4873
Szczegóły |
Tytuł |
4873 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4873 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4873 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4873 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Raymond E. Feist
ODPRYSKI STRZASKANEJ KORONY
(T�umaczy� Andrzej Sawicki)
Jonowi i Anicie Eversonom,
kt�rzy byli ze mn� od samego pocz�tku.
Podzi�kowania
Jak zwykle w takich przypadkach jestem d�u�nikiem wielu ludzi, bez pomocy
kt�rych
ta ksi��ka nie powsta�aby. Dzi�kuj� wi�c:
Pierwotnym tw�rcom Midkemii, Steve'owi Abramsowi i Jonowi Eversonowi, oraz
reszcie Bandy Mark�w Nocy Czwartkowo-Pi�tkowych. Bez ich pomys�owo�ci i
kreatywno�ci
kraina ta by�aby znacznie ubo�sza.
Moim wydawcom za niezachwian� wiar� i ci�k� prac�. Entuzjazm i pomoc
�przekraczaj�ce zwyk�e granice� okaza�a zw�aszcza Jennifer Brehl, dzi�ki nale��
si� jej w
r�wnej mierze za prac� i przyja��.
Mojemu dobremu przyjacielowi i agentowi, Jonathanowi Matsonowi, za to, �e zawsze
by�.
Mojej �onie, Kathlyn S. Starbuck, za wi�cej, ni� m�g�bym wymieni�, i za to, �e
jest
najlepsz� pierwsz� czytelniczk�, o jakiej mo�na by�oby marzy�.
I tym wszystkim, kt�rzy przys�ali listy z zarzutami lub pochwa�ami, daj�c mi
znak, �e
gdzie� tam kto� czyta moj� prac�. Czas nie pozwala mi na to, by na wszystkie
odpowiada�,
ale wszystkie czytam.
I Seanowi Tate'owi, tw�rcy postaci Malara.
Postaci wyst�puj�ce w naszej opowie�ci:
Acaila - przyw�dca eldar�w z dworu Kr�lowej Elf�w
Adelin - elf z Elvandaru
Aglaranna - Kr�lowa Elf�w w Elvandarze, �ona Tomasa, matka Calina i Calisa
Akee - g�ral Hadati
Akier - porucznik z �Kr�lewskiego Buldoga�
Aleta - m�oda kap�anka �wi�tyni Arch-Indar
Asham Ibin Al-Tuk - genera� kesha�ski
Avery Karli - �ona Roo
Avery Rupert �Roo� - kupiec z Krondoru
Boyse - kapitan z oddzia��w Duko
Brian - Diuk Silden
Calhern Thomas - pe�ni�cy obowi�zki porucznika gwardii przybocznej
Calin - dziedzic tronu Kr�lestwa Elf�w, brat przyrodni Calisa, syn Aglaranny i
Aidana
Calis - �Orze� Krondoru�, osobisty agent i wys�annik Ksi�cia Krondoru, Diuk
Dworu,
syn Aglaranny i Tomasa, brat przyrodni Calina
Chalmes - przyw�dca mag�w ze Stardock
Chapac - bli�niaczy brat Tilaca, syn Ellii
d'Lyes Robert - mag ze Stardock
de Savon Luis - weteran, wsp�pracownik Roo
Delwin - Konstabl z Krondoru
Desgarden - fechmistrz z Krondoru
Dokins Kirby - drobny z�odziejaszek i informator ceklarzy z Krondoru
Dominik - opat opactwa Ishapa w Sarth
Duga - kapitan najemnik�w z Novindusa
Duko - genera� armii Szmaragdowej Kr�lowej
Ellia - elfka z Elvandaru, matka Chapaca i Tilaca
Enares Malar - s�uga znaleziony w dziczy
Erland - brat Kr�la, stryj Ksi�cia Patricka
Fadawah - genera�, dawny w�dz naczelny armii Szmaragdowej Kr�lowej,
samozwa�czy Kr�l Morza Goryczy
Francine �Francie� - c�rka Diuka Silden
Greylock Owen - Konetabl Rycerstwa w armii Ksi�cia
Hammond - porucznik armii kr�lewskiej
Herbert z Rutherwood - skryba z Port Vykor
Jacoby Helen - wdowa po Randolphie Jacobym, matka Natally i Willema
Jallom - kapitan z armii Duko
Jameson Dashel �Dash� - m�odszy syn Aruthy, wnuk Jamesa
Jameson James �Jimmy� - starszy syn Aruthy, wnuk Jamesa
Kahil - szef s�u�by wywiadowczej Fadawaha
Kaleid - mag, cz�onek starszyzny Stardock
Leland - syn Richarda z Mukerlic
Livia - c�rka Lorda Vasariusa
Mackey - sier�ant gwardii pa�acowej
Matak - stary �o�nierz s�u��cy pod rozkazami Duko
Milo - w�a�ciciel gospody Pod Szpuntem w Ravensburgu, ojciec Rosalyn
Miranda - czarodziejka, przyjaci�ka Calisa i �ona Puga
Nakor Isala�czyk - szuler, mag, przyjaciel Puga i Calisa
Nardini - kapitan zdobytego okr�tu quega�skiego
Nordan - genera� armii Fadawaha
Pahaman - Tropiciel z Natalu w Elvandarze
Patrick - Ksi��� Krondoru, syn Ksi�cia Erlanda, bratanek Kr�la i Ksi�cia
Nicholasa
Pickney - urz�dnik miejski z Krondoru
Pug - mistrz magii, Diuk Stardock, kuzyn Kr�la, dziadek Aruthy, prapradziadek
Jimmy'ego i Dasha
Reese - z�odziej z Krondoru
Richard - Earl Mukerlic
Riggers Lysle - przyw�dca Szyderc�w
Rosalyn - c�rka Mila, �ona Rudolpha, matka Gerda
Rudolph - piekarz z Ravensburga, m�� Rosalyn, przybrany ojciec Gerda
Runcor - kapitan z armii Duko
Ryana - smocza panna, mog�ca zmienia� kszta�t w ludzki, przyjaci�ka Tomasa i
Puga
Shati Jad�w - porucznik z kompanii Erika
Sho Pi - dawny towarzysz Erika i Roo, ucze� Nakora
Songti - kapitan z armii Duko
Styles - kapitan �Kr�lewskiego Buldoga�
Subai - kapitan Kr�lewskich Krondorskich Tropicieli
Talwin - szpieg i wywiadowca pracuj�cy dla Aruthy
Tilac - syn Ellii, bli�niaczy brat Chapaca
Tinker Gustaf - wi�zie� i towarzysz Dasha, p�niejszy str� prawa i Konstabl
Tomas - wojenny w�dz Elvandaru, ma��onek Aglaranny, ojciec Calisa, dziedzic mocy
Ashen-Shugar
Trina - z�odziejka, Mistrzyni Dnia Szyderc�w
Tuppin John - z�odziej, szef krondorskich opryszk�w
Vasarius - quega�ski szlachcic i kupiec
von Darkmoor Erik - kapitan Szkar�atnych Or��w Calisa
von Darkmoor Gerd - Baron Darkmoor, syn Rosalyn i Stefana von Darkmoor,
bratanek Erika
von Darkmoor
Mathilda - Baronowa Darkmoor, babka Gerda
Wendell - kapitan z Krondoru
Wiggins - ochmistrz dworu Patricka
Wilkes - �o�nierz armii Erika
Zaltais - ?
Ksi�ga czwarta
Opowie�� o braciach
Obowi�zek musi si� opiera� na ufno�ci.
Benijamin Disraeli
Earl of Beaconsfield
Tancred, ksi�ga II, rozdz. l
Prolog
Genera� zapuka�.
- Wej�� - odezwa� si� samozwa�czy Kr�l Morza Goryczy, podnosz�c wzrok znad
pospiesznie napisanej notatki, kt�r� poda� mu w�a�nie szef jego wywiadu, kapitan
Kahil.
Do komnaty, strz�saj�c �nieg z p�aszcza, wszed� genera� Nordan.
- Wasza Kr�lewska Mo�� znalaz� sobie zimny kraj do w�adania - rzek� z u�miechem.
Kahila powita� kr�tkim kiwni�ciem g�owy.
- Ale przynajmniej jest tu pod dostatkiem �ywno�ci i drewna na opa� -
odpowiedzia�
Fadawah, dawny naczelny w�dz armii Szmaragdowej Kr�lowej, obecny w�adca Ylith i
okolic. Machn�� niedbale d�oni� na po�udnie. - Wci�� jeszcze docieraj� do nas a�
z Darkmoor
maruderzy, kt�rzy w bardzo mrocznych barwach odmalowuj� sytuacj� w Zachodnich
Dziedzinach.
Nordan wskaza� d�oni� krzes�o i Fadawah przytakn�� przyzwalaj�co. Cho� byli
starymi towarzyszami broni, w czasie gdy Fadawah przygotowywa� si� do wiosennej
kampanii, obaj przestrzegali formalno�ci. Policzki genera�a wci�� jeszcze
pokrywa�y rytualne
blizny, pozosta�e po przysi�dze lojalno�ci Pantathianom. Zastanawia� si�, czy
nie poprosi� o
pomoc jakiego� uzdrawiacza lub kap�ana, aby pomogli mu pozby� si� tych znak�w,
poniewa�
kiedy si� zorientowa�, �e W�owi Kap�ani byli tak samo oszukiwani jak i on,
zabi� ich
ostatniego najwy�szego kap�ana. Uwa�a�, �e nie jest ju� nikomu niczego winien.
By� panem
samego siebie i w�asnej woli, sta� na czele w�asnej armii, stacjonuj�cej w
bogatym kraju.
Kahil jednak przypomnia� mu, �e blizny - cho� by�y upokarzaj�ce - budzi�y strach
i szacunek
jego �udzi. Szef wywiadu s�u�y� Szmaragdowej Pani, zanim ta pad�a ofiar� demona,
a p�niej,
po zmianie dow�dztwa w armii naje�d�c�w, udowodni�, �e jest wiernym i godnym
zaufania
doradc�.
Wedle ostatnich szacunk�w ponad trzydzie�ci tysi�cy ludzi dotar�o na po�udnie
prowincji Yabon. Zorganizowa� ich, znalaz� dla nich kwatery, porozsy�a�
oddzia�y, a teraz
kontrolowa� wszystkie ziemie od Ylith na po�udnie po Questor View, na p�noc do
Zun i ku
zachodowi po miasto Natal, przej�te w wi�kszej cz�ci przez jego ludzi. Zaj��
te� Hawks
Hollow, niewielkie miasteczko nad wa�nym przej�ciem przez g�ry na wsch�d.
- Niekt�rym nie podoba si� my�l o zostaniu tutaj - stwierdzi� Nordan. Kr�py
wojak
potar� d�oni� pokryty szczecin� podbr�dek i odchrz�kn��. - M�wi� o znalezieniu
statku i
powrocie za morze.
- Powrocie do czego? �- spyta� Fadawah. - Do spalonych ziem, gdzie grasuj�
barbarzy�cy ze step�w? Poza warowniami krasnolud�w w G�rach Ratn'Gar i kilkoma
plemionami Jeshandi, kt�rym uda�o si� jako� przetrwa� na p�nocy, co tam zosta�o
z
cywilizowanych kraj�w? Osta�o si� cho� jedno miasto? Jakie� zapasy �ywno�ci? -
Podrapa�
si� w g�ow�. Mia� na niej jeden d�ugi kosmyk w�os�w, reszt� czerepu goli�, co
te� stanowi�o
pozosta�o�� po kulcie Szmaragdowej Kr�lowej. - Powiedz tym, co gadaj� o
powrocie, �e je�li
wiosn� znajd� jaki� statek, mog� odp�yn�� wedle woli. - Zapatrzy� si� w
przestrze� przed
sob�. - Nie b�d� zatrzymywa� nikogo, kto nie jest got�w mi s�u�y�. Czekaj� nas
ci�kie boje.
- Z kr�lewskimi?
- A co, s�dzisz, �e b�d� siedzieli z za�o�onymi r�koma? �e nie b�d� pr�bowali
odbi�
tych ziem?
- Nie, ale w Krondorze i pod Darkmoor ponie�li ci�kie straty. Je�cy m�wi�, �e w
polu nie zosta�o im zbyt wielu ludzi.
- To by�oby prawd�, gdyby nie �ci�gn�li tutaj Armii Wschodu - odpar� Fadawah. -
Ale
je�eli j� tu sprowadz�, musimy by� gotowi.
- C� - odpowiedzia� Nordan. - Nie dowiemy si� a� do wiosny.
- To tylko trzy miesi�ce. Musimy si� przygotowa�.
- Macie jaki� plan?
- Zawsze mam jaki� plan - odpowiedzia� stary wyga. - Nie �ycz� sobie prowadzi�
wojny na dwa fronty, je�eli tylko da si� tego unikn��. Gdybym by� dostatecznie
g�upi i nie
uwa�a�, mia�bym wojn� na cztery fronty. - Wskaza� d�oni� rozwieszon� na �cianie
komnaty
map�. Roz�o�y� si� kwater� w maj�tku Earla Ylith, wedle ostatnich raport�w
zabitego razem z
Diukiem Yabonu i Earlem LaMut. - Potar� d�oni� podbr�dek. - Trzeba nam wzi��
LaMut, jak
tylko zaczn� si� wiosenne roztopy, a w lecie musimy zaj�� Yabon. - U�miechn��
si�. - Po�lij
wie�ci do wodza z Natalu... - zwr�ci� si� do Kahila. - Jaki on ma tytu�?
- Pierwszego Radcy - podsun�� szef wywiadu.
- Po�lijcie temu Pierwszemu Radcy wyrazy podzi�kowania za jego pomoc w
zabezpieczeniu naszych zimowych kwater i troch� z�ota. Tysi�c sztuk powinno
wystarczy�...
- Tysi�c? - upewni� si� Nordan.
- Sta� nas na to - odpar� niedawny genera�. - B�dziemy mieli jeszcze wi�cej. A
potem
wycofajcie ludzi i sprowad�cie ich tutaj. - Spojrza� na swego starego towarzysza
spod oka. -
To podtrzyma przyjazne nastawienie tego Pierwszego Radcy... dop�ki nie wr�cimy
do
Natalu, zajmiemy go i uczynimy naszym. - Wskaza� na map�. - Chc�, by do tego
czasu Duko
i jego ludzie zaj�li Krondor.
Nordan uni�s� brew, zdradzaj�c zaciekawienie.
- Duko mnie niepokoi - stwierdzi� Fadawah. - Jest bardzo ambitny. - Zmarszczy�
brwi.
- Tylko przypadek sprawi�, �e w planach Pantathian wyznaczono mi pierwsz�, a
jemu drug�
rol�... gdyby nie �w przypadek, mogliby�my teraz wykonywa� rozkazy Duko.
- Ale jest dobrym wodzem. - Kiwn�� g�ow� Nordan. - A rozkazy zawsze wykonywa�
bez dyskusji.
- Nie przecz�... dlatego chc�, by by� na froncie. I chc�, by� by� za nim... w
Sarth.
- Dlaczego w Krondorze? - Genera� potrz�sn�� g�ow�. - Tam nic niema... - Ale
b�dzie
- odpowiedzia� Fadawah. - To stolica Dziedzin Zachodu, miasto ich Ksi�cia, i
wr�c� tam tak
szybko, jak tylko si� da. - Kiwn�� g�ow�, jakby potakuj�c samemu sobie. - Je�eli
Duko da im
zaj�cie, dop�ki nie zajmiemy Yabonu, to mo�emy si� potem zainteresowa� Wolnymi
Miastami, kt�re s� cz�ci� Dalekiego Wybrze�a. - Wskaza� na zachodni� cz��
Kr�lestwa. -
Ponownie zajmiemy Krondor i wr�cimy na star� lini� frontu. Co to za miejsce?
- Grzbiet Koszmar�w.
- Dobra nazwa. - Westchn��. - Nie jestem pysza�kiem. Kr�lestwo Morza Goryczy...
to
obszar na miar� moich ambicji. Pozwolimy tym z Kr�lestwa Wysp zachowa� Darkmoor
i
ziemie na wsch�d od niego. - U�miechn�� si�. - Na razie...
- Ale pierwej musimy ponownie zaj�� Krondor.
- Nie - odpowiedzia� Fadawah. - Przede wszystkim trzeba nam sprawi�, by zacz�li
my�le�, �e chcemy odzyska� Krondor. Szlachta Kr�lestwa to nie durnie... nie s�
te� tak
kr�tkowzroczni i zadufani w sobie jak nasi... - Przypomnia� sobie, jakim
oburzeniem zap�on��
Kr�l-Kap�an Lanady, kiedy on i jego armia nie zechcieli za rozkazem opu�ci�
miasta. - Ci tu
to ludzie przebiegli, obowi�zkowi, na pewno na nas uderz�, a natarcie b�dzie
ci�kie. Nie
wolno nam ich lekcewa�y�. Nie... niech zaczn� my�le�, �e chodzi nam o Krondor. A
kiedy si�
zorientuj�, �e dobrze si� obwarowali�my w Yabonie, mo�e zechc� negocjowa�, a
mo�e nie...
ale w jednym i drugim wypadku, kiedy przejmiemy kontrol� nad Yabonem, to ju� si�
st�d nie
damy wyrzuci�. Niech Duko zap�aci za swe ambicje... bo za bardzo uderz� mu do
g�owy...
Nordan wsta�.
- Za pozwoleniem Waszej Wysoko�ci, powiadomi� tych, co chc� odp�yn��, �e mog�
ruszy� z wiosn�.
Fadawah kiwni�ciem d�oni pozwoli� mu si� oddali�.
- Wasza Kr�lewska Mo��... - Genera� sk�oni� si� i wyszed�.
Po jego wyj�ciu Fadawah zwr�ci� si� do Kahila:
- Poczekaj, a potem id� za Nordanem i zobacz, z kim rozmawia. Zapami�taj sobie
ludzi, kt�rzy s� przyw�dcami niezadowolonych. Trzeba si� nimi zaj��... przed
nastaniem
odwil�y, a b�dziemy mogli zapomnie� o tych bzdurnych pomys�ach dotycz�cych
powrotu na
Novindus.
- Oczywi�cie, Wasza Kr�lewska Mo�� - potwierdzi� szef wywiadu. - I oczywi�cie,
zgadzam si� z zamys�em, jaki kryje si� za wys�aniem Nordana do Sarth.
- Z jakim zamys�em?
Kahil pochyli� si�, obejmuj�c ramieniem barki Fadawaha, i szepn�� mu do ucha:
- Wy�lij wszystkich swoich nielojalnych podw�adnych na po�udnie, a kiedy trzeba
si�
b�dzie targowa�, by utrzyma� podbite tereny, oddamy tych, na kt�rych najmniej
nam zale�y.
Wzrok Fadawaha skupi� si� na czym� ogromnie dalekim, jakby s�ucha� kogo�, kto
m�wi do� z wielkiej odleg�o�ci.
- Owszem... to brzmi m�drze.
- Musisz otoczy� si� zaufanymi lud�mi - ci�gn�� Kahil. - Tymi, kt�rych lojalno��
nie
poddaje si� �adnym w�tpliwo�ciom. Trzeba ci przywr�ci� dawne miejsce
Nie�miertelnym...
- Nie! - �achn�� si� Fadawah. - Ci szale�cy s�u�yli si�om mroku!
- �adnym si�om mroku, Wasza Wysoko�� - przerwa� mu Kahil. - S�u�yli si�om, kt�re
mog� ci zapewni� w�adz� nie tylko tu, w Yabonie, ale i w Krondorze.
- W Krondorze... - powt�rzy� Fadawah.
Kapitan klasn�� w d�onie i drzwi stan�y otworem. Do komnaty weszli dwaj
wojownicy oznakowani na policzkach rytualnymi bliznami, takimi samymi, jakie
mia�
Fadawah.
- Strze�cie Kr�la, cho�by za cen� w�asnego �ycia - poleci� im.
- W Krondorze... - powt�rzy� raz jeszcze Fadawah. Kahil wsta� i wyszed�,
zamykaj�c
za sob� drzwi. Zanim si� odwr�ci� i ruszy� za Nordanem, by odnale�� i odnotowa�
w pami�ci
na �miertelnej li�cie ludzi okazuj�cych najl�ejsze cho�by oznaki nielojalno�ci,
na jego twarzy
pojawi� si� nik�y u�miech. Fadawah spojrza� na dwu wojownik�w i skinieniem d�oni
kaza� im
trzyma� si� od siebie z daleka. Blizny na ich policzkach przypomina�y mu ponure
i odleg�e
czasy, kiedy by� bezwolnym wi�niem Szmaragdowej Wied�my, i minione miesi�ce,
podczas
kt�rych jej armi� w�ada� demon. Nienawidzi� my�li o tym, �e kto� si� nim
pos�ugiwa�... i
zabi�by ka�dego, kto zechcia�by powt�rzy� �w wyczyn, jaki tylko raz uda� si�
Szmaragdowej
Kr�lowej. Podszed�szy do wisz�cej na �cianie mapy, zaj�� si� planowaniem
wiosennej
kampanii
Rozdzia� l
ZIMA
Wiatr ucich�.
Dash odczeka� jeszcze chwil�, ale mimo to zimne podmuchy wyciska�y mu �zy z
oczu,
gdy patrzy� na le��c� w dole drog�. Odbudowa Darkmoor nast�powa�a powoli.
Hamowa�y j�
liczne zamiecie �nie�ne i deszcze, zima bowiem okaza�a si� kapry�na. Oblodzone
schody i
drabiny utrudnia�y podej�cie robotnikom trudz�cym si� przy odbudowie zachodniej
cz�ci
miasta, a wozy z materia�ami budowlanymi stale grz�z�y w g��bokim b�ocie.
Teraz zn�w wszystko pokry�o si� lodem, ale Dash cieszy� si�, �e nie spad�y
�niegi. Na
czystym, przejrzystym niebie s�o�ce �wieci�o tak, �e powinno by� ciep�o - ale
nie by�o.
Wiedzia�, �e jego z�y nastr�j wynika po cz�ci z pogody, cho�by dlatego, �e
nigdy wcze�niej
nie prze�y� tak d�ugiej zimy.
W miar� up�ywu czasu, w ch�odnym, czystym powietrzu rozlega�y si� coraz
liczniejsze odg�osy �ycia miasta. Przy odrobinie szcz�cia prace przy nowej
bramie zostan�
zako�czone do zachodu s�o�ca i do wielu rzeczy, kt�re trzeba by�o zrobi� �na
wczoraj�,
dojdzie zapewnienie wszystkim cho� odrobiny bezpiecze�stwa.
Dash nie umia�by sobie przypomnie�, czy kiedykolwiek w swoim kr�tkim,
dwudziestoletnim �yciu czu� si� r�wnie znu�ony jak teraz. Cz�� jego zm�czenia
wynika�a ze
�wiadomo�ci, �e do czegokolwiek by si� wzi��, lista tego, co jeszcze zosta�o do
zrobienia,
wcale si� nie skraca, a reszta - z troski i zmartwienia, gdy� jego brat Jimmy
wyra�nie si�
sp�nia�.
Jimmy podj�� si� roli wywiadowcy, i wyruszy�, aby penetrowa� si�y nieprzyjaciela
za
lini� frontu. Ksi��� Patrick postanowi�, �e z wiosn� Kr�lestwo zapobiegnie
gro�bie natarcia
Kesh na po�udniowe rubie�e - co oznacza�o, �e odbicie ziem straconych podczas
ostatniej
letniej inwazji spadnie na barki Owena Greylocka, Konetabla Krondoru, i Erika
von
Darkmoor, kapitana rycerstwa i dow�dcy Szkar�atnych Or��w, elitarnej jednostki
sk�adaj�cej
si� z wyj�tkowo starannie dobranych �udzi.
W zwi�zku z tym Ksi��� potrzebowa� informacji o tym, jak wiedzie si� naje�d�com
pomi�dzy Darkmoor a Krondorem. A Jimmy prawdopodobnie zg�osi� si� na ochotnika.
Ale ju� trzy dni temu powinien by� wr�ci�.
Dash przeszed� na obrze�e patrolowanego obszaru, gdzie rz�d wypalonych �cian
znaczy� zachodnie przedmie�cia Darkmoor. Obecno�� ksi���cej armii w mie�cie
zapewnia�a
w zasadzie bezpiecze�stwo - przynajmniej w odleg�o�ci dnia jazdy od miejskich
mur�w - ale
sterty rumowisk i potrzaskanych cegie� okaza�y si� doskona�ym miejscem na
zasadzki i
dawa�y schronienie rozmaitym zbiegom, �upie�com i ludziom wyj�tym spod prawa.
Powi�d� wzrokiem po horyzoncie, szukaj�c brata. Z do�u od czasu do czasu
dobiega�y
go odg�osy zimowego, puszcza�skiego �ycia. Mo�na by�o us�ysze� trzask
ust�puj�cej pod
ci�arem �niegu ga��zi lub odg�os p�kania lodu, gdzie�, gdzie zacz�a si�
odwil�. Niekiedy
za�piewa� jaki� ptak lub w krzakach poruszy� si� zwierzak. W zimnym, g�rskim
powietrzu
d�wi�ki nios�y si� daleko.
I nagle us�ysza� co� innego. Oddalony, cichy d�wi�k. Nie by� to t�tent kopyt,
jakiego z
nadziej� oczekiwa�, ale odg�os zgniatanego podeszwami but�w �niegu - ten, kto
si� zbli�a�,
stawia� kroki r�wno i metodycznie, jakby mu si� wcale nie spieszy�o.
Dash kilkakrotnie zgi�� i wyprostowa� palce obu obleczonych w r�kawice d�oni,
potem powoli i ostro�nie wyj�� miecz z pochwy. Niedawny konflikt i walki
nauczy�y go paru
rzeczy, mi�dzy innymi tego, by zawsze by� gotowym - zw�aszcza �e poza murami
fortecy, w
ruinach przedmie�� grodu zwanego Darkmoor, nie by�o miejsc, w kt�rych cz�ek
m�g�by si�
czu� naprawd� bezpiecznie.
W dali spostrzeg� jaki� poruszaj�cy si� kszta�t i przypatrzy� mu si� uwa�nie.
Wzd�u�
drogi brn�� samotny cz�owiek. Szed� powoli, ale po chwili zaczaj biec truchtem.
Dash
wiedzia�, �e nieznajomy przebiegnie sto krok�w i zn�w przejdzie do marszu -
takiego
poruszania si�, naprzemiennym biegiem i marszem, nauczono ich w armii, gdzie
przeszli z
bratem szkolenie jako m�odzi ch�opcy. Poruszaj�cy si� w ten spos�b cz�owiek m�g�
dziennie
pokona� odleg�o�� nie mniejsz� ni� je�dziec na koniu, a podczas tygodnia nawet
wi�ksz�.
Dash patrzy� uwa�nie. Zbli�aj�cy si� przybysz okaza� si� m�em owini�tym w grub�
opo�cz�, kt�rej barwa by�a specjalnie dobrana tak, by nie�atwo j� by�o dostrzec
z daleka w
zimowym p�mroku. Nosz�cego t� opo�cz� zdradza�o tylko s�o�ce przy przejrzystym
powietrzu.
Kiedy nieznajomy podszed� bli�ej, Dash przekona� si�, �e zamiast czapki nosi on
kawa�ek grubego sukna, oddartego z innej cz�ci odzie�y, a na d�oniach r�kawice
takie jak on.
U jego boku dostrzeg� zwisaj�cy miecz, a na brudnych butach zakrzep�y l�d.
Chrz�st �niegu stawa� si� coraz g�o�niejszy, a� w ko�cu przybysz stan�� przed
Dashem. Zatrzyma� si�, podni�s� wzrok i wysapa�:
- Stoisz mi na drodze...
Dash zjecha� na bok drogi i zawr�ci� konia ku Darkmoor. Schowawszy miecz, spi��
wierzchowca i zr�wna� go z id�cym uparcie piechurem.
- Zostawi�e� konia? - spyta�.
Jimmy podni�s� d�o� i kciukiem wskaza� przestrze� za sob�.
- Gdzie� tam, po drodze.
- Bardzo niedobrze - stwierdzi� m�odszy z braci. - By� do�� drogi.
- Wiem - odpowiedzia� Jimmy. - Ale nie chcia�o mi si� go nie��, kiedy zdech�.
- O... doprawdy szkoda. To by� bardzo dobry ko�.
- Na pewno nie �a�ujesz go bardziej ode mnie - mrukn�� Jimmy.
- Chcia�by� mo�e... przejecha� si�?
Jimmy zatrzyma� si�, odwr�ci� i spojrza� na Dasha. Bracia, synowie Aruthy, Diuka
Krondoru, nie byli do siebie podobni. James - szczup�y, jasnow�osy, o pi�knie
rze�bionych
rysach twarzy i przepastnie niebieskich oczach - podobny by� do babki. Dash
kasztanowymi
w�osami, ciemnymi oczami i nieco drwi�cym wyrazem twarzy przypomina� dziadka.
Obaj
jednak cechowali si� takimi samymi zawadiackimi charakterami. - Propozycja w
sam� por� -
odpowiedzia�, chwytaj�c wyci�gni�t� d�o� brata.
Zr�cznie wskoczy� na ko�ski grzbiet, sadowi�c si� za je�d�cem, i obaj ruszyli
wolno
ku miastu.
- Jak tam jest? - spyta� Dash.
- Gorzej - odpowiedzia� Jimmy.
- Gorzej ni� my�leli�my?
- Gorzej ni� mogliby�my sobie to wyobrazi�.
Dash nie pyta� ju� o nic wi�cej, wiedz�c, �e Jimmy i tak z�o�y raport Ksi�ciu,
on za�
b�dzie si� temu przys�uchiwa�.
***
Jimmy wzi�� kubek gor�cej kawy, dos�odzi� j� miodem, doda� du�o �mietany i
dopiero
wtedy podzi�kowa�. S�uga szybko wyszed�, zamykaj�c za sob� drzwi. Jimmy siedzia�
za
sto�em w prywatnych ksi���cych apartamentach, a Ksi���, Konetabl Owen Greylock,
Diuk
Arutha z Krondoru i Erik von Darkmoor cierpliwie czekali na przyniesione przeze�
wie�ci.
- No dobrze - nie wytrzyma� wreszcie Patrick, Ksi��� Krondoru i w�adca
Zachodnich
Dziedzin Kr�lestwa Wysp. - Czego� si� dowiedzia�?
- Jest znacznie gorzej, ni� si� obawiali�my - odpowiedzia� Jimmy, po czym napi�
si�
gor�cego napoju.
Patrick wys�a� pi�ciu ludzi na zach�d, do swej niedawnej stolicy, Krondoru, i
jak
dot�d, wr�ci�o tylko trzech. Obraz, jaki mu odmalowano, nie by� jednoznaczny.
- M�w dalej.
Jimmy odstawi� kubek na st� i zacz�� zdejmowa� ci�k� opo�cz�.
- Dotar�em do Krondoru - oznajmi�. - Trwa�o to troch�, bo �o�nierze, jacy ostali
si�
pomi�dzy Darkmoor i Krondorem, to zwykli rabusie i bandyci. Po kilku miesi�cach
�nie�yc
siedz� w wykopanych napr�dce ziemiankach, kul� si� wok� ognisk i usi�uj� ocali�
�ycie.
- A co z Krondorem? - spyta� Patrick.
- Prawie opustosza�y. Znalaz�em tam kilku ludzi, ale �aden nie chcia� ze mn�
gada�, a
i mnie, prawd� rzek�szy, nie bardzo zale�a�o na konwersacji. Ci, kt�rych
widzia�em, byli
wyg�odnia�ymi �o�dakami, szukaj�cymi w ruinach czegokolwiek do zjedzenia. -
Przeci�gn��
si� jak cz�owiek czuj�cy w ko�ciach zm�czenie i zn�w upi� troch� kawy. - Nie mam
poj�cia,
co mogliby tam znale��. - Spojrza� na Patricka. - Wasza Wysoko��, Krondor
wygl�da jak
najgorszy z nocnych koszmar�w. Ka�dy kamie� czy ceg�a zosta�y osmalone. Nie masz
tam
jednej deski nie pokrytej sadz�. W powietrzu wci�� czu� smr�d spalenizny, a
przecie od
wyga�ni�cia po�ar�w min�y ju� miesi�ce. Deszcze i �niegi nie zdo�a�y oczy�ci�
miasta.
Pa�ac...
- Co z pa�acem? - spyta� Patrick g�osem zdradzaj�cym g��boki niepok�j.
- Nie masz ju� pa�acu, Wasza Ksi���ca Mo��. Zewn�trzne mury stoj� na miejscu,
cho� przecinaj� je g��bokie p�kni�cia, ale wewn�trz zosta�a tylko kupa
osmalonych gruz�w -
�ar by� tak intensywny, �e przepali�y si� belki stropowe i pozapada�y posadzki.
Przetrwa�a
tylko stara cytadela - o ile to s�owo da si� tu zastosowa�. Wygl�da jak osmalona
skorupa.
Wspi��em si� po wewn�trznych schodach, bo belki zosta�y nietkni�te, i dotar�em
a� na dach.
Mog�em stamt�d przyjrze� si� ca�emu miastu... widzia�em te� tereny ku p�nocy i
zachodowi.
Port jest pe�en zatopionych okr�t�w - z wody wystaj� tylko osmalone i gnij�ce
maszty. Znik�y
pomosty i przysta�. Spora cz�� dom�w przy ulicach przyleg�ych do nabrze�a
zosta�a
zr�wnana z ziemi�. Wszystkie budynki w trzeciej, zachodniej cz�ci miasta run�y
albo
rozsypa�y si�, jakby tu w�a�nie szala� najwi�kszy �ar.
Arutha kiwn�� g�ow�. Jego ojciec, poprzedni Diuk Krondoru, podpali� miasto, by
uwi�zi� naje�d�c�w w�r�d p�omieni - i zgin�� w nich z �on�. Wiedzia� i to, �e w
lochach
podmiejskich �ciek�w rozmieszczono bary�ki quega�skiego oleju, ustawiaj�c je
tam, gdzie
ich wybuch - wedle mniemania Jamesa - wyrz�dzi�by najwi�ksze szkody, to znaczy
nieopodal
przystani, w dokach, przy wysadzaj�cych ze swych kad�ub�w ca�e kompanie i pu�ki
statkach
transportowych, oraz w labiryncie, kt�ry wyci�to w ska�ach pod dzielnicami
biedak�w i
kupc�w.
- Cho� trzecia cz�� miasta zosta�a niemal zmieciona z powierzchni ziemi, w
zasadzie
na ka�dej ulicy ocala� budynek lub dwa, kt�re mo�na b�dzie odbudowa�. Reszt�
przed
rozpocz�ciem prac trzeba b�dzie wyburzy�. Wschodnie po�acie miasta te�
ucierpia�y, ale
wiele dom�w da si� odbudowa� bez specjalnych nak�ad�w.
- A co z posiad�o�ciami poza miastem? - spyta� Erik, kt�ry ca�y czas my�la� o
dworku,
jaki w odleg�o�ci dnia drogi na wsch�d od Krondoru wybudowa� sobie jego
przyjaciel Rupert
Avery.
- Wiele sp�on�o, inne ograbiono i zostawiono na pastw� losu. W kilku znajduj�
si�
siedziby najemnik�w i rozmaitych band, wola�em si� wi�c za bardzo im nie
przygl�da� i nie
podje�d�a�em za blisko. Mia�em ju� wyje�d�a�, kiedy zacz�y si� dzia� ciekawe
rzeczy. -
Patrick i Arutha wbili w m�wi�cego p�on�ce ciekawo�ci� spojrzenia. Jimmy �ykn��
kawy i
podj�� w�tek. - Nieopodal miejsca, gdzie urz�dzi�em sobie tymczasow� kwater�,
pokaza�a si�
setka jezdnych... - Spojrza� na Dasha.
- Pami�tasz t� ma�� ober�� na ko�cu ulicy Tkaczy, gdzie si� kiedy� wda�e� w
b�jk�? -
Dash wzruszy� ramionami. W dawnym Krondorze znajdowa�o si� niewiele ober�y,
gdzie przy
takiej czy innej okazji nie wda� si� swego czasu w jak�� bijatyk�. - No,
mniejsza o to. Stoi na
wzg�rzu. Osta�y si� na niej dach i poddasze, czemu by�em rad, a jeszcze bardziej
cieszy�o
mnie to, �e rozci�ga� si� stamt�d doskona�y widok na ulice Wysok� i Pa�acow�, a
tak�e kilka
innych uliczek odchodz�cych od p�nocnej bramy.
- Dobrze, dobrze - sarkn�� Owen - ale m�w nam o tych ludziach, nie o miejscowych
atrakcjach.
- O ile znam si� na oznakach tych najemnych kompanii, do Krondoru ci�gnie
genera�
Duko albo ju� tam jest.
Erik zakl�� siarczy�cie. Potem spojrza� na Patricka, zaczerwieni� si� i
wymamrota�:
- Przepraszam Wasz� Wysoko��...
- Nie ma za co, sam mam ochot� kl�� niczym stajenny - stwierdzi� Patrick. -
Wedle
wszelkich raport�w, jakie czyta�em, ten Duko to trudny przeciwnik.
- Owszem, nawet bardzo - przytakn�� Erik. - Napiera na nasze p�nocne skrzyd�o
wzd�u� Grzbietu Koszmar�w, nie trac�c ludzi. W�r�d tamtej zgrai jest jednym z
bardzo
niewielu, kt�rzy nie ust�puj� naszym genera�om w sprawach taktyki, sztuki
operacyjnej, a
tak�e znajomo�ci spraw kwatermistrzowskich.
- Je�li dotar� do Krondoru i dosta� rozkaz utrzymania miasta, nasze zadanie
b�dzie
znacznie trudniejsze - stwierdzi� Greylock.
Patrick przez chwil� wygl�da� na zaniepokojonego, ale nie odezwa� si�. Potem
zapyta�:
- Po co tamci mieliby ponownie osadza� w Krondorze swoje oddzia�y? Nic tam nie
zosta�o, a nie musz� wcale os�ania� swoich po�udniowych rubie�y. Czy�by
dowiedzieli si�
czego� o naszej nowej bazie operacyjnej w Port Vykor?
- Mo�e - odpowiedzia� Owen. - Albo chc� nam przeszkodzi� w zaj�ciu Krondoru i
u�yciu go jako wysuni�tej bazy.
Jimmy pomy�la�, �e Patrick wygl�da na znu�onego i strapionego. Ksi��� odezwa�
si�
dopiero po kolejnej, d�ugiej chwili milczenia.
- Potrzebujemy wi�cej informacji ni� te, kt�re mamy. Bracia spojrzeli na siebie.
Obaj
wiedzieli, �e s� pierwszymi na li�cie mo�liwych kandydat�w na �ochotnik�w� do
tej niemal
samob�jczej misji.
- Jak d�ugo ich obserwowa�e�? - spyta� Patrick Jamesa.
- Dostatecznie d�ugo, by stwierdzi�, �e nie zamierzaj� szybko opu�ci� Krondoru.
Ruszy�em ku wschodniej bramie, bo nie chcia�em, by mnie spostrzegli. Z miasta
wydosta�em
si� bez przeszk�d, ale p�niej natkn��em si� na ich patrol. Zgubi�em ich w
kniei, ale zabili
pode mn� konia.
- Patrol? - zdziwi� si� Patrick. - Zanios�o ich a� tak daleko na wsch�d?
Owen kiwn�� g�ow�.
- Co o tym s�dzisz, Eriku?
Na twarzy m�odego kapitana malowa�o si� zaskoczenie dok�adnie takie samo jak na
twarzach pozosta�ych s�uchaczy.
- Zbiegowie donosz�, �e faktycznie Fadawah mo�e spr�bowa� przesun�� si� na
po�udnie albo przynajmniej pr�bowa� przestraszy� nas demonstracj� si�y. To, �e
Duko jest w
Krondorze, znaczy, i� te pog�oski s� prawdziwe. Ale wysy�anie grup szperaczy tak
daleko na
wsch�d oznacza te�, �e szybko przemieszczaj� si�y, by powita� nas, je�li ruszymy
na
Krondor.
- Ale� tam jest lodowe piek�o! - �achn�� si� Patrick. - Co oni zn�w wymy�lili?
- Mo�e stwierdzili - rzek� nie bez kpiny w g�osie Dash - �e je�li o tym wiemy,
nie
b�dzie nam si� chcia�o rusza� ty�k�w i wlec przez to lodowe piek�o.
Owen u�miechn�� si� lekko. Arutha te� nie m�g� ukry� rozbawienia.
- To mo�e by� prawda - stwierdzi� Patrick, nie zwr�ciwszy uwagi na pogwa�cenie
protoko�u, kt�ry nie pozwala� odzywa� si� do Ksi�cia bez pozwolenia. Dziel�c
wsp�lne
pomieszczenia podczas mro�nej zimy, stali si� niemal grup� przyjaci� - tak te�
si�
zachowywali poza, oczywi�cie, oficjalnymi uroczysto�ciami.
Naje�d�cy zostali pokonani w bitwie pod Grzbietem Koszmar�w, ale zniszczenia
Zachodnich Dziedzin Kr�lestwa Wysp by�y ogromne. Z nadej�ciem wiosny, kiedy
pojawi�a
si� mo�liwo�� ruszenia w pole, Patrick zacz�� niemal bole�nie odczuwa� potrzeb�
dowiedzenia si� o stan ksi�stwa.
- Ile czasu minie, zanim ruszymy? - zwr�ci� si� teraz do Greylocka.
- S�ucham, Wasza Ksi���ca Mo��? - spyta� Owen, jakby nie zrozumia� pytania.
- Ile czasu minie, zanim b�dziemy mogli odbi� miasto?
- W ci�gu tygodnia mog� zebra� ludzi i wyprawi� ich w drog� - odpowiedzia�
Konetabl Krondoru. - Wzd�u� g�r i w Dolinie Marze� stacjonuje kilka garnizon�w,
ale trzeba
nam poczyni� nowe zaci�gi, bo stracili�my prawie po�ow� ludzi... cho� gdybym
mia�
wyci�gn�� wnioski z tego, co widzia�em, przyda�oby si� jeszcze troch� informacji
o
nieprzyjacielu.
- Liczy�em na to, �e dysponujemy lepszym wywiadem - mrukn�� Patrick, rozsiadaj�c
si� wygodniej.
Jimmy zerkn�� na ojca, kt�ry nieznacznie potrz�sn�� g�ow�, jakby chcia� ostrzec
syna
przed wyg�aszaniem jakichkolwiek komentarzy. Dash nieznacznie uni�s� brwi,
potwierdzaj�c
domys�y brata, �e uwaga Ksi�cia by�a g�upia i bezmy�lna.
- Mamy szerok� lini� frontu na po�udniu i wszystkie wi�ksze jednostki Armii
Wschodu gotowe do odparcia inwazji z Kesh, ale nie mo�emy przeznaczy� zbyt wielu
si� do
odzyskania Dziedzin Zachodu.
Jimmy milcza�.
W ko�cu Ksi��� raczy� zauwa�y� znu�enie specjalnego wys�annika i kiwn�wszy
g�ow�, rzek�:
- Mo�ecie odej��. Jimmy, wyk�p si� przy okazji i zmie� odzie�. Porozmawiamy
jeszcze o tym przy kolacji.
Jimmy wyszed�, a zaraz za nim pod��yli ojciec i brat. Zatrzymali si� za
drzwiami.
- Musz� tam wr�ci� - stwierdzi� Arutha - ale tymczasem chcia�em si� upewni�, �e
nic
ci nie jest.
- Nie, czuj� si� ca�kiem dobrze - odpar� Jimmy, kwituj�c ojcowsk� trosk�
u�miechem.
Po �mierci rodzic�w na twarzy Aruthy pojawi�y si� nowe cienie i zmarszczki,
�wiadcz�ce o
tym, �e Diuk ma zbyt du�o obowi�zk�w i za�ywa za ma�o snu. - Troch� mi tylko
zmarz�y
paluchy.
Arutha kiwn�� g�ow� i na moment mocno przytuli� syna.
- Zjedz co� i odpocznij. Ca�a sprawa szybko si� nie sko�czy i je�eli Patrick
szykuje si�
do uderzenia na Szmaragdowych, trzeba nam znacznie wi�cej wiadomo�ci o
nieprzyjacielu. -
Otworzywszy drzwi, Diuk wr�ci� do komnaty narad.
- P�jd� z tob� do kuchni - ofiarowa� si� Dash.
- Doskonale - stwierdzi� Jimmy. Bracia zgodnie ruszyli d�ugim korytarzem.
***
Erik wszed� do kuchni. Po drugiej stronie rozleg�ej kamiennej izby zobaczy�
Mila,
kt�rego pozdrowi� skinieniem d�oni. Ober�yst� z jego rodzinnego Ravensburga
wesp� z �on�
skierowano do pracy w pa�acowej kuchni, �eby oboje mogli widywa� si� z c�rk�,
Rosalyn, ta
za�, ze swoim ma��onkiem, piekarzem Rudolphem, opiekowa�a si� male�kim
dziedzicem
tytu�u i Baronii.
Matka Erika zamieszka�a w jednym z domostw nieopodal zamku - dawna wrogo��,
jak� �ywi�y wobec siebie z wdow� po starym Baronie, nakazywa�a trzyma� obie
kobiety z
daleka od siebie. Baronow� upokarza�y rokrocznie i publicznie powtarzane w
przesz�o�ci
��dania matki Erika, Freidy, by Baron uzna� m�odzie�ca za swego syna. Przybrany
ojciec
Erika i m�� Freidy pracowa� obecnie gor�czkowo w darkmoorskiej ku�ni,
przygotowuj�c
bro� na wiosenn� kampani�. Sytuacja bywa�a niekiedy niezr�czna, ale Erik rad
by�, maj�c
ca�� rodzin� w pobli�u.
- Dobrze si� czujesz? - spyta� Jimmy'ego, siadaj�c obok.
- Owszem, jestem tylko zm�czony. Niewiele brak�o, a dostaliby mnie, ale w
zasadzie
nie ma o czym opowiada�. Straci�em konia, musia�em si� kry� przed patrolem i
omal nie
zamarz�em na �mier�, le��c pod jakim� pniem. Na szcz�cie pada� �nieg, kt�ry
zatar� moje
�lady, wi�c nie mogli mnie po nich odnale��, ale jak si� stamt�d wynie�li, to
ledwie mog�em
si� ruszy�.
- Nie odmrozi�e� sobie czego�? - spyta� Erik.
- Nie wiem, nie �ci�ga�em but�w - odpowiedzia� Jimmy. - Ale palce u r�k mam w
porz�dku. - Poruszy� nimi, aby to zademonstrowa�.
- Mamy tu kap�ana uzdrowiciela. Przys�ano go ze �wi�tyni Dali w Rillanonie jako
ksi���cego doradc�.
- Chcesz powiedzie� - u�miechn�� si� Dash - �e Kr�l wymusi� na nich przys�anie
jednego z braciszk�w na wypadek, gdyby Patrick zosta� ranny.
- Mo�na by i tak rzec - odpar� Erik, r�wnie� si� u�miechaj�c. - Niech obejrzy
twoje
stopy. Nie b�dzie dobrze, je�eli zaczn� ci odpada� paluchy.
Jimmy prze�u� i prze�kn�� kolejny k�s.
- Czy mo�esz mi wyja�ni�, dzielny kapitanie, dlaczego mam wra�enie, �e bardziej
troszczysz si� o m�j � przydatno�� do s�u�by ni� o moje zdrowie?
Erik wzruszy� ramionami, jak posta� z dramatu.
- Sam wiesz, jak to jest na dworze...
W tej chwili na twarzy Jimmy'ego odmalowa�o si� ogromne zm�czenie.
- Kiedy? - zapyta� z rezygnacj�.
- Pod koniec tygodnia - odpowiedzia� Erik ze wsp�czuciem w g�osie. - Za trzy,
mo�e
cztery dni...
M�odzieniec kiwn�� g�ow� i wsta�.
- Lepiej poszukam tego kap�ana...
- Od kwater ksi�cia korytarzem, zaraz za moj� komnat�. Ma na imi� Herbert.
Przedstaw mu si�. Wygl�dasz jak obdartus.
Dash patrzy� przez chwil� za oddalaj�cym si� bratem.
- Jak mu odtaja�y stopy, to ledwo m�g� chodzi�. Ten kap�an b�dzie si� musia�
postara�...
Erik wzi�� kubek kawy z r�k Mila, podzi�kowa� przyjacielowi, a potem zwr�ci� si�
do
m�odszego z braci:
- Ju� si� okaza� pomocny. Mam przynajmniej kilkunastu ludzi, kt�rzy parcieliby
jeszcze w betach, gdyby nie ten kap�an. I Nakor.
- A w�a�nie, co z tym chudym postrzele�cem? - spyta� Dash. - Nie widzia�em go od
tygodnia.
- A... myszkuje po mie�cie i szuka nowych wiernych.
- Jak mu idzie rekrutacja B�ogos�awionych, kt�rzy maj� g�osi� Dobr� Nowin�?
Erik parskn�� �miechem.
- Mog� powiedzie� jedno: nawet takiemu kr�taczowi i przecherze jak on ci�ko
jest
znale�� ch�tnych do zbo�nego dzie�a g�oszenia pochwa�y dobra po�rodku zimy,
kiedy w
wyniku wojny ludzie g�oduj�.
- Nawr�ci� kogo�?
- Owszem, paru. Kilku ze szczerej wiary, reszta szuka okazji do darmowej
wy�erki.
Dash kiwn�� g�ow�.
- A w sprawie tej kolejnej misji... nie m�g�bym ruszy� ja? Jimmy powinien
odpocz��.
- Wszyscy powinni�my - stwierdzi� Erik i potrz�sn�� g�ow�. - Ale nie my�l, �e
tobie
si� upiecze... Wszyscy wyruszamy w pole.
- Dok�d?
- Do Krondoru. Ksi��� nie b�dzie do ko�ca �ycia siedzia� w Darkmoor. A nawet
je�li
meldunki twojego brata przecz� temu, co wiemy z innych �r�de�, im d�u�ej
b�dziemy tu
tkwili, tym wi�ksze si�y Fadawah osadzi w Krondorze. Mo�e trzeba b�dzie na nich
ruszy� z
tym, co mamy, i wcze�niej, ni� chcieliby�my. Kesh zagra�a naszym po�udniowym
granicom i
Patrick nie b�dzie mia� ochoty odes�a� �o�nierzy Armii Wschodu tam, gdzie ich
miejsce. Co
prawda Kr�l rozkaza�, by cz�� jednostek wr�ci�a. Wygl�da na to, �e kilku
wschodnich
s�siad�w Kr�lestwa zaczyna zachowywa� si� podejrzanie, teraz, kiedy nie mamy tak
silnej
armii i licznej floty, kt�re przywr�ci�yby ich do porz�dku. Tak wi�c Patrick nie
ma wyboru...
musi pospieszy� si� z odbiciem Krondoru, bo wkr�tce Kr�l Borric mo�e wezwa�
wszystkie
jednostki na Wsch�d.
- To ilu z nas rusza do Krondoru? - spyta� Dash.
- P�jd� Or�y - powiedzia� Erik, wymieniaj�c nazw� specjalnej jednostki,
sk�adaj�cej
si� z wybranych i wyszkolonych na polecenie dziadka Jimmy'ego, Lorda Jamesa,
poprzedniego Diuka Krondoru, �o�nierzy. - Dojd� posi�ki. Oddzia�y Dugi - silnie
okryta
chor�giew by�ych najemnik�w, zwerbowana podczas inwazji na stron� Kr�lestwa -
oraz
Tropiciele kapitana Subai.
- To wszystko? - spyta� Dash.
- To na pocz�tek - odpowiedzia� Erik. - Nie b�dziemy pr�bowali odbi� ca�ego
Ksi�stwa w tydzie�. - �ykn�� kawy. - Najpierw znajdziemy dobre miejsce na baz�
operacyjn�, gdzie b�dziemy si� mogli utrzyma�, a potem ruszymy i zajmiemy
Krondor.
- Gdy to m�wisz, zadanie wydaje si� proste - rzek� Dash z sarkazmem w g�osie. -
S�k
w tym, �e kto� ju� wcze�niej wpad� na ten pomys� i wys�a� tam sporo wojska. -
Spojrza�
uwa�nie na Erika. - Czekaj�e, chodzi o co� jeszcze. Czemu� to Patrickowi tak
spieszno do
zaj�cia tego miasta? Potrafi� od r�ki wskaza� ci tuzin r�wnie dobrych miejsc, od
kt�rych
mo�na by zacz�� odbijanie Dziedzin Zachodu. Krondor nie jest wcale tak wa�ny...
Mo�emy
go odci�� od reszty kraju tak, �e ci, co tam si� umocnili, pozdychaj� z g�odu.
- Wiem - odpowiedzia� Erik. - Ale pami�taj o ura�onej dumie. To miasto Patricka,
stolica. Rz�dzi� Krondorem do�� kr�tko... i straci� go wraz z tytu�em. A
przedtem jego
stanowisko zajmowa� cz�owiek, kt�ry uczyni� Krondor legend�...
Dash kiwn�� g�ow�.
- Ja i Jimmy wyro�li�my tam i spotkali�my Aruth� tylko kilka razy. By�em ju�
dostatecznie dojrza�y, by go podziwia�, on jednak mia� ju� swoje lata... Ale to,
co m�wili o
nim ojciec i matka, wystarczy�o... - Spojrza� na Erika. - Uwa�asz, �e Patrick
jest przekonany,
i� Arutha obroni�by miasto?
- Co� w tym gu�cie. - Erik kiwn�� g�ow�. - Ksi��� nie m�wi mi wszystkiego, co
my�li.
Ale w tym wszystkim tkwi co� wi�cej ni� tylko ura�ona duma. Reszta to problemy
zaopatrzenia i kwatermistrzostwa. Krondorski port b�dzie przez kilka
najbli�szych lat
bezu�yteczny. Nawet gdyby�my mieli tylu �udzi, ilu by�o pod naszymi rozkazami
przed
wojn�, gdyby�my mieli nietkni�te wszystkie machiny i kilku mag�w do pomocy,
oczyszczenie portu zaj�oby rok, a mo�e i d�u�ej. W tej sytuacji nie mam
poj�cia, jak Krondor
mo�e ponownie sta� si� morskim o�rodkiem handlu, jakim by� przedtem.
- Ale mamy nowy port, tam na po�udniu, w Shadon Bay. Port Vykor... Je�eli chcemy
mie� z niego jakikolwiek po�ytek, trzeba nam zabezpieczy� szlak pomi�dzy nim a
reszt�
Zachodu, co oznacza, �e musimy pozby� si� wszelkiego zagro�enia z Krondoru. Nie
jest nam
za bardzo potrzebny, ale z pewno�ci� nie chcemy, by zaj�� go Fadawah, kt�ry
m�g�by nam
stamt�d niezgorzej zale�� za sk�r�. - Zni�y� g�os, jakby nie chcia�, by us�ysza�
go jaki�
z�o�liwy b�g. - Je�li zostaniemy odci�ci od Port Vykor, mo�emy ju� nie odbi�
dziedzin
Zachodu, aby przywr�ci� je Kr�lestwu.
- To brzmi sensownie. - Dash kiwn�� g�ow�. Erik odstawi� pusty kubek.
- I to by�oby wszystko.
Dash raz jeszcze kiwn�� g�ow� i Erik wsta�.
- Nie widzia�em ostatnio mojego tymczasowego pracodawcy - stwierdzi� wnuk
Jimmy'ego R�czki, zerkn�wszy na pot�nie zbudowanego m�odego oficera. - Co
s�ycha� u
twego przyjaciela Ruperta?
- Roo wlecze przez lody i �niegi jakie� zdumiewaj�ce ilo�ci rozmaitych d�br, bo
chce
by� pierwszym w Darkmoor, kt�ry zaspokoi nasze najpilniejsze potrzeby. - Erik
u�miechn��
si�. A potem parskn�� szczerym �miechem. - Wiesz... powiedzia� mi, �e z jego
ksi�g wynika,
i� jest najbogatszym cz�owiekiem na �wiecie, ale straci� prawie ca�� got�wk�,
wi�c musi
wspiera� istnienie Kr�lestwa, tak by Korona mog�a mu si� wyp�aci�...
- Do�� osobliwy patriotyzm, prawda? Erik zn�w si� u�miechn�� i kiwn�� g�ow�.
- Gdyby� zna� Roo tak dobrze jak ja, nie s�dzi�by� go wedle jego s��w, tylko
wedle
czyn�w. - M�ody oficer umilk� i nie bez �alu zerkn�� na pusty kubek, jakby
zastanawiaj�c si�,
czy nie zam�wi� jeszcze jednej kawy. Po chwili milczenia stwierdzi� jednak:
- Lepiej p�jd� i sprawdz�, czy Owen nie ma dla mnie jakiej� roboty...
Kiedy wyszed�, Dash zosta� jeszcze przez chwil� w kuchni, rozwa�aj�c wszystko,
co
us�ysza�, a potem poszed� zobaczy�, co dzieje si� z Jimmym.
***
Kiedy pojawi� si� w kwaterze brata, kap�an w�a�nie wychodzi�.
- Szybko to posz�o - stwierdzi� Dash, siadaj�c na ��ku obok okrytego ci�kim,
grubym kocem Jimmy'ego.
- Da� mi co� do picia, posmarowa� stopy jak�� ma�ci� i kaza� dobrze si� wyspa�.
- W jakim stanie s� twoje stopy?
- Gdybym nie dotar� tu w por�, straci�bym paluchy... w najlepszym razie. Ale
dzi�ki
niemu - kiwni�ciem g�owy wskaza� drzwi, przez kt�re wyszed� kap�an - jako� si� z
tego
wykaraskam.
- Nakre�li�e� do�� ponury obraz tego, co nas tam czeka...
- Widzia�em - westchn�� Jimmy - ludzi, kt�rzy odzieraj� kor� z drzew, by uwarzy�
na
niej zup�.
Dash a� si� cofn��.
- Patrick nie b�dzie z tego zadowolony.
- Co tu si� wydarzy�o pod moj� nieobecno��? - spyta� Jimmy, t�umi�c ziewni�cie.
- Donoszono nam - odpowiedzia� Dash - �e na p�nocy sytuacja ustabilizowa�a si�,
cho� ostatnio nikt nie widzia� tego skurwysyna, Duko.
- Je�eli Fadawah wy�le Duko na po�udnie, nie�atwo b�dzie odbi� Krondor - mrukn��
Jimmy.
- Owszem. Na dworze kesha�skim nie s� zadowoleni z tego, co si� sta�o ze
Stardock,
a i my mamy oddzia�y garnizonu Ran i Kr�lewskich Przybocznych nieopodal
Landreth, kt�re
tylko czekaj� na dogodn� wym�wk�, by ruszy� na po�udnie. Keshanie wycofali si� z
Shamaty, ale znajduj� si� znacznie bli�ej, ni� chcia�by tego Patrick, a Dolina
zn�w sta�a si�
ziemi� niczyj�. Wci�� trwaj� o ni� spory i prowadzone s� negocjacje, nawet
teraz, gdy o tym
m�wimy.
- A wsch�d? - spyta� Jimmy, tym razem nie opanowawszy ziewni�cia.
- Nie dowiemy si� tego wcze�niej ni� na wiosn�, ale s�dz�, �e niekt�re ma�e
kr�lestwa
mog� zn�w rozpocz�� swoje dawne zabawy. Kr�l i Patrick wymienili wiadomo�ci... a
ja
odnios�em wra�enie, �e Borric chce, by przynajmniej cz�� armii wr�ci�a na
Wsch�d, jak
tylko zaczn� si� odwil�e.
- A co m�wi o tym wszystkim ojciec?
- Mnie m�wi? - spyta� Dash. Jimmy kiwn�� g�ow�. - Nie za wiele - odpowiedzia�
Dash
z u�miechem, kt�ry przypomnia� bratu �artobliwy u�miech ich dziadka. - W pewnych
sprawach potrafi by� zaskakuj�co ma�om�wny...
- Matka... - podsun�� Jimmy. Dash ponownie kiwn�� g�ow�.
- Odnosz� wra�enie, �e minie sporo czasu, zanim mateczka nas tu odwiedzi. Z
pewno�ci� woli dworskie �ycie w Roldem ni� siedzenie w namiocie po�rodku ruin
spalonego
Krondoru... cho� tu by�aby Diuszesa...
Jimmy zamkn�� oczy.
- Razem z cioteczk� Polin� najpewniej robi� teraz jakie� zakupy albo przymiarki
sukien przed kolejnym balem lub bankietem.
- Najpewniej - zgodzi� si� Dash. - Ale ojcu nie�atwo z tym �y�. Nie by�o ci�
prawie
ca�� zim�, a te kilka razy, kiedy go widzia�e�, by� zaj�ty rozmaitymi sprawami.
- Dziadek i babka... - stwierdzi� Jimmy.
- Owszem - odpar� Dash. - Kiedy jest sam i s�dzi, �e go nie widz�, bardzo si�
m�czy i
silnie prze�ywa ich strat�. Wie, �e nic nie m�g� zrobi�, ale w g��bi duszy
bardzo cierpi z tego
powodu. Mam nadziej�, �e otrz��nie si� z tego, kiedy nadejdzie wiosna i b�dzie
trzeba ruszy�
w pole, ale teraz pije wi�cej ni� kiedykolwiek przedtem i zamyka si� w sobie.
Jimmy nie odpowiedzia�. Kiedy Dash zerkn�� na brata, ujrza�, �e ten opar�
podbr�dek
na piersi i przymkn�� oczy, jakby wbrew samemu sobie stara� si� zachowa� resztki
przytomno�ci. Wsta� cicho i podszed� do drzwi. Obejrzawszy si�, ujrza� w rysach
�pi�cego
wyraz, jaki przybiera�o niekiedy oblicze ich babki, maj�cej jasn� cer� i z�ote
w�osy. Wytar�
ku�akiem �z�, kt�ra nagle pojawi�a si� nieproszona w k�ciku jego lewego oka, i
zamkn�� cicho
drzwi, sk�adaj�c jednocze�nie milcz�ce dzi�ki Pani Szcz�cia, Ruthii, za
bezpieczny powr�t
brata.
***
- Eriku!
Dash odwr�ci� si� i ujrzawszy biegn�c� korytarzem Rosalyn, usun�� si� na bok,
aby j�
przepu�ci�. Wiedzia�, �e dziewczyna niekiedy nie jest w stanie sprosta�
obowi�zkom,
wynikaj�cym z faktu, �e jest matk� obecnego Barona Darkmoor - b�d�cego owocem
gwa�tu,
jakiego dopu�ci� si� na niej przyrodni brat Erika, ten ostatni za� od dawna
cieszy� si�
przyja�ni� i zaufaniem dziewczyny. W dzieci�stwie wychowywali si� niemal jak
brat i
siostra. M�ody kapitan by� pierwsz� osob�, do kt�rej Rosalyn zwraca�a si�, gdy
co� wytr�ci�o
jaz r�wnowagi. Dash patrzy�, jak m�oda kobieta podbiega do drzwi i uderza w nie
pi�stkami.
- Co si� sta�o? - spyta� Erik, otwieraj�c drzwi.
Dash zawaha� si� przez chwil�, ale ruszy� dalej. Rosalyn tymczasem rzuci�a
oskar�ycielsko:
- To Baronowa! Nie pozwala mi wyk�pa� synka! Nawet tego mi odmawia! Zr�b�e
co�!
- Je�li wolno si� wtr�ci�... - odezwa� si� Dash, zatrzymuj�c si� i odwracaj�c ku
rozm�wcom.
Oboje spojrzeli na niego z nadziej� w oczach.
- S�uchamy - rzek� Erik.
- Nie jest mi �atwo wtr�ca� si� do rozmowy, kt�r� przypadkiem pods�ucha�em,
ale...
dla unikni�cia dalszych k�opot�w, czy wolno mi b�dzie wypowiedzie� kilka uwag?
- Jakich mianowicie? - spyta�a Rosalyn.
- Po pierwsze... je�li si� we�mie pod uwag�, �e stara Baronowa ma w�adczy i nie
znosz�cy sprzeciwu charakter, to i tak jest do��... �agodna w zaznajamianiu
twojego synka z
obowi�zkami wynikaj�cymi z jego tytu�u.
Rosalyn potrz�sn�a g��wk�. Jeszcze nie tak dawno, w Ravensburgu, kiedy jako
m�oda dziewczyna wyrasta�a na kobiet� obok Erika, by�a bardzo �adn� pann�, teraz
jednak, po
urodzeniu dwojga dzieci, po miesi�cach i latach ci�kiej pracy w piekarni m�a i
po przej�ciu
wszystkich niedoli niedawnej wojny, w jej w�osach pojawi�y si� pierwsze pasemka
siwizny, a
rysy twarzy stwardnia�y i straci�y dziewcz�c� mi�kko��. Jej spojrzenie te�
okrzep�o i wida�
by�o, �e jest przeciwna wszystkiemu, co Dash chce powiedzie�, by usprawiedliwi�
pozbawienie j� wp�ywu na wychowanie syna.
- Gerd jest teraz Baronem von Darkmoor - stwierdzi� Dash, usi�uj�c przekaza� jej
t�
prawd�, nie przemawiaj�c z pozycji m�drzejszego i starszego. Cho� Rosalyn by�a
kobiet� z
posp�lstwa o niezbyt wyszukanych manierach, z pewno�ci� nie mo�na by�o jej
nazwa�
g�upi�. - Przez reszt� jego �ycia o wiele rzeczy, kt�re robi�a� dla niego
w�asnor�cznie, zadba
s�u�ba. Gdyby� by�a Baronow�, nigdy by� go sama nie k�pa�a, nie zmienia�aby� mu
pieluch,
nawet by� go sama nie karmi�a i nie uk�ada�a do snu. Czas, by zacz�� si� uczy�,
co znaczy by�
Baronem. - Dash wskaza� d�oni� otaczaj�cy ich zamek. - Tu jest teraz granica
Kr�lestwa i
dop�ki nie odbijemy Zachodu, mo�e si� okaza�, �e Darkmoor stanowi kluczow�
twierdz�... a
stan ten mo�e utrzyma� si� przez wiele lat, a� Gerd doro�nie. Ch�opak ma teraz
pi�� lat, wi�c
ju� nied�ugo zacznie sp�dza� wi�ksz� cz�� dnia z wychowawcami i nauczycielami.
Musi si�
wiele nauczy�... Pozna pismo i sztuk� czytania, zaznajomi si� z histori� swego
narodu,
nauczy si� jazdy konnej, szermierki, dworskich protoko��w...
Erik kiwn�� g�ow�, bior�c d�o� Rosalyn w swoj�.
- Dash ma racj�. - M�oda kobieta �achn�a si� lekko i poczu�, jak jej r�ka
zaciska si� w
pi��. U�miechn�� si� nieznacznie. - Ale nie widz� powod�w, dla kt�rych nie
mog�aby� sta�
obok i nadzorowa� wszystkiego.
Rosalyn milcza�a przez chwil�, a potem kiwn�a g�ow� i odwr�ci�a si�, by przej��
do
komnat Baronowej, gdzie przebywa� jej synek. Erik spojrza� w �lad za ni�, a
potem
u�miechn�� si� do Dasha.
- Dzi�kuj�, �e wyja�ni�e� jej pewne sprawy...
- Nie by�em pewien, czy mam prawo wtr�ca� si� do waszej rozmowy, ale w ko�cu to
tylko prawda.
Erik spojrza� ku za�omowi korytarza, gdzie znik�a Rosalyn i przez chwil�
wpatrywa�
si� w kamenie.
- Tak wiele si� zmieni�o... Wszyscy musimy si� jako� przystosowa�.
- Kapitanie... Ja si� doprawdy nie narzucam, ale je�li potrzebujesz pomocy... -
Chyba
tak... - Erik u�miechn�� si�. - B�d� rad, je�li ty i tw�j brat zechcecie mi
pom�c z dobrej woli.
Je�li jeszcze tego nie wiesz... obu was oddano pod moje rozkazy.
- Oj! - st�kn�� Dash.
- To pomys� waszego ojca. Zamierza osobi�cie wzi�� udzia� we wiosennej kampanii.
- Jest synem swego ojca. - Kiwn�� g�ow� Dash.
- Nie zna�em dobrze waszego dziadka, ale wiem o nim tyle, by rozumie�, �e to, co
powiedzia�e�, jest komplementem - u�miechn�� si�.
- Gdyby� pozna� go lepiej, mo�e zmieni�by� zdanie. - Dash odpowiedzia� mu z
u�miechem. - Spytaj moj� matk�, czy kiedykolwiek zamierza wr�ci� na Zach�d.
- Tak czy owak - kontynuowa� my�l Erik. - Kr�l ma pe�ne r�ce roboty na
Wschodzie.
Zabrano mu spor� cz�� armii i zatopiono niemal ca�� flot�, a niekt�rzy ze
wschodnich
kr�lewi�tek zaczynaj� si� buntowa�. Ksi��� ma na karku po�udnie i Kesh, co
oznacza, �e
odzyskanie Zachodu spada na barki naszej weso�ej, niezbyt licznej gromadki.
- Dlaczego nie skacz� z rado�ci? - spyta� sam siebie Dash.
- No, gdyby� zacz��, szybko pos�a�bym po jakiego� kap�ana uzdrowiciela,
specjalizuj�cego si� w ratowaniu szale�c�w. Uwa�am, �e masz du�o zdrowego
rozs�dku.
- Kiedy zaczynamy? - spyta� Dash.
- Zacznij si� pakowa�, jak tylko us�yszysz odg�os pierwszych p�kaj�cych lod�w.
- Tam do kata! - �achn�� si� Dash. - Dzi� rano widzia�em spadaj�ce z dachu
sople!
- No to zacznij ju� teraz - stwierdzi� Erik. - Wyruszamy w tym tygodniu.
- Rozkaz, kapitanie! - Wypr�y� si�.
- Jeszcze jedno - rzuci� Erik za odchodz�cym ju� towarzyszem broni.
- S�ucham, sir!
- Tytu� Barona Dw