4016

Szczegóły
Tytuł 4016
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4016 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4016 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4016 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Maciej Parowski Twarz� ku ziemi Przeczyta� gdzie� czy us�ysza�, �e obraz malarski jest jak okno wychodz�ce na inn� fantastyczn� rzeczywisto��. Postanowi� podej�� do tego okna, wychyli� si� ze� i rozejrze�. Wcale nie my�la� o tym, �e przecie� mo�e wypa��. �Swego czasu postawi� kto� wniosek w senacie, aby niewolnicy r�nili si� strojem od wolnych obywateli. Wnet jednak sta�o si� dla wszystkich jasne, jak straszne niebezpiecze�stwo zawis�o-by nad naszymi g�owami, gdyby niewolnicy zacz�li nas liczy�!� Lucius Annaeus Seneka M�odszy: Pisma filozoficzne (O �agodno�ci) �LAD KRWI �To si� dotychczas nigdy nie zdarzy�o�. Franz Kafka "Proces" �upn�o zdrowo w pobli�u STAREGO MIASTA. M�wi�c �ci�lej, na skraju MIASTA, obok wie�owc�w Cebuli i Sa�aty. Najpierw byt to �oskot metalu uderzaj�cego w tward� niewzruszon� przeszkod�, zgrzyt blach, szczeg�lny odg�os p�kaj�cych ram i os�on. Na to nak�ada� si� chrz�st t�uczonego szk�a i bole�ciwe okrzyki rannych - wszystko pomno�one echem dawa�o kaskad� d�wi�k�w niesion� d�ugo mi�dzy �cianami wie�owc�w. Ledwo pierwsza fala ha�as�w ucich�a, o zaraz p�niej nadchodzi� z kra�c�w miasta �opot i �wist �migie� helikopter�w, a od strony Centrum rozleg�y si� j�ki syren karetek pogotowia. Bezpo�rednio na miejscu wypadku grzmia�y ju� po chwili tuby porz�dkowych wzywaj�ce gapi�w do cofni�cia si�. Powietrze przeszy�y te� ostre d�wi�ki gwizdk�w i zaraz odpowiedzia� tym gwizdkom niech�tny szmer zawiedzionego t�umu. Wszystko to znalem niemal na pami��. Jeden d�wi�k wywo�ywa� nast�pne, ka�dy by� znany, ka�dy zdawa� si� drugiemu niezb�dny. Ca�o��, przenikliwa, niesiona nad miastem jak na skrzyd�ach ogromnych gigantofon�w zdawa�a si� dociera� w najdalszy kraniec miasta, a nawet na przedmie�cia miast s�siednich. By� to ju� trzeci wypadek w tym miesi�cu. Obejrza�em je z bliska i na w�asne oczy. Bieg�em tam wi�c nie spodziewaj�c si� niczego innego poza tym, co powinienem zasta�. Wiadomo, �e b�dzie rozbity Pojazd oraz gromada ludzi, kt�rzy przekazuj� sobie szczeg�y wypadku. Nale�a�o ponadto oczekiwa� Policjant�w nie dopuszczaj�cych nachalniak�w do pokrwawionej karoserii. Poza tym - nosze, po�piech, granatowe mundury i bia�e kitle; wiatr spowodowany �mig�ami helikopter�w, �wiat�a karetek b�yskaj�ce upiornym b��kitem i ich syreny wysy�aj�ce d�wi�ki, od kt�rych dreszcze biegaj� po grzbiecie. Tym razem naprawd� by�o na co popatrze�. W ka�dym razie by� to najbardziej widowiskowy wypadek tygodnia. Obok kierowcy siedzia�a Luksusowa blondynka wci�ni�ta teraz si�� bezw�adno�ci w zegary i zgruchotane os�ony przeciwuderzeniowe. M�czyzna, wyrzucony si�� zderzenia ze s�upem trakcji Video-Tele-Trans, le�a� na jezdni. By�o oczywiste, �e znalaz� si� tam nie od razu. Musia� najpierw uderzy� w s�up, wyl�dowa� na ruchomym chodniku, sk�d przenios�o go w ty�, za W�z, i wyrzuci�o na bok, gdzie le��c obok szarego p�ata nie sprz�tni�tego �niegu zdawa� si� absurdalnie w stosunku do wypadku przesuni�ty w czasie i przestrzeni. W�a�ciwie powinien wsta� i zakwestionowa� wypadek, zaprotestowa� przeciw syrenom, gapiom i w og�le ca�ej sytuacji, kt�ra kaza�a mu spoczywa� na zimnym asfalcie, krwawi� i nie wydawa� �adnego d�wi�ku. Nie wstawa�. Ludzie w granatowych mundurach robili pomiary przy pomocy metrowej ta�my i jakich� ma�ych niby-lornetek, w og�le nie zwracaj�c na le��cego uwagi. Podobnie ci w bia�ych kitlach. S�u�ba medyczna banda�owa�a g�owy i d�onie dw�m postrzelonym staruszkom, kt�re zd��y�y si� porani� okruchami niekalecz�cego szk�a, i nadu�ywa�a sztucznej sk�ry w sprayu pryskaj�c z pojemniczk�w na ich podrapane kolana. Obok zacz�a histeryzowa� m�oda dziewczyna o nienaturalnie bia�ych w�osach i bardzo bladej twarzy. T� zaj�li si� tak�e - zaraz podbieg�o dw�ch masywnych facet�w i krzycz�c�, wij�c� si� i zrzucaj�c� z siebie czerwone szatki zwin�li b�yskawicznie do wn�trza karetki. Kierowca Wozu le�a� i nie wstawa�. Wtedy u�wiadomi�em sobie, �e jest trupem. Nie by�a to pewno��. Zaledwie przypuszczenie. Cie� przypuszczenia. Dotychczas nie widzia�em jeszcze trupa. Ranni z �okciami opartymi o kraw�d� noszy wodz�cy wok� nieprzytomnym wzrokiem, ich j�ki, uspokajaj�ce gesty s�u�by medycznej, polewanie z ga�nic pal�cych si� Woz�w, pokrwawione g�owy, p�acz - to tak, Trupa nie! By�o tak, jakbym uderzy� czo�em w zimna lodowa tafl�. Wyci�gn��em chusteczk�, ale wytarcie czo�a niewiele pomog�o. Co� dziwnego dzia�o si� z moim �o��dkiem - zachowywa� si�, jak cia�o absolutnie niezale�ne, nie maj�ce wobec mnie �adnych zobowi�za�. Poczu�em, �e md�o�ci szybko nie ust�pi�, i znowu wytar�em czo�o, Zroszone by�o zimnym niezdrowym potem nie przynosz�cym mi zaszczytu jako m�czy�nie. Tamten le�a� i nie wstawa�, podobnie blondynka wpasowana w zegary, a ja z chorobliwie ch�odnym czo�em usi�owa�em zrozumie�, wm�wi� sobie, �e rozumiem majestat �mierci. I nic. Tylko zimny pot i md�o�ci. - Jak to by�o? - zapyta�em stoj�cego obok faceta. Mia� chusteczk� tak samo jak ja przyci�ni�t� do czo�a i blad� twarz. Odpowiedzia� g�osem niepewnym i dr��cym, �e sam przybieg� dopiero przed chwil�, pyta� ju� paru os�b, ale nikt nic nie widzia�, nikt nic nie wie. Ten ch��d na czole m�g� r�wnie dobrze pochodzi� od helikoptera, kt�ry w studni mi�dzy �cianami wie�owc�w opu�ci� si� nad nasze g�owy. Ogromne �mig�a z og�uszaj�cym hukiem przegarnia�y powietrze, pomarszczone ka�u�e krwi roz�azi�y si� po powierzchni asfaltu. W�osy blondynki wci�ni�tej w tablic� Wozu zmieni�y konfiguracje. lekko faluj�c. W�z byt przechylony na bok, pod k�tem niewiele mniejszym od czterdziestu pi�ciu stopni; kiedy w g�stniej�cym t�umie gapi�w przecisn��em si� na druga stron�, zobaczy�em podwozie Samochodu: bezbronne ko�a i osie wystawione na widok wszystkich postronnych oczu. Przez chwil� wyda�o mi si� tak�e, �e widz� biegn�c� pod korpusem silnika po�yskliw� rurk� z promieniotw�rczego mosi�dzu, ale musia�o to byt z�udzenie. Gapi�w przybywa�o, zjawi�y si� Wozy TV, jak spod ziemi wyros�y ogromne reflektory. wiec od razu sko�czy�y si� b�yski fotograficznych fleszy. Zrobi�o si� nienaturalnie jasno i gor�co; poza obszarem o�wietlonym reflektorami p�ne szare po�udnie sta�o si� raptem podobne do nocy. W kr�gu mundurowych, do kt�rego st�oczony t�um z zewn�trz nie mia� dost�pu, uwijali si� kamerzy�ci i wida� by�o, �e dobrze znaj� si� na swojej robocie. Na moje pi�ty napiera� jaki� agresywny i sapi�cy nieprzerwanie t�u�cioch o nieposkromionej wprost ciekowo�4ei. Nie pomaga�a uniesiona stopa, o patem wystawiany do ty�u �okie� - lekcewa�y� te przeszkody, mimo �e ko�cem �okcia dobrze wysondowa�em grubo�� jego sad�a. - Panie - parskn�� mi w kark - o co tu chodzi? Mia� t�ust�, spocon� twarz. W ma�ych niebieskich oczkach widnia� wyraz zainteresowania zmieszanego z wielk� przebieg�o�ci�. Spojrza�em na niego z g�ry, nie kryj�c obrzydzenia. Widz�c to zasapa�. - Pyta�em ju� paru os�b. Nikt nic nie widzia�. - I co z tego! Wzruszy� ramionami. Skuli� si� jak bokser albo zapa�nik I po chwili by� ju� przy najbli�szej rozgestykulowanej grupce. Brylowa�a tam starsza kobieta rysuj�ca w powietrzu palcami trajektori� zderzenia. Widzia�em, �e t�u�cioch jej przerwa�, pocz�� gwa�townie co� wykrzykiwa� i wymachuj�c r�kami, przecz�co kr�ci� g�ow�. - Wyra�nie widzia�em i m�wi� pani... - dolecia�y do mnie jego s�owa wypowiedziane piskliwym g�osem i poszarpane helikopterowym wiatrem. - Ulica by�a zablokowana - powiedzia� m�ody cz�owiek w spranych teksasach stoj�cy obok mnie. - Roboty ziemne albo co� w tym stylu. Nie m�g� palant nic widzie�. Ale nie by�o �adnych �lad�w po robotach ziemnych. - Nieprawda - krzycza�a staruszka. - Najpierw si� rusza�, dobrze widzia�am... Wysoki, szczup�y m�czyzna nie wygl�daj�cy jeszcze staro, lecz za to z du�� ilo�ci� w�trobianych plam na twarzy i d�oniach t�umaczy� dobrotliwie ch�opakowi obok mnie, �e tak oto ko�czy m�odzie�, kt�ra �yje bez celu. - Za moich czas�w... - zacz�� i zaraz urwa�, jakby i w przesz�o�ci nie m�g� znale�� niczego warto�ciowego. W�a�nie wtedy to nadesz�o - poczu�em co� dziwnego, co� na kszta�t niezupe�nie okre�lonego Podniecenia. Musia�em kilkakrotnie po�yka� �lin� i przy�apa�em si� na tym, �e podejrzanie cz�sto wracam wzrokiem do zakrwawionego m�czyzny na poboczu i do wprasowanej w zegary blondynki. Sprawia�o mi to przyjemno�� i mia�em wra�enie, �e co� podobnego prze�ywaj� otaczaj�cy mnie ludzie. �eby cho� na chwil� uwolni� si� od k�opotliwego Podniecenia, spojrza�em w g�r�. Pierwsze, co poczu�em, to mocniejsze uderzenie wiatru, ale by�o w g�rze co� jeszcze, co robi�o znacznie silniejsze wra�enie. Wszystkie domy dooko�a, wszystkie balkony i loggie wype�nione by�y tysi�cami g��w. B�yska�y szk�a lornetek, obiektywy aparat�w fotograficznych oraz domowych kamer filmowych i video. Nawet w wie�owcach Cebuli i Sa�aty obs�uga wyleg�a na opasuj�ce budowl� tarasy. Kilkaset metr�w w g�r�, we wszystkich wko�o wie�owcach mrowi�y si� tysi�ce obserwator�w. Z helikoptera rzucono lin� zako�czon� pot�nym hakiem. Przynaglony przez Policjant�w t�um niech�tnie i z oporami cofn�� si�, a jeden z Policjant�w zaczepi� w tym czasie hak o karoseri� Pojazdu. �wist �migie� zmieni� tonacj�. Pojazd, niezbyt du�y sportowy W�z w rodzaju tych, jakimi rozbija si� maj�tna uprzywilejowana m�odzie�, drgn��, uni�s� si�, a potem opad� na cztery ko�a z chrz�stem szkie� i blach. Blondynka zmieni�a pozycj�, kszta�tna g��wka drgn�a, stru�ka krwi pop�yn�a inaczej i teraz tak�e w jasnych w�osach zjawi�y si� pasemka czerwieni. Wyda�em chyba westchnienie, niby j�k zawodu czy czego� trudnego do nazwania, a umiejscowionego w po�owie mi�dzy odczuciem b�lu i Rozkoszy. Nie wiem dok�adnie, co to by�o, ale chcia�em, - by mog�o trwa� d�u�ej i bym nie musia� si� tego wstydzi�. Zreszt� i tak nie musia�em, ten d�wi�k zacz�ty na dole odezwa� si� szerokim echem, wspi�� si� w g�r�, zajrza� do ka�dego z mieszka�, dotar� da ka�dego zakamarka, z kt�rego mo�na by�o dostrzec i z kt�rego obserwowano wypadek. Jeden z Policjant�w odczepi� hak od maski Samochodu. Helikopter pochyli� si�, wia�o teraz nie z g�ry, lecz z boku. Ostatni poryw wiatru niespodziewanie wyrwa� mi z d�oni chusteczk�, a ogromna maszyna wzbi�a si� wy�ej, by ruszy� w stron� Centrum. Chusteczka niesiona powietrznym wirem furkn�a za ni� i po chwili opad�a na mask� Wozu, a o p�niej, zdawa�oby si�, prowadzona niewidzialn� r�k�, �opocz�c i faluj�c, wymin�a naje�on� od�amkami ram� przedni�, przej�a troch� czerwieni od tablicy rozdzielczej, od szkie� zegar�w i przylgn�a do szyi kobiety. Tylko przez chwil� czu�em si� jak ostatnia ofiara godna wy�miania. Po paru sekundach wiedzia�em ju�, �e mi zazdroszcz�. Poczucie Szcz�cia i Wyr�nienie - to chyba by�y w�a�ciwe s�owa. Rzuci�em si� w prz�d, par�em przez niech�tny t�um a� do miejsca, w kt�rym zatrzyma�a mnie r�ka w granatowym mundurze. - Zaraz oddamy panu jego w�asno�� - powiedzia� z godno�ci� starszy Policjant o dostojnej twarzy i siwych skroniach. - Prosz� tutaj zaczeka�. Pe�ne przenikliwo�ci niebieskie oczy mundurowego, opalenizna w najlepszym odcieniu, melodyjny glos, kt�rego zapewne nigdy nie musia� podnosi�, bo i tak byt niesamowicie przekonywaj�cy, gesty spokojne i pewne - wszystko to domaga�o si� szacunku. Pomy�la�em. �e facet trafi� do Policji niedawno i zapewne przypadkiem. Mo�e by� to jaki� Urz�dnik-Arystokrata, kt�ry mimo spadku koniunktury potrafi� zachowa� dawn� klas�. Je�li tak, niebawem winien wr�ci� tam, sk�d go wydalono. Jego podw�adni przekazywali sobie z r�k do r�k zakrwawiony skrawek materii. Pi��dziesi�t procent syntetycznego lnu, plus drugie tyle syntetycznego jedwabiu. Du�a rzecz, biel niemal fosforyzowa�a; w �wietle reflektor�w plamy zdawa�y si� bli�sze czerni ni� czerwieni. I krew, i bia�e t�o wydziela�y opalizuj�ce blaski. - Masz pan Szcz�cie - rzek� m�odszy Policjant, kt�ry s�dz�c po rysach m�g�by by� synem lub synem brata tego starszego. Oddawa� chusteczk� z oci�ganiem, jakby zastanawiaj�c si� czy nie wr�czy� mi swojej, czystej, a tej ze �ladami nie zatrzyma� do wyja�nienia. Chcia�by�! Szarpn��em z ca�ej si�y i zrobi�em krok w ty� uprzedzaj�c ewentualne gesty, gdyby postanowi� si� rozmy�li�. Teraz dotkn��em plecami pierwszych rz�d�w gapi�w. Czu�em na szyi gor�ce oddechy, ich Podniecenie, zazdro�� i zawi��. By�o oczywiste, �e te� pragn� posi��� chusteczk�; niewykluczone, �e cz�� nich my�la�a, by rzuci� si� na mnie i potem mi�dzy siebie podzieli� Trofeum. Mo�liwe, �e po namy�le pomogliby im w tym Policjanci. Nale�a�o dzia�a� szybko. Kobieta, kt�r� potr�ci�em robi�c gwa�towny zwrot i rozpoczynaj�c bieg z wystawionymi na boki �okciami, mia�a na twarzy smutek i zdziwienie. Potem krzykn�o jeszcze jakie� dziecko i jednocze�nie j�k b�lu wydal z siebie m�czyzna w nieokre�lonym wieku. stoj�cy tu� obok. W sumie przewr�ci�em najwy�ej cztery osoby. P�niej wytworzy� si� przede mn� ma�y kr�g pustki. Ucieka�em w ruchomej szczelinie zamykaj�cej si� za plecami w�r�d przekle�stw i okrzyk�w zawodu. Bieg�em jeszcze, kiedy sko�czy� si� g�sty t�um. Bieg�em mimo i� nikt ze sp�nionych gapi�w zmierzaj�cych w stron� miejsca kraksy nie m�g� mi zagrozi�. Kilkadziesi�t metr�w dalej min��em mkn�cy w stron� MIASTA b��kitny kombajn drogowy do czyszczenia ulic. Jecha�o za nim, peda�uj�c powoli i statecznie, dwu niewczesnych rowerzyst�w, kt�rzy nie mogli si� doczeka� prawdziwego pocz�tku Wiosny. Dalej by� ju� normalny i nie tak g�sty jak na miejscu wypadku bez�ad miejskiego mrowiska. Zapragn��em zawo�a� do tych nie�wiadomych niczego przechodni�w, pochwali� si� co mam, co zdoby�em, podzieli� si� eufori� Zwyci�stwa - lecz w tej samej chwili spostrzeg�em, �e wszystko traci sens bez �wiadectwa tych, kt�rzy zostali przy Wozie. Bardzo w�tpliwe czy ktokolwiek uwierzy w autentyczno�� - krwi. na chustce, w ca�� reszt�. A przecie� w�asna wiara nie wystarczy. Zwolni�em wi�c, a po paru krokach stan��em na dobre, zgi�ty w p�l, z dr��cymi d�o�mi opartymi a mi�kkie kolana. Jaka� s�ona i lepka substancja, kt�rej nie mog�em prze�kn�� ani odp�dzi� kaszlni�ciami i przyspieszonym oddechem, podchodzi�a mi do gard�a. Nikt nie bieg� za mn� oni nie jecha�. Od strony MIASTA nie by�o wida� �adnego po�cigu. DEC �(...) wszed� m�czyzna (...) By� wysmuk�y, a jednak silnie zbudowany, mia� na sobie czarne, obcis�e ubranie podobne do stroju podr�nego, zaopatrzone w r�ne kieszenie, fa�dy, guziki i sprz�czki oraz pasek, tak �e wygl�da�o nadzwyczaj praktycznie, mimo i� nie by�o jasne, do czego by mog�o s�u�y�.� Franz Kafka �Proces� Dec zjawia� si� rzadko, ale momenty, w kt�rych stawa� w drzwiach mojego mieszkania, nieodmiennie kaza�y mi podejrzewa�, �e to ja sam w przedziwny spos�b prowokowa�em jego przybycie. Ju� widz�c jego twarz w wizjerze krzycza�em zawsze do Kay, �eby przeciera�a kieliszki. Ukrywa� teraz za sob� przedmiot, kt�rego kszta�t, zawarto�� i dzia�anie zna�em tak samo jak on. On wiedzia�, �e ja wiem, a mimo to nie wyci�ga� r�ki zza plec�w - oto sta�a cz�� ceremonia�u, kt�r� ofiarowywali�my sami sobie, celebruj�c j� w niesko�czono��, dzi�ki czemu nasze sporadyczne pija�stwa stawa�y si� czym� wi�cej, ni� by�y w istocie. - Mo�na na chwil�? - spyta� z nieodmiennie tym samym wyrazem twarzy, kt�ry ju� dawno powinien si� znudzi� nam obu. - Jasne - powiedzia�em i zamkn��em za nim drzwi. - Nigdy nie potrzebowa�em tego bardziej ni� teraz. Kay wyby�a, mia�em te� przygod� mi�dzy wie�owcami. Dec szeroko otworzy� oczy. - Trupek, pierwszy trupek w moim �yciu. W�a�ciwie dwa. Ona, bardzo stylowa dziewczyna, rozsmarowana na zegarach, on najpierw na s�upie, p�niej rzuci�o go samobie�nym w ty� i wyl�dowa� na jezdni. Rozbili si� o VTT, Maszyna do niczego... - Przy MIE�CIE? - Jasna sprawa, tylko tam VTT leci na s�upach - powiedzia�em i z dum�, ale tak�e z dr�eniem, czy uwierzy, pokaza�em mu chusteczk�. - Jest tu troch� jej krwi. Obejrza� kawa�ek tkaniny bardzo uwa�nie, ale potem zapyta� z ironi�. - A po m�czy�nie �adnej pami�tki nie zdoby�e�? Zgrywa� si�, cho� niekoniecznie musia�a to by� zazdro��. Odda� chusteczk�, wszed� do pokoju, postawi� butelk� na stole i rozejrza� si� po wn�trzu, kt�re zna� na pami��. - Zrobisz co� do jedzenia? Roz�o�y�em r�ce. - Nie ma Kay - powiedzia�em, ale tym razem moje zmartwienie nie by�o szczere. Kay to by� pow�d, dla kt�rego nie wszystko podoba�o mi si� w jego wizytach. Kiedy patrzy� na moj� �on�, jego oczy robi�y si� inne: nie �eby wi�ksze - to bana� - ale stawa�y si� oczami faceta, kt�ry zobaczy� przed sob� jeden cel w �yciu wi�cej i ani my�li traci� nadziei. Kay nie ukrywa�a, �e go lubi. Teraz na jaki� czas utraci� ten cel, ale zosta�a mu, podobnie jak mnie, jak tylu innym w nowym osiedlu i innych osiedlach, ochota na w�dk�. - Wi�c nie b�dzie kanapek? - zapyta� jeszcze dla pewno�ci. Pokr�ci�em g�ow�. - Ani kanapek, ani zapiekanek z syntetyk�w, ani pasty z tubek. Mam tylko kilka oliwek, tosty i troch� kawy. Lod�wka pusta, sto�uj � si� w biurowcu. - Co z Kay? Sta� przy balkonie i oboj�tnie przerzuca� pismo, kt�re musia� ju� zna�, bo widzia�em, �e nie otrzymuje si� nawet przy najciekawszych, naj�adniej przegi�tych panienkach. Nie zwr�ci� r�wnie� uwagi na le��ce obok ��te pude�ko z kolorow� ta�m� najwy�szej jako�ci. - Wakacje - powiedzia�em. M�wi�em to ju� facetom w biurze, dzisiaj, wczoraj i przedwczoraj, wiele razy i zawsze tak samo. - Dwa tygodnie z PTASZKAMI, WOD� i DRZEWAMI. Zapisa�a si� do kolejki, kiedy jeszcze nie byli�my ma��e�stwem, i teraz dali jej do wyboru: albo od razu sama, albo ze mn� za dwa lata. Wo�a�a sama, m�wi�a. �e ju� nie mo�e wytrzyma�. Poza tym nie by�a pewna drugiego terminu. Ten przedwczorajszy op�nili jej o p�tora roku. - R�ne g�upie rzeczy.. - od�o�y� pismo na rega� i machinalnie wzi�� do r�ki nast�pne - mn�stwo g�upich rzeczy przychodzi cz�owiekowi do g�owy, kiedy �ona wyje�d�a. - Masz jakie� z�e do�wiadczenia? - by�a okazja, �eby zapyta�, wi�c spyta�em. Potrafi� nada� oczom b�ysk gro�ny i odstraszaj�cy. Prelegenci, kt�rym kazali gada� przed projekcjami dreszczowc�w, interpretowali to tak: "Cz�owiek przybiera wojownicz� postaw� niekoniecznie dlatego, �e chce zaatakowa�, lecz raczej ze strachu, �e sam zostanie zaatakowany". Dlatego postanowi�em z�agodzi� sytuacj�. - My�lisz o MasturbEli? - Niekoniecznie, jest tyle innych rzeczy. Mia� taki wyraz twarzy, jakbym zrobi� mu zaw�d. - AunaturEla - podj��em wyliczank� - PulsatingPaula, MasturbElux i nowy model Adonisa-XXI z efektami zapachowymi dla peda��w. To ostatnie mnie nie interesuje, a na Hermafroda mnie nie sta�. Mog� te� pojecha� na d� i podrywa� panienki. Jak dobrze p�jdzie, nawin� panienk� ju� w windzie. Mo�e akurat napatoczy si� Util. Tylko sk�d mog� wiedzie�, czy ma�, narzeczony albo inna zazdrosna �ajza nie nafaszerowa� ka�dej z tych dziewczyn pastylkami antycia� na ka�de bia�ko m�skie opr�cz w�asnego. I co wtedy? S�ysza�e�, co dzieje si� z babk�? Rzyga pian�, puchnie pod oczami i przez cztery albo i wi�cej dni le�y sztywna! Max, kumpel z pracy, mia� taka przygod�, a szykowali si� z dziewczyn� na ca�y tydzie�. Zamiast tego wyl�dowa� z nerwic� u seksuologa. Dec machn�� r�ka ze zniecierpliwieniem. - Nie a to cho... - zacz��, ale nie da�em mu sko�czy�. - Mog� te� - ci�gn��em - ustawi� si� w kolejce do kt�rego� z kin, mog� kupi� �arcia, w�dy i zamkn�� si� tutaj sam albo nawet z tob�, dop�ki nie p�kn�. Mog� zasn�� przed telewizorem i przed telewizorem si� obudzi�, mog� wykr�ca� VTT wszystkie numery samotnych dup, jakie znajd� w ksi��ce, i pokazywa� im kutasa... Tylko, �e wtedy od razu mnie zamkn�. Mog� pr�bowa� przyspieszy� przypadaj�c� na mnie dopiero za trzy lata wizyt� w STARYM MIE�CIE. Nie robi�em tego dotychczas ze wzgl�du no Kay, bo nie by�a zapisana, a nie chcia�em i�� bez niej... Mog� spr�bowa� lektury tego �miecia - pokaza�em. p�ki. - Zreszt� nie, wol� MIASTO, chyba �e masz jakie� lepsze propozycje... U�miechn�� si� blado. - Do dup mo�esz dzwoni� z ulicznych automat�w, ale potem musisz szybko ucieka�. Oni jedni maja dzi� Wozy, a z Samochodem nie wygrasz. - Mog� spieprzy� do metra. - Mo�esz, ale tam s�u�ba porz�dkowa natychmiast wy�apuje wszystkich podejrzanych. Wiesz przecie�, �e maj� na wszystko oko. - Ja szybko biegam... - Ale ich jest wi�cej... Poza tym w budkach VTT mog� by� magnesy - zatrzasn� ci� w budce i jak wygl�dasz? Trudno sobie wyobrazi�, �eby takie numery jak tw�j nie przysz�y im wcze�niej do g�owy i �eby nie pr�bowali si� przed nimi zabezpieczy�. Jeszcze nie siad�, sta� na �rodku pokoju z butelk�, kt�r� podni�s� z powrotem ze sto�u. Nie otwiera� jej, ja nie wyj��em kieliszk�w. Wygl�da� na cz�owieka, kt�ry si� zastanawia. W ko�cu zrobi� zwrot na pi�cie i ruszy� w stron� drzwi. - Je�li rzeczywi�cie zosta�y ci tylko suchary, to chod� do mnie. Aha, i we� ze sob� oliwki. Mam nadziej�, �e jednak czego� si� nauczy�e� od Kay. W windzie zastanawia�em si�, czy mu powiedzie�, czego naprawd� nauczy�o mnie �ycie z Kay. Ale to ale by�o w�a�ciwe miejsce do rozwa�a� o roli ma��e�stwa w �yciu m�czyzny. On nie by�by najlepszym s�uchaczem zwierze� cz�owieka, kt�ry poznaj�c dobrze jedn� kobiet� traci, ale jednocze�nie jako� przewrotnie nabiera ochoty na wszystkie inne. Patrzy� na moj� Kay i za ka�dym razem co� dziwnego dzia�o si� z jego oczami. Rozumia�em, co czuje, ale ten typ uczu� w stosunku do Kay mia�em ju� chyba za sob�. Gdybym pr�bowa� wyja�ni�, jak irytuje mnie i poci�ga to, co jest w niej kobiet� - nerwow�, niepewn�, zupe�nie r�n� od obrazu doskona�ego sprz�tu Seksualnego wciskanego i jemu, i mnie przez TV, kino, magazyny. R�n� tak�e od tego, co chc�c nie chc�c, wyobra�a sobie cz�owiek na widok lal z ekran�w i tych w�druj�cych po ulicach. Jak powiedzie� mu o nago�ci, nie tej zastyg�ej w Erotycznym ge�cie - ale porannej, niere�yserowanej i bezbronnej nago�ci ma��e�skiego ��ka, jak� ods�ania przypadkiem uchylona ko�dra. A jeszcze gdybym si� przyzna�, �e ta ma��e�ska wiedza ucz�owieczaj�ca m�j obraz kobiety i uodparniaj�ca mnie na przer�ne sztuczki rozsypuje si� dzisiaj pod wp�ywem trzydniowej zaledwie nieobecno�ci Kay. �e zostaje tylko t�sknota i rzeczywi�cie przer�ne g�upstwa przychodz�ce do g�owy. - Masz racj� - przyzna�em skwapliwie. - Kay pokazywa�a mi to por� razy. Zupe�nie nie�le radz� sobie z zapiekankami. Mieszkam na siedemnastym. Do dwudziestego pi�tego jechali�my powoln� wind� pierwszej sekcji w jasnej kabinie wyko�czonej wyk�adzin� Drewnopodobn�. To owoc mody sprzed dwudziestu paru lat, kiedy jako m�odziutki szczeniak sprowadzi�em si� tu z rodzicami do �wie�o wybudowanego bloku. Na dwudziestym pi�tym przesiadka. Od razu po wyj�ciu wpadli�my na star� bab� wyz�oszczon� d�ugim oczekiwaniem. Dec bezskutecznie pr�bowa� ukry� butelk� przed jej zgorszonym wzrokiem. Baba mamrota�a w�ciekle, wchodz�c do windy, powoli znika�a w szybie, znikn�a wreszcie, a na twarzy Deca pozostawa�y jeszcze �lady przepraszaj�cego u�miechu. Przez poziom suszarni-pralni Sekcji pierwszej trzeba by�o i�� na piechot�. P�niej nast�powa� zapuszczony jak nieszcz�cie poziom piwniczny II. Od ostatniej wizyty elektryk�w pozosta�a tu masa zepsutych �wietl�wek, szli�my wi�c w rozmigotanym p�mroku, potr�caj�c rozrzucone po surowym betonie pude�ka od papieros�w, strz�pki gazet i inne nieco bardziej tajemnicze odpadki. �mierdzia�o tu, podobnie jak w piwnicach na dole, d�ugotrwa�� obecno�ci� szczur�w i bezpa�skich kot�w. Poziom Piwniczny II to nie by�o najlepsze rozwi�zanie; pod tym wzgl�dem nasz dom by� wyj�tkiem. Ju� do�� dawno zrezygnowano z przydzielania nowym sekcjom tradycyjnych piwnic, kt�re wprost zach�caj� do gromadzenia niepotrzebnych przedmiot�w. Tak zaczynali m�wi� o tym w TV i pisa� w magazynach, kiedy ko�czy�em szko��. Do dzi� nie zrezygnowano natomiast ze wznoszenia na starych blokach dodatkowych sekcji dziesi�cio-, a nawet pi�tnastopi�trowych zbudowanych z l�ejszych materia��w. Dlatego m�j blok ma teraz trzydzie�ci pi��, a nie dwadzie�cia pi�� pi�ter, jak by�o przed laty, kiedy zjawi�em si� w nim po raz pierwszy. Sekcj� II obs�ugiwa�a ju� para wind szybkobie�nych. Wyk�adzina z plastikowych p�ytek w r�nych odcieniach zieleni dodawa�a kabinom przytulnego wygl�du. Co prawda kilka p�ytek by�o ju� oderwanych, na paru innych wydrapano wizerunki Seksualne o komplikacji i skali niekt�rych narz�d�w wzi�tych raczej z marze� ni� z rzeczywisto�ci. Pokaza�em je Decowi. Roze�mia� si� szczerze i g�o�no, a jego palce pow�drowa�y ku parze Sp�kuj�cej w pozie, jak� wymy�li� mo�e tylko nienasycona g�owa nastolatka. - Ta ja - powiedzia� rechoc�c - rysowa�em ich w dwudziestym drugim albo dwudziestym trzecim roku. Strasznie by�em p�niej zawiedziony, kiedy �adna z kobiet nie chcia�a spr�bowa� tej pozycji. To by�a kl�ska marze� - ci�gn�� - z kt�r� d�ugo nie mog�em si� pogodzi�. Doje�d�ali�my do szczytu. Hamowaniu tych szybkich wind towarzyszy�o przykre wra�enie w uszach. Prze�kn��em �lin� raz i drugi, drzwi, przeciwnie ni� w windach mojej sekcji, otworzy�y si� samoczynnie. Na wprost by�y wej�cia do paru mieszka�. Mijaj�c je i wspinaj�c si� ponownie po schodach z surowego betonu, wyszli�my na poziom drugiego korytarza, kt�ry biegn�c szczytem budynku ��czy� wszystkie klatki schodowe g�rnej sekcji. Z okien umieszczonych na wysoko�ci oczu wida� by�o wyasfaltowany dach, mokry teraz i zapewne �liski od deszczu, a na nim jakie� wentylatory, przew�d instalacji odgromnikowej, rozmi�k�e ptasie odchody, rzucone tak�e tutaj niedopa�ki, pomini�te strz�pki staniolu i inne drobne odpadki. Na drugim planie, niezbyt widoczne przez zakurzone szyby, widnia�y grupki wysokich budynk�w rozrzuconych w nieregularnej zabudowie. Wszystkie bardzo do siebie podobne, r�ni�y si� tylko zblak�ymi kolorami balkon�w i ilo�ci� kondygnacji. Na ka�dym stercza�y zbiorcze anteny telewizyjne. Ca�e serie podobnych do siebie wyd�u�onych w g�r� albo na boki prostopad�o�cian�w z antenowym rynsztunkiem przypominaj�cym ostatni w�os na g�owie �ysego. By� to w ko�cu niemal taki sam widok jak z mojego okna, tyle tylko, �e tutaj ogl�dany z wy�szego poziomu i przez to definitywnie rozwiewaj�cy nadziej�. Kiedy� na kra�cu tych zabudowa� by� jaki� skrawek ��k, Staw i kilka Drzew, chodzi�em tam jako dziecko w poszukiwaniu wytchnienia. i potem, nie wiadomo kiedy i jak, wkroczy�a na ten teren s�siednia aglomeracja. Teraz to wszystko nie mia�o ko�ca - bloki wy�sze i ni�sze, wszystkie prostopad�o�cienne, wszystkie bez Ozd�b, bez indywidualno�ci - cala szara zabudowa ci�gn�a si� a� po horyzont, za kt�rym zaczyna�y si� kolejne miasta takie same jak nasze. W�drowali�my szczytowym korytarzem, a szmery zainstalowanych tu transformator�w i silnik�w od wind towarzyszy�y odg�osom naszych krok�w. Dec mieszka� w tym samym bloku, dwie klatki dalej, podobnie zreszt� jak ja w sekcji I, tyle �e na osiemnastym pi�trze. W�a�ciwie nikt nas nie zmusza� do jazdy w g�r�, do spaceru d�ug� obskurn� kiszk� o brudnych �cianach i tynku �uszcz�cym si�, zw�aszcza w miejscach spoje� segment�w. Nikt nam nie kaza� zje�d�a� nast�pnie w d� wind� sekcji II, le�� ponownie przez ciemny i zapaskudzony poziom piwnic II i przesiada� si� w wind� sekcji I, by wyl�dowa� w ko�cu na osiemnastym. Po prostu i Dec, i ja ustalili�my to bez s��w, lubimy urozmaicone podr�e. Poza tym jad�c od razu na d� i w�druj�c z klatki do klatki chodnikiem obok bloku zmokliby�my na deszczu. Wariant podr�y do�em mia� jeszcze jedn� wad�. Na dole trzeba strasznie zadziera� g�ow�, kiedy si� chce spojrze� w niebo. No i nie spos�b sprawdzi� stamt�d, czy rzeczywi�cie nic nie zmieni�o si� na horyzoncie. By�em pewien, �e u niego wr�cimy do rozmowy o zakrwawionej blondynce. Mog�o by� i ciekawe, i podniecaj�ce wsp�lne obserwowanie na ekranie skomentowanych ju� wydarze� - migawki z wypadk�w zawsze pokazywali w Wiadomo�ciach Wieczornych. C� zreszt� innego mogliby�my robi� w tym wn�trzu identycznie rozplanowanym, a i umeblowanym niemal tak samo jak moje w�asne. C� m�drzejszego mo�na by�o wymy�li� ni� wsp�lne popijanie w�dki kr�tkimi �ykami ze wzrokiem utkwionym w telewizorze i pogryzanie urozmaiconych zio�ami i oliwkami zapiekanek z tost�w, sera i rybnej oraz pomidorowej pasty. S�dzi�em, �e zaraz po Wiadomo�ciach, zarejestrowan� na domowym rypidzie, obejrzymy t� scen� kilkakrotnie. A wiec na pierwszy ogie� p�jdzie zapewne zbli�enie le��cego m�czyzny i twarzy kobiety z w�osami rozsypanymi w�r�d zegar�w. Na przebitkach ruch t�umu, panoramowanie wie�owc�w z wychylaj�cymi si� z okien gapiami, potem W�z z r�nych stron i moment zak�adania haka rzuconego z helikoptera... Tak nale�a�o to pokaza�, tak w ka�dym razie ja bym to kr�ci�, gdybym by� tam na miejscu facetem od reflektor�w i kamer, a nie bohaterem przypadkowej sceny z chusteczk�. Naprawd� dopiero teraz, nagle u�wiadomi�em sobie, �e i ja mog� znale�� si� w kadrze. Niewykluczone wi�c, �e si� rozpoznam i Dec mnie rozpozna, zobaczymy, jak Policjant wr�cza mi chusteczk� i nagle ja odskakuj�, uciekam, przepadam w t�umie. To ostatnie zreszt� niekoniecznie - nie musz� tego pokazywa�. Ucieczki, pogonie, gwa�towne sceny, wszystko, czego dusza pragnie naprawd�, pojawia�o si� nie w wiadomo�ciach, lecz w filmach. W kryminalnych, dreszczowcach i Erotexach, w cyklu szpiegowskich i kowbojskich, w kosmicznych serialach, w sprawozdaniach z meczy i w montowanych na podstawie starych materia��w scenach polowa� na dzikie Zwierz�ta. Dec zaprosi� mnie do kuchni i zostawi� tu z piekarnikiem, blachami i zawarto�ci� lod�wki, a sam znikn��. Lubi� t� robot�, lubi� kroi� ser, wyciska� past� z tubek, uk�ada� to warstwami na tostach, sypa� przyprawy, polewa� blach� olejem i potem misterne i fantazyjne zestawy wsuwa� do piekarnika. Lubi� p�niej my� r�ce i no�e, wyciera� st� i chowa� resztki do lod�wki - s�owem, usuwa� �lady po ca�ej wst�pnej robocie - by potem promieniuj�ce ciep�em i pachn�ce zio�ami zapiekanki zjawia�y si� jak prezent, jak zaskoczenie w tym wyczyszczonym �wiecie, kt�ry zd��y� ju� o ich przygotowywaniu zapomnie�. �My�l�, �e jednak nauczy�e� si� czego� od Kay�... co za bzdura! To Kay z trudem i bez polotu przejmowa�a moje zdolno�ci. Nie m�g� o tym wiedzie�, bo wobec niego zawsze zachowywa�em pozory i tylko szeptem instruowa�em Kay, �e zapomnia�a o serze, �e troch� trzeba jeszcze dosypa� zi� czy pieprzu. W najwi�kszym pokoju Dec nakry� law� i postawi� na niej kieliszki. Fotele skierowane w stron� ekranu czeka�y, by na nich zasi���, kieliszki, by je nape�ni�, rozmowa, by j� poci�gn��. - Pi�tna�cie minut - powiedzia�em - mo�e dwadzie�cia i b�d� gotowe. Je�eli chcesz. strzelimy po jednym bez podk�adu. Chcia� i ja tak�e chcia�em. Uda�o mi si� nie kaszln��, jemu to nie wysz�o. Wytarli�my usta, on wewn�trzn� stron� d�oni, ja zewn�trzn�. - Ta dziewczyna - zacz��em - ona mia�a nie wi�cej ni� dwadzie�cia lat... - Powa�nie my�lisz o MIE�CIE? - zapyta� od rzeczy. -Jeszcze nie wiem. To jedyne miejsce, do kt�rego m�g�bym teraz pr�bowa� si� wybiera�. Starzy, kiedy �yli, nie mieli tyle rozumu, �eby wpisa� mnie na DRZEWA-WOD� -PTASZKI. Jasne, �e powiedzia�em to z �alem. Jak�e inaczej m�g�bym to powiedzie�. - A znajomo�ci? Nie pr�bowa�e� z nikim gada�? Potrafi� czasem przyspieszy�, nawet o wi�cej ni� pi�� lat. - Tobie przyspieszyli? - Mo�e przyspiesz�. - Tak czy nie? - prawie krzykn��em, bo rozmowa robi�a si� beznadziejna. Nie mia�em nigdy i nigdzie �adnych kontakt�w. Kay tak�e. Niewykluczone, �e by�oby inaczej, gdyby trzy lata temu zdecydowa�a si� na kogo� innego. Znalaz�oby si� przecie� jeszcze paru ch�tnych. Mo�e dzi�ki kt�remu� z nich mia�aby jakie� doj�cia. Tylko co z tego wynika�oby dla mnie? - W MIE�CIE by�em jako ma�y ch�opak, WOD�-DRZEWA-PTASZKI zaliczy�em rok temu - wyja�nia� spokojnie Dec; dolewaj�c jednocze�nie do kieliszk�w. - Frajda, ale nie a� taka, �eby po dw�ch tygodniach cz�owiek nie t�skni� do wyg�d. Dlatego ostatnio, miesi�c temu, zrezygnowa�em z MIASTA. Na d�u�sz� met� pewnie i to staje si� m�cz�ce. - Tak po prostu, dzi�kuj�, nie id�? Przecie� mog�e� odst�pi� komu� miejsce i zgarn�� niez�� fors�. Skrzywi� si�. Od razu by�o wida�, �e rozwa�a� ten wariant - Trzeba uwa�a�, bo za kombinacje s� kary. Lepiej zg�osi� rzecz w Biurze. Oddaj� wtedy zaliczk� z procentami. - Du�o tego jest? - Wiesz przecie�, �e nie. Zaliczki nie by�y wielkie. Z procentami zostaje na troch� czystej - kiwn�� d�oni� w stron� butelki. - Ale je�li podpiszesz o�wiadczenie, �e w ci�gu najbli�szych dziesi�ciu lat nie wyst�pisz z ponown� pro�b� o wpuszczenie do MIASTA, wtedy dodaj� ci gratis - wsta�, wzi�� kieliszek i skin�� na mnie. - Dziabnij to szybko, co� zobaczysz w drugim pokoju. Opu�ci� zas�ony, w tym drugim pomieszczeniu by�o prawie ca�kiem ciemno. Bardziej pos�uguj�c si� pami�ci� ni� wzrokiem odnalaz�em oparcie krzes�a stoj�cego po prawej obok drzwi. Kontakt powinien by� wy�ej, skierowa�em tam d�o�, ale Dec w milczeniu j� zatrzyma�. - No, co jest? Oczy przyzwyczaja�y si� do ciemno�ci: zobaczy�em, �e Dec po�o�y� palec na ustach, przesta�em pyta�. A wi�c niespodzianka. Pobieg�em oczami ku przeciwleg�ej �cianie, nie dostrzegaj�c tam jednak ekranu, na kt�rym m�g�bym wy�wietla� zdobyt� w zamian za wizyt� w MIE�CIE ta�m� z panienkami lub jak�� podobn� atrakcj�. Za to na stole stal jaki� przedmiot wysoki na metr, szeroki mniej wi�cej na p� metra. Po chwili by�o ju� wida�, �e jest to a�urowa konstrukcja z rurek i pr�t�w spl�tanych na przer�ne sposoby. Rurki przenika�y si� nawzajem, by�y chyba szklane albo wykonano je z jakiego� innego przezroczystego i doskonale wypolerowanego materia�u. Ostatki tego, co by�o w tym pokoju �wiat�em, �ama�y si� i przemyka�y na ich powierzchniach, dzi�ki temu jakby fosforycznych. Ten przedmiot, ta rzecz wygl�da�a, jak maszyna do wysysania resztek �wiat�a z zaciemnionych pomieszcze�. Prawie ju� wiedzia�em; prawie przypomina�em sobie, co by to by� mog�o. Dec podszed� do sto�u i w��czy� urz�dzenie. Rozleg�a si� cicha muzyka i naraz wszystkie rurki wype�ni�y si� kolorowym pulsuj�cym �wiat�em, a ich ko�ce jarzy�y si� z najwi�ksz� jasno�ci�. Barwy ta�czy�y zgodnie z rytmem melodii. Teraz to kolory, nie rurki. przenika�y si� i splata�y nie trac�c jednak czysto�ci. Pok�j zmala�, pl�tanina rurek jakby podros�a. Rze�ba na miar� naszych czas�w - recytowa� Dec za moimi plecami z namaszczeniem, ale bez dumy. - Kalejdoskop XXI, inaczej BarwoMobil. Model nieobecny na razie na rynku. Zastrze�ony dla wybranych, dla Rozs�dnych, kt�rzy rozumiej� Ducha Czasu i nie ogl�daj� si� wstecz. Zazdro�cisz?... Powiedz, �e zazdro�cisz, to poczuj�, �e jestem prawdziwie Szcz�liwym facetem i b�d� mia� lepsze trawienie! Kiedy przygotowywa�em tosty, musia� czy�ci� to odkurzaczem i pewnie jeszcze przeciera� �ciereczk� zmaczan� w specjalnym p�ynie. Dlatego rurki po�yskiwa�y nawet w p�mroku. Teraz sobie przypomnia�em - kiedy� zanim zostali�my ma��e�stwem, - widzia�em z Kay podobna rze�b� w Muzeum Sztuki Wsp�czesnej. Rzecz by�a wi�ksza, mniej wi�cej wysoko�ci �redniego m�czyzny; licz�c z postumentem, przewy�sza�a mnie o metr co najmniej. Sta�a samotnie, pokryta grub� warstw� kurzu, w du�ej sali, do kt�rej prawie nikt nie zagl�da�. W dodatku jakie� z�o�liwe �ebki poprzykleja�y do szk�a kawa�ki �ujgumy, na rurkach wida� by�o bezsensowne bia�e placki i uwiecznione w kurzu odciski drobnych palc�w; zreszt� razem z Kay tak�e dotkn�li�my eksponatu. Salowy kustosz, znudzony stary dziadek nie m�g� albo nie chcia� znale�� przewod�w zasilaj�cych, nie zaciemnia� okien: czekali�my z Kay, dziad si� oci�ga�, rze�ba sta�a matowa, du�a i bezkszta�tna. Po kwadransie wyszli�my. Ta tutaj wygl�da�a jednak o wiele korzystniej. - S� programy - Dec dope�nia� prezencji. - Mo�esz zmieni� kaset� i wtedy b�dzie seans zorzy polarnej albo t�cza, albo zach�d s�o�ca, albo abstrakcyjna kompozycja jak ta... Obejrza�em wszystko do znudzenia. - Nie jest wcale z�e, mo�na popatrze� - broni�em BarwoMobilu g��wnie po to, �eby da� sobie samemu chwil� czasu na przenikni�cie zasady jego dzia�ania. �wiat�owody, tak? - spyta�em. - A w podstawie, pod dziurkami, do kt�rych wprowadzone s� rurki, kr�c� si� r�nobarwne �ar�wki na specjalnych p�ytkach. Zgad�em? Prawie. Nie �ar�wki, tylko barwne filtry, ale rzeczywi�cie ruchome. �r�d�o �wiat�a jest jedno. - Zrobili jak�� synchronizacj� mi�dzy ruchem filtr�w a muzyk�? - Oczywi�cie. - Praktycznie rzecz bior�c nie by�o to konieczne. Cz�owiek ju� po minucie sam kojarzy�by d�wi�k z obrazem. Nawet gdyby nie by�o to celowe. - Wiem - powiedzia� - ale jest celowe. Zreszt� niewiele to zmienia. Kr�tka wymiana zda� wyczerpywa�a ca�� dyskusj� na temat Dzie�a Naszych Czas�w. Pomy�la�em jeszcze, �e raczej si� na Deca nie zrujnowali i �e znacznie lepiej by by�o, gdyby dosta� od nich domow� holografi�. Ale nie powiedzia�em tego na g�os. Natomiast, �eby spraw� domkn�� ostatecznie, obszed�em dooko�a BarwoMobil z powag� brn�c po puszystym dywanie. - �a�ujesz teraz, �e nie wybra�e� MIASTA? - Staram si� nie �a�owa� niczego - wyja�ni� bez z�o�ci. - Za to ty wiesz ju�, jak to wygl�da, wi�c mo�esz wybiera� �wiadomie. Mnie powiedzieli tylko, �e je�li zrezygnuj� z MIASTA, dostaj� Wsp�czesne Dzie�o Sztuki o du�ej warto�ci artystycznej i niebagatelnych walorach wizualnych. - Masz to na pi�mie? - Jasne, tyle �e nie mog�em wiedzie�, o co chodzi, o propozycja brzmia�a przecie� zach�caj�co. Z ca�� stanowczo�ci�, na jak� by�o mnie sta�, powiedzia�em. - Wybior� MIASTO, nigdy nie zgodz� si� na tak bezsensown� zamian�. - Twoja sprawa - mrukn�� Dec. O�ywi� si� nieznacznie przy zapiekankach. Siedzieli�my znowu w wi�kszym pokoju przed ekranikiem, na kt�rym jak co dzie� miga�y obrazki, �owili�my je k�tem oka, pij�c i pogryzaj�c w milczeniu. Ca�y czas nie traci�em nadziei, �e przyst�pimy w ko�cu do najwa�niejszego dla mnie wydarzenia dnia, �e rozwin� temat, zanim ci z Wiadomo�ci streszcz� go przy pomocy kr�tkich i jak zwykle doskonale zrobionych migawek. Ale to Dec splataj�c i rozplataj�c d�onie kiwaj�c si� nerwowo sprawia� wra�enie faceta, kt�ry nie my�li s�ucha� innych, bowiem sam ma co� bardzo wa�nego do powiedzenia. - Sta�o si� co�? To powiedz... Przecie� widz�, �e si� czym� m�czysz... - U mnie w robocie... - zacz�� z desperacj�, wychylaj�c kolejny kieliszek i zaci�� si� nagle. - Jak wychodzili�my z pracy, to nikt o niczym innym... - poci�gn�� rzecz od drugiego ko�ca i te� mu nie wysz�o. - Mieli�my dzisiaj samob�jstwo - wydusi� wreszcie. - Ch�opak skoczy� na bruk dwunastego. Bez szans, nikt nie pr�bowa� go ratowa�. Usta mia�em pe�ne jedzenia i uwag� bardzo akurat zaj�t� pokazem mody damskiej na Wybrze�u Ko�ci S�oniowej. Aparat Deca nie odbiera� najlepiej, kolory troch� si� przesun�y, wi�c sk�pe czerwone najcz�ciej albo b��kitne szatki biega�y po ekranie za go�ymi Murzynkami i za nic nie mog�y ich dogoni�. By�o na co popatrze�. Dlatego nie odwracaj�c oczu i nie przestaj�c �u�, bardziej gestem ni� stawem zapyta�em o szczeg�y. M�ody facet zaledwie tydzie� w robocie, a ju� wszyscy zd��yli go polubi�... Dojada�em ostatnie k�sy. Dec urwa�. Cisz� zak��ca�y jedynie muzyczne hity towarzysz�ce tanecznym pas kolejnej czarnej Pi�kno�ci bryluj�cej na pode�cie dla modelek. - Jak taki fajny - spyta�em w ko�cu - to po co skaka�? Zawsze my�la�em, �e robi� to ci, kt�rzy ju� z nikim nie mog� si� dogada�. - Nie wychodzi�o mu z �on�. Chcia�a odej��. - Sk�d wiesz? - M�wi�. W og�le du�o opowiada� o sobie. Jedna z naszych maszynistek ju� zaczyna�a si� do niego przystawia�, ale podobno by�y jakie� trudno�ci z uzyskaniem rozwodu. - I co, ruszy� t� maszynistk�? - Nie bardzo. - Pi�? - W pracy nie, a tak, sk�d mog� wiedzie�. W ka�dym razie na co dzie� nie wygl�da� na skacowanego. - To co on robi� do diab�a? Jak si� ratowa�? I wtedy zorientowa�em si�, �e m�wi� troch� za g�o�no. Dec wsta�. W jego oczach widzia�em podobny wyraz, z jakim pochyla�a si� nade mn� piel�gniarka, kiedy pierwszy raz w �yciu zemdla�em, gdy w wie�owcu wysiad�o napi�cie, a ja z dziesi�tk� os�b stan��em mi�dzy pi�trami w windzie, w kt�rej w dodatku nawali�a awaryjna klimatyzacja. Biurowiec nie nale�a� do najwy�szych, ale z dwunastego na d� i tak cholernie d�uga droga. Obejrza�em t� drog� kilkakrotnie na ekranie telewizora; kamerzy�ci filmowali fasad� budynku jak szaleni. Cz�owiek musi jednak my�le� o diabelnie du�ej ilo�ci rzeczy, kiedy spada tak nieodwracalnie i nic ju� nie mo�e poradzi�. Mo�e si� rozmy�li�, ponownie si� zdecydowa�, mo�e umrze� ze strachu, a potem znowu ucieszy� si�, �e wszystko ma z g�owy. I tak bez ko�ca. By�a pe�nia dnia, dwunasta z minutami, wi�c na dole praktycznie oby�o si� bez reflektor�w. Najpierw sta�o zaledwie paru gapi�w, a ulica by�a pusta, p�niej wszystko si� zape�ni�o, t�um g�stnia� i ci z noszami z trudem torowali sobie drog�. Faceci z kamerami musieli by� jeszcze wcze�niej, teraz wchodzili sobie nawzajem w kadr i mocno przeszkadzali w robocie. Pewnie by�o mi�dzy nimi paru go�ci ze stacji zagranicznych, a oni nie musza poczuwa� si� wobec naszych do �adnej solidarno�ci. W sumie deptali sobie po pi�tach pakuj�c w kadr to �okcie, to ty� g�owy, to kawa�ek w�asnej kamery i od czasu do czasu zas�aniali jedni drugim ciekawe uj�cia. Le��cy nie utraci� nawet kszta�t�w cz�owieka. Z rozrzuconymi r�kami, z g�ow� skierowan� w d� tym, co by�o kiedy� twarz�, a teraz miazg� wbit� w powierzchni� asfaltu, wydziela� z siebie rosn�c� wci�� plam� czerwieni, kt�r� defekt telewizora przesuwa� ca�y czas w bok na prawo od cia�a, niezale�nie od miejsca, z kt�rego pokazywa�a je kamera. Stwarza�o to w sumie dziwne wra�enie, jakby si� zw�oki wykrwawi�y przez rurk�. Facet wygl�da� na pogodzonego ze wszystkimi i wszystkim. Nawet z �on�. Pokazali jeszcze raz biurowiec od g�ry do do�u, a potem dopiero jego kobiet�. Standardowa szatynka, ale r�wnie dobrze mog�aby by� ruda, w og�le nic specjalnego, baba jak ka�da rozmazywa�a d�o�mi nadwyr�ony ju� �zami makija�, powtarzaj�c w k�ko: "Gdybym wiedzia�a, och, gdybym wiedzia�a, przecie� mog�o by� jeszcze wszystko dobrze. Wykrzykiwa�a te� niewyra�nie jego imi�, ale nie mog�em dos�ysze�, jak ono brzmia�o. - Idioci - warkn�� Dec. - A gdyby wiedzia�a, gdyby od pocz�tku nie mog�a i nie chcia�a niczego naprawia�, kazaliby jej gada� to samo - �ykn�� szybko du�� porcj�. - Zreszt� nie musieliby jej kaza�, one zawsze potrafi� zachowa� si� jak trzeba. Pokazywali teraz par� amatorskich zdj�� u�miechni�tego jak gdyby nigdy nic samob�jcy. P�niej jeszcze bardziej radosne zdj�cia z �on� i jakimi� barwnymi dekoracjami na drugim planie, chyba by�o to Weso�e Miasteczko. Nie wiadomo czemu wyda�o mi si�, �e znam sk�d� twarz ofiary, �e jest ona podobna do jedynego cz�owieka, jakiego dobrze znam i darz� zaufaniem naprawd�. Nie mog�em sobie jednak przypomnie� �adnej takiej osoby. W tle d�wi�kowym spiker m�wi� o tragicznym wypadku, o za�amaniu, o konieczno�ci prowadzenia ma��e�skich rozm�w, dzi�ki kt�rym mo�na unikn�� wielu niepotrzebnych k��tni i kryzys�w. Komentarze nigdy nie by�y najsilniejsz� stron� Wiadomo�ci. - Oto zupe�nie niepotrzebny skutek zupe�nie b�ahego nieporozumienia - powiedzia� g�os na zako�czenie pierwszej sekwencji wypadkowej. Dec wykona� taki gest, jakby chcia� rozwali� ekran kieliszkiem i jakby w �lad za kieliszkiem mia�a polecie� butelka. - Tak jest, wszystko z dobrobytu - krzykn�� ze z�o�ci�. Masz racj�, palancie! Pokazali jeszcze par� ofiar, bogaty plon ca�ego zwariowanego dnia. Kiedy indziej nie m�g�bym oderwa� oczu od ekranu - teraz rejestrowa�em te historyjki k�tem oka, oczekuj�c najwa�niejszej dla mnie sekwencji przy Cebuli i Sa�acie. Powiedzia�em o tym Decowi. Odrzek�, �e uwa�a� mnie za troch� normalniejszego cz�owieka, sam jednak nie przestawa� si� gapi�. Powiedz jeszcze, �e Kay zas�u�y�a na kogo� znacznie bardziej warto�ciowego ni� ja, pomy�la�em, ale nie zdoby� si� na �adn�, nawet najcie�sz� aluzj�. Poza jednym wypadkiem zwyczajnym, tym od Deca z pracy, reszta to byli sami degeneraci. Jacy� pomyle�cy, kt�rzy nadu�yli proch�w, otworzyli drzwi w czasie jazdy i dali si� rozkwasi� w podziemiach rozp�dzonym wagonem metra. Nast�pnie pokazywali szcz�tki przest�pcy, kt�ry rozbi� si� skacz�c z wi�ziennego muru i skona� w szpitalu. By�o te� dw�ch topielc�w i katastrofa pasa�erskiego samolotu zagranicznych linii, kt�ry stukn�� o g�r� gdzie� w po�udniowo-wschodniej Australii. Kiedy zapowiedzieli wypadek samochodowy, zamar�em, ale obraz na ekranie szybko wyprowadzi� mnie z b��du. Chodzi�o o kraks� na torze w Las Palmas, o przekupstwo w wy�cigowym totku, m�wi�c dos�ownie, o podejrzane obstawianie jakich� fuks�w i narkotyki wsypane podst�pnie do herbaty faworyta... Chwyci�em mocniej za oparcie fotela, wci�gn��em g��biej powietrze oczekuj�c dalszego ci�gu serii samochodowej i wtedy okaza�o si�, �e to ju� wszystko. Koniec wiadomo�ci, teraz by�a kolej na sport, na film, na rewi�, na �agodne, bo og�lnodost�pne Erotexy. W porywie z�o�ci i zawodu wy��czy�em telewizor. - No, albo co� pokr�ci�e� - powiedzia� Dec z zainteresowaniem - albo nie zd��yli przys�a� ekipy. Chocia� nie przypominam sobie, �eby kiedykolwiek nie zd��yli na czas. By�em bezbronny. - Widzia�em ich, naprawd�. By�y reflektory i kamery. Nie wymy�li�em sobie tego, mam przecie� chusteczk�. Za�mia� si�. - Ja tak�e mam, nawet niejedn�. Dla samej chusteczki niepotrzebny jest wypadek, jak nie ma wypadku, nie ma i ekipy, a bez ekipy nie ma migawek w Wiadomo�ciach. Powiedz szczerze, jak pijany pijanemu... g�upie �arty... To by�o bezsensowne. Wiedzia� o tym tak samo dobrze jak ja. - Mo�e rozbi� si� kto� z Elity - my�la�em na g�os - albo dziecko kogo� z Elity. Mo�e woleli unikn�� rozg�osu. - Wiesz przecie�, �e najg�o�niej tr�bi� o wypadkach Uprzywilejowanych - burkn��. - W ten spos�b daj� nam do zrozumienia, �e sprawiedliwo�� jest jedna i taka sama dla wszystkich. - Ale mo�e to by� kto� znaczny? - O rany, przecie� tylko znaczni faceci maj� jeszcze dost�p do Woz�w... W tej sytuacji z benzyn�. No i im wy�szy rang� facet si� rozbi�, tym chyba lepiej... - Fakt, ludzie to lubi�. Zamy�li� si�. - Mo�e... - zacz��em. - Czekaj - przerwa� - a je�li zdarzy�o si� tu co� podobnego, jak z tym facetem na torze... Wypadek z powodu proch�w... Ale oni o tym wiedz� i nie chc�, �eby... A je�li to by� zamach. - Tylko, �e ja mam chusteczk� - zawo�a�em tryumfalnie - i nikt mi jej jeszcze nie odebra�. Je�li we krwi b�dzie trucizna albo jakie� mocne narkotyki... Mo�na to sprawdzi�. Teraz ju� jasne, woleli nie pokazywa� wypadku, �eby nikt nie poszed� moim tropem... - Prowadzi�a kobieta czy m�czyzna - zapyta�. - Na chusteczce s� tylko jej �lady czy jego tak�e? - Chyba on. Ona siedzia�a obok kierownicy. I �lady s� tylko po niej. - No wi�c je�li nawet co� tu nie gra, to w jej krwi niekoniecznie musisz zaraz znale�� co� podejrzanego. Do wypadku, o ile wiem, wystarczy otumaniony kierowca, - Ale je�li podali im co� do picia - powiedzia�em - to i on i ona... - Dlaczego zaraz do picia? - Nie wiem - by�em bezradny. - Ja te� nie wiem - przyzna� - i dlatego pr�buj� si� nie podnieca�. Pomy�l, je�eli niczego nie b�dzie na chusteczce, to jeszcze nie znaczy �e sprawa jest czysta. Je�li b�dzie, to te� nic nie wiadomo na pewno, bo przecie� dziewczyna mog�a si� szprycowa� od dawna... Zreszt� mo�e wypadek nie poszed� dzi�, bo nie zmie�ci� si� w bloku, i mo�e po prostu poka�� go jutro. - Ale zawsze lepiej to sprawdzi�. - Zgoda, jasne - powiedzia� i nagle twarz mu poja�nia�a. - M�j znajomy jest biochemikiem. Porz�dny facet, troch� starszy, i umie by� dyskretny. Mog� go poprosi�, je�li chcesz. Uwinie si� szybko, bo dla specjalisty to pewnie �adna robota. Powiedzia�em, �e dobrze, Dec ucieszy� si�, �e mo�e mi pom�c, i potem na mi�kkich nogach odby�em sam ca�� podr� tam i z powrotem dwoma rodzajami wind, przez dwa poziomy piwniczne. Z korytarza szczytowego roztacza� si� widok na granatow� noc i r�wne rz�dy tysi�cy okien rozja�nionych telewizorow� po�wiat�. Poczu�em ponownie, �e jestem lepszy od nich wszystkich o to zdarzenie, kt�re dzisiaj sta�o si� moim udzia�em, w cokolwiek by si� mia�o obr�ci�. By�oby dobrze w takim stanie ducha spotka� na g�rze kurewk� Util. Na pewno nie sko�czy�oby si� tym razem na opuszczonych oczach i za�enowanym u�miechu. Wracaj�c d�ugim korytarzem z chusteczk� w zaci�ni�tej d�oni, przez chwil� pozwoli�em ogarn�� si� panice, czy wyl�dowa�em na w�a�ciwym pi�trze i czy na pewno dzwoni� do w�a�ciwych drzwi. Wszed�em w ko�cu bez dzwonienia, pe�en najgorszych przeczu�, lecz co za ulga, trafi�em dobrze. Dec czeka� na mnie, wzi�� materia� delikatnie w koniuszki palc�w, pieczo�owicie z�o�y� na cztery cz�ci i wsun�� do przygotowanego wcze�niej plastikowego wore