4859

Szczegóły
Tytuł 4859
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4859 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4859 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4859 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

UMERTO ECO Zapiski na pude�ku od zapa�ek Tom I JAK BY� INDIANINEM Zwa�ywszy, i� przysz�o�� narodu india�skiego jest ju�, jak si� zdaje, raz na zawsze okre�lona, m�ody Indianin spragniony awansu spo�ecznego ma przed sob� jedn� tylko drog�, a mianowicie zagra� w westernie. W tym celu podamy tutaj gar�� najistotniejszych wskaz�wek, kt�re pozwol� mu osi�gn�� w toku rozmaitych przedsi�wzi�� pokojowych i wojennych status �Indianina z westernu� i w ten spos�b upora� si� z problemem endemicznego bezrobocia n�kaj�cego jego pobratymc�w. Przed atakiem 1. Nigdy nie atakowa� znienacka; przeciwnie, z daleka i z kilkudniowym wyprzedzeniem dawa� dobrze widoczne sygna�y dymem, aby dyli�ans lub fort zd��y� wys�a� wie�ci Si�dmemu Pu�kowi Kawalerii. 2. Je�li to tylko mo�liwe, ukazywa� si� ma�ymi grupkami na okolicznych wzg�rzach. Niech wartownicy zajm� stanowiska na wznosz�cych si� samotnie wierzcho�kach. 3. Zostawia� dobrze widoczne �lady swojego pochodu: odciski ko�skich kopyt, wygaszone ogniska na miejscach postoju, a tak�e pi�ra i amulety, kt�re pozwol� zorientowa� si�, do jakiego plemienia nale�ycie. Napad na dyli�ans 4. Napadaj�c na dyli�ans, zawsze nale�y �ciga� go zachowuj�c odpowiedni� odleg�o��, a w najgorszym razie galopowa� po obu jego stronach, tak �eby stanowi� jak najlepszy cel. 5. W �adnym razie nie wyprzedza� dyli�ansu. �ci�ga� w tym celu wodze mustangom, kt�re s�, jak wiadomo, znacznie szybsze od koni poci�gowych. 6. Pr�by zatrzymania dyli�ansu podejmowa� pojedynczo, rzucaj�c si� mi�dzy konie, tak by da� pocztylionowi szans� oddania celnego strza�u i zosta� nast�pnie stratowanym przez zaprz�g. 7. Nigdy nie blokowa� dyli�ansowi drogi du�� grup�, musia�by bowiem natychmiast si� zatrzyma�. Napadn� samotn� farm� lub obwarowany wozami ob�z 8. Nigdy nie napada� noc�, kiedy koloni�ci niczego si� nie spodziewaj�. Trzyma� si� zasady, �e Indianin dokonuje napadu wy��cznie w �wietle dnia. 9. Nie szcz�dzi� gard�a i ujawnia� g�osem kojota swoj� pozycj�. 10. Kiedy jaki� bia�y wyda okrzyk kojota, natychmiast podnie�� g�ow�, �eby stanowi�a dogodny cel. 11. Galopowa� dooko�a celu ataku, nie zacie�niaj�c bro� Bo�e kr�gu, dzi�ki czemu b�dzie mo�na wystrzela� was kolejno jak kaczki. 12. Nie rzuca� do tego galopu wszystkich ludzi na raz; trzeba przecie� zast�powa� kim� tych, kt�rzy padn�. 13. Nie zwa�aj�c na brak strzemion, zapl�ta� jako� nogi w uprz��, �eby ko� m�g� mo�liwie najd�u�ej wlec Indianina, kt�ry zostanie trafiony. 14. U�ywa� strzelb, kt�re nabyli�cie od nieuczciwego handlarza i kt�rymi nie umiecie si� pos�ugiwa�. Nie spieszy� si� z ich �adowaniem! 15. Nie przerywa� galopu, kiedy zjawia si� odsiecz, czeka� na szar�� kawalerii, nie rzuca� si� na ni�, natomiast ju� po pierwszym jej uderzeniu rozproszy� si� na wszystkie strony, �eby umo�liwi� po�cig za pojedynczymi Indianami. 16. W przypadku samotnej farmy pos�a� tam noc� jednego wywiadowc�. Wywiadowca �w ma podkra�� si� do o�wietlonego okna i wpatrywa� d�ugo w bia�� niewiast� - do momentu, kiedy ona zauwa�y przyci�ni�t� do szyby india�sk� twarz. Poczeka�, a� krzyknie i wybiegn� z domu m�czy�ni. Dopiero w tym momencie mo�na podj�� pr�b� ucieczki. Napad na fort 17. Przede wszystkim doprowadzi� do tego, �eby w nocy uciek�y wszystkie konie. Nie wy�apywa� ich. Niech rozbiegn� si� po prerii. 18. Je�li w toku bitwy trzeba wdrapa� si� na umocnienia, niech jeden w�azi na ramiona drugiego. Najpierw wystawi� powolutku bro�, potem g�ow�; ukaza� si� w odpowiednim momencie, gdy� bia�a niewiasta musi mie� wszak mo�liwo�� ujawnienia waszej obecno�ci strzelcowi wyborowemu. Nie wali� si� do wn�trza fortu, lecz do ty�u, na zewn�trz. 19. Oddaj�c strza� z daleka, stan�� na jakim� wierzcho�ku, �eby by� doskonale widocznym i m�c nast�pnie run�� do przodu, roztrzaskuj�c si� o ska�y. 20. Je�li dojdzie do walki bezpo�redniej, celowa� bez po�piechu. 21. W powy�szym przypadku powstrzyma� si� od u�ycia rewolweru, kt�ry doprowadzi�by przecie� do natychmiastowego rozstrzygni�cia. Si�gn�� po bro� bia��. 22. Je�liby biali wa�yli si� dokona� wypadu, nie bra� broni zabitego wroga. Tylko zegarek - i ws�uchiwa� si� w jego tykanie, dop�ki nie zjawi si� nast�pny przeciwnik. 23. W razie pojmania je�ca nie zabija� go od razu, ale przywi�za� do pala lub zamkn�� w namiocie i czeka� na n�w ksi�yca, �eby wrogowie mogi� go uwolni�. 24. Tak czy inaczej zawsze mo�na mie� pewno��, �e zabije si� nieprzyjacielskiego tr�bacza, gdy tylko rozlegnie si� w oddali sygna��wka Si�dmego Pu�ku Kawalerii. W tym momencie tr�bacz z fortu zawsze wstaje, �eby odpowiedzie� z najwy�szej blanki fortu. Inne przypadki 25. W razie ataku na wiosk� india�sk� opuszcza� w pop�ochu namioty, a nast�pnie biega� we wszystkie strony, pr�buj�c dotrze� do broni, kt�r� poprzednio umie�ci�o si� w trudno dost�pnych miejscach. 26. Bada� jako�� whisky kupowanej od handlarzy; zawarto�� kwasu siarkowego w p�ynie winna wynosi� jak trzy do jednego. 27. Kiedy przeje�d�a poci�g, upewni� si�, czy jest w nim �owca india�skich skalp�w, a nast�pnie p�dzi� konno obok wagon�w, wymachuj�c strzelbami i wydaj�c powitalne okrzyki. 28. Skacz�c z g�ry na plecy bia�emu trzyma� n� tak, by nie da�o si� od razu zrani� przeciwnika, dzi�ki czemu dojdzie do walki wr�cz. Czeka�, a� bia�y si� obr�ci. (1975) JAK PISA� DO KATALOGU WYSTAWY Poni�sze zapiski maj� by� instrukcj� dla autora katalog�w artystycznych (w dalszym ci�gu AKA). Uwaga: nie dotycz� krytyczno-historycznego eseju przeznaczonego dla specjalistycznego czasopisma, a to z rozmaitych i r�norodnych powod�w, z kt�rych najwa�niejszy jest ten, �e eseje krytyczne s� czytane i oceniane przez innych krytyk�w, z rzadka za� tylko przez poddanego analizie artyst�, ten bowiem nie czytuje danego czasopisma, albo od dw�ch wiek�w spoczywa w grobie. Sprawa jest diametralnie odmienna w przypadku katalogu wystawy sztuki wsp�czesnej. Jak sta� si� AKA? Jest to niestety bardzo �atwe. Wystarczy wykonywa� jaki� zaw�d wymagaj�cy pracy umys�owej (bardzo poszukiwani s� fizycy j�drowi i biolodzy), mie� telefon zarejestrowany na w�asne nazwisko oraz cieszy� si� pewn� renom�. Renom� ocenia si� nast�puj�co: jej zasi�g geograficzny winien przewy�sza� obszar oddzia�ywania wystawy (chodzi o renom� na skal� prowincji w przypadku miasta licz�cego mniej ni� siedemdziesi�t tysi�cy mieszka�c�w, na skal� kraju w przypadku stolicy regionu i na skal� mi�dzynarodow� w przypadku stolicy niepodleg�ego pa�stwa - wyj�wszy San Marino i Andorr�), a w g��b - nie wykracza� poza granic� wyrobienia kulturalnego potencjalnych nabywc�w obraz�w (je�li w gr� wchodzi wystawa pejza�y alpejskich w stylu Segantiniego, nie ma potrzeby, a nawet by�oby to szkodliwe, by� korespondentem �New Yorkera�, wi�cej po�ytku b�dzie bowiem ze stanowiska dyrektora miejscowej szko�y pedagogicznej). Oczywi�cie musi si� do nas zwr�ci� z pro�b� artysta, ale tym akurat nie warto zaprz�ta� sobie g�owy, jako �e artyst�w szukaj�cych prezentera jest wi�cej ni� potencjalnych AKA. Zwa�ywszy na te okoliczno�ci, wyb�r na AKA jest nieunikniony i niezale�ny od naszej woli. Je�li tylko artysta upatrzy sobie przysz�ego AKA, ten nie wykr�ci si� od zadania, chyba �e b�dzie wola� wyemigrowa� na inny kontynent. Kiedy ju� AKA pogodzi si� ze swoim losem, stanie przed konieczno�ci� rozwa�enia powod�w, jakimi si� kierowa�: 1) Pieni�dze (niezwykle rzadko, gdy� nie brak, jak zobaczymy, motywacji mniej dla artysty kosztownych). 2) Rekompensata seksualna. 3) Przyja��; w dw�ch wersjach: rzeczywista sympatia albo brak mo�liwo�ci odrzucenia propozycji. 4) Podarunek w postaci dzie�a artysty (ta motywacja nie pokrywa si� zgo�a z nast�pn�, to jest z podziwem dla artysty, mo�na bowiem pragn�� dzie�a sztuki jako towaru na sprzeda�). 5) Rzeczywisty podziw dla prac danego artysty. 6) Pragnienie sprz�enia swego nazwiska z nazwiskiem artysty. Jest to bajeczna wprost inwestycja w przypadku m�odych intelektualist�w, bo przecie� artysta postara si� ju� o to, �eby spopularyzowa� nazwisko AKA w niezliczonych bibliografiach do��czanych do nast�pnych katalog�w, kt�re b�d� ukazywa� si� w kraju i za granic�. 7) Ideologiczne, estetyczne lub komercyjne zainteresowanie rozwojem danego pr�du artystycznego albo danej galerii. Ten ostatni punkt jest najdelikatniejszy i dotyczy zawsze najbardziej kryszta�owo bezinteresownych AKA. Rzecz w tym, �e krytyk literacki, filmowy lub teatralny, wynosz�c pod niebiosa albo mia�d��c dzie�o, o kt�rym pisze, w niewielkim stopniu wp�ywa na jego sukces. Krytyk literacki, pisz�c przychyln� recenzj�, sprawi, �e sprzeda� powie�ci wzro�nie o kilkaset egzemplarzy; krytyk filmowy mo�e zjecha� komedyjk� porno, ale film i tak przyniesie astronomiczne zyski. Podobnie jest z krytykiem teatralnym. Natomiast AKA jednym tekstem sprawia, �e ca�e dzie�o artysty jest cz�ciej cytowane - czasem w gr� wchodzi przebicie dziesi�ciokrotne. Ta okoliczno�� okre�la tak�e sytuacj� AKA jako krytyka. Krytyk literacki mo�e wypowiada� si� nieprzychylnie o autorze, kt�rego nawet nie zna i kt�ry (zwykle) nie ma wp�ywu na to, czy artyku� uka�e si� w tym a tym czasopi�mie; artysta za� zamawia katalog i kontroluje jego zawarto��. Nawet kiedy zwraca si� do AKA z wezwaniem: �B�d� surowy�, w istocie rzeczy takiej postawy nie da si� utrzyma�. Albo si� odmawia, co, jak widzieli�my, jest niemo�liwe, albo przyjmuje postaw� pe�n� wyrozumia�o�ci. Albo stosuje uniki. W�a�nie dlatego, a tak�e w zale�no�ci od tego, do jakiego stopnia AKA pragnie ocali� swoj� godno�� i przyja�� z artyst�, tekst mglisty jest fundamentem katalog�w wystawowych. Wyobra�my sobie teraz, �e malarz o nazwisku Prosciuttini od trzydziestu lat maluje t�o barwy ochry, a na nim umieszcza po�rodku b��kitny tr�jk�t r�wnoramienny o podstawie r�wnoleg�ej do po�udniowej kraw�dzi obrazu, na ten za� tr�jk�t nak�ada przezroczysty czerwony tr�jk�t nieforemny, kt�ry jest pochylony w kierunku po�udniowo- wschodnim w stosunku do podstawy tr�jk�ta b��kitnego. AKA b�dzie musia� uwzgl�dni� fakt, �e mi�dzy rokiem 1950 a 1980 Prosciuttini, w zale�no�ci od okresu historycznego, dawa� swoim dzie�om nast�puj�ce tytu�y, wymienione tu w porz�dku chronologicznym: Kompozycja, Dwa plus niesko�czono��, E=mc2 Allende, Allende, Chile si� nie podda, Imi� Ojca, Po przez, Osobiste. Jakimi (uczciwymi) sposobami podej�cia do kwestii dysponuje AKA? Je�li jest poet�, bez trudu wybrnie z k�opotu: zadedykuje Prosciuttiniemu wiersz. Na przyk�ad: �Niby strza�a - (O, srogi Zenonie!) - P�d - innego grotu - parasanga wytyczona - chorego kosmosu - czarnych dziur - wielobarwno��. Takie rozwi�zanie problemu zapewnia wzrost presti�u AKA, Prosciuttiniego, w�a�ciciela galerii i nabywcy obrazu. Drugie rozwi�zanie jest zarezerwowane dla prozaik�w i przybiera posta� listu otwartego, o swobodnym, katarynkowym toku: �Drogi Panie Prosciuttini, kiedy patrz� na Pa�skie tr�jk�ty, jestem znowu w Uqbar, �wiadkiem Jorge Luis... Jakby Pierre Menard podsuwa� mi odtworzone formy z dawnych czas�w, jaki� don Pitagoras z Manczy. Lubie�no�� obr�cona o sto osiemdziesi�t stopni: czy mo�emy wyzwoli� si� z wi�z�w Konieczno�ci? By�o to czerwcowego poranka, sk�pane w s�o�cu pola; partyzant powieszony na s�upie telefonicznym. Zielone lata, zw�tpi�em w esencj� Zasady...� I tak dalej, i tak dalej. �atwiejsze zadanie stoi przed AKA o wykszta�ceniu �cis�ym. Punktem wyj�cia mo�e by� dla niego przekonanie, �e obraz jest tak�e elementem Rzeczywisto�ci, wystarczy wi�c zastanowi� si� nad najg��bszymi aspektami rzeczywisto�ci, a cokolwiek si� napisze, b�dzie wolne od k�amstwa. Mo�e wi�c snu� takie oto rozwa�ania: �Tr�jk�ty Prosciuttiniego to przyk�ad graf�w. Logiczne funkcje konkretnych topologii. W�z�y. Jak przej�� od danego w�z�a U do jakiego� innego? Potrzebna jest, jak wiadomo, funkcja warto�ciuj�ca F, i je�li oka�e si�, i� F(U) jest mniejsze lub r�wne F(V), nale�y dla ka�dego innego rozwa�anego w�z�a V rozwin�� U tak, by generowa� w�z�y pochodne wzgl�dem U. W�wczas warto�ciuj�ca funkcja pierwotna spe�ni warunek, i� F(U) jest mniejsze lub r�wne F(V), takiego, �e D(U,Q) jest mniejsze lub r�wne D(V,Q), gdzie D(A,B) oznacza oczywi�cie odleg�o�� na grafie mi�dzy A i B. Sztuka jest matematyk�. Oto pos�anie, jakie przekazuje nam Prosciuttini�. Na pierwszy rzut oka mo�e si� wyda�, �e tego rodzaju sposoby daje si� stosowa� do obrazu abstrakcyjnego, ale nie do takiego Morandiego lub Guttusa. To b��d. Oczywi�cie wszystko jest w r�ku cz�owieka nauki. Ograniczymy si� do og�lnikowego wskazania: je�li z odpowiedni� metaforyczn� dezynwoltur� powo�asz si� na teori� katastrof Ren� Thoma, bez trudu udowodnisz, �e martwe natury Morandiego to formy zastyg�e w stanie chwiejnej r�wnowagi, i wystarczy male�kie odchylenie, by naturalne kszta�ty butelek wywin�y si� poza siebie i wok� siebie, za�amuj�c si� w punktach osobliwych, p�kaj�c niby kryszta� poddany dzia�aniu ultrad�wi�k�w; magia artysty to w�a�nie odtworzenie na p��tnie tej sytuacji granicznej. Warto te� poigra� z angielskim terminem oznaczaj�cym martw� natur�: still life. Still jeszcze na jaki� czas, lecz jak d�ugi? Still-Until... Magia r�nicy mi�dzy �bytem�, a �bytem po�. Mi�dzy rokiem 1968 a, powiedzmy, 1972 istnia�a jeszcze inna mo�liwo��. Interpretacja polityczna. Uwagi na temat walki klas, rozk�adu przedmiot�w zbezczeszczonych wskutek komercjalizacji. Sztuka jako bunt przeciwko �wiatu rzeczy na sprzeda�, tr�jk�ty Prosciuttiniego jako formy odrzucaj�ce byt komercyjny, otwarte na tw�rczo�� proletariack� wyw�aszczon� przez �ar�oczny kapitalizm. Powr�t do z�otego wieku, czyli zapowied� utopii, marzenie o Sprawie. Wszystko, co powiedziano powy�ej, odnosi si� jednak do AKA, kt�ry nie jest zawodowym krytykiem sztuki. Sytuacja krytyka jest, jak by to powiedzie�, bardziej krytyczna. Musi przecie� om�wi� dzie�o, nie formu�uj�c jednak s�d�w warto�ciuj�cych. Najdogodniejszy spos�b na wybrni�cie z tego k�opotu, to wskaza�, �e artysta pracowa� w harmonii z dominuj�c� wizj� �wiata, to znaczy, jak powiada si� dzisiaj, z Metafizyk� Oddzia�ywania. Wszelka metafizyka oddzia�ywania to metoda zdawania sprawy z tego, co istnieje. Ot� nie ulega w�tpliwo�ci, �e obraz nale�y do rzeczy, kt�re istniej�, i �e cho�by by� nie wiem jak pod�y, jako� tam przedstawia to, co istnieje (nawet obraz abstrakcyjny przedstawia to, co mo�e istnie� albo istnieje w uniwersum czystych form). Skoro metafizyka oddzia�ywania utrzymuje na przyk�ad, i� wszystko, co istnieje, jest tylko energi�, stwierdzenie, �e obraz Prosciuttiniego to energia i �e przedstawia energi�, nie stanowi zgo�a k�amstwa; co najwy�ej bana�, ale bana�, kt�ry ratuje krytyka z opresji, a uszcz�liwia Prosciuttiniego, w�a�ciciela galerii i nabywc� obrazu. Jedyna trudno�� sprowadza si� do wyodr�bnienia tej metafizyki oddzia�ywania, o kt�rej w danym okresie wszyscy co� s�yszeli ze wzgl�du na jej popularno��. Owszem, mo�na utrzymywa� za Berkeleyem, �e esse est percipi, i oznajmi�, �e dzie�a Prosciuttiniego istniej�, poniewa� s� postrzegane, lecz wspomniana metafizyka jest niewystarczaj�co metafizyk� oddzia�ywania, wi�c Prosciuttini i czytelnicy dostrzegliby nadmiern� banalno�� twierdzenia. Je�liby wi�c tr�jk�ty Prosciuttiniego mia�y by� wystawione u schy�ku lat pi��dziesi�tych, nale�a�oby, powo�uj�c si� na skrzy�owane wp�ywy Banfiego- Paciego i Sartre�a-Merleau-Ponty�ego (a w punkcie kulminacyjnym na nauczanie Husserla), okre�li� rzeczone tr�jk�ty jako �reprezentacj� samego aktu zamierzania czego�, kt�ry to akt, ustanawiaj�c obszary ejdetyczne, nadaje formom czysto geometrycznym modalno�� Lebens- welt�. W tamtym okresie dopuszczalne by�yby r�wnie� wariacje w terminach psychologii postaci. Stwierdzenie, �e tr�jk�ty Prosciuttiniego kryj� w sobie Gestalt, jest niepodwa�alne, gdy� ka�dy tr�jk�t, je�li tylko da si� rozpozna� jako tr�jk�t, kryje w sobie Gestalt. W latach sze��dziesi�tych Prosciuttini by�by bardziej up to date, gdyby w jego dzie�ach dostrze�ono pewn� struktur� homologiczn� z paltem struktur pokrewie�stwa Levi-Straussa. Je�liby kto� zapragn�� porusza� si� mi�dzy strukturalizmem a rokiem sze��dziesi�tym �smym, m�g�by oznajmi�, �e zgodnie ze sformu�owan� przez Mao teori� sprzeczno�ci, kt�ra kojarzy heglowsk� triad� z binarnymi zasadami Yin i Yang, dwa tr�jk�ty Prosciuttiniego uwypuklaj� relacj� mi�dzy sprzeczno�ci� pierwotn� a wt�rn�. Prosz� nie s�dzi�, �e kanon strukturalis- tyczny jest bezu�yteczny w przypadku butelek Morandiego: butelka g��boka (deep bonie) przeciwko butelce powierzchownej. Po roku siedemdziesi�tym krytyk ma wi�ksze mo�liwo�ci wyboru. Oczywi�cie tr�jk�t b��kitny przenikni�ty tr�jk�tem czerwonym to epifania Pragnienia goni�cego za Innym, z kt�rym nigdy nie zdo�a si� uto�sami�. Prosciuttini to malarz Odmienno�ci, a nawet Odmienno�ci w To�samo�ci. Odmienno�� w to�samo�ci wyst�puje tak�e w relacji �g�owa- krzy�� na stulirowej monecie, ale z tr�jk�t�w Prosciuttiniego da si� wyodr�bni� przypadek Implozji, podobnie jest zreszt� z drugiej strony z obrazami Pollocka i wprowadzaniem czopk�w do odbytnicy (czarne dziury). Jednak w przypadku tr�jk�t�w Prosciuttiniego mamy ponadto wzajemn� redukcj� warto�ci u�ytkowej i handlowej. Je�li dorzuci si� roztropnie skojarzenie z Odmienno�ci� od u�miechu Giocondy, w kt�rym, przechyliwszy g�ow�, da si� rozpozna� srom niewie�ci, a w ka�dym razie jest on beance, tr�jk�ty Prosciuttiniego w swoim wzajemnym unicestwianiu si� i �katastroficznym� wirowaniu mog� jawi� si� jako implozyjno�� fallusa, kt�ry przeobra�a si� w vagina dentata. Upadek Fallusa. Zako�czmy stwierdzeniem, �e w sumie z�ot� regu�� AKA winno by� om�wienie dzie�a w taki spos�b, by opis stosowa� si� nie tylko do innych obraz�w, ale r�wnie� do uczu�, jakich si� do�wiadcza patrz�c na wystaw� w�dliniarni. Je�li AK A pisze: �W obrazach Prosciuttiniego percepcja form nigdy nie jest biernym dostosowaniem do danych zmys�owych. Prosciuttini m�wi nam, �e nie ma percepcji bez interpretacji i trudu, a droga od wra�enia do percepcji wiedzie przez dzia�anie, praksis, bycie-w-�wiecie jako konstrukcja Abschattungen, wykrojona intencjonalnie z miazgi rzeczy w sobie�, czytelnik uznaje prawd� Prosciuttiniego, poniewa� jest zgodna z mechanizmami, dzi�ki kt�rym odr�nia si� u masarza mortadel� od sa�atki jarzynowej. Prowadzi to do ustanowienia nie tylko kryterium wykonalno�ci i skuteczno�ci, ale tak�e kryterium moralnego: wystarczy m�wi� prawd�. Oczywi�cie s� r�ne prawdy. (1980) Suplement Poni�szy tekst wyszed� naprawd� spod mojego pi�ra i prezentuje dorobek malarski Antonia Fomeza zgodnie z regularni postmodernistycznego cytacjonizmu (zob. Antonio Fomez, Da Ruoppolo a me, Studio Annunciata, Mediolan 1982). Pragn�c przekaza� czytelnikowi (w zwi�zku z poj�ciem �czytelnik� por. D. Coste, �Three concepts of the reader and their contribution to a theory of literary texts�, �Orbis literarum� 34, 1880; W. Iser, �Der Akt des Lesens�, Monachium 1972; �Der implizite Leser�, Monachium 1976; U. Eco, �Lector in fabula�, Mediolan 1979; G. Prince, �Introduction a l�etude du narrataire�, �Poetique� 14,1973; M. Nojgaard, �Le lecteur et la critique�, �Degres� 21, 1980) gar�� �wie�ych intuicji (por. B. Croce, �Estetica come scienza delfespressione e linguistica generale�, Bari 1902; H. Bergson, Oeuvres, Edition du Centenaire, Pary� 1963; E. Husserl, �Ideen zu einer Phdnomenologie undphdnomenologischen Philosophie�, Den Haag 1950), w zwi�zku z malarstwem (odno�nie poj�cia �malarstwo� por. Cen- ninoCennini, �Trat tato delia pittura�; Bellori, �Vite d�artisti�; Vasari, �Le vite�; AA.W., �Trattati d�arte del Cinquecento�, opr. P. Barocchi, Bari 1960; Lomazzo, �Trattato dellarte delia pittura�; Alberti, �Delia pittura�; Armenini, �D� veri precetti delia pittura�; Baldinucci, �Vocabolario toscano dellarte del disegno�; S. van Hoogstraaten, �Inleyding tot de Hooge Schoole der Schilderkonst�, 1678, VIII, l, ss. 279nn.; L. Dolce, �Dialogo delia pittura�; Zuccari, �Idea de� pittori�) Antonia Fomeza (je�li chodzi o bibliografi� og�ln�, por. G. Pedicini, �Fomez�, Mediolan 1980, zw�aszcza ss. 60-90), musz� podj�� pr�b� analizy (por. H. Putnam, �The analytic and the synthetic�, w: �Mind, language, and reality�, 2, Londyn- Cambridge 1975; M. White, wyd., �The age of analysis�, Nowy Jork 1955) w formie (por. W. Kohler, �Gestalt Psychology�, Nowy Jork 1947; P. Guillaume, �La psychologie de la forme�, Pary� 1937) ca�kowicie naiwnej i wyzbytej uprzedze� (por. J. Piaget, �La representation du monde chez l�enfant�, Pary� 1955); G. Kanizsa, �Grammatica del vedere�, Bolonia 1981). Jest to jednak rzecz (odno�nie rzeczy w sobie por. I. Kant, �Kritik der reinen Vernunft�, 1781- 1787) niezmiernie trudna na tym �wiecie (por. Arystoteles, �Metafizyka�) postmodernistycznym (por.por. ((por. (((por. por.)))))). Dlatego nie robi si� nic (por. Sartre, �L�etre et le neant�, Pary� 1943). Pozostaje milczenie (Wittgenstein, �Tractatus�, 7). Przepraszam, mo�e innym (por. J. Lacan, �Ecrits�, Pary� 1966) razem (por. Viollet-le-Duc, �Opera omnia�). JAK URZ�DZI� BIBLIOTEK� PUBLICZN� 1. Katalog winien by� poszatkowany na jak najwi�cej dzia��w; nale�y z wielk� pieczo�owito�ci� oddzieli� katalog ksi��ek od katalogu czasopism, oba za� od katalogu rzeczowego, jak r�wnie� ksi��ki ostatnio nabyte od tych, kt�re zakupiono dawniej. Ortografia w obu tych katalogach (nabytk�w nowych i dawnych) winna by� w miar� mo�liwo�ci zr�nicowana; na przyk�ad w nabytkach nowych retoryka pisze si� przez jedno t, a w dawnych - przez dwa; Czajkowski w nabytkach nowych przez Cz, w dawnych - z francuska, przez Tsch. 2. Tematy ma okre�la� bibliotekarz. Ksi��ki nie powinny zawiera� w kolofonie wskaz�wki co do tematu, pod jakim nale�a�oby je zakatalogowa�. 3. Sygnatury winny by� niemo�liwe do przepisania, w miar� mo�liwo�ci rozbudowane, aby ten, kto wype�nia rewers, nie mia� nigdy do�� miejsca na wypisanie ostatnich symboli i uzna� je za niewa�ne, a dzi�ki temu obs�uguj�cy m�g� zwr�ci� rewers z ��daniem uzupe�nienia. 4. Czas mi�dzy zam�wieniem a dostarczeniem ksi��ki winien by� bardzo d�ugi. 5. Nie ma potrzeby wypo�ycza� wi�cej ni� jedn� ksi��k� na raz. 6. Ksi��ki, dostarczone przez obs�ug� dzi�ki wypisaniu przez czytelnika odpowiedniego rewersu, nie mog� by� przenoszone do biblioteki podr�cznej, tak wi�c nale�y oddzieli� w swoim �yciu dwa fundamentalne aspekty: jeden dotycz�cy lektury, drugi - sprawdzania. Biblioteka ma zniech�ca� do jednoczesnego czytania kilku ksi��ek, bo od tego mo�na przecie� dosta� zeza. 7. Unika� wyposa�enia biblioteki w jedn� chocia�by kopiark�; je�li jednak jaka� ju� si� znajdzie, dost�p do niej ma by� pracoch�onny i k�opotliwy, cena wy�sza ni� w mie�cie, limity bardzo niskie, co najwy�ej dwie, trzy stroniczki. 8. Bibliotekarz winien uwa�a� czytelnika za wroga, nieroba (w przeciwnym razie by�by bowiem w pracy), za potencjalnego z�odzieja. 9. Dzia� informacji winien by� nieosi�galny. 10. Nale�y zniech�ca� do wypo�yczania. 11. Wypo�yczanie mi�dzybiblioteczne winno by� maksymalnie utrudnione, a w ka�dym razie wymaga� ca�ych miesi�cy czekania. Najlepiej jednak zadba� o to, �eby zapoznanie si� ze stanem posiadania innych bibliotek by�o niemo�liwe. 12. W konsekwencji tego wszystkiego kradzie� ksi��ek winna by� u�atwiona. 13. Godziny otwarcia biblioteki winny dok�adnie pokrywa� si� z godzinami pracy, przedyskutowanymi wcze�niej z przedstawicielami zwi�zk�w zawodowych; biblioteka ma by� poza tym zaryglowana na cztery spusty w soboty, niedziele oraz w porze obiadowej. Najwi�kszym wrogiem biblioteki jest pilny student; najlepszym przyjacielem - Don Ferrante, cz�owiek, kt�ry ma w�asn� bibliotek�, nie musi wi�c chodzi� do biblioteki publicznej, kt�rej zapisuje jednak sw�j ksi�gozbi�r. 14. Winno by� ca�kowicie niemo�liwe zjedzenie czegokolwiek w obr�bie biblioteki; w �adnym razie nie mo�e by� mowy o posilaniu si� poza bibliotek�, je�li nie zwr�ci si� wszystkich ksi��ek, z kt�rych si� korzysta, tak by po wypiciu kawy trzeba by�o zam�wi� je od nowa. 15. Nie dopuszcza� do odzyskania nast�pnego dnia czytanej ksi��ki. 16. Niemo�liwe winno by� uzyskanie informacji, kto wypo�yczy� brakuj�c� ksi��k�. 17. Je�li si� tylko uda - �adnych ubikacji. 18. W sytuacji idealnej czytelnika powinien obowi�zywa� zakaz wst�pu do biblioteki; zak�adaj�c jednak, �e do niej wtargn��, nadu�ywaj�c w ma�ostkowy i ma�o sympatyczny spos�b swob�d przyznanych mu wprawdzie przez Wielk� Rewolucj�, lecz nie przyswojonych jeszcze przez zbiorow� wra�liwo��, w �adnym razie nie mo�e, i nigdy nie b�dzie m�g� mie� dost�pu do p�ek z ksi��kami - je�li pominie si� prawo do pospiesznego przemkni�cia przez bibliotek� podr�czn�. UWAGA DODATKOWA. Ca�y personel winien by� dotkni�ty u�omno�ciami fizycznymi, albowiem obowi�zkiem spo�ecze�stwa jest zapewnienie pracy obywatelom niepe�nosprawnym (bada si� obecnie mo�liwo�� obj�cia t� zasad� tak�e stra�y po�arnej). Idealnym bibliotekarzem by�by kto� chromy, gdy� dzi�ki temu uzyskuje si� wyd�u�enie czasu potrzebnego na zej�cie do podziemi i powr�t. Je�li chodzi o te osoby z personelu, kt�re wspinaj� si� po drabinie do p�ek znajduj�cych si� na wysoko�ci o�miu metr�w, winny zamiast r�ki mie� protez� z hakiem, a to ze wzgl�d�w bezpiecze�stwa. Personel ca�kowicie pozbawiony ko�czyn g�rnych nosi ksi��ki w z�bach (panuje tendencja, �eby nie udost�pnia� tom�w o formacie wi�kszym ni� �semkowy). (1981) JAK ROZUMNIE SP�DZA� WAKACJE Kiedy zbli�aj� si� letnie wakacje, chwalebny zwyczaj nakazuje tygodnikom politycznym i kulturalnym podsun�� swoim czytelnikom co najmniej dziesi�� m�drych ksi��ek, kt�re pozwol� im rozumnie sp�dzi� rozumne wakacje. Przewa�a jednak nieprzyjemny zwyczaj nakazuj�cy traktowa� czytelnika jak osob� niedorozwini�t� i nawet s�awni pisarze staraj� si� proponowa� ksi��ki, kt�re ludzie o �rednim wykszta�ceniu powinni byli przeczyta� najp�niej przed matur�. Wydaje si� nam czym� obra�liwym, a przynajmniej poklepywaniem czytelnika po ramieniu, doradzanie mu, bo ja wiem, niemieckiego orygina�u �Powinowactwa z wyboru�, Prousta w wydaniu Pleiade albo �aci�skich utwor�w Petrarki. Musimy uwzgl�dni� fakt, �e czytelnik, od tak dawna zasypywany tego rodzaju radami, musi stawa� si� coraz bardziej wymagaj�cy, a jednocze�nie nie mo�emy traci� z oczu tych, kt�rzy nie mog�c sobie pozwoli� na kosztowne wakacje, gotowi s� prze�y� przygod� niedrog� i podniecaj�c�. Komu�, kto zamierza sp�dza� d�ugie godziny na pla�y, doradza�bym �Ars magna lucis et umbrae� ojca Athanasiusa Kirchera, rzecz fascynuj�c� dla czytelnika, kt�ry wystawiwszy si� na dzia�anie promieni podczerwonych, zechce zaduma� si� nad cudowno�ci� �wiat�a i zwierciade�. Rzymskie wydanie z 1645 roku jest nadal dost�pne w antykwariatach, za sumy bezspornie ni�sze od tych, jakie Calvi wyeksportowa� do Szwajcarii. Nie zaleca�bym wypo�yczania tej pozycji z biblioteki, poniewa� mo�na j� znale�� jedynie w zabytkowych pa�acach, gdzie personel biblioteczny sk�ada si� zwykle z ludzi bez prawej r�ki i lewego oka, kt�rzy spadaj� z drabiny, kiedy pn� si� ku p�kom z cymeliami. Dalsz� niedogodno�ci� s� mole ksi��kowe oraz krucho�� kart, nie nale�y wi�c czyta� takiego dzie�a, kiedy wiatr porywa pla�owe parasole. M�odzieniec, kt�ry podr�uje po Europie z okresowym biletem kolejowym drugiej klasy w kieszeni, nara�ony jest wi�c na lektur� w zat�oczonym poci�gu, gdzie stoi si� wystawiaj�c jedn� r�k� za okno, m�g�by zabra� ze sob� przynajmniej trzy z sze�ciu wydanych u Einaudiego tom�w Ramusia, kt�re mo�na doskonale czyta� trzymaj�c jeden w r�ku, drugi pod pach�, a trzeci mi�dzy udami. Czytanie w trakcie podr�y o podr�y to prze�ycie bardzo intensywne i pobudzaj�ce. M�odzie�com, kt�rzy wyrwali si� ze szpon�w polityki (albo si� do niej rozczarowali), a mimo to pragn� by� na bie��co w sprawach Trzeciego �wiata, proponowa�bym jakie� arcydzie�o filozofii muzu�ma�skiej. Adelphi opublikowa� ostatnio �Ksi�g� rad�, kt�rej autorem jest Kay Ka�us ibn Iskandar, lecz niestety w tym wydaniu zrezygnowano z orygina�u ira�skiego, przez co gubi si� oczywi�cie ca�y smak tekstu. Godnym natomiast polecenia dzie�em jest �Kitab al-s�ada wa�L is�ad� Abul�l-Hasana Al�Amiriego, dost�pne w Teheranie w wydaniu krytycznym z 1957 roku. Poniewa� jednak nie wszyscy czytaj� swobodnie w j�zykach Bliskiego Wschodu, dla tych, kt�rzy w�druj� samochodem, a nie maj� k�opot�w z nadmiernym baga�em, doskona�a by�aby, jak mniemam, kompletna �Patrologia� Migne�a. Odradza�bym pisma ojc�w greckich przed Soborem Florenckim z 1440 roku, gdy� trzeba by zabra� ze sob� 161 wolumin�w wydania grecko-�aci�skiego i 81 wydania �aci�skiego, gdy tymczasem, decyduj�c si� na ojc�w �aci�skich sprzed 1216 roku, wystarczy zabra� 218 wolumin�w. Zdaj� sobie spraw�, �e nie wszystkie tomy s� dost�pne na rynku, od czego jednak fotokopiarki! Tym, kt�rzy maj� zainteresowania mniej specjalistyczne, doradza�bym lektur� (oczywi�cie w oryginale) paru solidniejszych dzie� wywodz�cych si� z tradycji kabalistycznej (s� w dzisiejszych czasach niezb�dne dla zrozumienia nowoczesnej poezji). Wystarczy kilka pozycji: naturalnie Sepher Jezirah, Zohar, Moj�esz Kordowe-ro i Izaak Luria. Zestaw kabalistyczny nadaje si� zreszt� wspaniale do wykorzystania w dzia�alno�ci Klub�w �r�dziemnomorskich, kt�rych animatorzy mog� utworzy� dwie grupy wsp�zawodnicz�ce ze sob� w budowaniu jak najsympatyczniejszego Golenia. A wreszcie tym, kt�rzy maj� trudno�ci z hebrajskim, pozostaje zawsze Corpus hermeticum i pisma gnostyczne (lepiej wybra� Walentyna, gdy� Bazylides jest cz�sto zbyt rozwlek�y i irytuj�cy). To wszystko (i o wiele wi�cej) poleca�bym ludziom spragnionym wakacji rozumnych. W przeciwnym razie nie ma dyskusji, zabierajcie ze sob� Grundrisse, Ewangelie apokryficzne i inedita Peirce�a na mikrofilmach. W ko�cu tygodniki kulturalne nie s� periodykami dla szko�y podstawowej. (1981) JAK WYROBI� SOBIE NOWE PRAWO JAZDY W maju 1981 roku jestem przejazdem w Amsterdamie, gdzie gubi� (albo kradn� mi w tramwaju, jako �e nawet w Holandii s� kieszonkowcy) portfel, w kt�rym by�o niewiele pieni�dzy, ale za to rozmaite legitymacje i dokumenty. Spostrzegam to w chwili wyjazdu, ju� na dworcu lotniczym; od razu te� zauwa�am brak karty kredytowej. P� godziny przed odlotem ruszam wi�c na poszukiwanie posterunku, �eby zg�osi� zgub�, pi�� minut p�niej przyjmuje mnie sier�ant policji dworcowej, kt�ry dobr� angielszczyzn� wyja�nia, �e sprawa nie nale�y do jego kompetencji, poniewa� portfel zosta� zgubiony w mie�cie, godzi si� jednak wystuka� na maszynie moje zg�oszenie, zapewnia, �e o dziewi�tej, zaraz po otwarciu biur, osobi�cie zadzwoni do American Express, i w ci�gu dziesi�ciu minut za�atwia holendersk� stron� mojej sprawy. Po powrocie do Mediolanu dzwoni� do American Express, wszyscy dowiaduj� si�, jaki by� numer mojej karty, nast�pnego dnia mam ju� now�. Jak�e pi�kne jest �ycie w cywilizowanym �wiecie - powiadam sobie. Nast�pnie dokonuj� przegl�du zgubionych legitymacji i sk�adam odpowiednie o�wiadczenie na policji. Zajmuje mi to dziesi�� minut. Wspaniale - m�wi� sobie - nasza policja nie ust�puje w niczym holenderskiej. W�r�d straconych dokument�w by�a legitymacja dziennikarska, po trzech dniach otrzymuj� duplikat. Idzie jak z p�atka. Niestety zgubi�em te� prawo jazdy. Jestem przekonany, �e to nic takiego. Sprawa ma zwi�zek z przemys�em samochodowym, nasza przysz�o�� to Ford, jeste�my krajem autostrad. Telefonuj� do Automobile Club, gdzie oznajmiaj�, �e wystarczy, bym poda� numer zgubionego dokumentu. Spostrzegam, �e nigdzie nie jest zapisany, poza oczywi�cie samym prawem jazdy, i pr�buj� dowiedzie� si�, czy nie mogliby zajrze� do kartoteki pod moje nazwisko i znale�� ten numer. Wygl�da jednak, �e nie da si� tego zrobi�. Musz� korzysta� z samochodu, to sprawa �ycia i �mierci, postanawiam wi�c zrobi� co�, czego zwykle si� wystrzega�em, a mianowicie osi�gn�� cel drogami okr�nymi, dost�pnymi dla nielicznych. Zwykle wystrzegam si� tego, bo nie chc� naprzykrza� si� przyjacio�om i znajomym, boj� si� bowiem, �e to samo mog�oby spotka� mnie z ich strony, zreszt� mieszkam przecie� w Mediolanie, a kiedy w Mediolanie chce si� uzyska� jaki� dokument od w�adz miasta, nie trzeba telefonowa� do burmistrza, wystarczy stan�� w kolejce do okienka, w kt�rym sprawa zostanie sprawnie za�atwiona. Ale tak to ju� jest, samoch�d nam wszystkim dzia�a na nerwy, dzwoni� wi�c do Rzymu do grubej ryby z Automobile Club, ta za� kieruje mnie do innej grubej ryby, ale z mediola�skiego Automobile Club, mediola�ska gruba ryba poleca za� swojej sekretarce zrobi� w mojej sprawie wszystko co si� da. Sekretarka jest bardzo mi�a, lecz mo�e zrobi� bardzo ma�o. Zapoznaje mnie z paroma sztuczkami, namawia, �ebym poszuka� starego pokwitowania z firmy AVIS, wynajmuj�cej samochody, gdy� wpisano na nim przez kalk� numer prawa jazdy; dzi�ki jej pomocy mog� upora� si� w ci�gu jednego dnia z czynno�ciami wst�pnymi, teraz wi�c kieruje mnie tam, dok�d nale�y si� uda�, to znaczy do odpowiedniego wydzia�u prefektury, ogromnego holu, gdzie t�oczy si� zdesperowany i cuchn�cy t�um, przypomina to dworzec w New Delhi z filmu o buncie sipaj�w; petenci, opowiadaj�cy sobie historie, od kt�rych w�os si� je�y (�jestem tu od czas�w wojny w Libii�), obozuj� z termosami i kanapkami, a kiedy przychodzi ich kolej, okienko si� zamyka - co zdarzy�o si� w�a�nie mnie. Tak czy inaczej, musz� powiedzie�, �e trzeba po�wi�ci� par� dni na stanie w kolejce, przy czym za ka�dym razem, kiedy cz�owiek dociera do okienka, okazuje si�, �e musi wype�ni� inny formularz albo kupi� innego rodzaju znaczki skarbowe, a potem stan�� grzecznie na ko�cu ogonka, co jednak, jak wiadomo, nale�y do porz�dku rzeczy. Wszystko dobrze - m�wi� mi w ko�cu - prosz� stawi� si� za dwa tygodnie. Do tego czasu pozostaje taks�wka. Dwa tygodnie p�niej, przeskoczywszy paru petent�w, kt�rzy poddali si� i zapadli w �pi�czk� przed�miertn�, dowiaduj� si� w okienku, �e z powodu b�d� to b��dnego zapisu, b�d� wady kalki, b�d� wreszcie stanu starego ju� dokumentu numer odczytany z rachunku firmy A VIS jest niew�a�ciwy. Nic si� nie da zrobi�, je�li nie podam numeru w�a�ciwego. �No dobrze - powiadam - z pewno�ci� nie mo�e pani szuka� numeru, kt�rego nie umiem poda�, ale mo�na przecie� zajrze� pod nazwisko Eco i ustali� ten numer�. Nie, mo�e wskutek z�ej woli, mo�e nadmiaru pracy, a mo�e tego, �e prawa jazdy archiwizuje si� wed�ug numer�w, jest to niemo�liwe. �Prosz� spr�bowa� - radz� mi - w Alessandrii, gdzie wiele lat temu robi� pan prawo jazdy. Tam powinni odnale�� pa�ski numer�. Nie mam czasu na jazd� do Alessandrii - mi�dzy innymi dlatego, �e nie mog� prowadzi� samochodu - tak wi�c raz jeszcze wybieram drog� na skr�ty: telefonuj� do kolegi z liceum, kt�ry jest teraz grub� ryb� w tamtejszych finansach, i prosz�, by zadzwoni� do wydzia�u ruchu. Kolega podejmuje decyzj� r�wnie nikczemn� i telefonuje bezpo�rednio do grubej ryby z ruchu, kt�ra wyja�nia, �e tego rodzaju dane mo�na ujawnia� wy��cznie policji. Zdajesz sobie spraw�, czytelniku, na jakie niebezpiecze�stwo narazi�yby si� organa pa�stwowe, gdyby numer mojego prawa jazdy mo�na by�o poda� pierwszemu lepszemu osobnikowi; Kadafi i KGB tylko na to czekaj�. Tak wi�c jest to informacja �ci�le tajna. Si�gam znowu pami�ci� wstecz i przypominam sobie innego koleg� ze szko�y, kt�ry jest teraz grub� ryb� w organach pa�stwowych, ale sugeruj� mu, �eby nie zwraca� si� do os�b wysoko postawionych w s�u�bach ruchu, gdy� sprawa jest niebezpieczna i mog�aby trafi� do komisji parlamentarnej. Lepiej znale�� jakiego� funkcjonariusza niskiej rangi, cho�by nocnego str�a, kt�rego da�oby si� przekupi�, �eby w czasie s�u�by zerkn�� do kartotek. Gruba ryba z organ�w pa�stwowych zna na szcz�cie osobisto�� �redniej rangi w s�u�bie ruchu, cz�owieka, kt�rego nie trzeba przekupywa�, gdy� jest sta�ym czytelnikiem L�Espresso i z czystej mi�o�ci dla kultury got�w jest odda� t� niebezpieczn� przys�ug� swojemu ulubionemu felietoni�cie (czyli mnie). Nie wiem, jakie posuni�cie wykona� ten �mia�ek, jest jednak faktem, �e nast�pnego dnia mam ju� numer mojego prawa jazdy, numer, kt�rego pozwol� sobie jednak nie wyjawi� czytelnikom, gdy� mam rodzin�. Z owym numerem (kt�ry teraz zapisuje gdzie tylko si� da i chowam w skrytkach na wypadek kradzie�y albo zgubienia) wystaj� znowu w ogonkach w mediola�skim wydziale ruchu i wreszcie ukazuj� go podejrzliwym oczom urz�dnika, ten za� z u�miechem pozbawionym �ladu ludzkich uczu� komunikuje mi, �e musz� ujawni� jeszcze numer pisma, kt�rym w odleg�ych latach pi��dziesi�tych w�adze alessandryjskie przekaza�y numer prawa jazdy w�adzom mediola�skim. Znowu telefony do koleg�w szkolnych, nieszcz�sna osobisto�� �redniego szczebla, kt�ra tyle ju� ryzykowa�a, raz jeszcze bierze zadanie na swoje barki, pope�nia par� tuzin�w przest�pstw, wydobywa informacj� tak zazdro�nie strze�on� przez karabinier�w i podaje mi numer pisma, ja za� ukrywam natychmiast te cyfry, gdy�, jak wiadomo, �ciany maj� uszy. Wracam do mediola�skiego wydzia�u, jeszcze tylko par� dni w ogonku i uzyskuj� obietnic�, �e za dwa tygodnie zaczarowany dokument znajdzie si� w moich r�kach. Mamy czerwiec w pe�ni, wreszcie dostaj� papier, kt�ry po�wiadcza, �e z�o�y�em podanie o wystawienie prawa jazdy. Oczywi�cie nie przewidziano �adnego kwestionariusza uwzgl�dniaj�cego przypadek zgubienia cennego dokumentu i wr�czony mi formularz jest zg�oszeniem na nauk� dla kogo�, kto prawa jazdy jeszcze nie posiada. Pokazuj� go policjantowi i pytam, czy z czym� takim mog� prowadzi� samoch�d, ale wyraz jego twarzy wprawia mnie w przygn�bienie: daje mi do zrozumienia, �e gdyby on przy�apa� mnie za kierownic�, po�a�owa�bym, i� przyszed�em na �wiat. Rzeczywi�cie �a�uj� i wracam do urz�du, gdzie po kilku dniach dowiaduj� si�, �e papier, kt�ry otrzyma�em, jest, by tak rzec, ledwie aperitifem; musz� poczeka� na nast�pny dokument, po�wiadczaj�cy, �e zgubi�em prawo jazdy i mog� prowadzi� samoch�d, dop�ki nie uzyskam duplikatu, poniewa� w�adze sprawdzi�y ju�, �e mia�em orygina�. T� informacj� posiadaj� wszyscy, od policji holenderskiej do kwestury w�oskiej, a tak�e urz�d wydaj�cy prawa jazdy, kt�ry jednak nie chce poda� jej do publicznej wiadomo�ci, dop�ki sprawy nie przemy�li. Prosz� zauwa�y�, �e urz�d dysponuje ju� ca�� wiedz�, jakiej potrzebuje, i cho�by nie wiem jak d�ugo my�la� nad spraw�, niczego wi�cej si� nie dowie. Ale cierpliwo�ci. Pod koniec czerwca przychodz� wielokrotnie, �eby uzyska� jakie� informacje o losach duplikatu, ale wygl�da na to, �e jego przygotowanie wymaga wielkiego nak�adu pracy, jestem sk�onny w to uwierzy�, gdy� ��daj� ode mnie mn�stwa dokument�w i fotografii; ta legitymacja musi by� czym� w rodzaju paszportu o stronicach opatrzonych znakami wodnymi lub czym� podobnym. Poniewa� wyda�em ju� osza�amiaj�ce sumy na taks�wki, z ko�cem czerwca zaczynam rozgl�da� si� znowu za drog� na skr�ty. Pisz� do gazet, mo�e, do licha, kto� zechce mi pom�c pod pretekstem, �e musz� je�dzi� samochodem ze wzgl�du na dobro publiczne. Za po�rednictwem dw�ch mediola�skich redakcji (Repubblica i L�Espresso) nawi�zuj� kontakt z wydzia�em prasowym prefektury, a tam poznaj� sympatyczn� pani�, kt�ra deklaruje gotowo�� zaj�cia si� moj� spraw�. Sympatyczna pani ani my�li trwoni� czasu przy telefonie; �mia�ym krokiem pod��a do wydzia�u komunikacyjnego i penetruje tajne obszary, do kt�rych profani nie maj� dost�pu, szpera w labiryncie pism spoczywaj�cych tam od niepami�tnych czas�w. Co dok�adnie tam robi - nie mam poj�cia (s�ysz� tylko zduszone okrzyki, huk wal�cych si� akt, przez szpar� u do�u drzwi dobywaj� si� k��by kurzu). Wreszcie pani staje na progu, dzier�y w d�oni ��ty formularz na papierze delikatnym jak kartki, kt�re obs�uga parking�w wk�ada pod wycieraczki, o wymiarach osiemna�cie na trzydzie�ci centymetr�w. Formularz jest bez fotografii, wype�niony atramentem, kt�ry rozlewa si�, jakby stal�wk� Perry maczano w ka�amarzu typu Cuore, pe�nym m�t�w i zawiesin odpowiedzialnych za kleksy na porowatym papierze. Jest tam moje nazwisko oraz numer zgubionego prawa jazdy, pismem maszynowym za� podano do wiadomo�ci, �e niniejsze za�wiadczenie zast�puje �wy�ej opisane� prawo jazdy, ale jego wa�no�� wygasa z dniem dwudziestego dziewi�tego grudnia (data zosta�a oczywi�cie dobrana w ten spos�b, �eby ofiara pokonywa�a w�a�nie zakr�ty w jakiej� alpejskiej miejscowo�ci, najlepiej podczas zamieci �nie�nej, daleko od domu, gdy� wtedy policja drogowa b�dzie mia�a pe�ne prawo aresztowa� j� i podda� torturom). Za�wiadczenie umo�liwia mi prowadzenie samochodu we W�oszech, podejrzewam jednak, �e wprawi�oby w zak�opotanie policjanta, kt�remu okaza�bym je za granic�. Cierpliwo�ci. Na razie mog� je�dzi�. Streszczaj�c si�, powiem tylko, i� w grudniu mojego prawa jazdy nadal nie ma, napotykam na op�r, kiedy chc� przed�u�y� za�wiadczenie, raz jeszcze wzywam na pomoc wydzia� prasowy prefektury, odzyskuj� swoje za�wiadczenie, na kt�rym kto� niepewn� r�k� dopisa� to, co m�g�bym dopisa� sobie sam, a mianowicie, �e zosta�o przed�u�one do czerwca nast�pnego roku (tym razem dat� dobrano tak, by mo�na mnie by�o przy�apa� podczas jazdy wzd�u� wybrze�a), ponadto za� udziela mi si� informacji, �e w czerwcu wa�no�� za�wiadczenia zostanie przed�u�ona, gdy� sprawa wydania nowego prawa jazdy musi potrwa� d�u�ej. Towarzysze niedoli poznani w ogonkach donosz� za�amanymi g�osami, �e s� tacy, kt�rzy czekaj� dwa albo trzy lata na nowe prawo jazdy. Przedwczoraj przyklei�em do za�wiadczenia znaczek skarbowy za rok. W�a�ciciel sklepu z tytoniem doradzi� mi, bym go nie stemplowa�, bo przecie�, kiedy przy�l� mi prawo jazdy, b�d� musia� kupi� nast�pny. Wydaje mi si� jednak, �e nieostemplowanie oznacza�oby naruszenie prawa. W tym miejscu nasuwaj� mi si� trzy uwagi. Po pierwsze, je�li za�wiadczenie uzyska�em po dw�ch miesi�cach, to tylko dlatego, �e wykorzysta�em szereg przywilej�w, jakimi ciesz� si� dzi�ki statusowi spo�ecznemu i wykszta�ceniu, �e uda�o mi si� zaanga�owa� w spraw� kilka wa�nych osobisto�ci z trzech miast, sze�ciu instytucji pa�stwowych i prywatnych, a ponadto jeden dziennik i jeden tygodnik, oba o zasi�gu og�lnokrajowym. Gdybym by� sklepikarzem albo urz�dnikiem, musia�bym kupi� sobie rower. �eby mie� prawo jazdy, trzeba by� Licio Gellim. Druga uwaga to ta, �e za�wiadczenie, kt�re przechowuj� pieczo�owicie w portfelu, jest papierem bezwarto�ciowym, �atwiutkim do podrobienia i �e w naszym kraju mn�stwo kierowc�w prowadzi samochody, chocia� nie spos�b mie� zaufania do ich dokument�w. Trzecia uwaga wymaga od czytelnika koncentracji i wyobra�enia sobie prawa jazdy. Zwa�ywszy, �e otrzymuje si� je dzisiaj bez ok�adki, kt�r� nale�y samemu sobie kupi�, prawo jazdy to dwu- lub trzystronicowy zeszycik z fotografi�, wydrukowany na pod�ym papierze. Te zeszyciki nie s� produkowane w Fabriano jak ksi��ki Franca Marii Ricciego, nie s� z papieru r�cznie czerpanego przez bieg�ych rzemie�lnik�w, mo�na wydrukowa� je w pierwszej lepszej drukarni, a od czas�w Gutenberga cywilizacja zachodnia jest w stanie wyprodukowa� wiele ich tysi�cy w ci�gu niewielu godzin (z drugiej strony ju� Chi�czycy wynale�li dosy� szybkie metody kopiowania pisma odr�cznego). Czego wi�c trzeba, �eby przygotowa� tysi�ce takich zeszycik�w, przyklei� fotografi� ofiary i wydawa� je przy pomocy automatu? Co dzieje si� w zakamarkach odpowiedniego urz�du? Wszyscy doskonale zdajemy sobie spraw� z tego, �e cz�onek Czerwonych Brygad mo�e mie� w ci�gu paru godzin dziesi�tki fa�szywych praw jazdy, a prosz� zwa�y�, i� sporz�dzenie fa�szywego dokumentu jest bardziej pracoch�onne ni� wykonanie autentycznego. Je�li wi�c nie chcemy, aby pozbawiony prawa jazdy obywatel zacza� ucz�szcza� do ciesz�cych si� z�� s�aw� bar�w w nadziei nawi�zania kontaktu z Czerwonymi Brygadami, mamy tylko jedno rozwi�zanie: zatrudni� skruszonych cz�onk�w Czerwonych Brygad w wydziale ruchu. Oni maj� to, co nazywamy know how, nie brak im wolnego czasu, praca, jak wiemy, wyzwala cz�owieka, za jednym zamachem zwalnia si� mn�stwo cel w wi�zieniach, osoby, kt�re przymusowa gnu�no�� mog�aby pchn�� do niebezpiecznych mrzonek o wszechmocy, staj� si� spo�ecznie u�yteczne, oddaje si� przys�ug� zar�wno obywatelowi na czterech k�kach, jak psu o sze�ciu nogach. Mo�e to jednak zbyt proste. Zapami�tajcie moje s�owa: za t� histori� z prawem jazdy kryj� si� machinacje jakiego� obcego mocarstwa. (1982) JAK KORZYSTA� Z INSTRUKCJI Wszyscy ucierpieli�my z powodu cukierniczek, kt�re maj� t� w�a�ciwo��, �e kiedy bywalec kawiarni nabiera cukier, wieczko opada niby gilotyna, wytr�caj�c �y�eczk� z r�ki, wskutek czego cukier rozsypuje si� po otoczeniu. Wszyscy pomy�leli�my, �e wynalazca tego urz�dzenia powinien trafi� do obozu koncentracyjnego. On jednak najprawdopodobniej korzysta z owoc�w swojej zbrodni, wyleguj�c si� na jakiej� ekskluzywnej pla�y. Ameryka�ski humorysta Shelley Berman wypowiedzia� pogl�d, �e ten sam cz�owiek wynajdzie wkr�tce bezpieczne auto z drzwiczkami, kt�re otwieraj� si� tylko od wewn�trz. Je�dzi�em przez kilka lat doskona�ym pod wieloma wzgl�dami samochodem, kt�ry mia� jednak t� wad�, �e popielniczka by�a umieszczona na lewych drzwiach. Wszyscy wiedz�, �e prowadz�c samoch�d trzyma si� kierownic� lew� r�k�, prawa za� jest wolna i s�u�y do zmiany bieg�w oraz uruchamiania r�nych urz�dze�. Je�li kto� pali siedz�c za kierownic� (a przyznaj�, �e to brzydki nawyk), trzyma papierosa w prawej r�ce. Je�li w tej sytuacji chce si� strzepn�� popi� na lewo od lewego ramienia, trzeba wykona� skomplikowan� operacj�, odrywaj�c przy tym wzrok od jezdni. Je�li samoch�d osi�ga, jak to by�o w przypadku tego, o kt�rym m�wi�, sto osiemdziesi�t kilometr�w na godzin�, strz��ni�cie popio�u do popielniczki wymaga rozproszenia na kilka sekund uwagi i oznacza grzech sodomii pope�niony na TIR-ze. Projektant jest odpowiedzialny za �mier� wielu os�b, i to nie z powodu raka p�uc, lecz wskutek zderzenia z obcym cia�em. Rozkoszuj� si� rozmaitymi komputerowymi programami edytorskimi. Kupuj�c jeden z tych program�w, otrzymuje si� pakiecik z dyskietkami, instrukcj� oraz licencj�, co kosztuje od o�miuset tysi�cy do p�tora miliona lir�w, a nast�pnie mo�na skorzysta� z pomocy instruktora zatrudnionego przez, firm� lub nauczy� si� czego trzeba samemu, z podr�cznika. Instruktor jest zazwyczaj wyszkolony przez wynalazc� wspomnianej wy�ej cukierniczki i najlepiej otworzy� do niego ogie� z magnum, jak tylko postawi stop� w twoim domu. Dostaniesz za to dwadzie�cia lat, mo�e mniej, je�li we�miesz dobrego adwokata, ale zaoszcz�dzisz mn�stwo czasu. Prawdziwej biedy napytasz sobie jednak bior�c do r�ki podr�cznik, a dodam, �e moje spostrze�enia odnosz� si� do wszelkich podr�cznik�w omawiaj�cych wszelkie typy informatycznych artefakt�w. Podr�cznik komputerowy jawi si� w kszta�cie plastikowej ok�adki o ostrych rogach, kt�rej nie mo�na zostawia� w zasi�gu dzieci. Kiedy wydobywasz podr�czniki z ok�adek, robi� wra�enie wielostronicowych ksi�g oprawionych w �elbeton, a wi�c nie nadaj�cych si� do przenoszenia z saloniku do gabinetu, a na dodatek opatrzono je w takie tytu�y, by� nie wiedzia�, od kt�rego nale�y zacz�� lektur�. Firmy maj�ce mniejsze upodobanie do sadyzmu podsuwaj� na og� dwa podr�czniki, bardziej perwersyjne - cztery. Na pierwszy rzut oka jeden omawia kwestie krok po kroku, �eby ka�dy g�upi m�g� zrozumie�, drugi jest przeznaczony dla ekspert�w, trzeci dla zawodowc�w, i tak dalej. To wra�enie jest b��dne. Ka�dy z nich bowiem omawia sprawy, kt�re inny przemilcza, rady do natychmiastowego zastosowania znajduj� si� w podr�czniku dla in�ynier�w, rady dla in�ynier�w w podr�czniku dla g�upc�w. Poza tym przewiduje si�, �e przez najbli�sze dziesi�� lat b�dziesz wzbogaca� podr�cznik, ma on wi�c posta� segregatora z mniej wi�cej trzystoma lu�nymi kartkami. Ka�dy, kto mia� do czynienia z segregatorami, wie, �e wystarczy przekartkowa� je raz albo dwa, by dziurki si� poprzerywa�y, w wyniku czego wkr�tce segregator eksploduje i kartki fruwaj� po ca�ym pokoju - nie wspominaj�c ju� nawet o trudno�ci, jak� sprawia odwracanie stron. Istoty ludzkie przywyk�y, szukaj�c informacji, pos�ugiwa� si� przedmiotami nosz�cymi nazw� ksi��ek, kt�rych strony miewaj� kolorowe brze�ki lub wci�cia jak w ksi��ce telefonicznej, dzi�ki czemu mo�na szybko znale�� to, czego si� szuka. Autorzy podr�cznik�w komputerowych nie maj� poj�cia o tym jak�e ludzkim przyzwyczajeniu i podsuwaj� nam rzeczy, kt�rych trwa�o�� obliczona jest na jakie� osiem godzin. Jedyne racjonalne rozwi�zanie to rozebra� taki podr�cznik, studiowa�