4099
Szczegóły |
Tytuł |
4099 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4099 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4099 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4099 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
HERBERT GEORGE WELLS
HISTORIA PANA POLLY
T�UMACZY�A RӯA CZEKA�SKA�HEYMANOWA
TYTU� ORYGINA�U ANGIELSKIEGO THE HISTORY OF MR. POLLY
ROZDZIA� I
POCZ�TKI I BAZAR
1
��Dziura � sykn�� pan Polly, po czym dla odmiany ze znacznie wi�kszym naciskiem powt�rzy�: � Dziuuura! � Umilk�, ale po chwili wybuchn�� w swoim dziwacznym �argonie: � Ach, ta g�upia, cholerna, parszywa dziura!
Siedzia� na prze�azie, dziel�cym dwa go�e poletka, dr�czony dotkliwymi objawami niestrawno�ci.
Niemal codziennie po po�udniu odczuwa� te cierpienia, ale �e brakowa�o mu wnikliwo�ci, wi�c win� za nie przypisywa� nie sobie, lecz ca�emu �wiatu. Ka�dego popo�udnia przekonywa� si� na nowo, �e �ycie w og�le i w ka�dym aspekcie jest �cholerne�. Dzi�, zn�cony z�udnym b��kitem nieba, kt�re dlatego tylko by�o b��kitne, �e marcowy wiatr d�� od zachodu, wyszed� na powietrze w nadziei, �e uda mu si� uszczkn�� co� nieco� z wiosennej rado�ci. Jednak�e tajemna alchemia ducha i cia�a nie pozwala�a mu cieszy� si� wiosn�.
Przed wyj�ciem mia� k�opot ze znalezieniem czapki. Chcia� w�o�y� w�a�nie czapk� � now� cyklist�wk� � tymczasem pani Polly poda�a mu stary, mi�kki br�zowy kapelusz.
��Masz tu sw�j kapelusz � powiedzia�a tonem nieszczerej zach�ty.
Zacz�� szuka� w stosie gazet pod kuchennym sto�em, lecz po chwili odwr�ci� si� i wzi�� kapelusz. W�o�y� go na g�ow�, ale nie czu� si� w nim dobrze. W og�le czu� si� niedobrze. Dr��c� r�k� nacisn�� g��wk� kapelusza i pr�bowa� go w�o�y� na bakier to z lewej, to z prawej strony.
Wtedy u�wiadomi� sobie w pe�ni doznan� zniewag�. Kapelusz zakrywa� mu lew� g�rn� cz�� twarzy, a on, rzucaj�c spod ronda rozsierdzone spojrzenie na �on�, powiedzia� g�osem ochryp�ym z w�ciek�o�ci:
��Chcia�aby�, widz�, �ebym wiecznie nosi� na �bie ten stary, zab�ocony kalosz, co? A ja nie chc�! Mam go dosy�! A zreszt� mam ju� dosy� tego wszystkiego� Do tego dosz�o� Kapelusz�
Dr��c� r�k� zerwa� go z g�owy.
��Kapelusz� � powt�rzy�. Cisn�� nim o ziemi� i kopn�� z w�ciek�o�ci�. Kapelusz przelecia� przez kuchni�, odbi� si� o drzwi i upad� na ziemi� z naderwan� wst��k�.
��Wcale nie wyjd�! � zawo�a� i w�o�ywszy r�ce do kieszeni znalaz� w prawej zgubion� czapk�.
Nie pozostawa�o mu nic innego, jak bez s�owa skierowa� si� wprost na schody i wyj�� .trzasn�wszy mocno drzwiami.
��Gagatek! � mrukn�a pani Polly w�r�d zapad�ej ciszy, podnosz�c i otrzepuj�c wzgardzone nakrycie g�owy. � Zn�w te grymasy! � doda�a. � Brak mi ju� cierpliwo�ci! � Wolno i niech�tnie, z min� osoby g��boko obra�onej zacz�a sprz�ta� skromn� zastaw� sto�u po niedawnym posi�ku i zanios�a naczynia pod kran.
Uczta, jak� dla niego przygotowa�a, nie usprawiedliwia�a w jej oczach m�owskiej niewdzi�czno�ci. Sk�ada�a si� z zimnej wieprzowiny pozosta�ej z niedzieli, smacznej sa�aty, z zimnych kartofli i pikli z firmy Rashall, kt�re szczeg�lnie lubi�. Zjad� przecie� trzy korniszony, dwie cebule, ma�y kalafior i kilka kapar�w � z wszelkimi pozorami apetytu, a nawet �ar�ocznie; pr�cz tego by� jeszcze t�usty budy� na syropie i spory kawa�ek, sera. Lubi� jasny, twardy ser � czerwony uwa�a� za ci�ko strawny. Zjad� r�wnie� trzy kromki czarnego chleba i wypi� wi�cej ni� p� dzbanka piwa� Ale niekt�rym ludziom to jeszcze nie wystarcza.
��Grymasy! � powiedzia�a pani Polly do zlewu, walcz�c z musztard� na talerzu m�a i wyra�aj�c tym s�owem jedyne rozwi�zanie problemu, jakie jej si� nasun�o.
Tymczasem pan Polly siedzia� na prze�azie pogr��ony w nienawi�ci do �ycia, kt�re uwa�a� jednocze�nie za nieumiarkowane i za nieodpowiadaj�ce jego wymaganiom. Nienawidzi� miasteczka Foxbourne, nienawidzi� jego g��wnej ulicy, nienawidzi� swego sklepu, �ony i s�siad�w, jednego za drugim, i wreszcie z nieopisan� gorycz� nienawidzi� samego siebie.
��Po kiego licha osiad�em w tej przekl�tej dziurze? � pyta�. � Dlaczego to zrobi�em?
Siedzia� na prze�azie i patrza� oczami, kt�re zdawa�y si� by� zm�cone przez jakie� niedostrzegalne skazy, patrza� na �wiat, gdzie nawet wiosenne p�ki by�y przywi�d�e, �wiat�o s�oneczne mia�o odcie� metaliczny, a cienie nasi�ka�y niebiesko czarnym atramentem.
Wiem, �e moralista uwa�a�by pana Polly za upostaciowanie grzesznego niezadowolenia, gdy� morali�ci maj� zwyczaj nie zwraca� uwagi na materialne okoliczno�ci, je�li oczywi�cie mo�na nazwa� niedawny posi�ek �okoliczno�ci��, zwa�ywszy, �e nie �okala�� on pana Polly, lecz tkwi� w jego wn�trzu. Nasi morali�ci, rzecz prosta, odnosz� si� obecnie krytycznie do picia � zar�wno pod wzgl�dem jako�ci, jak ilo�ci, lecz ani ko�ci�, ani pa�stwo, ani szko�a nie ostrzegaj� m�czyzny przed przesadnym zaspokajaniem g�odu oraz przed sposobem, w jaki go karmi �ona. Tak wi�c pan Polly codziennie po obiedzie wpada� w niepohamowan� w�ciek�o�� i codziennie nienawidzi� zewn�trznego �wiata � nawet nie przychodzi�o mu do g�owy, �e to w�a�nie z jego wewn�trznego �wiata, do kt�rego tak po mistrzowsku robi� delikatn� aluzj�, ten sm�tny chaos .przenika na zewn�trz. Jaka szkoda, �e istoty ludzkie nie s� przezroczyste! Gdyby na przyk�ad pan Polly by� przezroczysty albo przynajmniej troch� przejrzysty, to rzuciwszy okiem na i�cie laokonow� walk�, rozgrywaj�c� si� we w�asnym jego wn�trzu, zrozumia�by, �e jest nie tyle istot� ludzk�, ile siedliskiem wojny domowej.
Co za niezwyk�e rzeczy musia�y si� rozgrywa� we wn�trzu pana Polly! Ach, zaprawd�, niezwyk�e! By�o to chyba podobne do �le administrowanego fabrycznego miasta w dobie kryzysu. A wi�c agitatorzy, akty gwa�tu i przemocy, strajki, str�e prawa i porz�dku czyni�cy wszelkie mo�liwe wysi�ki, miotaj�cy si� tu i �wdzie, zamieszki, �Marsylianka�, wozy wi�zienne, stukot i grzmot dudni�cych woz�w wi�ziennych�
Nie wiem, dlaczego wschodni wiatr pogarsza stan ludzi chorych. Na pana Polly wp�ywa� tak, �e zdawa�o mu si�, i� z�by tkwi� mu lu�no w szcz�kach, �e jego w�asna sk�ra jest �le dopasowana, a w�osy stercz� mu rozpaczliwie jak postronki.
Dlaczego lekarze nie wymy�lili jakiego� lekarstwa na wschodni wiatr?
��Nie pami�tasz nigdy, by we w�a�ciwym czasie ostrzyc sobie w�osy � strofowa� siebie pan Polly spojrzawszy na sw�j cie�. � Ty przekl�ty, wytarty p�dzlu malarski! Ech, ty! � i niecierpliw� d�oni� przyg�adzi� stercz�ce kosmyki.
2
Pan Polly mia� dok�adnie lat trzydzie�ci siedem i p�. By� ma�ego wzrostu, kr�py, z tendencjami do wypuk�o�ci zlokalizowanych tu i �wdzie. Twarz mia� do�� przyjemn�, rysy delikatne, i, gdyby nie cokolwiek za szeroki podbr�dek i zbyt spiczasty nos, niemal klasyczne. K�ty jego wra�liwych ust opuszcza�y si� ku do�owi. Oczy mia� rudawopiwne, spojrzenie sm�tne, a lewe oko bardziej okr�g�e i jak gdyby bardziej zdziwione ni� jego bli�niak. Cera jego by�a blada i ��tawa zapewne, jak wspomnia�em wy�ej, na skutek owej wewn�trznej wojny domowej. Zasadniczo nale�a�o powiedzie�: nosi� si� g�adko ogolony, tyle �e z ma�� p�ow� k�pk� pod prawym uchem i szram� na podbr�dku. Czo�o mia� porysowane drobnymi zmarszczkami jak cz�owiek do g��bi niezadowolony; ko�o oczu, szczeg�lnie pod prawym, sie� zmarszczek � i siedzia� tak sobie na prze�azie troch� krzywo, z r�kami w kieszeniach, ko�ysz�c jedn� nog�.
��Dziura! � powt�rzy� zn�w.
I zanuci� dr��cym, rozdygotanym g�osem: � Zgnii�aa, chooleerna, g�uupiaa dziura!
Ochryp� z w�ciek�o�ci i reszta zdania uton�a w potoku niewybrednych epitet�w.
Mia� na sobie zniszczon� czarn� bon�urk� i kamizelk�; ta�ma, kt�r� by�y obszyte, w niekt�rych miejscach lu�no odstawa�a, Ko�nierzyk z odwini�tymi ro�kami wybrany z zapas�w sklepowych oraz nowy, barwny, lu�no zwi�zany krawat nosi� dla zach�cenia klient�w, �gdy� by� w�a�cicielem sklepu z m�sk� galanteri�. Cyklist�wka, wzi�ta r�wnie� ze sklepu i nasuni�ta na jedno oko, rzuca�a na jego rozz�oszczon� twarz jaki� desperacki cie�. Buty mia� br�zowe, gdy� nie cierpia� zapachu czernid�a.
Mo�liwe, �e dr�czy�a go nie tylko niestrawno��. Za tymi powierzchownymi przykro�ciami pana Polly kry�y si� powa�niejsze i g��bsze strapienia. �rednie wykszta�cenie, jakie otrzyma�, pozwala�o mu s�dzi�, �e arytmetyka jest nauk� niebezpieczn� i �e w interesach lepiej jest jej unika�, mimo to obywanie si� bez ksi�g buchalteryjnych i niezdolno�� do odr�niania kapita�u od procent�w nie mog�a go za�lepi� do tego stopnia, by nie widzia�, �e prowadzenie ma�ego sklepu przy High Street absolutnie si� nie op�aca. Brak wp�ywaj�cej got�wki, ograniczenia kredytowe, pusta kasa� najbardziej bohaterskie postanowienia, �e utrzyma na twarzy u�miech, okazywa�y si� daremne i nie mog�y si� osta� wobec tych nieodpartych fakt�w. Jeszcze mo�na by�o rano przed obiadem i pod wiecz�r po herbacie zaj�� si� czym� i zapomnie�, �e na horyzoncie zbieraj� si� czarne chmury niewyp�acalno�ci, lecz prawdziwym utrapieniem by�y te popo�udniowe godziny, te d�ugie, szare szmaty czasu po uko�czeniu posi�k�w, gdy ca�a odwaga obsuwa si� gdzie� g��boko w niewidzialn� otch�a�, gdy �ycie wydaje si� obna�one do ko�ci, a wszystko to widzi si� z beznadziejn� jasno�ci�.
Pozw�lcie,, �e opowiem histori� pana Polly od ko�yski a� po jego obecne trudno�ci.
Najpierw dziecina, co cicho kwili
I wymiotuje w ramionach niani�
By� czas, kiedy dwie osoby uwa�a�y, �e pan Polly jest najrozkoszniejszym i (najukocha�szym stworzeniem na �wiecie, gdy ca�owa�y jego paluszki u n�ek, mlaszcz�c: �mniam, mniam!�, gdy podziwia�y cudown� mi�kko�� i delikatno�� jego w�os�w, gdy wo�a�y si� nawzajem, by s�ucha� jego niezwykle wyrazistego gaworzenia i sprzecza�y si� o to, czy d�wi�k, jaki wyda� przed chwil�, brzmia� �ta ta�, czy te� �wiadomie i umy�lnie powiedzia� �tata�; utrzymywano wtedy w czysto�ci ka�dy najdrobniejszy szczeg� jego cia�ka, zawijano go w mi�kkie, ciep�e pieluszki i obsypywano poca�unkami. Tak, trzydzie�ci cztery lata temu mia� kr�lewskie �ycie. Lito�ciwa niepami�� odgradza�a pana Polly od wszelkich wspomnie� o tych wspania�ych czasach, o jego w�adczych ��daniach, kt�re natychmiast zaspokajano, w przeciwie�stwie do obecnych warunk�w jego �ycia. Tamte dwie osoby uwielbia�y go od czuprynki na g�owie do paluszk�w foremnych stopek. Karmiono go w spos�b nierozs�dny, gdy� w�wczas nikt nie zadawa� sobie trudu, by wtajemnicza� matk� w arkana wychowania � aczkolwiek, rzecz prosta, niania i pos�ugaczka dawa�y jej cenne wskaz�wki � wobec czego w pi�tym roku �ycia doskona�y porz�dek jego wn�trza by� ju� cokolwiek zm�cony przez pierwsze dolegliwo�ci�
Matka jego umar�a, gdy mia� zaledwie siedem lat. Z okresu gdy zaczyna� si� uczy�, pozosta�y mu tylko niejasne wspomnienia. Pami�tam, �e gdzie� widzia�em obraz pod tytu�em �Wychowanie�. Zdaje mi si�, �e tak si� w�a�nie nazywa�, ale przedstawia� wyra�nie �Imperium, ucz�ce swych Syn�w�; w ka�dym razie by� to fresk na �cianie jakiego� publicznego gmachu w Manchester czy w Birmingham, a mo�e w Glasgow, ale tego nie jestem pewien. Obraz przedstawia� wspania�� kobiet� o rozumnej, nieustraszonej twarzy, nachylon� nad dzie�mi i wskazuj�c� im odleg�e horyzonty. Niebo mia�o per�owy ton letniego brzasku, a ca�y obraz by� cudownie jasny, jak gdyby prze�wietlony m�odo�ci� i nadziej� pi�knych dzieci stoj�cych na pierwszym planie. Czu�o si�, �e kobieta opowiada im o rozleg�ych widokach, jakie �ycie przed nimi otwiera, o cudach morza i g�r, kt�re kiedy� zobacz�, o rozkoszy, jak� b�d� im dawa�y nabyte umiej�tno�ci, o wysi�kach i dumie z dokonania wysi�ku, o po�wi�ceniu i szlachetnych czynach, na jakie potrafi� si� zdoby�. Mo�e nawet szepn�a im co� o ciep�ej, triumfuj�cej tajemnicy mi�o�ci, kt�r� pozna� zdo�aj� ci, co maj� cierpliwo�� i nieska�one serca� Przypomina�a im o wielkim dziedzictwie angielskich dzieci, kt�re kiedy� mo�e b�d� kierowa� jedn� pi�t� cz�ci� ca�ej ludzko�ci; o tym, �e one i wszystkie ich czyny powinny by� zawsze jak najlepsze, gdy� duma pa�stwa ten obowi�zek na nie nak�ada; o ich duchowym szlachectwie i rycersko�ci; o wyrzeczeniach i mi�osierdziu, o zdyscyplinowanej sile, jaka przystoi rycerzom i w�adcom�
Wychowanie pana Polly nie bardzo �ci�le stosowa�o si� do tego obrazu. Przez jaki� czas chodzi� do szko�y powszechnej prowadzonej w spos�b niezmiernie oszcz�dny, by m�c jak najtaniej op�aca� niewykwalifikowany personel nauczycielski; robi� dodawanie, kt�rego nie rozumia� i kt�rego nikt mu nie wyt�umaczy�; musia� czyta� katechizm i Bibli� z jak najwi�ksz� pilno�ci�, a zarazem z ca�kowitym lekcewa�eniem interpunkcji i sensu; przy nauce kaligrafii i rysunk�w musia� niewolniczo kopiowa� wzory; s�ucha� wyk�ad�w o laku, o jedwabnikach i stonce ziemniaczanej, o imbirze, �elazie i r�nych innych rzeczach; uczy� si� wielu przedmiot�w, kt�re nie chcia�y mu si� zmie�ci� w g�owie� Gdy mia� dwana�cie lat, rodzina dla doko�czenia edukacji wepchn�a go do jakiej� marnej prywatnej szko�y o jeszcze marniejszych aspiracjach, gdzie nie by�o ju� pogl�dowej nauki o rzeczach, natomiast lekcje buchalterii i j�zyka francuskiego bezskutecznie prowadzone przez pewnego starszego pana, kt�ry nosi� trudne do opisania ubranie, za�ywa� tabak�, pisa� kaligraficznie, niczego uczniom nie t�umaczy�, a u�ywa� laski z niezwyk�ym upodobaniem i wpraw�.
Pan Polly poszed� do szko�y powszechnej, gdy mia� lat sze��, a opu�ci� szko�� prywatn� maj�c lat czterna�cie i w owym czasie umys� jego by� w takim samym stanie, w jakim znajdowa�by� si� i ty, czytelniku, gdyby dokona� na tobie operacji wyrostka robaczkowego jaki� sumienny, energiczny, ale przepracowany i �le p�atny czeladnik rze�nicki, kt�rego w kulminacyjnym momencie operacji zast�pi�by kancelista � ma�kut, cz�owiek wznios�ych zasad, lecz nieumiarkowanych obyczaj�w; s�owem, je�li mo�na tak si� wyrazi�, w m�zgu pana Polly panowa� nieopisany galimatias. Mi�a ciekawo�� i dobre ch�ci dziecka zosta�y pomieszane, pokrzy�owane, posiekane, a operatorzy, �e si� tak wyra��, zostawili w nie�adzie wszystkie swoje g�bki i ligatury i pan Polly straci� wrodzone zaufanie do liczb, nauk, j�zyk�w i mo�liwo�� poznania spraw z nimi zwi�zanych. Nie my�la� ju� o wsp�czesnym �wiecie jako o cudownej krainie �yciowych do�wiadcze�, lecz jako o historii, geografii, o powtarzaniu trudnych do wym�wienia nazw, jako o tabelach produkt�w, o zaludnieniu, wysoko�ciach i d�ugo�ciach, o kolumnach dat� Ach, co za nieopisana nuda! Wed�ug niego religia polega�a na recytowaniu mniej lub wi�cej niezrozumia�ych s��w, trudnych do zapami�tania, B�g za� by� jak�� nieograniczon� istot�, podobn� do nauczyciela, istot� ustanawiaj�c� niesko�czone przepisy, znane i nieznane � i narzucane bezlito�nie. Istota owa szafowa�a szczodrze karami i, co by�o najokropniejsze, posiada�a nieograniczon� moc szpiegowania. (Wobec czego stara� si� wedle mo�no�ci nie my�le� o tym niestrudzonym oku Opatrzno�ci.) Pan Polly by� niepewny co do pisowni i wymawiania wielu s��w w swym pi�knym i bogatym, lecz skomplikowanym j�zyku, co by�o szczeg�lnie godne ubolewania, gdy� s�owa zawsze go poci�ga�y, a gdyby los by� dla niego �askawszy, m�g�by je stosowa� w spos�b nale�yty. Miewa� te� zawsze w�tpliwo�ci, czy to osiem razy siedem, czy te� dziewi�� razy osiem jest sze��dziesi�t trzy, a nie zna� metody, kt�ra by mu pomog�a w rozwi�zaniu tej w�tpliwo�ci. My�la�, �e ca�� zalet� rysunku stanowi� wyra�ne kontury, ale wyci�ganie kontur�w zawsze bezgranicznie go nudzi�o.
Jednak�e owa niestrawno�� �o��dka i umys�u, maj�ca odegra� tak wielk� rol� w jego p�niejszej karierze, dopiero zaczyna�a si� wtedy ujawnia�, Jego w�troba i soki �o��dkowe, jego ignorancja i wyobra�nia walczy�y nieustannie przeciw temu, co grozi�o jednoczesnym opanowaniem jego duszy i cia�a. Miewa� radosne okresy przedsi�biorczo�ci i w trzynastym roku �ycia odkry� nagle rozkosze czytania. Zacz�� chciwie czyta� powie�ci i ksi��ki podr�nicze, byleby zawiera�y wiele przyg�d. Znajdowa� je przewa�nie w miejscowej czytelni; zabra� si� tak�e nieregularnie, lecz gruntownie do studiowania pewnych sugestywnych tygodnik�w, jakie zwykli�my nazywa� �brukowymi krymina�ami�; by�y to przedziwne, pe�ne fantazji wydawnictwa humorystyczne, zast�pione dzi� przez comicsy, czyli pisma rysunkowe dla ch�opc�w. Gdy maj�c czterna�cie lat wynurzy� si� z cienistej doliny nauki szkolnej, pozosta�o w nim co� (a nawet pozosta�o i p�niej, gdy mia� ju� trzydzie�ci pi�� lat), co�, co wskazywa�o mu � wprawdzie niewidzialnym i w�adczym palcem pi�knej kobiety z obrazu, ale jednak wskazywa�o i m�wi�o mu, �e na �wiecie istniej� rzeczy ciekawe, �e istnieje szcz�cie. G��boko w jestestwie pana Polly, g��boko w tej jego duchowej ciemni, niby u cz�owieka zdzielonego po g�owie i uwa�anego za trupa, lecz jeszcze �ywego � snu�o si� przekonanie, �e opr�cz i ponad rzeczami �mi�ymi i przyjemnymi� istnieje pi�kno, istnieje rozkosz; �e gdzie� tam � mo�e nie�atwo dost�pne, lecz mo�liwe do doznania � istniej� czyste, proste i radosne stany ducha i cia�a.
Wymyka� si� czasem w bezksi�ycowe zimowe noce i patrzy� na gwiazdy, a potem wstydzi� si� powiedzie� ojcu, gdzie by�.
Czyta� opowie�ci o my�liwych i podr�nikach i wyobra�a� sobie, �e niby wicher p�dzi na mustangu przez prerie Zachodniej Ameryki lub przybywa jako uwielbiany bia�y cz�owiek do rojnej wioski w Afryce �rodkowej. Strzela� do nied�wiedzi z rewolweru, trzymaj�c w drugiej r�ce papierosa, z ich k��w i pazur�w sporz�dza� naszyjniki dla pi�knej, m�odziutkiej c�rki wodza. Zabija� lwa ostrym ko�cem w��czni, przebijaj�c na wskro� serce bestii.
Marzy�, jakby to by�o cudownie by� nurkiem i. pogr��a� si� w ciemne, zielone tajemnice morza.
Prowadzi� atak na forty nie do zdobycia i w chwili zwyci�stwa umiera� na wa�ach. Ca�y nar�d �zami oblewa� jego mogi��.
Jeden przeciw dziesi�ciu naciera� na okr�ty i posy�a� je na dno.
Ub�stwiany przez kr�lowe barbarzy�skich kraj�w nawraca� ca�e narody na wiar� chrze�cija�sk�.
Brano go na tortury i znosi� je spokojnie i pi�knie� ale to zdarzy�o mu si� tylko raz czy dwa podczas Wielkiego Tygodnia i nie wesz�o w przyzwyczajenie.
Bada� dorzecze Amazonki i odkry� w skale �y�� z�ota, ods�oni�t� przypadkowo, gdy na ni� run�o wielkie drzewo.
Zaj�ty tymi wyczynami, zapomina� o pracy, kt�r� mia� w�a�nie wykona�, i siedzia� w niedba�ej pozie na �awce, kusz�c w ten spos�b nauczyciela do u�ycia laski� Dwa razy odebrano mu sprzed nosa ksi��k�.
Przywo�any do rzeczywisto�ci, pociera� czo�o lub wzdycha�, zale�nie od okoliczno�ci, i zn�w stara� si� pisa� tak pi�knie, jak poucza� wz�r1 kaligraficzny. Nienawidzi� pisania; atrament plami� mu palce, a jego zapach kr�ci� go w nosie. By� przy tym zawsze pe�en nie wyra�anych w�tpliwo�ci. Dlaczego litery maj� by� pochylone od prawej strony ku lewej? Dlaczego litery maj� by� cie�sze u g�ry, a grubsze u do�u? Dlaczego r�czk� obsadki nale�y trzyma� po linii prawego ramienia?
Pod koniec nauki jego zeszyty zwiastowa�y mu ju�, co go czeka w przysz�o�ci, i przekszta�ca�y si� w handlowe dokumenty. �Szanowny panie � pisa�. � Powo�uj�c si� na pa�skie cenne zam�wienie z dnia 26 ubieg�ego miesi�ca, zawiadamiamy��
Ucisk duszy i umys�u, jakiego pan Polly doznawa� w �wczesnych uczelniach, nagle, gdy ko�czy� czterna�cie lat, zosta� przerwany. Ojciec, kt�ry od dawna zapomnia�, �e drobne cz�onki syna zdawa�y mu si� kiedy� ukszta�towane r�k� Boga i �e potrafi� przez pi�� minut w porywie czu�o�ci obca�owywa� mu paluszki u n�g, o�wiadczy� pewnego dnia: � Czas ju�, �eby ten niedo��ga zacz�� my�le� o swojej przysz�o�ci.
A po miesi�cu, czy te� troch� p�niej, pan Polly rozpocz�� karier� w handlu, co go wreszcie doprowadzi�o do posiadania bankrutuj�cego sklepiku z m�sk� galanteri� i do prze�azu, na kt�rym w tej chwili siedzi.
3
Pan Polly z natury nie interesowa� si� wyrobami dzianymi ani m�sk� galanteri�. Co prawda od czasu do czasu zmusza� si� do pozornego zainteresowania si� handlem, ale wtedy w�a�nie trafia�o mu si� co� ciekawszego i wysi�ek jego szed� na mam�. Terminowa� w jednym z tych wielkich, przeznaczonych raczej dla posp�lstwa dom�w towarowych, kt�re sprzedaj� wszystko, od fortepian�w i mebli do ksi��ek i kapeluszy. By� to bazar �Port Burdock�, po�o�ony w Port Burdock, jednym z trzech miasteczek zgrupowanych doko�a stoczni. Pozostawa� tam sze�� lat. Sp�dzi� ten czas w zupe�nej oboj�tno�ci dla przedsi�biorstwa, pogr��ony w jakiej� pozbawionej wszelkich wyg�d b�ogo�ci, co jeszcze bardziej pogorszy�o jego duchow� i cielesn� niestrawno��. Na og� wola� dom towarowy ni� szko��; godziny wydawa�y mu si� tu d�u�sze, za to nat�enie pracy � o wiele s�absze. Pomieszczenie mia�o wi�cej powietrza, nie trzymano ci� tu bez �adnego celu i laska nie by�a w u�yciu. Cz�owiek obserwowa� tu z niecierpliw� ciekawo�ci�, jak mu rosn� w�sy, i uczy� si� rudyment�w towarzyskiego obcowania z lud�mi. Prowadzi� rozmowy i przekonywa� si�, �e mo�na m�wi� rzeczy zabawne. Mia� tak�e pieni�dze na drobne wydatki, m�g� wybiera� sobie sam ubrania, a potem otrzymywa� nawet niewielk� pensj�. Przy tym by�y tu dziewcz�ta! I przyja��! Przy spojrzeniu wstecz �Port Burdock� iskrzy� si� blaskiem weso�ych wspomnie�.
��Co prawda niewiele pieni�dzy zdo�a�em tam zaoszcz�dzi� � mrukn�� do siebie pan Polly.
Pierwsza sypialnia praktykant�w by�a d�ugim, zimnym pokojem o sze�ciu ��kach, sze�ciu komodach z lustrami; sta�o tam r�wnie� kilka drewnianych skrzynek i blaszanych pude�; za tym pokojem znajdowa�a si� jeszcze d�u�sza i zimniejsza sypialnia o o�miu ��kach, z kt�rej przechodzi�o si� do trzeciego pokoju, wytapetowanego ��tym papierem i zastawionego sto�ami pokrytymi cerat� � pok�j ten w dzie� s�u�y� za jadalni�, a po dziewi�tej wieczorem za bawialni� i palarni�. Tutaj pan Polly, kt�ry by� jedynakiem, dozna� pierwszych rado�ci towarzyskiego obcowania. Z pocz�tku dokuczano mu, gdy� nie uwa�a�, by mycie twarzy nale��cych do codziennych obowi�zk�w, ale potem dwie b�jki z kolegami ustali�y jego reputacj� jako z�o�nika, za� obecno�� dziewcz�t terminuj�cych w sklepie przyczyni�a si� do podniesienia poziomu jego schludno�ci do granic zadowalaj�cych. W swoim dziale mia� niewiele do czynienia z praktykantkami, ale rozmawia� z nimi przy okazji, gdy przechodzi� przez inne dzia�y bazaru, schodzi� im grzecznie z drogi, czasem pomaga� nie�� ci�kie pud�a i przy takich okazjach czu�, �e go obserwuj�. Z wyj�tkiem pracy i wsp�lnych posi�k�w ch�opcy i dziewcz�ta niewiele mieli sposobno�ci do spotykania si�. Jednak dziewcz�ta, tak bliskie, a jednocze�nie tak dalekie, wywiera�y na nim g��bokie wra�enie. Przygl�da� im si�, gdy przechodzi�y, i w duchu podziwia� pi�kno ich w�os�w, kr�g�o�� szyi, ciep�� mi�kko�� policzk�w albo delikatno�� r�k. Czasem zdarza�o mu si� zakocha� w jednej z nich podczas obiadu; wtedy usi�owa� wyrazi� sw� mi�o�� przez spos�b, w jaki podawa� jej przy stole chleb lub margaryn�. W s�siednim dziale towar�w �okciowych pracowa�a pewna praktykantka, blondynka o jasnej cerze, kt�rej co dzie� m�wi� �dzie� dobry� i przez pewien czas uwa�a� t� chwil� za najwa�niejsze wydarzenie dnia. Gdy m�wi�a czasem: �Spodziewam si�, �e jutro b�dzie pogoda�, uwa�a� to za wielkie prze�ycie. Nie mia� si�str i z natury by� sk�onny do uwielbiania rodzaju kobiecego. Ale nie zdradza� si� z tym przed Plattem i Parsonsem.
Przed Plattem i Parsonsem udawa� m�odzie�ca do�wiadczonego w stosunkach z kobietami. Byli to dwaj jego koledzy�praktykanci w dziale w��kienniczym i wszyscy trzej bardzo si� z sob� zaprzyja�nili, a to dlatego, �e nazwiska ich wszystkich zaczyna�y si� na liter� P. Powiedzieli sobie, �e s� tr�jk� P., i wa��sali si� wieczorami razem, zachowuj�c si� jak rozbrykane szczeniaki. Czasem, gdy mieli pieni�dze, wpadali do restauracji na w�dk�. Wtedy stawali si� jeszcze weselsi, spacerowali pod gazowymi latarniami po jezdni i �piewali. Platt mia� �adny tenor i nale�a� do ch�ru ko�cielnego, wi�c bywa� w takich razach dyrygentem. Parsons mia� niez�y bas, kt�rym to nuci�, to rycza� w spos�b godny podziwu. Udzia� pana Polly ogranicza� si� do przedziwnego pomruku, czego� w rodzaju monotonnej recytacji, i zdawa�o mu si�, �e �piewa �drugim g�osem�. �piewaliby na g�osy, gdyby wiedzieli, jak si� do tego zabra�, a tymczasem �piewali unisono melancholijne kabaretowe piosenki o �o�nierzu umieraj�cym z dala od swoich bliskich.
Zachodzili czasem do spokojnej willowej dzielnicy, gdzie by�o mniej policjant�w i innych przeszk�d, i tam, wykrzyczawszy si� do woli, byli z siebie bardzo zadowoleni. Pobudzali w ten spos�b do beznadziejnego wsp�zawodnictwa okoliczne psy, kt�re d�ugo jeszcze wy�y, gdy trzej panowie P. dawno ju� znikli w mroku nocy. Pewien zazdrosny brutal, irlandzki terier, usi�owa� ugry�� Parsonsa, lecz zosta� odegnany dzi�ki przewa�aj�cej liczbie i solidarno�ci przeciwnik�w.
Trzej panowie P. ogromnie z�yli si� z sob� i w �adnym innym towarzystwie nie czuli si� tak dobrze jak we w�asnym. Rozmawiali na wszelkie mo�liwe tematy: rozmawiali w sypialni ju� po zgaszeniu �wiate�, dop�ki inni koledzy nie zaczynali rzuca� w nich butami. W godzinach popo�udniowych, podczas zmniejszonego ruchu, wymykali si� ze swoich dzia��w, �eby poplotkowa� w pakowni. W niedziele i �wi�ta wybierali si� na dalsze spacery i zn�w rozmawiali.
Platt mia� jasn� cer� i czarne w�osy, lubi� szepty i tajemnice; interesowa�o go tak zwane �towarzystwo� 1 p�wiatek. By� au courant tych spraw, czytywa� bowiem stale brukowiec pod tytu�em �Nowoczesne Towarzystwo�. Parsons by� mocniej zbudowany, zapowiada� si� ju� na grubasa, mia� k�dzierzawe w�osy, okr�g��, jowialn� twarz i du�y, mi�sisty nos. By� obdarzony doskona�� pami�ci� i szczerze interesowa� si� literatur�. Umia� ca�e fragmenty Szekspira i Miltona na pami�� i deklamowa� je na ka�de zawo�anie. Czyta� wszystko, co mu wpad�o pod r�k�, a gdy mu si� co� podoba�o, czyta� to g�o�no. Z pocz�tku pan Polly odnosi� si� do tej literatury podejrzliwie, ale z czasem porwa� go entuzjazm Parsonsa. Kiedy� trzej panowie P. poszli na przedstawienie �Romeo i Julia� do Teatru Kr�lewskiego w Port Burdock i s�uchali oczarowani, przechyleni przez por�cz galerii. Potem u�o�yli sobie rodzaj has�a: �Czy to nam zagra�e� na nosie?� �Na co odzew brzmia�: �A, zagra�em!�*
Blask Szekspirowskiej Werony na d�ugie tygodnie opromieni� �ycie panu Polly. Chodzi� tak, jak gdyby mia� przy boku miecz, a z ramion sp�ywa�a mu peleryna. Spacerowa� po brudnych ulicach Port Burdock z oczyma zwr�conymi na okna pierwszego pi�tra i patrzy� na balkony. Widok drabiny na podw�rzu pogr��y� go w romantycznych marzeniach. Kiedy� Parsons odkry� w�oskiego pisarza, kt�rego nazwisko pan Polly wymawia� �Bokasziu�; po tym odkryciu w s�ownictwie Parsonsa dawa�o si� cz�sto s�ysze� niepokoj�ce s�owo �amours�, a pan Polly stawa� przed akcesoriami swego dziewiarskiego dzia�u i bawi�c si� sznurkiem i kawa�kiem papieru rozmy�la� o nie ko�cz�cych si� zabawach pod ciemnymi drzewami oliwkowymi, ton�cymi w s�o�cu Italii.
W owym czasie wszyscy trzej panowie P. zacz�li nosi� wyk�adane ko�nierzyki i szerokie, jedwabne, artystyczne krawaty, kt�rych nie wi�zali na �rodku, lecz mocno przeci�gali na jedn� stron� i paradowali tak w spos�b wyzywaj�cy, a nawet pysza�kowaty.
Wtedy w�a�nie ol�ni�o ich wspania�e odkrycie wielkiego francuskiego pisarza, kt�rego pan Polly nazywa� �Rabuluz�. Trzej panowie P. uwa�ali opis urodzinowej uczty Gargantui za najwspanialsze arcydzie�o �wiata � a ja sam nie jestem pewny, czy nie mieli racji. Tote� w deszczowe niedzielne wieczory, gdy im grozi�o �piewanie hymn�w, prosili Parsonsa, �eby im g�o�no czyta�.
Wobec kilku koleg�w, cz�onk�w YMCA, kt�rzy dzielili z nimi sypialni�, trzej panowie P. zachowywali si� w spos�b sarkastyczny i wyzywaj�cy.
��Mamy pe�ne prawo robi� w naszym k�cie, co nam si� podoba � utrzymywa� Platt. � A wy u siebie r�bcie, co chcecie.
��Ale, ten wasz spos�b wys�awiania si�! � sprzeciwia� si� Morrison, blady, o powa�nym spojrzeniu praktykant, prowadz�cy g��boko religijny tryb �ycia w najbardziej niesprzyjaj�cych warunkach.
��Jak to: wys�awiamy si�! � hukn�� Parsons. � Cz�owieku, ale� to LITERATURA!
��Niedziela nie jest odpowiednim dniem na literatur�.
��Przecie� tylko w niedziel� mamy czas, a zreszt�� I wybucha� zaci�ty sp�r na temat religii.
Pan Polly lojalnie podtrzymywa� pozosta�ych dw�ch pan�w P., lecz serce mu si� kraja�o. W oczach Morrisona p�on�� �ar prze�wiadczenia o s�uszno�ci bronionej sprawy; argumentowa� spokojnie i przekonywaj�co. By�o widoczne, �e potrafi p�dzi� lepszy tryb �ycia ni� oni, by� pow�ci�gliwy w s�owie i post�powaniu, pilny, pracowity i wyszukanie uprzejmy. Gdy jego m�odszy kolega mia� odparzone stopy i t�skni� za domem, Morrison my� mu nogi i dodawa� otuchy; mog�c wyj�� wcze�niej z pracy, pozostawa� d�u�ej, �eby pom�c kolegom, co by�o czynem wprost nadludzkim. Tylko ten, kto sam pracowa� przez d�ugie dnie i wlok�ce si� godziny, maj�c tylko nik�y promyk nadziei na chwil� odpoczynku i wolno�ci mi�dzy mozo�em i snem, zrozumie, jak bardzo by�o to nadludzkie. Polly w g��bi serca ba� si� zosta� sam na sam z tym cz�owiekiem i ulec pot�dze jego ducha. Mia� si� wi�c na baczno�ci.
Platt, kt�ry r�wnie� walczy� ze sob�, nie mog�c w my�li pogodzi� niekt�rych sprzeczno�ci, powiedzia� o nim: � To bezwstydny hipokryta.
��On nie jest hipokryt� � powiedzia� Parsons. � Cz�owieku, on nie jest wcale hipokryt�. Brak mu tylko b�ogos�awionej joy de vive. W tym w�a�nie ca�a rzecz! Chod�my lepiej do Harbour Arms, �eby popatrze� na zalanych w pestk�, starych kapitan�w.
��Nie mam forsy, cz�owieku � powiedzia� pan Polly uderzaj�c si� po kieszeni.
��Nie zawracaj g�owy � odpar� Parsons � znajdziesz jeszcze dwa pensy na jedn� gorzk�.
��Poczekajcie, niech zapal� fajk� � zawo�a� Platt, kt�ry od niedawna zacz�� z wielkim upodobaniem pali�. � Zaraz id� z wami.
(Pauza i zmaganie si� z fajk�.)
��Cz�owieku, nie trzymaj jej na d� � powiedzia� Parsons obserwuj�c Platta ze �ci�gni�tymi brwiami. � Nie trzymaj fajki obr�conej do do�u. Przecie� musi mie� dop�yw powietrza. Czy nie widzia�e� gdzie mojej laski? No, �piesz si�, cz�owieku.
I, wsparty na lasce, z niecierpliwym wsp�czuciem patrza� na usi�uj�cego zapali� fajk� Platta.
4
Jak�e rozkoszne by�y te dni kole�e�stwa dla pocz�tkuj�cego bankruta, siedz�cego w tej chwili na prze�azie i pogr��onego we wspomnieniach przesz�o�ci.
Wlok�ce si� niesko�czenie godziny pracy w bazarze od dawna zblad�y w jego pami�ci, z wyj�tkiem paru powa�niejszych awantur i kilku weso�ych przyg�d, ale rzadkie niedziele i �wi�ta ja�nia�y niby brylanty po�r�d zwyk�ych kamieni. B�yszcza�y s�odk� wspania�o�ci� wieczornego nieba, odbitego w spokojnej wodzie, za� poprzez te wszystkie niedziele widzia� Parsonsa, jak rycza� swoje tyrady o �yciu, jak przy tym gestykulowa�, entuzjazmowa� si� i budzi� entuzjazm w s�uchaczach, jak miewa� ca�e wyk�ady o ksi��kach i opowiada� o tajemnicy tej swojej joy de vive.
Szczeg�lnie wspania�e wycieczki odbywali w Zielone �wi�tki, w tak zwane �bankowe �wi�to�. Trzej panowie P. wyruszali wczesnym rankiem w niedziel�, zajmowali pok�j w jakiej� skromnej ober�y, tam rozmawiali, rozmawiali, a� ich sen zmorzy�; wracali wieczorem w poniedzia�ek �piewaj�c po ciemku lub k��c�c si� na temat gwiazd. Stawali czasem na wzg�rku w jakim� mi�ym wiejskim zak�tku i patrzyli na rozci�gaj�cy si� u ichTlst�p Port Burdock, na spl�tan� sie� ulicznych latarni i �wiat�a tramwaj�w migocz�ce jak klejnoty na tle czarnego ogromu portowych w�d.
��A teraz nak�adaj zn�w obro��, cz�owieku � m�wi� Parsons. Cz�owiek w liczbie mnogiej brzmi niefortunnie, wi�c u�ywa� zawsze tego s�owa w liczbie pojedynczej.
��Nie wspominaj o tym! � odpowiada� Platt.
Kiedy� w lecie wynaj�li ��d� na ca�y dzie�. Przesuwali si� wzd�u� przycumowanych do brzegu pancernik�w i starych, poczernia�ych kad�ub�w okr�towych, obok najr�niejszych statk�w portowych, bia�ego transportowca, obok stoczni i ciekawych widok�w na warsztaty okr�towe, a� do p�ytkich kana��w i skalistej, poros�ej spl�tanym zielskiem g�rnej przystani. Tego dnia w�a�nie Parsons i pan Polly prowadzili wielk� dysput� i sprzeczali si� o to, na jak� odleg�o�� mo�na strzela� z dzia�a du�ego kalibru,
Pag�rkowata okolica za Port Burdock jest taka w�a�nie, jakim powinien by� staro�wiecki, rzadko ucz�szczany zak�tek wiejski w Anglii. W owym czasie rowery by�y jeszcze ma�o znane i kosztowne, za� era samochod�w mia�a dopiero nadej�� i zam�ci� wiejsk� cisz�. Trzej panowie P. szli wybranymi na chybi� trafi� �cie�kami poprzez pola i zapuszczali si� w nieznane kr�te dr�ki mi�dzy �ywop�otami wiciokrzewu i dzikich r�. Czasem o�mielali si� w�drowa� jak�� zielon� �cie�yn� poprzez zaro�la podszyte g�sto pierwiosnkami lub brodzi� po pas w�r�d paproci w bukowych lasach. Jakie� dwadzie�cia mil za Port Burdock zaczyna�a si� okolica farm i plantacji chmielu, a jeszcze dalej, tam, dok�d tylko w �wi�ta je�dzi�o si� za ulgowymi biletami, ci�gn�y si� ja�owe wzg�rza poci�te g�adkimi drogami, pe�nymi czerwonawego piasku, poros�e sosnami, wrzosem i paproci�. Trzej panowie P. nie mogli sobie pozwoli� na kupno rower�w i uwa�ali, �e je�li kupi� mocne buty, to i tak wydatek ten b�dzie stanowi� najwi�ksz� pozycj� w ich skromnym bud�ecie. Tote� machn�li r�k� na elegancj� i zafundowali sobie gotowe robocze buty podkute gwo�dziami. Krok ten wywo�a� w sypialni wiele dyskusji i sprzeciw�w i trzej panowie P. zostali pot�pieni za uchybianie godno�ci narodowej. Nie ma to na �wiecie jak wie� angielska dla tych, kt�rzy t� wie� znaj� i nauczyli si� j� kocha�. Gdzie� indziej znajdziesz takie delikatne a jednocze�nie wyraziste zarysy wzg�rz i dolin, tak� uj�t� w karby porz�dku gmatwanin� kontur�w, takie jelenie parki i niziny, zamki i okaza�e domy, ma�e wioski i stare ko�ci�ki, farmy i stogi, i wielkie stodo�y, odwieczne drzewa, jeziora i sadzawki, po�yskuj�ce wst�gi rzek, obsypane kwieciem �ywop�oty, sady i k�py las�w, tak� ziele� i tak przytulne ober�e. Okolice wiejskie w innych krajach maj� swoje przyjemne strony, nigdzie jednak nie znajdziesz podobnego urozmaicenia, zmieniaj�cego si� regularnie przez ca�y rok. Pikardia jest bia�or�owa i rozkoszna w okresie kwitnienia drzew, Burgundia ma sw�j blask s�oneczny, rozleg�e wzg�rza i pl�tanin� winnic o powtarzaj�cym si� stale kolorycie; Italia � przydro�ne kapliczki, kasztanowe i oliwne sady; w Ardenach masz wielkie lasy i w�wozy; Turenia, Nadrenia, Kampania z dalekim widokiem na Apeniny, po�udniowe Niemcy ze swoj� czysto�ci�, dobrobytem i g�rzyst� okolic� pozostawiaj� trwa�e wspomnienie swych urok�w. S� jeszcze wzg�rza i pola Wirginii, przypominaj�cej Angli�, tylko wi�ksz� i bardziej zaniedban�, jest strojny pejza� Nowej Anglii, troch� ch�odny, ale subtelny jak mentalno�� jej mieszka�c�w, s� skaliste drogi, wzg�rza i lasy stanu nowojorskiego� Nigdzie jednak charakter i sceneria okolicy nie zmieniaj� si� tak w zasi�gu trzymilowego spaceru, �adna nie ma tak pe�nego s�odyczy �wiat�a ani takich: zmiennych chmur na niebie, �adna nie orze�wia nas tak �agodnym, a silnym tchnieniem wiatru wiej�cego od morza, jak nasza matka � Anglia.
Dobrze czuli si� trzej panowie P., gdy w�drowali po takim kraju i na pewien czas mogli zapomnie�, �e nie maj� w nim �adnego oparcia i �e najlepsze swoje lata musz� sp�dza� na ci�kiej pracy za kontuarem, w dziurze podobnej do Port Burdock. Zapominali wtedy o sta�ych i przygodnych klientach, o wszystkim, i byli po prostu szcz�liwymi w�drowcami po �wiecie, gdzie wieje �agodny wietrzyk, gdzie �piewaj� ptaki, a drzewa daj� cie�.
Przybycie do ober�y by�o zawsze wa�nym momentem. W ich przekonaniu nikt nie bra� ich za subiekt�w sklepowych; w ober�y mogli spotka� pi�kn� kelnerk� lub mi�� starsz� w�a�cicielk�, czy jakiego� � jak m�wi� Parsons � �typa z charakterem� pij�cego przy ladzie.
Najpierw odbywa�y si� wa�kie narady nad wyborem potraw, co ko�czy�o si� przewa�nie na zimnym rostbefie i piklach albo na sma�onej szynce z jajami i na limoniadzie mieszanej z piwem lub dw�ch kuflach piwa i dw�ch butelkach piwa ja�owcowego, pieni�cego si� w olbrzymim brzuchatym dzbanku.
Co za wspania�a chwila � stan�� z pa�sk� min� w drzwiach ober�y i patrze� na �wiat: przed nimi ko�ysz�cy si� szyld ober�y, g�si na zielonej ��czce, sadzawka dla kaczek, czekaj�cy na pasa�er�w omnibus, wie�a ko�cielna, �pi�cy kot, niebieskie niebo; z kuchni donosi si� syczenie sma�onego mi�sa! Smakowity zapach w�dzonego boczku! Tupot st�p kelnerki przynosz�cej jedzenie; brz�k naczy� i st� ju� nakryty! Czysty obrus! �Gotowe, prosz� pana!� albo: �Prosz� pan�w do sto�u!� O ile� to milsze ni�: �Polly, ruszaj si�!� �Uwa�aj, Polly�.
Cz�owiek wchodzi. Siada. Zabiera si� do jedzenia.
��Czy chcesz chleba, cz�owieku?
��Dobra! Cz�owieku, nie zabieraj ca�ej sk�rki! Kiedy�, gdy jedli, zatrzyma�a si� przy nich zwyk�a sobie, prosta dziewczyna w r�owej wzorzystej sukience i zacz�a z nimi rozmawia�. Na�laduj�c galanteri� Parsonsa wszyscy trzej udawali, �e s� w niej nami�tnie zakochani, wi�c zalecali si� do niej i pytali, kt�ry z nich najwi�cej si� jej podoba; by�o widoczne, �e kt�ry� z nich naprawd� wpad� jej w oko, ale nie chcia�a im zdradzi�, kt�ry. Trwa�o to tak d�ugo, a� g�os matki odwo�a� j�. P�niej, gdy ju� opuszczali ober��, dziewczyna zaprowadzi�a ich w k�t ogrodu, nie�mia�o poda�a im trzy ��tozielone jab�ka i prosi�a, �eby j� jeszcze kt�rego dnia odwiedzili; potem uciek�a i po chwili zn�w si� ukaza�a; patrzy�a za nimi z daleka i powiewa�a bia�� chusteczk�, dop�ki nie znikli za rogiem. Przez reszt� dnia sprzeczali si�, kt�ry z nich najwi�cej jej si� podoba�, i w najbli�sz� niedziel� zn�w si� tam wybrali.
Nie zobaczyli jej jednak, a gro�na mina matki nie zach�ca�a do pyta�.
Cho�by Parsons, Platt i pan Polly do�yli stu lat, �aden z nich nie zapomnia�by tej dziewczyny, gdy tak sta�a zar�owiona, lekko u�miechni�ta, a jednak powa�na, i odchyla�a ga��zie �ywop�otu, trzymaj�c w r�ce jab�ko�
Kt�rego� dnia szli tak, trzymaj�c si� mo�liwie blisko brzegu morza, i zaw�drowali wreszcie do Foxbourne, wysuni�tego najdalej na wsch�d przedmie�cia Brayling i Hampstead�on�the�Sea.
Tego popo�udnia Foxbourne wyda�o si� panu Polly szczeg�lnie mi�ym zak�tkiem. Mia�o schludn�, piaszczyst� pla��, nie tak� jak Port Burdock, gdzie zatoka pe�na by�a b�ota, kamieni i odpadk�w w�gla. Sta�o tam w rz�dzie sze�� k�pielowych kabin, a na promenadzie znajdowa�a si� kryta hala, w kt�rej trzej panowie P. zasiedli po dobrym, cho� kosztownym �niadanku, sk�adaj�cym si� mi�dzy innymi z seler�w. Na wielu willach z werandami widnia�y tabliczki z napisem �do wynaj�cia�; trzej panowie P. ucztowali w hotelu z wymalowanym na bia�o kru�gankiem, strojnym weso�o w pelargonie. Ulica G��wna ze starym ko�ci�kiem w g��bi ton�a w przyjemnej popo�udniowej ciszy.
��Doskona�e miejsce na interes � powiedzia� Platt ledwie widoczny spoza swojej wielkiej fajki.
S�owa te utkwi�y w pami�ci pana Polly.
5
Pan Polly nie by� r�wnie poci�gaj�cym m�odzie�cem jak Parsons. Nie mia� d�wi�cznego g�osu i w tym okresie chodzi� z r�kami w kieszeniach i mia� min� lekko zamy�lon�.
Wyspecjalizowa� si� w slangu lub pos�ugiwa� si� przestarza��, zapomnian� angielszczyzn� i do tego samego pobudza� Parsonsa. Dziwnie poci�ga�y pana Polly sugestywne s�owa i nowe, niezwyk�e wyra�enia. Nauka w szkole da�a mu s�abe albo �adne poj�cie o tajemniczej sztuce angielskiej wymowy i pod tym wzgl�dem odebra�a mu wszelkie zaufanie do siebie samego. Jego nauczycielowi brak by�o znajomo�ci naukowych zasad lub stosowa� je niekonsekwentnie. Nowe s�owa czarowa�y pana Polly i nape�nia�y go przera�eniem. Nie przyswoi� ich sobie nale�ycie, a nie mog�c ich unikn��, p�awi� si� w nich. Kierowa� si� zasad�, by nie da� si� zdezorientowa� przez ortografi�, kt�ra co prawda nie by�a tu nieomylnym wska�nikiem. Tote� unika� og�lnie u�ywanych zda� i wyrazy wymawia� b��dnie, ale w ten spos�b, by nie pos�dzano go o ignorancj�, ale raczej o fantazjowanie.
��Parsons wsadzi� nos w ta�mowca, w g�stego od soczystych s��w ta�mowca � powiedzia� kiedy�.
��Co takiego? � nie zrozumia� Platt.
��To taki elokwintny rapsodus.
��Gdzie? � zapyta� Platt.
��Tu, w naszej budzie, cz�owieku. Czyta Carlyle�a mi�dzy kocami i serwetami! Czyta g�o�no! A� si� ca�y zapieni�! Miele i miele! Warto to zobaczy�. Zedrze sobie kiedy� sk�r� z j�zyka.
Udawa�, �e w jednej r�ce trzyma ksi��k�, a drug� z zapa�em gestykulowa� parodiuj�c rozentuzjazmowanego Parsonsa: �Tote� mimo wszystko ka�dy bohater musi czasem powraca� do Rzeczywisto�ci, a to gwoli stania twardo ponad przejawami �ycia, a za� nigdy pod
�mia�bym si�, �eby go tak zasta� nasz stary � rzek� Platt. � Parsons nawet by nie us�ysza�, jak zupe�nie upi� si� tym czytaniem � roze�mia� si� pan Polly. � Mnie si� to nigdy nie zdarzy�o. Gorzej jeszcze, ni� wtedy �Rabeluzem�.
ROZDZIA� II
DYMISJA PARSONSA
1
Niespodziewanie i nagle Parsons zosta� zwolniony z pracy.
Zwolniono go w tak dziwnych i gwa�townych okoliczno�ciach, �e wywar�o to na panu Polly g��bokie wra�enie. Po latach jeszcze nie rozumia� tej sprawy i nie wiedzia�, po czyjej stronie by�a s�uszno��.
Okres praktyki Parsonsa min��; zosta� subiektem i dekorowa� wystawowe okna w dziale w��kienniczym. Wed�ug w�asnej opinii dekorowa� je wspaniale. M�wi� czasem: �Cz�owieku, moje stanowisko tutaj jest murowane, poniewa� umiem dekorowa� wystaw�.
Gdy miewa� w pracy jaki� zatarg, zwyk� by� twierdzi�, �e �Ma�y Puszek� � tak praktykanci w Bazarze nazywali pana Garvace�a, wsp�lnika i dyrektora administracyjnego � dwa razy si� namy�li, zanim rozstanie si� z jedynym cz�owiekiem w firmie, kt�ry z okna wystawowego, pe�nego materia��w, potrafi zrobi� co�, co ma swoj� wymow�.
Podobnie jak wielu koleg�w�artyst�w pad� ofiar� swych teorii.
��Sztuka dekorowania okien wystawowych jest jeszcze w niemowl�ctwie � m�wi� � tak, tak, tkwi jeszcze w powijakach. Symetria i sztywno�� jak na egipskim rysunku! Nie ma w tym za grosz rado�ci. Wszystko � konwencjonalne. Okno wystawowe powinno zwraca� uwag� przechodnia, przyci�ga� go, gdy je mija. To jasne jak s�o�ce! Przyci�ga�!
Tu g�os jego zmieni� si� w ryk. � A czy przyci�ga?
Po kr�tkiej pauzie dziki pomruk: � Nnnie!!
��On ma zupe�nego kr��ka � wzdycha� pan Polly. � M�w dalej, cz�owieku. Chcemy jeszcze pos�ucha�!
��Sp�jrzcie na wystaw� z garderob�, dekorowan� przez starego Morrisona. Jest czy�ciutka, gustowna, poprawna, ale zapewniam was, �e nudna! � Raz jeszcze krzykn�� g�o�niej: � Nudna!
��Nudna! � powt�rzy� jak echo pan Polly.
��Po prostu pouk�ada� rz�dem sztuki materia�u, wygl�daj�ce jak rz�d pierzynek, tylko niekt�re porozwija� jak nale�y.
��Porz�dek i nuda jak w ko�ciele � powiedzia� pan Polly.
��Wystawowe okno powinno nas podnieca� � m�wi� dalej Parsons � powinno wo�a� do przechodnia: �St�j i patrz!�
Zamilkli na chwil�, a Platt obserwowa� go spoza pykaj�cej fajki.
��Rokokokjo � zrobi� uwag� pan Polly.
��Potrzebna nam jest nowa szko�a dekorowania wystaw sklepowych � powiedzia� Parsons nie zwracaj�c uwagi na ten komentarz. � Nowa Szko�a! Szko�a Port Burdock! Pojutrze zmieni� wystaw� od strony ulicy Fitzallan. Tym razem b�dzie to prawdziwa zmiana. Albo przed oknem b�d� sta�y t�umy, albo wylec� st�d.
Je�li chodzi o �cis�o��, obie przepowiednie sprawdzi�y si�.
Parsons m�wi� dalej tonem wyrzutu skierowanego do samego siebie: � Cz�owieku, by�em dotychczas zbyt skromny. Kry�em to w sobie. Nie docenia�em w�asnych mo�liwo�ci. T�umi�em w sobie wrz�ce rojne pomys�y� Teraz ju� si� to sko�czy�o.
��Sko�czy�o si� � prze�kn�� �lin� pan Polly.
��Tak jest, cz�owieku, sko�czy�o si� na dobre!
2
Platt podszed� do pana Polly, kt�ry by� zaj�ty sortowaniem pude� z ko�nierzykami:
��Parsons urz�dza swoj� �podniecaj�c�� wystaw�.
��Jak� wystaw�?
��T�, o kt�rej m�wi�. Polly przypomnia� sobie.
Sortowa� dalej pud�a z ko�nierzykami nie odwracaj�c oczu od starszego subiekta, Mansfielda. Mansfielda odwo�ano w�a�nie do buchalterki i Polly jednym susem wymkn�� si� na ulic�, szybko przebieg� obok wystawy z towarami w��kienniczymi i wpad� z powrotem, do sklepu przez dzia� jedwabi. Nie m�g� przystan�� na d�u�ej, ale wystarczy�o jedno spojrzenie na plecy nie�wiadomego tej inspekcji Parsonsa, by odgadn�� jego bezgraniczne zadowolenie z samego siebie. Parsons zdj�� z siebie �akiet i pracowa� z zapa�em. Mia� zwyczaj mocno doci�ga� paski kamizelki, co uwypukla�o zapowiadaj�c� si� korpulentno�� jego m�odzie�czych kszta�t�w. Sapa� z podniecenia, przeczesywa� palcami czupryn� i zn�w pracowa� szybko, z gorliwo�ci� cz�owieka natchnionego. Doko�a jego st�p i kolan le�a�y szkar�atne koce, kt�re nie by�y zwini�te ani rozwini�te, lecz � je�li mo�na tak okre�li� � po prostu k��bi�y si�.
A nad tym rozci�gni�ty w poprzek okna olbrzymi, nawini�ty na wa�ek r�cznik z tabliczk�, a na tabliczce wielkimi, czarnymi literami zuchwa�y napis: �PATRZCIE!�
Zaledwie Polly wpad� do dzia�u z jedwabiami i spotka� Platta, ju� si� zorientowa�, �e inspekcja jego trwa�a za kr�tko.
��Czy obejrza�e� p�ki w g��bi? � zapyta� go Platt. Nie, pan Polly nie zd��y� tego zrobi�. Odpowiedzia� tylko:
��To b�dzie co� zupe�nie niezwyk�ego! � i nurkn�� kr�tym podziemnym przej�ciem do swego dzia�u z galanteri� m�sk�.
Za chwil� otworzy�y si� drzwi od ulicy i wszed� Platt z min� cz�owieka ca�kowicie poch�oni�tego prac�. Min� t� przybra�, by usprawiedliwi� si�, �e musi przej�� w�a�nie t�dy, i skierowa� si� ku schodom prowadz�cym nas w d� do magazynu. Po drodze wzni�s� do g�ry oczy, szepn�� do pana Polly: � Rany Boskie! � i znik�.
Nieodparta ciekawo�� ogarn�a pana Polly. Czy ma si� zn�w odwa�y� na przej�cie przez dzia� w��kienniczy i zaryzykowa� jeszcze jeden wypad na ulic�?
Da� nurka w kierunku drzwi wyj�ciowych.
��Dok�d? � zapyta� go Mansfield.
��Tam� ma�y piesek� � mrukn�� pan Polly tonem wyja�nienia, nie dbaj�c o to, jak tamten to zrozumie.
Parsons wart by� tej powt�rnej fatygi. Parsons by� bogaty w pomys�y! Tym razem Polly przystan��, �eby si� dok�adnie przyjrze�.
Parsons u�o�y� olbrzymi, asymetryczny stos puszystych bia�ych i czerwonych koc�w, poskr�canych i pozwijanych dla podkre�lenia puszysto�ci we�ny. Wszystko to by�o u�o�one w mi�ym pozornym nie�adzie, a u g�ry widnia� p�omienny czerwony napis: �Przytulna przyjemno�� po przyst�pnych cenach� i drugi napis: �Otul si� ciep�o i za�nij�. Mimo �e by� jasny dzie�, zapali� z tej strony �wiat�a elektryczne, �eby mocny blask pada� wprost na stos koc�w, a w tyle, dla podkre�lenia kontrastu mi�dzy jaskrawo�ci� i bezbarwno�ci�, rozwiesza� w�a�nie d�ugie pasy szarej silezji i zimnych w kolorze �cierek do kurzu.
By�o to wspania�e, ale�
Pan Polly powiedzia� sobie, �e czas ju� wraca�. Znalaz� Platta w dziale jedwabi, zamierzaj�cego w�a�nie wymkn�� si� zn�w na ulic�.
��Przytulna przyjemno�� po przyst�pnych cenach! � mrukn�� Polly. � Co za artystyczna alliterancja!
Nie o�mieli� si� wyj�� na ulic� po raz trzeci, ale kr�ci� si� gor�czkowo ko�o okna, gdy nagle ujrza� pana Garvace�a, administracyjnego dyrektora Bazaru, spaceruj�cego swoim zwyczajem po chodniku, �eby dopilnowa� osobi�cie, czy wszystko idzie jak nale�y w prowadzonym przez niego interesie.
Pan Garvace by� niskim, t�gim cz�owieczkiem, wygl�daj�cym skromnie, a zarazem dumnie, co zwykle idzie w parze z obfit� tusz�, mia� zdecydowane ruchy, choleryczny temperament i r�ce wygl�daj�ce jak wi�zka palc�w. By� rudy i, jak to zwykle bywa u rudzielc�w, z ko�ca nosa wyrasta�y mu k�pki w�os�w. Gdy chcia� wypr�bowa� si�� swego spojrzenia na kt�rym� ze swych pomocnik�w, wypina� pier�, marszczy� jedn� brew i przymyka� z lekka lew� powiek�.
Twarz pana Polly zdradza�a po�eraj�c� go ciekawo��. Czu�, �e po prostu musi to zobaczy�. Tak, cokolwiek si� stanie, on musi to widzie�.
��Prosz� pana, musz� co� powiedzie� Parsonsowi! � mrukn�� do pana Mansfielda i, opu�ciwszy po�piesznie swoje stanowisko za kontuarem, pomkn�� jak strza�a przez szereg dzia��w, i przystan�� za stosem prze�cierade� w chwili, gdy pryncypa� wszed� z ulicy.
��Parsons, co pan, u diab�a, wyrabiasz w tym oknie? � zacz�� pan Garvace.
Tylko nogi Parsonsa, dolna cz�� kamizelki i kawa�ek wymykaj�cej si� sp�d niej koszuli by�y widoczne. Sta� w oknie na drabince i zawiesza� w�a�nie ostatni pas materia�u w g��bi wystawy, przerzucaj�c go przez mosi�ny pr�t, umieszczony pod sufitem. Wystawowe okno z materia�ami w��kienniczymi by�o oddzielone od sklepu przepierzeniem, podobnie jak w staro�ytnym ko�ciele �awka kolatorska oddzielona jest od reszty ko�cio�a. Wystaw� oddziela�a szklana przegr�dka z ma�ymi drzwiczkami. Ukaza�a si� w nich twarz Parsonsa patrz�cego okr�g�ymi oczami na pracodawc�. Pan Garvace �musia� powt�rzy� pytanie.
��Dekoruj� okno, prosz� pana, wed�ug nowych zasad.
��Wy�a� pan stamt�d! � zakomenderowa� pan Garvace.
Parsons zagapi� si� na szefa, kt�ry ponowi� rozkaz. Os�upia�y ze zdziwienia, zacz�� schodzi� z drabinki. Pan Garvace rozejrza� si� doko�a: � Morrison! Gdzie jest Morrison?
Zjawi� si� Morrison.
��Wyprz�tnij pan okno � powiedzia� pan Garvace wskazuj�c ca�� wi�zk� palc�w na Parsonsa. � Zabierz pan st�d to �wi�stwo i udekoruj wystaw� jak nale�y.
Morrison zbli�y� si� z wahaniem.
��Uprzejmie pana przepraszam � odezwa� si� Parsons z wyszukan� grzeczno�ci� � ale to okno ja dekoruj�.
��Zabra� st�d to wszystko! � powiedzia� pan Garvace odwracaj�c si�.
Morrison zn�w zbli�y� si� o krok, ale Parsons zatrzasn�� mu przed nosem drzwiczki z takim hukiem, �e to zatrzyma�o pana Garvace�a.
��Wy�a� pan z tego okna � powiedzia�. � Nie umiesz dekorowa�. Nie strugaj mi tu wariata�
��Ta wystawa jest zrobiona dobrze � odpar� geniusz od dekoracji wystaw, po czym nast�pi�a ma�a pauza.
��Otw�rz pan drzwiczki i wejd� do �rodka � zwr�ci� si� pan Garvace do Morrisona.
��Zostaw pan te drzwiczki, Morrison � upiera� si� Parsons.
Polly ju� nie stara� si� skry� za stosem bolto�skich prze�cierade�. Zrozumia�, �e stoi w obliczu zbyt donios�ych zdarze�, by ktokolwiek mia� zwraca� na niego uwag�.
��Wyprowad� go pan stamt�d! � rozkaza� pan Garvace Morrisonowi.
Morrison zdawa� si� waha� i zastanawia� nad swoim po�o�eniem etycznym. Ale lojalno