3898
Szczegóły |
Tytuł |
3898 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3898 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3898 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3898 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
PIOTR KUNCEWICZ
AGONIA I NADZIEJA
TOM IV
PROZA POLSKA OD 1956
Copyright � by Piotr Kuncewicz
Wydawnictwo �Tower Press �
Gda�sk 2001
4
Wst�p
Poeci pokolenia �Wsp�czesno�ci� i towarzysz�cy im powt�rni debiutanci wkraczali do
literatury z takim impetem, �e z tw�rc�w wcze�niejszych, z wyj�tkiem grona �yj�cych jeszcze
klasyk�w, drzazgi ledwo zosta�y. Poezja rzeczywi�cie zaczyna�a od nowa. Inaczej by�o w
prozie, kt�ra jest przecie� domen� wieku bardziej dojrza�ego. Prozaicy �Wsp�czesno�ci� nie
zrobili wy�omu, mimo �e nie spos�b by�o nie zauwa�y� H�aski czy Janusza Krasi�skiego,
Odojewskiego, Terleckiego i innych. Ale wyra�na �zmiana warty� nie nast�pi�a. Nadal prym
wiedli tw�rcy starsi: Andrzejewski, Iwaszkiewicz, Parnicki, Dygat, Breza, Brandysowie, D�browska,
Kuncewiczowa, Rudnicki, �ukrowski, Putrament, Mach. Teraz te� wybuch�o proz�
pokolenie �pryszczatych�: Braun, Bratny, Czeszko, Zalewski. A z nowo objawiaj�cych si�
Ku�niewicz, J.J. Szczepa�ski czy Auderska te� nie byli m�odzikami. Stopniowo wspinali si�
na Parnas i m�odsi, od Wojciechowskiego i Pastuszka po Siejaka i Rybowicza. Nie spos�b tu
wyznaczy� bodaj takich generacji jak w poezji. Nie by�o grup, manifest�w, pokoleniowych
sympozj�w. Prozaicy nigdy nie mieli swojego Leszina.
Proza powstaje wolniej, ukazuje si� ju� w�a�ciwie poza czasem, kt�ry j� kszta�towa�. Niekiedy
czyni swoim tw�rcom zjadliwe psikusy. Stanis�aw Ryszard Dobrowolski pisz�c swoj�
G�upi� spraw�, cokolwiek by o niej rzec, naprawd� w najczarniejszych snach nie roi�, �e stanie
si� ona marcowym argumentem. Ludwikowi Stommie, synowi znanego dzia�acza katolickiego,
rozpraw� etnologiczn� S�o�ce wstaje trzynastego grudnia zani�s� do ksi�gar� los garbaty
w drugiej po�owie grudnia 1981, ciesz�c WRON-� poparciem z tak nieoczekiwanej strony.
Tak czy inaczej, trudno tu o rewolucyjne, szybkie prze�omy.
Sytuacj� komplikuje tak�e brak wyra�nych granic gatunkowych. Proza to dzi� nie tylko
powie�� i nowela. To tak�e, a mo�e nawet przede wszystkim, esej � i to nie tylko literacki, i
bogata strefa literatury faktu. Czy mo�na sobie wyobrazi� proz� wsp�czesn� bez Wa�kowicza,
Jasienicy, K�kolewskiego, Kapu�ci�skiego? Sam znacznie ch�tniej czytam dobr� rozpraw�
archeologiczn�, geologiczn� czy biologiczn� ni� przeci�tn� powie��. Wi�cej ma nam
do powiedzenia Lorentz ni� B�ll... Ale, na mi�o�� bosk�, przecie� nie spos�b m�wi� o ca�ym
pi�miennictwie.
W jakich granicach, jak to wszystko zapisa�? Je�li przyj�� kryterium tematycznochronologiczne,
to wyjdzie z tego siekanina jak Marianowi St�pniowi, w jego bardzo sk�din�d
cennym zarysie literatury wsp�czesnej. Co prawda i ja omawiam Iwaszkiewicza chyba w
pi�ciu miejscach, ale zdarza mi si� to nier�wnie rzadziej. Ryzykuj� za to oskar�enie, �e pisz�
s�ownik autor�w czy te� komponuj� zbi�r sylwetek, cho� wcale przecie� tak nie jest. W ka�dym
razie pozostan� przy stosowanej dotychczas zasadzie generacyjnej, cho� i ona ma dotkliwe
wady � elementy syntezy s� znacznie bardziej rozproszone, a do poszczeg�lnych �rodowisk
musz� powraca� kilkakrotnie � na przyk�ad Krak�w �Wsp�czesno�ci�, Krak�w �Hybryd�,
Krak�w �Nowej Fali�, Krak�w �Nowej Prywatno�ci�... Ale to ju� w zakresie prozy nie
takie straszne, bo szk� prozy, poza w�tpliwie �ma�orealistyczn�� czy Berezow�, nie by�o.
Zreszt� i tutaj kilka temat�w domaga si� opisania i osobnego potraktowania. A wi�c temat
wiejski, historyczny, morski, fantastyka. Natomiast tak ho�ubione poj�cie �powie�ci wsp�czesnej�
nie odpowiada albo niczemu, albo odpowiada wszystkiemu zgo�a. Tematyka wsp�czesna
mia�a s�u�y�, wedle programist�w, albo chwalbie, albo kontestacji, a ja w zasadzie nie
chc� ani chwali�, ani kontestowa�, tylko opowiedzie�, jak by�o. Szkoda, �e anio� rozwagi nie
zezwala na opisanie wielu malowniczych historyjek, bo wszak podobnie jak w tomie poprzednim
pisz� tu najcz�ciej o swoich znajomych, a s�odycz plotkowania jest niezr�wnana.
No, mo�e odrobin�, niekiedy...
5
Czytelnik nie znajdzie tu wszystkich prozaik�w, kt�rzy tworzyli po roku 1956. W zasadzie
�w tom czwarty Agonii i nadziei dotyczy tylko tych, kt�rzy po Pa�dzierniku debiutowali
lub z innych przyczyn zostali przywr�ceni czytelnikowi. Tw�rcy, kt�rzy kontynuowali swoj�
tw�rczo�� powojenn�, zostali ju� om�wieni, z ma�ymi wyj�tkami, w tomie drugim. Tu wi�c
tylko potrzebny odsy�acz. A wi�c przedstawieni zostali: Brandysowie, Wygodzki, Dyga�,
Broszkiewicz, Breza, Mach, Newerly, Filipowicz, Promi�ski, �ukrowski, Putrament, Ho�uj,
Czeszko, Rudnicki, Malewska, Otwinowski, �yli�ska, Hen, Kisielewski, Karczewska, Kwiatkowski,
Go�ubiew, Andrzejewski, Ko�niewski, Machejek, Pytlakowski i wielu, wielu innych.
Po wt�re, w trzecim tomie, po�wi�conym poetom, om�wi�em b�d� wymieni�em tak�e ich
tw�rczo�� prozatorsk�, a by�a ona niema�a. I tu odsy�acz musi by� poka�ny: Grochowiak,
Bryll, Drozdowski, Iredy�ski, Osiecka, Grze�czak, Czachorowski, Bia�oszewski, Nowak,
Kruk, Kryska, �liwonik, Kozio�, Anka Kowalska, Anna Markowa, Joanna Kulmowa, Sito,
J.M. Rymkiewicz, Bursa, Czycz, Elektorowicz, Skwarnicki, Loebl, Dolecki, Piotrowski, Ratajczak,
Danecki, Chadzinikolau, Balcerzan, Latawiec, G�rec-Rosi�ski, Rogowski,
Nowicki, Afanasjew, Fac, Kuriata, Baku�a, Liskowacki, Zdzis�aw Morawski, Czopik-
Le�achowski, Chaci�ski, Coriolan, Srokowski, Niedworok, Horak, Lubosz, Palma, Netz,
Sztajnert, Wale�czyk, Wilma�ski, Jachimowski, junta Chr�cielewskich, Czuchnowski,
Pietrkiewicz, �obodowski, Rostworowski, Pankowski, Janta-Po�czy�ski, Radzymi�ska, Stachura,
Bordowicz, Markiewicz, G�rza�ski, Wroc�awski, Machnicki, M�ldner-Nieckowski,
Wa�kiewicz, Strza�kowski, J�zefacka, Kazimierczyk, Puzdrowski, Roszewski, Sobczyk, J.J.
Rojek, Milczewski-Bruno, Ordan, Turczy�ski, Pietryk, Dyczek, Pluta, Gola, Zadura, Biela,
Frejdlich, Kupiszewski, Zagajewski, Kornhauser, Jaworski, Karasek, Lipska, Pa�niewski,
Wyrwa-Krzy�a�ski, Czerniawski, Krasnod�bski, Go��bek, Sterna-Wachowiak, Eda Ostrowska,
Kulik.
A wi�c ponad stu autor�w, autor�w cz�sto ksi��ek wa�nych, eksperymentalnych i prekursorskich.
Trzeba ich wszystkich doda� do obrazu, kt�ry tu b�dzie malowany. Jego pierwsz�,
coraz cie�sz� z biegiem czasu warstw� b�d� tw�rcy sprzed pierwszej jeszcze wojny. Zasadniczy
wz�r nakre�li�o pokolenie opisane w tomie drugim, a wi�c ci, kt�rzy debiutowali w latach
trzydziestych. Drug� godn� cz�ci� sk�adow� b�dzie generacja Kolumb�w. Na to na�o�y si�
�Wsp�czesno��, kt�ra nigdy w takim stopniu nie osi�gn�a dominacji, potem stopniowo
wielu innych m�odszych tw�rc�w, a� wreszcie pozostali, id�c za fletni� fatalnego Henia, zanurz�
si� w Berezynie. Czy j� przejdzie ktokolwiek �ywy?
Wi�c kolejno: dostojni, zakompleksieni, �ar�oczni, niepewni, przepuszczeni przez maszynk�
� zbere�nicy.
6
Seniorzy
w kraju i na emigracji
7
Warto chyba przypomnie�, �e trzydzie�ci i ile� tam lat temu inny by� z konieczno�ci horyzont
czasowy. Nie byli nadzwyczajno�ci� ludzie, kt�rzy osobi�cie znali Brzozowskiego, Prusa
czy Wyspia�skiego. Dwudziestolecie to nie kraina zamierzch�a, przeciwnie, jego pisarze, je�li
nie zgin�li w czasie wojny, to jeszcze �yli, a nawet tworzyli. Artur G�rski, Adam Grzyma�a-
Siedlecki si�gali nawet daleko w g��b ubieg�ego stulecia i spokojnie Norwida czy Kraszewskiego
zna� mogli. Co wi�cej, okres mi�dzywojenny zbli�y� si� jakby, gdy� zacz�li do kraju
dociera� tw�rcy emigracyjni. Wracali Stanis�aw Cat-Mackiewicz, Wa�kowicz, Kuncewiczowa,
Choroma�ski, Lepecki, Parnicki, pojawi�a si� te� tw�rczo�� Gombrowicza � i ju� zosta�a
na sta�e.
A zawsze, z wysoka, niby w centrum, a na uboczu, niby na uboczu, a na miejscu centralnym
pozostawa� Jaros�aw Iwaszkiewicz (1894-1980). Jako poeta nie mia� ju� wp�ywu na
dzieje literatury, jako prozaik natomiast liczy� si� ogromnie, chocia� tak�e nie mia� prawie
na�ladowc�w, a z ca�� pewno�ci� � nast�pc�w. Obdarzony przez los nie tylko talentami, ale
niewiarygodnym szcz�ciem, przez ca�y czas przez nikogo nie niepokojony, tworzy� dzie�o,
kt�rego format mia� usprawiedliwi� wszystkie jego uniki i kompromisy. Mo�e to zreszt� zabrzmie�
fa�szywie, gdy� jego dokonaniem najwybitniejszym nie by�a monumentalna S�awa i
chwa�a, lecz raczej opowiadania, mikropowie�ci, eseje.
W�r�d utwor�w czasu okupacji na pierwsze miejsce wysuwa si� nowela Bitwa na r�wninie
Sedgemoor i mikropowie�� Matka Joanna od Anio��w. Oba utwory historyczne czy te�
pseudohistoryczne raczej. Pierwszy opiera si� na epizodzie z XVII-wiecznych dziej�w Anglii
i daremno�ci po�wi�cenia dziewczyny. (Ciekawe, �e na zbli�one miejsce i czas pzrypada
najlepsze chyba opowiadanie Putramenta � Monk). Zapewne da si� tu odczyta� lekko zawoalowane
uzasadnienie postawy autora, jego s�d o daremno�ci bohaterstwa. �Wszystko to by�o
niepotrzebne� � m�wi bohaterka, kt�ra �mia�a wra�enie, �e jaka� ogromna fala podnios�a j�
ku g�rze, omin�a, przesz�a, rozp�yn�a si� i pozostawi�a j� jak z�aman� muszl� na piasku�.
(Przypominam, �e Iwaszkiewicz zawsze musi co� topi�. Patrz tom pierwszy). Matka, jedno z
Iwaszkiewiczowskich arcydzie�, przeniesione p�niej na ekran przez Jerzego Kawalerowicza,
polonizuje s�awne zbiorowe op�tanie w Loudun, kt�ry tu jest Ludyniem, tak�e w XVII stuleciu.
Po wojnie powstaje bardzo wiele opowiada� zebranych w tomy, m.in. Stara cegielnia
(1946), Nowa mi�o�� (1946), Nowele w�oskie (1947), Opowie�ci zas�yszane (1954), Tatarak i
inne opowiadania (1960), Heydenreich. Cienie. Dwa opowiadania. (1964), O psach, kotach i
diab�ach (1968), Opowiadania muzyczne (1971), Ogrody (1974), Zarudzie (1976). S� to
utwory bardzo rozmaite, cz�sto �wietne, ale ju� chyba nie tej miary co Brzezina, Panny z
Wilka, Bitwa... czy Matka Joanna.... Niezr�wnany styl, wspania�e opisy, dociekliwo�� psychologiczna,
poczucie ironii losu � ale w tym wszystkim niewiele opowiada� wymienia si�
�po imieniu�. Owszem, zwr�ci�y uwag� Stara cegielnia, Ikar, M�yn nad Lutyni� � utwory
dotycz�ce czasu okupacji, na og� niecz�sto obecnej w jego tw�rczo�ci. Dla Iwaszkiewicza
by� to raczej jeszcze jeden przejaw dzia�ania uniwersalnie przewrotnych praw historii. Zas�yn�a
w swoim czasie drwi�ca Fama, nie przynios�a Iwaszkiewiczowi chwa�y socrealistyczna
Ucieczka Felka Okonia (1953). Natomiast poruszy�o opini� Zarudzie, opowiadanie z cyklu
zwi�zanego z powstaniem styczniowym. Rzecz jakby troch� i z daleka, i na opak kontynuuje
problematyk� Bitwy na r�wninie Sedgemoor. Tam dziewczyna po�wi�ca�a si� daremnie. Tu,
je�li m�oda m�atka ruszy za m�em na Sybir, zrujnuje �ycie swojego otoczenia. Po�wi�cenie
i bohaterstwo nie s� ju� tylko daremne, ale wr�cz szkodliwe. Sapienti sat.
Iwaszkiewicz nigdy nie by� po stronie bohaterskiego czynu, lecz po stronie biernego a intensywnego
prze�ywania �ycia. A wszystko usprawiedliwia�a i ocala�a sztuka � czy� inaczej
by�o u Prousta? Ca�e jego dzie�o obraca si� wok� sztuki i artyst�w. Literatura, malarstwo,
architektura, teatr i nade wszystko muzyka. A tak�e pejza� � tu Iwaszkiewicz mia� rze-
8
czywi�cie niezwyk�e wyczucie smaku, ducha miejsca, tu naprawd� by� nieomylnie znakomity.
Trzeba zreszt� zauwa�y�, �e w miar� up�ywu czasu coraz mniejsz� uwag� przywi�zywa� do
fabu�y, przedk�adaj�c nad ni� opis i esej. Powstaj� znakomite utwory po�wi�cone podr�om
po W�oszech i po Polsce przede wszystkim. Ale nie tylko. �ywio� wspomnieniowy wyrazi�
si� w Ksi��ce moich wspomnie� (1957) i Ksi��ce o Sycylii (1956). W 1977 ukaza�y si� Podr�e
do W�och i Podr�e do Polski, a rok przedtem Petersburg, zbi�r esej�w o petersburskich
legendach i kulturze. Ksi��ka bardzo szczeg�lna, troch� wojowa�em korespondencyjnie
z Iwaszkiewiczem o ni�. Ale list, kt�ry od niego na ten temat otrzyma�em, wskazywa�, �e
Iwaszkiewicz opu�ci� ju� sfer� wra�liwo�ci na zarzuty. C�, daremnie pyta�, czemu og�rek
nie �piewa. Poniewa� atakowa�em go za �ycia, wi�c dzi� chc� tym mocniej powiedzie�, �e s�
to arcydzie�a sztuki opisowej i w og�le literatury. A nie wszystko musi by� moralistyk�. Czy�
estetyka nie wystarczy? A tu dalej nale�a�oby wymienia� zas�ugi dostojnego Jaros�awa. A
wi�c jego prace muzyczne o Szymanowskim, Bachu, Chopinie, a wi�c jego Rozmowy o
ksi��kach, przez ca�e lata prowadzony znakomity felieton w ��yciu Warszawy�, szkice (jak
Gniazdo �ab�dzi, 1962), przek�ady � jak cho�by Kierkegaarda, Claudela, To�stoja, Gide�a itd.
Nieraz ju� powo�ywa�em si� na przypadek Petrarki, kt�rego dzie�em najwi�kszym mia�
by� �aci�ski poemat Afryka, sonety za� pisa� na marginesie, bez szczeg�lniejszej estymy.
Ka�dy prawie prozaik starej daty (ale czy tylko?) nosi si� latami z wielk� powie�ci�, epopej�,
sag� rodow�, w kt�rej ujawni pe�ny wymiar swojej osobowo�ci i talentu. Niekt�rzy nawet,
niestety, dokonuj� tego dzie�a. Iwaszkiewicz nie by� gorszy. Latami szkicowa�, pisa�, a� w
latach 1956-1962 wyda� trzy tomy S�awy i chwa�y, uczczonej wnet �rodowiskowym okre�leniem
�s�awa i cha�a�. To pewnie niesprawiedliwe, ale utw�r jednak jest kontrowersyjny. Fabu�a
rozpo�ciera si� od roku 1914 po 1947 i nietrudno spostrzec, �e idzie o wsp�czesne Iwaszkiewiczowi
pokolenie, po prostu o niego samego, rozpisanego na wiele g�os�w i postaci
spo�r�d rodziny Royskich, Szyller�w i inne, a przede wszystkim kompozytora Edgara Szyllera.
A wi�c mamy dwie wojny, rewolucj�, powstanie warszawskie, ale trudno to nazwa� powie�ci�
historyczn�. Raczej ju� psychologiczn�, obyczajow�, refleksyjn� � bo wiele w�tk�w i
technik narracyjnych tu si� kojarzy, a i rzecz zmienia si� z czasem. W�a�ciwie jest tu wszystko,
co przynale�y epopei, jest to nawet g�ste, polifoniczne, panorama motywy z innych utwor�w
Iwaszkiewicza, ale zachwyci� si� tym trudno. Cho� przecie� rozmach i wielko�� budowy
uszanowa� warto i nale�y.
Pisa�em ju�, �e najbardziej zdumiewaj�cym i bulwersuj�cym problemem iwaszkiewiczowskim
jest on sam. Czy naprawd� by� pisarzem wsp�czesnym? Nasze codzienne dole i
niedole omija�y go tak, jakby nie nale�a� do czasu tera�niejszego. Zapewne umia� znakomicie
broni� tej swojej eksterytorialno�ci czy ekstemporalno�ci raczej. Ale i ksi��ki jego na og� nie
m�wi� o problemach specyficznie dzisiejszych, nie m�wi�y o aktualno�ci tak�e przed wojn�.
Stara� si� o uniwersalno��, a uniwersalne s� sztuka oraz psychika ludzka i jej dramaty. Mo�e i
nie czu� si� � jak my � dzieckiem czy raczej b�kartem historii. Mann rozwa�a� umiej�tno��
Hauptmanna, kt�ry potrafi� przyj�� hitlerowskie honory. Ale wnet i radzieckie wzgl�dy tak�e,
o czym, jak si� zdaje, Mann wiedzia� niewiele. Podobnie ol�niewaj�c� osobowo�ci� by� Aleksy
To�stoj, autor sk�din�d mocno iwaszkiewiczowaty. Czy ka�dego z nich tak�e odwiedzi�
go�� Adriana Leverk�hna? Czy S�awa i chwa�a przypadkiem rozpoczyna si� od rozmowy o
Fau�cie? Czy ubi�r Iwaszkiewicza, w jakim kaza� si� pochowa� � mundur g�rniczy � by�
symbolem trudu, czy aluzj� do zej�cia w podziemne czelu�cie? Ale to ju� raczej temat dla
powie�ci ni� dla statecznej krytyki.
Od wielu ju� lat funkcjonuje w Polsce instytucja matrony narodowej. Jest to z regu�y starsza
ju� pisarka, kt�r� otacza powszechne zainteresowanie, kt�rej si� sk�ada ho�dy, wok� kt�rej
przer�ne instancje skacz� na dw�ch �apach, kt�ra staje si� ostatecznie czym� w rodzaju
Wielkiej Matki narodu. Oczywi�cie, �wiadczy to zar�wno o roli literatury w Polsce, jak i o
potrzebie autorytetu, a te� i o w�a�ciwej Sarmatom galanterii wobec kobiet. Pierwsz� tak�
9
matron� by�a chyba Deotyma, potem Konopnicka i Orzeszkowa. Po d�u�szej przerwie rol� t�
zacz�a odgrywa� Na�kowska, a po jej �mierci Maria D�browska (1889-1965). Te dwie panie
serdecznie si� zreszt� nie znosi�y.
W pierwszych latach powojennych D�browska zajmowa�a postaw� do�� neutraln� i godn�.
Prze�om proustrojowy nast�pi� w 1952. By� to czas zupe�nego znieruchomienia i niewiary
w jak�kolwiek odmian�. Jak s�usznie pisze Drewnowski, wydawa�o si�, �e stalinizm trwa� b�dzie
wiecznie. To prawda, z punktu widzenia nastolatka, jakim wtedy by�em, i to nawet nastolatka
bardzo opozycyjnego, Stalin to by�o ju� co� poza biologi�, poza ludzk� miar�. To by� rzeczywi�cie
orwellowski Wielki Brat, kt�ry nie przeminie i nie odmieni si� nigdy. Ale D�browska
nie by�a nastolatk� i powinna ju� w�wczas dobrze wiedzie�, �e przemija wszystko.
W latach 1954-1955 publikuje D�browska dwa g�o�ne opowiadania: Trzeci� jesie� i Na
wsi wesele, kt�re wkr�tce ukazuj� si� w tomie Gwiazda zaranna (1955). W swoim Weselu
D�browska ukazuje przemiany, g��wnie pozytywne, na wsi polskiej, dowodz�c przy tym, �e
m�odzi �akn� sp�dzielni produkcyjnych. Ale po wi�kszej cz�ci jednak pisze prawd�, daj�c
wizj� plastyczn� i wielostronn�. A wszystko wzi�o si� st�d, �e autorka zosta�a zaproszona
pod Mszczon�w na wesele c�rki swej by�ej s�u��cej, dzi� powiedzieliby�my: gosposi. Oczywi�cie,
motyw wesela, a� po Andrzejewskiego i Marka Nowakowskiego, to jeden z najwa�niejszych
sposob�w prezentacji narodowych problem�w. W 1953 D�browska zamieszcza
sw�j tren w zbiorze Stalin �yje w naszych sercach. (Opr�cz niej na �amach �Nowej Kultury�
Stalin nawiedzi� tak�e serca Broniewskiego, Jana Dembowskiego, Kruczkowskiego, Iwaszkiewicza,
Heleny Bobi�skiej, Na�kowskiej, Jastruna, Infelda, Kazimierza Brandysa, Zelwerowicza,
Stefana ��kiewskiego, Romana Bratnego, Wygodzkiego, Wiktora Woroszylskiego i
Tadeusza Konwickiego. Ale i tak wszystkich wielbicieli tu nie wymieniam).
D�browska wydaje kilka zbior�w szkic�w: My�li o ludziach i sprawach (1956), Szkice z
podr�y (1956), Szkice o Conradzie (1959) � zw�aszcza te ostatnie s� godne uwagi. Wraca do
pozycji neutralnej z opozycyjnymi akcentami, ale jest i tak przedmiotem admiracji powszechnej,
tak�e oficjalnej. Tu wspomn� s�awny incydent z rybami, kt�re jej przyni�s� Putrament �
D�browska poleci�a mu, by zani�s� sw�j po��w do kuchni i na tym zako�czy�a pos�uchanie.
D�browska od lat planowa�a drugie wielkie dzie�o, kontynuacj� Nocy i dni. Rozpocz�a pisanie
ju� przed wojn�, wraca�a do niego wielokrotnie. W ko�cu na nalegania �Przegl�du Kulturalnego�
pr�bowa�a rzecz zredagowa� i opublikowa� na �amach tego pisma na pocz�tku lat
sze��dziesi�tych. I teraz przerwane, zarzucone, nie doko�czone ukaza�o si� dopiero po�miertnie,
pod prowizorycznym tytu�em Przygody cz�owieka my�l�cego (1970). Sk�ada si� to dzie�o z
trzech odr�bnych i od ko�ca pisanych ca�o�ci, ma luki, brakuje mu zako�czenia, ale i tak jest
ogromne. Mia�o by� zaprzeczeniem Nocy, a sta�o si� ich powt�rk�. To, co naprawd� w tym
utworze poruszaj�ce, to zmaganie si� niem�odej pisarki z tematem, jej �wiadomo�� archaiczno�ci
�rodk�w literackich, jakimi dysponowa�a, daremne pr�by przerwania zakl�tego kr�gu.
Rzecz poczyna si� nad Gop�em w okolicach powstania styczniowego. Na prze�omie stuleci
z si�str Domont�wien rodzi si� ich potomstwo, w�a�ciwi bohaterowie Przyg�d � Wochelscy
i Tomyscy. Po do�� zdawkowo ukazanym dwudziestoleciu rzecz p�cznieje w powie��
okupacyjn�. Autorka rozpisa�a siebie na kilka os�b i w ten spos�b rozwin�a tu tematyk� artystyczn�,
literack� i malarsk�. Ale to nie Iwaszkiewicz � tematem centralnym jest sama materia
�ycia. D�browska obywa si� niemal ca�kowicie bez opis�w, buduje swoj� ksi��k� z wydarze�.
Perypetie ca�ej gromady pociotk�w, kt�rym towarzyszy wiele innych postaci, maj� si�
z�o�y� na obraz spo�ecze�stwa a� po powstanie warszawskie, potraktowane zgodnie z �wczesn�
oficjaln� wyk�adni�. Trzeba przyzna�, �e ta proza potrafi chwilami wci�gn��, chocia�
jako wizja dziej�w Polski jest bardzo zdawkowa. D�browska stosuje w ksi��ce r�ne formy �
dziennik, listy, cz�� rozdzia��w to po prostu nowele. Analogie do Nocy ustawiczne. Te� Kalisz,
te� jaki� okropny Tomaszek, zwany tu Ludwikiem, i tak dalej. W ka�dym razie i tej
ksi��ce nie brak czytelnik�w.
10
Rewelacj� ostatnich lat jest prowadzony przez ca�e �ycie dziennik, kt�ry w ca�o�ci mo�e
si� ukaza� dopiero w 2005 roku, ale kt�rego bardzo obszerne fragmenty ju� publikowa�a prasa,
a obszerny wyb�r przygotowa� Tadeusz Drewnowski (pi�ciotomowa edycja Dziennik�w
ukaza�a si� w 1988 r. i obejmuje lata 1914-1965 � przyp. red.). Dzienniki stanowi� bogaty i
przejmuj�cy obraz �ycia pisarki.
Szkoda, �e tematem narodowym s� raczej wesela ni� pogrzeby, bo pogrzeb
D�browskiej-masonki � finansowany przez pa�stwo, lecz ko�cielny � to rzecz ca�kiem osobna
i specyficznie narodowa.
Na opr�nione miejsce post�pi�a Maria Kuncewiczowa (1899-1989). Pisarka powr�ci�a
do Polski dopiero po Pa�dzierniku i zamieszka�a tu na sta�e, cz�sto jednak podr�uj�c. Zreszt�
jej ksi��ki wyprzedzi�y j� niejako. W 1948 ukaza�y si� Klucze, potem Zmowa nieobecnych
(1957), Le�nik (1957), Gaj oliwny (1961), Don Kichot i nia�ki (1965), Tristan 1946 (1967),
Fantomy (1971), Natura (1975), Fantasia alla polacca (1981), Prze�rocza (1985). I Klucze, i
Le�nik, i Zmowa nieobecnych powsta�y wcze�niej i mia�y ju� wydania emigracyjne. Kuncewiczowa
(kt�rej tw�rczo�� przedwojenn� opisa�em w tomie pierwszym) by�a ju� w momencie
powrotu �ywym klasykiem. Ale jej dorobek powojenny r�ni� si� jednak od wcze�niejszego.
W istocie rzeczy przypomina�o to ewolucj� wojenn� Pawlikowskiej, kt�ra od sfery spraw
intymnych przesz�a do spo�ecznych i narodowych, z nie najlepszym dla siebie skutkiem.
Kuncewiczowa wysz�a jednak z pr�by zwyci�sko. Dla tych bardzo kobiecych autorek by�o to
nie mniej trudne ni� dla aktor�w kina niemego film d�wi�kowy, a przecie� gdy �wiat si� wali�,
trudno by�o poprzesta� na historiach romansowych. Warsztat Kuncewiczowej mia� jednak
w�a�ciwo�ci sprawiaj�ce, �e to przej�cie nie by�o specjalnie bolesne. Zapis �wiata i siebie samej,
swoich dyskretnych refleksji by� ju� wypr�bowany, cho�by w notatkach z podr�y do
Palestyny, kt�re z�o�y�y si� na tom Miasto Heroda (1939). Trzeba by�o tylko kontynuowa�.
Klucze to po prostu zapis wojennej w�dr�wki przez Francj� i Angli�, ale zarazem tak�e zapis
stanu ducha �rodowisk i narod�w, na kt�re Polacy byli w tym czasie skazani. Ksi��ka zapowiada
ju� p�niejsze Fantomy i Natur�, o wiele g��bsze i rozleglejsze. Ale Klucze nie dadz�
si� zredukowa� tylko do zapowiedzi czego�, maj� swoisty posmak relacji bezpo�redniej i aktualnej.
Nieco inaczej odby�o si� �unarodowienie� problematyki w Le�niku. Ta ksi��ka to niejako
pendant do Cudzoziemki. O ile ta ostatnia uchodzi�a za studium matki, o tyle Le�nik by� wariacj�
na temat ojca. Oczywi�cie, m�wimy o stronie fabularnej, poniewa� i w tym, i w tamtym,
i w innych jeszcze przypadkach Kuncewiczowa pisze po prostu o sobie, tak jak zreszt�
ka�dy na �wiecie autor � �e przypomn� s�ynne wyznanie Flauberta � �pani Bovary to ja�.
Le�nik powstawa� ju� przed wojn�, ale zapewne rozwin��by si� troch� inaczej. Jego bohater
jest permanentnym cudzoziemcem � i wobec Polak�w, i wobec Rosjan. �cigany fantastycznymi
zbiegami okoliczno�ci, nieco deux ex machina, cierpliwie przez autork� ratowany z
opresji i oczyszczany z podejrze�, w pos�pnych latach po powstaniu styczniowym z trudem
pr�buje odnale�� swoj� to�samo��. Problematyka narodowa by�a tu wr�cz nie do unikni�cia �
ale wzgl�dno�� rzeczy przypomina o wiele p�niejsze Zarudzie Iwaszkiewicza (a nawiasem
m�wi�c, Iwaszkiewicz nie m�g� Le�nika nie zna�).
Inna zupe�nie jest Zmowa nieobecnych, pr�ba polskiej panoramy �wiata czasu wojny. Zapewne
nie bez my�li o Dickensa Opowie�ciach o dw�ch miastach, rozpi�ta mi�dzy Londynem
a Warszaw�, czy inaczej, mi�dzy losem polskich emigrant�w w Anglii a losem kraju pod
okupacj� � na przemian. W�tek krajowy wyszed� troch� ko�lawo, kto tu nie by�, nie m�g�
odda� niepowtarzalnej atmosfery, w kt�rej niewyobra�alny koszmar sta� si� rzecz� zwyczajn�,
przyjmowan� do codziennej wiadomo�ci. Ciekawe, �e podobny brak odczucia zarzucano i
Putramentowi, kt�ry lata wojny sp�dzi� w Zwi�zku Radzieckim. Osob� centraln� jest jednak
emigrantka, �piewaczka, Zofia N-ska, daremnie poszukuj�ca sensu �ycia i to�samo�ci. Walory
obyczajowe i romansowe, a tak�e psychologia na�o�y�y si� tu na powie�� wojenn�, na by-
11
str� prezentacj� �sprawy polskiej� z perspektywy Londynu. Kuncewiczowa jest krytyczna,
nie unika ironii, a poczynania bohater�w s� w�a�ciwie daremne, chocia� nie ca�kiem pozbawione
nadziei. A zatem ksi��ka ostatecznie ko�czy si� zdaniem: �Przypominam: nie tylko
Szatan, ale i B�g obecny jest wsz�dzie, wi�c podr�nym kto� zawsze pomaga.� Jest to bodaj
najobszerniejsza ksi��k� Kuncewiczowej, tote� wiele tu przer�nych motyw�w, spraw, dyskusji.
Bohaterka jest �piewaczk�, a sama Kuncewiczowa omal ni� nie zosta�a, wi�c i ta problematyka
nie mog�a jej by� obca i zn�w mamy do czynienia ze studium w�asnych mo�liwo�ci,
z ewentualnym wariantem w�asnego losu. Jak si� zdaje, Zmowa, czy mo�e w og�le tw�rczo��
emigracyjna, by�a wa�n� nauk�, by nie przecenia� swojej polsko�ci jako atrybutu o
walorach �wiatowych. A londy�ska wie�a Babel musia�a by� dla autorki Cudzoziemki czym�
dobrze przecie� znajomym. Co� poza tym przypomina tutaj Na�kowsk�, a to dla mnie nie jest
wielki pow�d do zachwytu. Chocia� w�a�nie to, co u Kuncewiczowej nazywaj� �sztuczno�ci��,
wydaje mi si� godne uwagi. D�browska na przyk�ad zdaje si� sprawia� wra�enie, �e
zapisuje wszystko, Kuncewiczowa to, co jej zdaniem jest godne uwagi. I mnie to drugie stanowisko
wydaje si� ciekawsze i p�odniejsze, chocia� gdy np. opisuje polan�, a na niej zawilce
i przylaszczki, to podejrzewam, �e gdzie� tam rosn� i pokrzywy. Ale co z tego?
Osobne miejsce zajmuje w tw�rczo�ci Kuncewiczowej Gaj oliwny. By� pocz�tkowo przeznaczony
dla czytelnika angloj�zycznego, w�a�nie te� i po angielsku zosta� napisany, potem
r�kopis zgin��, powsta�a wersja polska i ta wreszcie, ju� w angielskim t�umaczeniu, trafi�a z
powodzeniem w �wiat. Ksi��ka odchodzi od kompleksu autobiograficznego i od kompleksu
polskiego tym samym. Fabu�a, wzi�ta z relacji prasowej, dotyczy zamordowania angielskiej
rodziny przez francuskiego ch�opa. U Kuncewiczowej rzecz wy�ania si� z kompleks�w i powik�a�
wojennych, a autorka �ledzi narastanie i rodzenie si� bestii w cz�owieku � s� tu partie
mocno mauriakowate w swej psychologicznej dociekliwo�ci. Je�li idzie o przesz�o��, to w
og�le w okresie powojennym nabiera ona dla Kuncewiczowej si�y fatalnej. To ona zatruwa
�ycie, kieruje wypadkami, my�leniem. Jest to zreszt� zrozumia�e � przesz�o�� jest cz�ci�
rzeczywisto�ci wewn�trznej, psychicznej i daje si� przeciwstawia� temu, co �na zewn�trz�.
�wiat magiczny ma swoje istotne miejsce w powie�ci za spraw� g��wnej bohaterki, zamordowanej
na ko�cu ma�ej dziewczynki Pat. By� czas, kiedy uwa�a�em Gaj za najciekawsz�
powie�� Kuncewiczowej, cho� dzi� przedk�adam nad ni� inne.
Tak w�a�nie do najwa�niejszych i najskrupulatniej skomponowanych powie�ci nale�y Tristan
1946, tak�e ksi��ka traktuj�ca o fatalno�ci losu. Przesz�o�� jest tutaj wobec bohater�w
czym� niejako zewn�trznym, gdy� ich losy kszta�tuj� si� wedle starego mitu o mi�o�ci Tristana
i Izoldy. Ciekawe, �e bohaterowie maj� �wiadomo�� owej zale�no�ci, wiedz�, �e odgrywaj�
role wcze�niej napisanego dramatu i przyjmuj� ten wyrok losu, a nawet staraj� si� niejako
mu pomaga�. Stylizacja jest rzeczywi�cie dok�adna, cho� naturalnie uwsp�cze�niona. To
dzieje wielkiej mi�o�ci m�odego Polaka Micha�a i Irlandki Kathleen. Rzecz si� dzieje w
Kornwalii, odnajd� si� te� odpowiedniki innych mitycznych bohater�w � z kr�lem Markiem
na czele. Kuncewiczowa jest bardzo wierna pierwowzorowi i, w przeciwie�stwie do niekt�rych
krytyk�w, nie uwa�am tego za wad�. To w�a�nie staje si� przes�ank� bardzo pieczo�owitej
stylizacji i ciekawego j�zyka powie�ci. Jest to jednak przede wszystkim wielkie studium
samotno�ci, rozpisanej na r�ne warianty i r�ne postaci. Mi�o�� jest tym, co najbardziej jeszcze
obiecuje wyzwolenie si� od samotno�ci, zespolenie z drugim cz�owiekiem. Ale przecie� i
mi�o�� nie ma wsp�cze�nie owej mocy wyzwalaj�cej, dostatecznej. Tristan i Izolda w wersji
Kuncewiczowej nie umr� z mi�o�ci, rozstan� si� po prostu. Oboje byli tylko aktorami, nic nie
by�o bardziej od aktorstwa rzeczywiste. Nie jest to motyw u Kuncewiczowej ca�kiem nowy.
Przeciwnie: sytuacja �cudzoziemca�, nieodwo�alne wyobcowanie przenika wszystkie jej
ksi��ki � ostatecznie tragedia Gaju oliwnego tak�e dotyczy cudzoziemc�w, jakimi byli Anglicy
we Francji. Po prostu cz�owiek jest �cudzoziemcem� zawsze, nie tylko dzi�, nie tylko w
Kornwalii i w owym tytu�owym roku czterdziestym sz�stym. A je�li to ksi��ka o niej samej �
12
to znalaz�a w niej Kuncewiczowa a� trzy wcielenia, trzy r�ne postaci, uwik�ane w odr�bno��,
mi�o�� i samotno��. Ju� wkr�tce odezwie si� niby to bez maski, we w�asnym imieniu.
Ale jak przez ca�e �ycie obdarza�a swych bohater�w sob�, tak teraz zacznie zapo�ycza� si� u
nich, wk�adaj�c najbardziej skomplikowan� mask�: swojej w�asnej twarzy i w�asnej biografii.
To w�a�ciwie do�� typowe wsp�cze�nie: prozaik ma w ko�cu do�� swoich powie�ciowych
�wiat�w, do�� fabu�y i zaczyna pisa� eseje, pami�tnik, autobiografi�. Czasem jest to
jego ostatnia szansa, ale nie tak jest u Kuncewiczowej. Zdobywszy �wiat, o tyle, o ile pisarz
mo�e go zdoby�, fascynuje czytelnik�w swoj� �prawd� i zmy�leniem�. Wymie�my tu wi�c
Don Kichota, ksi��k� o Hiszpanii, odrobin� chyba osch��, i utw�r Fantasia alla polacca o
m�odym Przybyszewskim � jeszcze jedno wcielenie obco�ci wobec �wiata, jeszcze jeden
przyk�ad przewagi �wiata wewn�trznego nad zewn�trznym. I wreszcie przychodzi jedna
ksi��ka o dw�ch tytu�ach � Fantomy i Natura, rzeczywi�cie znakomita. Kuncewiczowa nazywa
to autobiografi�, ale to nieprawda, czy mo�e nieca�a prawda. To jakby zestawianie styl�w
i smak�w �wiata. Od chwili obecnej cofa si� w przesz�o�� � w Fantomach w europejsk�, w
Naturze w ameryka�sk�. Ma o czym pisa�: wiele widzia�a, bardzo wielu ludzi pozna�a, do�wiadczy�a
bezwzgl�dnej wzgl�dno�ci s�d�w, postaw, obyczaj�w. Ma wielkie poczucie
�smaku� poszczeg�lnych miejsc i znakomity warsztat opisowy. Istotne jest to, �e w�a�ciwie
nikt i nic nie istnieje samo przez si�, a wszystko jawi si� w odniesieniu do czego� podobnego
lub niepodobnego w�a�nie. Sprawy osobiste mieszaj� si� z histori�, biografia z histori� rodzinn�,
tym jednak, co decyduje i o to�samo�ci, i o sensie, smaku �ycia jest kultura � w
swych najprzer�niejszych przejawach. Jak wspomnia�em, jest to mo�e najbardziej wystylizowana
ksi��ka Kuncewiczowej. Kto wie, czy nie najlepsza...
Witold Gombrowicz (1904-1969) jest chyba najbardziej na �wiecie znanym i cenionym
pisarzem polskim. Ale nie przysz�o to �atwo ani od razu. Jego przedwojenne utwory, ju�
om�wione w tomie pierwszym, z Ferdydurke na poczesnym miejscu, by�y znane i cenione
przez w�ski kr�g specjalist�w. Gombrowicz wyjecha� w sierpniu 1939 do Argentyny na kr�tk�
wycieczk�. Zaskoczy�a go tam wojna i w rezultacie sp�dzi� tam dwadzie�cia cztery lata,
przez wi�kszo�� czasu pracuj�c jako szary urz�dnik bankowy. St�d jednak zacz�� podbija�
�wiat, a podb�j ten prawdopodobnie tu� przed nagrod� Nobla przerwa�a mu �mier�. Zmar� ju�
w Europie, gdzie najpierw jako stypendysta Forda sp�dzi� rok w Berlinie Zachodnim, co mu u
nas bardzo za z�e miano, p�niej za� osiad� na po�udniu Francji, w Vence. W Polsce w latach
pi��dziesi�tych, popa�dziernikowych wznowiono jego utwory przedwojenne tudzie� wydano
Trans-Atlantyk i �lub. Pozosta�a jego tw�rczo�� musia�a czeka� nast�pne dziesi�ciolecia, a�
do zbiorowego wydania w 1985 roku.
Po d�ugim wojennym i powojennym milczeniu w 1953 roku ukazuje si� Trans-Atlantyk,
p�niej Pornografia (1960) i Kosmos (1965). Opr�cz tego Gombrowicz jest autorem dw�ch
bardzo s�awnych i na ca�ym �wiecie wystawianych dramat�w �lub i Operetka (sam Gombrowicz
w og�le do teatru nie chodzi�) oraz trzech tom�w Dziennika, drukowanego odcinkami w
paryskiej �Kulturze�, uwa�anego niekiedy, z niejak� przesad�, za jego najwybitniejsze dzie�o.
Autor to przewrotny, zawsze zaskakuj�cy, prowokuj�cy, dra�ni�cy swym egotyzmem, krytykowaniem
wszystkich i wszystkiego, a przecie� najzupe�niej niezwyk�y i bardzo p�odny intelektualnie.
Na polsk� literatur� wsp�czesn� wywar� wp�yw nie daj�cy si� przeceni�, od Lema
po m�od� proz�. Szczeg�lnie zawi�e problemy wi��� si� z jego polsko�ci�, nieustannie krytykowan�,
a stanowi�c� dla niego jednocze�nie zasadniczy punkt wyj�cia. Gombrowicz patrzy�
na sprawy szerzej � atakowa� wszelk� identyfikacj� narodow�, degraduj�c� konkretn� jednostk�
ludzk�. W Polsce szczeg�lnie wywo�ywa�o to � i wywo�uje � protesty, gdy� historia tak nas
kszta�towa�a, �e poczytujemy jednostk� za co� s�u�ebnego wobec grupy. Ograniczenia wolno�ci
(tak�e dobrowolne) st�d wyp�ywaj�ce znalaz�y si� w sytuacji wiecznie zagro�onego, ton�cego
statku, sta�y si� po prostu regu�� przetrwania. Ale rozpoznanie ogranicze�, uwarunkowa� i
wzgl�dno�ci takich ocen, jakie przynosi nam Gombrowicz, jest czym� ogromnie cennym.
13
Trans-Atlantyk (tak, wedle wyra�nych �ycze� Gombrowicza nale�y pisa� ten tytu�, a nie
Transatlantyk, jak to si� cz�sto praktykuje), utw�r chyba najszczeg�lniejszy, najbardziej drwi�cy i
szyderczy, najbardziej bogoburczy, zosta� spisany szczeg�lnym j�zykiem � pseudoarchaicznym,
pseudosarmackim, parodiuj�cym szlacheck� gaw�d� � a Gombrowicz m�wi� i o odniesieniach do
Pana Tadeusza. S� to przetworzone i sparodiowane argenty�skie przypadki autora. A wi�c na
wie�� o wybuchu wojny ucieczka ze statku, odmowa udzia�u w kolejnej europejskiej narodowej
rzezi. Gdy statek odp�ywa, ju� nie do Polski, lecz do Anglii, Gombrowicz, wyst�puj�cy tu pod
swoim imieniem i nazwiskiem � jak to ju� odt�d b�dzie we wszystkich ksi��kach � tak go �egna:
�A p�y�cie� wy, p�y�cie Rodacy do Narodu swego! P�y�cie� wy do Narodu waszego �wi�tego,
chyba Przekl�tego! P�y�cie� do Stwora tego �w. Ciemnego, co od wiek�w zdycha, a
zdechn�� nie mo�e! P�y�cie� do Cudaka waszego �w., od Natury ca�ej przekl�tego, co wci�� si�
rodzi, a przecie� wci�� Nieurodzony! P�y�cie�, p�y�cie�, �eby on wam ani �y�, ani Zdechn��
nie pozwala�, a na zawsze was mi�dzy Bytem i Niebytem trzyma�. P�y�cie� do �lamazary waszy
�w., �eby was ona dali �limaczy�a (...). P�y�cie� do Szale�ca, Wariata waszego �w., ach
chyba Przekl�tego, �eby on was skokami, sza�ami swoimi M�czy�, Dr�czy�, was krwi� zalewa�,
was Rykiem swym rycza�, wyrykiwa�, was M�k� zam�cza�, Dzieci wasze, �ony, na �mier�, na
Skonanie sam konaj�c w konaniu swoim Sza�u swojego was Szala�, Rozszala�!�
Istotnie, mocne s�owa.
Dalej mamy emigracyjny i ambasadzki cyrk cudactw wszelakich, a� wreszcie narrator, zaprzyja�niwszy
si� z bogatym argenty�skim gejem, musi wybiera� albo mi�dzy nim i str�czeniem
mu m�odego polskiego ch�opca, Ignasia, albo mi�dzy racjami Tomasza, ojca owego ch�opca.
Rzecz jest grotesk�, ale wyb�r ma znaczenie centralne, gdy� przebiega mi�dzy ojczyzn� a synczyzn�,
kt�ra jest przecie� po prostu wyzwoleniem z konwencji. (Ciekawe jednak, �e Gombrowicza
ani tu, ani w innych miejscach nie interesuje specjalnie, czego sobie w�a�ciwie owi synowie
�ycz�). Ta wielka rozprawa z polsko�ci� stawia pytania, kt�rych byle czym zby� nie mo�na. Ale
na to rozprawianie si� z sarmackim duchem polszczyzny Mi�osz bardzo s�usznie zareagowa�, �e
tymczasem wydarzy�o si� wiele i �by� mo�e rozprawianie si� na w�asn� r�k� jest potrzebne, a
nawet konieczne, tylko �e dla mnie to s� ludzie zbyt gruntownie ju� rozprawieni. I mn�stwo
spraw jest gruntownie ju� rozprawionych.� Tak chyba rzeczywi�cie by�o, �e Gombrowicz, oddalony
oceanami od wojny i Europy, wielu rzeczy nie czu� tak ostro i drastycznie jak Polacy w kraju.
Tote� nie mog� dziwi� lekkie tony w rozmowie o okupacji, kt�ra to rozmowa sta�a si� p�niej
kamieniem obrazy mi�dzy nim a krajem (nie tylko w�adz�). Nie prze�y� osobi�cie grozy, nie przeszed�
przez cie� �mierci. By� przez to i bogatszy, i biedniejszy zarazem. I kiedy on chcia� si� walnie
z sarmacko�ci� rozprawia�, w kraju tymczasem nale�a�o ratowa� jej resztki, skoro i bez Gombrowicza
synczyzna sta�a si� czym� tak absolutnym, �e o ojczy�nie niemal ca�kiem zapomniano.
Stara rozprawa mi�dzy dojrza�o�ci� a niedojrza�o�ci�, doros�o�ci� a m�odo�ci� powraca
najpe�niej i najprzewrotniej w Pornografii. Rzecz si� dzieje w Polsce, w Sandomierskiem,
podczas wojny, ale to tylko dekoracja. W cokolwiek ferdydurkowatym dworze dwaj starsi
panowie inscenizuj� �ycie. Chc� mianowicie skojarzy� par� m�odych, kt�rzy jednak wcale si�
ku sobie nie maj� i nie zamierzaj� rozgrzewa� ju� och�odzonej krwi narratora Gombrowicza i
jego przyjaciela Fryderyka. Wobec tego zamiast mi�o�ci mo�e by� krew i m�odzi zostaj� popchni�ci
do wykonania wyroku na jednym z przyw�dc�w podziemia, kt�ry popad� w depresj�
i stanowi dla innych potencjalne niebezpiecze�stwo. Rzecz si� udaje, a przy okazji ginie par�
innych os�b. W ten spos�b realizuje si� staro-m�oda kompozycja. Rzecz jest o str�czeniu,
wi�c tytu� uzasadniony, ale Gombrowiczowi idzie w przewrotny spos�b o nadawanie �yciu
sensu, chocia�by w zbrodniczy spos�b. Odczytuje si� te� t� blu�niercz� ksi��k� jako pamflet
na dawne, zmursza�e i ju� martwe konwencje i rytua�y. Ale po prawdzie by�oby to dzia�o
wymierzone w much�. Wa�niejszy jednak wydaje si� ten przew�d my�lowy, kt�ry podaje
14
Gombrowicz w rozmowach z Dominique de Roux ( Rozmowy z Gombrowiczem, w wydaniu
polskim nie podano wydawcy, miejsca i daty). Jest to wi�c dalej rozprawa mi�dzy Ojcem i
Synem, mi�dzy Niedojrza�o�ci�, kt�ra jest i Pi�kno�ci�, i Ni�szo�ci� zarazem. �Cz�owiek jest
mi�dzy Bogiem a M�odym� � pisze Gombrowicz. A w rezultacie �r�d�em rado�ci jest tworzenie,
chocia�by w krwawym materiale. By�o nie by�o, ksi��ka jest bardzo dwuznaczna, z
czego i sam Gombrowicz, i komentatorzy zdaj� sobie spraw�, i nie jestem do ko�ca przekonany,
czy sam Gombrowicz wiedzia�, co ostatecznie chce przez ni� powiedzie�.
Natomiast bezspornie arcydzielny jest Kosmos, a jego sens metafizyczny jest wyra�nie czytelny.
Zn�w dw�ch przyjaci� (jak w Ferdydurke i w Pornografii), tym razem m�odych, przybywa na wypoczynek
do Zakopanego. Wynajmuj� pok�j w willi, ko�o kt�rej znale�li powieszonego wr�bla. Tu
wchodz� w �ycie rodzinne � a przypomnijmy, �e Gombrowicz nie znosi� rodziny, kompromitowa� j�
przy ka�dej okazji, a i swoj� za�o�y� dopiero na staro��. Prowadz� osobliwe �ledztwo, gdy� si� im
wydaje, �e kto� podsuwa im znaki, wskazuj�ce, w kt�rym kierunku maj� post�powa�. Ma to na og�
zwi�zek z wieszaniem. Narrator zreszt� sam stwarza jeden z takich znak�w wieszaj�c uduszonego
kota. Wszystko kulminuje podczas wycieczki w g�ry, po prawdzie pielgrzymki urz�dzonej przez pana
domu do miejsca, gdzie przed laty mia� kochank�. Tu, w logicznym wyniku wszystkich dzia�a� organizacyjno-
�ledczych, wiesza si� zi�� gospodarzy, m�� Leny, w kt�rej podkochuje si� narrator.
Jerzy Jarz�bski, autor Gry w Gombrowicza (1982), s�usznie zwraca uwag�, �e to najbardziej
mroczna ksi��ka autora Ferdydurke. Nie chodzi naturalnie o Zakopane, o konkrety � one u Gombrowicza
s� zawsze bez znaczenia. To rzeczywi�cie jest kosmos, jego spos�b istnienia, jego spos�b
s�u�enia cz�owiekowi. Bohaterowie znajduj� jeden znak, ale rozwa�aj�, �e wsz�dzie dooko�a mo�e
by� tych znak�w pe�no, nieczytelnych. A i ten, odnaleziony, mo�e by� omylny, mo�e te� nie okaza�
si� �adnym znakiem. Na dodatek jeden z tych znak�w zosta� postawiony przez samego �ledczego �
to ju� pachnie Heisenbergiem, wedle kt�rego badaj�cy przekszta�ca rzecz badan�. Ostatecznie kosmos
nie ma �adnego sensu, lub dla upartego badacza-konstruktora ma sens wy��cznie tragiczny.
Mo�na przywo�ywa� r�ne analogie, ale wszystkie one b�d� zwodnicze. A wi�c i tu, i w
innych ksi��kach Gombrowicza mamy wyjazd � by nie rzec: ucieczk� � poza normalny czas i
miejsce, co mo�e zwraca� nas ku Czarodziejskiej g�rze. Bohaterowi Gombrowicza, tak�e
placet experiri, podoba si� eksperymentowa� i do�wiadcza�. Nat�ok spraw drobnych, byle
jakich, brudnawo�� ludzkiego �ycia przypominaj� Kafk�. I tu tak�e idzie o generalny s�d nad
�wiatem. Z kolei w�tek pseudokryminalny ma innych patron�w � i tak dalej. Ale to wszystko
daje niewiele, Gombrowicz jest w tym zupe�nie niepor�wnywalny i niepowtarzalny. �wiat
zewn�trzny ma�o go obchodzi � jest to zreszt� typowe dla owej egzystencjalistycznej formacji,
tak absolutnie antropocentrycznej, odbieraj�cej osobowo�� zwierz�tom, traktuj�cej
wszystko, co nie jest ludzk� �wiadomo�ci� per non est. Dla Gombrowicza �wiat to �wiat interakcji,
wzajemnych dostroje� si� ludzi i unik�w, nieustannych gier, schemat�w i podminowuj�cego
je chaosu. On tak�e, jak Sokrates, nigdy niczego nie nauczy� si� od drzew.
I�cie monumentalnie prezentuje si� trzytomowy Dziennik, obejmuj�cy lata 1953-1956,
1957-1961, 1961-1966 (wydanie krajowe � 1986). Jest bardzo odmienny w stosunku do innych
tego rodzaju publikacji. O �yciu codziennym autora, o miejscach, w kt�rych przebywa,
nie dowiadujemy si� nic prawie. Program Dziennika okre�la s�ynny wst�p:
Poniedzia�ek
Ja.
Wtorek
Ja.
�roda
Ja.
Czwartek
Ja.
15
Istotnie, jest to przede wszystkim �pami�tnik �ycia wewn�trznego�, ale przecie� nie zawieszonego
w pr�ni. Jest to Gombrowicz w zderzeniu z innymi lud�mi i problemami. A
wi�c w�asna tw�rczo��, a wi�c tw�rczo�� innych, traktowana najcz�ciej nader krytycznie. To
problemy malarstwa czy w og�le plastyki, a na w�tpliwo�ci Gombrowicza nie�atwo jest odpowiedzie�
(cho� mo�na). S� tu bardzo krytyczne wypowiedzi o komunizmie, o sprawach
narod�w � polskiego, argenty�skiego, niemieckiego czy francuskiego. Jak sam Gombrowicz
m�wi�, w Dzienniku znalaz�o si� wszystko, czym �y� w owych latach. Nie unika spraw drastycznych,
przeciwnie, mo�na by rzec, �e ca�y Dziennik jest drastyczny. Oczywi�cie wszystko
jest s�dzone wedle autentyczno�ci i niedojrza�o�ci. Co prawda w�a�ciwie nie ma dla Gombrowicza
rzeczy dojrza�ych, wszystko jest nie doko�czone, nie dokonane, zawieszone mi�dzy
tak a nie. Co nie oznacza, �e b�d�c w�a�ciwie zawsze in statu nascendi przybierze kiedykolwiek
posta� sko�czon�. Ten stan rzeczy zdaje si� Gombrowicza wiecznie gniewa� i w rezultacie
jest jakby nieodmiennie zagniewany na wszystko. Ten wielki traktat o sobie jest porywaj�cy
i dra�ni�cy zarazem. Jawnie niesprawiedliwy, jest przecie� jednocze�nie �wietny intelektualnie.
Jakie� kapitalne cho�by skojarzenie z Niemcami, myj�cymi ustawicznie r�ce �
�lady Makbet�. Jak m�drze pisze o wywy�szeniu i braku prawa do r�wno�ci wielkich tw�rc�w
(a tak�e takich narod�w jak �ydowski). Ale nie jest to rozm�wca lojalny ani sk�onny do
uznania praw swojego przeciwnika, ktokolwiek by nim by�. A wi�c ostatecznie nasze uczucia
pozostaj� mieszane � opr�cz podziwu jest te� nuta zniecierpliwienia, pomieszanego z rozbawieniem.
Wreszcie pozosta�y dramaty. Przedwojenna Iwona, ksi�niczka Burgunda (1938) teraz
dopiero trafia na �wiatowe sceny. Towarzyszy jej �lub. I �lub, i Operetka zosta�y zaopatrzone
we wprowadzaj�ce streszczenie-komentarz. Takie streszczenie, zwane �argumentem�, by�o
powszechnie przyj�te w dawnej literaturze europejskiej, a w naszym stuleciu pos�u�y� si� nim
Roman Jaworski w Weselu hrabiego Orgaza. Zwalnia to autora od dok�adnego i obszernego
rysowania ca�ej fabu�y. A zatem �lub to wizje polskiego �o�nierza, Henryka, podczas ostatniej
wojny we Francji. Te wizje to uwznio�laj�, to zn�w degraduj� jego zostawion� w Polsce rodzin�.
Jego ojciec na przyk�ad jawi mu si� to kr�lem, to karczmarzem. Bo oczywi�cie splecenie
�ojca� z �synem� obowi�zuje i tutaj. Kolebanie si� sytuacji, spiski, zdrady, wzajemna
walka postaci, polegaj�ca na spot�nia�ych minach i konwencjach, kt�rych prapocz�tek odnajdziemy
w scenie pojedynku w Ferdydurke, ma tu odniesienia historiozoficzne � sam
Gombrowicz powo�ywa� si� przy tym na Szekspira. Ale sk�din�d bli�ej tu pewnie do Pana
Boga i diab�a Sartre�a, cho� naturalnie jest to utw�r ca�kowicie niezale�ny i nawet nie wiem,
czy nie wcze�niejszy.
Operetka jest parabol�, obrazuje upadek zamku i w�adzy. Tutaj dwa poj�cia wchodz� ze
sob� w konflikt � ubrania i nago�ci, ta druga to oczywi�cie tak�e m�odo�� � i do niej nale�y
przysz�o��. Ale zarazem to tak�e co� w rodzaju historii naszego stulecia � wszystko, jak to u
Gombrowicza, w szyderczym sosie � najbli�ej st�d chyba do dramaturgii Witkacego. Operetka
okaza�a si� bardzo sceniczna, a konwencje tego gatunku wymarzone dla sposobu pisania
Gombrowicza.
Jest w tym jaka� sk�aniaj�ca do zadumy ironia losu, �e Gombrowicz, kt�ry tak strasznie
pragn�� wywy�szenia, nie do�y� w�a�ciwie do dni swojej chwa�y. A by� bezspornie jednym z
najbardziej jadowitych pisarzy naszego stulecia, i to na skal� �wiatow�. Je�li jednak wedle
niego b�dzie kiedy� nasz czas os�dzany, to ta ocena nazbyt r�owa nie b�dzie.
Podobnie jak Gombrowicz do najznakomitszych naszych pisarzy nale�y Teodor Parnicki
(1908-1988), kt�rego r�wnie� �przymierzano� do Nobla i kt�ry tak�e sp�dzi� d�ugie lata w
odosobnieniu na drugiej p�kuli, tyle �e w Meksyku. Ale los miota� Parnickim przez ca�e �ycie.
Urodzony w Niemczech, sp�dzi� dzieci�stwo na kresach Azji, na Syberii, w Charbinie.
Do Polski dotar� przy ko�cu lat dwudziestych, studiowa� we Lwowie, intensywnie pisa�, zno-
16
wu podr�owa�, by wreszcie po wybuchu wojny rzemiennym dyszlem przez Kujbyszew, Iran,
Irak, Jerozolim�, Londyn dotrze� do Meksyku, sk�d definitywnie wr�ci� do Polski w 1967.
To nie koniec osobliwo�ci, bo i pochodzenie szczeg�lne � wywodzi si� z polskiej, zgermanizowanej
rodziny, kt�ra nast�pnie si� zrusyfikowa�a... Nam trafi� si� jeden jedyny Parnicki,
szcz�ciem ten wielki w�a�nie. My�l�, �e gdybym by� Parnickim, patrzy�bym na los sw�j w�asny
ze zdumieniem, os�upieniem, a nawet lekk� trwog�. W p�nej tw�rczo�ci pisarza, gdzie
pojawi�y si� w�tki autobiograficzne, co� takiego istotnie znajdziemy.
Stworzy� dzie�o ogromne. Pod wzgl�dem ilo�ci, nowo�ci, rozleg�o�ci problematyki, sztuki
literackiej. Dzie�o tak�e, zastrzec to trzeba, nad wyraz trudne. To autor, kt�rego nie da si�
czyta� pobie�nie, wymaga od czytelnika wiele, czasem za wiele nawet. Jest przedmiotem niezliczonych
rozpraw i ksi��ek (Wac�awa Sadkowskiego, Antoniego Chojnackiego, Teresy Cie�likowskiej,
Ma�gorzaty Czermi�skiej). Wraz z Gombrowiczem i Buczkowskim patronowa�
m�odej prozie, co nie wiem, czy go cieszy�o niezwykle. Jego w�asne dzie�o zamyka si� coraz
bardziej z biegiem lat w sobie, tworz�c odr�bny kosmos, rz�dz�cy si� w�asnymi prawami.
Sam o sobie powiada�, �e nie potrafi napisa� ksi��ki kr�tkiej: nie dziwota, bo przy zasadzie
autotematyczno�ci sama rzecz pisana staje si� tworzywem dalszego ci�gu.
Ju� przed wojn� by� autorem powie�ci sensacyjnych, dramatu, rozleg�ej publicystyki,
opowiada�. Zdoby� te� uznanie ksi��k� historyczn� Aecjusz, ostatni Rzymianin (1937). Ale
to w istocie skromne pocz�tki. Prawdziwy skok nast�puje w czasie wojny, w Jerozolimie,
gdzie powstaj� Srebrne or�y (1943), najs�awniejsze dzie�o Parnickiego, sk�din�d pierwsza
�przymiarka� do nowej metody pisania. Jest to niejako genealogia naszego narodowego or�a
bia�ego � wedle Parnickiego jest to rzymski patrycjuszowski orze� srebrny, nadany przez Ottona
III Chrobremu, desygnowanemu na nast�pc� cesarskiego tronu. Otto, Sylwester II, Chrobry,
ca�a �wczesna Europa odbija si� tu w oczach irlandzkiego mnicha Arona, p�niejszego
arcybiskupa krakowskiego. Warto zwr�ci� uwag�, �e w samym �rodku najstraszliwszych z
wojen polsko-niemieckich Parnicki potrafi� nie by� siewc� nienawi�ci.
Dalej tw�rczo�� Parnickiego b�dzie p�yn�a jakby dwoma nurtami. Pierwszy dotyczy staro�ytno�ci,
drugi dziej�w Polski i �redniowiecza. Ale to okre�lenia bardzo nieprecyzyjne, bo
Parnicki przekracza ostatecznie ramy gatunku, czasu i przestrzeni, wszystko zaczyna si� ��czy�
ze wszystkim. Poszczeg�lne tomy cykl�w ukazuj� si� w r�nych latach, przemieniaj�c
si� dog��bnie.
Do cyklu antycznego nale�y S�owo i cia�o. Powie�� z lat 201-203 (1959) i najlepsza chyba
ksi��ka Parnickiego Koniec �Zgody Narod�w�. Powie�� z roku 179 przed narodzeniem Chrystusa
(1957). Od 1956 Parnicki zaczyna drukowa� w Polsce. Cykl Twarz ksi�yca obejmuje
trzy tomy � pierwszy z podtytu�em Powie�� z wiek�w III-IV i drugi Opowie�� bizanty�ska z
roku 450 ukazuj� si� w 1961, trzeci � przenosz�cy nas w VIII stulecie � w 1967. Do tego cyklu
nale�y te� w�a�ciwie �mier� Aecjusza (1966).
Najpot�niejszym cyklem zwi�zanym z histori� Polski jest Nowa ba��. Tom pierwszy,
odnosz�cy si� do wieku XI i osob� arcybiskupa Arona zwi�zany ze Srebrnymi or�ami, Robotnicy
wezwani o jedenastej, ukazuje si� w 1962, drugi � Czas siania i czas zbierania, lokuj�cy
nas w stuleciu XV � w 1963, trzeci, Meksyk w czasach Corteza, Labirynt � w 1964, czwarty,
zaplataj�cy si� wok� ewentualnej �mierci Krzysztofa Marlowa, Gliniane dzbany � w 1966,
pi�ty, bardzo ju� autotematyczny, ulokowany mniej wi�cej w stuleciu XVII, Wyl�garnie dziw�w
� w 1968, sz�sty, Palec zagro�enia, wkracza w czasy wsp�czesne i przynosi elementy
autobiograficzne, stawiaj�c poprzednie tomy w nowym �wietle � w 1970.
Na obrze�ach tego cyklu powsta�y tak�e ��cz�ce si� z nim powie�ci: Tylko Beatrycze �
pocz�tek wieku XIV (1962) i I u mo�nych dziwny. Powie�� z wieku XVII, kt�rej bohaterem
jest pan Zag�oba jako adept i agent jezuit�w (1965). Obie te ksi��ki nale�� do popularniejszych
powie�ci Parnickiego. Do tego� okresu meksyka�skiego trzeba odnie�� tak�e Ko�a na
piasku. Powie�� z roku 160 przed narodzeniem Chrystusa (1966). Taki by� z grubsza dorobek
17
meksyka�ski Parnickiego. Okres polski r�ni si� pod wieloma wzgl�dami, jest niepor�wnanie
trudniejszy, komplikuje si� relacja z czytelnikiem, natomiast bardzo si� nasilaj� elementy
autobiograficzne. Powie�� historyczn� zast�puje teraz fantastyczno-historyczna (co prawda
zrodzi�a si� ju� przedtem), a po prawdzie to autotematyczna. Bardzo ciekawe, �e nie jest to
jaki� upadek si� tw�rczych czy inny przymus, ale wyb�r �wiadomy: oto w 1980 ukazuje si�
znakomita ksi��ka Historia w literatur� przekuwana, z�o�ona z wyk�ad�w wyg�oszonych kilka
lat wcze�niej na Uniwersytecie Warszawskim � jasna, dowcipna, w pe�ni zrozumia�a, naprawd�
znakomita.
Z wi�kszo�ci� pozosta�ych czytelnik ma nie�atw� przepra