3858

Szczegóły
Tytuł 3858
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3858 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3858 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3858 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Piotr Jakub Karcz BANDA I. TAJEMNICZA MAPA �ycie jest niczym ma�a kropla wody sp�ywaj�ca po dachu. Niewiadomy jest cel jej w�dr�wki. Nie p�ynie wed�ug swoich upodoba�, lecz pod��a zgodnie z kszta�tem dachu. A� wreszcie spada � plum � i odchodzi w niepami��. Tu� za ni� pod��a nast�pna, nie r�ni�ca si� prawie od swojej poprzedniczki. Za ni� jeszcze jedna i jeszcze jedna... � A niech to, dach przecieka! � wykrzykn�� Joe, spogl�daj�c z niezadowoleniem na sufit. Dopiero co przyjecha� do swojego rodzinnego miasteczka � Niaresz. By� pe�en optymizmu, poniewa� czeka�y go dwa miesi�ce zas�u�onych wakacji. Poza tym nareszcie mia� okazj� spotka� si� z najlepszymi przyjaci�mi. W gruncie rzeczy Tomasz, Ma�y i Michu (bo o nich mowa) podobnie jak Joe chodzili do szk� w Poznaniu. Nie mniej jednak niecz�sto by�o im pisane spotyka� si� wsp�lnie. Teraz dopiero, kiedy ca�a czw�rka przyjecha�a na wakacje, Joe zaprosi� wszystkich do siebie (a raczej do dziadk�w, u kt�rych przebywa�). Aby jednak tradycji sta�o si� zado��, postanowi�, �e zbior� si� wszyscy, podobnie jak za dawnych lat, w drewnianym szajerku. Budynek ten sta� u dziadk�w od niepami�tnych czas�w. To tam w�a�nie, kiedy ca�a czw�rka mia�a jeszcze mleczne z�by, zosta� powo�any przez Joego Klub Poszukiwaczy Przyg�d. Jak si� p�niej okaza�o, nie zrobi� on wi�kszej furory (wszelkie przygody zazwyczaj ko�czy�y si� solidnym laniem). P�niej, kiedy ch�opcy nieco doro�li, przemianowali klub na Stowarzyszenie Zjawisk Niewyja�nionych, ale i to nie przyj�o si� na sta�e. Powodem tego by� fakt, i� pewnej nocy, kiedy postanowili odnale�� UFO na terenie niareszowskiej mleczarni, weszli w drog� jakiemu� z�odziejowi i zostali pobici. Oczywi�cie napastnika uj�to, ale wok� ca�ego stowarzyszenia narobi�o si� wiele szumu. Od tego czasu wszystkich czterech ch�opak�w zacz�to nazywa� (g��wnie �artobliwie) �band�", a z racji tego, �e Joe by� najstarszy, najbardziej utrwali�a si� forma: �banda Joego". Joe by� powa�nie wygl�daj�cym, wysokim osiemnastolatkiem. Mia� czarne, kr�tkie w�osy, zaczesane lekko do g�ry. Poza tym, jako jedyny w �bandzie" nosi� lekkie w�sy. Gdyby kto� stwierdzi� o nim, �e jest samodzielny, pomyli�by si�. Pomyli�, ale z racji tego, �e s�owo �samodzielny" by�oby w tym miejscu absolutnie zbyt ma�o powiedziane. Rodzice Joego bowiem wyjechali z Niaresz, kiedy mia� zaledwie trzyna�cie lat i zamieszkali w Warszawie. Pocz�tkowo by� na wychowaniu babci i dziadka. Jednak od trzech lat mieszka� sam w Poznaniu (tam te� ucz�szcza� do technikum) i doskonale sobie radzi�. Cechowa� si� du�� dok�adno�ci� i doskona��, wr�cz fotograficzn� pami�ci�. Cokolwiek robi�, stara� si� wykonywa� jak najciszej. Przezwisko �Joe", wymy�lone wiele lat temu przez Tomasza, sta�o si� tak popularne, �e ma�o kto w Niaresz wiedzia� jak jego w�a�ciciel naprawd� ma na imi� (nawet ja ju� nie pami�tam). Joe w�a�nie siedzia� przy stole i notowa� co� w wiekowej kronice �bandy". Szajerek, w kt�rym si� znajdowa�, sk�ada� si� tylko z jednej izby, do kt�rej dwoma niedu�ymi oknami wpada�o �wiat�o dzienne (tego dnia raczej niezbyt obfite) oraz krzywych drzwi, kt�rymi wpadali cz�onkowie bandy. Po prawej stronie Joego, ko�ysa� si� na sto�ku Ma�y (prawdziwe jego imi� to Andrzej). By� to niski, przystojny blondyn o zielonych oczach i delikatnych, wr�cz dziewcz�cych rysach. Jego d�ugie, mleczne w�osy zdobi�a, mocno rzucaj�ca si� w oczy, czerwona opaska. Tu� obok le�a� du�y, m�dry owczarek niemiecki � Paks. Ma�y uko�czy� niedawno szesna�cie lat. By� rozpieszczonym, bardzo utalentowanym muzycznie jedynakiem. Od najm�odszych lat gra� na kilkunastu instrumentach (oczywi�cie nie na raz), a ze swoj� gitar� prawie si� nie rozstawa�. Mia� te� swoje ciemne (chocia� �ciemne" to powiedzenie jak najbardziej wzgl�dne) strony. Mianowicie mia� bzika na punkcie dziewczyn i piwa. O ile zdobywanie serc niewie�cich przychodzi�o mu niezwykle �atwo, to z zakupem alkoholu mia� du�e trudno�ci. Najgorsz� wad� (czy mo�e zalet�?) przypisan� Ma�emu, by�a nadmierna gadatliwo��. Woda powoli, aczkolwiek intensywnie kapa�a z dziury w suficie. Ma�y wyci�gn�� d�o� i patrzy�, na uderzaj�ce w ni� krople� � Zawsze zastanawia�em si� nad sensem istnienia � powiedzia� po chwili milczenia. � Kiedy� byli�my ma�ymi dzieciakami i spotykali�my si� tutaj codziennie. Wszystko by�o takie proste� � �ycie jest prostsze ni� my, ludzie je sobie wyobra�amy � powiedzia� Joe odrywaj�c wzrok od kroniki. � Popatrz na mnie, stukn�a mi ju� osiemnastka, a ja nadal tutaj przyje�d�am, dalej szukam przyg�d� Na sam� my�l o osiemnastych urodzinach Joego, Ma�emu przypomnia�a si� wyprawiana w Poznaniu impreza oraz smak wypitego na niej piwa. Ju� mia� zamiar chwyci� gitar� i zagra� na niej weso�� piosenk� o tym trunku, gdy nagle nadszed� Michu. Wysoka, masywna posta� pojawi�a si� w drzwiach szajra. � Cze�� ch�opaki, ale leje! O, Joe kop� lat! � powiedzia� grubym g�osem przecieraj�c d�oni� swoje kr�tkie w�osy. Zaraz potem wyci�gn�� z kieszeni jak�� mokr�, zwini�t� w rulonik kartk�. � Sp�jrzcie! Znalaz�em to u dziadka na strychu. � Poka�! � wykrzykn�li jednocze�nie Joe i Ma�y. By� to po��k�y skrawek papieru, na kt�rym widnia�a naszkicowana w do�� wyra�ny i czytelny spos�b jaka� mapa. W �rodku niej by� krzy�yk. W prawym, g�rnym rogu kartki widnia� tajemniczy znak, wygl�daj�cy niczym grecka litera psi stoj�ca na swojej, obr�conej o sto osiemdziesi�t stopni kopii. � E tam! Znam te twoje stare sztuczki. B�dziemy szuka� i znowu znajdziemy jaki� kibel � powiedzia� niedowierzaj�cy z do�wiadczenia Ma�y. � To nie ja zrobi�em t� map�, daj� s�owo! � Wiecie co � wtr�ci� Joe � wydaje mi si�, �e ta mapa powsta�a du�o wcze�niej. Sp�jrzcie jaki po��k�y papier! Nasta�a cisza. Ch�opacy zastanawiali si�, czy mapa jest tylko kolejnym, �wietnie wyre�yserowanym dowcipem Micha, czy te� mo�e wskaz�wk� do jakiego� niezwyk�ego miejsca. Rozwa�ania te przerwa� Joe, kt�ry w�a�nie spojrza� na zegarek. � Tomek jednak nic si� nie zmieni�. Sp�nia si� jak zawsze� Tymczasem czwarty cz�onek �bandy" bez po�piechu zbli�a� si� do szajerka. Spokojnie wszed� i z u�miechem przywita� si� z pozosta�ymi ch�opakami. Jego oczy b�yszcza�y, a woda a� �cieka�a z mokrych w�os�w. W normalnych warunkach Joe zwr�ci�by uwag� Tomaszowi. Teraz jednak, kiedy widzieli si� po raz pierwszy od przesz�o miesi�ca, rado�� spotkania spowodowa�a, �e sp�nienie posz�o w niepami��. � Popatrz na to! Sp�nialski przyjrza� si� uwa�nie mapie, po czym powiedzia�: � Ho, ho, to mi wygl�da na dosy� stare, lecz c� to za miejsce? Joe u�miechn�� si� wodz�c wzrokiem po kolegach. Ch�opacy znali dobrze ten u�miech. On pojawia� si� zawsze ilekro� mieli us�ysze� co� rewelacyjnego. Tak by�o i tym razem� � Oj kiepsko z wami� Pami�tacie wycieczk� do Leszna? � Jasne! � odpar� kpi�co Michu. � Wtedy Ma�y zakocha� si� w tej pindyryndzie. � Nie �adnej pindyryndzie, tylko w Basiuni � skorygowa� Ma�y. � A tak w og�le, to co to ma do rzeczy? � Spokojnie, wszystko w swoim czasie � stwierdzi� Joe. � Powiedzcie mi teraz, czy pami�tacie jak potem zrobili�my sobie �mini surwiwal"? � A, ju� wiem! � wykrzykn�� Tomasz � to przecie� mapa pag�rk�w, na kt�rych mieli�my ob�z! Na tej skarpie Michu spad� z drzewa! � Aha! � wrzasn�li niemal jednocze�nie Ma�y i Michu. � Cieszy mnie niezmiernie, �e wszyscy s� ju� zorientowani � u�miechn�� si� ironicznie Joe. � Lepiej p�no ni� wcale. Proponuj� wobec tego wyjazd jutro. Cz�onkowie �bandy" zostali ca�kowicie zaskoczeni natychmiastow� decyzj�. Najbardziej jednak Michu. � Nie! � wykrzykn��. � Tylko nie jutro! � Dlaczego? � zdziwi� si� Tomasz. � Bo jutro� ten tego� no� musz� dziadkowi skopa� ogr�dek. Mo�e pojedziemy pojutrze, co? � O, nie! � zaprzeczy� dono�nie Ma�y. � Jad� do Poznania do kina na �Tringo II". Ju� kupi�em bilety. � Przecie� ten film to jedna wielka cha�a � wtr�ci� Joe. � Wiem o tym doskonale, ale um�wi�em si� z Krysi�� � Rozumiem. Nie s�dz�, aby cokolwiek nak�oni�o ci� do tego aby nie jecha� � A tobie Tomku, kiedy najlepiej pasuje? � powiedzia� Joe, stosunkowo powa�nym tonem. Spytany nic nie odpowiedzia�, tylko u�miechn�� si� i wzruszy� ramionami, daj�c tym samym do zrozumienia, i� odpowiada mu ka�dy termin. � No to ju� wszystko wiem � u�miechn�� si� po raz kolejny Joe. � Wobec tego rzuc� monet�. Je�li wypadnie reszka - jedziemy jutro, bez Micha, je�li za� orze� - pojutrze, bez Ma�ego, dobrze? Gdy ch�opacy przytakn�li, Joe wyci�gn�� pi�cioz�ot�wk� i podrzuci� j� na kilkadziesi�t centymetr�w. Zanim ktokolwiek zd��y� pomy�le�, co sta�oby si� gdyby wypad� kant, moneta lekko zaturla�a si�, po czym upad�a or�em do g�ry. � No, super� � zdenerwowa� si� Ma�y. � znowu nie pojad�! � C�, tak sprawi� los. � Wobec tego zbieramy si� tutaj pojutrze o �smej rano. Zabierzcie ze sob� troch� pieni�dzy i co� do jedzenia. Macie jeszcze jakie� pytania? � Tak � zg�osi� si� Michu. � Czym tam pojedziemy? � Maluszkiem mojego dziadka, pasuje? Gdy Michu i Tomasz przytakn�li, Joe zamkn�� kronik�, po czym w�o�y� j� do plastikowej reklam�wki. � To ja si� b�d� zbiera�, mam troch� roboty. Jutro mnie nie szukajcie, wyje�d�am do Poznania. �ycz� ci Ma�y mi�ego �filmu"� A wy nie sp�nijcie si� pojutrze. Szczeg�lnie dotyczy to Tomka � powiedzia� Joe, po czym wzi�� pod pach� zawini�t� kronik�, otworzy� parasol i bezszelestnie wyszed�. A woda z sufitu kapa�a, kapa�a� KONIEC ROZDZIA�U II. W MROKACH JASKINI Czerwona tarcza S�o�ca powoli pojawia�a si� na widnokr�gu. Ptaki zako�czy�y ju� dawno swe poranne trele. Sobotni poranek, dumnie niczym paw, prezentowa� swe wdzi�ki. Blask s�oneczny intensywnie o�wietla� twarz �pi�cego jeszcze Tomasza. Ten powoli otworzy� oczy, zszed� z ��ka i ospale przeci�gn�� si�. Pierwsz� czynno�ci�, kt�r� wykona� (pomijaj�c p�j�cie do toalety) by�a poranna gimnastyka. Tomasz by� cz�owiekiem upartym. Postanowi� sobie spory kawa�ek temu, �e podci�gnie si� pi��dziesi�t razy. W efekcie, ka�dego poranka pr�bowa� swych si� na zawieszonym u siebie w pokoju dr��ku. Dobra kondycja, jak� zapewni� sobie poprzez regularne �wiczenia, pozwala�a mu na wykonanie a� czterdziestu podci�gni�� Tego dnia jednak Tomek pobi� absolutny rekord � podni�s� si� a� czterdzie�ci trzy razy. Uzna� to za dobry znak i kiedy pomy�la� sobie, �e ju� nied�ugo osi�gnie d�ugo oczekiwan� pi��dziesi�tk�, niechc�co rzuci� okiem na zegar � by�o pi�� po �smej� * Przed domem Joego sta� zielony fiat 126p. Nie by� on najnowszy, aczkolwiek utrzymano go w doskona�ym stanie. Na jego masce siedzia� Michu i czyta� jak�� ksi��k�. Joe chodzi� powoli w t� i z powrotem, patrz�c raz po raz czy aby jego kolega nie wgniata swoim ci�arem karoserii samochodu. Raz po raz spogl�da� te� na zegarek i nalicza� Tomaszowi sp�nienie. Gdy sp�nialski pojawi� si� w oddali, czekaj�cy na niego ucieszyli si�. Powodem rado�ci by� fakt, �e Tomasz sp�ni� si� tylko o dziesi�� minut, co by�o w jego przypadku ogromnym rekordem. Szed� powoli, nie spiesz�c si�. Nieuczesane w�osy stercza�y mu, ka�dy w inna stron�. Na twarzy malowa�a si� mina, pe�na nadziei na now� przygod�, a przy pasie od spodni, zwisa� du�y, my�liwski n�. Po tym, jak Joe zrobi� kr�tki, aczkolwiek tre�ciwy wyw�d na temat sp�nienia, Tomek spyta�: � Czy mog� prowadzic? � Nie � odpar� spokojnie Joe. � Pozwol� ci, kiedy b�dziemy wraca�, w porz�dku? � No� Tomasz usiad� z ty�u. Siedzenie by�o tak bardzo zapchane przez dwa ogromne plecaki, �e Ma�y, nawet gdyby jecha�, mia�by ogromne trudno�ci ze znalezieniem miejsca dla siebie. Najstarszy z ch�opak�w usiad� za kierownic� ma�ego fiata, a tu� obok niego spocz�� zaczytany Michu. Ruszyli. Tomek nie wytrzyma� z ciekawo�ci i spyta�: � Co czytasz? � �Niewolnik�w Strachu" � odpar� spytany. � To trzecia cz�� tetralogii o inwazji wielkich paj�k�w. � Oj, ty to lubisz czyta� te horrory � stwierdzi� Tomasz. � Na pewno gdyby� zobaczy� takiego paj�ka na �ywo, mia�by� pe�no w spodniach� � Nie �artuj sobie � wtr�ci� Joe � powiniene� lepiej uwa�a� jak si� pakujesz. Sam n� to za ma�o. Czy wiesz jak powinien wygl�da� pe�en ekwipunek? � Daruj sobie, s�ysza�em to ze sto razy. To nie moja wina, �e troch� zaspa�em. � Jasne, �e nie. To z pewno�ci� moja wina� Na pewno te� nie mog�e� spakowa� si� wczoraj� � No� mog�em, ale nie wiedzia�em, �e za�pi�. Joe w��czy� radio. Zdziwi� si� bardzo, bowiem jak nigdy� dzia�a�o. Samoch�d podskakiwa� lekko na wybojach pozna�skiej obwodnicy. S�o�ce wspina�o si� coraz wy�ej i rozgrzewa�o niemi�osiernie, siedz�c� w maluchu tr�jk� ch�opak�w. Aby czytelnikom (czytelniczkom w rzeczy samej r�wnie�) nie nudzi�o si� podczas d�ugiej i uci��liwej podr�y, pozwol� sobie scharakteryzowa� pozosta�ych dw�ch cz�onk�w �bandy", kt�rych celowo pomin��em we wcze�niejszych partiach ksi��ki. Mam tutaj na my�li oczywi�cie Tomka i Micha. Zacznijmy mo�e od tego drugiego, poniewa� jest m�odszy. Michu naprawd� mia� na imi� Jakub. Od niewiadomych czas�w kr�lowa�o w Niaresz (i nie tylko) jego przezwisko. Nie wiadomo w�a�ciwie kto i kiedy je wymy�li�. Po prostu by�o i ju�. Michu (czy, jak kto woli - Kuba) by� wysokim, raczej �obszernym" blondynem. Mia� du�e uszy, kt�re odstawa�y od jego kr�tko ostrzy�onych w�os�w, przez co wygl�da� z lekka �miesznie. Nikt jednak nie odwa�y� si� z tego powodu nabija�, bowiem Michu dysponowa� ogromn� si�� fizyczn�, czym lubi� cz�sto si� popisywa�. Najlepszym jego przyjacielem by� Ma�y (razem wygl�dali niczym Flip i Flap). W gruncie rzeczy wiele ich ��czy�o. Oboje byli w tym samym wieku (16 lat) i oboje nie mieli rodze�stwa. Najcz�ciej praktykowanym przez Jakuba zaj�ciem by�o (tak, tak � opr�cz jedzenia) czytanie horror�w. Z ma�o istotnych dla czytelnika (jak i dla czytelniczki) powod�w wychowywa� si� u dziadka. Tomasz natomiast by� dobrze zbudowanym siedemnastolatkiem, przeci�tnego wzrostu. Cechowa� si� du�� zwinno�ci� (b�d� co b�d� codziennie �wiczy�) i jeszcze wi�kszym poczuciem humoru. By� beztroskim marzycielem i lekkoduchem wysoko bujaj�cym w ob�okach. Nie nosi� nigdy zegarka, bowiem uwa�a�, �e �szcz�liwi czasu nie mierz�". By�a to jednak najprawdopodobniej tylko wym�wka na cz�ste sp�nienia. Tomasz mia� wrodzon� ciekawo�� i interesowa�o go wszystko co nowoczesne, a w szczeg�lno�ci komputery. A`propos nich, to nasz siedemnastolatek (biedaczysko�) cierpia� na nieuleczaln� chorob� komputerow�. Przyjaciele nazywali j� po prostu tomaszoz�. Charakteryzowa�a si� ona ch�ci� kupowania coraz lepszego i co za tym stoi � coraz dro�szego osprz�tu komputerowego. Objawy tomaszozy odczuwali najbardziej dotkliwie rodzice (potocznie nazywani sponsorami). Musz� ju� ko�czy�, bowiem w�a�nie zielony fiat 126p po d�ugiej i uci��liwej podr�y dotar� w okolice Leszna. Mijany teren by� bardzo �yzny, w wi�kszo�ci poro�ni�ty g�stym lasem, b�d�cym akurat w pe�nym, letnim rozkwicie. Gdzieniegdzie spo�r�d tych bujnych drzew �wyskakiwa�y" niczym grzyby po deszczu, wzniesienia skalne o �agodnych zboczach. Ko�c�wk� drogi ch�opacy musieli pokona� pieszo z powodu braku dr�g. Joe mia� doskona�� orientacj� w terenie i bezb��dnie prowadzi� przyjaci� przez g�ste lasy. Porusza� si� z tak� swobod�, �e gdyby przyjrza� mu si� ktokolwiek z zewn�trz, pomy�la�by, �e by� tam wczoraj. Szed� dumny, wyprostowany. Na szyi zwisa�a mu wielka lornetka. Raz po raz przyk�ada� j� bezszelestnie do oczu. Delektowa� si� pi�knymi krajobrazami, a tak�e widokiem ptak�w, kt�re masowo obsiada�y drzewa puszczy. Gdy zza widnokr�gu wy�oni�o si� wzg�rze znacznie wy�sze od innych, Joe wyci�gn�� przyniesion� przez Micha, tajemnicz� map�, po czym u�miechn�� si�. Przyjaciele znali dobrze ten u�miech. Bez zadawania zb�dnych pyta�, przyspieszyli, aby dor�wna� tempa Joemu. Z ka�dym krokiem wzg�rze stawa�o coraz wi�ksze. Gdy podeszli ju� wystarczaj�co blisko, na wysoko�ci mniej wi�cej po�owy wzniesienia ukaza�o si� wej�cie do jaskini. Wzg�rze nie by�o strome, wi�c ch�opacy w kr�tkim czasie dotarli do wypatrzonego miejsca. � No to ja wchodz� pierwszy � powiedzia� Tomek, staj�c u wej�cia. Joe wyj�� z plecaka wielk� halogenow� latark�, po czym jednym ruchem zapali� j�. W mgnieniu oka zrobi�o si� jasno, niczym w s�oneczny dzie� na ��ce. � Wspania�a jaskinia � stwierdzi� Michu, kt�ry podobnie jak Tomasz, szed� krok w krok za prowadz�cym. � Wspania�a to mo�e i jest, ale raczej niezbyt d�uga. Tam ju� si� ko�czy. � Coo? � No to mamy skarby! � zdenerwowa� si� Tomasz. � A� ich nie mog� ud�wign�� � Spokojnie, spokojnie � stwierdzi� Joe, ukazuj�c sw�j, dobrze znany u�mieszek � sp�jrzcie na to. Jasna smuga �wiat�a latarki pad�a na �cian�. Oczom naszych bohater�w ukaza� si� wyryty w skale znak, przypominaj�cy dwie, po��czone, greckie litery �psi", identyczne do tych, kt�re widnia�y na mapie. � O! � zauwa�y� Tomek. � Ten fragment �ciany jest troch� ja�niejszy. � Brawo! � u�miechn�� si� Joe. � Musimy teraz poszuka� jakiego� przycisku, albo prze��cznika. Niestety szukanie nie przynios�o oczekiwanych efekt�w. W�wczas Joe, ku og�lnemu zdziwieniu przyjaci�, wyci�gn�� z plecaka� czekan. Pod wp�ywem kilku mocniejszych uderze� �ciana z trzaskiem rozsypa�a si�, ukazuj�c za sob� g��bok� rozpadlin�. � To b�dzie jakie� dziesi�� metr�w � oszacowa� Joe i nie czekaj�c na reakcj� przyjaci�, wyci�gn�� z plecaka lin�. Po umocowaniu jednego z ko�c�w, Tomasz brawurowo, zszed� po niej. Tu� za nim pod��y� Joe. Michu natomiast zdecydowa�, �e jednak pozostanie na g�rze. Stwierdzi�, i� gdyby nawet poradzi� sobie z zej�ciem na d�, to z powrotem na g�r� mia�by du�e k�opoty. �wiat�o latarki rozdziera�o mrok d�ugiego korytarza. Ch�opacy w�drowali wzd�u� niego powoli, uwa�nie rozgl�daj�c si� na boki. Gdy uszli ju� kawa�ek drogi, Tomasz odezwa� si� szeptem: � Wierzysz Michowi? � Nie bardzo� Jego historia nie trzyma si� kupy � odpar� jeszcze ciszej Joe. � Te� to zauwa�y�em, ale jak na razie nie narzekam. Ta jaskinia i w og�le to wszystko jest takie� fascynuj�ce. � Hm, widz�, �e nie zdajesz sobie sprawy z gro��cych nam niebezpiecze�stw� By�em tutaj wczoraj� � A, to zupe�nie zmienia posta� rzeczy! Rozumiem teraz dlaczego tak szybko tu trafi�e�. � Nie masz racji � stwierdzi� Joe. � Odnalezienie tego miejsca zaj�o mi dzisiaj dok�adnie tyle samo czasu co wczoraj. Zmieni� si� tylko troch� m�j ekwipunek� � ? � Zazwyczaj nie nosz� ze sob� czekana� Ale powr��my do tematu. Kiedy wczoraj zapu�ci�em si� w t� okolic�, natkn��em si� na trzech facet�w, zainteresowanych nasz� jaskini�. Na szcz�cie nie zauwa�yli ani mnie, ani ukrytego wej�cia. Zastanawia mnie co to za ludzie i co wsp�lnego maj� z Michem, no i nasz� map�. � W�a�nie � powiedzia� ju� nieco g�o�niej Tomasz, bowiem oboje znacznie ju� oddalili si� od wej�cia. � Michu pr�bowa� za wszelk� cen� przekona� nas aby�my nie jechali wczoraj. No i prawie mu wysz�o� Musimy wyci�gn�� z niego wszystko� � Nie wydaje mi si� to najlepszym pomys�em. Wtedy jedno k�amstwo poci�gnie za sob� nast�pne, a my stracimy przyjaciela i jedyny punkt zaczepienia. � Co w takim razie proponujesz? � My�l�, �e najlepiej b�dzie gdy pozostaniemy bierni. Musimy tylko mie� przez ca�y czas Micha na oku i� � �czeka� na kolejny krok � dopowiedzia� m�odszy przyjaciel. � W�a�nie. Nie zapominaj jednak, �e non stop grozi nam niebezpiecze�stwo. W razie czego, mam przy sobie gaz obezw�adniaj�cy� M�wi�c te s�owa Joe wyci�gn�� z kieszeni niedu�y spray i pokaza� go Tomkowi. Tamten jednak tylko za�mia� si�, po czym chwyci� w d�o� wisz�cy u boku n�. � Tym gazem to mo�esz sobie straszy� komary � powiedzia�. � Sp�jrz na to. Ch�opak silnie i precyzyjnie rzuci� no�em w stoj�cy oko�o siedmiu metr�w dalej, drewniany s�up, podpieraj�cy sklepienie. Ostrze b�ysn�o w ��tym �wietle latarki i ze �wistem wbi�o si� idealnie w sam �rodek celu. � M�g�by� przesta� si� bawi�? � spyta� niezadowolony Joe. � Potrafi� zrobi� to samo nawet z pi�tnastu metr�w � przechwala� si� Tomek, chowaj�c n�. Ruszyli dalej. Korytarz by� kr�ty i przez ca�y czas prowadzi� w d�. Im dalej w�drowali, tym odleg�o�� sufitu od dna stawa�a si� coraz mniejsza. By�o to niewygodne do tego stopnia, �e po pewnym czasie ich marszow� pozycj� sta�y si� czworaki. � Gdzie ty mnie prowadzisz, Joe? � Sam chcia�bym to wiedzie� Po pewnym czasie, wysoko�� korytarza wr�ci�a wreszcie do normy. Nie mniej jednak powsta� nowy problem - po prostu przej�cie si� rozdwoi�o. Nad rozstajami widnia�y, wyrze�bione w skale, dziwne symbole. � No, gdzie teraz? � pad�o pytanie. � Czekaj, niech pomy�l� � odpowiedzia� spokojnym g�osem Joe, przygl�daj�c si� w najwi�kszym skupieniu, tajemniczym znaczkom. Min�a chwila. � Wybacz Tomku, ale nie mam zielonego poj�cia� � Hm� � Mam pomys�! Rozdzielimy si�. Mam zapasow� latark�. Chyba, �e nie potrzebujesz � za�artowa� Joe. � No, skoro nalegasz. Mo�e mi si� przyda� � odwzajemni� �art m�odszy z ch�opak�w. � Dobra, uwa�aj na siebie i pami�taj, wa�niejsze �ycie ni� wszystkie skarby. � Nie martw si�, umiem zadba� o siebie. A co do skarb�w, to przynios� ile dam rad� ud�wign��! Ruszyli, ka�dy w inn� stron�. Tomasz poszed� na lewo. Korytarz, kt�ry wybra� by� w miar� prosty i pod nieznacznym k�tem obni�a� si�. Ch�opak przeszed� bez �adnych problem�w spory kawa�ek, w efekcie czego dotar� do ko�ca jaskini. By�a nim spora komnata z rze�bionymi na �cianach tajemniczymi symbolami, przypominaj�cymi nieco skrzy�owanie egipskich hieroglif�w z pismem klinowym. Po�rodku znajdowa� si� kamienny st� (czy mo�e o�tarz?), na kt�rym sta�a niewielka, bij�ca z�otym blaskiem, szkatu�ka. Ch�opak zbli�y� si�. Z ka�dym krokiem serce bi�o mu coraz szybciej. Powoli dotkn�� skarbu, po czym szybko chwyci� j� i pop�dzi� w stron� wyj�cia, przewiduj�c najgorsze. Na szcz�cie nic si� nie sta�o. Po chwili szed� ju� spokojnie. Spr�bowa� swoich si� przy otwieraniu szkatu�ki, lecz okaza�o to si� ponad jego si�y. Niezadowolony z tego, chwyci� sw�j wielki n� i z ca�ej si�y cisn�� nim w s�up, podpieraj�cy sklepienie. Uderzenie by�o jak zwykle pewne i celne. Podpora jednak okaza�a si� niezbyt stabilna, bowiem zazgrzyta�a i� przewr�ci�a si�. Tomek nie zd��y� wyj�� no�a. Niczym wystrzelony z procy, pobieg� w kierunku wyj�cia. S�ysza� za sob� huk zarywaj�cego si� sklepienia, lecz nawet nie odwr�ci� g�owy. Bieg� ile si� w nogach, trzymaj�c w jednej r�ce kurczowo przyci�ni�t� do brzucha szkatu�k�, a w drugiej � latark�. Wtem nieoczekiwanie, spory kamie� spad� prosto na Tomasza. Ten zawy� z b�lu i upu�ci� latark�. W g�owie kr�ci�o mu si� szalenie, lecz ani na moment nie zatrzyma� si�. Parokrotnie w ciemno�ci i huku, otar� bole�nie ramionami o �ciany jaskini. By�o to jednak niczym, w por�wnaniu z tym, co czeka�oby go, gdyby zaprzesta� ucieczki. Wtem, podczas szale�czego biegu, Tomasz poczu� silne uderzenie w g�ow�. Mimo ca�kowitej ciemno�ci zrobi�o si� jasno. Coraz ja�niej� KONIEC ROZDZIA�U III. AMULET WILKA Gdy Tomasz odzyska� przytomno��, ujrza� jasn� smug� �wiat�a, padaj�c� prosto w oczy. S�ysza� � jakby z oddali � czyj� g�os. Pocz�tkowo my�la�, �e to Joe, szybko jednak zorientowa� si�, �e m�czyzna, kt�ry przed nim stoi, wcale nie przypomina starszego przyjaciela i najprawdopodobniej ma z�e zamiary. Ucieczka by�a jedyn� my�l�, kt�ra przysz�a do g�owy rannemu. Na walk� by� zdecydowanie zbyt s�aby. Poza tym by� bezbronny (n� zosta� pod gruzami). Zebra� wi�c wszystkie si�y i gwa�townie podni�s� si�. Przeceni� jednak swoje mo�liwo�ci, poniewa� gdy tylko wykona� pierwszy krok � zachwia� si�. Zachwia�, ale nie upad�. Podtrzyma� go tajemniczy m�czyzna. Tomasz w ca�ym tym zgie�ku, mimo silnych zawrot�w g�owy, spojrza� przeciwnikowi prosto w twarz. Przekl�� w my�lach, bowiem by� to Joe. � Nie pozna�em ci� � wybe�kota�. � Cicho, cicho � odpar� Joe, chowaj�c do plecaka szkatu�k�. � Nic nie m�w. Ruszyli razem, rami� w rami�. Przez d�ugi czas m�czyli si� z jednym z trudniejszych odcink�w jaskini, jakim zdecydowanie by� niski korytarz. Tomek czo�ga� si� z olbrzymim trudem, lecz na szcz�cie rana na jego g�owie, przesta�a krwawi�. Gdy korytarz si� podwy�szy�, przyjaciele odpocz�li przez moment, po czym ruszyli w dalsz� drog�. Ranny st�pa� ju� nieco pewniej, lecz oto czeka�a go kolejna, najtrudniejsza przeszkoda � wspinaczka po linie. Joe nie zastanawia� si� d�ugo. Obwi�za� przyjaciela le��cym na ziemi ko�cem liny, po czym wspi�� si� na g�r�. Tam wraz z wystraszonym Michem, wci�gn�� rannego na g�r�. Kiedy ca�a tr�jka opu�ci�a niebezpieczn� jaskini�, Tomasz dochodzi� do siebie na ciep�ej i mi�kkiej trawce, a pozostali zaj�li si� szkatu��. Pr�bowali otworzy� j� na wiele sposob�w, lecz wszystkie zawiod�y. W�wczas Michu, kt�ry nie m�g� wytrzyma� z ciekawo�ci, wbrew zakazom Joego, wzi�� kilof i jednym silnym uderzeniem pozbawi� kasetk� zamka. Po podniesieniu wieka, naszym przyjacio�om ukaza� si� bia�y kawa�ek jakiego� dziwnego tworzywa (nieregularny czworobok o grubo�ci oko�o dw�ch centymetr�w), przypominaj�cy ko�� s�oniow� (albo jaki� twardy plastik) oraz r�wnie enigmatyczny r�kopis. Joe wzi�� do r�ki grub� kartk� pergaminu, przyjrza� si� jej uwa�nie, po czym poda� Michowi, m�wi�c: � Uczy�e� si� niemieckiego. Przet�umacz! Michu wzi�� r�kopis do r�ki, poobraca� go przed sob� po czym niewyra�nie zacz��: � �Ja�" tego nie rozumiem� hm... tego te�� a tu jest tak jako� niewyra�nie� � Pierdo�o! � odezwa� si�, ni st�d ni zow�d, Tomasz. � Uczysz si� �niemca" tyle lat� � Ten tekst jest jaki� taki dziwny � broni� si� Michu. � Zreszt� damy to Ma�emu, mia� na koniec czw�r� � Sam jeste� dziwny� Joe przez moment zastanawia� si�, czy Michu rzeczywi�cie nie umie przet�umaczy� zawarto�ci kartki, czy te� nie chce uczyni� tego celowo. �a�owa�, �e nigdy nie uczy� si� niemieckiego. � Mam nadziej�, �e Ma�y powie nam, co to za �klocek". Gdy Tomek poczu� si� ju� nieco lepiej, ch�opacy wr�cili do samochodu. Ranny (biedaczysko) nie mia� znowu okazji popisa� si� prowadzeniem maluszka. * Po powrocie do Niaresz, Joe wzi�� solidn� k�piel, po czym skierowa� swe kroki do Ma�ego. Bezszelestnie wszed� na drugie pi�tro bloku i zapuka�. Zza drzwi dobieg�o g�o�ne szczekanie. Po chwili gospodarz otworzy�. � Prosz�, wejd� � powiedzia� uciszaj�c Paksa. Joe u�miechn�� si� do psa, po czym wszed� do pokoju Ma�ego, w kt�rym czeka� ju� Michu. Pomieszczenie by�o stosunkowo du�e. Na �cianach, pomi�dzy plakatami gwiazd rocka i nagich panienek, wisia�y dwie gitary. P�ki razi�y nieporz�dkiem. Go�� rzuci� okiem na u�miechaj�c� si� z plakatu, rozebran� blondyneczk�, po czym jego uwag� przyku�a le��ca na biurku kartka. � To t�umaczenie? � spyta�. � Tak � odpar� Ma�y, po czym w��czy� g�o�n� muzyk�. � �cisz to troszeczk� � poprosi� Joe i nie zwa�aj�c na reakcj� gospodarza, ca�kowicie odda� si� lekturze. O Bracie Zagubionego Powiewu! W momencie gdy czytasz ten list, duch m�j ju� dawno opu�ci� Twoj� sfer� i odpoczywa w �wiecie Nieskazitelnego �wiat�a. Mamy jeszcze szans� na �ycie wieczne. Trzeba tylko g��boko w nie wierzy�! Dzi�ki kompletowi tajnych map, zalaz�e� ju� zapewne dwie spo�r�d trzech cz�ci Wielkiego Amuletu Wilka. Oto przed Tob� najtrudniejsza pr�ba � Jaskinia Wieczno�ci. Specjalnie nasze bractwo ukry�o jej wej�cie, by dosta� do niej mogli si� tylko wybrani przez Opatrzno��. By� mo�e i Ty, Bracie, zostaniesz jednym z nas� Id� � drog� wska�e Ci cie� Koguciej Ska�y, gdy Siostra S�o�ce b�dzie chyli�a si� ku zachodowi. Jednak musisz pami�ta�, aby nigdy nie zbacza� ze szlaku. Przez ca�y czas pod��aj za dwoma ksi�ycami. Twoja wiara Ci� ocali� Guru Bractwa Zagubionego Powiewu Miko�aj Rakowic � Rakowic � zamy�li� si� Joe � to nazwisko co� mi m�wi� Chyba sobie nie przypomn� � Szuka�em w encyklopedii � stwierdzi� Ma�y. � Znalaz�em tylko Rakowicza. By� za�o�ycielem jakiego� teatru, czy czego�� O Rakowicu nie by�o nawet wzmianki. Poza tym brakuje nam kompletu tajnych map� � Wydaje mi si�, �e czyta�em kiedy� w gazecie o jakim� Rakowicu. � Musisz to sprawdzi�! � Wybacz, ale nie zbieram makulatury� Chyba �e� Wiem, pojedziemy jutro do Poznania. Poszperam troch� w czytelni, a wy pobiegacie po antykwariatach i wypytacie o nasz� szkatu��. � zaproponowa� Joe, a gdy wszyscy przytakn�li doda�: � Musimy wiedzie� o niej wszystko, to znaczy sk�d pochodzi, ile ma lat i oczywi�cie jaka jest jej warto��. � Na pewno jest ze z�ota � szacowa� Ma�y. � Sprzedamy j� i zgarniemy kup� kasy! � Te� my�l�, �e to z�oto � powiedzia� Joe � ale na razie nigdzie nie b�dziemy jej sprzedawa�. � Jasne, bo po co nam pieni�dze� Ma�y w��czy� inn� kaset�. Zmieni� r�wnie� temat: � Mo�e przedzwoni� do Tomka? Chyba b�dzie czu� si� na tyle dobrze, aby z nami jutro pojecha�. � O, biedny Tomek, zupe�nie o nim zapomnia�em. Z pewno�ci� umiera z ciekawo�ci. Trzeba go powiadomi� o wszystkim� � Ja to zrobi�! � zgodzi� si� Ma�y. � wieczorem wpadn� do niego. � A� i jeszcze jedno. Nie daj sobie wcisn�� bajeczek, kt�re zapewne b�dzie na poczekaniu wymy�la� Tomek, niby to jaki by� bohaterski. Wiesz co mam na my�li, nie? � Nie b�j si�. Znam go jak w�asn� kiesze� i wyczuj� jego ka�de fa�szywe s�owo. Przez moment wszyscy milczeli, a muzyka dalej sobie gra�a. Joe zwr�ci� si� do Micha, kt�ry przez ca�y czas nie odezwa� si� ani s�owem. � A ty co my�lisz o ca�ej tej sprawie? � Ja tam nic nie wiem� � odpar� spytany, a jego wzrok pow�drowa� na sufit. * � Czekaj tu na mnie Paks � rozkaza� Ma�y. Pies natychmiast usiad�, a jego pan znikn�� we wn�trzu klatki schodowej. Gdy ch�opak znalaz� si� na g�rze, zapuka� delikatnie i czeka�. Otworzy�a jaka� kobieta. � Dobry wiecz�r! Czy Tomek dobrze si� czuje? � Chyba ju� wyzdrowia�, bo jak zwykle siedzi przy komputerze. Mo�e si� czego� napijesz? � Nie, dzi�kuj� bardzo � powiedzia� Ma�y, staraj�c si� nie robi� k�opotu, po czym powiesi� na wieszaku sw�j kapelusz i wszed� do pokoju. Izba nie by�a du�a. Panowa� w niej p�mrok, bowiem jedynym �r�d�em �wiat�a by� monitor od komputera. � O, cze��! � ucieszy� si� Tomek, odwracaj�c uwag� od komputera. � Masz przet�umaczony tekst? Ma�y, zamiast odpowiedzi, wyci�gn�� z kieszeni �wistek papieru. Tomasz przeczyta� zawarto�� z ogromn� ciekawo�ci�. Oczy b�yszcza�y mu w �wietle monitora. By� zafascynowany do tego stopnia, �e przeczyta� ca�o�� po raz wt�ry. � O la la! To mi si� podoba � wykrzykn��. � Jutro jedziemy do Poznania. Joe chce sprawdzi� kim by� ten Rakowic. Przy okazji b�dziemy mogli wst�pi� do antykwariatu i dowiedzie� si� czego� wi�cej o naszej szkatule. No i wypijemy jakie� piwko� Jedziesz z nami? � Jasne, g�owa ju� mi si� zacz�a goi�. Poza tym, opuszcz� sobie grzywk� i nie b�dzie nic wida� Chcesz mo�e pogra� ze mn� w now� w ekstra gierk�? � Nie, dzi�kuj� � odpar� Ma�y, kt�ry z do�wiadczenia wiedzia�, �e granie �z Tomaszem" w gry komputerowe polega g��wnie na patrzeniu jak tamten gra. � Powiedz mi lepiej, jak to si� sta�o. � Co? No kupi�em j�� Uczciwie� � Nie o to mi chodzi� Jak dosz�o do tego wielkiego �bum" w jaskini? � A� no wiesz, kiedy wzi��em t� szkatu�� od razu w��czy�y si� sekretne mechanizmy zabezpieczaj�ce, taki alarm jak gdyby� Potem goni�a mnie olbrzymia kula i� KONIEC ROZDZIA�U IV. TAJEMNICA Z�OTEJ SZKATU�KI Ostre piszczenie k� oznajmi�o ostatecznie przybycie poci�gu. Tr�jka ch�opak�w wgramoli�a si� do �rodka. Po chwili, tu� przed samym odjazdem, na peron wbieg� zdyszany Tomek. � Tutaj! � wykrzykn�� przez otwarte okno Ma�y. Rozleg� si� d�wi�k gwizdka. Sp�niony Tomasz natychmiast podbieg� do wyci�gaj�cych r�ce w jego stron�, przyjaci�. Przez okno, dosta� si� do ruszaj�cego poci�gu. W przedziale siedzieli pozostali cz�onkowie �bandy" oraz jeden obcy ch�opak (bardzo zaskoczony niekonwencjonalnym sposobem wsiadania do poci�gu). Podczas jazdy Ma�y skupi� si� na komentowaniu wszystkiego co widzia�, a w przerwach t�uk� kosmit�w na swojej kieszonkowej gierce. Michu w przerwach mi�dzy jedzeniem, czyta� jaki� horror. Tomasz siedzia�, patrzy� przez okno i my�la�, Joe tylko siedzia� (bezszelestnie oczywi�cie). Podr� min�a chy�o i w miar� spokojnie (pomijaj�c drobny incydent, jakim by�o pobicie konduktora przez staruszk�, kt�rej kazano dop�aci� pi��dziesi�t procent do biletu). W Poznaniu Joe od razu zaszy� si� w czytelni pierwszej napotkanej biblioteki. Pozosta�a tr�jka stwierdzi�a, �e poczeka na niego w pobliskiej �kawiarni". Po kilku kolejkach piwa, przyszed� Joe. Na jego twarzy malowa� si� u�miech. � I co? � spyta� �k�pany w gor�cej wodzie" Ma�y. � Spokojnie � odpar� Joe, dosiadaj�c si� do stolika przyjaci�. � Okazuje si�, �e z tego Rakowica to by� niez�y przekr�t� Tu� po wojnie dorobi� si� niez�ego maj�tku. W 1949 wraz ze swoimi sze�cioma przyjaci�mi, za�o�y� we wsi Tuchejowice tajn� organizacj�: Bractwo Zagubionego Powiewu. Nie by�oby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, i� cz�onkowie tego stowarzyszenia pewnej nocy dokonali rytualnego, zbiorowego samob�jstwa. Po kilku dniach do��czy� do nich Rakowic� � O losie! � stwierdzi� Ma�y. � W co my si� wpakowali�my? � Ma�o tego � kontynuowa� Joe. � wyczyta�em te�, �e podczas swych tajnych obrz�dk�w bractwo u�ywa�o Amuletu Wilka. Rzekomo, posiada� on ogromn� moc i odpowiednio wykorzystany, stawa� si� �r�d�em nie�miertelno�ci. Jednak �lad po nim zagin�� po �mierci Rakowica� Ch�opacy przez d�u�szy czas dyskutowali na temat znalezionego w jaskini kawa�ka amuletu. Wstali od sto�u niedowarto�ciowani, ci�gle zbyt ma�o wiedzieli. Po opuszczeniu kawiarni, przyjaciele skierowali swe kroki ku sklepom. Szli wzd�u� kolorowych wystaw, kieruj�c cz�sto sw�j wzrok w stron� spaceruj�cych tu i �wdzie �licznych dziewcz�t. Ostatecznie odnale�li to, czego szukali. Gdy weszli ca�� grupk� do antykwariatu, obs�uguj�cy m�czyzna obrzuci� ich tajemniczym spojrzeniem. By� stary i siwy. Pierwsze co nasuwa�o si� ch�opakom na my�l, to stwierdzenie, i� jest on jednym z antyk�w. Pomieszczenie by�o spore i czu� w nim by�o zapach historii. � S�ucham pan�w? � nie wytrzyma� w ko�cu sprzedawca, antykwariusz. � Mamy tak� spraw� � powiedzia� Joe, wyci�gaj�c z plecaka zawini�t� w foli� szkatu��. � Co m�g�by powiedzie� pan o tym przedmiocie? M�czyzna d�ugo przygl�da� si� wyci�gni�temu ze szkatu�y, bia�emu amuletowi. Od�o�y� go jednak z niesmakiem, dodaj�c: � To jakie� tworzywo sztuczne. Nie s�dz�, aby mia�o warto�� muzealn�� � Rozumiem � stwierdzi� pokornie Joe. � A czy m�g�by pan powiedzie� ile jest warta ta z�ota szkatu�a? � Z�ota? A niech mnie! � za�mia� si� do rozpuku antykwariusz. � To przecie� tombak � KONIEC ROZDZIA�U V. NOCNA PRZYGODA Wakacje min�y szybko, niczym b�yskawica. W Niaresz, przez ten okres nie wydarzy�o si� praktycznie nic. �Banda", owszem od czasu do czasu robi�a kr�tkie wypady w Polsk�. Nie by�o to jednak nic konkretnego. Tomek cz�sto przechadza� si� samotnie po lasach, �al by�o mu odje�d�a� z rodzinnego miasteczka. My�la� du�o o nierozwi�zanej zagadce amuletu. Poza tym co� gryz�o go wewn�trz. Patrz�c na przemijaj�ce lato, czu�, �e zmarnowa� kolejn� szans� zrobienia czego�� Sam nie wiedzia� czego. Cz�sto zwierza� si� z tego Joemu. W Poznaniu �ycie jako� p�yn�o. Rok szkolny dla Joego nie by� niczym trudnym. Aby mie� wy�mienite oceny wystarcza�o, �e uwa�a� na lekcjach i systematycznie czyta� podr�czniki. Dobra pami�� by�a dla niego po�ow� sukcesu. Oczywi�cie, pr�cz obowi�zk�w szkolnych, du�o my�la� o amulecie. Niestety ta kwestia, mimo i� niejednokrotnie sp�dza�a mu sen z powiek, pozosta�a bez rozwi�zania. Ma�y i Michu � dwaj nieroz��czni druhowie, w przeciwie�stwie do starszego kolegi, nie przepadali za nauk�. Do ksi��ek zagl�dali raczej rzadko (Ma�y to raczej rzadziej ni� rzadko). W ka�dym razie radzili sobie jak mogli, w trudnym �rodowisku szkolnym. Tomek by� uczniem zdolnym, ale za nauk� r�wnie� nie przepada�. W rzeczy samej � uczy� si�, ale tylko przedmiot�w, kt�re lubi�. Mieszka� w internacie i rzecz�, kt�rej najbardziej mu tam brakowa�o by� komputer. Pewnego pi�knego, jesiennego popo�udnia Tomasz um�wi� si� z koleg� na komputer. Marcin (gdy� tak na imi� mia� �w znajomy) przyjecha� po niego samochodem. Po d�ugiej i powolnej je�dzie (du�y ruch uliczny w godzinach szczytu raczej nie nale�y do rzadko�ci w Poznaniu) auto dowlok�o si� na miejsce. Marcin z pr�nym u�miechem na ustach, otworzy� pilotem gara� i wjecha� do �rodka. Tomek z trudem ukrywa� sw�j zachwyt bogactwem mieszkania. Jego podziw nie by� bez przyczyny, gdy� wsz�dzie na �cianach wisia�y wspania�e obrazy, wielkie ozdobne zwierciad�a oraz sta�y bujne ro�liny ozdobne. Wszelkie meble znajduj�ce si� w willi by�y wykonane z najlepszych gatunk�w drewna, idealnie dopasowane do koloru boazerii, a �yrandol w korytarzu � tego a� si� nie da opisa� � by� zrobiony z tysi�cy idealnych, kryszta�owych, sto�kowych bry�ek, tworz�cych jedn� wielk�, wspania�� kul�. Blask, kt�ry tryska� z niego mieni� si� wszystkimi kolorami t�czy. Innymi s�owy prawdziwy unikat. Ch�opcy weszli do jednego z licznych pokoj�w na pi�trze. By�a to sala typowo komputerowa, kt�rej nie powstydziliby si� nawet pracownicy NASA. Sta�o tam kilka takich komputer�w, o kt�rych Tomek tylko czyta� w czasopismach. � To jeden z moich pokoj�w � wyrecytowa�, nawet nie staraj�c si� ukry� dumy, Marcin. � Siadaj i rozgo�� si�. Ja skocz� po co� do picia. Tomasz usiad� wygodnie za klawiatur� jednego z komputer�w i tak rozpocz�� si� d�ugi wiecz�r. Marcin szybko zauwa�y�, �e jego go�� zupe�nie straci� rachub� czasu. Dopiero oko�o godziny pierwszej w nocy Tomek ockn�� si�. Grzeczny gospodarz zaproponowa�: � S�uchaj, mo�e ci� podwioz� do interku? O tej porze autobusy i tramwaje kursuj� bardzo rzadko, a w nocy strach chodzi� pieszo po Poznaniu. Ucieszony Tomek ju� mia� przytakn��, gdy nagle przypadkowo skierowa� wzrok za okno. Jego oczom ukaza� si� w ca�ej okaza�o�ci (czytaj w pe�ni) Ksi�yc, kt�ry �wieci� wyj�tkowo silnym blaskiem. Chyba to w�a�nie spowodowa�o, �e jakby wbrew sobie odpar�: � Nie, dzi�kuj�. Nie ma nic bardziej romantycznego ni� spacer w ksi�ycow� noc po �pi�cym mie�cie. � Jak tam chcesz � odpar� ze zdziwieniem Marcin. � Tylko uwa�aj na siebie. Tomek, jakby nie s�ysz�c tego, wskoczy� w kurtk�, jeszcze raz spojrza� na pi�kny �yrandol i opu�ci� mieszkanie Marcina. Szed� wolno, wpatrzony w czarne niebo �arz�ce si� setkami gwiazd. Uszed� ju� spory kawa� drogi, gdy wtem g�o�ny wrzask �na pomoc!" zm�ci� cisz� nocn�. By� to g�os kobiety, dobiegaj�cy z g��bi ciemnej uliczki, kt�r� przed chwil� min��. Nie zwa�aj�c na okoliczno�� i miejsce Tomek pop�dzi� na ratunek. Sytuacja prezentowa�a si� nast�puj�co: M�oda dziewczyna, otoczona przez sze�ciu pot�nie zbudowanych wyrostk�w, sta�a samotnie, niczym owca w�r�d g�odnych wilk�w. S�dz�c po ubiorze napastnik�w, minach i kijach mocno zaci�ni�tych w d�oniach, nie mieli pokojowych zamiar�w. �atwo mo�na by�o r�wnie� wywnioskowa�, �e ich zainteresowaniem nie by�a tylko torebka dziewczyny. Tomek w u�amku sekundy oceni� sytuacj�, po czym zapominaj�c o uczuciu l�ku, ruszy� p�dem w stron� najwi�kszego z agresor�w i z ca�ej si�y kopn�� go w klatk� piersiow�. Dzi�ki pot�nej sile rozp�du oraz du�ej precyzji uderzenia, chuligan przewr�ci� si� i straci� przytomno��. Zanim pozostali zd��yli si� po�apa�, Tomasz wykona� sw�j prawy sierpowy w kierunku twarzy kolejnego �dobrodzieja". To by� doskona�y popis zr�czno�ci i dobrej kondycji � efekt�w wakacyjnych trening�w. Mimo wszystko, Tomek znacznie przeceni� swoje mo�liwo�ci. Ledwie jego druga ofiara upad�a, pozosta�a czw�rka jednocze�nie rzuci�a si� na niego. Po chwili szamotaniny wydarzenia zmieni�y bieg o ca�e sto osiemdziesi�t stopni. Mianowicie jedna dw�jka �otr�w przytrzymywa�a wyrywaj�cego si� Tomka, a druga cz�stowa�a go brutalnie pi�ciami po brzuchu i twarzy. Dziewczyna, kt�ra przygl�da�a si� temu, by�a zupe�nie bezradna. Nie wiedzia�a czy ucieka�, czy interweniowa�. Niezdecydowanie to spowodowa�o, �e wybra�a wariant optymalny � nie robi� nic. Czy post�pi�a s�usznie? Sam nie wiem, lecz dajmy spok�j tym wywodom, gdy� niespodzianie ockn�� si� jeden z powalonych (drugi wierzcie mi � nie mia� prawa). Podni�s� z ziemi kastet, kt�ry podczas upadku wypad� mu z r�ki. Jego twarz by�a ca�a zakrwawiona a struktura nosa pozostawia�a wiele do �yczenia. Powoli zbli�a� si� do Tomasza, kt�ry na jego widok zacz�� si� jeszcze bardziej szamota�. Dra� wzi�� zamach i ju� prawie uderzy�by bezbronnego prosto w twarz, gdyby nie dziewczyna, kt�ra nagle krzykn�a: � Zostawcie go! � Spokojnie malutka, tob� te� si� zajmiemy, wszystko w swoim czasie, ha, ha! � za�mia� si� wrednym g�osem jeden z napastnik�w. W tym momencie, by� mo�e przypadkiem, lub te� za spraw� Opatrzno�ci, rozbrzmia� ha�as syren policyjnych. � Gliny, spadamy st�d! � rykn�� jeden z oprych�w. Na ten okrzyk ca�a pi�tka zareagowa�a jednoznacznie � dali dyla. Sz�stego, nadal nieprzytomnego pozostawili samotnie na chodniku. Przedstawiciele w�adzy byli bez ma�a zdziwieni. Powodem tego nie by� wcale le��cy na chodniku jegomo��, tylko stoj�ca tu� za nim para nastolatk�w, mocno trzymaj�ca si� w obj�ciach, na nic nie zwracaj�ca uwagi. Cisza i gra �wiate� (na przemian czerwonego i niebieskiego) stwarza�y wspania�y nastr�j, kt�ry dodatkowo pot�gowa� �wiec�cy trupio bladym blaskiem Ksi�yc. Tak trwali przez d�u�sz� chwil� w romantycznym u�cisku. P�niej ustalono termin zezna� na komisariacie, kt�ry akurat przypad� na nast�pny dzie�. Jak si� okaza�o, pomocy udzieli� jeden z mieszka�c�w �cichej alejki", kt�ry obserwuj�c sytuacj� przez okno, okaza� si� tak dobry, �e zadzwoni� na posterunek. Mimo i� Tomek nie poni�s� wi�kszych obra�e� (pomijaj�c zmiany w geometrii nosa i podbite oczy), a jego towarzyszce nie spad� nawet w�osek z g�owy, panowie policjanci postanowili odwie�� ich do miejsc zamieszkania. Po drodze Tomek spojrzenie swe nieustannie kierowa� ku dziewczynie. By�a b��kitnook� brunetk�. Mia�a lekko zadarty nosek, kt�ry wygl�da� bardzo sympatycznie na tle jej �niadej twarzy. Jej d�ugie (prawie do pasa), b�yszcz�ce, krucze w�osy tworzy�y peleryn� kt�r� raz po raz rozwiewa� wiatr (ach te przeci�gi). Ca�o�� uzupe�nia�y usta, na kt�rych malowa� si� szczery i przyjazny u�miech. Ubrana by�a w rozpi�t�, czarn� kurtk� d�insow� i lu�ne spodnie jasnego koloru. Innymi s�owy dziewczyna by�a pi�kna i co najwa�niejsze zupe�nie w typie Tomasza, kt�ry w obecnej chwili absolutnie nie wiedzia� co ma powiedzie�. � Anna jestem � wyszepta�a dziewczyna �agodnym g�osem. � Anna?! Jakie pi�kne imi� � zachwyca� si� Tomek. � A ty, te� masz jakie� imi�? � Co? �e jak? Aaa imi�! No tak� Jestem Tomek. � Do jakiej szko�y chodzisz? No, rozkr�ci�o si�. Oboje zacz�li obsypywa� si� lawin� pyta� i odpowiedzi. Dosz�o nawet do tego, �e um�wili si� na kolacj�. Gdy auto