4055

Szczegóły
Tytuł 4055
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4055 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4055 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4055 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Paul Jordan ATLANTYDA Tytu� orygina�u THE ATLANTIS SYNDROM Copyright (c) Paul Jordan, 2001 Author asserts the mora� right to be identified as the Author of this Work Projekt ok�adki Micha� Sosnowski Redaktor prowadz�cy El�bieta Gomuli�ska Redakcja Jan Kabat Redakcja techniczna Miros�awa Kostrzy�ska Korekta Bogus�awa Kry�piak Paulina Surowc�w Copyright (c) for the Polish edition by Bertelsmann Media Sp. z o.o. Warszawa 2003 �wiat Ksi��ki Pami�ci mego Ojca Druk i oprawa ��dzka Drukarnia Dzie�owa S.A. ISBN 83-7311-724-5 Nr 3866 Pragn� podzi�kowa� doktorom Ruth Whitehouse, Johnowi Wilkinsowi, Jane Renfrew i Kenowi Federowi za weryfikacj� r�kopisu, a tak�e profesorom Colinowi Renfrew i Garrettowi Faganowi za szczodre komentarze. Spis tre�ci Wprowadzenie ..................................9 1. Niedoko�czona opowie�� Platona ...................16 2. Cel Platona ....................................37 3. Nowy �wiat, nowa Atlantyda ......................56 4. Atlantyda na Atlantyku ...........................83 5. Sk�d wiemy, jak by�o? ..........................105 6. Z Afryki .....................................120 7. Do historii ....................................140 8. Atlantyda ponad falami ..........................161 9. Atlantyda pod lodem ............................177 10. Atlantyda pod jak�kolwiek inn� nazw� ..............201 11. Zwierciad�a i widziad�a ..........................226 12. G�ry si� rozst�puj� .............................246 13. Dlaczego? ................................-----262 Wprowadzenie Na pocz�tku lat sze��dziesi�tych XIX wieku, po wielu zdumiewaj�cych przygodach na Pacyfiku i Oceanie Indyjskim, ��d� podwodna kapitana Nemo - Nautilus - przep�yn�a Morze Czerwone i �r�dziemne, po czym min�a Cie�nin� Gibraltarsk�. Wy�owiwszy skarby z wrak�w hiszpa�skich w zatoce Vigo, kapitan Nemo pop�yn�� przez Atlantyk, kieruj�c si� na po�udniowy zach�d. Uwi�ziony na pok�adzie Nautilusa profesor Aronnax odnotowa� w swojej relacji po�o�enie okr�tu - 16 stopni 17 minut d�ugo�ci i 13 stopni 22 minuty szeroko�ci geograficznej, "sto pi��dziesi�t mil od najbli�szego l�du" (cytaty z 20 000 mil podmorskiej �eglugi w przek�adzie Boles�awa Kielskiego). By�o to oko�o czterystu pi��dziesi�ciu mil morskich od wybrze�y Maroka, na p�noc od Wysp Kanaryj-skich i nieco na po�udniowy wsch�d od Madery. Tam kapitan Nemo zaprosi� profesora na podmorski spacer, w trakcie kt�rego wspi�li si� na wzniesienie dna oceanicznego. Oddajmy g�os profesorowi. "Rzuci�em okiem na zbocze, kt�re�my zdobyli; nie wznosi�o si� wy�ej nad siedemset do o�miuset st�p ponad powierzchni� r�wniny. Natomiast od strony przeciwleg�ej g�ra ta panowa�a z dwukrotnie wi�kszych wysoko�ci nad dnem tej cz�ci oceanu. Mo�na st�d by�o ogarn�� wzrokiem rozleg�� przestrze�, o�wietlon� gwa�townymi b�yskami. G�ra by�a wulkanem. O pi��dziesi�t st�p poni�ej szczytu, w�r�d deszczu kamieni i �u�lu, wielki krater miota� strumienie lawy, kt�re rozlewa�y si� w p�ynnej masie ognistymi kaskadami. Jak olbrzymia pochodnia o�wietla� wulkan ca�� r�wnin� a� do kra�c�w horyzontu. Wspomnia�em, �e z krateru bucha�a lawa, a nie p�omienie; p�omieniom trzeba tlenu z powietrza, nie mog� zatem powstawa� pod wod�, lecz rozpalone do bia�o�ci potoki lawy zdolne s� do zwyci�skiej walki z �ywio�em wody, przy czym - oczywi�cie - potwornie paruj�. Gwa�towne pr�dy porywa�y te wydzielaj�ce si� gazy, a potoki lawy osuwa�y si� a� do st�p g�ry, niczym wylewy Wezuwiusza w podmorskim Torre del Greco. W dole wida� by�o istotnie jakie� miasto zniszczone, zrujnowane, powalone, zapad�e dachy dom�w, �wi�tynie w gruzach, porozwalane sklepienia, obalone kolumny; we wszystkim zna� by�o jeszcze masywne proporcje architektury bardzo zbli�onej do toska�skiej; w oddali widnia�y szcz�tki kolosalnego akweduktu; tu - obmurowana wynios�o�� akropolu z wznosz�cymi si� resztkami niby Partenonu, tam - pozosta�o�� nabrze�a, jak gdyby jaki� antyczny port na wybrze�u nie istniej�cego ju� oceanu, udzielaj�cy niegdy� schronienia statkom handlowym i wojennym; w dali wida� by�o d�ugie szeregi zwalonych mur�w, szerokie, opustosza�e ulice, istn� zatopion� Pompeje, kt�r� teraz kapitan Nemo wskrzesza� przed moimi oczyma! Gdzie� wi�c jestem? Gdzie jestem? Musia�em si� tego dowiedzie�, musia�em za wszelk� cen�! Chcia�em m�wi�, pyta�, chcia�em zerwa� sobie z g�owy �w he�m miedziany! Ale kapitan Nemo powstrzyma� mnie jednym gestem. Potem schyli� si�, podni�s� kawa�ek kamienia kredowego, podszed� do z�omu czarnego bazaltu i nakre�li� na nim jedno s�owo: Atlantyda Umys� m�j roz�wietli�a nag�a b�yskawica! Atlantyda!... Dawna Me-ropida greckiego historyka Teopompa, Atlantyda filozofa Platona, kontynent, w kt�rego istnienie nie wierzy� Orygenes, Porfiriusz, Jam-blicjusz, d'Anville, Malte-Brun, Humboldt... Wie�ci o jej znikni�ciu zaliczali do zwyk�ych legend. A przecie� t� Atlantyd�, w kt�r� jednak wierzy� Possidonius, Pliniusz, Amian Marcellinus, Tertulian, Engel, Sherer, Tournefort, Buffon, d'Avezac, t� Atlantyd� widzia�em teraz na w�asne oczy i mia�em oto przed sob� niezaprzeczalne dowody jej katastrofy! Wi�c to by� �w l�d zatopiony, istniej�cy poza Europ�, poza Azj� i poza Libi�, z tamtej strony S�up�w Herkulesa; to by�a ziemia, gdzie �y�o pot�ne plemi� Atlantyd�w, z kt�rymi staro�ytna Grecja wiod�a szcz�liwa najdawniejsze wojny! Historykiem, kt�ry w swych pismach zebra� opisy s�awnych czyn�w w owych historycznych czasach, by� sam Platon. Jego dialog Timeosa z Kritiasem napisany zosta�, mo�na by rzec, pod natchnieniem poety i prawnika - Solona. (...) Kiedy tak marzy�em, staraj�c si� wry� sobie w pami�� wszystkie mo�liwe szczeg�y tego imponuj�cego krajobrazu, kapitan Nemo sta� skamienia�y w niemej ekstazie, oparty o jaki� omsza�y obelisk. Czy my�la� o tych nie istniej�cych ju� pokoleniach, czy mo�e pyta� je o tajemnice ludzkich przeznacze�? (...) Nagle przez masy w�d b�ysn�� ksi�yc, oblewaj�c bladymi promieniami zatopiony kontynent. Efekt tego nik�ego po�ysku by� nie do opisania! 12 Kapitan wyprostowa� si� i rzuci� jeszcze raz wzrokiem na niezmierzon� p�aszczyzn�. Potem da� znak r�k�, abym wraca� za nim. Z g�ry zeszli�my bardzo szybko. Po przebyciu skamienia�ego lasu ujrza�em reflektor "Nautilusa", b�yszcz�cy w oddali jak gwiazda. Kapitan skierowa� si� wprost na to �wiat�o; wst�pili�my na pok�ad w chwili, gdy powierzchni� oceanu zacz�y lekko rozja�nia� pierwsze blaski porannej zorzy". Pisz�c pod koniec lat sze��dziesi�tych XIX wieku 20 000 mil podmorskiej �eglugi Juliusz Verne - z nieznacznym tylko udzia�em w�asnej fantazji - opar� sw�j opis wizyty w ruinach Atlantydy na tekstach literackich znanych wykszta�conym Europejczykom jego czas�w. Wszystkie one czerpa�y - pod tym wzgl�dem sytuacja nie zmieni�a si� do dzisiaj - z Platona (427-347 p.n.e.) To w�a�nie w pismach ate�skiego filozofa po raz pierwszy pojawia si� Atlantyda; �aden wcze�niejszy autor grecki - ani inny - nie wspomina o zatopionym kontynencie. Staro�ytni i p�niejsi pisarze, kt�rych wylicza profesor Aronnax, po prostu powtarzali, relacjonowali i komentowali s�owa Platona - potwierdzaj�c istnienie Atlantydy lub mu przecz�c. Teopomp pisa� kr�tko po Platonie, lecz jego dzie�a by�y znane w czasach Verne'a (podobnie zreszt� jak dzi�) wy��cznie z przytocze� p�niejszych autor�w. Opisany przez niego odleg�y kontynent, zamieszkany mi�dzy innymi przez Meropid�w, p�niejsi autorzy uto�samiali z Atlantyd� - nie wydaje si� jednak, by Teopomp istotnie mia� na my�li Atlantyd� Platona. S�dzi� on, �e kontynent �w wci�� istnieje, i ani s�owem nie wspomina� o jego zag�adzie wskutek kataklizmu, kt�ry odgrywa zasadnicz� rol� w opowie�ci Platona. Jedynym wsp�lnym rysem obu historii jest wzmianka Teopompa o tym, �e mieszka�cy tego dalekiego l�du planowali kiedy� najazd na Europ�. Mo�na czasem spotka� si� z opini�, �e relacja o kontynencie Meropid�w stanowi odleg�e echo podr�y podejmowanych w czasach staro�ytnych do Ameryki - na d�ugo przed wyprawami Wiking�w, irlandzkich mnich�w i Kolumba. Szczeg�y opowie�ci Teopompa brzmi� jednak zbyt fantastycznie, by budzi� zaufanie. Niekt�rzy autorzy od czas�w renesansu usi�owali powi�za� plato�sk� Atlantyd� z Amerykanami - uznaj�c j� za zaginione �r�d�o cywilizacji preko-lumbijskich (jak r�wnie� za pierwotne �r�d�o cywilizacji Starego �wiata) i lokalizuj�c j� w pobli�u kontynentu ameryka�skiego, na og� gdzie� w Indiach Zachodnich. 13 Atlantyda Verne' a jest miastem klasycznym, zbli�onym do Aten plato�skich; zgodnie z plato�sk� tradycj� jest ona usytuowana na Atlantyku, niedaleko S�up�w Heraklesa, jak w czasach klasycznych nazywano uj�cie Cie�niny Gibraltarskiej ku Atlantykowi. Pod��aj�c za Platonem, Verne przypisuje mieszka�com Atlantydy prowadzenie wojny przeciwko Grekom. Chocia� nie wi��e zag�ady Atlantydy z aktywno�ci� wulkaniczn� (Platon m�wi tylko o trz�sieniu ziemi), podwodny krater wulkanu stanowi dominuj�cy element sceny - jest wr�cz �r�d�em �wiat�a, w kt�rym j� ogl�damy. Dla wsp�czesnego umys�u wybuch wulkanu jest wiarygodn� przyczyn� naturalnej zag�ady staro�ytnej cywilizacji, katastrof�, kt�ra mog�a j� zetrze� z powierzchni ziemi, jak sta�o si� to z Pompejami. Wulkan Verne'a nale�y do szczeg��w, sk�adaj�cych si� na obraz Atlantydy, podobnie jak jej umiejscowienie po�r�d wysp atlantyckich, w tym wypadku mi�dzy Wyspami Kanaryjskimi i Mader�. Oczywi�cie, szczeg�y te r�ni� si� od siebie, zale�nie od przyj�tej teorii - niekiedy zamiast wulkanu mamy komet�, a zamiast wysp le��cych w pobli�u wybrze�y Afryki Wyspy Karaibskie. W tej ksi��ce dokonamy przegl�du element�w, jakie sk�adaj� si� na wizje zaginionego kontynentu formu�owane od czas�w Platona; zajmiemy si� tak�e ideami i pogl�dami le��cymi u podstaw tego syndromu Atlantydy, na kt�ry sk�ada si� szereg objaw�w. Wizja Atlantydy jest szczeg�lnie silna w naszych czasach spod znaku science-fiction. Wydaje si� odwo�ywa� do obecnej w ludzkim umy�le nostalgii za Z�otym Wiekiem, wiary w zapomniane kataklizmy, nadludzkie istoty dzia�aj�ce w odleg�ych czasach lub miejscach, obecno�� niepoj�tych mocy. Wizje te nie musz� odwo�ywa� si� wprost do Atlantydy, bywaj� sytuowane w r�nych miejscach Ziemi, czasem nawet poza nasz� planet�. Dokonamy szczeg�owej analizy ca�ego szeregu idei i pogl�d�w pokrewnych syndromowi Atlantydy i zadamy sobie pytanie, czy tkwi w nich ziarno prawdy, a je�eli nie, to co sprawia, �e wci�� oddzia�uj� z tak� si�� na ludzk� wyobra�ni�. Pomijaj�c wulkan, Juliusz Verne (kt�ry opublikowa� sw� opowie�� o zadziwiaj�cej �odzi podwodnej kapitana Nemo - imi� to znaczy "Nikt" - w 1870 roku) nie wzbogaci� plato�skiej wersji dziej�w Atlantydy �adnymi barwnymi szczeg�ami. Przywo�ani przez niego pisarze to uznane autorytety staro�ytne lub (g��wnie francuscy) autorzy z XVIII i XIX w. Niekt�rzy z nich formu�owali domys�y o mo�liwej lokalizacji Atlantydy w Nowym �wiecie, ale nie posun�li si� w swoich rozwa�aniach bardzo daleko: dopiero kilkana�cie lat po publikacji 20 000 mil podmorskiej �eglugi Amerykanin Ignatius Donnelly mia� powo�a� do �ycia zupe�nie nowy obraz zaginionego kontynentu. Donnelly wyszed� daleko poza klasyczny opis Platona i zapocz�tkowa� szko�� spekulatywnej archeologii, kt�ra przez kr�tki okres cieszy�a si� uznaniem cz�ci kr�g�w akademickich, lecz obecnie jest odrzucana przez powa�nych archeolog�w - aczkolwiek broni� jej entuzja�ci "archeologii alternatywnej". Spadkobiercy Donnelly'ego z kolei odeszli od swego mistrza r�wnie daleko, jak on oddali� si� od Platona. Zanim jednak zajmiemy si� Donnellym i jego nast�pcami, zapoznajmy si� najpierw z autorem pierwszej opowie�ci o Atlantydzie i zastan�wmy si�, jakie idee mu przy�wieca�y i jakie nadawa� im znaczenie. Kim by� filozof, kt�ry da� pocz�tek syndromowi Atlantydy? l. Niedoko�czona opowie�� Platona Powiadano o Oskarze Wilde, �e je�li kogo� bawi� jego sztuki, to JlT powinien pos�ucha� samego pisarza, bo dopiero wtedy b�dzie m�g� w pe�ni doceni� jego talent! Podobnie ma si� sprawa z Platonem, z t� r�nic�, �e nie spos�b nazwa� go humoryst�. Nie wszyscy wielcy my�liciele odznaczali si� bieg�o�ci� s�owa, lecz pod wzgl�dem stylu i polotu w ujmowaniu zagadnie� filozoficznych ate�ski filozof ust�puje miejsca co najwy�ej Nietzschemu. Osi�gni�cia Platona zas�uguj� na tym wy�sz� ocen�, �e jego dialogi powsta�y w czasach, gdy sama idea publikacji dzie� literackich by�a jeszcze stosunkowo nowa. Mimo �e Platon dzia�a� w Atenach ponad dwa tysi�ce trzysta lat temu, jego dialogi - rzecz niezwyk�a! - zachowa�y si� do naszych czas�w. Zawdzi�czamy to ogromnemu autorytetowi, jakim cieszy�y si� w czasach p�nej staro�ytno�ci, �redniowiecza i odrodzenia, gdy wreszcie zosta�y utrwalone za pomoc� druku. (Co ciekawe, jedynym dzie�em Platona, kt�re funkcjonowa�o we wczesnym �redniowieczu by� Timajos - dialog, w kt�rym po raz pierwszy pojawia si� Atlantyda; marny przek�ad �aci�ski dw�ch trzecich tekstu by� bardzo cenionym ze wzgl�du na zawarte w nim spekulacje kosmologiczne). Samemu Platonowi jednak bli�sze od pism by�y wyk�ady, jakie prowadzi� w Akademii, kt�r� oko�o 387 roku p.n.e. za�o�y� w ojczystych Atenach. W Fajdrosie nisko ocenia warto�� literatury, a w si�dmym z trzynastu przypisywanych mu list�w (o ile faktycznie wyszed� on spod r�ki Platona) filozof osobi�cie przeczy, by jego idee mo�na by�o w pe�ni wyrazi� za pomoc� s�owa pisanego; osi�gni�cie prawdziwej wiedzy wymaga - twierdzi Platon - bezpo�redniego obcowania umys��w. Swym dzie�om nada� kszta�t dialog�w; rozm�wcy prowadz� do- 16 ciekania odno�nie rozmaitych zagadnie� - spo�ecznych, moralnych, naukowych i filozoficznych. On sam nigdy si� w nich zreszt� nie pojawia, a g��wna rola przypada jego nauczycielowi Sokratesowi, kt�ry nigdy nie spisa� swoich pogl�d�w. Bohaterami dialog�w Platona s� niemal zawsze postaci, kt�rych realne istnienie potwierdzaj� inne �r�d�a historyczne. Opinie samego autora wyra�aj� nieznani bli�ej uczestnicy rozm�w, najbardziej prawdopodobne wydaje si� jednak, �e g��wnym ich reprezentantem jest przede wszystkim Sokrates. Wsp�cze�ni Platonowi czytelnicy, do kt�rych adresowane by�y jego dialogi, oczywi�cie ani przez chwil� nie s�dzili, �e stanowi� one dos�owny zapis rzeczywistych dyskusji. My tak�e powinni�my pami�ta�, �e ate�ski filozof formu�owa� swoje pogl�dy z polotem i literack� wyobra�ni�. W dodatku do�y� s�dziwego wieku i w ci�gu swego �ycia zmienia� pogl�dy, podobnie jak dzieje si� to z ka�dym cz�owiekiem; jego zapatrywania moralne oraz mo�liwo�ci intelektualne r�wnie� ulega�y modyfikacji. O Atlantydzie Platon pisa� b�d�c ju� w podesz�ym wieku i nie pomniejszymy jego zas�ug stwierdzaj�c, �e w�tek zaginionego kontynentu wprowadzi� do�� niezr�cznie, kontynuowa� go w spos�b niezbyt sp�jny i ostatecznie porzuci� wraz z ca�� trylogi�, a przynajmniej zaniecha� jej realizacji, by podj�� obszerniejsze dzie�o - Prawa - pozbawiona literackiego polotu, przygn�biaj�ca wizja totalitarnego pa�stwa, zgo�a odleg�ego od idealnego �wiata. Zasadniczo rzecz bior�c, filozofia Platona by�a pr�b� stworzenia racjonalnego, ca�o�ciowego systemu, obejmuj�cego nie tylko zagadnienia nauki, lecz tak�e polityki, prawa, etyki i teologii. B�d�c z pochodzenia arystokrat� i cz�owiekiem o zar�wno konserwatywnych, jak i demokratycznych koneksjach, Platon �y� w czasach wielkich rozczarowa� i osobi�cie prze�y� szereg wydarze�, kt�re budzi�y w nim g��boki niepok�j. Postawi� sobie wi�c za cel przeciwstawienie temu niesp�jnemu �wiatu uniwersalny system filozoficzny. Gdy mia� trzydzie�ci lat, ate�skie imperium, rozwijaj�ce si� nieustannie od czasu zwyci�stwa nad Persami w 479 r. p.n.e., zosta�o pokonane przez Spart�, a nast�pnie pogr��y�o si� w walkach wewn�trznych. Mord s�dowy pope�niony przez Ate�czyk�w na osobie Sokratesa w 399 r. p.n.e. sk�oni� Platona do opuszczenia ojczyzny. W trakcie podr�y odwiedzi� zapewne Itali�, po raz pierwszy zawita� na Sycyli�, by� mo�e by� r�wnie� w Egipcie, cho� w swoich pismach nigdy o tym nie wspomina. Egipt m�g� zna� tak�e z pism Herodota, kt�- 17 ry uda� si� tam kr�tko przed narodzinami Platona. Po powrocie do Aten filozof nie pr�bowa� wywiera� wp�ywu na polityk� pa�stwa ate�skiego, skupiaj�c si� na prowadzeniu Akademii, kt�ra zyska�a s�aw� przede wszystkim w zakresie matematyki, nauk przyrodniczych (zw�aszcza biologii) oraz filozofii. Gaj po�wi�cony Akademosowi, gdzie umie�ci� swoj� szkol�, musia� by� schronieniem przed rozczarowaniami, jakie nios�a rzeczywisto�� - miejscem, gdzie mo�na by�o rozwija� szczeg�owe wizje idealnego spo�ecze�stwa bez ryzyka, jakie nios�a ze sob� pr�ba ich urzeczywistnienia. Platon musia� jednak powr�ci� do �wiata polityki, nie w Atenach, ale z dala od ojczyzny - na Sycylii. Jak mo�na si� by�o spodziewa�, z miernymi rezultatami. Prawdopodobnie wkr�tce po uko�czeniu Pa�stwa z jego wizj� autorytarnego, komunistycznego spo�ecze�stwa, filozof otrzyma� w 367 roku p.n.e. zaproszenie do Syrakuz - zamo�nej kupieckiej polis na Sycylii - gdzie mia� zaj�� si� jej m�odym w�adc� Dionizjosem. Jak si� jednak okaza�o, m�odzieniec nie by� predestynowany do roli kr�la-filozofa; wkr�tce oddali� Platona i jego sycylijskich zwolennik�w. Filozof pr�bowa� jeszcze ratowa� sytuacj�, ale w 360 r. p.n.e. ostatecznie wr�ci� do Aten, zniech�cony materializmem i hedo-nizmem, z jakimi zetkn�� si� w Syrakuzach. W ten spos�b, w siedemdziesi�tym roku �ycia, rozczarowany polityk� w wydaniu ate�skim, Platon prze�y� zaw�d wywo�any niepowodzeniem eksperymentu wychowawczego i nieskuteczno�ci� swych idea��w w zetkni�ciu ze �wiatem handlu i politycznej gry si�. Znalaz�szy si� w Atenach, Platon spisa� swoje sycylijskie do�wiadczenia, a potem powr�ci� do nauczania w Akademii i dzie� filozoficznych. Zapewne w 355 r. p.n.e. przyst�pi� do pracy nad trylogi�, kt�ra mia�a wyra�a� jego dojrza�e pogl�dy na Boga, natur� oraz miejsce cz�owieka w �wiecie i historii. Ca�o�� mia�a si� sk�ada� z uko�czonego Timajosa, nieuko�czonego Kritiasa i nie rozpocz�tego Hermokra-tesa, zawieraj�cych relacj� z szeregu dyskusji, kt�re rzekomo mia�y miejsce w Atenach w 421 r. p.n .e., w trakcie dorocznego �wi�ta ate�skiego, podobnego do Bo�ego Narodzenia, lecz obchodzonego w po�owie sierpnia. W czasie, gdy rzekomo toczono te dyskusje, Platon - kt�ry mia� je zapami�ta� i zrelacjonowa� - liczy� sobie dopiero sze��, siedem lat. Pocz�tek Timajosa stanowi znakomity przyk�ad znamiennej dla Platona sztuki wci�gania czytelnika w lektur�. Rozm�wcami s� te same osoby, co we wcze�niejszym Pa�stwie: 18 SOKRATES: Jeden, dw�ch, trzech. A gdzie, drogi Timajosie, nasz czwarty, ostatni z tych, kt�rych wczoraj go�ci�em, a kt�rzy mnie dzisiaj zapraszaj�? TIMAJOS: Musi by� w niedyspozycji, Sokratesie. Bo nie opu�ci�by z w�asnej woli tego zebrania. SOKRATES: Czy zatem nie jest obowi�zkiem twoim czy kogo� z obecnych wzi�� na siebie rol� nieobecnego? TIMAJOS: Z pewno�ci�. W miar� naszych si� nie zaniedbamy niczego. Nie by�oby zreszt� s�uszne, aby po wczorajszym niezwykle go�cinnym przyj�ciu u ciebie, ci z nas, kt�rzy pozostali, nie pragn�li z serca ci si� odwdzi�czy�, (cytaty z Timajosa w przek�adzie Paw�a Siwka). Dyskusj� jak zwykle kieruje Sokrates, lecz w dw�ch zrealizowanych cz�ciach planowanej trylogii zasadnicze wywody wyg�aszaj� tytu�owe postaci: Timajos, astronom z miasta Lokroj w Italii, i Ate�czyk Kritias M�odszy (pradziad Platona). Co ciekawe, bohater trzeciego (zamierzonego, lecz nie napisanego) dialogu, Hermokrates, by� dow�dc� floty syrakuza�skiej i niemal pi��dziesi�t lat przed sycylijsk� przygod� Platona walczy� przeciwko Atenom po stronie Sparty). Timajos zaczyna si� od nawi�zania do Pa�stwa i dyskusji, kt�ra mia�a si� toczy� poprzedniego dnia. Sokrates powtarza w skr�cie swoj� charakterystyk� idealnego pa�stwa: jest ono samowystarczalne, ka�dy jego obywatel zna swoje miejsce, nikt nie trudni si� handlem i nie gromadzi niepotrzebnych bogactw. Na koniec Sokrates powiada, �e chcia�by zobaczy� owo idealne pa�stwo w dzia�aniu, a zw�aszcza jest ciekaw, jak poczyna�oby sobie w czasie wojny. Jak na dzie�o filozoficzne, po�wi�cone zagadnieniom naukowym, a nie spo�ecznym czy etycznym, jest to zaskakuj�cy pocz�tek. Zanim jednak Timajos podejmie zasadniczy w�tek dialogu, Kritias M�odszy (kt�ry musia� mie� w tym czasie oko�o dziewi��dziesi�ciu lat) przedstawia pierwsz� wersj� opowie�ci o Atlantydzie, stwierdzaj�c, �e idealne pa�stwo opisane przez Sokratesa przypomina mu Ateny, o kt�rych jako dziesi�cioletni ch�opiec s�ysza� od swego dziada, Kritiasa Starszego, podczas innego dorocznego �wi�ta (tym razem przypadaj�cego w pa�dzierniku). Jak pami�tamy wyst�puj�cy w dialogu Kritias M�odszy by� pradziadem Platona, sam za� Platon by� w czasie, gdy owe rozmowy si� toczy�y, ch�opcem. Podobie�stwo obu sytuacji a� nadto wymownie wskazuje na "chwyt artystyczny" ze strony autora. Tak, czy inaczej, Kritias wtr�ca swoj� opowie�� o dawnych Atenach i - co uderza�o wielu autor�w komentuj�cych j� w naszych czasach -zapewnia, �e jest ona "bardzo dziwna, lecz bezwzgl�dnie prawdziwa". Nie nale�y traktowa� zbyt powa�nie tych deklaracji, bo Platon nie raz wprowadza do swych dialog�w jawnie mitologiczny materia�, opatruj�c go podobnym komentarzem. Na przyk�ad w Gorgiasie swoj� opowie�� o wyspach szcz�liwych (greckim niebie) i Tartarze (greckim czy��cu i piekle) poprzedza analogicznym zapewnieniem. Tym razem wk�ada go w usta Sokratesa, kt�ry powiada: "Pos�uchaj zatem, jak to si� m�wi, pi�knej historii, kt�r� uznasz zapewne za ba��, ja jednak uwa�am za histori� prawdziw�: opowiadam ci zatem jako prawd� to, o czym b�d� m�wi�" (cytaty z Gorgiasa w przek�adzie Paw�a Siwka). I zn�w, przywo�uj�c w Menonie inny mit, tym razem odnosz�cy si� do nie�miertelno�ci duszy i reinkarnacji, Sokrates powiada, �e s� to "rzeczy prawdziwe, jak s�dz�, i pi�kne". Zasadniczo Platon, cho� ze wzgl�d�w moralnych przeciwnik k�amstwa i zmy�lenia, by� got�w uzna� warto�� "wy�szych" prawd zawartych w mitach - w czym by� prekursorem filozoficznego pojmowania twierdze� wiary, do dzi� jak najbardziej aktualnego. Czasami got�w by� interpretowa� mity w ten sam spos�b, w jaki czyni to wielu wsp�czesnych nam autor�w dzie� z zakresu "atlantologii": jako prawdziw� histori� zapami�tan� i wyra�on� w kategoriach mitycznych. W Timajosie Platon komentuje mitologiczn� opowie�� o Faetonie - synu S�o�ca, kt�ry utraci� kontrol� nad rydwanem swego ojca i trawi� Ziemi� ogniem, dop�ki nie zgin�� ra�ony piorunem przez Zeusa - s�owami, �e "wygl�da [ona] na bajk�. Prawda jest taka: cia�a, kt�re kr��� po przestrzeni niebieskiej oko�o Ziemi, zbaczaj� ze swej drogi". W innych dzie�ach Platon zdaje si� po prostu ujmowa� sw�j materia� w kategoriach mitologicznych ze wzgl�du na s�uchaczy - w Polityku go�� z Elei powiada: "Mo�e tak, dolejemy troch� zabawy. Bo trzeba b�dzie u�y� w dodatku znacznej cz�ci wielkiego podania, a poza tym, to tak jak przedtem, odrywa� wci�� cz�stk� od cz�stki, a� dojdziemy na ko�cu do tego, czego szukamy". (Polityk, prze�o�y� Wac�aw Witwicki). W tym miejscu Platon nie odwo�uje si� do greckiegio mitu, ale wprowadza pierwsz� wersj� swojej koncepcji cyklicznego zniszczenia 20 i odnowy �ycia na Ziemi. W Fajdrosie bliski jest tego, by przyzna� si� di) zmy�lania, gdy wk�ada w usta Fajdrosa s�owa: "Z �atwo�ci�, Sokratesie, uk�adasz opowie�ci o Egipcjanach i jakichkolwiek chcesz ludach" (cytaty z Fajdrosa w przek�adzie Leopolda Regnera). Tak wi�c chocia� nigdzie nie nazywa wprost swej opowie�ci o Atlantydzie zmy�leniem, nie ma powod�w, by s�dzi�, �e traktowa� j� inaczej od niew�tpliwie mitologicznego materia�u, kt�rym pos�ugiwa� si� w innych dialogach. W staro�ytno�ci by�o to zreszt� norm�, przyj�t� powszechnie konwencj�, �e formu�owa�o si� rzeczy zmy�lone (na przyk�ad mowy polityk�w) jak dos�owne cytaty. Dziennikarze stosuj� t� metod� -na nieco ni�szym poziomie - po dzi� dzie�. W Parmenidesie Platon posuwa si� do tego, �e cytuje s�owo w s�owo d�u�sz� rozmow� Sokratesa z kim�, kogo �w nigdy nie spotka�. P�niejsi komentatorzy przytaczaj� przed�miertne narzekania Sokratesa na wypowiedzi, kt�re ,,m�ody Platon" bezzasadnie mu przypisywa�. Jak pami�tamy, Kritias M�odszy by� pradziadem Platona i podczas rzekomo zrelacjonowanej w dialogu dyskusji liczy� sobie dziewi��dziesi�t lat. Kritias powiada, �e histori�, kt�r� powtarza, us�ysza� jako ch�opiec z ust swego dziada, Kritiasa Starszego, syna Dropidesa. Ten ostatni by� krewnym, by� mo�e nawet bratem cz�owieka maj�cego stanowi� prawdziwe �r�d�o ca�ej tej historii (nie znamy dok�adnie genealogii Platona). Pod��aj�c tym tropem docieramy do roku oko�o 600 p.n.e. i do wa�nej osobisto�ci wczesnych Aten, Solona (z kt�rym Platon by� jak si� okazuje, spokrewniony). B�d�c cz�owiekiem znakomitego rodu i wywodz�cym si� od dawnych kr�l�w Aten, Solon po�o�y� kres rz�dom warstwy arystokratycznej, dopuszczaj�c do w�adzy wszystkich zamo�nych obywateli, ul�y� doli ubogich i z�agodzi� prawa. Za swoje zas�ugi zosta� zaliczony do grona legendarnych siedmiu m�drc�w. Cieszy� si� te� s�aw� pierwszego wielkiego ate�skiego poety, cho� jego utwory nie zachowa�y si� do naszych czas�w. Po wprowadzeniu reform Solon opu�ci� Ateny, aby zaj�� si� interesami, a tak�e - jak g�osi legenda - by nie by� zmuszonym do odwo�ania ustaw, kt�re wprowadzi�. Kr�tko po 600 r. p.n.e. trafi� do Egiptu. Nie by� to jednak Egipt z czas�w �wietno�ci Nowego Pa�stwa za panowania pot�nego Ramzesa II z Teb, ani tym bardziej Egipt z odleg�ej epoki Starego Pa�stwa i kr�l�w rezyduj�cych w Memfis. Gdy Solon znalaz� si� nad Nilem, Egipt mia� za sob� kl�ski, okresy schy�ku kultury i zerwania ci�g�o�ci cywilizacyjnej; kraj faraon�w pogodzi� si� 21 ju� w�wczas ze swoj� podrz�dn� rol� w �wiecie �r�dziemnomorskim. Zmiany zasz�y tak daleko, �e kupcy greccy za�o�yli w Naukratis, w delcie Nilu, w�asne emporium (port ze sk�adami towar�w), podobne do niezale�nych gmin Zwi�zku Hanzeatyckiego nad Ba�tykiem w okresie p�nego �redniowiecza. W czasach Solona w Egipcie rozpoczyna� si� okres odrodzenia w�adzy pa�stwowej i kultury wok� nowego o�rodka po�o�onego w delcie Nilu. O�rodkiem tym by�o miasto zwane przez Grek�w Sais (st�d ten okres dziej�w Egiptu nazwano sa-ickim). Nowe elity w�adzy powraca�y my�l� do czas�w minionej �wietno�ci i podejmowa�y pr�by odnowienia religijnych obrz�d�w i dawnych tradycji, a nawet j�zyka, mimo �e wszystko to uleg�o w ci�gu wiek�w znacznym zmianom. Trudno si� dziwi�, �e niekiedy Egipcjanie popadali w przesad�, podobnie jak Anglicy epoki wiktoria�skiej "restauruj�cy" ko�cio�y i wznosz�cy pa�ace w stylu gotyckim. Wielu element�w swej przesz�o�ci Egipcjanie nie rozumieli i mimowolnie je zniekszta�cali - a czasem posuwali si� wr�cz do fantazjowania, jak na przyk�ad w�wczas, gdy umie�cili w pobli�u piramid w Gizie pe�n� anachronizm�w fa�szyw� inskrypcj�, kt�ra mia�a rzekomo pochodzi� z czas�w Cheopsa (sprzed dw�ch tysi�cy lat). Tak wygl�da� Egipt, do kt�rego przyby� Solon - wci�� dostrzega�o si� w nim dziedzictwo wiek�w, lecz nie mia� ju� dawnej chwa�y i by� zmieniony wskutek uwik�ania w realia szerszego �wiata VI wieku p.n.e. To w Egipcie epoki saickiej mia� wedle Kritiasa M�odszego rozmawia� Solon z egipskimi kap�anami, kt�rzy otworzyli mu oczy na dawno zapomniane dzieje ojczystych Aten. Ateny bowiem by�y - czytamy - najlepiej rz�dzonym miastem na �wiecie, w istocie nie r�ni�cym si� od idealnego pa�stwa opisanego wcze�niej przez Sokratesa, potem jednak wskutek szeregu kataklizm�w zatar�a si� wszelka pami�� o tym fakcie; jedyne jego �wiadectwo zachowa�o si� w pismach Egipcjan. Jak si� domy�lamy, Solon mia� osobi�cie ogl�da� owe zapisy w postaci hieroglif�w wykutych na kamiennych kolumnach. Odnotujmy od razu, �e nie znamy egipskich �r�de�, kt�re odnosi�yby si� do wczesnych dziej�w Aten lub ich zag�ady wskutek powodzi. Og�lnie rzecz bior�c, egipskie �r�d�a nie poruszaj� wydarze� spoza granic samowystarczalnego kraju, chyba �e mia�y one bezpo�redni wp�yw na losy Egipcjan. Nie zachowa�y si� r�wnie� �adne dokumenty, kt�re nakre�la�yby obraz dziej�w przerywanych kataklizmami w skali �wiata -potopami czy po�arami - o jakich m�wi� egipscy informatorzy Solo- 22 na. Co wi�cej, �wiadectwa egipskie nie wykraczaj� poza 3000 r. p.n .e., ,i tymczasem rozm�wcy Solona twierdz�, �e dzieje Egiptu licz� osiem tysi�cy lat, a historia Aten si�ga jeszcze tysi�c lat wcze�niej! Jak wynika z bada� archeologicznych, 10 500 lat temu nie by�o jeszcze �ladu Aten, a obszar ten przemierza�y tylko plemiona lud�w my�liwskich r p�nej epoki kamiennej. Nie inaczej wygl�da�a sytuacja w dolinie Nilu - 8600 lat p.n .e. w �adnym z tych region�w nie tylko nie istnia�a cywilizacja, lecz nie by�a znana nawet uprawa ziemi. Z datami podanymi przez egipskiego kap�ana Solonowi i powt�rzonymi po blisko dwustu latach przez Platona co� jest nie w porz�dku. Jak si� przekonamy, fakt ten mo�na wyja�ni� na r�ne sposoby. Na razie zacytujmy s�owa, jakie Platon wk�ada w usta Kritiasa - te, kt�re oko�o 600 r. p.n.e. us�ysza� od egipskich kap�an�w Solon. W rzeczy samej, nasze Ksi�gi opowiadaj�, jak wasze miasto zniszczy�o kiedy� wielk� armi�, kt�ra do pewnego czasu naje�d�a�a nie tylko Europ�, lecz tak�e Azj�, wyruszaj�c od Oceanu Atlantyckiego. W owym czasie mo�na by�o bowiem �eglowa� po tym morzu. [Pot�ga owa] posiada�a wysp� przed cie�nin�, kt�ra si� nazywa�a u was Kolumnami Heraklesa. Wyspa ta by�a wi�ksza od Libii i Azji razem wzi�tych. Podr�ni owych czas�w mogli si� dostawa� z tej wyspy na wyspy inne, a z nich na ca�y kontynent przeciwleg�y, kt�ry si� rozci�ga� doko�a tego prawdziwego morza. Ca�e to morze, kt�re si� znajduje z tej strony cie�niny, o kt�rej mowa, wygl�da na port o w�skim wje�dzie. A co jest po tamtej jej stronie, mo�na by nazwa� prawdziwym morzem, a ziemi, kt�ra je zewsz�d otacza, mo�na by da� w �cis�ym tego s�owa znaczeniu, miano kontynentu. Egipscy kap�ani - co wiemy ze s��w Kritiasa M�odszego przytoczonych przez Platona - powiedzie� mieli krewnemu jego dziada, Solonowi, �e po drugiej stronie Atlantyku le�y prawdziwy kontynent (co nasuwa my�l o kontynencie Teopompa zamieszkanym przez Meropi-d�w). Mo�emy odczuwa� pokus� uto�samiania tego kontynentu z Ameryk�, ale powinni�my pami�ta�, �e w �adnym razie nie jest on identyczny z Atlantyd�, kt�ra wedle Kritiasa by�a wysp� (cho� kolosaln�) po�o�on� na Atlantyku, du�o bli�ej wr�t ma�ego �wiata �r�dziemnomorskiego, opodal Cie�niny Gibraltarskiej. Je�eli za� chodzi o Atlantyd�, oto czego dowiadujemy si� na jej temat: Geografia Atlantydy Platona, z zewn�trznym kontynentem otaczaj�cym ocean Na tej wyspie Atlantydzie kwit�a wielka i zdumiewaj�ca pot�ga kr�lewska, kt�rej podlega�a ca�a wyspa oraz wiele innych wysp i cz�ci kontynentu. Ponadto z tej strony cie�niny kr�lestwo to obejmowa�o okolice Libii a� do Egiptu i Europ� a� po Tyrreni�. Ca�a ta pot�ga zebra�a raz wszystkie swoje si�y i pr�bowa�a jednocze�nie podbi� wasz kraj i nasz oraz wszystkie okolice, kt�re rozci�gaj� si� po tej stronie cie�niny. Wtedy w�a�nie, Solonie, pot�ga waszego miasta wykaza�a wszystkim narodom sw�j heroizm i swoj� t�yzn�, bo przewy�szy�a wszystkie si�� ducha i sztuk� wojenn�; z pocz�tku na czele Hellen�w, potem z konieczno�ci samo jedno, bo opuszczone przez wszystkich innych i doprowadzone do ostatecznego niebezpiecze�stwa, zwyci�y�o naje�d�c�w, zabra�o �upy wojenne, uratowa�o od niewoli narody, kt�re nie by�y nigdy niewolnikami, i ochroni�o z wielk� wspania�omy�lno�ci� wszystkie inne ludy, kt�re mieszkaj� z tej strony S�up�w Heraklesa. Nale�y tu uczyni� dwie istotne uwagi. Po pierwsze kap�an powiada Solonowi, �e Atlantyda prowadzi�a wojn� zar�wno przeciwko Atenom, jak i Egiptowi. Skoro wcze�niej stwierdzi�, �e historia Egiptu liczy osiem tysi�cy lat (o tysi�c lat mniej ni� dzieje Aten), to wojna mog�a si� toczy� najdalej przed o�mioma tysi�cami lat, a wi�c nie dawniej ni� w roku 8600 p.n.e. Po drugie, jak dostrzegaj� badacze staro�ytno�ci od XVIII wieku, opowie�� o nieustraszonych, male�kich Atenach bohatersko opieraj�cych si� Atlantydzie, raz na czele sojusznik�w, to zn�w samotnie, cechuje uderzaj�ce podobie�stwo do roli, jak� przypisywa�a sobie ojczyzna Sokratesa w odparciu najazdu perskiego sto lat przed najlepszym okresem w �yciu Platona. Pos�uchajmy teraz zako�czenia historii opowiedzianej Solonowi przez egipskiego kap�ana, bo przypomni nam ono, �e ca�y ten wtr�t do zasadniczego w�tku Timajosa odnosi si� przede wszystkim do Aten, a nie do Atlantydy. W nast�pnym okresie czasu pojawi�y si� trz�sienia ziemi oraz powodzie; w ci�gu jednego dnia i jednej strasznej nocy ca�a wasza armia w jednym momencie zapad�a si� naraz pod ziemi�. Podobnie znik�a tak�e wyspa Atlantyda, poch�oni�ta przez morze. Dla tej w�a�nie przyczyny to morze jest tam jeszcze do dzisiejszego dnia nie�eglowne i nawet niezbadane wskutek przeszk�d, jakie stawia dno pe�ne szlamu i p�ycizn - szlamu zostawionego przez poch�oni�t� wysp�. Mo�emy zauwa�y�, �e Grecy w czasach Platona najwyra�niej nie znali dobrze Atlantyku, skoro uwa�ali, �e poza Cie�nin� Gibraltarsk� jest on nie�eglowny ze wzgl�du na mielizny. Mo�liwe, �e rozpowszechnianie takiego mniemania by�o na r�k� przebieg�ym kupcom fenickim, kt�rzy na Atlantyk wyp�ywali - wiemy sk�din�d, i� nie cofali si� przed niczym, �eby zachowa� pozycj� monopolist�w w handlu dalekomorskim. Herodot opowiada zreszt� podobn� histori� o p�yciznach, jakie mieli napotka� Egipcjanie, wyp�ywaj�c poza Morze Czerwone. Wysuwano sugesti�, �e zamulone mielizny Platona - cho� nie�eglowne z powodu szlamu - mog� stanowi� odzwierciedlenie niejasnej wiedzy, jak� posiadali Fenicjanie o istnieniu na zach�d od Azor�w Morza Sargassowego z jego wodorostami. Bardziej prawdopodobne jest, �e feniccy �eglarze snuli opowie�ci o Tartessie, porcie po�o�onym nieopodal uj�cia rzeki o tej samej nazwie (dzi� Gwadalkiwir), na p�noc od Kadyksu - przede wszystkim centrum handlu metalami; oko�o 500 r. p.n.e. rzeka Tartess uleg�a zamuleniu i miasto zosta�o opuszczone. 25 W ka�dym razie Kritias przypomina czytelnikom, �e owe szlachetne Ateny z dawnych czas�w znikn�y r�wnocze�nie z Atlantyd�, w jaki� czas (nie m�wi jak d�ugo) po wojnie, kt�ra toczy�a si� po roku 8600 p.n.e.; jednoczesna zag�ada Aten i Atlantydy zgadza si� z plato�sk� koncepcj� cyklicznych kataklizm�w i odnowy �wiata. W zako�czeniu Kritias powraca do w�tku idealnego pa�stwa opisanego wcze�niej przez Sokratesa. Us�ysza�e�, Sokratesie, w kr�tkich s�owach opowiadanie starego Kritiasa, jak je s�ysza� Solon. Gdy wczoraj m�wi�e� o pa�stwie i opisywa�e� obywateli, os�upia�em, bo przypomnia�em sobie to, co teraz opowiedzia�em, i pomy�la�em sobie, jak dziwnym trafem, chocia� nie bez przyczyny, spotka�e� si� oko w oko z tym, co opowiada� Solon. Oczywi�cie Sokrates nie ma nic do powiedzenia na temat Atlantydy, o kt�rej ani on, ani dw�ch pozosta�ych uczestnik�w rozmowy po prostu nigdy nie s�ysza�o. Jego idealne pa�stwo tak�e nie przypomina jako� szczeg�lnie owych pradawnych Aten, o kt�rych opowiada Kritias, poza tym, �e heroiczne czyny dawno zapomnianych Ate�czyk�w zbli�one s� do tego, czego on oczekuje po obywatelach swojego pa�stwa. Jako wst�p do przepojonego naukowym duchem wyk�adu Timajosa o stworzeniu wszech�wiata i miejscu, jakie zajmuje w nim cz�owiek, historia wojennych czyn�w dawnych Aten wydaje si� niezbyt szcz�liwym wtr�tem. Fakt, �e w kolejnej cz�ci trylogii Platon rozbudowa� w�tek Atlantydy sugeruje, i� wprowadzenie wst�pnego zarysu opowie�ci na jej temat do Timajosa by�o przemy�lanym posuni�ciem, maj�cym nawi�zywa� do zasadniczego tematu Kritiasa, jakim - czego mo�emy si� tylko domy�la� - mia�o by� uj�cie dawnych dziej�w w ich aspekcie moralnym (w ostatniej cz�ci trylogii Hermokrates mia� przedstawi� wsp�czesn� histori� �wiata greckiego). Jednak fakt, �e w�tek Atlantydy Platon wzbogaca w Kritiasie o coraz to nowe, nieistotne szczeg�y, po czym nagle urywa w p� zdania, mo�e �wiadczy�, i� starczy umys� filozofa pogubi� si� we w�asnej opowie�ci tak dalece, �e w ko�cu nie by� w stanie jej d�u�ej ci�gn��. Cho� wedle pewnego, du�o p�niejszego przekazu, Platon mia� umrze� przy biurku w trakcie pisania jak Karol Marks, to jednak niedoko�czony Kritias wydaje si� raczej �r�d�em tej opowie�ci ni� dowodem na jej prawdziwo�� (wedle innego �r�d�a filozof mia� umrze� na weselu). Je�eli Prawa istotnie s� ostatnim dialogiem Platona, to wydaje si� mo�liwe, �e nie mog�c si� upora� w zadowalaj�- 26 cy go spos�b z w�tkiem Atlantydy, zarzuci� on prac� nad zamierzon� Irylogi� i podj�� now� pr�b� wy�o�enia swoich pogl�d�w w dziele, kt�rego przygn�biaj�ce i nudne wywody wydaj� si� nie do ko�ca zredagowane. Platon zmar� w 347 r. p.n.e., licz�c sobie osiemdziesi�t lat. Relacja na temat Atlantydy zawarta w Kritiasie jest du�o d�u�sza i o wiele bardziej szczeg�owa (w ko�cu staje si� niemal nudna) ni� w Timajosie, natomiast je�li chodzi o chronologi� wydarze�, to wyst�puj� znaczne r�nice. Zaczyna si� bowiem od s��w: "Przede wszystkim przypomnijmy sobie to, co najwa�niejsze, i� up�yn�o dziewi�� tysi�cy lat od chwili, gdy wybuch�a wojna mi�dzy narodami, mieszkaj�cymi poza S�upami Heraklesa, a tymi wszystkimi, kt�re mieszka�y przed nimi. O tej w�a�nie wojnie mamy zamiar opowiedzie� teraz dok�adnie od pocz�tku do ko�ca" (poniewa� jednak Kritias nie zosta� uko�czony, nie dowiadujemy si� o niej niczego wi�cej). Zauwa�my, �e wojna, kt�ra -jak wynika�o z Timajosa - wydarzy�a si� oko�o 8600 r. p.n.e., wed�ug chronologii Kritiasa wybuch�a 9000 lat przed rozmow� (kt�ra ma miejsce w 421 r. p.n.e.), a zatem oko�o roku 9420 p.n.e. Czy opisane przez Platona spotkanie rzeczywi�cie mia�o miejsce, czy nie, rozbie�no�� ta sprawia wra�enie nieuwagi ze strony autora i przeczy mniemaniu, �e jego zamiarem by�o zdanie �cis�ej relacji z wydarze� historycznych. Wygl�da raczej na to, �e starzec nie dba� o tego rodzaju drobiazgi, poniewa� nie chcia� pisa� dzie�a historycznego. Po tym kr�tkim przypomnieniu opowie�ci znanej z Timajosa - Ateny na czele jednej strony, po drugiej kr�lowie Atlantydy, wyspy wi�kszej ni� Libia i Azja razem wzi�te, kt�ra zatopiona utworzy�a "szlam nie do przebycia", utrudniaj�c wyp�yni�cie z Morza �r�dziemnego na Atlantyk - Kritias obiecuje, �e opowie szczeg�owo o wszystkich ludach bior�cych udzia� w wojnie (do tego jednak�e nie dochodzi), ale najpierw przedstawi g��wne strony konfliktu, zaczynaj�c od Aten. Co ciekawe, nie wspomina na razie o tym, �e swoje informacje zawdzi�cza �r�d�om egipskim; po prostu Platon snuje swoj� opowie�� za po�rednictwem Kritiasa. Po pierwsze zatem, w dawnych czasach, gdy bogowie dzielili mi�dzy siebie Ziemi�, Atenie i Hefajstosowi przypad�y Ateny. Zauwa�my, �e jest zgo�a nieprawdopodobne, by taka informacja zachowa�a si� w �r�d�ach egipskich. Nawet je�li ominiemy t� przeszkod�, dopuszczaj�c mo�liwo�� uto�samienia Hefajstosa i Ateny z b�stwami egipskimi (takimi jak Chnum i Neit), to nie spos�b uzna�, by ta informacja odnosi�a si� do wydarze� historycznych. 27 Kritias podejmuje dalej znany nam ju� z Timajosa w�tek cyklicznych kataklizm�w, by wyja�ni�, dlaczego do czas�w wsp�czesnych nie dochowa�y si� �adne wspomnienia tych odleg�ych epok, pr�cz przekazywanych przez tradycj� imion. Ci, kt�rzy przetrwali kolejne powodzie i trz�sienia ziemi "mieszkali w g�rach i nie znali sztuki pisania, (...) pr�cz tego cierpieli na brak �ywno�ci" i dlatego nie dbali o pami�� historyczn� - wyja�nia. Zauwa�a te�, �e "badania nad przesz�o�ci� pojawiaj� si� w pa�stwach razem z wolnym czasem, (...) gdy niekt�rzy z obywateli stwierdzaj�, �e ju� zgromadzili to, co jest potrzebne do �ycia. Nie zjawiaj� si� nigdy przedtem. W ten spos�b zachowa�y si� nam imiona staro�ytnych bez wzmianki o ich czynach". Tu Platon najwyra�niej przypomnia� sobie o egipskich relacjach, gdy� zapewnia, �e przekazane w nich imiona s� tymi samymi, kt�re tradycja ate�ska przekaza�a jako imiona legendarnych heros�w. Twierdzi r�wnie�, �e to w�a�nie owi bohaterowie - znani nam z mitologii greckiej - prowadzili wojn� przeciw Atlantydzie, lecz poniewa� o wojnie tej niczego si� w ko�cu nie dowiadujemy, nie s�yszymy te� wi�cej 0 roli, jak� mieliby w niej odegra�. Inne �r�d�a greckie nie przypisuj� wspomnianym przez Platona herosom udzia�u w wojnie przeciw Atlantydzie, bo te� nie wspominaj� o Atlantydzie. Nast�pnie Kritias podejmuje na nowo opowie�� o Atenach sprzed dziewi�ciu tysi�cy lat. Nie powo�uje si� przy tym na �r�d�a egipskie, cho� jak pami�tamy z Timajosa podstawowym powodem, dla kt�rego w og�le przypomnia�a mu si� Atlantyda, by�o uderzaj�ce podobie�stwo organizacji spo�ecznej idealnego pa�stwa, o jakim m�wi� Sokrates, do ustroju owych dawnych Aten opisywanych przez egipskiego kap�ana. Obraz Aten, kt�ry rozwija przed nami Kritias, istotnie odznacza si� niezwyk�ym podobie�stwem do idealnego tworu opisanego przez Platona w jego poprzednim dziele, sprzed roku 370 p.n.e., Pa�stwie. Czytamy, �e w owych dawnych Atenach elitarna klasa wojownik�w zamieszkiwa�a g�rn� cz�� Akropolu, poni�ej za�, "u st�p i na zboczach" mieszkali rzemie�lnicy i rolnicy. Miasto by�o samowystarczalne, wszelkie dobra by�y wsp�lne, wojownicy otrzymywali wszystko, czego potrzebowali od reszty obywateli, nad kt�rych bezpiecze�stwem czuwali, nie ��daj�c jednak od nich niczego ponad to, "co by�o potrzebne do ich utrzymania". Z pokolenia na pokolenie nic si� nie zmienia�o i tak mia�o pozosta�. Chciwo�� i ambicja nie zak��ca�y spokojnego bytowania. Nikt nie trudni� si� handlem, nie my�la� o poszerzaniu granic. Nie trzeba dodawa�, �e ten stan rzeczy nie przypomina� w niczym Aten z czas�w Platona, ani te� -jak mamy podstawy s�dzi� - z czas�w wcze�niejszych. Jednak wspomnienie prostszych i surowszych warunk�w �ycia sprzed kilku stuleci, z epoki, gdy jeszcze nie rozwin�� si� handel ani wewn�trzne podzia�y zrodzone z r�nic w zamo�no�ci, mog�o by� nieobce Platonowi i poci�ga� go jako po��dany model egzystencji. Tu Kritias wyja�nia bardzo rozs�dnie, �e znakomite warunki naturalne zapewniaj�ce owym Atenom sprzed dziewi�ciu tysi�cleci dostatek po�ywienia uleg�y z czasem pogorszeniu za spraw� erozji gleby, cho� jego twierdzenie, �e jedna noc potopu i trz�sienia ziemi "obna�y�a Akropol do naga" nie brzmi - z punktu widzenia znajomo�ci proces�w geologicznych - wiarygodnie. Zn�w pojawia si� sugestia, �e wszystkie te wiadomo�ci o warunkach naturalnych Attyki zosta�y przekazane Solonowi przez egipskich kap�an�w - i zn�w musimy podkre�li�, �e w �wietle wszystkiego, co nam wiadomo o przesz�o�ci Grecji oraz o historycznych zapiskach Egipcjan, wszystko to jest zgo�a nieprawdopodobne. W 9600 roku p .n .e. mieszka�cy Attyki nie uprawiali roli. Faktem jest natomiast, �e w Atenach zachowa�y si� �lady osadnictwa myke�skiego z ko�ca drugiego tysi�clecia p.n .e. - na przyk�ad stare mury na Akropolu, licz�ce w czasach Platona ponad sze��set lat, mog�y nasun�� filozofowi my�l o istnieniu w tym miejscu jakiego� niezmiernie staro�ytnego miasta. W zgodzie z postulatem szlachetnej prostoty panuj�cej w dawnych czasach, Kritias twierdzi, �e budynki zamieszkane przez elit� z�o�on� i wojownik�w i kap�an�w by�y "bez srebra i z�ota, kt�rymi si� wcale nie pos�ugiwali. Zachowuj�c jednakow� miar� mi�dzy zbytni� obfito�ci� a upokarzaj�cym ub�stwem, zajmowali ozdobne mieszkania, w kt�rych starzeli si� oni sami, ich dzieci i wnuki, i kt�re stale przekazywali niezmienione podobnym sobie". Jak si� przekonamy, zgo�a odmiennie wygl�da�a sytuacja na Atlantydzie. Opis szcz�liwego i prostego bytowania dawnych Ate�czyk�w ko�czy Kritias s�owami: "Takimi byli ci ludzie i zawsze w ten sam spos�b zarz�dzali swoim miastem i Hellad�. Zar�wno w ca�ej Europie jak w ca�ej Azji byli s�awieni z powodu pi�kna swych cia� i duchowych zalet; byli najs�ynniejsi ze wszystkich �wczesnych ludzi". Je�liby wierzy�, �e taki obraz dawnych Aten rzeczywi�cie przekazali Solonowi egipscy kap�ani, mo�na by powiedzie�, �e w pochlebstwach, jakimi obsypywali greckiego podr�nika, posun�li si� troch� za daleko. 28 29 Tu dochodzimy do stwierdzenia, kt�re b�dzie nam szczeg�lnie trudno prze�kn��, o ile wci�� jeszcze chcemy wierzy� w historyczn� warto�� tego, co si� nam przekazuje. Ot� Kritias powiada, �e teraz poinformuje nas 0 cechach przeciwnik�w Aten i ich wrodzonej naturze, "o ile nie zapomnieli�my opowie�ci zas�yszanych w dzieci�stwie". Mo�na wi�c s�dzi�, �e opiera si� na wspomnieniach, kt�re zachowa� w pami�ci. A jednak kilka linijek dalej m�wi, �e posiada notatki sporz�dzone przez Solona na podstawie tego, co opowiadali mu jego egipscy informatorzy. Nie jest pewne, czy zapiski obejmuj� ca�o�� historii, czy te� zawieraj� tylko imiona ludzi, kt�rzy byli zaanga�owani w wojn� - mo�na s�dzi�, �e te drugie, skoro Kritias powiada, �e jako dziecko nauczy� si� ich na pami�� (nie zapominajmy, �e kiedy opowiada to wszystko, liczy sobie lat dziewi��dziesi�t). Ludzie, kt�rzy traktuj� plato�sk� opowie�� o Atlantydzie jako wiern� co do s�owa relacj� historyczn�, przywi�zuj� wielk� wag� do faktu, �e owe notatki znalaz�y si� w posiadaniu Kritiasa; pozwalaj� one bowiem wyja�ni� nieproporcjonalnie szczeg�owy charakter dalszej opowie�ci (co prawda wymaga to jeszcze, by�my uwierzyli, �e kap�ani egipscy istotnie posiadali tak dok�adne zapiski na tematy wydarze� sprzed dziewi�ciu tysi�cleci). Celem Platona wydaje si� tu unikni�cie zarzutu, �e obdarzy� mieszka�c�w Atlantydy greckimi imionami. Wyja�nienie wygl�da tak, �e imiona, zapisane przez kap�an�w, by�y t�umaczeniem oryginalnych imion atlantydzkich na j�zyk egipski. Kiedy kap�ani wyja�nili mu ich znaczenie, Solon prze�o�y� je z kolei na grek�. "Je�li zatem pos�yszycie imiona podobne do tych [u�ywanych] tutaj, niech was to nie dziwi". Takie rozwi�zanie bez w�tpienia stanowi�o znaczn� wygod� dla czytelnik�w Platona. Powtarzaj�c to, co us�ysza� jako ch�opiec od dziadka (i zapewne wspieraj�c si� posiadanymi zapiskami Solona), Kritias podejmuje sw� opowie��. Zaczyna od tego, �e gdy bogowie dzielili mi�dzy siebie ziemi�, Atlantyda przypad�a Posejdonowi, kt�ry zasiedli� j� dzie�mi sp�odzonymi ze �mierteln� kobiet� imieniem Klejto. Najpierw jednak b�g zmodyfikowa� na kolosaln� skal� topografi� wyspy, czego oczywi�cie nie spos�b traktowa� jako wiernej relacji z historycznych wydarze�. Posejdon otoczy� centralne wzniesienie kilkoma pier�cieniami wody i sprawi�, �e spod ziemi trysn�y �r�d�a. W biblijnym stylu sp�odzi�: pi�� par nadludzkich syn�w, podzieli� wysp� na dziesi�� kr�lestw i ka�demu z syn�w przydzieli� jedno z nich, najlepsze zachowuj�c dla pierworodnego Atlasa, kt�ry w�ada� bra�mi (wszystko to oczywi�cie nale�y traktowa� wy��cznie w kategoriach mitologii). Od Atlasa wzi�a r�wnie� swoj� nazw� wyspa i morze, na kt�rym le�a�a. Najwyra�niej cz�� ogromnej wyspy si�ga�a niemal�e atlantyckiego wybrze�a Hiszpanii, gdy� atlantydzkie imi� innego z ksi���t, Gadejrosa (po grecku brzmi ono "Eumelos"), sta�o si� �r�d�em nazwy obszaru, na kt�rym le�y dzi� Kadyks, a kt�ry Grecy nazywali Gadejrike. W przeciwie�stwie do �yj�cych w surowej prostocie Ate�czyk�w, Atlantydzi "posiadali tak olbrzymie bogactwa, jakich nie by�o nigdy przedtem w domach kr�lewskich, ani nie znajd� si� �atwo w przysz�o�ci". Mimo �e Atlantyda obfitowa�a we wszelkie bogactwa - metale szlachetne, zwierz�ta (w tym tak�e s�onie), "wspania�e i zdumiewaj�ce owoce" - jej mieszka�cy nie poprzestawali na tym i sprowadzali r�nego rodzaju dobra spoza jej granic. Odmiennie tak�e ni� w�adcy Aten, kr�lowie Atlantydy nieustannie u�wietniali sw�j pa�ac: "Ilekro� 31 jeden [kr�l] przejmowa� ten pa�ac od poprzedniego, dodatkowo ozdabia� to, co by�o upi�kszone przez tamtego. Ka�dy wed�ug si� stara� si� przewy�szy� poprzednika. Tote� ktokolwiek spojrza� na ich mieszkanie, stawa� os�upia�y wobec jego rozmiar�w i przepychu". Stolica Atlantydy i siedziba jej kr�l�w mia�a posta� szeregu okr�g�w, kt�rych �rodek znajdowa� si� w odleg�o�ci niemal dziesi�ciu kilometr�w od brzegu morza (ze wzgl�du na r�ne d�ugo�ci staro�ytnych jednostek miar jest to odleg�o�� przybli�ona). Zewn�trzna �ciana muru otaczaj�cego centralny okr�g pokryta by�a tajemniczym metalem - orichalkiem (znanym w czasach Platona wy��cznie z nazwy; prawdopodobnie by� to stop cynku i miedzi, sporadycznie wytwarzany w �wiecie staro�ytnym); wok� muru rozci�ga� si� pier�cie� wody stanowi�cy port wewn�trzny. Dalej znajdowa� si� kolejny pier�cie� ziemi otoczony murem pokrytym cyn�, kolejny pier�cie� wody i zarazem port (po��czony krytym kana�em z portem wewn�trznym), potem zn�w wyspa otoczona murem pokrytym br�zem i kolejny kolisty port, z kt�rego prowadzi� prosty kana� do morza i drugi, s�u��cy nawadnianiu po�o�onej za miastem r�wniny. Obszar otaczaj�cy port zewn�trzny wype�nia�y domy, ci�gn�ce si� a� do kamiennego muru otaczaj�cego ca�e miasto. Opis stolicy Atlantydy jest dostatecznie drobiazgowy i precyzyjny, by mo�na by�o sporz�dzi� jej plan. Idealnie geometryczny kszta�t miasta tak bliski jest duchowi pitagorejczyk�w, �e mo�e to wzbudzi� podejrzenie, �e z niego w�a�nie si� wywodzi. Kritias rozwodzi si� nad bogactwem i wystawno�ci� budowli zdobi�cych miasto: kryte srebrem �wi�tynie (w tym �wi�tynia Posejdona) z kolosalnymi pos�gami w �rodku i na zewn�trz (zar�wno bog�w jak i ludzi), dachy z ko�ci s�oniowej, zdobione z�otem, srebrem i orichalkiem, ogrody, gimnazjony, hipodrom, zbrojownie pe�ne tr�jrz�dowc�w i ich wyposa�enia. Ca�y ten opis sprawia wra�enie obsesyjnego p�awienia si� w luksusie (ostro kontrastuj�cym z pe�nymi prostoty siedzibami Ate�czyk�w) i nie spos�b sobie wyobrazi�, by Solon czy ktokolwiek inny m�g� zaczerpn�� go z relacji Egipcjan. Mo�na natomiast zrozumie�, sk�d Platon czerpa� sk�adniki tego obrazu - z w�asnych obserwacji i relacji wsp�czesnych Grek�w o barbarzy�skim �wiecie rozci�gaj�cym si� na obrze�ach ich w�asnej cywilizacji. Przyk�ad�w przepychu posuni�tego do granic dekadencji mog�y mu dostarczy� wisz�ce ogrody Babilonu, opisane przez Herodota (kt�ry zmar� mniej wi�cej w tym samym czasie, gdy Platon przyszed� na �wiat), czy otoczona siedmioma pier�cieniami kolistych mur�w o r�nych barwach stolica Medii, Ekbatana. Pewne elementy swego obrazu m�g� Platon zaczerpn�� z tego, co wie