4260

Szczegóły
Tytuł 4260
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4260 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4260 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4260 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Maria Paprocka U�MIECH �YCIA �Poznaj samego siebie...� W Dre�nie, na Parkstrasse, znajduje si� �adna willa, oddzielona od ulicy �elaznemi sztachetami i ma�ym skrawkiem ziemi, nosz�cym miano ogrodu. Od wielu lat zamieszkiwa�a j� hrabina Tenczy�ska. Samotna i odosobniona staruszka zaledwie kilka razy na rok przyjmowa�a szczup�� liczb� bli�szych swoich krewnych lub znajomych, bawi�cych w Dre�nie przejazdem. S�siedzi nie zajmowali si� mieszkank� cichej willi. Tryb jej �ycia nie dostarcza� tematu do gaw�d. Regularne wycieczki do ko�cio�a, spacery do blizkiego Thiergartenu i wczesne gaszenie �wiate� w ca�ym domu � oto wszystko, co mo�na by�o powiedzie�. Dzie� by� jasny i weso�y. Przez otwarte weneckie okno willi wdziera�y si� smugi s�o�ca, rozlewa�y po wykwintnych sprz�tach i drobiazgach, k�ad�y z�ote odblaski na ornamentach �cian i krzese� w stylu Ludwika XV, wi�za�y si� w aureole na zagi�ciach figurek porcelanowych, zdobi�cych kominek i eta�erki. Pok�j by� niedu�y, lecz urz�dzony z wielkim gustem, nie razi� �adnym nieodpowiednim szczeg�em lub banalno�ci�. By� ca�y w najczystszym stylu rococo, rodzaju, kt�ry najcz�ciej spotka� mo�na w domach drezde�skich, pami�taj�cych z�ote czasy tego miasta z zesz�ego wieku. Szuka�o si� mimowoli mieszka�c�w, w�a�ciwych do tych stylowych ram: drobnej twarzyczki z muszk�, upudrowanymi lokami i wachlarzem, albo margrabiego w �abocie i koronkach, z tr�jgraniastym kapeluszem i szpad�. A mo�e w wazonie na kominku wsuni�ty by� dyskretnie jaki bilecik male�ki, z wierszami o b�stwach i nimfach, o szmerze strumyka i woni kwiat�w, a maj�cy wyra�a� uczucie, rozbudzone w malowniczych ruchach menueta, ta�czonego na dworze rozbawionego kr�la Augusta? Wszystko by� mo�e w my�li i wspomnieniu, je�eli rzeczywisto�� nie wyr�wnywa urokiem tym obrazom przesz�o�ci. Ale ma�ego pokoiku nie trzeba by�o zaludnia� postaciami wyobra�ni. Przy ma�ym stoliku siedzia�a m�odziutka blondynka i, czytaj�c ksi��k�, zas�ania�a r�k� oczy przed ra��cymi promieniami s�o�ca. W�osy mia�a bardzo jasne, g�adko i skromnie zaczesane, oczy du�e i my�l�ce, cer� tylko nik�� jak�� i blad�. Ca�o�� poci�ga�a urokiem s�odyczy i �agodno�ci. Czyta�a z wielkiem zaj�ciem i uwag�. Czasem patrza�a przed siebie, nie widz�c otoczenia, czasem oczy przymru�y�a, jakby goni�a my�l� gdzie� bardzo daleko, mo�e w krain� marzenia i szcz�cia, a mo�e za romantycznymi bohaterami powie�ci, za ich przygodami i mi�o�ci�... ��ycie �wi�tej Teresy, przez ni� sam� opisane� � by� tytu� ksi��ki. Panienka zn�w oczy przymru�y�a, i my�l jej pop�yn�a �wietlanym szlakiem mi�o�ci, dobra i cnoty, prowadzona g�osem �wi�tej. �Cierpienie jest �ask�, zes�an� dla wybranych, cierpienie wykazuje b�aho�� doczesnych cel�w i zabieg�w, daje nadziej� i d��enie do lepszego �wiata, zbli�a do Boga i w cnocie utrwala, cierpieniem znaczy si� poch�d do doskona�o�ci moralnej, cierpienie jednoczy z�ogiem, a wtem zjednoczeniu jest spok�j ducha. �ycie jest pr�b� ognia, w kt�rym niekt�re dusze pal� si� na zgliszcza i popio�y, a inne przetapiaj� si� na czyste z�oto, aby b�yszcze� cnot�, szcz�ciem, w duchu Bo�ym i spokoju.� Na twarzy czytaj�cej odbi�o si� przygn�bienie. Ludzie i ksi��ki m�wili jej tylko o walce z �yciem, wiedzia�a, �e walczy� nieraz trzeba z losem i przeciwno�ciami, z w�asnemi s�abostkami i natur�, z pokusami i z�ymi lud�mi, ale na my�l walki l�k j� jaki� ogarnia� i zw�tpienie we w�asne si�y. Czyta�a dalej z zaj�ciem, jakby w s�owach �wi�tej szuka�a uspokojenia i wskaz�wki Do pokoju wesz�a panna s�u��ca. � Pani hrabina prosi, a�eby panienka po przebraniu si� zesz�a zaraz do salonu. Przyszed� pan W�adys�aw Tenczy�ski. Go�� by� dalekim krewnym nie�yj�cego m�a hrabiny Tenczy�skiej i przypuszczalnie jedynym jej spadkobierc�. M�oda panienka wsta�a i zacze�a si� przebiera�. Panna s�u��ca rozplot�a jej bogate blond w�osy, kt�re si� bez sztucznej pomocy naturalnie kr�ci�y i sk�ada�y nad czo�em �adne loczki; ale w�a�cicielka nie wiedzia�a snad� o ich pi�kno�ci i uroku, gdy� nie patrz�c nawet do lustra, rzek�a niedbale: � Zaczesz jak mo�na najg�adziej, a warkocz nizko upnij; wi�cej nic nie trzeba. � Ale� panieneczce b�dzie nie do twarzy! � Nic nie szkodzi. Blondynka spojrza�a na przygotowan� przez pann� s�u��c� sukni�, i lekki u�miech przebieg� przez jej usta. Kostium by� jasnoniebieski, ozdobiony bia�� koronk� i wst��kami, w kt�rym, wiedzia�, �e wygl�da efektownie i zajmuj�co, Ale nagle twarz jej spowa�nia�a. Czy� warto przywi�zywa� tyle wagi do takiej drobnostki? Wszak s� to tylko pr�no�ci �wiatowe, nad kt�re wznie�� si� trzeba i pogardzi�. To z�e duchy nasy�aj� jej pokus� pod postaci� tej sukni, dla wypr�bowania jej woli i wytrwa�o�ci w gardzeniu wszystkiem, co b�ahe i doczesne. � Nie wezm� dzi� tej sukni � rzek�a; � podaj mi czarn�. � Panieneczko, czarna jest bardzo skromna, dobra tylko na ulic�, ale nie do obiadu. � Podaj mi czarn� � odpar�a ze stanowczo�ci�. Wysz�a ze swego pokoju i uda�a si� do salonu. Salon by� dosy� obszerny, o�wietlony dwiema lampami. Na kanapie siedzia�a staruszka, ma�a i pokurczona, z u�miechem dobrotliwym i uprzejmym, zaj�ta rozmow� z W�adys�awem Tenczy�skim. By�, to m�czyzna mniej wi�cej lat trzydziestu, o rysach, cho� nieregularnych, ale rasowych, postawy i ruch�w bardzo wykwintnych, wskazuj�cych pewno�� i obycie. � Ninko, � rzek�a hrabina: � W�adzio Tenczy�ski, o kt�rym ci cz�sto wspomina�am. A potem doda�a, zwracaj�c si� do Tenczy�skiego: � Janinka Olszy�ska, c�rka mojej nieboszczki siostry. Przed kilku tygodniami sko�czy�a nauki w klasztorze pod Krakowem, a teraz przyjecha�a do mnie na sta�e. Nast�pi�a zamiana uk�on�w. Ninka usiad�a obok ciotki; Tenczy�ski rzuci� na ni� przelotne spojrzenie i prowadzi� dalej zacz�t� rozmow�: � Bez wprowadzenia machin nowego systemu nie mo�na si� obej�� w Zaleszynie. Piece w fabryce s� tak stare, �e marnuje si� w nich po�owa rudy. Spekulanci, kt�rzy kupuj� �u�le zaleszy�skie, robi� doskona�e interesy, wytapiaj�c jeszcze mn�stwo �elaza. Przy piecu nowego systemu ca�a ta korzy�� zostanie w r�ku cioci, gdy� wyci�gnie si� wszystko �elazo, jakie tylko w rudzie si� znajduje. � Zgadzam si� na wszystko, co postanowisz � odrzek�a pani Tenczy�ska; � oddawna ju� powierzy�am ci og�lny kierunek swoich interes�w. Pewna jestem, �e zajmiesz si� tem sumiennie i serdecznie. � Poniewa� ciocia zgadza si� na postawienie wielkiego pieca, trzeba zatelegrafowa� po Marya�skiego; porozumieliby�my si� zaraz co do koszt�w, plenipotencyi, pewnych formalno�ci etc. M�g�bym jeszcze kilka dni w Dre�nie zabawi�, bo do Warszawy niebardzo mi si� �pieszy. Wy�cigi zaczynaj� si� dopiero w ko�cu przysz�ego tygodnia. Marya�ski by� adwokatem rodziny Tenczy�skich, prawnym opiekunem Ninki Olszy�skiej. Bez jego rady nie przedsi�brano �adnego interesu, Pani Tenczy�ska zgadza�a si� we wszystkiem na propozycye W�adys�awa, i stan�o na tem, ze miano wezwa� Marya�skiego do przeprowadzenia prawnych formalno�ci, tycz�cych si� tak wa�nego wydatku, jakim by�o stawianie wielkiego pieca do przetapiania rudy �elaznej w maj�tku pani Tenczy�skiej, Zaleszynie. Temat interes�w ju� by� wyczerpany, rozmowa dalsza, oboj�tna, niebardzo si� klei�a, zna� by�o, �e ka�da z trzech os�b, razem zebranych, inny ma cel my�li, d��e� i zaj�cia. Ninka pozostawa�a jeszcze pod wra�eniem ognistych s��w �wi�tej Teresy, uwa�a�a wszystkie wzgl�dy �wiatowe za b�ahe i nic nie znacz�ce, a wliczaj�c w to i rozmow� towarzysk�, milcza�a pogardliwie. Pani Tenczy�ska rozmy�la�a w cicho�ci nad wszystkiemi pro i contra wielkiego pieca, rzucaj�c niekiedy jakie� pytanie szablonowe, a W�adys�aw, cho� bardzo uprzejmy, zna� by�o, �e tylko zdawkow� monet� swojego �ja� po�wi�ca� towarzystwu, kt�re go nie zajmowa�o. Przygl�da� si� do�� oboj�tnie szczeg�om umeblowania, wreszcie na Nince wzrok zatrzyma�. �Panienka z klasztoru� niewiele w nim budzi�a interesu, ale poniewa� nie m�g� nie przyj�� zaproszenia pani Tenczy�skiej na obiad, wi�c postanowi� tem si� kontentowa�, co mu los zsy�a�. � Pewno pani nie t�skni po klasztorze, b�d�c ju� na wolno�ci i swobodzie? � rzek�, zwracaj�c si� do Ninki. � O, przeciwnie, my�l� o nim cz�sto, gdy� czu�am si� tam bardzo szcz�liw�. Tenczy�ski u�miechn�� si� pogardliwie. � Tak, ale �wiat da pani niezale�no�� i wiele przyjemno�ci, dot�d dla pani nieprzyst�pnych. Teraz przysz�a kolej na Nink� u�miechn�� si� pogardliwie. � Nie chcia�abym zmarnowa� �ycia na pogo� za uciechami, kt�re nie maj� dla mnie najmniejszej warto�ci � rzek�a. Tenczy�ski nie m�g� si� znowu powstrzyma� od u�miechu, kt�ry podra�ni� i zrani� troch� Ninki mi�o�� w�asn�. �Z gatunku �wi�tych� � przez my�l mu przebieg�o, a �e na �wi�to�� dziewi�tnastoletnich os�bek zapatrywa� si� dosy� sceptycznie, ironicznie si� wci�� u�miecha�, ze szczer� ch�ci� przekomarzania si� z t� sparta�sk� dziewczyn�, kt�ra go zaczyna�a bawi� potrosze. � Zapatruje si� pani na �ycie troch�... biblijnie i heroicznie. Zdarza si� to czasem u �panienek z klasztoru,� ale tylko takich, kt�re nale�� do rz�du istot nadzwyczaj wra�liwych, u kt�rych klasztorne wychowanie rozbudza i piel�gnuje wyobra�nie, gdy tymczasem wi�ksza cz�� ich kole�anek przechodzi bezwiednie pomi�dzy tymi wp�ywami, jak lunatyczki, nie�wiadome tego, co ich otacza i dotyka, i pozostaj� na zawsze mniej lub wi�cej zuchwa�emi pogankami. Ale za to tamta ma�a cz�stka gorliwych entuzyastek cierpi za nie, czuje i my�li, dop�ki... �ycie nie zetrze nieco ostrych kant�w poj�� kra�cowych, kt�remi si� odznacza pierwsza faza m�odo�ci. � Chcia�abym nale�e� do tych drugich, dla mnie szcz�cie le�y w cierpieniu i po�wi�ceniu si� dla innych � wtr�ci�a Ninka, kt�r� uderzy�a trafno�� uwagi Tenczy�skiego, tycz�cej si� jej kole�anek. � Hm, chocia� nie chcia�bym si� pani w niczem sprzeciwia�, ale to szcz�cie wydaje mi si� zanadto nieuchwytnem i przyst�pnem mo�e tylko dla wybranych. Zar�czam pani, �e wi�kszo�� kobiet nie odda�aby najmniejszej swojej przyjemno�ci, nawet modnego kapelusza, za takie szcz�cie. Ninka u�miechn�a si� z wyrazem politowania, a Tenczy�ski ci�gn�� dalej ironicznie: � Ale zdaje mi si�, �e ostateczna konkluzya, wynikaj�ca z po�wiecenia jednych, a u�ywania drugich, nie by�aby bardzo rozpaczliw�. Przypuszczam, i� te os�bki po�wi�cenia, kt�re wyrzekaj� si� dobrowolnie wszystkich �yciowych przyjemno�ci, tak� sobie tem bohaterstwem wyrz�dzaj� przykro�� i krzywd�, �e nie tylko sobie samym zbawienie zapewniaj�, ale jeszcze co� z reszty ich zas�ug obr�ci si� na korzy�� innych grzesznik�w. Nink� niecierpliwi� coraz wi�cej ironiczny ton Tenczy�skiego. � S� tacy, na kt�rych zbawienie nie starczy�oby po�wi�cenia wszystkich razem dobrych i cnotliwych � rzek�a �ywo. � Jaki� by�by to tryumf naprowadzi� takiego grzesznika na dobr� drog�! Zdaje mi si�, �e pani z takiego zadania wywi�za�aby si� chwalebnie. Powiedzia� to bardzo uprzejmie i z kokietery�, a�eby Nink� troch� udobrucha� i rozchmurzy�. Wiedzia�, �e nawet ��wi�te� bior� si� na komplementa. � Nie potrzebowa�aby pani daleko szuka�. Mam honor przedstawi� si� jako grzesznik zatwardzia�y, przyjemno�ci lubi�cy nad wszystko i maj�cy sta�e postanowienie wszelkie nawo�ywania do pokuty, cn�t i umartwie� zamieni� na g�os wo�aj�cego na puszczy. Przecie� rozmaici bywaj� ludzie i r�ne robi� z �ycia u�ytki. Jedni zaj�ci s� zbieraniem przyjemno�ci i zadowolenia, inni � zbieraniem trud�w i zas�ug dla... hm... nie wiem, jak si� wyrazi�... dla przysz�o�ci bardzo nieokre�lonej. To rzecz gustu. Co do mnie, wol� jeden pieni��ek, ale trzymany mocno w r�ku, ani�eli ca�� ich sakiewk� obiecan� gdzie� tam za g�rami. Tenczy�ski szuka� na twarzy Ninki wyrazu gniewu i oburzenia, ale ona u�miechn�a si� i rzek�a z prostot�: � �al mi pana. Uj�a go sobie tym rysem �agodno�ci i s�odyczy, to te� w dalszej rozmowie stara� si� zabawi� j� i rozrusza�, zainteresowa� opowiadaniem, a cho�by i samym sob�. Jej za� w miar� rozmowy na my�l przychodzi�o, �e gdyby ten grzesznik chcia� by� aposto�em swojej wiary, to m�g�by w gromadce Bo�ej porobi� wielkie spustoszenia! Uczu�a wzgl�dem niego jakby jaki� rodzaj strachu, a zarazem zaciekawienia, s�ucha�a ze wzrastaj�cem ci�gle zaj�ciem jego s��w lekkich i swobodnych, odd�wi�k�w z tej krainy my�li zuchwa�ych i urok�w, cho� zwodniczych, ale wabi�cych, o kt�rych istnieniu wiedzia�a tylko ze s�yszenia lub przeczucia. A dobrze mu snad� by�o w tej krainie doczesnych uciech i s�abostek, bo gdy rozmowa sta�a si� og�ln� i Tenczy�ski opowiada� epizody ze swego �ycia towarzyskiego i sportowego, to usta mu si� w u�miechy sk�ada�y, a w oczach jakie� mi�e wspomnienia zapala�y blaski o�ywienia i weso�o�ci. Najwi�cej o�ywienia malowa�o si� na jego twarzy, gdy opowiada� o swoim pobycie w Nizzy, gdzie przed przyjazdem do Drezna bawi� przez kilka tygodni. Ninka z coraz wi�ksz� uwag� s�ucha�a szczeg��w o tym po�udniowym zak�tku, do zabawy jakby stworzonym. �mia�a si� serdecznie, gdy Tenczy�ski m�wi� o jakim� milionerze ameryka�skim, kt�ry bawi� wszystkich swoj� osob� i ekscentrycznymi pomys�ami. Wyczerpawszy wszystkie mo�liwe passe-temps i rozrywki, najwi�cej znajdowa� przyjemno�ci w wo�eniu brekiem swoim r�nych nieznajomych podr�nych, z Nizzy do Cannes i napowr�t, a czu� si� najszcz�liwszym, je�eli go kto� uwa�a� za prostego stangreta, nawymy�la� za jazd� nieostro�n�, lub obdarzy� frankiem napiwku. Zajmowano si� te� w tym sezonie m�od� Amerykank�, kt�ra, uwa�aj�c, �e bi�uterye z drogich kamieni zanadto s� banalne i oklepane, a dost�pne nawet dla jej panny s�u��cej, je�eliby mia�a ku temu tylko troch� ch�ci i urody, nosi�a naszyjnik z oczu ludzkich, wyj�tych kilku rozb�jnikom, straconym przez powieszenie w jednym z ameryka�skich Stan�w, gdzie jej m�� zajmowa� wybitne i wp�ywowe stanowisko. Tenczy�ski umia� barwnie opisywa� rozmaite wycieczki, proszone obiady i przyj�cia, garden parties i przyjemno�ci towarzyskie. � Jedn� z kobiet najbardziej interesuj�cych by�a bezwarunkowo hrabina Nessel. Ciocia j� pewno zna. Ona jest Zenowicz�wna z domu. M�oda wdowa i bardzo pi�kna. Du�o bywa�a i wielkie mia�a powodzenie, mo�e w cz�ci dzi�ki genialnym swoim toaletom. Jestem zawsze wielkim wielbicielem kobiet, umiej�cych ubra� si� gustownie i odpowiednio. Pi�kna suknia na pi�knej kobiecie stanowi poemat, w kt�rym zawsze odnale�� mo�na w�a�ciwe gusta, natur� i sk�onno�ci tej, kt�ra go obmy�li�a. Nie umia�bym zachwyca� si� �le ubran� kobiet�, mia�bym jak najgorsze poj�cie ojej sprycie. Bezwarunkowo nie by�o w Nizzy nikogo lepiej, ni� pani Nessel, ubranego. Jest to artystka w swoim rodzaju. Ninka z zak�opotaniem spojrza�a po sobie, a cho� jej czarny ubi�r by� tak�e poematem prostoty i idealnych, czystych jak �za, dobrych ch�ci, jednak uczu�a si� niezadowolon� z siebie i sukni. � Podobno pani Nessel by�a bardzo z m�em nieszcz�liwa � wtr�ci�a pani Tenczy�ska, kt�ra ma�y dot�d udzia� bra�a w rozmowie, s�uchaj�c z zaj�ciem opowiada� bratanka. � Podobno,� odrzek� ten z pewn� ironi� � ale to nie przeszkadza, �e Nessel sta� si� po �mierci, w oczach swej �ony, jakim� niedo�cignionym idea�em, a pani Julia, dla uszanowania jego pami�ci, postanowi�a za m�� nigdy nie wychodzi�. Ja to jednak bior� za przezorno�� i zabezpieczenie si� przed wpadni�ciem z deszczu pod rynn�. Ton ca�ej rozmowy Tenczy�skiego nacechowany by� odcieniem lekkiej ironii w opowiadaniach i uwagach, tycz�cych si� os�b i wypadk�w. By�a to pob�a�liwo�� �dobrego ksi�cia,� kt�ry patrzy z uprzejmym u�miechem na ludzkie niedobory i s�abostki, b�d�c mocno prze�wiadczonym, �e sam jest wy�szym nad podobne marno�ci i uprzedzenia. Ninka czu�a si� zak�opotan� i nie�mia��. Domy�la�a si�, i� jest w przekonaniu Tenczy�skiego jak�� istot� b�ah�, bez �adnego uroku i znaczenia, i by�a pewn�, �e je�eli wspomni o niej w my�lach lub rozmowie, to taki sam wyraz ironiczny przesunie si� po jego twarzy; a gdyby zajrza� do nieba jej my�li, idealnych pragnie� i d��e� do dobra i cnoty, mo�eby tylko pogardliwie wzruszy� ramionami i uwa�a� si� za wy�szego w swojej �wiatowo�ci i ironii. S�ucha�a jednak tych opowiada� z uwag� i przyjemno�ci� i ani si� spostrzeg�a, jak si� po�egna� i zabiera� do odej�cia. � Wiem, �e ciocia wcze�nie spa� chodzi� lubi, zatem uciekam, bo ju� dziewi�ta � rzek� do pani Tenczy�skiej, powtarzaj�c sobie w my�li, �e pozostawanie po obiedzie d�u�ej, ni� obowi�zywa�a najmniej wymagaj�ca etykieta nie przedstawia�o ju� celu i interesu. Zna� by�o z po�piechu, z jakim ze schod�w zst�powa�, �e jaka� my�l przyjemna �ywo go zajmowa�a, przyci�ga�a i wabi�a. Ninka, po wyj�ciu Tenczy�skiego, powiedzia�a �dobranoc� i posz�a do siebie. Spacerowa�a po pokoju i nie mia�a ochoty zabra� si� do �adnego zaj�cia. Majaczy�y jej w pami�ci szczeg�y nicejskiego karnawa�u, tak malowniczo przez Tenczy�skiego opowiedziane, a pomi�dzy my�lami przewija�o si�, jak z�ota nitka, przeczucie jakich� nieznanych wra�e�, rozkosznych i wstrz�saj�cych, odg�osy z kraju szcz�cia i uczucia, kt�re grozi�y, �e wkra�� si� mog� do jej my�li, zaj�tych oderwanemi d��no�ciami do idea�u dobra i cnoty, a pogr��onych w spokoju i marzeniu. Tenczy�ski tymczasem przeszed� szybko kilka ulic, wsiad� do nadje�d�aj�cej doro�ki i zawie�� si� kaza� do teatru. Dawano Wagnerowsk� �Walkiry�.� Chocia� przedstawienie by�o ju� w po�owie, wszed� na schody i skierowa� si� do jednej z l� krokiem przy�pieszonym, jakby by� pewnym, �e czeka tam na niego miejsce gotowe, lub my�l o nim. Lekko zapuka� i wszed� do wn�trza. Akt by� zacz�ty, w sali mrok panowa�, tylko na tle jasno�ci, kt�ra scen� oblewa�a, odcina� si� delikatny i regularny profil m�odej kobiety, opartej o ramp� i zas�uchanej w �piewie i muzyce. Na wej�cie Tenczy�skiego odwr�ci�a si� z u�miechem, pokaza�a twarz drobn�, okolon� ciemnymi w�osami, artystycznie spl�tanymi w grecki w�ze�. By�a to hrabina Julia Nessel, elegancka, m�oda wdowa, o kt�rej Tenczy�ski wspomina� o swojej ciotki w opowiadaniach o nicejskich przyjemno�ciach. Zacz�li p�g�osem rozmawia�, nie uwa�aj�c na scen� i przedstawienie. � Odurza mnie ta muzyka � rzek�a pani Julia. � Lubi� Wagnera, ale w male�kich dozach, dop�ki rozgor�czkowanie, jakie sprawiaj� jego melodye, nie trwa za d�ugo. Lubi� tylko kosztowa� wra�e�, ale nie by� ich pastw�. Ta muzyka zn�ca si� nad moimi nerwami i topi mnie w swoim chaosie. � Doskona�e t�o do marze�, je�li... kto umie marzy� � wtr�ci� Tenczy�ski, ze swoim u�miechem ironicznym. � W�a�nie przed chwil� pr�bowa�am marzy�, je�eli to marzeniem mo�na nazwa�. Wyobra�a�am sobie pana, siedz�cego przy nudnym obiedzie i my�l�cego o mnie. Niech mi pan powie: czy to by�o marzenie, czy rzeczywisto��? Patrza�a na niego zalotnie i serdecznie, twarz do po�owy zakry�a wachlarzem, a oczyma, w kt�rych odbija�y si� zawsze wyra�nie wszystkie wra�enia, zach�ca�a do zwierzenia. Na twarzy Tenczy�skiego malowa�o si� zadowolenie i zaj�cie. � Czy m�g�bym my�le� o kim innym, nie o pani? Ale nie spodziewa�em si�, �e i pani o mnie my�le� b�dzie. Taka rzeczywisto�� przechodzi naj�mielsze moje marzenia. � Tego nie powiedzia�am � odpowiedzia�a przebiegle pani Julia. Skombinowa�a, �e mo�e teraz wyla� szklank� zimnej wody na g�ow� Tenczy�skiego, kt�ry wszak�e by� ni� tak zaj�ty, �e nie zrazi� si� zmian� tonu i humoru. Postanowi�a nagle zabawi� si� w oboj�tno�� i lekcewa�enie. � Czy� ja to panu powiedzia�am? � rzek�a pogardliwie, wzruszywszy lekko ramionami. Zwr�ci�a si� do sceny i zacz�a aktor�w pilnie lornetowa�. � M�wi�am, �e w my�lach pana siebie widzia�am; my�la�am zatem o sobie, nie o panu. My�li pana by�y tylko lustrem, do kt�rego zajrza�am, �eby si� przejrze�. Do lustra patrzymy tylko dla zobaczenia naszego odbicia, nie dla admirowania szk�a, kt�re nie jest niczem wi�cej, tylko jak�� marno�ci�, niewart� uwagi, zrobion� z popio�u i czego� tam jeszcze. � Ma�o si� pani ceni, odbijaj�c sw�j obraz na tle �marno�ci� � odrzek� Tenczy�ski ze z�o�liw� intency�. U�miechn�� si�, gdy� taka nag�a zmiana frontu u pani Julii nowo�ci� dla niego nie by�a. Od czasu, kiedy si� poznali w Nizzy i zapoznali bli�ej, wabi�a go tem i dra�ni�a, zajmowa�a ci�g�emi niespodziankami humoru, gust�w i temperamentu. ��dna wra�enia dla wra�enia, jak zabawki lub cukierka, raz by�a rozumiej�c� pi�kno artystk�, dyletantk� z zami�owania i natury, albo rozswawolon� pensyonark�, p�ataj�c� figle, o�mieszaj�c� wszelk� powag�; to znowu widzia� j� pe�n� prostoty, ewangeliczn� niewiast�, matkuj�c� nie�wiadomym �ycia, lub te� weso�� kobietk�, nie maj�c� nic do stracenia, bez �adnych iluzyj, chc�c� tylko zebra� z rzeczywisto�ci to, co najprzyjemniejsze i najlepsze. Flirtowali w Nizzy przez sze�� tygodni i bardzo byli kontenci z siebie. Tenczy�ski lubi� dra�ni�cy nerwy, polegaj�cy na sprzeczno�ciach urok pani Julii; j� za� zajmowa� ten m�ody m�czyzna, trzymaj�cy si� z pocz�tku z dala i oboj�tnie, jakby zblazowany przyjemno�ciami �ycia i nie pragn�cy, na poz�r, wra�e� z jej repertuaru. A jednak poszed� za jej urokiem, cho� si� nawet do tego przed sob� samym przyzna� nie chcia�, i m�wi� jej wi�cej z�o�liwo�ci, ni� komplement�w, mo�e dlatego, �e broni� si� przed wra�eniem, jakie na nim wywiera�a, w kt�rem wi�cej by�o podra�nienia, ni� serdeczno�ci. I ona, mo�e wi�cej przez przekor�, ni� wyj�tkow� sympaty�, kokietowa�a go i zajmowa�a si� nim wi�cej, ni� innymi, kt�rych �atwo zdobywa�a, �atwo te� zapomina�a i zaczyna�a lekcewa�y�. I ani si� spostrzeg�a, jak bawi�c si� tem uczuciem, oplata�a niem wszystkie swoje my�li i nerwy, jak jego obecno�� i cho�by z�o�liwo�� sta�a si� dla niej niezb�dn�, odurza�a si� ni�, jak narkotykiem, kre�l�c wyobra�ni� jakie� fantastyczne sytuacye i wstrz��nienia, nie my�l�c o nast�pstwach tego kaprysu. Miewa�a ju� przedtem inne fantazye, kt�re po pewnym czasie same z jej my�li odbiega�y. Zachwyca�a si� niegdy� jakim� w�oskim tenorem, nie opuszcza�a �adnej opery, w kt�rej wyst�powa�, s�uchaj�c jego �piewu bez ruchu i �wiadomo�ci otoczenia. P�niej przysz�a kolej na psa Newfoundlanda, kt�ry znosi� tylko edredonowe poduszki i kotlety z kurcz�t. P�niej by�a zatopiona w spirytyzmie, wiruj�cych i pukaj�cych stolikach. Przez jaki� czas bra�a lekcye muzyki od Leszetyckiego i grywa�a po dziesi�� godzin dziennie. Porzuci�a to jednak dla wyszywania ornat�w i chodzenia codzie� na Msz� �w. Nareszcie kaza�a sobie w�osy przefarbowa� z czarnego na ry�y kolor. Ostatnimi czasy wszystko posz�o w niepami��, gdy Tenczy�ski zaj�� jej my�li i odurzy� wyobra�ni� jakiemi� wra�eniami nowemi, a silniejszemi od poprzednich. I on si� durzy� tem jej odurzeniem i pani� Juli�, pe�n� uroku i niespodzianek. Zacz�li od udawania nieodczuwanych uczu� i wra�e�, nareszcie dali si� nieznacznie unosi� tej lekkiej i rozkosznej fali, kt�ra czasem prowadzi na ska�y podwodne i rozbicie. Tenczy�ski my�la�, �e po nicejskim sezonie po�o�y si� kropk� przy ich flircie, bezcelowym i przyjemnym, i �e si� go umie�ci w�r�d wspomnie� i zabytk�w. Jakie� wi�c by�o jego zdziwienie, kiedy na kilka dni przed wyjazdem, gdy oznajmi� ju� wszystkim znajomym, �e udaje si� z Nizzy do Drezna, pani Julia, spotkawszy go nad morzem, rzek�a ze swobod� i naturalnie: � Co za dziwny zbieg okoliczno�ci, bo w�a�nie i ja wybieram si� ju� do kraju tymi dniami i mam zamiar kilka dni w Dre�nie si� zatrzyma� dla... plombowania z�b�w. Mo�e to przes�d, nie wiem, ale do drezde�skich dentyst�w najwi�cej mam zaufania, mo�e dlatego, �e tam trwa jeszcze tradycya s�awnego Jenkinsa. � B�d� najszcz�liwszym, je�eli pani pozwoli si� odwiedzi�. Czy mog� zapyta�, gdzie si� pani zatrzyma? � W hotelu Buchera. � I ja tam zwykle mieszkam. Tenczy�ski nie wiedzia�, co o tem my�le�. Czy�by to by�a jaka� obmy�lana kombinacya? Ale jaka? Nieraz w poufnych pogaw�dkach pani Julia wyra�ny na to k�ad�a nacisk, �e nigdy za m�� nie wyjdzie, a innego przypuszczenia nie �mia� jeszcze formu�owa� w swoich my�lach. Postanowi� tymczasem ze wzgl�d�w pani Julii korzysta�, o ile temu okoliczno�ci sprzyja� b�d�, i czeka� cierpliwie dalszego ci�gu tej komedyi, lub nowej i mo�e bardzo ciekawej fazy swego �ycia. W lo�y przez kilka chwil milczenie panowa�o. Tenczy�ski by� z�y, mia� ochot� powiedzie� pani Julii co� przykrego, a r�wnocze�nie zbli�y� si� do niej i u�cisn�� za to, �e �adna i subtelna, �licznie ubrana i kapry�na. � Czemu pan tak p�no przyszed�? � spyta�a nagle. � Czy wybieraj�c mi�dzy mn� i ciotk�, wybra� pan ciotk�? � Wybra�em sukcesy�, kt�rej bym nie chcia� utraci�. � A gdyby pan mia� wybiera� mi�dzy mn� a sukcesy�? � Wybra�bym sukcesy�. Wyrzeczenie si� sukcesyi by�oby nierozs�dkiem, a wyrzec si� pani � bohaterstwem. Lepiej uchodzi� za bohatera, ni� za nierozs�dnego. Odpowied� ta podoba�a si� pani Julii, i rozmowa znowu nawi�za�a si� wi�cej swobodna i osobista. Tenczy�ski opowiedzia� jej o poznaniu Ninki Olszy�skiej. � Bardzo ciekawy okaz ta �panienka z klasztoru� � m�wi�. � Zdaje mi si�, �e to jest natura nadzwyczaj wra�liwa, przejmuj�ca si� do g��bi, bez zastrze�e�, ka�dym wp�ywem, kt�ry do niej drog� znalaz�. Obecnie jest pod wp�ywem ascetycznej religijno�ci, i nie uwierzy pani, jakie dziwne wyg�asza zdania. Mi�dzy innemi, naprzyk�ad, �e cierpienie jest szcz�ciem. � Ale� to sko�czona dekadentka! � zawo�a�a �ywo pani Julia � koniecznie j� musz� pozna�! Ha! ha! ha! Szcz�cie w cierpieniu! Do takiego przekonania dochodzi si� po u�yciu i nadu�yciu wszystkich przyjemno�ci! Dopiero dla bardzo zblazowanych cierpienie jest przyjemnym narkotykiem. � To tymczasowa faza. Przyjdzie jaki inny wp�yw silniejszy i rzucie j� mo�e na wprost przeciwn� drog�. Mo�naby z niej zrobi� bohaterk�, albo m�czennic�. Zdaje si�, �e taki materya� w r�ku artysty sta�by si� arcydzie�em. � Ej, czy pan nie chcia�by by� czasem tym artyst�? � Mo�e by�... czemu nie?... gdybym w obecnej chwili czem innem nie by� zaj�ty. � A czy mo�na wiedzie�, co jest przedmiotem pana zaj�cia? � spyta�a pani Julia, zlekka si� ku niemu nachyliwszy. Tenczy�ski z u�miechem, serdecznie patrza� na ni� i rzek� p�g�osem, jakby chcia�, �eby ton jego mi�kki, dope�niony spojrzeniem odpowiedniem, by� pieszczot� ucha i nerw�w: � Pani� tylko jestem zaj�ty, niczem wi�cej, Pani Julia w u�miechu da�a odpowied�, a chc�c przed�u�y� mi�e wra�enie, jakiego dozna�a, us�yszawszy s�owa Tenczy�skiego, spyta�a, nie zmieniaj�c tonu: � I chcia�by pan tak�e i mnie modelowa� wed�ug swego wp�ywu i woli? � O! marzenia nie mog� wchodzi� w rachub�. W rzeczywisto�ci pani jeste� artyst� i urabiasz wed�ug kaprysu moje my�li i uczucia. � A coby� pan na to powiedzia�... � tu zawaha�a si� i ci�gn�a dalej ciszej i wolniej, jakby mu powierza�a jak�� wa�n� tajemnic�: � coby pan na to powiedzia�, gdybym na�laduj�c Pigmaliona, zakocha�a si� w mojem dziele? � Przem�wi�bym, jak jego pos�g, i b�agalnie r�ce do mistrza wyci�ga�. Czyby si� pani ode mnie odwr�ci�a? I szuka� odpowiedzi na ustach pani Julii. Zdawa�o mu si�, �e to, co us�yszy, b�dzie czem� wa�nem, bardzo wa�nem, co mu wska�e w oddali mo�e o�tarz i obr�czk� �lubn�, albo... albo... Ale nie chcia� nic jeszcze w my�li formu�owa�, zauwa�y� tylko, �e w sali jest do niewytrzymania duszno i gor�co. Tymczasem pani Julia nie dawa�a odpowiedzi. Opar�a si� o ramp� lo�y i w zamy�leniu patrza�a przed siebie. Tenczy�ski widzia� tylko jej profil rozmarzony, i zdawa�o mu si�, �e czyta na nim jej my�li. Przypuszcza�, �e tam w g��binach serca i umys�u toczy si� jaka� walka z wra�eniem silnem a upajaj�cem, mo�e ze strasz�cemi wspomnieniami nieszcz�liwego po�ycia z pierwszym m�em, mo�e z obaw� zakucia serca w �a�cuchy obowi�zku i przysi�gi, a mo�e... walczy�a z jakiem� echem tradycyi uczciwo�ci, przej�tej w duchowej pu�ci�nie po szeregu pokole� niewiast nieskalanych i przyk�adnych? O czem my�la�a? Co mu powie? Tymczasem zdawa�o si�, �e my�l jej rozko�ysa�a si� w d�wi�kach muzyki, kt�rej fale zabiera�y mimowoli czucie i wyobra�nie. W�a�nie w tej chwili by� punkt kulminacyjny ca�ej opery, prze�liczny duet dwojga kochank�w, ca�y utkany z jakich� d�wi�k�w subtelnych a nieuchwytnych, rozsypanych bez melodyjnego spojenia, jakby gubi�cych si� w poca�unkach lub u�miechach. Pani Julia zdawa�a si� zatopion� nie tylko w rozmy�laniu, ale i w muzyce. Naraz odwr�ci�a si� i rzek�a naturalnie i spokojnie, tonem, kt�ry wcale do poprzedniego nie by� podobny: � Prawda, jaki ten ust�p by� prze�liczny? Dla takiego kawa�ka warto si� nudzie przez ca�� oper� � doda�a niedbale. Tenczy�ski oniemia�. Nic nie odrzek�, tylko spojrza� na pani� Juli� tak, jak gdyby j� ostrzega�, �e dzisiejsza zabawka wcale mu do gustu nie przypad�a. Wkr�tce widowisko si� sko�czy�o, Tenczy�ski ju� nie odzyska� swego humoru i o�ywienia, chmurny by� i ma�o m�wi�. � P�jd� jutro przypomnie� si� pami�ci ciotki pana � rzek�a pani Julia, gdy ju� byli na schodach; � nie b�d� mia�a spokoju, dop�ki nie zobacz� tej pana �panienki z klasztoru.� Tenczy�ski wyprowadzi� j� do podjazdu i pom�g� wsi��� do powozu. � Do widzenia! A niech pan jutro po po�udniu na chwilk� do mnie zajdzie; opowiem wra�enia, jakie wynios� z wizyty u pani Tenczy�skiej � i odwie�� si� kaza�a do hotelu. Godzina by�a dziesi�ta rano. Pani Julia i Ninka Olszy�ska, ubrane jak do wyj�cia na ulic�, siedzia�y w salonie pani Tenczy�skiej i czeka�y na przyj�cie Tenczy�skiego, aby razem z nim pochodzi� po Dre�nie, obejrze� galerye i inne miejscowe ciekawo�ci. � Nie umiem opisa� � rzek�a pani Julia � jak si� ciesz� na my�l o dzisiejszej wycieczce do galeryi. Lubi� tam chodzi�, ile razy jestem w Dre�nie. Siedz� czasem godzinami w salach w�oskich malarz�w i wpatruj� si� w Madonny, takie idealne i prze�liczne. Dobrze jest czasem przypatrzy� si� takiej twarzy spokojnej i �wi�tej. To uspokaja i daje wypoczynek po �yciowych walkach i rozczarowaniach. � Ja my�l�, �e wszystkie walki i gorycze lepiej Panu Bogu ofiarowa�, niechby je po�wi�ci� na zas�ug� dla zyskania szcz�cia i zbawienia tam, w przysz�o�ci, poza �wiatem... Nie warto w tej doczesnej w�dr�wce szuka� spokoju i wypoczynku. Pani Julia ju� trzeci dzie� sp�dza�a w towarzystwie Ninki Olszy�skiej. Skoro postanowi�a pani Tenczy�skiej z�o�y� wizyt�, na podstawie, �e b�d�c dzieckiem, widywa�a j� w domu rodzic�w, my�la�a, �e zape�ni sobie godzin� czasu zajmuj�ca� zabawk�, jak� mia�a by� �panienka z klasztoru.� Tymczasem owa �panienka z klasztoru� nie da�a �adnego widowiska, nie by�a ani ograniczon�, ani �mieszn�, tylko mia�a jak�� powag�, spl�tan� z urokiem m�odo�ci, i jaki� l�k przed �yciem i jego walkami, nast�pstwo wychowania odosobnionego i roztkliwionej wyobra�ni. Zadziwi�o to pani� Juli� i mocno zaj�o. Fantastycznej pani Julii zdawa�o si�, �e uczu�a dla Ninki nag�� sympaty�, co� w rodzaju kaprysu, jakim by� w swoim czasie tenor w�oski, pies, muzyka i w�osy ry�e. I zdawa�o jej si�, �e i ona podziela� zaczyna rozmaite przekonania Ninki, �e zaczyna gardzi� tak samo �wiatowemi przyjemno�ciami i uciechami. Jednak te wszystkie pi�kne zdania o uczuciach idealnych, o Madonnach i walce ze z�em, kt�re jej si� w obecno�ci Ninki tak g�adko przez usta przesuwa�y, nie przeszkadza�y dalszemu z Tenczy�skim flirtowaniu i zmienianiu kilka razy na dzie� prze�licznych toalet na coraz to pi�kniejsze i wi�cej oryginalne. � Pan W�adys�aw jest nies�owny i troch� za d�ugo czeka� nam ka�e � rzek�a pani Julia. Miano si� zebra� o dziesi�tej, by�o ju� po jedenastej, a Tenczy�ski nie przychodzi�. Wesz�a tymczasem do salonu pani Tenczy�ska, jak zawsze u�miechni�ta i uprzejma, ale t� uprzejmo�ci�, w�a�ciw� niekt�rym kobietom w. wieku podesz�ym, w kt�rej jest wi�cej d�ugoletniego przyzwyczajenia i oboj�tno�ci, ani�eli zaj�cia serdecznego. Nareszcie dzwonek da� si� s�ysze�, i do salonu wszed� Tenczy�ski, w towarzystwie drugiego m�odego m�czyzny. � Pan Feliks Marya�ski, ciociu � zaprezentowa�. � Pan Marya�ski przyjecha� w zast�pstwie swego ojca, kt�ry jest chory i nie m�g� si� stawi� na nasze wezwanie. Feliks Marya�ski, chocia� na wsi mieszka�, sko�czonym by� prawnikiem i nieraz zast�powa� ojca w przeprowadzaniu r�nych prawnych formalno�ci. � W takim razie rozchwia� si� musi nasza wycieczka � rzek�a pani Julia. � Panowie zaczniecie m�wi� o interesach, a galerya o drugiej ju� zamkni�ta. Ale uradzono, �e rozmow� o interesach na po�udnie mo�na od�o�y�. � Czy i pan p�jdzie z nami? � spyta�a Marya�skiego pani Julia. � Z ca�� przyjemno�ci�, je�eli panie towarzyszy� sobie pozwol� � odrzek�. By� to cz�owiek �redniego wzrostu, szatyn, o rysach szablonowych, nie brzydki, ani przystojny, taki, jakich si� w �yciu tysi�ce spotyka. Oczy mia� sprytne, okazuj�ce rozs�dek i logik�. Ojciec kierowa� go na adwokata, chc�c mu zostawi� w pu�ci�nie nie tylko du�y maj�tek, zebrany z adwokatury, ale i swoj� klientel�, rozga��zion� g��wnie w arystokratycznym �wiecie. On jednak, doszed�szy do wieku, w kt�rym nale�a�o si� ustali�, kupi� maj�tek i odda� si� wiejskiemu gospodarstwu, nie tyle mo�e z zami�owania, ile z przewidywa� rozmaitych wzgl�d�w towarzyskich i �wiatowych. Skombinowa� od razu, �e w�a�ciciel ziemskiej maj�tno�ci inaczej jest widziany w �wy�szem towarzystwie,� ani�eli m�ody adwokat, chocia�by bogaty, ale nie posiadaj�cy jeszcze milion�w, kt�reby mu mog�y da� od razu wybitne stanowisko i przewag�. A chodzi�o mu mocno o to �postawienie� si� w �towarzystwie,� najkr�tsz� za� do tego drog� wydawa�o mu si� szcz�liwe o�enienie z kim� nale��cym do �high-life�u.� Trudniej za� by�oby to uskuteczni� pocz�tkuj�cemu adwokatowi, ani�eli w�a�cicielowi d�br, niewielkich wprawdzie, ale rzeczywistych, nie fikcyjnych, mog�cych przybra� powa�niejsze rozmiary po �mierci starego Marya�skiego. By� w ci�g�em oczekiwaniu czego� niespodziewanego, czego�, coby go �postawi�o� wyrwa�o z niewyra�nego t�umu miejskiej m�odzie�y, tych �nobodies� salonowych, s�u��cych do zaczerniania bal�w i za t�o dla damskich toalet; �czego�,� coby mu pozwoli�o upozowa� si� na sta�e w jakiej� roli oznaczonej: �dobrego ksi�cia,� albo zblazowanego sybaryty, protektora krajowego przemys�u, albo dyletanta w dziedzinie sztuki, zale�nie od koteryi, z kt�rej by dosta� �on� z maj�tkiem i nazwiskiem. Poniewa� prawie ka�dy cz�owiek stara si� pozowa� na co innego, ni� jest w istocie, Marya�ski, na tymczasem, zadowala� si� kopiowaniem Tenczy�skiego we wszystkich szczeg�ach wewn�trznych i zewn�trznych, zachowuj�c jednak t� r�nic�, �e je�eli naprzyk�ad Tenczy�ski w przeja�d�kach lub na wy�cigach u�ywa� monokla, Marya�ski rozdziera� sobie nim oko na wszystkich wizytach i u siebie w domu, je�eli Tenczy�ski by� lekko ironiczny i czasem z�o�liwy, Marya�skiemu w wielkim zapale zdarza�o si� powiedzie� impertynencye � kopia by�a, jak wszystkie kopie, przesadna i nie umiej�ca zachowa� le juste milieu. Dano has�o do wybierania si�; o�ywiona i chciwa wra�e� czw�rka wysz�a na ulic�. Na dworze by�o jasno i ciep�o, jak to niekiedy bywa w dzie� p�nej wiosny: kiedy niekiedy, jako zapowied� lata, jaki� skwarny promie� s�o�ca dopiecze zuchwale i dotkliwie, ale zuchwalstwo jego nie przybiera jeszcze formy ognistej swawoli i nie wypala z powietrza �wie�ych powiew�w, a z przyrody �ywych i m�odych barw wiosennych. Te �wie�e wiosenne s�oneczne podmuchy p�yn�y z niedalekiej Saskiej Szwajcaryi, b��ka�y si� na ulicach Drezna, budz�c ch�� do �ycia, zabawy i weso�o�ci, pl�cz�c promienie s�o�ca z jasnemi wiosennemi toaletami, zieleni�c klomby ogrod�w i skwery publiczne. Pani Julia sz�a z Marya�skim, puszczaj�c naprz�d Nink� i Tenczy�skiego. Mia�a w tem swoje przezorne wyrachowanie: nie chcia�a Tenczy�skiemu okazywa� wi�kszego zaj�cia, aby Marya�skiemu nie przysz�y do g�owy jakie� niepotrzebne spostrze�enia, mog�ce zrodzi� plotk�, niekoniecznie dla niej dogodn� i po��dan�. Rozmawia�a z nim uprzejmie, nawet, gdy ju� weszli do galeryi, zdawa�a si� zapomina� o gor�cych postanowieniach wpatrywania si� w Madonny i twarze �wi�tych, dla wypoczynku my�li �po �yciowych walkach i trudach;� zaj�a si� natomiast wypytywaniem Marya�skiego o warszawskie nowinki i skandaliki. Ch�� dowiedzenia si� o bli�nim czego� dra�liwego i mo�no�� powiedzenia na tem tle jakiej� zr�cznej z�o�liwo�ci by�y my�l� naj�wie�sz� i ostatni�, za ni� wiec posz�a, nie bacz�c na poprzednie. Tenczy�ski i Ninka gin�li im czasem z oczu w ma�ych bocznych gabinetach. Tenczy�ski z umys�u Nink� by� wy��cznie zaj�ty: chcia� troch� odwetu za ozi�b�o�� nag�� pani Julii, kt�ra w ostatnich dniach przesiadywa�a u jego ciotki i zaj�ta by�a wy��cznie buduj�cemi rozmowami z �panienk� z klasztoru.� � Przejd�my do wielkiej sali mistrz�w hiszpa�skich � rzek�, � poka�� pani obraz, kt�ry na mnie najwi�ksze z ca�ej galeryi zrobi� wra�enie. Ninka z ciekawo�ci� posz�a za nim. Tenczy�ski stan�� przed obrazem Eibeiry, przedstawiaj�cym �wi�t� Agnieszk�. � Niech si� pani dobrze wpatrzy w twarz tej dziewczynki � ci�gn�� dalej; � dla mnie, ta twarz, taka niewinna i dobra, zarazem �wi�ta i dziecinna, uosabia najidealniejsz� form�, jak� mo�e przybra� dusza kobieca. Ninka na obraz patrza�a z zaj�ciem i czu�a, �e j� wzruszaj� s�owa Tenczy�skiego. � Przecudna! Dobra i �wi�ta, tote� posz�a na m�cze�stwo, na chwa�� Bo��, bo jej szkoda by�o dla �wiata. Ludzie �wcze�ni stracili bardzo wiele. � Tak pani s�dzi? A mnie si� wydaje wprost przeciwnie. Nawet pewny jestem, �e �wi�ta Agnieszka nie by�aby �yciem swojem, kt�re przesz�oby niepostrze�one, odda�a drugim tyle przys�ug, ile �wi�to�ci� i m�cze�stwem, przygotowuj�c swoim przyk�adem, wesp� z wielu innemi, ca�y zast�p tych p�niejszych �wi�tych, kt�re czuj�, my�l� i cierpi�... za odkupienie i zbawienie lubi�cych si� bawi� grzesznik�w. Tenczy�ski ostatnie s�owa wym�wi� z u�miechem; chcia� przypomnie� jej pierwsz� ich rozmow� i uwagi, kt�re wtedy wypowiedzia�. Ninka by�a uszcz�liwion�, czu�a w jego s�owach uznanie i zrozumienie jej my�li i d��e�. � Nie przypuszcza�am, �e �wi�te maj� w panu wyznawc� tak gorliwego � zauwa�y�a. Wog�le Tenczy�ski zaczyna� by� dla niej niezrozumia�ym, przypomnia�a sobie bowiem z ubieg�ych dni r�ne szczeg�y zachowania si� jego wzgl�dem pani Julii i r�ne zdania g�o�no wypowiadane, nie maj�ce z zami�owaniem do �wi�to�ci nic wsp�lnego. Tenczy�ski zn�w si� u�miechn�� i rzek� z widocznym odcieniem szczero�ci: � Widzi pani, ka�dy cz�owiek z tego, co go otacza na �wiecie, wybiera to, co mu si� wydaje najpi�kniejszem i najlepszem, to stawia na jakiej� wysoko�ci i uwa�a za swoje bo�yszcze, za najdoskonalszy wyraz stworzenia. Bo�yszczem na o�tarzu moich poj�� jest kobieta dobra i cnotliwa. Ludzie bez stawiania o�tarzy �y�by nie mogli. Nink� s�owa Tenczy�skiego w zachwyt wprawia�y. By�aby go z przyjemno�ci� wzi�a za r�k�, u�miechn�a si� i z zapa�em powiedzia�a: �A ja na o�tarzu moich poj�� ciebie postawi�, za to, �e rozumiesz to, co jest pi�kne i dobre, za to, �e uznajesz i szanujesz to, co jest moim idea�em i d��eniem, i za to... �e masz u�miechy tak zdradzieckie i czaruj�ce, jakich nigdy przedtem u nikogo nie widzia�am.� Ale milcza�a, s�ucha�a tylko obja�nie� Tenczy�skiego, tycz�cych si� obraz�w i malarzy. By�aby mocno zdziwion�, gdyby jej by� kto powiedzia�, �e je�eliby Tenczy�ski chcia� swoje rozumowanie do ko�ca konsekwentnie doprowadzi�, wed�ug tego, jak zwykle my�la� i post�powa�, musia�by ci�gn�c mniej wi�cej w sens nast�puj�cy: �Rozumiem, przyznaj� racy� bytu i schylam czo�o przed cnot� i dobroci�, ale w kwestyach tych wol� zachowa� stanowisko dyletanta, kt�ry, obejmuj�c rozumem wiele dr�g i cel�w, wskazanych przez wielkich i szlachetnych, te tylko wybiera dla w�asnego zastosowania i u�ytku, kt�re s� dogodniejsze i bardziej przyjemne. A je�eli dobr� i cnotliw� kobiet� postawi na o�tarzu czci i szacunku, to j� wnet zostawi w spokoju, a p�jdzie za mniej dobr� i mniej cnotliw�, ufny, �e tamta nawet pomimo jego nieobecno�ci nie zejdzie ze swego o�tarza.� Przeszli do sali niderlandzkiej. Tenczy�ski zatrzyma� si� z uwag� przed obrazem Rembrandta: �Ofiara Manoacha i jego �ony.� � Jaka� si�a i groza w wyrazach tych twarzy! � rzek�a Ninka, wpatruj�c si� w Rembrandtowskie arcydzie�o. � Dla mnie obraz ten jest pot�g� � odrzek� Tenczy�ski. � Trzeba by� prawdziwym artyst�, �eby tyle wielkich uczu� uwi�zie ha jednej twarzy i umie� je wywo�a� w umy�le widza. Jest tu i groza na wspomnienie krwawej ofiary ca�opalenia i si�a woli, kt�ra ich do tego popchn�a, i wielka jaka� wiara, i ufno�� w Bogu, na kt�rego cze�� pal� ofiar�. Ten obraz wzrusza. Przez d�ug� chwil� przygl�dali si� malowid�u. Potem Tenczy�ski, jakby sobie co� nagle przypomnia�, oczyma po sali powi�d�, a na twarzy jego odbi�o si� pewne zniecierpliwienie. Gdzie si� podzia�a pani Julia? Z�o�� go naraz ogarn�a za to, �e go zaniedbuje i zdaje si� nie dba� o jego towarzystwo. A �e wszystko ko�czy�o si� ironicznym u�miechem i uwag� odpowiedni�, spojrza� na obraz, jakby si� chcia� na nim zem�cie za kaprysy pani Julii. Po chwili obserwacyi, zauwa�ywszy, �e Tenczy�ski oczyma szuka pani Julii, a nie widz�c jej, w ironii daje uj�cie swojemu niezadowoleniu, rzek�a nie�mia�o: � Zdaje mi si�, �e pan nale�y do tych ludzi, kt�rzy przez zwyczaj i wzgl�dne otoczenie �miej� si� g�o�no z tego, przed czem zginaj� kolana po cichu i w g��bi serca. Nie przypuszcza�a, �e w jej intuicyjnej uwadze mie�ci si� okre�lenie ca�ej duchowej istoty Tenczy�skiego. Tenczy�skiemu podoba�o si� to okre�lenie. �Ta ma�a wcale nie jest g�upia� � pomy�la� sobie, a g�o�no doda�: � Posiadasz pani dar przeczuwania. Czy potrafi�aby pani przeczu� tak samo, gdzie obecnie znajduje si� pani Julia? Powinni�my si� na ni� obrazi�, tak nas nieparlamentarnie opu�ci�a. � Pewno jest w sali w�oskich mistrz�w � rzek�a ch�odno; � m�wi�a mi, �e najlepiej lubi w�oskie obrazy. Ale pani Julii nie trzeba by�o szuka� tak daleko. Zaledwie weszli na schody, prowadz�ce do okr�g�ej rotundy z gobelinami, sk�d by�o zej�cie do w�oskiej sali, zobaczyli j� i Marya�skiego, siedz�cych w tej rotundzie. Sami byli, zaj�ci rozmow�, nie zwa�aj�c wcale na zwieszaj�ce si� woko�o nich prze�liczne gobeliny. Tenczy�ski na ostatnim ju� stopniu nog� stawia�, gdy ujrza� naraz, jak Marya�ski r�k� pani Julii do ust podni�s�. Co� si� w nim zaburzy�o i zatrz�s�o, a przez my�l przebieg�y nast�puj�co s�owa: �Ten idyota do reszty zg�upia� i ju� mu si� zupe�nie w g�owie przewr�ci�o.� Przy�pieszy� kroku, Nink� we drzwiach wyprzedzi� i znalaz� si� niespodzianie przy rozmawiaj�cej parze. Nie pytaj�c si�, wzi�� pod r�k� pani� Juli�, przycisn�wszy do�� silnie, zmusi� do powstania, i rzek� tonem, nawp� uprzejmym, a nawp� szorstkim: � Je�eli si� pani wcale obrazami nie zajmuje, warto przynajmniej dla Madonny Syksty�skiej zrobi� wyj�tek � i zwr�ci� si� szybko w stron� Rafaelowskiego gabinetu. Marya�ski i Ninka poszli za nimi. Marya�ski u�miecha� si� i my�la�, �e tam �co�� by� musi, a ten wsp�lny pobyt w Dre�nie nie pochodzi chyba z samego tylko przypadku. Ninka za� zacz�a dostrzega� wyra�niej sympaty� mi�dzy pani� Juli� a Tenczy�skim. Dozna�a wra�enia, jakby si� jej dzia�a jaka� krzywda, jakby jej zabierano jaki� przedmiot, kt�rego formy i nazwy niezdoln� by�a okre�li�, jakby si� kto� za�mia� krzykliwym i ochryp�ym dysonansem, nie tylko uszy szarpi�c bole�nie, ale jeszcze i g��biej odbijaj�c fa�szywe echo, s�owem � ogarn�y j� jakie� nieokre�lone uczucia smutku i �a�o�ci, dla kt�rych nie mia�a jeszcze nazwy, ani ich dok�adnego zrozumienia. Pani Julia i Tenczy�ski znacznie tamtych wyprzedzili. � Za c� to Marya�ski tak serdecznie pani dzi�kowa�? � spyta� z oznak� z�ego humoru. Podoba�o jej si� znalezienie Tenczy�skiego. Da� jej do zrozumienia, �e nikomu w drog� wchodzi� sobie nie pozwoli i zabiera� praw, kt�rych ostatecznie on sam jeszcze nie posiada�. To te� pani Julia, lubi�ca swoim pokornym wielbicielom wchodzi� na g�ow� i niebaczna na zmys� czucia, wyrabia� tam r�ne harce fantastyczne, spokornia�a nagle i rzek�a z przymileniem: � Pozwoli�am mu si� w Warszawie odwiedza�, i to go wprawi�o w taki zachwyt. Sili� si�, aby mnie bawi�, ale ja tymczasem o panu ci�gle my�la�am, i przykro mi by�o, �e pan zupe�nie nie troszczy si� ju� o mnie. Du�o by�o os�b w gabinecie Madonny Syksty�skiej, przewa�nie Amerykan�w i Anglik�w, zaj�tych podkre�laniem w Bedeckerach ust�p�w, Madonnie po�wi�conych. To samo uczyni� i Marya�ski, b�d�c wy��cznie zaj�ty pani� Juli� i Tenczy�skim. �Tam co� jest� � my�la� ci�gle i dalej w nast�pstwie kombinowa� sobie, �e je�eli rzeczywi�cie tam �co� jest,� to on, jako �wiadomy rzeczy, powinien czuwa�, i je�eli nadarzy si� sposobno��, zu�ytkowa� dla siebie t� tajemnic�. Mia� ci�gle na my�li swoje �postawienie si� w stosunkach towarzyskich. Posiadanie tego sekretu mog�o go zbli�y� wi�cej do Tenczy�skiego, z kt�rym za�y�o��, ze wzgl�du na jego znaczny maj�tek i nazwisko, mia�a tak�e swoje znaczenie. Nie podoba mi si� taka ciemna karnacya cia�a � rzek�a pani Julia. � Ta Madonna wygl�da jak nieumyta. Tenczy�ski nie patrza� na Madonn�; ale na pani� Juli�. Ninka by�a smutna, rzuci�a na obraz spojrzenie zupe�nie oboj�tne. Nie spodziewa�a si� wielu wra�e�, a jednak dozna�a dziwnego wzruszenia, gdy stamt�d, z tego obrazu spojrza�y na ni� oczy jakby �ywe a przecudne, zajrza�y do g��bi serca i my�li. Zdawa�o jej si�, �e dusza jej bratnia, tak samo smutna, patrzy na ni� temi oczyma. Wra�enie to jednak trwa�o zaledwie kilka sekund, pani Julia bowiem, wypowiedziawszy o Madonnie powy�sze spostrze�enie, wysz�a do sali s�siedniej. Twierdzi�a, i� taka moc obraz�w mia�d�y jej nerwy swoj� ilo�ci� i wielko�ci�, zatem czas wr�ci� do domu i dobrem �niadaniem pokrzepi� si�y nadw�tlone. Ninka obiecywa�a sobie, �e tu niezad�ugo powr�ci, aby si� przyjrze� lepiej tej Madonnie legendowej, kt�rej oczy g��bokie, smutne a dobre, sz�y za ni�, jak wspomnienie jakiego� idealnego objawienia, jak �ywa istota, rozumna, kochaj�ca. �Ca�a rzecz w tem, �e jestem niem�dra, a przytem egoistka i zazdrosna, zarozumia�a i zawistna.� Powy�sze komplementa Ninka powtarza�a sobie uporczywie przez ca�y dzie� nast�pny, chc�c znale�� wyt��maczenie swoich uczu� bolesnych i jakby dotkni�tych do �ywego widokiem gor�cej sympatyi, panuj�cej mi�dzy pani� Juli�, a Tenczy�skim. �Opanowa�y mnie nizkie, ziemskie uczucia. Chcia�abym, �eby wszystkich oczy na mnie jedn� by�y zwr�cone; zdawa�o mi si� w mojej zarozumia�o�ci, �e to b�dzie zupe�nie naturalne, a gdy jest przeciwnie, kiedy kto� ode mnie godniejszy i pi�kniejszy wyr�nia si� i g�r� bierze, zdaje mi si�, �e mnie spotyka jaka� krzywda osobista, a tymczasem to tylko moja mi�o�� w�asna i pycha na pr�b� by�y wystawione, ja za� niegodna, zamiast zapanowa� nad mojemi nizkiemi uczuciami, brudz� sobie serce jak�� gorycz� i smutkiem.� Zdawa�o jej si�, �e zarzuty te s� trafne i logiczne, �e powinny odwr�ci� jej my�li od tego dziwnego przygn�bienia, o kt�rem powtarza�a sobie, �e jest bezzasadne i ubli�aj�ce; my�la�a, �e argumentami tymi powr�ci sobie dawny spok�j umys�u, niezm�cony �adn� burz� uczucia, ani nieznanem wstrz��nieniem serdecznem; �e przestanie zajmowa� si� sympaty� tamtych dwojga, �e niepokoj�ce wspomnienie Tenczy�skiego ust�pi� powinno z my�li i zasun�� si� powoli w niepami�� oboj�tn�. Ale tymczasem tak nie by�o. Smutek, nazwany ran� pychy i zazdro�ci, nie ust�powa� z my�li, zaj�tych bezustannie tym samym przedmiotem, �ciska� jej serce w obecno�ci Tenczy�skiego i pani Julii i r�s� prawie z ka�d� godzin�, z Tenczy�skim sp�dzon�, kt�ry, jakby na ur�ganie, my�li jej i uczucia przykuwa� do siebie coraz wi�cej. Sparta�skie Ninki poj�cia o bezpretensyonalnym, skromnym ubiorze, uleg�y pewnej zmianie. Ulubiona dawniej g�adka czarna suknia rozkoszowa�a si� spoczynkiem w g��bi szafy, a niebieska z koronkami widywa�a teraz codziennie wieczorem �wiat�o lampy. Znalaz� si� r�wnie� pow�d do usprawiedliwienia tej wi�kszej w toaletach staranno�ci. Przypomnia�a sobie Ninka twierdzenie Tenczy�skiego, �e kobieta, nie umiej�ca si� �adnie ubra�, zdradza ma�� inteligency� i brak sprytu. Nie mog�a si� przecie� na to narazi�, aby j� uwa�ano za jak�� ograniczon� g�sk� i bezmy�ln�. Ninka, od czasu poznania pani Julii, wszystkie prawie godziny dnia mia�a wype�nione jej towarzystwem. Kiedy panowie byli zaj�ci naradami i przegl�daniem jakich� papier�w, przez Marya�skiego przywiezionych, panie w�drowa�y po muzeach i u�ywa�y w odkrytym powozie zamiejskich spacer�w. Nareszcie projekt wielkiego pieca w Zaleszynie nale�ycie rozwa�ono. Tenczy�ski i Marya�ski do kraju si� ju� wybierali. Stan�o na tem, �e towarzyszy� b�d� w podr�y pani Julii, kt�ra tak�e na wy�cigi zd��a�a do Warszawy. Ostatniego dnia przed wyjazdem, pani Julia, wszed�szy do mieszkania pani Tenczy�skiej po jakiej� z Ninka na miasto wycieczce, rzek�a,