4873

Szczegóły
Tytuł 4873
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4873 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4873 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4873 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Raymond E. Feist ODPRYSKI STRZASKANEJ KORONY (T�umaczy� Andrzej Sawicki) Jonowi i Anicie Eversonom, kt�rzy byli ze mn� od samego pocz�tku. Podzi�kowania Jak zwykle w takich przypadkach jestem d�u�nikiem wielu ludzi, bez pomocy kt�rych ta ksi��ka nie powsta�aby. Dzi�kuj� wi�c: Pierwotnym tw�rcom Midkemii, Steve'owi Abramsowi i Jonowi Eversonowi, oraz reszcie Bandy Mark�w Nocy Czwartkowo-Pi�tkowych. Bez ich pomys�owo�ci i kreatywno�ci kraina ta by�aby znacznie ubo�sza. Moim wydawcom za niezachwian� wiar� i ci�k� prac�. Entuzjazm i pomoc �przekraczaj�ce zwyk�e granice� okaza�a zw�aszcza Jennifer Brehl, dzi�ki nale�� si� jej w r�wnej mierze za prac� i przyja��. Mojemu dobremu przyjacielowi i agentowi, Jonathanowi Matsonowi, za to, �e zawsze by�. Mojej �onie, Kathlyn S. Starbuck, za wi�cej, ni� m�g�bym wymieni�, i za to, �e jest najlepsz� pierwsz� czytelniczk�, o jakiej mo�na by�oby marzy�. I tym wszystkim, kt�rzy przys�ali listy z zarzutami lub pochwa�ami, daj�c mi znak, �e gdzie� tam kto� czyta moj� prac�. Czas nie pozwala mi na to, by na wszystkie odpowiada�, ale wszystkie czytam. I Seanowi Tate'owi, tw�rcy postaci Malara. Postaci wyst�puj�ce w naszej opowie�ci: Acaila - przyw�dca eldar�w z dworu Kr�lowej Elf�w Adelin - elf z Elvandaru Aglaranna - Kr�lowa Elf�w w Elvandarze, �ona Tomasa, matka Calina i Calisa Akee - g�ral Hadati Akier - porucznik z �Kr�lewskiego Buldoga� Aleta - m�oda kap�anka �wi�tyni Arch-Indar Asham Ibin Al-Tuk - genera� kesha�ski Avery Karli - �ona Roo Avery Rupert �Roo� - kupiec z Krondoru Boyse - kapitan z oddzia��w Duko Brian - Diuk Silden Calhern Thomas - pe�ni�cy obowi�zki porucznika gwardii przybocznej Calin - dziedzic tronu Kr�lestwa Elf�w, brat przyrodni Calisa, syn Aglaranny i Aidana Calis - �Orze� Krondoru�, osobisty agent i wys�annik Ksi�cia Krondoru, Diuk Dworu, syn Aglaranny i Tomasa, brat przyrodni Calina Chalmes - przyw�dca mag�w ze Stardock Chapac - bli�niaczy brat Tilaca, syn Ellii d'Lyes Robert - mag ze Stardock de Savon Luis - weteran, wsp�pracownik Roo Delwin - Konstabl z Krondoru Desgarden - fechmistrz z Krondoru Dokins Kirby - drobny z�odziejaszek i informator ceklarzy z Krondoru Dominik - opat opactwa Ishapa w Sarth Duga - kapitan najemnik�w z Novindusa Duko - genera� armii Szmaragdowej Kr�lowej Ellia - elfka z Elvandaru, matka Chapaca i Tilaca Enares Malar - s�uga znaleziony w dziczy Erland - brat Kr�la, stryj Ksi�cia Patricka Fadawah - genera�, dawny w�dz naczelny armii Szmaragdowej Kr�lowej, samozwa�czy Kr�l Morza Goryczy Francine �Francie� - c�rka Diuka Silden Greylock Owen - Konetabl Rycerstwa w armii Ksi�cia Hammond - porucznik armii kr�lewskiej Herbert z Rutherwood - skryba z Port Vykor Jacoby Helen - wdowa po Randolphie Jacobym, matka Natally i Willema Jallom - kapitan z armii Duko Jameson Dashel �Dash� - m�odszy syn Aruthy, wnuk Jamesa Jameson James �Jimmy� - starszy syn Aruthy, wnuk Jamesa Kahil - szef s�u�by wywiadowczej Fadawaha Kaleid - mag, cz�onek starszyzny Stardock Leland - syn Richarda z Mukerlic Livia - c�rka Lorda Vasariusa Mackey - sier�ant gwardii pa�acowej Matak - stary �o�nierz s�u��cy pod rozkazami Duko Milo - w�a�ciciel gospody Pod Szpuntem w Ravensburgu, ojciec Rosalyn Miranda - czarodziejka, przyjaci�ka Calisa i �ona Puga Nakor Isala�czyk - szuler, mag, przyjaciel Puga i Calisa Nardini - kapitan zdobytego okr�tu quega�skiego Nordan - genera� armii Fadawaha Pahaman - Tropiciel z Natalu w Elvandarze Patrick - Ksi��� Krondoru, syn Ksi�cia Erlanda, bratanek Kr�la i Ksi�cia Nicholasa Pickney - urz�dnik miejski z Krondoru Pug - mistrz magii, Diuk Stardock, kuzyn Kr�la, dziadek Aruthy, prapradziadek Jimmy'ego i Dasha Reese - z�odziej z Krondoru Richard - Earl Mukerlic Riggers Lysle - przyw�dca Szyderc�w Rosalyn - c�rka Mila, �ona Rudolpha, matka Gerda Rudolph - piekarz z Ravensburga, m�� Rosalyn, przybrany ojciec Gerda Runcor - kapitan z armii Duko Ryana - smocza panna, mog�ca zmienia� kszta�t w ludzki, przyjaci�ka Tomasa i Puga Shati Jad�w - porucznik z kompanii Erika Sho Pi - dawny towarzysz Erika i Roo, ucze� Nakora Songti - kapitan z armii Duko Styles - kapitan �Kr�lewskiego Buldoga� Subai - kapitan Kr�lewskich Krondorskich Tropicieli Talwin - szpieg i wywiadowca pracuj�cy dla Aruthy Tilac - syn Ellii, bli�niaczy brat Chapaca Tinker Gustaf - wi�zie� i towarzysz Dasha, p�niejszy str� prawa i Konstabl Tomas - wojenny w�dz Elvandaru, ma��onek Aglaranny, ojciec Calisa, dziedzic mocy Ashen-Shugar Trina - z�odziejka, Mistrzyni Dnia Szyderc�w Tuppin John - z�odziej, szef krondorskich opryszk�w Vasarius - quega�ski szlachcic i kupiec von Darkmoor Erik - kapitan Szkar�atnych Or��w Calisa von Darkmoor Gerd - Baron Darkmoor, syn Rosalyn i Stefana von Darkmoor, bratanek Erika von Darkmoor Mathilda - Baronowa Darkmoor, babka Gerda Wendell - kapitan z Krondoru Wiggins - ochmistrz dworu Patricka Wilkes - �o�nierz armii Erika Zaltais - ? Ksi�ga czwarta Opowie�� o braciach Obowi�zek musi si� opiera� na ufno�ci. Benijamin Disraeli Earl of Beaconsfield Tancred, ksi�ga II, rozdz. l Prolog Genera� zapuka�. - Wej�� - odezwa� si� samozwa�czy Kr�l Morza Goryczy, podnosz�c wzrok znad pospiesznie napisanej notatki, kt�r� poda� mu w�a�nie szef jego wywiadu, kapitan Kahil. Do komnaty, strz�saj�c �nieg z p�aszcza, wszed� genera� Nordan. - Wasza Kr�lewska Mo�� znalaz� sobie zimny kraj do w�adania - rzek� z u�miechem. Kahila powita� kr�tkim kiwni�ciem g�owy. - Ale przynajmniej jest tu pod dostatkiem �ywno�ci i drewna na opa� - odpowiedzia� Fadawah, dawny naczelny w�dz armii Szmaragdowej Kr�lowej, obecny w�adca Ylith i okolic. Machn�� niedbale d�oni� na po�udnie. - Wci�� jeszcze docieraj� do nas a� z Darkmoor maruderzy, kt�rzy w bardzo mrocznych barwach odmalowuj� sytuacj� w Zachodnich Dziedzinach. Nordan wskaza� d�oni� krzes�o i Fadawah przytakn�� przyzwalaj�co. Cho� byli starymi towarzyszami broni, w czasie gdy Fadawah przygotowywa� si� do wiosennej kampanii, obaj przestrzegali formalno�ci. Policzki genera�a wci�� jeszcze pokrywa�y rytualne blizny, pozosta�e po przysi�dze lojalno�ci Pantathianom. Zastanawia� si�, czy nie poprosi� o pomoc jakiego� uzdrawiacza lub kap�ana, aby pomogli mu pozby� si� tych znak�w, poniewa� kiedy si� zorientowa�, �e W�owi Kap�ani byli tak samo oszukiwani jak i on, zabi� ich ostatniego najwy�szego kap�ana. Uwa�a�, �e nie jest ju� nikomu niczego winien. By� panem samego siebie i w�asnej woli, sta� na czele w�asnej armii, stacjonuj�cej w bogatym kraju. Kahil jednak przypomnia� mu, �e blizny - cho� by�y upokarzaj�ce - budzi�y strach i szacunek jego �udzi. Szef wywiadu s�u�y� Szmaragdowej Pani, zanim ta pad�a ofiar� demona, a p�niej, po zmianie dow�dztwa w armii naje�d�c�w, udowodni�, �e jest wiernym i godnym zaufania doradc�. Wedle ostatnich szacunk�w ponad trzydzie�ci tysi�cy ludzi dotar�o na po�udnie prowincji Yabon. Zorganizowa� ich, znalaz� dla nich kwatery, porozsy�a� oddzia�y, a teraz kontrolowa� wszystkie ziemie od Ylith na po�udnie po Questor View, na p�noc do Zun i ku zachodowi po miasto Natal, przej�te w wi�kszej cz�ci przez jego ludzi. Zaj�� te� Hawks Hollow, niewielkie miasteczko nad wa�nym przej�ciem przez g�ry na wsch�d. - Niekt�rym nie podoba si� my�l o zostaniu tutaj - stwierdzi� Nordan. Kr�py wojak potar� d�oni� pokryty szczecin� podbr�dek i odchrz�kn��. - M�wi� o znalezieniu statku i powrocie za morze. - Powrocie do czego? �- spyta� Fadawah. - Do spalonych ziem, gdzie grasuj� barbarzy�cy ze step�w? Poza warowniami krasnolud�w w G�rach Ratn'Gar i kilkoma plemionami Jeshandi, kt�rym uda�o si� jako� przetrwa� na p�nocy, co tam zosta�o z cywilizowanych kraj�w? Osta�o si� cho� jedno miasto? Jakie� zapasy �ywno�ci? - Podrapa� si� w g�ow�. Mia� na niej jeden d�ugi kosmyk w�os�w, reszt� czerepu goli�, co te� stanowi�o pozosta�o�� po kulcie Szmaragdowej Kr�lowej. - Powiedz tym, co gadaj� o powrocie, �e je�li wiosn� znajd� jaki� statek, mog� odp�yn�� wedle woli. - Zapatrzy� si� w przestrze� przed sob�. - Nie b�d� zatrzymywa� nikogo, kto nie jest got�w mi s�u�y�. Czekaj� nas ci�kie boje. - Z kr�lewskimi? - A co, s�dzisz, �e b�d� siedzieli z za�o�onymi r�koma? �e nie b�d� pr�bowali odbi� tych ziem? - Nie, ale w Krondorze i pod Darkmoor ponie�li ci�kie straty. Je�cy m�wi�, �e w polu nie zosta�o im zbyt wielu ludzi. - To by�oby prawd�, gdyby nie �ci�gn�li tutaj Armii Wschodu - odpar� Fadawah. - Ale je�eli j� tu sprowadz�, musimy by� gotowi. - C� - odpowiedzia� Nordan. - Nie dowiemy si� a� do wiosny. - To tylko trzy miesi�ce. Musimy si� przygotowa�. - Macie jaki� plan? - Zawsze mam jaki� plan - odpowiedzia� stary wyga. - Nie �ycz� sobie prowadzi� wojny na dwa fronty, je�eli tylko da si� tego unikn��. Gdybym by� dostatecznie g�upi i nie uwa�a�, mia�bym wojn� na cztery fronty. - Wskaza� d�oni� rozwieszon� na �cianie komnaty map�. Roz�o�y� si� kwater� w maj�tku Earla Ylith, wedle ostatnich raport�w zabitego razem z Diukiem Yabonu i Earlem LaMut. - Potar� d�oni� podbr�dek. - Trzeba nam wzi�� LaMut, jak tylko zaczn� si� wiosenne roztopy, a w lecie musimy zaj�� Yabon. - U�miechn�� si�. - Po�lij wie�ci do wodza z Natalu... - zwr�ci� si� do Kahila. - Jaki on ma tytu�? - Pierwszego Radcy - podsun�� szef wywiadu. - Po�lijcie temu Pierwszemu Radcy wyrazy podzi�kowania za jego pomoc w zabezpieczeniu naszych zimowych kwater i troch� z�ota. Tysi�c sztuk powinno wystarczy�... - Tysi�c? - upewni� si� Nordan. - Sta� nas na to - odpar� niedawny genera�. - B�dziemy mieli jeszcze wi�cej. A potem wycofajcie ludzi i sprowad�cie ich tutaj. - Spojrza� na swego starego towarzysza spod oka. - To podtrzyma przyjazne nastawienie tego Pierwszego Radcy... dop�ki nie wr�cimy do Natalu, zajmiemy go i uczynimy naszym. - Wskaza� na map�. - Chc�, by do tego czasu Duko i jego ludzie zaj�li Krondor. Nordan uni�s� brew, zdradzaj�c zaciekawienie. - Duko mnie niepokoi - stwierdzi� Fadawah. - Jest bardzo ambitny. - Zmarszczy� brwi. - Tylko przypadek sprawi�, �e w planach Pantathian wyznaczono mi pierwsz�, a jemu drug� rol�... gdyby nie �w przypadek, mogliby�my teraz wykonywa� rozkazy Duko. - Ale jest dobrym wodzem. - Kiwn�� g�ow� Nordan. - A rozkazy zawsze wykonywa� bez dyskusji. - Nie przecz�... dlatego chc�, by by� na froncie. I chc�, by� by� za nim... w Sarth. - Dlaczego w Krondorze? - Genera� potrz�sn�� g�ow�. - Tam nic niema... - Ale b�dzie - odpowiedzia� Fadawah. - To stolica Dziedzin Zachodu, miasto ich Ksi�cia, i wr�c� tam tak szybko, jak tylko si� da. - Kiwn�� g�ow�, jakby potakuj�c samemu sobie. - Je�eli Duko da im zaj�cie, dop�ki nie zajmiemy Yabonu, to mo�emy si� potem zainteresowa� Wolnymi Miastami, kt�re s� cz�ci� Dalekiego Wybrze�a. - Wskaza� na zachodni� cz�� Kr�lestwa. - Ponownie zajmiemy Krondor i wr�cimy na star� lini� frontu. Co to za miejsce? - Grzbiet Koszmar�w. - Dobra nazwa. - Westchn��. - Nie jestem pysza�kiem. Kr�lestwo Morza Goryczy... to obszar na miar� moich ambicji. Pozwolimy tym z Kr�lestwa Wysp zachowa� Darkmoor i ziemie na wsch�d od niego. - U�miechn�� si�. - Na razie... - Ale pierwej musimy ponownie zaj�� Krondor. - Nie - odpowiedzia� Fadawah. - Przede wszystkim trzeba nam sprawi�, by zacz�li my�le�, �e chcemy odzyska� Krondor. Szlachta Kr�lestwa to nie durnie... nie s� te� tak kr�tkowzroczni i zadufani w sobie jak nasi... - Przypomnia� sobie, jakim oburzeniem zap�on�� Kr�l-Kap�an Lanady, kiedy on i jego armia nie zechcieli za rozkazem opu�ci� miasta. - Ci tu to ludzie przebiegli, obowi�zkowi, na pewno na nas uderz�, a natarcie b�dzie ci�kie. Nie wolno nam ich lekcewa�y�. Nie... niech zaczn� my�le�, �e chodzi nam o Krondor. A kiedy si� zorientuj�, �e dobrze si� obwarowali�my w Yabonie, mo�e zechc� negocjowa�, a mo�e nie... ale w jednym i drugim wypadku, kiedy przejmiemy kontrol� nad Yabonem, to ju� si� st�d nie damy wyrzuci�. Niech Duko zap�aci za swe ambicje... bo za bardzo uderz� mu do g�owy... Nordan wsta�. - Za pozwoleniem Waszej Wysoko�ci, powiadomi� tych, co chc� odp�yn��, �e mog� ruszy� z wiosn�. Fadawah kiwni�ciem d�oni pozwoli� mu si� oddali�. - Wasza Kr�lewska Mo��... - Genera� sk�oni� si� i wyszed�. Po jego wyj�ciu Fadawah zwr�ci� si� do Kahila: - Poczekaj, a potem id� za Nordanem i zobacz, z kim rozmawia. Zapami�taj sobie ludzi, kt�rzy s� przyw�dcami niezadowolonych. Trzeba si� nimi zaj��... przed nastaniem odwil�y, a b�dziemy mogli zapomnie� o tych bzdurnych pomys�ach dotycz�cych powrotu na Novindus. - Oczywi�cie, Wasza Kr�lewska Mo�� - potwierdzi� szef wywiadu. - I oczywi�cie, zgadzam si� z zamys�em, jaki kryje si� za wys�aniem Nordana do Sarth. - Z jakim zamys�em? Kahil pochyli� si�, obejmuj�c ramieniem barki Fadawaha, i szepn�� mu do ucha: - Wy�lij wszystkich swoich nielojalnych podw�adnych na po�udnie, a kiedy trzeba si� b�dzie targowa�, by utrzyma� podbite tereny, oddamy tych, na kt�rych najmniej nam zale�y. Wzrok Fadawaha skupi� si� na czym� ogromnie dalekim, jakby s�ucha� kogo�, kto m�wi do� z wielkiej odleg�o�ci. - Owszem... to brzmi m�drze. - Musisz otoczy� si� zaufanymi lud�mi - ci�gn�� Kahil. - Tymi, kt�rych lojalno�� nie poddaje si� �adnym w�tpliwo�ciom. Trzeba ci przywr�ci� dawne miejsce Nie�miertelnym... - Nie! - �achn�� si� Fadawah. - Ci szale�cy s�u�yli si�om mroku! - �adnym si�om mroku, Wasza Wysoko�� - przerwa� mu Kahil. - S�u�yli si�om, kt�re mog� ci zapewni� w�adz� nie tylko tu, w Yabonie, ale i w Krondorze. - W Krondorze... - powt�rzy� Fadawah. Kapitan klasn�� w d�onie i drzwi stan�y otworem. Do komnaty weszli dwaj wojownicy oznakowani na policzkach rytualnymi bliznami, takimi samymi, jakie mia� Fadawah. - Strze�cie Kr�la, cho�by za cen� w�asnego �ycia - poleci� im. - W Krondorze... - powt�rzy� raz jeszcze Fadawah. Kahil wsta� i wyszed�, zamykaj�c za sob� drzwi. Zanim si� odwr�ci� i ruszy� za Nordanem, by odnale�� i odnotowa� w pami�ci na �miertelnej li�cie ludzi okazuj�cych najl�ejsze cho�by oznaki nielojalno�ci, na jego twarzy pojawi� si� nik�y u�miech. Fadawah spojrza� na dwu wojownik�w i skinieniem d�oni kaza� im trzyma� si� od siebie z daleka. Blizny na ich policzkach przypomina�y mu ponure i odleg�e czasy, kiedy by� bezwolnym wi�niem Szmaragdowej Wied�my, i minione miesi�ce, podczas kt�rych jej armi� w�ada� demon. Nienawidzi� my�li o tym, �e kto� si� nim pos�ugiwa�... i zabi�by ka�dego, kto zechcia�by powt�rzy� �w wyczyn, jaki tylko raz uda� si� Szmaragdowej Kr�lowej. Podszed�szy do wisz�cej na �cianie mapy, zaj�� si� planowaniem wiosennej kampanii Rozdzia� l ZIMA Wiatr ucich�. Dash odczeka� jeszcze chwil�, ale mimo to zimne podmuchy wyciska�y mu �zy z oczu, gdy patrzy� na le��c� w dole drog�. Odbudowa Darkmoor nast�powa�a powoli. Hamowa�y j� liczne zamiecie �nie�ne i deszcze, zima bowiem okaza�a si� kapry�na. Oblodzone schody i drabiny utrudnia�y podej�cie robotnikom trudz�cym si� przy odbudowie zachodniej cz�ci miasta, a wozy z materia�ami budowlanymi stale grz�z�y w g��bokim b�ocie. Teraz zn�w wszystko pokry�o si� lodem, ale Dash cieszy� si�, �e nie spad�y �niegi. Na czystym, przejrzystym niebie s�o�ce �wieci�o tak, �e powinno by� ciep�o - ale nie by�o. Wiedzia�, �e jego z�y nastr�j wynika po cz�ci z pogody, cho�by dlatego, �e nigdy wcze�niej nie prze�y� tak d�ugiej zimy. W miar� up�ywu czasu, w ch�odnym, czystym powietrzu rozlega�y si� coraz liczniejsze odg�osy �ycia miasta. Przy odrobinie szcz�cia prace przy nowej bramie zostan� zako�czone do zachodu s�o�ca i do wielu rzeczy, kt�re trzeba by�o zrobi� �na wczoraj�, dojdzie zapewnienie wszystkim cho� odrobiny bezpiecze�stwa. Dash nie umia�by sobie przypomnie�, czy kiedykolwiek w swoim kr�tkim, dwudziestoletnim �yciu czu� si� r�wnie znu�ony jak teraz. Cz�� jego zm�czenia wynika�a ze �wiadomo�ci, �e do czegokolwiek by si� wzi��, lista tego, co jeszcze zosta�o do zrobienia, wcale si� nie skraca, a reszta - z troski i zmartwienia, gdy� jego brat Jimmy wyra�nie si� sp�nia�. Jimmy podj�� si� roli wywiadowcy, i wyruszy�, aby penetrowa� si�y nieprzyjaciela za lini� frontu. Ksi��� Patrick postanowi�, �e z wiosn� Kr�lestwo zapobiegnie gro�bie natarcia Kesh na po�udniowe rubie�e - co oznacza�o, �e odbicie ziem straconych podczas ostatniej letniej inwazji spadnie na barki Owena Greylocka, Konetabla Krondoru, i Erika von Darkmoor, kapitana rycerstwa i dow�dcy Szkar�atnych Or��w, elitarnej jednostki sk�adaj�cej si� z wyj�tkowo starannie dobranych �udzi. W zwi�zku z tym Ksi��� potrzebowa� informacji o tym, jak wiedzie si� naje�d�com pomi�dzy Darkmoor a Krondorem. A Jimmy prawdopodobnie zg�osi� si� na ochotnika. Ale ju� trzy dni temu powinien by� wr�ci�. Dash przeszed� na obrze�e patrolowanego obszaru, gdzie rz�d wypalonych �cian znaczy� zachodnie przedmie�cia Darkmoor. Obecno�� ksi���cej armii w mie�cie zapewnia�a w zasadzie bezpiecze�stwo - przynajmniej w odleg�o�ci dnia jazdy od miejskich mur�w - ale sterty rumowisk i potrzaskanych cegie� okaza�y si� doskona�ym miejscem na zasadzki i dawa�y schronienie rozmaitym zbiegom, �upie�com i ludziom wyj�tym spod prawa. Powi�d� wzrokiem po horyzoncie, szukaj�c brata. Z do�u od czasu do czasu dobiega�y go odg�osy zimowego, puszcza�skiego �ycia. Mo�na by�o us�ysze� trzask ust�puj�cej pod ci�arem �niegu ga��zi lub odg�os p�kania lodu, gdzie�, gdzie zacz�a si� odwil�. Niekiedy za�piewa� jaki� ptak lub w krzakach poruszy� si� zwierzak. W zimnym, g�rskim powietrzu d�wi�ki nios�y si� daleko. I nagle us�ysza� co� innego. Oddalony, cichy d�wi�k. Nie by� to t�tent kopyt, jakiego z nadziej� oczekiwa�, ale odg�os zgniatanego podeszwami but�w �niegu - ten, kto si� zbli�a�, stawia� kroki r�wno i metodycznie, jakby mu si� wcale nie spieszy�o. Dash kilkakrotnie zgi�� i wyprostowa� palce obu obleczonych w r�kawice d�oni, potem powoli i ostro�nie wyj�� miecz z pochwy. Niedawny konflikt i walki nauczy�y go paru rzeczy, mi�dzy innymi tego, by zawsze by� gotowym - zw�aszcza �e poza murami fortecy, w ruinach przedmie�� grodu zwanego Darkmoor, nie by�o miejsc, w kt�rych cz�ek m�g�by si� czu� naprawd� bezpiecznie. W dali spostrzeg� jaki� poruszaj�cy si� kszta�t i przypatrzy� mu si� uwa�nie. Wzd�u� drogi brn�� samotny cz�owiek. Szed� powoli, ale po chwili zaczaj biec truchtem. Dash wiedzia�, �e nieznajomy przebiegnie sto krok�w i zn�w przejdzie do marszu - takiego poruszania si�, naprzemiennym biegiem i marszem, nauczono ich w armii, gdzie przeszli z bratem szkolenie jako m�odzi ch�opcy. Poruszaj�cy si� w ten spos�b cz�owiek m�g� dziennie pokona� odleg�o�� nie mniejsz� ni� je�dziec na koniu, a podczas tygodnia nawet wi�ksz�. Dash patrzy� uwa�nie. Zbli�aj�cy si� przybysz okaza� si� m�em owini�tym w grub� opo�cz�, kt�rej barwa by�a specjalnie dobrana tak, by nie�atwo j� by�o dostrzec z daleka w zimowym p�mroku. Nosz�cego t� opo�cz� zdradza�o tylko s�o�ce przy przejrzystym powietrzu. Kiedy nieznajomy podszed� bli�ej, Dash przekona� si�, �e zamiast czapki nosi on kawa�ek grubego sukna, oddartego z innej cz�ci odzie�y, a na d�oniach r�kawice takie jak on. U jego boku dostrzeg� zwisaj�cy miecz, a na brudnych butach zakrzep�y l�d. Chrz�st �niegu stawa� si� coraz g�o�niejszy, a� w ko�cu przybysz stan�� przed Dashem. Zatrzyma� si�, podni�s� wzrok i wysapa�: - Stoisz mi na drodze... Dash zjecha� na bok drogi i zawr�ci� konia ku Darkmoor. Schowawszy miecz, spi�� wierzchowca i zr�wna� go z id�cym uparcie piechurem. - Zostawi�e� konia? - spyta�. Jimmy podni�s� d�o� i kciukiem wskaza� przestrze� za sob�. - Gdzie� tam, po drodze. - Bardzo niedobrze - stwierdzi� m�odszy z braci. - By� do�� drogi. - Wiem - odpowiedzia� Jimmy. - Ale nie chcia�o mi si� go nie��, kiedy zdech�. - O... doprawdy szkoda. To by� bardzo dobry ko�. - Na pewno nie �a�ujesz go bardziej ode mnie - mrukn�� Jimmy. - Chcia�by� mo�e... przejecha� si�? Jimmy zatrzyma� si�, odwr�ci� i spojrza� na Dasha. Bracia, synowie Aruthy, Diuka Krondoru, nie byli do siebie podobni. James - szczup�y, jasnow�osy, o pi�knie rze�bionych rysach twarzy i przepastnie niebieskich oczach - podobny by� do babki. Dash kasztanowymi w�osami, ciemnymi oczami i nieco drwi�cym wyrazem twarzy przypomina� dziadka. Obaj jednak cechowali si� takimi samymi zawadiackimi charakterami. - Propozycja w sam� por� - odpowiedzia�, chwytaj�c wyci�gni�t� d�o� brata. Zr�cznie wskoczy� na ko�ski grzbiet, sadowi�c si� za je�d�cem, i obaj ruszyli wolno ku miastu. - Jak tam jest? - spyta� Dash. - Gorzej - odpowiedzia� Jimmy. - Gorzej ni� my�leli�my? - Gorzej ni� mogliby�my sobie to wyobrazi�. Dash nie pyta� ju� o nic wi�cej, wiedz�c, �e Jimmy i tak z�o�y raport Ksi�ciu, on za� b�dzie si� temu przys�uchiwa�. *** Jimmy wzi�� kubek gor�cej kawy, dos�odzi� j� miodem, doda� du�o �mietany i dopiero wtedy podzi�kowa�. S�uga szybko wyszed�, zamykaj�c za sob� drzwi. Jimmy siedzia� za sto�em w prywatnych ksi���cych apartamentach, a Ksi���, Konetabl Owen Greylock, Diuk Arutha z Krondoru i Erik von Darkmoor cierpliwie czekali na przyniesione przeze� wie�ci. - No dobrze - nie wytrzyma� wreszcie Patrick, Ksi��� Krondoru i w�adca Zachodnich Dziedzin Kr�lestwa Wysp. - Czego� si� dowiedzia�? - Jest znacznie gorzej, ni� si� obawiali�my - odpowiedzia� Jimmy, po czym napi� si� gor�cego napoju. Patrick wys�a� pi�ciu ludzi na zach�d, do swej niedawnej stolicy, Krondoru, i jak dot�d, wr�ci�o tylko trzech. Obraz, jaki mu odmalowano, nie by� jednoznaczny. - M�w dalej. Jimmy odstawi� kubek na st� i zacz�� zdejmowa� ci�k� opo�cz�. - Dotar�em do Krondoru - oznajmi�. - Trwa�o to troch�, bo �o�nierze, jacy ostali si� pomi�dzy Darkmoor i Krondorem, to zwykli rabusie i bandyci. Po kilku miesi�cach �nie�yc siedz� w wykopanych napr�dce ziemiankach, kul� si� wok� ognisk i usi�uj� ocali� �ycie. - A co z Krondorem? - spyta� Patrick. - Prawie opustosza�y. Znalaz�em tam kilku ludzi, ale �aden nie chcia� ze mn� gada�, a i mnie, prawd� rzek�szy, nie bardzo zale�a�o na konwersacji. Ci, kt�rych widzia�em, byli wyg�odnia�ymi �o�dakami, szukaj�cymi w ruinach czegokolwiek do zjedzenia. - Przeci�gn�� si� jak cz�owiek czuj�cy w ko�ciach zm�czenie i zn�w upi� troch� kawy. - Nie mam poj�cia, co mogliby tam znale��. - Spojrza� na Patricka. - Wasza Wysoko��, Krondor wygl�da jak najgorszy z nocnych koszmar�w. Ka�dy kamie� czy ceg�a zosta�y osmalone. Nie masz tam jednej deski nie pokrytej sadz�. W powietrzu wci�� czu� smr�d spalenizny, a przecie od wyga�ni�cia po�ar�w min�y ju� miesi�ce. Deszcze i �niegi nie zdo�a�y oczy�ci� miasta. Pa�ac... - Co z pa�acem? - spyta� Patrick g�osem zdradzaj�cym g��boki niepok�j. - Nie masz ju� pa�acu, Wasza Ksi���ca Mo��. Zewn�trzne mury stoj� na miejscu, cho� przecinaj� je g��bokie p�kni�cia, ale wewn�trz zosta�a tylko kupa osmalonych gruz�w - �ar by� tak intensywny, �e przepali�y si� belki stropowe i pozapada�y posadzki. Przetrwa�a tylko stara cytadela - o ile to s�owo da si� tu zastosowa�. Wygl�da jak osmalona skorupa. Wspi��em si� po wewn�trznych schodach, bo belki zosta�y nietkni�te, i dotar�em a� na dach. Mog�em stamt�d przyjrze� si� ca�emu miastu... widzia�em te� tereny ku p�nocy i zachodowi. Port jest pe�en zatopionych okr�t�w - z wody wystaj� tylko osmalone i gnij�ce maszty. Znik�y pomosty i przysta�. Spora cz�� dom�w przy ulicach przyleg�ych do nabrze�a zosta�a zr�wnana z ziemi�. Wszystkie budynki w trzeciej, zachodniej cz�ci miasta run�y albo rozsypa�y si�, jakby tu w�a�nie szala� najwi�kszy �ar. Arutha kiwn�� g�ow�. Jego ojciec, poprzedni Diuk Krondoru, podpali� miasto, by uwi�zi� naje�d�c�w w�r�d p�omieni - i zgin�� w nich z �on�. Wiedzia� i to, �e w lochach podmiejskich �ciek�w rozmieszczono bary�ki quega�skiego oleju, ustawiaj�c je tam, gdzie ich wybuch - wedle mniemania Jamesa - wyrz�dzi�by najwi�ksze szkody, to znaczy nieopodal przystani, w dokach, przy wysadzaj�cych ze swych kad�ub�w ca�e kompanie i pu�ki statkach transportowych, oraz w labiryncie, kt�ry wyci�to w ska�ach pod dzielnicami biedak�w i kupc�w. - Cho� trzecia cz�� miasta zosta�a niemal zmieciona z powierzchni ziemi, w zasadzie na ka�dej ulicy ocala� budynek lub dwa, kt�re mo�na b�dzie odbudowa�. Reszt� przed rozpocz�ciem prac trzeba b�dzie wyburzy�. Wschodnie po�acie miasta te� ucierpia�y, ale wiele dom�w da si� odbudowa� bez specjalnych nak�ad�w. - A co z posiad�o�ciami poza miastem? - spyta� Erik, kt�ry ca�y czas my�la� o dworku, jaki w odleg�o�ci dnia drogi na wsch�d od Krondoru wybudowa� sobie jego przyjaciel Rupert Avery. - Wiele sp�on�o, inne ograbiono i zostawiono na pastw� losu. W kilku znajduj� si� siedziby najemnik�w i rozmaitych band, wola�em si� wi�c za bardzo im nie przygl�da� i nie podje�d�a�em za blisko. Mia�em ju� wyje�d�a�, kiedy zacz�y si� dzia� ciekawe rzeczy. - Patrick i Arutha wbili w m�wi�cego p�on�ce ciekawo�ci� spojrzenia. Jimmy �ykn�� kawy i podj�� w�tek. - Nieopodal miejsca, gdzie urz�dzi�em sobie tymczasow� kwater�, pokaza�a si� setka jezdnych... - Spojrza� na Dasha. - Pami�tasz t� ma�� ober�� na ko�cu ulicy Tkaczy, gdzie si� kiedy� wda�e� w b�jk�? - Dash wzruszy� ramionami. W dawnym Krondorze znajdowa�o si� niewiele ober�y, gdzie przy takiej czy innej okazji nie wda� si� swego czasu w jak�� bijatyk�. - No, mniejsza o to. Stoi na wzg�rzu. Osta�y si� na niej dach i poddasze, czemu by�em rad, a jeszcze bardziej cieszy�o mnie to, �e rozci�ga� si� stamt�d doskona�y widok na ulice Wysok� i Pa�acow�, a tak�e kilka innych uliczek odchodz�cych od p�nocnej bramy. - Dobrze, dobrze - sarkn�� Owen - ale m�w nam o tych ludziach, nie o miejscowych atrakcjach. - O ile znam si� na oznakach tych najemnych kompanii, do Krondoru ci�gnie genera� Duko albo ju� tam jest. Erik zakl�� siarczy�cie. Potem spojrza� na Patricka, zaczerwieni� si� i wymamrota�: - Przepraszam Wasz� Wysoko��... - Nie ma za co, sam mam ochot� kl�� niczym stajenny - stwierdzi� Patrick. - Wedle wszelkich raport�w, jakie czyta�em, ten Duko to trudny przeciwnik. - Owszem, nawet bardzo - przytakn�� Erik. - Napiera na nasze p�nocne skrzyd�o wzd�u� Grzbietu Koszmar�w, nie trac�c ludzi. W�r�d tamtej zgrai jest jednym z bardzo niewielu, kt�rzy nie ust�puj� naszym genera�om w sprawach taktyki, sztuki operacyjnej, a tak�e znajomo�ci spraw kwatermistrzowskich. - Je�li dotar� do Krondoru i dosta� rozkaz utrzymania miasta, nasze zadanie b�dzie znacznie trudniejsze - stwierdzi� Greylock. Patrick przez chwil� wygl�da� na zaniepokojonego, ale nie odezwa� si�. Potem zapyta�: - Po co tamci mieliby ponownie osadza� w Krondorze swoje oddzia�y? Nic tam nie zosta�o, a nie musz� wcale os�ania� swoich po�udniowych rubie�y. Czy�by dowiedzieli si� czego� o naszej nowej bazie operacyjnej w Port Vykor? - Mo�e - odpowiedzia� Owen. - Albo chc� nam przeszkodzi� w zaj�ciu Krondoru i u�yciu go jako wysuni�tej bazy. Jimmy pomy�la�, �e Patrick wygl�da na znu�onego i strapionego. Ksi��� odezwa� si� dopiero po kolejnej, d�ugiej chwili milczenia. - Potrzebujemy wi�cej informacji ni� te, kt�re mamy. Bracia spojrzeli na siebie. Obaj wiedzieli, �e s� pierwszymi na li�cie mo�liwych kandydat�w na �ochotnik�w� do tej niemal samob�jczej misji. - Jak d�ugo ich obserwowa�e�? - spyta� Patrick Jamesa. - Dostatecznie d�ugo, by stwierdzi�, �e nie zamierzaj� szybko opu�ci� Krondoru. Ruszy�em ku wschodniej bramie, bo nie chcia�em, by mnie spostrzegli. Z miasta wydosta�em si� bez przeszk�d, ale p�niej natkn��em si� na ich patrol. Zgubi�em ich w kniei, ale zabili pode mn� konia. - Patrol? - zdziwi� si� Patrick. - Zanios�o ich a� tak daleko na wsch�d? Owen kiwn�� g�ow�. - Co o tym s�dzisz, Eriku? Na twarzy m�odego kapitana malowa�o si� zaskoczenie dok�adnie takie samo jak na twarzach pozosta�ych s�uchaczy. - Zbiegowie donosz�, �e faktycznie Fadawah mo�e spr�bowa� przesun�� si� na po�udnie albo przynajmniej pr�bowa� przestraszy� nas demonstracj� si�y. To, �e Duko jest w Krondorze, znaczy, i� te pog�oski s� prawdziwe. Ale wysy�anie grup szperaczy tak daleko na wsch�d oznacza te�, �e szybko przemieszczaj� si�y, by powita� nas, je�li ruszymy na Krondor. - Ale� tam jest lodowe piek�o! - �achn�� si� Patrick. - Co oni zn�w wymy�lili? - Mo�e stwierdzili - rzek� nie bez kpiny w g�osie Dash - �e je�li o tym wiemy, nie b�dzie nam si� chcia�o rusza� ty�k�w i wlec przez to lodowe piek�o. Owen u�miechn�� si� lekko. Arutha te� nie m�g� ukry� rozbawienia. - To mo�e by� prawda - stwierdzi� Patrick, nie zwr�ciwszy uwagi na pogwa�cenie protoko�u, kt�ry nie pozwala� odzywa� si� do Ksi�cia bez pozwolenia. Dziel�c wsp�lne pomieszczenia podczas mro�nej zimy, stali si� niemal grup� przyjaci� - tak te� si� zachowywali poza, oczywi�cie, oficjalnymi uroczysto�ciami. Naje�d�cy zostali pokonani w bitwie pod Grzbietem Koszmar�w, ale zniszczenia Zachodnich Dziedzin Kr�lestwa Wysp by�y ogromne. Z nadej�ciem wiosny, kiedy pojawi�a si� mo�liwo�� ruszenia w pole, Patrick zacz�� niemal bole�nie odczuwa� potrzeb� dowiedzenia si� o stan ksi�stwa. - Ile czasu minie, zanim ruszymy? - zwr�ci� si� teraz do Greylocka. - S�ucham, Wasza Ksi���ca Mo��? - spyta� Owen, jakby nie zrozumia� pytania. - Ile czasu minie, zanim b�dziemy mogli odbi� miasto? - W ci�gu tygodnia mog� zebra� ludzi i wyprawi� ich w drog� - odpowiedzia� Konetabl Krondoru. - Wzd�u� g�r i w Dolinie Marze� stacjonuje kilka garnizon�w, ale trzeba nam poczyni� nowe zaci�gi, bo stracili�my prawie po�ow� ludzi... cho� gdybym mia� wyci�gn�� wnioski z tego, co widzia�em, przyda�oby si� jeszcze troch� informacji o nieprzyjacielu. - Liczy�em na to, �e dysponujemy lepszym wywiadem - mrukn�� Patrick, rozsiadaj�c si� wygodniej. Jimmy zerkn�� na ojca, kt�ry nieznacznie potrz�sn�� g�ow�, jakby chcia� ostrzec syna przed wyg�aszaniem jakichkolwiek komentarzy. Dash nieznacznie uni�s� brwi, potwierdzaj�c domys�y brata, �e uwaga Ksi�cia by�a g�upia i bezmy�lna. - Mamy szerok� lini� frontu na po�udniu i wszystkie wi�ksze jednostki Armii Wschodu gotowe do odparcia inwazji z Kesh, ale nie mo�emy przeznaczy� zbyt wielu si� do odzyskania Dziedzin Zachodu. Jimmy milcza�. W ko�cu Ksi��� raczy� zauwa�y� znu�enie specjalnego wys�annika i kiwn�wszy g�ow�, rzek�: - Mo�ecie odej��. Jimmy, wyk�p si� przy okazji i zmie� odzie�. Porozmawiamy jeszcze o tym przy kolacji. Jimmy wyszed�, a zaraz za nim pod��yli ojciec i brat. Zatrzymali si� za drzwiami. - Musz� tam wr�ci� - stwierdzi� Arutha - ale tymczasem chcia�em si� upewni�, �e nic ci nie jest. - Nie, czuj� si� ca�kiem dobrze - odpar� Jimmy, kwituj�c ojcowsk� trosk� u�miechem. Po �mierci rodzic�w na twarzy Aruthy pojawi�y si� nowe cienie i zmarszczki, �wiadcz�ce o tym, �e Diuk ma zbyt du�o obowi�zk�w i za�ywa za ma�o snu. - Troch� mi tylko zmarz�y paluchy. Arutha kiwn�� g�ow� i na moment mocno przytuli� syna. - Zjedz co� i odpocznij. Ca�a sprawa szybko si� nie sko�czy i je�eli Patrick szykuje si� do uderzenia na Szmaragdowych, trzeba nam znacznie wi�cej wiadomo�ci o nieprzyjacielu. - Otworzywszy drzwi, Diuk wr�ci� do komnaty narad. - P�jd� z tob� do kuchni - ofiarowa� si� Dash. - Doskonale - stwierdzi� Jimmy. Bracia zgodnie ruszyli d�ugim korytarzem. *** Erik wszed� do kuchni. Po drugiej stronie rozleg�ej kamiennej izby zobaczy� Mila, kt�rego pozdrowi� skinieniem d�oni. Ober�yst� z jego rodzinnego Ravensburga wesp� z �on� skierowano do pracy w pa�acowej kuchni, �eby oboje mogli widywa� si� z c�rk�, Rosalyn, ta za�, ze swoim ma��onkiem, piekarzem Rudolphem, opiekowa�a si� male�kim dziedzicem tytu�u i Baronii. Matka Erika zamieszka�a w jednym z domostw nieopodal zamku - dawna wrogo��, jak� �ywi�y wobec siebie z wdow� po starym Baronie, nakazywa�a trzyma� obie kobiety z daleka od siebie. Baronow� upokarza�y rokrocznie i publicznie powtarzane w przesz�o�ci ��dania matki Erika, Freidy, by Baron uzna� m�odzie�ca za swego syna. Przybrany ojciec Erika i m�� Freidy pracowa� obecnie gor�czkowo w darkmoorskiej ku�ni, przygotowuj�c bro� na wiosenn� kampani�. Sytuacja bywa�a niekiedy niezr�czna, ale Erik rad by�, maj�c ca�� rodzin� w pobli�u. - Dobrze si� czujesz? - spyta� Jimmy'ego, siadaj�c obok. - Owszem, jestem tylko zm�czony. Niewiele brak�o, a dostaliby mnie, ale w zasadzie nie ma o czym opowiada�. Straci�em konia, musia�em si� kry� przed patrolem i omal nie zamarz�em na �mier�, le��c pod jakim� pniem. Na szcz�cie pada� �nieg, kt�ry zatar� moje �lady, wi�c nie mogli mnie po nich odnale��, ale jak si� stamt�d wynie�li, to ledwie mog�em si� ruszy�. - Nie odmrozi�e� sobie czego�? - spyta� Erik. - Nie wiem, nie �ci�ga�em but�w - odpowiedzia� Jimmy. - Ale palce u r�k mam w porz�dku. - Poruszy� nimi, aby to zademonstrowa�. - Mamy tu kap�ana uzdrowiciela. Przys�ano go ze �wi�tyni Dali w Rillanonie jako ksi���cego doradc�. - Chcesz powiedzie� - u�miechn�� si� Dash - �e Kr�l wymusi� na nich przys�anie jednego z braciszk�w na wypadek, gdyby Patrick zosta� ranny. - Mo�na by i tak rzec - odpar� Erik, r�wnie� si� u�miechaj�c. - Niech obejrzy twoje stopy. Nie b�dzie dobrze, je�eli zaczn� ci odpada� paluchy. Jimmy prze�u� i prze�kn�� kolejny k�s. - Czy mo�esz mi wyja�ni�, dzielny kapitanie, dlaczego mam wra�enie, �e bardziej troszczysz si� o m�j � przydatno�� do s�u�by ni� o moje zdrowie? Erik wzruszy� ramionami, jak posta� z dramatu. - Sam wiesz, jak to jest na dworze... W tej chwili na twarzy Jimmy'ego odmalowa�o si� ogromne zm�czenie. - Kiedy? - zapyta� z rezygnacj�. - Pod koniec tygodnia - odpowiedzia� Erik ze wsp�czuciem w g�osie. - Za trzy, mo�e cztery dni... M�odzieniec kiwn�� g�ow� i wsta�. - Lepiej poszukam tego kap�ana... - Od kwater ksi�cia korytarzem, zaraz za moj� komnat�. Ma na imi� Herbert. Przedstaw mu si�. Wygl�dasz jak obdartus. Dash patrzy� przez chwil� za oddalaj�cym si� bratem. - Jak mu odtaja�y stopy, to ledwo m�g� chodzi�. Ten kap�an b�dzie si� musia� postara�... Erik wzi�� kubek kawy z r�k Mila, podzi�kowa� przyjacielowi, a potem zwr�ci� si� do m�odszego z braci: - Ju� si� okaza� pomocny. Mam przynajmniej kilkunastu ludzi, kt�rzy parcieliby jeszcze w betach, gdyby nie ten kap�an. I Nakor. - A w�a�nie, co z tym chudym postrzele�cem? - spyta� Dash. - Nie widzia�em go od tygodnia. - A... myszkuje po mie�cie i szuka nowych wiernych. - Jak mu idzie rekrutacja B�ogos�awionych, kt�rzy maj� g�osi� Dobr� Nowin�? Erik parskn�� �miechem. - Mog� powiedzie� jedno: nawet takiemu kr�taczowi i przecherze jak on ci�ko jest znale�� ch�tnych do zbo�nego dzie�a g�oszenia pochwa�y dobra po�rodku zimy, kiedy w wyniku wojny ludzie g�oduj�. - Nawr�ci� kogo�? - Owszem, paru. Kilku ze szczerej wiary, reszta szuka okazji do darmowej wy�erki. Dash kiwn�� g�ow�. - A w sprawie tej kolejnej misji... nie m�g�bym ruszy� ja? Jimmy powinien odpocz��. - Wszyscy powinni�my - stwierdzi� Erik i potrz�sn�� g�ow�. - Ale nie my�l, �e tobie si� upiecze... Wszyscy wyruszamy w pole. - Dok�d? - Do Krondoru. Ksi��� nie b�dzie do ko�ca �ycia siedzia� w Darkmoor. A nawet je�li meldunki twojego brata przecz� temu, co wiemy z innych �r�de�, im d�u�ej b�dziemy tu tkwili, tym wi�ksze si�y Fadawah osadzi w Krondorze. Mo�e trzeba b�dzie na nich ruszy� z tym, co mamy, i wcze�niej, ni� chcieliby�my. Kesh zagra�a naszym po�udniowym granicom i Patrick nie b�dzie mia� ochoty odes�a� �o�nierzy Armii Wschodu tam, gdzie ich miejsce. Co prawda Kr�l rozkaza�, by cz�� jednostek wr�ci�a. Wygl�da na to, �e kilku wschodnich s�siad�w Kr�lestwa zaczyna zachowywa� si� podejrzanie, teraz, kiedy nie mamy tak silnej armii i licznej floty, kt�re przywr�ci�yby ich do porz�dku. Tak wi�c Patrick nie ma wyboru... musi pospieszy� si� z odbiciem Krondoru, bo wkr�tce Kr�l Borric mo�e wezwa� wszystkie jednostki na Wsch�d. - To ilu z nas rusza do Krondoru? - spyta� Dash. - P�jd� Or�y - powiedzia� Erik, wymieniaj�c nazw� specjalnej jednostki, sk�adaj�cej si� z wybranych i wyszkolonych na polecenie dziadka Jimmy'ego, Lorda Jamesa, poprzedniego Diuka Krondoru, �o�nierzy. - Dojd� posi�ki. Oddzia�y Dugi - silnie okryta chor�giew by�ych najemnik�w, zwerbowana podczas inwazji na stron� Kr�lestwa - oraz Tropiciele kapitana Subai. - To wszystko? - spyta� Dash. - To na pocz�tek - odpowiedzia� Erik. - Nie b�dziemy pr�bowali odbi� ca�ego Ksi�stwa w tydzie�. - �ykn�� kawy. - Najpierw znajdziemy dobre miejsce na baz� operacyjn�, gdzie b�dziemy si� mogli utrzyma�, a potem ruszymy i zajmiemy Krondor. - Gdy to m�wisz, zadanie wydaje si� proste - rzek� Dash z sarkazmem w g�osie. - S�k w tym, �e kto� ju� wcze�niej wpad� na ten pomys� i wys�a� tam sporo wojska. - Spojrza� uwa�nie na Erika. - Czekaj�e, chodzi o co� jeszcze. Czemu� to Patrickowi tak spieszno do zaj�cia tego miasta? Potrafi� od r�ki wskaza� ci tuzin r�wnie dobrych miejsc, od kt�rych mo�na by zacz�� odbijanie Dziedzin Zachodu. Krondor nie jest wcale tak wa�ny... Mo�emy go odci�� od reszty kraju tak, �e ci, co tam si� umocnili, pozdychaj� z g�odu. - Wiem - odpowiedzia� Erik. - Ale pami�taj o ura�onej dumie. To miasto Patricka, stolica. Rz�dzi� Krondorem do�� kr�tko... i straci� go wraz z tytu�em. A przedtem jego stanowisko zajmowa� cz�owiek, kt�ry uczyni� Krondor legend�... Dash kiwn�� g�ow�. - Ja i Jimmy wyro�li�my tam i spotkali�my Aruth� tylko kilka razy. By�em ju� dostatecznie dojrza�y, by go podziwia�, on jednak mia� ju� swoje lata... Ale to, co m�wili o nim ojciec i matka, wystarczy�o... - Spojrza� na Erika. - Uwa�asz, �e Patrick jest przekonany, i� Arutha obroni�by miasto? - Co� w tym gu�cie. - Erik kiwn�� g�ow�. - Ksi��� nie m�wi mi wszystkiego, co my�li. Ale w tym wszystkim tkwi co� wi�cej ni� tylko ura�ona duma. Reszta to problemy zaopatrzenia i kwatermistrzostwa. Krondorski port b�dzie przez kilka najbli�szych lat bezu�yteczny. Nawet gdyby�my mieli tylu �udzi, ilu by�o pod naszymi rozkazami przed wojn�, gdyby�my mieli nietkni�te wszystkie machiny i kilku mag�w do pomocy, oczyszczenie portu zaj�oby rok, a mo�e i d�u�ej. W tej sytuacji nie mam poj�cia, jak Krondor mo�e ponownie sta� si� morskim o�rodkiem handlu, jakim by� przedtem. - Ale mamy nowy port, tam na po�udniu, w Shadon Bay. Port Vykor... Je�eli chcemy mie� z niego jakikolwiek po�ytek, trzeba nam zabezpieczy� szlak pomi�dzy nim a reszt� Zachodu, co oznacza, �e musimy pozby� si� wszelkiego zagro�enia z Krondoru. Nie jest nam za bardzo potrzebny, ale z pewno�ci� nie chcemy, by zaj�� go Fadawah, kt�ry m�g�by nam stamt�d niezgorzej zale�� za sk�r�. - Zni�y� g�os, jakby nie chcia�, by us�ysza� go jaki� z�o�liwy b�g. - Je�li zostaniemy odci�ci od Port Vykor, mo�emy ju� nie odbi� dziedzin Zachodu, aby przywr�ci� je Kr�lestwu. - To brzmi sensownie. - Dash kiwn�� g�ow�. Erik odstawi� pusty kubek. - I to by�oby wszystko. Dash raz jeszcze kiwn�� g�ow� i Erik wsta�. - Nie widzia�em ostatnio mojego tymczasowego pracodawcy - stwierdzi� wnuk Jimmy'ego R�czki, zerkn�wszy na pot�nie zbudowanego m�odego oficera. - Co s�ycha� u twego przyjaciela Ruperta? - Roo wlecze przez lody i �niegi jakie� zdumiewaj�ce ilo�ci rozmaitych d�br, bo chce by� pierwszym w Darkmoor, kt�ry zaspokoi nasze najpilniejsze potrzeby. - Erik u�miechn�� si�. A potem parskn�� szczerym �miechem. - Wiesz... powiedzia� mi, �e z jego ksi�g wynika, i� jest najbogatszym cz�owiekiem na �wiecie, ale straci� prawie ca�� got�wk�, wi�c musi wspiera� istnienie Kr�lestwa, tak by Korona mog�a mu si� wyp�aci�... - Do�� osobliwy patriotyzm, prawda? Erik zn�w si� u�miechn�� i kiwn�� g�ow�. - Gdyby� zna� Roo tak dobrze jak ja, nie s�dzi�by� go wedle jego s��w, tylko wedle czyn�w. - M�ody oficer umilk� i nie bez �alu zerkn�� na pusty kubek, jakby zastanawiaj�c si�, czy nie zam�wi� jeszcze jednej kawy. Po chwili milczenia stwierdzi� jednak: - Lepiej p�jd� i sprawdz�, czy Owen nie ma dla mnie jakiej� roboty... Kiedy wyszed�, Dash zosta� jeszcze przez chwil� w kuchni, rozwa�aj�c wszystko, co us�ysza�, a potem poszed� zobaczy�, co dzieje si� z Jimmym. *** Kiedy pojawi� si� w kwaterze brata, kap�an w�a�nie wychodzi�. - Szybko to posz�o - stwierdzi� Dash, siadaj�c na ��ku obok okrytego ci�kim, grubym kocem Jimmy'ego. - Da� mi co� do picia, posmarowa� stopy jak�� ma�ci� i kaza� dobrze si� wyspa�. - W jakim stanie s� twoje stopy? - Gdybym nie dotar� tu w por�, straci�bym paluchy... w najlepszym razie. Ale dzi�ki niemu - kiwni�ciem g�owy wskaza� drzwi, przez kt�re wyszed� kap�an - jako� si� z tego wykaraskam. - Nakre�li�e� do�� ponury obraz tego, co nas tam czeka... - Widzia�em - westchn�� Jimmy - ludzi, kt�rzy odzieraj� kor� z drzew, by uwarzy� na niej zup�. Dash a� si� cofn��. - Patrick nie b�dzie z tego zadowolony. - Co tu si� wydarzy�o pod moj� nieobecno��? - spyta� Jimmy, t�umi�c ziewni�cie. - Donoszono nam - odpowiedzia� Dash - �e na p�nocy sytuacja ustabilizowa�a si�, cho� ostatnio nikt nie widzia� tego skurwysyna, Duko. - Je�eli Fadawah wy�le Duko na po�udnie, nie�atwo b�dzie odbi� Krondor - mrukn�� Jimmy. - Owszem. Na dworze kesha�skim nie s� zadowoleni z tego, co si� sta�o ze Stardock, a i my mamy oddzia�y garnizonu Ran i Kr�lewskich Przybocznych nieopodal Landreth, kt�re tylko czekaj� na dogodn� wym�wk�, by ruszy� na po�udnie. Keshanie wycofali si� z Shamaty, ale znajduj� si� znacznie bli�ej, ni� chcia�by tego Patrick, a Dolina zn�w sta�a si� ziemi� niczyj�. Wci�� trwaj� o ni� spory i prowadzone s� negocjacje, nawet teraz, gdy o tym m�wimy. - A wsch�d? - spyta� Jimmy, tym razem nie opanowawszy ziewni�cia. - Nie dowiemy si� tego wcze�niej ni� na wiosn�, ale s�dz�, �e niekt�re ma�e kr�lestwa mog� zn�w rozpocz�� swoje dawne zabawy. Kr�l i Patrick wymienili wiadomo�ci... a ja odnios�em wra�enie, �e Borric chce, by przynajmniej cz�� armii wr�ci�a na Wsch�d, jak tylko zaczn� si� odwil�e. - A co m�wi o tym wszystkim ojciec? - Mnie m�wi? - spyta� Dash. Jimmy kiwn�� g�ow�. - Nie za wiele - odpowiedzia� Dash z u�miechem, kt�ry przypomnia� bratu �artobliwy u�miech ich dziadka. - W pewnych sprawach potrafi by� zaskakuj�co ma�om�wny... - Matka... - podsun�� Jimmy. Dash ponownie kiwn�� g�ow�. - Odnosz� wra�enie, �e minie sporo czasu, zanim mateczka nas tu odwiedzi. Z pewno�ci� woli dworskie �ycie w Roldem ni� siedzenie w namiocie po�rodku ruin spalonego Krondoru... cho� tu by�aby Diuszesa... Jimmy zamkn�� oczy. - Razem z cioteczk� Polin� najpewniej robi� teraz jakie� zakupy albo przymiarki sukien przed kolejnym balem lub bankietem. - Najpewniej - zgodzi� si� Dash. - Ale ojcu nie�atwo z tym �y�. Nie by�o ci� prawie ca�� zim�, a te kilka razy, kiedy go widzia�e�, by� zaj�ty rozmaitymi sprawami. - Dziadek i babka... - stwierdzi� Jimmy. - Owszem - odpar� Dash. - Kiedy jest sam i s�dzi, �e go nie widz�, bardzo si� m�czy i silnie prze�ywa ich strat�. Wie, �e nic nie m�g� zrobi�, ale w g��bi duszy bardzo cierpi z tego powodu. Mam nadziej�, �e otrz��nie si� z tego, kiedy nadejdzie wiosna i b�dzie trzeba ruszy� w pole, ale teraz pije wi�cej ni� kiedykolwiek przedtem i zamyka si� w sobie. Jimmy nie odpowiedzia�. Kiedy Dash zerkn�� na brata, ujrza�, �e ten opar� podbr�dek na piersi i przymkn�� oczy, jakby wbrew samemu sobie stara� si� zachowa� resztki przytomno�ci. Wsta� cicho i podszed� do drzwi. Obejrzawszy si�, ujrza� w rysach �pi�cego wyraz, jaki przybiera�o niekiedy oblicze ich babki, maj�cej jasn� cer� i z�ote w�osy. Wytar� ku�akiem �z�, kt�ra nagle pojawi�a si� nieproszona w k�ciku jego lewego oka, i zamkn�� cicho drzwi, sk�adaj�c jednocze�nie milcz�ce dzi�ki Pani Szcz�cia, Ruthii, za bezpieczny powr�t brata. *** - Eriku! Dash odwr�ci� si� i ujrzawszy biegn�c� korytarzem Rosalyn, usun�� si� na bok, aby j� przepu�ci�. Wiedzia�, �e dziewczyna niekiedy nie jest w stanie sprosta� obowi�zkom, wynikaj�cym z faktu, �e jest matk� obecnego Barona Darkmoor - b�d�cego owocem gwa�tu, jakiego dopu�ci� si� na niej przyrodni brat Erika, ten ostatni za� od dawna cieszy� si� przyja�ni� i zaufaniem dziewczyny. W dzieci�stwie wychowywali si� niemal jak brat i siostra. M�ody kapitan by� pierwsz� osob�, do kt�rej Rosalyn zwraca�a si�, gdy co� wytr�ci�o jaz r�wnowagi. Dash patrzy�, jak m�oda kobieta podbiega do drzwi i uderza w nie pi�stkami. - Co si� sta�o? - spyta� Erik, otwieraj�c drzwi. Dash zawaha� si� przez chwil�, ale ruszy� dalej. Rosalyn tymczasem rzuci�a oskar�ycielsko: - To Baronowa! Nie pozwala mi wyk�pa� synka! Nawet tego mi odmawia! Zr�b�e co�! - Je�li wolno si� wtr�ci�... - odezwa� si� Dash, zatrzymuj�c si� i odwracaj�c ku rozm�wcom. Oboje spojrzeli na niego z nadziej� w oczach. - S�uchamy - rzek� Erik. - Nie jest mi �atwo wtr�ca� si� do rozmowy, kt�r� przypadkiem pods�ucha�em, ale... dla unikni�cia dalszych k�opot�w, czy wolno mi b�dzie wypowiedzie� kilka uwag? - Jakich mianowicie? - spyta�a Rosalyn. - Po pierwsze... je�li si� we�mie pod uwag�, �e stara Baronowa ma w�adczy i nie znosz�cy sprzeciwu charakter, to i tak jest do��... �agodna w zaznajamianiu twojego synka z obowi�zkami wynikaj�cymi z jego tytu�u. Rosalyn potrz�sn�a g��wk�. Jeszcze nie tak dawno, w Ravensburgu, kiedy jako m�oda dziewczyna wyrasta�a na kobiet� obok Erika, by�a bardzo �adn� pann�, teraz jednak, po urodzeniu dwojga dzieci, po miesi�cach i latach ci�kiej pracy w piekarni m�a i po przej�ciu wszystkich niedoli niedawnej wojny, w jej w�osach pojawi�y si� pierwsze pasemka siwizny, a rysy twarzy stwardnia�y i straci�y dziewcz�c� mi�kko��. Jej spojrzenie te� okrzep�o i wida� by�o, �e jest przeciwna wszystkiemu, co Dash chce powiedzie�, by usprawiedliwi� pozbawienie j� wp�ywu na wychowanie syna. - Gerd jest teraz Baronem von Darkmoor - stwierdzi� Dash, usi�uj�c przekaza� jej t� prawd�, nie przemawiaj�c z pozycji m�drzejszego i starszego. Cho� Rosalyn by�a kobiet� z posp�lstwa o niezbyt wyszukanych manierach, z pewno�ci� nie mo�na by�o jej nazwa� g�upi�. - Przez reszt� jego �ycia o wiele rzeczy, kt�re robi�a� dla niego w�asnor�cznie, zadba s�u�ba. Gdyby� by�a Baronow�, nigdy by� go sama nie k�pa�a, nie zmienia�aby� mu pieluch, nawet by� go sama nie karmi�a i nie uk�ada�a do snu. Czas, by zacz�� si� uczy�, co znaczy by� Baronem. - Dash wskaza� d�oni� otaczaj�cy ich zamek. - Tu jest teraz granica Kr�lestwa i dop�ki nie odbijemy Zachodu, mo�e si� okaza�, �e Darkmoor stanowi kluczow� twierdz�... a stan ten mo�e utrzyma� si� przez wiele lat, a� Gerd doro�nie. Ch�opak ma teraz pi�� lat, wi�c ju� nied�ugo zacznie sp�dza� wi�ksz� cz�� dnia z wychowawcami i nauczycielami. Musi si� wiele nauczy�... Pozna pismo i sztuk� czytania, zaznajomi si� z histori� swego narodu, nauczy si� jazdy konnej, szermierki, dworskich protoko��w... Erik kiwn�� g�ow�, bior�c d�o� Rosalyn w swoj�. - Dash ma racj�. - M�oda kobieta �achn�a si� lekko i poczu�, jak jej r�ka zaciska si� w pi��. U�miechn�� si� nieznacznie. - Ale nie widz� powod�w, dla kt�rych nie mog�aby� sta� obok i nadzorowa� wszystkiego. Rosalyn milcza�a przez chwil�, a potem kiwn�a g�ow� i odwr�ci�a si�, by przej�� do komnat Baronowej, gdzie przebywa� jej synek. Erik spojrza� w �lad za ni�, a potem u�miechn�� si� do Dasha. - Dzi�kuj�, �e wyja�ni�e� jej pewne sprawy... - Nie by�em pewien, czy mam prawo wtr�ca� si� do waszej rozmowy, ale w ko�cu to tylko prawda. Erik spojrza� ku za�omowi korytarza, gdzie znik�a Rosalyn i przez chwil� wpatrywa� si� w kamenie. - Tak wiele si� zmieni�o... Wszyscy musimy si� jako� przystosowa�. - Kapitanie... Ja si� doprawdy nie narzucam, ale je�li potrzebujesz pomocy... - Chyba tak... - Erik u�miechn�� si�. - B�d� rad, je�li ty i tw�j brat zechcecie mi pom�c z dobrej woli. Je�li jeszcze tego nie wiesz... obu was oddano pod moje rozkazy. - Oj! - st�kn�� Dash. - To pomys� waszego ojca. Zamierza osobi�cie wzi�� udzia� we wiosennej kampanii. - Jest synem swego ojca. - Kiwn�� g�ow� Dash. - Nie zna�em dobrze waszego dziadka, ale wiem o nim tyle, by rozumie�, �e to, co powiedzia�e�, jest komplementem - u�miechn�� si�. - Gdyby� pozna� go lepiej, mo�e zmieni�by� zdanie. - Dash odpowiedzia� mu z u�miechem. - Spytaj moj� matk�, czy kiedykolwiek zamierza wr�ci� na Zach�d. - Tak czy owak - kontynuowa� my�l Erik. - Kr�l ma pe�ne r�ce roboty na Wschodzie. Zabrano mu spor� cz�� armii i zatopiono niemal ca�� flot�, a niekt�rzy ze wschodnich kr�lewi�tek zaczynaj� si� buntowa�. Ksi��� ma na karku po�udnie i Kesh, co oznacza, �e odzyskanie Zachodu spada na barki naszej weso�ej, niezbyt licznej gromadki. - Dlaczego nie skacz� z rado�ci? - spyta� sam siebie Dash. - No, gdyby� zacz��, szybko pos�a�bym po jakiego� kap�ana uzdrowiciela, specjalizuj�cego si� w ratowaniu szale�c�w. Uwa�am, �e masz du�o zdrowego rozs�dku. - Kiedy zaczynamy? - spyta� Dash. - Zacznij si� pakowa�, jak tylko us�yszysz odg�os pierwszych p�kaj�cych lod�w. - Tam do kata! - �achn�� si� Dash. - Dzi� rano widzia�em spadaj�ce z dachu sople! - No to zacznij ju� teraz - stwierdzi� Erik. - Wyruszamy w tym tygodniu. - Rozkaz, kapitanie! - Wypr�y� si�. - Jeszcze jedno - rzuci� Erik za odchodz�cym ju� towarzyszem broni. - S�ucham, sir! - Tytu� Barona Dw