4194

Szczegóły
Tytuł 4194
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4194 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4194 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4194 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jones J.V. KOLCZASTY WIENIEC The Barbetl Coil T�umaczy� Dariusz Kopoci�ski Wydanie oryginalne: 1997 Wydanie polskie: 1999 PODZI�KOWANIA Za nieocenionej pomoc i wsparcie radami podzi�kowania zechc� przyj��: Betsy Mitchell oraz Colin Murray, Wayne D. Chang, Russell Galen i Danny Baror, Mari C. Okuda, Sona Yogel i Daniel R. Horne. W kwestii iluminowania r�kopis�w, ich malowania i przygotowywania szczeg�lnie wiele zawdzi�czam pracom Michelle P. Brown i Janet Backhouse (chocia� musz� przyzna�, �e sama wymy�li�am co ciekawsze receptury). I, jak zawsze, dzi�kuj� Richardowi... Dla Betsy PROLOG Ten, kt�ry mia� wkr�tce zasi��� na tronie, bieg� nago przez las. Stworzenia nocy, ptaki i owady, towarzyszy�y mu w podr�y poprzez spl�tany g�szcz drzew. W rozrzedzonym powietrzu unosi�y si� tysi�ce zapach�w. Ksi�yc w nowiu po�yskiwa� niczym ostrze wysuni�te z pochwy. Korzenie �apczywie wyci�ga�y palce, a ga��zie z�owieszczo trzeszcza�y. Wszystko � odleg�e gwiazdy, ciemne plamy chmur, rozmok�a ziemia i zwierz�ta przyczajone w cieniu � nale�a�o tej nocy do niego. Pozosta�o pi�� tygodni do czasu koronacji. Pi�� tygodni do rozpocz�cia wielkiego dzie�a. Pi�� tygodni, by przygotowa� si� na to, co nieuniknione. W liczbie pi�� drzemie prawdziwa pot�ga! Staro�ytna, mroczna magia! Ten, kt�ry mia� wkr�tce zasi��� na tronie, zwr�ci� oczy na zach�d. G�ry Dzia�owe nie dawa�y mu spokoju. Resztki �niegu, zdobi�ce wierzcho�ki, n�ci�y go swym dziewiczym kolorem. Z jak�� rado�ci� okrwawi�by te g�rskie prze��cze! Z jak�� rozkosz� przek�u�by te s�dziwe w�wozy, by dosta� si� do �yznych krain le��cych poza nimi! Garizon t�skni� za portem morskim i wybrze�em, ale nie tylko. Zwyci�ony, zdruzgotany, zniewolony, a na koniec zapomniany � przetrwa�, karmi�c si� krwi�, ��ci� i moralnym zepsuciem. Od rz�d�w ostatniego w�adcy up�yn�o pi��dziesi�t lat. Wystarczaj�cy to czas, by jego pogromcy na zachodzie zmarli, zapomnieli lub padli ofiar� syfilisu. Garizonowi nadano przydomek: �Nasz spichlerz na wschodzie i przyjaciel w potrzebie�. Ju� wkr�tce Garizon przestanie pomaga� komukolwiek. Mia� teraz w�asne potrzeby. Nale�a�o przywr�ci� chwa��, upomnie� si� o ziemi�, ukoronowa� kr�la Kolczastym Wie�cem ze z�ota. Pi��dziesi�t lat podda�stwa: c� to jest wobec pi�ciuset lat konflikt�w? Ten, kt�ry mia� wkr�tce zasi��� na tronie, u�miecha� si�, mijaj�c kolejne drzewa. Ludzie na zachodzie mieli kr�tk� pami��. Ci, kt�rzy zapomnieli, skazali si� na los o wiele gorszy ni� tylko pope�nianie tych samych b��d�w. �San Diego Union Tribune�, 28 marca W�AMYWACZE ZAMIAST PIENI�DZY WYNOSZ� Z BANKU SKRYTKI Z DEPOZYTAMI Jeden z pracownik�w ochrony postrzelony w pier� i oko�o trzystu skradzionych skrytek z depozytami to rezultat w�amania do Banku Narodowego La Havra w Chula Vista, kt�re mia�o miejsce w nocy z wtorku na �rod�. 46-letni Samuel Ossaco znajduje si� w stanie krytycznym na oddziale w Scripps Memoria� Hospital. Niespe�na czterdzie�ci minut po tym, jak z�odzieje oddalili si� z �upem, zdo�a� w��czy� alarm i powiadomi� posterunek policji. Bandyci przed napadem przeci�li linie telefoniczne. Wykorzystuj�c miniaturowy palnik, w�amywacze usi�owali dotrze� do g��wnego skarbca. Zgodnie z pierwszymi ustaleniami policji, kiedy nie uda�o im si� otworzy� sejfu, dostali si� do pomieszczenia ze skrytkami. Trwa intensywne �ledztwo. �To robota fachowc�w � stwierdzi� w wywiadzie pu�kownik Jamie Peralla z wydzia�u dochodzeniowego. � Sprawcy nie dzia�ali na o�lep. Wiedzieli, kt�re kable przeci��, znali rozk�ad instalacji alarmowej, dysponowali profesjonalnym sprz�tem�. Prezes banku, George Bonnaheim, wyznaczy� 10 tysi�cy dolar�w nagrody za wskaz�wki, kt�re pomog� odzyska� skrytki z depozytami. �Bandyci zabrali dorobek �ycia r�nych ludzi � stwierdzi�. � Trudno powiedzie�, co znajduje si� w tych skrytkach�. (o skrytkach czyt. na str. 30) Jeff Welz ROZDZIA� PIERWSZY Zabieraj�c si� do �niadania, Tessa McCamfrey przegl�da�a kilka pierwszych stron �Union Tribune�. Interesowa�y j� tylko nag��wki, fotografie i og�oszenia. Wzrok mia�a dobry, potrafi�a odczyta� drobn� czcionk� artyku��w i list�w do redakcji, lecz nie znosi�a koncentrowa� uwagi na literkach. Denerwowa� j� ich rozmiar. Pochylona nad bia�ym, laminowanym blatem, si�gn�a po kanapk� z boczkiem, kt�ra le�a�a tu� przy aparacie telefonicznym. Podobnie jak to czyni�a zawsze przed zatopieniem z�b�w w zapiekan�, angielsk� bu�eczk�, zerkn�a do �rodka, by upewni� si�, czy wszystko jest tak jak nale�y. Lubi�a patrze� na uk�ad warstw boczku. Zadowolona z ogl�dzin, odgryz�a spory k�s i przewr�ci�a stronic�. WCI�� NIE NATRAFIONO NA �LAD SKRADZIONYCH SKRYTEK. Ile to ju� up�yn�o czasu? Miesi�c? Sze�� tygodni? Nikt ich chyba nie znajdzie. W�a�nie wtedy, gdy odk�ada�a gazet�, rozdzwoni� si� telefon. Zesztywnia�a. Po trzech kolejnych sygna�ach nowa, automatyczna sekretarka Sony Deluxe przyst�pi�a do akcji. Zakr�ci�y si� rolki kasety, zapali�y w�a�ciwe �wiate�ka i g�os, nie nale��cy do Tessy, powiadomi� dzwoni�cego: �Chwilowo nie ma w domu nikogo z rodziny. Po us�yszeniu sygna�u prosz� zostawi� wiadomo�� i czeka� na odpowied��. Tessa zmarszczy�a czo�o. Nikogo z rodziny! Doprawdy � powinna nagra� inn� wiadomo��. Jednak w �lad za t� my�l� nasun�a si� nast�pna: z pewno�ci� tak si� nie stanie. Nigdy nie umia�a wzi�� si� w gar��, gdy trzeba by�o za�atwi� jak�� piln� spraw�. Rozleg� si� g�o�ny sygna�, a zaraz po nim cichy, m�ski g�os: � Tesso? Tesso? Jeste� tam? � Nast�pi�a przerwa, po kt�rej spokojny do tej pory g�os zabrzmia� o wiele bardziej nerwowo. � S�uchaj! Wiem, �e tam jeste�. Jad� do ciebie. Musimy porozmawia�. Zanim przebrzmia�o ostatnie zdanie, odsun�a krzes�o i odszuka�a buty. Kanapka z boczkiem zosta�a od�o�ona, kluczyki znalezione, portmonetka sprawdzona, a we�niany sweter przykry� bawe�nian� bluzeczk�. Nadesz�a pora, �eby zmieni� klimat. Nie cierpia�a rozm�w, kt�re towarzysz� rozstaniom; nienawidzi�a niedwuznacznego wyrazu twarzy u m�czyzn, kt�rych zawiod�a. Wszystkie jej dotychczasowe zwi�zki zako�czy�y si� w podobny spos�b: dzwoni� telefon, a potem by�y ju� tylko wyrzuty sumienia i poczucie winy. Jak mia�a wyt�umaczy� m�czy�nie, �e nic do niego nie czuje, cho� sama nie wie dlaczego? Na to ostatnie pytanie nie potrafi�a odnale�� odpowiedzi, wobec czego traci�a fortun� na coraz to lepsze automatyczne sekretarki. Chcia�a odgrodzi� si� nimi od odpowiedzialno�ci. A kiedy, jak w przypadku Mike�a Hollistera, gro�ono jej odwiedzinami w mieszkaniu i otwart� konfrontacj�, zmyka�a do lasu. S�o�ce w po�udniowej Kalifornii pra�y�o bardziej, ni�by sobie tego �yczy�a. Ignoruj�c majow� por� i temperatur� przekraczaj�c� dwadzie�cia stopni Celsjusza, Tessa nie zrezygnowa�a ze swetra. Czu�a si� zbyt wyeksponowana, gdy od zewn�trznego �wiata oddziela�a j� zaledwie pojedyncza warstwa tkaniny. Honda civic by�a jej dobr� przyjaci�k�. W odr�nieniu od tych zdradzieckich samochod�w w filmach, kt�re zawsze odmawiaj� pos�usze�stwa, gdy trzeba ulotni� si� z heroin�, jej honda zrywa�a si� do biegu tu� po przekr�ceniu kluczyka w stacyjce. Dok�d jecha�? Marzy�a o zieleni, ale nie tej chemicznie podkolorowanej, przygotowanej pod budow� domu, ani te� tej wypiel�gnowanej i przystrzy�onej, jak na polu golfowym Mission Gorge. Pragn�a �wie�ej, �ywej zieleni. Zjecha�a na Texas Street, zostawi�a za sob� University Heights i skierowa�a si� na wsch�d autostrad� numer 8, mijaj�c szereg hoteli, supermarket�w, kr�gielni i szk�ek golfowych. W sobotni ranek na trasie by�o w miar� spokojnie. Na niebie dominowa� typowy dla po�udniowej Kalifornii odcie� b��kitu, kt�rego nie m�ci�a najmniejsza chmurka. Promienie s�o�ca wpada�y przez boczn� szyb� do wn�trza pojazdu, grzej�c jej r�ce i twarz. Gdzie� w g��bi duszy cieszy�a si� z tej ucieczki. Wydawa�o jej si�, �e w �yciu tylko wtedy czu�a si� �wietnie, kiedy dok�d� podr�owa�a. Przy odrobinie szcz�cia mog�a prze�y� kilka minut� czasem nawet godzin � euforii zwi�zanej z oczekiwaniem na dotarcie do celu, pozwalaj�cej zapomnie� o wszystkim z wyj�tkiem samej jazdy. Zawsze jednak z chwil� dojechania na miejsce czu�a lekki niedosyt, jakby kres jej podr�y le�a� znacznie dalej. W czasie jazdy poczu�a w skroniach delikatny szum i ostry pisk, jakby kto� przejecha� paznokciami po tablicy. Przerazi�a si� nie na �arty. Tylko nie teraz, nie dzi�! Od tak dawna dobrze si� czu�a, �e zacz�a wierzy�, i� wyzdrowia�a. Doda�a gazu z nadziej�, �e ucieknie od tego ha�asu. Do�wiadczenie nauczy�o j�, �e im szybciej jedzie i d�u�ej siedzi za kierownic�, tym mniej dokucza jej tinnitus. W�a�nie: tinnitus, brz�czenie w uszach. Po raz pierwszy dolegliwo�� t� stwierdzono u Tessy w wieku pi�ciu lat, na kr�tko przed tym, jak jej rodzina przenios�a si� z Anglii do Ameryki. Doskonale pami�ta�a zielony skrawek ziemi, uchodz�cy w�wczas za ich ogr�dek. Siedzia�a na trawie, zaciska�a pi�stkami uszy i pyta�a matk�, kiedy �sko�czy si� to buczenie�. Czu�a si�, jak gdyby kto� umie�ci� w jej g�owie malutki dzwoneczek. Ha�as nie ustawa�. Po tygodniu wezwano lekarza rodzinnego. Doktor Bodesill by� ros�ym m�czyzn� z czerwonym nosem, pachnia� porto i wykazywa� upodobanie do jaskrawoczerwonych, dzierganych kamizelek. Po kilku dostojnych ,,hymkni�ciach� i ,machni�ciach� stwierdzi�, �e dziewczynka powinna uda� si� do Londynu i podda� badaniu u specjalisty. Dziesi�� dni p�niej opatulono Tess� ciep�ym zimowym p�aszczem (na przek�r upalnej pogodzie), w�osy zaczesano do ty�u, podci�gni�to rajstopy i zaprowadzono na dworzec kolejowy, nie zwa�aj�c na gwa�towne protesty. Tessa polubi�a jazd� poci�giem. Podczas dwugodzinnej podr�y miarowy stukot metalowych k� tocz�cych si� po szynach i wielotonowy odg�os silnika skutecznie t�umi�y tinnitusa. Na tyle skutecznie,�e gdy dotarli do Londynu, by�a przekonana, i� dzwonienie w uszach usta�o. Kiedy poci�g wje�d�a� na Victoria Station, dziewczynka odwr�ci�a si� do matki. � Mamusiu, znik�y ha�asy. Matka os�upia�a: po zam�wieniu wizyty u specjalisty w Londynie i m�cz�cej je�dzie poci�giem jej krn�brna i niewdzi�czna c�rka mia�a czelno�� zauwa�y�, �e dobrze si� czuje! Na szcz�cie kolejarz z gwizdkiem oszcz�dzi� jej upokorzenia, jakiego by do�wiadczy�a, pojawiaj�c si� u lekarza z cudownie uleczonym dzieckiem. Do ko�ca �ycia Tessa b�dzie pami�ta� d�wi�k tamtego gwizdka. Jeszcze na stacji w Stoke kto� uchyli� okno, kt�re nadal by�o otwarte, kiedy w Londynie kolejarz spaceruj�cy wolnym krokiem po peronie czwartym przystan�� w odleg�o�ci trzech st�p od lewego ucha dziewczynki i dmuchn�� pot�nie w sw�j profesjonalny, kolejarski gwizdek. Poczu�a si�, jakby kto� no�em przepo�owi� jej ucho, rozdzielaj�c nerwy, tkank� i membran�, a ca�y m�zg, nie � ca�a jej osobowo��, zatrz�s�a si� pod wp�ywem strasznych wibracji, kt�re wywo�a�a praca wielkiego metalowego urz�dzenia, umieszczonego w g�owie. Krzycza�a histerycznie, b�agaj�c matk�, �eby uciszy�a ten ha�as. Kilka godzin p�niej dowiedzia�a si�, �e wrzeszcz�c, tylko pogarsza�a sw�j stan. Zanim dotarli na Harley Street, matka zwi�za�a jej r�ce na plecach ��tym, nylonowym szalikiem. Tym sposobem zdo�a�a powstrzyma� dziecko od ok�adania si� pi�ciami po skroniach. Specjalista, otolaryngolog o nazwisku Hemsch, da� Tessie �rodek na uspokojenie, szklank� lemoniady i pluszowego misia, kt�rego mog�a przytula� podczas ogl�dzin. W ci�gu nast�pnej godziny uszy dziewczynki zosta�y poddane badaniu wi�zkami �wiat�a i r�nymi metalowymi przyrz�dami, natomiast s�uch sprawdzono za pomoc� ci�gu nisko- i wysokotonowych d�wi�k�w. Pucu�owata piel�gniarka z ch�odnymi d�o�mi pobra�a pr�bki krwi i moczu. Doktor Hemsch wnioski ze swych bada� przekaza� osobno matce i c�rce. Tessa b�dzie mu dozgonnie wdzi�czna, �e to w�a�nie z ni� porozmawia� w pierwszej kolejno�ci. � Tesso � powiedzia�, pochylaj�c si� nad ni� i zdejmuj�c okulary, dzi�ki czemu ujrza�a przyjacielski wyraz jego b��kitnych oczu � cierpisz na co�, co my nazywamy tinnitusem. Oznacza to, �e s�yszysz w uszach ci�g�e brz�czenie. Zdarzy si� jeszcze nieraz (tak jak na dworcu, kiedy kolejarz zagwizda� w gwizdek), �e ha�as b�dzie g�o�niejszy. B�d� tak�e chwile, kiedy niemal umilknie. � Lekarz dotkn�� ramienia dziewczynki. � Ty i ja, Tesso, b�dziemy odt�d jedn� dru�yn�. Musimy uchroni� ci� od g�o�nych d�wi�k�w, jak ten gwizdek na peronie. Mimo �e nie wiadomo, co wywo�uje tinnitusa, jedno jest pewne: ha�as pogarsza spraw�. � Mo�e pan zrobi�, �eby ha�as znikn��? � zapyta�a Tessa, o�mielona tym podniecaj�cym faktem, �e b�dzie wraz z doktorem Hemschem w jednej dru�ynie. Lekarz spojrza� jej prosto w oczy. � Nie mog� nic zrobi�, �eby znikn�� ha�as. Mog� tylko z�agodzi� jego oddzia�ywanie, a je�eli tinnitus nie zechce dobrowolnie ust�pi�, b�dziemy musieli zastanowi� si� wsp�lnie nad dalszym post�powaniem. Tessa u�miechn�a si� kwa�no, wyprzedzaj�c jad�c� lewym pasem czarn� p�ci�ar�wk�. Nie mia�a okazji by� w jednej dru�ynie z doktorem Hemschem. Wkr�tce po tamtej pierwszej wizycie przenios�a si� wraz z rodzicami do Nowego Jorku. Tinnitus ust�pi� w ci�gu dziewi�ciogodzinnego lotu, by powr�ci� siedem lat p�niej, budz�c przyjemne wspomnienia o niebieskookim lekarzu i piel�gniarce z ch�odnymi d�o�mi. Kierowca pick-upa przyspieszy� i z hukiem silnika wyprzedzi� j� po wewn�trznym pasie. Kiedy samoch�d wysforowa� si� przed hond�, zobaczy�a nalepk� na tylnym zderzaku. Czarnym, t�ustym drukiem wypisano: NIE KUPUJ�, TYLKO TWORZ�. Instynktownie zwolni�a. Wiedzia�a, �e przekracza dozwolon� pr�dko��. Nic na to nie mog�a poradzi�. Kiedy zdawa�a na prawo jazdy, tinnitus da� o sobie zna� i szybko zauwa�y�a, �e im mocniej wciska peda� gazu, tym g�o�niej pracuje silnik. Najlepszym sposobem na tinnitusa by�o zag�uszenie wysokotonowego jazgotu w uszach ha�asem r�wnie g�o�nym, ale o niskiej cz�stotliwo�ci. Teoria m�wi�a, �e takie d�wi�ki powinny si� nawzajem wykluczy�. Praktyka nie potwierdzi�a tej teorii do ko�ca, niemniej Tessa czu�a ulg�. Czasem wi�ksz�, czasem niniejsz�. Zauwa�ywszy znak informuj�cy o zje�dzie na I-15 w kierunku p�nocnym, zjecha�a na lewy pas i ustawi�a si� tu� za czarnym pick-upem. Dok�adnie w chwili, gdy ��ta honda znalaz�a si� za p�ci�ar�wk�, zab�ys�y �wiat�a stopu. Przyhamowa�a gwa�townie. Chocia� droga by�a wolna, �wiat�a mrugn�y jeszcze dwukrotnie, ka��c jej powt�rnie zwolni�. Zgodnie ze znakiem drogowym skrzy�owanie z I-15 znajdowa�o si� �wier� mili dalej. Kiedy zn�w spojrza�a przed siebie, poczu�a w g�owie dojmuj�ce brz�czenie. Pick-up raz jeszcze b�ysn�� czerwieni� �wiate�. Z ca�ej si�y nacisn�a na hamulce. Pasy bezpiecze�stwa wpi�y si� w cia�o. Kierowca p�ci�ar�wki u�miechn�� si� we wstecznym lusterku. Mia� ciemne w�sy, podw�jny podbr�dek i ma�e, wype�nione biel� z�b�w usta. Tessa zawrza�a gniewem. Korci�o j�, �eby staranowa� pick-upa, a potem wyprzedzi� go i zajecha� mu drog�. W�wczas przypomnia�a sobie dawno us�yszane s�owa: �Spokojnie, Tesso, tylko spokojnie. Lekarz powiedzia�, �e nie wolno ci si� denerwowa�, bo powr�c� ha�asy�. Lata sp�dzone na �wiczeniu samokontroli wycisn�y na niej swe pi�tno: zwolni�a do pi��dziesi�ciu mil na godzin�. P�ci�ar�wk� najwidoczniej tak�e zamierza�a skr�ci�. Tessa trz�s�a si� ze zdenerwowania. Niezno�ne buczenie zdawa�o si� rozsadza� skronie. Uzmys�owi�a sobie nagle, �e nie pragnie ju� skr�ca� na p�noc i wlec si� potulnie za pick-upem, prze�ywaj�c w�asn� pora�k�. Spoconymi d�o�mi przekr�ci�a kierownic� i wyprowadzi�a samoch�d z pasa zjazdowego z powrotem na ��semk�. W�ciek�a na sam� siebie poczu�a, �e tinnitus przyst�puje do kolejnego natarcia. Sprawa wydawa�a si� beznadziejna: mia�a si� nie denerwowa�, ale sam ten fakt nape�nia� j� jeszcze wi�ksz� z�o�ci�. Honda p�dzi�a na wsch�d. Mija�a kliniki, hale wype�nione artyku�ami przemys�owymi i ci�gi budynk�w oferuj�cych na wyblak�ych afiszach �przeprowadzk� i telewizj� kablow� gratis�. Przyspieszaj�c do siedemdziesi�tki, Tessa pr�bowa�a uspokoi� si� i pozwoli�, by warkot silnika ul�y� jej zszarganym nerwom. Nie mia�a poj�cia, dok�d zmierza. Pocz�tkowo kierowa�a si� do Mission Trails z ich s�dziwymi d�bami i sosnami oraz sieci� dr�ek przecinaj�cych cieniste dolinki i piaszczyste wzg�rza. Teraz po prostu jecha�a na wsch�d. Incydent z pick-upem wyprowadzi� j� z r�wnowagi. Usi�owa�a zapanowa� nad sob�, ale tinnitus � brz�czenie w uszach, kt�re powraca�o do jej �ycia niczym fala przyboju � stawa� si� coraz bardziej niezno�ny. �Koj�ca muzyka � stwierdzi� jej ostatni lekarz � pomo�e pani, kiedy powr�ci to dzwonienie�. Doktor Eagleman wr�czy� jej kaset� z czym� zatytu�owanym Ocean zdrowia, za co miesi�c p�niej policzy� sobie dziewi��dziesi�t dziewi�� dolar�w. Nagranie sprowadza�o si� do odg�os�w fal uderzaj�cych o brzeg, przeplatanych kiepsk� muzyk� New Ag�, kt�ra pasowa�aby do poczekalni lotniczej w jakim� ma�ym miasteczku. W schowku w drzwiach Tessa odnalaz�a Ocean zdrowia. K�ad�c pude�ko na tablicy rozdzielczej, wyci�gn�a kaset� z ok�adki w niebieskie paski i poci�gn�a za ta�m�, kt�ra przy wt�rze szumu obracaj�cych si� rolek wyla�a si� z plastikowej oprawki br�zowym, b�yszcz�cym strumieniem. Przyciskaj�c kaset� do kierownicy, Tessa ci�gn�a i ci�gn�a, a� wyci�gn�a wszystko. Na widok ta�my, wij�cej si� na kolanach niczym spaghetti, wyszczerzy�a z�by. A jednak okaza�o si�, �e Ocean zdrowia doktora Eaglemana posiada jakie� w�a�ciwo�ci terapeutyczne- trzeba jedynie wiedzie�, gdzie ich szuka�. Na wszelki wypadek rzuci�a pust� kaset� na tylne siedzenie. Tak, teraz czu�a si� znacznie lepiej. Honda civic wci�� gna�a na wsch�d, zostawiaj�c za sob� La Mesa i roz�o�yste El Cajon. Tessa, kt�r� podbudowa� ten drobny akt wandalizmu, zaryzykowa�a i w��czy�a radio. Z g�o�nik�w pop�yn�a jaka� klasyczna muzyka � chyba Bach. Jej ojciec wiedzia�by to na pewno. Opar�a si� wygodnie, postanawiaj�c delektowa� si� urokami jazdy. Szpitale, sale gimnastyczne i sklepy z meblami ust�pi�y miejsca pawilonom samoobs�ugowym, sklepom z broni� i wywieszkom zapraszaj�cym na wyprzeda� towar�w. Autostrada przesz�a w zwyk�� dwupasm�wk�, kt�ra zacz�a si� wspina� na wzg�rza Alpine. Mimo �e jecha�a siedemdziesi�tk�, wibruj�ce, metaliczne dzwonienie przybra�o na sile. D�wi�k �w zdawa� si� wypycha� sk�r� na jej g�owie, jakby chcia� wydosta� si� na powierzchni�. Podkr�ci�a nieco Bacha i spr�bowa�a skierowa� my�li na odmienne tory. O tej porze Mik� Hollister powinien zjawi� si� u jej drzwi. Jaki� on by� grzeczny! Z pewno�ci� zapuka delikatnie, cho� b�dzie wiedzia�, �e przed nim uciek�a. Tessa mia�a wyrzuty sumienia, gdy� bardzo lubi�a Mike�a. Ten przyk�adny ojciec czteroletniej c�rki by� mi�y w obyciu i podziela� jej zainteresowania iluminowanymi r�kopisami. To dzi�ki nim si� poznali: na wystawie �redniowiecznych ksi�g kanonicznych, zorganizowanej przez Muzeum Sztuki w San Diego. Mik� pracowa� tam jako kustosz. Kiedy Tessa si�gn�a po jeden z niedu�ych, oprawnych w sk�r� modlitewnik�w, Mik� upomnia� j�, by nie dotyka�a eksponat�w. Za kar� musia�a zje�� z nim obiad (a tak�e z jego c�rk�). Tessa z u�miechem na ustach pokonywa�a kolejne zakr�ty. Nie rozumia�a, dlaczego czuje tak wielk� potrzeb�, aby z nim zerwa�. Droga omija�a niekt�re wzg�rza, inne natomiast przecina�a, wij�c si� wzd�u� osza�amiaj�cych przepa�ci i wysokich, poszarpanych �cian skalnych. Zrobi�o si� bardziej stromo, musia�a wi�c zredukowa� do tr�jki. Skrzynia bieg�w zazgrzyta�a i grymas b�lu wykrzywi� jej twarz: ha�as w uszach wzm�g� si� znacz�co, przypominaj�c czyje� przera�liwe zawodzenie. Dlaczego jej stan si� pogarsza�? Nie zrobi�a nic, co mog�oby si� do tego przyczyni�. Od czasu przeprowadzki do San Diego (czyli od siedmiu lat) owo irytuj�ce wra�enie dokucza�o jej jedynie w chwilach, gdy musia�a skupi� na czym� uwag�, na przyk�ad przy wype�nianiu deklaracji podatkowej lub przy pr�bie skopiowania skomplikowanego wzoru, kt�ry w jaki� szczeg�lny spos�b j� zaciekawi�. Wzory by�y jej pasj�: celtyckie ozdoby, kobierce z Bliskiego Wschodu, wiktoria�skie kafelki, rzymskie mozaiki � wszystko to, gdzie powtarzaj�ce si� kszta�ty tworzy�y dese�. Za ka�dym razem, gdy napotka�a jaki� z�o�ony wz�r, stara�a si� go odrysowa�. Niemniej jednak w pewnym momencie �mudnej procedury � gdy tak j� poch�ania�a praca, �e zaczyna�a postrzega� sens ukryty za siatk� przecinaj�cych si� linii i rozumie� zamierzenia artysty � dzwonienie w uszach nieznacznie si� nasila�o. Delikatne, wyczuwalne d�oni� t�tno stanowi�o ostrze�enie. Ju� dawno zrezygnowa�a ze zbyt ambitnych przedsi�wzi��. Podziwia�a tylko wzory, co najwy�ej wodz�c bezmy�lnie wzrokiem wzd�u� niekt�rych co ciekawszych kontur�w. Szarpn�a kierownic� w lewo. Zamy�li�a si� i honda zacz�a zje�d�a� na prawe pobocze. Padaj�ce na asfalt cienie zaw�a�y drog�. Poni�ej, w ciemnej dolinie, r�s� �wierkowy b�r; wygl�da� jak �o�e nabijane gwo�dziami. Brz�czenie wydosta�o si� z uszu Tessy na zewn�trz i utworzy�o jakby obr�cz wok� jej czo�a. Ta przera�liwa migrena by�a tysi�c razy gorsza od zwyk�ego b�lu g�owy. Zagryz�a wargi, lecz ani na moment nie odwr�ci�a wzroku od czarnej wst�gi asfaltu. Otacza� j� pier�cie� zieleni. Wzg�rza i doliny by�y naje�one �wierkami. Zaro�la t�oczy�y si� wok�, jakby mia�y zamiar wedrze� si� na jezdni�. Cho� od niemal dziesi�ciu lat nie zapuszcza�a si� ��semk�� tak daleko na wsch�d, pami�ta�a, �e droga prowadzi �rodkiem Lasu Narodowego Cleveland. S�dz�c z wygl�du drzew, musia�a by� blisko. Znak po lewej stronie drogi wita� przyjezdnych w Alpine. Pod nazw� miejscowo�ci znajdowa�a si� informacja o liczbie mieszka�c�w, lecz dla niej nie uk�ada�o si� to w �adn� sensown� warto��. Tinnitus rozcina� umys� niczym obosieczny miecz. Co� czerwieni�o si� na jej kolanach. Spogl�daj�c na �a�osne szcz�tki ta�my magnetofonowej, ujrza�a wolno wsi�kaj�c� w materia� d�ins�w kropl� krwi. Wierzchem d�oni przetar�a podbr�dek. Na sk�rze pozosta�y czerwone plamy. Musia�a przegry�� warg�. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e powinna si� natychmiast zatrzyma�, na przyk�ad zje�d�aj�c do jednej z utrzymanych w starym stylu przydro�nych knajpek z drewnianymi poddaszami i staro�wieckimi szyldami, kt�re oferowa�y �wie�e ciastka, gor�c� kaw� oraz chwil� wytchnienia. �Za�yj dwie tabletki tylenolu, rozmasuj obola�e skronie, zamknij oczy i poczekaj, a� ustanie ha�as� � pomy�la�a. Mimo wszystko postanowi�a jecha� dalej. Z ka�d� chwil� pog��bia�a si� przepa�� mi�dzy tym, co uznawa�a za konieczne, a tym, co robi�a. Dzwonienie w uszach ju� nie tylko irytowa�o, ale wbija�o si� klinem, jakby chcia�o rozdzieli� rozs�dek od dzia�ania. Honda przemkn�a przez Alpine i zanurzy�a si� w porastaj�ce wzg�rza lasy. Tessa podejrzewa�a, �e tinnitus przej�� od niej kierownic�. Bra�a ostro zakr�ty, z rajdow� precyzj� wymija�a przyczepy kempingowe. Gaz, hamulec, zakr�t. Nie mia�a do�wiadczenia wje�dzie samochodem po tak stromych wzniesieniach, tymczasem zmienia�a biegi ze zr�czno�ci� tutejszego mieszka�ca. Kiedy jej oczy wypatrzy�y zjazd, skr�ci�a bez wahania. Wycie syren targa�o na strz�py jej my�li, wi�c nie mia�a ochoty zastanawia� si� nad swoim post�powaniem. Jecha�a dalej. Po opuszczeniu dwupasm�wki zag��bi�a si� w le�ne ost�py. Asfalt znikn��, a zamiast niego pojawi� si� �wir, kt�ry ostatecznie ust�pi� miejsca zwyk�ej �cie�ce my�liwskiej. Ca�e armie oklapni�tych �wierk�w blokowa�y dost�p promieni s�onecznych i odcina�y drogi ucieczki. Tessa nie mia�a wyboru � musia�a brn�� g��biej w las. Kiedy zerkn�a we wsteczne lusterko, drzewa zdawa�y si� wychodzi� na dr�k� i zamyka� j� w potrzasku. Buczenie w skroniach stawa�o si� nie do zniesienia. W oczach zakr�ci�y si� �zy. Co si� z ni� dzia�o? Nigdy jeszcze ha�as ten nie by� tak dokuczliwy. Na wprost ujrza�a skupisko wierzb i d�b�w. Szerokie, przysadziste pnie wygl�da�y na schron otoczony zdyscyplinowanym wojskiem �wierk�w. Wypatrzy�a rozwidlenie �cie�ki i bez namys�u skr�ci�a w stron� d�b�w. Gdy tylko pogr��y�a si� w cieniu, temperatura we wn�trzu pojazdu wyra�nie spad�a, a widoczno�� tak zmala�a, �e po�udnie zdawa�o si� przechodzi� w zmierzch. Zadr�a�a na widok �cie�ki, kt�ra si� rozszerzy�a, zatoczy�a p�okr�g i gwa�townie urwa�a. Tessa zatrzyma�a hond� i zacz�a rozciera� skronie. Palcami wyczuwa�a szalone t�tno. Musia�a wysi���. Drzwi samochodu zaskrzypia�y przy otwieraniu, co dodatkowo wzmog�o tinnitusa. Prze�ywa�a katusze. Przedziera�a si� mi�dzy drzewami, nie�wiadoma celu swojej w�dr�wki. Niebo zas�ania� baldachim wierzb i d�b�w, kt�re zdawa�y si� rosn�� tym cia�niej, im wi�cej �ez nap�ywa�o jej do oczu. Sz�a bardzo d�ugo, gubi�c �cie�ki i znajduj�c nowe, brn�c przez zaro�la i wysok� traw�. B�l g�owy kierowa� ni� niczym sznurek marionetk�. Nogi zd��a�y tam, gdzie rozum wcale nie zamierza� i��; oczy rozr�nia�y kszta�ty, kt�rych nie potrafi�a nazwa�. Straszliwy, niezno�ny ha�as przej�� kontrol� nad Tess� McCamfrey. Przesta�a by� dwudziestosze�cioletni� kobiet�, pracownic� Clairmont Telesales i posiadaczk� mieszkania pozbawionego opieki i umeblowania. By�a teraz dzieckiem, kt�re pragn�o pocieszenia. Kiedy wspi�a si� na niewielkie wzniesienie i natrafi�a na polan�, znalaz�a to, czego szuka�a. Le�a�y w ��tej trawie mi�dzy zeschni�tymi krzakami, tworz�c przer�ne kszta�ty i wzory niczym klocki porozrzucane na pod�odze w dzieci�cym pokoiku: setki szarych pude�ek. Wszystkie by�y otwarte. Ich zawarto�� kto� pouk�ada� w stosy, kt�re gdzieniegdzie rozsypa�y si� pod w�asnym ci�arem. Gdy tylko je zobaczy�a, ha�asy umilk�y. ROZDZIA� DRUGI Deveric, kr�lewski doradca, uczony w staro�ytnych pismach i mistrz zapomnianych wzor�w, pochyli� si� nad sto�em i przycisn�� r�k� do piersi. Stru�ka ciemnej krwi s�czy�a mu si� z nosa. Sp�ywaj�c wzd�u� jednej z g��bokich zmarszczek, pokrywaj�cych ca�� twarz starca, kropelka dotar�a do podbr�dka, sk�d spad�a na iluminacj�, kt�rej dotyka� lew� r�k�. Krew poplami�a zar�wno manuskrypt, jak i sk�r� d�oni. Wr�b� t� m�dry Deveric m�g� zinterpretowa� tylko w jeden spos�b: wi�cej wzor�w nie namaluje, ten b�dzie ostatni, a r�wnocze�nie najlepszy. �l�cza� nad nim pi�� dni i pi�� nocy, cho� s�dziwe oczy odmawia�y pos�usze�stwa. Pocz�tkowo nad dr�eniem r�k panowa�, korzystaj�c z narkotyk�w, p�niej musia� zwr�ci� si� o pomoc do asystenta. W tej jednej iluminacji zawar� wszystkie ze znanych mu wzor�w. Nie pomin�� �adnej regu�y, w�a�ciwym zestawem linii oddzielaj�c wszelkie przeplataj�ce si� z sob� przejawy �ycia ro�linnego oraz zwierz�cego. Wszystko � symetrie, powt�rzenia kszta�t�w i kolor�w, zwierciadlane odbicia motyw�w i symboli � zosta�o dopracowane w najmniejszym szczeg�le. Iluminacj� t� nasyci� wielk� moc�: wystarczaj�c�, �eby pokona� magi� Rozdzia�u. W tym pe�nym zakamark�w pomieszczeniu, gdzie szcz�tki wszystkich �wiat�w gromadzi�y si� r�wnie cicho i nieub�aganie, jak kurz na parapecie kominka, co� si� poruszy�o. Deveric czu�, �e to ro�nie; ka�de poci�gni�cie pi�rem stanowi�o wezwanie, przy ka�dym zwrocie zaostrzonej ko�c�wki atrament ukazywa� co� niezamierzonego. Wzory o takiej z�o�ono�ci, �e oko nie umia�o ich ogarn��, po��czone z symbolami o tak du�ej wymowie, �e samo ich wykre�lanie wydawa�o si� �wi�tokradztwem, przydawa�y iluminacji blasku. Nie chodzi�o tu wcale o �wiat�o, jak by sugerowa�a nazwa, ale o prawd�, moc i znaczenie. Wz�r, b�d�cy filigranow� mozaik� p�tli, kszta�t�w i barw, by� zar�wno dzie�em sztuki, jak i magicznym wytworem. A�eby go stworzy�, Deveric musia� zaprz�c do pracy ca�� sw� osobowo��; jego serce, umys� i dusza wpisa�y si� mi�dzy linie. Jak�e stosownym wydawa�o si�, by jego krew je obla�a. � Panie m�j? � rozleg� si� cichy, niezdecydowany g�os. � Panie m�j, dobrze si� czujesz? Deveric us�ysza� wszystkie s�owa, zrozumia� ich znaczenie, lecz nie zdo�a� wykrztusi� odpowiedzi. S�dziwe serce zabi�o po raz ostatni. W momencie wykre�lenia zamykaj�cego znaku, w chwili uko�czenia wzoru, serce p�k�o na dwoje. Wype�ni� swoj� powinno��, wyrysowa� fundament, na kt�rym b�dzie mo�na zbudowa� nadziej�. �wiat ciep�ych porank�w i ch�odnych wieczor�w pozosta� daleko za nim. W udziale przypad�o mu szcz�liwe�ycie: mia� dzieci, wnuki i kochaj�c� �on�. Gdyby tylko synowie byli nieco bardziej uprzejmi, o c� wi�cej m�g�by prosi�? � Panie m�j! Zbud� si�! Prosz�, zbud� si�! Deveric u�miecha� si�. Jego asystent, Emith � zacny cz�owiek, kt�rego mi�o�ci i lojalno�ci nikt nie kwestionowa�, kt�ry dwadzie�cia dwa lata �ycia po�wi�ci� s�u�bie swemu panu � nie mia� poj�cia, jaka moc zosta�a przed chwil� przywo�ana. Pl�tanina wzor�w � pasemka rozwidlaj�ce si� i z powrotem schodz�ce na ca�ej powierzchni pergaminu, kszta�ty �cigaj�ce si� na kraw�dziach, nici niemal stykaj�ce si� z sob� � stanowi�a klucz ca�ego zamys�u. Emith jednak�e widzia� tylko linie. B�l przeszy� zwiotcza�y mi�sie�, stanowi�cy niegdy� serce Deverica. B�dzie t�skni� za swym starym asystentem. Teraz ju� m�g� tylko �ywi� nadziej�, �e ten ko�cowy wz�r wchodz�cy w sk�ad wi�kszej ca�o�ci, nad kt�r� pracowa� przez ostatnich dwadzie�cia jeden lat, wype�ni swoj� misj�: po��czy tych, kt�rzy zdo�aj� pom�ci� potworne krzywdy i przywr�ci� �ad. Tego dnia pewien cz�owiek zasi�dzie na tronie w kraju po wschodniej stronie g�r. W ci�gu pi��dziesi�ciu d�ugich lat w Garizonie panowa�o bezkr�lewie � i nie bez powodu: dynastia w�adaj�ca tym krajem niszczy�a ziemi� z bezmy�ln� pasj� huraganu. Nawet teraz ten, kt�ry mia� zasi��� na tronie, kierowa� sw�j wzrok na zach�d, cho� Kolczasty Wieniec nie spocz�� jeszcze na jego g�owie. Deveric wiedzia�, do czego d��y �w cz�owiek. Zna� jego natur�. M�tnym wzrokiem policzy� krople krwi, kt�re �ciek�y z jego podbr�dka. By�o ich pi��: trzy na pergaminie, dwie na d�oni. Kiedy �wiat przys�oni�a mu mg�a, asystent zacz�� biega� w k�ko i biada�, a pos�aniec pogna� zawiadomi� lekarza i rodzin� � Deveric zrobi� ostatni� rzecz w �yciu. Odwr�ciwszy d�o� wierzchem do do�u, wtar� w pergamin dwie krople jeszcze nie zakrzep�ej krwi. Sta�o si�. Pi�� kropel krwi na iluminacji. Pi�� kropel krwi na wzorze zabarwionym z�otem korony, b��kitem morza i zieleni� lasu. Akty w�asno�ci dom�w, akcje i obligacje, odznaczenia wojenne, �wiadectwa �lubu, nagrody dla pracownik�w miesi�ca, dyplomy szkolne, ksi��eczki adresowe, listy mi�osne, listy z pogr�kami, rysunki dzieci, wsuwki do w�os�w, wyblak�e wst��ki, zdj�cia, filmy wideo i kartki z �yczeniami. Tessa siedzia�a na ��tej trawie w otoczeniu smuk�ych �wierk�w, przegl�daj�c zawarto�� skrytek depozytowych. Papiery i zdj�cia, le��ce na wierzchu stos�w, wyblak�y na s�o�cu. Te natomiast, kt�re znalaz�y si� na samym dnie, na ziemi, by�y mokre i pokryte niebiesko-czarn� ple�ni�. Ledwie je ujrza�a, Tessa zrozumia�a, z czym ma do czynienia: z depozytami skradzionymi z banku w Chula Vista. Szybko te� zorientowa�a si�, �e wszelkie cenne przedmioty zosta�y usuni�te. Nie znalaz�a �adnych klejnot�w rodowych, bi�uterii ani pieni�dzy. �adnej got�wki, monet, weksli czy z�ota. Pozosta�y wy��cznie papiery, ksi��ki i fotografie. Przegl�daj�c je, poznawa�a w�a�cicieli tych drobiazg�w. Skrytka rodziny Sanchez�w by�a �wiadectwem ich radosnego �ycia; ca�a pi�tka u�miecha�a si� do Tessy z fotografii z rodzinnych zjazd�w, przyj�� zar�czynowych, spartakiad szkolnych i wakacji w Disneylandzie. Dosy� mi�a rodzinka z szerokimi czo�ami i prostymi ramionami. Ojciec sp�aci� drug� rat� za dom. Skrytka Lilly Rhodes pachnia�a fio�kami. Wycinek z gazety g�osi�: DEBIUTANTKA SEZONU. Data wskazywa�a na zim� 1938 roku. Drugi wycinek m�wi� o jej m�u, pilocie my�liwca, kt�ry zosta� zestrzelony nad kana�em La Manche w 1944 roku. Zdj�cie przedstawia�o par� nowo�e�c�w: ramiona Charlesa i Lilly dotyka�y si� wzajemnie, kiedy pochylali si�, by podzieli� tort. Lilly wygl�da�a jak Rita Hayworth. Gary Ubois ju� nie �y�. W jego skrzynce znajdowa�a si� kserokopia aktu zgonu. By� lekkoatlet�. Dziesi�tki zdj�� przedstawia�y, jak si� rozgrzewa� przed wy�cigiem, kuca� przy starcie, przebiega� linie mety, wznosi� puchary przed ma�ymi, ale rozentuzjazmowanymi grupkami sympatyk�w. Dno skrzynki za�ciela�y r�wniutko u�o�one �wieczki urodzinowe. By�o ich dziewi�tna�cie. Po jednej za ka�dy rok �ycia. Tessa poczu�a si� jak szpicel. Podpatrywa�a, czyta�a, szuka�a i odrzuca�a, ogl�daj�c wszystko, co wpad�o jej w r�ce. Nie umia�a nad sob� zapanowa�. Wiedzia�a, �e post�puje niew�a�ciwie, lecz na widok kolejnego z�o�onego dokumentu, raportu b�d� testamentu ogarnia� j� sza� �zdobywania wiedzy�. Ci ludzie stanowili teraz jej w�asno��. Pozna�a ich stan cywilny, maj�tek, stopnie naukowe i wszystkie tajemnice. Mija�a godzina za godzin�. Cienie zacz�y wype�nia� polan�, ona jednak nie zauwa�a�a niczego, pr�cz �wistk�w, kt�re akurat trzyma�a w d�oni. Raz by�a detektywem badaj�cym �lady, drugim razem dzieckiem szukaj�cym �akoci. Natrafi�a na ma��onk�w, kt�rzy mieli odr�bne skrytki. On w swojej przechowywa� wszystkie listy mi�osne od �ony, spi�te at�asow� wst��k�; ona w swej umie�ci�a zdj�cia wykonane polaroidem, kt�re przedstawia�y j� nag� obok innego m�czyzny. Tessa jak w transie przykl�k�a przy ostatniej stercie, zawieraj�cej g��wnie koperty, notatniki, kartki z �yczeniami i wydruki komputerowe, czyli nic nadzwyczajnego. Stosowa�a si� tylko do jednej zasady: je�li koperta by�a zaklejona, nie zagl�da�a do �rodka (chocia� wiedzia�a, �e to czysta hipokryzja). Skoro kto� postanowi� zabezpieczy� sw� w�asno��, nie dowierzaj�c nawet bankowej r�kojmi, szanowa�a jego �yczenie. W�amywacze i tak otworzyli wi�kszo�� z kopert. Te wi�ksze, kt�re mog�y zawiera� bi�uteri� b�d� got�wk�, zosta�y rozerwane, a ich zawarto�� � nerwowo rozgrzebana � wybrzusza�a papier, podczas gdy ta�ma sklejaj�ca brzegi powiewa�a smutno na wietrze. Ostatnia sterta zosta�a przeszukana nader skrupulatnie. Tessa przejrza�a raport ze sprzeda�y, �wiadectwo adopcji z do��czonym kompletem dokument�w, zbi�r przyklejonych do jasno��tych kartonik�w much w�dkarskich i kilka starych czasopism z m�odymi aktorkami z lat pi��dziesi�tych, ubranymi w stroje k�pielowe i pierzaste boa. Zabawne, co te� ceni� sobie niekt�rzy ludzie. W ca�ej tej pryzmie szparga��w tylko jedna koperta wydawa�a si� nietkni�ta: du�a, szara, wci�ni�ta mi�dzy kartoniki z muchami a dokumenty adopcyjne. Pod�wiadomie czu�a, �e t� kopert� co� wyr�nia od reszty papier�w. By�a niezwykle krucha, i delikatnie zabarwiona. Rozejrza�a si� wok�, sprawdzaj�c najbli�sze pude�ka. Nie da�o si� jednak ustali�, z kt�rej skrytki pochodzi�a. Przy powt�rnych ogl�dzinach dostrzeg�a w prawym g�rnym rogu, tam gdzie powinien znajdowa� si� znaczek, rozmazany odcisk kciuka. Podobny odnalaz�a na wycinkach z gazet Lilly Rhodes i rodzinnych fotografiach Sanchez�w. �lad ten m�g� zaprowadzi� do z�odzieja. Cz�owiek, kt�ry pootwiera� te skrytki i przetrz�sn�� ich zawarto�� niczym poszukiwacz wyp�ukuj�cy z�oto w strumieniu, pobrudzi� palce atramentem wszystkich dokument�w, jakie wpad�y mu w r�ce. Poc�c si� na my�l o ukrytych skarbach, pozostawi� na papierach �wiadectwo swojej zbrodni. D�onie Tessy by�y suche i ch�odne. Gdy przygl�da�a si� papierowi, zerwa� si� wiatr i uni�s� skrzyde�ko pokrytej starym klejem koperty. Westchn�a ze zdziwienia. Kto� j� jednak otwiera�! Chwyci�a za rogi i potrz�sn�a, lecz nic nie wylecia�o. Rozczarowana, w�o�y�a palce do �rodka i zajrza�a. Koperta by�a pusta. Mimo to co� si� nie zgadza�o. Zwa�y�a papier na d�oni: jeden z naro�nik�w nieznacznie ci��y� ku do�owi. Ogarn�a j� euforia. Rozdar�a kopert� na dwie cz�ci. Papier podda� si� z dziwnie d�wi�cznym odg�osem, podobnym do grzechocz�cych na dnie s�oika szklanych paciork�w. Po odrzuceniu jednej cz�ci zajrza�a do wn�trza drugiej. Promienie popo�udniowego s�o�ca zdo�a�y jako� dotrze� na samo dno. Na pierwszy rzut oka nie by�o tam niczego pr�cz zwyczajnych bruzd i pofa�dowa�. Patrz�c jednak uwa�niej, mo�na by�o zauwa�y� dziwnie nabrzmia�e dno, jakby co� si� pod nim chowa�o. Serce Tessy zabi�o �ywiej. Po raz drugi rozdar�a kopert�, tym razem przez �rodek. Co� rozb�ys�o z�otym �wiate�kiem i na jej udzie wyl�dowa� do�� ci�ki � jak na swoje niewielkie rozmiary � przedmiot. By� to pier�cie� utworzony z przeplataj�cych si� z�otych nici, tworz�cych niezwykle skomplikowany wz�r. Ugrz�z� tak g��boko w naro�niku koperty, �e uszed� uwagi z�odziei. Tessa podnios�a b�yskotk�. Dok�adniejsze ogl�dziny wykaza�y, �e nici s� zaopatrzone w kolce. Pier�cie� stanowi� miniaturowy zw�j kolczastego drutu, spl�tanego niby k��bowisko zamroczonych dymem w�y; co ciekawe, nie odbija� �wiat�a, lecz je rozprasza�! Tessa zamruga�a. Z niema�ym trudem skupi�a uwag� na zawi�ym wzorze. Kiedy ch�odny podmuch zachodniego wiatru poruszy� ga��ziami drzew, by�a gotowa do dzia�ania. W g��bi duszy tego oczekiwa�a. Co� si� chowa�o wewn�trz tych, z�otych zwoj�w; gdyby tylko zdo�a�a zapanowa� nad sob� i skoncentrowa� uwag� na pier�cieniu, z pewno�ci� by to co� odkry�a. Us�ysza�a ciche brz�czenie, niepodobne do poprzedniego wysokiego, dra�ni�cego jazgotu; przypomina�o raczej szum muszli trzymanej przy uchu. Bawi�a si� pier�cieniem. Z�oto wi�o si� i przeplata�o bez pocz�tku i ko�ca. W jej posiadaniu znalaz� si� niew�tpliwie staro�ytny klejnot, ale nie mia�a pewno�ci co do epoki i stylu, w jakim go wykonano. Jego wygl�d przywodzi� na my�l orientalne wzorce, lecz przeplataj�ce si� nici wskazywa�y raczej na Celt�w. Samo wykonanie zapiera�o dech w piersiach: pier�cie� musia� by� arcydzie�em wielkiego mistrza w z�otnictwie. Zastanawia�a si�, jak b�dzie si� prezentowa� na d�oni (i czy w og�le wejdzie na jej palec). Ukojona d�wi�kiem morskich fal i romantycznym widokiem ostatnich promieni s�o�ca, rzucaj�cych d�ugie cienie na polan�, postanowi�a przymierzy� pier�cie�. O godzinie pi�tej po po�udniu, w pi�ty dzie� pi�tego miesi�ca w roku, Tessa McCamfrey unios�a d�o� i wsun�a z�ot� b�yskotk� na palec. Nie czu�a uk�ucia kolc�w, dop�ki pier�cie� nie znalaz� si� na w�a�ciwym miejscu. Z�oto, �lizgaj�c si� po sk�rze (mia�a wra�enie, �e pie�ci j� ch�odna d�o�), swobodnie min�o paznokie� i kostk�, a� znalaz�o si� u szerszej podstawy palca. Dopiero wtedy pokaza�o z�by. Tessa poczu�a lekkie uk�ucie, p�niej nast�pne, nast�pne i nast�pne. Po chwili ciernie wpi�y si� bole�nie w cia�o. W jaki� dziwny spos�b kolce � dotychczas zwr�cone na zewn�trz � skierowa�y si� do �rodka. Nigdy dot�d nie czu�a podobnego b�lu. Przeszy� j� dreszcz, jakby bos� stop� stan�a na zimnej posadzce lub w�o�y�a r�k� pod strumie� wrz�cej wody. Ale nie tylko. Przypomnia�y jej si� �redniowieczne zapiski m�wi�ce o wyrafinowanym, o�wiecaj�cym b�lu. Straci�a oddech, wpad�a w niezwyk�e uniesienie, zapada�a si� coraz g��biej i g��biej. �wiat zacz�� si� kurczy� i oddala�. Szum morza brzmia� coraz intensywniej, �wiat�o mruga�o i gas�o. Gdy pi�� z�otych kolc�w wy��obi�o na ko�ci swoje tajemnice, krew koronkowym wzorem pokry�a blad� jak prze�cierad�o sk�r�. Ravis nie m�g� zrozumie�, jak to si� sta�o, �e sp�ni� si� na statek do Mizerico. Nie nale�a� do ludzi, kt�rzy nadu�ywaj� czyjej� go�cinno�ci. Sypia� kr�tko. Dlaczego zatem zaspa�, budz�c si� dwie godziny po �wicie? I � co wa�niejsze � dlaczego �Czterolistna Koniczynka� zdecydowa�a si� wyp�yn�� bez niego? Zagryzaj�c sp�kan� warg�, przeni�s� wzrok z pustego nabrze�a na otwarte morze. Jeszcze dzisiaj powinien opu�ci� to miasto. Po chwili wpatrywania si� w b�yszcz�ce, b��kitne wody Zatoki Obfito�ci, wy�ledzi� ciemn� c�tk� na widnokr�gu:�Czterolistn� Koniczynk�. Mia� ju� nigdy nie zobaczy� swego statku. � Nie dziw si�, panie Ravisie � odezwa� si� robotnik portowy, przerywaj�c tok jego my�li. � Chyba s�dzili, �e maj� pana na pok�adzie. To si� cz�sto zdarza. Obcy wyda� mu si� podejrzany z dw�ch powod�w: po pierwsze � co robi� na nabrze�u w godzin� po odp�yni�ciu statku? Po drugie � sk�d zna� jego imi�? Ravis oderwa� z�by od wargi i zapyta� niech�tnie: � Widzia�e� si� mo�e z zacnym kapitanem tego okr�tu? Robotnik rozpromieni� si�, ukazuj�c bogat� kolekcj� kszta�t�w, kolor�w i szczerb. � A jak�e, panie. Jednak obaj znamy kapitana Crivita � nie gaw�dzi z lud�mi mojego pokroju. Ravis zna� Crivita, kt�ry � chocia� rzeczywi�cie nie lubi� wdawa� si� w dysputy z takimi lud�mi, jak ten tu nieznajomy � cz�sto p�aci� im za milczenie. Robotnika czu� by�o przednim beriakiem, jak te� t�oczonym w g�rach i le�akowanym w d�bowych beczkach trunkiem, kt�ry sprzedaje si� w tawernach po dziesi�� srebrnik�w za kielich. W�tpliwe, czy ten prosty robotnik m�g� zarobi� tyle przez dwa tygodnie. Ravis si�gn�� pod wy�wiechtany, sk�rzany p�aszcz i wydoby� monet�. Popatrzy� na ni� uwa�nie, po czym wrzuci� do wody. Srebro zamigota�o w powietrzu i znik�o w granatowej g��binie portu. Zadowolony z efektu, powt�rzy� t� czynno��. Robotnik portowy obserwowa� go z rosn�cym zdumieniem. Kiedy pod wod� znik�a trzecia moneta, nie wytrzyma�: � Panie, skoro ju� upar�e� si� wyrzuca� pieni�dze, obierz sobie za cel jakiego� ojca rodziny, a nie morskie odm�ty. Ojca rodziny? Ravis zn�w zagryz� warg�. Sil�c si� na cierpliwo��, wyrzuci� czwart� monet�. � Szukam prawdy, przyjacielu, i mam nadziej�, �e morska starucha rozwieje moje w�tpliwo�ci. Na pryszczatej twarzy robotnika pojawi� si� wyraz zrozumienia. � Morska starucha mia�a dzi� sporo pracy z falami, panie. W�tpi�, czy widzia�a co� ciekawego. Kolejna moneta pow�drowa�a do wody. � Ach, tak? A kto opiekowa� si� zatok� podczas jej nieobecno�ci, mo�e ty? � I owszem, panie. Nast�pna moneta polecia�a w stron� robotnika, kt�ry z�apa� j� chciwie, niczym jaszczurka much�. Jak na kogo�, kto �mierdzia� winem, mia� doskona�y refleks. � Wobec tego, przyjacielu, co w�a�ciwie s�ysza�e�? Robotnik, sprawdzaj�c, przygryz� monet� zanim przem�wi�. � Kapitan wiedzia�, �e nie ma ci� na pok�adzie. � M�w dalej! � Ravis ponagli� go jeszcze jedn� monet�. � Nikt nie mia� poj�cia, gdzie si� znajdujesz. Kapitan rozkaza� przeszuka� okr�t, a skoro nie znale�li po panu �ladu, podni�s� kotwic� i wyp�yn�� w rejs. Wszystko si� wyja�nia�o. Crivit go jednak szuka�. A zatem poczciwy kapitan naprawd� nie wiedzia�, gdzie przebywa, co wyklucza�o sztuczki z proszkiem nasennym w winie, lecz nie sta�o w sprzeczno�ci z mo�liwo�ci� skorzystania z nadarzaj�cej si� okazji. � �Czterolistna Koniczynka� wyp�yn�a o czasie? � Punktualnie co do minuty. Ravis odchrz�kn�� gniewnie. Ca�y jego dobytek, bro� i dochody z trzech ostatnich lat odp�yn�y w stron� wschodz�cego s�o�ca. Trzymaj�c si� skrupulatnie harmonogramu rejs�w, Crivit zgarn�� niez�y k�sek. � Czy kto� zaproponowa�, �eby zaczeka� z podniesieniem kotwicy do mojego przybycia, albo wys�a� ludzi do miasta, �eby mnie szukali? � Ravis rzuci� pryszczatemu trzeciego srebrnika, kt�rego ten z gracj� z�apa�. � Oficer pok�adowy chcia� pos�a� kogo� do tawerny, ale kapitan powiedzia�, �e nie ma na to czasu. Upiera� si�, �e fale s� coraz wi�ksze i jak tak dalej p�jdzie, to statek w og�le nie wyp�ynie, tylko utknie w porcie na kolejny dzie�. Ravis parskn�� cicho. Fale by�y najlepszymi przyjaci�kami kapitana i najcz�stsz� wym�wk�. Crivit dokona� kradzie�y w majestacie prawa. Ravis mia� �wiadomo��, �e nie ujrzy ju� swojego mienia. Zaginie na morzu, padnie �upem korsarzy, zniszczy je s�ona woda lub po�r� zach�anne rekiny. Kapitan chowa� w zanadrzu spor� kolekcj� ma�o przekonuj�cych wyja�nie�. Ravis kopn�� w zmursza�e, pokryte ptasimi odchodami drewno pomostu. Jak to si� mog�o sta�? Jeszcze nigdy nie zaspa�. Wiele razy faszerowano go narkotykami, ale w tym przypadku wykluczy� tak� mo�liwo�� � jego g�owa i �o��dek w mgnieniu oka rozpozna�yby ich dzia�anie. Musia�o jednak istnie� jakie� logiczne rozwi�zanie tej zagadki. Nikt go nie uderzy�, nie zwi�za�, nie uwiod�a go te� kobieta, przy kt�rej m�g�by si� zapomnie� w mi�osnym upojeniu. Nie napotka� �adnych przeszk�d, nie czu� si� wyczerpany. A jednak sp�ni� si� na statek, na kt�rego pok�adzie mia� wreszcie opu�ci� ten skrawek ziemi. Spogl�daj�c przez rami� w stron� zamglonych, szarob��kitnych zabudowa� miasta, potrz�sn�� g�ow� z niedowierzaniem. Czy�by godziny Bay�Zell by�y ju� policzone? � Panie � przerwa� cisz� robotnik portowy, beznami�tnie zwijaj�c lin� cumownicz�. � Je�li potrzebujesz miejsca na nocleg, zanim nast�pny statek odbije na po�udnie, z ch�ci� powitam ci� w moich niskich progach. Ravis zby� t� propozycj� machni�ciem r�ki. � W�tpi�, czy sta� mnie na twoje stawki, przyjacielu. Ka�dy, kto popija przy �niadaniu beriak, z pewno�ci� za��da ode mnie wyg�rowanej zap�aty. � Pok�oniwszy si� nieznajomemu, ruszy� k�adk� w stron� nabrze�a. Prawda by�a taka, �e pieni�dzy mia� jak na lekarstwo. Nie musia� wa�y� sakiewki w d�oni, aby si� przekona�, �e w por�wnaniu ze z�otem zawiera o wiele za du�o srebra, kt�rego zasoby zreszt� uszczupli�y si� znacznie za spraw� desperackiego aktu, jakim by�o wrzucanie monet do wody. No c�. To go nauczy rozwagi. Wprawianie w podziw robotnik�w portowych pokazami nonszalancji kosztowa�o zbyt drogo w stosunku do czerpanej z tego przyjemno�ci. Musia� teraz stawi� czo�o kilku powa�nym problemom. Ugrz�z� w mie�cie, gdzie bez wi�kszych ceregieli wskazano by mu drog� na szubienic�, gdyby wysz�o na jaw, kim jest i co zrobi�. Ledwie starczy�o mu pieni�dzy, by kupi� milczenie stra�nika bramy. Poza tym sto pi��dziesi�t mil na po�udniowy wsch�d, gdzie� w�r�d wzg�rz Mizerico, w pachn�cych ja�minem pokojach, kt�rych okna wychodzi�y na po�udnie, czeka�a pi�kna dama, licz�c dni do jego powrotu. Bez w�tpienia b�dzie musia�a doda� kilka dni wi�cej, jakkolwiek nie nale�a�a do kobiet, kt�re dobrze znosz� liczenie i czekanie. Tak czy inaczej, nie mia� powod�w do zadowolenia. Za kilka godzin tego samego dnia po drugiej stronie G�r Dzia�owych Izgard z Garizonu zasi�dzie na tronie. P�ki co mieszka�cy Bay�Zell, najpi�kniejszego portu i najdalej na p�noc wysuni�tego miasta w Raize, mog� s�dzi�, �e to ich nie dotyczy. Fatalna pomy�ka! W ci�gu ostatnich dziesi�ciu lat Izgard nic innego nie robi�, tylko planowa� zdobycie dw�ch rzeczy: Kolczastego Wie�ca i wszystkich krain odgradzaj�cych Garizon od morza. �ycie w Bay�Zell mo�e pewnego dnia sta� si� nieco uci��liwe. Ravis nie zamierza� tu przyje�d�a�, kiedy tak si� stanie. Spaceruj�c wzd�u� portowych budynk�w, stara� si� nie zwraca� uwagi na straganiarki wyci�gaj�ce o�ci ze �ledzi i na pijaczk�w trze�wiej�cych w cieniu. Na widok codziennego �ycia w tym mie�cie czu� si� nieswojo. Kiedy podmuch wiatru rozwia� mu w�osy, zaczesa� je do ty�u, jakby by�y natarczywymi muchami. C�, na wszystkich czterech bog�w, mia� teraz uczyni�? � Ach! � W przejrzystym wiosennym powietrzu rozleg� si� wrzask. Ravis odwr�ci� g�ow� w stron�, sk�d dolecia� krzyk. Znajdowa�a si� tam w�ska uliczka mi�dzy dwiema karczmami. Dobrze zna� t� okolic�. Za jednego srebrnika prostytutki zabiera�y w to miejsce swoich klient�w. Dopiero dwa srebrniki gwarantowa�y ��ko. � Precz ode mnie! Ravis zamierza� ju� i�� swoj� drog� � do�� mia� k�opot�w bez mieszania si� w niebezpieczny �wiatek alfons�w i ich stawek � kiedy krzyk rozbrzmia� ponownie. Uderzy� go obcy akcent w g�osie wo�aj�cej kobiety. Mo�e i by�a dziwk�, ale na pewno nie tutejsz�. Nigdy jeszcze nie zetkn�� si� z podobnym akcentem � ochryp�ym, rytmicznym i w dziwny spos�b zniewalaj�cym. Mimo wysi�k�w nie umia� go rozpozna�. Z uliczki dobieg�o zduszone j�kni�cie. Ws�uchuj�c si� w ten g�os, spogl�da� na morze. Co za dzie�! Po raz pierwszy w �yciu zaspa� i sp�ni� si� na statek, a teraz, gdy powinien natychmiast skontaktowa� si� z jedynym cz�owiekiem, kt�ry zdo�a mu pom�c, postanowi� zrobi� co� wielce lekkomy�lnego. Skr�ci�. Przeszed� na drug� stron� brukowanej ulicy i namaca� r�koje�� no�a. Uczyni� to p�ynnym, wy�wiczonym ruchem. Od siedmiu lat za ka�dym razem, gdy wchodzi� do karczmy, burdelu, prywatnego mieszkania czy pa�acu, k�ad� r�k� na trzonku no�a. Owego pami�tnego dnia, kiedy jego warga zosta�a przeci�ta, wiele si� nauczy�. Zag��bi� si� w uliczk�, gdzie zakry�y go cienie. Jego oczy potrzebowa�y chwili, aby przyzwyczai� si� do ciemno�ci, lecz cia�o przystosowa�o si� szybciej ni� wzrok. N� wyskoczy� z pochwy. Kling� ostrzon� ka�dego ranka przed myciem i goleniem � skierowa� do g�ry. Pokryte kr�tymi zawijasami ostrze ciemne by�o od kwasu. Na ko�cu uliczki sylwetki trzech postaci utworzy�y tr�jk�t. Dw�ch opas�ych m�czyzn i kobieta przyci�ni�ta plecami do �ciany. Ravis rzuci� si� naprz�d, wymachuj�c no�em. Stal ze �wistem ci�a powietrze. Na spotkanie wyszed� mu wi�kszy z dw�jki m�czyzn, uzbrojony w bro� istanijskiego najemnika: miecz o krzy�owej, osadzonej na trzpieniu gardzie. Ravis zrobi� unik w lewo � po to tylko, by sprawdzi� refleks nieprzyjaciela. Kiedy odwr�ci� si�, przenosz�c ci�ar na lew� nog�, poczu� ostry zapach dochodz�cy z pobliskiej garbarni. Doskokiem w to samo miejsce, kt�re przed momentem opu�ci�, zupe�nie zmyli� przeciwnika. Ostrze no�a pop�yn�o w kierunku ods�oni�tego boku napastnika. Kiedy materia� istanijskiej tuniki pokrywa� si� krwi�, Ravis ocenia� zagro�enie, jakie stanowi� dla niego drugi z uczestnik�w burdy. Pot�nym kopniakiem przewr�ci� rannego, po czym zwr�ci� si� w stron� muru, �lizgaj�c si� na b�ocie. Ujrza� m�czyzn� ze �wie�ymi, krwawymi pr�gami na policzku. Kto� musia� niedawno rozora� paznokciami jego z�uszczon�, skrofuliczn� sk�r�. Ravis zastanawia� si�, czy nie ozdobi� mu drugiego policzka w len sam spos�b, lecz tym razem no�em. Odrzuci� jednak t� my�l: o wiele bezpieczniej za cel obra� gard�o. Nie trac�c czasu, wykona� seri� szybkich, instynktownych ruch�w. Le��cemu na b�ocie wymierzy� kilka dodatkowych kopniak�w w zraniony bok, po czym run�� n