4773
Szczegóły |
Tytuł |
4773 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4773 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4773 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4773 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ARTHUR C. CLARKE, STEPHEN BAXTER
�WIAT�O MINIONYCH DNI
(PRZEK�AD: EL�BIETA GEPFERT, PIOTR W. CHOLEWA)
SCAN-DAL
Bobowi Shaw
Czy nie jest mo�liwe - cz�sto si� zastanawiam - by zdarzenia, kt�re tak
intensywnie
prze�ywali�my, dysponowa�y egzystencj� niezale�n� od naszych umys��w? A je�li
tak, czy nie
b�dzie mo�liwe, z czasem, wynalezienie jakiego� urz�dzenia, kt�re potrafi do
nich si�gn��?
Zamiast wspomina� tutaj scen�, tam jaki� glos, wcisn� wtyczk� do �ciany i b�d�
s�ucha�a
przesz�o�ci...
Virginia Woolf (1882-1941)
PROLOG
Bobby patrzy� na Ziemi� - pi�kn� i spokojn� w klatce srebrzystego �wiat�a.
Pasma zieleni i b��kitu przeciska�y si� na nowe pustynie Azji i �rodkowego
Zachodu
Ameryki P�nocnej. Sztuczne rafy nad Morzem Karaibskim l�ni�y jasnym b��kitem na
tle
ciemniejszego oceanu. Wielkie mgliste maszyny pracowa�y nad biegunami, by
naprawi�
atmosfer�. Powietrze by�o czyste jak szk�o, gdy� ludzko�� czerpa�a teraz energi�
z samego
j�dra Ziemi.
I Bobby wiedzia�, �e je�li zechce, samym wysi�kiem woli potrafi spojrze� w
przesz�o��.
M�g� patrze�, jak rozkwitaj� miasta na powierzchni cierpliwej planety, jak potem
rozsypuj� si� i znikaj� niczym rdzawa rosa. M�g� patrze�, jak gatunki wymieraj�
i deewoluuj�
niczym li�cie zwijaj�ce si� w p�czki. M�g� obserwowa� powolny taniec
kontynent�w, gdy
Ziemia zasysa�a w swe �elazne serce pierwotny �ar. Tera�niejszo�� by�a l�ni�cym,
rozszerzaj�cym si� p�cherzem �ycia i �wiadomo�ci, z przesz�o�ci� zamkni�t�
wewn�trz,
uchwycon� i nieruchom� jak owad w bursztynie.
Na tej bogatej, rosn�cej Ziemi zanurzona w swej wiedzy doskona�a ludzko�� przez
d�ugi czas �y�a w pokoju: pokoju niewyobra�alnym, gdy on sam przychodzi� na
�wiat.
I wszystko to wzi�o si� z ambicji jednego cz�owieka - chciwego, zepsutego;
cz�owieka, kt�ry nigdy nie rozumia�, dok�d doprowadz� jego marzenia.
To zadziwiaj�ce, pomy�la�.
Bobby spojrza� w swoj� przesz�o�� - i w swoje serce.
CZʌ� PIERWSZA
AKWARIUM
Wiemy, jak okrutna jest cz�sto prawda, i zastanawiamy si�,
czy u�uda nie koi nas bardziej.
Henri Poincar� (1854-1912)
1. MASZYNA CASIMIRA
Kr�tko przed wschodem s�o�ca Witalij Keldysz wsiad� niezgrabnie do swego
samochodu, uruchomi� autoszofera i pozwoli�, by w�z odjecha� spod zaniedbanego
hotelu.
Ulice Leninska by�y puste, powierzchnia drogi pop�kana, wiele okien zabito
deskami.
Pami�ta� to miejsce w szczycie rozwoju, gdzie� w latach siedemdziesi�tych:
gwarne miasto
naukowc�w, z dziesi�tkami tysi�cy mieszka�c�w. Mia�o swoje szko�y, kina, basen,
stadion
sportowy, kawiarnie, restauracje, hotele, a nawet w�asn� stacj� telewizyjn�.
A jednak, gdy mija� g��wn� bram� na p�nocy miasta, wci�� tkwi� tam stary
niebieski
znak z bia�� strza�k� wskazuj�c�: DO BAJKONURU, nadal g�osz�cy t� dawn�, myl�c�
nazw�. I wci�� tutaj, w sercu Azji, rosyjscy in�ynierowie budowali statki
kosmiczne i
wystrzeliwali je w niebo.
Chocia�, pomy�la� ze smutkiem, pewnie ju� nied�ugo.
S�o�ce wzesz�o wreszcie i przy�mi�o gwiazdy - wszystkie pr�cz jednej, jak si�
przekona�, najja�niejszej ze wszystkich. Swobodnie, z nienaturaln� pr�dko�ci�
porusza�a si�
przez po�udniowe niebo. By�y to ruiny Mi�dzynarodowej Stacji Kosmicznej, nigdy
nie
uko�czonej, porzuconej w 2010 roku po katastrofie wiekowego promu kosmicznego.
Ale
stacja wci�� dryfowa�a wok� Ziemi jak nieproszony go�� na dawno zako�czonym
przyj�ciu.
Pejza� za miastem by� monotonny. Samoch�d min�� stoj�cego cierpliwie przy drodze
wielb��da i pomarszczon� kobiet� w �achmanach. Pomy�la�, �e tak� scen� m�g�
pewnie
zobaczy� w ka�dej chwili ostatniego tysi�ca lat, jak gdyby nie liczy�y si� te
wszystkie zmiany
polityczne, techniczne i spo�eczne, kt�re przemkn�y nad t� krain�. By� mo�e tak
w�a�nie
by�o.
Lecz w coraz ja�niejszym wiosennym s�o�cu zielenia� step nakrapiany ��tymi
kwiatami. Witalij odsun�� okno i pr�bowa� wyczu� zapach ��k, kt�ry tak dobrze
pami�ta�.
Jednak nos, zniszczony przez wiele lat palenia tytoniu, zawi�d� go po raz
kolejny. Witalij
poczu� uk�ucie smutku, jak zawsze o tej porze roku. Trawa i kwiaty wkr�tce
znikn�: wiosna
na stepach trwa tragicznie kr�tko, jak samo �ycie.
Dotar� do celu.
By� to �a�cuch stalowych wie� wycelowanych w niebo i gigantycznych, betonowych
wzg�rz. Kosmodrom - o wiele wi�kszy od jego zachodnich konkurent�w - pokrywa�
tysi�ce
kilometr�w kwadratowych pustego terenu. Oczywi�cie wi�ksza jego cz�� by�a
obecnie
porzucona, a ogromne wysi�gniki rdzewia�y powoli w suchym powietrzu lub zosta�y
rozebrane na z�om - za zgod� w�adz albo i bez niej.
Lecz dzi� rano przy jednej z platform panowa� spory ruch. Witalij widzia�
technik�w
w ochronnych kombinezonach i pomara�czowych he�mach, biegaj�cych wok� wielkiej
wie�y - niczym wierni u st�p pot�nego boga.
Z megafon�w nad stepem pop�yn�y s�owa: Gotowost� diesjat� minut. Dziesi�� minut
i
odliczanie trwa.
Spacer z samochodu na stanowisko obserwacyjne, cho� kr�tki, bardzo go zm�czy�.
Witalij stara� si� ignorowa� bicie krn�brnego serca, krople potu na szyi i
czole, brak tchu,
uczucie b�lu n�kaj�ce rami� i kark.
Powitali go ci, kt�rzy przybyli tu wcze�niej. Byli to korpulentni, zadowoleni z
siebie
m�czy�ni i kobiety, kt�rzy w tej nowej Rosji poruszali si� p�ynnie mi�dzy
prawem a m�tnym
�wiatem podziemia. Byli te� bardzo m�odzi technicy o twarzach podobnych do
szczur�w,
niczym symbole g�odu dr�cz�cego ten kraj od upadku Zwi�zku Radzieckiego.
Przyj�� powitanie, ale z zadowoleniem pogr��y� si� w odosobnieniu i
anonimowo�ci.
Kobiety i m�czy�ni w tych ci�kich czasach nie dbali ani o niego, ani o jego
wspomnienia
lepszej przesz�o�ci.
Nie obchodzi�o ich te� szczeg�lnie to, co mia�o nast�pi�. Wszystkie rozmowy
dotyczy�y wydarze� rozgrywaj�cych si� daleko st�d: Hirama Pattersona i jego
tuneli
podprzestrzennych, jego obietnicy, �e sam� Ziemi� uczyni przezroczyst� jak
szk�o.
By�o jasne, �e Witalij jest tu najstarszym z obecnych, by� mo�e ostatnim okazem
z
dawnych dni. Ta my�l dawa�a mu pewn� gorzk� satysfakcj�.
Dzi� by�a niemal siedemdziesi�ta rocznica wystrzelenia pierwszej Mo�ni -
�b�yskawicy� - w 1965 roku. R�wnie dobrze mog�o to by� siedemdziesi�t dni, tak
wyra�nie
wszystko pami�ta�. Armia m�odych naukowc�w, technik�w rakietowych, mechanik�w,
robotnik�w, kucharzy, cie�li i murarzy pojawi�a si� na tym pustym stepie i
mieszkaj�c w
chatach i namiotach, na przemian marzn�c i gotuj�c si� w upale, uzbrojona w
niewiele wi�cej
ni� swoje oddanie sprawie i geniusz Koralowa, wybudowa�a i wystrzeli�a pierwsze
statki
kosmiczne ludzko�ci.
Projekt satelit�w Mo�nia by� rzeczywi�cie genialny. Wielkie silniki Korolewa nie
potrafi�y wynie�� satelity na orbit� geosynchroniczn�, na wysoko��, gdzie by
zawis�a nad
sta�ym punktem powierzchni Ziemi. Dlatego Korolew umieszcza� swe satelity na
eliptycznych o�miogodzinnych trajektoriach. Na takich starannie dobranych
orbitach trzy
Mo�nie mog�y obj�� swym zasi�giem wi�ksz� cz�� Zwi�zku Radzieckiego. Przez ca�e
dziesi�ciolecia ZSRR, a potem Rosja utrzymywa�y konstelacj� Mo�ni na ich
eliptycznych
torach, gwarantuj�c wielkiemu, rozleg�emu krajowi tak wa�n� spo�eczn� i
gospodarcz�
jedno��.
Witalij uwa�a� satelity komunikacyjne Mo�nia za najwi�ksze osi�gni�cie Korolewa,
przewy�szaj�ce nawet inne dokonania Konstruktora - wystrzeliwanie w kosmos ludzi
i
robot�w, l�dowanie na Marsie i Wenus, a nawet przegrany o w�os z Amerykanami
wy�cig do
Ksi�yca.
Lecz dzi�, prawdopodobnie, zapotrzebowanie na te cudowne ptaki wygas�o.
Wielka wie�a startowa odsun�a si�, a ostatnie kable energetyczne opad�y, wij�c
si�
jak grube czarne w�e. Pojawi�a si� smuk�a sylwetka samej rakiety: ig�a z
ozdobnym
o�ebrowaniem, typowym dla antycznych, cudownych, absolutnie niezawodnych
konstrukcji
Korolewa. Chocia� s�o�ce wzesz�o ju� wysoko, rakieta by�a sk�pana w jaskrawym
sztucznym
�wietle i w oparach kriogenicznego paliwa zbiornik�w.
Tri. Dwa. Odin. Zaziganije!
Zap�on...
Kiedy Kate Manzoni wje�d�a�a do kampusu OurWorldu, jaskrawy pokaz �wietlny
Hirama Pattersona malowa� ju� niebo nad stanem Waszyngton. Zacz�a si�
zastanawia�, czy
przypadkiem nie sp�ni si� na t� niezwyk�� konferencj� bardziej, ni� to wypada.
Ma�e samoloty kr��y�y po niebie, rozpylaj�c warstw� (z pewno�ci� ekologicznie
bezpiecznego) py�u, na kt�rej lasery kre�li�y obrazy obracaj�cej si� Ziemi. Co
kilka sekund
glob stawa� si� przezroczysty i ods�ania� znajomy symbol OurWorldu, wyrysowany w
samym
j�drze. Wszystko to by�o do�� tandetne i tylko przes�ania�o prawdziwe pi�kno
czystego
nocnego nieba.
Zaciemni�a dach auta i powidoki pop�yn�y jej przed oczami.
Ma�y robot zawis� przed samochodem. Wygl�da� jak jeszcze jeden wiruj�cy powoli
ziemski glob, a kiedy przem�wi�, g�os mia� g�adki, syntetyczny, pozbawiony
wszelkich
emocji.
- T�dy, pani Manzoni.
- Chwileczk� - rzuci�a i szepn�a: - Wyszukiwarka. Lustro. Jej w�asny obraz
wykrystalizowa� si� po�rodku pola widzenia,
niepokoj�co przes�aniaj�c wiruj�cego robota. Sprawdzi�a prz�d i ty� sukni,
w��czy�a
programowalne tatua�e na ramionach i odgarn�a niesforne kosmyki w�os�w. Obraz,
syntezowany z danych kamer samochodu i przekazywany do wszczep�w na siatk�wce,
by�
troch� ziarnisty, a przy zbyt szybkich ruchach rozpada� si� na kwadratowe
piksele, ale takie
by�y ograniczenia staromodnej techniki wszczep�w zmys�owych. Godzi�a si� z nimi.
Lepiej
znosi� niewyra�ne obrazy, ni� pozwoli�, �eby jaki� chirurg od poprawiania CUN
pcha� si� z
�apami do jej czaszki.
Gotowa, usun�a obraz i wysiad�a z wozu z tak� gracj�, na jak� tylko by�o j�
sta� w tej
bezsensownie obcis�ej i niepraktycznej sukience.
Kampus OurWorldu okaza� si� dywanem prostok�t�w trawy, oddzielaj�cych
dwupi�trowe budynki biur - szerokie, niezgrabne skrzynie b��kitnego szk�a,
podtrzymywane
przez w�skie wsporniki zbrojonego betonu. By� brzydki i staromodny - szczyt
korporacyjnej
mody lat dziewi��dziesi�tych. Na parterze ka�dego z budynk�w by� otwarty
parking, na
jednym z nich zatrzyma� si� jej samoch�d.
W��czy�a si� w rzek� ludzi, p�yn�c� w stron� bufetu. Roboty podskakiwa�y im nad
g�owami.
Bufet by� zrobiony najwyra�niej na pokaz: spektakularny, wielopoziomowy szklany
walec obudowany wok� autentycznego, zamalowanego graffiti kawa�ka berli�skiego
muru.
Co niezwyk�e, przez sam �rodek sali przep�ywa� strumie�, a nad nim przerzucono
niewielkie
kamienne mostki. Dzi� wiecz�r pewnie z tysi�c go�ci kr��y�o po tej szklistej
pod�odze, grupy
zbiera�y si� i rozprasza�y, strz�py rozm�w nios�y si� na wszystkie strony.
Wiele g��w zwr�ci�o si� w jej stron�. Niekt�rzy pewnie j� poznali, inni -
zar�wno
m�czy�ni, jak i kobiety - patrzyli z wykalkulowan� ��dz�.
Spogl�da�a na jedn� twarz po drugiej i rozpoznawa�a je ze zdumieniem. Byli tu
prezydenci, dyktatorzy, cz�onkowie kr�lewskich rod�w, wielcy �wiata przemys�u i
finansjery
oraz zwyk�a mieszanka s�aw muzycznych, filmowych i z innych dziedzin sztuki. Nie
zauwa�y�a prezydent Juarez, ale by�o kilka os�b z jej gabinetu. Musia�a
przyzna�, �e na sw�j
najnowszy spektakl Hiram �ci�gn�� niez�� publiczno��.
Kate wiedzia�a oczywi�cie, �e nie znalaz�a si� tutaj wy��cznie z powodu swego
dziennikarskiego talentu czy umiej�tno�ci prowadzenia konwersacji, lecz dzi�ki
po��czeniu
urody i pewnej s�awy, jak� zyska�a, rozg�aszaj�c odkrycie Wormwoodu. C�, sama z
przyjemno�ci� korzysta�a z tych atut�w, zw�aszcza od czasu swego wielkiego
zerwania.
Roboty p�ywa�y nad g�owami, roznosz�c kanapki i drinki. Wzi�a jaki� koktajl.
Niekt�re przekazywa�y obrazy ze stacji Hirama. W tym podnieceniu nikt nie
zwraca� na nie
uwagi, nawet na te najbardziej widowiskowe: jeden z robot�w na przyk�ad
pokazywa� rakiet�
kosmiczn� tu� przed startem, najwyra�niej z jakiego� suchego stepu w Azji. Nie
mog�a jednak
zaprzeczy�, �e ca�a ta technika robi�a wra�enie, wzmacniaj�c jakby s�ynne
przechwa�ki
Hirama, �e misj� OurWorldu jest informowanie planety.
Z wolna dryfowa�a w stron� jednej z wi�kszych grup ludzi w pobli�u. Pr�bowa�a
dostrzec, kto, czy te� co, znalaz� si� w centrum ich uwagi. Zauwa�y�a szczup�ego
m�odego
cz�owieka o ciemnych w�osach, z w�sem jak mors i w okr�g�ych okularach; mia� na
sobie
jaki� absurdalny teatralny mundur wojskowy - jasnozielony ze szkar�atnymi
lampasami.
Mia�a wra�enie, �e trzyma jaki� mosi�ny instrument muzyczny, jakby ma�� tr�bk�.
Rozpozna�a go oczywi�cie i zaraz straci�a zainteresowanie. Zwyk�y wirtual.
Przyjrza�a si�
stoj�cym wok� go�ciom, zaskoczona ich dzieci�cym zafascynowaniem t� symulacj�
dawno
ju� martwej s�awy.
Jeden ze starszych m�czyzn przygl�da� si�jej nieco zbyt uwa�nie; oczy mia�
dziwne,
nienaturalnie jasne. Zastanawia�a si�, czy u�ywa nowej generacji implant�w
siatk�wki -
podobno operowa�y na falach d�ugo�ci milimetra, przy kt�rych tkaniny staj� si�
przezroczyste; w po��czeniu z lekkim wzmocnieniem obrazu pozwala�y u�ytkownikowi
widzie� przez ubrania. M�czyzna zrobi� niepewny krok w jej stron�; jego
protezy,
niewidoczne maszyny chodz�ce, zawarcza�y lekko.
Kate odwr�ci�a si�.
- ...Obawiam si�, �e to tylko wirtual. To znaczy ten nasz m�ody sier�ant.
Podobnie jak
jego trzech towarzyszy, rozstawionych na sali. Nawet w�adza mojego ojca nie
pozwala
jeszcze na wskrzeszanie zmar�ych. Ale, oczywi�cie, wie pani o tym wszystkim.
A� podskoczy�a, s�ysz�c g�os przy uchu. Odwr�ci�a si� i spojrza�a w twarz
m�odego
cz�owieka: mia� mo�e dwadzie�cia pi�� lat, czarne w�osy, dumny rzymski nos, a w
brodzie
do�ek, za kt�rym kobiety pewnie szala�y. Mieszane pochodzenie uwidacznia�a
smag�a sk�ra i
grube czarne brwi nad osza�amiaj�cymi, przymglonymi b��kitnymi oczami. Lecz jego
wzrok
w�drowa� niespokojnie, nawet w ci�gu tych kilku pierwszych sekund spotkania -
jakby mia�
k�opoty z utrzymaniem kontaktu wzrokowego.
- Pani si� na mnie gapi - powiedzia�. Pr�bowa�a si� broni�.
- Zaskoczy� mnie pan. Wiem zreszt�, kim pan jest.
M�ody cz�owiek nazywa� si� Bobby Patterson; by� jedynym synem i dziedzicem
Hirama, a tak�e s�ynnym uwodzicielem. Zastanowi�a si�, ile jeszcze samotnych
kobiet wzi��
dzisiaj na cel.
- A ja znam pani�, pani Manzoni. Czy mo�e mam do pani m�wi� Kate?
- Prosz� bardzo. Pana ojca nazywam Hiramem, tak jak wszyscy, chocia� nigdy go
nie
spotka�am.
- A chcesz? Mog� to za�atwi�.
- Tego jestem pewna.
Przyjrza� si� jej uwa�nie. Najwyra�niej bawi� go ten subtelny s�owny pojedynek.
- Wiesz, mo�na zgadn��, �e jeste� dziennikark�, a przynajmniej, �e piszesz. Po
tym,
jak obserwujesz raczej ludzi, reaguj�cych na wirtuala, ni� samego wirtuala...
Czyta�em twoje
teksty na temat Wormwoodu. Narobi�a� szumu.
- Nie takiego jak sam Wormwood, kiedy trafi w Pacyfik dwudziestego si�dmego maja
2534 roku.
U�miechn�� si�. Z�by mia� jak rz�dy pere�.
- Intrygujesz mnie, Kate Manzoni - o�wiadczy�. - W tej chwili si�gasz do
wyszukiwarki, prawda? Pytasz o mnie.
- Nie. - Zirytowa�a j� ta sugestia. - Jestem dziennikark�, nie potrzebuj�
protezy
pami�ci.
- A ja najwyra�niej tak. Pami�ta�em twoj� twarz i teksty, lecz nie twoje imi�.
Czujesz
si� ura�ona?
Zje�y�a si�.
- A niby dlaczego? Szczerze m�wi�c...
- Szczerze m�wi�c, wyczuwam w powietrzu odrobin� chemii seksu. Mam racj�?
Ci�ka r�ka opad�a na jej rami� i otoczy� j� silny zapach taniej wody
kolo�skiej.
Zjawi� si� osobi�cie Hiram Patterson: jeden z najs�awniejszych ludzi na
planecie.
Bobby u�miechn�� si� i delikatnie odepchn�� rami� ojca.
- Tato, znowu wprawiasz mnie w zak�opotanie.
- Och, co tam. �ycie jest takie kr�tkie, prawda?
Akcent Hirama zdradza� jego pochodzenie - te przeci�gane nosowe samog�oski,
typowe dla Norfolk w Anglii. By� bardzo podobny do syna, lecz ciemniejszy,
�ysawy, z
pasmem sztywnych czarnych w�os�w wok� g�owy. Oczy jarzy�y si� b��kitem nad
rodowym
d�ugim nosem. U�miecha� si� lekko, pokazuj�c po��k�e od nikotyny z�by. Wydawa�
si�
energiczny i nie wygl�da� na swoje sze��dziesi�t kilka lat.
- Pani Manzoni, podziwiam pani teksty, a je�eli wolno mi doda�, wygl�da pani
cudownie.
- I zapewne dlatego si� tutaj znalaz�am. Roze�mia� si� zadowolony.
To tak�e. Ale chcia�em mie� pewno��, �e przynajmniej jedna inteligentna osoba
znajdzie si� w�r�d tych pustog�owych politykier�w i �licznotek, kt�rzy zawsze
przychodz� na
takie imprezy. Kto�, kto potrafi zapisa� t� chwil� dla historii.
- Jestem zaszczycona.
- Ale� sk�d�e - odpar� bez ogr�dek. - Jest pani ironiczna. S�ysza�a pani plotki
o tym,
co chc� zrobi� dzi� wieczorem. Prawdopodobnie niekt�re sama pani wymy�li�a.
Uwa�a mnie
pani za stukni�tego megalomana...
Tego bym raczej nie powiedzia�a. Widz� przed sob� cz�owieka z now� zabawk�.
Hiramie, czy naprawd� wierzysz, �e zabawka mo�e zmieni� �wiat?
- Ale zabawki to robi�, wie pani o tym! Kiedy� by�o to ko�o, p�ug, wytop
�elaza...
Wynalazki, kt�re potrzebowa�y tysi�ca lat, �eby rozprzestrzeni� si� na ca�ej
planecie. Teraz
wystarczy jedno pokolenie albo mniej. Prosz� pomy�le� o samochodzie czy
telewizji. Gdy
by�em ma�y, komputery przypomina�y gigantyczne szafy, kt�re obs�ugiwali kap�ani
z
perforowanymi kartami. A dzisiaj sp�dzamy po�ow� �ycia pod��czeni do ekranu
SoftScreenu.
Ale moja zabawka przebije wszystkie... No c�, musi pani sama to oceni�. -
Przyjrza� si�
Kate. - �ycz� dobrej zabawy. Je�li ten m�ody darmozjad jeszcze pani nie
zaprosi�, to prosz�
przyj�� na kolacj�, poka�emy pani wi�cej: tyle, ile pani zechce. M�wi� powa�nie.
Wystarczy,
�e powie pani kt�remu� z robot�w. A teraz przepraszam... - Lekko �cisn�� j� za
rami�, a
potem ruszy� przez t�um. Id�c, u�miecha� si�, macha� r�k�, �ciska� d�onie. Kate
nabra�a tchu.
- Czuj� si�, jakby w�a�nie wybuch�a bomba.
- On tak dzia�a - roze�mia� si� Bobby. - A przy okazji...
- Tak?
- I tak chcia�em to zrobi�, zanim ten stary dure� si� wtr�ci�. Przyjd� na
kolacj�. Mo�e
potem troch� si� zabawimy, poznamy lepiej...
Papla� dalej, lecz Kate przesta�a go s�ucha� i skupi�a si� na rym, co wiedzia�a
o
Hiramie Pattersonie i OurWorldzie.
Hiram Patterson, urodzony jako Hirdamani Patel, pochodzi� z ubogiej rodziny
osiad�ej
w b�otnistych okolicach wschodniej Anglii, z teren�w, kt�re znikn�y ju� pod
Morzem
P�nocnym. Pierwsze wielkie pieni�dze zdoby�, wykorzystuj�c japo�skie techniki
klonowania
do wytwarzania sk�adnik�w dla tradycyjnej medycyny - kiedy� niezb�dne do tego
by�y
tygrysie w�sy, �apy, pazury, a nawet ko�ci - i sprzedawa� to chi�skim
spo�eczno�ciom na
ca�ym �wiecie. Tak zyska� s�aw�: krytyk� za wykorzystanie tak zaawansowanej
techniki dla
zaspokajania tak prymitywnych cel�w i podziw za pomoc w ochronie �yj�cych
jeszcze
tygrys�w w Indiach, Chinach, Rosji i Indonezji... Teraz zreszt� nie zosta� ani
jeden.
Potem Hiram rozszerzy� kr�g swych zainteresowa�. Skonstruowa� pierwszy na
�wiecie udany ekran typu SoftScreen, elastyczny system generowania obrazu,
oparty na
polimerowych pikselach, zdolnych do emisji wielobarwnego �wiat�a. Po tym
sukcesie Hiram
zdoby� prawdziwy maj�tek. Wkr�tce jego korporacja OurWorld sta�a si� pot�g� w
zaawansowanej technologii przekazu wiadomo�ci, sportu i rozrywki.
Lecz Wielka Brytania upada�a. Jako cz�� Zjednoczonej Europy pozbawiona zosta�a
wa�nych makroekonomicznych narz�dzi, takich jak kontrola nad kursami walut i
stopami
procentowymi, a przy tym nie by�a chroniona przed s�ab� gospodark� wi�kszego
organizmu.
Rz�d brytyjski nie potrafi� powstrzyma� ostrego kryzysu. I w ko�cu, w roku 2010,
niepokoje
spo�eczne i zmiany klimatyczne zmusi�y Wielk� Brytani� do opuszczenia Unii
Europejskiej.
Zjednoczone Kr�lestwo si� rozpad�o, a Szkocja pod��y�a w�asn� drog�. Przez ca�y
ten czas
Hiram walczy�, by utrzyma� fortun� OurWorldu.
Potem, w 2019, Anglia z Wali� odda�y Irlandi� Pomocn� Eire, a rodzin� kr�lewsk�
odes�a�y do Australii, gdzie wci�� witano jaz rado�ci�. Po czym sta�a si�
pi��dziesi�tym
drugim stanem Ameryki. Dzi�ki wi�kszej mobilno�ci si�y roboczej,
mi�dzyregionalnym
transferom finansowym i innym cechom realnie zunifikowanej ameryka�skiej
gospodarki
Anglia rozkwit�a.
Rozkwit�a jednak bez Hirama.
Jako obywatel USA Hiram szybko wykorzysta� okazj� i przeni�s� si� na
przedmie�cia
Seattle, w stanie Waszyngton. Zapewne dla czystej satysfakcji umie�ci� sztab
swej korporacji
w miejscu, gdzie kiedy� znajdowa� si� kampus Microsoftu. Hiram lubi� si�
przechwala�, �e
b�dzie Billem Gatesem dwudziestego pierwszego wieku. Istotnie, maj�tek
korporacji i jego
osobiste wp�ywy na �yznej glebie ameryka�skiej gospodarki wzrasta�y wyk�adniczo.
Wci�� jednak, o czym Kate dobrze wiedzia�a, by� tylko jednym z licznych, cho�
pot�nych graczy na ma�ym i konkurencyjnym rynku. Znalaz�a si� tu dzisiaj,
poniewa� - tak
g�osi�y plotki i sam przed chwil� to sugerowa� - Hiram mia� ujawni� co� nowego,
co�, co
ca�kowicie zmieni sytuacj�.
W przeciwie�stwie do ojca Bobby Patterson dorasta� pod os�on� pot�gi Hirama.
Kszta�cony w Eton, Cambridge i Harvardzie zajmowa� rozmaite stanowiska w firmach
ojca i prowadzi� do�� spektakularny styl �ycia mi�dzynarodowego playboya i
najlepszej partii
na �wiecie. O ile Kate wiedzia�a, ani razu nie wykaza� si� �adn� inicjatyw�, nie
przejawi�
�ladu ch�ci, by wyrwa� si� z obj�� ojca albo nawet go zast�pi�.
Spogl�da�a na jego perfekcyjn� twarz. Oto ptak, kt�ry jest szcz�liwy w
poz�acanej
klatce, my�la�a. Zepsuty, bogaty dzieciak.
Czu�a jednak, �e rumieni si� pod jego wzrokiem, i przeklina�a w�asn� biologi�.
Nie odzywa�a si� przez kilka sekund, a Bobby wci�� czeka�, czy przyjmie
zaproszenie
na kolacj�.
- Pomy�l� o tym, Bobby.
Wydawa� si� zdziwiony, jakby nigdy dot�d nie otrzyma� takiej pe�nej wahania
odpowiedzi.
- Jest jaki� problem? Je�li chcesz, m�g�bym...
- Panie i panowie.
Wszystkie g�owy zwr�ci�y si�. w stron�, m�wcy; Kate odetchn�a z ulg�.
Hiram wszed� na podwy�szenie na ko�cu sali. Za nim olbrzymi ekran ukazywa�
powi�kszony obraz jego g�owy i ramion. Niczym �askawy bo�ek u�miecha� si� do
wszystkich,
a roboty kr��y�y wok� jego g�owy jak klejnoty, po�yskuj�c obrazami z licznych
kana��w
OurWorldu.
- Chcia�bym przede wszystkim podzi�kowa� wam za przybycie tutaj, gdzie b�dziecie
�wiadkami historycznej chwili, a tak�e za wasz� cierpliwo��. Przedstawienie
zaraz si�
zacznie.
Wymuskany wirtual w zielonkawym mundurze zmaterializowa� si� na scenie obok
Hirama; staro�wieckie okulary po�yskiwa�y w �wietle lamp. Przy��czy�o si�
jeszcze trzech
innych: w r�u, b��kicie i szkar�acie. Ka�dy z nich trzyma� instrument muzyczny
- ob�j,
tr�bk� i flet. Zabrzmia�y oklaski. Ca�a czw�rka sk�oni�a si� swobodnie i cofn�a
w tyln� cz��
sceny, gdzie czeka�a perkusja i trzy elektryczne gitary.
Hiram podj�� przemow�.
- Te obrazy docieraj�do nas, do Seattle, ze stacji Brisbane w Australii. S�
przekazywane mi�dzy satelitami komunikacyjnymi. Op�nienie wynosi kilka sekund.
Mo�na
powiedzie�, �e ci ch�opcy przez ostatnie kilka lat zarobili fur� pieni�dzy, a
ich nowa piosenka
Let Me Love You przez cztery tygodnie od Bo�ego Narodzenia by�a pierwsza na
listach
przeboj�w na ca�ym �wiecie. Wszystkie zyski posz�y na cele dobroczynne.
- Nowa piosenka - mrukn�a cynicznie Kate. Bobby pochyli� si� do niej.
- Nie lubisz V-Fab�w?
- Daj spok�j - odpar�a. - Oryginalny zesp� rozpad� si� sze��dziesi�t pi�� lat
temu.
Dw�ch z nich umar�o, zanim si� urodzi�am. Ich gitary i b�bny by�y tak
straszliwie staromodne
w por�wnaniu z nowym sprz�tem powietrznym, gdzie muzyka jest generowana przez
taniec
wykonawc�w... Zreszt� wszystkie te nowe piosenki to tylko ekstrapolowane �mieci.
- A wszystko to jest cz�ci� naszej... Jak to nazywasz w swoich polemikach?
Kulturowej zgnilizny - doko�czy� uprzejmie.
- Tak jest, do licha - odpar�a, lecz jego gracja sprawia�a, �e w�asna surowo��
wprawia�a j� w lekkie zak�opotanie.
Hiram m�wi� dalej:
- ...nie tylko na pokaz. Urodzi�em si� w roku 1967, podczas Lata Mi�o�ci.
Oczywi�cie
niekt�rzy twierdz�, �e lata sze��dziesi�te by�y rewolucj� kulturaln�, kt�ra
prowadzi�a
donik�d. Mo�e to prawda, przynajmniej bezpo�rednio. Ale te lata i ich muzyka o
mi�o�ci i
nadziei odegra�y wielk� rol� w kszta�towaniu mnie i innych z tamtego pokolenia.
Bobby pochwyci� wzrok Kate. Rozczapierzywszy palce, udawa�, �e wymiotuje;
musia�a os�oni� usta, �eby si� nie roze�mia�.
- .., W samym �rodku tego lata, dwudziestego pi�tego czerwca 1967 roku, odby�
si�
globalny koncert telewizyjny, kt�ry mia� pokaza� pot�g� rodz�cej si� sieci
komunikacyjnej. -
Za plecami Hirama perkusista V-Fab poda� rytm i ca�y zesp� zacz�� gra� �a�obn�
parodi�
Marsylianki, kt�ra ust�pi�a pi�knie za�piewanej trzycz�ciowej melodii.
- To by� wk�ad Wielkiej Brytanii - zawo�a� Hiram, przekrzykuj�c muzyk�. - Pie��
o
mi�o�ci, za�piewana dwustu milionom ludzi na ca�ym �wiecie. Ten koncert nazywa�
si� Nasz
�wiat, Our World. Tak, to prawda. St�d wzi��em nazw�. Wiem, �e to troch�
staro�wieckie.
Ale gdy tylko zobaczy�em nagranie tego koncertu, a mia�em wtedy dziesi�� lat,
wiedzia�em,
co chc� robi� w �yciu.
Staro�wieckie tak, pomy�la�a Kate, lecz z pewno�ci� skuteczne. Publiczno�� jak
zaczarowana wpatrywa�a si� w ogromny obraz Hirama, a muzyka lata sprzed siedmiu
dekad
rozlega�a si� w ca�ej sali.
- A dzisiaj - rzek� Hiram z szerokim gestem - wydaje mi si�, �e osi�gn��em cel
mojego
�ycia. Radz�, �eby�cie si� czego� z�apali, cho�by czyjej� r�ki...
Pod�oga sta�a si� przezroczysta.
Zawieszona nagle w pustej przestrzeni Kate poczu�a, �e si� zatacza. Oczy
oszukiwa�y
j� mimo twardej pod�ogi pod stopami. Rozleg�y si� nerwowe �miechy i kilka
krzyk�w, cichy
brz�k t�uczonego szk�a.
Kate ze zdumieniem odkry�a, �e chwyci�a Bobby�ego za rami�. Wyczuwa�a tam w�z�y
mi�ni. Uj�� jej d�o�, pozornie bez �adnego wyrachowania.
Zostawi�a r�k� tam, gdzie by�a. Na razie.
Mia�a wra�enie, �e unosi si� w�r�d gwia�dzistego nieba, jakby ca�a sala
przenios�a si�
w kosmos. Lecz te �gwiazdy� rozmieszczone na czarnym tle uk�ada�y si� w
sze�cienn� sie�
po��czon� delikatnymi promieniami kolorowego �wiat�a. Spogl�daj�c w g��b tej
siatki,
widz�c malej�ce w oddali obrazy, Kate mia�a wra�enie, �e zagl�da do
niesko�czenie d�ugiego
tunelu.
Na tle muzyki, kt�ra wci�� brzmia�a dooko�a, subtelnie r�na stylem od
oryginalnego
nagrania, Hiram powiedzia�:
- Nie patrzycie w niebo, w przestrze�. Patrzycie w d�, w najg�stsze struktury
materii.
Widzicie kryszta� diamentu. Te bia�e punkty to atomy w�gla. Po��czenia mi�dzy
nimi to si�y
walencyjne, kt�re je wi���. Chc� zaznaczy�, �e to, co zobaczycie, cho�
udoskonalone, nie jest
symulacj�. Za pomoc� wsp�czesnej techniki, na przyk�ad tunelowego mikroskopu
skanuj�cego, mo�emy uzyska� obraz materii nawet na najbardziej podstawowym
poziomie.
Wszystko, co widzicie, jest prawdziwe. A teraz chod�my dalej.
Holograficzne obrazy unios�y si� i wype�ni�y ca�� sal�, jakby bufet i obecni w
nim
ludzie zapadali si� w siatk� diament�w i maleli r�wnocze�nie. Atomy w�gla
p�cznia�y nad
g�ow� Kate jak jasnoszare balony; dostrzega�a niezwyk�e obrazy struktury ich
wn�trza.
Przestrze� wok� iskrzy�a. �wietlne punkty rozb�yskiwa�y i natychmiast gas�y.
Wszystko to
by�o niezwykle pi�kne, jakby p�yn�a przez ob�ok �wietlik�w.
- Patrzycie na przestrze� - powiedzia� Hiram. - Pust� przestrze�. To co�, co
wype�nia
ca�y wszech�wiat. Lecz widzicie t� przestrze� z rozdzielczo�ci� daleko
przekraczaj�c�
mo�liwo�ci ludzkiego oka, na poziomie, kiedy widzialne s� pojedyncze elektrony.
A na tym
poziomie wa�ne staj� si� efekty kwantowe. Pusta przestrze� jest w rzeczywisto�ci
pe�na,
pe�na zmiennych p�l energii. A te pola manifestuj� si� jako cz�stki, fotony,
pary elektronowo-
pozytronowe, kwarki... Rozb�yskuj � na kr�tko, zwi�zane po�yczon� mas� i
energi�, a potem
znikaj�, kiedy prawo zachowania energii zaczyna dzia�a� ponownie. My, ludzie,
widzimy
przestrze�, energi� i materi� z wysoka, jak astronauta lec�cy nad oceanem.
Jeste�my zbyt
wysoko, �eby widzie� fale i grzywacze piany. Ale one tam s�.
- Nie dotarli�my jeszcze do ko�ca naszej podr�y. Trzymajcie mocno wasze drinki.
Obraz zn�w eksplodowa�. Kate mia�a uczucie, �e leci prosto w szkliste,
wielowarstwowe wn�trze jednego z atom�w w�gla. W samym �rodku by�a twarda,
l�ni�ca
bry�a, z�o�ona ze zniekszta�conych ku�. Czy�by to j�dro? I czy te mniejsze kule
to protony i
neutrony?
Gdy j�dro pomkn�o w jej stron�, us�ysza�a krzyki go�ci. �ciskaj�c rami�
Bobby�ego,
stara�a si� nie dygota�, gdy mkn�a do jednego z nukleon�w.
A wtedy...
Nie by�o ju� kszta�tu. �adnej formy, �adnego �wiat�a, �adnej barwy pr�cz
krwistoczerwonego karmazynu. A jednak by� ruch: powolny, falisty, niesko�czenie
wij�cy,
akcentowany b�blami, kt�re unosi�y si� i p�ka�y. Przypomina�o to gotuj�c� si�
wolno g�st�,
brudn� ciecz.
- Osi�gn�li�my to, co fizycy nazywaj� poziomem Plancka - wyja�ni� Hiram. -
Jeste�my o dwadzie�cia rz�d�w wielko�ci g��biej od poziomu cz�stek wirtualnych,
kt�re
widzieli�my poprzednio. Na tym poziomie nie mo�emy by� nawet pewni struktury
samej
przestrzeni: topologia i geometria si� rozpadaj�, przestrze� i czas rozpl�tuj�.
- Na rym najbardziej podstawowym poziomie nie istnia�a ju� sekwencja czasu czy
porz�dek przestrzeni. Unifikacja czasoprzestrzeni zosta�a rozerwana przez si�y
grawitacji
kwantowej, przestrze� sta�a si� wrz�c�, probabilistyczn� pian�, przecinan�
wormholami.
- Tak, wormhole - rzek� Hiram. - To, co widzimy, to uj�cia tuneli, formuj�cych
si�
spontanicznie, przebijanych polami elektrycznymi. Przestrze� to co�, co
powstrzymuje
wszystko przed znalezieniem siew tym samym miejscu. Tak? Ale na tym poziomie
przestrze�
jest ziarnista i trudno uwierzy�, �e poradzi sobie z tym zadaniem. A zatem otw�r
tunelu mo�e
po��czy� dowolny punkt w tym ma�ym regionie czasoprzestrzeni z dowolnym innym
punktem. Naprawd� dowolnym: mo�e to by� przedmie�cie Seattle albo Brisbane w
Australii,
albo planeta Alfa Centauri. To tak, jakby czasoprzestrzenne mosty spontanicznie
pojawia�y
si� i znika�y.
Jego ogromna twarz uspokajaj�co u�miechn�a si� z g�ry. Nie rozumiem tego tak
samo jak wy, zdawa� si� m�wi� obraz. Musicie mi zaufa�.
- Moi specjali�ci b�d� na miejscu i wyja�ni� wam wszystko tak dok�adnie, jak
tylko
potraficie zrozumie�.
- Najwa�niejsze jednak jest, co z tym zrobimy. Najkr�cej m�wi�c, chcemy si�gn��
w
t� kwantow� pian� i wybra� taki tunel, kt�ry po��czy nasze laboratorium tutaj, w
Seattle, z
identycznym w Brisbane, w Australii. A kiedy go ustabilizujemy, tunel utworzy
po��czenie,
przez kt�re b�dziemy mogli wysy�a� sygna�y szybciej ni� samo �wiat�o. To
w�a�nie, panie i
panowie, jest podstaw� nowej rewolucji komunikacyjnej. Nie b�dzie wi�cej
kosztownych
satelit�w, bombardowanych mikrometeorytami i spadaj�cych z nieba, nie b�dzie
irytuj�cych
op�nie�, nie b�dzie gigantycznych op�at. �wiat, nasz �wiat, zostanie wreszcie
po��czony.
Wirtuale ci�gle grali, rozleg� si� gwar rozm�w, a nawet pytania.
�Niemo�liwe!�. �Tunele s� niestabilne, wszyscy o tym wiedz��. �Padaj�ce
promieniowanie powoduje, �e tunele natychmiast si� zapadaj��. �Nie mo�na
przecie�...�.
Ogromna twarz Hirama unosi�a si� nad wrz�c� pian� kwantow�. Pstrykn�� palcami i
piana znikn�a, zast�piona przez pojedynczy tw�r zawieszony w ciemno�ci pod
stopami.
Rozleg�o si� ch�ralne westchnienie.
Kate zobaczy�a zbi�r l�ni�cych punkt�w �wiat�a - atomy. �wiate�ka tworzy�y sfer�
geodezyjn�, zamkn�y si� w sobie i obraca�y powoli. Wewn�trz zobaczy�a kolejn�
sfer�,
obracaj�c� si� w drug� stron�, a wewn�trz jeszcze jedn� i dalej, a� po granice
zasi�gu wzroku.
Przypomina�o to jaki� mechanizm, atomowy zegar. Jednak ca�a struktura pulsowa�a
jasnob��kitnym �wiat�em i Kate czu�a, �e gromadz� si� tam wielkie energie.
Obraz, musia�a to przyzna�, by� rzeczywi�cie pi�kny.
- Nazywa si� to maszyn� Casimira - powiedzia� Hiram. - Jest to, by� mo�e,
najdoskonalszy mechanizm, skonstruowany przez cz�owieka. Maszyna, nad kt�r�
pracowali�my przez lata. A jednak jej rozmiar nie przekracza kilku �rednic
atomu.
- Widzicie powierzchnie skonstruowane z atom�w... atom�w w�gla. Struktura ma
zwi�zek ze zwyk�ymi stabilnymi strukturami, zwanymi fulerenami, MC. Taka
powierzchnia
powstaje, kiedy w grafit uderzy si� promieniem lasera. Zgromadzili�my w maszynie
�adunek
elektryczny, u�ywaj�c klatek zwanych pu�apkami Penninga: klatek z p�l
elektromagnetycznych. Ca�� struktur� utrzymuj� razem pot�ne pola magnetyczne.
Kolejne
powierzchnie utrzymywane s� w najbli�szym punkcie, o kilka �rednic elektron�w od
siebie. I
w tych najw�szych szczelinach zdarza si� cud...
Znu�ona d�ug� przemow� Hirama Kate szybko skorzysta�a z wyszukiwarki.
Dowiedzia�a si�, �e efekt Casimira zwi�zany jest z cz�steczkami wirtualnymi,
kt�re widzia�a
rozb�yskuj�ce i znikaj�ce w pustce. W w�skiej szczelinie pomi�dzy powierzchniami
atom�w,
ze wzgl�du na efekt rezonansu, mog�y istnie� tylko pewne typy cz�stek. Wi�c te
szczeliny
by�y bardziej puste ni� pusta przestrze�, a zatem zawiera�y mniej energii.
Ten efekt ujemnej energii m�g�, obok innych zjawisk, wywo�a� tak�e
antygrawitacj�.
Tymczasem kolejne poziomy konstrukcji zacz�y szybciej wirowa�. Wok� obrazu
maszyny pojawi�y si� ma�e zegary, odliczaj�ce cierpliwie od dziesi�ciu do
dziewi�ciu, o�miu,
siedmiu... Wra�enie narastania energii by�o niemal dotykalne.
- Koncentracja energii w szczelinach Casimira wzrasta - wyja�ni� Hiram. - Za
chwil�
wprowadzimy ujemn� energi�, uzyskan� z efektu Casimira, do tuneli w pianie
kwantowej.
Efekt antygrawitacyjny ustabilizuje i powi�kszy tunele. Wed�ug naszych oblicze�,
prawdopodobie�stwo znalezienia tunelu ��cz�cego Seattle i Brisbane z
akceptowaln�
dok�adno�ci� jest jak jeden do dziesi�ciu milion�w. Zatem potrzebnych jest oko�o
dziesi�ciu
milion�w pr�b, �eby zlokalizowa� tunel podprzestrzenny, jakiego szukamy. Ale to
maszyna
atomowa i pracuje piekielnie szybko; nawet sto milion�w pr�b zajmie mniej ni�
sekund�...
Ca�e pi�kno polega na tym, �e na poziomie kwantowym po��czenie z dowolnym
miejscem,
jakie mo�emy sobie wymy�li�, ju� istnieje. Musimy tylko je odszuka�.
Muzyka wirtuali narasta�a a� do fina�owego ch�ru. Kate wpatrywa�a si� we
frankensteinowsk� maszyneri� pod stopami, wiruj�c� szale�czo i l�ni�c� od
nagromadzonej
energii.
Zegary zako�czy�y odliczanie.
B�ysn�o o�lepiaj�co. Niekt�rzy ludzie krzykn�li.
Kiedy Kate odzyska�a wzrok, atomowa maszyna, wci�� wiruj�c, nie by�a ju� samotna
w przestrzeni. Tu� obok zawis� idealnie kulisty srebrzysty koralik - wylot
tunelu
podprzestrzennego?
Muzyka si� zmieni�a. V-Fab �piewali teraz ch�rem, lecz melodi� zniekszta�ca�
bardziej szorstki �piew, o kilka sekund wyprzedzaj�cy s�yszalny d�wi�k wysokiej
jako�ci.
Poza muzyk� w sali panowa�a absolutna cisza.
Hiram odsapn��, jakby do tej pory wstrzymywa� oddech.
- Ju� - powiedzia�. - Nowy sygna�, kt�ry s�yszycie, to ten sam wyst�p, ale teraz
przesy�any przez tunel podprzestrzenny, bez �adnego op�nienia. Uda�o nam si�.
Dzi�
wieczorem po raz pierwszy w historii ludzko�� przesy�a sygna� przez stabilny
tunel
podprzestrzenny...
Bobby pochyli� si� do Kate.
- Po raz pierwszy, je�li nie liczy� pr�bnych po��cze� - rzuci� ironicznie.
- Naprawd�?
- Oczywi�cie. Chyba nie s�dzisz, �e chcia�by ryzykowa�? M�j ojciec jest
showmanem. Lecz nie mo�na mie� mu za z�e tej chwili chwa�y.
Ogromny ekran pokazywa�, �e Hiram si� u�miecha.
- Panie i panowie, nie zapomnijcie tego, co dzisiaj zobaczyli�cie. To pocz�tek
prawdziwej rewolucji komunikacyjnej.
Oklaski rozleg�y si� tu i tam, z pocz�tku ciche, ale szybko przerodzi�y si� w
prawdziw� burz�.
Kate odkry�a, �e nie potrafi zachowa� spokoju. Ciekawe, do czego to doprowadzi,
my�la�a. Z pewno�ci� mo�liwo�ci tej nowej techniki, opartej w ko�cu na
manipulacji samym
czasem i przestrzeni�, nie b�d� ograniczone do zwyk�ego przesy�ania danych.
Wyczuwa�a, �e
nic ju� nie b�dzie takie samo.
Jej uwag� przyci�gn�� b�ysk �wiat�a gdzie� wysoko: jeden z robot�w przekazywa�
obraz rakiety, kt�r� ogl�da�a wcze�niej. Wznosi�a si� w absolutnej ciszy w
kierunku
niebiesko-szarego nieba nad �rodkow� Azj�. Wydawa�a si� dziwnie przestarza�a,
jakby obraz
nap�ywa� raczej z przesz�o�ci ni� z przysz�o�ci.
Nikt inny nie zwr�ci� na to uwagi. Kate te� przesta�a si� tym interesowa�.
Odwr�ci�a
wzrok.
Zielono-czerwony p�omie� przemkn�� przez zakrzywione tunele ze stali i betonu.
�wiat�o pulsowa�o na stepie i zbli�a�o si� do Witalija. By�o jasne, niemal
o�lepiaj�ce;
przy�mi�o reflektory o�wietlaj�ce stanowisko startowe, a nawet czyste s�o�ce nad
stepem. A
zanim jeszcze statek oderwa� si� od ziemi, do Witalija dotar� huk gromu, kt�ry
wstrz�sn��
jego piersi�.
Nie zwracaj�c uwagi na b�l w ramieniu i piersi, na odr�twienie d�oni i st�p,
Witalij
rozchyli� sp�kane wargi i do��czy� sw�j g�os do tego boskiego gromu. W takich
chwilach
zawsze zachowywa� si� jak sentymentalny dure�.
Wok� niego panowa�o podniecenie. Zebrani ludzie: wyg�odniali jak szczury i �le
wyszkoleni technicy oraz t�u�ci, skorumpowani dyrektorzy, odwracali si� od
rakiety i
pochylali nad radioodbiornikami i r�cznymi telewizorami. L�ni�ce jak klejnoty
ekrany
ukazywa�y zadziwiaj�ce obrazy z Ameryki. Witalij nie zna� szczeg��w i nie
obchodzi�y go;
jednak jasne by�o, �e Hiram Patterson spe�ni� sw� obietnic�... albo gro�b�.
Ju� odrywaj�c si� od Ziemi, jego pi�kny ptak, ostatnia Mo�nia, by�a
przestarza�a.
Witalij wyprostowa� si�, postanawiaj�c patrze� tak d�ugo, jak tylko b�dzie
potrafi�,
dop�ki ten punkt �wiat�a na szczycie wielkiego filaru dymu nie rozp�ynie si� w
przestrzeni.
...Lecz b�l w ramieniu i piersi wzr�s� nagle, jakby jaka� ko�cista d�o�
zaciska�a mu si�
na sercu. Z trudem �apa� oddech, pr�bowa� utrzyma� si� na nogach. Wok� niego
rozb�ys�o
�wiat�o, ja�niejsze nawet ni� blask rakiety, kt�ry zalewa� step Kazachstanu. A
potem nie m�g�
ju� d�u�ej usta�.
2. OKO DUSZY
Gdy Kate wjecha�a na zamkni�ty teren, posiad�o�� sprawi�a na niej wra�enie
typowej
rezydencji w Seattle: zielone wzg�rza opadaj�ce wprost do oceanu na tle szarego,
niskiego
jesiennego nieba.
Lecz dom Hirama - wielka kopu�a geodezyjna, z�o�ona z samych okien - wygl�da�,
jakby w�a�nie wyl�dowa� na zboczu. By� to jeden z najbrzydszych, najbardziej
krzykliwych
budynk�w, jakie Kate widzia�a.
Po przybyciu odda�a p�aszcz robotowi. Przeskanowano jej to�samo��: nie tylko
odczyt
z implant�w, ale te� prawdopodobnie dopasowanie wzorc�w w celu identyfikacji
twarzy, a
nawet nieinwazyjne sekwencjonowanie DNA; wszystko to w ci�gu sekund. Potem
mechaniczni s�udzy Hirama wprowadzili j� do �rodka.
Hiram pracowa�. Nie zdziwi�o jej to. Sze�� miesi�cy, jakie up�yn�y od czasu
demonstracji tunelowej techniki, nazwanej DataPipe, by�y najbardziej pracowitymi
w jego
�yciu i najbardziej udanymi dla OurWorldu. Tak przynajmniej twierdzili
analitycy. Ale wr�ci
na kolacj�, zapewni� robot.
Zaprowadzono j� do Bobby�ego.
Pok�j by� du�y, temperatura neutralna, �ciany tak g�adkie i bez wyrazu jak
skorupka
jajka. �wiat�o by�o przygaszone, a d�wi�k wyt�umiony. Jedynym umeblowaniem
okaza�o si�
kilka wygodnych sof pokrytych czarn� sk�r�. Obok ka�dej z nich sta� niewielki
stolik z
kranem i stojakiem do kropl�wek.
W pokoju by� te� Bobby Patterson, prawdopodobnie jeden z najbogatszych,
najpot�niejszych m�odych ludzi na planecie. Le�a� samotny na sofie w ciemno�ci;
oczy mia�
otwarte, lecz zamglone, a r�ce opada�y bezw�adnie. Skronie obejmowa�a metalowa
obr�cz.
Usiad�a obok i przyjrza�a mu si� uwa�nie. Widzia�a, �e oddycha powoli, a
umocowana
do gniazda na ramieniu kropl�wka powoli od�ywia cia�o.
Mia� na sobie lu�n� czarn� koszul� i szorty. Cia�o, co dostrzeg�a w miejscach,
gdzie
lu�ny materia� przylega� do sk�ry, by�o bry�� mi�ni. To jednak niewiele m�wi�o
o jego stylu
�ycia; tak� budow� mo�na by�o dzi� �atwo osi�gn�� poprzez kuracj� hormonaln� i
stymulacje
elektryczne. M�g� to za�atwi�, nawet le��c tutaj, pomy�la�a, niczym ofiara
�pi�czki w
szpitalnym ��ku.
Z k�cika rozchylonych warg sp�ywa� strumyczek �liny. Otar�a j� palcem i
delikatnie
zamkn�a mu usta.
- Dzi�kuj�.
Odwr�ci�a si� zaskoczona. Bobby - inny Bobby, ubrany tak samo jak pierwszy -
sta�
obok niej z u�miechem. Zirytowana pchn�a go w brzuch. Pi��, oczywi�cie,
przesz�a na
wylot. Nawet nie drgn��.
- A wi�c mnie pani widzi - stwierdzi�.
- Widz�.
- Ma pani wszczepy siatk�wkowe i wewn�trzuszne, prawda? Ten pok�j jest
zaprojektowany, by tworzy� wirtuale zgodne z najnowszymi generacjami udoskonale�
centralnego uk�adu nerwowego. Oczywi�cie dla mnie siedzi pani teraz na grzbiecie
do��
gro�nie wygl�daj�cego rytosaura.
- Czego?
- Krokodyla z triasu. W�a�nie zaczyna pani� zauwa�a�. Dzie� dobry, pani Manzoni.
- Kate.
- A tak. Ciesz� si�, �e przyj�a� moje, nasze, zaproszenie na kolacj�, chocia�
nie
oczekiwa�em, �e reakcja zajmie ci a� sze�� miesi�cy.
Wzruszy�a ramionami.
- �Hiram bogaci si� jeszcze bardziej�. To nie jest sensacyjna wiadomo��.
- Aha. Co sugeruje, �e teraz us�ysza�a� o czym� nowym. - Oczywi�cie mia� racj�;
Kate
milcza�a. - Albo - doda� - w ko�cu uleg�a� mojemu czaruj�cemu u�miechowi.
- Mo�e bym uleg�a, gdyby� si� tak nie �lini�. Bobby zerkn�� na swe bezw�adne
cia�o.
- Pr�no��? Powinni�my uwa�a�, jak wygl�damy, nawet kiedy badamy �wiat
wirtualny? - Zmarszczy� brwi. - Oczywi�cie masz racj�, moi ludzie z marketingu
musz� to
przemy�le�.
- Twoi ludzie?
- Oczywi�cie. - �Podni�s�� metalow� obr�cz z sory tu� obok. Wirtualna kopia
obiektu
oddzieli�a si� od fizycznego orygina�u, kt�ry pozosta� na sofie. - To nasze Oko
Duszy.
Najnowsza technologia wirtualna OurWorldu. Chcesz spr�bowa�?
- W�a�ciwie nie. Przyjrza� si� jej uwa�nie.
- Nie jeste� przecie� wirtualn� dziewic�, Kate. Twoje implanty zmys�owe...
- To w�a�ciwie minimum wymagane, �eby porusza� si� we wsp�czesnym �wiecie.
Pr�bowa�e� kiedy� przedosta� si� przez lotnisko SeaTac bez mo�liwo�ci VR?
Roze�mia� si�.
- Zwykle mnie przeprowadzaj�. Ale s�dz�, �e uwa�asz to za cz�� gigantycznego
spisku korporacji.
- Oczywi�cie, �e tak. Technologiczna inwazja naszych dom�w, samochod�w i biur
ju�
dawno osi�gn�a punkt nasycenia. Teraz chc� przej�� nasze cia�a.
- Ale� si� denerwujesz. - Poda� jej obr�cz. Rekursywna sytuacja, pomy�la�a
odruchowo: wirtualna kopia Bobby�ego trzyma wirtualn� kopi� wirtualnego
generatora. - Ale
to co� innego. Spr�buj. Wybierz si� ze mn� na wycieczk�.
Zawaha�a si�, ale wyczuwaj�c, �e jest troch� nieuprzejma, w ko�cu ust�pi�a.
Przecie�
by�a tu go�ciem. Odm�wi�a jednak propozycji pod��czenia kropl�wki.
- Rozejrzymy si� tylko i wr�cimy, zanim nasze cia�a si� rozpadn�. Zgoda?
- Zgoda - odpar�. - Wybierz sobie sof�. Wystarczy, �e dopasujesz obr�cz do
skroni, o
tak.
Powoli uni�s� nad g�ow� generator wirtualny. Skupiona twarz z pewno�ci� by�a
pi�kna, pomy�la�a; wygl�da jak Chrystus z koron� cierniow�.
U�o�y�a si� na sofie i wsun�a na g�ow� obr�cz Oka Duszy. Wydawa�a si� ciep�a i
elastyczna, a kiedy przesun�a j� przez w�osy, jakby dopasowa�a si� i u�o�y�a.
Sk�ra zamrowi�a pod metalem.
- Au.
Bobby siedzia� na sofie.
- To infuzery. Nie przejmuj si� nimi. Wi�kszo�� danych nap�ywa
drog�transczaszkowej stymulacji magnetycznej. Kiedy zrestartujemy, nic nie
b�dziesz czu�a...
- Po�o�y� si�; przez moment widzia�a na�o�one na siebie dwa cia�a: organiczne i
zbudowane z
pikseli.
Pok�j pociemnia�. Przez jedno czy dwa uderzenia pulsu nie s�ysza�a i nie
widzia�a
niczego. Wra�enie w�asnego cia�a znikn�o, jakby co� wyj�o jej m�zg z czaszki.
Z niewyczuwalnym stukiem poczu�a, �e znowu opada do wn�trza w�asnego cia�a.
Lecz teraz sta�a.
W jakim� b�ocie.
�wiat�o i upa� rozla�y si� wok� niej - b��kit, ziele�, br�z. Sta�a na brzegu
rzeki po
kostki w g�stej czarnej mazi.
Niebo mia�o barw� spranego b��kitu. Znajdowali si� na kraw�dzi lasu, w�r�d
obfitych
paproci, sosen i innych gigantycznych drzew iglastych. Ich spl�tane ga��zie
zatrzymywa�y
wi�ksz� cz�� �wiat�a. Upa� i wilgotno�� odbiera�y oddech; czu�a, jak pot
przesi�ka jej
koszul� i spodnie, przykleja w�osy do czo�a. Pobliska rzeka by�a szeroka,
powolna i brunatna
od mu�u.
Przesz�a kawa�ek g��biej w las, szukaj�c pewniejszego gruntu. Ro�linno�� by�a
g�sta,
li�cie i p�dy ch�osta�y j� po twarzy i ramionach. Wsz�dzie by�o pe�no owad�w,
w�r�d nich
ogromne niebieskie wa�ki; rozlega�a si� istna lawina d�wi�ku: �wierkanie, ryki,
gruchania.
Poczucie realno�ci by�o zaskakuj�ce, doznania przekraczaj�ce wszystkie wirtualne
prze�ycia, jakie dot�d pozna�a.
- Robi wra�enie, co?
Bobby stan�� obok niej. Mia� na sobie szorty i koszul� khaki oraz szeroki
kapelusz w
stylu safari. Na ramieniu ni�s� staromodn� z wygl�du strzelb�.
- Gdzie jeste�my? To znaczy...
- Kiedy jeste�my? To Arizona, g�rny trias, jakie� dwie�cie milion�w lat temu.
Bardziej przypomina Afryk�, prawda? Ten okres da� nam warstwy Malowanej Pustyni.
Mamy
tu gigantyczne skrzypy, paprocie, cykady, mchy... Ale w pewnym sensie �wiat
wci�� jest
szary. Ewolucja kwiat�w czeka nas dopiero w przysz�o�ci. Sk�ania i do namys�u,
prawda?
Opar�a stop� o jaki� pie� i spr�bowa�a zetrze� d�o�mi b�oto. Upa� by�
nieprzyjemny;
czu�a coraz silniejsze pragnienie. Nagie ramie, pokrywa�y setki kropelek potu,
kt�re migota�y
bardzo autentycznie; mia�a wra�enie, �e zaraz si� zagotuj�.
Bobby wskaza� r�k� w g�r�.
- Popatrz.
To by� ptak, niezbyt p�ynnie machaj�cy skrzyd�ami mi�dzy ga��ziami drzewa...
Nie,
by� za wielki, zbyt niezgrabny jak na ptaka. Poza tym brakowa�o mu pi�r. Mo�e
jaki� lataj�cy
gad. Porusza� si� ze sk�rzastym szelestem. Kate zadr�a�a.
- Przyznaj - powiedzia� Bobby. - Jeste� pod wra�eniem. Poruszy�a r�kami i
nogami;
zgina�a je, macha�a.
- Poczucie cia�a jest bardzo silne. Czuj� g�r� i d�, kiedy si� pochylam. Lecz
zak�adam, �e wci�� le�� na sofie i �lini� si� tak jak ty.
- Owszem. W�asno�ci propriocepcji Oka Duszy s� zadziwiaj�ce. Nawet si� nie
pocisz.
No, chyba nie; czasami nast�puje niewielki przeciek. To technika VR czwartej
generacji,
licz�c od prymitywnych okular�w i r�kawic, potem wszczep�w do organ�w zmys�u,
takich
jak twoje, i wszczep�w m�zgowych, kt�re pozwala�y na bezpo�redni sprz�g mi�dzy
systemami zewn�trznymi a ludzkim centralnym uk�adem nerwowym.
- Barbarzy�stwo - mrukn�a.
- Mo�liwe - przyzna� �agodnie. - To prowadzi nas do Oka Duszy. Obr�cz generuje
pola magnetyczne, kt�re stymuluj� precyzyjnie okre�lone obszary m�zgu. Bez
konieczno�ci
ingerencji fizycznej.
- Ale podniecaj�ca jest nie tylko zb�dno�� wszczep�w - doda�. - Chodzi raczej o
precyzj� i zasi�g stymulacji, jakie mo�emy osi�gn��. W tej chwili, na przyk�ad,
mapa tej
sceny, w projekcji rybiego oka, jest malowana bezpo�rednio na kor� wzrokow�.
Stymulujemy
j�dra migda�owate i wysepki p�at�w skroniowych, �eby da� ci wra�enie zapachu. To
bardzo
wa�ne dla autentyczno�ci prze�ycia. Zapachy, jak si� zdaje, docieraj� wprost do
systemu
limbicznego m�zgu, do miejsca, gdzie rodz� si� emocje. Dlatego w�a�nie zapachy
s� zawsze
takie poruszaj�ce. Wiesz o tym, prawda? Budzimy tak�e lekkie uk�ucia b�lu przez
czo�owy
pas kory; to o�rodek nie samego b�lu, lecz �wiadomego odczuwania b�lu. Wiele
pracy
wk�adamy te� w sam system limbiczny, �eby zagwarantowa�, �e wszystko, co
widzisz,
wywiera nale�yte wra�enie emocjonalne. Dalej dochodzi propriocepcja, wra�enie
cia�a:
bardzo z�o�one, ��czy si� z pobieraniem danych zmys�owych ze sk�ry, mi�ni i
�ci�gien,
informacji wizualnych i ruchu ze strony m�zgu oraz danych o r�wnowadze z ucha
wewn�trznego. Ustawienie tego wszystkiego wymaga precyzyjnego mapowania m�zgu. A
teraz mo�emy sprawi�, �e b�dziesz spada�, lata�, robi� salta, a wszystko to bez
opuszczania
sofy. Mo�emy te� sprawi�, �e zobaczysz cuda, jak tutaj.
- Dobrze si� na tym znasz. Jeste� dumny z tej techniki, prawda?
- Oczywi�cie, �e tak. To moje osi�gni�cie.
Mrugn�� i u�wiadomi�a sobie nagle, �e po raz pierwszy przez kilka minut patrzy�
wprost na ni�. Nawet tutaj, w tej udawanej d�ungli triasu, sprawia�, �e czu�a
si� niepewnie,
chocia� na kt�rym� poziomie niew�tpliwie j � poci�ga�.
- Bobby, w jakim sensie jest twoje? Zapocz�tkowa�e� je? Finansowa�e�?
- Jestem synem mojego ojca. W jego korporacji pracuj�. Ale ja nadzorowa�em
badania
nad Okiem Duszy. I testuj� ten produkt.
- Testujesz? To znaczy wchodzisz tutaj i bawisz siew polowanie na dinozaura?
- Nie nazwa�bym tego zabaw� - odpar� �agodnie. - Poka�� ci. Wyprostowa� si� i
ruszy�
g��biej w d�ungl�.
Pr�bowa�a za nim nad��y�. Nie mia�a maczety, a ga��zki i ciernie rozrywa�y jej
cienkie ubranie i drapa�y sk�r�. Bola�o, ale nie za bardzo; oczywi�cie, �e nie.
Wszystko to nie
by�o prawdziwe - zwyczajna gra przygodowa. Sz�a za Bobbym, zirytowana dekadenck�
technik� i nadmiernym bogactwem.
Dotarli na brzeg polany: obszaru pokrytego zwalonymi, zw�glonymi drzewami,
spo�r�d kt�rych przebija�y si� w g�r� drobne zielone p�dy. By� mo�e uderzy� tu
piorun.
Bobby wyci�gn�� r�k� i zatrzyma� j� w�r�d drzew.
- Sp�jrz.
Jakie� zwierz� szuka�o �eru, grzebi�c �apami i ryj�c mi�dzy martwymi kawa�kami
drewna. Musia�o mie� jakie� dwa metry d�ugo�ci, wilcz� g�ow� i wystaj�ce psie
z�by. Mimo
to st�ka�o jak �winia.
- Cynodont - szepn�� Bobby. - Protossak.
- Nasz przodek?
- Nie. Prawdziwe ssaki ju� si� oddzieli�y. Cynodonty to �lepy zau�ek ewolucji...
A
ni