4605
Szczegóły |
Tytuł |
4605 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4605 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4605 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4605 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Glen Cook
Pa�dziernikowe dziecko
Tom drugi cyklu �Imperium grozy
�Jan Kar�owski Data wydania orygina�u: 1980
Data wydania polskiego: 1999
Wydanie I
Spis tre�ci�
JEDEN: Lata 994-995 OUI; � Na �wiat przychodzi dziecko
�DWA: Rok 1002 OUI; � Dom i serce
�TRZY: Rok 1002 OUI; � D�ugie zbrojne rami� Adepta
�CZTERY: Rok 1002 OUI; � �cie�ka coraz w�sza
�PI��: Lata 995-1001 OUI; � Ich niegodziwo�� kazi ziemi�
�SZE��: Rok 1002 OUI; � Najemnicy
�SIEDEM: Rok 1002 OUI; � Do Kavelina
�OSIEM: Rok 1002 OUI; � Kampania przeciwko rebelii
�DZIEWI��: Rok 1002 OUI; � �ycie rodzinne
�DZIESI��: Rok 1002 OUI; � Domykaj�ce si� kr�gi
�JEDENA�CIE: Rok 1002 OUI; � Coraz bli�ej
�DWANA�CIE: Lata 1002-1003 OUI; � Komplikacje i nowe kierunki rozwoju
sytuacji
�TRZYNA�CIE: Lata 1001-1003; � �lepi w swej niegodziwo�ci trwaj� w swym
szale�stwie
�CZTERNA�CIE: Rok 1003 OUI; � Drogi do Baxendali
�PI�TNA�CIE: Rok 1003 OUI; � Baxendala
�SZESNA�CIE: Lata 1003-1004 OUI; � Cienie �mierci
JEDEN: Lata 994-995 OUI;
Na �wiat przychodzi dziecko
I.
Sprawi�, �e os�o�ni�a go ciemno��
Skrzy�dlaty cz�owiek ni�czym szep�cz�cy duch opad� z bez�ksiꭿy�co�wego
nie�bo�sk�onu zi�mo�wej nocy � tylko cie� na tle gwiazd � a kiedy za�trzymy�wa�
si�, l��duj�c na para�pecie wy�so�kiego, po�zba�wio�nego szyb okna wie�y zamku
Krief, jego wiel�kie skrzyd�a za�o�po�ta�y, wy�daj�c kr�tki ostry trzask!
Z�o��y� je, zwinnym, led�wie do�strzegal�nym ru�chem, otu�laj�c si� w nie
ni�czym w ciemny �ywy p�aszcz. Kiedy wpa�try�wa� si� w ciemno�� wn�trza wie�y
oczy p�o�n�y mu zim�nym szkar�atem. Na�s�u�chu�j�c, prze�krzywia� z boku na bok
g�ow� po�dobn� do psiego �ba. Nie wy�chwyci� jed�nak naj�l�ej�szego od�g�osu,
nie wy�pa�trzy� na�wet drgnienia i wcale mu si� to nie spodoba�o, oznacza�o
bo�wiem, �e trzeba b�dzie pod�j�� dal�sze kroki.Ostro�nie, pe�en obaw �
miej�sca za�miesz�kane przez ludzi zaw�sze bu�dzi�y w nim trwog� � opad� na
zimn� po�sadzk�. Pa�nu�j�ce w �rodku ciemno�ci, nie�prze�nik�nione na�wet dla
jego przy�sto�so�wa�nych do wi�dze�nia w mroku oczu sta�no�wi�y zna�ko�mit�
po��ywk� dla l�ku przed lud�mi w�a��ci�wego rasie, do kt�rej nale��a�. Ja�kie�
cz�owie�cze z�o, otu�lone p�aszczem nocy, mo�e czy�ha� na niego w �rodku? A
jed�nak ze�bra� si� na od�wag� i ru�szy�, dr���cymi pal�cami wci�� mu�ska�j�c
kryszta��owy sztylet u boku, a w dru�giej d�oni �ci�ska�j�c ma�le�k� sa�kiewk�.
Niemy strach na�brzmiewa� j�kiem w gar�dle. Nie nale��a� do istot
ce�chu�j��cych si� szczeg�ln� od�wag�. Nigdy te� nie zna�la�z�by si� w tym
prze�ra��aj��cym miej�scu, gdyby nie z�o��one z mie�sza�niny grozy i mi�o��ci
uczucie, jakim da�rzy� swego pana.Kie�ruj�c si� naj�l�ej�szymi echami szept�w,
kt�re tylko on by� w sta�nie wy�chwyci�, od�na�laz� wreszcie drzwi. Strach
za�cz�� si� ju� po�woli roz�wie�wa�, kiedy od�kry�, �e wszystko jest tak
spo�kojne, jak obie�ca� jego pan, lecz nagle po�wr�ci� � dal�sz� drog�
blo�ko�wa�o bo�wiem za�kl�cie ostrze�gaw�cze z ga�tunku tych, kt�re po�trafi�
pod�nie�� wiel�kie la�rum, sprowa�dza�j�c na�tychmiast uzbrojo�nych w stal
ludzi. Jed�nak nie by� zu�pe��nie bez�bronny. Wi�zyta w tym miej�scu sta�no�wi�a
g��wny ma�newr ope�racji, za kt�r� sta�y nie�sa�mo�wicie dro�bia�zgowe
przy�go�to�wa�nia. Z sa�kiewki wyj�� pur�pu�rowy klej�not i ci�sn�� nim w g��b
ko�ryta�rza. Klej�not poto�czy� si� z g�o��nym stu�ko�tem. Wstrzy�ma� od�dech.
Jego wy�czu�lony s�uch ode�bra� d�wi�k niby �o�skot grzmotu. Roz�b�y�s�o
ja�skrawe czerwone �wiat�o. Za�kl�cie ostrze�gaw�cze usu�n�o si� z drogi,
prze�no�sz�c na jedn� z p�asz�czyzn prze�strzeni, kt�re two�rz� k�t pro�sty z
trzema wy�mia�rami wy�zna�cza�j��cymi rze�czy�wi�sto��. Zer�kn�� przez szpar�
mi�dzy d�u�gimi ko��ci�stymi pal�cami, za kt�rymi skry� prze�ra��one oczy.
Wszystko w po�rz�dku. Pod�szed� do drzwi i bez�g�o��nie je
otworzy�.Po�mieszcze�nie o�wietla�a poje�dyn�cza �wieca, w�a��ci�wie ju�
oga�rek. Po prze�ciw�nej stro�nie kom�naty, w sze�ro�kim �o�u z czte�rema
s�up�kami pod�trzymu�j��cymi je�dwabny bal�da�chim, spa� cel jego misji. By�a
m�oda, �liczna i deli�katna, jed�nak wszystkie te ce�chy nie mia�y dla�
naj�mniejszego zna�cze�nia. Na�le�a� do stwo�rze� po�zba�wio�nych p�ci. Nie
dr�czy�y go �adne ludz�kie t�sk�noty � przy�najmniej te z ga�tunku ciele�snych.
T�skni� wy���cz�nie za po�czu�ciem bez�pie�cze�stwa, jakie da�wa�a ro�dzinna
ja�ski�nia i towa�rzy�stwo braci. Le���ca przed nim istota w jego oczach by�a
tylko przedmio�tem po�szu�ki�wa� wzbudza�j��cym strach i lito��, je�dynie
na�czy�niem, kt�re mo�e si� przy�da�.Ko�bieta (led�wie wy�ros�a z wieku
dzie�ci�cego � jej cia�o do�piero za�czy�na�o na�bie�ra� ko�bie�cych
kr��g�o��ci) poru�szy�a si�, wy�mamrota�a co� przez sen. Serce skrzydla�tego
cz�o�wieka na mo�ment za�mar�o. Do�brze wie�dzia�, jaka jest moc sn�w.
Po��piesznie za�cz�� gme�ra� w sa�kiewce. Wy�szpe�ra� owi�ni�ty w sk�r� k��bek
wil�got�nej ba�we�ny i pod�sun�� jej pod nos. Cze�ka�, p�ki opary de�koktu znowu
nie sprowa�dzi�y spo�koj�nego snu. Za�do�wo�lony, �ci��gn�� z niej po��ciel i
roz�wi��za� ta�siemki noc�nej ko�szuli. Z sa�kiewki wy�doby� sw�j ostatni skarb.
Ma�giczny przy�rz�d po�kry�wa�y za�kl�cia, kt�rych ce�lem by�o
nie�do�pusz�cze�nie do tego, aby za�war�to�� ob�umar�a, co z kolei sta�no�wi�o
gwa�ran�cj� po�wo�dze�nia noc�nej misji.Gar�dzi� sa�mym sob� za zimn� krew, z
jak� wy�ko�ny�wa� za�danie, jed�nak do�pro�wa�dzi� ca�� ope�racj� do ko�ca.
Przywr�ci� ko�biet� i �o�e do po�przedniego stanu i ci�cho wy�szed� z
kom�naty.Od�zy�ska� pur�pu�rowy klej�not, roz�dep�ta� go i skru�szy� na proch,
aby ostrze�gaw�cze za�kl�cie mo�g�o po�wr�ci� na swoje miej�sce. Wszystko
po�winno wy�gl��da� do�k�ad�nie tak jak przed jego wi�zyt�. Za�nim roz��o�y�
skrzyd�a, deli�kat�nie mu�sn�� d�o�ni� r�ko�je�� kryszta�o�wego sztyletu.
Po�czu� za�do�wo�lenie, gdy u�wiado�mi� sobie, �e nie mu�sia� go u�y�.
Nie�na�wi�dzi� przemocy. II. Pa�trzy oczyma wroga Dziewi�� mie�si�cy i kilka dni
p�niej. Pa��dziernik � zna�ko�mity mie�si�c na mroczne i dziwne czyny, kiedy
czerwone i z�ote li�cie opa�daj�, �u�dz�c umys� barwnymi cu�dami. Kiedy ch�odny
wiatr o so�sno�wej woni nie�sie ze sob� z wy�so�kich partii Ka�pen�rungu
obietnic� zimy, no�cami �wiec� wiel�kie po�ma�ra�czowe ksiꭿyce, a na tle tego
wszyst�kiego na�brzmie�waj� i dy�sz� roz�maite stra�chy. Mie�si�c za�cz�� si�
wci�� jesz�cze ja�snym wspo�mnieniem wcale nie tak odle�g�ego lata, op�nio�nym
k�sem sierpnia, spy�cha�j��cym w nie�pa�mi�� ko�biecy, zmienny, wci��ni�ty
po�mi�dzy dwie od�s�ony ja�sno��ci wrzesie�. Ko�lejne dni mie�si�ca stop�niowo
na�bie�ra�y roz�p�du, to�cz�c si� ze wzg�rza czasu, p�ki z ko�co�wym plu�skiem
nie zato�n�y wszystkie w czar�nej studni, z kt�rej po�zo�sta�a cz�� roku
wy�da�wa� si� b�dzie tylko wy�si��kiem mo�zol�nego wspinania si� ku szczytowi
g�ry w po��cigu za �wiat�em gwiazd. Na jego ko�niec przy�pa�da�a noc
po��wi�cona wszyst�kiemu, co bez�bo�ne � noc blu��nier�czych czy�n�w.Mia�sto
Kriefa � Vor�gre�berg by�o nie�wiel�kie, co jed�nak nie by�o nie�zwy�k�e,
bio�r�c pod uwag� to, �e ma si� do czy�nie�nia ze sto�lic� jed�nego z
Po�mniejszych Kr�lestw. Jego ulic praktycz�nie nikt nie sprz�ta�: bo�gaci nie
mieli za�miaru trwoni� swoich zy�sk�w na za�mia�taczy, a bied�nych n�ka�y inne
zmartwie�nia. Trzy czwarte sta�no�wi�y sta�ro��ytne slumsy, a reszt� � bo�gate
rezy�den�cje albo bu�dowle prze�ka�zane na domy han�dlowe kup�c�w, kt�rzy przez
prze��cz Savernake przy�by�wali do mia�sta ze Wschodu. Re�zy�den�cje szlachty
za�lud�nia�y si� jedy�nie na czas trwa�nia sesji Zgroma�dze�nia. Po�zo�sta��
cz�� roku ci po�nurzy sta�rzy kr�tacze sp�dzali w zam�kach i
po�sia�d�o��ciach wiej�skich, ba�to�gami wy�dzie�raj�c dal�sze bo�gactwa ze
swoich nie�wol�ni�k�w. Prze�st�p�czo�� w mie��cie by�a w�a��ci�wie nie�wielka, a
po�datki wy�sokie. Ka��dego dnia lu�dzie umierali z g�odu albo od jed�nej z
setek gra�suj��cych w nim cho�r�b, ko�rup�cja w rz��dzie by�a po�wszechna,
mniejszo��ci et�niczne za� nie�na�wi�dzi�y si� wzajem�nie z zaja�d�o��ci�,
mo�g�c� w ka��dej chwili wy�buchn�� orgi� gwa�t�w. A wi�c by�o to nor�malne
mia�sto w sercu nie�wiel�kiej kra�iny za�mieszka�nej przez ludzi za�zwy�czaj
s�a�bych. O jego wy�j�t�ko�wo��ci sta�nowi� tylko fakt, �e kr�l utrzymy�wa�
tutaj dw�r, oraz to, i� by�o ko�co�wym eta�pem ka�ra�wan przy�by�wa�j��cych ze
Wschodu. Z niego w�a��nie p�y�n�y na Za�ch�d orientalne bo�gactwa; a
do�cie�ra�y do niego naj�lep�sze to�wary pro�du�ko�wane w pa�stwach wy�brze�a.
Jed�nak pew�nego dnia w ko�cu pa��dziernika, kiedy prze�bu�dzi�o si� z�o, oto
c� mo�na w nim by�o zo�ba�czy�:Nie�dzielny pora�nek po desz�czu i sta�rego
cz�o�wieka w ob�szar�pa�nym gru�bym p�aszczu, kt�remu bar�dzo przy�da��aby si�
k��piel i gole�nie. Od�cho�dzi� w�a��nie od tyl�nych drzwi domu bo�gacza, a na
pod�nie�bie�niu wci�� jesz�cze czu� smak be�konu. Lekko zro�bi�o mu si� na
du�szy, gdy po�my��la� o mie�dzia�kach w sa�kiewce. Za�chi�cho�ta�. Po�tem
jed�nak do�bry hu�mor roz�wia� si�, jakby go nigdy nie by�o. Przy�sta�n��,
spoj�rza� w g��b uliczki i ru�szy� w prze�ciw�nym kie�runku. Za ple�cami
us�y�sza� grze�cho�cz�ce do�no��nie w ci�szy po�ranka tur�kota�nie sta�lo�wych
obr�czy po ce�gla�nym bruku. W��cz�ga za�trzyma� si� na mo�ment, po�dra�pa� w
kroku, wy�kona� d�o�ni� znak ma�j�cy od�p�dzi� z�y omen i ru�szy� bie�giem. W
ustach czu� kwa��ny teraz smak nie�dawno spo��y�tego �nia�dania.Cz�owiek z
r�cz�nym w�z�kiem skr�ci� w�a��nie za r�g i po�woli w�dro�wa� w kie�runku, w
kt�rym znik�n�� w��cz�ga. Drobny stary m꿭czy�zna z po�si�wia�� po�strz�pion�
brod�. Oci�a�y ch�d sprawia� wra��enie, jakby z naj�wy��szym tru�dem pcha�
w�zek po mo�krym bruku. Oczy za��mione b�on� kata�rakty mru�ga�y, gdy bacznie
przy�gl��da� si� tyl�nym wej��ciom do do�m�w. Po ka��dym spoj�rze�niu kr�ci�
g�ow�. Mamro�cz�c co� pod no�sem, wy�szed� z uliczki i ru�szy� w stron�
te�re�n�w pu�blicznych ota�cza�j��cych pa�ac Kriefa. Bez�listne drzewa
po�sa�dzone rz�dami ma�ja�czy�y ni�czym sze�regi po�nu�rych szkielet�w w
mo�krym, za�la�nym szar� po��wiat� po�ranku. Za�mek wy�gl��da�, jakby oble�ga�y
go za�st�py sza�rych drewnia�nych stra�ch�w. W�a��ci�ciel w�zka za�trzyma� si�.�
Pa�ac kr�lew�ski.Wy�krzywi� si�. Za�mek Krief m�g� przez sze�� stu�leci
opie�ra� si� na�je�d�com i ulec jedy�nie Ilka�za�rowi, jed�nak nie by� prze�cie�
nie�zdo�byty. Dzia�aj�ca od we�wn�trz moc by�a w sta�nie go zniszczy�.
Po�my��la� o wy�go�dach, o bo�gactwach kry�j��cych si� za tymi mu�rami i o
n�dzy w�a�snego �y�cia. Prze�kl�� oczeki�wa�nie. Mia� przed sob� prac� do
wy�ko�nania. Przykr� prac�. Zamki i kr�le�stwa nie upa�daj� od pstrykni�cia
pal�cami.Ob�szed� ca�y za�mek, przy�gl��daj�c si� �pi��cym war�tow�ni�kom,
wie�ko�wemu blusz�czowi na po�u�dniowej �cia�nie, wiel�kim bra�mom
wy�cho�dz��cym na za�ch�d, na wsch�d oraz licz�nym po�ter�nom. Cho�cia� drobnej
szlachty wa�dz��cej si� z sob� by�o w Kavelinie tyle co pche� na psie, �a�den
kon�flikt nigdy nie za�gro�zi� Vor�gre�ber�gowi. Wojny by�y dla baro�n�w,
kt�rzy �cie�rali si� ze sob� na len�nych po�sia�d�o��ciach. Ko�ronie z ich
strony ra�czej nic nie za�gra��a�o, bo�wiem zare�zer�wo�wa�a sobie po�zycj�
bez�inte�re�sow�nego s�dziego w ich spo�rach. Nie�kiedy jed�nak kt�re� z
s��sied�nich kr�lestw za�zdro�snych o zy�skowny han�del ze Wschodem pr�bo�wa�o
pod�boju, co szybko jed�no�czy�o zwa��nione domy.Po�ranek po�woli traci� sw�
�wie��o��. Przy za�chodniej bra�mie pa��acu gro�ma�dzili si� lu�dzie. Sta�rzec
otworzy� w�zek, roz�pali� w�gle i wkr�tce sprzeda�wa� ju� kie��baski oraz
cie�p�e pie�ro�ki. Ko�o po�u�dnia brama si� otworzy�a.T�um za�milk�. Kompania
kr�lew�skich wy�ma�sze�ro�wa�a przy wt�rze ry�cz��cych tr�b, po�s�a�cy na
ko�niach wy�padli z bramy z �o�sko�tem kopyt, kie�ruj�c si� ku naj�dal�szym
kra�com Kavelina i ca�y czas wrzesz�cz�c: �Kr�l ma syna!�T�um za�cz��
wi�wa�to�wa�: ca�e lata cze�kano na t� wia�do�mo��.Drobny sta�rzec u�miech�n��
si� do kie��basek. Kr�lowi uro�dzi� si� syn, kt�ry za�pewni ci��g�o�� dy�nastii
ty�rana, a ci idioci wi�wa�to�wali, jakby w�a��nie na�sta� dzie� zba�wie�nia.
Biedne, g�u�pie istoty. Nigdy si� nie na�ucz�. Na�dzieje na lep�sz� przy�sz�o��
nigdy nie zga�sn� w ich ser�cach. Dla�cze�g� mie�liby oczeki�wa�, �e dzie�ciak
b�dzie mniej okrutnym kr�lem ni� jego przodko�wie? Opi�nia starca na temat
w�a�snego ga�tunku by�a ra�czej kiep�ska. Nie�kt�rzy w in�nym miej�scu i w
in�nym cza�sie s�y�szeli, jak po�wia�da�, i� bio�r�c pod uwag� wszystkie za i
prze�ciw, wo�la�by ra�czej uro�dzi� si� kaczk�.Ostatni kr�lew�scy wy�szli
wreszcie z bramy. T�um ru�szy� na�prz�d, chc�c sko�rzy�sta� z na�stroju
�wi�tecz�nej chwili. Plebs rzadko mia� oka�zj� prze�kra�cza� te por�tale.
Sta�rzec ru�szy� ra�zem z t�uszcz�. Po�zwo�li�, by dusz� prze�pe��ni�a mu ich
��dza. Jed�nak nie w g�o�wie by�y mu przy�smaki z wy�sta�wio�nych na dzie�dzi�cu
sto���w. Pra�gn�� wie�dzy. I to ta�kiej, kt�ra ura�do�wa��aby w�a�my�wa�cza.
Szed� wi�c, do�k�d�kol�wiek mu po�zwolono wej��, zo�ba�czy� wszystko, co wolno
by�o ogl��da�, i s�u�cha�; szczeg�ln� uwag� zwracaj�c na obro��ni�t� bluszczem
�cian� i wie�� kr�lowej. Wreszcie, usa�tys�fak�cjo�no�wany, po�pr�bo�wa�
na�wet kr�lew�skiej szczodro��ci � kil�koma pie�ro��kami prze�gna� smak
ta�niego wina � po�tem wr�ci� do swego w�zka i znik�n�� z oczu w sieci
uli�czek. III. Wraca na miej�sce swej zbrodni I znowu skrzydlaty cz�owiek
opu��ci� si� z noc�nego nieba ni�czym mi�go�tliwy cie� mkn�cy na pro�mie�niach
pa��dzierni�ko�wego ksiꭿyca. Przypa�da�a w�a��nie Noc Al�lernmas, dziewi��
mie�si�cy po jego pierwszej wi�zycie. Za�nur�ko�wa� w roz�szeptanym po�wie�trzu,
prze�mkn�� obok wie�, grze�bi�c r�w�no�cze��nie w swej nie�mra�wej pa�mi�ci.
Zna�laz� w�a��ciwe okno, po�szy�bo�wa� w jego stron� i znik�n�� w ciemno��ciach.
Czerwo�nooki cie� w p�aszczu ze skrzyde� pa�trzy� teraz na dzie�dzi�niec, kt�ry
jesz�cze nie�dawno by� miej�scem �wi�tecz�nej za�bawy. Cze�ka�. Ba� si� � druga
wi�zyta to ju� ku�sze�nie Losu. Co� mo�e p�j�� �le.Czarny kleks na chwil�
wy�pe�ni� szczelin� w kre�nela��ach blank. Ru�szy� wzd�u� muru, po�tem na d�,
na dzie�dzi�niec.Skrzy�dlaty cz�owiek od�win�� lekk� link�, kt�r� przewi��zany
by� w pasie. Je�den z jej ko�c�w przywi��za� do belki po�nad g�ow� i w ten
spo�s�b wy�kona� swoje za�danie. Pierwot�nie mia� zaraz po tym wznie�� si� w
po�wie�trze, jed�nak po�sta�nowi� za�cze�ka� na przyja�ciela. Burla,
wy�gl��da�j�cy ni�czym uosobie�nie wszyst�kich nie�szcz��, kar��o�waty stw�r z
przytro�czo�nym do ple�c�w to�bo��kiem, wspi�� si� ku niemu zr�cznie ni�czym
ma�pa, do kt�rej w isto�cie by� po�dobny. Skrzy�dlaty cz�owiek od�wr�ci� si�
bo�kiem, aby przyjaciel m�g� prze�ci�sn�� si� obok niego.� Le�cisz ju�? �
za�pyta� Burla.� Nie. Pa�trz�. � Deli�kat�nie do�tkn�� jego ra�mie�nia, uro�ni�
z�baty u�miech. On r�w�nie� si� ba�, w ka��dej chwili mo�g�a spa�� na nich
�mier�. � Za�czy�nam. � Za�kr�ci� si�, wy�mamrota� co� i �ci��gn�� ple�cak z
grzbietu.Ru�szyli ko�ryta�rzem, z kt�rego skrzydlaty cz�owiek ko�rzy�sta�
po�przednim ra�zem. Burla otrzyma�nymi in�stru�mentami zli�kwi�do�wa� za�kl�cia
ochronne, po�tem sfor�so�wa� nowy za�mek w drzwiach kr�lowej...Za�dane sen�nym
g�o�sem pyta�nie. Burla i skrzydlaty cz�owiek wy�mie�nili spoj�rze�nia � jak si�
oka�za�o, ich obawy by�y usprawie�dli�wione, cho�cia� Mistrz za�pew�nia�, �e
b�dzie ina�czej. Jed�nak mimo to, uzbroi� Burl� i na tak� ewentual�no��.
Ka�rze� poda� skrzydla�temu to�bo�ek, wy�ci��gn�� z sa�kiewki kru�ch� fiolk�,
uchyli� odrobin� drzwi i wrzuci� j� do wn�trza. Na�st�pne pyta�nie �
wy�ra��niej�sze, g�o��niej�sze, bar�dziej l�kliwe. Burla wy�ci��gn�� z sa�kwy
ci�k�, na�s��czon� wod� mate�ri�, znowu wyj�� to�bo�ek z r�k skrzydla�tego,
pod�czas gdy tam�ten na skrzywio�nych ustach i nosie za�wi��zy�wa�
p��tno.Jesz�cze jedno pyta�nie za drzwiami.Kiedy Burla wszed� do �rodka,
roz�leg� si� krzyk, kt�ry roz�brzmia� echem w g��bi ko�ryta�rza. Skrzy�dlaty
cz�owiek wy�ci��gn�� sztylet.� Szybciej! � po�wie�dzia�.W ich kie�runku
zbli��a�y si� echa pod�nie�co�nych, przej�tych g�o�s�w, kt�rym towa�rzy�szy�
szcz�k me�talu. �o��nie�rze. Z ka�d� chwil� ogar�nia�o go coraz wi�ksze
prze�ra�e�nie, chcia�by ju� odle�cie�. Ale nie m�g� prze�cie� po�rzu�ci�
przyja�ciela. �wiado�mie sta�n�� tak, aby oznacza�j�ce drog� ucieczki okno mie�
za ple�cami. Ostrze sztyletu roz�ja�rzy�o si�. Skrzy�dlaty cz�owiek trzyma� go
wy�soko po�nad g�ow�, tak �e w ciemno�ci wi�da� by�o tylko ostrze i od�blask
pa�da�j�cy na jego odra��a�j�ce obli�cze. Lu�dzie r�w�nie� mieli swoje
stra�chy.Trzej �o��nie�rze we�szli po schodach, zo�ba�czyli go i za�wa�hali si�.
Skrzy�dlaty cz�owiek przy�sun�� kling� do twa�rzy, roz�po�star� skrzyd�a.
Sztylet k�pa� go w swej po��wia�cie i wy�gl��da�o, jakby wci�� r�s�,
ca��ko�wicie wy�pe��nia�j�c sob� ko�ry�tarz. Jeden z �o��nie�rzy skrzekn�� co�
zdj�ty trwog�, po�tem umkn�� w d� po schodach. Po�zo�stali mru�czeli
za�kl�cia.Burla wr�ci� z dzieckiem.� Idziemy ju�.W jed�nej chwili by� za
oknem, a zej��cie po linie za�bra�o mu do�s�ownie kilka se�kund. Skrzy�dlaty
cz�owiek po�mkn�� za nimi i ju� w lo�cie schwyci� lin�. Po�tem wzbi� si�,
kie�ruj�c si� ku tar�czy ksiꭿyca w na�dziei, �e od�ci��gnie uwag� od kar�a. W
dole wrzawa roz�cho�dz�ca si� ni�czym fale po po�wierzchni stawu do�tar�a ju� do
naj�dalej po�o��o�nych kom�nat pa��acu. IV. Pro�wa�dza si� ze stwo�rami
ciemno�ci W lesie Gud�brandsdal, kr�lew�skim re�zer�wa�cie, tu� za gra�ni�cami
Sie�dli�ska Vor�gre�bergu, kil�kana��cie mil od zamku Krief, po�krzy�wiony
sta�rzec pa�trzy� w nie�ch�t�nie pe��ga�j�ce p�o�myki ogni�ska i chi�cho�ta�.�
Uda�o im si�! Uda�o. Od�t�d ju� tylko z g�rki.Odziana w ci�k� szat�
za�kap�tu�rzona po�sta� po prze�ciw�nej stro�nie ognia lekko ski�n�a g�ow�.
Sta�rzec, sprze�dawca kie��basek, by� nie�go�dziwy � w oso�bli�wie czy�sty i
bez�oso�bowy, chcia�oby si� rzec, fi�glarny spo�s�b � ale tam�ten drugi by� z�em
� z�o��li�wym, okrutnym czar�nym z�em.Skrzy�dlaty cz�owiek, Burla ani ich
przyja�ciele nie mieli poj�cia, �e Mistrz wszed� z nim w kon�szachty. V. �mia�y
w s�u��bie swego Pana Ean�red Tarl�son, wes�so�ski ka�pitan kr�lew�skich, by�
�o��nie�rzem o wiel�kiej s�a�wie. Jego do�ko�nania pod�czas wo�jen El Mu�rida
sta�y si� g�o��ne wzd�u� i wszerz Po�mniejszych Kr�lestw. Los po�sta�wi�
wes�so�skiego ch�opa, s�u����cego w kom�panii pie�choty, tu� obok jego kr�la w
mo�men�cie, gdy tam�ten otrzyma� idio�tyczn� pa�skudn� ran� od ryko�sze�tuj��cej
strza�y. Ean�red przyw�dzia� zbroj� swego pana i przez wiele dni
po�wstrzy�my�wa� fa�naty�k�w. W wy�niku tych dzia�a� zdo�by� sobie przyja�ciela
w ko�ronie. Gdyby by� nor�dme�nem, pa�so�wano by go na ryce�rza. Jed�nak w
ta�kiej sytu�acji wszystkim, co kr�l m�g� dla niego zro�bi�, by� awans. Ostrogi
ry�cer�skie przy�sz�y wiele lat p�niej. By� pierwszym wes�so�czy�kiem, kt�ry
zasi�li� stan ry�cer�ski od cza�s�w Prze�sie�dle�nia.Ean�red by� kr�lew�skim
ryce�rzem, sza�no�wa�nym na�wet przez wro�g�w. Po�wszechnie znano jego
uczciwo��, lo�jal�no�� i ro�zum. Cie�szy� si� s�aw� cz�o�wieka, kt�ry nie
po�trze�buje ucie�ka� si� do zdrady i na�wet w obecno�ci kr�la nie za�waha si�
ob�sta�wa� przy swoim. Nie�wzrusze�nie trzyma� si� swych za�sad. W�r�d ludu
znany by� ze zwy�ci�stw w s��dach bo��ych, kt�re ko�czy�y spory z s��sied�nimi
ksi�stwami. Wes�so�skie ch�opstwo wi�dzia�o w nim rzecznika swoich praw.
Cho�cia� Ean�red za�bija� dla swego kr�la, nie by� bez�wzgl�dny ani okrutny. By�
jedy�nie �o��nie�rzem, by�najmniej nie wy�nie�sio�nym po�nad in�nych, kt�rego
je�dyn� am�bicj� by�a obrona swojego kr�la. By� to wi�c cz�owiek szla�chetny,
ja�kich nie�wielu w Po�mniejszych Kr�le�stwach.Kiedy wy�bu�ch�o za�mie�sza�nie,
Tarl�son przy�pad�kowo znaj�do�wa� si� na dzie�dzi�cu. Pod wie�� kr�lowej
do�tar� aku�rat w por�, by na tle tar�czy ksiꭿyca do�strzec cie� skrzydla�tego
po�twora ci��gn��cego za sob� cienk� link�, jakby �owi� nie�wi�dzialne lata�j�ce
ryby. Bacznie ob�ser�wo�wa� tor lotu � stw�r kie�rowa� si� ku
Gud�brandsda�lowi.� Gjer�drum! � za�grzmia� na swojego syna i giermka, kt�ry mu
towa�rzy�szy�. � Ko�nia!Po kilku mi�nu�tach galo�po�wa� ju� przez Bram�
Wschodni�. Zgodnie z wy�da�nym roz�ka�zem jego kom�pania mia�a na�tychmiast
ru�sza� za nim. By� mo�e tylko �ci�gam wiatr, po�my��la�, ale przy�najmniej co�
robi�. Po�zo�stali miesz�ka�cy pa��acu pisz�czeli jak stare baby przy�a�pane z
za�dar�tymi sp�dni�cami. Ci nor�d�me�scy dwo�racy! Ich przodko�wie mo�e byli
twar�dzi, jed�nak dzi�siej�sze po�kole�nia sk�a�da�y si� wy���cz�nie ze
skrety�nia��ych dan�dys�w.Dla galo�puj��cego konia droga do Gud�brandsdalu by�a
kr�tka. Ean�red zanu�rzy� si� w g�szcz, przywi��zaw�szy naj�pierw wierz�chowca w
miej�scu, gdzie inni bez trudu go od�najd�. Nie�mal na�tychmiast zo�ba�czy�
ogni�sko. Wy�ci��gn�� miecz i za�cz�� pod�kra�da� si� w kie�runku pe��zaj��cych
p�o�mieni. Po chwili ob�ser�wo�wa� ukryty w cie�niu, skrzydla�tego stwora
roz�ma�wia�j��cego z otu�lo�nym w koce star�cem. Nie do�strzeg� �ad�nej broni
bar�dziej nie�bez�piecznej ni�li sztylet skrzydla�tego. Sztylet... Jego ostrze
de�likat�nie si� ja�rzy�o.Ru�szy� w kie�runku ognia.� Gdzie jest ksi���? �
Klinga mie�cza po�mkn�a do gar�d�a starca.Jego po�ja�wie�nie si�
naj�wy�ra��niej wcale nie za�sko�czy�o tam�tych dw�ch, cho�cia� tro�ch� zrze�d�y
im miny. �a�den nie od�po�wie�dzia�. Skrzy�dlaty cz�owiek wy�ci��gn�� sztylet.
Tak, na�prawd� l�ni�. Ma�gia! Ean�red zmieni� u�o��enie klingi, os�a�nia�j�c
si�. Mon�stru�alna czerwo�nawa istota z ostrzem bia��ego ognia mo�g�a by�
bar�dziej nie�bez�pieczna, ni�li si� z po�zoru wy�da�wa�a.W ciemno��ciach za
Tarl�so�nem co� si� poru�szy�o. Okutane w czarn� mate�ri� rami� si�gn�o w jego
kie�runku. Wy�czu� gro���ce mu nie�bez�pie�cze�stwo i od�wr�ci� si� z koci�
zr�czno��ci�, r�w�no�cze��nie tn�c ostrzem z g�ry. Klinga prze�ci�a
po�wie�trze... a po�tem cia�o i ko��. D�o� upa�d�a obok ognia, wznieca�j�c ma�e
ob��oczki po�pio�u, a palce wci�� kur�czowo za�ci�ska�y si� i
roz�pro�sto�wy�wa�y ni�czym nogi umieraj��cego pa�j�ka. Wrzask b�lu i
w�ciek�o��ci po�ni�s� si� po lesie. Ale cios Ean�reda by� sp�niony � wcze�niej
palce mu�sn�y jego gar�d�o. Ca�y �wiat nagle ogar�n�o ark�tyczne zimno.
Sk�oni� si� po�woli jak pod�ci�te drzewo i po�czu�, �e traci zmy�s�y. Pa�daj�c,
od�wr�ci� si� jesz�cze; zo�ba�czy� naj�pierw ciemny zarys syl�wetki istoty,
kt�ra go po�wa�li�a, za�sko�czone twa�rze tam�tych, po�tem od�ci�t� d�o�.
Pla�styczna, po�tworna, pe��z�a z po�wro�tem ku swemu w�a��ci�cie�lowi... �wiat
ogar�n�� mrok. Ale zato�n�� w ciemno��ciach, �miej�c si� bez�g�o��nie. Los nie
po�sk��pi� mu przy�najmniej jed�nego drobnego triumfu � zdo��a� jesz�cze
prze�bi� mie�czem d�o� i we�pchn�� j� w ogie�. VI. Ci�ko mu na sercu, ale nie
ustaje Burla z dzieckiem w to�bo�ku na ple�cach do�tar� do ogni�ska swego
Mi�strza, gdy do�ga�sa�y ju� ostatnie g�ownie i zdra�dziecki �wit po�woli
wy�pe��za� spo�nad g�r Ka�pen�rung. Prze�kl�� �wiat�o, a jego ruchy sta�y si�
jesz�cze ostro��niej�sze. Od czasu, kiedy opu��ci� mia�sto, wsz�dzie
galo�po�wali je�d�cy. By im umkn��, trzeba by�o wszyst�kich jego umiej�tno��ci
poru�sza�nia si� w�r�d nocy. Przy ogni�sku zo�ba�czy� �o��nie�rzy. Wcze�niej si�
bili. Kto� zo�sta� ranny. Koce Mi�strza le��a�y roz�rzu�cone, to by� znak, �e
wszystko w po�rz�dku, ale musi ucie�ka�. Bezmiar nie�szcz�cia Burli by� obecnie
ni�czym w po�r�w�naniu z l�kiem, �e nie uda mu si� wy�pe��ni� na�o��o�nego na�
za�dania. Jego dzie�o, kt�re po�winno w�a��nie do�biec ko�ca, w isto�cie
do�piero si� roz�po�czy�na�o. Zer�kn�� w kie�runku ju�trzenki, kt�ra bar�wi�a
niebo. Tak wiele mil do prze�bycia z dzieckiem przez nie�spo�kojny kraj. Jak
unik�n�� mie�czy du��ych ludzi?Musi spr�bo�wa�.Za dnia tro�ch� sy�pia�,
w�dro�wa� tylko wtedy, kiedy by�o ca��ko�wicie bez�piecznie. No�cami
na�to�miast gna� na z�a�ma�nie karku, po�ru�sza�j�c si� tak szybko, jak tylko
nogi by�y zdolne go nie��, z rzadka za�trzymu�j�c przy ja�kiej� wes�so�skiej
far�mie, by ukra�� co� do zje�dze�nia lub mleko dla dziecka. Spo�dziewa� si�, �e
ma�le�stwo mo�e mu w ka��dej chwili umrze�, oka�za�o si� jed�nak
nad�natu�ralnie wy�trzyma�e. Du��ym lu�dziom nie uda�o si� go z�a�pa�.
Wie�dzieli, �e si� gdzie� w po�bli�u kr�ci i �e mu�sia� mie� co� wsp�lnego z
na�pa��ci� na wie�� kr�lowej. Przetrz��sn�li ca�y kraj, p�o�sz�c ty�si�ce
roz�ma�itych stwo�rze� z ich kry�j�wek. A� nad�szed� wreszcie czas, kiedy
�miertelnie znu��ony wkroczy� do ja�skini wy�soko w g�rach, w kt�rej zgodnie z
pole�ce�niem Mi�strza mieli si� spo�tka�, gdyby co� ich roz�dzie�li�o. VII.
Ki�waj� g�o�wami, a ich usta wy�plu�waj� k�amstwa Go�dzin� po po�rwa�niu ko�mu�
w ko�cu przy�sz�o do g�owy, by spraw�dzi�, czy z Jej Wy�soko��ci� wszystko w
po�rz�dku. Nor�d�meni naj�wy�ra��niej nie�zbyt dbali o swoj� kr�low�. By�a
obca, w wieku le�dwie umo�li�wia�j��cym ma�cie�rzy�stwo, i tak skromna, �e
w�a��ci�wie nikt nie po��wi�ca� jej wi�kszej uwagi. Kr�low� i nia�k�
zna�le�ziono po�gr���one w g��bo�kim, nie�natu�ral�nym �nie. A przy piersi
ko�biety spa�o dziecko.Po raz ko�lejny na zamku Krief za�wrza�o. To, co z
po�cz�tku wy�gl��da�o, kr�tko m�wi�c, na pr�b� prze�rwa�nia suk�cesji,
naj�wy�ra��niej oka�za�o si� znacznie mniej � lub bar�dziej � z�o�wieszczym
przedsi�wzi�ciem. Po prze�dys�ku�to�wa�niu sprawy z sa�mym kr�lem, wy�dano
wreszcie o�wiad�cze�nie, i� ksi��� spa� do�brze, a ca�e pod�nie�cenie wy�wo��ane
zo�sta�o igrasz�kami wy�obra�ni stra�ni�k�w. Nie�wielu uwie�rzy�o. Nie by�o
�atwo uzna�, i� w isto�cie nic si� nie sta�o. Szczeg�l�nie za�inte�re�so�wane
stronnic�twa wszcz�y po�szu�ki�wa�nie leka�rza i aku�szerki, kt�rzy byli
�wiad�kami naro�dzin, jed�nak z po�cz�tku nig�dzie ich nie mo�na by�o zna�le�� �
na�st��pi�o to do�piero znacznie p�niej. W uliczce slums�w od�kryto tak
zma�sa�kro�wane cia�a, �e led�wie mo��liwe do roz�po�zna�nia. Wci�� sze�rzy�y
si� plotki za�da�j�ce k�am o�wiad�cze�niom kr�la, kt�ry spo�tyka� si� z
do�rad�cami, do�cie�kaj�c ewentual�nego celu napa��ci, za�sta�na�wia�j�c si� nad
kro�kami, jakie nale��a�o pod�j��, oraz spo�so�bami wy�ci�sze�nia ca�ej sprawy.
Czas mija�, a ta�jem�nica si� po�g��bia�a. Oczywiste sta�o si� dla wszyst�kich,
�e nie zdo�b�d� �ad�nych wy�ja��nie�, p�ki nie z�a�pi� skrzydla�tego cz�o�wieka
albo kar�a, kt�rego stra�nicy wi�dzieli wspinaj��cego si� ni�czym ma�pa po
poro��ni�tej bluszczem �cia�nie, albo jed�nego z ob�cych, kt�rzy
naj�wy�ra��niej obo�zo�wali w Gud�brandsdalu. Ka�rze� prze�dzie�ra� si� na
wsch�d w kie�runku g�r. Po �ad�nym z po�zo�sta��ych nie zna�le�ziono �ladu.
Ar�mia skoncen�tro�wa�a si� wi�c na po�szu�ki�wa�niach kar�a. Po�dob�nie
uczynili ci, kt�rzy by do�brze wie�dzieli jak wy�ko�rzy�sta� osob� ksi�cia
ko�rony, gdyby wpad� im w r�ce. Zbieg umkn�� po�goni, a po�tem ju� nie
wy�da�rzy�o si� nic oso�bli�wego. Kr�l po�twierdzi�, �e dziecko, kt�re ma z
kr�low�, po�zo�staje jego po�tom�kiem, przy�najmniej je�li cho�dzi o kwe�sti�
dzie�dzictwa. Ba�ro�no�wie prze�stali n�ka� dziwnych ob�cych i za�j�li na
po�wr�t swoimi wa��niami. Wes�so�czycy po�wr�cili do swych kno�wa�, a kupcy do
kan�to�r�w. Przez rok o ca�ej sprawie naj�wy�ra��niej za�po�mniano, cho�cia�
nie�zli�czone oczy �le�dzi�y uwa�nie stan zdrowia kr�la.
DWA: Rok 1002 OUI;
Dom i serce I. Bragi Ra�gnar�son i Elana Mi�chone Elana Ra�gnar�son
cier�pia�a w mil�cze�niu i cze�sz�c mie�dziane w�osy, wy�s�u�chi�wa�a na�rze�ka�
m�a.� Ra�chunki za fracht, fak�tury sprzeda�y, konta de�be�towe, konta
ak�ty�w�w, ubezpie�cze�nia, po�datki! Co to za �ycie? Je�stem �o��nie�rzem, a
nie cho�ler�nym kup�cem. Nie zo�sta��em stwo�rzony na to, by li�czy� mo�nety...�
Zaw�sze mo��esz wy�naj�� ksi�go�wego.Zbyt do�brze go zna�a, �eby do�da�, i�
fa�cho�wiec lepiej by po�pro�wa�dzi� ksi�gi. W ka��dym razie i tak jego
na�rze�kania nie mia�y po�trwa� d�ugo. Po�wo�dem by�a wio�sna � do�roczna
cho�roba m꿭czy�zny, kt�ry zd���y� ju� za�po�mnie� o tru�dach awantur�ni�czego
�y�cia. Wy�star�czy ty�dzie� lub dwa, �eby sobie przy�po�mnia� ciosy mie�cza
mi�ja�j�ce cel o w�os, sa�motne po�s�a�nia w lo�do�wa�tym b�o�cie, g��d i
fi�zyczn� udr�k� for�sow�nych mar�sz�w � z pew�no��ci� wtedy spo�kor�nieje.
Nigdy jed�nak nie prze�zwy�ci�y ca��ko�wicie na�wy�k�w wpojo�nych przez
trol�le�dyn�gja�sk� m�o�do��. Po p�noc�nej stro�nie G�r Kraczno�dia�skich,
gdy tylko lody pu��ci�y w zato�kach, wszyscy m꿭czy�ni wy�ru�szali na wojn�.�
Gdzie si� po�dzia�a moja m�o�do��? � skar��y� si�, r�w�no�cze��nie za�czy�naj�c
ubie�ra�. � Kiedy by��em jesz�cze m�o�dzi�kiem, �wie�o z Tro�lle�dyn�gji,
wio�d�em �o��nie�rzy prze�ciwko El Mu�ri�dowi... Wy�naj��? Czy po�wie�dzia�a�:
wy�naj��, ko�bieto? � Twarda twarz o gru�bych ry�sach, oto�czona ku�d�at� blond
czu�pryn� i brod�, na mo�ment po�ja�wi�a si� w lu�strze obok jej obli�cza. �
�ci��gn�� na sie�bie ja�kie�go� z�o�dzieja, kt�ry za ple�cami b�dzie mnie
okra�da� za po�moc� liczb na pa�pie�rze? Kiedy z Szy�derc� i Ha�ro�unem
darli��my sk�r� z ita�skia�skich kup�c�w, na�wet mi si� nie �ni�o, �e sam
obro�sn� w t�uszcz, po�dob�nie zreszt� jak uty�a moja sa�kiewka. To by�y czasy.
Wci�� jesz�cze nie je�stem za stary. Co to jest trzy�dzie��ci jeden lat? Oj�ciec
mo�jego ojca wal�czy� pod Rin�ge�rike, kiedy mia� osiem�dzie�si�tk�...� I tam
te� zo�sta� za�bity.� No, tak. � Grzmi��cym g�o�sem dalej wy�chwala� czyny
krewnych.Ale ka�dy z nich, czego Elana nie omiesz�ka�a mu wy�tkn��, zgi�n��
da�leko od domu. �a�den nie umar� ze sta�ro�ci.� To wina Ha�rouna. Gdzie on si�
po�dziewa� przez ostatnie trzy lata? Je�li si� po�ka�e, b�dziemy jesz�cze
mo�gli wy�ru�szy� na nie�z�� przy�god�.Elana upu��ci�a grze�bie�. Po�czu�a na
grzbiecie skro�banie ch�odnych my�sich �apek stra�chu. To ju� by�o nie�do�brze.
Skoro za�czy�na� t�sk�ni� za tym �o�trem bin You�sifem, zna�czy, �e go�r�czka
osi��gn�a punkt kry�tyczny. Gdyby ja�kim� ka�pry�sem losu tam�ten jed�nak si�
po�kaza�, Bragi m�g�by da� si� wci�gn�� w ja�ki� ko�lejn� sza�le�cz�, mi�stern�
in�tryg�.� Za�po�mnij o tym rze��niku. Czy on co� kie�dy� dla cie�bie zro�bi�?
Od czasu, jak si� po�zna�li�cie, tylko pa�ko�wa� ci� w k�o�poty. � Od�wr�ci�a
si�.Bragi za�mar� z na�ci��gni�t� jedn� no�gawk� wor�ko�wa�tych spodni, drug�
stop� trzyma� unie�sion� nad pod��og�. Po�wie�dzia�a rzecz zu�pe��nie
nie�w�a��ciw�. Prze�kl�ty Ha�roun! Jak uda�o mu si� za�pa�no�wa� nad m꿭czy�zn�
upartym ni�czym osio� i nie�za�le��nym? Po�dej�rze�wa�a, �e sta�o si� tak
dla�tego, i� bin You�sif mia� swoj� spraw� � trwaj�c� ju� od dzie�si�cio�leci
wen�det� prze�ciwko El Mu�ri�dowi, kt�ra k�a�d�a si� cie�niem na ka��dej jego
my�li i dzia�aniu. Tego ro�dzaju po��wi�cenie ze�m�cie do g��bi poru�sza�o
ko�go� ta�kiego jak Bragi. Na ko�niec, chrz�k�n�w�szy, Ra�gnar�son do�ko�czy�
ubie�rania si�.� Po�my��la��em sobie, �e dzi�siaj po�jad� do Szy�dercy.
Po�wspomi�na�.Wes�tchn�a. Prze�sz�o�� by�a naj�gor�sza. Mo�e dzie� sp�dzony w
lesie os�abi tro�ch� jego pra�gnie�nie w��cz�gi. Mo�e na�st�p�nym ra�zem
po�winna zo�sta� w domu, gdy on poje�dzie do Ita�skii. Sa�motna noc na
Po��u�dniowej Ulicy Na�brze�nej mo�g�a sta�no�wi� w�a��ciwe le�kar�stwo na jego
cho�rob�.� Tato? Je�ste� ubrany?! � za�wo�a� przez otwarte drzwi sy�pialni ich
naj�star�szy syn, Ra�gnar.� Tak. Czego chcesz?� Przy�szed� jaki� cz�owiek.� Tak
wcze�nie? W��cz�ga szuka ja��mu�ny? Po�wiedz mu, �e w na�st�p�nym domu na
p�noc maj� mi�kkie serca. � Za�chi�cho�ta�.Na�st�pny dom na p�noc nale��a�
do jego przyja�ciela Szy�dercy, a znaj�do�wa� si� w odle�g�o��ci dwu�dzie�stu
mil.� Bragi!Jed�nego spoj�rze�nie wy�star�czy�o. Ostatni cz�owiek, kt�rego
ode�s�a� na p�noc, by� han�dla�rzem drewna, ma�j��cym w kie�szeni po�wa�ny
kon�trakt z ma�ry�nark�.� Tak, moja droga? Ra�gnar? Po�wiedz mu, �e za mi�nut�
do niego zejd�. � Po�ca��owa� �on� i wy�szed�, zo�sta�wia�j�c j� po�gr���on� w
nie�we�so��ych my��lach.Przygody. Sama po�zna�a ich smak. Ale ju� do�sy�,
za�mie�ni�a �y�wot na�jem�nego �o��nie�rza na dom i dzieci. Tylko g�u�piec
po�rzu�ci�by to, co po�sia�dali, aby w dale�kim �wie�cie krzy��o�wa� ostrza z
��d�nymi krwi m�o�dzie�cami i ma�gami wo�jow�ni�kami. Po�tem u�miech�n�a si�.
Jej r�w�nie� by�o odrobin� �al daw�nych cza�s�w. II. Dziwny go�� Ra�gnar�son
zwl�k� si� po schodach do ja�dalni i ro�zej�rza� po mrocz�nych k��tach.
Po�mieszcze�nie by�o do�prawdy ogromne. Dom sta�nowi� r�w�no�cze��nie
schronie�nie i for�tec�. W ci꿭kich cza�sach mieszka�a w nim nie�kiedy i setka
ludzi. Za�dr�a�. Nikt nie zad�ba� o roz�pale�nie po�ran�nego ognia.� Ra�gnar!
Gdzie on si� po�dzia�?Syn wy�sko�czy� z w��skiego, �a�twego do obrony
ko�ryta�rza wio�d��cego do fronto�wych drzwi.� Jest na ze�wn�trz. Nie chcia�
wej�� do �rodka.� Co? Dla�czego?Ch�opak wzruszy� ra�mio�nami.� C�, nie chcia�,
to nie chcia�.Id�c do drzwi, Ra�gnar�son z�a�pa� ze sto�jaka na bro� wy�sa�dzan�
�ela�zem ma�czug�.Przed drzwiami w bla�dym mgli�stym �wietle wcze�snego po�ranka
cze�ka� stary, na�prawd� stary cz�owiek. Opie�ra� si� na ko�stu�rze i z
na�my�s�em wpa�try�wa� w zie�mi� u swych st�p. Nie by�a to po�stawa �e�braka.
Ra�gnar�son ro�zej�rza� si� za ko�niem, lecz nie zna�laz�. Wie�kowy sta�rzec nie
mia� r�w�nie� �ad�nego ba�ga�u ani cho�by jucz�nego zwie�rz�cia.� No do�brze,
c� mog� dla cie�bie zro�bi�?Po twa�rzy, kt�ra wy�da�wa�a si� stara jak �wiat,
prze�mkn�� b�ysk u�miechu.� Wy�s�u�cha�.� H�? � Bragi za�czy�na� si� robi�
nie�spo�kojny. By�o co� w tym cz�o�wieku, w jego spo�sobie bycia...� Wy�s�u�chaj
mnie. S�u�chaj, a po�tem dzia�aj we�dle tego, co us�y�szysz. B�j si�
dzie�ci�cia, co b�dzie za�cho�wy�wa� si� jak ko�bieta. Strze� si� zewu
ko�bie�cych pal�c�w. Nie�ca�a ma�gia spo�czywa w d�o�niach
cza�row�ni�k�w.Ra�gnar�son chcia� mu ju� prze�rwa�, lecz prze�kona� si�, �e nie
mo�e wy�krztusi� s�owa.� Nie po���daj ko�rony bez klej�no�t�w. Nie�bez�piecznie
nosi� j� na g�o�wie. Wie�dzie do miej�sca, gdzie z mie�cza nie ma �ad�nego
po��ytku. � Wy�g�o�siw�szy t� ta�jem�nicz� kwe�sti�, sta�rzec za�wr�ci� na
trakt wio�d�cy ku Dro�dze P�noc�nej, go��ci�cowi ���cz��cemu Ita�ski� z Iw�
Sko�owd�.Ra�gnar�son zmarsz�czy� czo�o. To nie by� jaki� byle sta�ru�szek
nie�spe�na ro�zumu. Jed�nak nie przywyk� do ra�dze�nia sobie ze star�cami,
kt�rzy wy�g�a�szali ta�jem�nicze s�owa, i to na do�datek o tak wcze�snych,
le�ni�wych go�dzi�nach po�ranka.� Kim, u dia�b�a, jeste�? � za�grzmia�. Spo��r�d
drzew nade�sz�a s�aba od�po�wied�: Stary ni�czym g�ra,
�yje na gwie�dzie,
G��boki jak pr�dy oce�anu. Ra�gnar�son prze�cze�sa� brod�. Za�gadka. No, c�,
sza�le�niec, nie ma w�t�pli�wo��ci. Wzruszy� ra�mio�nami, od�p�dza�j�c te
my�li. Na�le��a�o jesz�cze zje�� �nia�danie, a po�tem od�by� po�dr� do
Szy�dercy. Nie by�o czasu na ja�kie� wa�riactwa. III. Rze�czy, kt�re ko�cha i
kt�rych si� l�ka Elana, kt�ra wszystko s�y�sza�a, nie po�tra�fi�a tak �atwo
za�po�mnie� ca��ego wy�da�rze�nia. Z l�kiem do�strzeg�a w nim za�po�wied� tego,
�e Bragi by� mo�e znowu opu��ci dom w po�goni za jak�� sza�le�cz� przy�god�. Z
wy�so�kiego okna pa�trzy�a na zie�mie i lasy, kt�re wsp�lnie dla sie�bie
wy�wal�czyli. Pa�mi�ta�a, jak p�n� je�sie�ni� przy�byli na na�dan� im zie�mi�,
tak odle�g�� od wszyst�kich szla�k�w, �e mu�sieli wy�cina� �cie�k� w g�sz�czu.
Pierwsza zima by�a ci�ka i mro�na. Wia�try i �nie��yce wa�l�ce znad G�r
Kraczno�dia�skich zda�wa�y si� bra� po�mst� za kata�strof�, jak� po�przedniej
zimy, pod�czas ostatniej kam�panii Bra�giego, przy�nie�li ze sob� w te g�ry.
Krew dzieci i wil�k�w ochrzci�a dziewi�cz� zie�mi�. Na�st�p�nego roku na nowo
wy�buch� sp�r doty�cz�cy sta�ro��yt�nej gra�nicy mi�dzy Ka�mie�cem Prost a
Ita�ski�. Ban�dyci, szybko wy�posa��eni przez mar�kiza Ka�mie�ca Prost w
uwie�rzy�tel�nia�j�ce listy, prze�pra�wili si� przez Srebrn� Wst��k�. Wielu z
nich nie wr�ci�o do do�m�w, ale zie�mia na�pi�a si� tak�e krwi swych obro�c�w.
Trzeci rok by� cza�sem nie�zm��co�nego szcz�cia. Ich przyja�ciele, Szy�derca i
Ne�pan�the, zdo��ali wreszcie za��a�twi� swoje sprawy i przyj�� w�a�sn�
kon�cesj� gruntow�.Rze�czy znowu przy�bra�y z�y obr�t p�n� je�sie�ni� czwartego
roku, kiedy to susza na wschod�nim brzegu Srebrnej Wst��ki zmieni�a ludzi z
Ka�mie�ca Prost w bandy roz�b�j�ni�k�w, kt�re rz�d ca��ko�wicie igno�rowa�, p�ki
gra�so�wa�y tylko na jed�nym brzegu rzeki. Nie�da�leko tyl�nego wej��cia do
domu, po��r�d wy�palo�nych ruin sta� spi�chlerz. P� mili dalej lu�dzie
od�bu�do�wy�wali tartak. Mieli kon�trakty na drewno do od�bu�dowy stoczni i
Ita�skii. Tym nale��a�o zaj�� si� naj�pierw.Li�cz�c �ony i dzieci, pio�nie�r�w
ra�zem by�o dwu�dzie�stu dw�ch. Wi�kszo�� obecnie nie �y�a, spo�czy�wali na
za�szczytnych miej�scach obok g��wnego bu�dynku. Ona i Bragi mieli szcz�cie,
stra�cili tylko c�rk�, kt�ra uro�dzi�a si� martwa. Zbyt wiele gro�b�w jest na
cmentarzu. Ra�zem pi��dzie�si�t jeden. Przez ca�e lata dawni to�wa�rzy�sze
Bra�giego oraz jej przyja�ciele na�p�y�wali do po�sia�d�o��ci, nie�kt�rzy
zo�sta�wali tylko dzie� lub dwa, traktuj�c to jako prze�rw� w po�dr�y na
na�st�pn� wojn�, inni osie�dlali si� i umierali. Zbo�e kie��ko�wa�o, dzieci
ro�s�y, byd�o obra�sta�o t�uszczem. Po�sa�dzi�a drzewa, kt�re jesz�cze za jej
�ycia mo�g�y wy�da� owoce. Mia�a dom nie�mal tak prze�stronny i wy�godny jak
ten, kt�ry Bragi obie�cy�wa� jej przez te lata sp�dzone pod bro�ni�. I wszystko
to nagle zna�laz�o si� w nie�bez�pie�cze�stwie. Czu�a je w ko��ciach. Co� si�
mia�o wy�da�rzy�, co� strasznego.Spoj�rze�niem po�w�dro�wa�a ku cmenta�rzowi.
Stary Jack Po�chodnia le�a� w rogu obok Dzi�kiego Willa, kt�ry za�p�aci�
strza�ska�niem cza�szki za wy�ci��ganie Ra�gnara spo�mi�dzy ogiera i kla�czy w
rui. Co by sobie po�my��leli, gdyby Bragi teraz wszystko po�rzuci�? Jor�gen
Mi�klas�sen, za�bity przez ody�ca. Gu�drun Ormsdatter, zmar�a w dzie�ci�stwie.
Rudy Lars, roz�szar�pany przez wilki. Jan i Mihr Krushka. Raf�nir Dziu�rawe
Trzewiki, Ze�zo�waty Marjo, Tandy Ku�la�wiec.Krew i �zy. Nic ju� ich nie wr�ci.
Dla�czego wi�c po�gr���a� si� w �a��ob�nych my��lach? Roz�kle�jasz si�,
ko�bieto. Czas p�y�nie, a zaw�sze jest praca do wy�ko�nania. Co m꿭czy�zna
sprawi�, ko�bieta musi zno�si�.Mak�symy w nie�wiel�kim stop�niu po�pra�wi�y jej
na�str�j. Ca�y dzie� ci�ko pra�co�wa�a, d���c do tego, by wy�czer�panie
przyt�u�mi�o jej obawy. Wie�czo�rem, kiedy pa�stele za�chodu roz�p�y�wa�y si� w
b��ki�tach, ze wschodu nad�le�cia�a wielka sowa, trzy�krot�nie okr���y�a dom w
kie�runku prze�ciw�nym do ruchu wskaz�wek ze�gara, nur�kuj�c i igra�j�c z
so�wami mieszka�j��cymi pod oka�pem domu. Wkr�tce po�fru�n�a w stron�
po�sia�d�o��ci Szy�dercy.� Na�st�pny z�y znak. � Wes�tchn�a. IV. Szy�derca i
Ne�pan�the z Raven�kraku Sie�dziba Szy�dercy gra�ni�czy�a bez�po��red�nio z
po�sia�d�o��ci� Ra�gnar�sona. Sta�tus prawny obu re�gu�lo�wa�a Ita�skia�ska
Karta Kr�lew�ska. Ka�dy na swoim te�renie cie�szy� si� w�a�dz� i
od�po�wie�dzialno��ci� ba�rona � jed�nak bez jego przywi�lej�w. Cho�cia� byli
s��sia�dami, obaj uznawali odle�g�o�� dziel�c� ich domy za nad�zwy�czaj
do�godn�. Przyja�nili si� od ko�co�wego etapu wo�jen El Mu�rida, jed�nak �a�den
z nich nie po�trafi� d�u��ej znie�� to�wa�rzy�stwa dru�giego. Od�mienno��
war�to�ci, ja�kimi kie�ro�wali si� w �yciu, utrzymy�wa�a sto�sunki mi�dzy nimi
na skraju wrzenia. Wi�zyta za dnia, cza�sem wie�cz�r sp�dzony na
wspo�mnieniach, jak to by�o kie�dy� � dalej si� nie po�su�wali. �a�den z nich
nie od�zna�cza� si� szczeg�ln� cier�pli�wo��ci� ani tole�ran�cj�.Ra�gnar�son
prze�by� odle�g�o�� jesz�cze przed obia�dem, uda�j�c przed sa�mym sob�, �e oto
znowu �ciga El Mu�rida z Hel�lin Da�imiel do Li�bian�nina.Na jego wi�dok,
Szy�derca nie oka�za� za�sko�cze�nia. Zdziwie�nie, by��oby w�a��ciw�szym
okre��le�niem stanu du�szy sta�rego gru�bego pot�pie�ca. Ra�gnar�son �ci��gn��
wo�dze tu� obok ni�skiego sma�g�ego cz�o�wieka kl�cz��cego w b�o�cie.
Zmarszczki mi�miczne zna�czy�y jego okr��g�� jak ksiꭿyc w pe�ni �niad� twarz.�
Hai! � za�wo�a�. � Wielki cz�owiek-nied��wied�! Po�mocy!Miesz�ka�cy wy�sy�pali
si� z domu, chwytaj�c po dro�dze bro�. Gru�bas po�wsta� i za�kr�ci� si� jak
sza�le�niec, przewr�ci� dziko oczami. Ch�opak w wieku Ra�gnara wy�bieg� z
naj�bli��szej w�dzarni, dzie�ci�cy �uk trzyma� na�pi�ty.� Och, to tylko wu�jek
Nied��wied�.� Tylko? � warkn�� Bragi, zsia�daj�c z ko�nia. � Tylko? Mo�e i tak,
Et�hrian, ale do�� z�y, by obe�rwa� szcze�niaczkowi uszy. � Chwyci� ch�o�paka i
wrzesz�cz��cego pod�rzuci� w po�wie�trze.Z domu wy�sz�a ko�bieta, wy�cie�raj�c
d�o�nie w far�tuch. Ne�pan�the zaw�sze wy�gl��da�a tak, jakby w�a��nie
wy�cie�ra�a d�o�nie. Gdzie�kol�wiek Szy�derca po�sta�wi� nog�, zo�sta�wia� po
sobie mn�stwo pracy.� Bragi. Aku�rat w czas na obiad. Przyje�cha��e� sam? Nie
wi�dzia�am Elany od... � Jej u�miech zblak�.Od czasu napa��ci ban�dy�t�w
ze�sz�ej je�sieni, kiedy lu�dzie Szy�dercy mu�sieli si� schroni� w lepiej
przy�go�to�wa�nym do obrony domu Ra�gnar�sona.� Wi�dz�, �e �liczna jak zaw�sze �
po�wie�dzia� Ra�gnar�son. Poda� wo�dze Et�hria�nowi, kt�ry po�pa�trzy� spode
�ba, po�dej�rze�wa�j�c, �e chc� si� go po�zby�. Ne�pan�the za�ru�mie�ni�a si�. W
rze�czy sa�mej by�a bar�dzo atrakcyjn� ko�biet�, cho� ju� nie tak �liczn� jak
nie�gdy�. Lata sp�dzone w lesie za�tar�y jej ary�sto�kra�tyczn� sub�tel�no��,
cho� wci�� wy�gl��da�a na du�o m�odsz� ni� na trzy�dzie�stocztero�letni�
ko�biet�. � Nie, nie mo�g�em za�bra� ro�dziny.� In�te�resy? � Pro�wa�dzi�a
wi�kszo�� ofi�cjal�nych ne�go�cjacji Szy�dercy.On sam nigdy nie opa�no�wa�
j�zyka Ita�skii. Jego pr�no�� by�a tak wielka, �e kiedy tylko m�g�, w og�le
uni�ka� m�wie�nia. Ra�gnar�son nie by� zreszt� pe�wien, czy ta nie�udol�no��
nie jest sy�mu�lo�wana. Zmienia�a si� bo�wiem we�dle regu� zna�nych tylko
sa�memu Szy�dercy.� Nie. Wy�bra��em si� na prze�ja�d�k�. Wio�senna go�r�czka. �
Prze�szed� na ne�kremne�ski, wschodni j�zyk, z kt�rym Szy�derca by� znacznie
lepiej obe�z�nany, i ci��gn��: � Dziwna rzecz zda�rzy�a si� tego ranka. Jakby
zni�k�d po�jawi� si� jaki� sta�rzec. Mamrota� ja�kie� g�u�poty o dziew�czynkach,
kt�re za�cho�wuj� si� jak ko�biety. Na �adne pyta�nie nie chcia� od�po�wie�dzie�
wprost, tylko za�gad�kami. A naj�dziwniej�sze ze wszyst�kiego jest to, �e nie
mo�g�em zna�le�� jego �la�d�w na dro�dze. Na�le��a�o si� spo�dziewa� cho�by
�wie��ego �ajna.Ne�pan�the zmarsz�czy�a czo�o. Nie ro�zu�mia�a j�zyka.�
B�dziesz jad�? � Roz�dra��niona, od�gar�n�a z czo�a ko�smyk d�u�gich
kru�czo�czar�nych w�o�s�w. Wiatr z po�u�dnia przy�ni�s� cie�p�y po�dmuch.�
Oczywi��cie. Po to w�a��nie przyje�cha��em. � Pr�bo�wa� roz�broi� j�
u�mie�chem.� Sam cz�owiek � od�par� Szy�derca, do�wo�dz�c, �e po�trafi kale�czy�
na�wet j�zyk wy�uczony w dzie�ci�stwie � mnie za�k�o�pota�. Zdj�ty przemo��nym
pra�gnie�niem po�ran�nego sika�nia, wsta��em wcze�nie, by po�zby� si�
nad�miernych ilo�ci piwa spo��y�tych po�przedniego wie�czoru, spo�tka���em go
przed �wi�tem na schodach ganku.� Nie�mo��liwe. Po�kaza� si� u mo�ich drzwi
led�wie wze�sz�o s�o�ce...� Dla niego jest to mo��liwe. Spotka���em ist�nego
przedtem, wiem. Mo�e zro�bi� wszystko.� Sta�rzec z g�r?� Nie.�
Var�thlokkur?Stali ju� w drzwiach domu Szy�dercy. Kiedy Ra�gnar�son
wy�po�wie�dzia� to imi�, Ne�pan�the ob�rzu�ci�a go gro��nym spoj�rze�niem.� Nie
wchodzisz mu znowu w drog�, co? Szy�derco...� Go���bio�pier�sia.
Dia�mentowo�oka. �wiat�o�ci �ycia zna�nego pr�niaka, s�yn�nego z
l�kli�wo��ci, czy� m�g�bym, usa�tys�fak�cjo�no�wany tytu��em Naj�bar�dziej
Le�ni�wego Cz�o�wieka �wiata, opiewany od po�u�dnia, spoza sa�mych kra�c�w
naj�dalej si�gaj��cej mapy, po p�noc, gdzie Tro�lle�dyn�gja, od za�chodu we
Freylandii na wsch�d, a� do Ma�tay�angi dla swego zaj�czego serca i
nie�prze�zwy�ciꭿonej tch�rzli�wo��ci...� Tak, w�a��nie by� m�g�. Jak to si�
niby sta�o, �e znaj� ci� w tych wszyst�kich miej�scach?Szy�derca ci��gn�� w
ne�kremne�skim:� To by� s�ynny Gwiezdny Je��dziec.� Dla�czego? � za�pyta�
Ra�gnar�son.� Dla�czego co?� Och, nie�wa�ne. Dla�tego, nie by�e� za�sko�czony,
wi�dz�c mnie?Gru�bas wzruszy� ra�mio�nami.� Kiedy Gwiezdny Je��dziec sk�ada
nie�spo�dziewan� wi�zyt� sta�remu gru�ba�sowi ukrytemu w sercu nie�prze�by�tych
bo�r�w, nic ju� nie mo�e mnie za�sko�czy�. Teraz trzeba tylko spo�dziewa� si�,
�e z po�u�dnia przy�b�dzie Ha�roun z go�to�wym pla�nem pod�boju �wiata w r�ku.
Pla�nem jesz�cze bar�dziej sza�le�czym ni� zaw�sze � oznajmi� g�o�sem nieco
kwa��nym, jakby na�prawd� do�pusz�cza� t� mo��li�wo��.� Je��eli wy dwaj
jeste��cie w sta�nie cho�by na mi�nut� prze�rwa� gda�kanie, mo�gli�by��my zje��
� oznajmi�a Ne�pan�the.� Prze�pra�szam, Ne�pan�the � zmi�ty�go�wa� si�
Ra�gnar�son. � S� rze�czy...Wes�tchn�a.� P�ki nie cho�dzi o inn� ko�biet�.�
Nie, nie cho�dzi. Tylko ma�le�ki se�kret. V. Ko�lejny dziwny go�� Ta�jem�nica
wkr�tce sta�a si� wi�ksza. Et�hrian wr�ci� ze stajni i po tym, jak zo�sta�
skar�cony, �e jest po�wolny ni�czym ma�y ch�o�piec, po�wie�dzia�:� Zbli�a si�
cz�owiek. �mieszny cz�owiek na ko�niku. Nie wy�daje mi si�, �e�bym go lubi�. �
Po oznajmie�niu tego za�bra� si� do po�ch�a�nia�nia obiadu.Szy�derca wsta� od
sto�u, pod�szed� do fronto�wego okna i wr�ci� skon�fun�do�wany.� Marco.Chwil�
za�j�o, za�nim Ra�gnar�son przy�po�mnia� sobie, �e w og�le zna ko�go�kol�wiek o
tym imie�niu.� Ucze� Vi�si�god�reda?Visi�god�red by� cza�ro�dziejem, ich sta�rym
wsp�pra�cow�ni�kiem.� Ten sam. � Szy�derca wy�gl��da� na zmartwio�nego. Bragi
za�nie�po�koi� si�.Us�y�szeli stuk kopyt i skrzyp uprz�y u wej��cia.� Ju�
jest.� Mhm. � Obaj m꿭czy�ni spoj�rzeli na Ne�pan�the. Przez chwil� pa�trzy�a
na nich bez s�owa, tylko zbla�d�a nieco, po�tem po�sz�a po�wita� go��cia.�
Aku�rat, cho�lera, na czas � us�y�szeli z s��sied�niego po�mieszcze�nia, a
po�tem: � Och, wy�bacz mi, moja droga pani. M�� w domu? Mam na�dziej�, �e nie.
Ha�b� by��oby, gdyby ta�kie pi�kne przy�pad�kowe spo�tka�nie mia�o p�j�� na
marne.� Z ty�u.Marco, ka�rze� o ego ol�brzyma, dum�nie wkroczy� do kuchni,
zu�pe��nie nie spe�szony tym, �e mo�gli go us�y�sze�.� Czas do�k�ad�nie, jak
wi�dz�, od�mie�rzy��em sobie. � Przy�ci��gn�� sobie krze�s�o, chwyci� wielk�
pajd� chleba i po�sma�rowa� grubo ma�s�em. P�ki si� nie na�pcha�, nie zwraca�
uwagi na ba�daw�cze spoj�rze�nia. � Przypusz�czam, �e za�sta�na�wia�cie si�, co
tutaj w�a��ci�wie robi�, opr�cz na�py�cha�nia sobie buzi. Ja te� si�
za�sta�na�wiam. C�, zaw�sze to samo... za�st�puj� sta�remu cz�owie�kowi nogi.
Mam dla was wia�do�mo��.� O, �esz! � warkn�� Szy�derca. � Nie mam czasu.
Za�j�tym g��bo�kimi skru�pu��ami... sprawoz�da�niami? spe�kula�cjami?...
filo�zo�ficz�nej na�tury. Jak wsa�dzi� so�cze�wic� do ziemi, nie ba�brz�c
r�w�no�cze��nie w bru�dzie i b�o�cie swojej po�t꿭nej ch�opskiej po�stury. Nie
do��, �em zbyt m��dry, by wdawa� si� w pro�blemy i spe�kula�cje sta�rego
za�pra�co�wa�nego cz�o�wieka, kt�ry m�g�by ze�chcie� prze�rwa� moje
roz�wa��ania. � Spoj�rza� na Ne�pan�the, jakby po�szu�kuj�c u niej
apro�baty.Ra�gnar�son zi�ry�towa� si�. Czy Ne�pan�the do tego stop�nia wzi�a
Szy�derc� pod pan�tofel? Nie�gdy� by� pie�kiel�ni�kiem o zdzi�cza��ych oczach,
go�to�wym do reali�zacji ka��dego sza�le�czego planu, jaki upichci� Ha�roun.
Bragi po�pa�trzy� po�nad sto��em w oczy Ne�pan�the. Z czego tu si� �mia�?
Jed�nak w tej sa�mej chwili zro�zu�mia�, �e ona wie, o czym po�my��la�.� Szef
kaza� mi tylko po�wie�dzie� wam, co na�st�puje: �W kra�inie wielu kr�l�w nie
ufaj �ad�nej d�oni pr�cz w�a�snej ani nie po�zw�l, by nie wie�dzia�a pra�wica,
co robi le�wica. Lu�dzie so�jusz�ni�k�w zmieniaj� tam czꭜciej ni� bieli�zn�.
Strze�cie si� wszyst�kich ko�biet i trzymaj�cie si� z dala od miej�sca, imie�nia
i p�aszcza Mg�y�. Co to wszystko mia��oby, do cho�lery, zna�czy�, nie mam
poj�cia. Za�zwy�czaj nie tak trudno zro�zu�mie�, o co mu cho�dzi. Ale tym
ra�zem chyba ma w tym w�a�sny inte�res. My��l�, �e jego dziew�czyna jest w to
za�an�ga��o�wana. C�, mu�sz� ju� je�cha�. Dzi�kuj� za pyszny po�si�ek, moja
pani.� Cze�kaj � warkn�� Ra�gnar�son. � Co, do dia�b�a? Hej? Co si� dzieje?� Ja
tylko pra�cuj� dla fa�ceta, nie czy�tam jego my�li. Chcesz wie�dzie� wi�cej,
sam za�pytaj. Tylko �e on nie chce ci� wi�dzie�. Ka�za�, �e�bym ci to
po�wie�dzia�. Za�po�mnia�em. Po�wie�dzia�, �e nie ma spo�sobu, �eby tym ra�zem
wam po�m�c. Zro�bi� wszystko, co m�g�, wy�sy��aj�c mnie. Teraz, je�li nie ma�cie
nic prze�ciwko temu, b�d� ju� ru�sza� w drog�. S� dwie, trzy ma�e pta�szyny w
domu, kt�re mog� mi umkn��, je�li szybko do nich nie wr�c�. � Sta�now�czo
od�ma�wia�j�c od�po�wie�dzi na wszystkie dal�sze pyta�nia, wr�ci� do kuca.
Ostatni raz go wi�dzieli, jak �wawym k�u�sem zni�ka� pod os�on� drzew, w �lad za
nim bie�g�y s�owa spro��nej pio�senki.� Po�my��le� by mo�na, �e cz�owiek taki
jak Visi�god�red m�g�by zna�le�� sobie ucznia nieco bar�dziej sub�tel�nego �
oznajmi� Ra�gnar�son. � A wi�c co my��licie?� Jam czuj� si� wy�k