4519

Szczegóły
Tytuł 4519
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4519 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4519 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4519 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JAMES BUCHAN MI�O�� POD NIEBEM IRANU Z angielskiego prze�o�y� Jerzy G�rski �wiat Ksi��ki Tytu� orygina�u AGOODPLACETODIE Projekt ok�adki Ma�gorzata Karkowska Zdj�cie na ok�adce Pro Press Photography Konsultacja naukowa dr Agata Nalborczyk Redaktor prowadz�cy El�bieta Kobusi�ska Redakcja merytoryczna Jadwiga Sarnecka Korekta Gra�yna Henel Wanda Wawrzynowska Copyright � James Buchan, 1999 Ali rights reserved Copyright � for the Polish translation by Bertelsmann Media Sp. z o.o. Warszawa 2003 �wiat Ksi��ki Warszawa 2003 Dzia� Handlowy ul. Roso�a 10, 02-786 Warszawa tel. 0-22 645 82 41 fax 0-22 648 47 31 [email protected] Sk�ad i �amanie Joanna Duchnowska Druk i oprawa GGP Media, P�Bneck ISBN 83-7311-545-5 Nr 3668 Alemu Akbarowi Barumandowi CZʌ� PIERWSZA i Moulawi* powiada, �e ka�dej nocy wi�zie� zapomina o swoim wi�zieniu. Ka�dej nocy tyran niepomny jest swej w�adzy. Ka�dej nocy, kiedy wydaje si�, �e nie b�dzie mia�a ona kresu, kiedy wydaje si� naturalnym i niezmiennym stanem kosmosu, odczuwamy tchnienie wiatru. Niewidoczny wiatr pojawia si� w szele�cie ga��zi, a potem nagle w ch�odzie nadgarstka, w kostce nogi i tam, gdzie policzek mojej c�rki osuwa si� na moj� pier�. I w�wczas czuj� nagle zapach r�, wody, metanu i zapach w�os�w c�rki. Tego zapachu nie potrafi� nazwa�; wiem tylko, �e jest sam� �wie�o�ci�, kt�r� ona ze sob� przynosi, sk�dkolwiek on przychodzi. To tchnienie wiatru, kt�re odczuwam, kt�re nadejdzie ponownie dopiero jutro o tej samej porze, jest w moim �wiecie jedynym dowodem ruchu: oznak�, �e ten dom, ogr�d, kt�re zdaj� si� pozostawa� w bezruchu, podlegaj� jednak zmianie. Wiatr, bior�cy sw�j pocz�tek w mrokach nocy, daleko poza miastem, na pokrytych sol� polach, kt�rych nie wida�, p�dz�cy ulicami miasta, nanosz�cy zwa�y piasku na skrzy�owaniach ulic czy uderzaj�cy o postrz�pione flagi na �wi�tyniach - jest * Maulana D�alaluddin Rumi, zwany Moulawi (1207-1273) - perski poeta mistyk, jeden z najs�ynniejszych, autor wielu mistycznych poemat�w, jak np. Masnawi (przyp. kons.). po to, aby czyni� mnie szcz�liwym i jednocze�nie przypomina� o ci�g�ym niedostatku szcz�cia. Wiatr p�dzi. Moja c�rka, Lejli, wierci si� przytulona do mej piersi; czuj�, jak � w powtarzaj�cym si� rytmie - wiatr owiewa jej policzki i nogi, lecz ju� ucich�: przedar� si� przez zas�on� oddzielaj�c� pok�j, gdzie �pi moja �ona. Czuj�, jak zwykle o tej porze, �e kiedy silny powiew powietrza przenika moski- tier�, mija j�, pogr��on� we �nie, owiewa jej policzki, na kt� rych widniej� �lady wgniece� od po�cieli i kosmyki wilgot nych czarnych w�os�w, lub wiruje obok zsuni�tego prze�cie rad�a, podwiewa podci�gni�t� pod piersi koszul�, w�a�nie po to, aby ch�odem owiewa� obola�y brzuch; i kiedy s�ysz�, jak si� porusza, jak rozk�ada i wyci�ga nogi, aby zazna� ch�odu osuszy� srebrne kropelki drgaj�ce na jej w�osach - widz� w�wczas, jak wielkie dokonuj� si� w niej zmiany. S�dz�, �e b�le poporodowe powoli ust�puj� i �e we �nie, kt�ry nie jest snem, jaki znamy, poniewa� nie jest ani g��boki, ani od�wie �aj�cy - ona odczuwa obecno�� m�a. Czasami we �nie wierci si�, przewraca z boku na bok i co� mamrocze. Stoj�cy przy jej ��ku kubek na wod� dzwoni. Co� zsuwa si� ku pod�odze. Dr�� na ca�ym ciele. Ca�uj� delikatn� g��wk� dziecka i szep cz�: �Zejd� kochanie, u�o�� ci� w ��eczku, poniewa� mama i ja mamy z sob� do pom�wienia". Dziecko kopie n�kami, pr�y si�, wygina i �ka. Moja �ona, o mentalno�ci medyka, zauwa�a, �e Lejli ma zimny brzuszek. S�dz�, �e dolegliwo�� dziecka bierze si� z powietrza, kt�rego na�yka�o si�, ss�c mleko z piersi matki, lecz mo�e to ust�pi� pod wp�ywem ruchu. Odwracam si� i id� po pod�odze u�o�onej z koralowych p�yt, g�adkich i ciep�ych, pozostawiaj�c na nich mokre �lady st�p. Od roku �yjemy przy �wietle ksi�yca. Lecz tej ko�cz�cej si� ju� nocy ksi�yc nie �wieci. Wida� jedynie b�ysk pal�cego si� daleko na morzu gazu i zapowied� jutrzenki. Poniewa� znam pok�j na pami��, przy tej odrobinie �wiat�a poruszam si� w nim swobodnie. Naprzeciwko mnie wisi portret szacha, pe�nego majestatu w mundurze naczelnego skauta Cesarstwa Iranu; obok wisi zdj�cie Stalina z wie�niaczkami w chustach, trzymaj�cymi grabie w d�oniach. Zrobiwszy zwrot, niczym �o�nierz na musztrze, widz� po prawej stronie rz�d zas�oni�tych �aluzjami hakowatych okien, zza kt�rych dochodzi zapach morza; za ka�d� z kolumn sekretarzyk, ze spaczonymi szufladkami i rozsypuj�c� si� ich zawarto�ci�. Po mojej lewej stronie tak�e s� sklepienia hakowe, a poza nimi taras, koralowa balustrada, baldachim drzew palmowych i �mieszna w swoim kszta�cie wie�a. Pojawia si� pra��ce s�o�ce koloru miedzi. O�lepiony jego promieniami, a jeszcze bardziej pogr��ony w g��bokim smutku z powodu zbli�aj�cej si� udr�ki dnia, wiod�em wzrokiem wzd�u� �lad�w moich st�p i dalej, do drzwi prowadz�cych ku sypialni mojej �ony; patrzy�em na stoj�cy obok st� przykryty starym kilimem oraz na oprawion� w ramk� kolorow� fotografi�, w kt�rej odbija�y si� ��te promienie s�o�ca. Jest to portret krewnego mojej �ony, kt�rego nazwiska ona nie zna, pr�cz zaszczytnego tytu�u, jaki nosi�: Aminulmulk* -Powiernik Kr�lestwa. Dowiedzia�em si� czego� o nim z ksi��ki Safarname (Dziennik podr�y), kt�r� napisa� b�d� podyktowa�. Znale�li�my j� (wraz z t�umaczeniem rosyjskim), kiedy przybyli�my do tego domu. Przypominam sobie teraz, �e ilekro� brakowa�o mi si�y, aby stawi� czo�o trudno�ciom dnia, zawsze patrzy�em na to zdj�cie. Wiosn� tysi�c osiemset pi��dziesi�tego pierwszego roku, w wieku dziewi�tnastu lat, Amin odby� podr� do Europy poprzez Anzeli, Baku, Tyflis i Moskw�. W Petersburgu godzinami wpatrywa� si� w fontanny Peterhofu. By� �wiadkiem manewr�w wojskowych w Poczdamie. P�yn�c z Kilonii na angielskim okr�cie wojennym, widzia�, jak na przednim pok�adzie kapitan przygotowywa� marynarzy do niedzielnego nabo�e�stwa. Gdy zwiedza� zamek Windsor, czu� si� nieswojo, obserwuj�c roznegli�owane damy. W ci�gu trzech tygodni ranki i popo�udnia sp�dza� na Wystawie Maszyn w Crystal Pa�ace w londy�skim Hyde Parku. Jego dociekliwo�� zauwa�yli i uwiecznili rysownicy �Puncha" i �Vanity Fair". By� w odlewni armat w Woolwich, przygl�da� si� paradzie wojskowej w Al-dershot, ta�czy� mazurki w Londonderry House. Jako go�� pro- * Arabskie - Amin al-Mulk (przyp. kons.). fesora Pageta w Holland Park, przeprowadzi� rozmowy z by�ymi oficerami armii, ubiegaj�cymi si� o wy��czne koncesje na wyr�b las�w, eksploatacj� kopal�, linii telegraficznych, upraw� bawe�ny, tytoniu, opium, regulacj� rzek i budow� linii kolejowych. Zainteresowanym udziela� odpowiedzi dyplomatycznych. W Pary�u, pi�tnastego marca tysi�c osiemset pi��dziesi�tego trzeciego roku, sfotografowa� si� w s�ynnym studiu fotograficznym Nadara przy ulicy St. Georges'a. W Alpach, na prze��czy Brenner, jego pow�z wywr�ci� si�, lecz on sam nie dozna� �adnych obra�e�. Nast�pnie rok przebywa� w Stambule. Potem zaci�gn�� si� do s�u�by cara rosyjskiego, a w dzie� Bo�ego Narodzenia tysi�c osiemset pi��dziesi�tego pi�tego roku w Sewastopolu, trafiony pociskiem z brytyjskiego mo�dzierza, zako�czy� �ycie. Na fotografii Amin siedzi na ozdobnym fotelu, w wyhaftowanej, bogato zdobionej ceremonialnej szacie i zielonym turbanie, symbolizuj�cym potomka Proroka. Patrz�c w obiektyw aparatu fotograficznego, nie wygl�da na zaskoczonego i nie zdradza szczeg�lnego zainteresowania, aczkolwiek jestem pewien, �e nigdy przedtem nie widzia� fotografa i aparatu. Jego lewa r�ka spoczywa na stoliku przykrytym plecionym kr�tkow�osym kilimem, zwanym tutaj gelimem. I chocia� zdj�cie w niekt�rych miejscach zosta�o r�cznie ubarwione, widoczny na nim gobelin jest z ca�� pewno�ci� tym samym, na kt�rym moja �ona postawi�a to zdj�cie. Pewien rodzaj harmonii lub wsp�brzmienia pomi�dzy pokojem, w kt�rym spaceruj� teraz z moj� c�rk�, a fotograficznym studiem przy ulicy St. Geor-ges'a w Pary�u zawsze mnie do g��bi porusza�. Czasami nie wiem, gdzie jestem, w jakim �yj� czasie i kim jestem. Na tym wizerunku Amin palcem lewej d�oni wskazuje na inn� srebrn� ram�, lub raczej na t� sam� ram�, lecz w dawnym jej wcieleniu, co jest przecie� pozbawione sensu. W ka�dym znajduj�cym si� naprzeciwko k�cie pokoju wabi mnie srebrna lustrzana tafla osadzona w ramie i miota mn� w t� i z powrotem, przenosz�c jednocze�nie z jednej epoki w drug�, w nastroju nieko�cz�cej si� ponurej presji, jakby te dwa lustra ustawione by�y po to, aby stawi� sobie czo�o. Zaburzenia, jakie odczuwam, powoduj�, �e uprawiane przeze mnie pisarstwo bliskie 10 jest nonsensu. Ta pisarska pasja ma na mnie przemo�ny wp�yw i szuka dla siebie formy w j�zyku arabskim, perskim i dawnym tureckim; towarzyszy jej jednak poczucie beznadziejno�ci -jaka� rozpacz, niepor�czno��, poczucie �mierci i zapomnienia. Kiedy pytam �on� o rad�, odpowiada: �Sk�d mam wiedzie�, ja, kobieta, kompletna ignorantka?". Dwana�cie krok�w do przodu, dwana�cie do ty�u. Mam wra�enie, �e gdybym m�g� odczyta�, co napisa� Amin, pomog�oby to i mnie, i jemu, gdziekolwiek on teraz przebywa. S�dz�, �e to, o czym my�l�, co czuj�, jest jego przes�aniem do potomno�ci, a wi�c do mojej �ony, c�rki i tak�e do mnie, poniewa� nie mam innej rodziny. My�l�, �e gdybym m�g� zrozumie� to przes�anie, zapomnie� na chwil� o sobie i przejrze� si� w nim jak w lustrze... (oczywi�cie, ty niedouczony Angliku, jest ono wydrukowane na opak, potrzebujesz wi�c lustra, i jeszcze raz lustra). Moja �ona jest pi�kna, przynajmniej taka mi si� wydaje. Przy tym nie jest ca�kowicie pozbawiona pr�no�ci. Jest absolutnie przekonana o swojej urodzie, inteligencji, cnocie, odwadze, pobo�no�ci i d��eniu do og�lnej doskona�o�ci. Przypuszczam, �e lustro nie jest jej potrzebne. Ma n�, zawsze czysty, kt�ry nosi na sznurku u pasa. Zdejmuje go, kiedy j� o to poprosz�. Ja mam rewolwer, zawsze go nosz� i dbam, aby by� czysty. Trzymaj�c Lej li wysoko na lewym barku, odpinaj�c bro�, przedmuchuj�c luf� i czyszcz�c j�, pami�tam o przes�aniu Amina do potomno�ci. Nie jest arabskie, lecz perskie, pisane jednak alfabetem arabskim. Daftar: rejestr, notatnik, zeszyt szkolny, biurko, urz�d. Adamijat: ludzko��, co mo�e oznacza�, �e jest tylko ludzko�� pochodz�ca od Adama i Ewy. Chali: pr�ny, pusty. Didam: widzia�em. Odwracam si� i dostrzegam moj� �on� stoj�c� w drzwiach. Zawsze jestem g��boko poruszony, kiedy patrz� na ni� i widz�, jak wygl�da, i u�wiadamiam sobie, �e wysz�a za mnie. Ma sukni� rozchylon� na piersiach i szal; wida� n� na pasku, w�osy si�gaj�ce talii, przymru�one oczy kr�tkowidza i �piocha. Pach- 11 nie mlekiem i cukrem. Emanuj�ce od niej ciep�o odurza mnie. M�wi: - Widzia�am ksi�g� ludzko�ci. Jest nie zapisana. Niech�tnie m�wi po angielsku. Nie chce u�ywa� zar�wno j�zyka angielskiego, jak i francuskiego i kiedy - z braku w�a�ciwego s�owa - zwracam si� do niej w jednym z tych j�zyk�w, nie znajduj� w jej oczach zrozumienia. Nie wiem, dlaczego odst�pi�a od swych zasad i co spowodowa�o, �e Amin utraci� optymizm. S�dz�, �e gdyby przez najkr�tsz� nawet chwil� m�g� zobaczy� j� i jej c�rk�, natchn�liby�my go optymizmem, gdziekolwiek si� znajduje. Kiedy bierze dziecko na r�ce, jej piersi dr��. Prawym barkiem zsuwa koszul�. Dziecko kr�ci si� niespokojnie i kwili. Miota mn� uczucie zazdro�ci. Otwieram usta, szepcz�c, jak bardzo tak�e jej pragn�; �e odczuwam g��d jej cia�a, �e tak d�ugo na ni� czekam i poczekam jeszcze tak d�ugo, jak trzeba, lecz nie bez ko�ca. A ona u�miecha si� do dziecka przy piersi. W dzieci�stwie cz�sto �ni�o mi si�, �e jestem w wi�zieniu. Za ka�dym razem, kiedy - cho�by przez chwil� - czu�em, �e nie zni�s�bym wi�ziennego �ycia, �e lepiej by�oby nie �y�, ten obraz sennej zmory stawa� si� coraz mniej ostry i przenikliwy, strz�pi� si�, rozp�ywa�, wciela� w now� posta�, przybieraj�c kszta�t mebli w mojej sypialni. Jednak�e �lady sennej mary pozosta�y, przeplataj�c si� z kszta�tami mego biurka lub fotela. By�y widoczne w naro�nym basenie i dra�ni�y oczy nawet w�wczas, kiedy poranne �wiat�o przywraca�o pokojowi jego rzeczywisty wygl�d. Takie w�a�nie uczucie przepe�nia�o mnie teraz, lecz by�o ono przeciwie�stwem dawnego, jawi�o si� bowiem w postaci obrazu odbitego w lustrze. Posta� mojej �ony zaczyna�a si� zaciera�. Spogl�da�a spoza twarzyczki dziecka i u�miecha�a si� do mnie, jakby chcia�a powiedzie�: �W niej kocham tak�e ciebie", lecz ponownie oddala�a si� ode mnie. Przenika�o j� �wiat�o, nie by�o to jednak �wiat�o z owego snu ani to, jakie znamy. Id� ku nim, nie mog� jednak do nich dotrze�, poniewa� ja tak�e si� oddalam. Nagle odczuwam znajome wra�enia: ostry piasek i lodowaty, dotkliwy wiatr uderzaj� mnie w policzki i s�ysz� monotonny �omot drzwi. S�dz�, �e zdo�am co� z tego snu oca- 12 li�, jakie� wspomnienie jej zapachu lub dotyku, albo przynajmniej zachowam g��boko mnie poruszaj�c� �wiadomo�� jej istnienia lub twarzyczk� mojej male�kiej c�reczki, w�a�nie ko�cz�cej trzeci miesi�c �ycia. Lecz wszystkie te uczucia i obrazy s� tak�e ulotne: w�druj�, oddalaj� si�; w �wietle lampy elektrycznej ka�dy �omot drzwi wstrz�sa nimi, kruszy je. Pozbawiony l�ku, stoj� �mia�o wyprostowany, ramiona otwarte, czo�o pochylone, o�lepiony. Wiosn� tysi�c dziewi��set siedemdziesi�tego czwartego roku, kiedy ceny ropy posz�y w g�r�, a Brytyjczycy wskutek niedobor�w energii elektrycznej pozostawali ka�dego tygodnia cztery dni w domach, po raz pierwszy wybra�em si� w zagraniczn� podr�. W strugach deszczu czeka�em dwie godziny, aby dotrze� do po��czenia z prowadz�c� na po�udnie autostrad� Ml. Potem, jako autostopowicz, samochodami i ci�ar�wkami w�drowa�em dalej, do Londynu, Dover, Ostendy, Kolonii, Monachium, Klagenfurtu, Belgradu, Salonik i Stambu�u. W kawiarni Pudding Shop, na placu Sultanahmet, usiad�em naprzeciwko m�odego Niemca w maroka�skiej kamizelce. Prowadzi� z Monachium do dealera w Tabrizie jednego z dziewi�ciu u�ywanych mercedes�w z silnikami diesla. Przy��czy�em si� do konwoju, pomagaj�c prowadzi� samoch�d, aczkolwiek nie mia�em prawa jazdy. W �wietle elektrycznych lamp Tabriz by� wspania�y. Po nieo�wietlonych, ciemnych autostradach te jarz�ce si� �wiat�ami ulice, stragany pe�ne s�odyczy, zapach kebab�w w restauracyjkach, portrety szacha, pe�ne kokieterii i zachwytu pogwizdywania i nieko�cz�ce si� opowiadanie dowcip�w robi�y wra�enie hedonizmu i wielkiej rozrzutno�ci. Autobusem dojecha�em do Kazwinu, gdzie wypi�em butelk� w�dki z policjantem z drog�wki i pod jedn� ko�dr� spa�em z jego synami. W Teheranie po�yczy�em dyplom, na Ferdousi Ave-nue, w zak�adzie wykonuj�cym us�ugi kserograficzne, za pomoc� fotokopiarki umie�ci�em na nim swoje nazwisko i wkr�t- 13 ce znalaz�em zatrudnienie w nowej szkole j�zyka angielskiego dla kadet�w lotnictwa. Ten, niewymagaj�cy �adnego wysi�ku, sukces w d��eniu do osi�gni�cia �yciowych cel�w - zdobycie uniwersyteckiego dyplomu i dobrze p�atnej posady - napawa� mnie dum�. Zamieszka�em na dachu jednego z hoteli w �r�dmie�ciu, gdzie by�o sze�� rz�d�w stalowych ��ek bez materac�w, powi�zanych ze sob� wybrakowanymi w�ami z �a�ni miejskiej. Tam skradziono mi kamer� i lornetk� oraz podr�cznik gramatyki j�zyka perskiego panny Spencer. By� w�a�nie ramadan i siedemdziesi�ciu moich uczni�w pogr��onych by�o w letargu lub okopa�o si� w domowych pieleszach b�d� te� z wilcz� �ar�oczno�ci� rzuca�o si� na przyniesione wczoraj sandwicze. W drugim dniu pracy major, kierownik szko�y, podarowa� mi popielniczk� z onyksu, komplet do pisania oraz odda� mnie pod opiek� Hindusa, kt�ry mia� zapozna� mnie z dydaktyk� j�zyka angielskiego. Pomy�la�em sobie, �e - niezale�nie od wszelkich powod�w, dla kt�rych przyby�em do Iranu - w �adnym wypadku nie by�o moim zamiarem wspieranie militarnego re�imu tego kraju. Poza tym s�ysza�em, �e Isfahan jest pi�knym miastem. W ci�gu p� godziny mia�em ju� now� prac�. - Da�em panu moj� najlepsz� klas�, panie John z Uniwersy tetu Bedford! To by� pan D�amalzade, m�czyzna w �rednim wieku, o postawie i wygl�dzie wiejskiej kobiety. Bez przerwy popija� wod�. Jego szko�a - Zabanchane, czyli Dom J�zyk�w - mie�ci�a si� w Czahar Bagh, naprzeciwko hotelu m�odzie�owego. Teraz ju� naprawd� wpad�em w sid�a w�asnych k�amstw. - Dzi�kuj�, panie dyrektorze. Postaram si� nie zawie�� pa� skiego zaufania. Wpadaj�ce przez szyb� na parapet okna promienie s�o�ca wprawia�y mnie w doskona�y nastr�j. Pan D�amalzade przyj�� niezwykle surow� postaw�. - Musi pan wykaza� si�� lwa i cierpliwo�� mu��y! M�wi� wolno, akcentuj�c samog�oski niczym lektor b�d� poeta. - M�j drogi, zadr�cz� ci�. Tw�j poprzednik zrejterowa�. 14 - Prosz� pana, dam sobie z nimi rad�. - Niestety, to nie jest takie proste, John. Musieliby�my si� w�wczas rozsta�. - M�wi�c to, za�mia� si�. Podczas przerwy wo�ny zaprowadzi� mnie do pokoju nauczycielskiego. Wchodz�c, zachowa�em milczenie. Nie chcia�em koleg�w rozczarowa�. - Panie D�amalzade, nie mog� ich uczy�, s� zbyt pi�kne. Obecni w pokoju wpadli w zachwyt. Pan D�amalzade nie posiada� si� z rado�ci - Panie i panowie! - Podni�s�szy r�ce, prosi� o spok�j, lecz sam z trudem panowa� nad sob�. Je meurs de seuf aupres de la fontaine. Chaud commefer, et tremble dent d dent. - Villon, panie i panowie. I zanurzy� kubek w pojemniku z wod�. - Musisz si� o�eni�, m�j drogi - rzek�a pani Mohrabba. Uczy�a pocz�tkuj�cych j�zyka perskiego. - Jest to niemo�liwe, skoro pani ju� jest m�atk�. - Wstydzi�by� si�! - odpar�a i za�mia�a si�. - Cz�owieku, we� sobie, do cholery, jak�� sighe. - Pan Par- win uko�czy� studia w San Diego. - Co to jest sighe? - Konkubina... - ...dziewczyna... - ...tylko dla mi�o�ci, nie dla ma��e�stwa... - Lecz, drogi Johnie, nie z tej klasy, bo musia�bym ci� zwolni�. - Pauvrejeun'homme...* - Nie ma w tej klasie �adnych ch�opc�w? Zebrani w pokoju wpadli w pop�och. Zarumieni�em si�. - Dosy�! - krzykn�� dyrektor, machaj�c r�kami. - Wprawi li�my naszego drogiego go�cia w zak�opotanie. * Biedny m�ody cz�owiek (wszystkie przek�ady z francuskiego pochodz� od redakcji). 15 Zadzwoni� dzwonek na koniec przerwy, dyrektor wyszed� z pokoju pierwszy. Kiedy mija� mnie, s�ysza�em, jak mamrota�: � ...et tremble dent a dent. Jego reakcja nape�ni�a mnie odraz�. Pomy�la�em, �e obyczaje tego miejsca s� owocem uciemi�enia, samotno�ci kobiet, post�powania autokratycznego re�imu, a wi�c tego wszystkiego, czego nie pochwala�em. Nienawidzi�em francuskich turyst�w, wysiadaj�cych z klimatyzowanych autokar�w przed hotelem Szach Abbas i ameryka�skich oficer�w walcz�cych w czwartkowe wieczory o miejsca w turystycznych wycieczkach Irantour lub bior�cych udzia� w mi�osnych eskapadach do Indochin. Nienawidzi�em bajecznie o�wietlonej, wykutej w skale na po�udnie od miasta, cesarskiej korony rodu Pahla-wich. Bazar w mie�cie przecina�y bulwary, zza kolorowych szyb go�ym tynkiem �wieci�y mieszkania. Spaceruj�c, zbiera�em, pod okiem okrytego kaszmirowym szalem w�a�ciciela domu, strz�py rze�b i dekoracji. W d�ugich rz�dach pod sklepieniami siedzieli bez ruchu sprzedawcy, pogr��eni w ot�piaj�cym zamy�leniu, otoczeni z czterech stron suknem, �elazem, miarami, wagami, pieni�dzmi i przygniataj�cym poczuciem zwi�zk�w i obowi�zk�w rodzinnych. Gdzie� tam by� B�g, lub raczej uciele�nia� si� w owych czterech k�tach bazaru; do szale�stwa jednak doprowadza�a mnie my�l, �e ci m�czy�ni siedz�cy na ziemi ze skrzy�owanymi nogami, obok stos�w jaskrawych p��cien lub kasetek na banknoty, byli absolutnie pewni, �e posiedli jedyn� tajemnic� istnienia. Nie wiedzia�em, co mog�oby to miasto wnie�� do mego �ycia, w jaki spos�b wstrz�sn�� nim, nada� mu sens, poruszy� je. By� mo�e, gdybym wi�cej czyta�, wiedzia�, rozumia�, rozmawia� z lud�mi, m�wi� ich dialektem i pozna� cztery rodzaje stosowanego tutaj pisma, przedar�bym si� przez t� szczeg�ln� zas�on� �wiata turystyki, przemys�u i w�adzy wojskowej i pozna� sw�j Isfahan. S�dz�, �e wiedzia�em, i� zamieniam samotno�� mego domu w Anglii na samotno�� w Isfahanie; lecz domniemanie, �e samotno�� jest warunkiem bytu, nie nale�y do tych prawd �yciowych, kt�re z �atwo�ci� akceptuje osiemnastoletni ch�opak. By�em zadowolony ze swego pobytu za granic�, �e jestem daleko od swoich r�wie�nik�w i ich kole�anek, 16 z ich kolekcjami p�yt z najnowszymi przebojami. Cieszy�em si�, �e kszta�tuj� swoj� osobowo�� w osamotnieniu, bez �wiadk�w; my�la�em przecie� o sobie jako o kim� szczeg�lnym. Nigdy nie obraca�em si� w wielkim towarzystwie i nauczy�em si� �y� w samotno�ci. Pan D�amalzade znalaz� mi pok�j w D�olfie - za sto toman�w miesi�cznie - u �ydowskiej wdowy, pani Mohandes; w tym niewielkim pokoju, przy ko�cu �lepej uliczki zwanej Bombast-e Parwiz, kt�rego ma�e okienko wychodzi�o na drzewo pigwy, dzieli�em sw�j dzie� i wykorzystywa�em ka�d� jego cz�� niezwykle oszcz�dnie, z wielkim dla siebie po�ytkiem, jak posiadan� drogocenn� w�asno��. Po po�udniu, po lekcjach, ogl�da�em pomniki, studiuj�c ich architektoniczne detale. Rysuj�c je, prowadzi�em dyskurs z teologami. By� to dialog g�uchych, przypomina� sytuacj� kupca z epoki el�bieta�skiej, staj�cego przed s�dem szacha Abbasa. Uczy�em si� kaligrafii i wystukiwania klasycznych takt�w na b�bnie. Na bazarach odwiedza�em stragany z dywanami i starzyzn�. Pani Mohandes nie aprobowa�a mego stylu �ycia, poniewa� nie za�o�y�em rodziny i zwi�za�em si� z handlarzami antyk�w i na�ogowymi palaczami opium. Widzia�em, �e mnie nie lubi, a robienie na kimkolwiek z�ego wra�enia nie by�o w moim zwyczaju, chyba �e o to mi chodzi�o. Musia�em �y� oszcz�dnie. Udziela�em jedynie pi�ciu lekcji tygodniowo, zarabiaj�c osiemdziesi�t toman�w. Z tej sumy pi��dziesi�t poch�ania� czynsz i lekcje, kt�re pobiera�em. Zachowa�em trzy pi�ciofuntowe czeki podr�ne American Ex-press, ukryte w moim pokoju pod gelimem, poniewa� potrzebowa�em ich do op�acenia promu w drodze powrotnej do Anglii. Bilet na prom kosztowa� 5,90 funta, lecz z powodu inflacji m�g� by� dro�szy. Na �ycie pozostawa�o mi wi�c dziennie pi�� toman�w. �niadanie przyrz�dza�em w kuchni, na oczach terroryzuj�cej mnie s�u��cej pani Mohandes. Pi�� toman�w musia�o wystarczy� na skromny obiad, kt�ry jad�em w swoim pokoju, kieliszek soku z tamaryszku i - tu� po wyj�ciu z lekcji - na placek chlebowy, kupowany na straganie poza Haszt Beheszt. Zawsze wi�c by�em g�odny i sk�onny przyj�� ka�de zaproszenie. W tym mie�cie dopisywa�o mi j e nie mo�na by�o tu kupi� nawet myd�a d^JeKnia, szy si� z propozycj� wypicia herbaty, zjedzenia lod�w szafranowych czy solonych pestek melona, owini�tych w gazet�. Bardziej doskwiera�a mi ��dza posiadania. Co chwila spotyka�em przedmioty, o kt�rych marzy�em, a kt�rych posiadanie -jak s�dzi�em - zmieni�oby moj� osobowo��. Jednak kosztowa�y od dwudziestu pi�ciu do stu funt�w. Wsp�lne dla tych wszystkich wspania�o�ci ze szk�a, porcelany, brokatu nie by�o ich urzekaj�ce pi�kno czy wyj�tkowa oryginalno��, lecz to, �e dawa�y pewien pogl�d na inny �wiat i wyrabia�y wobec niego odpowiedni� postaw�. By�y reliktami handlu z zupe�nie innego �wiata. W mojej wyobra�ni powsta�a swoista mapa. Znajdowa�y si� na niej opustosza�e dzisiaj miasta b�d� ca�kowicie wymar�e i zamulone porty, od kt�rych �wietno�ci min�y wieki; pot�ni w�adcy, walcz�cy o kamienio�omy dla budowy nowych miast - Pragi, Moskwy, Baku, Buchary, Kaszgaru, Buszehru, Maskatu, Zanzibaru, Isfahanu - kt�re zaludni�bym w swojej fantazji. W pi�tki, kiedy wszystkie muzea, sklepy i kina by�y zamkni�te, moja wyobra�nia ca�kowicie zawodzi�a. W�wczas mog�em godzinami sta� na chwiej�cym si� starym mo�cie przecinaj�cym rzek�, g�odny, niewa�ki, g�o�no powtarzaj�c niekt�re strofy Forugh Farrochzad*: Ach jak spokojnie i dumnie przemija�o moje �ycie jak strumie� obco�ci, lecz w sercu ciche pi�tki opuszczone. Poniewa� autorka tego wiersza by�a kobiet� pi�kn� i nieszcz�liw� - zgin�a w Teheranie w wypadku samochodowym, nie nale�a�a do rozkosznych trzpiotek, prowadz�c rozmow� nie skrywa�a swej twarzy w czadorze - nabra�em g��bokiego przekonania, �e je�eli za mego �ycia by�a jedna tak wyj�tkowa oso- * Forugh Farrochzad (1934-1966)- poetka perska, kt�ra pierwsza odwa�y�a si� pisa� o problemach dotycz�cych kobiet; autorka poezji mi�osnej (przyp. kons.). ** Fragment wiersza Forugh Farrochzad Smutny pi�tek, prze�. Zofia J�zefo-wicz-Czabak - z tomu I zn�w powitam s�o�ce, wybra�a Barbara Majewska, Warszawa 1980 (przyp. kons.). 18 ba, z ca�� pewno�ci� b�dzie jeszcze jedna. W kwietniu rzeka zamienia�a si� w bagno. Spacerowa�em w�wczas wzd�u� jej brzegu, nie zwa�aj�c na porzucone puszki po pepsi, wygas�e paleniska, rozrzucone gazety, suche sk�ry owcze i �ajno, lub te� szed�em �cie�k�, kt�ra bieg�a pomi�dzy polem melon�w i b�otnistymi wa�ami, gdzie kwit�y drzewa granat�w, a mali ch�opcy przerywali swoje gry i zabawy, podbiegali do mnie, g�o�no wo�aj�c: �Good morning!", �wicz�c angielsk� wymow�. W jednej z wiosek nad rzek� ros�y trzy drzewa orzechowe, a pod nimi mie�ci� si� grobowiec �wi�tego, otoczony zielonymi sztachetami i flagami. Spyta�em, kim by� zmar�y, lecz nikt nie wiedzia�; w ko�cu, aby sprawi� mi przyjemno��, wymieniono jakie� nazwisko. Pomy�la�em, �e w b�ogim nastroju przespa�bym wieczno�� w cieniu tego ogromnego drzewa, korzystaj�c z prawa do sukcesji spoczywaj�cych tu ludzi o dziwacznych dla mnie nazwiskach. Nawet w pi�tki nie odczuwa�em nudy i nie dr�czy�a mnie samotno��, poniewa� obce by�y mi tego rodzaju uczucia; a poza tym nie zawsze czu�em si� samotny. Czasami, po odebraniu listu na poste restante od mego starego nauczyciela j�zyka francuskiego, siadaj�c na skraju zrujnowanej fontanny i rozkoszuj�c si� podmuchem wiatru, poch�oni�ty i podniecony lektur� korespondencji, w pe�ni zdawa�em sobie spraw�, �e jestem obserwowany; �e kto� - nie ogrodnik strzyg�cy klomby i nie listonosz - uwa�nie mi si� przygl�da. Nie by�o to metafizyczne, religijne odczucie czego� niezwyk�ego, nigdy bowiem nie my�la�em o Bogu; osoba, kt�ra mnie obserwowa�a, a kt�rej swoje intencje wyrazi�em dok�adniej i w spos�b bardziej zrozumia�y gestami, by�a istot� ziemsk�, a - m�wi�c dok�adniej -kobiet�. Nie by�a moj� matk�; by�a raczej istot�, kt�ra uosabia�a i skupia�a w sobie ca�e moje zainteresowanie i ca�� m�dro��, jak� ch�opiec zwykle przypisuje swojej matce, oraz uwielbienie, jakim j� darzy, nawet je�eli nigdy jej nie zna�. Czasami, spaceruj�c pod roz�o�ystymi platanami w Haszt Be-heszt, je�li zobaczy�em id�c� wzd�u� drzew dziewczyn� ze skrzypcami, ca�kowicie zatopion� w swoich my�lach jak w czadorze, wydawa�o mi si�, �e �ycie moje jest nie do zniesienia. 19 Nie s�dzi�em, �e podo�am jego trudom nawet w tak odleg�ym mie�cie. W chwili takiej jak ta otworzy�bym otrzymany list lub poszed� nad rzek� i do pewnego stopnia zrezygnowa� ze zbyt �mia�ych zamierze�. Porzuci�bym tera�niejszo�� w poszukiwaniu swego rodzaju historycznej przysz�o�ci. Wiedzia�em, �e jestem twardym facetem oraz �e te widoki, g�osy, doznania i zapachy, kt�re nie maj� dla mnie dzisiaj �adnego znaczenia, po wielu latach, we wspomnieniach, stan� si� �r�d�em najsilniejszych prze�y�; �e ubolewaj�c nad przesz�o�ci�, b�d� doznawa� szcz�cia. S�dzi�em, �e pewne cechy szczeg�lne tego miejsca -by� mo�e w�a�nie pasmo mur�w otoczonych nie wypalonymi ceg�ami, niebo b��kitne, sklepienia budynk�w, wspomnienie koj�cego ch�odu w najgor�tsze popo�udnie - powr�c� do mnie w przysz�o�ci, przynosz�c uczucie zar�wno smutku, jak i rozkoszy. Lecz w owym czasie Isfahan nie by� dla mnie miejscem g��bokich prze�y� i do�wiadcze�, lecz przyg�d. Znaczenia nabiera� tylko wtedy, kiedy w wyobra�ni dzieli�em si� mymi wspomnieniami w ojczy�nie, w moim domu, przed urojonym audytorium Brytyjczyk�w. Pewnego dnia - jestem tego pewien - westchn�wszy, powiem: �Och tak, to jest miniaturowy zegarek zrobiony w Berlinie w latach dziewi��dziesi�tych dziewi�tnastego wieku dla klient�w na rynek wschodni. Nie otwieraj go, je�eli �atwo ulegasz przera�eniu. Dosta�em go w Isfahanie, w latach siedemdziesi�tych, kiedy by�em studentem, od faceta, kt�ry mia� sklep na g�rnej arkadzie przy Mej-dan-e Szah. Nazywa� si� Mo'in. Biedak zapi� si� na �mier�...". Nawiasem m�wi�c, taki w�a�nie �ywot wi�d� pan Mo'in. Pewnego dnia, po zaj�ciach szkolnych, wpad�em do jego sklepu, zaciekawiony rosyjsk� porcelan� wystawion� za brudnym oknem. Sp�dzi�em tam ca�� noc i na drugi dzie� ledwo zd��y�em na zaj�cia. To miejsce nie dawa�o mi spokoju. By�o brudne i panowa� w nim chaos; przypomina�o w�a�ciciela, kt�ry sypia� na stosie dywan�w, zagrzebany w szafranowych w��knach i rozsypanym ry�u, nieogolony i pijany zawsze do utraty przy-tomno�ci. Zapragn��em doprowadzi� do porz�dku zar�wno sklep, jak i jego w�a�ciciela; oddzieli� rzeczy ewidentnie dobre od niewiele wartych. Przebrawszy stos gelim�w przeznaczo- 20 nych dla ma��e�stwa z Ulm, natkn��em si� w sklepie na dzie-ci�c� ko�derk� ze zgni�ego perkalu, kt�rego czerwie� i granat wyp�owia�y prawdopodobnie w po�owie osiemnastego wieku. W g��bokim mroku znajdowa�em na p�kach brudne, pokryte patyn� czasu dziwne przedmioty: dzbanki z br�zu, tani� chi�-sk� porcelan� typu familie ros�, wyszczerbione stare monety i malowane lustra, w ramach z wyschni�tej masy papierowej, kleju i gipsu, a tak�e przedwojenny rewolwer Smith & Wesson, z dwiema mosi�nymi kulami w kaburze uszytej z bawe�ny. W przedmiotach tych dostrzega�em przeciwie�stwo tych warto�ci, kt�re na zawsze przesta�y mie� dla mnie jakiekolwiek znaczenie, jak na przyk�ad prze�ywanie wielkich wydarze�, wojen b�d� rewolucji, mo�liwo�� szczerej rozmowy z szachem albo wspomnienie dziewczynki, kt�ra zdejmuje welon. Przysz�o mi raz na my�l, �e Mo'in m�g� mie� racj�, i� tylko ludzie samotni wiedz�, co ma warto��, a co jest jej ca�kowicie pozbawione; �e tamto niemieckie ma��e�stwo bardziej by�o zadowolone z dywanika wys�anego im poczt� i zaszytego w p��tno �eglarskie ni� ja z kebabu kupionego w sklepie lub dzieci�cej ko�derki nabytej dla �artu, co tak rozbawi�o Mo'ina. Rewolwer po prostu ukry�em w naczyniu, bo nie chcia�em, by go sprzedano. Mo'in uwa�a� mnie za posta� komiczn�. Zwyk� rozmawia� na m�j temat w mojej obecno�ci, poniewa� trudno mu by�o poj��, �e cudzoziemiec, istota r�wnie ma�o znacz�ca jak tutejsza dziewczyna, m�g� zna� jego j�zyk lub wiedzie� cokolwiek o czymkolwiek. Kiedy jeden z jego �po�rednik�w" -jak nazywa� ubiegaj�cych si� o jego wzgl�dy handlarzy starzyzn�, dostarczaj�cych mu przer�nego rodzaju przedmiot�w - przyni�s� �eliwny �wiecznik, kt�ry uzna�em za �mie�, us�ysza�em, jak wypowiedzia� to moje okre�lenie po persku: aszghal. Ca�ymi dniami je p�niej powtarza� ze zdziwieniem i rozbawieniem. Kiedy zszy�em postrz�pione brzegi dywanu gustownym szwem, wystawi� go na balkonie i d�ugo o tym rozmawia� z przyjaci�mi. Powierza� mi klucz od sklepu, lecz tylko dlatego, �e zapomina� go zamyka�. Wiedzia�em, �e mnie lubi nie z powodu mojej bia�ej twarzy i zaufania, jakie z regu�y budzili europejscy tury�ci, lecz za moj� pomys�owo��. Ja za� lubi�em 21 go, jak s�dz�, poniewa� zawsze mia� pod r�k� w�dk� i pistacjowe orzechy od Kermana i lunch od �ony, przywieziony taks�wk� w zamkni�tych naczyniach (�on� zgry�liwie nazywa� ministrem wojny); poniewa� okazywa� mi du�� bezinteresowno��; poniewa� op�aca� wycieczki do Kurdystanu i Abade; poniewa� mia� fataln� opini�; poniewa� by� szczerbaty i wreszcie - poniewa� w ci�gu dnia nie chcia�em wraca� do D�olfy i pani Mohandes. Zauwa�y�em w jego opilstwie i pogardzie, jak� okazywa� �rodowisku miejskiemu, w jego anarchicznej postawie i pe�nych jadu blu�nierstwach ch�� o�mieszenia i poni�enia pokutuj�cych jeszcze tu i �wdzie pozosta�o�ci starych pogl�d�w i postaw. Mo'in przypomina� Chajjama*, lecz nie mia� jego talentu i nie by� koneserem wina, wypija� natomiast olbrzymie ilo�ci w�dki; lub raczej - w Anglii tego rodzaju my�l nigdy nie wpad�aby mi do g�owy - Chajjama, kt�ry by� symbolem pewnej postawy duchowej, tego wszystkiego, co wyra�a�y jego poetyckie czterowiersze, t�umaczone w Europie jako owoc samotnego geniusza. �ycie i dzie�o Chajjama by�o w gruncie rzeczy przez wieki marzeniem takich ludzi jak Mo'in, podszywaj�cych si� pod wielko�� poety, poniewa� tylko w�wczas o nich m�wiono i na�ladowano ich. Gdy Mo'in podczas przerwy na lunch chrapa� jak smok, uczy�em si� perskiego, siedz�c na chwiejnym tronie z dywan�w lub chodz�c boso na palcach, zniewie�cia�y, oddaj�cy si� umys�owym rozkoszom, niepewny siebie. Pewnego popo�udnia, dziewi�tnastego kwietnia tysi�c dziewi��set siedemdziesi�tego czwartego roku (23 farvardina 1353), zasn��em i obudzi�em si� w sklepie pe�nym anio��w. Ich g�osy by�y niczym �wiat�o w zakopconym sklepie. Podnios�em si�, opar�em o o�cie�nic� oddzielaj�c� dwa pokoje i zobaczy�em dziewczyn� w czarnym modlitewnym czadorze. Za ni� wibrowa�y i unosi�y si� o�ywione g�osy dziewcz�t, niczym gruchanie go��bi na dziedzi�cu Meczetu Szacha, ale posta� w drzwiach sta�a nieruchoma. Dostrzeg�em skraj jej sp�dniczki o lekkim, delikatnym niebieskim odcieniu i kr�tkie bia�e skar- * Omar Chajjam (zm. ok. 1123) - perski poeta, autor s�ynnych czterowierszy (rubajjat�w), matematyk (przyp. t�um.). 22 petki. By�a to cz�� obowi�zkowego stroju szkolnego dziewcz�t szk� �rednich w Isfahanie. Kiedy spojrza�em w jej oczy, by�y tak intensywnie ciemne, jakby wch�on�y ca�� czer� pokoju; jednak czer� tych oczu nie pozbawia�a ich �wiat�a, sama w sobie by�a bowiem blaskiem, jakiego do tej pory nie do�wiadczy�em i nie wiedzia�em, �e istnieje. W spojrzeniu malowa�a si� melancholia. W g��wnym holu sklepu siedzia�o w kr�gu na dywanie oko�o dwudziestu dziewcz�t. Mo'in, poruszaj�c nerwowo �okciem, kciukami, a nawet nogami, rozgniata� na prawej r�ce tyto� z papierosa. Zn�w wzrok m�j pad� na posta� w czarnym czadorze, stoj�c� w zastyg�ej pozie. Nie budzi�a zainteresowania, by�a sztywna. Mog�a by� trudna w obej�ciu, uboga lub bogata, zbyt sprytna lub ot�pia�a, niezbyt �adna lub zbyt �adna, wy-znawczyni� kultu Bahai lub religii chrze�cija�skiej i wr�cz niesamowita. - Witam, mamzilsl Nazywam si� John, przyby�em z Anglii. Jestem nauczycielem j�zyka angielskiego w... - Zabanchane, wiemy. Pod urokiem jej czarnych oczu zapad�em si� pod ziemi�. Poczu�em, �e jest zak�opotana i odsun��em si� nieco. W tej w�a�nie chwili, poprzez bawe�niane w��kna jej sp�dniczki oraz cza-doru, czu�em nie tylko jej bielizn�, lecz tak�e sk�r�, jakby tego ranka po przebudzeniu si� ci��y�a jej ca�a kibi�, biust i biodra. By�a spi�ta. Spojrza�em w stron� kr�gu dziewcz�t i nagle jedna z nich, z ods�oni�t� twarz� w okularach, zwr�ci�a si� do mnie: - To jest nasz klub, prosz� pana. - S�owo �klub" wym� wi�a, przed�u�aj�c samog�osk�. - Nie jestem �aden �pan", nazywam si� John. John Pitt. Mieszkam w Bombast-e Parwiz w D�olfie, u pani Mohandes... - ...Pan John. Pan Mo'in, bezwzgl�dny i szalony, jak nakr�cona zabawka zapala� swego ulubionego papierosa. Pomy�la�em: �Nic tu po tobie, ch�opcze, donios� twoim studentom i to si� nigdy nie sko�czy". - Co to za klub, mamzil? - Och, m�ode jeste�my, nic nie mamy, a chcemy wszystkie- 23 go. Chcemy zna� angielski, by� przyjaci�kami, pali� papierosy i s�ucha� muzyki... - Black Sabbath! - Tom Jones! Pan Mo'in przykl�kn��, g��boko zaci�gn�� si� papierosem, poca�owa� dziewczyn� w ods�oni�t� buzi�, wdmuchn�wszy jej do p�uc dym papierosa. By�em tym widokiem do g��bi wstrz��ni�ty. Dziewczyna wzi�a papierosa, zaci�gn�a si� g��boko i poca�owa�a s�siadk� w usta. Pomy�la�em: �Perskie dziewczyny nie s� podobne do tych; s� powa�ne, nie�mia�e i sk�onne do tycia". Mo'in obieg� siedz�ce w kole dziewcz�ta, skradaj�c im ca�usy. Ta z ods�oni�t� twarz� by�a w ekstazie, chwyci�a si� r�kami za g�ow�. Mo'in m�g� da� jej haszysz. W tym momencie pomy�la�em: �Panie Mo'in, je�eli dotknie pan dziewczyny obok mnie, przysi�gam na Boga, zabij� pana". Siedz�c przy niej na dywanie, czu�em, jak dr�y. - A czego pani chce, mamzill - zapyta�em, rzuciwszy okiem na jej czarn�, surow� sylwetk�. - Chc� by� wolna, prosz� pana. W jej spojrzeniu i postawie by�o co�, co obezw�adnia�o Mo'ina. Czubkami palc�w chwyci�a poprzez czador papierosa i poda�a mi go, lekko dotykaj�c przegubu mojej r�ki. Odwr�ci�a si�; poczu�em na ustach smak jej bawe�nianej bielizny, a potem promieniuj�ce ciep�o jej policzk�w; zobaczy�em oczy zasnute lekk� mg�� i poczu�em zapach przypominaj�cy wo� kwiecistych klomb�w w miejskim ogrodzie tu� po deszczu. G��boko zaci�gn��em si� papierosem. Ow�adn�y mn� fale emocji - smutku, wrogo�ci i gniewu. Dotar�y one do Czarnych Oczu i rozbi�y si� niczym o ska��. Min�y, tak jak wszystko w �yciu mija, nawet przemijanie, gdy przestaje istnie� czas -jak mawia nasz mistrz D�alaluddin Mou�awi w drugiej ksi�dze swoich rozpraw, kt�r� przeczyta�em w domu w Anglii, w�a�nie w Anglii. Kiedy spojrza�em woko�o, zorientowa�em si�, �e zar�wno moja s�siadka, jak i wszystkie pozosta�e dziewcz�ta znik�y, pan Mo'in spa�, a ja sp�ni�em si� na lekcj� kaligrafii. Bieg�em wzd�u� rozgrzanego Mejdanu do bramy bazaru; m�czy�ni podnosili si� z kamiennych �aw i wyra�ali swoje zdziwienie; 24 uliczne gmachy i place ta�czy�y w moich oczach, a w uszach brzmia�y strofy Chosrow i Szirin: Jak cz�sto ukochany stoi pod twymi drzwiami z rozwianym w�osem, A ty masz m�tny wzrok, zgaszony snem. prze�. Ludmi�a Marja�ska - Pan nigdy nie da sobie rady z kaligrafi�. Kr�ci�em si� po ulicach w t� i z powrotem. Przed bram� bazaru, rozbrzmiewaj�cego stukotem m�ot�w i syczeniem palnik�w gazowych, gdzie sprzedawano przedmioty z mosi�dzu i miedzi, sta� cz�owiek w kiepskim ubraniu i brudnym krawacie oraz w filcowym kapeluszu, jaki nosz� zwykle Baktryjczycy. Jego d�ugie w�osy i opadaj�ce w�sy siwia�y przedwcze�nie, jakby by�y opalone. Ubranie na nim wisia�o. Nie by� Ira�czy-kiem, lecz jak na Europejczyka wygl�da� zbyt biednie, by� smutny i �le ubrany; mo�e by� Polakiem lub Bu�garem albo kim� w tym rodzaju, pracuj�cym w nowej stalowni. - S�dz�, �e czasami brak umiej�tno�ci mo�na nadrobi� wy t�on� prac� - o�mieli�em si� powiedzie�. - Niestety, nie mo�na. Bo wtedy ja tak�e odni�s�bym sukces. �mieszne by�o jakiekolwiek por�wnanie nas. Spyta�: - Czy mog� mie� przyjemno�� towarzyszenia panu na spa cerze? - Obawiam si�, �e jestem nieco zaj�ty... - Prosz� si� nie obawia�, nie jestem homoseksualist�. - Jego subtelny u�miech poruszy� mnie. - Mam nadziej�, �e wy baczy mi pan tembr mego g�osu. - Mog� zapyta�, z kim mam przyjemno�� rozmawia�? - Przyjemno�� jest po mojej stronie. Nazywam si� Riaza- now - odpar�, bior�c mnie pod rami� i prowadz�c w stron� bul- war�w. - Pan jest John Pitt, student filozofii orientalnej na s�ynnym Uniwersytecie Bedford w Anglii. Zatrzyma�em si�. - Sk�d, na Boga, pan to wie? - Ka�dy w Isfahanie wie. Nie mam �adnego innego zaj�cia pr�cz w��czenia si�. Wyra�nie wida�, �e jestem g�upcem 25 i pr�niakiem, jestem tak�e konsulem generalnym Zwi�zku Socjalistycznych Republik Radzieckich w Isfahanie. Bez zgo-dy Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Teheranie nie mog� opuszcza� miasta, nie mog� tak�e przyjmowa� go�ci ani te� z kimkolwiek rozmawia� z obawy przed Sawakiem*. - Ja rozmawiam z panem z przyjemno�ci�. - Pan jest Anglikiem, nale�y pan do szcz�liwej rasy. Czy mo�emy pospacerowa� w Czahar Bagh? - Dlaczego nie? - Rzeczywi�cie, dlaczego nie? Wie pan, �e kiedy nasze kra je podzieli�y biedny Iran na dwa obszary wp�yw�w, Isfahan by� miastem granicznym? Nasz konsulat, znajduj�cy si� na G�r nym Czahar Bagh, i wasz przy Dolnym Czahar Bagh wyzna- cza�y granice panowania ka�dego z naszych kraj�w. Spaceruje my teraz na obszarze niepodlegaj�cym regu�om politycznych wp�yw�w i konflikt�w. Sala Rex Cinema, gdzie wy�wietlano western z W�och, nag-le wyda�a mi si� miejscem uroczym. - Oczywi�cie ka�dy na tej ulicy zieleniarz, sprzedawca nu- gat�w, pijak, go��biarz i pederasta chcia� by� zar�wno rosyj- skim, jak i angielskim agentem i roi� sobie, �e jest tak wa�n� figur� we wsp�czesnym �wiecie, i� �adne z wydarze� ostat- nich siedemdziesi�ciu lat nie mo�e pomniejszy� jego roli. Doszli�my do alei biegn�cej wzd�u� rzeki. Tarmakadam b�yszcza� w promieniach zachodz�cego s�o�ca. Mija�y nas ci�-�arowe mercedesy, wielkie jak g�ry. W pewnej chwili Riaza-now zatrzyma� si� i spyta�: - Dlaczego jest pan taki szcz�liwy, panie Pitt? - Poniewa� jestem zakochany. Klasn�� w r�ce. - Niech ci� B�g b�ogos�awi! - Spojrza� na mnie oczyma pe�nymi smutku i zdziwienia. - Czy wolno mi, korzystaj�c z przywileju naszej kr�tkiej znajomo�ci, zapyta� o nazwisko ukochanej? * Sawak - policja polityczna za panowania szacha Mohammada Rezy Pahla- wiego (przyp. t�um.). - Wolno panu, lecz ja nie znam jej nazwiska i nie wiem, gdzie mieszka. Szukam jej. Id�c chodnikiem ulicy o�wietlonej lampami gazowymi, gapili�my si� na t�um kobiet w obcis�ych czadorach, podkre�-laj�cych ich pi�kne kobiece kszta�ty. - Czy mog� zapyta�, kieruj�c si� szlachetn� intencj� oraz bezinteresown� ch�ci� udzielenia rady, o zalety ukochanej? - Ma czarne oczy, urocze stopy i jest wysoka. Riazanow g��boko westchn��. - W Isfahanie wszystkie kobiety s� wysokie, czarnookie i maj� �adne stopy. Dlatego w�a�nie �ycie tutaj stanowi tak� udr�k� ducha. Poczu�em si� g��boko ura�ony tym uog�lnieniem, dlatego doda�em: - Jest smuk�a jak drzewo cyprysowe na wiosn�. Ma l�ni�ce usta, per�owe z�by, jej rz�sy przypominaj� w��cznie wroga, a kibi� ma smuk�o�� w�osa. Wydaje mi si�, �e twarz jej przypo mina ksi�yc tu� po wynurzeniu si� z chmur. Jej g�os o�ywia pi�kno r�y i nastraja s�owiki do �piewu. Riazanow zastanowi� si� chwil�. - To oczywi�cie szalenie u�atwia spraw�. Panie John, pan j� odnajdzie. Ani przez chwil� prosz� nie w�tpi�, �e j� pan odnaj dzie. A w�wczas udziel� wam �lubu. - W p�mroku jego twarz zaja�nia�a u�miechem. - Jako konsul zawsze chcia�em udziela� �lub�w. Czy tw�j ojciec jest tutaj? - Nie, prosz� pana. - Mog� zast�pi� panu ojca. - Potem uderzy� si� r�k� w g�o w�. - Oczywi�cie jest pan muzu�maninem? - Nale�� do Ko�cio�a Szkockiego. - Szkocja ma sw�j Ko�ci�? Co za niespodzianka! Lecz ukochana jest muzu�mank�. - Oczywi�cie. - To pan r�wnie� musi by� muzu�maninem. - Dlaczego? - Musi pan by�, drogi Johnie. Jak bowiem zobaczy pan twarz swojej ukochanej? M�wi pan po arabsku? - Nikt nie m�wi po arabsku. Nawet Arabowie nie m�wi� po arabsku. I 26 27 - B�g przemawia po arabsku. Prosz� uprzejmie powtarza� za mn�: la ilaha Ula (A)llah... - la ilaha Ula (A)llah... - ...wa Muhammadun... - ...wa Muhammadun... - ...rasulu (A)llah. - ...rasulu (A)llah. - ...wa Ali wali (A)llah. - ...wali (A)llah. - Teraz jest pan ju� muzu�maninem. - Tak �atwo i prosto? - To dopiero pocz�tek. A teraz, jako starszy, z b�lem musz� pana po�egna�. Ej, Hasan! Wpatrywali�my si� w d�ugie nasypy z mu�u, biegn�ce wzd�u� rzeki, i ws�uchiwali�my si� w szelest li�ci drzew na wa�ach oraz czyje� mruczenie i szemranie za ponur� bram�. Nagle dozna�em uczucia l�ku, �e m�g�bym nie zobaczy� wi�cej Riazanowa. - Kiedy b�d� mia� zaszczyt zatelefonowa� do pana? Nie obawiam si� tych wypierdk�w z Sawaku. - Powiedziane dosadnie, lecz niezbyt m�drze. Oni pana in wigiluj�. Odwr�ci�em si� i poczu�em si� g�upio. - Ej, Hasan, haszaszl - Odsun�� si� nieco ode mnie. - Cza sami jestem w kiepskim nastroju i mimo �e ma pan prawo tego oczekiwa�, nie mog� s�u�y� panu swoim towarzystwem. S�dz� te�, �e powinni�my pozwoli�, aby opad�y emocje wywo�ane naszym szcz�liwym spotkaniem, tak jak cichn� fale na wzbu rzonej wodzie w stawie rybnym. - Przygl�da� mi si� wnikli wie. - Lubi pan muzyk� klasyczn�? - Oczywi�cie. - Ja nie. Jutro wieczorem b�dzie u mnie kto�, kto gra na orientalnej lutni. Jest wielkim nudziarzem, agentem Sawaku i udaje niewidomego. Dla pana b�dzie jednak lepiej, je�eli na st�pnym razem nie spotkamy si� sami. Niestety, gra godzinami i czuje si� dotkni�ty, je�eli wypijam przy nim zbyt wiele her baty. Jaki� stary cz�owiek potkn�� si� o bram� i spojrza� na nas 28 wzrokiem s�dziwego m�drca. Wygl�da� niczym abakus na biurku pana Mo'ina. Czy jest jeszcze kto�, kogo biedny pan Riazanow m�g�by darzy� zaufaniem? - Z najwi�kszym zainteresowaniem wys�ucham koncertu. - Do widzenia, panie Johnie. - Do widzenia panu. Pochyli� ramiona, aby przej�� przez drzwi w bramie. W Isfahanie, mie�cie licz�cym co najmniej �wier� miliona mieszka�c�w, by�o ponad tuzin szk� �rednich dla dziewcz�t. Poniewa� prowadzi�em zaj�cia w Zabanchane, wiedzia�em na ten temat wi�cej ni� niejeden ekspert w mie�cie. Z tych szk� tylko dwie znajdowa�y si� w obr�bie jednej mili od Mejdan-e Szah. Pomy�la�em, �e jest to miejsce na tyle oddalone, aby dziewcz�ta zdo�a�y powr�ci� do domu, zanim matki zauwa�� ich nieobecno��. Spo�r�d tych dw�ch jedna szko�a �rednia, Is-lamija, by�a fundacj� religijn�, a nie s�dzi�em, �e dziewcz�ta, kt�re spotka�em, stanowi�y muzu�ma�ski odpowiednik si�str z �e�skiego klasztoru; lecz druga szko�a, nosz�ca imi� cesarzowej Farah Diby, by�a najbardziej ekskluzywna i modna w mie�cie. Dlatego ucz�szcza�y tam panna Maszrute i panna Bord-bar, a �adne inne moje uczennice nie mog�y si� tym pochwali�. Nast�pnego dnia na ulicy biegn�cej od Czahar Bagh t�oczy�y si� limuzyny z kierowcami. Stary cz�owiek r�zg� ponagla� dziewcz�ta przechodz�ce przez bramy. Trzepocz�c czadorami, nie zwraca�y na niego w og�le uwagi. Stoj�cy na chodniku policjant krzycza� przez g�o�nik na wszystko i na wszystkich. Kiedy wraca�em, zn�w zacz�� krzycze� i z za�enowaniem stwierdzi�em, �e tym razem na mnie. Zrobi�em ko�o, w�druj�c do Czahar Bagh i Zabanchane, i czu�em do siebie odraz�: w ci�gu zaledwie miesi�ca przej��em zwyczaje tego miejsca, gdzie dziewcz�ta uwa�a si� za istoty, kt�re trzeba strzec jak skarbu, nieobliczalne i niegodne zaufania, i kt�re spod stra�y trzeba wykrada�. My�l, �e mog�yby, podnosz�c z ziemi swoje 29 rzeczy lub uciekaj�c przed r�zg� od�wiernego, zauwa�y� zza jednego z tych mercedes�w moje infantylne zaciekawienie, sk�ania�a mnie do chy�ej ucieczki. Podczas d�ugiej drogi powrotnej z sowieckiego konsulatu oraz w czasie snu ostatniej nocy dziewczyna moich marze� zaj�a w moim �yciu miejsce wszystkich autorytet�w. Jej os�d mia� dla mnie warto�� sam� w sobie, sta�a si� arbitrem rozstrzygaj�cym o tym, co jest dobre i prawe. Zacz��em miewa� skurcze �o��dka, wydawa�o mi si�, �e stoj� na skraju wie�owca lub gdzie� nad przepa�ci�. Tam w dole, z ledwo widocznych zarys�w ulicy i kontur�w przywieraj�cych do siebie willi, dochodzi� dra�ni�cy zapach pn�cej si� na wysokich murach winoro�li. Czu�em w�wczas, �e jest tam �miertelna pustka, kt�ra oznacza�a, �e b�d� wi�d� �ycie na zawsze pozbawione widoku Szirin. Pomy�la�em sobie: jest przecie� na �wiecie mn�stwo dziewcz�t. W ci�gu jednego, dw�ch miesi�cy zaoszcz�dzisz tyle pieni�dzy, �e wyjedziesz st�d do Afganistanu lub Kaszmiru. Kiedy jednak znalaz�em si� w Czahar Bagh, w zgie�ku samochodowych klakson�w, kiedy poczu�em na policzkach zimne promienie s�o�ca, za-pach tytoniu i smak sorbetu z melona, zafascynowany malowniczym obrazem siedemnastowiecznej architektury miasta -nie mog�em zebra� si� w sobie i, prawd� m�wi�c, nie chcia-�em. Jako dziecko cz�sto stroi�em miny i kto�, ostrzegaj�c mnie, powiedzia�: �Ch�opcze, zmieni si� wiatr i zostaniesz z tak� g�b� do ko�ca swoich dni". I co� takiego sta�o si�, kie-dy poczu�em zapach silnego wiatru z nieznanego mi miejsca, zapach wiatru, kt�ry przeszy� sklep ze starzyzn� na Mejdan-e -nie by�em ju� sob�. Ostatecznie id� dzisiaj wieczorem na obiad - pomy�la�em sobie. Ogr�d Riazanowa by� pi�kniejszy, ni� sobie wyobra�a�em. Powita� mnie Hasan i poprowadzi� wy�o�on� kafelkami �cie�-k� do drzwi wej�ciowych domu. Szed�em pomi�dzy lampami z kutego �elaza, jakie spotyka si� w paryskich parkach. W po-dmuchu wiatru li�cie rzuca�y migocz�ce �wiat�a i cienie. Min��em zbiornik z wod� i zobaczy�em dalej, po prawej stronie �cie�ki, drewnian� chatk�, z kt�rej poprzez zabarwione szyby 30 rozchodzi�y si� drgaj�ce r�owe i niebieskie promienie, jakby w �rodku pali�y si� �wiece. Riazanow, w pi�amie w paski i mycce, siedzia� na kanapie oparty o poduszk�. Przed nim sta� kocio�ek z polerowanego mosi�dzu; ma�ymi szczypcami wyjmowa� z niego kawa�ki w�gla drzewnego. Na kolanach trzyma� fajk� z d�ugim, drew-nianym cybuchem i porcelanow� miseczk� z przekalkowanym wizerunkiem dziewi�tnastowiecznego szacha. Na m�j widok nie zareagowa�, nie wsta� i nawet na mnie nie spojrza�. Patrz�c na kocio�ek, m�wi�: - D���c do doskonalenia si� w �yciu i mi�o�ci zatracamy osobowo��. Pi�kno bez skazy, �yczliwo�� pozbawiona waha�, bezinteresowna przyja��, religia bez fanatyzmu, mi�o�� bez za- strze�e� i ukochana bez skazy - tego rodzaju idea�y czyni� po- �miewisko z naszej natury, kt�ra jest kr�tkowzroczna, u�omna, n�kana pokusami, strachliwa. Dla nas, to znaczy Ira�czyk�w (a �yj� w tym kraju trzydzie�ci trzy lata i chc�, aby zaliczano mnie do tej spo�eczno�ci), mo�liwy jest tylko wyb�r pomi�dzy �yciem w stanie wiecznej beznadziei a godnym pogardy prag- nieniem samob�jstwa. Uwa�amy bowiem, �e uczciwiej lub - jak m�wimy - m�niej jest umrze� w n�dzy i by� pozbawio- nym wszelkiego splendoru, ni� zadowoli� si� czymkolwiek; da� si� ponie�� w �yciu fantazjom, ni� po�wi�ci� si� domowi lub wybra� los sklepikarza; mie� w�asne �ycie osobiste w prostac- kim i tch�rzliwym despotyzmie, ni� wie�� �ycie publiczne pod niedoskona�ymi rz�dami z w�asnego wyboru; op�akiwa� nasze go zamordowanego Hosejna* ni� radowa� si� naszym b�ogo- s�awionym Mahometem; wreszcie � zabija� czas, czekaj�c na powr�t W�adcy Czasu, i przygotowa� si� na koniec �wiata... Przerwa�, by za chwil� m�wi� tym samym, uroczystym, jak-by z oddali p�yn�cym g�osem: - A wi�c, jak zapewne pan przypuszcza�, jestem dzieckiem fajki. Pozwoli pan, �e poka�� mu narz�dzia mojej rozkoszy i udr�ki. Tu jest kocio�ek, w�giel drzewny, dmuchawy, szczyp- ce. Tu jest narkotyk, kt�ry nazywamy terjakiem -