4279
Szczegóły |
Tytuł |
4279 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4279 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4279 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4279 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JERRY AHERN
KRUCJATA 15: PRZYW�DCA
Prze�o�y�a: Klaudia Wajda
Tytu� oryginalny: The Survivalist. The Overlord
Data wydania oryginalnego: 1987
Data wydania polskiego: 1992
Dla przyjaci� George�a, Micke�a, Annette i Ricka - walczcie, przyjaciele, z
mackami z�a!
ROZDZIA� I
Przewiduj�c mo�liwo�� zasadzki, dow�dca sowieckiego patrolu rozpoznawczego wys�a� naprz�d jednego ze swoich ludzi. John, ukryty w�r�d ska�, dostrzeg� zwiadowc�, gdy ten wychodzi� z w�wozu, trzymaj�c w pogotowiu automat. Rourke wyobrazi� sobie, �e gdyby mo�na by�o zajrze� pod grube, zimowe r�kawice �o�nierza, okaza�oby si�, i� kostki jego r�k s� bia�e.
Kostki prawej r�ki Johna, trzymaj�cego dr��on� r�koje�� no�a Craina, r�wnie� by�y bia�e. Przed pi�cioma wiekami Teksa�czyk, Jack Crain z Weatherford, wykonywa� podobne no�e r�cznie, na specjalne zam�wienia. Ten n�, nieco inny od zwyk�ych no�y Craina, nazwany zosta� �modelem X�. Przypomina� kr�tk�, zakrzywion� szabl�. Ostrze no�a mia�o dok�adnie trzydzie�ci centymetr�w d�ugo�ci, grzbiet klingi u nasady by� naci�ty w z�by jak pi�a do drewna. John zachowa� ten n� dla syna, ale teraz taka bro� by�a bardziej potrzebna jemu samemu ni� komukolwiek innemu.
Cz�owiek id�cy w�wozem na czele patrolu powinien si� spodziewa� ataku w�a�nie w miejscu, gdzie czeka� na� John. Tutaj gardziel w�wozu zw�a�a si�, a ska�y stwarza�y napastnikowi znakomite warunki do ataku z zaskoczenia.
W�w�z mia� w tym miejscu tylko oko�o dwa i p� metra szeroko�ci. Logika nakazywa�a, aby sowiecki �o�nierz podj�� rozs�dn� decyzj� i przeszed� zw�enie dok�adnie jego �rodkiem, zachowuj�c bezpieczn� odleg�o�� od ka�dej ze �cian. W �cianach w�wozu znajdowa�y si� skalne nisze, niekt�re z nich by�y a� tak du�e, �e mog�y ukry� cz�owieka. W jednym z tych wg��bie� schowa� si� Rourke. Plecami przylgn�� do zimnej �ciany.
Przygotowany na spotkanie z Rosjaninem obserwowa� go zza kraw�dzi.
�o�nierz znajdowa� si� jakie� trzy metry od niego. Wchodz�c w przew�enie w�wozu, zwolni� i przygotowa� automat do strza�u. Rourke m�g� dojrze�, jak wskazuj�cy palec �o�nierza opiera si� o os�on� spustu. John us�ysza� te� ostrzegawcze stukni�cie. M�g� to by� trzask bezpiecznika przestawionego na ogie� ci�g�y. John czeka�, zaciskaj�c r�ce na r�koje�ci no�a. Zaczerpn�� g��boko powietrza, wstrzyma� oddech i odchyli� si� nieco dla wzi�cia lepszego zamachu. S�ysza� ci�ki oddech �o�nierza i grzechotanie jakiej� cz�ci jego oporz�dzenia.
Pod brod� �o�nierza umocowano metalow� ramk� zako�czon� mikrofonem. Mikrofon by� w��czony, tak aby kto� z jednostki m�g� �ledzi� stale oddech zwiadowcy i w razie przechwycenia innych, podejrzanych d�wi�k�w, zdradzaj�cych spotkanie wroga, postawi� ca�y oddzia� w stan pogotowia. Z powodu tego systemu wczesnego ostrzegania John wybra� dla �o�nierza bezg�o�n� i szybk� �mier�.
Rosjanin by� tu�. Rourke wysun�� lew� nog� daleko poza kraw�d� skalnej wn�ki. B�yskawicznym rzutem ca�ego cia�a z rozmachem z p�obrotu zada� �o�nierzowi cios w szyj�. M�ody ch�opak nie zd��y� krzykn��. W jego br�zowych oczach zastyg� na zawsze wyraz zdumienia. Z pozbawionego g�owy korpusu trysn�a struga krwi. Rourke odwr�ci� si�.
John uwa�a� zawsze za b��d jednoznaczne okre�lanie charakteru cz�owieka jako dobry lub z�y. Zanim wyg�osi� sw�j s�d o cz�owieku, poddawa� krytycznej analizie wszystko, co o nim wiedzia�.
W�adymir Karamazow by� konsekwentny w czynieniu z�a, kt�re na pewno by�o z�em, ale r�wnie� w innych sprawach nie mo�na mu by�o odm�wi� konsekwencji. Przejawem takiej konsekwencji Karamazowa, kt�r� John bardzo ceni�, by�a zdolno�� przewidywania marsza�ka. Kiedy oddzia�y sowieckie posuwa�y si� w kierunku wschodnim, Karamazow lub kto� z jego sztabu zarz�dza� wys�anie patroli rozpoznawczych. Patrole wysuwa�y si� na czo�o poruszaj�cej si� armii, sz�y uko�nie do linii marszu kolumny. Pojedynczy sowiecki helikopter szturmowy porusza� si� nad lini� marszu, do przodu i z powrotem, obserwuj�c z powietrza teren, po kt�rym kolumna b�dzie si� przemieszcza�.
John i Natalia Anastazja Tiemierowna obserwowali jeden z takich patroli. Zabity przez Rourke�a �o�nierz by� pierwszym zwiadowc� tego patrolu.
Rourke patrzy� w poprzek w�wozu, do kt�rego wkracza� patrol. Po drugiej stronie w�wozu ukry� si� Paul Rubenstein z komandosami Nowych Niemiec. Zamaskowali si� tak dobrze, �e nawet bystre oczy Johna nie mog�y ich dostrzec.
Patrzy� na Natali�. Ich spojrzenia spotka�y si�. John wpatrywa� si� w g��boki b��kit jej oczu, dop�ki nie sp�oszy�o uroku chwili wspomnienie br�zowych oczu zabitego Rosjanina, jednego z tych, kt�rzy oddali �ycie za ideologi�, nie rozumiej�c jej. Rourke szybko porzuci� t� my�l. Sprawdzi� jeszcze, czy komandosi niemieccy stoj�cy obok Natalii s� przygotowani do akcji.
By�a to ryzykowna operacja, ale tylko w ten spos�b mo�na by�o zdoby� mapy Rosjan, s�u��ce potem jako materia�y wywiadowcze. Pr�cz tego dow�dca patrolu i jego nast�pca mogli dostarczy� wielu cennych informacji.
Atak szesnastu ludzi, przypuszczony z zasadzki przeciwko dwudziestu trzem �o�nierzom - martwy �o�nierz o br�zowych oczach by� dwudziestym czwartym - mia� spore szans� powodzenia. Ale oddzia� Rourke�a musia� wzi�� jak najwi�ksz� liczb� je�c�w, a to by�o bardziej niebezpieczne. Martwe cia�a nie dostarczaj� zbyt wielu danych, chyba �e anatomom i patologom. Rourke zastosowa� konieczne w tej sytuacji �rodki ostro�no�ci. Po zabiciu Rosjanina pod��czy� sw�j w�asny mikrofon - zdobyty wcze�niej na innym nieszcz�snym Rosjaninie - do radia zabitego. Udawa� sowieckiego �o�nierza, sapi�c do aparatu rosyjskie przekle�stwa, wyja�ni�, �e po�lizn�� si� i upad�. Teraz rol� zwiadowcy gra� przebrany za Rosjanina �o�nierz Nowych Niemiec maszeruj�cy w pewnej odleg�o�ci przed sowieckim patrolem. By� to podst�p wymy�lony przez Rourke�a na wypadek, gdyby helikopter ��cznikowy Karamazowa zboczy� z kursu, by poobserwowa� zwiadowc�w.
John przy�o�y� do ramienia kolb� snajperskiego karabinu Steyr-Mannlicher. Odbezpieczy� bezg�o�nie karabin i wycelowa� w radiostacj� d�wigan� przez jednego z sowieckich �o�nierzy. Ka�dy pojedynczy �o�nierz wyposa�ony by� w helmofon zasilany z baterii przytwierdzonej do pasa, ale zasi�g tej indywidualnej ��czno�ci w terenie tak g�rzystym nie przekracza� p�tora kilometra.
By� to patrol, kt�ry za pomoc� przeno�nej radiostacji m�g� si� kontaktowa� z kolumn� i wzywa� pomocy. Odleg�o�� od kolumny by�a zbyt du�a, aby mog�y dotrze� tam odg�osy strzelaniny z broni ma�ego kalibru. Rourke przy�o�y� palec do spustu, kt�ry wystarczy�o teraz delikatnie nacisn��, by spowodowa� wystrza�.
John zwil�y� j�zykiem wargi, zaczerpn�� g��boko powietrza, wstrzyma� na chwil� oddech.
Poci�gn�� mi�kko za spust Kolba Steyra uderzy�a w rami�, obraz w okularze celownika straci� ostro��, s�ycha� by�o trzask, a potem krzyk sowieckiego �o�nierza padaj�cego na ziemi�. Radiostacja rozprys�a si� na drobne kawa�ki. Rourke wsta�, zostawiaj�c snajperski karabin jednemu z niemieckich komandos�w. Wspi�� si� na ska�y, za kt�rymi byli ukryci, i pobieg� na d�.
- Za mn�! - krzykn��.
Kanonada zza ska� po drugiej stronie w�wozu na chwil� odwr�ci�a uwag� Rosjan od atakuj�cego oddzia�u Rourke�a. John przerzuci� zawieszony na pasku M-16 do przodu, kciukiem odnalaz� d�wigni� bezpiecznika i prze��czy� j� na ogie� ci�g�y, jednocze�nie opieraj�c pistolet o biodro. Ludzie z sowieckiego patrolu szukali os�ony.
Dw�ch �o�nierzy z przeno�nymi granatnikami na plecach pr�bowa�o biec dalej wzd�u� �o�yska w�wozu. Rourke obr�ci� w ich kierunku wylot lufy M-16 i otworzy� ogie�. Pierwszy z �o�nierzy upad�, drugi z�o�y� si� do strza�u, ale Rourke �ci�� go seri�, kt�ra pobieg�a od przedramienia przez pier� do krtani. Cia�o padaj�c okr�ci�o si� w miejscu.
Stoj�ca za Johnem Natalia krzykn�a. Rourke odskoczy� w bok. Seria pocisk�w zry�a ziemi� w miejscu, gdzie sta� przed chwil�. Doktor dojrza� nagle dow�dc� sowieckiego zwiadu i jego zast�pc�. Oficer z ma�ym pistoletem maszynowym, a zast�pca z automatem strzelaj�c pr�bowali wymkn�� si� z pu�apki. Biegli z powrotem t� sam� drog�, kt�r� przyszli.
- Natalia! - Rourke ruszy� za uciekaj�cymi. K�tem oka zd��y� dostrzec, �e Natalia biegnie za nim.
Rosjanie byli ju� w gardzieli w�wozu, wyprzedzili pogo�. By� mo�e zdo�aliby uciec, gdyby nie zostali zaatakowani z g�ry. Z wysokich ska� skoczy� na jednego z nich Paul Rubenstein. Drugiemu zawis� na plecach niemiecki komandos.
Rourke wkroczy� mi�dzy Paula a Rosjanina, gdy ten pr�bowa� oswobodzi� si� z ucisku napastnika. Luf� M-16, zako�czon� t�umikiem, John tak mocno stukn�� oficera w podbr�dek, �e a� tamtemu g�owa odskoczy�a do ty�u. Paul schwyci� oficera za po�y mundurowej kurtki. Og�uszony Rosjanin z trudem si�gn�� po pistolet przy pasie. Wtedy prawa pi�� Paula wyl�dowa�a na okrwawionej twarzy oficera, kt�ry osun�� si� bezw�adnie na ziemi�.
Rourke wykr�ci� si� w prawo i zobaczy� niemieckiego komandosa pochylonego nad ofiar�. Obie pi�ci Niemca, zaci�ni�te jakby na niewidzialnym kiju baseballowym, wali�y w twarz sowieckiego zast�pc� dow�dcy patrolu, gdy tylko usi�owa� si� podnie��. Natalia powali�a innego sowieckiego �o�nierza ciosem kolb� w krocze i kopniakiem. Komandosi z grupy Paula zamkn�li Rosjanom odwr�t, zajmuj�c wylot w�wozu. Rosjanie byli pokonani. Teraz wszystko zale�a�o od niemieckich pastylek zmuszaj�cych do m�wienia prawdy.
John �ledzi� ruch kolumny Bohatera Marsza�ka, por�wnuj�c j� w my�lach z gigantycznym w�em poruszaj�cym si� powoli, siej�cym wok� strach.
Rourke przygl�da� si� sun�cym r�wnolegle do linii g�r czo�gom, samochodom do przewozu wojska i transporterom opancerzonym. Pojazdy tworzy�y znacznej d�ugo�ci konw�j wij�cy si� zgodnie z ukszta�towaniem terenu, jak powi�kszony w jaki� dziwny spos�b grzechotnik. Rourke przesta� si� zajmowa� �w�em-gigantem� i popatrzy� bli�ej.
Wzd�u� stromej prze��czy porusza� si� w kierunku linii g�r pojedynczy szereg dwudziestu czterech �o�nierzy. John policzy� ich ju� wcze�niej. Teraz liczy� ponownie. Z trudem wspinali si� w g�r�, po linii prostopad�ej do drogi �w�a�, oddalonego jeszcze o co najmniej dwa kilometry.
By� to drugi patrol rozpoznawczy. �o�nierze pierwszego patrolu zostali zabici lub wzi�ci do niewoli. Je�c�w przes�uchiwali specjali�ci z wywiadu, ale Rourke by�by bardziej pewny wynik�w, gdyby odbywa�o si� to pod nadzorem Natalii. Dwudziestu czterech �o�nierzy, kt�rym Rourke teraz si� przygl�da�, stanowi�o drugi patrol. By� to jeden z wielu patroli, jakie obserwowa� w ostatnich tygodniach. Karamazow po nieudanym ataku na sowieckie Podziemne Miasto rozpocz�� przerzut swej ogromnej armii na wsch�d. Wydawa�o si�, �e Podziemne Miasto ci�gle jeszcze nie mo�e normalnie funkcjonowa� po ataku wojsk Karamazowa. Bohater Marsza�ek prawie doprowadzi� do upadku swych komunistycznych przyw�dc�w. Jakie decyzje teraz podejmie kierownictwo sowieckiego Podziemnego Miasta i co przyjmie za ostateczny kierunek przysz�ego dzia�ania, by�o jak dot�d zagadk�. Z tego te� powodu znaczna cz�� si� Nowych Niemiec, z kt�rymi sprzymierzyli si� John Rourke, Islandczycy i przynajmniej nominalnie szef bazy �Edenu�, pozostawa�a w niskich partiach pasma g�r i po�o�onych wy�ej dolinach, zak�adaj�c obozy w pobli�u g��wnego wej�cia do Podziemnego Miasta. Orientacja ideologiczna Podziemnego Miasta by�a wa�na dla sprzymierze�c�w Rourke�a. Teraz mieli bowiem tylko jednego przeciwnika - pot�n� armi� Bohatera Marsza�ka. Ale gdyby Karamazow doszed� w ko�cu do porozumienia z Podziemnym Miastem, nik�e szans� przetrwania Rourke�a i jego przyjaci� by�yby zupe�nie zaprzepaszczone. Tak ma�e si�y nie by�yby w stanie odeprze� ataku po��czonych armii Karamazowa i sowieckiego kierownictwa. Obserwacja, wojna podjazdowa i pr�by przewidywania posuni�� wroga - wszystko to stanowi�o jedyn� strategi�, jaka im teraz pozostawa�a. Musieli pozna� cel marszu oddzia��w Karamazowa.
Islandczycy nie mieli armii, nie mieli uzbrojenia wojennego, z wyj�tkiem dostarczonego im przez Niemc�w, dzi�ki zawartemu ostatnio przymierzu. Nie mieli te� �o�nierzy, jedynie ludzi z si� policyjnych o bardziej ceremonialnym ni� militarnym charakterze.
W bazie �Edenu� przebywali nauczyciele, lekarze, biologowie, specjali�ci od rolnictwa i budownictwa, astronauci. Prawie wszyscy byli ostatnimi, kt�rym uda�o si� prze�y� do Nocy Wojny. Sam projekt nazwany �Eden� by� scenariuszem przetrwania najlepszej i najbardziej �wiat�ej cz�ci ludzko�ci, kiedy zdarzy�o si� to, co wszystkim wydawa�o si� niemo�liwe. Rourke zaduma� si�. Niekt�rzy z nich byli rzeczywi�cie najlepszymi i najbardziej �wiat�ymi umys�ami: Akiro Kurinami, doktor Elaine Halverson i inni. Niekt�rzy za� nie mieli do zaoferowania spustoszonej Ziemi nic pr�cz przemocy, jak Karamazow lub byli kr�tkowzrocznymi, nie bawi�cymi si� w sentymenty lud�mi, pozwalaj�cymi osi�ga� sukcesy typom pokroju Bohatera Marsza�ka. Co wi�cej, pomagali takim typom przechwyci� w�adz� i sami w niej uczestniczyli.
John Rourke nie pozosta� z armi� niemieck� id�c� �ladem Karamazowa. Na razie nie by�o to konieczne. Polecia� do gminy Hekla, gdzie przebywa�a jego �ona, Sarah.
John i Sarah, stoj�c w �niegu, patrzyli na ledwo widoczny krzy�, znacz�cy gr�b Madison, zamordowanej �ony Michaela, i dziecka, kt�re nosi�a. Kiedy� obejmuj�c �on�, Rourke dotkn�� r�k� jej powi�kszonego ju� �ona i zastanowi� si� nad losem ich nie narodzonego dziecka. Jego doros�y syn, Michael, doros�a c�rka, Annie, i jej m��, Paul Rubenstein, najlepszy przyjaciel Rourke�a, byli tutaj z nim, a obok Michaela panna Maria Leuden, Niemka, doktor archeologii. W jej oczach mo�na by�o wyczyta� mi�o�� do Michaela.
By�a tam te� Natalia. Nieme wo�anie w oczach Marii by�o Johnowi dobrze znane, cz�sto czyta� je w spojrzeniu Natalii.
Madison Rourke i jej nie narodzone dziecko byli ofiarami wojny o przysz�o�� rodzaju ludzkiego, kt�ra zacz�a si� przed pi�cioma wiekami, kiedy wielkie mocarstwa przyst�pi�y do ataku. Wojna niemal zniszczy�a wszelkie �ycie na Ziemi, kiedy ca�a atmosfera zosta�a zjonizowana, a niebo stan�o w p�omieniach.
Min�o pi�� wiek�w. Rourke i jego �ona, jego syn i c�rka, jego przyjaciel Paul oraz Natalia prze�yli ten czas w stanie narkotycznego snu. Po przebudzeniu czekali na powr�t z kosmosu ekipy �Projektu Edenu�. Mia�a ona przynie�� z powrotem �ycie na Ziemi�.
Ale �ycie zdo�a�o przetrwa�! - Niemcy w g�rskich schronach w Argentynie, buduj�cy swoj� demokracj� mimo odradzaj�cego si� nazizmu, mieszka�cy Islandii, oszcz�dzonej przez Wielk� Po�og� dzi�ki swemu po�o�eniu w zasi�gu pas�w van Allena, i wreszcie Sowieci w Podziemnym Mie�cie, w g�rach Uralu, przygotowuj�cy si� do powrotu na powierzchni� po pi�ciu wiekach przygotowa� si� do podboju. Jedyny z przyw�dc�w, W�adymir Karamazow, i nieliczni wybrani cz�onkowie Gwardyjskiego Korpusu KGB prze�yli ten okres, podobnie jak Rourke i jego rodzina, w stanie hibernacji.
Istnia�y r�wnie� inne, niedu�e o�rodki �ycia, jak na przyk�ad wsp�lnota zwana Ark�, z kt�rej Michael przy pomocy ojca, Paula i Natalii uratowa� dziewczyn� imieniem Madison. Uratowali j� nie wiedz�c, �e ju� wkr�tce pochowaj� j� w kraju, o kt�rym nawet nie s�ysza�a. Biedna Madison, ofiara wojny rozpocz�tej pi�� wiek�w przed jej urodzeniem...
Madison przysz�a na �wiat we wsp�lnocie zupe�nie nieprzygotowanej do przetrwania.
Czasami Rourke zastanawia� si�, jak wiele masowych grob�w, b�d�cych kiedy� schronami, odkryj� archeolodzy przysz�ych epok. Opr�cz Arki istnia�o przynajmniej jedno �wiadectwo pr�b przetrwania, kt�re sko�czy�y si� tak samo �le, cho� z innych przyczyn. W rezultacie powsta�o to, co Sowieci nazywali �dzikimi plemionami Europy�. Hordy zdegenerowanych ludzi to resztki spo�eczno�ci francuskiej, kt�ra prze�y�a, ale opu�ci�a sw�j bunkier i powr�ci�a na powierzchni� ziemi za wcze�nie, kiedy jeszcze promieniowanie po Nocy Wojny by�o zbyt silne. Cofn�li si� w rozwoju a� do prehistorii.
Rourke przy�apywa� si� cz�sto na my�li, �e m�czy�ni i kobiety z �dzikich plemion� s� by� mo�e uosobieniem przeznaczenia ca�ej ludzko�ci.
Rourke pragn�� pozosta� z Sarah, ale wzywa�y go inne obowi�zki, a ona, b�d�c w ci��y, nie mog�a mu towarzyszy�. Najpierw musia� wr�ci� do Schronu w g�rach p�nocno-wschodniej Georgii. Zabra� ze sob� Michaela. Paul i Annie pozostali z Sarah w Hekli, a z nimi Maria Leuden.
John nie czu� potrzeby odwiedzenia siedziby bazy �Edenu� - ��czy�o si� z ni� wiele przykrych wspomnie�, kt�rych czas jeszcze nie zatar�. Ale wkr�tce nie uniknie tego, bo b�dzie musia� pojecha� tam na �lub Akiro Kurinami i Elaine Halverson, przyjaci�, kt�rych Rourke niezmiernie ceni�.
W Schronie, gdzie m�g� si� zatrzyma� tylko dwa dni i jedn� noc, z�o�y� nowe zapasy amunicji, przenosz�c tam skrzynki z wyprodukowanymi przez Niemc�w nabojami do jego pistolet�w i karabin�w. Amunicja ta by�a podobna do naboi Federal, w kt�rych skuteczno�� John bezgranicznie wierzy�, kt�rej zawsze u�ywa� i w kt�r� jeszcze przed wojn� zaopatrzony by� Schron. Tysi�ce naboi - Niemcy produkowali teraz dla niego tyle, ile sobie �yczy� - Rourke ukry� z pomoc� Michaela. Nowe dostawy �ywno�ci, nowe opony do jego pojazd�w produkowane przez Niemc�w zgodnie z podanymi wymiarami. Nowe pasy, uszczelki, wszystko, co mog�o w ci�gu pi�ciu wiek�w ulec zniszczeniu lub sta� si� nieprzydatne, zast�powa� teraz �wie�ymi zapasami. Niemcy, ze swym do�wiadczeniem, starali si� wyj�� naprzeciw wszystkim potrzebom Johna. Jak powiedzia� ich przyw�dca Dieter Bern, cz�owiekowi, kt�ry prawie w pojedynk� przyni�s� Nowym Niemcom demokracj�, nale�y si� ma�y rewan�. Rourke najbardziej potrzebowa� �wie�ego mi�sa. Na�wietlone silnym promieniowaniem, niszcz�cym zupe�nie bakterie, a nast�pnie zamro�one, nadawa�o si� doskonale do przechowywania.
- Dlaczego to robisz? Dlaczego sk�adasz nowe zapasy w Schronie? - zapyta� Michael.
- Op�aca si� by� zabezpieczonym - odrzek� Rourke. Michael nie pyta� ju� o nic wi�cej.
Doktor zabra� ze Schronu zar�wno niekt�re potrzebne rzeczy, jak te� wi�kszo�� cygar, kt�re zrobi�a dla niego Annie. Smakowa�y mu o wiele bardziej ni� produkowane przez Niemc�w nie rakotw�rcze gatunki wyrob�w tytoniowych, kt�rych kilka tysi�cy znajdowa�o si� teraz w komorach ch�odniczych Schronu. John wzi�� nowy n� oraz nowy kompas soczewkowy. Poprzedni uleg� zniszczeniu podczas walk u wej�cia do sowieckiego Podziemnego Miasta.
Z Georgii polecieli z powrotem do Islandii i Rourke zapozna� Sarah i Annie ze wszystkim, co dotyczy�o nowych zapas�w w Schronie. Potem John z synem, Paulem i Natali� wr�cili na pokryte lodem pustkowia Eurazji.
St�d Michael, Maria Leuden i dru�yna niemieckich komandos�w wyruszyli na poszukiwanie celu, do kt�rego zmierza� Karamazow.
Nu��ca lustracja terenu, brak snu w ci�gu ostatnich trzydziestu godzin i zm�czenie niedawno zako�czon� walk�, wszystko to spowodowa�o, �e Johna rozbola�a g�owa.
Od�o�y� lornetk�. Popatrzy� na przykucni�t� obok Natali�.
- Obserwuj przez chwil� ten patrol - powiedzia�.
- John, czemu nie we�miesz czego� od b�lu g�owy? Rourke przytakn��. �rodki przeciwb�lowe nosi� w zestawie medycznym, ale apteczka, torba z zapasowymi magazynkami i innymi potrzebnymi rzeczami oraz pistolet maszynowy znajdowa�y si� u podn�a ska�, przy Niemcach, kt�rzy czekali tam ukryci przed Rosjanami.
Nie maj�c pod r�k� apteczki, wyj�� n� z masywnej, sk�rzanej pochwy, przytwierdzonej do pasa Levi�s�w. Ten n� zabrany z magazynu w Schronie John przeznaczy� dla Michaela, lecz syn nie potrzebowa� go, gdy� podobny dosta� od starego Islandczyka. Rourke zacz�� odkr�ca� wieczko na zako�czeniu r�koje�ci.
Przez chwil� poczu� na sobie wzrok Natalii i spojrza� na ni�, lecz ona odwr�ci�a ju� g�ow�, prowadz�c uwa�nie obserwacj� przez niemieck� lornetk�. A jednak powiedzia�a:
- To dziwne.
- Co jest dziwne?
- N�, kt�ry da� Michaelowi w Hekli stary d�entelmen, jest podobny do tego, kt�ry ty przeznaczy�e� dla syna. Jakby by� wykonany przez tego samego rzemie�lnika. Chc� powiedzie�, �e to dziwny zbieg okoliczno�ci.
- Przetrwa�a po prostu jako�� - skin�� g�ow� Rourke, wyci�gaj�c z wn�trza otworu, wydr��onego w r�koje�ci no�a, cylindryczny pojemnik z przezroczystego tworzywa. Otworzy� jeden z ko�c�w, ten, w kt�rym znajdowa�y si� �rodki u�mierzaj�ce, tabletki do oczyszczania wody i antybiotyk.
Wewn�trz otworu w r�koje�ci umie�ci� r�wnie� inne bardzo przydatne przedmioty: zapasowy wyci�g do pistolet�w, haczyki i ci�arki (stary spos�b na prze�ycie), na wypadek, gdyby gdzie� na ziemi istnia�y jeszcze ryby, nylonow� link�, zapa�ki sztormowe oraz chirurgiczne nici. W kieszeni na zewn�trznej stronie pochwy umieszczony by� ma�y pr�t do ostrzenia no�a i jeszcze niniejsza sztabka magnezu, kt�rego par� wi�rk�w wystarczy�o do rozpalenia ognia w warunkach nawet najwi�kszej wilgotno�ci.
�rodki u�mierzaj�ce by�y w istocie nowoczesnym odpowiednikiem acetyloaminofenolu o zwi�kszonej sile dzia�ania.
Dzi�ki badaniom naukowc�w Nowych Niemiec w ci�gu pi�ciu wiek�w od Wielkiej Po�ogi medycyna dokona�a olbrzymiego post�pu. Ale przeciw b�lom g�owy, zwyk�emu przezi�bieniu, grzybicy n�g i brodawkom ci�gle jeszcze nie znaleziono skutecznego lekarstwa.
Znacznie udoskonalono r�wnie� technologi� wprowadzania lek�w do organizmu. Tabletki przeciwb�lowe by�y wielko�ci tabletek do oczyszczania wody. Do prze�kni�cia granulki specyfiku Rourke nie potrzebowa� wody.
- Zadowolona? - zapyta� Natali� u�miechaj�c si�.
- Tak - mrukn�a. - De jeszcze czasu? John rzuci� okiem na czarn� tarcz� Rolexa.
- Trzy minuty.
Natalia skin�a g�ow�, wci�� patrz�c przez lornetk�.
To, czego si� spodziewali, mia�o by� psychologicznym zwyci�stwem. Natomiast taktyczny sukces b�dzie polega� na op�nieniu marszu wojsk W�adymira Karamazowa. Op�nienie oznacza�oby, �e pozostanie wi�cej czasu na odgadni�cie ostatecznego celu marszu armii Bohatera Marsza�ka. B�dzie mo�na w�wczas podj�� kroki, aby pokrzy�owa� plany.
Rourke spojrza� ponownie na zegarek. Pozosta�a minuta i kilka sekund. Obr�ci� si� i przykucn��, aby mie� spoza ska� dobry widok bez u�ycia lornetki. By�o za wcze�nie, by lekarstwo przenikn�o do organizmu, ale b�l g�owy zacz�� si� przynajmniej zmniejsza�. Gdy si� patrzy�o go�ym okiem, w�� kolumny Karamazowa przypomina� bardziej d�d�ownic�, a dwudziestu czterech �o�nierzy z patrolu rozpoznawczego, wspinaj�cych si� z wysi�kiem ku linii wzg�rz, sprawia�o wra�enie ruchomych zapa�ek. Rourke niemal si� cieszy�, �e ko�czy czas oczekiwania, �e za chwil� dobiegn� kresu bezsensowne wysi�ki zapa�czanych ludzik�w.
Zerkn�� jeszcze raz na zegarek, wskaz�wka sekundnika zbli�a�a si� nieub�aganie do dwunastki.
Do jego uszu dobieg� ledwo uchwytny d�wi�k, przeradzaj�cy si� w j�kliwy �oskot ca�ej eskadry niemieckich my�liwc�w, sze�ciu samolot�w przys�anych z Argentyny dla wspomo�enia ich w walce z Rosjanami. Dotychczas Rourke nie lecia� �adnym z nich. Sze�� my�liwc�w to by�o wszystko, co Niemcy mogli po�wi�ci�, usi�uj�c jednocze�nie broni� swej nowej ojczyzny tam, gdzie kiedy� by�a Argentyna, bazy �Edenu� w Georgii, gdzie kiedy� by�y Stany Zjednoczone, i mieszka�c�w Islandii, przed ewentualnym atakiem Karamazowa.
Rourke wyci�gn�� szyj�. Teraz nawet bez lornetki widzia� rosn�ce stopniowo kszta�ty, sun�ce po niebie nisko nad ziemi� jak smugi czarnego dymu rosn�ce do wielkich rozmiar�w, kiedy przelatywa�y nad g�ow�, odprowadzane jego wzrokiem.
- Schyl g�ow�! - rozkaza� John Natalii. Obj�� j� ramieniem i przycisn�� dziewczyn� do ziemi.
Piersi� os�oni� jej g�ow�. Sam obserwowa� to, co rozgrywa�o si� przed nimi.
My�liwce z karabin�w maszynowych strzela�y do �o�nierzy patrolu. Ma�e ludziki posz�y w rozsypk� jak rozwiane na wietrze li�cie. Jeden z sze�ciu my�liwc�w oderwa� si� od reszty, wykona� p�beczk� i zawracaj�c po�o�y� si� gwa�townie na skrzyd�o. Rourke mocniej przyci�gn�� Natali� do siebie. My�liwiec lecia� nisko; spod lewego skrzyd�a, gdzie znajdowa�y si� przedzia�y pocisk�w rakietowych, wysz�a smuga kondensacyjna i nagle prze��cz jakby zacz�a parowa�, samolot przemkn�� nad ni�, kiedy czarna i pomara�czowa ognista kula buchn�a w g�r�. My�liwiec znik�, goni�c pozosta�ych pi�� samolot�w zmierzaj�cych ku kolumnie Karamazowa.
John wsta�, podni�s� ze �niegu lornetk� i patrzy� przez ni�. Obok niego sta�a wyprostowana Natalia, w dali s�ycha� by�o odg�osy eksplozji. To by�o jak uderzenie i odskok, przej�cie, a mimo to w�� zbli�a� si� wolno i nieub�aganie do swego celu.
�Dok�d?� - zastanawia� si� Rourke.
ROZDZIA� II
Michael Rourke jeszcze w biegu wyskoczy� z podobnego do d�ipa niemieckiego �azika. �wir chrz�ci� pod jego stopami i pod ko�ami samochodu. Michael odruchowo po�o�y� r�k� na kolbie pistoletu Magnum. By� to niemal powszechny obyczaj. Michael uwa�a� zawsze siebie ze cz�owieka umiej�cego nie poddawa� si� nawykom, dlatego natychmiast zdj�� r�k� z pistoletu.
Przed nim wznosi�y si� granitowe iglice i pionowe �ciany pasma Wielkiego Chinganu, oddzielaj�cego Mongoli� �rodkow� od Mand�urii, jedn� bezludn� pustyni� od drugiej. Tego dnia rano przetoczyli pojazd ze stanowiska postoju do �adowni najwi�kszego z trzech helikopter�w. Zdecydowali si� bada� teren, poruszaj�c si� po ziemi, w przeciwie�stwie do poszukiwa� z powietrza, jakie prowadzili od chwili wyruszenia w drog�.
- Zabawa w kotka i szczurka, co? - odezwa� si� swym �piewnym barytonem Hammerschmidt, jak zwykle �le skrywaj�c rozbawienie.
- Kotka i myszk� - poprawi� go Michael - ale chyba masz racj�, Otto.
- No to dok�d id� ci komuni�ci? - spyta�a Maria Leuden. Jej g�os by� r�wnie� �piewny, ni�szy od przeci�tnego g�osu kobiecego, taki gard�owy alt. Michael odwr�ci� si� i spojrza� na ni�. Szarozielone oczy Niemki by�y ledwo widoczne nad szalikiem, kt�ry otula� doln� cz�� jej �licznej twarzy, tak jak kaptur kurtki skrywa� ciemnobr�zowe w�osy. Tylko kilka zb��kanych kosmyk�w, opadaj�cych na czo�o, porusza�o si� pod lekkim podmuchem wiatru, kiedy m�wi�a dalej:
- Karamazow nie mo�e prowadzi� swojej armii donik�d. To by�oby bez sensu.
- Chyba masz racj� - zgodzi� si� Michael. - Je�eli nie porusza si� w kierunku okre�lonego miejsca na mapie, b�dziemy wszyscy operowa� b��dnymi za�o�eniami, a to stanowi potencjalne niebezpiecze�stwo.
Znajdowali si� blisko okolicy, gdzie pi�� wiek�w temu istnia�o miasto Harbin, najwa�niejszy o�rodek przemys�owy w p�nocno-wschodnich Chinach. Michael nie s�dzi�, by pozosta�o tam cokolwiek poza wypalonymi ruinami.
Mimo to Harbin przyci�ga� jego uwag�. Z ksi��ek przeczytanych w ci�gu d�ugich nocy w latach, gdy po ich przebudzeniu ojciec powr�ci� do stanu hibernacji, dowiedzia� si�, �e Harbin by� �rosyjskim� miastem w starych Chinach. Miasto to by�o wa�nym punktem strategicznym i komunikacyjnym, jako �e tutaj w�a�nie ko�czy�a si� nowoczesna magistrala kolejowa. Od kiedy Karamazow skierowa� si� ku Chinom, Michael zastanawia� si�, czy przypadkiem w Harbinie nie by�o czego�, co szczeg�lnie interesowa�o Rosjan.
Karamazow - to nazwisko niezmiennie budzi�o w Michaelu nienawi��. To na rozkaz Karamazowa Rosjanie zaatakowali gmin� Hekla w Islandii. Wtedy zgin�a Madison, �ona Michaela, i ich nie narodzone dziecko.
Jego ojciec ma�o m�wi� o ��dzy zemsty, kt�rej Michael nie pr�bowa� w og�le ukrywa�. A przecie� ojciec tak samo, a mo�e nawet bardziej ni� on pragn�� odwetu. Karamazow by� m�em i katem Natalii. Karamazow by� wspomnieniem wojny sprzed pi�ciu wiek�w, kt�ra zniszczy�a prawie ca�� ludzko�� i kt�ra ci�gle jeszcze trwa�a. By� wcieleniem z�a.
Ale Michael nie my�la� o wydarzeniach sprzed pi�ciuset lat. Istnia� tylko jeden prawdziwy pow�d, dla kt�rego pragn�� �mierci Bohatera Marsza�ka - �mier� Madison. Michael wiedzia�, �e zabije Karamazowa nawet wtedy, gdy John Rourke by�by temu przeciwny. By� got�w walczy� z ojcem o prawo dokonania zemsty w�asnymi r�koma.
Jego rozmy�lania przerwa� g�os Marii Leuden:
- On musi mie� cel - powiedzia�a.
Michael wiedzia� o uczuciach Marii, nie ukrywa�a tego. �Mi�o��? By� mo�e� - pomy�la�. Ale pami�� o Madison sta�a pomi�dzy nim a Mari� mo�e ju� na zawsze. Istnia� jeszcze seks bez mi�o�ci i cho� Michael uwa�a� takie my�li za amoralne, nie broni� si� przed nimi. Ale i w uprawianiu samego seksu tkwi�o ryzyko zakochania si�.
- Otto - powiedzia� Michael do kapitana komandos�w Nowych Niemiec w Argentynie - daj zna� pilotowi helikoptera, �e idziemy w te g�ry. - Pomy�la�, �e bardzo by mu pomog�o, gdyby wiedzia�, czego w �yciu szuka.
Popatrzy� w oczy Marii Leuden. Ale teraz w jej spojrzeniu szuka� mi�o�ci.
Bjorn Rolvaag g�aska� Hrothgara i zdawa�o si�, �e olbrzymie zwierz� mruczy jak kot, cho� przecie� psy nie potrafi� mrucze�.
Islandczyk siedzia� w tyle pojazdu i z odrobin� obawy rozgl�da� si� dooko�a, jak zawsze, kiedy znajdowa� si� w jednym z tych nowoczesnych urz�dze�. W tym podskakuj�cym i przepychaj�cym si� po skalistym terenie poje�dzie by� mniej niespokojny ni� w tym, kt�re lata�y po niebie jak du�e, gro�ne ptaki. W Hekli te� mieli ptaki. Trzymali je w specjalnych pomieszczeniach. Bjorn wiedzia�, �e kiedy� ptaki te poszybuj� wolne po niebie. Pomy�la�, �e przyjemnie b�dzie to zobaczy�.
Obserwowa� m�odego cz�owieka, b�d�cego sobowt�rem swojego ojca, wielkiego Johna Rourke�a, kt�ry te� nie zwraca� na nic uwagi, a zwykle wiedzia� wszystko. Ch�opiec i m�czyzna, a w�a�ciwie dwaj m�czy�ni, chocia� Rolvaag nie m�g� zrozumie�, jak ojciec i syn mog� r�ni� si� wiekiem mniej ni� o dziesi�� lat, byli tak podobni do siebie jak p�atki �niegu spadaj�ce z szarego, zimowego nieba. Ale kiedy patrzy si� z bliska, nie ma dw�ch jednakowych p�atk�w �niegu. Rolvaag zastanawia� si�, czy z ojcem i synem nie by�o podobnie.
Bjorn obserwowa� r�wnie� Mari� Leuden. Niemka by�a bardzo pi�kna, za nieprzyzwoite uzna� tylko jej �ci�le dopasowane spodnie. Kiedy patrzy�a na Michaela, by�o oczywiste, �e go kocha. Islandczyk czu� do niej o to jaki� mimowolny �al. M�wi�a do niego �Rolvaag�, s�odkim g�osem wypowiada�a s�owa, z kt�rych wielu nie m�g� zrozumie�. Wydawa�a si� mi�a, a jej g�os przypomina� d�wi�k wzbieraj�cej, ch�odnej wody, kiedy na wiosn� topniej� lody. Wydawa�o si�, �e Hrothgar uwielbia czu�o�� jej palc�w, kiedy g�aska�a go pod szyj� i za uszami. Ona sama nie przywi�zywa�a do tego wagi. By�a w niej tylko wielka mi�o��.
I dlatego jeszcze bardziej jej wsp�czu�. Bjorn zamkn�� oczy, troch� snu si� przyda, bo ju� wkr�tce ich urz�dzenie nie b�dzie w stanie porusza� si� naprz�d, a oni pomaszeruj�, jak zwykli to robi� �o�nierze...
Maria Leuden owin�a si� szczelniej p�aszczem, lecz mimo to przenikn�o j� zimno. Spojrza�a na psa. Zdj�a r�kawiczk�, g�aska�a futro pot�nego zwierz�cia, podobnego do wilka, a mimo to tak bardzo - podobnie jak dziecko - pragn�cego pieszczot. Hrothgar, w przeciwie�stwie do swego pana, nie wykazywa� �adnych oznak zm�czenia.
Rolvaag oddycha� regularnie i by�o pewne, �e �pi mimo gwa�townych ruch�w pojazdu po skalistych bezdro�ach. I Maria pragn�a usn��.
Patrzy�a do przodu, zatrzymuj�c na moment wzrok na pot�nych barach kapitana Otto Hammerschmidta i jego d�oniach odzianych w r�kawice, zaci�ni�tych na kole kierownicy. Doktor Leuden przenios�a wzrok dalej. Michael Rourke. G�owa os�oni�ta kapturem wojskowej kurtki. Barki prawie tak szerokie jak Hammerchmidta. Obaj m�czy�ni siedz�cy w szoferce zdawali si� prawie cherlakami w por�wnaniu z Rolvaagiem, kt�ry wraz ze swym psem zajmowa� ca�y ty� samochodu.
Maria wiedzia�a, �e Michael, podobnie jak ona, nie spa�. Czu�a emanuj�c� z niego energi�, wewn�trzne napi�cie zdolne pod wp�ywem najmniejszego impulsu przej�� w dzia�anie.
Maria nie m�wi�a do niego �Michael, prosz�, we� mnie�, ale w inny spos�b dawa�a mu do zrozumienia, �e pragnie, aby to zrobi�. Mog�aby nawet poprosi� go o to, gdyby wierzy�a, �e jej b�agalne spojrzenia sk�oni� go do kochania si� z ni�. Czu�a si� przez to straszliwie bezwstydna, a r�wnocze�nie straszliwie zak�opotana. Nigdy nie by�a, jak to okre�la�y stare angielskie powie�ci, �kobiet� rozwi�z���. Mn�stwo m�czyzn pr�bowa�o j� posi���, nie chcia�a �adnego z nich. Zastanawia�a si�, czy nie by� to wyrok losu lub kara boska, �e m�czyzna, kt�rego ona po��da, traktuje j� ch�odno, jak niegdy� ona innych m�czyzn.
Ale jego ch��d nie zmienia� jej pragnie�.
Zamkn�a oczy. By�a w stanie wyobrazi� sobie Michaela. Wysoki, wyprostowany. G�ste, ciemnobr�zowe w�osy. Oczy przenikliwe, ciemne. Michael mia� w sobie spr�ysto�� i zwinno�� dzikiego zwierz�cia. Jego r�ce... Kiedy dotyka� jej, oboj�tnie w jakiej sytuacji, czu�a w swoim wn�trzu co�, czego nigdy przedtem nie doznawa�a.
ROZDZIA� III
Annie Rourke-Rubenstein dostrzega�a zalety ubior�w noszonych przez kobiety islandzkie. Chocia� ci��a jej matki by�a ju� widoczna, suknie o podwy�szonej talii, kt�re nosi�a Sarah, skutecznie ukrywa�y jej stan. Annie t�skni�a za macierzy�stwem, ale zgodzi�a si� z Paulem, �e pierwsze dziecko b�d� mieli dopiero po ostatecznej rozprawie z Karamazowem. Czu�a si� troch� zawiedziona pozostaj�c tutaj, podczas gdy Natalia, a nawet ta niemiecka dziewczyna Maria Leuden wyruszy�y do walki. Jedn� z przyczyn jej pozostania by�o pragnienie bycia z matk�.
Innym powodem by�o d��enie do podtrzymania obecno�ci rodziny Rourke��w w�r�d mieszka�c�w Islandii i obywateli Nowych Niemiec, kt�rzy byli ich obro�cami.
Pani Jokli dosz�a do wniosku, �e Annie jest bardzo pomocna przy rozmowach z niemieckim dow�dc�, majorem Volkmerem. Tak wi�c zawsze, kiedy zachodzi�a konieczno�� udania si� do niemieckiej bazy na zewn�trz sto�ka wulkanu, okalaj�cego i chroni�cego osad� Hekla przed lodem i arktycznymi sztormami, pani Jokli prosi�a, aby Annie jej towarzyszy�a.
Annie ch�tnie przyjmowa�a zaproszenia na te posiedzenia, bo mia�a w�wczas mo�liwo�� zobaczenia si� z doktorem M�nchenem. Niemiecki lekarz organizowa� zawsze swoje spotkania tak, aby mogli rozmawia� bez przeszk�d, oczywi�cie z wyj�tkiem rzadkich, nag�ych wypadk�w.
Annie wesz�a na pok�ad niemieckiego helikoptera, depcz�c po pi�tach pani Jokli, prezydenta wyspy Lydveldid. Ma�a kobietka owin�a si� szczelnie wielkim we�nianym szalem, tak �e si�ga� jej od czubka g�owy prawie do kostek.
Annie usiad�a za pani� Jokli, doprowadzaj�c do porz�dku ubi�r i zsuwaj�c z ramion szal prawie tak ci�ki jak ten, kt�rymi otuli�a si� pani prezydent. Tutaj by�oby jej zbyt gor�co, gdyby owin�a si� szalem jak kokonem. Dopiero kiedy wyjdzie z niemieckiego statku, b�dzie przez kilka chwil wdycha� ostre arktyczne powietrze w drodze miedzy l�dowiskiem helikopter�w a kr�giem lamp grzewczych, kt�re jak kocem nakrywaj� ciep�em zewn�trzn� cz�� bazy. Annie wiedzia�a z do�wiadczenia, �e wtedy b�dzie potrzebowa� ciep�a.
W miar� jak helikopter wznosi� si� w g�r� nad sto�kiem Hekli, ogl�da�a ziemi� poprzez wiruj�cy �nieg. Wzruszenie �cisn�o jej gard�o, kiedy wypatrywa�a publicznego cmentarza, gdzie na wieczne czasy spoczywa�a Madison Rourke i nie narodzone dziecko Madison i Michaela. Nie mo�na ju� by�o dojrze� krzy�a. Annie z ca�� �wiadomo�ci� k�ama�a przed sam� sob�, �e jest to skutek wysoko�ci i wiruj�cego dooko�a �niegu, zakrywaj�cego p�yt� nagrobn�. Ale nie chodzi�o o �adn� z tych przyczyn. Annie zadr�a�a, naci�gn�a szal na ramiona i jeszcze mocniej �cisn�a kolana pod we�nian�, si�gaj�c� do kostek sp�dnic� w kolorze morskiego b��kitu. To nie by� metapsychiczny przeb�ysk - te rozpoznawa�a, kiedy j� nawiedza�y. I nie by�o to przeczucie jej w�asnej �mierci. Przeciwnie, uzmys�owi�a sobie, �e jest to uczucie sympatii do zmar�ej dziewczyny, jej �ma�ej siostrzyczki�, jak bratowej, przyjaci�ki, w�a�ciwie jedynej, jak� kiedykolwiek mia�a.
Bra�y �lub jednego dnia, mia�y identyczne suknie, ich w�osy by�y tak samo upi�te. Obie nios�y takie same bukiety i wychodzi�y za m�� za dw�ch z trzech najwspanialszych m�czyzn w ca�ym �wiecie. A teraz Madison ju� nie by�o.
Annie otuli�a si� mocniej szalem, kiedy helikopter zaczyna� pokonywa� dolny odcinek �uku. Wiruj�cy �nieg otacza� ich zbyt g�st� zas�on�, aby dziewczyna mog�a dostrzec l�dowisko i poza nim - ciep�� z�ocisto�� �wiate�.
Zwyci�y�a znajomo�� terenu i stopniowo oczy rozpoznawa�y l�dowisko, potem Annie spojrza�a na pilota przy pulpicie sterowniczym. Zacz�a si� owija� szalem, uk�adaj�c go na g�owie, otuli�a nim na krzy� piersi, zawin�a nad lewym ramieniem, tak aby ca�kowicie zakry� twarz.
Helikopter podchodzi� do l�dowania, potem jakby po�lizn�� si� do przodu - Annie wyobrazi�a sobie, �e na skutek gwa�townego podmuchu wiatru - a nast�pnie zawis� nad l�dowiskiem i dotkn�� ziemi. Niemieccy �o�nierze w arktycznych ubiorach wybiegli z ciep�a lamp ku lukowi helikoptera i otworzyli go gwa�townym szarpni�ciem, podaj�c r�ce Annie i pani Jokli, aby pom�c im wyj�� z maszyny. Annie, chocia� nie potrzebowa�a pomocy, przyj�a j�, czekaj�c mimo zimna na omiecionym ze �niegu polu startowym, a� wysi�dzie pani Jokli. Potem obie, wsparte na ramionach niemieckich �o�nierzy, przesz�y w kr�g ��tego ciep�a.
Annie zdj�a podw�jny zw�j we�ny z g�owy i u�o�y�a szal na ramionach.
Pani Jokli, widocznie ci�gle jeszcze zmarzni�ta, nie zdj�a okrycia, Annie przesz�a za islandzk� prezydent przez otwarte drzwi do komory powietrznej, nast�pnie przekroczy�a drugi fartuch i w ko�cu znalaz�a si� wewn�trz. Tutaj czu�o si� prawdziwe ciep�o, wi�c zdj�a szal i zacz�a go r�wno sk�ada�. Jeden z powo�anych do wojska m�czyzn powiedzia� s�abym, ale szczerze brzmi�cym angielskim:
- Ja mog� zabra� okrycie, pani Rubenstein?
Annie u�miechn�a si�. Temperatura w innych cz�ciach budynku mog�a by� ni�sza ni� tu.
- Nie, dzi�kuj� panu. �o�nierz odwzajemni� u�miech.
Kiedy sz�a za pani� Jokli, przy��czy� si� do nich oficer w randze porucznika i poprowadzi� je korytarzem.
Polityka nie le�a�a w sferze zainteresowa� Annie, chyba �e pani Jokli prosi�a, by uczestniczy�a w dyplomatycznych spotkaniach. Dzisiaj jednak w czasie lotu helikoptera nie by�o szeptanych uwag na temat rokowa�, wi�c Annie zaproponowa�a:
- Je�eli nie ma pani nic przeciwko temu, to chcia�abym z�o�y� wizyt� doktorowi M�nchenowi, w czasie gdy b�dzie pani konferowa� z majorem Volkmerem.
- Dobrze, dziecko - u�miechn�a si� pani Jokli, a jej blond w�osy i niebieskie oczy w jaki� spos�b wsp�gra�y z tym u�miechem.
Annie wesz�a do oddzia�u laboratorium medycznego z g��wnego korytarza. Znajdowa�y si� tutaj ca�e rz�dy prob�wek, kolbki i palniki, a przy sto�ach laboratoryjnych pracowali ubrani w ochronne fartuchy m�czy�ni i kobiety, cywile i wojskowi. Kilku, kt�rych twarze rozpoznawa�a, sk�oni�o g�owy u�miechaj�c si� i zaraz wr�ci�o do swojej pracy. Odwzajemni�a powitania i zatrzymuj�c si� przed biurem doktora M�nchena, zapuka�a.
Po chwili drzwi otworzy� wysoki, szczup�y m�czyzna, jego twarz rozpromieni�a si� na jej widok.
- Pani Rubenstein, oczekiwa�em pani.
- Czy mog� wej��, panie doktorze?
- Oczywi�cie, moja droga. - Wprowadzi� j� do �rodka. Drzwi zamkn�y si� za ni� i doktor wzi�� jej szal. - Przegrzali troch� dzisiaj, ci�gle jeszcze reguluj� system grzewczy.
Doktor M�nchen poda� jej krzes�o. Usiad�a i w oczekiwaniu z�o�y�a r�ce na kolanach. Teraz zaproponuje jej co� do picia.
- Kawa, moja droga?
- Tak, prosz� bardzo.
Doktor nalewa� kaw� ze specjalnego dzbanka, stoj�cego z boku biurka. Annie wiedzia�a, �e w dzbanku zamontowana jest sterowana czu�ym termostatem grza�ka podgrzewaj�ca zawarto��, kiedy temperatura kawy spada poni�ej okre�lonego poziomu. Nie by�a nigdy zdecydowana, jak� temperatur� chcia�aby nastawi� na czym� takim. Wzi�a podan� jej fili�ank� i talerzyk, trzymaj�c je tak, jak nauczy�a si� trzyma� porcelanow� fili�ank�, aby jej nie upu�ci�. W rzeczywisto�ci fili�anka by�a zrobiona z czego�, co by�o na pewno tworzywem sztucznym, ale robi�o wra�enie porcelany. Annie widzia�a kiedy�, jak podobna fili�anka upad�a tutaj na pod�og� i nie naruszona odbi�a si� jak pi�ka.
- No, to porozmawiajmy. Czy s� jakie� wie�ci od twego ojca, moja droga? - zapyta� doktor.
- Nic opr�cz tego, o czym pan ju� wie. Ojciec i m�j m�� byli ci�gle z g��wnymi si�ami, kiedy przekazano nam ostatnie sprawozdanie. Michael prowadzi� operacj� w znacznej odleg�o�ci przed ich ugrupowaniem. Chcia�abym by� tam z nimi.
- Ach, ale nie mo�e pani.
- Czy pan poddaje mnie psychoanalizie, Herr Doktor, kiedy tak rozmawiamy? - Annie u�miechn�a si� i upi�a nieco bardzo dobrej, przyjemnie rozgrzewaj�cej czarnej kawy.
- Jak� odpowied� chcia�aby pani us�ysze�?
- Prawd�.
- Prawda to to, �e zdumiewa mnie, jak wyj�tkowo dobrze jest pani przystosowana do �ycia. Jestem pani� wi�cej ni� zainteresowany, ale s�dz� - doktor u�miechn�� si� spoza swojej fili�anki - mam nadziej�, �e nie b�d� w tym niegrzeczny.
- Kobiety musz� by� dobrze przystosowane, nie maj� przecie� tak wygodnego �ycia, jak m�czy�ni.
M�nchen roze�mia� si� i jak zawsze, kiedy wyci�ga� papierosa z papiero�nicy, zapyta�:
- Czy mog� zapali�, pani Rubenstein?
- Oczywi�cie, ale kt�rego� dnia i ja b�d� musia�a spr�bowa� zapali�.
- Jak pani sobie �yczy. - Doktor schowa� papiero�nic�. Annie my�la�a zawsze, jak szcz�liwi s� m�czy�ni, maj�c tyle kieszeni. Doktor po�o�y� zapalniczk� na blacie biurka i wypuszczaj�c dym, m�wi� dalej:
- By�a pani niewiele wi�ksza od niemowlaka, kiedy nadesz�o to, co nazywacie �Noc� Wojny�. Przerzucano pani� z jednego miejsca na drugie ci�arowym samochodem lub na grzbiecie konia i widzia�a pani nieprawdopodobn� przemoc, a potem zapad�a w sen na prawie pi�� wiek�w i niewiele brakowa�o, aby si� pani ju� nie obudzi�a...
- M�j brat, Michael, prze�y� to samo - przerwa�a.
- Mo�liwe, �e patrz� na to przez pryzmat mojego m�skiego �ja�, ale m�czyzna jest bardziej przystosowany do przemocy.
- M�czy�ni bardziej jej oczekuj� i to wszystko. Tak czy inaczej, od dnia gdy tatu� znalaz� nas na farmie, gdzie byli�my ukryci razem z partyzantami z ruchu oporu, tak naprawd� nie istnia�o nic poza coraz to wi�ksz� przemoc�. By�am za ma�a, aby ogl�da� na wideo to, co zasz�o, kiedy wsta�o s�o�ce. I nie pami�tam zbyt wiele zdarze�, mam na my�li to, co si� wcze�niej rozegra�o.
- Ale one tkwi� w pani pod�wiadomo�ci, nie s�dzi pani? - Nie s�dz�.
- Pani pod�wiadomo�� na pewno ma wp�yw na podejmowane przez pani� decyzje i na pani dzia�anie.
Annie upita znowu �yk kawy, odstawi�a fili�ank� i talerzyk na skraj biurka i, jak poprzednio, po�o�y�a r�ce na kolanach, k�ad�c d�onie jedna na drug�.
- Emanuje od pani spok�j.
- Czy� nie tego m�czy�ni tak bardzo poszukuj� w kobietach z wysp spokoju po�r�d sztormu �ycia?
- Czy to jest cytat, Annie?
- Nie, s�dz�, �e to wymy�li�am, ale czytani tak du�o, �e mo�e jednak jest to cytat. Nie powie pan o tym nikomu?
- Dlaczego mia�bym m�wi�?
Zapukano do drzwi. Mog�a bezb��dnie okre�li�, �e to pukanie m�czyzny.
- My�l�, �e czas na mnie - powiedzia�a do doktora M�nchena wstaj�c.
M�nchen wsta� razem z ni�, Annie poprawi�a sp�dnic�. Zastanawia�a si�, czy nie stara� si� jej wybada� w czasie rozmowy.
- B�d� czeka� na nasze nast�pne spotkanie.
- Ja tak�e, doktorze M�nchen.
- Prosz� wej��! - zawo�a� M�nchen w kierunku drzwi. Chocia� m�wi� po niemiecku, Annie bez trudu zrozumia�a, �e pani Jokli czeka na ni� obok holu wej�ciowego. Po�egna�a si� wi�c z doktorem i opu�ci�a gabinet, prowadzona przez asystenta. Przeszli przez pracowni� na korytarz. Na ko�cu sta�a pani Jokli i ten sam co poprzednio m�ody niemiecki porucznik. Annie dostrzeg�a co� niepokoj�cego w wyrazie twarzy pani prezydent. Mia�a z�e przeczucia.
Lot na pok�adzie helikoptera by� spokojny, jednostajny, szybki. Annie zatopiona w my�lach rozwa�a�a, jakie trudno�ci sprawia uporanie si� z w�asn� natur�.
Kiedy helikopter wyl�dowa� znowu na trawiastej alei blisko siedziby prezydenta s�u��cej r�wnie� jako miejsce spotka� Althingu, pani Jokli poprosi�a cicho:
- Annie, czy mog�aby� p�j�� ze mn�?
Annie spodziewa�a si� tej pro�by, skin�a g�ow�.
- Major Volkmer przekaza� mi pewne, raczej alarmuj�ce wiadomo�ci - zacz�a kobieta, gdy sz�y razem ku rezydencji.
Annie wierzy�a zwykle swoim umiej�tno�ciom odr�niania telepatycznego znaku od naturalnej obawy, niemniej jednak zapyta�a:
- Czy sta�o si� co� z�ego z Paulem, moim ojcem, Michaelem lub Natali�?
- Nie, ale te wiadomo�ci s� bezpo�rednio z ich dzia�aniami zwi�zane, chodzi o doktora Rourke�a. On i pozostali, z kt�rymi razem walczy, przechwycili paru rosyjskich je�c�w z oddzia�u, kt�ry tropili. Dano mi do zrozumienia, �e informacje znalezione przy je�cach lub wydobyte z nich przez wywiad za pomoc� odpowiednich preparat�w - major Volkmer nie m�wi� bli�ej na ten temat - pozwalaj� przypuszcza�, i� g��wnym celem sowieckiego ataku mo�e by� nasza gmina. I to w bardzo nied�ugim czasie. Boj� si�, �e poch�onie to wiele ofiar �miertelnych po obu stronach, bardzo si� tego boj�.
Pani Jokli umilk�a. Zatrzyma�a si� przed niskimi stopniami rezydencji, odwr�ci�a si�, okrywaj�c ramiona szalem, i spojrza�a Annie w twarz. W tym momencie uderzy�a j� przera�aj�ca �wiadomo�� faktu, �e purpurowe �wiat�o, do kt�rego tak bardzo si� przyzwyczai�a, jest tylko imitacj� �wiat�a s�onecznego.
- Proszono mnie, abym opu�ci�a moj� rezydencj� i skorzysta�a ze schronienia w bazie naszych niemieckich przyjaci�. Odpowiedzia�am, �e nie mog�abym tego uczyni�, dop�ki wszyscy mieszka�cy wyspy Lydveldid nie mieliby tej samej mo�liwo�ci. Major Volkmer pochwali� mnie. U�yczy nam tylu oddzia��w do obrony, ile tylko b�dzie m�g�, jednak�e za najbardziej wa�ny dla Rosjan cel strategiczny uwa�a baz� i dlatego przede wszystkim jej nale�y broni�. Zrobi�aby� mi osobist� przys�ug�, Annie, gdyby� razem z matk� skorzysta�a ze schronienia w niemieckiej bazie. Major Volkmer prosi� mnie, abym zapewni�a was obie o jego go�cinno�ci. Stwierdzi�, �e prawdopodobnie twoja obecno�� w Hekli jest powodem sowieckiego ataku. Trudno odm�wi� prawdy temu stwierdzeniu.
- Jestem pewna, �e m�wi� zar�wno w imieniu mamy, jak i w�asnym - rozpocz�a Annie za�enowana, wbijaj�c wzrok w czubki swoich pantofli wystaj�cych poza obr�b sp�dnicy. - Pozostaniemy tutaj, dop�ki pani nie ka�e nam opu�ci� Gminy.
Mo�emy pom�c w obronie, a je�eli Rosjanie b�d� w stanie wkroczy� do Hekli, to nie my�l�, aby�my by�y bardziej bezpieczne w niemieckiej bazie. - Po wypowiedzeniu tych s��w odzyska�a pewno�� siebie i spojrza�a w twarz pani Jokli.
- Dobrze, Annie, jak sobie �yczysz. Wezm� dow�dc� naszej policji, przygotuj� apel do ca�ego spo�ecze�stwa i dopilnuj�, aby r�wnie� do innych gmin dotar�a wiadomo��, �e powinny by� przygotowane na atak Rosjan.
- Nie s�dz� - wtr�ci�a Annie - aby Rosjanie zechcieli to robi�, to znaczy dzieli� swoje si�y.
- Wobec tego b�dziesz mia�a mn�stwo roboty, Annie. Nie zatrzymuj� ci�.
- Tak, prosz� pani - u�miechn�a si� Annie. Zawsze kiedy rozstawa�a si� z pani� Jokli, mia�a uczucie, �e powinna dygn��, z�o�y� g��boki uk�on lub co� w tym rodzaju.
Zamiast tego odwr�ci�a si� tylko i posz�a z powrotem alej�. Rzeczywi�cie, by�o mn�stwo rzeczy do zrobienia...
Annie przesun�a l�ejsz� cz�� zrobionego szyde�kiem szala z ramion do zagi�� �okci, podnosz�c pistolet maszynowy. Niemiecki zast�pca dow�dcy i niemiecki �o�nierz przechodzili przed frontem dwunastu policjant�w islandzkich, kt�rych Annie i Sarah nazwa�y grup� uderzeniow�.
- W czasie prawdziwej walki nauczycie si� jednej, niezmiernie wa�nej rzeczy, dotycz�cej broni - t�umaczy�a Annie. - Liczcie swoje strza�y, by m�c szybko zmieni� magazynek. W przeciwnym razie zwi�kszacie znacznie ryzyko trafienia was przez wroga. Sier�ant prze�wiczy z wami taktyk� walki.
Stary Jon, islandzki p�atnerz, przet�umaczy� s�owa Annie, kiedy zrobi�a przerw�. Sko�czy�, skin�� g�ow�, a ona m�wi�a dalej:
- M�j ojciec ma tak� zasad�, przyj�t� z kolei od swojego ojca, kt�r� streszcza najlepiej to, co powiedzia�am. John Rourke m�wi: �planuj naprz�d�.
ROZDZIA� IV
John Rourke usn�� w ko�cu i przespa� siedem godzin. Teraz by� w�ciek�y, �e Natalia i Paul nie zbudzili go wcze�niej, a r�wnocze�nie wybaczy� im, wiedz�c przecie�, jakimi kierowali si� motywami.
Siedzia� pod skalnym nawisem przed niemieckim przeno�nym grzejnikiem wojskowym, zajadaj�c zawarto�� niemieckiej �racji polowej� i przys�uchuj�c si� temu, co m�wi� kapitan Hartman na temat danych wywiadu, uzyskanych dotychczas od sowieckich je�c�w.
- Atak przeciwko gminie Hekla wydaje si� oczywi�cie nieunikniony. Opr�cz majora Volkmera zaalarmowa�em r�wnie� nasze si�y w bazie �Projektu Eden� w Georgii. Przypuszczam, �e Marsza�ek planuje atak jednocze�nie w kilku miejscach i wykorzysta do tego oddzia�y, kt�re jeszcze si� z nim nie po��czy�y. Prawdopodobnie chce w ten spos�b odwr�ci� nasz� uwag� od swoich si� g��wnych.
- A co pan s�dzi o mo�liwo�ci ataku na same Nowe Niemcy w Argentynie? - podsun�a Natalia.
- Pu�kownik Mann zosta