy� jak inni - wyznaczono mi z �aski po�lednii rol� kronikarza zapisuj� - nie wiadomo dla kogo - dzieje obl�'enia mam by� dok�adny lecz nie wiem kiedy zaczi� si� najazd przed dwustu laty w grudniu wrze�niu mo'e wczoraj o �wicie wszyscy choruji tutaj na zanik poczucia czasu pozosta�o nam tylko miejsce przywiizanie do miejsca jeszcze dzier'ymy ruiny �wiity� widma ogrod�w i dom�w je�li stracimy ruiny nie pozostanie nic pisz� tak jak potrafi� w rytmie niesko�czonych tygodni poniedzia�ek: magazyny puste jednostki obiegowi sta� si� szczur wtorek: burmistrz zamordowany przez niewiadomych sprawc�w �roda: rozmowy o zawieszeniu broni nieprzyjaciel internowa� pos��w nie znamy ich miejsca pobytu to znaczy miejsca ka�ni czwartek: po burzliwym zebraniu odrzucono wi�kszo�cii g�os�w wniosek kupc�w korzennych o bezwarunkowej kapitulacji piitek: poczitek d'umy sobota: pope�ni� samob�jstwo N.N. niez�omny obro�ca niedziela: nie ma wody odparli�my szturm p