4897
Szczegóły |
Tytuł |
4897 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4897 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4897 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4897 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jacek Gierczak
Eden
S�dzia, licz�c punkty karne, powtarza my�l,
s�dzi �e wygrywa lecz spe�nienie,
le�y daleko za nim,
poza morzem wiecznej czerwieni.
Susza przed burz�...
PRZEGRANY - CIERPLIWY
"S� rzeczy, na kt�re nigdy nie b�dziemy mie� wp�ywu."
Dzie� nie zawsze bywa od pocz�tku dobry.
Wprawdzie na pocz�tku nie czu�em jakiejkolwiek potrzeby dzielenia si� z
innymi opowie�ci� o mym �yciu, tote� niedawno postanowi�em i� kto� wreszcie musi
zna� mnie lepiej, ni� ja sam siebie. Nie jest to pr�ba zab�y�ni�cia, wiem �e
wielu z was uwa�a mnie z sko�czonego idiot�, przelewaj�cego na papier swe
bzdurne wywody i spogl�daj�cego z przymru�eniem oka na wszelkie aspekty �ycia
politycznego. Szczerze powiedziawszy... chcia�bym wszystko zacz�� od pocz�tku.
Nazywam si� Calvin Dick - aktualnie mam bardzo du�y problem. Ostatnimi czasy nic
konkretnego nie przychodzi mi do g�owy. No, mo�e za wyj�tkiem pop�du wypicia
kolejnej flaszki tego nieudacznika - Johnny'ego Walker'a. Nigdy nie przepada�em
za trunkami, szczeg�lnie za whisky, jednak straci�em motywacje - to spowodowa�o,
�e pokocha�em to, na co kiedy� nie mog�em spojrze� przez d�u�sz� chwil�.
Pami�tam siebie, jako zabieganego, zdeterminowanego m�odzie�ca, kt�ry ry�
teksty jad�c redakcyjn� wind�, aby zd��y� z materia�em na kolegium. Dzi�, dobra
passa przemin�a - najciekawsze jest, �e ch�ci wci�� pozostaj� nienaruszone, s�
tak samo silne. Zamiast wci�� my�le� o przysz�o�ci - rodzinie, przytulnym domie
i �wi�tym spokoju, powr�ci�em do przesz�o�ci - mimowolnie cofn��em si�. Nie
cierpi� opowiada� o przesz�o�ci, nie by�a specjalnie ciekawa - mgli�cie kojarz�
mi si� konkretne zdarzenia z wybranych dzieci�cych lat. Moje nazwisko zawsze
by�o obiektem �miechu w�r�d koleg�w ze szkolnych �awek. To spowodowa�o, �e
szybko sta�em si� zamkni�tym w sobie samotnikiem. Ca�e dnie sp�dza�em w piwnicy,
(gdy� warunki by�y naprawd� koszmarne) czytaj�c r�ne ksi��ki - m�j pusty umys�
poch�ania� wszelkie informacje w tak szybkim tempie, �e w kr�tki czasie wszystko
zacz�o mi si� miesza�. W wieku czternastu lat wyrobi�em sobie pierwsz� opini�
odo�nie sensu wszech�wiata - fascynowa�em si� w�wczas fizyk�, mymi ulubie�cami
stali si� Clarke i Lem. Rzadko z kimkolwiek rozmawia�em, wiele obserwowa�em -
zachowania ludzi, ich nawyki, analizowa�em ludzkie charaktery. To wszystko i
wiele innych rzeczy pozwala�o mi poznawa� �wiat i postrzega� go na sw�j spos�b.
Interpretowa�em ka�de fakty, nawet ten najbardziej b�ahe - z biegiem czasu,
doszed�em do wniosku i� me m�odzie�cze wyobra�enie o egzystencji w �wiecie
zupe�nie mija si� z prawd�. Rozumia�em �ycie jako pasmo nieustanych zmian -
do�wiadczaj�c wielu rzeczy, zrozumia�em �e w �yciu, cz�owiek przechodzi tylko
jedn�, ogromn� metamorfoz� - w momencie kiedy u�wiadamia sobie, �e umrze - to
popycha do dzia�ania. Ta my�l, wcale nie ponadczasowa, nauczy�a mnie
cierpliwo�ci. Dotar�o do mnie, �e �ycie nie kr�ci si� wok� mnie - i� to wcale
nie ja jestem najistotniejszy. Poczu�em, �e jestem cz�stk� czego� wielkiego -
by� jednocze�nie �wiadom, i� je�li wy�ami� si� z tego obwodu, wielu ucierpi.
Lapidarnie - nie lubi� ludzi...
Jak wi�c �atwo mo�na wywnioskowa� - nie by�em przyzwyczajony do pora�ek.
Cho� nigdy matka ani ojciec nie podtrzymywali mnie na duchu, kocha�em ich ca�ym
sercem. Nie by�em z�y na to i� kompletnie nie obchodzi�o ich co porabiam ca�ymi
dniami w piwnicy - czy przypadkiem nie narkotyzuj� si� b�d� nie pal� papieros�w.
Ojciec by� na bezrobociu, ca�ymi dniami przesiadywa� na swym fotelu i gapi� si�
w pozbawiony jakiejkolwiek ciekawostek telewizor - do tego rozprowadza� po ca�ym
domu sm�rd swych tanich cygar, cz�sto r�wnie� zdarza�o mu si� podnie�� r�k� na
matk� - zw�aszcza wtedy, gdy wraca� nad ranem z nocnego klubu.
Zawsze by� tak pijany, �e kompletnie odbiera�o mu to rozum - nie baczy� na
konsekwencje, tworzy� k��tnie pod �a�o�nie b�ahym pretekstem. Ja tylko
obserwowa�em to zaa uchylonych drzwi mego pokoju i p�aka�em. Nigdy nie stan��em
w obronie matki - i tego zapewne ju� nigdy sobie nie wybacz�. Zmar� gdy mia�em
siedemna�cie - dzie� przed mymi urodzinami, z pewno�ci� nie z tego powodu i�
nigdy nie otrzyma�em od niego �adnego prezentu. Matka odesz�a na "tamten �wiat"
w par� lat p�niej, zd��y�a jednak przeczyta� m�j pierwszy artyku�. Mia�em wtedy
niespe�na 23 lat i mieszka�em w akademiku. Tam w�a�nie odkry�em swoje powo�anie
- dziennikarstwo.
Czytaj�c artyku�y z lokalnej gazety �mia�em si� z �a�osnych wypocin ludzi,
boj�cych si� ukaza� prawd�, pisz�cych brednie. Wtedy r�wnie� postanowi�em na
dobre zaj�� si� pisaniem aby w spos�b rzetelny informowa� ludzi o faktach. To
sta�o si� mym celem. Szybko przekona�em �e mam "�y�k�", wygra�em bowiem konkurs
na najlepszy artyku� - nagrod� by�o otrzymanie w�asnej kolumny na �amach gazety
- do niej wi�c, pisywa�em regularnie przez dwa lata. Sta�a praca w gazecie
pozwala�a mi na zakup r�nych rzeczy (wcze�niej starcza�o mi tylko na zap�acenie
czynszu i wy�ywienie) o kt�rych wczesniej, mog�em jedynie �ni�.
Rozwija�em tak�e swe hobby - do dzi� posiadam bogat� kolekcj� bluesa -
najpi�kniejszej muzyki na �wiecie. Niestety, nadszed� moment, w kt�rym wszystko
si� zawali�o. Dozna�em bloku pisarskiego - pocz�tkowo, by�em przekonany �e jest
to jedynie faza przej�ciowa, nieodzowna w pracy ka�dego dziennikarza. Szef,
poznawszy sytuacj�, da� mi dwa tygodnie urlopu, aby pozbiera� my�li i tak jak
wcze�niej "zaatakowa�" kolejn� ciekaw� histori� - wprawdzie marzy�em o tym aby
m�j artyku� po raz drugi poszed� na pierwsz� stron�. Dni b�yskawicznie mija�y -
mimo kompletnej pustki w g�owie, regularnie szuka�em temat�w. Przez pierwsze dni
siada�em przed komputerem w nadziei, �e uda mi si� co� sensownego napisa�.
Zwykle ko�czy�o si� na nerwowym uderzaniu pi�ci� w klawiatur� - pi�ciogodzinne
siedzenie przed bielutkim, pustym ekranem doprowadza�o mnie do bia�ej gor�czki.
W tamtym okresie sk�ania�em si� ku my�li, i� m�j talent bezpowrotnie wygas� -
zawsze jednak szczeg�lnie bra�em sobie do serca my�l pewnego artysty, kt�ra
g�osi�a �e "je�li kto� talent posiada, to z regu�y go nie traci".
W ostatnich dniach drugiego tygodnia za�ama�em si� psychicznie, straci�em
nadziej�, brakowa�o mi pisania, nie wiedzia�em co z sob� robi� - w konsekwencji,
zacz��em coraz cz�ciej spogl�da� do kieliszka. Wierzy�em, �e tak nie sko�cz�,
�e nagle doznam o�wiecenia - zal�ni� �wiat�em wszystkie lampy w mym umy�le i
niczym karabin wstukam nowy tekst aby p�niej uradowany przyj�� do redakcji. To
nauczy�o mnie aby nie liczy� na szcz�cie.
Teraz, pogr��ony w depresji, gdy codzie� rano spogl�dam na sw� usychaj�c� z
ka�dym dniem sylwetk�, czuj� b�l i obaw� przed otaczaj�cym mnie �wiatem - wiem
�e ju� nigdy nie dojd� do tego co mia�em - zabawne, poniewa� gdy ma si�
wszystko, mo�na to w jednej chwili straci�. Patrz�c w lustro, nie widz� siebie,
lecz innych - zap�akane dusze, ich migocz�ce oczy, wspieraj� mnie i to jest
jedyne co mnie pociesza - �e jeszcze kto� odczuwa to samo co ja, mimo �e �y�
pareset lat temu. Wtedy te� zauwa�y�em, �e otrzyma�em nowy dar. Pami�tam jak w
pewien jesienny poranek, wyszed�em na podw�rze. Potwornie skacowany, po kolejnej
z rz�du koszmarnej nocy, postanowi�em pogra� w kosza. Nie pami�tam sk�d tak
durny pomys� wpad� mi do g�owy - wszak nie gra�em od dzieci�stwa.
Pami�ta�em �e pi�ka znajduje si� w ogrodzie, za domem. Niebo by�o mgliste,
zapowiada�o si� na deszcz. Zapali�em leniwie papierosa, chwyci�em za sflacza��
pi�k�. Przeszed�em przez zaro�ni�ty, pokryty zesch�ymi li��mi taras i poszed�em
na placyk. Ku memu zdziwieniu, kosz, trzymaj�cy si� co prawda na dw�ch
g�rnych �rubach, nadal wisia�. A� dziw �e nikt si� nim nie zaintersowa�. Mo�e
dlatego �e nie wida� ju� podpisu mego idola koszykarskiego - nie pami�ta�em ju�
nawet jak temu dupkowi by�o na nazwisko.
Po kwadransie g�upkowatego rzucania w �rodek obr�czy poczu�em zm�czenie;
usiad�em aby zawi�za� sznurowad�o u buta.
- Je�li dobrze sobie przypominam, dawniej by� pan lepszym zawodnikiem -
przem�wi� nieznajomy mi g�os. Dochodzi� zza plec�w. Odwr�ci�em si�
b�yskawicznie. Mym oczom ukaza� si� m�czyzna - mia� oko�o dwudziestupi�ciu lat,
wygl�dem nie r�ni� si� ode mnie. Nieogolny, pomarszczony, zasmucony siedzia� na
�awce za p�otem mego domu. Spokojnie tupa� nog�, jakby czeka� na co� od
d�u�szego czasu. Lun�o niespodziewanie deszczem.
- Co mam przez to rozumie�? - odpar�em. Pomy�la�em �e to pewnie zn�w jaki�
kolejny pieprzony akwizytor, kt�rego technika wciskania ludziom kitu jest o
wiele lepsza od tych, kt�rzy nawet nie potrafi� sprzeda� laserowo ostrzonych
scyzoryk�w, daj�c przy tym drugi gratis. Do tego, czas i miejsce nie gra roli.
- Zaczekam - powiedzia�, zak�adaj�c ostentacyjnie nog� na nog�. Kto to, Witkacy
w wydaniu po�miertnym?
Nie spieszy�em si�. Samotno�� spowodowa�a, �e zoboj�tnia�em na wszystko co
dzia�o si� dooko�a. M�j nowy tryb �ycia nie wymaga� po�piechu - potrafi�em my�
z�by przez okr�g�� godzin�, aby zabi� wszechogarniaj�c� mnie nud�. Ubra�em si� w
naj�wie�sze jak mia�em ciuchy i wyszed�em w nadziei �e pogadam z tym cz�owiekiem
przez minut�, dos�ownie. Nie mia�em ochoty na rozmow� - mimo i� go�� emanowa�
inteligencj� i posiada� do�� enigmatyczny spos�b bycia. I zn�w si�
rozczarowa�em...
Postawi�em ko�nierz p�aszcza. Rozejrza�em si� po okolicy, par� razy w lew� i
praw� stron� - w ko�cu dojrza�em faceta. Siedzia� nieruchomo na �awce, mia�
zamkni�te oczy. La�o niesamowicie, a on zdawa� si� by� w zupe�nie innym �wiecie
- ju� wtedy wiedzia�em �e na pewno nie zaproponuje mi sokowir�wki.
Podszed�em i przysiad�em si�; poczu�em si� okropnie - rzadko wychodzi�em na
podw�rze, szczeg�lnie podczas ulewy. Facet ani drgn��, milcza�. Przez chwil�
patrzy�em, podobnie jak on, w kierunku polanej jezdni
- �ycie up�ywa jak woda - wyszepta�, wpatrzony w rynienk� pod kraw�nikiem.
- Co masz na my�li? - zapyta�em zaciekawiony, pierwszy raz kto� zach�ci�
mnie do konwersacji. Nie powiem, aby nie by� pod wra�eniem.
- Zawsze w tym samym tempie, cho� mo�e tego nie odczuwasz - odpar�,
poprawiaj�c flanelow� koszul� w kratk�.
- Przypad�aby si� parasolka, albo...
- Nie chc� niepokoi� innych w pana domu - wyj�� mi z ust zaproszenie. Jednak
w jednej kwestii si� pomyli�.
- Eh, mieszkam sam - odpowiedzia�em skr�powany. Ca�a ta sytuacja wydawa�a mi
si� g�upia. Ale polubi�em go�cia.
- Dlaczego? To niezbyt dobrze dzia�a na cz�owieka, samotno�� prowadzi cz�sto
do schizofrenii, przynajmniej... - przerwa� na chwil� by przetrze� r�koma sw�
twarz - ...tak mi si� wydaje.
- Nie czuj� si� z tym �le. Lubie samotno��, to znaczy... polubi�em -
poprawi�em po chwili, chcia�em by� w stu procentach szczery.
- O czym pan my�li, kiedy kocha si� z kobiet�? - niespodziewanie zmieni�
temat. Kompletnie mnie zamurowa�o - atakowa� mnie s�owami, zadaj�c swe zagadkowe
pytania ani razu nie spojrza� mi w twarz. Zawsze lubi�em mie� kontakt wzrokowy z
rozm�wc�, czu�em wtedy wi� i zainteresowanie mym zdaniem z drugiej strony.
- Huh, nie wiem, w�a�ciwie dawno tego nie robi�em - zmieszany kompletnie,
wydusi�em z siebie, mi�dzy kolejnymi kaszlni�ciami. Wiatr w po��czeniu z
deszczem chorobliwie na mnie dzia�a�.
- Jest pan peda�em? - spyta� wprost. To mnie dobi�o. Faktycznie, by�em
nie�mia�y. Czu�em si� najbardziej onie�mielony w mym �yciu.
- Czasami si� zastanawiam... sam nie wiem - westchn��em, opieraj�c si� o
mokre oparcie �awki. Zapali�em papierosa.
- Mo�e inaczej: czy brakuje panu seksu? - to pytanie, subtelniej zadane
sprawi�o �e zacz��em my�le� o mej ostatniej kobiecie. Na my�l o tym, jak
zosta�em oszukany, szybko pocz��em zastanawia� nad czym� zupe�nie innym.
- Szczerze powiedziawszy, bardziej czego innego - mrukn��em zawiedzionym
g�osem.
- Niech pan wie, �e jestem jedynym z niewielu, kt�rzy o tym wiedz� -
odpowiedzia� po d�u�szej chwili.
- Co?! - wsta�em oburzony - Co to za gra?! O co panu chodzi, do cholery?!!
- Przyby�em tutaj, aby panu pom�c, a pan uwa�a �e prowadz� z panem gr�? -
spyta� i po raz pierwszy spojrza� mi w twarz. Jego oczy wydawa�y si� puste,
dopiero teraz spostrzeg�em �e jego sylwetka, z lekka prze�roczysta, jest
ca�kowicie sucha.
- Kurwa, ty jeste�...
- Tak, a ty przez ca�y czas by�e� wytrwa�y. B�g da� Ci szans�. I jeszcze raz
powtarzam: nie prowadz� tu �adnej gry.
- Inaczej nie mo�na tego okre�li� - skontrowa�em, dopalaj�c papierosa. By�em
zszokowany. Wtedy te�, przekona�em si� �e posiadam t� nadprzyrodzon� zdolno��.
�ebym ja si� z tego chocia� cieszy�... B�g da� mi szans�???
- Proponuj� aby�my poszli do pana, opowiem panu o mym �yciu - wsta� i wszed�
na jezdni�.
- Po choler� mi wiedzie� cokolwiek o pa�skim �yciu?!! - powraca�o uczucie
wstr�tu do ludzi. Do duch�w tak�e.
- Przyszed�em tu aby panu pom�c, czy zgadza si� pan? Czasem dziwi� si� czemu
jestem taki cierpliwy... - westchn�� udaj�c si� w stron� mego domu.
- Dobrze, ciekawy jestem w czym pomo�e mi pana opowie�� o �yciu - to by�o
ostatnie zdanie w negatywnym nastawieniu. Zmienno�� nastroju dopada�a mnie od
zawsze, wi�c nie by�em zdziwiony. Ale po co to pytanie o seks?
Weszli�my do domu. Dopiero teraz, wiedz�c i� mam go�cia, rozejrza�em si� po
pomieszczeniach. Masa walaj�cych si� butelek, jeszcze wi�cej przepe�nionych
niedopa�kami popielniczek i pude�kach po tanim, chi�skim �arciu. Serce mi si�
kraja�o, gdy� wtedy przekona�em si�, jak nisko upad�em.
Duch nie okazywa� zdziwienia, zachowywa� si� tak, jakby wszystko to widzia�
ju� wiele razy. Gdy tylko przekroczyli�my pr�g drzwi, poszed� do pokoju i usiad�
na bujanym fotelu.
- Moment, tylko zaparz� sobie kawy, mo�e wtedy zaczn� normalnie my�le�. Nie
us�ysza�em odpowiedzi. Jedyne co dobiega�o z pokoju to skrzypienie
bujanego fotela. B�yskawicznie zrobi�em kaw� - do g�owy wpad� mi pomys� - co
mnie o�wieci�o. Poczu�em ch�� przeprowadzenia wywiadu. Czy�bym otrzyma� drug�
szans�?
Wbieg�em po schodach na strych, wyci�gaj�c z kufra stary przybornik z
notatnikiem. Od razu pomy�la�em �e b�d� musia� zakupi� nowy - ten bowiem,
przesi�kni�ty by wilgoci�, brudem i kurzem, podobnie jak reszta zawarto�ci
kufra. Zadowolony zbieg�em do kuchni by chwyci� za kaw�. Wpad�em do pokoju.
Nikogo w nim nie by�o. Nie pami�tam o czym� wtedy pomy�la�em.
- Nie obawiaj si�, jestem - us�ysza�em g�os.
- Dlaczego Ciebie nie widz�? - zapyta�em
- Poniewa� tak sobie za�yczy�em.
- Chcia�bym widzie� tw� twarz, kiedy b�dziesz wszystko opowiada� - byli�my
ju� na "ty", poczu�em mi�dzy nim a mn� niespotykan� wi�, traktowa�em go jak
przyjaciela kt�rego znam ju� od wielu lat, kt�ry przyszed� mi z pomoc�. Z
pewno�ci� kiedy� pozna�em tego faceta. W ko�cu faktycznie, kiedy� lepiej gra�em
w kosza.
- Nie mog�, moje �ycie by�o jednym wielkim niewypa�em, m�wi�c Ci o tym
uroni� niejedn� niewidzialn� �z�, nie chc� aby ktokolwiek to widzia�; Pan da� mi
ten
przywilej.
- Rozumiem. Powiedz mi jak jest tam - pierwszym pytaniem chcia�em zaspokoi�
sw� ciekawo��.
- Koszmarnie - odpar� kr�tko.
- Dlaczego? - ci�gn��em uparcie. Chcia�em wyci�gn�� jak najwi�cej informacji
aby zaostrzy� w ludziach poczucie wiary w Boga. Wreszcie powr�c� na �amy, co za
szcz�cie. Najbardziej jednak cieszy mnie to, i� wiem komu mam za to dzi�kowa�.
- Poniewa� trac�c swe cia�o, straci�em wraz z nim wiele rzeczy - mi�dzy
innymi sw� wra�liwo��. Gdy na przyk�ad, co� boli ci� w okolicach kolanach,
potrafisz wyczu�, sk�d cierpienie rozp�ywa ci si� po ciele, dop�ywa do m�zgu.
Ja, czuj�c od �rodka przeszywaj�cy mnie b�l nie jestem w stanie - jestem poni�ej
tego - to on ma kontrol�, teraz jemu przysz�o dyktowa� warunki.
- Ludzie, kt�rzy przerywaj� �mier� kliniczn� s�dz� �e to...
- Odrzu� stereotypy! - wrzasn��. Chyba go nie zdenerwowa�em.
- Dobrze, chcia�em by� tylko obiektywny - wyt�umaczy�em si� pospiesznie.
- Co z Ciebie za dziennikarz?! - zapyta� zdziwiony. Na przyk�ad teraz,
chcia�bym wiedzie� jego twarz.
- Nie b�d� konfliktowy, chcia�em jedynie zagai� temat - uspokaja�em
przyjaciela mi�ymi s��wkami. Nie mia�em bowiem ochoty burzy� nowo powsta�ej
przyja�ni.
- Zostawmy to, nadejdzie czas �e sam wyrobisz sobie zdanie, jak ka�dy
zreszt� - g�os by� zm�czony, gotowy natychmiast zako�czy� ten temat.
- Oczywi�cie, nie widz� powod�w aby dalej ci�gn�� ten temat - uleg�em i
pocz��em robi� wst�pne notatki.
- Pozw�l �e ju� zaczn�... to pozwoli mi poczu� si� lepiej - krzes�o
przesta�o si� buja�. Za to przy swym ciele poczu�em ciep�o. Najwyra�niej
m�czyzna
siedzia� obok mnie.
- Jasne, jestem gotowy - dopi�em kaw� i zapali�em papierosa.
CIERPLIWY - PRZEGRANY
Czy mo�na to nazwa� koszmarem?
Wsta�em dzi� bardzo wcze�nie, wszak nie mog�em zapomnie� o napojeniu swego
kota. Kiedy podnios�em si� do pozycji siedz�cej, on ju� le�a� przy ��ku,
czekaj�c na nektar jego bog�w. Szary zwierzak le�a� leniwie na dywanie,
poruszaj�c co chwil� swym bujnie ow�osionym ogonem. Oczy jego, pilnie skupione
na mej poruszaj�cej si� na boki, wychud�ej sylwetce sprawia�y wra�enie
zm�czonych. Przetar�em oczy, m�oda by�a godzina bo dochodzi�o powoli do 5:00.
Wsta�em leniwie. K�tem oka, wyjrza�em za popalon� firank� okna. Miasto jeszcze
spa�o, tylko facet z bloku naprzeciwko, jak zwykle o tej godzinie, wybiega� z
klatki schodowej aby zd��y� na pierwszy autobus. Kot owin�� si� wok� mej nogi,
b�agaj�c mnie o dawk� napoju. Nie by�em niesprawiedliwy. Otworzy�em sw� ma��
lod�wk�, stoj�c� nieopodal stolika. Zapach co najmniej nie przyjemny, nie
powstrzyma� mnie od wyci�gni�cia kartonik�w mleka i soku pomidorowego.
Mleko rozcie�czy�em z wod�, p�ywaj�c� w s�oiku i postawi�em miseczk� kotu.
Sam za�, chwyci�em do r�ki szklank� i wla�em do po�owy naczynia, cz��
zawarto�ci kartonika. Usiad�em nieopodal le��cego na posadzce kota, pij�cego z
miseczki. Dlaczego nie porozmawiasz ze mn�? Czemu nie dasz mi szansy, chcesz
tylko abym zaspokoi� twe potrzeby. Spe�niam warunki jakie mi stawiasz, zawsze
podwy�szasz mi poprzeczk� (stajesz si� wi�kszy), a ja z uporem przeskakuj� ka�d�
z nich. Chcesz abym na zawsze pozosta� niemy, nie odzywa� si� do nikogo - tego
w�a�nie pragniesz, abym wci�� pogr��a� si� w swych b��dach, jakie pope�ni�em na
przestrzeni mej, jak�e kr�tkiej dot�d egzystencji. Nie masz prawa z�o�ci� si� na
mnie, tobie ani twoim bliskim nie wyrz�dzi�em krzywdy. Odchodzisz, nasycony,
zapewne m�czy ciebie me puste spojrzenie w tw� stron�. Zapali�em dzi� pierwszy
niedopa�ek papierosa, kt�ry znalaz�em wczoraj na boisku do koszyk�wki. Zawsze
tam chodzi�em, mimo �e nie by�o mi wolno. Lubi�em usi��� na hu�tawce i popatrzy�
na te wszystkie dzieci kt�re wybiegaj� ze szko�y i �ciskaj� si� w przyjemnym
ge�cie powitania ze swymi rodzicami, kt�rzy p�niej, odwo�� je do swych dom�w. A
ja? Kiedy ja zaznam podobnego szcz�cia?
Musz� regularnie syci� swe wyniszczone od nikotyny, m�ode p�uca. Nuda
rozrywa mnie ju� od wewn�trz. Codziennie spogl�daj�cy na mnie ludzie, dobitnie
przekonuj� mnie o mej bezwarto�ciowo�ci lecz ja wci�� tu istnieje, czy oni by
chcieli tego, czy te� nie. Dosta�em to miejsce, wierz� w istnienie Boga Ojca i
jestem przekonany i� to on powierzy� mi to miejsce w tym okropnym sieroci�cu,
abym zrozumia� ze wszystko jeszcze przede mn�, �e jestem w stanie si� z tego
bagna wykaraska�. Wiem, �e nie da mi drugiej szansy. Czuj� jakby nie obdarzy�
mnie j�zykiem - nie przeszkadza mi moja samotno��, no, mo�e troszk�. Zawsze
czuj� na twarzy ten wstyd, posiadam ten u�amek duszy, on nigdy nie odpadnie -
stanowi istotn� cz�� ca�o�ci. Gdyby go wyci��, ju� nigdy bym do nikogo nie
przem�wi�, a tak, �yj� nadziej� kto� nareszcie zbierze si� na odwag� podej�� do
mnie lub przekroczy� pr�g mego pokoiku. Nadzieja to to, czym na dzie� dzisiejszy
kieruj� si� we wszystkim co robi�. Czuj�, �e kiedy� kto� przyjdzie i we�mie mnie
do swego domu, robi dla mnie �wie�y i po�ywny obiad, pozwoli mi w ciszy pospa�.
Wiem, �e kiedy� dojd� do wniosku i� p�acz jest ca�kowicie niepotrzebny. Ju�
nie na tym etapie. Wystarczy tylko popatrze� przez okienko mego pokoju...
Kto� mnie kiedy� zapyta� dlaczego pal� papierosy - odpar�em �e pomagaj� mi
zwalczy� b�l serca i nadmierne pocenie si�.
Wiesz czym jest uczucie t�sknoty, ale te kt�re pochodzi z wewn�trz? Czujesz
czasem?
Dziesi�tki innych dzieci podnosi ju� swe powieki. Przecieraj� oczka swymi
ko�cistymi r�czkami, ziewaj� niedospane. �niadanie dopiero za dwie godziny a ju�
niekt�re biegn� w stron� jadalni. Jane jeszcze spa�a. To by�a mi�a, rudow�osa
os�bka, jako jedyna zawsze si� u�miecha�a. Rozmawia�em z ni� par� razy, czasami
chodzili�my na placyk i rozmawiali�my o g�upotach, potem przesta�a si� do mnie
odzywa�, nigdy nie mia�a dla mnie czasu, du�o czyta�a, chodzi�a do sali ogl�da�
telewizj�, nie lubi�a mnie? - pewnie dlatego �e nie by�a w stanie znie�� mego
j�kania. Jane by�a na tyle niezale�n� jednostk� w sieroci�cu �e postanowi�a sama
nada� sobie imi� - jak mi powiedzia�a, us�ysza�a kiedy� w radiu utw�r zespo�u
Jane's Addiction i pierwszy cz�on tej nazwy przyw�aszczy�a sobie. Pono� piosenka
by�a �wietna. Mam nadziej� �e b�d� mia� kiedy� okazj� to sprawdzi�. Cieszy�a
si�, najwyra�niej pogodzi�a si� z faktem �e sp�dzi tu jeszcze spory kawa�ek
czasu. Lubi�a to miejsce, widzia�em to wyra�nie. W jej oczach r�wnie� p�yn�a
nadzieja. Przyzwyczai�a si� do �ycia w tym miejscu, wszak by�a jedn� z
pierwszych dziewczyn kt�re si� tutaj znalaz�y. Aby czym� zaj�� czas, ka�dego
dnia zajmowa�a si� najr�niejszym rzeczami: na przyk�ad lubi�a robi� swetry i
sz�o jej to ca�kiem sprawnie. Pami�tam jak rok temu poproszono j� o zrobienie
kilkunastu swetr�w dla ca�ego personelu. Dostawa�a za to wi�cej jedzenia - przez
ni� zag�odzi�o si� na �mier� dw�ch innych. C�, nikt w�wczas nie wygl�da� na
zbulwersowanego tym zdarzeniem. Z jednym nawet, przez pewien czas dzieli�em
��ko, zanim pojawi�em si� tutaj - w tym pokoju. Nie traktowa�em tego pokoju jak
izolatk�, lecz jako m�j w�ski �wiat, w kt�rym nie zachodz� �adne zmiany.
Niestety, ja ani nie potrafi�em nic zrobi� ani przybra� imienia, nie mia�em tej
odwagi, by�em tylko bezwarto�ciow� kup� wiary i dalekobie�nych marze� - by�em
(czym� wi�cej?) numerem...
Numerowali nas, poniewa� nie mieli�my imion. Byli�my niemal�e przedmiotami,
trafiali�my tutaj przypadkowo, niekt�rych oddawano tu po �mierci ich rodzic�w,
innych z setek r�nych (dziwnych) powod�w. W moim przypadku, jak wyzna� mi m�j
opiekun, znaleziono mnie w �mietniku, kilka dni po narodzinach. Na pocz�tku,
kiedy zacz��em racjonalnie my�le�, strasznie si� tym przej��em. P�niej jednak,
doszed�em do wniosku i� moja matka jest nikim innym jak tylko pozbawion� uczu�
szmat�, b�d� prostytutk� kt�ra szybko musia�a pozby� si� problemu. Nigdy nie
wystawi�bym do niej d�oni. To by�oby oszukiwanie samego siebie. Co innego by�oby
w kontakcie z ojcem.
Obserwuje. Kot nie czuj� si� dobrze, chyba jest nienasycony, chodzi w t� i z
powrotem jakby chcia� kolejn� porcj�. Niestety, nie mog� mu da� wi�cej gdy� jego
pragnienie nast�pnego dnia b�dzie jeszcze bardziej wzmo�one. Nada�em mu imi�
Simon poniewa� brzmia�o mi�o, tak przytulnie. Siedz�, rozmy�laj�c nad
dzisiejszym dniem gdy s�ysz� brz�k przekr�canego w drzwiach klucza. Odwracam si�
w kierunku drzwi i widz� b�yskawicznie wchodz�c� do pomieszczenia pani� Schultz.
W d�oniach trzyma�a kolejno szklank� wody i witaminy. Kobieta �w by�a mym
opiekunem. To ona kaza�a mnie zamkn�� z dala od innych, z uwagi na me agresywne
podej�cie do innych wychowank�w. Faktycznie, czasem zbyt impulsywnie odnosz� si�
do innych.
- Jak si� czujesz, 16? - zapyta�a, siadaj�c obok mnie.
- Dobrze, troch� mi zimno. Mog�aby mi pani przynie�� p�niej jeszcze jeden
koc? - poprosi�em uprzejmie. Nienawidzi�em jej, trzeba by�o jednak zachowa�
pozory. Nie cierpi� k�ama�, ale inaczej niczego bym w tym piekle nie dosta�.
- Tak, wieczorem go tobie przynios� razem z kolacj� - odpowiedzia�a.
Postawi�a na umywalce szklank� i tabletki. Po chwili, ju� jej nie by�o.
Tak naprawd� wcale nie potrzebowa�em koca - Simon ju� od wielu dni prosi�
mnie o okrycie na noc, mimo swej grubej sier�ci ci�ko by�o mu zmru�y� oko na
zimnej posadzce, na moim ��ku natomiast, by�o mu ciasno. Musia�em spe�ni� jego
pro�b�, przynajmniej jedn� z nich.
Wsta�em i podszed�em do umywalki. Obsmarowane zakrzep�� krwi� i le��ce na
dnie wg��bienia dwa z�by nie zrobi�y na mnie wi�kszego wra�enia. Wczorajsza
b�jka z 7-k� by�a czym� ca�kowicie zwyczajnym. Ja chcia�em tylko spokojnie
spo�y� obiad. Naprawd�, nigdy nie zrobi�bym nikomu krzywdy gdyby nie chamstwo i
uparto�� tych wszystkich g�upich dzieciak�w kt�rych wok� mnie, by�o coraz
wi�cej. Chwyci�em mocno szklank� w jedn� d�o�, pakuj�c drug� pomara�czowe
tabletki do swych ust. Doskonale wiedzia�em jakie powoduj� dzia�anie. Nie
przestrzega�em dawkowania - poch�on��em je wszystkie aby jak najd�u�ej st�d
znikn��. Zapi�em ci�ko wod�. Wystarczy�o doda� jeszcze jedn� abym si� ud�awi�.
A zreszt�, co za r�nica. Czasem zdarza mi si� straci� nadziej�...
Ju� nadchodzi czas zw�tpienia, te par� godzin w kt�rych wiem �e nie jestem
sam - otaczaj� mnie kolory, wszystko robi si� pozytywne, nie dostrzegam w�wczas
jakichkolwiek r�nic, wszystko jest otwarte na m�j odbi�r. Jestem spokojny,
czuj� si� wewn�trznie oczyszczony. Lecz tylko przez t� chwil�, b�l do �wiata i
samego siebie zawsze wr�ci - bo lata za mn�, niczym wrona - uparcie i bez
przerwy. Nast�puje skurcz mi�ni, niekt�rzy powiadaj� �e to mo�e sta� si�
nieprzyjemne...
"I don't know you people. Why are you here? It does no good. Nothing changes,
nothing. Get out or I'll hurt you.
I can't help myself! I don't want to hurt you. Get out of this room before I
kill you all!"
Czu�e� si� odtr�cony, niepotrzebny?
"Ze �mierci te� mo�na si� �mia�."
Zmar� Simon. Czu�em si� winny jego �mierci, wmawia�em sobie �e nie dba�em o
niego. Wierzy�em, �e wystarczaj�co zaanga�owa�em si� w opiek� nad nim,
widocznym sta�o si�, i� nie da�em z siebie wszystkiego.
Zawsze czuj� si� skr�powany gdy widz� jak te wszystkie mordy spogl�daj� na
mnie i prosz� abym gra� przed nimi spokojnego ch�opczyka, kt�rego b�d� mogli
spokojnie posy�a� do szko�y, kt�ry ka�dego dnia b�dzie k�ad� na stole
nauczyciela soczyste jab�uszko i u�miecha� si� ca�y dzie�. Nie ma ju� takich
ludzi, nikt nie chc� dzi� pokoju. Sp�dzanie czasu Jane, jeszcze zanim si� tu
znalaz�em, sprawi�o �e czu�em si� dowarto�ciowany. Szczerze, cieszy�em si�. Dni
lecia�y nieub�aganie szybko, kolejne m�ode ma��e�stwa przychodzi�y i zabiera�y
ze sob� innych, na mnie patrz�c tylko przez chwil�, z takim samym grymasem na
twarzy jak inni.
Jednak znalaz�em zrozumienie - pewna rodzina przygarn�a mnie do siebie.
By�em szcz�liwy, gdy czu�em ciep�o obu trzymaj�cych z mnie z r�ce r�k.
Wtedy, gdy mija�em bram� sieroci�ca, widzia�em Jane po raz ostatni. B�g by� dla
mnie hojny - dosta�em w�asny pok�j, codziennie zadbany, szybko zaprzyja�ni�em
si� z kolegami z osiedla. Sta�em si� inny - czy lepszy? To, co tam prze�y�em
nigdy ze mnie nie wyjdzie - pewna cz�stka mego ego si� tam zakorzeni�a - jakie
to przykre, �e wsz�dzie go si� pojawi�, pozostawiam po sobie znak, jak na
przyk�ad �lin�, kt�ra zaschni�ta do dzi� znajduje si� na doniczce recepcjonistki
sieroci�ca - to by�a moja odpowied� za jej wiecznie negatywne podej�cie do mnie,
ja nigdy nie dawa�em si� lubi�. To by� tylko m�j problem, do dzi� zreszt� jest.
M�wi�e� �e dla kogo przeprowadzasz ten wywiad?
"Nic nie trwa wiecznie, mi�o��, przyja��..." - powiedzia� mi kiedy�
policjant obserwuj�c b�jk� po drugiej stronie ulicy. Jego czterosmakowy l�d
spoczywaj�cy
na pofa�dowanym waflu po d�u�szej chwili zamieni� si� w p�ynn� mas�, delikatnie
sp�ywaj�c� na tafle chodnika. To nauczy�o mnie, aby nie zak�ada� rodziny przed
21 rokiem �ycia lecz najpierw wybudowa� dom. Te m�dre stwierdzenie,
wypowiedziane kiedy� przez brodatego m�drca znalaz�o uj�cie i w mym �yciu. Me
szcz�cie trwa�o kr�cej ni� sobie to wyobra�a�em. B�d�c w domu przez okres
miesi�ca, dowiedzia�em wielu nieprawdopodobnych rzeczy. Kiedy�, wychodz�c z
�azienki na pierwszym pi�trze i kieruj�c si� do swego pokoju, us�ysza�em
tre�ciw� konwersacj�, brzmia�a mniej wi�cej tak: "Ten szczyl na nic na mnie si�
nie przyda, w momencie kiedy nie ma zdrowej w�troby, mog�e� to sprawdzi�
wcze�niej, durniu!". Nawet nie drgn��em, mia�em si� wzruszy�? Mimo, i� by�em tak
m�ody, cz�ekiem o nieukszta�towanej osobowo�ci, by�em pewien �e nic mnie ju� w
�yciu nie zdziwi. Nie odczuwa�em ch�ci zej�cia na d� i spojrzenia im w twarz -
cho� ciekawy by�em ich reakcji. Nie zale�a�o mi na tym aby wygarn�� im w jak
silny spos�b mnie zranili. Mia�em ochot� p�j�� do ��eczka i zasn�� - p�acz
potrafi zast�pi� pi��, przecie� mi�o�� i nienawi�� to tak bliskie sobie
uczucia...
M�j przybrany ojciec, okaza� si� by� bukmacherem, najwyra�niej profity nie
by�y owocne, poniewa� kt�rego� zwyczajnego dnia zasta�em go (i jego �on�) w do��
nieprzyjemnej sytuacji. To by�o kolejne niezwyk�e do�wiadczenie. W momencie
kiedy trzasn��em drzwiami, przygotowany by�em na wybiegaj�c� z kuchni mam� kt�ra
przywita�aby mnie ca�usem w policzek - tym razem jednak by�o inaczej. Ta chwila
odmieni�a moje �ycie - wtargn��em szybko do salonu - m�czyzna wisia� nieruchomo
na grubej linie, przymocowanej do prowizorycznie wbitego haka, moja by�a mama
le�a�a na sofie z poder�ni�tym gard�em, narz�dzie zbrodni le�a�o nieopodal
cia�a. Krew, sztylet, za�zawione, martwe oczy, w kt�re wci�� mimowolnie si�
wpatrywa�em, nape�ni�y mnie zw�tpieniem czy kiedykolwiek zagrzeje gdzie� miejsce
- czu�em �e powr�c� do punktu wyj�cia. Wygl�da�o na to i� dosz�o do powa�nej
k��tni, m�� pchn�� j� no�em, p�niej zapewne zastanawia� si� przez godzin� nad
tym co zrobi�, doszed� do oczywistego wniosku. Ten niby zwyczajny dzie�, wcale
nie by� tak do ko�ca pora�k�, gdy� wtedy po raz pierwszy uda�em si� do szko�y,
aby podarowa� pani nauczycielce jab�uszko i usi��� grzecznie w �aweczce po czym
zabra� si� pisania liter od A do Z. By�em szybki, opanowa�em ca�y w trzy
godziny, zawsze jednak g�owi�em si�, dlaczego "p" i "d" zapisuje si� w ten sam
spos�b...
Nie powiem aby co� w duchu uderzy�o - opinia, jak� sobie o nich wyrobi�em
wystarcza w zupe�no�ci. Czu�em si� paskudnie, nie rozumia�em dlaczego �mier�
jest zako�czeniem tego, co buduje si� z lata. Jedna jedyna �za spad�a wtedy na
obsmarowany krwi� parkiet. Przez rz�s� oczyszczona, obok nozdrza wyd�u�ona,
roztrzaska�a si� z miliony innych kropelek. Wtedy me oczy podzia�a�y niczym
jedno wielkie szk�o powi�kszaj�ce - ujrza�em sw� sylwetk�, siebie, z zupe�nie
innej perspektywy, stara�em si� co� poczu�, mog�em jedynie patrze�.
Jane powiedzia�a mi kiedy� �e nic nie istnieje przez przyczyny - opowiada�a
mi raz swej mamie - cudownej kobiecie o mi�kkim sercu, zamordowanej przez swego
m�a z zwyczajnej zazdro�ci o wi�ksz� sum� zarabianych pieni�dzy. Trzeba
przyzna� �e �a�osny bana� zawsze nosi za sob� osza�amiaj�ce skutki. Przegrana,
jest wszak konsekwencj� prostych b��d�w. Swe pierwsze dziecko, ch�opczyka,
nieszcz�liwie poroni�a. "To by�am ja!" - stwierdzi�a stanowczo Jane.
Najwyra�niej jej dusza by�a zbyt delikatna by zasila� wszelkie procesy,
zachodz�ce w umy�le osobnika p�ci m�skiej. Jej mama nie mog�a si� d�ugo pogodzi�
z utrat� syna. Spr�bowali z m�em jeszcze raz - wynik by� ca�kowicie pozytywny.
Drugim dzieckiem okaza�a si� by� w�a�nie Jane. Jej s�owa zawsze wprawia�y mnie w
zadum� ale z wieloma rzeczami nie potrafi�em si� zgodzi�. Np.: "Tym pierwszym
tak�e by�am ja, jednak B�g uzna� �e w ciele kobiety b�d� w stanie stuprocentowo
ukaza� swe wn�trze - w ciele m�czyzny nie uda�o by mi si� to.". Jej
nietolerancyjne (seksizmem nazwa� by�oby ma�o) podej�cie by�o dla mnie nie do
wytrzymania, jak sobie dobrze przypominam, by�a to jedna z naszych ostatnich
rozm�w. Potem w �ycie wszed� ten �mieszny rodzaj karceru... . M�wi�e� �e jeste�
z...?
Zna�e� kiedy� kogo�, kto p�niej odszed�?
"You got that last slaughter on tape, you play it on the radio"
Siedz�c w tramwaju i trz�s�c si� z zimna w ch�odne, jesienne popo�udnie,
obserwuje siedz�cego w przednim rogu wagonu m�czyzn�. Brodaty, smuk�y facet
siedzi nieruchomo z gazet� w gar�ci, drug� d�oni� nieustannie, z wrodzon�
finezj� porusza w�zeczkiem. Czemu to nie ja le�� w tym w�zeczku, szczelnie
okryty ciep�em? Nie nale�y mi si� to? Mia�em ochot� wyrwa� mu serce. Nie
zrobi�em tego, nigdy nikogo nie skrzywdzi�em przez ca�e swe �ycie - mia�em 32
lata, gdy pod czaszk� zacz�y nap�ywa� w�a�nie tego typu my�li. Szczerze
powiedziawszy, denerwowa� mnie dostatek innych, wiedzia�em �e nigdy do niego
dojd�, �e jest ju� za p�no ale wci�� kot�owa�em w sobie t� zazdro��.
Czu�em jakbym rozwija� si� zewn�trznie a wewn�trznie pozosta� dzieckiem.
Przez ca�e swe �ycie nie zrobi�em nic konstruktywnego, wiele podr�owa�em,
robi�em najr�niejsze rzeczy - na pocz�tku by�em regularnie poszukiwany i nie
mog�em znale�� sobie sta�ego miejsca zamieszkania. Gdy nieco podros�em, ludzie
wyra�nie wymazali z pami�ci numer szesnasty, wszystko ucich�o. Poczu�em pierwszy
zarost na twarzy, w tym momencie �ycie sta�o przede mn� otworem. Co z tego, jak
by� to zwyczajnie ocierniony tunel, bez mo�liwo�ci p�j�cia na boczne kierunki?
Pami�tam jednak sw�j koniec, to by�a chwila, w kt�rej wszystko - od samego
pocz�tku do samego ko�ca by�o jasne. Szed�em do sklepu, kupi� swego ulubionego
batonika, praktycznie nigdy nie mia�em pieni�dzy, nawykiem i potrzeb� sta�o si�
�ebranie. Wszed�em do �rodka, zamkn��em za sob� drzwi. Dzwonek zadzwoni�
oznajmiaj�c i� w pomieszczeniu znajduje si� klient. Sprzedawcy jednak nie
dojrza�em. Otrzyma�em za to co� innego. Jaka� si�a, w bolesny spos�b pchn�a
mnie i sprawi�a i� wpad�em na stojak i razem z nim z l�dowa�em na ziemi�.
Dopiero po chwili zorientowa�em si� �e mam pot�nego rozmiaru dziur�,
rozci�gaj�c� si� praktycznie na ca�e przedrami�. Strach, przera�enie -
bezwarunkowy, szybki uskok za lad�. Drania kt�ry unieruchomi� mi r�k� nawet nie
widzia�em. Krew la�a si� niemal�e strumieniami. S�ycha� by�o w oddali syren�
woz�w policyjnych. Od pocz�tku wiedzia�em, �e sytuacja jest przegrana. W sklepie
zapad�a cisza. Rozejrza�em si� po ma�ym magazynku, kt�ry ulokowany by� nieco
dalej, wci�� pod lad�. Chwyci�em za znalezion� tam strzelb�. �cisn��em j�
obur�cz - traktowa�em jak cz�� mego cia�a. Nawet nie wiedzia�em czy jest
na�adowany. Wsta�em, postanowi�em rozejrze� si�. Sytuacja, w kt�rej si� wtedy
znajdowa�em, coraz mniej mi si� podoba�a. Z ka�d� sekund�, stawa�em si� zupe�nie
innym cz�owiekiem, teraz dopiero wystawi�em na pr�b� w�asny charakter -
wiedzia�em ju�, i� do cierpliwych nie nale��. Heh, co za ironia losu -
wyszed�szy na sal� g��wn� zobaczy�em co�, co sprawi�o �e by�em got�w zwymiotowa�
w�asne wn�trzno�ci. Ten skurwiel, kt�ry wcze�niej niemal�e odstrzeli� mi r�k�,
by� autorem najbardziej krwawego scenariusza na napad. Klienci, ca�y personel,
le�eli na pod�odze, kompletnie rozdarci zewn�trznie. Nie by� sam. Nie starczy�o
by mu si�y a jego cierpliwo�� z pewno�ci� �elazem nie �wieci�a. Widok napawa�
obrzydzeniem, zwymiotowa�em na pod�og�. Nawet totalny czubek nie wytrzyma�by
takiego ucisku, po pi�tej z rz�du ofierze sumienie z pewno�ci� obudzi�oby si� i
w umy�le zacz�yby powstawa� pytania. Wyobra�am sobie, co to za uczucie
poci�gn�� do kogo� z dwururki, nie dopuszczam jednak do siebie tego wra�enia,
wytwarzam barier� woko�o swych my�li. Oczy wci�� widzia�y, nieco poblad�em, a�
dziw �e wtedy nie zemdla�em. Policja by�a ju� na miejscu - sam nie wiem co mnie
do tego sk�oni�o, chyba b�l d�oni. Mia�em ochot� zako�czy� to wszystko, a
zw�aszcza t� ca��, zagmatwan� sytuacj�. Trzymaj�c si� za ran� wyszed�em przed
sklep.
Wyobra�a�em sobie, jak siedz� w karetce i odje�d�am do szpitala, jak operuj�
mi ran� a po paru dniach wychodz� aby dalej prowadzi� swe bezsensowne �ycie...
Czu�em si�, jakbym by� na antenie najpopularniejszego magazynu publicystycznego.
Masa migocz�cych �wiate�, bodaj�e setka pracuj�cych silnik�w,
pal�ce s�o�ce. Szum silnik�w niczym oklaski widowni. Cho� raz mia�em okazj�,
pokaza� si� szerzej. Teraz, ludzie b�d� o mnie m�wi�, by p�niej wspomina�...
Rzucona na ziemi� strzelba, oswobodzi�a m� d�o�. Kurz b�yskawicznie uni�s� si�
do g�ry, zrobi�em krok na prz�d. R�ce unios�em wysoko, z przeciwnej strony
kto� przem�wi� niewyra�nie przed megafon. Szed�em dalej, si�gn��em do tylnej
kieszeni aby wyci�gn�� dow�d to�samo�ci. To by�a ostatnia czynno�� jak�
wykona�em. Informacja zd��y�a jeszcze przep�yn�� do m�zgu. Dokumenty ulecia�y na
chwil� w g�r�, by p�niej opa��, u�amek sekundy po tym, jak le�a�em ju�
nieruchomo z przestrzelonym sercem. Pozdr�w ode mnie ca�� redakcj�, tylko niech
to b�dzie felieton z cytatami, nie chc� by� a� tak oficjalny. Mam nadzieje �e
p�jdzie na pierwsz� stron�...
Jest wiele rzeczy o kt�rych dowiem si� na samym ko�cu mej szansy. Jeszcze
wiele zaznam dzi�. W tej duchocie - kt�r� kto� kiedy� nazwa� Ziemi�. Memu
Duchowi obumieraj� ju� d�onie, kt�re zawsze kry� za moimi plecami. Ka�dy
przecie� ma swoje pi�� minut... A ja bezsensownie �cieram buty na swej ziemi.
Jedni przewijaj� ta�m� i ten proces potrafi przetrwa� ca�e lata. Czy to
przypadkiem nie staje si� w jakim� momencie nudne, czy cz�owiek jest w stanie
przebrn�� przez ta barier� monotonii? Obym si� znowu nie rozczarowa�...
Spisawszy wywiad na komputer, dopisa�em w�asne my�li i nada�em temu
wszystkiemu odpowiedniej formy. Artyku� "Urzeczony wiar�" spotka� si� z wieloma
sprzeciwami ze strony czytelnik�w, szczeg�lnie tych, pod��aj�cych innymi
�cie�kami religijnymi. Gazeta potrzebowa�a tego - potrzebowa�a szumu. Da�em im
to, najlepiej jak potrafi�em. To by� m�j powr�t do bran�y, zn�w by�em szcz�liwy
- jednocze�nie zabrano mi dar... Cho�, mo�ecie mi nie wierzy�, wcale tego nie
�a�uj�.
Marzec - Maj 2000
..
Spisawszy wywiad na komputer, dopisa�em w�asne my�li i nada�em temu
wszystkiemu odpowiedniej formy. Artyku� "Urzeczony wiar�" spotka� si� z wieloma
sprzeciwami ze strony czytelnik�w, szczeg�lnie tych, pod��aj�cych innymi
�cie�kami religijnymi. Gazeta potrzebowa�a tego - potrzebowa�a szumu. Da�em im
to, najlepiej jak potrafi�em. To by� m�j powr�t do bran�y, zn�w by�em szcz�liwy
- jednocze�nie zabrano mi dar... Cho�, mo�ecie mi nie wierzy�, wcale tego nie
�a�uj�.