Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4. Wyzwolony - Darcy Trigovise PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Strona 1
Strona 2
Strona 3
Copyright © by Darcy Trigovise, 2021
Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2022
All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez
zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja: Kinga Szelest
Korekta: Magdalena Zięba-Stępnik
Zdjęcia na okładce: © by Doronin Denis (kobieta)
© by Dima Photographer (mężczyzna)/Shutterstock
Projekt okładki: Adam Buzek
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/
[email protected]
Wydanie I – elektroniczne
ISBN 978-83-8290-214-3
Wydawnictwo WasPos
Warszawa
Wydawca: Agnieszka Przyłucka
[email protected]
www.waspos.pl
Strona 4
Tej autorki w Wydawnictwie WasPos
CYKL IDEALNIE NIEIDEALNI
Inny. Tom 1
Oskarżony. Tom 2
Zatracony. Tom 3
Wyzwolony. Tom 4
POZOSTAŁE POZYCJE
Sto osiemdziesiąt stopni
Odwet. Zemsta ważniejsza niż życie
Wszystkie pozycje dostępne również w formie e-booka na Legimi.pl
Strona 5
Spis treści
Prolog Aurora
Rozdział 1 Aurora
Rozdział 2 Aurora
Rozdział 3 Gavin
Rozdział 4 Gavin
Rozdział 5 Aurora
Rozdział 6 Aurora
Rozdział 7 Gavin
Rozdział 8 Aurora
Rozdział 9 Gavin
Rozdział 10 Aurora
Rozdział 11 Aurora
Rozdział 12 Aurora
Rozdział 13 Gavin
Rozdział 14 Aurora
Rozdział 15 Aurora
Rozdział 16 Gavin
Rozdział 17 Aurora
Rozdział 18 Aurora
Rozdział 19 Aurora
Rozdział 20 Aurora
Rozdział 21 Aurora
Rozdział 22 Aurora
Rozdział 23 Gavin
Rozdział 24 Aurora
Rozdział 25 Aurora
Rozdział 26 Aurora
Strona 6
Rozdział 26 Aurora
Rozdział 27 Gavin
Rozdział 28 Gavin
Rozdział 29 Gavin
Rozdział 30 Aurora
Rozdział 31 Aurora
Rozdział 32 Gavin
Rozdział 33 Gavin
Rozdział 34 Aurora
Rozdział 35 Aurora
Rozdział 36 Aurora
Rozdział 37 Aurora
Rozdział 38 Aurora
Rozdział 39 Aurora
Rozdział 40 Aurora
Rozdział 41 Aurora
Rozdział 42 Aurora
Rozdział 43 Aurora
Rozdział 44 Aurora
Epilog Aurora
PODZIĘKOWANIA
Playlista
Strona 7
Trudno jest opisać miłość. Jak można ubrać w słowa uczucie, które jest
najpotężniejsze?
Każda jest inna, wyjątkowa i piękna, lecz uważam, że nie istnieje miłość
idealna.
Istnieje coś o wiele cudowniejszego – miłość idealnie nieidealna.
Dla mnie miłość – ta do przyjaciela, do dziecka, do rodziny czy partnera –
jest odmienna, ale łączą ją wspólne cechy.
Szacunek. Zaufanie. Wiara. Troska. Cierpliwość. I najważniejsza ze
wszystkich: akceptacja.
Kiedy nie ma akceptacji drugiej osoby, akceptacji jej wad, zalet,
przekonań i przeżyć, to czy możemy w ogóle mówić o miłości?
W życiu potrzebujemy właśnie takich osób: akceptujących nas, tych
prawdziwych, w chwilach wzlotów i upadków, w momentach zwątpienia i
walki. Kogoś, kto będzie dla nas oparciem, bezpieczną przystanią i komu
możemy powierzyć wszystkie sekrety.
Nawet te najbardziej niemoralne, wstydliwe, najmroczniejsze i szalone.
To dlatego większość z nas poszukuje partnera. Drugiej połowy, która
będzie jednocześnie przyjacielem i kochankiem. Czasami nie zdajemy sobie
sprawy, że go potrzebujemy, ale przecież miłość nie wybiera.
Szczególnie ta idealnie nieidealna.
Strona 8
Tę książkę dedykuję wszystkim, którzy doświadczyli miłości idealnie
nieidealnej oraz wszystkim, którzy wciąż jej wypatrują.
Tej najpiękniejszej.
Darcy ♥
Strona 9
Prolog Aurora
Łzy zasłaniają mi pole widzenia, mieszając się z ulewnym deszczem
opadającym na moją twarz, ale to nie ma znaczenia.
Nic nie ma znaczenia, gdy tutaj jestem. Nic nie ma znaczenia, od kiedy mi
go odebrano.
Przełykam duszący szloch i unoszę twarz ku pochmurnemu niebu,
milcząco prosząc Boga o siłę. O wybaczenie. O rozgrzeszenie ze
wszystkiego, co jeszcze uczynię.
Ponieważ nie przestanę. Dla niego. Za niego. W ramach pokuty. Dla
spokoju mojej rozerwanej duszy i poharatanego serca.
Jeśli istniejesz, Boże, to mnie rozumiesz. Jeśli nie istniejesz, to to i tak nie
ma znaczenia.
Wstrzymuję oddech, gdy mimo szalejącej wokół burzy, do moich uszu
dociera odgłos łamanej gałęzi. To przytłaczające, ponieważ wiem, bez
odwracania się za siebie, kto to. Tylko jedna osoba byłaby na tyle
bezczelna, by przyjść tutaj za mną.
Pochylam głowę, a mokre pasma włosów przylepiają się do mojej twarzy,
kiedy się zbliża. Moje zlodowaciałe dłonie drżą, gdy przejeżdżam sinymi z
zimna palcami po udach, próbując w ten sposób opanować wszystkie
pochłaniające mnie emocje. Nie wstaję jednak, tylko wciąż klęczę, czując,
jak moje kolana zapadają się lekko w mokrej trawie.
Zawsze klęczę.
Błagam go o wybaczenie, którego nigdy nie uzyskam. Błagam siebie,
bym potrafiła sobie wybaczyć. Błagam Boga, by pozwolił mi swobodnie
oddychać, chociaż przez sekundę nie czując tego bezbrzeżnego cierpienia.
Strona 10
– Myślałam – charczę cicho, patrząc na czarne buty, które zatrzymały się
obok. – Że wyraziłam się dostatecznie jasno, mówiąc ci, byś nigdy,
przenigdy tutaj za mną nie przychodził.
Milczy przez kilka długich sekund i wiem, co robi. Czyta napis. Czyta
imię i nazwisko. Czyta daty, właśnie dowiadując się, kiedy zakończyło się
moje życie.
– Nie dałaś mi wyboru.
To nie jego opanowany, tak inny niż zawsze, głos sprawia, że parskam,
unosząc na niego zapłakaną twarz i patrząc pomiędzy kroplami deszczu.
Ma na sobie tylko cienką, szarą koszulkę, która już jest przemoczona, ale
wydaje się tego nie zauważać, gdy wpatruje się we mnie tymi niebieskimi
oczami.
Krople co chwilę zatrzymują się na jego czarnych, gęstych rzęsach, po
czym toczą ścieżkę prosto do jego ust, ale nie robi nic, by to powstrzymać.
Po prostu na mnie patrzy, czekając.
Wymaga, bez słów. Żąda, abym dała mu to, czego nie chcę mu dać.
Jak zawsze nie przyjmuje słowa „nie”.
– Wybór? Nie tak wygląda życie, złoty chłopcze. – Posyłam mu zimny,
drżący uśmiech. – Ale co ty o tym wiesz? Co wiesz o życiu, zwłaszcza
takim, które cię nienawidzi? Co wiesz o ranach, które nigdy się nie zagoją?
O dziurze, wielkości pięści w twojej duszy, z której sączy się jad tak palący,
iż wyżera ostatnie pozostałe w tobie resztki człowieczeństwa? No dalej,
Gavin. Z niecierpliwością czekam na jedną z twoich ripost. Może rzucisz
jakiś kawał? Przecież zawsze masz tyle do powiedzenia. Tysiąc komentarzy
na każdy temat.
– Wiesz równie doskonale jak ja, że gdybym chciał, dowiedziałbym się
wszystkiego o twojej przeszłości w ciągu kilku minut, lecz nie zrobiłem
tego…
Strona 11
– I mam ci za to dziękować? – sarkam, mokrym przedramieniem
odgarniając włosy do tyłu. – Mam ci dziękować za to, że nie wykorzystałeś
swoich brudnych pieniędzy, by mnie sprawdzić? Swojej pozycji, którą
zawdzięczasz bratu? Dla ciebie życie to jedna wielka zajebista zabawa,
prawda? Hulaj dusza, piekła nie ma. Trochę pozabijasz, trochę popieprzysz,
żadnych problemów, żadnych zmartwień. No kto by nie chciał takiego życia
jak twoje?! – unoszę się, czując, jak cała się trzęsę, chociaż nie wiem, czy
to zdenerwowanie czy przemarznięcie powodują drgawki na moim ciele.
Gavin nic nie mówi, przyglądając mi się z dziwnym wyrazem twarzy, na
co tylko prycham i potrząsam głową.
– Wstawaj. – Nachyla się i jednym szarpnięciem stawia mnie na nogi.
Przez ułamek sekundy jestem tak zszokowana, że nie reaguję, ale szybko
odzyskuję rezon. Odpycham się od niego tak gwałtownie, że nie ma
wyjścia, musi mnie puścić, a to z kolei sprawia, iż ślizgam się na mokrej
ziemi i upadam z impetem w błotnistą kałużę.
– Zostaw mnie w spokoju! Tyle razy ci mówiłam, żebyś zostawił mnie w
spokoju! – krzyczę, teraz zanosząc się histerycznym płaczem. – Nic nie
rozumiesz, słyszysz?! Ty kompletnie nic nie rozumiesz! – zawodzę,
zatapiając dłonie głębiej w błocie, kiedy cofam się dalej od niego.
– To pozwól mi zrozumieć! – wrzeszczy, wskazując dłonią na nagrobek. –
Pozwól mi zrozumieć – powtarza już spokojniej, robiąc krok w moją stronę.
– Chcę tylko, byś pozwoliła mi zrozumieć – prosi, wyciągając dłoń w moją
stronę i czekając, aż podejmę decyzję.
Nie chcę. Nie mogę.
Chcę. Potrzebuję.
Za bardzo. Zbyt mocno. Ze wszystkich sił, które mi jeszcze pozostały.
Tak ogromnie, że mnie to przeraża. Paraliżuje.
Nie mogę mu na to pozwolić. Nie mogę do tego dopuścić.
Strona 12
To oznacza przywiązanie. To oznacza uczucia. Uczucia oznaczają
możliwość utraty.
Strach jest zbyt wielki.
Utrata za bardzo boli.
A ból zabija…
Strona 13
Rozdział 1 Aurora
Trzy tygodnie wcześniej…
Demi Lovato – Warrior
– Ale obiecujesz, że jak tylko będziesz mogła, to nas odwiedzisz?
Cichy, drżący głos sprawia, że mrugam kilkukrotnie, by odgonić łzy,
zanim przenoszę spojrzenie na Mollie.
Dziewczynka ściska w dłoniach swojego ulubionego, wysłużonego misia,
mocno zagryzając usta, żeby się nie rozpłakać. Padam przed nią na kolana,
przyciągam do siebie i przytulam.
– Przyjadę, jak tylko będę mogła – mówię kojącym głosem. – Zawsze
możesz poprosić którąś ciocię, żeby dała ci do mnie zadzwonić. Każdy z
was może. – Odsuwam się i rozglądam po smutnych, dziecięcych
twarzyczkach.
Wymuszam uśmiech, kiedy wstaję i zbieram wszystkie pożegnalne kartki,
które dla mnie narysowali. Dla mnie jest to równie trudne, co dla nich, a
może nawet bardziej. Gdy zatrudniałam się w tej placówce opiekuńczej,
jako pomoc, obiecywałam sobie, że to tylko na chwilę, bym mogła uzyskać
potrzebne mi informacje, a zaraz po tym zrezygnuję.
Zostałam rok.
Niełatwo jest zostawić grupę dzieci, które przywiązują się niewiarygodnie
szybko, ale nadszedł mój czas.
Muszę wrócić do domu.
Po latach spędzonych w tym mieście przyszła pora, bym wróciła do
Londynu.
Strona 14
Tutaj jest zbyt wiele wspomnień, z którymi nie mogę sobie poradzić. Zbyt
wiele osób, które wiedzą, co mnie spotkało, i zbyt wielu ludzi, którzy patrzą
mi na ręce.
W Londynie są moi rodzice i rodzeństwo. Jest również cmentarz, na
którym pochowany jest kawałek mojej duszy. I ludzie, którzy nie chcą mnie
spotkać, ale ja niewiarygodnie mocno pragnę spotkać ich.
To miasto jest dla mnie za małe.
Za małe dla wszystkiego, co jeszcze muszę zrobić.
A mam do wykonania sporo cholernej pracy.
***
Wchodzę do mieszkania, z pełną świadomością, że przekraczam ten próg
po raz ostatni.
Decyzję o przeprowadzce przekładałam z tygodnia na tydzień, wciąż
znajdując sobie tutaj nowy cel, ale teraz, kiedy w końcu uznałam, że to
najwyższy czas, czuję jedynie ulgę.
Wzdycham ciężko, kładąc na podłogę wszystkie swoje rzeczy, które
zabrałam z pracy, zanim niedbale skopuję tenisówki. Słyszę dzwonek
telefonu i nawet nie muszę patrzeć na ekran, ponieważ od razu wiem, kto
dzwoni.
– Wszystko dotarło? – rzucam, niespiesznie wchodząc do salonu, w
którym stoi kilka ostatnich kartonów.
– Dzień dobry.
– Dzień dobry, Alex – mruczę, opadając na sofę. – Będziesz łaskawy i
powiesz mi, czy wszystkie moje rzeczy dotarły czy jednak muszę
zadzwonić do firmy transportowej, aby uzyskać te cenne informacje? –
sarkam, na co w odpowiedzi dosłownie zgrzyta zębami.
– Aurora – fuka, zanim słyszę, jak wypuszcza długi oddech. – Wszystko
dotarło. Łącznie z twoją niemałą kolekcją noży, przez którą musiałem
Strona 15
ściemniać facetowi, że jesteś zapaloną kolekcjonerką, a to wszystko jest
legalne.
– To nie miało jechać. Musiałam niechcący pomylić karton. – Wzruszam
ramionami, chociaż on nie może mnie zobaczyć. – I przestań robić z siebie
świętego, braciszku. To nie tak, że to pierwsze kłamstwo, które musiało
wyjść z twoich niewinnych ust – prycham, zarzucając nogi na stolik. – Poza
tym kto dał wam prawo do grzebania w moich rzeczach?
– Taśma nie wytrzymała i wszystko się wysypało, kiedy facet go przenosił
– tłumaczy niechętnie. – Aurora…
– Dajesz – wzdycham, słysząc jego poważny ton.
– Po co ci to wszystko?
Zważywszy na to, czym Alex zajmuje się dla Lloyda – czym zajmuje się
od wielu lat – doskonale zdaje sobie sprawę, że nie ma prawa mnie
pouczać. A biorąc pod uwagę fakt, iż od ośmiu lat, czyli odkąd wyjechałam
z Londynu, wytworzył się między nami spory dystans, nie ma prawa
wnikać w moje życie prywatne.
I chociaż czasami naprawdę chciałabym mu powiedzieć – powiedzieć
komukolwiek – to po prostu nie mogę, ponieważ wiem, że gdyby się o tym
dowiedział, to prędzej zamknąłby mnie pod kluczem, niż pozwolił
kontynuować.
A ja muszę to robić.
– Jestem zapaloną kolekcjonerką, zapomniałeś? – pytam, cmokając
znacząco. – Muszę kończyć. Będę na miejscu jutro koło południa. Na razie.
Rozłączam się, nie czekając na jego odpowiedź. Nie mam chęci teraz
wdawać się w dyskusję, która i tak nie przyniosłaby nic oprócz jeszcze
większego napięcia między nami.
Patrzę w stronę sypialni, po czym na moich ustach pojawia się szeroki
uśmiech. Prawie zapomniałam, że w końcu nadszedł czas, bym pobawiła
się prezentem, który sobie sprawiłam.
Strona 16
Ponoć każda kobieta powinna sobie od czasu do czasu kupić coś ładnego,
dla lepszego samopoczucia.
Z nową energią wstaję i idę do sypialni, po czym otworzywszy drzwi
szafy, wyciągam mojego pięknego, nowiutkiego chłopca.
– No witaj, skarbie.
Przerzucam kij bejsbolowy z ręki do ręki, przypatrując mu się przez
chwilę, zanim wracam do salonu i rozglądam się wokół.
Mieszkanie, które wynajmuję, było puste, gdy się do niego
wprowadzałam. Każdy mebel tutaj jest mój, a nowi najemcy, którzy zajmą
to miejsce od przyszłego tygodnia, życzyli sobie, by wszystko zniknęło. Z
kolei mieszkanie, które znalazłam w Londynie, jest w pełni umeblowane.
Poza tym nie chcę zabierać tych rzeczy ze sobą. Wszystko, co chciałam
zatrzymać, znajduje się w kartonach.
Okrążam powoli pomieszczenie, sunąc palcem wskazującym po
komodzie, aż docieram do ściany, na której wciąż wiszą zdjęcia – te,
których nie chcę wziąć ze sobą.
Przechylam głowę, przypatrując się swojej młodszej, roześmianej wersji i
postanawiam, że to idealna rzecz, od której mogę zacząć.
Unoszę kij, ściskając go obiema dłońmi i przez sekundę się waham, kiedy
myślę o ekipie sprzątającej, która ma się tutaj jutro pojawić.
Nawet jest mi ich żal… Ale siebie bardziej.
Więc uderzam.
Setki razy, wkładając w to całą swoją siłę, by ulżyć sobie chociaż
odrobinę. Kiedy kończę w ostatnim pomieszczeniu, jest mi nawet trochę
lepiej.
Przez całe pięć minut.
***
Gavin
Strona 17
– Nowy?
Przenoszę wzrok z talerza na Ronnie, która wskazuje widelcem na moją
szyję.
– Zależy, o który pytasz. – Mrugam do niej, czując, jak Claudia kopie
mnie pod stołem. – Nowy, nowy – przyznaję, ledwie zerkając na młodą,
ponieważ bardzo dobrze wiem, o co jej chodzi. – Kończy mi się miejsce
powoli, ale spoko, mam jeszcze trochę na dupie, na stopach, na fiu…
– Gavin! – krzyczy Veronica, zakrywając uszy dłońmi, na co wzruszam
ramionami, szczerząc się.
Ciągle mnie zadziwia, jak po ponad dwóch latach z moim bratem wciąż
się rumieni na każde wspomnienie o seksie. Nie straszne jej broń, lewe
interesy czy opatrywanie mojej obitej gęby, z którą ostatnio dosyć często
wracam, ale gdy tylko powiem coś o seksie albo czymkolwiek z nim
związanym, od razu czerwieni się, jakby nigdy nie widziała członka.
Nieraz miałem głośne dowody na to, że ogląda go wyjątkowo często.
– Ale fajny? – rzucam mimochodem, opierając się wygodnie.
– Tak. Może też sobie kiedyś jakiś zrobię – stwierdza z lekkością,
zerkając na Tobiasa, który zaprzecza ruchem głowy, nawet nie odrywając
wzroku od posiłku.
– Nie zrobisz.
– Bo? – pyta hardo, a ja krzyżuję ręce, z radością obserwując jedną z ich
sprzeczek.
– Bo nie.
– Lubi twoją gładką skórę, mała. – Mrugam do niej, lecz nie wydaje się
przekonana. – Ale tak ogólnie, Tobias, to nie masz nic przeciwko, żeby
kobieta robiła sobie tatuaże? – dopytuję się, kiedy mój brat usilnie stara się
zignorować spojrzenie, jakie posyła mu Veronica.
– Oczywiście, że nie, dopóki tą kobietą nie jest moja żona.
Strona 18
– No i świetnie. – Klaszczę, zanim wskazuję na niego palcem. – Pamiętaj,
co powiedziałeś – zaznaczam, na co mruży oczy. – Słyszałaś, młoda?
Tobias nie ma nic przeciwko. Możesz się dziarać, ile dupa zapragnie.
– Dusza – poprawia Tobias, patrząc na mnie z mordem w oczach.
– O, nawet ile dusza zapragnie – zwracam się do Claudii. – I sprawa
załatwiona. Jutro cię umówimy. – Wstaję, nim brat mnie sięgnie, i kieruję
się do wyjścia, pogwizdując, zanim przypominam sobie, że nie zrobiłem
dzisiaj losowania.
Wracam do stołu, nie zwracając uwagi na ich sprzeczkę na temat tatuażu
Claudii. Robię sobie trochę miejsca, po czym kładę na środku nóż i
zakręcam nim, jakbym grał w ruletkę.
– Co ty wyprawiasz? – wzdycha Tobias, jakby nie miał do mnie siły, ale
ja skupiam się na kręcącym ostrzu.
– Plany na wieczór.
Ostatnio znalazłem sobie nową rozrywkę i pozwalam, by jedno
zakręcenie nożem wybrało mi zajęcie na wieczór. To albo nuda, albo po
prostu dostaję pierdolca… Z nudów.
– Wszystko gotowe w warsztacie? Pamiętasz o…
– Pamiętam – przerywam mu, obserwując kręcące się ostrze.
Pracy mam dużo, co nie zmienia faktu, że mam dziwne poczucie, iż
czegoś mi brakuje. Jakiejś adrenaliny. Czegoś nowego, co sprawiłoby, że
wyładuję się bądź na moment uciszę wieczny chaos w mojej głowie.
To się w końcu robi męczące, ciągłe myślenie o milionie spraw na minutę.
Trzeba sobie jakoś urozmaicać życie.
– A te rozliczenia, które…
– To już dawno zrobione. – Zerkam na niego wymownie.
Jeśli ostrze wskazuje na moją połowę domu, to idę postrzelać i
poćwiczyć. Przynajmniej te umiejętności są dla mnie zawsze pożądane.
Strona 19
Jeśli na połowę Veroniki i Tobiasa, to idę znaleźć panienkę na noc… albo
na kilkanaście minut w barowej łazience. To też ostatnio zawiewa nudą.
Niczym mnie te kobiety już nie potrafią zaskoczyć. Nieraz nie zdążam
machnąć palcem, a one już pochylone i zadowolone. No żadnego
wyzwania.
Nuda w chuj i ciut-ciut.
Jeśli ostrze wskazuje ogród albo podjazd przed domem, to wtedy muszę
dłużej poszukać swojej rozrywki, ale za to jaka później jest satysfakcja! I
wykurwista adrenalinka, a przecież to ona sprawia, że człowiek czuje, że
żyje! Dlatego najbardziej lubię tę możliwość – idę sobie wówczas do
jakiegoś baru i z zacisza obserwuję, szukając śmiałka, który prosi się o
wpierdol. A później ćwiczę swoje umiejętności. I to są wymarzone plany na
wieczór…
Mrużę oczy na nóż, który wskazuje na moją połowę domu.
– To twoja wina. – Podnoszę go i ostrzem wskazuję na Tobiasa, zanim
ponownie zaczynam swoją zabawę.
Wstrzymuję oddech, pochylając się blisko wirującego noża, jakbym
samym spojrzeniem mógł sprawić, że wskaże to, czego sobie życzę.
Potrzebuję rozproszenia. Potrzebuję jakiejś zmiany. Potrzebuję, kurwa…
Sam już nie wiem czego, ale wciąż szukam. I muszę to w końcu znaleźć.
Kiedy widzę, że nóż ponownie wskazuje na moją połowę domu, zaciskam
usta, głęboko oddychając, nim pędem wychodzę z salonu.
No teraz to potrzebuję się napić.
Wredny skurwiel.
Strona 20
Rozdział 2 Aurora
– Kochanie!
Uśmiecham się, wtulając w ramiona mamy, która zachowuje się, jakby
nie widziała mnie pięć lat, a nie miesiąc. Wdycham zapach jej słodkich
perfum, których używa, odkąd sięgam pamięcią, po czym powoli
wypuszczam powietrze z płuc. Miewam momenty, kiedy odnoszę wrażenie,
że ktoś zabrał ode mnie wszystkie negatywne emocje. To są bardzo rzadkie
chwile, lecz zdarzają się i cenię je sobie ponad wszystko – czułe objęcie
matczynych rąk jest jedną z takich sytuacji.
Kiedyś miałam w życiu prosty cel. Chciałam znaleźć osobę, która stanie
się moim ukojeniem – zwykłe marzenie każdej dziewczyny. Chciałam mieć
obok siebie kogoś, kto samym swoim spojrzeniem bądź delikatnym
dotykiem będzie sprawiał, że dzień stanie się lepszy, bez względu na to, jak
trudny był. Tak jak moja mama. Głupcy nazywają to miłością.
Przeżyłam dwadzieścia sześć lat i już dawno zdążyłam dojrzeć, a patrząc
zza ramienia mamy na mojego brata, który stoi w korytarzu, jestem
świadoma, że głęboko w swojej poranionej dupie mam miłość.
No chyba że miłość do broni, ponieważ pilnie potrzebuję nowej.
– Spóźniłaś się! – karci mnie mama, ale kiedy na mnie spogląda, na jej
ustach wciąż widnieje uśmiech. – Obiad już na stole, czekaliśmy na ciebie.
– Odsunąwszy się, wchodzi do środka, gdy wymieniam z Alexem lekkie
kiwnięcie głową w ramach przywitania. – Musisz nam wszystko
opowiedzieć. Jak przeprowadzka? Kiedy zaczynasz pracę? Rozpakowałaś
się już? Może potrzebujesz pomocy w urządzaniu mieszkania? Widziałam
ostatnio w sklepie przepiękne zasłony…
Dobrze. Po jutrze. Nie. Nie. Nie, dziękuję.