4299

Szczegóły
Tytuł 4299
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4299 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4299 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4299 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

_____________________________________________________________________________ Margit Sandemo SAGA O LUDZIACH LODU Tom XXI Diabelski jar _____________________________________________________________________________ ROZDZIA� I Wilcza godzina... Czas, w kt�rym puls ziemi bije najs�abiej... Pora zawieszona gdzie� mi�dzy noc� a dniem, kiedy ca�y �wiat pogr��ony jest we �nie. W tej najcichszej godzinie wycie�czone cia�a walcz� w agonii, tocz�c ostatni b�j ze �mierci�. P�omie� �ycia migocze w nich i ga�nie, resztki woli daremnie stawiaj� zaciek�y op�r. Dla wielu, wielu ludzi nieuchronnie zbli�a si� kres istnienia, czas rozstania z n�dznym doczesnym �yciem. W szarym mroku odchodz�cej nocy kobiety i m�czy- �ni, zdj�ci strachem, b��dz� po zakamarkach w�asnej pod�wiadomo�ci, a chorzy na duszy g�ucho wo�aj� o pomoc. O tej porze o�ywaj� istoty boj�ce si� �wiat�a, ludzie, kt�rych czo�a naznaczone s� niewidzialnym pi�tnem z�a. Drapie�niki, wyg�odnia�e wilki, kr��� w poszukiwaniu zdobyczy, a ich ofiary, b�d�ce ju� tylko samym l�kiem, dr�� ze strachu, kryj�c si� w trawie i zaro�lach. Z otch�ani wynurzaj� si� bezimienne stwory, by wmiesza� si� mi�dzy �ywych. Wa��saj� si� w�r�d u�pionych i badaj�, czy uda im si� tej nocy pojma� bodaj jedn� zatracon� dusz�. O takiej godzinie, w roz�wietlon� niebieskim blaskiem zimow� noc, ch�op z Knapahult przeckn�� si� i usiad� na ��ku. C� go mog�o obudzi�, jaki to d�wi�k? �ona, Ebba, ta grzeszna ladacznica, spa�a snem, kt�rego nie zak��ca�y wyrzuty sumienia, chocia� zn�w przywiod�a go na pokuszenie swym diabelsko pi�knym cia�em. Ale dosta�o jej si� za to, zbi� j� jak nale�y. Za kar�! W kuchni, tam gdzie spa�a c�rka, panowa�a cisza. D�wi�k m�g� dobiec tylko z zewn�trz. Ostro�nie spu�ci� z ��ka chude nogi, ale wida� i tak poruszy� si� zbyt gwa�townie. ��ko zatrzeszcza�o, zaskrzypia�o i niezwyk�y d�wi�k, kt�ry znowu si� rozleg�, zosta� zag�uszony trzaskiem, nie daj�c si� rozpozna�. Czy to wo�anie? Nie by� pewien. M�g� to by� dr��cy pisk sowy czy lisa albo �piewny huk p�kaj�cego lodu, zwiastuj�cy nadej�cie wiosny. Ale mog�o to tak�e by� co innego. Co� nieznanego. Piekielne psy? Albo duch, kt�ry przedar� si� do ludzi z innego �wiata? Poczu�, jak ze strachu w�osy staj� mu na g�owie. Karl z Knapahult na bosaka pocz�apa� ku kuchennym drzwiom i otworzy� je, staraj�c si� uczyni� to jak najdelikatniej. Zaskrzypia�y, rzecz jasna, ale gdy przesuwa� je powoli, d�wi�k nie by� ci�g�y i og�uszaj�cy. Rzuci� okiem na �aw� w kuchni, na kt�rej le�a�a c�rka Gunilla. Spa�a twardo i g��boko po kolejnym dniu ci�kiej pracy. Tak, tak, pomy�la� cierpko. Dzieciom dobrze robi wysi�ek. Niech si� wcze�nie ucz� zgina� kark pod brzemieniem obowi�zk�w! Taka w�a�nie by�a �yciowa filozofia Karla, z kt�rej on sam by� ogromnie kontent. W dodatku zawsze umia� odwr�ci� kota ogonem, zinterpretowa� wszystko na swoj� korzy��, zapewniaj�c jednocze�nie, �e dzieje si� tak ku zadowoleniu Pana. Mie�ci�o si� w tym tak�e bezustan- ne �ajanie c�rki. "Pracuj, dziewczyno, lenistwo to prosta droga do piek�a!" W ten spos�b wiele w gospodarstwie zosta�o zrobio- ne... W sieni naci�gn�� buty, nadal wilgotne po dniu pracy na polu, kt�re przygotowywa� pod wiosenny siew owsa. Wyszed� na zewn�trz. Nieliczne ju� sp�achetki �niegu l�ni�y ja�niejszym, niebieskawym blaskiem w antracytowej nocy. Niebo by�o bezchmurne, usiane gwiazdami, ale bez ksi�yca. W powietrzu, pomimo dojmuj�cego eh�odu, kt�ry sprawia�, �e Karl dr�a� w swej grubej, szorstkiej bieli�nie, wyczu� si� ju� da�o wiosn�. W oddali, bardziej dziko ni� zwykle, szumia�a rzeka. Poza tym panowa�a cisza. Czego innego mo�na si� by�o sp�dziewa�, pomy�la� cierpko. Kiedy si� dobrze ws�ucha�, nie dochodzi �aden odg�os. Nie ruszy� si� jednak z miejsca, bo d�wi�k, kt�ry wyrwa� go ze snu, nie na �arty go wystraszy�. Musia�o brzmie� w nim co� niezwyk�ego. W chwili gdy ju� si� odwraca�, by z powrotem wej�� do domu, d�wi�k si� powt�rzy�. Karl poczu�, jak dr�twieje mu ca�e cia�o. Rozleg�o si� wo�anie, i to nie jednego, a kilku g�os�w. Nadp�yn�o od strony poro�ni�tych lasem piask�w za Knapahult, z tak daleka, �e nie m�g� stwier dzi�, co to, lecz na tyle blisko, by sprowadzi� na� nag�y, niepoj�ty strach. I jeszcze raz zabrzmia�o wo�anie ca�ego ch�ru g�os�w, zadudni�o, przetoczy�o si� fal�. Jezu Chryste, czy to ju� Dzie� S�du? pomy�la� Karl, poblad�y pod nie dogolonymi resztkarni brody. No, ale mnie przecie nic nie grozi. Za to Ebba, ta rozpustnica, nigdy nie dost�pi �aski. P�jdzie wprost do piek�a, za du�o grzech�w ci��y na jej sumieniu. Ale to nie moja sprawa. "Do Mnie nale�y pomsta", m�wi Pan. Karl doskonale zna� Bibli�, a zw�aszcza te jej ust�py, kt�re mu odpowiada�y. I zn�w od strony piask�w rozni�s� si� krzyk. Nie m�g� to by� wrzask �adnego zwierz�cia, got�w by� przysi�c. I cz�owiek te� nie m�g� krzycze� takim g�osem... Och, musi odrzuci� te makabryczne my�li, to z pew- no�ci� magia nocy sprowadza na� takie nastroje. Cho� przemarz�, d�ugo sta� na progu domu. Niesamo- wite wo�ania umilk�y, wr�ci� wi�c do �rodka. W kuchni przystan�� i z lekk� pogard� spogl�da� na kontury cia�a c�rki, rysuj�ce si� pod przykryciem. Zawsze uwa�a� kobiety za stworzenia ni�szego rz�du i najwi�kszym jego zmartwieniem by� fakt, �e nie mia� syna. W zamian za to, a wr�cz nale�a�oby rzec: za kar� za to, c�rka Gunilla musia�a pracowa� r�wnie ci�ko jak ch�opak, mimo �e mia�a dopiero pi�tna�cie lat i by�a raczej drobnej postury. Musi bogato wyda� j� za m��! Mo�e wtedy i jemu co� skapnie? Gunil�a mia�a ju� jednego wielbiciela, niech nas B�g przed nim strze�e, pomy�la� Karl. Ten niezdarny, niezgrabny szczeniak Erland z Backa nigdy jej nie dostanie, ju� on mu poka�e. Nie, Karl mierzy� znacznie wy�ej i dobrze wiedzia�, kto wodzi wzrokiem za dziewczyn�. To pisarz na dworze Bergqvara. Wprawdzie na razie traktowa� j� jak dziecko, ale z czasem zas�ona spadnie mu z oczu i spostrze�e, �e Gunnila zaczyna stawa� si� doros�� kobiet�. A wtedg ziszcz� si� marzenia Kar�a z Knapahult. Tylko Ebba, ta durna awanturnica, tak strasznie rozpieszcza dziewczyn�. I roawet s�ucha� nie chce o staraniach, by wyda� dziewczyn� za cz�owieka wy�szego stanem! Jej zdaniem to Erland z Backa jest odpowiednim kandydatem na m�a dla c�rki. Phi! Karl przeszed� do izby. Przez chwil� sta� przy ��ku, spogl�daj�c na kusz�ce kszta�ty �ony, niewyra�nie rysuj�ce si� w ciemno�ci. Ta ladacznica zn�w zes�a�a na niego diab�a! Nawet we �nie wiedziala, co robi. Uni�s� ju� r�k� do uderzenia, ale w por� si� powstrzyma� na my�l o awanturze, kt�ra niechybnie by wybuch�a. Przezwyci�y� grzeszne ��dze, jakie w nim rozpali�a, i podszed� do wypaczonego okienka. Na zewn�trz panowa�a cisza. Czym mog�o by� to, co us�ysza�? Ch�op z Knapahult nie by� cz�owiekiem wra�liwym. Zdarza�o si� jednak, �e nawet on wyczuwa� co� nieznanego, jakby z�o p�yn�ce od piask�w, b�d�ce by� mo�e dzie�em Szatana, a mo�e i nie? Jego niedu�a zagroda le�a�a nieco na uboczu, z dala od innych cha�up, u st�p ci�gn�cych si� szeroko, poro�ni�tych lasem wzg�rz. Inni z pewno�ci� nie mogli us�ysze� krzyk�w, dociera�y tylko tutaj. A Karl za skarby �wiata nie chcia� robi� z siebie g�upca, rozg�aszaj�c o tym w parafii. Jeszcze by si� narazi� na drwiny. W pami�ci nadal tkwi�o mu gorzkie wspomnienie sprzed paru lat, kiedy to og�osi�, �e na parafi� spadnie wkr�tce kara za grzechy. Oznajmi�, �e ujrza� znak dany przez Pana, zapowied� zbli�aj�cego si� Dnia S�du, ba, zna� nawet jego dat�! Wiedzia� tak�e, �e prze�yj� jedynie wybrani. Kiedy jednak w oznaczonym dniu nic si� nie wydarzy�o, sta� si� po�miewiskiem ca�ej wioski. Uratowa� wtedy sw�j honor twierdz�c, zreszt� zgodnie z prawd�, �e to jego wstawiennictwo u Pana wybawi�o ich wszystkich. Ju� wi�cej jednak nie chcia� nara�a� si� na podobne historie. Gdyby nie by� tak uparty i zapatrzony w siebie, lecz opowiedzia� o tym, co us�ysza� tej nocy, by� mo�e wiele by zdo�ano wyja�ni� we w�a�ciwym czasie. Jego prze�ycia by�y pierwszym ostrze�eniem, a milczenie przys�u�y�o si� tylko z�ym mocom, kt�re zebra�y si� wok� szczeliny w ziemi na pustkowiu. Kiedy inni zacz�li zdawa� sobie spraw�, �e co� si� tam dzieje, i miejsce otrzyma�o nazw� "Diabelski Jar", by�o ju� za p�no. Nikt nie umia� powi�za� tego z wydarzeniami, jakie mia�y miejsce w innej cz�ci kraju. Zagroda Knapahult by�a niedu�a, ale zadbana. Uboga, ale nie biedniejsza od wi�kszo�ci innych gospodarstw w parafii Bergunda ko�o Vaxjo w Smalandii. Gospodyni Ebba sta�a przy oknie, obserwuj�c sw� pi�tnastoletni� c�rk� Gunill�, kt�ra w�a�nie nakarmi�a zwierz�ta. A na �awie siedzia� Karl i przygl�da� si� �onie, rozmy�laj�c o dawnych czasach. Knapahult by�o domem jego dzieci�stwa, ale Karl mia� starszego brata i nie m�g� odziedziczy� gospodarstwa. Za m�odu nie dba� o to. Mia� w�wczas w sobie Ducha, czu� powo�anie i pragn�� zosta� kaznodziej�, s�u��cym wszystkim ludziom. Je�dzi� po kraju z Bibli� jako wys�annik jednej z niezliczonych wsp�lnot religijnych, jakie rozpleni�y si� w Szwecji. Przy��czy� si�, naturalnie, do tych najsro�ej gro��cych siark� i ogniem piekielnym, albo- wiem odczuwa� niepomiern� rado��, gdy m�g� u�wiadomi� ludziom, jakimi s� n�dznikami. Wiele podr�owa�. W owym czasie by� przystojnym m�czyzn� i nic dziwnego, �e trzy czwarte jego nawr�conych stanowi�y kobiety. M�ode i starsze. Karl, wys�uchawszy zwierze� o niewie�cich pokusach, wykrzykiwa� swe gro�by, grzmia� i umartwia� w�asne cia�o, zmuszaj�c zebrane do dalszych wyzna�. A potem przychodzi�y chwile rozgor�czkowanego przebudzenia, nawr�cone kobiety pe�ne uwielbienia, przestraszone i zap�akane, rzuca�y si� na kolana i ods�ania�y przed nim swe skarby w g��bokich dekoltach i jakby zapraszaj�co wypina�y ty�ki. On w�wczas bato�y� si� zwykle brzozow� r�zg�, w ten spos�b przezwyci�aj�c wp�yw grzesznych kusicielek, kt�re Szatan postawi� mu na drodze. Ale p�niej zjawi�a si� Ebba. Oj, oj, oj! Ebba o oczach gorej�cych niczym dwa p�omienie. Ebba, kt�ra nosi�a najbardziej wydekoltowane suknie, maj�c wi�cej do ukrycia ni� jakakolwiek inna. Ebba, kt�rej talia by�a w�ska niczym przew�enie w klepsydrze, a biodra porusza�y si� tak wyzywaj�co. Karl wpad� po same uszy. Wezwa� dziewczyn� do swej izby prywatnie, by nawraca� j� indywidualnie, bo by�a przecie� na wskro� przesi�kni�ta Szatanem. Przez p� godziny grzmia� i wrzeszcza�, grozi� wiecznymi m�kami, wykrzykuj�c niepoj�te, oderwane od siebie s�owa o pokusie i ��dzach, kt�re musi z niej wyp�dzi�. Wyci�gn�� r�zg� i zacz�� j� ok�ada� po go�ych po�ladkach. I tu si� przeliczy�. Nagle szcz�ka mu opad�a, stan�� z rozdziawionymi ustami i szklanym wzrokiem, a� wreszcie osun�� si� na kolana przed rozszlochan�, niczego nie rozumiej�c� dziewczyn�. Jego d�onie, niepos�uszne woli, kt�ra ca�kiem gdzie� si� zatraci�a, zacz�y mi�tosi� jej ubranie. Dysza� ci�ko i parska� jak rozw�cieczony byk, odgar- nia� suknie, szuka�. Ebba, zrozumiawszy, do czego zmierza, nie opiera�a si� przystojnemu, powa�anemu kaznodziei; osun�a si� na pod�og�, przyjmuj�c dogodn� pozycj�. Po��danie porwa�o go niczym �ywio�, rwa� i szarpa� w�asne ubranie, poj�kiwa� i sapa� z niecierp- liwo�ci, wzdycha� i kwili�, a� wreszcie zdo�a� wyci�gn�� sw� bro�, a Ebba w uniesieniu westchn�a "aaach!" i jeszcze szerzej roz�o�y�a nogi. Karl, kiedy j� w ko�cu posiad�, krzycza� g�o�no. Ebba nie krzycza�a, bo dla niej nie by� to pierwszy raz. Karl wcale tego nie zauwa�y�. Niczym rozw�cieczony byk par� naprz�d. Nigdy dot�d nie przypuszcza�, �e diabelskie pokusy mog� sprawi� mu tyle rozkoszy. Od tej pory �wiata nie widzia� poza Ebb�. We dnie i w nocy, byle tylko zako�ysa�a biodrami, by� got�w. Bi� j�, rzecz jasna, ju� pierwszego wieczoru wych�osta� j�, nie mog�c zapanowa� nad w�ciek�o�ci�, ale nigdy nie uderza� tak, by by�o to nie do zniesienia. Ebba traktowa�a bicie jako cz�� aktu cielesnego, przyj�a Karla na dobre i na z�e i by�a z niego bardzo zadowolona. Wszak wszystkie kobiety uwielbia�y przystojnego kaznodziej�. Pobrali si� i teraz Karl m�g� po�wi�ci� jeszcze wi�cej czasu na to, by wyzwoli� j� z matni grzechu. �aja� �on� i bi�, ale ka�da pr�ba nawr�cenia ko�czy�a si� kolejnym przyp�ywem po��dania i wpadni�ciem w szczodre obj�cia. Nienawidzi� za to Ebby jeszcze mocniej, bo przecie� to jej wy��czna wina! On by� cz�owiekiem silnym w Bogu. To ona usi�owa�a sprowadzi� go na z�� drog� z w�skiej �cie�ki prawdy. Nadesz�a wiadomo�� z rodzinnych stron. Starszy brat Karla zmar�, Knapahult nale�a�o teraz do niego. Natychmiast udali si� do domu, by przej�� gospodar- stwo. Przywie�li ze sob� c�reczk� Gunill�, jedyne dziecko, jakie im zosta�o po stracie male�kiego synka. Za t� niesprawiedliwo�� Karl jeszcze bardziej nienawidzi� �ony. Teraz nadal �ywi� przekonanie, �e jest tak samo uwodzicielski i budzi po��danie w�r�d kobiet jak za swoich m�odych lat. Cz�sto jednak dostrzega� pogardliwy grymas na twarzy Ebby, kiedy jej wzrok zatrzymywa� si� na zwa�ach t�uszczu w pasie, na brzuchu, kt�ry wylewa� mu si� na uda. Widzia�, jak nozdrza drgaj� jej z odraz�, wyczuwaj�c ostry, jak�e m�ski zapach potu, kt�ry wy dziela�, a raz powiedzia�a nawet, �e jego cienkie, kanciaste, bia�e i ow�osione nogi s� wr�cz odra�aj�ce. Wpad� wtedy we w�ciek�o�� i zbi� j�. Nie powinna si� skar�y� i narzeka�, czy�by zapomnia�a o tych wszystkich kobietach, kt�re kl�ka�y przed nim i wilgotnia�y tam na dole od samego tylko jego spojrzenia? "Tak, ale to by�o dawno", o�mieli�a si� w�wczas odpowiedzie� Ebba i zn�w posypa�y si� na ni� razy. Ebbie tak�e przybywa�o lat, ale trudno powiedzie�, by si� postarza�a. Nale�a�oby raczej stwierdzi�, �e dojrza�a. Jej pi�kne kszta�ty jeszcze si� zaokr�gli�y, sta�a si� niezwykle poci�gaj�c� kobiet� w kwiecie wieku. By�a tego w pe�ni �wiadoma. Karl nazywa� j� ladacz- nic�, dziwk�, rozpustnic� i wszelkimi temu podobnymi okre�leniami, b�d�c jednak przekonanym, �e s� to jedynie puste s�owa. Tak naprawd� nigdy nie �ywi� wobec niej podejrze�, prze�wiadczony o uwielbieniu, jakim �ona nadal go darzy. Nie wiedzia� nic o gor�cych chwilach rozkoszy, kt�rych doznawa�a w stodole w obj�ciach w�drownych handlarzy starzyzn� i innych niebieskich ptak�w, podczas gdy on by� na s�u�bie w Bergqvara. Ebba nie przejmowa�a si�, ile z tego wie c�rka Gunilla, a mo�e raczej nale�a�oby powiedzie�, �e wola�a sobie tego nie u�wiadamia�. Wymykaj�c si� na mi�osne schadzki z innymi m�czyznami, stara�a si� jedynie zachowa� jak najwi�ksz� ostro�no��. Wygodnie jej by�o trwa� w przekonaniu, �e c�rka nic nie pojmuje. Nigdy nie pr�bowa�a sprawdzi�, jak jest naprawd�. Sama zak�ada�a sobie klapki na oczy. Przyci�gni�ty widokiem sylwetki, rysuj�cej si� na tle okna, Karl podni�sl si� ci�ko i podszed� do �ony. - Popatrz na ni�, Karlu! - Ebba szturchn�a m�a �okciem. - Tylko sp�jrz! Zn�w si� zamy�li�a! Stoi tak, zapatrzona w zachodz�ce s�o�ce, zamiast pozbiera� skopki. Karl mocno z�apa� �on� za rami� akurat w chwili, gdy ju� mia�a ostrzegawczo zapuka� w szyb�. - Zostaw j�! Sam si� ni� zajm�, kiedy wr�ci do domu! Pr�niaczka! Ebba z miejsca po�a�owa�a, �e �ci�gn�a uwag� m�a na c�rk�. - Nie, Karlu, nie trzeba! Przeue� ona nic z�ego nie ma na my�li. Uwa�am, �e jest zdolna i pracowita. I czy nie jest nam pos�uszna? Czy nie stara�a si� i nie trudzi�a ju� jako pi�ciolatka, by spe�nia� nasze �yczenia? C� szkodzi, �e czasami si� zamarzy? Musimy to przyj��. Szorstka od pracy d�o� Karla przesun�a si� po po�ladkach Ebby. Powoli wyczuwa�a jej kszta�ty pod suknem. - Jest bardzo rozpieszczona - sykn�� przez z�by. - Zapatrzona w siebie, wmawia sobie nie wiadomo co. To twoja wina, ci�gle si� ni� zachwycasz, czeszesz i ubierasz w wyzywaj�ce stroje. Grzeszna, ziemska pr�no��! Ebba westchn�a. Nie mog�a dopatrze� si� niczego wyzywaj�cego w sp�dnicy z gtubego samodzia�u i drewnianych chodakach. W duchu jednak przyzna�a, �e lubi dogadza� c�rce. Karl zebra� sp�dnice Ebby tak, �e m�g� wsun�� pod nie d�o�. Oddycha� teraz ci�ej, sapa� jej prosto do ucha. Druga r�ka ju� wsun�a si� pod stanik sukni i obj�a pier�. Ebba poczu�a, jak z podniecenia pr꿹 jej si� sutki. Och, nie, nie zn�w, ty stary capie, pomy�la�a, ale unios�a jedn� nog�, by u�atwi� mu dost�p. - Gunill� trzeba nauczy� moresu, to jedyne, czego jej brakuje - stwierdzi� ch�op z Knapahult bardzo niepewnym g�osem. Ebba zacisn�a usta. Dobrze wiedzia�a, �e Karl post�puje wobec dziewczyny zbyt surowo. Gdyby mia� sta� si� jeszcze gorszy, to... - Ona jest taka dziwna - szepn�� z gniewem, podczas gdy jego palec szuka� punktu, kt�rego dotkni�cie zwykle rozpala�o Ebb�. I tym razem spos�b nie zawi�d�. Kobieta gwa�townie zadr�a�a, przysuwaj�c si� do niego. Jak suka, pomy�la� z pogard�. Zn�w zaczyna! Poczu�, jak bardzo zaczynaj� uciska� go spodnie. Z ogromnym trudem stara� si� kontynuowa� rozpocz�t� my�l: - Inne dzieci nie zachowuj� si� w podobny spos�b! Nie zamy�laj� si� co chwila! Ebba ociera�a si� o niego. W jej oczach, kt�rych wci�� nie spuszcza�a z dziewczyny, pojawi�o si� przera�enie. - S�dzisz, �e ona wie? My�lisz, �e dlatego? �e nad tym... nad tym w�a�nie rozmy�la? Wzrok m�a b��dzi� gdzie� daleko. - G�upstwa pleciesz! Sk�d mog�aby wiedzie�? - To prawda - westchn�a Ebba. - Sk�d mog�aby wiedzie�? Zauwa�y�a, �e Karl mocuje si� z ubraniem, niezdarnie, z niecierpliwo�ci�. �e te� nie mo�e si� pospieszy�, �ar w jej podbrzuszu ju� zap�on��, poruszy�a si� i poczu�a mi�dzy nogami lepk� wilgo�. Kiedy jego gor�ce, twarde narz�- dzie poszuka�o wej�cia, z rozkosz� przymkn�a oczy. No, wreszcie by� na miejscu! �eby tylk� dziewczyna si� teraz nie odwr�ci�a... W�a�ciwie fakt, �e mogli by� obserwowani przez osob�, kt�ra �adn� miar� nie powinna by� �wiadkiem ich mi�osnych uciech, jeszcze bardziej j� podnieca�. Ch�op j�kn�� zduszonym g�osem, niezadowolony z nie- wygodnej pozycji. Nazywanie mieszka�c�w Knapahult ch�opami nie by�o w�a�awe. Bardziej prawid�owe by�oby okre�lenie "gos- podarze" albo raczej "drobni w�a�ciciele ziemscy". Knapahult nale�a�o do dworu Bergqvara, wielkiego maj�tku, w�asno�ci rodu Posse. Ale zagroda dzi�ki szczeg�lnym okoliczno�ciom, kt�re nie maj� zwi�zku z t� histori�, zosta�a wyzwolona ze swej zale�no�ci i sta�a si� samodzielnym gospodarstwem. Knapahult cieszy�o si� wi�kszym powa�aniem ni� zwyk�e zagrody komomik�w. Dlatego w�a�nie Karl pastawi� sobie za punkt honoru utrzymanie pewnego poziomu w swym ma�ym gospodar- stwie. Ma��onkowie do pomocy mieli tylko jedyn� c�rk�, a w krytycznych momentach, kiedy sami nie mogli podo�a� pracy, wzywali starego parobka. To musia�o wystarczy�, by obrobi� niewielki sp�achetek ziemi, b�d�cy w�asno�ci� Karla. Ach, jak�e si� teraz poci�! Ebbie wszystko wydawa�o si� lepkie i �liskie, pochyli�a si� do przodu, opieraj�c �okcie na parapecie. Gunilla nadal patrzy�a gdzie� w dal nic nie widz�cym wzrokiem. Na szcz�cie, bo zamglone oczy Ebby, p�otwarte w j�ku usta i ekstatyczne grymasy �ci�gaj�ce twarz mog�y wzbudzi� zdziwienie dziewczyny. Karl napiera�, z trudem chwytaj�c oddech, wy�lizgn�� si� z niej, mamrocz�c co� niewyra�nie, zn�w trafi� na miejsce, cho� nogi ugina�y si� pod nim. - Karlu! B�d� krzycze�! - ostrzegawczo szepn�a Ebba. - Nie, powstrzymaj si�! Kobieta nie powinna... nic odczuwa�... dobrze wiesz o tym. To... to blu�nierstwo wobec Boga! Ach, ach! Ty rozpustnico z Sodomy! Sapi�c potoczy� si� na ni�, oboje osun�li si� na pod�og� i Ebba, uczepiona d�o�mi parapetu, nie rozwa�a�a ju� d�u�ej, co jest blu�nierstwem, a co nie, i da�a si� ponie�� fali. Karl leg� na rozedrganej kobiecie, pracuj�c ci�ko, a� wreszcie oboje, nasyceni, upadli na bok. W tym momencie nie byli w stanie my�le� o c�rce, kt�ra mog�a w ka�dej chwili wej��. W ko�cu Karl podni�s� si� na kolana i wymierzy� �onie siarczysty policzek. - Zobacz, do czego doprowadzi�a� swoj� rozpust�! Jak cz�sto biedny cz�owiek musi zapomina� o swym Panu i zaspokaja� ci�? Czy jeste� nienasycona? Nie my�lisz wcale o zbawieniu swej duszy? Chcesz si� sma�y� w piekle? - Wci�gaj portki - szarstko odpar�a Ebba. - �miech na ciebie patrze� z t� skurczon�, mokr� ku�k� pod zwa�ami t�uszczu! Karl w odpowiedzi szturchn�� j� tylko, ale podni�s� si� pos�usznie. Ebba tak�e wsta�a i wyg�adzi�a sp�dnice niby kura otrz�saj�ca pi�rka, gdy kogut ju� z niej zejdzie. Odeszli od siebie - we wzajemnej pogardzie, lecz na zawsze po��czeni moc� swego po��dania. Karl zapina� pas. Gdyby tylko Gunilla ci�gle nie by�a taka niegrzeczna, jak dobrze mog�oby im si� �y�! Wprawdzie pos�uszna, niemal wr�cz bezwolna, i tak w�a�nie powinno by�, ale za ka�dym razem, gdy bra� si� za jej wychowanie, mia� wra�enie, �e napotyka mi�kki mur. Co sobota w imi� Pa�skie ch�osta� j� za wszystkie grzechy, kt�re popc�ni�a b�d� te� mia�a zamiar pope�ni�, tak aby czysta mog�a przc�y� dzie� �wi�ty. Takie panowa�y zwyczaje, dzieci nale�a�a wychowywa� suro- wa, bo "nie kocha syna, kto r�zgi �a�uje, kto kocha go - w por� go skarci". Tak m�wi S�owo. W ostatnim jednak czasie Ebba zacz�a protestawa�. Twierdzi�a, �e dziewczyna jest za du�a, by przyjmnwa� r�zgi na go�y ty�ek, Co za g�upstwa! Im Gmnilla by�a starsza, tym wi�cej na ni� czyha�o pokus, a wi�c najlepie� wzi�� byka za rogi ju� od samego pocz�tku. Jega c�rka nie mog�a przecie� zosta� wioskow� ladacznic�! Ach, gdyby by�a ch�opcem! Bezustannie si� tym smuci� i dr�czy�, nie przestawa� m�wi� na ten temat. Mieli wszak ch�opczyka. Przez kilka godzin pozwolono im go zatrzyma�, a potem odebrano, na zawsze. Karl nie m�g� prze�y� tego... tego oszustwa, jak to nazywa�. I zamiast syna mie� tylko dziewczynk�! Jak�e okrutne, jak niesprawiedliwe by�o �ycie! Z wyrzutem spojrza� na c�rk�. Nadal sta�a zapatrzona w sin� dal, niegodna istota! W spo�eczno�ci bo�ej dla kobiet nie by�o miejsca. Stanowi�y z�o konieczne, kt�re dane zosta�o stoj�cemu o tyle wy�ej m�czy�nie, by m�g� wypr�bowa� si�� swej wiary. C� by�y warte dla Pana? Absolutnie nic! Jak B�g m�g� go tak oszuka�? Jego, Karla z Knapa- hult, swego uni�onego s�ug�, kt�ry dla Niego zbawi� tyle dusz i tak wielu grzesznik�w skaza� na pot�pienie! I za to dosta� jedynie c�rk�! Gunilla, zapomniawszy o trzymanych w r�kach skop- kach, sta�a w miejscu i uk�ada�a wiersz. "O, zielony ksi�ycu..." Nie, to nie zabrzmia�o zbyt dobrze. Mo�e "��ty ksi�ycu"? Nie, tak te� �le. "O, srebrny ksi�ycu, ty, kt�ry l�ni�co blady kroczysz..." Uff, �e te� to takie trudne! Gunilla za�mia�a si� cicho ze swych poetyckich pr�b. Zostawi�a ksi�yc w spokoju i powiedzpa�a do swego przyjaciela: - Zrozum, powinnam teraz zanie�� te skopki... Nikogo obok niej nie by�o. Gunilla musia�a jednak wyobra�a� sobie, �e ma ko�o siebie przyjaciela, inaczej by nie wytrzyma�a. Dziewczyna by�a dziwn� mieszank� nagle dojrza�ego cia�a i nierozwini�tego jeszcze umys�u pi�tnastolatki. Mia�a ciemne w�osy, surowo przyci�te w ch�opi�c� fryzur� na pazia, z grzywk�. Bez �adnych ozd�b! Jej twarz by�a klasycznie regularna, ze z�otobr�zow� cer� i mocno zarysowanymi ko��mi policzkowymi. Joanna d'Arc w wydaniu smalandzkim. Ale bardzo zagubiona w �wiecie. Gunilla nie mog�a na to nic poradzi�; niczym nie umotywowane, niezas�u�one kary wymierzane jej przez ojca budzi�y w niej uczucie buntu, a zarazem rezygnacji. Przecie� przez ca�y czas stara si� robi� wszystko, jak potrafi najlepiej! To prawda, cz�sto bywa roztargniona i zamy�la si�, ale czy zaduma rzeczywi�cie jest grzechem �miertelnym? Inna rzecz, �c praca w gospodarstwie nie stanowi�a jej ulubionego zaj�cia, przypuszcza�a, �e jej �yciowe zadanie b�dzie inne, ale nigdy przecie� nie okazywa�a niech�ci, z ca�ych si� stara�a si� zadowoli� ojca we wszystkim. A mo�e w tym w�a�nie tkwi� b��d? Ojciec twierdzi�, �e ona my�li o ch�opcach. M�j ty �wiecie, jak�e by to by�o mo�liwe? W kim mog�a wybiera�? Erland z Backa? Ten... ten szczeniak! Jego pow��czys- te spajrzenia dr�czy�y j� tylko, bo Gunilla jeszcze si� do nich nie przyzwyczai�a, nie dojrza�a. Pod wieloma wzgl�dami nadal by�a dzieckiem. Z wielkim trudem godzi�a si� z faktem, �e piersi zacz�y jej nagle rosn�� z zatrwa�aj�c� szybko�ci�. Ci�gle przecie� chcia�a baraszkowa� jak dziecko z psiakami. Nie mia�a te� ochoty zaprzesta� ulubionej zabawy, polegaj�cej na zamienianiu �wierkowych szyszek w krowy za pomoc� patyczk�w, udaj�cych nogi. D�onie Erlanda, kt�re nie�mia�o pr�bowa�y jej dotkn��, obudzi�y w niej gniew. Nie mog�a poj��, sk�d si� wzi�o to uczucie, uciek�a wi�c g��boko w las, do swego sekretnego miejsca na skale. Zwykle tam siadywa�a poch�oni�ta marzeniami o Bohaterskich czynach, jakich mia�a dokona�, by zas�u�y� na pochwa�� wszystkich mieszka�c�w wioski. Dalej ni� za wiosk� nie si�ga�y jej horyzonty. C� mia�a pocz�� z Erlandem z Backa, tym dziecinnym niezgu��? Jego umizgi nieprzyjemnie j� wzburza�y. Nigdy, przenigdy nie wyjdzie za m��. To paskudne! Nie, marzy�a o czym� zupe�nie innym. O przyjacielu, bardziej ojcu ni� kochanku. O pisarzu na dworze Bergqvara. On by� dla niej taki dobry i �yczliwy! Gunilla czu�a �e do niego mog�aby si� zwr�ci�, na pewno by j� zrozumia�. Pragn�a usi��� mu na kolanach i ws�uchiwa� si� w g��baki, ciep�y g�os. Opowiedzie� mu o swoich pomieszanych my�lach, a zw�aszcza o tym, co sprawia�o jej rado��. On z pewno�ci� nie pr�bowa�by jej dotyka� ani m�wi� takich niem�drych rzeczy jak Erland. Wszyscy wiedzieli, �e Erland jest wioskowym g�upkiem. Gunilla wcale nie uwa�a�a, �e ch�opak ma �le w g�owie, on po prostu by� taki inny! Jakby niedoko�czony, nie ukszta�towany jako cz�owiek, jakby nadal szuka� samego siebie. A jego nieudolne pieszczoty kojarzy�a z czym�... Jaki� ten Erland g�upi! Ockn�a si� z marze� i ruszy�a w stron� domu ze skopkami w jednej d�oni i d�ug� chochl�, kt�r� sypa�a karm� dla kur, w drugiej. Chochl� gniewnie uderza�a w mijane brzozy, co mia�o by� g�o�nym wyrazem protestu przeciwko ca�emu �wiatu. Nagle jednak odwr�ci�a si� i poprosi�a drzewa o wyba- czenie. - Nie chcia�am wam zrobi� nie z�ego - powiedzia�a z �alem. - Zn�w post�pi�am bezmy�lnie, jak zwykle. Przepraszam, przepraszam! Kiedy wesz�a do domu, uderzy� j� od razu dziwny, niemi�y zapach w kuchni. Zapach czego�... zakazanego? W powietrzu unosi�a si� atmosfera, kt�r� wyczuwa�a ju� wielokrotnie przedtem, ale nie umia�a jej rozpozna�. Nastr�j czego� niestosownego? Gunilla nie potrafi�a tego okre�li�. Ojciec natychmiast na ni� naskoczy�. - Nie spieszy�a� si� - powiedzia� cierpko. - Czy nic nie potrafisz zrobi� porz�dnie? P�jdziesz teraz na Bergqvara i powiesz panu pisarzowi, �e mog� przyj�� w poniedzia- �ek, je�li tego sobie �yczy. Karl mia� pewien ukryty cel w wysy�aniu Gunilli w tak b�ahej sprawie, w�a�ciwie zupe�nie bez potrzeby. Pragn�� jak najwcze�niej zwr�ci� uwag� pisarza z Bergqvara na c�rk�, zanim ten cz�owiek, zwany tak�e inspektorem, we�mie sobie now� �on�. Nie by� m�czyzn� pierwszej m�odo�ci, owdowia� wiele lat temu. Czas najwy�szy, by otworzy�y mu si� oczy i dostrzeg� Gunill�. Pisarzem dworskim nie nale�a�o pogardza�, z pewno�cl� ma��e�two z nim stanowi�o dla ch�opskiej c�rki szczyt mo�liwo�ci. Ale Gunilla rada by�a poleceniu. Z panem pisarzem zawsze tak przyjemnie si� gaw�dzi�o. Nawet w naj�mielszych marzeniach nie przychodzi�o jej do g�owy, �e ojciec pragnie uczyni� z nich dwojga par�. Gdyby o tym wiedzia�a, z pewno�ci� nie ta�czy�aby tak lekka na poro�ni�tej traw� drodze z Knapahult! Kiedy dotar�a do skraju lasu, ujrza�a przed sob� ca�� wiosk� i dw�r Bergqvara po drugiej stronie p�l i ��k. Zatrzyma�a si� gwa�townie. Z pag�rka obok �cie�ki dobiega�y ochryp�e d�wi�ki marnie zrobionej wierzbowej fujarki. Biednemu Erlandowi z Backa nie udawa�o si� nic, czegokolwiek si� dotkn��. Nawet prostej wierzbowej fujarki nie umia� wystruga�. - Gunillo, poczekaj! - zawo�a�, kiedy ruszy�a przed siebie. - Chod�, co� ci poka��! Przystan�a z wahaniem. Ci�gle jeszcze gniewa�a si� na niego za ostatni raz, gdy si� spotkali, kiedy zn�w zacz�� wygadywa� "g�upstwa". - Chod�, zobaczysz, co znalaz�em w trawie! Ciekawo�� zwyci�y�a. - Bardzo si� spiesz� - ostrzeg�a, podchodz�c bli�ej. - Zapada ju� wiecz�r i... - Sp�jrz! - zawo�a� Erland wskazuj�c na ziemi�. - Ach, naprawd�! - Wzruszona Gunilla pochyli�a si� nad pierwszym w tym roku bladoniebieskim fio�kiem. - Dobrze, �e go nie zerwa�e�, Erlandzie. Tu, gdzie ro�nie, wygl�da prze�licznie! Erland z Backa spogl�da� na ni� oczyma, z kt�rych wprost bi�a duma. By� pryszczatym m�odzikiem, tak niezgrabnym, �e mia�o si� wra�enie, i� poszczeg�lne cz�onki poprzypinano mu do korpusu szpilkami. R�ce i nogi porusza�y si� niezbornie, chaotycznie, a bezgranicz- ny podziw, jaki �ywi� dla Gunilli, nie dodawa� mu wcale pewno�ci siebie. Mia� matowe, br�zowawe szczectniaste w�osy i w�a�nie zaczyna�y mu rosn�� w�sy i broda, na razie w postaci rzadkich, mi�kkich, skr�conych pojedynczych w�osk�w, kt�re powinien by� zgoli�. Ale oczy spogl�da�y �agodnie i �yczliwie i zawsze by� jej najlepszym towarzyszem zabaw. Tak dzia�o si� a� do chwili, kiedy rozmin�li si� ze sob� w fazach rozwoju. Teraz zajmowa�y go inne fantazje, podczas gdy ona nadal snu�a swoje dziecinne marzenia o bohaterskich czynach, jakich kiedy� dokona. Erland zawsze by� romantykiem i marzycielem, niemal poet�, i te w�a�nie cechy obecnie najbardziej irytowa�y Gunill�, zw�aszcza �e przybiera�y formy, kt�rych nie potrafi�a zaakceptowa�. Uwa�a�a, �e ch�opak jest dziecinny i niedojrza�y, by� mo�e dlatego, i� por�wnywa�a go z pisarzem z Bergqvara? Gunilla szuka�a kogo�, kto by�by jej bardziej ojcem ni� kochankiem. Tego jednak nie rozumia�a ani ona, ani Erland. - Nied�ugo wyje�d�am - oznajmi� do�� niepewnym g�osem. - Wyje�d�asz? Ty? Dok�d? Wyprostowa� si� z dum�. - B�d� przydzielonym �o�nierzem. - Co to znaczy? - Nie wiem - odpar�, po�o�ywszy uszy po sobie. - Ale pan na dworze powiedzia�, �e manz jecha� do regimentu smalandzkiego w Eksjo. Daleko... Gunilla, s�ysz�c t� nowin�, zaniem�wi�a. - Czy d�ugo ci� nie b�dzie? - zapyta�a w ko�cu. - Nie wiem - odpar� �a�o�nie. - W wiosce na�miewaj� si� ze mnie, m�wi�, �e nigdy nie b�dzie ze mnie m�czyzny. Powiadaj�, �e w�a�nie dlatego pan wysy�a mnie do wojska, bym nabra� hartu. �o�nierka to pr�ba charakteru. Milcza�a, bo sama troch� si� z tym zgadza�a. - M�wi�, �e dostan� zagrod� - powiedzia� bezradnie. - Nied�ugo. - Ale z kim ja si� b�d� bawi�? - wyrzuci�a z siebie. - Je�li ty wyjedziesz? Erland nie s�ucha�. Wpatrywa� si� w dziewczyn� z �arliwym uwielbieniem. - Jeste� taka �liezna, Gunillo! - Nie zaczynaj zn�w z tymi g�upstwami! - To wcale nie g�upstwa! Czy... czy ty nigdy...? - Co takiego? Jej ostry ton odebra� mu ca�� odwag�. R�ce, kt�te w jej obecno�ci porusza�y si� jak skrzyd�a wiatraka, nagle zwis�y wzd�u� bok�w. - Nie, nic. - Nie st�j tak jak ofiara, taki sp�oszony! Co chcia�e� powiedzie�? - Pos�uchaj, Gunillo, usi�d� na chwil�. - Nie mam czasu - odrzek�a Gunilla. Usiad�a jednak na trawie, trosk�iwie onujaj�c k�pk� fio�k�w. Erland u�o�y� si� tu� przy niej i wspar�szy si� na �okciu, obserwowa� j� w milczeniu. Dziewczyn� ogarnia�a coraz wi�ksza irytacja. - Co takiego chcia�e� mi powiedzie�? - Wiesz, uros�y mi w�osy na klatce piersiowej. - Oszukujesz! - wykrzykn�a, utrzymuj�c ton dziecin- nych k��tni. - To prawda! Sama zobacz! Zanim zd��y�a go powstrzyma�, rozsznurowa� koszul� i z dum� ods�oni� blady, chudy tors. - No i gdzie s�? - bezlito�nie zapyta�a Gunilla. - Naprawd� nie widzisz? Tutaj... Gdzie one si� po- dzia�y... O, s�! Sp�jrz, tu! - Imponuj�ce, doprawdy - powiedzia�a sucho na widok dw�ch prawie niewidocznych w�osk�w na �rodku klatki piersiowej. - Ohydne! Erland, zgn�biony, zasznurowa� koszul�. - A czy ty ju� dosta�a�...? - Ooo, to nie twoja sprawa! - Przepraszam, nie chcia�em! Gunilla przez chwil� wpatrywa�a si� w niego, po czym przepe�niona odraz� zerwa�a si� z ziemi. - Do licha, jaki ty jeste� obrzydliwy! Jed� sobie do tego swojego wojska i nigdy tu nie wracaj! Erland poderwa� si� niemal r�wnie szybko. - Gunillo, poczekaj, nie b�d� ju� m�wi� takich rzeczy, obiecuj�! - Pu�� mnie! - prychn�a jak kotka, usi�uj�c wywin�� si� z uchwytu mocnych d�oni, przytrzymuj�cych j� za rami�. - Id� do pana pisarza za�atwi� spraw� dla ojca. Pan pisarz jest du�o milszy od ciebie, ty jeste� raki g�upi, g�upi, g�upi... - Ten stary dziad? - powiedzia� Erland z pow�tpiewa- niem w g�osie. - Nie mo�esz por�wnywa� mnie z nim! - On wcale nie jest dziadem! - W�a�nie, �e jest! Zn�w trafi� w czu�e miejsce! W obawie, �e zaraz przestanie z nim rozmawia�, szybko zmieni� temat. - Gunillo, czy to prawda, �e tw�j ojciec s�ysza� jakie� dziwne d�wi�ki dochodz�ce od strony piask�w? Nadal trzymaj�c go na odleg�o�� wyci�gni�tej r�ki, odpar�a bu�czucznie: - Phi, tamto? To przecie� by�o zim� albo wczesn� wiosn�. - A czy p�niej ju� nic nie s�ysza�? Gunilla zastanowi�a si�. - Mo�e i tak. Szepta� o czym� z matk�, nie wiem dok�adnie, co m�wili, ale s�dz�, �e rozmawiali o tych d�wi�kach. - Czy on wie, co to jest? - Nie, a ty wiesz? - zapyta�a, zadzieraj�c nosa. - Nikt inny niczego nie s�ysza�. Ale ja to sprawdz�. - Ty? Jej pogarda nie mia�a granic. - Tak. Kiedy wr�c� - doda� szybko na wszelki wypadek, bo dobrze jest si� zabezpieczy�. - Teraz nie mam czasu. Gunilli pociemnia�y oczy. Wcale jej si� nie podoba�o, �e jedyny towarzysz jej zabaw wkr�tce j� opu�ci, cho� ostatnio, co prawda, rozmowa z nim sta�a si� do�� kr�puj�ca. - Lepiej b�dzie, je�li si� pospieszysz, �eby nikt ci� przypadkiem nie ubieg� - rzuci�a na odchodne i pobieg�a dalej. Stwierdzenie to by�o wieloznaczne i ch�opak nie wiedzia�, co powinien przez nie rozumie�. - Gunillo! - krzykn��, ale jego b�agalne wo�anie rozp�yn�o si� w powietrzu. Dziewczyna by�a ju� daleko. - Do diabla! - zakl�� Erland, bo takich s��w nale�a�o u�ywa�, kiedy mia�o si� zosta� �o�nierzem. Pe�en skruchy doda� jednak zaraz: - Wybacz mi, Panie Bo�e, wcale nie chcia�em tego powiedzie�! Gunilla by�a ju� mocno sp�niona, dlatego spiesznie przebieg�a przez Bergunda, kieruj�c si� ku dworowi Bergqvara w p�nowiosennym zmierzchu. Cz�onek szwedzkiego parlamentu Posse mia� zamiar przebudowa� dw�r, jak s�ysza�a. Plany by�y ju� gotowe i materia� porz�dnie u�o�ony w stosy suszy� si� na dziedzi�cu zajmuj�c spor� jego cz��. B�dzie z tego pi�kny dom, pomy�la�a na widok jasnego, pachn�cego drewna. Skierowa�a si� do gabinetu pisarza, bo z cz�onkiem parlamentu Arvidem Erikiem Possem nikt nie rozmawia�, by� na to zbyt wysoko postawion� osob�. Ale pisarz czy inspektor, jak r�wnie� go nazywano, by� otwartym cz�owiekiem, kt�ry zawsze i dla ka�dego znalaz� mi�e s�owo i ciep�e spojrzenie. Nie by�o go w gabinecie, a Gunilla nie chcia�a przedk�ada� sprawy, z kt�r� przyby�a, jego podw�adnemu. Pragn�a pom�wi� z samym panem pisarzem, bo nie by�o na �wiecie drugiej osoby, kt�r� lubi�aby bardziej. Dlatego posz�a do skrzyd�a, w kt�rym mie�ci�a si� obora, gdzie w�a�nie dyskutowa� z zarz�dc� dworu na temat produkcji mleka. Znane, przyjazne d�wi�ki �agodnych kr�w i mleka tryskaj�cego w drewniane skopki nape�nia�y j� spokojem i rado�ci�. Ujrza�a pisarza rozmawiaj�cego z dwoma innymi m�czyznami; �aden z nich nie zwr�ci� uwagi na dziewczynk�, id�c� przej�ciem mi�dzy rycz�cymi krowami. Dla Gunilli obora na dworze Bergqvara zawsze stanowi�a �r�d�o rado�ci i podziwu. By�a taka wielka i jasna, czysta i zadbana! Ze smutkiem pomy�la�a o ich w�asnych dwu krowach, umieszczonych w oborze tak ciemnej i ma�ej, �e rogami niemal si�ga�y dachu. Przez chwil� sta�a obserwuj�c zag��bionych w dyskusji m�czyzn. Pan pisarz by� przystojny, o m�odzie�czej sylwetce, ale twarz naznaczon� mia� smutkiem. Dwaj pozostali byli bardziej krzepcy, weseli, cho� wyra�nie bez fantazji. Pisarz nareszcie j� dostrzeg� i rozja�ni� si�. - Przeue� to Gunilla z Knapahult! Z czym przychodzisz? M�j Bo�e, jak�e ona lubi�a tego cz�owieka! I pozna� j�! Pok�oni�a si� nisko. - Przychodz� z wiadomo�ci� od ojca, panie Grip. Arv Grip z Ludzi Lodu, syn Orjana, a wnuk Vendela Gripa, u�miechn�� si� do niej ciep�o. - A zatem s�ucham, Gunillo! ROZDZIA� II Min�y trzy lata. Dla mieszka�c�w parafii Diabelski Jar sta� si� przera- �aj�c� rzeczywisto�ci�. Nie rozumieli, co mog�o kry� si� tam, na g�rze, na piaskach. Byli przekonani, �e okolic� przej�y we w�adanie demony. Straszyd�a, kt�re �ywcem musia�y po�yka� owce i inne mniejsze zwierz�ta domowe, po zaginionych nigdy bowiem nie zostawa� �aden �lad. Wie�niaka, kt�ry pewnego dnia wybra� si� do lasu, by nazbiera� chrustu, znaleziono z roztrzaskan� g�ow�. Innego goni�y przez las w�ochate stwory; w ostatniej chwili uda�o mu si� dobiec do domu, do ludzi. M�oda kobieta znikn�a bez �ladu, a Ebba z Knapahult twierdzi�a, �e w ciche noce od strony piask�w dochodzi rozdzieraj�cy serce p�acz. Gdyby wie�niacy z parafii Bergunda mieli wi�cej kontakt�w ze �wiatem, tajemnica wkr�tce zosta�aby wyja�niona. Ch�opi uwa�ali jednak, �e nie s� to sprawy, o kt�rych nale�y m�wi� otwarcie. Nie mieli odwagi wspomnie� o demonaeh na piaskach nawet w�a�cicielowi dworu w Bergqvara ani te� jego najbli�szemu wsp�pracownikowi, pisarzowi Arvowi Gripowi z Ludzi Lodu. A gdyby w�wczas pisn�li cho� s��wko! Rozwi�zanie by�o wszak takie proste! Gunill� kr�tko trzymano w domu, pilnowano surowiej ni� kiedykolwiek. Knapahult usytuowane by�o naj bli�ej Diabelskiego Jaru i dlatego dziewczynie zabroniono wychodzi� poza teren gospodarstwa. Owe trzy lata by�y dla Gunilli bardzo trudne. Przej�cie z dzieci�stwa w �wiat doros�ych nigdy nie jest �atwe, a dla niej, pod wieloma wzgl�dami osoby niezwyk�ej, okaza�o si� nad wyraz uci��liwe. Ogromnie potrzebowa�a wspar- cia i zrozumienia, ale rodzice traktowali j� zupe�nie nie tak jak powinni. Karl grzmia� o upadku i grzechu i nadal j� bija�, cho� teraz na szcz�cie pozwala� jej podczas ch�osty pozostawa� w ubraniu. G�o�no odczytywa� Bibli�, naj- cz�ciej 23 rozdzia� z ksi�gi Ezechiela, kt�ry najbardziej ukocha�. Czytanie mia�o g��wnie s�u�y� jako ostrze�enie dla Gunilli. Wybrany fragment m�wi� o tym, co czeka nierz�dne niewiasty uwodz�ce poga�skich m��w, podo- bnych w swej ��dzy do os��w i ogier�w. Ale Gunilla nienawidzi�a tych opowie�ci, nie mog�a o tym s�ucha�, zw�aszcza z ust w�asnego ojca, a jej poj�cie o wszystkim, co ��czy�o si� z erotyzmem, wykrzywia�o si� coraz bardziej. L�ej traktuj�ca sprawy po�ycia z m�czyznami Ebba nie u�atwia�a wcale c�rce wej�cia w doros�e �ycie, gdy z chichotem, niewyra�nie pomrukuj�c, wspomina�a, na czym b�dzie ono polega�. "Musisz da� swemu m�owi to, czego zechce. Ale nigdy nie oddaj mu swej duszy, pozosta� zimna, nie anga�uj si�!" Nie, z pewno�ci� Gunilla nie odebra�a odpowiedniej nauki o intymnym po�yciu mi�dzy kobiet� a m�czyzn�. Ebba zna�a swego m�a na wylot, wiedzia�a, jak ma sobie z nim radzi�. Jego poj�cie o roli �ony by�o staromodne, nazbyt przesi�kni�te religijno�ci� i ze wszech miar egoistyczne. Uwa�a�, �e niewiasta powinna ci�ko pracowa� w domu, a jedyn� przyjemno�� znajdowa� w rodzeniu dzieci. Zmys�owych kobiet nale�y si� wy- strzega�! Karl nigdy nie zauwa�a�, �e sam robi wszystko, by rozpali� nami�tno�� w �onie po to, by nast�pnie zbi� j� za grzeszne ��dze, kt�re ni� ow�adn�y. Ebba r�ni�a si� jednak od wielu swych wsp�towarzy- szek niedoli. W wielu religijnych wsp�lnotach panowa�o ma�ostkowe przekonanie, �e kobieta powinna zachowy wa� bierno��, s�u�y� jedynie jako podk�ad dla m�czyzny na zimno egzekwuj�cego swoje prawa. Uleg�e kobiety na pocz�tku swych ma��e�stw potrafi�y, by� mo�e, zarzuci� m�owi r�ce na szyj� i szepn�� par� s��w o mi�o�ci. Najcz�ciej w odpowiedzi otrzyrnywa�y siarczysty policzek. Uczy�y wi�c w�asne cia�a nieczu�o�ci, a p�omienie, niegdy� gorej�ce w ich oczach, gas�y. Ebba nie by�a taka. Od razu przejrza�a Karla i dok�adnie wiedzia�a, czego mo�e si� po nim spodziewa�, a tak�e w jaki spos�b unikn�� prawdziwego bicia. Razy, kt�rymi j� obdziela�, spada�y g��wnie dla zachowania pozor�w i nigdy nie by�y naprawd� dotkliwe. I przez wiele lat rzeczywi�cie kocha�a swego przystojnego misjonarza, dobrze wiedz�c, jak bardzo jest od niej zale�ny. Z czasem jednak wszystko zacz�o si� zmienia�. Karl podupada� na zdrowiu, mia� k�opoty z �o��dkiem i p�cherzem, a w ostatnim roku nie by� w stanie spe�ni� aktu mi�osnego. W�wczas obudzi� si� jego prawdziwy gniew. Bi� teraz Ebb� mocno, bo nie m�g� si� pogodzi� z w�asn� niesprawno�ci�. Gunilla cz�sto widywa�a matk� posiniaczon� i poranion�, ze �ladami �ez na policzkach. Sprawia�o to wielki b�l dziewczynie. Oczywi�cie daw- no ju� zrozumia�a, czym zajmuj� si� rodzice, kiedy poszeptuj�, j�cz� i wzdychaj� wieczorami. Zwyk�e ogarnia�y j� wtedy md�o�ci i wsuwa�a si� jak najg��biej pod przykrycie, byle tylko niczego nie s�ysze�. Ale matka, niegdy� tak silna duchem, teraz, jak si� wydawa�o, nie by�a w stanie d�u�ej udawa�. W ostatnim roku Gunilla coraz cz�ciej widywa�a, jak matka wdaje si� w pogaw�dki z przygodnymi w�drow- cami, a raz nawet by�a �wiadkiem pewnej sceny, kt�ra rozegra�a si� na strychu w stodole, gdy ojca nie by�o w domu. Nikt nie widzia� Gunilli, a ona czym pr�dzej pobieg�a do lasu, tam rzuci�a si� na ziemi�, by o wilgotny mech sch�odzi� rumienyec wstydu. Biedna dziewczyna, kt�ra nie mia�a z kim podzieli� si� swymi troskami, sta�a si� w ko�cu milcz�ca, zamkni�ta w sobie i tak nerwowa, �e musia�a mocno splata� d�onie, by nlkt nie zauwa�y�, jak bardzo dr��, i nie spostrzeg� jej udr�ki. Raz zebra�a si� na odwag� i posz�a do pastora, by� on bowuem cz�owiekiem, do kt�rego ojciec �ywi� ogromny szacunek. Gunilla d�ugo siedzia�a, zaciskaj�c r�ce na podo�ku, i odpowiada�a na pytania pastora. Czy co niedziela chodzi do ko�cio�a, jak powinna? Czy co wiecz�r, jak nale�y, odmawia modlitw�? Nareszcie jednak wyj�ka�a pro�b�, z kt�r� przyby�a: - Czy pastor by�by tak dobry, by zamieni� par� s��w z moim ojcem? Duchowny przygl�da� si� jej ze zdumie�iem: - No, tak - ci�gn�a przera�ona w�asnymi s�owami. - Bo ojciec tak okropnie bije matk� i ja bardzo z tego powodu cierpi�. Matka nie robi nic z�ego, a wczoraj jedno oko mia�a ca�kiem sine i opuchni�te. Bardzo cz�sto p�acze, a kiedy� tak nie by�o. Pastor nie wiedzia�, co ma powiedzie�. Karl z Knapahult by� przecie� niespotykanie pobo�nym cz�owiekiem, kt�ry poza tym co niedziela rzuca� na tac� pi�kny grosz. - Diaczego niby mia�by to robi�? Bi� j�? - Nie wiem, ale cz�sto si� tak dzieje. - Kiedy? Czy nie przygotowuje mu strawy, jak powinna? - Nie, nie, matka �wietnie gotuje. To zwykle wieczo- rem... Gunilla pokra�nia�a ze wstydu. Po d�ugiej pauzie pastor rzek� stanowczo: - To znaczy, �e powinienem pom�wi� raczej z twoj� matk�, nie z ojcem! Najwidoczniej nie potrafi mu si� podporz�dkowa�, jak przystoi �onie. Mo�e nie jest do�� uleg�a? �ona, kt�ra sprzeciwia si� m�owi, rozdra�nia m�czyzn� i wzbudza w nim niezwyczajn� gwa�towno��. Popro�, by si� nad tym zastanowi�a! Albo przy�lij j� do mnie, przem�wi� jej do rozs�dku! Gunilla poczu�a si� nagle ogromnie wyczerpana. - Nie, sama pom�wi� z matk� - powiedziala i szybko si� po�egna�a, prosz�c o wybaczenie, �e o�mieli�a si� zak��ci� spok�j. Pastor �askawie skin�� g�ow�. Gunilla mia�a ju� osiemna�cie lat. Najwy�szy czas, by wysz�a za m��. Ostatnio sta�a si� tak poci�gaj�ca, �e parobcy kryli si� po krzakach otaczaj�cych zagrod�, by cho� przez chwil� popatrze�, jak idzie przez podw�rze. Raz zaskoczy�a jednego z nich w pobli�u ust�pu. Wpad�a w�wczas w taki gniew, �e kamieniami obrzucila uciekaj�cego na �eb, na szyj� m�odzieniaszka. Innym razem dw�ch ch�opak�w zaczai�o si� w obo- rze i rzuci�o na ni�, kiedy przysz�a wydoi� krowy. Gunilla z ca�ych si� uderzy�a jednego konwi� na mleko, a si� mia�a bardzo du�o, ca�e �ycie wszak ci�ko pracowa�a, by�a szczup�a, zwinna, o dobrze wyrobionych mi�niach. Drugiego kopn�a mocno i obaj niefortunni zalotnicy umykali w pop�ochu, by� mo�e dlatego, �e dziewczyna przez ca�y czas g�o�no wo�a�a o pomoc. A na ojcowski gniew Karla woleli si� nie nara�a�. Gunilla dobrze wiedzia�a, �e ojca nie ma w domu. Krzycza�a tylko po to, by ich wystraszy�. Ch�opcy mieli szcz�cie, �e Karl o niczym si� nie dowiedzia�. Parobcy? Ch�opskie syny? A c� to za kandgdaci dla jego c�rki? Ona mia�a przed sob� wielk� przysz�o��! Jak ju� cz�owieka spotka�o takie nieszcz�cie, �e ma tylko c�rk�, musi sobie to jako� powetowa�! Karl przez te lata starannie przygotowa� grunt u Arva Gripa z Ludzi Lodu. Z niewypowiedzian� ulg� przyj�� fakt, �e ten �otr, Erland z Backa, najtwardszy orzech do zgryzienia, zosta� wys�any do Eksjo. Tam nie zd��y� nawet oswoi� si� z miejscem, kiedy pewien major zwr�ci� uwag� na strzelist� sylwetk� ch�opaka. Major wiedzia�, �e kr�l Gustaw III pragn�� mie� w�a�nie takich wysokich m�odzie�c�w w swej stra�y przybocznej, i Erlanda niezw�ocznie odes�ano do Sztokholmu. Tam te� pozosta�. Gospodarstwo musia�o poczeka�. Gunilla t�skni�a za nim, brakowa�o jej towarzysza dzieci�cych zabaw. W g��bi duszy jednak wiedzia�a, �e beztroski czas min�� bezpowrotnie i �adne zakl�cia go nie przywr�c�. Kiedy t�sknota gryz�a j� zbyt mocno, przypomina�a sobie ten raz, kiedy by� w domu na przepustce, zaledwie par� dni po swoim wyje�dzie. Spotkali si� wtedy i Erland poprosi�, by pokaza�a mu nogi. Chcia� sprawdzi�, czy s� r�wnie �adne jak reszta. "Moje nogi? - wykrzykn�a Gunilla oburzona. - Do licha, widzia�e� je przecie� ju� dawniej, g�upcze!" Ale gwa�townym ruchem pndci�gn�a sp�dnice a� do kolan. Erland z trudem chwyta� oddech i poczerwienia� na twarzy, a zanim ona zd��y�a pomy�le�, co te� takiego przyjdzie mu teraz do g�owy, wsun�� r�k� pod materia� i dotkn�� jej cia�a. Zaskoczona Gunilla zawy�a z w�ciek�o�ci. Niewiele my�l�c, chwyci�a wilgotn�, t�ust� bry�� ziemi i wymaza�a ni� Erlandowi twarz. Mocno i gruntownie. Zaraz potem uciek�a, a on d�ugo jeszcze parska� i sapa�, wypluwaj�c spomi�dzy z�b�w b�oto i piach. Dobrze mie� takie wspomnienie, kiedy smutek i samot- no�� za bardzo doskwieraj�. Zaledwie kilka dni po jej nieudanej wizycie u pastora matka wysz�a z izby z sinoniebiesk� twarz� i zimnym, nienawistnym wyrazem oczu. P�niej tego samego dnia, kiedy ojca nie by�o w zagrodzie, pojawi� si� jeden z w�drownych rzemie�lnik�w, ten, kt�ry zajmowa� si� ostrzeniem no�y. Gunilla widzia�a go ju� wcze�niej i przeczuwa�a, co si� teraz wydarzy. Mia�a racj�, wkr�tce matka gdzie� znikn�a. M�czyzna tak�e. Gunilla za�ka�a. Bez celu kr�ci�a si� po kuchni, mia�a wra�enie, �e zdr�twia�o jej ca�e cia�o, nie mog�a pozbiera� my�li. Przez d�ug� chwil� sta�a, spogl�daj�c szklanym wzrokiem na drog�, nie widz�c stoj�cych tam m�czyzn. Jej ojciec... Dw�ch innych znajomych wie�niak�w... I inspektor Arv Grip. Najwyra�niej rozmawiali o rozci�gaj�cych si� wok� polach. Matki nie by�o ju� od dobrej chwili. Gunilla wiedzia�a teraz dok�adnie, jak d�ugo trwaj� jej wypady do stodo�y. Czu�a, �e zn�w d�awi j� fala md�o�ci. Nie wydawa�o si�, by m�czy�ni mieli zamiar przyj�� do Knapahult, wcale nie dlatego �le si� poczu�a. W przyp�ywie bezdennej rozpaczy usiad�a przy kuchennym stole. Pogr��ona w g��bokiej apatii, nie zdawa�a sobie nawet sprawy z tego, �e siada. Na stole le�a� n�. D�ugi, ostry n� do chleba. Gunilla wzi�a go do r�ki, odruchowo, bez udzia�u �wiadomo�ci. Zn�w wsta�a i stan�a przy oknie. Utkwiwszy oczy w prost�, wysok� sylwetk� Arva Gripa, jakby wysy�aj�c� obietnice poczucia bezpiecze�stwa, wbi�a n� w r�k� i przeci�gn�a nim wzd�u� przedramienia, a� trysn�a krew. Dotkliwszy jednak ni� b�l spowodowany ran� by� ten, kt�ry dr�czy� jej dusz�. I zn�w nie wiedz�c, co robi, od�o�y�a n� na st�. Rami� zwisa�o bezw�adnie, krew skapywa�a na pod�og�. Na wyszorowanych do bia�o�ci deskach robi�y si� coraz wi�ksze �ywoczerwone plamy. Tak zasta�a c�rk� Ebba i zaraz uderzy�a w krzyk. - Gunillo! Co� ty zrobi�a! Dziewczyna zwr�ci�a si� ku matce. W jej g�osie, tak samo jak w skamienia�ej twarzy, brakowa�o cho�by iskry �ycia. - Skaleczy�am si�. - Skaleczy�a� si�? Skaleczy�a�? - krzycza�a Ebba roz- dzieraj�cym g�osem. - No to zr�b co�, nie st�j tak! Gunilla skierowa�a spojrzenie na m�czyzn stoj�cych na drodze. Ebba powiod�a oczami za jej wzrokiem i wybieg�a na podw�rze. - Karlu! Karlu! Pospiesz si�! Gunilla si� zrani�a, skaleczy�a si�. Szybko! Histeryczne wo�anie Ebby zdradza�o g��boki strach; nie mog�o wywo�a� go drobne skaleczenie. M�czy�ni zrozumieli jej krzyki i nadchodzili teraz spiesznie wszyscy czterej. Ebba tymczasem wbieg�a do �rodka i rozpaczliwie usi�owa�a wytrze� krew z r�ki dziewczyny. Rana krwawi�a teraz mocno. - Jak mog�a� tak si� skaleczy�, Gunillo, nie potrafisz bardziej uwa�a�? Na co a by� ten n�? Nie czekaj�c na odpowied�, gdy� tak naprawd� ba�a si� j� us�ysze�, nie przestawa�a beszta� c�rki a� do chwili, dop�ki nie weszli m�czy�ni. Arv z Ludzi Lodu natychmiast opanowa� sytuacj�. - Czy masz kawa�ki czystego p��tna? I gor�c� wod�? Karlu, �ci�nij mocno w tym miejscu, o tak, po��cz brzegi rany! Zauwa�y�, �e Gunilla odruchowo wzdrygn�a si�, czuj�c dotyk ojca. Zwr�ci� tak�e uwag� na fioletowe siniaki na ramieniu dziewczyny, jakby �lady bruta�nego u�cisku... Podczas gdy trzej m�czy�ni j�czeli i wzdychali bezradnie, Arv opatrzy� ran�. Dziewczyna sta�a ca�kiem nieruchomo. Dostrzeg� te� pustk� w jej oczach i ogromnie si� zdumia�... Przez ostatni rok Karl z Knapahult wielokrotnie napomyka� Arvowi Gripowi z Ludzi Lodu o Gunilli. Ch�op wiedzia� z pewno�ci�, �e wizyty c�rka u pana pisarza nierzadko si� przeci�gaj�, �e ci dwoje cz�sto ze sob� rozmawiaj�, tak jak mo�e to robi� dojrza�y m�czyzna z dziecinn� jeszcze panienk�. ��czy�a ich przyja�� przekraczaj�ca r�nic� pakole�. Karl nie by� o to wcale zazdrosny, przeciwnie, zach�ca� c�rk� do sk�adania wizyt w Bergqvara, wyn