4773

Szczegóły
Tytuł 4773
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4773 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4773 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4773 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ARTHUR C. CLARKE, STEPHEN BAXTER �WIAT�O MINIONYCH DNI (PRZEK�AD: EL�BIETA GEPFERT, PIOTR W. CHOLEWA) SCAN-DAL Bobowi Shaw Czy nie jest mo�liwe - cz�sto si� zastanawiam - by zdarzenia, kt�re tak intensywnie prze�ywali�my, dysponowa�y egzystencj� niezale�n� od naszych umys��w? A je�li tak, czy nie b�dzie mo�liwe, z czasem, wynalezienie jakiego� urz�dzenia, kt�re potrafi do nich si�gn��? Zamiast wspomina� tutaj scen�, tam jaki� glos, wcisn� wtyczk� do �ciany i b�d� s�ucha�a przesz�o�ci... Virginia Woolf (1882-1941) PROLOG Bobby patrzy� na Ziemi� - pi�kn� i spokojn� w klatce srebrzystego �wiat�a. Pasma zieleni i b��kitu przeciska�y si� na nowe pustynie Azji i �rodkowego Zachodu Ameryki P�nocnej. Sztuczne rafy nad Morzem Karaibskim l�ni�y jasnym b��kitem na tle ciemniejszego oceanu. Wielkie mgliste maszyny pracowa�y nad biegunami, by naprawi� atmosfer�. Powietrze by�o czyste jak szk�o, gdy� ludzko�� czerpa�a teraz energi� z samego j�dra Ziemi. I Bobby wiedzia�, �e je�li zechce, samym wysi�kiem woli potrafi spojrze� w przesz�o��. M�g� patrze�, jak rozkwitaj� miasta na powierzchni cierpliwej planety, jak potem rozsypuj� si� i znikaj� niczym rdzawa rosa. M�g� patrze�, jak gatunki wymieraj� i deewoluuj� niczym li�cie zwijaj�ce si� w p�czki. M�g� obserwowa� powolny taniec kontynent�w, gdy Ziemia zasysa�a w swe �elazne serce pierwotny �ar. Tera�niejszo�� by�a l�ni�cym, rozszerzaj�cym si� p�cherzem �ycia i �wiadomo�ci, z przesz�o�ci� zamkni�t� wewn�trz, uchwycon� i nieruchom� jak owad w bursztynie. Na tej bogatej, rosn�cej Ziemi zanurzona w swej wiedzy doskona�a ludzko�� przez d�ugi czas �y�a w pokoju: pokoju niewyobra�alnym, gdy on sam przychodzi� na �wiat. I wszystko to wzi�o si� z ambicji jednego cz�owieka - chciwego, zepsutego; cz�owieka, kt�ry nigdy nie rozumia�, dok�d doprowadz� jego marzenia. To zadziwiaj�ce, pomy�la�. Bobby spojrza� w swoj� przesz�o�� - i w swoje serce. CZʌ� PIERWSZA AKWARIUM Wiemy, jak okrutna jest cz�sto prawda, i zastanawiamy si�, czy u�uda nie koi nas bardziej. Henri Poincar� (1854-1912) 1. MASZYNA CASIMIRA Kr�tko przed wschodem s�o�ca Witalij Keldysz wsiad� niezgrabnie do swego samochodu, uruchomi� autoszofera i pozwoli�, by w�z odjecha� spod zaniedbanego hotelu. Ulice Leninska by�y puste, powierzchnia drogi pop�kana, wiele okien zabito deskami. Pami�ta� to miejsce w szczycie rozwoju, gdzie� w latach siedemdziesi�tych: gwarne miasto naukowc�w, z dziesi�tkami tysi�cy mieszka�c�w. Mia�o swoje szko�y, kina, basen, stadion sportowy, kawiarnie, restauracje, hotele, a nawet w�asn� stacj� telewizyjn�. A jednak, gdy mija� g��wn� bram� na p�nocy miasta, wci�� tkwi� tam stary niebieski znak z bia�� strza�k� wskazuj�c�: DO BAJKONURU, nadal g�osz�cy t� dawn�, myl�c� nazw�. I wci�� tutaj, w sercu Azji, rosyjscy in�ynierowie budowali statki kosmiczne i wystrzeliwali je w niebo. Chocia�, pomy�la� ze smutkiem, pewnie ju� nied�ugo. S�o�ce wzesz�o wreszcie i przy�mi�o gwiazdy - wszystkie pr�cz jednej, jak si� przekona�, najja�niejszej ze wszystkich. Swobodnie, z nienaturaln� pr�dko�ci� porusza�a si� przez po�udniowe niebo. By�y to ruiny Mi�dzynarodowej Stacji Kosmicznej, nigdy nie uko�czonej, porzuconej w 2010 roku po katastrofie wiekowego promu kosmicznego. Ale stacja wci�� dryfowa�a wok� Ziemi jak nieproszony go�� na dawno zako�czonym przyj�ciu. Pejza� za miastem by� monotonny. Samoch�d min�� stoj�cego cierpliwie przy drodze wielb��da i pomarszczon� kobiet� w �achmanach. Pomy�la�, �e tak� scen� m�g� pewnie zobaczy� w ka�dej chwili ostatniego tysi�ca lat, jak gdyby nie liczy�y si� te wszystkie zmiany polityczne, techniczne i spo�eczne, kt�re przemkn�y nad t� krain�. By� mo�e tak w�a�nie by�o. Lecz w coraz ja�niejszym wiosennym s�o�cu zielenia� step nakrapiany ��tymi kwiatami. Witalij odsun�� okno i pr�bowa� wyczu� zapach ��k, kt�ry tak dobrze pami�ta�. Jednak nos, zniszczony przez wiele lat palenia tytoniu, zawi�d� go po raz kolejny. Witalij poczu� uk�ucie smutku, jak zawsze o tej porze roku. Trawa i kwiaty wkr�tce znikn�: wiosna na stepach trwa tragicznie kr�tko, jak samo �ycie. Dotar� do celu. By� to �a�cuch stalowych wie� wycelowanych w niebo i gigantycznych, betonowych wzg�rz. Kosmodrom - o wiele wi�kszy od jego zachodnich konkurent�w - pokrywa� tysi�ce kilometr�w kwadratowych pustego terenu. Oczywi�cie wi�ksza jego cz�� by�a obecnie porzucona, a ogromne wysi�gniki rdzewia�y powoli w suchym powietrzu lub zosta�y rozebrane na z�om - za zgod� w�adz albo i bez niej. Lecz dzi� rano przy jednej z platform panowa� spory ruch. Witalij widzia� technik�w w ochronnych kombinezonach i pomara�czowych he�mach, biegaj�cych wok� wielkiej wie�y - niczym wierni u st�p pot�nego boga. Z megafon�w nad stepem pop�yn�y s�owa: Gotowost� diesjat� minut. Dziesi�� minut i odliczanie trwa. Spacer z samochodu na stanowisko obserwacyjne, cho� kr�tki, bardzo go zm�czy�. Witalij stara� si� ignorowa� bicie krn�brnego serca, krople potu na szyi i czole, brak tchu, uczucie b�lu n�kaj�ce rami� i kark. Powitali go ci, kt�rzy przybyli tu wcze�niej. Byli to korpulentni, zadowoleni z siebie m�czy�ni i kobiety, kt�rzy w tej nowej Rosji poruszali si� p�ynnie mi�dzy prawem a m�tnym �wiatem podziemia. Byli te� bardzo m�odzi technicy o twarzach podobnych do szczur�w, niczym symbole g�odu dr�cz�cego ten kraj od upadku Zwi�zku Radzieckiego. Przyj�� powitanie, ale z zadowoleniem pogr��y� si� w odosobnieniu i anonimowo�ci. Kobiety i m�czy�ni w tych ci�kich czasach nie dbali ani o niego, ani o jego wspomnienia lepszej przesz�o�ci. Nie obchodzi�o ich te� szczeg�lnie to, co mia�o nast�pi�. Wszystkie rozmowy dotyczy�y wydarze� rozgrywaj�cych si� daleko st�d: Hirama Pattersona i jego tuneli podprzestrzennych, jego obietnicy, �e sam� Ziemi� uczyni przezroczyst� jak szk�o. By�o jasne, �e Witalij jest tu najstarszym z obecnych, by� mo�e ostatnim okazem z dawnych dni. Ta my�l dawa�a mu pewn� gorzk� satysfakcj�. Dzi� by�a niemal siedemdziesi�ta rocznica wystrzelenia pierwszej Mo�ni - �b�yskawicy� - w 1965 roku. R�wnie dobrze mog�o to by� siedemdziesi�t dni, tak wyra�nie wszystko pami�ta�. Armia m�odych naukowc�w, technik�w rakietowych, mechanik�w, robotnik�w, kucharzy, cie�li i murarzy pojawi�a si� na tym pustym stepie i mieszkaj�c w chatach i namiotach, na przemian marzn�c i gotuj�c si� w upale, uzbrojona w niewiele wi�cej ni� swoje oddanie sprawie i geniusz Koralowa, wybudowa�a i wystrzeli�a pierwsze statki kosmiczne ludzko�ci. Projekt satelit�w Mo�nia by� rzeczywi�cie genialny. Wielkie silniki Korolewa nie potrafi�y wynie�� satelity na orbit� geosynchroniczn�, na wysoko��, gdzie by zawis�a nad sta�ym punktem powierzchni Ziemi. Dlatego Korolew umieszcza� swe satelity na eliptycznych o�miogodzinnych trajektoriach. Na takich starannie dobranych orbitach trzy Mo�nie mog�y obj�� swym zasi�giem wi�ksz� cz�� Zwi�zku Radzieckiego. Przez ca�e dziesi�ciolecia ZSRR, a potem Rosja utrzymywa�y konstelacj� Mo�ni na ich eliptycznych torach, gwarantuj�c wielkiemu, rozleg�emu krajowi tak wa�n� spo�eczn� i gospodarcz� jedno��. Witalij uwa�a� satelity komunikacyjne Mo�nia za najwi�ksze osi�gni�cie Korolewa, przewy�szaj�ce nawet inne dokonania Konstruktora - wystrzeliwanie w kosmos ludzi i robot�w, l�dowanie na Marsie i Wenus, a nawet przegrany o w�os z Amerykanami wy�cig do Ksi�yca. Lecz dzi�, prawdopodobnie, zapotrzebowanie na te cudowne ptaki wygas�o. Wielka wie�a startowa odsun�a si�, a ostatnie kable energetyczne opad�y, wij�c si� jak grube czarne w�e. Pojawi�a si� smuk�a sylwetka samej rakiety: ig�a z ozdobnym o�ebrowaniem, typowym dla antycznych, cudownych, absolutnie niezawodnych konstrukcji Korolewa. Chocia� s�o�ce wzesz�o ju� wysoko, rakieta by�a sk�pana w jaskrawym sztucznym �wietle i w oparach kriogenicznego paliwa zbiornik�w. Tri. Dwa. Odin. Zaziganije! Zap�on... Kiedy Kate Manzoni wje�d�a�a do kampusu OurWorldu, jaskrawy pokaz �wietlny Hirama Pattersona malowa� ju� niebo nad stanem Waszyngton. Zacz�a si� zastanawia�, czy przypadkiem nie sp�ni si� na t� niezwyk�� konferencj� bardziej, ni� to wypada. Ma�e samoloty kr��y�y po niebie, rozpylaj�c warstw� (z pewno�ci� ekologicznie bezpiecznego) py�u, na kt�rej lasery kre�li�y obrazy obracaj�cej si� Ziemi. Co kilka sekund glob stawa� si� przezroczysty i ods�ania� znajomy symbol OurWorldu, wyrysowany w samym j�drze. Wszystko to by�o do�� tandetne i tylko przes�ania�o prawdziwe pi�kno czystego nocnego nieba. Zaciemni�a dach auta i powidoki pop�yn�y jej przed oczami. Ma�y robot zawis� przed samochodem. Wygl�da� jak jeszcze jeden wiruj�cy powoli ziemski glob, a kiedy przem�wi�, g�os mia� g�adki, syntetyczny, pozbawiony wszelkich emocji. - T�dy, pani Manzoni. - Chwileczk� - rzuci�a i szepn�a: - Wyszukiwarka. Lustro. Jej w�asny obraz wykrystalizowa� si� po�rodku pola widzenia, niepokoj�co przes�aniaj�c wiruj�cego robota. Sprawdzi�a prz�d i ty� sukni, w��czy�a programowalne tatua�e na ramionach i odgarn�a niesforne kosmyki w�os�w. Obraz, syntezowany z danych kamer samochodu i przekazywany do wszczep�w na siatk�wce, by� troch� ziarnisty, a przy zbyt szybkich ruchach rozpada� si� na kwadratowe piksele, ale takie by�y ograniczenia staromodnej techniki wszczep�w zmys�owych. Godzi�a si� z nimi. Lepiej znosi� niewyra�ne obrazy, ni� pozwoli�, �eby jaki� chirurg od poprawiania CUN pcha� si� z �apami do jej czaszki. Gotowa, usun�a obraz i wysiad�a z wozu z tak� gracj�, na jak� tylko by�o j� sta� w tej bezsensownie obcis�ej i niepraktycznej sukience. Kampus OurWorldu okaza� si� dywanem prostok�t�w trawy, oddzielaj�cych dwupi�trowe budynki biur - szerokie, niezgrabne skrzynie b��kitnego szk�a, podtrzymywane przez w�skie wsporniki zbrojonego betonu. By� brzydki i staromodny - szczyt korporacyjnej mody lat dziewi��dziesi�tych. Na parterze ka�dego z budynk�w by� otwarty parking, na jednym z nich zatrzyma� si� jej samoch�d. W��czy�a si� w rzek� ludzi, p�yn�c� w stron� bufetu. Roboty podskakiwa�y im nad g�owami. Bufet by� zrobiony najwyra�niej na pokaz: spektakularny, wielopoziomowy szklany walec obudowany wok� autentycznego, zamalowanego graffiti kawa�ka berli�skiego muru. Co niezwyk�e, przez sam �rodek sali przep�ywa� strumie�, a nad nim przerzucono niewielkie kamienne mostki. Dzi� wiecz�r pewnie z tysi�c go�ci kr��y�o po tej szklistej pod�odze, grupy zbiera�y si� i rozprasza�y, strz�py rozm�w nios�y si� na wszystkie strony. Wiele g��w zwr�ci�o si� w jej stron�. Niekt�rzy pewnie j� poznali, inni - zar�wno m�czy�ni, jak i kobiety - patrzyli z wykalkulowan� ��dz�. Spogl�da�a na jedn� twarz po drugiej i rozpoznawa�a je ze zdumieniem. Byli tu prezydenci, dyktatorzy, cz�onkowie kr�lewskich rod�w, wielcy �wiata przemys�u i finansjery oraz zwyk�a mieszanka s�aw muzycznych, filmowych i z innych dziedzin sztuki. Nie zauwa�y�a prezydent Juarez, ale by�o kilka os�b z jej gabinetu. Musia�a przyzna�, �e na sw�j najnowszy spektakl Hiram �ci�gn�� niez�� publiczno��. Kate wiedzia�a oczywi�cie, �e nie znalaz�a si� tutaj wy��cznie z powodu swego dziennikarskiego talentu czy umiej�tno�ci prowadzenia konwersacji, lecz dzi�ki po��czeniu urody i pewnej s�awy, jak� zyska�a, rozg�aszaj�c odkrycie Wormwoodu. C�, sama z przyjemno�ci� korzysta�a z tych atut�w, zw�aszcza od czasu swego wielkiego zerwania. Roboty p�ywa�y nad g�owami, roznosz�c kanapki i drinki. Wzi�a jaki� koktajl. Niekt�re przekazywa�y obrazy ze stacji Hirama. W tym podnieceniu nikt nie zwraca� na nie uwagi, nawet na te najbardziej widowiskowe: jeden z robot�w na przyk�ad pokazywa� rakiet� kosmiczn� tu� przed startem, najwyra�niej z jakiego� suchego stepu w Azji. Nie mog�a jednak zaprzeczy�, �e ca�a ta technika robi�a wra�enie, wzmacniaj�c jakby s�ynne przechwa�ki Hirama, �e misj� OurWorldu jest informowanie planety. Z wolna dryfowa�a w stron� jednej z wi�kszych grup ludzi w pobli�u. Pr�bowa�a dostrzec, kto, czy te� co, znalaz� si� w centrum ich uwagi. Zauwa�y�a szczup�ego m�odego cz�owieka o ciemnych w�osach, z w�sem jak mors i w okr�g�ych okularach; mia� na sobie jaki� absurdalny teatralny mundur wojskowy - jasnozielony ze szkar�atnymi lampasami. Mia�a wra�enie, �e trzyma jaki� mosi�ny instrument muzyczny, jakby ma�� tr�bk�. Rozpozna�a go oczywi�cie i zaraz straci�a zainteresowanie. Zwyk�y wirtual. Przyjrza�a si� stoj�cym wok� go�ciom, zaskoczona ich dzieci�cym zafascynowaniem t� symulacj� dawno ju� martwej s�awy. Jeden ze starszych m�czyzn przygl�da� si�jej nieco zbyt uwa�nie; oczy mia� dziwne, nienaturalnie jasne. Zastanawia�a si�, czy u�ywa nowej generacji implant�w siatk�wki - podobno operowa�y na falach d�ugo�ci milimetra, przy kt�rych tkaniny staj� si� przezroczyste; w po��czeniu z lekkim wzmocnieniem obrazu pozwala�y u�ytkownikowi widzie� przez ubrania. M�czyzna zrobi� niepewny krok w jej stron�; jego protezy, niewidoczne maszyny chodz�ce, zawarcza�y lekko. Kate odwr�ci�a si�. - ...Obawiam si�, �e to tylko wirtual. To znaczy ten nasz m�ody sier�ant. Podobnie jak jego trzech towarzyszy, rozstawionych na sali. Nawet w�adza mojego ojca nie pozwala jeszcze na wskrzeszanie zmar�ych. Ale, oczywi�cie, wie pani o tym wszystkim. A� podskoczy�a, s�ysz�c g�os przy uchu. Odwr�ci�a si� i spojrza�a w twarz m�odego cz�owieka: mia� mo�e dwadzie�cia pi�� lat, czarne w�osy, dumny rzymski nos, a w brodzie do�ek, za kt�rym kobiety pewnie szala�y. Mieszane pochodzenie uwidacznia�a smag�a sk�ra i grube czarne brwi nad osza�amiaj�cymi, przymglonymi b��kitnymi oczami. Lecz jego wzrok w�drowa� niespokojnie, nawet w ci�gu tych kilku pierwszych sekund spotkania - jakby mia� k�opoty z utrzymaniem kontaktu wzrokowego. - Pani si� na mnie gapi - powiedzia�. Pr�bowa�a si� broni�. - Zaskoczy� mnie pan. Wiem zreszt�, kim pan jest. M�ody cz�owiek nazywa� si� Bobby Patterson; by� jedynym synem i dziedzicem Hirama, a tak�e s�ynnym uwodzicielem. Zastanowi�a si�, ile jeszcze samotnych kobiet wzi�� dzisiaj na cel. - A ja znam pani�, pani Manzoni. Czy mo�e mam do pani m�wi� Kate? - Prosz� bardzo. Pana ojca nazywam Hiramem, tak jak wszyscy, chocia� nigdy go nie spotka�am. - A chcesz? Mog� to za�atwi�. - Tego jestem pewna. Przyjrza� si� jej uwa�nie. Najwyra�niej bawi� go ten subtelny s�owny pojedynek. - Wiesz, mo�na zgadn��, �e jeste� dziennikark�, a przynajmniej, �e piszesz. Po tym, jak obserwujesz raczej ludzi, reaguj�cych na wirtuala, ni� samego wirtuala... Czyta�em twoje teksty na temat Wormwoodu. Narobi�a� szumu. - Nie takiego jak sam Wormwood, kiedy trafi w Pacyfik dwudziestego si�dmego maja 2534 roku. U�miechn�� si�. Z�by mia� jak rz�dy pere�. - Intrygujesz mnie, Kate Manzoni - o�wiadczy�. - W tej chwili si�gasz do wyszukiwarki, prawda? Pytasz o mnie. - Nie. - Zirytowa�a j� ta sugestia. - Jestem dziennikark�, nie potrzebuj� protezy pami�ci. - A ja najwyra�niej tak. Pami�ta�em twoj� twarz i teksty, lecz nie twoje imi�. Czujesz si� ura�ona? Zje�y�a si�. - A niby dlaczego? Szczerze m�wi�c... - Szczerze m�wi�c, wyczuwam w powietrzu odrobin� chemii seksu. Mam racj�? Ci�ka r�ka opad�a na jej rami� i otoczy� j� silny zapach taniej wody kolo�skiej. Zjawi� si� osobi�cie Hiram Patterson: jeden z najs�awniejszych ludzi na planecie. Bobby u�miechn�� si� i delikatnie odepchn�� rami� ojca. - Tato, znowu wprawiasz mnie w zak�opotanie. - Och, co tam. �ycie jest takie kr�tkie, prawda? Akcent Hirama zdradza� jego pochodzenie - te przeci�gane nosowe samog�oski, typowe dla Norfolk w Anglii. By� bardzo podobny do syna, lecz ciemniejszy, �ysawy, z pasmem sztywnych czarnych w�os�w wok� g�owy. Oczy jarzy�y si� b��kitem nad rodowym d�ugim nosem. U�miecha� si� lekko, pokazuj�c po��k�e od nikotyny z�by. Wydawa� si� energiczny i nie wygl�da� na swoje sze��dziesi�t kilka lat. - Pani Manzoni, podziwiam pani teksty, a je�eli wolno mi doda�, wygl�da pani cudownie. - I zapewne dlatego si� tutaj znalaz�am. Roze�mia� si� zadowolony. To tak�e. Ale chcia�em mie� pewno��, �e przynajmniej jedna inteligentna osoba znajdzie si� w�r�d tych pustog�owych politykier�w i �licznotek, kt�rzy zawsze przychodz� na takie imprezy. Kto�, kto potrafi zapisa� t� chwil� dla historii. - Jestem zaszczycona. - Ale� sk�d�e - odpar� bez ogr�dek. - Jest pani ironiczna. S�ysza�a pani plotki o tym, co chc� zrobi� dzi� wieczorem. Prawdopodobnie niekt�re sama pani wymy�li�a. Uwa�a mnie pani za stukni�tego megalomana... Tego bym raczej nie powiedzia�a. Widz� przed sob� cz�owieka z now� zabawk�. Hiramie, czy naprawd� wierzysz, �e zabawka mo�e zmieni� �wiat? - Ale zabawki to robi�, wie pani o tym! Kiedy� by�o to ko�o, p�ug, wytop �elaza... Wynalazki, kt�re potrzebowa�y tysi�ca lat, �eby rozprzestrzeni� si� na ca�ej planecie. Teraz wystarczy jedno pokolenie albo mniej. Prosz� pomy�le� o samochodzie czy telewizji. Gdy by�em ma�y, komputery przypomina�y gigantyczne szafy, kt�re obs�ugiwali kap�ani z perforowanymi kartami. A dzisiaj sp�dzamy po�ow� �ycia pod��czeni do ekranu SoftScreenu. Ale moja zabawka przebije wszystkie... No c�, musi pani sama to oceni�. - Przyjrza� si� Kate. - �ycz� dobrej zabawy. Je�li ten m�ody darmozjad jeszcze pani nie zaprosi�, to prosz� przyj�� na kolacj�, poka�emy pani wi�cej: tyle, ile pani zechce. M�wi� powa�nie. Wystarczy, �e powie pani kt�remu� z robot�w. A teraz przepraszam... - Lekko �cisn�� j� za rami�, a potem ruszy� przez t�um. Id�c, u�miecha� si�, macha� r�k�, �ciska� d�onie. Kate nabra�a tchu. - Czuj� si�, jakby w�a�nie wybuch�a bomba. - On tak dzia�a - roze�mia� si� Bobby. - A przy okazji... - Tak? - I tak chcia�em to zrobi�, zanim ten stary dure� si� wtr�ci�. Przyjd� na kolacj�. Mo�e potem troch� si� zabawimy, poznamy lepiej... Papla� dalej, lecz Kate przesta�a go s�ucha� i skupi�a si� na rym, co wiedzia�a o Hiramie Pattersonie i OurWorldzie. Hiram Patterson, urodzony jako Hirdamani Patel, pochodzi� z ubogiej rodziny osiad�ej w b�otnistych okolicach wschodniej Anglii, z teren�w, kt�re znikn�y ju� pod Morzem P�nocnym. Pierwsze wielkie pieni�dze zdoby�, wykorzystuj�c japo�skie techniki klonowania do wytwarzania sk�adnik�w dla tradycyjnej medycyny - kiedy� niezb�dne do tego by�y tygrysie w�sy, �apy, pazury, a nawet ko�ci - i sprzedawa� to chi�skim spo�eczno�ciom na ca�ym �wiecie. Tak zyska� s�aw�: krytyk� za wykorzystanie tak zaawansowanej techniki dla zaspokajania tak prymitywnych cel�w i podziw za pomoc w ochronie �yj�cych jeszcze tygrys�w w Indiach, Chinach, Rosji i Indonezji... Teraz zreszt� nie zosta� ani jeden. Potem Hiram rozszerzy� kr�g swych zainteresowa�. Skonstruowa� pierwszy na �wiecie udany ekran typu SoftScreen, elastyczny system generowania obrazu, oparty na polimerowych pikselach, zdolnych do emisji wielobarwnego �wiat�a. Po tym sukcesie Hiram zdoby� prawdziwy maj�tek. Wkr�tce jego korporacja OurWorld sta�a si� pot�g� w zaawansowanej technologii przekazu wiadomo�ci, sportu i rozrywki. Lecz Wielka Brytania upada�a. Jako cz�� Zjednoczonej Europy pozbawiona zosta�a wa�nych makroekonomicznych narz�dzi, takich jak kontrola nad kursami walut i stopami procentowymi, a przy tym nie by�a chroniona przed s�ab� gospodark� wi�kszego organizmu. Rz�d brytyjski nie potrafi� powstrzyma� ostrego kryzysu. I w ko�cu, w roku 2010, niepokoje spo�eczne i zmiany klimatyczne zmusi�y Wielk� Brytani� do opuszczenia Unii Europejskiej. Zjednoczone Kr�lestwo si� rozpad�o, a Szkocja pod��y�a w�asn� drog�. Przez ca�y ten czas Hiram walczy�, by utrzyma� fortun� OurWorldu. Potem, w 2019, Anglia z Wali� odda�y Irlandi� Pomocn� Eire, a rodzin� kr�lewsk� odes�a�y do Australii, gdzie wci�� witano jaz rado�ci�. Po czym sta�a si� pi��dziesi�tym drugim stanem Ameryki. Dzi�ki wi�kszej mobilno�ci si�y roboczej, mi�dzyregionalnym transferom finansowym i innym cechom realnie zunifikowanej ameryka�skiej gospodarki Anglia rozkwit�a. Rozkwit�a jednak bez Hirama. Jako obywatel USA Hiram szybko wykorzysta� okazj� i przeni�s� si� na przedmie�cia Seattle, w stanie Waszyngton. Zapewne dla czystej satysfakcji umie�ci� sztab swej korporacji w miejscu, gdzie kiedy� znajdowa� si� kampus Microsoftu. Hiram lubi� si� przechwala�, �e b�dzie Billem Gatesem dwudziestego pierwszego wieku. Istotnie, maj�tek korporacji i jego osobiste wp�ywy na �yznej glebie ameryka�skiej gospodarki wzrasta�y wyk�adniczo. Wci�� jednak, o czym Kate dobrze wiedzia�a, by� tylko jednym z licznych, cho� pot�nych graczy na ma�ym i konkurencyjnym rynku. Znalaz�a si� tu dzisiaj, poniewa� - tak g�osi�y plotki i sam przed chwil� to sugerowa� - Hiram mia� ujawni� co� nowego, co�, co ca�kowicie zmieni sytuacj�. W przeciwie�stwie do ojca Bobby Patterson dorasta� pod os�on� pot�gi Hirama. Kszta�cony w Eton, Cambridge i Harvardzie zajmowa� rozmaite stanowiska w firmach ojca i prowadzi� do�� spektakularny styl �ycia mi�dzynarodowego playboya i najlepszej partii na �wiecie. O ile Kate wiedzia�a, ani razu nie wykaza� si� �adn� inicjatyw�, nie przejawi� �ladu ch�ci, by wyrwa� si� z obj�� ojca albo nawet go zast�pi�. Spogl�da�a na jego perfekcyjn� twarz. Oto ptak, kt�ry jest szcz�liwy w poz�acanej klatce, my�la�a. Zepsuty, bogaty dzieciak. Czu�a jednak, �e rumieni si� pod jego wzrokiem, i przeklina�a w�asn� biologi�. Nie odzywa�a si� przez kilka sekund, a Bobby wci�� czeka�, czy przyjmie zaproszenie na kolacj�. - Pomy�l� o tym, Bobby. Wydawa� si� zdziwiony, jakby nigdy dot�d nie otrzyma� takiej pe�nej wahania odpowiedzi. - Jest jaki� problem? Je�li chcesz, m�g�bym... - Panie i panowie. Wszystkie g�owy zwr�ci�y si�. w stron�, m�wcy; Kate odetchn�a z ulg�. Hiram wszed� na podwy�szenie na ko�cu sali. Za nim olbrzymi ekran ukazywa� powi�kszony obraz jego g�owy i ramion. Niczym �askawy bo�ek u�miecha� si� do wszystkich, a roboty kr��y�y wok� jego g�owy jak klejnoty, po�yskuj�c obrazami z licznych kana��w OurWorldu. - Chcia�bym przede wszystkim podzi�kowa� wam za przybycie tutaj, gdzie b�dziecie �wiadkami historycznej chwili, a tak�e za wasz� cierpliwo��. Przedstawienie zaraz si� zacznie. Wymuskany wirtual w zielonkawym mundurze zmaterializowa� si� na scenie obok Hirama; staro�wieckie okulary po�yskiwa�y w �wietle lamp. Przy��czy�o si� jeszcze trzech innych: w r�u, b��kicie i szkar�acie. Ka�dy z nich trzyma� instrument muzyczny - ob�j, tr�bk� i flet. Zabrzmia�y oklaski. Ca�a czw�rka sk�oni�a si� swobodnie i cofn�a w tyln� cz�� sceny, gdzie czeka�a perkusja i trzy elektryczne gitary. Hiram podj�� przemow�. - Te obrazy docieraj�do nas, do Seattle, ze stacji Brisbane w Australii. S� przekazywane mi�dzy satelitami komunikacyjnymi. Op�nienie wynosi kilka sekund. Mo�na powiedzie�, �e ci ch�opcy przez ostatnie kilka lat zarobili fur� pieni�dzy, a ich nowa piosenka Let Me Love You przez cztery tygodnie od Bo�ego Narodzenia by�a pierwsza na listach przeboj�w na ca�ym �wiecie. Wszystkie zyski posz�y na cele dobroczynne. - Nowa piosenka - mrukn�a cynicznie Kate. Bobby pochyli� si� do niej. - Nie lubisz V-Fab�w? - Daj spok�j - odpar�a. - Oryginalny zesp� rozpad� si� sze��dziesi�t pi�� lat temu. Dw�ch z nich umar�o, zanim si� urodzi�am. Ich gitary i b�bny by�y tak straszliwie staromodne w por�wnaniu z nowym sprz�tem powietrznym, gdzie muzyka jest generowana przez taniec wykonawc�w... Zreszt� wszystkie te nowe piosenki to tylko ekstrapolowane �mieci. - A wszystko to jest cz�ci� naszej... Jak to nazywasz w swoich polemikach? Kulturowej zgnilizny - doko�czy� uprzejmie. - Tak jest, do licha - odpar�a, lecz jego gracja sprawia�a, �e w�asna surowo�� wprawia�a j� w lekkie zak�opotanie. Hiram m�wi� dalej: - ...nie tylko na pokaz. Urodzi�em si� w roku 1967, podczas Lata Mi�o�ci. Oczywi�cie niekt�rzy twierdz�, �e lata sze��dziesi�te by�y rewolucj� kulturaln�, kt�ra prowadzi�a donik�d. Mo�e to prawda, przynajmniej bezpo�rednio. Ale te lata i ich muzyka o mi�o�ci i nadziei odegra�y wielk� rol� w kszta�towaniu mnie i innych z tamtego pokolenia. Bobby pochwyci� wzrok Kate. Rozczapierzywszy palce, udawa�, �e wymiotuje; musia�a os�oni� usta, �eby si� nie roze�mia�. - .., W samym �rodku tego lata, dwudziestego pi�tego czerwca 1967 roku, odby� si� globalny koncert telewizyjny, kt�ry mia� pokaza� pot�g� rodz�cej si� sieci komunikacyjnej. - Za plecami Hirama perkusista V-Fab poda� rytm i ca�y zesp� zacz�� gra� �a�obn� parodi� Marsylianki, kt�ra ust�pi�a pi�knie za�piewanej trzycz�ciowej melodii. - To by� wk�ad Wielkiej Brytanii - zawo�a� Hiram, przekrzykuj�c muzyk�. - Pie�� o mi�o�ci, za�piewana dwustu milionom ludzi na ca�ym �wiecie. Ten koncert nazywa� si� Nasz �wiat, Our World. Tak, to prawda. St�d wzi��em nazw�. Wiem, �e to troch� staro�wieckie. Ale gdy tylko zobaczy�em nagranie tego koncertu, a mia�em wtedy dziesi�� lat, wiedzia�em, co chc� robi� w �yciu. Staro�wieckie tak, pomy�la�a Kate, lecz z pewno�ci� skuteczne. Publiczno�� jak zaczarowana wpatrywa�a si� w ogromny obraz Hirama, a muzyka lata sprzed siedmiu dekad rozlega�a si� w ca�ej sali. - A dzisiaj - rzek� Hiram z szerokim gestem - wydaje mi si�, �e osi�gn��em cel mojego �ycia. Radz�, �eby�cie si� czego� z�apali, cho�by czyjej� r�ki... Pod�oga sta�a si� przezroczysta. Zawieszona nagle w pustej przestrzeni Kate poczu�a, �e si� zatacza. Oczy oszukiwa�y j� mimo twardej pod�ogi pod stopami. Rozleg�y si� nerwowe �miechy i kilka krzyk�w, cichy brz�k t�uczonego szk�a. Kate ze zdumieniem odkry�a, �e chwyci�a Bobby�ego za rami�. Wyczuwa�a tam w�z�y mi�ni. Uj�� jej d�o�, pozornie bez �adnego wyrachowania. Zostawi�a r�k� tam, gdzie by�a. Na razie. Mia�a wra�enie, �e unosi si� w�r�d gwia�dzistego nieba, jakby ca�a sala przenios�a si� w kosmos. Lecz te �gwiazdy� rozmieszczone na czarnym tle uk�ada�y si� w sze�cienn� sie� po��czon� delikatnymi promieniami kolorowego �wiat�a. Spogl�daj�c w g��b tej siatki, widz�c malej�ce w oddali obrazy, Kate mia�a wra�enie, �e zagl�da do niesko�czenie d�ugiego tunelu. Na tle muzyki, kt�ra wci�� brzmia�a dooko�a, subtelnie r�na stylem od oryginalnego nagrania, Hiram powiedzia�: - Nie patrzycie w niebo, w przestrze�. Patrzycie w d�, w najg�stsze struktury materii. Widzicie kryszta� diamentu. Te bia�e punkty to atomy w�gla. Po��czenia mi�dzy nimi to si�y walencyjne, kt�re je wi���. Chc� zaznaczy�, �e to, co zobaczycie, cho� udoskonalone, nie jest symulacj�. Za pomoc� wsp�czesnej techniki, na przyk�ad tunelowego mikroskopu skanuj�cego, mo�emy uzyska� obraz materii nawet na najbardziej podstawowym poziomie. Wszystko, co widzicie, jest prawdziwe. A teraz chod�my dalej. Holograficzne obrazy unios�y si� i wype�ni�y ca�� sal�, jakby bufet i obecni w nim ludzie zapadali si� w siatk� diament�w i maleli r�wnocze�nie. Atomy w�gla p�cznia�y nad g�ow� Kate jak jasnoszare balony; dostrzega�a niezwyk�e obrazy struktury ich wn�trza. Przestrze� wok� iskrzy�a. �wietlne punkty rozb�yskiwa�y i natychmiast gas�y. Wszystko to by�o niezwykle pi�kne, jakby p�yn�a przez ob�ok �wietlik�w. - Patrzycie na przestrze� - powiedzia� Hiram. - Pust� przestrze�. To co�, co wype�nia ca�y wszech�wiat. Lecz widzicie t� przestrze� z rozdzielczo�ci� daleko przekraczaj�c� mo�liwo�ci ludzkiego oka, na poziomie, kiedy widzialne s� pojedyncze elektrony. A na tym poziomie wa�ne staj� si� efekty kwantowe. Pusta przestrze� jest w rzeczywisto�ci pe�na, pe�na zmiennych p�l energii. A te pola manifestuj� si� jako cz�stki, fotony, pary elektronowo- pozytronowe, kwarki... Rozb�yskuj � na kr�tko, zwi�zane po�yczon� mas� i energi�, a potem znikaj�, kiedy prawo zachowania energii zaczyna dzia�a� ponownie. My, ludzie, widzimy przestrze�, energi� i materi� z wysoka, jak astronauta lec�cy nad oceanem. Jeste�my zbyt wysoko, �eby widzie� fale i grzywacze piany. Ale one tam s�. - Nie dotarli�my jeszcze do ko�ca naszej podr�y. Trzymajcie mocno wasze drinki. Obraz zn�w eksplodowa�. Kate mia�a uczucie, �e leci prosto w szkliste, wielowarstwowe wn�trze jednego z atom�w w�gla. W samym �rodku by�a twarda, l�ni�ca bry�a, z�o�ona ze zniekszta�conych ku�. Czy�by to j�dro? I czy te mniejsze kule to protony i neutrony? Gdy j�dro pomkn�o w jej stron�, us�ysza�a krzyki go�ci. �ciskaj�c rami� Bobby�ego, stara�a si� nie dygota�, gdy mkn�a do jednego z nukleon�w. A wtedy... Nie by�o ju� kszta�tu. �adnej formy, �adnego �wiat�a, �adnej barwy pr�cz krwistoczerwonego karmazynu. A jednak by� ruch: powolny, falisty, niesko�czenie wij�cy, akcentowany b�blami, kt�re unosi�y si� i p�ka�y. Przypomina�o to gotuj�c� si� wolno g�st�, brudn� ciecz. - Osi�gn�li�my to, co fizycy nazywaj� poziomem Plancka - wyja�ni� Hiram. - Jeste�my o dwadzie�cia rz�d�w wielko�ci g��biej od poziomu cz�stek wirtualnych, kt�re widzieli�my poprzednio. Na tym poziomie nie mo�emy by� nawet pewni struktury samej przestrzeni: topologia i geometria si� rozpadaj�, przestrze� i czas rozpl�tuj�. - Na rym najbardziej podstawowym poziomie nie istnia�a ju� sekwencja czasu czy porz�dek przestrzeni. Unifikacja czasoprzestrzeni zosta�a rozerwana przez si�y grawitacji kwantowej, przestrze� sta�a si� wrz�c�, probabilistyczn� pian�, przecinan� wormholami. - Tak, wormhole - rzek� Hiram. - To, co widzimy, to uj�cia tuneli, formuj�cych si� spontanicznie, przebijanych polami elektrycznymi. Przestrze� to co�, co powstrzymuje wszystko przed znalezieniem siew tym samym miejscu. Tak? Ale na tym poziomie przestrze� jest ziarnista i trudno uwierzy�, �e poradzi sobie z tym zadaniem. A zatem otw�r tunelu mo�e po��czy� dowolny punkt w tym ma�ym regionie czasoprzestrzeni z dowolnym innym punktem. Naprawd� dowolnym: mo�e to by� przedmie�cie Seattle albo Brisbane w Australii, albo planeta Alfa Centauri. To tak, jakby czasoprzestrzenne mosty spontanicznie pojawia�y si� i znika�y. Jego ogromna twarz uspokajaj�co u�miechn�a si� z g�ry. Nie rozumiem tego tak samo jak wy, zdawa� si� m�wi� obraz. Musicie mi zaufa�. - Moi specjali�ci b�d� na miejscu i wyja�ni� wam wszystko tak dok�adnie, jak tylko potraficie zrozumie�. - Najwa�niejsze jednak jest, co z tym zrobimy. Najkr�cej m�wi�c, chcemy si�gn�� w t� kwantow� pian� i wybra� taki tunel, kt�ry po��czy nasze laboratorium tutaj, w Seattle, z identycznym w Brisbane, w Australii. A kiedy go ustabilizujemy, tunel utworzy po��czenie, przez kt�re b�dziemy mogli wysy�a� sygna�y szybciej ni� samo �wiat�o. To w�a�nie, panie i panowie, jest podstaw� nowej rewolucji komunikacyjnej. Nie b�dzie wi�cej kosztownych satelit�w, bombardowanych mikrometeorytami i spadaj�cych z nieba, nie b�dzie irytuj�cych op�nie�, nie b�dzie gigantycznych op�at. �wiat, nasz �wiat, zostanie wreszcie po��czony. Wirtuale ci�gle grali, rozleg� si� gwar rozm�w, a nawet pytania. �Niemo�liwe!�. �Tunele s� niestabilne, wszyscy o tym wiedz��. �Padaj�ce promieniowanie powoduje, �e tunele natychmiast si� zapadaj��. �Nie mo�na przecie�...�. Ogromna twarz Hirama unosi�a si� nad wrz�c� pian� kwantow�. Pstrykn�� palcami i piana znikn�a, zast�piona przez pojedynczy tw�r zawieszony w ciemno�ci pod stopami. Rozleg�o si� ch�ralne westchnienie. Kate zobaczy�a zbi�r l�ni�cych punkt�w �wiat�a - atomy. �wiate�ka tworzy�y sfer� geodezyjn�, zamkn�y si� w sobie i obraca�y powoli. Wewn�trz zobaczy�a kolejn� sfer�, obracaj�c� si� w drug� stron�, a wewn�trz jeszcze jedn� i dalej, a� po granice zasi�gu wzroku. Przypomina�o to jaki� mechanizm, atomowy zegar. Jednak ca�a struktura pulsowa�a jasnob��kitnym �wiat�em i Kate czu�a, �e gromadz� si� tam wielkie energie. Obraz, musia�a to przyzna�, by� rzeczywi�cie pi�kny. - Nazywa si� to maszyn� Casimira - powiedzia� Hiram. - Jest to, by� mo�e, najdoskonalszy mechanizm, skonstruowany przez cz�owieka. Maszyna, nad kt�r� pracowali�my przez lata. A jednak jej rozmiar nie przekracza kilku �rednic atomu. - Widzicie powierzchnie skonstruowane z atom�w... atom�w w�gla. Struktura ma zwi�zek ze zwyk�ymi stabilnymi strukturami, zwanymi fulerenami, MC. Taka powierzchnia powstaje, kiedy w grafit uderzy si� promieniem lasera. Zgromadzili�my w maszynie �adunek elektryczny, u�ywaj�c klatek zwanych pu�apkami Penninga: klatek z p�l elektromagnetycznych. Ca�� struktur� utrzymuj� razem pot�ne pola magnetyczne. Kolejne powierzchnie utrzymywane s� w najbli�szym punkcie, o kilka �rednic elektron�w od siebie. I w tych najw�szych szczelinach zdarza si� cud... Znu�ona d�ug� przemow� Hirama Kate szybko skorzysta�a z wyszukiwarki. Dowiedzia�a si�, �e efekt Casimira zwi�zany jest z cz�steczkami wirtualnymi, kt�re widzia�a rozb�yskuj�ce i znikaj�ce w pustce. W w�skiej szczelinie pomi�dzy powierzchniami atom�w, ze wzgl�du na efekt rezonansu, mog�y istnie� tylko pewne typy cz�stek. Wi�c te szczeliny by�y bardziej puste ni� pusta przestrze�, a zatem zawiera�y mniej energii. Ten efekt ujemnej energii m�g�, obok innych zjawisk, wywo�a� tak�e antygrawitacj�. Tymczasem kolejne poziomy konstrukcji zacz�y szybciej wirowa�. Wok� obrazu maszyny pojawi�y si� ma�e zegary, odliczaj�ce cierpliwie od dziesi�ciu do dziewi�ciu, o�miu, siedmiu... Wra�enie narastania energii by�o niemal dotykalne. - Koncentracja energii w szczelinach Casimira wzrasta - wyja�ni� Hiram. - Za chwil� wprowadzimy ujemn� energi�, uzyskan� z efektu Casimira, do tuneli w pianie kwantowej. Efekt antygrawitacyjny ustabilizuje i powi�kszy tunele. Wed�ug naszych oblicze�, prawdopodobie�stwo znalezienia tunelu ��cz�cego Seattle i Brisbane z akceptowaln� dok�adno�ci� jest jak jeden do dziesi�ciu milion�w. Zatem potrzebnych jest oko�o dziesi�ciu milion�w pr�b, �eby zlokalizowa� tunel podprzestrzenny, jakiego szukamy. Ale to maszyna atomowa i pracuje piekielnie szybko; nawet sto milion�w pr�b zajmie mniej ni� sekund�... Ca�e pi�kno polega na tym, �e na poziomie kwantowym po��czenie z dowolnym miejscem, jakie mo�emy sobie wymy�li�, ju� istnieje. Musimy tylko je odszuka�. Muzyka wirtuali narasta�a a� do fina�owego ch�ru. Kate wpatrywa�a si� we frankensteinowsk� maszyneri� pod stopami, wiruj�c� szale�czo i l�ni�c� od nagromadzonej energii. Zegary zako�czy�y odliczanie. B�ysn�o o�lepiaj�co. Niekt�rzy ludzie krzykn�li. Kiedy Kate odzyska�a wzrok, atomowa maszyna, wci�� wiruj�c, nie by�a ju� samotna w przestrzeni. Tu� obok zawis� idealnie kulisty srebrzysty koralik - wylot tunelu podprzestrzennego? Muzyka si� zmieni�a. V-Fab �piewali teraz ch�rem, lecz melodi� zniekszta�ca� bardziej szorstki �piew, o kilka sekund wyprzedzaj�cy s�yszalny d�wi�k wysokiej jako�ci. Poza muzyk� w sali panowa�a absolutna cisza. Hiram odsapn��, jakby do tej pory wstrzymywa� oddech. - Ju� - powiedzia�. - Nowy sygna�, kt�ry s�yszycie, to ten sam wyst�p, ale teraz przesy�any przez tunel podprzestrzenny, bez �adnego op�nienia. Uda�o nam si�. Dzi� wieczorem po raz pierwszy w historii ludzko�� przesy�a sygna� przez stabilny tunel podprzestrzenny... Bobby pochyli� si� do Kate. - Po raz pierwszy, je�li nie liczy� pr�bnych po��cze� - rzuci� ironicznie. - Naprawd�? - Oczywi�cie. Chyba nie s�dzisz, �e chcia�by ryzykowa�? M�j ojciec jest showmanem. Lecz nie mo�na mie� mu za z�e tej chwili chwa�y. Ogromny ekran pokazywa�, �e Hiram si� u�miecha. - Panie i panowie, nie zapomnijcie tego, co dzisiaj zobaczyli�cie. To pocz�tek prawdziwej rewolucji komunikacyjnej. Oklaski rozleg�y si� tu i tam, z pocz�tku ciche, ale szybko przerodzi�y si� w prawdziw� burz�. Kate odkry�a, �e nie potrafi zachowa� spokoju. Ciekawe, do czego to doprowadzi, my�la�a. Z pewno�ci� mo�liwo�ci tej nowej techniki, opartej w ko�cu na manipulacji samym czasem i przestrzeni�, nie b�d� ograniczone do zwyk�ego przesy�ania danych. Wyczuwa�a, �e nic ju� nie b�dzie takie samo. Jej uwag� przyci�gn�� b�ysk �wiat�a gdzie� wysoko: jeden z robot�w przekazywa� obraz rakiety, kt�r� ogl�da�a wcze�niej. Wznosi�a si� w absolutnej ciszy w kierunku niebiesko-szarego nieba nad �rodkow� Azj�. Wydawa�a si� dziwnie przestarza�a, jakby obraz nap�ywa� raczej z przesz�o�ci ni� z przysz�o�ci. Nikt inny nie zwr�ci� na to uwagi. Kate te� przesta�a si� tym interesowa�. Odwr�ci�a wzrok. Zielono-czerwony p�omie� przemkn�� przez zakrzywione tunele ze stali i betonu. �wiat�o pulsowa�o na stepie i zbli�a�o si� do Witalija. By�o jasne, niemal o�lepiaj�ce; przy�mi�o reflektory o�wietlaj�ce stanowisko startowe, a nawet czyste s�o�ce nad stepem. A zanim jeszcze statek oderwa� si� od ziemi, do Witalija dotar� huk gromu, kt�ry wstrz�sn�� jego piersi�. Nie zwracaj�c uwagi na b�l w ramieniu i piersi, na odr�twienie d�oni i st�p, Witalij rozchyli� sp�kane wargi i do��czy� sw�j g�os do tego boskiego gromu. W takich chwilach zawsze zachowywa� si� jak sentymentalny dure�. Wok� niego panowa�o podniecenie. Zebrani ludzie: wyg�odniali jak szczury i �le wyszkoleni technicy oraz t�u�ci, skorumpowani dyrektorzy, odwracali si� od rakiety i pochylali nad radioodbiornikami i r�cznymi telewizorami. L�ni�ce jak klejnoty ekrany ukazywa�y zadziwiaj�ce obrazy z Ameryki. Witalij nie zna� szczeg��w i nie obchodzi�y go; jednak jasne by�o, �e Hiram Patterson spe�ni� sw� obietnic�... albo gro�b�. Ju� odrywaj�c si� od Ziemi, jego pi�kny ptak, ostatnia Mo�nia, by�a przestarza�a. Witalij wyprostowa� si�, postanawiaj�c patrze� tak d�ugo, jak tylko b�dzie potrafi�, dop�ki ten punkt �wiat�a na szczycie wielkiego filaru dymu nie rozp�ynie si� w przestrzeni. ...Lecz b�l w ramieniu i piersi wzr�s� nagle, jakby jaka� ko�cista d�o� zaciska�a mu si� na sercu. Z trudem �apa� oddech, pr�bowa� utrzyma� si� na nogach. Wok� niego rozb�ys�o �wiat�o, ja�niejsze nawet ni� blask rakiety, kt�ry zalewa� step Kazachstanu. A potem nie m�g� ju� d�u�ej usta�. 2. OKO DUSZY Gdy Kate wjecha�a na zamkni�ty teren, posiad�o�� sprawi�a na niej wra�enie typowej rezydencji w Seattle: zielone wzg�rza opadaj�ce wprost do oceanu na tle szarego, niskiego jesiennego nieba. Lecz dom Hirama - wielka kopu�a geodezyjna, z�o�ona z samych okien - wygl�da�, jakby w�a�nie wyl�dowa� na zboczu. By� to jeden z najbrzydszych, najbardziej krzykliwych budynk�w, jakie Kate widzia�a. Po przybyciu odda�a p�aszcz robotowi. Przeskanowano jej to�samo��: nie tylko odczyt z implant�w, ale te� prawdopodobnie dopasowanie wzorc�w w celu identyfikacji twarzy, a nawet nieinwazyjne sekwencjonowanie DNA; wszystko to w ci�gu sekund. Potem mechaniczni s�udzy Hirama wprowadzili j� do �rodka. Hiram pracowa�. Nie zdziwi�o jej to. Sze�� miesi�cy, jakie up�yn�y od czasu demonstracji tunelowej techniki, nazwanej DataPipe, by�y najbardziej pracowitymi w jego �yciu i najbardziej udanymi dla OurWorldu. Tak przynajmniej twierdzili analitycy. Ale wr�ci na kolacj�, zapewni� robot. Zaprowadzono j� do Bobby�ego. Pok�j by� du�y, temperatura neutralna, �ciany tak g�adkie i bez wyrazu jak skorupka jajka. �wiat�o by�o przygaszone, a d�wi�k wyt�umiony. Jedynym umeblowaniem okaza�o si� kilka wygodnych sof pokrytych czarn� sk�r�. Obok ka�dej z nich sta� niewielki stolik z kranem i stojakiem do kropl�wek. W pokoju by� te� Bobby Patterson, prawdopodobnie jeden z najbogatszych, najpot�niejszych m�odych ludzi na planecie. Le�a� samotny na sofie w ciemno�ci; oczy mia� otwarte, lecz zamglone, a r�ce opada�y bezw�adnie. Skronie obejmowa�a metalowa obr�cz. Usiad�a obok i przyjrza�a mu si� uwa�nie. Widzia�a, �e oddycha powoli, a umocowana do gniazda na ramieniu kropl�wka powoli od�ywia cia�o. Mia� na sobie lu�n� czarn� koszul� i szorty. Cia�o, co dostrzeg�a w miejscach, gdzie lu�ny materia� przylega� do sk�ry, by�o bry�� mi�ni. To jednak niewiele m�wi�o o jego stylu �ycia; tak� budow� mo�na by�o dzi� �atwo osi�gn�� poprzez kuracj� hormonaln� i stymulacje elektryczne. M�g� to za�atwi�, nawet le��c tutaj, pomy�la�a, niczym ofiara �pi�czki w szpitalnym ��ku. Z k�cika rozchylonych warg sp�ywa� strumyczek �liny. Otar�a j� palcem i delikatnie zamkn�a mu usta. - Dzi�kuj�. Odwr�ci�a si� zaskoczona. Bobby - inny Bobby, ubrany tak samo jak pierwszy - sta� obok niej z u�miechem. Zirytowana pchn�a go w brzuch. Pi��, oczywi�cie, przesz�a na wylot. Nawet nie drgn��. - A wi�c mnie pani widzi - stwierdzi�. - Widz�. - Ma pani wszczepy siatk�wkowe i wewn�trzuszne, prawda? Ten pok�j jest zaprojektowany, by tworzy� wirtuale zgodne z najnowszymi generacjami udoskonale� centralnego uk�adu nerwowego. Oczywi�cie dla mnie siedzi pani teraz na grzbiecie do�� gro�nie wygl�daj�cego rytosaura. - Czego? - Krokodyla z triasu. W�a�nie zaczyna pani� zauwa�a�. Dzie� dobry, pani Manzoni. - Kate. - A tak. Ciesz� si�, �e przyj�a� moje, nasze, zaproszenie na kolacj�, chocia� nie oczekiwa�em, �e reakcja zajmie ci a� sze�� miesi�cy. Wzruszy�a ramionami. - �Hiram bogaci si� jeszcze bardziej�. To nie jest sensacyjna wiadomo��. - Aha. Co sugeruje, �e teraz us�ysza�a� o czym� nowym. - Oczywi�cie mia� racj�; Kate milcza�a. - Albo - doda� - w ko�cu uleg�a� mojemu czaruj�cemu u�miechowi. - Mo�e bym uleg�a, gdyby� si� tak nie �lini�. Bobby zerkn�� na swe bezw�adne cia�o. - Pr�no��? Powinni�my uwa�a�, jak wygl�damy, nawet kiedy badamy �wiat wirtualny? - Zmarszczy� brwi. - Oczywi�cie masz racj�, moi ludzie z marketingu musz� to przemy�le�. - Twoi ludzie? - Oczywi�cie. - �Podni�s�� metalow� obr�cz z sory tu� obok. Wirtualna kopia obiektu oddzieli�a si� od fizycznego orygina�u, kt�ry pozosta� na sofie. - To nasze Oko Duszy. Najnowsza technologia wirtualna OurWorldu. Chcesz spr�bowa�? - W�a�ciwie nie. Przyjrza� si� jej uwa�nie. - Nie jeste� przecie� wirtualn� dziewic�, Kate. Twoje implanty zmys�owe... - To w�a�ciwie minimum wymagane, �eby porusza� si� we wsp�czesnym �wiecie. Pr�bowa�e� kiedy� przedosta� si� przez lotnisko SeaTac bez mo�liwo�ci VR? Roze�mia� si�. - Zwykle mnie przeprowadzaj�. Ale s�dz�, �e uwa�asz to za cz�� gigantycznego spisku korporacji. - Oczywi�cie, �e tak. Technologiczna inwazja naszych dom�w, samochod�w i biur ju� dawno osi�gn�a punkt nasycenia. Teraz chc� przej�� nasze cia�a. - Ale� si� denerwujesz. - Poda� jej obr�cz. Rekursywna sytuacja, pomy�la�a odruchowo: wirtualna kopia Bobby�ego trzyma wirtualn� kopi� wirtualnego generatora. - Ale to co� innego. Spr�buj. Wybierz si� ze mn� na wycieczk�. Zawaha�a si�, ale wyczuwaj�c, �e jest troch� nieuprzejma, w ko�cu ust�pi�a. Przecie� by�a tu go�ciem. Odm�wi�a jednak propozycji pod��czenia kropl�wki. - Rozejrzymy si� tylko i wr�cimy, zanim nasze cia�a si� rozpadn�. Zgoda? - Zgoda - odpar�. - Wybierz sobie sof�. Wystarczy, �e dopasujesz obr�cz do skroni, o tak. Powoli uni�s� nad g�ow� generator wirtualny. Skupiona twarz z pewno�ci� by�a pi�kna, pomy�la�a; wygl�da jak Chrystus z koron� cierniow�. U�o�y�a si� na sofie i wsun�a na g�ow� obr�cz Oka Duszy. Wydawa�a si� ciep�a i elastyczna, a kiedy przesun�a j� przez w�osy, jakby dopasowa�a si� i u�o�y�a. Sk�ra zamrowi�a pod metalem. - Au. Bobby siedzia� na sofie. - To infuzery. Nie przejmuj si� nimi. Wi�kszo�� danych nap�ywa drog�transczaszkowej stymulacji magnetycznej. Kiedy zrestartujemy, nic nie b�dziesz czu�a... - Po�o�y� si�; przez moment widzia�a na�o�one na siebie dwa cia�a: organiczne i zbudowane z pikseli. Pok�j pociemnia�. Przez jedno czy dwa uderzenia pulsu nie s�ysza�a i nie widzia�a niczego. Wra�enie w�asnego cia�a znikn�o, jakby co� wyj�o jej m�zg z czaszki. Z niewyczuwalnym stukiem poczu�a, �e znowu opada do wn�trza w�asnego cia�a. Lecz teraz sta�a. W jakim� b�ocie. �wiat�o i upa� rozla�y si� wok� niej - b��kit, ziele�, br�z. Sta�a na brzegu rzeki po kostki w g�stej czarnej mazi. Niebo mia�o barw� spranego b��kitu. Znajdowali si� na kraw�dzi lasu, w�r�d obfitych paproci, sosen i innych gigantycznych drzew iglastych. Ich spl�tane ga��zie zatrzymywa�y wi�ksz� cz�� �wiat�a. Upa� i wilgotno�� odbiera�y oddech; czu�a, jak pot przesi�ka jej koszul� i spodnie, przykleja w�osy do czo�a. Pobliska rzeka by�a szeroka, powolna i brunatna od mu�u. Przesz�a kawa�ek g��biej w las, szukaj�c pewniejszego gruntu. Ro�linno�� by�a g�sta, li�cie i p�dy ch�osta�y j� po twarzy i ramionach. Wsz�dzie by�o pe�no owad�w, w�r�d nich ogromne niebieskie wa�ki; rozlega�a si� istna lawina d�wi�ku: �wierkanie, ryki, gruchania. Poczucie realno�ci by�o zaskakuj�ce, doznania przekraczaj�ce wszystkie wirtualne prze�ycia, jakie dot�d pozna�a. - Robi wra�enie, co? Bobby stan�� obok niej. Mia� na sobie szorty i koszul� khaki oraz szeroki kapelusz w stylu safari. Na ramieniu ni�s� staromodn� z wygl�du strzelb�. - Gdzie jeste�my? To znaczy... - Kiedy jeste�my? To Arizona, g�rny trias, jakie� dwie�cie milion�w lat temu. Bardziej przypomina Afryk�, prawda? Ten okres da� nam warstwy Malowanej Pustyni. Mamy tu gigantyczne skrzypy, paprocie, cykady, mchy... Ale w pewnym sensie �wiat wci�� jest szary. Ewolucja kwiat�w czeka nas dopiero w przysz�o�ci. Sk�ania i do namys�u, prawda? Opar�a stop� o jaki� pie� i spr�bowa�a zetrze� d�o�mi b�oto. Upa� by� nieprzyjemny; czu�a coraz silniejsze pragnienie. Nagie ramie, pokrywa�y setki kropelek potu, kt�re migota�y bardzo autentycznie; mia�a wra�enie, �e zaraz si� zagotuj�. Bobby wskaza� r�k� w g�r�. - Popatrz. To by� ptak, niezbyt p�ynnie machaj�cy skrzyd�ami mi�dzy ga��ziami drzewa... Nie, by� za wielki, zbyt niezgrabny jak na ptaka. Poza tym brakowa�o mu pi�r. Mo�e jaki� lataj�cy gad. Porusza� si� ze sk�rzastym szelestem. Kate zadr�a�a. - Przyznaj - powiedzia� Bobby. - Jeste� pod wra�eniem. Poruszy�a r�kami i nogami; zgina�a je, macha�a. - Poczucie cia�a jest bardzo silne. Czuj� g�r� i d�, kiedy si� pochylam. Lecz zak�adam, �e wci�� le�� na sofie i �lini� si� tak jak ty. - Owszem. W�asno�ci propriocepcji Oka Duszy s� zadziwiaj�ce. Nawet si� nie pocisz. No, chyba nie; czasami nast�puje niewielki przeciek. To technika VR czwartej generacji, licz�c od prymitywnych okular�w i r�kawic, potem wszczep�w do organ�w zmys�u, takich jak twoje, i wszczep�w m�zgowych, kt�re pozwala�y na bezpo�redni sprz�g mi�dzy systemami zewn�trznymi a ludzkim centralnym uk�adem nerwowym. - Barbarzy�stwo - mrukn�a. - Mo�liwe - przyzna� �agodnie. - To prowadzi nas do Oka Duszy. Obr�cz generuje pola magnetyczne, kt�re stymuluj� precyzyjnie okre�lone obszary m�zgu. Bez konieczno�ci ingerencji fizycznej. - Ale podniecaj�ca jest nie tylko zb�dno�� wszczep�w - doda�. - Chodzi raczej o precyzj� i zasi�g stymulacji, jakie mo�emy osi�gn��. W tej chwili, na przyk�ad, mapa tej sceny, w projekcji rybiego oka, jest malowana bezpo�rednio na kor� wzrokow�. Stymulujemy j�dra migda�owate i wysepki p�at�w skroniowych, �eby da� ci wra�enie zapachu. To bardzo wa�ne dla autentyczno�ci prze�ycia. Zapachy, jak si� zdaje, docieraj� wprost do systemu limbicznego m�zgu, do miejsca, gdzie rodz� si� emocje. Dlatego w�a�nie zapachy s� zawsze takie poruszaj�ce. Wiesz o tym, prawda? Budzimy tak�e lekkie uk�ucia b�lu przez czo�owy pas kory; to o�rodek nie samego b�lu, lecz �wiadomego odczuwania b�lu. Wiele pracy wk�adamy te� w sam system limbiczny, �eby zagwarantowa�, �e wszystko, co widzisz, wywiera nale�yte wra�enie emocjonalne. Dalej dochodzi propriocepcja, wra�enie cia�a: bardzo z�o�one, ��czy si� z pobieraniem danych zmys�owych ze sk�ry, mi�ni i �ci�gien, informacji wizualnych i ruchu ze strony m�zgu oraz danych o r�wnowadze z ucha wewn�trznego. Ustawienie tego wszystkiego wymaga precyzyjnego mapowania m�zgu. A teraz mo�emy sprawi�, �e b�dziesz spada�, lata�, robi� salta, a wszystko to bez opuszczania sofy. Mo�emy te� sprawi�, �e zobaczysz cuda, jak tutaj. - Dobrze si� na tym znasz. Jeste� dumny z tej techniki, prawda? - Oczywi�cie, �e tak. To moje osi�gni�cie. Mrugn�� i u�wiadomi�a sobie nagle, �e po raz pierwszy przez kilka minut patrzy� wprost na ni�. Nawet tutaj, w tej udawanej d�ungli triasu, sprawia�, �e czu�a si� niepewnie, chocia� na kt�rym� poziomie niew�tpliwie j � poci�ga�. - Bobby, w jakim sensie jest twoje? Zapocz�tkowa�e� je? Finansowa�e�? - Jestem synem mojego ojca. W jego korporacji pracuj�. Ale ja nadzorowa�em badania nad Okiem Duszy. I testuj� ten produkt. - Testujesz? To znaczy wchodzisz tutaj i bawisz siew polowanie na dinozaura? - Nie nazwa�bym tego zabaw� - odpar� �agodnie. - Poka�� ci. Wyprostowa� si� i ruszy� g��biej w d�ungl�. Pr�bowa�a za nim nad��y�. Nie mia�a maczety, a ga��zki i ciernie rozrywa�y jej cienkie ubranie i drapa�y sk�r�. Bola�o, ale nie za bardzo; oczywi�cie, �e nie. Wszystko to nie by�o prawdziwe - zwyczajna gra przygodowa. Sz�a za Bobbym, zirytowana dekadenck� technik� i nadmiernym bogactwem. Dotarli na brzeg polany: obszaru pokrytego zwalonymi, zw�glonymi drzewami, spo�r�d kt�rych przebija�y si� w g�r� drobne zielone p�dy. By� mo�e uderzy� tu piorun. Bobby wyci�gn�� r�k� i zatrzyma� j� w�r�d drzew. - Sp�jrz. Jakie� zwierz� szuka�o �eru, grzebi�c �apami i ryj�c mi�dzy martwymi kawa�kami drewna. Musia�o mie� jakie� dwa metry d�ugo�ci, wilcz� g�ow� i wystaj�ce psie z�by. Mimo to st�ka�o jak �winia. - Cynodont - szepn�� Bobby. - Protossak. - Nasz przodek? - Nie. Prawdziwe ssaki ju� si� oddzieli�y. Cynodonty to �lepy zau�ek ewolucji... A ni