489
Szczegóły |
Tytuł |
489 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
489 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 489 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
489 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
The Dragon & the Princess
Autor : Oparski
HTML : Argail
Karameikos Rok S�onia
Kopyta zat�tni�y na skale. Je�dziec, niewysoki lecz doskonale zbudowany
p�elf, z d�ugimi, czarnymi w�osami i spiczastymi uszami zatrzyma� konia.
Zeskoczy� na ziemi� i odpi�� przytroczon� do siod�a tarcz�. Zdj�� z plec�w �uk i
wyci�gn�� z ko�czanu strza�� owini�t� starannie w sk�r� wilko�aka. Z
przyzwyczajenia brz�kn�� ci�ciw�, sprawdzaj�c czy dobrze si� trzyma i spojrza�
przed siebie. Wysoko w niebo strzela�a smuk�a bia�a wie�a z po�yskuj�cym
z�oci�cie dachem. Hen, niemal pod sam� kopu��, znajdowa�o si� ma�e, zakratowane
okienko. P�elf wyt�y� wzrok i ujrza� kobiec� r�k� machaj�c� ku niemu. Podni�s�
do g�ry �uk i zawo�a�:
- Id� do ciebie, pani! Zaraz ci� uwolni�!
- Czekam! - us�ysza� z g�ry. P�elf poprawi� d�oni� w�osy i ruszy� naprz�d.
Pod wrotami wie�y le�a� smok. Le�a� i przygl�da� si� poczynaniom przybysza z
i�cie stoickim spokojem spod p�przymkni�tych oczu. Sapn�� cicho i leniwie
uni�s� oparty na �apach �eb.
- Odejd� g�upcze. Niedawno jad�em - wychrapa� i wskaza� pazurem na le��ce
opodal pogi�te blachy jakiej� zbroi; - a poza tym nie lubi� p�elf�w. Maj�
jakie� takie delikatne mi�so i mi�kkie ko�ci, wcale nie chrupi�ce. Przechodz�
g�aciutko przez gardziel i wcale nie czujesz �eby� co� jad�.
- Mn� si� ud�awisz.
- Nie pierwszy mi to m�wisz, doprawdy ma�o oryginalna odzywka. P�elf
wzruszy� ramionami zatrzyma� si� trzydzie�ci metr�w przed smokiem. Spokojnymi
ruchami odpakowa� zawini�tko z wilko�aczej sk�ry i wydoby� ze� strza��.
Ostro�nie chwyci� j� za drzewce i uwa�aj�c by nie dotkn�� ostrza pokaza�
smokowi.
- Strza�a AArona, brawo. Jak widz� dodatkowo jeszcze zatruta.
P�elf kiwn�� g�ow�.
- Pami�tam, - powiedzia� smok - jak kiedy� przyjecha� tu rycerz z gadaj�cym
mieczem. Nawet mi smakowa�, cho� jak na m�j gust by� troch� za ma�o t�usty.
P�elf pow�cha� ostrze strza�y i popatrzy� na nie z uznaniem i dum�:
- Z krwi strzygi.
- Nie szpanuj ba�wanie; - smok si� troch� zez�o�ci� - Spadaj ju� zbieram
ogie�.
P�elf wyci�gn�� przed siebie �uk i wskaza� na ci�ciw�:
- W�osie z ogona centaura.
- A drewno z mi�so�ernego drzewa, co? - wyrycza� smok - Wcale mnie to nie
rusza.
- Z mi�so�ernego - odpar� pogodnie p�elf - Rusza ci�.
Smok podrapa� si� pazurem po �bie.
- Mo�e troch�. Ale bardzo niewiele - szybko si� zastrzeg�.
- Niewiele - z�o�liwie powt�rzy� p�elf - M�wisz, �e niewiele.
Niewiarygodnie szybkim ruchem przy�o�y� strza�� do ci�ciwy i naci�gn�� �uk.
Lecz smok mia� si� na baczno�ci. Jak b�yskawica zerwa� si� z ziemi i rozwijaj�c
pot�ne skrzyd�a podskoczy� do g�ry. Otworzy� paszcz� i d�ugie z�by b�ysn�y w
s�o�cu, gdy obszernym machni�ciem rzuci� si� na p�elfa. �uk pow�drowa� w g�r�,
w �lad za smoczym �bem, j�kn�a zwalniana ci�ciwa a p�elf zanurkowa� pod
cielsko pikuj�cego potwora. Ryk og�uszy� go i oszo�omi�, poczu� straszliwe
gor�co parz�ce mu przez chwil� stopy, zanim wydosta� je z zasi�gu ognia.
Przetoczy� si� i skoczy� w bok, by unikn�� przywalenia. Smok zion�c ogniem zary�
paszcz� w ziemi� i tarzaj�c si� w konwulsjach, kona�. P�elf odskoczy� dalej, bo
smok m��ci� na o�lep pazurami, orz�c grunt wok� siebie.
Smok zdech�. A mo�e umar�. P�elf sta� i patrzy� jak ogon i �apy drgaj�
konwulsyjnie. Dym z dogasaj�cego ognia smoka leniwie s�czy� si� z nozdrzy i
ulatywa�, rozrywany podmuchami wiatru. P�elf odetchn�� g��boko. Odwr�ci� si� i
podszed� do ogromnej, mosi�nej bramy wie�y i chwyci� wielkie, z�ote obr�cze
przymocowane do obu skrzyde� drzwi. Pchn��. Wrota ani drgn�y. Zapar� si�
mocniej i pchn�� ponownie. Wrota sta�y jak sta�y. Naplu� w d�onie, przymierzy�
si� i pchn�� raz jeszcze. Brama nic. Zdenerwowa� si� i kopn�� w ni� butem a�
zadudni�a. "Cholera" - pomy�la� "Zabi�em smoka i co? Nie mog� wej�� do �rodka."
Usiad� zrezygnowany i opar� si� o drzwi plecami.
- Poci�gnij, ty fujaro! Ile mam tu jeszcze czeka�? - zniecierpliwiony g�os z
g�ry. Zerwa� si� na r�wne nogi i poci�gn��. Wrota otworzy�y si� z przeci�g�ym
skrzypni�ciem. Wewn�trz w p�mroku dostrzeg� spiralne schody, wiod�ce w g�r�, w
g�r�, w g�r�. Rado�nie i beztrosko zacz�� po nich wbiega�. "Tysi�c stopni, phi.
Ju� p�dz� moja pi�kna"
"...Os...ta...tni" i zwali� si� bez czucia na kamienn� posadzk�. Ledwo
�yj�c, �apczywie pr�buj�c wci�gn�� do wyko�czonych p�uc odrobin� powietrza,
doczo�ga� si� i nacisn�� per�owa klamk� niewielkich, drewnianych drzwiczek. By�y
otwarte i p�elf wpad� na zbity pysk do komnaty.
- Co to? Ledwo ciep�y jak widz� - pi�kna ksi�niczka by�a wyra�nie
zawiedziona; Trzeba dba� o kondycj� m�odzie�cze. Ale nic to. Wygra�e�. Oto twoja
nagroda.
- Suknia ksi�niczki opad�a na ziemi�. P�elf ani drgn��, ci�ko dysz�c na
posadzce. Le�a� z twarz� skierowan� ku do�owi.
- Hej, co jest? Wstawaj leniu, ja tu marzn�.
Podesz�a i ruchem n�ki przewr�ci�a go na plecy. P�elf uchyli� powieki i
spojrza� na pi�kno�� m�tnym wzrokiem. Przez moment ksi�niczce zdawa�o si�, �e
b�ysn�� w jego oczach ogie� po��dania. A potem p�elf skona�.
- Ty! Wstawaj! Wstawaj!, kretynie!, Mi�czaku! Obud� si�! - pi�kna by�a
wyra�nie wkurzona. Natychmiast ocknij si�! No ju�! - kopn�a cia�o, kt�re
przetoczy�o si� bezw�adnie. Ksi�niczka usiad�a zrezygnowana.
- Jak zwykle. Je�li nawet kt�ry� z tych ba�wan�w pokona potwora to dociera
tu nie nadaj�c si� do niczego. Szkoda na nich dobrego smoka, cholera jeden
kosztuje maj�tek. Chyba b�d� musia�a obni�y� schody.