4040
Szczegóły |
Tytuł |
4040 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4040 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4040 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4040 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Robert Ludlum
Droga do Omaha
Tom 2
Prze�o�y� ARKADIUSZ NAKONIECZNIK
AMBER
Tytu� orygina�u THE ROAD TO OMAHA
18
Co takiego?! - wrzasn�� przera�liwie sekretarz stanu. Jego krzyk tak bardzo przestraszy� stenografistk�, �e a� zerwa�a si� z krzes�a, niechc�cy ciskaj�c notatnik prosto w g�ow� szefa; sekretarz stanu od niechcenia z�apa� go lew� r�k�, kt�r� od d�u�szej chwili wali� si� z ca�ej si�y w skro�, usi�uj�c przywo�a� do porz�dku zbuntowane lewe oko. - Co zrobili?!... Jak to mo�liwe?!... Nie chc� nic o tym s�ysze�!
Ogarni�ty sza�em, pocz�� uderza� notatnikiem na przemian w swoj� g�ow� i kraw�d� biurka, tak �e kartki zacz�y fruwa� w powietrzu.
- Prosz� pana, niech pan przestanie! - b�aga�a stenografistka, biegaj�c wok� biurka i zbieraj�c kartki. �- To s� �ci�le tajne notatki!
- �cis�e? A mo�e �ci�ni�te? Na pewno nie tak bardzo jak twoje cycki! - wywrzaskiwa� szef Departamentu Stanu, wyba�uszaj�c oczy, z kt�rych jedno przez ca�y czas wyczynia�o przedziwne harce. - �yjemy w pochrzanionym �wiecie, dziewuszko! Ty masz w cyckonoszu orzechy kokosowe, a my hu�tamy si� na bambusach!
Nagle dziewczyna zatrzyma�a si�, spojrza�a surowo na pracodawc� i powiedzia�a spokojnie, ale bardzo dobitnie:
- Przesta�, Warren. Uspok�j si�.
- Warren? Kto to jest Warren? Do mnie si� m�wi panie sek-retarzU, rozumiesz? Panie sekretarzu!
- Jeste� Warren Pease i z �aski swojej zas�o� mikrofon, bo jak nie, to powiem mojej siostrze, �e poprzestawia�o ci si� pod kopu��, a ona powt�rzy to Arnoldowi Subagaloo.
- Arnoldowi? O m�j Bo�e! - Sekretarz stanu Warren b�yskawicznie odsun�� s�uchawk� i zakry� szczelnie mikrofon. Zapomnia�em, Tereso!
- Nazywam si� Regina Trueheart, a Teresa, moja m�odsza siostra jest asystentk� Subagaloo.
- Nigdy nie potrafi� zapami�ta� nazwisk, ale zawsze pami�tam orzechy koko... to znaczy, twarze. Nie m�w nic siostrze.
A ty powiedz temu komu�, kto do ciebie zadzwoni�, �e skontaktujesz si� z nim za jaki� czas, jak tylko zdo�asz zebra� my�li.
- Nie mog�! On dzwoni z budki telefonicznej na wybiegu dla wi�ni�w w Quantico!
- Wi�c niech ci poda sw�j numer i zaczeka na telefon od ciebie.
- Dobrze, kokosku... to znaczy Tereso... Regino... pani sekretarko...
- Przesta�, Warren. R�b, co ci m�wi�!
Sekretarz stanu zrobi� to, co mu kaza�a Regina Trueheart, po czym po�o�y� r�ce na biurku, opar� na nich g�ow� i zacz�� rozpaczliwie szlocha�.
- Kto� nawali�, a wszyscy maj� do mnie pretensj�! - zagul-gota�. - Odes�ali ich do bazy w plastikowych workach!
- Kogo?
- Paskudn� Czw�rk�. To okropne! '
- Nie �yj�, kimkolwiek s�?
- Nie, w workach by�y zrobione otwory. To gorsze ni� �mier�, bo zostali skompromitowani. Wszyscy zostali�my skompromitowani! - Pease podni�s� mokr� od �ez twarz, jakby prosi� o przy�pieszenie egzekucji.
- Warren, z�otko, opanuj si� wreszcie. Masz mn�stwo roboty, a ludzie tacy jak ja maj� dopilnowa�, �eby� j� wykona�. Pami�tasz Fern z North Mali, nasz� patronk� i �r�d�o inspiracji? Ona nigdy nie dopu�ci�a do tego, �eby kt�ry� z jej szef�w rozpad� si� na kawa�ki, i ja te� do tego nie dopuszcz�.
- Ale ona by�a sekretark�, a ty jeste� tylko stenografistk�..
- Kim� znacznie wi�cej, Warren - przerwa�a mu Regina. - Jestem osza�amiaj�co pi�knym motylem wyposa�onym w ��d�o pszczo�y. Przenosz� si� z jednego �ci�le tajnego zadania na drugie, maj�c was wszystkich na oku i pomagaj�c wam w ci�kich chwilach. Takie zadanie zleci� B�g wszystkim Trueheartom.
- A nie mog�aby� zosta� moj� osobist� sekretark�?
- I odebra� prac� naszej wspania�ej antykomunistycznej matce,
Tyranii? Chyba �artujesz. *
- Tyrania jest twoj� matk�?...
Ostro�nie, Warren. Pami�taj o Subagaloo. '
- Bo�e, znowu Arnold... Przepraszam, naprawd� serdecznie przepraszam. To rzeczywi�cie wspania�a kobieta, godna czci i szacunku.
- W takim razie my�l�, �e mo�emy wr�ci� do rzeczy, panie sekretarzu - powiedzia�a kobieta, siadaj�c ponownie na krze�le, z odzyskanymi notatkami w d�oni. - Jak pan wie, jestem dopuszczona do tajemnic pa�stwowych najwy�szego stopnia, wi�c w jaki spos�b mog�abym panu pom�c?
- C�, tu nawet nie chodzi o...
- Rozumiem - przerwa�a mu natychmiast Regina Trueheart. - Plastikowe worki na zw�oki z otworami, zw�oki, kt�re nie s� zw�okami...
- Prawie ca�y personel dosta� ataku serca! Dw�ch piel�gniarzy wyl�dowa�o w szpitalu, trzech poprosi�o o natychmiastowe zwolnienie ze s�u�by w zwi�zku z problemami psychiatrycznymi, a czterech zosta�o uznanych za nieobecnych bez usprawiedliwienia, poniewa� uciekli przez g��wn� bram�, krzycz�c co� o zmartwychwstaj�cych �o�nierzach... M�j Bo�e, je�li to kiedykolwiek wydostanie si� na zewn�trz...
- Rozumiem, panie sekretarzu. - Stenografistka Trueheart podnios�a si� z krzes�a. - Wszyscy wiemy, czym jest kompromitacja... Dobra, Warren, tkwimy w tym razem. Od czego zaczynamy wynoszenie?
- Wynoszenie? - Lewe oko Pease'a porusza�o si� w lewo i prawo z szybko�ci� lasera.
- Z pewno�ci� b�dziemy musieli usun�� pewne dokumenty - odpar�a Regina, po czym, bez cho�by �ladu zmys�owo�ci, zadar�a sp�dnic� powy�ej pasa. - Jak widzisz, jestem w pe�ni przygotowana do wyniesienia ich poza teren urz�du.
- H�?... - Sekretarz stanu ze zdumieniem przekona� si�, �e w rajstopach panny Trueheart, od kolan a� do bioder, znajduj� si� specjalne nylonowe kieszenie. - To... niesamowite! - wykrztusi� z trudem.
- Oczywi�cie nale�y usun�� metalowe zszywki i spinacze, a gdyby
by�o trzeba wi�cej miejsca, mo�emy upchn�� par� kartek w podw�jnych
miseczkach mojego biustonosza. Na wi�ksze dokumenty mam specjaln�
kiesze� w figach...
- Nic nie rozumiesz... - zacz�� sekretarz stanu, ale nie sko�czy�, gdy� pod��aj�c wzrokiem, a tak�e ruchem g�owy, za opadaj�c� sp�dnic� panny Trueheart, grzmotn�� brod� w blat biurka. - Auu!
- Nie rozpraszaj si�, Warren. Czego nie rozumiem? My, dziewcz�ta Trueheart�w, jeste�my przygotowane na ka�d� sytuacj�.
- Nie ma nic na pi�mie! - wyja�ni� ogarni�ty panik� sekretarz stanu.
- Aha... Nie ewidencjonowane przedsi�wzi�cie o maksymalnym stopniu utajnienia, tak?
- Co? Pracowa�a� w CIA?
- Ja nie, ale moja siostra Clytemnestra. To bardzo cicha i spokojna dziewczyna... A wi�c tw�j problem wynika z powstania przeciek�w, kt�re dotar�y do niepowo�anych uszu.
- Na to wygl�da, cho� to zupe�nie niemo�liwe! Nie ma nikogo, kto m�g�by odnie�� jakie� korzy�ci ujawniaj�c informacj� o tym, �e wys�ali�my do Bostonu tych czterech kretyn�w!
- Czy, nie ujawniaj�c �adnych szczeg��w, kt�re, ma si� rozumie�, w przysz�o�ci mog� zosta� og�oszone przez Pentothal, cho� na pewno nie przed �adn� nieludzk� komisj� Kongresu, m�g�by� naszkicowa� mi og�lny plan operacji? Mo�esz to zrobi�, Warren? Je�li ci to pomo�e, poka�� ci znowu moje kieszonki.
- Na pewno nie zaszkodzi. - Stenografistka ponownie unios�a sp�dnic�, a oszala�e oko Pease'a natychmiast zaprzesta�o harc�w. - Tak, no wi�c, by�o to tak... - zacz��, a spomi�dzy rozchylonych warg zacz�a kapa� mu �lina. - Pewne antypatriotyczne m�ty pod wodz� kompletnego szale�ca chc� zniszczy� nasz� pierwsz� lini� obrony, to znaczy najpierw przemys� zbrojeniowy, a zaraz potem najwa�niejsz� cz�� Si� Powietrznych, kt�ra dzia�a tak�e na rzecz spo�eczno�ci mi�dzynarodowej.
- W jaki spos�b, kochanie? - zapyta�a Trueheart, przenosz�c ci�ar cia�a z nogi na nog�.
- Uuuu...
- S�ucham? Zapyta�am: w jaki spos�b?
- Tak, oczywi�cie... Ot� ci szale�cy twierdz�, jakoby teren, na.
9
kt�rym znajduje si� bardzo du�a i bardzo wa�na baza lotnicza, nale�a� do bandy dzikus�w, a to w zwi�zku z jakim� zakichanym traktatem sprzed stu lat, kt�ry naturalnie w og�le nie istnieje. To czyste szale�stwo!
- Nie w�tpi�, panie sekretarzu, ale czy to prawda? - Obna�one
nogi Reginy ponownie wykona�y kilka �-- dok�adnie pi�� - manewr�w
przykuwaj�cych uwag�.
- O Bo�e!
- Siadaj! Czy to prawda?
- S�d Najwy�szy w�a�nie si� nad tym zastanawia. Ze wzgl�du na
wymogi bezpiecze�stwa narodowego przewodnicz�cy utrzyma spraw�
w tajemnicy jeszcze przez pi�� dni, a za cztery dni te padalce maj�
stawi� si� przed S�dem, �eby z�o�y� ustne wyja�nienia. Mamy wi�c
cztery dni na odnalezienie sukinsyn�w i pos�anie ich do Krainy
Wiecznych �ow�w, gdzie dla nikogo nie b�d� stanowi� zagro�enia.
Pieprzone dzikusy!
Regina Trueheart natychmiast opu�ci�a sp�dnic�.
- Wystarczy!
- Aaaaaj... S�ucham?
- My, dziewcz�ta Trueheart�w, nie akceptujemy wulgarnego s�ownictwa, panie sekretarzu. �wiadczy ono wy��cznie o brakach w og�lnym wykszta�ceniu i obra�a uczucia porz�dnych obywateli.
- Daj spok�j, Yergyno...
- Regino!
- Ca�kowicie si� z tob� zgadzam, ale ka�demu mo�e si� czasem wymkn�� jakie� ostrzejsze s��wko. Wszystko przez te stresy.
- M�wisz jak ten okropny francuski pisarz Anouilh, kt�ry potrafi� na wszystko znale�� usprawiedliwienie.
- Annie... kto?
- Niewa�ne. Czy kr�g wtajemniczonych os�b, znaj�cych kulisy tej sprawy, by� ograniczony jedynie do os�b zajmuj�cych najwy�sze stanowiska w pa�stwie oraz do nielicznych ludzi z zewn�trz?
- Do tak nielicznych, jak tylko mo�liwe.
- A czy te worki z a� nadto �ywymi trupami zosta�y potajemnie zaanga�owane do wykonania zadania, kt�rego jak wida�, nie potrafi�y wykona�?
- Tak potajemnie, �e nawet nie wiedzieli, co maj� zrobi�. Zreszt� nie musieli wiedzie� - to szale�cy. ,, x.
- Zosta� tu, Warren - poleci�a Trueheart, k�ad�c notatnik na biurku i wyg�adzaj�c sp�dnic�. - Zaraz wr�c�.
- Dok�d idziesz?
- Porozmawia� z twoj� sekretark�, a moj� matk�. Za chwil� wr�c�, a ty ani si� wa� dotkn�� telefonu!
- Oczywi�cie, Kieszonko... To znaczy...
- Zamknij si� wreszcie! Doprawdy, Warren, z kim ty pracujesz? - Wypowiedziawszy te s�owa, stenografistka wysz�a z gabinetu, zamykaj�c za sob� drzwi.
Warren Pease, sekretarz stanu i w�a�ciciel jachtu, w�a�ciciel, kt�remu ogromnie zale�a�o, aby jego jacht by� przechowywany w odpowiednio wysoko cenionym klubie, nie bardzo wiedzia�, czy zacz�� wali� pi�ciami w st�, czy raczej zadzwoni� do swojej by�ej firmy brokerskiej i zaproponowa� mn�stwo tajnych informacji rz�dowych w zamian za ponowne przyj�cie go do pracy. Dobry Bo�e, dlaczego da� si� nam�wi� swojemu by�emu koledze z pokoju, a obecnemu prezydentowi, i przyj�� posad� w jego Administracji? Rzecz jasna, pod wzgl�dem towarzyskim mia�o to pewne zalety, ale i sporo wad. Na przyk�ad trzeba by�o zachowywa� si� uprzejmie wobec ludzi, kt�rych si� prywatnie nie znosi�o, a poza tym zmuszano go do ucz�szczania na obrzydliwe przyj�cia, podczas kt�rych cz�sto nie tylko musia� siedzie� obok Murzyn�w, ale nawet fotografowa� si�" z nimi i pozwala�, by te zdj�cia publikowano w gazetach! Och, nie, to nie by�o �ycie us�ane r�ami. Po�wi�cenia, na kt�re nale�a�o si� zdoby�, wymaga�y cierpliwo�ci �wi�tego, a teraz jeszcze to! Plastikowe torby na trupy z �ywymi szale�cami i niedawni kumple nastaj�cy na jego �ycie! �ycie zamieni�o si� w grotesk�. Oczywi�cie nie mia� przy sobie brzytwy i nie odwa�y� si� skorzysta� z telefonu, wi�c nie pozosta�o mu nic innego, jak tylko czeka�, poc�c si� obficie. Po kilku okropnych minutach oczekiwanie dobieg�o ko�ca; jednak zamiast Reginy Trueheart do gabinetu wkroczy�a jej matka, Tyrania, i starannie zamkn�a za sob� drzwi.
G�owa klanu Trueheart by�a jedn� z tych os�b, o kt�rych powstaj� legendy. Mierz�ca ponad metr osiemdziesi�t wzrostu kobieta o ostrych germa�skich rysach twarzy i b�yszcz�cych, jasnoniebieskich oczach, trzyma�a si� prosto i dumnie, zadaj�c k�am swoim pi��dziesi�ciu o�miu latom. Podobnie jak jej matka, kt�ra pojawi�a si� w Waszyng-
10
tonie podczas drugiej wojny �wiatowej wraz z fal� sekretarek i urz�dniczek, Tyrania by�a weterank� sto�ecznej biurokracji, obdarzon� zdumiewaj�c� wiedz� na temat wszystkich istniej�cych skr�t�w, bocznych alejek, objazd�w i �lepych uliczek. R�wnie� wzoruj�c si� na matce, wychowa�a c�rki po to, by s�u�y�y monstrualnej machinie rz�dowych biur, departament�w i agencji. Tyrania wierzy�a, i� przeznaczeniem kobiet w jej rodzinie jest przeprowadzanie aktualnych oraz potencjalnych przyw�dc�w przez pola minowe Waszyngtonu, tak by mogli w pe�ni wykorzysta� te skromne umiej�tno�ci, kt�rymi akurat przypadkiem dysponowali. W g��bi serca wiedzia�a doskonale, �e w rzeczywisto�ci poczynaniami rz�du kieruj� kobiety takie jak ona i jej c�rki. M�czy�ni ponad wszelk� w�tpliwo�� stanowili s�absz� p�e�, niezwykle podatn� na wszelkie pokusy i sk�onn� do b�azenad. Ocena ta zapewne nie pozosta�a bez wp�ywu na fakt, �e w rodzinie Trueheartou od trzech pokole� nie urodzi�o si� �adne dziecko p�ci m�skiej. By�oby to czym� nie do przyj�cia.
Tyrania spojrza�a na roztrz�sionego sekretarza stanu wzrokiem, w kt�rym politowanie by�o wymieszane p� na p� z rezygnacj�.
- Moja c�rka przekaza�a mi wszystko, co jej powiedzia�e�, oraz wspomnia�a o twojej nadmiernej pobudliwo�ci seksualnej - powiedzia�a spokojnie, lecz surowo, niczym dyrektorka szko�y do ma�ego, przestraszonego ch�opca.
- Przepraszam, pani Trueheart! Naprawd� ogromnie mi przykro. To by� okropny dzie�, a ja nie chcia�em zrobi� nic z�ego!
- W porz�dku, Warren, tylko nie p�acz. Jestem tu po to, �eby ci pom�c, a nie po to, aby wp�dzi� ci� w depresj�.
- Dzi�kuj�, pani Trueheart!
- Ale by ci pom�c, musz� najpierw zada� ci bardzo wa�ne pytanie. Czy odpowiesz mi szczerze?
- Tak, oczywi�cie!
- To dobrze... W takim razie powiedz mi, czy w�r�d tych nielicznych cywil�w spoza kr�g�w rz�dowych, kt�rzy wiedz� o ca�ej sprawie, s� tacy, kt�rzy czerpi� zyski z tej zagro�onej bazy lotniczej?
- Wszyscy, na mi�o�� bosk�!
- Wobec tego to jeden z nich, Warren. Jeden z nich sprzeda� pozosta�ych
- Co takiego?... Dlaczego?
- Na razie nie mog� udzieli� ci wi���cej odpowiedzi, poniewa�
11
nie dysponuj� wystarczaj�c� liczb� danych, ale tymczasowe wyja�nieinie
jest wr�cz oczywiste.
- Doprawdy? i
- Nikt z kr�g�w rz�dowych, mo�e tylko z wyj�tkiem ciebie, nie zdecydowa�by si� na rozwi�zanie wymagaj�ce u�ycia ludzi trzymanych pod �cis�ym nadzorem w wojskowym szpitalu psychiatrycznym ze wzgl�du na ich sk�onno�ci do stosowania brutalnej przemocy. Lekcje Watergate i Iran-contras nie posz�y w zapomnienie, przede wszystkim z powodu odrazy, jak� te afery wzbudzi�y w spo�ecze�stwie. Kr�tko m�wi�c, zbyt wiele g��w trzeba by�o wystawi� na �ci�cie.
- A dlaczego ja mam by� wyj�tkiem?
- Poniewa� jeste� nowy w tym mie�cie i nie masz do�wiadczenia. Nie wiedzia�by�, w jaki spos�b nak�oni� doradc�w prezydenta do przedsi�wzi�cia tego rodzaju tajnej operacji. Na pierwsz� wzmiank� o czym� takim pochowaliby si� w mysie dziury, mo�e poza wiceprezydentem, kt�ry nie zrozumia�by, o czym m�wisz. Wi�c pani my�li, �e to jeden z tych... cywil�w?
- Rzadko si� myl�, Warren. To znaczy, raz pope�ni�am b��d, ale to dotyczy�o mojego m�a. Kiedy dziewcz�ta wyrzuci�y go z domu, uciek� na Karaiby i teraz wypo�ycza sw�j sfatygowany jacht turystom na Wyspach Dziewiczych. Odra�aj�cy osobnik.
- Doprawdy? A dlaczego?
- Poniewa� twierdzi, �e jest ca�kowicie szcz�liwy, co jak wszyscy wiemy, jest niemo�liwe w naszym skomplikowanym spo�ecze�stwie.
- Serio?
- Panie sekretarzu, czy mo�emy skoncentrowa� si� na problemie, kt�ry nas teraz bezpo�rednio dotyczy? Sugeruj�, aby umie�ci� pan �torby na zw�oki" w �cis�ej izolacji, rozpu�ci� wiarygodne pog�oski, �e wszystkie przecieki, jakie wysz�y z Quantico, stanowi� wy��cznie efekt zamroczenia alkoholowego, a nast�pnie dyskretnie skontaktowa� si� z 000-006 w Forcie Benning.
- Co to jest, do diab�a?
- Nie co, tylko kto - odpar�a Tyrania. - Nazywaj� ich Samob�jcz� Sz�stk�...
- To prawie jak Paskudna Czw�rka - skrzywi� si� Pease.
- S� od nich o ca�e lata �wietlne lepsi. To aktorzy.
- Aktorzy? A na choler� mi aktorzy?
- S� jedyni w swoim rodzaju - ci�gn�a Trueheart,
12
g�os - Zabijaj� po to, �eby otrzyma� dobre recenzje, kt�rych nigdy nie mieli w nadmiarze.
- A w jaki spos�b dostali si� do Fortu Benning? , .
- Za niep�acenie czynszu.
- S�ucham?
- Przez wiele lat nie mieli sta�ego zaj�cia, tylko ci�gle chodzili na
kursy,. a dorabiali sobie jako kelnerzy. : ; �
- Nie rozumiem ani s�owa z tego, co pani m�wi!
- To naprawd� bardzo proste, Warren. Wst�pili razem do wojska, �eby za�o�y� sta�y teatr i zacz�� regularnie jada�. Pewien bystry oficer z G-2 natychmiast dostrzeg� wi���ce si� z tym mo�liwo�ci i zapocz�tkowa� nowy program tajnych operacji.
- Dlatego �e byli aktorami?
- Wed�ug genera�a sprawuj�cego nad nimi opiek� byli i s� w dalszym ci�gu w znakomitej formie fizycznej. Wiesz, to dzi�ki drugoplanowym rolom w filmach z Rambo. Aktorzy potrafi� by� bardzo pr�ni w sprawach dotycz�cych wygl�du zewn�trznego.
- Pani Trueheart! - wykrzykn�� sekretarz stanu. - Czy mo�e mi pani powiedzie�, do czego zmierza nasza rozmowa?
- Do rozwi�zania twoich problem�w, Warren. B�d� m�wi�a bardzo og�lnie, bez wymieniania nazwisk i szczeg��w, ale jestem pewna, �e tw�j nadzwyczaj ch�onny i inteligentny umys� pozwoli ci odgadn�� co mam na my�li.
-- No, wreszcie co�, co si� jako tako trzyma kupy!
�- Samob�jcza Sz�stka mo�e si� upodobni�, do kogo zechce. To mistrzowie fizwznej charaku r\ zacji i na�ladowania dowolnych akcent�w, dzi�ki czemu mog� penetrowa� obszary, kt�re z za�o�enia s� nie do spenetrowania!
- To szale�stwo! Z tego wynika, �e mieliby nas penetrowa�!
- Dobra uwaga. Pozazdro�ci� orientacji.
- Zaraz, chwileczk�... - Pease odwr�ci� si� wraz z fotelem i wpatrzy� u skrzy�owane flagi Stan�w Zjednoczonych i Departamentu Stanu, oczami wyobra�ni widz�c wisz�cy nad nimi portret Geronima ubranego w generalski mundur. - To jest to! - wykrzykn��. - �adnych oskar�e�, �adnych przes�ucha� w Kongresie... Tak, to doskona�e!
- O co chodzi, Warren?
- Aktorzy!
- Oczywi�cie.
- Aktorzy mog� by�, kimkolwiek zechc�. Ich zaw�d polega na przekonywaniu ludzi, �e s� kim� zupe�nie innym, ni� tamtym si� wydaje, prawda?
- Owszem. Tego si� ucz�.
- A wi�c obejdzie si� bez zab�jc�w, rozpraw i cholernych przes�ucha� przed komisjami Kongresu.
- C�, mimo wszystko nie zaniedba�abym przekupienia kilku senator�w, na co z pewno�ci� znajd� si� odpowiednie �rodki...
- Ju� ich widz�! - przerwa� jej Pease, odwracaj�c si� z powrotem twarz� do biurka, z oczami rozja�nionymi podnieceniem i wpatrzonymi nieruchomo przed siebie. - Widz�, jak przylatuj� na lotnisko Kennedy'ego: czerwone szarfy, brody, filcowe kapelusze... Ca�a delegacja!
- Delegacja? Sk�d?
- Ze Szwecji! Delegacja wys�ana przez komitet Nagrody Nobla. Przestudiowali ca�� histori� wojen XX wieku i przyjechali do nas, �eby odszuka� genera�a MacKenziego Hawkinsa i wr�czy� mu Pokojow� Nagrod� Nobla jako najwi�kszemu �o�nierzowi naszych czas�w!
- Warren, mo�e powinnam wezwa� lekarza?
- Ale� sk�d, pani Trueheart! Przecie� sama mi pani to podsun�a. Nie rozumie pani? Ten wariat ma ego wi�ksze ni� Mount Everest.
- Kto taki?
- Grzmi�ca G�owa.
- A kto to jest?
- MacKenzie Hawkins, a kt� by inny? Dwa razy dosta� od Kongresu Medal za Odwag�.
- My�l�, �e powinni�my odm�wi� po cichu modlitw�, dzi�kuj�c Bogu, �e stworzy� go Amerykaninem, a nie komunist�...
- G�wno prawda! - wybuchn�� sekretarz stanu. - To najwi�kszy kutas w dziejach ludzko�ci! Przybiegnie galopem nie wiadomo z jak daleka, �eby tylko odebra� t� nagrod�. Usi�dzie do samolotu do Szwecji i poleci daleko na p�noc, a potem sprawa b�dzie prosta - nieszcz�liwy wypadek, katastrofa, mo�e w Laponii, a mo�e na Syberii... Kogo to obchodzi?
; - Pomimo tego,okropnego j�zyka musz� przyzna�, Warren, �e w twoich s�owach s�ysz�-czyste brzmienie prawdy, naszej prawdy. Co mog� zrobi�, panie sekretarzu?
14
- Na pocz�tek prosz� si� dowiedzie�, gdzie mo�emy z�apa� oficera dowodz�cego tymi aktorami, a potem prosz� kaza� przygotowa� do startu m�j samolot. Osobi�cie polec� do Fortu Benning...
- Znakomicie!
Dwa wynaj�te samochody p�dzi�y szos� numer dziewie�dziesi�t trzy w kierunku Bostonu. Paddy Lafferty prowadzi� pierwszy, jego �ona za� drugi, jad�cy mniej wi�cej kilometr z ty�u. Aron Pinkus siedzia� z przodu, obok swojego kierowcy, podczas gdy Sam Devereaux, jego matka i Jennifer Redwing zajmowali miejsca Z ty�u wozu. W drugim poje�dzie znajdowali si� genera� MacKenzie Hawkins oraz Desi pierwszy i Desi Drugi, graj�cy na tylnym siedzeniu blackjacka kartami zabranymi z narciarskiej chaty. ! - A teraz s�uchaj mnie uwa�nie! - powiedzia�a do telefonu pulchna Erin Lafferty. - Ma�y zb�j ma dosta� talerz p�atk�w owsianych z prawdziwym mlekiem - z prawdziwym, a nie z tymi pop�uczynami, kt�re pija jego dziadek! A panienka musi schrupa� dwa plasterki chleba namoczone w jajku i przysma�one na patelni. Zrozumia�a�?... Dobra, zadzwoni� p�niej.
i - To pani dzieci? - zapyta� niepewnie Jastrz�b, kiedy pani Lafferty od�o�y�a s�uchawk�.
- Cz�owieku, czy ty masz sieczk� we �bie? Wygl�dam na kobiet�, kt�ra ma takie maluchy?
- - Po prostu niechc�cy pods�ucha�em rozmow� i...
- To moja najm�odsza c�ra, Bridget. Opiekuje si� brzd�cami mojego najstarszego syna, bo rodzice wybrali si� na wakacje... Wyobra�asz pan sobie? Na wakacje!
- Pani m�� nie sprzeciwi� si� temu?
- A w jaki spos�b? Dennis jest wielkim panem ksi�gowym i wstawi� sobie chyba ze trzy inicja�y mi�dzy imi� i nazwisko. Zajmuje si� naszymi podatkami.
- Rozumiem.
- Je�li pan rozumiesz, to znaczy, �e diabe� pierdzi perfumami! Wola�abym mie� bachory nie m�drzejsze od pana. Z tymi m�drymi jest masa k�opot�w. - Rozleg� si� brz�czyk telefonu i pani Lafferty podnios�a s�uchawk�. - O co chodzi, Bridgey? Nie mo�esz znale�� lod�wki,,, A, to ty, Paddy. Twoje szcz�cie, �e nie mam ci� tu pod
15
r�k�, bo wsadzi�abym ci �eb do beczki ze starym olejem. - Erin Lafferty poda�a s�uchawk� Hawkinsowi. - Paddy m�wi, �e pan Pinkus chce z panem rozmawia�.
- Dzi�kuj� pani... Komendancie?
Tu jeszcze Paddy, wielki generale. Zaraz dam panu szefa, ale chcia�em tylko powiedzie�, �eby nie zwraca� pan uwagi na moj� kobiet�. To dobra dziewczyna, ale nigdy nie by�a na pierwszej linii, je�li wie pan, co mam na my�li.
- Naturalnie, artylerzysto. Jednak na twoim miejscu dopilnowa�bym, �eby �ma�y zb�j" dosta� swoje p�atki owsiane z prawdziwym mlekiem, a �panienka" dwie kromki chleba namoczone w jajku i przysma�one na patelni.
- A co, znowu marudzi�a co� o �niadaniu dla dzieciak�w? Babcie mog� ka�dego wp�dzi� do grobu, generale... Daj� panu pana Pinkusa.
- Generale?
- Komendancie? Jakie mamy bie��ce koordynaty?
- Bie��ce co?... Aha, dok�d jedziemy? Ot� w�a�nie zorganizowa�em dla nas kwater� w Swampscott, w letniskowym domu mojego szwagra. Dom stoi przy samej pla�y i jest bardzo pi�kny, a szwagier wyjecha� z siostr� Shirley do Europy, wi�c nikt nam nie b�dzie przeszkadza�.
- Dobra robota, komendancie Pinkus. Nic nie wp�ywa lepiej na
morale �o�nierzy ni� komfortowy biwak przed rozstrzygaj�c� bitw�.
Zna pan adres? Musz� przekaza� go Ma�emu J�zefowi w Bostonie,
poniewa� ju� wkr�tce do��cz� do nas posi�ki.
- Dom jest znany jako dw�r Worthington, stoi przy Beach Road, a obecnie nale�y do Sidneya Birnbauma. Nie jestem pewien, jaki to numer, ale ma ca�y front pomalowany na b��kit kr�lewski, co bardzo spodoba�o si� siostrze mojej �ony.
- To wystarczy, komendancie Pinkus. Nasze posi�ki bez w�tpienia zostan� wybrane spo�r�d doborowych jednostek i znajd� nas bez trudu. Co� jeszcze?
- Prosz� tylko powiedzie� �onie Paddy'ego, dok�d jedziemy, drog�, wi�c trafi nawet wtedy, gdyby�my si� rozdzielili.
Jastrz�b przekaza� informacj� Erin Lafferty, na co us�ysza� odpowied�:
- Na rany Jezusa, znowu ci koszerni ch�opcy! Ale jedno
16
musz� im przyzna�, generale: jak ma�o kto wiedz�, gdzie zdoby� najlepsze mi�so i naj�wie�sze warzywa!
- Przypuszczam, �e ju� tam pani by�a?
- Czy tam by�am? Niech pana r�ka boska broni, �eby powiedzia� pan to mojemu pastorowi, ale wielki Sidney i jego wspania�a Sarah poprosili mnie, �ebym by�a matk� chrzestn� ich ch�opca, Joshui - wed�ug �ydowskiego obrz�dku, ma si� rozumie�. Traktuj� Josha jak w�asne dziecko i modlimy si� z Paddym, �eby spikn�li si� z Bridgey, je�li pan wie, co mam na my�li.
- A czy pani pastor...
- Co on mo�e wiedzie�, do diab�a?! Chla bez przerwy te swoje francuskie wi�ska i zanudza wszystkich kazaniami. Facet przegra� �ycie.
- Popl�tanie z pomieszaniem... - zauwa�y� cicho Jastrz�b, po czym niespodziewanie zachichota�. - My�la�a pani kiedy�, �eby zosta� papie�em? Zna�em kiedy� jednego, kt�ry na pewno by pani� polubi�.
No wiesz pan? Ja, g�upie irlandzkie babsko, mia�abym my�le� o czym� takim?
- Pokorni i cisi odziedzicz� ziemi�, bo to z nich czerpie ludzko�� sw� moraln� si��.
- Jaja pan sobie ze mnie robisz? Nie radz�, bo m�j stary z�amie pana jak patyczek!
- Nawet przez my�l mi to nie przesz�o, szanowna pani - odpar� Hawkins. spogl�daj�c na profil Erin Lafferty. - Jestem pewien, �e m�g�by to zrobi� - doda� po chwili najlepszy specjalista od walki wr�cz, jaki kiedykolwiek s�u�y� w ameryka�skiej armii. - Wdepta�by mnie w ziemi�.
No, mo�e jest troch� za stary, ale m�j ch�opak ma krzep� jak trzeba!
- Przede wszystkim ma pani�, a to jest najwa�niejsze. O czym pan gadasz? Przecie� ze mnie te� ju� stara baba!
- Ja na pewno jestem starszy od pani, ale to nie ma �adnego znaczenia. Po prostu chc� powiedzie�, �e czuj� si� zaszczycony, mog�c pani� pozna�.
- M�cisz mi pan w g�owie, panie �o�nierz.
- Nie mia�em takiego zamiaru.
Erin Lafferty przycisn�a mocniej peda� gazu i samoch�d raptownie
zwi�kszy� pr�dko��. �
17
Wolfgang Hitluh, urodzony jako Billy-Bob Bayou, wyszed� z r�kawa i skierowa� si� szerokim korytarzem budynku dworca lotniczego im. Logana w kierunku ta�moci�gu z baga�ami. Jako jedna trzecia specjalnego oddzia�u ochroniarzy mia� spotka� swoich dw�ch Kameraden na krytym parkingu za postojem taks�wek. W celu identyfikacji mia� nie�� w r�ku zwini�ty egzemplarz �Wall Street Journal" z kilkoma artyku�ami zakre�lonymi czerwonym flamastrem, cho� on osobi�cie stara� si� usilnie, aby by� to egzemplarz Mein Kampf.
Gdyby tak bardzo nie zale�a�o mu na pieni�dzach, z pewno�ci� uni�s�by si� honorem i odrzuci� ofert�. �Wall Street Journal" stanowi� symbol dekadenckiej, goni�cej za zyskiem demokracji, i powinien zosta� spalony razem z dziewi��dziesi�cioma dziewi�cioma procentami wszystkich gazet i czasopism ukazuj�cych si� w tym kraju, poczynaj�c od odra�aj�cych �Amsterdam News" oraz �Ebony", wydawanych w Harlemie i dla Harlemu, cuchn�cego gniazda wstr�tnych czarnych rozrabiak�w. Wall Street z kolei stanowi�a warowny ob�z wrogiej armii uzbrojonej za �ydowskie pieni�dze. Tak si� jednak niefortunnie z�o�y�o, �e Wolfgangowi bardzo zale�a�o na tej robocie, poniewa� sko�czy� mu si� zasi�ek - za spraw� parszywego czarnego urz�dnika w biurze zatrudnienia! w zwi�zku z czym musia� schowa� zasady do kieszeni i przyj�� zaliczk� w wysoko�ci dwustu dolar�w oraz bilet lotniczy do Bostonu.
Wiedzia� tylko, �e on i jego dwaj Kameraden maj� chroni� sk�adaj�c� si� z siedmiu os�b grup�, kt�rej trzej cz�onkowie s� zawodowymi �o�nierzami. Oznacza�o to, �e sze�ciu profesjonalist�w ma pilnowa� czterech cywil�w - bu�ka z mas�em albo raczej strudel, kt�ry niezmiernie polubi� podczas wspania�ych dw�ch miesi�cy szkolenia w g�rach Bawarii u boku swego Meistera z Czwartej Rzeszy. Wolfgang Hitluh, z egzemplarzem �Wall Street Journal" w jednej r�ce i torb� podr�n� w drugiej, przekroczy� dwupasmow� jezdni� dziel�c� go od zadaszonego parkingu. Nie wolno mu zwr�ci� na siebie uwagi! Powtarza� to sobie w pami�ci, id�c w blasku popo�udniowego s�o�ca w kierunku szeroko otwartych drzwi wielkiego gara�u. Operacja by�a otoczona tak �cis�� tajemnic�, �e nie m�g�by pisn�� ani s�owa nawet samemu Fiihrerowi, gdyby ten �y�, czego nie mo�na wykluczy�, naturlichl Widocznie zadanie polega�o na ochronie niezwykle wa�nych
18
os�b, kt�rych �ycia nie mo�na by�o powierzy� s�abym osobnikom niearyjskiego pochodzenia, od jakich ostatnio zaroi�o si� w Si�ach Specjalnych. . Gdzie s� moi Kameradenl - zastanawia� si�, spogl�daj�c doko�a.
- Ty jeste� Wolfie? - zapyta� ogromny czarny m�czyzna, kt�ry ! niespodziewanie wyszed� zza okr�g�ego filaru i podszed� do Hitluha.
- Co?... Kto? Co ty powiedzia�e�?
! - Przecie� s�ysza�e�, maluchu. Masz w �apie gazet�, a jak przechodzi�e� przez jezdnie, zobaczyli�my, �e pomaza�e� j� na czerwono. - Ciemnosk�ry olbrzym u�miechn�� si� i wyci�gn�� r�k�. - Mi�o ci� pozna�, Wolf. Tak przy okazji, to cholernie klawe imi�.
- H�?... Tak, chyba rzeczywi�cie.
Nazista dotkn�� d�oni Murzyna z tak� min�, jakby ba� si�, �e
zakazi go jak�� nieuleczaln� chorob�. ,,�.....?
- Zanosi si� na niez�� zabaw�, bracie. A' > ;
- Bracie? '
- Pozw�l, �e przedstawi� ci� naszemu partnerowi - ci�gn�� czarny gigant, wskazuj�c kogo� stoj�cego za plecami Wolfganga. - Niech ci� nie zmyli jego wygl�d. Jak tylko si� wydostali�my na wolno��, od razu pogoni� do swoich. Powiadam ci, Wolfie, nie uwierzy� by� jak potrafi� nawija� te stare wr�bitki i ich m�owie z w�siskami po pachy!
- Wr�bitki?... '-
- Dalej, Roman, przywitaj si� z naszym przyjacielem! Druga posta� wysz�a z cienia rzucanego przez filar. By� to silnie umi�niony m�czyzna w jedwabnej jaskrawopomara�czowej koszuli, i owini�ty w pasie jedwabn� b��kitn� szarf�, w obcis�ych czarnych ; spodniach, z czarnymi k�dziorami opadaj�cymi na czo�o. W jego uchu tkwi� z�oty kolczyk.
Cygan! - przemkn�a Wolfgangowi rozpaczliwa my�l. - Mo�dawski pokurcz, gorszy od wszystkich �yd�w i czarnuch�w razem wzi�tych! Deutschland iiber alles!
- Halo, paniczu Wolfowitz! - wykrzykn�� cz�owiek z kolczykiem, wyci�gaj�c swoj� d�o� i obdarzaj�c Wolfganga ol�niewaj�cym u�miechem, kt�ry ods�oni� dwa rz�dy �nie�nobia�ych z�b�w pod kruczoczarnym w�sem. Osobnik ten stanowi� dok�adne przeciwie�stwo wyobra�e� Hitluha dotycz�cych jego nowych Kameraden. - Widz� po kszta�cie pa�skiego ucha, �e czeka pana bardzo d�ugie �ycie, pe�ne dostatku
19
i powodzenia! Tej cennej informacji udzielam panu za darmo, bo> przecie� mamy razem pracowa�, zgadza, si�?
Wielki FIthrerze, czemu� mnie opu�ci�? - j�kn�� pod nosem Hitluh, odruchowo potrz�saj�c r�k� Cygana.
Co jest, Wolfie? - zapyta� ciemnosk�ry olbrzym, k�ad�c wielk� d�o� na jego ramieniu.
Nic takiego... Na pewno si� nie pomylili�cie? Przysy�a was Plus-Plus?
- We w�asnej osobie, bracie, a z tego, co wyg��wkowali�my z Romanem, wygl�da na to, �e robota b�dzie �atwiejsza ni� zrywanie jab�ek z drzewa. Aha, przy okazji - nazywam si� Cyrus, Cyrus M. M�j kumpel to Roman Z., a ty jeste� Wolfie H. Ma si� rozumie�, nigdy nie pytamy o pe�ne nazwiska, co zreszt� i tak nie sprawi�oby wi�kszej r�nicy, bo przecie� mamy ich od metra, no nie?
Jawohl. - Wolfgang skin�� g�ow�, po czym doda� z poblad�� twarz�: - Masz ca�kowit� racj�... Bruder.
- Co?
Bracie - poprawi� si� natychmiast Hitluh. - To znaczy po prostu bracie, naprawd� nic wi�cej...
- Hej, nie denerwuj si� tak, Wolfie. Zrozumia�em ci�. Ja te� m�wi� po niemiecku. Naprawd�?
- No jasne. Jak my�lisz, dlaczego wpakowali mnie za kratki?
- Dlatego �e m�wisz po niemiecku?... No, w pewnym sensie, maluchu - zgodzi� si� czarnosk�ry'
olbrzym. - Widzisz, jestem chemikiem pracuj�cym dla rz�du. Wypo-;
�yczyli mnie do Stuttgartu, �ebym pom�g� im przy pracy nad jakim�
nowym nawozem, tylko �e to wcale nie by�o to.
- Co nie by�o czym?
- Ten naw�z. Te� g�wno, ale nie naw�z, tylko gaz. Bardzo niezdrowy gaz, kt�ry mia� zosta� wys�any na Bliski Wsch�d.
- Mein Gott! Chyba istnia� jaki� pow�d...
Jasne, a jak�e. Chodzi�o o fors� i wys�anie na tamten �wiat mn�stwa ludzi, kt�rych ci na g�rze uznali za zbyt ma�o wa�nych, �eby pozwoli� im �y�. Trzej z nich znale�li mnie pewnej nocy w laboratorium, kiedy pracowa�em nad ko�cow� reakcj�. Wyzwali mnie od Schwarzer�w i rzucili si� na mnie z broni� gotow� do strza�u.. I t� w�a�nie by�o to.
20
- To znaczy c o?
- Wrzuci�em wszystkich trzech do zbiornik�w z odczynnikami, zwi�zku z czym nie mogli stawi� si� na rozprawie, by potwierdzi� swoj� wersj� o dzia�aniu w obronie w�asnej... Tak wi�c, w imi� utrzymania dobrych stosunk�w dyplomatycznych, wybra�em pi�� lat tutaj zamiast pi�tnastu tam. Ja sam wyceni�em si� maksimum na trzy miesi�ce, wi�c wczoraj w nocy dali�my z Romanem drapaka.
- Ale to robota dla najemnik�w, nie dla chemik�w!
- Cz�owiek potrafi robi� w �yciu wiele rzeczy, maluchu. �eby sko�czy� w ci�gu siedmiu lat dwa uniwersytety, musia�em od czasu do czasu wzi�� par� miesi�cy wolnego. Angola - po obu stronach, nawiasem m�wi�c - Oman, Karaczi, Kuala Lumpur. Na pewno nie sprawie ci zawodu, Wolfie.
Paniczu Wolfowitz - wtr�ci� si� Roman Z., wypinaj�c okryt� pomara�czow� koszul� pier� i staj�c w lekkim rozkroku, jakby mia� zamiar rozpocz�� jakie� cyga�skie pl�sy. - Widzisz przed sob� cz�owieka, kt�ry najlepiej na �wiecie pos�uguje si� �mierciono�nym no�em Najlepiej i najciszej, nie spotkasz drugiego, kto by to potrafi�! Rach. ciach, siach! - S�owom towarzyszy�y raptowne uniki i podskoki Zapytaj, kogo chcesz, w g�rach Serbii!
Ale przecie� siedzia�e� tu w wi�zieniu...
Pech, po prostu okropny pech - odpar� Roman Z. �a�osnym tonem Cz�owiek robi wszystko, �eby wyemigrowa� do obcego kraju, po czym okazuje si�, �e jest zupe�nie sam, bo nikt go nie rozumie.
- Dobra, Wolfie - przerwa� mu dono�nym g�osem Cyrus M. - Ty ju� wiesz sporo o nas, wi�c mo�e powiedzia�by� nam co� o sobie? Widzicie, ch�opcy... To znaczy, jestem tym, kogo niekt�rzy nazywaj� samotnym wywiadowc�...
- Widz�, �e pochodzisz z po�udnia. Ch�opak z po�udnia, kt�ry m�wi po niemiecku... - mrukn�� w zamy�leniu Cyrus M. �*- Nie uwa�asz, �e to do�� dziwna kombinacja?
- Sk�d wiesz?
- Zdradza ci� akcent, kiedy jeste� zdenerwowany. Dlaczego jeste� zdenerwowany maluchu?
Mylisz si�, Cyrus. Ja po prostu nie mog� si� doczeka�, kiedy we�miemy si� do roboty!
We�miemy si� i to zaraz, niech ci� o to g�owa nie boli.
21
Najpierw jednak chcieliby�my dowiedzie� si� czego� wi�cej o naszym partnerze. Sam rozumiesz, przecie� nie mo�emy wykluczy�, �e od ciebie b�dzie zale�a�o nasze �ycie. Rozumiesz to, prawda? No, to b�d� grzecznym ch�opcem i powiedz nam, gdzie nauczy�e� si� niemieckiego? Mo�e wtedy, kiedy dzia�a�e� jako samotny wywiadowca?
- Tak, tak, w�a�nie! - wykrzykn�� Wolfgang, na kt�rego przera�onej twarzy pojawi� si� rozpaczliwy u�miech. - Mia�em za zadanie penetrowa� niemieckie miasta, w tym Berlin i Monachium, i szuka� komunistycznych agent�w, ale wiecie, o czym si� przekona�em?
- O czym si� przekona�e�, mein Kleinerl
- �e nasz pieprzony rz�d bimba sobie na to i patrzy w inn� stron�!
- Masz na my�li tych wszystkich komunistycznych drani przy Bramie Brandenburskiej i na Unter den Linden?
- Tak, oczywi�cie! W�a�nie tych! -
- Si� sprechen nicht sehr gut Deutsch.
- Eee... Nie m�wi� p�ynnie, ale mog� si� jako� dogada�. Wiesz, najwa�niejsze zwroty i wyra�enia...
- Jasne, rozumiem. Najwa�niejsze zwroty i wyra�enia. - Niespodziewanie czarny olbrzym wypr�y� si� na baczno�� i wyci�gn�� ukosem w g�r� prawe rami�. - Heil Hitler!
- Sieg Heil! - rykn�� Wolfgang tak g�o�no, �e kilka os�b, kt�re w�a�nie wysiad�y z samochod�w, spojrza�o w ich stron�, po czym szybko opu�ci�o miejsce wydarze�.
- Pope�ni�e� drobny b��d, Wolfie. Przed zburzeniem muru Brama Brandenburska i Unter den Linden by�y po t a m t e j stronie. Tam byli sami komuni�ci.
Cyrus M. raptownie wci�gn�� oniemia�ego Wolfganga w cie� filaru i celnym ciosem w podbr�dek pozbawi� przytomno�ci.
- Dlaczego to zrobi�e�, do wszystkich diab��w?! - wykrzykn�� ze zdumieniem pomara�czowo-b��kitny Cygan, pod��aj�c za koleg� z wi�zienia.
- Wyczuwam tych sukinsyn�w na dwa kilometry - odpar� ogromny chemik, jedn� r�k� przytrzymuj�c nieprzytomnego naziste w pozycji pionowej, drug� za� wyrywaj�c mu jego torb� podr�n�. - Otw�rz to i wysyp wszystko na ziemi�.
Roman Z. post�pi� zgodnie z poleceniem. W�r�d rzeczy, kt�re wypad�y z torby, najbardziej zwraca� uwag� egzemplarz Mein Kampf w krwistoczerwonej oprawie.
22
To nie jest mi�y facet - stwierdzi� Cygan, podnosz�c ksi��k�. � Co znim teraz zrobimy, Cyrus?
Wczoraj w celi us�ysza�em przez radio o czym�, co bardzo mi si� spodoba�o. Nie uwierzysz, ale to zdarzy�o si� tutaj, w Bostonie.
THE BOSTON GLOBE
NAGI NAZISTA ZNALEZIONY
PRZED DRZWIAMI KOMISARIATU
Egzemplarz Mein Kampf przyklejony do piersi
Boston, 26 sierpnia. Miasto opanowa�a plaga nagich przest�pc�w. Wczoraj wieczorem o godzinie 20.10 dwaj ludzie porzucili przed komisariatem policji na Cambridge Street rozebranego m�czyzn�. Mia� skr�powane r�ce i nogi, usta zaklejone ta�m� samoprzylepn�, a na piersi egzemplarz Mein Kampf przyklejony taka sam� ta�m�. Siedmiu �wiadk�w tego wydarzenia, z kt�rych �aden nie zgodzi� si� na ujawnienie personali�w, twierdzi, �e do kraw�nika podjecha�a taks�wka, z kt�rej wysiedli dwaj m�czy�ni - jeden w bardzo jaskrawym stroju, drugi czarny i silnej postury - zanie�li nagie cia�o przed drzwi komisariatu, wr�cili do taks�wki i odjechali w nieznanym kierunku. Ofiar� okaza� si� niejaki Wolfgang A. Hitluh, poszukiwany w ca�ym kraju nazista, urodzony w Serendipity Parish w stanie Luizjana jako Billy-Bob Bayou Najwi�ksze zdumienie oficjalnych czynnik�w wzbudzi� fakt, �e pan Hitluh, podobnie jak czterej nadzy m�czy�ni z hotelu Ritz-Carlton, domaga si� natychmiastowego zwolnienia z aresztu utrzymuj�c, �e pracuje dla rz�du Stan�w Zjednoczonych i wykonuje tajn� misj� najwy�szej wagi. Rzecznik prasowy Federalnego Biura �ledczego zaprzeczy� kategorycznie, jakoby Biuro mia�o jakiekolwiek zwi�zki z tym osobnikiem, a na koniec doda�: �Bez wzgl�du na okoliczno�ci nasi agenci maj� kategoryczny zakaz pozbywania si� ubrania, w tym tak�e krawat�w". Z kolei rzecznik prasowy Centralnej Agencji Wywiadowczej, tak�e od�egnawszy si� od dzia�a� pana Hitluha, wyda� nast�puj�ce o�wiadczenie: �Jak powszechnie wiadomo, ustawa z roku 1947 zakazuje Agencji prowadzenia jakiejkolwiek dzia�alno�ci na terenie Stan�w Zjednoczonych. W wyj�tkowych wypadkach, kiedy w�adze s� zmuszone skorzysta� z informacji, kt�rymi dysponujemy, udziela ich jedynie dyrektor Agencji, a i to pod �cis�ym nadzorem Kongresu. Je�li nawet nieod�a�owanej pami�ci Vincent Mangecavallo zosta� ostatnio poproszony o tak� pomoc, to nic nam o tym nie wiadomo. W tej sytuacji wszelkie pytania zwi�zane z t� spraw� powinny by� kierowane do tych (dwa niecenzuralne okre�lenia) w Kongresie".
23
THE BOSTON GLOBE
�i
(Strona 72, Wiadomo�ci Lokalne) 26 sierpnia. Wczoraj we wczesnych godzinach wieczornych skradziono �ba
kr�tko taks�wk� nale��c� do Abula Shiraka mieszkaj�cego przy Center
Avenue 3024. Pan Shirak poszed� na kaw� do �Liberation Diner", a kiedy po
wyj�ciu z lokalu stwierdzi�, �e kto� ukrad� jego samoch�d, natychmiast
zawiadomi� policj�. Jednak ju� o godzinie 20.55 zadzwoni� ponownie
i poinformowa�, �e samoch�d zosta� zwr�cony. Podczas przes�uchania zezna�,
�e siedzia� w barze obok m�czyzny w pomara�czowej koszuli i z kolczykiem
w uchu, kt�ry wci�gn�� go w rozmow�. Po jej zako�czeniu pan Shirak
przekona� si�, �e nie ma kluczyk�w do samochodu. Policja umorzy�a
�ledztwo, poniewa� pokrzywdzony stwierdzi�, �e wynagrodzono mu ju�
wszelkie straty.
��dam odpowiedzi, ty wymuskany angielski psie! - rykn�� przyozdobiony rud� peruk� Vinnie Bam-Bam w budce telefonicznej na Collins Avenue w Miami Beach na Florydzie. - Co si� sta�o, do nag�ej cholery?
- Vincenzo, to nie ja zaanga�owa�em tego szale�ca, tylko ty - odpar� Smythington-Fontini z apartamentu w nowojorskim hotelu Carlyle. - Je�li sobie przypominasz, ostrzega�em ci� przed nim.
- Nie zd��y� nawet nic zrobi�! Tych kretyn�w mo�na tak zaprogramowa�, �eby wsadzili dup� do dziupli z szerszeniami, ale jego za�atwili, zanim zd��y� znale�� swoj� dup�!
- A czego si� spodziewa�e�, tworz�c zesp� z Murzyna, Cygana i fanatycznego hitlerowca? Zdaje si�, �e o tym te� ci wspomnia�em.
- Wspomnia�e� te�, je�eli mnie pami�� nie myli, �e te pajace interesuj� si� wy��cznie fors�, niczym innym!
- C�, wygl�da na to, �e musz� zrewidowa� swoje pogl�dy. Mam jednak dla ciebie tak�e dobr� wiadomo��. Ot� dwaj pozostali cz�onkowie zespo�u skontaktowali si� ju� z genera�em, dotarli do miejsca, w kt�rym si� ukrywa, i w�a�nie w tej chwili zajmuj� wyznaczone pozycje.
- Sk�d o tym wiesz, u diab�a?
- Poniewa� poinformowa� mnie o tym Plus-Plus. Cyrus M znalaz� ich telefonicznie w jakim� Swampscott i powiedzia�, �e wszy jest pod kontrol�. Wspomnia� te�, �e nie zale�y mu na tym,|
24
by koniecznie zosta� pu�kownikiem mianowanym przez genera�a. Czy t^raz jeste� ju� zadowolony, Vincenzo?
\ - Nie, do diab�a! Czyta�e�, co te mato�y z Agencji napisa�y o mnie? �e zorganizowa�em wszystko zupe�nie sam, bez niczyjej wiedzy! Co to znowu za pieprzenie?
* - Nic nowego, Vincenzo. Najlepiej zwali� win� na nieboszczyka, oczywi�cie je�eli w og�le mo�na m�wi� o czym� takim jak wina. A nawet je�li zmartwychwstaniesz na SuchejTortugas, pewne rzeczy nie ulegn� zmianie. Ty naprawd� to zorganizowa�e�.
- Razem z tob�!
- Ale ja jestem niewidzialny, Bam-Bam. Je�eli masz zamiar ujrze� jeszcze w �yciu co� wi�cej ni� Such� Tortugas, musisz pracowa� dla mnie, capiscel Jeste� teraz m�j, Vincenzo.
- Nie wierz� ci!
- Dlaczego? Przecie� sam powiedzia�e�, �e jestem nieodrodnym synem swojej matki... Kontynuuj starania na Wall Street, przyjacielu. Ja w tym czasie zajm� si� jatkami na wielk� skal�, a ty... C�, o tym zadecydujem) p�niej.
- Mamma mia! , ;(\: n :
�wietnie powiedziane, staruszku. 19
Kilkoro rozsuwanych szklanych drzwi, przez kt�re by�o wida� otwarte morze, raczy�o ogromny salon letniskowego domu Birnbauma z w�sk� werand� z drewna sekwojowego, biegn�ca wzd�u� ca�ej �ciany budynku. By�o ju� jasno, ale niebo zasnu�o si� chmurami, a rozci�gaj�cy si� w dole ocean falowa� niespokojnie, ch�oszcz�c piasek gniewnymi uderzeniami grzywaczy.
- Zapowiada si� paskudny dzie� - powiedzia� Sam Deveraux wychodz�c z kuchni z dzbankiem kawy w r�ku.
- Rzeczywi�cie, nie wygl�da zach�caj�co - odpar� pot�ny < m�czyzna, kt�ry przedstawi� si� poprzedniego wieczoru jako Cyt
- Nie spa� pan ca�� noc?
- To z* przyzwyczajenia, panie mecenasie. Znam Romana nic nie wiem o tych dw�ch hiszpa�skich facetach, Desim Pierwszym i Drugim. A w og�le, co to za ksywy, na lito�� bosk�?
- A co to za imi� Cyrus M.?
- W�a�ciwie to jestem Cyril, a M dodaj� dla uczczenia mamu�ki, dzi�ki kt�rej wyrwa�em si� z zapad�ej dziury w Missisipi. W znacznej mierze osi�gn��em to dzi�ki ksi��kom zapewniam pana, �e na pocz�tku trzeba mnie by�o do nich goni�.
- Przypuszczam, �e m�g�by pan gra� w NFL.
- Albo macha� kijem do baseballu, albo boksowa�, albo nawet zosta� Czarnym Behemotem wrestlingu... Dajmy sobie sr. panie mecenasie. To dobre dla przyg�up�w, a je�li nie jest
26
si� lepszym, to po pewnym czasie l�duje si� w rynsztoku z mn�stwem si�c�w i uszkodzon� po�ow� m�zgu. Ja nie m�g�bym by� najlepszy, bo nie potrafi�bym po�wi�ci� temu ca�ej duszy.
- Wyra�a si� pan jak wykszta�cony cz�owiek.
- Bo nim jestem.
- To wszystko, co powie pan na ten temat?
- Ustalmy to sobie ju� na pocz�tku, mecenasie - odpar� uprzejmym tonem Cyrus. - Jestem tu po to, �eby was chroni�, a nie po to, by opowiada� panu histori� mojego �ycia.
- W porz�dku. I przepraszam... Skoro w�a�nie za to panu p�acimy, to jak ocenia pan obecn� sytuacj�?
- Sprawdzi�em teren od pla�y przez wydmy a� do drogi. Jeste�my odkryci, jednak najdalej w po�udnie ju� nie b�dziemy.
- Co pan przez to rozumie?
- Zadzwoni�em do mojej firmy, to znaczy do firmy, kt�ra mnie wynaj�a, i kaza�em im przys�a� bateryjne szperacze z p�torametrowymi antenami. Ustawimy je w wysokiej trawie od strony wody i b�dziemy mieli spok�j.
- Co to znaczy, do wszystkich diab��w?
- Tylko to, �e ka�dy obiekt o masie ponad dwadzie�cia pi�� kilogram�w,, kt�ry przekroczy ich lini�, wywo�a alarm s�yszalny w promieni u siedmiu kilometr�w.
- Widz�, �e znasz si� na swoim fachu, Cyrusie M.
- A ja mam nadziej�, �e ty znasz si� na swoim - wymamrota� stra�nik podnosz�c do oczu lornetk� i omiataj�c wzrokiem horyzont.
- Dziwna uwaga...
- Zapewne chcia� pan powiedzie�: impertynencka. - Na twarzy Cyrusa M. pojawi� si� szeroki u�miech.
- Owszem, to tak�e, ale przede wszystkim dziwna. Czy m�g�by j� pan wyja�ni�?
- Jestem starszy, ni� si� panu wydaje, panie D., i mam dobr� pami��. - Cyrus poprawi� ostro�� i od niechcenia m�wi� dalej. - Kiedy zostali�my przedstawieni wczoraj wieczorem, naszymi noms de guerre, ma si� rozumie�, i kiedy otrzymali�my polecenia od genera�a, si�gn��em my�l� kilka lat wstecz... Poniewa� sp�dzi�em troch� czasu na Dalekim Wschodzie, czytam prawie wszystko, co pisz� w gazetach o tym rejonie �wiata Wasz genera� to ten sam go��, kt�rego wywalono z Chin za zbezczeszczenie jakiego� narodowego pomnika w Pekinie,
27
zgadza si�? Przypomnia�em sobie nawet jego nazwisko: genera� MacKenzie Hawkins, co znakomicie pasuje do dow�dcy H., jak go nazywacie, tyle �e co chwila kto� z was zwraca si� do niego: panie generale, wi�c jest zupe�nie jasne, jaki ma stopie�. Tak, to ten sam cz�owiek, kt�ry sprawi�, �e ca�y Waszyngton dosta� rozwolnienia z powodu tamtego zatargu z Chi�czykami.
- Nie potwierdzam ani jednego faktu z tego steku bredni, kt�re pan wyg�osi�, ale chcia�bym wiedzie�, do czego pan zmierza?
- Ma to zwi�zek ze sposobem, w jaki zwerbowano mnie do wykonania tego zadania - odpar� Cyrus, bez przerwy poruszaj�c lornetk� w lewo i w prawo. G�rna cz�� jego cia�a wygl�da�a jak pos�g, kt�remu nadano pozory �ycia; gro�ny, cho� o kamiennej twarzy. - Widzi pan, pracowa�em ju� par� razy dla tych ludzi, mo�e troch� cz�ciej w dawnych czasach ni� ostatnio, ale znam ich do�� dobrze i wiem, �e podstawowe regu�y nie ulegaj� zmianie. Przy ka�dym normalnym zadaniu otrzymujemy zwi�z��, lecz dok�adn� informacj� na jego temat...
- To znaczy? - przerwa� mu Sam.
- Nazwiska, og�lny zarys sytuacji, charakterystyk� zadania...
- Dlaczego? - przerwa� mu ponownie Devereaux.
- Hej, mecenasie! - Cyrus opu�ci� lornetk� i spojrza� na Sama. - Teraz naprawd� bawi si� pan w prawnika?
- A czemu to pana dziwi, skoro ju� pan wie, �e nim jestem?.., A tak przy okazji: sk�d si� pan tego dowiedzia�?
- Wszyscy jeste�cie tacy sami! - odpar� stra�nik, nie mog�c st�umi� chichotu. - Nie potrafiliby�cie ukry� tego, nawet gdyby�cie nagle oniemieli. Machaliby�cie r�kami jak wariaci, k��c�c si� w j�zyku migowym!
- Pan mnie s�ysza�?
- S�ysza�em was troje: starszego faceta, opalon� damulk�, kt�ra wcale nie musi si� opala�, �eby mie� taki kolor sk�ry, i pana* Je�li pan pami�ta, genera� kaza� mi pokr�ci� si� po domu i sprawdzi� wszystkie wej�cia i okna. Dow�dca H. i pa�ska matka mi si� przynajmniej wydaje, �e to pa�ska matka - poszli spa� i zostali�cie tu na dole tylko we tr�jk�. Kilka razy w moim doros�ym �yciu otar�em si� o prawo, wi�c potrafi� rozpozna� prawnika pierwszym zdaniu, kt�re wypowie.
- W porz�dku - podda� si� Devereaux. - W takim razie
28
wracam do pierwszego pytania: dlaczego wy, zwykli stra�nicy, jeste�cie informowani o szczeg�ach operacji?
- Poniewa� nie jeste�my zwyk�ymi stra�nikami, lecz najemnikami. (,:- Co takiego?! - wrzasn�� Sam.
�o�nierzami do wynaj�cia. Czy musi pan tak krzycze�? Och, m�j Bo�e! - Poniewa� tej najkr�tszej z mo�liwych modlitw towarzyszy� gwa�towny ruch r�ki, cz�� zawarto�ci dzbanka znalaz�a si� na spodniach Sama. - Rety, to gor�ce!
- Dobra kawa zazwyczaj jest gor�ca.
- Daruj pan sobie te g�upie uwagi! - sykn�� zgi�ty wp� Devereaux, na pr�no usi�uj�c oczy�ci� spodnie. - Najemnicy?
- S�ysza� pan, co powiedzia�em. Powinno to panu wyja�ni�, dlaczego jeste�my informowani o szczeg�ach operacji, w kt�rych bierzemy udzia�. W spo�ecze�stwie pokutuje rozpowszechniony pogl�d, �e najemnik podejmie si� ka�dej roboty, za kt�r� mu dobrze zap�ac�, ale to nieprawda. Walczy�em raz po jednej stronie, a raz po drugiej, gdy nie mia�o to wi�kszego znaczenia, ale nie wtedy, kiedy od tego mog�o co� zale�e�. W�wczas po prostu rezygnowa�em z roboty. Robi� to tak�e wtedy, kiedy nie podobaj� mi si� ci, z kt�rymi mam pracowa� - w�a�nie dlatego zjawili�my si� tu we dw�jk�, a nie we tr�jk�.
- Mia� by� kto� jeszcze?
- Ale go nie ma, wi�c nie musimy zaprz�ta� sobie nim g�owy.
- Dobrze, dobrze... - Devereaux wyprostowa� si� i ci�gn�� z resztkami godno�ci, jakie uda�o mu si� zachowa�: - W zwi�zku z tym przejd�my do mojego drugiego pytania, kt�re brzmia�o... Jak ono brzmia�o, do cholery?
- Nie postawi� go pan, mecenasie, cho� wiem, jak mia�o brzmie�.
- Naprawd�?
- Dlaczego tym razem nie otrzymali�my �adnych informacji o czekaj�cym nas zadaniu? Postaram si� odpowiedzie� na nie, opieraj�c si� na moim d�ugoletnim do�wiadczeniu.
- Bardzo prosz�.
- Powiedziano nam tylko, �e jest was siedmioro, w tym trzech wojskowych, przy czym ten drugi fakt mia� stanowi� swego rodzaju zach�t�. �adnych okoliczno�ci, �adnego opisu potencjalnych przeciwnik�w, ani odrobiny polityki w najszerszym znaczeniu tego s�owa, czyli informacji o legalno�ci lub nielegalno�ci zadania. Kr�tko m�wi�c,
29
nic poza suchymi liczbami, kt�re r�wnie dobrze mog�y okaza� si� bez znaczenia. Czy to co� panu m�wi?
- Oczywi�cie - odpar� Sam. - �e okoliczno�ci i szczeg�y tego zadania musz� pozosta� tajemnic�.
- Tak m�wi� ludzie z rz�du, ale nie najemnicy.
- Co pan przez to rozumie?
- Podejmujemy du�e ryzyko za du�e pieni�dze, ale nie mamy obowi�zku dzia�a� w ciemno, bez rozpoznania terenu. To dobre dla narwa�c�w, kt�rzy kamufluj� si� w Kambod�y albo Tanganice i mog� si� uwa�a� za prawdziwych szcz�liwc�w, je�li ich rodziny otrzymaj� ich �o�d, kiedy oni nie wr�c� do domu. Dostrzega pan ju� r�nic�?
- Nie jest trudna do wychwycenia, cho� ci�gle nie wiem, do