3887

Szczegóły
Tytuł 3887
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3887 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3887 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3887 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

PIOTR KUNCEWICZ KUNCEWICZ AGONIA I NADZIEJA LITERATURA POLSKA OD 1918 TOM I Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 Od wydawcy Pod koniec lat osiemdziesi�tych, gdy �Agonia i nadzieja� ukazywa�a si� w odcinkach w �Przegl�dzie Tygodniowym�, Stefan Kisielewski pisa�: �Tydzie� w tydzie� Piotr Kuncewicz, �w niestrudzony czytacz, nie Syzyf, lecz Herkules, omawia sylwetki i ksi��ki WSZYSTKICH kierunk�w, rodzaj�w, obieg�w. Czyni to sine ira et studio, �agodnie, cho� i bez ulgowych taryf, nie zacietrzewia si� politykiersko, charakteryzuje postawy, tak�e i b��dy; je�li kto� pisa� bzdury, przypomni mu to, ale bez z�o�liwo�ci, po prostu maj�c na uwadze wzgl�dy encyklopedyczno- rejestracyjne. Nikomu nie ma za z�e, �e kiedy� pisa� inaczej, a teraz si� zmieni�, nie dzieli niczyjej tw�rczo�ci na dwie postawy czy trzy etapy, pisarz to dla niego mimo wszystkich przemian zawsze ta sama ciekawa Osoba, a co napisane, to napisane, co wydane, to wydane, s�owa pisanego i opublikowanego si� nie zaprze, wchodzi ono do literatury i jej historii, ka�de stworzenie, od pluskwy do or�a, od komara do lwa, sk�ada si� na obraz Natury. Jest wi�c u Kuncewicza i Machejek, i Mi�osz, Przymanowski i Andrzejewski, Gerhard, Sroga i Brandys, Hamera i Herbert, Broniewski i Mackiewicz, wszyscy widziani z olimpijsk� pob�a�liwo�ci�, cho� i nie bez dyskretnego wytkni�cia tego, co wytkn�� nale�a�o: pomy�ek, etapowych nonsens�w, udawa�, maskowa�, mistyfikacji czy za�ama� lub wr�cz grafomanienia. Ale wszystko ze zrozumieniem: c� z tego powstanie za literacka Historia Naturalna, istny Tatarkiewicz, o kt�rego Historii filozofii Ko�akowski powiedzia�, �e ka�dy filozof przedstawiony jest tam, jakby by� najulubie�sz� postaci� Autora. C� za rzadka w naszych pokratkowanych etapami czasach metoda!� Jest wi�c �Agonia i nadzieja� pierwsz� i jedyn� jak dot�d autorsk� histori� wsp�czesnej literatury polskiej, obejmuj�c� czasy od 1918 roku po pocz�tki lat dziewi��dziesi�tych. Piotr Kuncewicz opisuj�c sylwetki tw�rcze polskich pisarzy przedstawia wielkie literackie bogactwo Polski XX wieku. Ukazuje wielowarstwowo�� tematyki, r�norodno�� form literackich. Wielk� zalet� pi�ciotomowego kompendium jest jego forma � gaw�da pe�na zabawnych opowiastek, anegdot o ksi��kach i ich autorach. Niestety, powstaj�cy w latach osiemdziesi�tych maszynopis autorski �Agonii i nadziei� nie mia� szcz�cia u wydawc�w. Najpierw zaj�a si� nim M�odzie�owa Agencja Wydawnicza, lecz nie zd��y�a urzeczywistni� swoich edytorskich zamierze�. Potem inicjatyw� przej�a �Officina�, publikuj�c w 1991 roku tom pierwszy. �BGW� pragnie odda� w r�ce Czytelnik�w ca�o�� edycji � pi�� tom�w, kt�re Autor ju� uko�czy�. Chcemy to uczyni� jak najstaranniej i jak najszybciej, tak aby ca�o�� dotar�a do Czytelnik�w w ci�gu roku. Rozpoczynamy od wznowienia tomu I, kt�ry uka�e si� jednocze- 5 �nie z tomem II; tom III, nad kt�rym zako�czyli�my prace redakcyjne, zamierzamy wyda� wczesn� jesieni� tego roku. Nast�pne tomy uka�� si� kolejno w odst�pach dwu � trzymiesi�cznych. Od przygotowania do druku tomu I min�y lata, ale czas bynajmniej nie obni�y� merytorycznej warto�ci dzie�a, tote� nie by�o potrzeby wprowadzania do� zmian. Tym niemniej rzetelno�� edytorska zobowi�zuje nas do odnotowania, i� na stronie 252 omy�kowo przypisano J�zefowi Wittlinowi imi� Jerzy, a tak�e tego, �e w tym czasie odeszli niekt�rzy omawiani przez Autora pisarze: Wincenty Burek (1988), Marian Czuchnowski (1991), Stanis�aw Ryszard Dobrowolski (1985), Maria Kuncewiczowa (1989), Teodor Parnicki (1988), Marian Piechal (1989), Adolf Rudnicki (1990), El�bieta Szempli�ska-Sobolewska (1991). Warszawa, 18 marca 1993 6 Przedmowa Andrzejowi Szyma�skiemu Przedmow� � jak wiadomo � pisze si� zawsze na ko�cu. Ale ja, pisz�c te wprowadzaj�ce zdania do Agonii i nadziei, jestem do�� jeszcze do ko�ca daleki, jeszcze grz�zn� gdzie� oko�o po�owy trzeciego tomu i sam nie wiem, czy nie trzeba b�dzie napisa� czwartego. To ju� jednak tylko niewielki dodatek do wszystkich tych paradoks�w i literackich nieobyczajno�ci, kt�re z�o�y�y si� na moj� ksi��k�. Zacznijmy od tego, �e to przecie� nie ja powinienem by� jej autorem. Bo ju� si� w�a�ciwie po�egna�em z krytyk� literack�. Moja poprzednia ksi��ka dotyczy�a staro�ytno�ci, a od jakiego� czasu zajmowa�a mnie nade wszystko prehistoria, narodziny i pocz�tki ludzkiego rodzaju. Natomiast do wsp�czesnych dziej�w literatury polskiej wraca� nie zamierza�em, sko�czy�em te� w�a�ciwie z dzia�alno�ci� recenzenck�, a ustalanie hierarchii bie��cych ju� mnie ca�kiem nie interesowa�o. W og�le zaprzysi�ga�em sobie, �e nie zbli�� si� do wieku dwudziestego na dystans mniejszy ni� jakie� tysi�c, tysi�c pi��set lat. Nie m�wi�c ju� o tym, �e interesowa�y mnie jedynie pogranicza tradycyjnych dziedzin. S�dzi�em bowiem i s�dz�, �e najwi�cej odczyta� pozwalaj� r�ne punkty widzenia. Dlatego pisz�c felietony z cyklu Wieczory z Patarafk� po�wi�ca�em je sprawom dziwnym i pozornie dalekim. Nieszcz�cie moje polega�o na tym, �e drukowa�em je w �Przegl�dzie Tygodniowym�. To bowiem pismo r�wnocze�nie publikowa�o co� w rodzaju zbiorowego zarysu najnowszej historii Polski, a ko�cz�c go �akn�o nowej strawy. Prowadz�cy za� dzia� kulturalny pisma m�j przyjaciel, t�umacz Andrzej Szyma�ski wpad� na pomys� zamieszczenia cyklu felieton�w dotycz�cych dziej�w literatury. I dot�d mnie dr�czy� i molestowa�, a� zgodzi�em si� je napisa� s�dz�c naiwnie, �e uporam si� z tym w przeci�gu roku i wr�c� bezpiecznie do swojej magii, paleolitu i wszelkich docieka� hermetycznych. Mog�em tak s�dzi�, poniewa� przez wiele lat by�em pogr��ony w literaturze wsp�czesnej po uszy. Krytyk� uprawia�em ju� lat trzydzie�ci, od 1953 roku. Doktoryzowa�em si� tak�e z poezji wsp�czesnej, na dodatek sam uprawia�em i wiersze, i proz�. Wreszcie uda�o mi si� pozna� osobi�cie bardzo wielu tw�rc�w, a pisz�c od lat wewn�trzne recenzje wydawnicze zdawa�em sobie tak�e spraw�, jakie s� og�lne tendencje rozwojowe. Poniewa� by�em i kierownikiem literackim w paru teatrach, s�dzi�em, �e mam niejakie rozeznanie w dramaturgii wsp�czesnej. Tak wi�c, robi�c rachunek sumienia uzna�em, �e na cykl felieton�w to w ka�dym razie wystarczy. 7 Ale w�a�ciwie ju� od pierwszej chwili koncepcja ca�o�ci zacz�a si� zmienia� i rozrasta�. I � by tak rzec� otrzymawszy od �Przegl�du� pomys� wielko�ci kapusty szybko wyhodowa�em z, niej baobab... Okaza�o si� po prostu, �e brak jest ksi��ki po�wi�conej ca�o�ci literatury wsp�czesnej. Jeszcze dwudziestolecie jest nie�le opracowane, ale naj�atwiej zdoby� podr�czniki szkolne o do�� specyficznym doborze materia�u. � Tak si� jako� uk�ada, �e program szkolny najwy�ej ceni pisarzy najnudniejszych. Tak czy inaczej, kr�g pisarzy zacz�� si� bardzo poszerza�, problemy j�y si� komplikowa� i ostatecznie sama Agonia uros�a w czw�rnas�b. Ucz�c innych, uczy�em si� sam, gdy� materia� okaza� si� tak rozleg�y, �e co chwila napotyka�em luki i we w�asnej wiedzy, i w opracowaniach. W rezultacie zrodzi� si� ogrom troch� ju� przerastaj�cy mo�liwo�ci jednego autora. A� nadto dobrze poj��em, czemu to dot�d nikt jako� nie kwapi� si� z podj�ciem tego trudu. Gdybym nie pisa� odcink�w prasowych, nie by�oby po�ytku i ze mnie. Okaza�o si�, �e to pu�apka prawdziwa, �e skoro si� ju� zacz�o pisa� co tydzie�, to nie ma od tego odwo�ania, urlopu, �wi�t czy wolnej soboty � i to przez lata ca�e. Gdyby jednak by�o inaczej, to ksi��ka powstawa�aby lat chyba ze dwadzie�cia i mog�aby w rezultacie nie powsta� wcale. Koncepcja odcinkowa, stanowi�ca � je�li idzie o histori� literatury � novum w skali bodaj czy nie �wiatowej, przynios�a inne jeszcze korzy�ci, trudy i ograniczenia. Ot� trzeba by�o komponowa� nie tylko ksi��k� jako ca�o��, lecz i ka�dy odcinek z osobna. A wi�c pomy�le� o dodatkowych pointach, a wi�c odrzuci� namaszczenie, przyj�� koncepcj� gaw�dziarsk� j�zyka i tak czy owak zrobi� wszystko, co mo�liwe, by czytelnicy po prostu si� nie zanudzili. Taki bat nie wisi nad �adnym belfrem: skoro czytelnik raz ksi��k� kupi�, to razem ze wszystkimi nudziarstwami. Natomiast nast�pnego numeru nieciekawego pisma mo�e nie kupi� wcale... Tak wi�c postanowi�em pisa� j�zykiem m�wionym, �ywym, nie stroni�cym od anegdoty, Nie wszystkim si� to spodoba � jeden z recenzent�w proponowa� na przyk�ad, by ksi��k� u�adzi� i unudzi�, jako �e podobno najwy�szym aplauzem dla naukowo�ci jest rozg�o�ne ziewanie. Ale sk�din�d kompozycja odcinkowa wnosi te� pewien element nie�adu, kt�ry bardzo trudno potem usun��. Trudniej te� o uj�cie panoramiczne i syntetyczne � pod batem uciekaj�cych tygodni nie�atwo jest zatrzyma� si� i obejrze� za siebie. A i wst�pne grupowanie materia�u bywa pot�niejsze, ni�by nale�a�o. Podstawowa trudno�� tej ksi��ki to ogrom przez nikogo jeszcze nie u�o�onego materia�u. Opracowania istniej�ce z regu�y dotycz� garstki tw�rc�w najwybitniejszych. Jeszcze p� biedy z dwudziestoleciem. � Mamy tu monumentaln� ksi��k� Kazimierza Czachowskiego, mamy i syntetyczne opracowania � na przyk�ad Les�awa Eustachiewicza, ale okres p�niejszy to ju� same k�opoty. W�a�ciwie najpe�niejszy i najbli�szy wsp�czesno�ci jest cykl ksi��ek podr�cznikowych Ryszarda Matuszewskiego, ale ci��y na nim serwitut szkolnej dydaktyki, co w praktyce oznacza, �e Matuszewski informuje nas o gustach referent�w i radc�w. W�odzimierz Maci�g om�wi� powojenne dwudziestolecie, Marian St�pie� wymieni� tylko najwybitniejszych, inne zn�w wydawnictwa �wiec� zawstydzaj�cymi lukami, poniewa� w pisarzach chciano widzie� nie pisarzy, lecz dzia�aczy politycznych. Takim �obiektywizmem� b�yszczeli nie tylko przedstawiciele Urz�d�w.� dosz�o i do tego, �e pewien zawadiacki autor za �re�imowego zgnilca i padalca� uzna� Andrzeja Ku�niewicza... Wszystkie te opinie nie tylko mi nie pomaga�y, lecz bardzo przeszkadza�y i wymaga�y dodatkowej odporno�ci wobec absurdalnych stanowisk, ujawnianych przecie� przez sk�din�d godnych uwagi ludzi. Zreszt� wyzwolenie si� od sentyment�w i resentyment�w politycznych nale�a�o do zada� najtrudniejszych. Przez ca�y czas dociera�y do mnie ��dania wi�kszego �upolitycznienia� ksi��ki, przy czym rozm�wcy rozumieli to kra�cowo odmiennie. A nie sz�o jedynie o zasadnicze podzia�y naszej epoki � przecie� opr�cz nich jest bezmiar koterii drobniejszych. A w og�le, ju� polityk� pomijaj�c, pisz� przecie� w du�ej mierze o ludziach �ywych i nie�le mi znanych. Czy X wybaczy mi kiedykolwiek, �e Ygrekowi po�wi�ci�em o p� strony wi�cej? Przenigdy! �e nie om�wi�em dok�adniej, nie wymieni�em tej ksi��ki, tamtego utworu... Co 8 wi�cej, nie mog� odm�wi� racji tym pretensjom. Ka�da ksi��ka to miesi�ce lub lata pracy, to wielki wysi�ek, to najlepsza wola... A tymczasem ja wszystkich musz� skrzywdzi�, o wszystkich napisa� za kr�tko, za pobie�nie. I tak nie wszystkich wymieni�, nie wszystko wylicz�. Wielkie by�y trudno�ci uk�adu. Ale przecie� wszystkie klasyfikacje s� tworem sztucznym i po prawdzie �aden pisarz w �adnej szufladce dobrze si� nie zmie�ci. Tutaj przyj��em co� w rodzaju uk�adu gatunkowo-pokoleniowego, przy czym interesuje mnie nie data urodzenia, lecz debiutu. W tych ramach pojawi�y si� i inne wyr�niki, jak tematyczny, a nawet geograficzny. Ale wszystkiego tego nie traktowa�em zbyt sztywno. Zreszt�, je�li idzie o czasy �ci�le wsp�czesne, brak jest jakiejkolwiek perspektywy. Granic� ksi��ki mia� by� rok 1980, w praktyce jednak staram si� doci�gn�� sw�j w�tek do ostatniej chwili. Inn�, �ci�le ju� techniczn� trudno�ci�, by� po prostu transport ksi��ek. Nie mog�em przecie� zamieszka� w bibliotece! A w gr� wchodzi�y ca�e tony zadrukowanego papieru, przecie� praktycznie rzecz bior�c, dziewi��dziesi�t procent czasu poch�ania mi czytanie, w�a�ciwie codzienne. Wozi�em wi�c ksi��ki ja, wozi�a moja �ona, przyjaciele, kierowcy z �Przegl�du Tygodniowego�, kto chcia� i m�g�. Podstaw� by� dla mnie ksi�gozbi�r Biblioteki Zwi�zku Literat�w Polskich uzupe�niony innymi zbiorami, g��wnie Biblioteki Narodowej. I ci�ko si� napracowa�y biblioteczne panie i panienki � Ewa, Gra�yna, Krystyna, Jagoda i Agata. W szczeg�lno�ci ksi��ka zawdzi�cza niewypowiedzianie wiele kierowniczce biblioteki, pani Krystynie Banasik, kt�ra s�u�y�a mi zawsze nie tylko ksi��kami, lecz i jeszcze cenniejszymi informacjami, nie tylko bibliograficznymi. Wreszcie pojawi�y si� trudno�ci czysto materialne. Gdybym �piastowa�� jaki� etat, mia�bym zapewne podstawy bytu, lecz wtedy naturalnie �adnej takiej ksi��ki bym nie napisa�. Zast�powa�a to w jakiej� mierze wiersz�wka z �Przegl�du�, co prawda nieszczeg�lnie imponuj�ca. Dwukrotnie otrzymywa�em stypendium z Funduszu Literatury, bydgoskie �Fakty� tak�e przyzna�y mi swoj� nagrod�. Ale w�a�ciwie przez ca�y czas trzeba by�o jeszcze dodatkowo pracowa� na swoje utrzymanie, co nie mog�o si� ostatecznie i na ksi��ce nie odbi�. Co prawda � w ma�ym raczej stopniu. Nie dysponowa�em wi�c swoim instytutem, katedr�, sekretark�, sta�ymi dochodami. I pisz� to z niejak� dum� na �wiadectwo, �e wszystko ostatecznie mo�na przezwyci�y�. Ale niezbity udzia� w tej ksi��ce maj� te� inni. �Przegl�d Tygodniowy�, sprawca wszystkiego �Andrzej Szyma�ski, biblioteka, moja �ona Irena, przyjaciele, recenzenci, jak Janusz Kryszak, Andrzej Gronczewski, Stefan Treugutt, szczeg�lnie za� Kazimierz Ko�niewski, redaktorzy, jak Katarzyna Grela i Andrzej K. Wa�kiewicz, redaktorki �Przegl�du Tygodniowego�, autorzy s�ownik�w, (IBL-owski Les�awa Bartelskiego) omawiani autorzy, inne pisma kulturalne zwracaj�ce mi uwag� na b��dy i opuszczenia z ��yciem Literackim� na pierwszym miejscu, a wreszcie sami czytelnicy, nadsy�aj�cy swoje uwagi, obdarzaj�cy mnie ksi��kami, dodaj�cy si�y i otuchy. Wszystkim sk�adam w tym miejscu najserdeczniejsze podzi�kowanie. Najbli�szym jednak wsp�pracownikiem by�a moja kotka, Patarafka, b�bni�ca �apkami po czcionkach i klawiszach, poddaj�ca wielokrotnie �wie�o napisane strony pr�bie swoich z�b�w i pazur�w. Czwarty ju� rok trwa to pisanie. I om�wienie niejednego autora trzeba by�o uzupe�ni� jeszcze jedn� dat� � ju� ostateczn�. Prosz� mi darowa� to zestawienie � nie mam ju� dzisiaj tak�e najmniejszego ze swoich wsp�pracownik�w. Nie zdawa�em sobie pocz�tkowo sprawy, jak wielkiego tematu dotykam i jak wielk� luk� b�d� pr�bowa� zape�ni�. Trzeba mi wi�c przyj�� odpowiedzialno�� za wszystkie b��dy, opuszczenia i nietrafne interpretacje. Mam nadziej�, �e moim nast�pcom rzecz powiedzie si� lepiej. Ja � co napisa�em, napisa�em. Piotr Kuncewicz Warszawa � Warszawa Miedzeszyn 1983-1986 9 Jak si� zacz�o 10 Listopad 1918. Niedawno zmar� Sienkiewicz. Kasprowicz ma pi��dziesi�t osiem lat Tuwim dwadzie�cia cztery, Gombrowicz � czterna�cie, Mi�osz � siedem, Baczy�ski urodzi si� za trzy lata, tak samo R�ewicz, Bia�oszewski za cztery, Grochowiak za szesna�cie, Wojaczek za dwadzie�cia siedem. Stulecie ma ju� lat osiemna�cie, w 1982 � kiedy zacz��em pisa� t� ksi��k� �tyle� samo, lecz do swego ko�ca. Min�o wi�c tymczasem prawie siedemdziesi�t lat, to jest tyle, ile przeci�tnie trwa ludzkie �ycie. Nie by�o �adnej przerwy, �adnego momentu, w kt�rym czas zatrzyma�by si�, cho� zdr�twia�ym ze zgrozy, rozpaczy czy, rzadziej, szcz�cia, ludziom par� razy tak si� wydawa�o. Rozpoczyna�a si� nowa epoka polskiego j�zyka, polskiej literatury, gdzie wszystko, jak zawsze, mia�o si� ze sob� splata�, zaz�bia�, wynika�, gdzie jak w jednej, czasem zgodnej, cz�ciej sk��conej rodzinie spotyka�y si� ze sob� r�ne pokolenia, gdzie zawsze najlepiej wiedzia�a babcia, a wnuczek i tak robi�, co chcia�, by po bardzo niewielu latach przekona� si�, �e robi tylko to, co mo�e i potrafi. Po czym on z kolei zaczyna� udawa�, �e wszystko wie najlepiej. W okresie los�w literatury por�wnywalnym do ludzkiego �ycia musia�y zachodzi� zmiany. Zachodzi�y powoli, najcz�ciej w pierwszej chwili wcale si� ich nie dostrzega�o; my jednak musimy przyj�� jaki� bardziej wyra�ny podzia�. Oczywi�cie, b�dzie to uk�ad sztuczny i, jak zobaczymy, tylko po�rednio zwi�zany z literatur�. Specjali�ci zawsze k��c� si� o wszystkie podzia�y, jest to ich umi�owane zaj�cie; robi� to z tak� pasj� i obiektywizmem, jak m�� i �ona usi�uj�cy dociec, kto pierwszy zacz��, kto pierwszy zawini�, kto w�a�ciwie ponosi odpowiedzialno��. A wi�c kiedy w�a�ciwie zacz�a si� literatura czy mo�e w og�le kultura �naprawd� dwudziestowieczna? Nie tylko u nas; na ca�ym �wiecie. Na pewno nie w styczniu 1901. Modernizm, secesja, symbolizm czy ekspresjonizm � jakkolwiek to nazwiemy � ani si� w tym momencie nie zacz�y, ani nie sko�czy�y. �Belle epoque�, jak nazwali ten okres Francuzi, trwa�a spokojnie dalej, tak samo przedtem jak i potem w�r�d bawi�cych si� na schy�ku najd�u�szego pokoju nowo�ytnej Europy pojawiali si� znienacka rewolucjoni�ci, rzucali bomby, organizowali strajki, ostatecznie szli na szafot, do wi�zie�, zes�anie. Naprawd� ca�kowity zwrot przynios�a dopiero pierwsza wojna �wiatowa i ten pocz�tek roz�o�y� si� na ca�e cztery lata. Pewnie, byli wielcy prekursorzy � Eliot, Apollinaire, Mann, Majakowski, lecz czytelnicy ca�ego �wiata nie zwracali na nich wi�kszej uwagi, wybieraj�c raczej Zol�, To�stoja czy Sienkiewicza. Lata wojny, 1914-1918, odmieni�y �wiat, przynios�y nowe pytania, nowe problemy, a wi�c musia�y si� zjawi� nowe pomys�y, nowe formy literackie. Polska za� by�a znowu wolna. Tak wi�c pocz�tek problematyki nowego stulecia i ponowionej wolno�ci zbieg�y si� ze sob�. Zobaczymy jeszcze wielokrotnie, b�dzie to dla literatury okoliczno�� niezmiernie istotna. 11 Pierwsz� epok� literatury polskiej zamyka w spos�b naturalny wojna 1939 roku. Przewa�nie jednak dzieli si� ten okres na dwie cz�ci. Powody s� istotne: umieraj� wielcy pisarze lat dawnych, Kasprowicz, �eromski, Reymont, Przybyszewski, mija pierwsza euforia wolno�ci, przychodzi wielki kryzys gospodarczy obejmuj�cy ca�y �wiat, w samej Polsce nast�puje za� proces centralizacji w�adzy. Literatura zmienia ca�kowicie nastr�j. Pytanie tylko, kiedy by w�a�ciwie nale�a�o postawi� cezur�? W 1932 � powiadaj� jedni, a to dlatego, �e ukaza� si� Kordian i cham tudzie� Noce i dnie. Nie bardzo wiem, dlaczego pozycje te mia�yby przes�dza� o podziale � zreszt� i tak pisano je przecie� wcze�niej. Rok wcze�niej pojawi� si� program �agar�w � a wi�c za�wieci�a niepokoj�ca gwiazda Mi�osza. Lecz przecie� i to by�o tylko kolejnym etapem rozwoju tendencji nazywanej Drug� Awangard�, kt�rej pocz�tek przypada na lata znacznie wcze�niejsze, mo�e na rok 1926, a wi�c powstanie grupy Kwadryga. Jest jeszcze do dyspozycji zamach majowy i wielki kryzys. Do�� jednak tej gadaniny: przyjmijmy co� po�redniego, wi�c rok mniej wi�cej trzydziesty. Tak samo przecie� nie potrafimy powiedzie�, w kt�rym roku, miesi�cu �ycia i o kt�rej godzinie ch�opiec sta� si� doros�y. Okres nast�pny rozci�ga si� od 1939 do 1945, chocia�, jak zobaczymy, w tych wojennych latach literatura przede wszystkim kontynuowa�a w�tki przedwrze�niowe. Interesuj�ce, �e robi�a to tak�e przez kilka lat powojennych, gdzie� do roku czterdziestego dziewi�tego. Potem znowu odmiana czasu: realizm socjalistyczny, okres, jak s�dz�, bardziej istotny, ni�by si� nam podoba�o, cho� raczej ze wzgl�du na co� tak mglistego, jak �psychika narodowa�, ni� na jakie� literackie dokonania. Od 1956 roku trwa w zasadzie jeden ci�g rozwojowy do 1980. Na og� wi�kszo�� uczonych m��w dzieli ten d�ugi okres na dwie cz�ci � granic� stanowi� ma naturalnie rok 1970. Jest to jednak podzia� polityczny raczej czy nawet jedynie personalny. Nic istotnego, zw�aszcza w zakresie literatury, nie uleg�o zmianie. Mamy wi�c ostatecznie rozk�ad nast�puj�cy: Literatura Drugiej Rzeczypospolitej 1918-1939 i jej dwa okresy: 1918-1930 1930-1939 Okres wojny i okupacji 1939-1945 Literatura Polski Ludowej od 1945 Okres wojny domowej 1945-1949 Okres realizmu socjalistycznego 1949-1956 Okres popa�dziernikowy od 1956 Ten schemat jest tylko w przybli�eniu prawdziwy. Zauwa�my od razu, �e nie ma tu mowy o takiej przemienno�ci pr�d�w i styl�w literackich, z jak� mieli�my do czynienia wcze�niej, to znaczy, �e przeplata�y si� nawzajem okresy romantyczne i klasyczne. A wi�c po �romantycznym� �redniowieczu, �klasyczny� renesans, potem zn�w barok i o�wiecenie, a dalej romantyzm i pozytywizm. Jeszcze do�� dorzecznie dato si� o tym m�wi� w stuleciu ubieg�ym, kiedy po neoromantyzmie przysz�a s�abawa fala �klasyczna� (przypominam, �e literatura dwudziestowieczna zaczyna si� wraz z pierwsz� wojn� �wiatow�), ale potem ju� podzia� ten straci� wszelki sens, mimo �e wielu usi�owa�o go kontynuowa�. Na przyk�ad od kilkudziesi�ciu lat wszyscy chc� by� raczej romantykami. Romantykiem wed�ug pewnych interpretacji by� Mi�osz, romantyzm zapowiadano oko�o roku 1957, potem wie�ci� romantyzm Bara�czak, Nowa Fala, a w roku osiemdziesi�tym programy romantyczne znowu wr�ci�y z wielk� si�� na �amy prasy. �adna literacka praktyka nigdy im jednak nie odpowiada�a. W tym�e samym czasie o tym�e Mi�oszu m�wiono, �e to �klasyk�, a na pocz�tku lat sze��dziesi�tych pojawi si� nawet ca�y program �klasyczny�. Mimo gromkich s��w chodzi�o po prostu o stylizacj�. Zreszt� ten stan rzeczy to jeszcze jeden pow�d dezorientacji zar�wno tw�rc�w, jak i czytelnik�w (krytyk to tak�e rodzaj czytelnika). 12 Zauwa�my przy tym pewn� rzecz osobliwa: chodzi nam o podzia� literatury, a wymieniamy same zdarzenia polityczne lub ekonomiczne. Ale tak to w�a�nie jest; najwi�ksze nawet wydarzenia z kr�gu kultury i nauki wydaj� nam si� jako� ma�o wa�ne w por�wnaniu z niewielk� bodaj rzezi�, solidn� demonstracj� lub upadkiem jakiego� m�a stanu. Do g�owy nam nie przychodzi, by liczy� czas od odkrycia Newtona, od napisania Hamleta, Dziewi�tej symfonii czy namalowania Madonny Syksty�skiej. Nawet nasza rachuba czasu zaczyna si� nie od pojawienia Ewangelii, ale od narodzin pewnego ma�ego ch�opczyka w miasteczku Betlejem. S�owo pisane, czasem �piewane lub m�wione jest naprawd� pot�g�, ale zawsze pot�g� po�redni�, wyrastaj�c� z �ycia spo�ecznego i ze �wiadomo�ci jednostki i t� sam� drog� do spo�ecze�stwa powracaj�c�. Zwi�zek z �yciem spo�ecznym by� przez ca�y czas znamieniem w�a�nie literatury polskiej. Dodajmy: zwi�zek szczeg�lnie mocny, �ci�lejszy zapewne ani�eli w innych krajach. �eby powiedzie� jeszcze dok�adniej � zasadniczy nurt literatury polskiej by� zawsze polityczny, spo�eczny, zaanga�owany, patriotyczny. Pisarz za� by� w Polsce bardziej ni� w innych krajach bojownikiem takiego czy innego programu spo�ecznego b�d� religijnego. Oznacza to wzmo�enie elementu aktualnego i, co tu du�o gada�, prowincjonalnego. Zapewne, element ten jest obecny tak�e w innych wielkich i ma�ych obszarach j�zykowych, jednak w stopniu niepor�wnanie mniejszym. Ani Boska Komedia Dantego (mimo �e tu aluzji politycznych jest wiele), ani Don Kichot Cervantesa, ani Hamlet Szekspira, ani Faust Goethego nie maj� za osnow� �adnej sprawy lokalnej. O �adnym z tych pisarzy nie mo�na by powiedzie�, �e �ca�� si��, ca�ym sercem, ca�� dusz�� s�u�y swemu narodowi, pa�stwu czy przyw�dcy. A jednak wolno przyj��, �e ka�dy z nich zrobi� dla swego kraju wi�cej ni� najp�omienniejszy pisarz patriotyczny dla Polski � oczywi�cie za wyj�tkiem tych dzie�, kt�re s� w tym samym stopniu narodowe, co uniwersalne. Bardzo by� mo�e, �e dora�nie najpotrzebniejsza jest ksi��ka mobilizuj�ca spo�ecze�stwo do idealnych wykopk�w. Lecz gdy wykopki si� sko�cz�, dzie�o nadaje si� ju� tylko na �mietnik. Tymczasem w Polsce zacz�o si� to ju� od Reja, od gorliwo�ci protestanckiej. Nie omin�o Kochanowskiego � ale te� jego poematy polityczne, odmiennie ni� pie�ni, fraszki lub treny, to niemal tylko dokumenty j�zyka. Lwia cz�� pi�miennictwa siedemnastego i osiemnastego wieku to po prostu agitacyjna bibu�a albo inne dydaktyczne ramoty. Czemu tak si� dzia�o? By� mo�e dlatego, �e Polska stara�a si� wzorowa� we wszystkim na staro�ytnym Rzymie, tam za� literatura polityczna wi�za�a si� z koncepcj� nieustannej obywatelskiej obecno�ci spo�ecznej. W Polsce te�, jak wiemy, szlachcic bez urz�du by� istot� niekompletn�, kalekim chartem. Musia� mie� bodaj urz�d tytularny, nie wyobra�a� sobie jednak �ycia bez sejmiku. Mieli�my posmak tego w latach 80-81, kiedy nic poza polityk� nie interesowa�o nikogo. Okres porozbiorowy utrwali� t� rol� literatury, w innej zreszt� sytuacji, poniewa� w�wczas literatura musia�a wystarczy� za wszystko, zast�pi� wszystkie instytucje narodowe. Mieli�my wi�c znowu samych niemal prorok�w i arcykap�an�w. Norwid, kt�ry nie da� si� sprowadzi� do tej jedynie problematyki, by� po prostu niepotrzebny i nie czytany. Kto mia� do�� narodowej problematyki, musia� zmienia� j�zyk. Przybyszewski pisa� pocz�tkowo po niemiecku, Conrad po angielsku. W og�le mo�e si� wydawa�, �e polsko�� jest tak st�onym wywarem, �e bez przymieszki czego� cudzego innym smakuje z trudem. Bo ja wiem? Narody europejskie w og�le nie �yj� w izolacji, s� przecie� po prostu prowincjami jednej ojczystej kultury staro�ytnej, w Polsce to poczucie by�o zawsze wyj�tkowo silne. �eby jednak by� sprawiedliwym, zauwa�my, �e potrzeba uczestnictwa w aktualnym �yciu by�a tak�e znamieniem literatury rosyjskiej, cho� tam stosunki spo�eczne uk�ada�y si� zawsze najzupe�niej inaczej. I jednak nie by�o to chyba tak powszechne, jak w Polsce. Zreszt� ka�d� tez� mo�na na upartego udowodni�. Sp�jrzmy na przedmiot tej ksi��ki: �yj�cych autor�w polskich (m�wi� naturalnie o samej literaturze) jest oko�o tysi�ca pi�ciuset. 13 Od 1918 zmar�o mniej wi�cej drugie tyle. Je�li ka�demu mo�na przypisa� �rednio dziesi�� ksi��ek po sto stron ka�da, to wszyscy razem napisali stron trzy miliony, czyli tyle, ile by si� przeczyta�o przez lat dwadzie�cia, codziennie czytaj�c stron pi��set. Czy� nie znajdzie si� w�r�d nich pro i contra ka�dej tezy? Na szcz�cie znajdzie si� tu i taka teza, �e o wszystkim pisa� nie warto. Z konieczno�ci i wyboru przyjmijmy j� za swoj�. Wielka wojna �wiatowa odmieni�a pogod�. Przepad�y gdzie� kolorowe i pyszne dwory beztroskiego Wiednia, Berlina� �wsp�czesnego Babilonu�, pysznego Sankt-Petersburga. Egzotyczna i daleka Ameryka zbli�y�a si� nagle, kiedy Stany Zjednoczone interweniuj�c w europejskie zmagania przysy�a�y swych prostodusznych ch�opc�w ze zdumieniem ogl�daj�cych wyrafinowane kraje przodk�w. Nie zawsze im si� podoba�y, musia�y jednak ich zafascynowa�. B�d� tu wraca�, coraz cz�ciej przywo��c opr�cz pieni�dzy tak�e w�asne ksi��ki i idee. Naprzeciw nim ruszy�a fala bia�ej emigracji rosyjskiej. Hrabiowie i arcyksi���ta obr�ceni w kelner�w i taks�wkarzy z zadum� spogl�dali na ambasador�w nowo wy�onionych pa�stw. A wszyscy prze�ywali szok cywilizacyjny. Pot�niej�cy z dnia na dzie� film, udoskonalone radio, samoch�d, czo�g, gazy, karabin maszynowy, ��d� podwodna, samolot � to nie by�y ju� tylko nowinki techniczne, nowomodny i niepraktyczny kaprys. Wszystko to zosta�o sprawdzone, wytrawione w tyglu wojny. Europa zmieni�a si� w pobojowisko. Trudno by�o dociec, jaka w�a�ciwie idea przy�wieca�a czteroletniej rzezi. Wygl�da�o na to, �e z inicjator�w wojny nie wygra� nikt. Trzy cesarstwa le�a�y w gruzach, ka�de z nich zmienia�o ustr�j, ka�de ponios�o dotkliwe straty terytorialne. Anglia i Francja uzyska�y dodatkowe ziemie zamorskie, Francja odzyska�a Alzacj�, ale oba kraje musia�y uzbroi� i przywie�� do Europy setki tysi�cy swoich afryka�skich i azjatyckich poddanych. A cz�owiek raz uzbrojony pr�dzej czy p�niej zapyta o swoje prawa. �Wielka wojna bia�ych ludzi�, jak j� nazwa� Zweig, by�a oczywistym nonsensem. Ujawni�o si� to ju� w czasie bezp�odnych zmaga�. W 1916 powsta�o w neutralnej Szwajcarii pod egid� rumu�sko-francuskiego poety Tristana Tzara ko�o dadaist�w, kt�rzy odpowiedzialno�ci� za ca�� rze�ni� obci��ali intelekt i kultur� ludzk�. Po wojnie w 15 ca�ej Europie zapanowa� ruch pacyfistyczny domagaj�cy si� powszechnego rozbrojenia, podwa�aj�cy sens istnienia jakiejkolwiek armii. Okropno�ci, nie zmy�lone okropno�ci wojny sta�y si� w�tkiem dowodowym dla Barbusse�a, Remarque�a, braci Zweig, Haszka i niezliczonej rzeszy innych. Remarque (jest to anagram niemieckiego pisarza Kramera) pisa� o �pokoleniu, kt�re zabi�a wojna, chocia� usz�o przed jej bombami i granatami�. A wszystkie pr�dy literackie, kt�re teraz wybuch�y wsz�dzie z ogromn� si��, mia�y posmak burzycielski: zniszczymy stary �wiat, star� mentalno��, star� poetyk�. Rzeczywi�cie, sko�czy�o si� co� nieodwo�alnie, ale na wi�ksz� jeszcze skal� i w inny spos�b, ni� sobie wyobra�ali naj�mielsi nawet nowatorzy. Wszystko to odnalaz�o si� i w kulturze polskiej, ale z pewn� modyfikacj�. Pierwsza wojna �wiatowa by�a �bezideowa�, w przeciwie�stwie do drugiej, kt�ra okaza�a si� najbardziej ideologiczn� wojn� historii. Nie tak jednak by�o w Polsce. Do wojny wr�cz wzdychano, czekano jej, z g�ry godz�c si� na rozlew krwi. Bo tylko wojna mog�a ofiarowa� Polakom wolno��, a �adne inne rozwi�zanie � jaka� autonomia, �wier�suwerenno�� itp. � nie by�o do przyj�cia. To Mickiewicz modli� si� o: �O wojn� lud�w prosimy Ci�, Panie�. Przybyszewski powita� wojn� wybuchem rado�ci ( Tyrteusz), a Edward S�o�ski (1874�1926) w �wietnym przez sw� prostot� wierszu tak stre�ci� sytuacj� Polak�w: Rozdzieli� nas, m�j bracie, z�y los i trzyma stra� � w dw�ch wrogich sobie sza�cach patrzymy �mierci w twarz 14 W okopach pe�nych j�ku, ws�uchani w armat huk, stoimy na wprost siebie � ja � wr�g tw�j, ty � m�j wr�g! (...........................) Na nasze niskie sza�ce szrapnel�w rzucasz grad i wo�asz mnie, i m�wisz: � �To ja, tw�j brat... tw�j brat!� (..........................) A gdy mnie z dala ujrzysz, od razu bierz na cel i do polskiego serca moskiewsk� kul� strzel. Bo wci�� na jawie widz� i co noc mi si� �ni, �e TA, CO NIE ZGINʣA, wyro�nie z naszej krwi. ( Ta, co nie zgin�a) Zgodzono si� wi�c na cen� krwi przelewanej po obu stronach frontu i skoro, jak si�( okaza�o, nie wylano jej na pr�no, cena nie wydawa�a si� wyg�rowana, cho�, o paradoksie, chyba �aden �o�nierz tamtej wojny nie mia� sytuacji tak absurdalnej i tragicznej. Tak wi�c Polacy bez wi�kszych w�tpliwo�ci wojn� wygrali. By� zryw robotnik�w Warszawy kopi�cych okopy i stosowny medal, kt�ry jednak dzi�ki niejakiej dwuznaczno�ci budzi� tylko wybuchy �miechu (�Stan�� w potrzebie�), by� Haller i za�lubiny z Ba�tykiem, by�a czw�rka bia�ych koni, wyprz�onych zreszt� przez warszawiak�w, gdy Pi�sudski po zdobyciu Kijowa jecha� do ko�cio�a �wi�tego Aleksandra od�piewa� Te Deum laudamus. Oczywi�cie by�a te� bezpardonowa walka polityczna i chaos sejmu, i zab�jstwo prezydenta Narutowicza, i bezmierny trud ��czenia trzech zabor�w. Kaden-Bandrowski nazwie jednak to wszystko �rado�ci� z odzyskanego �mietnika�, i ��mietnik� nie jest tu s�owem pogardliwym. Wi�c i literatura nie ma wiele, zw�aszcza na pocz�tku, elementu pacyfistycznego, nie skar�y si� i nie narzeka. Andrzej Stawar nazwa� pierwsze lata drugiej niepodleg�o�ci �mieszcza�sk� wiosn��. Zgoda, dlaczego jednak tylko �mieszcza�sk��? Literatura w ka�dym razie znalaz�a si� w sytuacji dla Polski szczeg�lnej, dla reszty �wiata � normalnej. Nie musia�a ju� zast�powa� szko�y, wojska, urz�du i licho wie jeszcze czego. Mog�a si� zaj��, w�a�nie, czym? We Francji, Anglii, Niemczech literatura tak�e przestawa�a by� �zwierciad�em spaceruj�cym po go�ci�cach� i te� nie bardzo wiedzia�a, w kt�r� stron� si� uda�. Koncepcja goni�a koncepcj�, odnowy i rewolucje podawano na tuziny w ka�dym pisemku. Okaza�o si�, �e literaturze nie wystarczy po prostu by�, �e musi najpierw okre�li� sw�j program, �rodki dzia�ania, nast�pnie wysma�y� przewidzian� z g�ry mikstur� i przekona� czytelnik�w, �e jest to lekarstwo zbawienne i niezast�pione. Ka�dy kolejny punkt by� 15 trudniejszy do wykonania, a ostatni w�a�ciwie beznadziejny. C� jednak pozostawa�o? Mo�na by�o cytowa� sobie Waltera von der Vogelweida z jego �ja �piewam tak, jak �piewa ptak�, lecz na�ladowa� go by�o ju� nie spos�b. I od tego mniej wi�cej czasu literaci w obliczu nieustannego wyzwania dokonuj� czyn�w wr�cz heroicznych. Tym bardziej, �e sytuacja robi si� coraz ci�sza. Rozw�j kina, radia, telewizji, fotografii, technik rejestracji d�wi�ku przynosi wci�� rosn�c�, coraz bardziej gro�n� konkurencj�. W Polsce szczeg�lnie raz po raz jawi�o si� pytanie: czym mo�e by� literatura, je�li przesta�a by� ideologi�? Lecho� wo�a� jeszcze w Herostratesie: �A wiosn� � niechaj wiosn�, nie Polsk� zobacz�, ale ju� Mi�osz sceptycznie pyta� w Ocaleniu: �Czym jest poezja, kt�ra nie ocala narod�w ani ludzi?� Po latach okaza�o si� dowodnie co� jeszcze innego: literatura nie potrafi by� ideologi� wspieraj�c�, nie potrafi ciekawie powiedzie� tego, co si� da wyczyta� w codziennych artyku�ach wst�pnych. Je�li ma by� zarazem ideologi� i literatur�, to ta ideologia musi mie� charakter opozycyjny. Ten stan rzeczy doprowadzi� ju� w Polsce Ludowej do niezliczonych zatarg�w i nieporozumie�. W rezultacie, dzieje literatury dwudziestowiecznej � to obraz nieustannej szarpaniny, ryzykownych a z rzadka tylko udanych eksperyment�w, w istocie ci�g�ego rozst�powania si� gruntu pod nogami � i to bynajmniej nie w Polsce tylko. Bezwzgl�dna liczba czytelnik�w wzros�a oczywi�cie, ale procentowo sprawa wygl�da�a rozpaczliwie. Fikcja literacka w dotychczasowym rozumieniu utraci�a ogromn� cz�� blasku na rzecz reporta�u, eseju, dobrze napisanej ksi��ki naukowej. Ten jednak ostatni dzia� nale�y do rzadko�ci, skoro nawet naukowe opracowania samej literatury ziej� nud� i strasz� fatalnym, nieczytelnym j�zykiem. Drugim uj�ciem literatury okaza�a si� rozrywka, a �ci�le m�wi�c piosenka, kt�ra dociera do milion�w, podczas gdy wiersz, w najlepszym razie, do niewielu tysi�cy. Nie mo�na w tej chwili przesadzi�, jak si� ten proces ostatecznie zako�czy, gdy� mimo drugiej wojny �wiatowej, mimo rozwoju technologii wszelakich, ci�gle jeszcze trwa ta sama epoka, kt�ra rozpocz�a si� kilkadziesi�t lat temu. Jeszcze trwa agonia gatunk�w, przekona�, tradycyjnych form i gust�w; jeszcze nie spierzch�a nadzieja, �e pr�dzej czy p�niej wybudujemy lepszy, prawdziwie ludzki �wiat, �e sam cz�owiek nie musi by� najokrutniejsz�, najbardziej przewrotn�, k�amliw� i krwaw� istot�, jaka kiedykolwiek nawiedzi�a Ziemi�. Literatura naszego stulecia przedstawi�a wiele pomys��w i wiele idei. Bywa�a na wszystkich barykadach, pr�bowa�a wszystkich mo�liwych form. To samo naturalnie robi�a i literatura polska, chocia� na skutek okoliczno�ci parokrotnie traci�a kontakt z literatur� �wiatow�. Uda�o si� jej jednak przynajmniej kilka razy nawi�za� z innymi literaturami znacz�cy dialog. A nawet w tym�e samym Monachium, z kt�rego niegdy� wysz�o zaprzeczenie nie tylko literatury, lecz wr�cz biologicznego istnienia Polak�w, odezwa� si� g�os Waltera Jensa, �e by� mo�e tylko literatura ameryka�ska i polska maj� co� �wiatu do powiedzenia nowego. By�o to co prawda w latach sze��dziesi�tych. Ale my jeste�my na razie dopiero na pocz�tku lat dwudziestych, Pisz� jeszcze wielcy z poprzedniego okresu, a niekt�rzy ze starszych staj� si� wielcy lub znakomici w�a�nie teraz. Niekt�rzy z nich b�d� pisali d�ugo, prze�yj� drug� wojn� �wiatow� i niejedn� odmian� czasu. A nawet przekrocz� ramy tej ksi��ki � jak Kazimiera I��akowicz�wna. Ale nimi zajmiemy si� jednak p�niej. Bo najbardziej charakterystyczna dla okresu stanie si� prawie natychmiastowa ofensywa literacka m�odych, zjawisko prawie nam nie znane po nast�pnej z kolei wojnie. Dlaczego? Z bardzo smutnych powod�w. M�odzi, kt�rzy czyniliby przewr�t literacki bezpo�rednio po roku 1945, po prostu zgin�li. A w ka�dym razie ich ewentualni przyw�dcy. Czy jednak wszyscy? Okaza�o si� po jakim� czasie, �e nie. Ale mo�na tu m�wi� co najwy�ej o �zmianie warty�, podczas gdy po 1918 objawia si� nowa epoka. I ju� ich mamy, ju� chodz� po warszawskim Krakowskim Przedmie�ciu, ju� zape�niaj� poci�gi zd��aj�ce do nowej stolicy. A wi�c � konduktorze �askawy, zawie� nas do Warszawy. 16 Poezja Pasei�ci i nowatorzy 17 Skamandryci � prawodawcy gustu B�ogos�awione to by�y czasy, kiedy charakter poezji wyprowadzano bezpo�rednio z klimatu, z kuchni, z wina lub piwa. Pi�knie by�o r�wnie�, gdy wystarczy�o si� powo�a� na charakter narodowy, a jeszcze ca�kiem zno�nie, gdy klasa spo�eczna wystarczy�a do tego. Niestety, mo�na wprawdzie zbudowa� efektowne zestawienie oparte na tym. �e trzy miasta z r�nych zabor�w, Pozna�, Krak�w i Warszawa, wyhodowa�y sobie ekspresjonizm, Awangard� i Skamandra, b�dzie ono jednak ma�o p�odne. Ekspresjonizm zreszt� znaczy� niewiele. Prawdziwy pojedynek stoczy�y natomiast ze sob� Skamander i Awangarda, a skutki tej batalii prze�ywamy w�a�ciwie do dzisiaj. Pocz�tek nale�a� do Skamandra. Skamander to rzeczka przep�ywaj�ca ko�o Troi, a zarazem imi� b�stwa tej rzeki, sprzymierze�ca Hellen�w. I nie tylko Hellen�w � Skamander zosta� przecie� przyswojony przez Wyspia�skiego i przep�ywaj�c ko�o Wawelu �po�yska wi�lan� �wietl�cy si� fal��. Czy wi�c w Troadzie, czy w Polonii by�a to dla tamtego pokolenia �rzeka domowa�. A ci, kt�rzy przybrali sobie takie w�a�nie miano wcze�niej ju�, bo w latach 1916-1919, spotkali si� w akademickim pi�mie o r�wnie klasycznym tytule �Pro arte et studio�. Z naszej perspektywy jest to zbie�no�� wiele m�wi�ca, ale w owym czasie by�o to naturalne. Prawie naturalne, bo jednak nie bez reszty. Potem by�a jeszcze na Nowym �wiecie kawiarnia �Pod Picadorem�, gdzie poeci recytowali swoje wiersze. Ciekawe, �e to przetrwa�o �adnych par� miesi�cy, podczas gdy podobne poetyckie przedsi�wzi�cia powojenne, i to wspierane przez najznakomitszych aktor�w, wcale wzi�cia nie mia�y. Mo�e to zreszt� wina nie tyle poezji, co mar�y na kaw� i alkohol. Tak czy inaczej, Skamander jako grupa powsta� w 1919, a jako miesi�cznik wychodzi� w latach 1920-1928 i nast�pnie 1935-1939. By� on zwi�zany z g��wnym kulturalnym tygodnikiem dwudziestolecia, �Wiadomo�ciami Literackimi�. Tw�rc�, w�a�cicielem i redaktorem tygodnika by� Mieczys�aw Grydzewski (1896-1970) � cz�owiek, kt�ry je�li nie pomnik, to tablic� pami�tkow� z pewno�ci� w Warszawie mie� powinien. Dodajmy, �e d�ugoletnim sekretarzem redakcji �Wiadomo�ci� by� W�adys�aw Broniewski. Sztandarowych skamandryt�w by�o pi�ciu: Julian Tuwim, Jan Lecho�, Antoni S�onimski, Kazimierz Wierzy�ski i Jaros�aw Iwaszkiewicz. Lecz wkr�tce ju� do��czy�o do nich grono innych i wcale niebagatelnych poet�w. A wi�c przede wszystkim bardzo kiedy� ceniony, dzi� chyba troch� nies�usznie zapomniany Feliks Przysiecki (1883-1935), autor jedynego tomu �piew w ciemno�ciach (1921). Chodzi�y s�uchy, �e niejeden wynalazek poetycki m�odszych i p�odniejszych koleg�w by� w�a�nie jego dzie�em. W ka�dym razie poeci tacy jak Tuwim, Le 18 cho�, Wierzy�ski czy Staff wyra�ali si� o nim z najwy�sz� rewerencj�. Mo�na wierzy�, �e nie bez powodu. By� mo�e on w�a�nie jest tym prz�s�em decyduj�co ��cz�cym M�od� Polsk� z lekcewa��cymi j� nast�pcami. P�niej skamandryci rozmno�yli si� bardzo. Na r�wnych niemal prawach do��czy� Stanis�aw Bali�ski. Przeni�s� si� tu z pozna�skiego �Zdroju� J�zef Wittlin, zbli�y�a si� Kazimiera I��akowicz�wna, niedaleko by� Staff, trudno chwilami orzec � mistrz czy na�ladowca, by� zakopia�czyk Jerzy Mieczys�aw Rytard, bardziej znany jako autor powie�ci i opowiada� taternickich i sportowych, Pawlikowska-Jasnorzewska, W�adys�aw Broniewski, Stefan Napierski, Jerzy Paczkowski, �wiatope�k Karpi�ski, Jerzy Liebert i inni � ludzie bardzo r�ni, przewa�nie zreszt� m�odsi. Zarazem powstaje wra�enie, jakby ta nast�pna skamandrycka generacja prawie bez wyj�tku wcze�nie wymar�a czy te� zosta�a wymordowana. Tymczasem los by� dla zasadniczej grupy skamandryt�w wzgl�dnie �askawy. Po wi�kszej cz�ci znakomicie urz�dzeni przed wojn�, powi�zani wi�zami przyja�ni, znajomo�ci, za�y�o�ci z establishmentem, MSZ-etem, dyplomacja, niebiedni, kokietuj�cy nutk� lewicow�, w ustawicznych efektownych woja�ach. (Poza paroma miesi�cami niesrogiego aresztu odnosi si� to i do Broniewskiego.) Po wojnie, je�li wr�cili do Polski, r�wnie� nie mogli si� u�ala� � tragiczny los sta� si� raczej udzia�em tych, co pozostali na obczy�nie. Niekt�rzy zw�aszcza sztuk� �ycia opanowali w stopniu podziwu godnym. A w ko�cu � dlaczego by i nie? W imi� czego pisarz w�a�nie ma by� m�czennikiem permanentnym i niezawodnym? Skamandryci nie mieli rzekomo programu i szczycili si� tym bardzo, zw�aszcza �e atakowano ich za to ostro. Widocznie spodziewali si� przyj�cia tak dobrego, �e program i �mudne przyn�canie publiczno�ci wydawa�o si� niekonieczne. Nie pomyli� si�. A jednak ��czy�o ich sporo. Julian Tuwim pisa� kiedy� bu�czucznie: �B�d� ja pierwszym w Polsce futuryst��. Zdanie cytowane przy ka�dej okazji na dow�d, jak �atwo i cz�sto rewolucjoni�ci s� w istocie a� do niepoczciwo�ci tradycyjni. A jednak z tym futuryzmem to nie by�a ca�kowita brednia. By�a wprawdzie w Polsce grupa o wiele radykalniejszych futuryst�w i do niej, naturalnie, Tuwim nie nale�a�. Ale przecie� program futurystyczny wp�ywa� nie tylko na grupy zaprzysi�one. Ot� program ten, ujmuj�c rzecz w brutalnym skr�cie, nawo�ywa� do aktywizmu, dzia�ania, zaufania pod�wiadomo�ci, cia�u, m�odo�ci, a rezygnacji z intelektu i przesz�o�ci, kt�r� nale�a�o odrzuci�. A przecie� skamandryci, a �ci�lej m�wi�c, sam Tuwim i Wierzy�ski odwo�ywali si� w�a�nie do m�odo�ci i dynamizmu, do kultu �ycia, czyli witalizmu, byli wyra�nie uwiedzeni ��ytym �yciem�, dniem dzisiejszym. Wyra�a�o si� to spi�trzeniem czasownik�w, kt�re przecie� m�wi� o dzia�aniu, miejsk� sceneri� wierszy, kultem m�odo�ci i tak dalej. A r�wnocze�nie � prosz� zwr�ci� uwag� na te nazwy: �pro arte�, �Skamander�. M�wili�my ju� o tym � kto�, kto nawet w nazwie odwo�uje si� do przesz�o�ci, nie chce chyba tej przesz�o�ci zniszczy� ani ni� nie gardzi? Z biegiem czasu oka�e si�, �e to nie przypadek, �e elementy klasyczne b�d� narasta�. �Sarenka Horacja�ska� stanie si� dla Tuwima wr�cz symbolem. A symbolem wa�nym dla wszystkich skamandryt�w b�dzie Dionizos, b�g nie tylko wina, ale tak�e tajemniczych, niewyra�alnych g��bi �ycia. Ten sam Dionizos, kt�rego mogliby�my dzisiaj nazwa� patronem muzyki rockowej, jej wykonawc�w i s�uchaczy. Podobnie bowiem szale�stwo gest�w, okrzyk�w i zniszcze� ogarnia�o uczestnik�w pochodu Dionizosa (ale co prawda Orfeusza tak�e). Futury�ci nie doczekali si� rocka� pewnie by si� im bardzo podoba�. Pocz�tek dwudziestolecia nale�a� w ka�dym razie do Juliana Tuwima (1894-1953) i jego przyjaci�. Ten �odzianin by� prawdziw� furi� literack�. Wiersze, oczywi�cie, ale tak�e piosenki dla wszystkich kolejnych kabaret�w, ale tak�e przek�ady, przer�bki, zw�aszcza sceniczne, pasja szperacza kolekcjonuj�cego osobliwo�ci czarnoksi�skie, alkoholiczne i nade wszystko literackie. Za �ycia uwielbiany i wyklinany zarazem. Wyklinany jako �yd o dziwnym nieco stosunku do w�asnego pochodzenia, kt�re by�o dla tych przecie� Polak�w i wy- 19 wy�szeniem i pi�tnem. Nie darmo niekt�rych jego utwor�w nie powstydzi�by si� rasowy antysemita. Po �mierci doczeka� si� degradacji chwilami niemal zupe�nej, teraz jego poezja powoli znowu zwy�kuje na literackiej gie�dzie. By�oby rzecz� wr�cz nieprawdopodobn�, by Tuwim mia� naprawd� odej�� w zapomnienie. Bo w istocie, cokolwiek historycy literatury nie uradz�, jest to niejako �poezja pierwszej potrzeby�, w swym bogactwie odpowiadaj�ca wszelkim nastrojom, dobrym i niedobrym, �wietlistym i szarym. Tuwim to uczuciowiec i nastrojowiec prze�wietny wypowiadaj�cy to, co si� odczuwa, lecz wypowiedzie� trudno, w ogromnej ilo�ci wariant�w. Por�wnajmy: Na szafirowym nieba tle, W seledynowej lekkiej mgle Ksi�yc. �nieg skrzy si�. S�ycha� chrz�st i skrzyp, Patrzy przez srebrne kwiaty szyb Ksi�yc. Jeszcze kieliszek! Widz� dno I my�l� sobie: No-no-no! � Ksi�yc?! (Likier) I teraz impet: Budowali Bia�y Dom, Stupi�trowy Bia�y Dom, Budowali dom szalony, Stupi�trowy, marmurowy, Na drabinach, rusztowaniach Wznosili piorunochrony, By we� bit jaskrawy grom Jak w ko�cielne l�ni�ce g�owy. (...............................................) A by� jeden murarz m�ody, Co niebieskie oczy mia�, Na czterdziestym pi�trze sta� I tak �piewa� murarz m�ody: �A jak stanie dom gotowy, Stupi�trowy Bia�y Dom, Ma�o b�dzie moim snom, P�jd� wy�ej, p�jd� dalej, Bo si� bia�e s�o�ce pali, P�jd� wy�ej, zrobi� wi�cej, Stanie pi�ter sto tysi�cy!� ( Pie�� o bia�ym domu) Ciekawe, �e w p�niejszej o epok� erze �tr�jek murarskich� i �systemu potokowego� nikt podobnie spontanicznego wiersza napisa� ju� nie potrafi�... Zawi�y splot tej poezji ��czy pro- 20 test spo�eczny z wo�aniem do Boga, kt�re nie jest tylko konwencjonalnym ozdobnikiem. Lecz wszystko jest jednak nastrojem, nastrojem, nastrojem... W�r�d licznych jego tom�w najs�ynniejsze chyba by�y: Czyhanie na Boga (1918 ), Sokrates ta�cz�cy (1920) i Rzecz czarnoleska (1929). Wiemy ju�, �e wyst�powa�y tu elementy futurystyczne � ruch, p�d, dynamika niekoniecznie intelektualna, raczej w�a�nie m�odzie�czo nie�wiadoma. Mimo zachwyt�w nad przyrod�, traw�, zieleni�, wiatrem (s�ynne studium Dwa wiatry) �ywio�em poezji skamandryckiej by�o miasto, domy, sklepy, ulice i ludzie je zape�niaj�cy, zwyczajni, daj�cy si� opisa�. Jeden jest fryzjerem, drugi urz�dnikiem � ten to garbus, tamten �straszny mieszczanin� itd. Sytuacje s� konkretne i wywodz� si� z potocznego �ycia. Bo te� poezja ta nie dzieje si� ju� w miejscach dostojnych i romantycznych, a ten, kto w niej przemawia, i ten, do kogo przemawia, to zwyczajni ludzie. Taki na przyk�ad nieszcz�sny Piotr P�aksin, telegrafista na stacji Chandra Uny�ska. Ciekawe, �e tych swoich mieszczan Tuwim kocha, a zarazem nienawidzi i wr�cz nimi gardzi. To zn�w przypomnienie postawy horacja�skiej pomiataj�cej mot�ochem, t�umem po prostu. Zreszt�, co tu ukrywa�, postawa taka jest zawsze aktualna i nie bez powod�w. Albo si� w t�umie bierze udzia�, staj�c si� jego cz�stk�, albo si� patrzy z boku i wtedy wygl�da to przera�aj�co. Ani przed wojn�, ani po wojnie w�adze nie kocha�y tego wiersza. �wiadectwa odmowy udzia�u w oficjalnym �wi�cie, poetyckiej, ludzkiej niezale�no�ci po prostu: Jubiluje dzicz poga�ska, Megafony rycz� z mieszka�. Mnie sarenka Horacja�ska Za r�owe wzg�rze pierzcha. Ja za tob�, wdzi�czna Chloe, W lub� pogo�, z niepokojem... Ach, polotne! ach, weso�e Rozmajowe my�li moje! Jubiluj� � nie rozumiem, Kocham, goni� � serce bije. Z tego wzg�rza kr�ty strumie�, Nachyli�a si� i pije. A to wszystko: rzecz dziewcz�ca, Rzecz swobodna, sobiepa�ska. Wiatr taneczny mn� zakr�ca, Bywaj, Chloe Horacja�ska! ( Na ulicy) Tym bardziej, �e nawet skamandrycki poeta nie ca�kiem przesta� by� kap�anem. Ma tylko innego boga � jest nim sama poezja, s�owo. Tuwim bowiem jest typowym przedstawicielem takich poet�w, kt�rych wsp�cze�nie nazwano �s�owiarzami�. I rzeczywi�cie potrafi z j�zykiem wyczynia� cuda. Rym, rytm godzi si� z mow� potoczn�, poeta opisuje d�wi�kiem, czyli stosuj�c onomatopej�. D�wi�k przek�ada na kolor, a kolor na d�wi�k daj�c w ten spos�b synestezj�, rozszczepia znaczenie s��w, doszukuje si� sens�w i brzmie� zapomnianych: �jarzy� to znaczy pra�y� jarem, prajarem ognia�. M�wi wr�cz o swojej �ojczy�nie-polszczy�nie�. W ten spos�b sam j�zyk sta� si� ojczyzn�. Kryje si� w tym znacznie wi�cej ni� tylko efektowne sformu�owanie. 21 Dos Passos we wst�pie do jednego z tom�w swojej monumentalnej trylogii USA pisze, �e prawdziwym �ywio�em jednocz�cym Amerykan�w � tak przecie� r�nych, tak odmiennych trybem �ycia, tradycjami, pochodzeniem, jest nie co innego, jak w�a�nie j�zyk. To mowa, mowa angielska spaja wszystko i czyni zbiorowo�� � narodem. Ot� Tuwim prze�ladowany za pochodzenie musia� jednak nawet ze swoimi prze�ladowcami znale�� jaki� wsp�lny mianownik, co�, czego by mu nikt nie m�g� zaprzeczy�. I t� wsp�ln� ojczyzn� wszystkich Polak�w sta�a si� w�a�nie mowa rodzinna. Swoje mistrzostwo doprowadzi� tak daleko, �e jej ograniczonym zasobem d�wi�k�w i znacze� potrafi� imitowa� inne j�zyki. S�ynna jest jego fraza �hawajska�: �mali po polu hulali i pili kakao�, a ju� szczytem wirtuozerii s� g�o�ne S�opiewnie: W bia�odrzewiu ja�nie d�ni s�oneczno, Miodzie z�oci biatopa�em �y�nie, Drzewia pe�ni pszczel� i pasieczn�, A przez li�cie kra�nie p�k s�owi�nie. A gdy sierpiec na nieb�oczu �y�cie, W cieniem ciemnie jeno niedo�piewy, W bia�odrzewiu �wirnie i srebli�cie S�owik s�odzi s�owisie�kie ciewy. ( S�owisie�) Z biegiem czasu obraz poezji Tuwima zmienia si� o tyle, �e wygasa jakby impet na rzecz melancholii i coraz bardziej wzrasta rola tradycji. Pojawia si� te� motyw pacyfistyczny, w g�o�nym wierszu Do prostego cz�owieka, kt�rego wzywa si�: �R�nij karabinem w bruk ulicy! Twoja jest krew, a ich jest nafta!� (Zabawne; m�ody cz�owiek powiedzia� kiedy� w telewizji: �starsi wywo�uj� wojny, a m�odzi na nich gin��. Jakie� my � oni jest, jak wida�, zawsze konieczne). Tuwim �adnym rewolucjonist� naturalnie nigdy nie by�, zreszt� naprawd� nie by� nim �aden skamandryta poza Broniewskim. Przeciwnie, s�awi�; zreszt� bardzo pi�knie, Pi�sudskiego. Ale w latach trzydziestych zdoby� si� na niezmiernie krytyczny poemat, Bal w Operze, przeciwstawiaj�cy w meandrach i wybuchach s��w skorumpowane sfery rz�dowe i owego �prostego cz�owieka�. Poemat jest pe�en pomys��w, rozb�ysk�w, koncept�w, to wr�cz czysty barok. Sympatia Tuwima jest oczywi�cie po stronie �prostego cz�owieka�, ale � jak si� zdaje � wi�cej ma do powiedzenia o paskudnych �decydentach� sanacyjnych. C�, w ko�cu to przecie� z nimi, a nie z prostym cz�owiekiem do knajpy chodzi�... Lecz i jednych, i drugich bawi� i osza�amia� swoimi niebywa�ymi i szelmowskimi konceptami: Pr�no� repliki si� spodziewa�, Nie dam ci prztyczka ani klapsa, Nie powiem nawet: �pies ci� je.a��, Bo to mezalians by�by dla psa. ( Na pewnego endeka, co na mnie szczeka) Wojna druzgocz�c poet�w, og�uszy�a i Tuwima. Ale w�a�nie d