4235
Szczegóły |
Tytuł |
4235 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4235 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4235 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4235 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Andrzej Piskulak
Po trzeciej zmianie
Tomik wydany nak�adem Wydawnictwa ��dzkiego � Kielce 1985 r.
w ramach �Biblioteki �wi�tokrzyskiej�.
Tom wyr�niony Og�lnopolsk� Nagrod� Literack� im. Ryszarda Milczewskiego � Bruno w
1986 r.
Na ok�adce fragment recenzji wewn�trz wydawniczej:
�Andrzej Piskulak urodzi� si� 23. 05. 1959 r, w Kielcach, gdzie pracuje po uko�czeniu
Technikum Mechanicznego w Rejonie Przewoz�w Kolejowych. Debiutowa� w jednodni�wce
�M�odzi id��. Jego wiersze ukaza�y si� m.in. w Magazynie �S�owa Ludu�, �Przemianach�,
�Radarze�, �Okolicach�, �Tu i teraz�. W 1980 r. Nak�adem O�rodka Kultury Literackiej w
Kielcach wyszed� jego arkusz poetycki �Kluczem do ba�ni mo�e by� wytrych�.
W zbiorku tym � w �lad za wspomnianym arkuszem � autor z przewrotn� pasj� odkrywcy �
ironisty � prze�miewcy pr�buje odk�ama� otaczaj�cy go �wiat konwencjonalnych form.�
Spis tre�ci
s�owo na pocz�tku
pierwsze b�ogos�awie�stwo
wygnanie
�ona lota
niedziela
wi�niowie
d�b i ja
*** (gdy tak gapi si� na wycieczkowicz�w)
czarny spowiednik
�wi�tokrzyskie podniesienie
kamienacja szczepana
powr�t do raju
niebozst�pienie
debiutancki krok
egzamin dojrza�o�ci
syzyf
*** (zwyk�y n�)
*** (gdy sierpie� wybuchnie...)
*** (w t�umie �cian czerwiec...)
wigilia jak co roku
drwal
gr�b partyzanta
rolnik
wystrza�owy wiarus
kulig
*** (gdy noc okry�a podw�rko drutem...)
*** (w dniu urodzin znalaz�em sobie...)
pies
koszyk�wka z przewidze�
�yciorys
jeden z nas
kabina
na wycieczce
czytaj�c londona
zabrano mi
poeta robotnik
*** (a ja chcia�by wiedzie� dlaczego...)
ulotna chwila
*** (gdy si� boisz tak...)
nad rzek�
moja matka
rybak
cmentarz
liryka wiejskiego ch�opaka
miasto o trzeciej zmianie
zdro�ony na zawsze
przyorywka do �piewu s�owika
oracz
Matka Boska
ja panie Bo�e
KONIEC ROZDZIA�U
5
s�owo na pocz�tku
nie mog�em st�umi� poduszk�
s�owa na pocz�tku
potrafi je wy�piewa�
oko przeci�te trzcin� ksi�yca
i tak up�yn��
wiecz�r i poranek
dzie� kolejny
czy ta chwila
po stworzeniu s�owa
jest
czasem na papierosa
si�dmym dniem
czy chwil� by
rozprostowa� krzy�...
pierwsze b�ogos�awie�stwo
pierwsza to istota
ale nie mam
wyboru
abym m�g� istnie�
musi istnie� on
b�dzie panowa� w moim dziele
b�d�c dzie�em moim
na m�j obraz i podobie�stwo
niezale�ny
b�dzie walczy� ze mn�
i istnia�
w zwyci�stwie przegra
a� stanie si� taki
sam
jak ja
wygnanie
dlaczego zerwa�e�
umow� o pobyt w Raju
nie zrozumia�e�
swojego cz�owiecze�stwa w Raju
i roli pos�usze�stwa
do uprawy kt�rej ciebie stworzy�em
i tak
na wniosek m�j i
rady �wi�tych zsy�amy ci� na ziemi�
by� doora� si�
roli jak� sam sobie wyznaczysz
z tym jednak
�e nie przekroczysz
korony z cierpienia
�ona lota
- jedna prawda
w oczy parzy
p�onie ciekawo��
i
co by si� mog�o sta� ze mn�
gdybym si� obejrza�a
w lot
pomy�la�a ze zgrozy
os�upia�a
niedziela
co mo�na zrobi� w tym dniu
poza odpoczynkiem
a� �upie w bezczynno�ciach
cz�owiek ju� stworzony
na dziesi�towej ukrzy�owano Chrystusa
noo mo�na
napisa� wiersz z szokuj�c� puent�
ale poezja ju� dawno rozsadzi�a
na wskro�
normalne prostoludzkie zdanie
wi�niowie
ogrodzeni b�lem ze wszystkich zmys��w naraz
w obozie
w kt�rym chcemy si� wznie��
ponad istnienie
a zapadamy w nie jeszcze g��biej
wysup�uj�c resztki
siwych my�li z g�owy
d�b i ja
konarzymy sobie tak
d�b i ja
ja � jeden z dw�ch �otr�w rozkrzy�owany
na �aweczce
on gestykuluje do nieba
niezgrabnie ga��ziami
ukrzy�owanymi
na wspieraczach
raz po raz
wybucha
ptactwem
z rozwartej dziupli
cieknie
czerwony
li��
�zaprawd� powiadam ci
jeszcze dzi� b�dziemy w raju�
- tak powiedzia�
gdy nagle
w��cznia gwiazd
przebi�a
w okolicy napisu informacyjnego
bok
wyp�yn�a
noc i woda
�Spe�ni�o si�
rozerwa�a
na dwoje
zas�ona w mojej �wiadomo�ci
***
gdy tak gapi si� na wycieczkowicz�w
podparty wspornikiem
pod konar
nie pami�ta
wiatru
kt�ry zaszumia� d�binie
w koronie
wtedy on �
ma�y �o��d�
ledwo przeczuwaj�cy istnienie
upad� z kolan matki
ma�y k��buszek zieleni
z zawi�zanym troskliwie listkiem
w czapeczce z pomponikiem
zerwa� ostatni� �ody�k� zale�no�ci
nareszcie wolny
obija� si� o kamienie
zaorywa� nosem o ziemi�
kluczy� mi�dzy ryjami dzikich �wi�
ucieka�
a� zagnany
do nieprzytomno�ci
zary� si� g��boko
w dziejow� szczelin�
w �wiadomo�ci zagna�ska
nie przypuszcza� nawet
�e prze�yje tysi�c najbli�szych lat
�e przetrwa w�asn� �mier�
czarny spowiednik
ukryty g��boko w puszczy �wi�tokrzyskiej
dawa� przez setki lat
rozgrzeszenie
temu zagnanemu skrawkowi
nim nasta� Chrystus
on by� Bogiem
w swojej koronie wykluwa� ptaki
ubo��ta chmurnik�w
pozwala� dzikom ostrzy� szable
o sw�j pie�
wilczyce wy�y do niego
dzik� mi�o��
konarami b�ogos�awi� ludzi do zagr�d
aby rodzili dzieci
na jego obraz i podobie�stwo
�Ch�op jak d�b co si� zowie�
a gdy nasta� Chrystus
podzieli� si� po boskiemu z nim
w�adz�
jak dobry gospodarz
w s��nistych s�ojach
zawiekowa�
histori� Polski
na czarn� godzin�
�wi�tokrzyskie podniesienie
ta ziemia
u Krzy�a
przyjmuje komuni�
nawozu i potu
by przemieni�
wzburzon� do szale�stwa krew
w wino
strudzone cia�o
w nasz� kromk� powszedni�
kamienacja szczepana
dlaczego kamienujecie mnie
krzykiem
poza t�um
w kt�rym bezpiecznie jest
by� samemu
dlaczego
zazdro�ci� i pom�wieniem
wyznaczacie
granice mojej wra�liwo�ci
i poni�enia
Bo�e wybacz im...
powiesi�em
w�asn� pier�
na krzy�yku
od �wi�tej komunii
powr�t do raju
nareszcie pozwolono nam powr�ci�
archanio� w pierwszej chwili
zmiecza� si�
pr�bowa� co� do nas zarai�
�Ej wy tam po co...�
zniech�cony zapioruszy� si� w sobie
a wi�c to tu
z wra�enia brak�o dziesi�ciu przykaza�
i ko�cielnych pi�ciu
a wi�c to tu
zwierz�ta linia�y si� do nas
w�� z rozwieszon� paj�czyn�
zwisn�� si� od drzewa do drzewa
a wi�c to tak
kto�
g�szczy� si� przed nami
a� znale�li�my ogryzek
z dobrze zawiecznionymi nasionami
niebozst�pienie
zat�umi� si� stadion
powiewaj� sztandary i chusteczki do nosa
na podium wszed� m�wca
jak rozgrzany o��w
czerwony na twarzy
rozpi�� marynark�
potem we�niana kamizelk�
krawat
guzik od ko�nierzyka
wreszcie rozerwa� na ca�y g�os
gard�o
zapalono reflektory
zapa�ki i papierosy
by by�o ja�niej
a niebozst�pienia jak
nie by�o tak nie by�o
albo by�o
zreszt� to nieistotne
bo liczy�o si� tylko czekanie
debiutancki krok
na progu istnienia
z podkurczonymi pod siebie my�lami
tr� s�owo o s�owo
by wskrzesi�... pierwsze sylaby
a� zatli� si� l�k
i o
pierwszych w�asnych krzykach
ruszy�em do ludzi
by narzuci� im w�asne zdanie
egzamin dojrza�o�ci
posadzono mnie
w od�wi�tnie doprasowanych �awkach
albo sam usiad�em �
wszystko jedno
wszystko co teraz napiszecie
b�dzie na wag� istnienia
a
rol� jak� pragniecie spe�nia�
w historii �wiata sami
wyznaczymy
wreszcie poezje
oceniono
niedostatecznie
to tylko
ha ha ha
hobby
syzyf
wtacza�
przez ca�e �ycie
mi�nie
kamie�
odepchni�ty
wreszcie sko�czy�a si�
kara
zainstalowa� ta�moci�g
***
zwyk�y n�
z czerwonym trzonkiem
dwoma ostrzami i korkoci�giem
le�y na stole
ja le�� na wersalce
tak�e bez idei i
ze stalow� marki
gerlach nierdzewny oboj�tno�ci�
czekam cierpliwie a� kto� si�
pos�u�y mn�
***
a gdy sierpie� wybuchnie
pokarmem
wy�ej ni� wzniesie si� ptak
g��biej ni� ryba
i
gdy ju� dopadniemy
do tego �arcia
to...
kiedy� obserwowa�em zabawnie
zakr�cone ogonki
ryje ideologicznie przepycha�y
si� bli�ej koryta
***
w t�umie �cian czerwiec
sp�ywa po bia�ych zas�onach
w czterdziestostopniowej gor�czce
wybite z orbity s�o�ce uderzy�o w ksi�yc
a na poduszce na trzydziestej stronie
echa le�ne
krzycz� tak
jak le�ne echa
jeszcze ostatnie krople krwi
zawis�e na metalowym pr�cie
skapuj� kolejn� minut�
milczenia
wigilia jak co roku
jedna strona historii wolna
kto przy niej usi�dzie
na talerzu z�amie s�owo
do Polski do Polski
szcz�� Bo�e
ciszej o rany boskie
tak nie wolno
o�� w gardle
z niedojedzonej my�li
drwal
splun�� w siarczyste d�onie
wzi�� siekier�
i na ca�� d�ugo�� s�katych ramion
szeroko
zamy�li� si�
w drzewo
gr�b partyzanta
w skraju lasu
(podobno w czterdziestym pi�tym)
�ci�to brzoz� na krzy�
i w miejscu jej
s�ycha� okrutn� cisz� domys��w
du�o brz�z wyros�o na ludzi
rolnik
stworzony z tego co go boli
z roli
kt�r� jak se po�cieli
tak se w niej
umrze
wystrza�owy wiarus
(prelekcja przy ognisku harcerskim)
urodzi�a mnie wojna
w gor�cym oku pepeszy
leje i bruzdy na czole
ju� wtedy mia�em nadziej�
�e socjalizm
je st
na skinienie palce
teraz wiem na pewno:
�ycie i wolno�� tylko jego
dodatkiem...
kulig
ju� cienki
l�d �ci�� g�owy
w rzece
mr�z �cisn�� a� zrobi�o
si� lu�no w palcie
zdyszane okulary
wydzielaj� sk�po po kieliszku gor�cego �wiat�a
oj naawiaa�oo... wiaa! oj awia�ooo
oj tej zimy po kolana...
... noo wiooo siwy!
konie spocone batem po zadach
ugrz�z�y w wysi�ku wo�nicy
***
gdy noc okry�a ko�dr� podw�rko ogrodzone drutem
wspinaj�cym si� bezsilnie po delikatnym ciele s��w
ironicznych jak spojrzenie koleg�w
�yczliwych jak spojrzenie przyjaci�
niecierpliwych jak spojrzenie ojca
s��w jak spojrzenie matki
gdy pytaj� � powiedz co to jest poezja
gdy ka�de s�owo grozi upadkiem
gdy ziemia ucieka spod k� expresu wyobra�ni
moja poezja jest zje�d�ona poci�giem podmiejskim
moja poezja jest zje�d�ona poci�giem podmiejskim
moja poezja rozwleczona autobusem
wykuta opornie na kowadle
w szkolnych warsztatach
jak rozbity wagon bez listu przewozowego
moja poezja
w tym syku z rury odpowietrznikowej kaloryfer�w
w tym niemym szepcie z ksi�ycem
zmy�lnikowanym spytajnikowanym zwykrzyknikowanym
przez poet�w
trzepoce si� jak bia�a flaga w r�ku tch�rza
gdy siedzimy we dw�ch obok siebie
i zwlekamy do ostatecznej chwili
jak ja z zaleg�ym referatem z propedeutyki
gdy ojciec przed wyzwoleniem
jad� i smakowa�y mu obierki z przemro�onych ziemniak�w
i kotlet ple�niej�cy
jeszcze popycha� na kromce czerstwego chleba
a� spad�
i... ora� u dziedzica ca�y dzie�
c� znaczy moja dzieci�stwo
i moja poezja
wi�c prosz� pana
co pan mi mo�e poradzi�
�no c� ci mog� radzi� � ja jestem tylko psychiatr��
***
w dniu urodzin znalaz�em sobie
lalk�
by�a inna ni� zwykle
chocia� jej kartki po��k�y
rado�� przebija�a z
twarzy jej stronic
przyszed� wokulski z �yczeniami
urodzinowymi pocz�stowa�em go sportami
i spyta�em o zdrowie
izabeli
u�miechn�� si� i mrukn��
co� po angielsku
potem wypi� mi w�dk�
i w milczeniu prze�miali�my ca�� noc
pies
nareszcie p�yn�� tak spokojnie
jak noc u�piona na �a�cuchu
a mr�z szczeka pod stopami
rozgryza srebrzone �niegiem niebo na dwoje
a ksi�yc rozkrzy�owany na konarach drzew
przebity w��czni� szronu
zapala gwiazdy
roziskrza si�
li�� w �ap�
koszyk�wka z przewidze�
graj� w moj� g�ow�
gram razem z nimi
rzuty osobiste
dwa razy
do pe�nego wrzasku
w czarnym prostok�cie
rozbita twarz
nie nie to nie moja
a mo�e moja
trzask drzwi odci�� j� s�dziemu
tak tak
teraz pami�tam
to w ni� graj�
jest ju�
22 d0 29 lutego
�yciorys
Obawiamy si� jednej �mierci,
A ju� wielu �mierciom ulegli�my
(Heraklit)
urodzi�em si� gdy mia�em osiemna�cie lat
potem musia�em umrze�
tak jak to ka�dy robi
powiesi�em na s�upie klepsydr�
razem z przechodniami czyta�em j�
tak�e kiwaj�c z �alem g�ow�
jeden z nas
pami�ci Baczy�skiego
jeden z nas to w�a�nie ja
przyszed�
lecz zamiast karabinu ma butelk� w�dki
jeden z nas to w�a�nie ja
przyszed�
cierpi chocia� nikt nie rozkazuje
jeden z nas to w�a�nie ja
jest
w�adc� w ogr�dku dzia�kowym z grabiami w d�oni
jeden z nas to w�a�nie ja
jest
tylko numerem w ksi��eczce wojskowej
kabina
Ani Chmielewskiej
kabina polecia�a na ksi�yc zawieszony
u sufitu na poddaszu
mknie jak poci�g podmiejski
po torach mlecznej drogi
wo�nica wielkiego wozu
na przeje�dzie pokiwa� czapk�
i zakl�� pod w�sem
i pogna� konie
z nozdrzy unios�y si�
g�ste mg�awice
(rejestrowane wytrwale j�zykiem)
min�a gwiazdy
na przydro�nych drzewach
wzi�li�my udzia� w krucjacie
by urealni� abstrakcj�
by z tej wyprawy przywie�� swoim dziewczynom
klejnoty z wypalonych s�o�c
bransolet� z mg�awic
pier�cie� saturna
a nie stan�li�my za mi�sem
za w�glem
nie zainwestowali�my w ksi��eczk� mieszkaniow�
min�a gwiazdozbiory i horoskopy w dziennikach
i leci sobie
leci ta �ma
na wycieczce
pomnik bohatera
wypr�y� dumnie pier�
rozepchn�� si� �okciami
w�r�d nas
w swojej dumie
tajemniczy i nami�tny jak
s�owa przewodniczki
jego zwyci�stwa
jego kl�ski
jego kochanki i �ony
jego �lubne i nie�lubne dzieci
jego choroby nawet W
jego zmagania z Bogiem i wydawcami
jego przyj�cia i osobisto�ci kt�rymi si� ch�tnie otacza�
jego wystawne b�d� ascetyczne �ycie
jego jego i tylko jego
taak
odpycha� nas tymi �okciami
a� zrobi�o si� za ciasno o jednego
coraz dalej dalej dalej
mi�dzy op�otki i zagajniki
na peryferie wyobra�ni do naszej kwatery
gdzie jesieni�
nie dociera nawet
�13�
czytaj�c londona
a d�o� jak moja dwie z zakasanymi po szale�stwo r�kawami
uj�a top�r i drwa po drwa
r�bie zmarzni�te na s�k �ycie
a d�o� jak moja dwie
uj�a sito i trz�sie ile nadziei w p�ucach
a� zab�ysn� grudki pragnie�
psy huski drapi� pazurami bia�� cisz�
zaprz�gni�te powrozem nerw�w do sa�
gnaj� na przestrza� zziajane g�odem po �apach
tylko mro�ny step to m�oda suka
nieujarzmiona gdy oszczeni potomstwo
kt�re musi �y�
by mog�o zabi� inne
zabrano mi
zabrano mi czere�nie
w bia�ych podkolan�wkach
kiedy na samym czubku
ukryty przed �wiatem
otulony g�si� sk�rk� przed dreszczem
a pod g�ow� wystarcza� kawa�ek ksi�yca
zabrano mi
czere�nie czere�nie
w porwanym garniturku
narzekanie matki
�i znowu juch� gdzie� ponios�o
a masz ty...�
i co w zamian?
sztywno dopasowane urz�dy na ka�d� okoliczno��
na nogi rozwalaj�ce si� huty
by wznosi� co raz kominiaste hymny
poeta robotnik
pisa� wiersze
b�d� kolejarzem
liczy� wagony
b�d�c poet�
to naprawd� nie mia�oby wtedy
ani metafor ani semafor�w
***
-------------------------------------
------------------------------------
------------------------------------
a ja chcia�bym wiedzie� dlaczego
zwyci�stwa przypisywane s�
przyw�dcom
a kl�ski
narodowi
ulotna chwila
i niebo odfrun�o nam z r�k
jak wyleczony ptak
na s�siednie drzewa
d�ugo patrzyli�my ze wzruszeniem w oczach
a� zgilotynowa� je horyzont
***
gdy si� boisz tak
�e nie potrafisz zrobi�
nic jak tylko
si� ba�
wtedy ka�da forma
ucieczki
jest gorsza ni� �mier�
nad rzek�
nurt faluje w sitowiu
mi�dzy rozkraczonymi9 wierzbami
spod�u�nia� a� do samego mu�u
strumie�
z ostr�yny
zaczerwieni� rozbrzuszenie rzeki
moja matka
styrannie ukrywa w d�oniach
spracowan� twarz
spomi�dzy palc�w
wyp�ywaj� stru�ki
siwych w�os�w
i ci�gle z wyrzutem
milczy z wyrzutem
milczy
na mnie
rybak
zalew wije si�
cedzon� z namaszczeniem
stru�k� dymu z fajki
w�dk� ukr�cona
z porannej mg�y
�owi
uchem
taaak�
cisz�
cmentarz
tylko tu
ziemia wiecznie rozes�ana
milczy
cierpliwie
na nast�pne pokolenia
liryka wiejskiego ch�opaka
cztery strony �wiata
gees kino remiza stra�acka i
ko�ci�
(stacja kolejowa wyznacza�a ucieczk�)
zale�nie od pory roku
wystarczy�o starym harcerskim sposobem w lesie
ogl�da� drzewa i p�oty
i ju� wiadomo gdzie remiza
i �atwiej trafi� do monopolowego
dyskoteka ludowa king kong
zetesempe zaprasza
�organiz�je gr�p� m�odzierzy�
............
tylko ko�ci�
na g�rze dzwonnica w ta�moci�g obok
usytuowanej kopalni dolomitu
skromnie zakurzony w sobie
miasto o trzeciej zmianie
wjechali�my w rozszarpany kominami
�wit katowic
czerwone blizny
jarz� niebo
py� kie�kuje wyczernione li�cie
ziemia ska�ona prac�
do ostatniej chwili na odpoczynek
domy wzesz�y po rosie z
trzeciej zmiany
k�pi� si� z okopce� w czerwieni
a� przyblad�y rozgor�czkowane okna
szyny fedruj� uparcie
ma�ymi drzwiami
w ha�dy wysi�ku
i
wszyscy poklepuj� si� po plecach
trud osypuje si� na ziemi�
a� gryzie w gardle drapie w oczy
nie mog�em st�umi� kaszlowego
pieruna
zdro�ony na zawsze
przy drodze
ukl�kni�ty w p� ko�ci�ek
a� dziw �e B�g si� tam ko�acze
okna z�o�one na amen
po pacierzu sfrun�� ptak
nie wy�ej ni�
wzniebozst�pienie
deskami na krzy� zabity
przyorywka do �piewu s�owika
wyprowadzony w pole
�wit spi�ty lejcami
z zachomotowanym na karku s�o�cem
zanurzony po barki w wysi�ku
ci�kim wzrokiem wyora�
pierwsz� bruzd�
na czole
zlecia�y si� my�li
dziobi� wzesz�e po roztopach d�d�ownice
batem na chwil� unieruchomi� wiatr
i zdecydowanym krokiem odczyta�
rozw�j zawini�ty w pow�j
i ju� grzmi oddech rozche�stanej koszuli
b�yska spojrzenie spod czapki
trzasn�� bat
w pr�dko�ci zagona� si� po ko�skie brzuchy
a� brak�o miejsca na wypi�tym zadzie
dla przekle�stw
rozchmurzone czo�o
leje z cebra pot
i ani si� spostrzeg�
gdy zakie�kowa� pierwszy wiosenny
ksi�yc
oracz
(komentarz do obrazka)
oracz zaprz�gni�ty
do skiby
przycupni�ty pag�r
do obej�cia
a� ugrz�z� poi ko�skie zady
Matka Boska
ka�dej wiosny
wyoruje j� ch�op polski
z bruzd czo�a
zaprz�gni�ty do historii narodu
ja panie Bo�e
ja panie Bo�e w podr�y galaktyk�
po torze krzywej
czuj� �e pie�� ta jest
machni�ciem zniecierpliwionej r�ki
ja panie Bo�e
kiwni�ciem palca przywo�a�em
anio�a str�a
wraz z rachunkiem poda� mi
tabletk� relanium i szklank� neospazminy
ja panie Bo�e
wczoraj ogl�da�em w telewizji program
�o potrzebie budowania dom�w dla upo�ledzonych umys�owo�
czy �wiat ten ca�y jest tak� inwestycj�
ja panie Bo�e
na drodze krzy�owej jakiejkolwiek codzienno�ci
wszak zes�a�e� tu swojego syna
by w za�o�eniach konstrukcyjno � technologicznych
by� cz�owiekiem
ja panie Bo�e
tak sobie my�l�
�ycie to taki ob�z...
z kt�rego gdy si� pryska
to koniecznie trzeba wiedzie� dok�d
ja panie Bo�e
chc�c pokroi� kie�bas�
poderzn��em Ci gard�o
chc�c za Twoje zdrowie
wypi�em Ci krew
ja panie Bo�e
na zako�czenie ju�
jak �lepy �ebrak obok ko�cio�a
w blasku dna swojego kapelusza
prosz� o pozytywne rozpatrzenie
mojej sprawy
KONIEC KSI��KI