3812

Szczegóły
Tytuł 3812
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3812 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3812 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3812 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Alfred Jarry UBU KR�L czyli Polacy Prze�o�y� i przedmow� opatrzy� TADEUSZ �ELE�SKI (BOY) Tytu� orygina�u UBU ROI OU LES POLONAIS 3 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 4 OD T�UMACZA Opowiem tu bardzo zadziwiaj�c� historj� Kr�la Ubu (czytaj �b�). Dla wielu b�dzie ona zupe�n� nowo�ci�. Ubu Kr�l by� zawsze raczej mitem literatury, ni� jej �yw� cz�ci�. Sztuk� grano, w r. 1896, w Pary�u, tylko raz; wydanie ksi��kowe by�o przez szereg lat k�skiem dla bibijofil�w. (Wiadomo, �e to jest najskuteczniejszy spos�b pogrzebania ksi��ki, bo bibliofil i sam nie czyta i nie po�yczy innemu). Nie bardzo tedy by�a sposobno�� sprawdzi�, czy �w Ubu to jest genjalne dzie�o, jak chcieli jedni, czy te� ramota wydmuchana przez snob�w, jak twierdzili inni. Kiedy wreszcie, w r. 1922, wydanie ksi��kowe sta�o si� dost�pne wszystkim, sprawa Kr�la Ubu by�a znacznie przedawniona. Mimo to, wtedy w�a�nie utw�r ten znalaz� pewien odg�os w Polsce, przynajmniej w formie ustnych komentarzy. Polska, w�wczas w miodowym miesi�cu pa�stwowo�ci, by�a bardzo wra�liwa na sw�j prestige; chodzi�y za� g�uche wie�ci, �e Ubu Kr�l ??podtytu� sztuki brzmi: �Polacy� ??jest straszliwym paszkwilem na Polsk�. Wo�ano (�cicha) o interwencj� dyplomatyczn� wobec zapowiedzi wznowienia Kr�la Ubu na scenie paryskiej. To by�o z pewno�ci� przeczulenie. Wprawdzie akcja Kr�la Ubu rozgrywa si� w istocie w Polsce, a potworny Ubu nosi przez jaki� czas polsk� koron� na g�owie, jednak�e chodzi tu o Polsk� czysto fantazyjn�, kraj kt�rego nie ma na mapie. �Rzecz dzieje si� w Polsce, to znaczy nigdzie� ??m�wi� autor w swojem wst�pnem przem�wieniu na premjerze w r. 1896. Trudno; taka by�a w�wczas nasza sytuacja. Ale m�wmy po porz�dku. Zacznijmy od owej paryskiej premjery, w kt�rej zamkn�� si� �ywot sceniczny Kr�la Ubu i kt�ra dot�d �yje w legendach teatru. Przypomnia� j� niedawno sam Lugn�?Poe, wydaj�c swoje wspomnienia teatralne (Acrobaties); przypomnieli i inni w kt�r�� rocznic� �mierci Alfreda Jarry. By�o to zatem w r. 1896, w heroicznej epoce �teatr�w awangardy� w Pary�u. Sko�czy� si� Th��tre Libre Antoine�a, ale my�l jego podj�� w teatrze de l�Oeuure Lugn�?Poe. Pod wzgl�dem materjalnym, teatr ten ledwo wegetowa�, ale ka�da premjera by�a wydarzeniem literackiem, skupia�a elit� intelektualn� i nieodzownych snob�w. Poniewa� sztuki sz�y tam ledwie po par� razy ??a musia�y by� niezwyk�e, ??teatr cierpia� na wieczny g��d repertuaru. W takim k�opocie, pomi�dzy jakim� Ibsenem, Bj�rnsonem, a �wie�o odkrytym Maeterlinckiem, dyrektor l�0euvre przypomnia� sobie, �e jego sekretarz, czy pomocnik sekretarza, m�ody cz�owiek, nazwiskiem Alfred Jarry, od dawna namawia� go na wystawienie swojej sztuki, szalonej groteski pod tytu�em Ubu Kr�l. Chwyci� si� tego. Z pewnym trudem pozyskano m�odego ale ju� cenionego aktora Odeonu, p�niej g�o�nego organizatora �teatru mi�dzynarodowego�, Firmina G�mier, dla odtworzenia g��wnej roli. Gemier d�ugo si� waha�; zagranie roli Ubu wydawa�o mu si� niebywa�em zuchwalstwem, ba� si� �e to mo�e narazi� jego karjer�. (Rola ta by�a pierwotnie przeznaczona dla marjonetki, w obawie i� obyczajno�� nie pozwoli wcieli� jej �ywemu aktorowi). W istocie, sztuk� poprzedza� zawczasu rozg�os przysz�ego skandalu. Tote� atmosfera sali by�a bardzo elektryczna i wr�y�a bitw�; by�o to, na mniejsz� skal�, co� niby s�awna premjera Hernaniego w r. 1830. Z jednej strony oficjalna krytyka z opas�ym Sarceyem jako symbolem konserwatyzmu, �licznie wystrojone damy, ca�y wykwintny Pary�; z drugiej ??d�ugow�osi poeci, peleryny, boj�wki symbolist�w i dekadent�w. Przedstawienie okre�la Lugn�?Poe jednem s�owem: �skandal�. Skandal kompletny! Zacz�o si� spokojnie. Wyszed� na estrad� niedu�y cz�owieczek, ucharakteryzowany po trosze na Napoleona, w zbyt obszernym fraku, bardzo blady, ??by� to autor, ??i wyg�osi� dziesi�ciominutowe przem�wienie, umiarkowane co do formy i zbyt zawi�e aby mo�na w niem by�o 5 wyczu� prowokacj�. Podniesiono kurtyn�: Gemier, graj�cy g��wn� rol�, ze sto�kowato przyrz�dzon� g�ow�, w cudacznej masce na kszta�t �wi�skiego ryja, lub ??co,dopiero dzi� ma swoj� wymow� ??na ksztatt maski gazowej, i w zbroi z kartonu; obok mego, jako �Ubica�, owa potworna a tak utalentowana Louise France, ??kt�r� pami�tam jeszcze z jakiego� pysznego afisza Willette�a, ??t�usta, bydl�ca, pospolita. Pierwszem s�owem, kt�re pad�o ze sceny, by�o �merde�... Dzi� to jest nic; ale w�wczas! I �eby� �merde�; ale i tego nie uszanowano: autor przekszta�ci� je fantazyjnie na �merdre�, w kt�rem?to brzmieniu skandaliczne s�owo wielekro� mia�o si� powt�rzy� w ci�gu wieczora. Zdaje si� �e to �r� podzia�a�o szczeg�lnie dra�ni�co; po paru zdaniach dialogu zacz�� si� tumult, krzyki; publiczno�� omal nie rzuci�a si� na scen�; jedni z oburzeniem opu�cili sal�, inni stawali na krzes�ach, wo�ali co�, gestykulowali. M�odzi dekadenci szyderczym �miechem dolewali oliwy do ognia. Nie mog�c m�wi� z powodu zgie�ku, Gemier zacz�� w swojem kartonowem pudle ta�czy� w�ciek�ego giga; ta�czy� do upad�ego, a� wreszcie osun�� si� na krzes�o bez tchu. Ale wyta�czy� sobie problematyczny spok�j, przerywany od czasu do czasu w jaskrawych miejscach wrogiemi okrzykami i prowokacyjnemi wybuchami �miechu. Sztuk� ? dzie�o brutalnego infantylizmu i wisielczego humoru, upstrzone i�cie rabelesowsk� fantazj�, s�own�, ??odegrano ??z trudem ??do ko�ca. �Grrr�wno! ??�adnie, mo�ci Ubu! straszliwe z ciebie chamid�o. ??I�bym ci� nie zakatrupi�, mo�cia Ubu. ??Nie mnie, Ubu, ale kogo innego trzebaby zakatrupi�. ??Na moj� zielon� �wieczk�, nie rozumiem. ??Jak to, Ubu, ty jeste� zadowolony ze swego losu? ??Na moj� zielon� �wieczk�, grrr�wno, mo�cia pani, ju�ci� �e jestem zadowolony. Jeszczeby nie: pu�kownik dragon�w, oficer przyboczny kr�la Wac�awa, kawaler polskiego orderu Czerwonego Or�a i by�y kr�l Aragonji, czeg� pani chcesz wi�cej?...� Tak si� zaczyna pierwsza scena tego nowego Makbeta, scena, podczas kt�rej sam wielki humorysta Courteline, jak tradycja niesie, wylaz� zgorszony na krzes�o i krzycza�: �Ha! czy wy nie widzicie, �e autor ma was w .....?�. Wszed� w styl. A Lema�tre wodzi� po sali wystraszonemi oczami, powtarzaj�c: �To �arty, prawda?...� Szczeg�lnie mia�a si� odznaczy� na tej premjerze dot�d dobrze znana w Pary�u madame Misia, c�rka rze�biarza Godebskiego, najparysksza z pary�anek, kt�ra korzysta�a ze zgie�ku, aby Sarceyowi krzycze� w ucho najci�sze s�owa. By�a to, jak si� zdaje, pierwsza z owych batalij, kt�re p�niej tyle razy mia�y si� powt�rzy� z okazji r�nych wieczor�w futurystycznych, zw�aszcza we W�oszech, a tak�e, w zdrobnieniu i znacznie p�niej ??i u nas. Dodajmy, �e tej prowokacji s�ownej towarzyszy�y niemniej dra�ni�ce pomys�y inscenizacyjne, ur�gaj�ce �wczesnym szablonom francuskiej sceny. Pierwszy raz zastosowano w dekoracjach bezczeln� grotesk�. G��b sceny zajmowa� kominek z pal�cym si� ogniem; p�on�cy ten kominek (malowany, oczywi�cie), otwiera� si� na o�cie� i stanowi� r�wnocze�nie drzwi. Po obu stronach kominka rozci�gn�� si� �nie�ny krajobraz �polski�. Sam Ubu by�, jak wspomnia�em, w potwornej masce; kiedy mia� by� konno, w�wczas wiesza� sobie na szyi g�ow� ko�sk� z tektury. Zmian� miejsca oznacza�y napisy, jak w teatrze Szekspira. T�um, wojsko, reprezentowa� jeden cz�owiek na czele czterdziestu manekin�w trzcinowych. By�a i muzyka, og�uszaj�ca orkiestra cymba��w. Z temi manekinami to ca�a historja! Przed spektaklem, Jarry kaza� je dostarczy� do ubo�uchnego teatru; rzekomo mia�y by� wypo�yczone. Ale po przedstawieniu dostawca zg�osi� si� po zap�at�, nie chcia� towaru przyj�� z powrotem i na ca�e miesi�ce, zbyteczne ju� trzcinowe manekiny zatarasowa�y kulisy teatru de l�Oeuvre, jak to po czterdziestu latach wspomina jeszcze stroskany jego dyrektor. 6 Zajmuj�ce wskaz�wki do inscenizacji daje sam Jarry w li�cie do Lugn�?Poego, ciekawe zw�aszcza w danej epoce, w pe�ni realizmu scenicznego, kiedy tego rodzaju stylizacja by�a czem� zupe�nie nowem. W li�cie tedy z d. 8 stycznia 1896 Jarry pisze: �By�oby ciekawe, jak s�dz�, m�c wystawi� t� sztuk� (bez �adnych koszt�w zreszt�) w nast�puj�cym stylu: 1. Maska dla g��wnej postaci, dla samego Ubu, kt�rej to maski m�g�bym panu w potrzebie dostarczy�. Zreszt� zdaje mi si�, �e pan sam si� zajmowa� kwestj� masek. 2. Ko�ska g�owa z kartonu, kt�r� Ubu zawiesi�by sobie na szyi ??jak w starym teatrze angielskim ??w czasie dw�ch scen konnych. Wszystkie te szczeg�y by�yby w duchu sztuki, z kt�rej chcia�em zrobi� co� w rodzaju teatru marjonetek. 3. Zastosowanie jednej jedynej dekoracji, lub raczej jednego t�a, bez podnoszenia i spuszczania kurtyny w ci�gu aktu. Przyzwoicie ubrana osobisto�� wchodzi�aby, jak w budach jarmarcznych, aby zawiesi� kart� z napisem wskazuj�cym miejsce akcji. Jestem prze�wiadczony ??prosz� to zauwa�y� ??i� karta z napisem przewy�sza co do sugestywno�ci dekoracj�. �adna dekoracja ani �adni staty�ci nie mogliby odda� �pochodu wojsk polskich przez Ukrain�. 4. Skasowanie t�um�w, kt�re cz�sto na scenie �mierdz�, a zarazem parali�uj� intelekt. Zatem, jeden jedyny �o�nierz w scenie rewji, jeden jedyny w czasie pop�ochu gdy Ubu powiada: �Co za kupa ludzi w rozsypce etc.� 5. Zastosowanie specjalnego akcentu lub raczej specjalnego g�osu dla g��wnej osobisto�ci. 6. Kostjumy mo�liwie odlokalnione i odchronologicznione (przez co lepiej si� odda poj�cie rzeczy wiecznej); najlepiej nowoczesne, bo satyra jest nowoczesna; i brudne, bo dramat wyda si� w�wczas plugawszy i okropniejszy. S� tu jedynie trzy wa�ne osobisto�ci, kt�re wiele m�wi�: Ubu, Ubica i Bardior. Ma pan doskona�ego faceta do sylwety Bardiora, tworz�cej kontrast z opas�ym Ubu...�. Jak widzimy, wiele z tych tez (odrealnienie jako znak �rzeczy wiecznej� i in.) ma kurs do dzi� i wyp�ywa raz po raz jako najnowsza zdobycz teatru. G�o�na przed kilku laty ��dzka inscenizacja Wesela Wyspia�skiego z �rumb�� wiedzie si� (nie�wiadomie oczywi�cie) bodaj �e od ??Kr�la Ubu. Jarry troszczy� si� te� o inne role, przyczem niekt�re rozwi�zywa� w sensie swoich upodoba�... troch� specjalnych. I tak naprzyk�ad motywuje: �Oto czemu mam zaufanie do obsadzenia m�odym ch�opcem roli Byczys�awa; znam takiego ch�opca na Montmartre, jest bardzo pi�kny, ??zdumiewaj�ce oczy i ciemne w�osy sp�ywaj�ce w puklach poni�ej plec�w. Ma trzyna�cie lat i jest dosy� inteligentny, byleby si� nim zaj��. To by by� mo�e atut dla Ubu; podnieci�oby to starsze damy, a wywo�a�o krzyki zgorszenia u innych; w ka�dym razie to by �ci�gn�o uwag�; nigdy tego nie bywa�o1, a s�dz� �e trzeba aby teatr de l�Oeuvre scentralizowa� wszystkie inowacje�. Przedstawienie, rozpocz�te skandalem, dobieg�o ko�ca raczej w atmosferze nudy. Nie mog�o by� inaczej: tak zacz�wszy, niepodobna utrzyma� si� w ci�gu trzech godzin na wy�ynie. Dyrektor 1�Oeuvre nie mia� odwagi wznowi� tej pr�by; bal si� nie tyle skandalu, ile tego �e skandal mo�e si� nie powt�rzy�, co by zaszkodzi�o reputacji teatru i sztuki. Kr�l Ubu po jednym spektaklu zeszed� ze sceny. Ale echo w prasie mia� ten wiecz�r ogromne. Tradycjonali�ci, wrogowie eksperyment�w i awangardy tryumfowali: �nareszcie ??m�wili ??amatorzy nowinek otrzymali lekcj�, sko�czy�a si� tyranja wyg�w, spekuluj�cych na snobizmie i g�upocie; przeci�gni�to strun�; publiczno�� krzykn�a gromkim g�osem: Do��!� 1 Wedle tradycyj francuskiego teatru role m�odych ch�opc�w powierzano zawsze kobietom. 7 W istocie, wzburzenie by�o takie, �e jeden z najwp�ywowszych krytyk�w, Henry Bauer, sprawozdawca teatralny Echo de Paris, patron wszelkich nowych pr�b i usi�owa�, dosta� po tej premjerze w swojem pi�mie dymisj� i od tego czasu �sko�czy� si�. Mimo to, Kr�l Ubu znalaz� swoich obro�c�w. �ywo oddaje te dwoiste nastroje �najbardziej paryski z krytyk�w�, Catulle Mend�s, w impresji skre�lonej na gor�co po skandalu: �Gwizdania? ??Tak! Wycia w�ciek�o�ci i charkot ur�gliwego �miechu? ??Tak. �awki gotowe polecie� na aktor�w? ??Tak. Lo�e wykrzykuj�ce i wygra�aj�ce pi�ciami???Tak. S�owem, t�um w�ciek�y �e go wzi�to na kawa�, miotaj�cy si�, got�w run�� na scen�, gdzie cz�owiek z d�ug� bia�� brod�, w d�ugiej czarnej szacie, kt�ry mia� zapewne wyobra�a� Czas, wchodzi� cichym krokiem aby zawiesza� symboliczn� tablic� zamiast dekoracji? ??Tak; i symbol niskich instynkt�w, kt�re niedostrzegalnie staj� si� tyranem? ??Tak; i sponiewieranie wstydu, cnoty, patrjotyzmu, idea�u, wzniecaj�ce �wi�te oburzenie wstydliwo�ci, cnoty, patrjotyzmu ludzi, kt�rzy przyszli trawi� po sutym obiedzie? ??Tak; i do tego niedowcipne dowcipy, ponure b�aze�stwa, �miech przechodz�cy w makabryczny chichot trupiej g�owy? ??Tak; i w sumie nuda bez jednego wybuchu o�ywczej rado�ci? ??Tak, tak, tak, ??powiadam wam!... Ale, mimo wszystko, niech was to nie mami; nie jest oboj�tny i nieznacz�cy wiecz�r, jaki sp�dzili�my wczoraj w l�0euvre. Kto�, w�r�d tego zgie�ku, wrzasn��: �Tak samo nie poj�liby�cie Szekspira!�. I mia� racj�. Porozumiejmy si�! Nie twierdz� wcale, �e p. Jarry jest Szekspirem, a wszystko co ma z Arystofanesa sta�o si� tani� szopk� i jarmarcznem plugastwem; ale wierzcie mi, mimo bzdurnej tre�ci i n�dznej formy, objawi� si� nam typ, stworzony przez szalon� i brutaln� wyobra�ni� tego niemal dziecka. Ubu istnieje. Ulepiony z Pulcinelli i Poliszynela, z Roberta Macaire i z p. Thiersa, z katolika Torquemady i z �yda Deutza, ze szpicla i z anarchisty, potworna i plugawa parodja Makbeta, Napoleona i sutenera na tronie, Ubu istnieje odt�d, niezapomniany. Nie pozb�dziecie si� go: b�dzie was straszy�, b�dzie was zmusza� bez ustanku do pami�ci �e by�, �e jest; stanie si� popularnym mitem szpetnych, zg�odnia�ych i potwornych instynkt�w...� A F. Herold, krytyk Mercure de France, pisze w sprawozdaniu z premiery: �Ta zdumiewaj�ca groteska, kt�r� niekt�rzy ob�udnie si� gorsz�, jest w istocie dzie�em najbardziej pe�nem nieuszanowania jakie sobie mo�na wyobrazi�: nie ma bodaj przes�du, cho�by naj�ywotniejszego, kt�ryby nie by� tam wydrwiony; co wi�cej, panu Jarry przypadnie ten rzadki zaszczyt, �e stworzy� typ, ??Ubu. Czy� nie czytali�my ju� ??zaledwie w kilka dni po przedstawieniu ??artyku�u, w kt�rym p. Rochefort, chc�c wyrazi� swoj� wzgard� dla obecnego ministerjum, por�wna� pana Melin� i jego koleg�w do kr�la Ubu? I w sumie, Ubu ??profesor czy polityk ??czy� nie jest zasadniczo cz�owiekiem rz�du?...� Tak si� w istocie sta�o: Ubu ??nawet ze szkod� dla samego utworu ??sta� si� mitem. Nazajutrz po premjerze gruchn�o na Pary�, �e w teatrze l�0euvre grano jak�� bardzo ciekaw� sztuk�. Wci�� mno�y�a si� liczba tych, kt�rzy rzekomo byli obecni na premjerze i ozdabiali jej przebieg coraz dosadniejszemi szczeg�ami. Ksi��ka, jak wspomnia�em, by�a prawie niedost�pna; stwierdza to znany krytyk Souday, kt�ry dosta� do r�k Kr�la Ubu a� w r. 1922 ??w dwadzie�cia pi�� lat po s�ynnej premjerze ??kiedy rzecz ukaza�a si� w normalnem wydaniu. W ci�gu �wier�wiecza ten prawie nieznany utw�r dojrza� do apoteozy. W przedmowie swojej do ksi��kowego wydania p. Jean Saltas powiada, �e �s�usznie napisano, i� bohater tej 8 genjalnej szopki wszed� w ludzko�� i w historj�, jak don Juan, jak Tartufe, Hamlet i Panurg�... Pan Saltas nie �a�owa� sobie. My�limy w duchu, �e to musia� by� przyjaciel autora. W istocie, by� przyjacielem biednego Jarry, kt�ry w�wczas ju� od dawna nie �y�. Ale bardziej zdziwi czytelnika to, co dalej ujrzy w tej przedmowie: �...to swoje arcydzie�o, t� legendarn� i b�aze�sk� sztuk�, kt�ra zawiera satyryczn� prostot� Arystofanesa, zdrowy rozum i soczysto�� Rabelego oraz fantazj� Szekspira, napisa� maj�c pi�tna�cie lat.� Szekspir, Arystofanes, Rabelais ??to jeszcze mo�emy prze�kn��; troch� przesady w przedmowach i w dedykacjach zawsze by�o dozwolone: ale pi�tna�cie lat? Ta zuchwa�a i bezczelna premjera, kt�ra poruszy�a na d�ugo Pary�, mia�a�by by� naprawd� dzie�em pi�tnastoletniego smarkacza? W istocie. Swojego Ubu napisa� Jarry, maj�c pi�tna�cie lat, wesp� z dwoma kolegami. By� w�wczas uczniem gimnazjum w Rennes. Grano ten utw�r pierwszy raz w r. 1888 na prowincji, w teatrze marjonetek; s�ynna premjera paryska by�a ju� tedy wznowieniem. Co wi�cej, �dramat� ten by� sztubackim figlem; bohater za�, potworny Ubu, ??stylizacj� postaci jednego z profesor�w. Aby ju� wszystko by�o mityczne w tym Kr�lu Ubu, wszcz�a si� ??w pi�tna�cie lat po �mierci autora ??kwestja, �e Jarry nie jest prawdziwym autorem swojej sztuki: zupe�nie jak o Szekspira! Tu� po pojawieniu si� utworu w wydaniu ksi��kowem w r. 1922, wyst�pili dwaj bracia Morin, oficerowie artylerji, z rewelacjami. Kolegowali przed laty z Alfredem Jarry w gimnazjum w Rennes. Ot�, w ich klasie kr��y� ca�y cykl mniej lub wi�cej udatnych fantazyj na temat niepopularnego profesora H�bert, grubasa o �wi�skiej twarzy z du�emi w�sami, kt�ry jest prototypem Ubu. Co si� tyczy samego Kr�lu Ubu, napisali go jakoby oni, bracia Morin, i darowali Jarry�emu kajet z tekstem utworu. Jarry zmieni� jedynie tytu�, kt�ry w oryginale brzmia� Polacy. Przy tej sposobno�ci bracia Morin nie po�a�owali sobie drwin z krytyki paryskiej, kt�ra wzi�a serjo t� sztuback� b�azenad�. Bracia Morin orzekli, �e �sukces Ubu daje miar� g�upoty epoki�. C� za awantura! Czy�by zn�w powt�rzy�a si� historja owego obrazu namalowanego przez os�a ogonem, kt�ry krytyka omawia�a powa�nie? Nic dziwnego, �e o�wiadczenie to wywo�a�o �yw� polemik�, w kt�rej wzi�li udzia� Souday, Rachilde, Paul Fort, Th�rive i in. Nie b�d� tu omawia� jej szczeg��w; powiem tylko, �e na og� nie dano wiary braciom Morin i ich tak sp�nionym rewelacjom, w kt�rych opieraj� si� oni ??po trzydziestu kilku latach ? na swojej pami�ci. By�oby ju� mo�e zbyt dziwne, gdyby autorami sztuki mieli by� dwaj ludzie nic wsp�lnego p�niej nie maj�cy z literatur�, a prostym kopist� ten, kt�ry zostawi� w�r�d swoich bliskich fam� cz�owieka genjalnego. Niech nam wystarczy fakt, stwierdzony zreszt� przez samego Jarry, �e ta g�o�na i do dzi� wspominana premjera paryska ??a raczej mo�e pierwszy jej szkic ??by�a wsp�lnem dzie�em paru prowincjonalnych sztubak�w, przyczem zapewne Jarry da� Kr�lowi Ubu to co stanowi o jego istnieniu. A teraz kilka s��w o samym Alfredzie Jarry, o kt�rym og�oszono sporo wspomnie� osobistych. We wspomnieniach tych prawda mocno przero�ni�ta jest anegdot�, legend�, kt�r� przewa�nie on sam tworzy� o sobie. M�wi�c o swoich rodzicach, wyra�a� w�tpliwo�ci, czy �zacny cz�owiek nosz�cy miano jego ojca�, niew�tpliwy (jak powiada�) ojciec jego starszej siostry, bra� �czynny udzia� w sporz�dzeniu jego szacownej osoby�. Nie pot�pia� za to matki: honor kobiety (wci�� s�owa Jarry�ego) jest rzecz� zasadniczo bez znaczenia, wobec tego �e kobiety nie maj� duszy... Szczup�e realja jego �ycia przedstawia�yby si� nast�puj�co. Urodzony w drobnomieszcza�skiej rodzinie na prowincji, obci��ony neuropatycznie po matce, pierwsze nauki pobiera� w Rennes. Przedwcze�nie rozwini�ty, bystry, cyniczny, zuchwa�y, ma co� z m�odego Rim- 9 bauda w brutalno�ci, pod kt�r� kryje si� mo�e jaki� uraz m�odzie�czy. S�u�b� wojskow� traktuje Jarry jak dalszy ci�g szko�y; mo�na przypuszcza�, �e ten ma�y cz�owieczek, daremnie naci�gaj�cy nogi do przepisowego siedemdziesi�ciopi�ciocentymetrowego kroku, musia� przeby� w koszarach niejeden �dzie� rekruta�. Kiedy mu np. polecono zamie�� podw�rze, pyta�: �Panie sier�ancie, zamiot� najch�tniej, ale w kt�r� stron�?� Uzyska� w ko�cu ??nie zg��biajmy jakim sposobem ??djagnoz� lekarsk� �imbecillitas praecox�, a tem samem zwolnienie z wojska. W Pary�u ucz�szcza m�ody Jarry na kursy filozofa Bergsona, kt�rego (podobno) zaskakuje nieoczekiwanemi pytaniami. P�niej Jarry mia� stworzy� now� ga��� filozofji, kt�r� nazwa�... �patafizyk��. Odziedziczywszy niedu�� sumk� po zmar�ych rodzicach, puszcza j� rych�o z dymem cyga�skich ekstrawagancyj; mimochodem wydaje ulotny miesi�cznik poetycki. Ju� w�wczas jest poet�, znanym w ko�ach m�odych. Ale prawdziwe ??a raczej fikcyjne ??jego istnienie datuje od Kr�la Ubu. Bo historja Alfreda Jarry i Kr�la Ubu przedstawia ciekawy przyk�ad mimetyzmu literackiego, wch�oni�cia autora przez stworzon� przeze� posta�; wypadek pokrewny nieco temu, co si� zdarzy�o Monnierowi z jego panem Prudhomme. Je�eli wierzy� relacjom wsp�czesnych, zacz�o si� tak. W roku 1895, zaproszono Jarry�ego do willi nad morzem, kt�r� zajmowa�, wraz z �on� i paroma przyjaci�mi, literat Gustave Kahn. Jarry zjawi� si� jako m�ody cz�owiek bardzo przyzwoicie ubrany, milcz�cy, dyskretny, skromny. Pewnego dnia ofiarowa� si� przeczyta� sw�j utw�r, napisany za szkolnych czas�w, pod tytu�em Ubu. Czyta t� rzecz ze swoistym akcentem, kt�ry mia� si� p�niej sta� s�awny jako specjalno�� �Ubu�. Towarzystwo �mieje si� do �ez. Powodzenie to przeobra�a z miejsca m�odego prowincjusza: wyzbywa si� swojej nie�mia�o�ci, przerzuca si� w bezczelno��, cz�stuje gospodyni� domu s�ownikiem tak rabelesowskim, �e w ko�cu trzeba go wyprosi�2. Ale od czasu owej s�ynnej premiery, mo�na powiedzie�, �e Jarry znikn�� ca�kowicie poza swoj� figur�. Nazywano go p�re Ubu,, poczuwa� si� do obowi�zku przemawiania brutalnym i soczystym j�zykiem swego pierwowzoru; �e za�, graj�c t� rol�, Gemier, za rad� Lugn�? Poego, skandowa� sylaby, na�laduj�c spos�b m�wienia samego Jarry, autor i jego figura sp�yn�y si� ca�kowicie. M�wi� o sobie stale w liczbie mnogiej ??�my� ??pluralis majetaticus ? albo� nie by� kr�lem Polski i Aragonji? Jarry doprowadzi� do ostatecznych kra�c�w ekscentryczne i pozerskie �ycie �wczesnych �dekadent�w�, wype�nione absyntem ??kt�ry zwa� ��wi�tem zielem� ??i paradoksami, kt�re sypa� z osza�amiaj�c� wymow�. �y� w n�dzy, dobrowolnej i cyga�skiej n�dzy. Nie chcia� i nie umia� zarobkowa� pi�rem. �Ubu, czemu ty nie chcesz pisa� tak jak wszyscy? ??spyta�a go raz cierpliwa jego opiekunka, Rachilde. ??Niech mnie pani nauczy�, odpar� �wiszcz�cym od pogardy g�osem. W odczytach, kt�re mu czasem organizowano aby go wspom�c, uprawia� prowokacyjne niezrozumialstwo, tworzy� nawet ca�� teorj� w tym sensie. �M�wi� rzeczy zrozumia�e ??twierdzi� ??to obci��a umys� i deformuje pami��; podczas gdy absurd �wiczy m�zg i pobudza gr� pami�ci�. Ca�y jego tryb �ycia obliczony by� na to, aby nieustannie �zadziwia� mieszczucha�. M�cz�ce zaj�cie! Ale na owym b�ogos�awionym schy�ku XIX wieku, bur�uazyjna Europa mia�a tak ma�o zmartwie�, �e mo�na j� by�o czem� ol�ni�, czem� jej zaimponowa�, czem� j� zgorszy�, ale w ka�dym razie zaj�� j�. Niechby kto spr�bowa� tych metod dzi�! Jarry pija� tedy ??wci�� wedle legendy ??ocet zmieszany do po�owy z absyntem ??ocet i pio�un, co za �literatura�! ??a mieszanin� t� zaprawia�... kropl� atramentu. Jada� surow� baranin� z korniszonami. W ubraniu kojarzy� ekscentryczno�� z niechlujstwem w niebywa�ym stopniu. W�osy, ??niezbyt schludnie utrzymane ??sp�ywa�y mu na ramiona. Dolna cz�� jego 2 Fernand Lot: Alfred Jarry. 10 garderoby by�a stale kostjumem cyklisty ??Jarry, ma�y, kr�py i silny, by� nami�tnym cyklist�; ??na nogach mia� pantofle z �yka, a czasem damskie trzewiki, kt�re przywdziewa� aby uwydatni� urod� swojej drobnej stopy. Koszula by�a cz�sto z kartonu, a na niej ??namalowany tuszem czarny krawat. By� to dandyzm Oskara Wilde ??� rebours. W takim stroju zjawia� si� Jarry na zebraniach literackich i towarzyskich, gdzie go witano z honorami, jakiemi w owej epoce darzono talent. Bawiono si� nim, zapraszano go. By� dobrowolnym i tragicznym b�aznem Pary�a. Jedn� z manij Alfreda Jarry ??manja ta, w po��czeniu ze sta�em zamroczeniem alkoholicznem, czyni�a go niebezpiecznym ??by�a nami�tno�� jego do igraszek z broni� paln�. Taka scena, i pop�och z ni� zwi�zany, opisana jest w powie�ci Gide�a Fa�szerze, gdzie Jarry wprowadzony jest z imienia i z nazwiska. Oto ekstrakt tej sceny: ??Kto jest ten Pierrot? spyta�a Passaventa, kt�ry poda� jej krzes�o i usiad� obok niej. ??To Alfred Jarry, autor Kr�la Ubu . Argonauci g�osz� go geniuszem, dlatego �e publiczno�� wygwizda�a jego sztuk�. W ka�dym razie, to najciekawsza rzecz, jak� od dawna widzieli�my w teatrze. ??Bardzo lubi� Kr�la Ubu, rzek�a Sara, i bardzo rada jestem, �e spotykam Jarry�ego. M�wiono mi, �e jest zawsze pijany. ??Mia�by prawo by� pijany w tej chwili... Widzia�em go, jak przy obiedzie wypi� dwie szklanki czystego absyntu. Nie wydaje si� aby go to inkomodowa�o... W tej chwili rozleg� si� tu� obok mechaniczny g�os Alfreda Jarry: ??Ma�y Bercail otruje si�, bo nasypa�em mu trucizny do fili�anki. Jarry bawi� si� nie�mia�o�ci� Bercaila i rozmy�lnie stara� si� go zbi� z tropu. Ale Bercail nie ba� si� Jarry�ego. Wzruszy� ramionami i doko�czy� spokojnie fili�anki. ??Kto to taki? spyta� Bernard. ??Jak to! nie znasz autora Kr�la Ubu? ??Niemo�liwe! To Jarry? Bratem go za s�u��cego. ??Och! co ty m�wisz, rzek� Oliwier nieco zgorszony, bo by� ambitny na punkcie swoich wielkich ludzi. Przypatrz mu si� lepiej. Czy nie uwa�asz, ze jest nadzwyczajny? ??Robi co mo�e aby si� takim wydawa�, rzek� Bernard, kt�ry ceni� jedynie naturalno��, ale mimo to by� z wielkim respektem dla Ubu. Przebrany za tradycyjnego klauna z cyrku, Jarry we wszystkiem tr�ci� sztuczno�ci�; zw�aszcza jego spos�b m�wienia, na�ladowany na wyprz�dki przez wielu Argonaut�w, wybijaj�cy sylaby, wymy�laj�cy dziwaczne s�owa i kalecz�cy dziwacznie niekt�re inne; ale trzeba przyzna�, �e jedynie Jarry umia� wydoby� ten g�os bez d�wi�ku, bez barwy, bez tonu, bez akcentu. ??Kiedy si� go zna bli�ej, r�cz� ci ze jest uroczy, podj�� Oliwier. ??Wol� go nie zna�. Wygl�da bestjalsko. To maska, kt�r� przybiera. Passavent s�dzi przeciwnie, ze jest w gruncie bardzo �agodny. Ale on straszliwie du�o pi� dzi� wiecz�r, i ani kropli wody, s�owo ci daj�; ani wina, nic tylko absynt i ostre trunki. Passavent boi si�, aby on nie pope�ni� jakiego szale�stwa. Oliwier nape�ni� sw�j kieliszek i wychyli� go jednym haustem. W tej chwili us�ysza� Jarry�ego, kt�ry, kr���c od grupy do grupy, m�wi� p�g�osem tu� za plecami Bercaila: ??A theraz, zabhijemy ma�ego Bercaila. Ten odwr�ci� si� nagle. ??Niech pan to powt�rzy g�o�no. Jarry ju� si� oddali�. Odczeka�, okr��y� st�, i powt�rzy� falsetem: 11 ??A theraz, zabijemy ma�ego Bercaila. Poczem wydoby� z kieszeni wielki pistolet, kt�ry Argonauci widzieli nieraz w jego r�kach, i wycelowa�. Jarry wyrobi� sobie reputacj� strzelca. Rozleg�y si� protesty. Nie wiedziano, czy w stanie pija�stwa potrafi si� ograniczy� do udania. Ale ma�y Bercail chcia� pokaza� �e si� nie boi i wszed�szy na krzes�o, z r�kami skrzy�owanemi na plecach, przybra� poz� napoleo�sk�. By� troch� �mieszny, jako� rozleg�y si� �miechy, pokryte natychmiast oklaskami. Passavent rzek� do Sary bardzo szybko: ??To mog�oby si� �le sko�czy�. On jest kompletnie pijany. Niech si� pani schowa pod st�. Des Brousses stara� si� powstrzyma� Jarry�ego, ale ten, wyrywajqc si�, wszed� r�wnie� na krzes�o. (Bernard zauwa�y�, ze jest obuty w pantofelki balowe). Stoj�c tu� na wprost Bercaila, wyci�gn�� rami� celuj�c. ??Ga�cie �wiat�o! Ga�cie �wiat�o! wykrzykn�� des Brousses. Edward, kt�ry sta� ko�o drzwi, zakr�ci� �wiat�o. Sara wsta�a, pos�uszna zaleceniu Passaventa, i skoro tylko nasta�a ciemno��, przycisn�a si� do Bernarda, aby go poci�gn�� wraz z sob� pod st�. Rozleg� si� strza�. Pistolet by� nabity tylko prochem. Mimo to, rozleg� si� krzyk b�lu, Justyn dosta� przybitk� w oko. I, kiedy zapalono �wiat�o, wszyscy podziwiali Bercaila, kt�ry, wci�� stoj�c na krze�le, zachowa� nieruchom� poz�, zaledwie troch� bledszy. Tymczasem prezydentka nie oszcz�dzi�a sobie ataku nerw�w. Rzucono si� ku niej. ??To idjotyczne robi� takie kawa�y. Poniewa� nie by�o wody na stole, Jarry, zeszed�szy ze swego piedesta�u, umoczy� chustk� w alkoholu, aby jej natrze� skronie w formie przeprosin. Bernard zosta� pod sto�em jedynie chwil�: �ci�le tyle, ile trzeba by�o aby poczu� p�omienne usta Sary, mia�d��ce rozkosznie jego wargi... Jak�e mi ca�y ten opis przypomina czasy cyganerji krakowskiej I my mieli�my takiego niebezpiecznego strzelca, poluj�cego w lokalach publicznych: by� nim wielki rze�biarz Xawery Dunikowski. Jak�e podobnie do Jarry�ego stylizowa� si� przez jaki� czas Jan August Kisielewski! A potem, na owej zabawie, gdyby Jarry upi� si� do reszty, by�by z niego bez ma�a... Nos z Wesela Wyspia�skiego. Bo w owym czasie dziwne by�o podobie�stwo stylu cyga�skich jaczejek, rozsianych po r�nych krajach. Zdawa�oby si�, �e ca�a m�oda Europa fraternizowa�a z sob�, mimo �e �rodki komunikacji by�y mniej lotne ni� dzi�. Zarazki �dekadentyzmu� udziela�y si� powietrzem. W Niemczech, m�ody Przybyszewski szopenizuje cyganerj� berli�sk�; sam wywiaduje si� gor�czkowo od Szweda Hanssona o m�odej Francji, o Huysmansie; w�gierska hrabina zaszczepia mu kult Barbeya d�Aurevilly, z przek�adu Dehmela poznaje, w�r�d obfitych libacyj, poezj� Verlaine�a. Do Krakowa zje�d�a z Wiednia wychowanek Petera Altenberga (autora Jak ja to widz�) Ludwik Szczepa�ski (�W�r�d oceanu czarnej kawy ??p�yn� do wyspy ukojenia�) i zak�ada �ycie. Niemiec Stefan George jest go�ciem cenaclu Mallarm�go w Pary�u a przyjacielem Rolicza?Liedera. Paradoksy i legenda Oskara Wilde maj� kurs w ca�ej literackiej Europie. Incest i satanizm, �syfilityczne orchideje�, inkuby i sukuby, strasz� wsz�dzie po trochu. Nawet solidne Czechy maj� t� ambicj�, aby posi��� sw�j dekadentyzm: zapraszaj� Przybyszewskiego do Pragi aby go im zorganizowa�. Interesuj�ce jest, jak powsta�a ta nazwa dekadent, nazwa poza kt�r� kry�y si� pr�dy literackie powa�niejsze ni�by mo�na przypuszcza�. Zdaje si�, �e pocz�tek da� jej cytat ze s�ynnego sonetu Verlaine�a: Je suis l�empire � la fin de la d�cadence... M�ody Paul Adam, zapami�tawszy ten cytat, upodoba� go sobie i, kiedy zak�ada� pismo literackie w Pary�u, nazwa� je La Decadence. Pismo nie trwa�o d�ugo; w kilka lat potem, m�odzi ludzie za�o�yli inne eks- 12 centryczne pisemko i zn�w nazwali je Le D�cadent. Nazwa przyj�a si�, rozla�a si� nawet do�� szeroko a m�tnie, sta�a si� czem� w rodzaju protestu przeciw mieszcza�skiej szarzy�nie, utylitaryzmowi, naturalizmowi, strychulcowi demokracji, przeciw p�tom nak�adanym sztuce, sta�a si� sztandarem wszelkiego zuchwalstwa, ekscentryczno�ci, ch�onno�ci intelektualnej. Bo wszystko si� w�wczas kie�basi�o po trosze. M�ode teatry awangardy francuskiej wprowadza�y ??obok symboliki Ibsena ??na scen� ten sam naturalizm, od kt�rego od�egnywano si� w powie�ci; w powie�ci si� ju� zu�y�, na scenie by� nowo�ci�. U nas Zapolska debiutowa�a r�wnocze�nie z Maeterlinkiem. U nas i s�owo i poj�cie wy�ywa�y si� stosunkowo kr�tko ale do�� intensywnie. Ten okres krakowskiego estetyzmu pokrywa si� mniej wi�cej z dyrektur� teatru Tadeusza Pawlikowskiego, kt�rego, zanim jeszcze obj�� teatr, zwano potocznie dekadentem (odmiana: grand seigneur ). Pod koniec tego okresu zje�d�a do Krakowa Przybyszewski, kt�ry p�niej w Moich wsp�czesnych da heroiczn� teorj� i apologj� dekadentyzmu. Z czego wynika, �e nazwa by�a do�� �mieszna, ale ruch ni� ochrzczony by� p�odny i tw�rczy. Obok dekadentyzmu kursowa�a w�wczas i druga nazwa, na poz�r r�wnie niedorzeczna: fin de si�cle. Zdawa�oby si�, i� dzieci�stwem by�oby traktowa� stulecie jako organizm, kt�ry ma swoj� m�odo��, wiek m�ski i schy�ek. A jednak dwa ostatnie wieki zdradzaj� co� w tym rodzaju. Tak schy�ek wieku XVIII, jak schy�ek wieku XIX wyra�nie co� ko�czy; jeden feudalizm, drugi liberalizuj�c� bur�uazj�, hipertrofj� indywidualizmu, estetyzmu. Marquis de Sade jest dekadentem, jak Oskar Wilde. U nas, prze�om przychodzi r�wno ze stuleciem: po Przybyszewskim ??Wyspia�ski. Wesele zjawia si� z pocz�tkiem wieku, z pocz�tkiem roku 1901. We Francji, Barr�s z kultu swego �ja� przechodzi na kult ziemi rodzinnej, tradycji i narodu. Kawiarnia ust�puje miejsca obozom harcerskim. Sport, kultura fizyczna, to ju� niby mistyczna mobilizacja do niedalekiej a nieprzeczuwanej wojny �wiatowej. A ten sam Stanis�aw Lack, kt�ry od Wesela sta� si� prorokiem Wyspia�skiego, tu� przedtem, w ka�dym numerze �ycia o�wiadcza� si� pani Rachilde, pewersyjnej autorce Monsieur Venus, patronce Alfreda Jarry. W por� nawin�o mi si� to nazwisko, od kt�rego mimo woli odbieg�em w tych wspominkach. Wr��my do Jarry�ego. Mieszkanie Jarry�ego ??jakie� poddasze, na kt�rem, mimo ma�ego wzrostu, zaledwie m�g� si� wyprostowa� ??by�o te� �yw� legend�. Z okna strzela� z pistoletu do s�owik�w, kt�re przeszkadza�y mu spa�. W pokoju mia� dwie sowy, kt�re r�wnie� zastrzeli�, gdy mu raz wywr�y�y nieszcz�cie. Pok�j jego zdobi� olbrzymi kamienny phallus, dar Ropsa. �Czy to odlew? ??mia�a si� spyta� oszo�omiona dama, kt�ra odwiedzi�a jego mansard�. ??Nie, pani, to zmniejszenie�, odpar� skromnie Jarry. Inna historja. S�siadka uskar�a�a si� przed przyjaci�k� Jarry�ego, pisark� Rachilde, na jego manj� strzelania. W czasie tej rozmowy Jarry zjawia si� niespostrze�ony z rewolwerem w d�oni. �Niech pani pomy�li, lamentuje kobieta, �e on m�g�by zabi� kt�re� z moich dzieci! ? Furda, sza?now?na pa?ni, rzek� flegmatycznie Jarry; gdyby si� taka katastrofa mia�a zdarzy�, sporz�dziliby�my pani nowe�. Kiedy raz szed� ciemn� ulic�, przechodzie� poprosi� go o ogie�. Jarry podsun�� mu pod nos luf� rewolweru. �S�u�� panu�, rzek� do przera�onego mieszczucha. Jest w tych rewolwerowych dowcipach Jarry�ego monotonia, kt�ra przejmuje podziwem dla cierpliwo�ci �wczesnych pary�an. Pewnego dnia, w kawiarni, nie spodoba�a si� Jarry�emu fizys jakiego� go�cia pal�cego spokojnie fajk�. Mierzy, strzela; kula, strzaskawszy fajk�, zbi�a lustro. Poruszenie og�lne. A Jarry spokojnie zwraca si� do m�odej kobiety siedz�cej obok i zagaja: �A teraz, skoro lody s� z�amane, rozmawiajmy...� (Ale spostrzegam, �e po polsku nie wychodzi gra s��w, dla kt�rej by� ca�y ten g�upi figiel: po francusku la glace oznacza i l�d i lustro). 13 Czasami dekadent ten mia� spostrze�enia uderzaj�ce sw� bystro�ci�. �Aeroplan ??m�wi� ten cz�owiek, kt�ry umar� w r. 19071 ??to jutrzejsza wojna narod�w, z przyczyny �cie�nienia naszej planety�. Takich powiastek o nim s� setki. �B�aze�stwa Jarry�ego ??pisze Apollinaire, kt�ry mu wiele, jako pisarz, zawdzi�cza� ??przynios�y wielk� szkod� jego reputacji i talentowi, jednemu z najoryginalniejszych i najt�szych owej doby�. Ale znale�li si� krytycy, kt�rzy upoetyzowali te dzieci�stwa. ��ycie Jarry�ego ??pisze jeden z nich ??jest, mo�na rzec, przenikni�te g��bok� my�l� filozoficzn�. Jarry ofiarowa� samego siebie, niby hostj�, po�miewisku i g�upocie �wiata. �ycie jego, to rodzaj ironicznej i humorystycznej epopei, posuni�tej a� do dobrowolnego, b�aze�skiego i drobiazgowego samozniszczenia. Nauk� Jarry�ego da�oby si� stre�ci� tak: wszelki cz�owiek mo�e poha�bi� okrucie�stwo i bezsens �wiata, czyni�c z w�asnego �ycia poemat szale�stwa i absurdu...� Bior�c w ten spos�b, mo�naby rzec, �e Jarry umar� �mierci� ??m�cze�sk�. Tego silnie zbudowanego ch�opca zjad�y wreszcie absynt i gru�lica. Umar� w r. 1907, maj�c ledwie 34 lata. Do ostatniej chwili nie wypad� z roli. Na godzin� przed �mierci�, przyjaciel lekarz spyta� go, czegoby sobie �yczy�. Odpowiedzia�, �e ??wyka�aczki; przyjaciel wyszed� i wr�ci� z p�kiem wyka�aczek. Jarry wzi�� jedn�, pobawi� si� ni� i umar�. �ar�oczny Ubu, jak wch�on�� cz�owieka, tak wch�on�� i artyst�. Zdaje si�, �e Jarry by� na sw�j czas niepospolitym poet�; napisa� kilka powie�ci ??je�eli mo�na tak nazwa� owe akty rozpusty s�owa i wyobra�ni ??rozsypa� po m�odych revues sporo artyku��w; ale raczej by� z rz�du tych, kt�rzy zap�adniaj� innych. Wymie�my, opr�cz poezyj, g��wne jego utwory. W r. 1897 wyda� Noce i dnie, �dziennik dezertera�, w kt�rym przetwarza i amplifikuje swoje wspomnienia wojskowe. W nast�pnym roku, Mi�o�� z wizytami, zbi�r djalog�w, w kt�rych wybucha jego mizoginizm. Potem Mi�o�� absolutna, wydana w 50 egzemplarzach; potem Messalina, romans z motyw�w obyczajowych staro�ytno�ci; Kalendarz ojca Ubu, wreszcie Nadsamiec, czyli logika na us�ugach absurdu... Ten zmarnowany prawie?�e?geniusz by� prekursorem nowych kierunk�w w sztuce; jego Ubu by� rodzajem dramatycznego dadaizmu; w kilkana�cie lat po �mierci Jarry�ego pogarda jego dla �sensu� mia�a si� sta� programem. Jarry, kt�ry sam rysowa� porzucaj�c niedbale swoje rysunki po stolikach kawiarnianych, by�, zdaniem wielu, wynalazc� kubizmu; on?to mia� ??dla kawa�u ??stworzy� s�aw� prymitywa �celnika Rousseau�. Surrealisci wielbi� go do dzi� jako swego wielkiego patrona. Czerpano z niego, plagjowano go obficie; do dzi� obiega wiele my�li, paradoks�w, powiedze�, kt�re ju� sta�y si� w�asno�ci� og�u i zatraci�y stempel swego autora. A komu� przysz�oby na my�l, �e rozrywanie s��w za pomoc� skandowania zg�osek jakiem przed kilkunastu laty epatowano Warszaw� w Dziwnej ulicy, by�o dalekiem echem manjery Kr�la Ubu? I nie to jedno. Bo nic si� tak nie powtarza jak ekscentryczno��, oryginalno��. Ca�kowita niedba�o�� o swoj� produkcj�, o ci�g�o�� jej rozg�osu lub zbytu, uczyni�a z Jarry�ego artyst� i filozofa?perypatetyka, kt�ry wy�ywa� si� w rozmowach, w osobistym kontakcie. Do�� komiczne by�o zdumienie i zgorszenie oficjalnych krytyk�w, kt�rym autor Kr�la Ubu, po owej burzliwej premierze, nie raczy� nawet podzi�kowa� za ich feljetony: w r�kach zr�cznego organizatora w�asnej s�awy takie feljetony by�yby karjer�. Dodajmy jeszcze, �e Jarry by� zdecydowanym i organicznym wrogiem kobiet, a tem bardziej kobiet pisz�cych, co mu nie przeszkodzi�o znale�� najprzyja�niejszej protektorki w osobie Rachilde, kt�ra i jako pisarka i jako �ona redaktora Mercure de France, nie szcz�dzi�a autorowi Ubu swojego poparcia. Rachilde wyda�a w r. 1928 tom wspomnie�, pod tytu�em Alfred Jarry ou le surm�le de lettres. 14 Takim by� autor Ubu. A sama sztuka? S�d troch� k�opotliwy. Utw�r, kt�rego ocena waha si� mi�dzy... Szekspirem i Arystofanesem a bujd� studenck�, przedmiotem szyderstwa rzekomych autor�w! Czytajmy go bez uprzedze�, ale i bez ambicji rozstrzygania tak dra�liwego sporu; niech to ju� Francuzi rozstrzygn� sobie sami. Lektura pierwszych akt�w ubawi nas serdecznie: jest w nich w istocie rabelesowska soczysto�� inwektywy, szale�cza werwa, rozmach m�drego b�aze�stwa. Skr�t rz�d�w, jakie sprawuje kr�l Ubu, wr�cz nieop�acony! Powiedzenia, kt�re ju� przesz�y do skarbca tradycji, jak owa: �Mo�cia Ubu, moja �ono, jeste� dzi� bardzo szpetna: czy to dlatego, �e mamy go�ci?�. Nie wiem, czy na scenie da�oby si� utrzyma� do ko�ca nat�enie tej szar�y; niemniej �w kronikarz paryski mia� g��bok� s�uszno��: Ubu zostaje, oblega wyobra�ni�, wciska si� w ni�, zmusza do widzenia wielu rzeczy pod znakiem Ubu. Ci smarkacze ??z zadziwiaj�cym Alfredem Jarry na czele ??nie wiem czy stworzyli �dzie�o� w uroczystem znaczeniu tego s�owa, ale stworzyli symbol, wzbogacili s�ownik o kilka plugastw a skarbiec my�li o jedno poj�cie. C� zawiera ta sztuka, kt�ra dzieje si� w nieokre�lonej co do czasu Polsce, gdzie panuje kr�l Wac�aw, a gdzie, mi�dzy �kmieciami�, wyst�puj�... Jan Sobieski i Stanis�aw Leszczy�ski? Napisana serjo, mog�aby to by� zupe�nie przyzwoita tragedja historyczna, jakich wiele. Awanturnik, kt�ry, podsycany przez ambitn� �on�, zawi�zuje spisek i sam zdobywa koron�; jego krwawe i szale�cze rz�dy, wojna jak� �ci�ga na sw�j kraj samolubn� g�upot�; fina� wreszcie, w kt�rym stara dynastja wraca, panowanie za� kr�la Ubu mija jak krwawy sen ? tak, to m�g�by by� kawa� normalnej historji, a kr�l Ubu m�g�by, pomi�dzy Wac�awem a Byczys�awem, spoczywa� w grobach kr�lewskich na Wawelu. W jaki spos�b temat tak u�wi�cony, maj�cy tak powa�ne tradycje, m�g� wywo�a� podobny skandal? W spos�b bardzo prosty: przygoda jest tu rozebrana z pi�knych szat, a uproszczona i zbrutalizowana do ostatnich granic. Historja wychodzi na scen� nie tylko nago, ale z bardzo nieprzystojnym gestem. Te uczniaki, nudz�ce si� na zapad�ej prowincji, wymy�li�y na w�asn� r�k� �kabaret historyczny�. Wyobra�am sobie, �e m�ody autor Kr�la Ubu, kimkolwiek by�, musia� z rozpacz� wt�acza� w siebie tragedje klasyczne, a opycha� si� z w�asnej pilno�ci dzie�ami Szekspira i Rabelego. Ta sztuka, to jest co� niby Makbet, napisany ??a raczej napa�kany na �cianie nie bardzo umytym palcem ??przez m�odego Gargantu�; bohater jej, Ubu, to po��czenie Kalibana z rabelesowskim kr�lem ��cikiem. Potworna i p�aska buffonada, j�zyk kapi�cy obrzydliwo�ciami; ale kontrast mi�dzy �wielko�ci� dziej�w� a pospolito�ci� tych kt�rzy je nieraz tworz�, bardzo zabawny. Albo� tak nie bywa�o? Albo� nie by�o na tronach przyg�upk�w, warjat�w, lub te� zabijak�w w�sz�cych za krwi� na prawo i lewo, byle tylko nie otrzyma� z r�k historji przydomka �gnu�ny�? Dam jeden przyk�ad skr�t�w historycznych, jakie znajduje ten pi�tnastoletni autor; rys ten wydaje mi si� w istocie godny Rabelego. Kr�l Ubu zabi� kr�la Wac�awa i zgarn�� wszystkie skarby. M�wi� mu: �Teraz trzeba rozdzieli� jad�o i z�oto mi�dzy lud. ??Jad�o, owszem; ale z�ota nie, nie dam ani grosza. Nie potom zosta� kr�lem. ??Ale�, kr�lu, je�eli nie rozdasz z�ota, lud nie zechce p�aci� podatk�w. ??Naprawd�? ??Oczywi�cie. ??A, to co innego�. I kr�l Ubu rozrzuca gar�ciami z�oto, m�wi�c: �Ale przyrzeknijcie mi, �e b�dziecie porz�dnie p�acili podatki�. � Ubu ??pisze jeden z krytyk�w ju� w par� dziesi�tk�w lat po g�o�nej premjerze ??to g�upota olbrzymia, o czole byka; g�upota tryumfalna, mia�d��ca mas�, jedynym swoim argumentem, wszystko co mog�oby by� sztuk�, inteligencj�, subtelno�ci�, inicjatyw�. To z�y urz�dnik, z�y szef, t�py genera�; to samo pa�stwo i jego gospodarka, o ile si� w niej stosuje �lepe prawid�a, nie troszcz�c si� o nast�pstwa. Ubu, to w�adza, kt�ra zg�upia�a...� C� za horyzonty! Gdy chodzi�o o szukanie domniemanych �r�de� Kr�la Ubu, s�dz�, �e g��wnem natchnieniem tych uczniak�w by�a ??poprostu sama lekcja historji. Mog� o tem m�wi�, bo autor Kr�la 15 Ubu jest prawie moim r�wie�nikiem, mo�e o klas� lub dwie starszym, z tej samej epoki �naukowej�. Obaj zapewne ??ja w Krakowie, on w Rennes ??uczyli�my si� kr�l�w rzymskich z datami; i o tem, �e pocz�tkiem republiki sta�o si� zgwa�cenie Lukrecji (�ci�le w r. 509 przed nar. Chr.) i t. p. Ot�, czem jest dla m�odego ch�opca nauka historji podana w skr�cie �wczesnych ??a mo�e i dzisiejszych ??podr�cznik�w? Skorowidz kr�l�w, wojen, mord�w, grabie�y, okrucie�stw, krzywoprzysi�stwa, wiaro�omstwa... Sam Henryk VIII angielski, krwawy m�� o�miu �on, czy� to nie jest kr�l Ubu, a przecie jego zmys�owy kaprys zdecydowa� na wieki o religji jego poddanych. Dzieci �kuj�� o tem ze zdumieniem, �e to starsi tak robi�! Palenie na stosie, zdradzieckie traktaty, gwa�cenie sumie�, fa�szowanie monety, wycinanie w pie� ??oto czego�my si� uczyli jako Historji, pod czcigodnem god�em, �e �historia est magistra vitae�. Jak to po��czy� ??tego nam nikt nie m�wi�. I to jest zabawne, �e dopiero nasza bur�uazyjna epoka wynios�a t� historj� do wy�yn pedagogicznych, do apoteozy. Dawniej t� historj� raczej robiono, ale dopiero w. XIX usystematyzowa� j� jako przedmiot nauki i egzamin�w, pakuj�c te wszystkie okropie�stwa ch�opcom w g�ow�,??bez s�owa protestu. Dlatego profesor historji, wyk�adaj�cy j� z zapa�em, �acno m�g� si� wcieli� tym malcom w posta� krwawego durnia, kr�la Ubu. Ca�a beznadziejna i okrutna g�upota tradycyjnej historji jest w tej sztuce. A tragedja klasyczna? Doro�li ludzie chodz� przewa�nie na komedje; ale uczniom jest ta przyjemno�� wzbroniona. Mog�oby si� trafi� co� �nie dla nich�! Zar�wno jako lektura szkolna co jako widowiska teatralne uznane s� za odpowiednie jedynie niemal te utwory, w kt�rych rozp�tane zbrodnicze nami�tno�ci uwie�czone s� w pi�tym akcie paroma lub kilkoma trupami. Neron i Agrypina, Murzyn dusz�cy Desdemon�, krwawy wojewoda ze swoj� Mazep�, to s� przedstawienia dla m�odzie�y. Paradoksy te tak si� utar�y, �e nikt po prostu ich nie widzi; ale by�o prawie nieodzowne, aby raz kto� na nie spojrza� �wie�emi oczami, i jest bardzo logiczne, �e ten Ubu, kt�ry narobi� paryskiego skandalu, powsta� na �awie szkolnej. Horyzont szkolny p�awi si� we krwi. Straszliwy jest sadyzm wszelkiej pedagogji; w tym samym niemal czasie kiedy sztubak Jarry lepi� we Francji swoj� kuk��, sztubaki w Polsce, z entuzjastyczn� aprobat� rodzicielsk� i szkoln�, delektowa�y si� ??i delektuj� si� do dzi� ??wbijaniem na pal i wierceniem oczu w Tryloji. Miljony dzieci francuskich ku�o potulnie Pie�� o Rolandzie, z kt�rej dopiero mieszcza�ska Francja XIX w. zrobi�a urz�downie epope� narodow�; dzieciaki recytowa�y d�ugie strofy, w kt�rych kolejno rycerze wypuszczaj� sobie nawzajem flaki i m�zgi; a r�wnocze�nie w s�siednich Niemczech w rapsodach o tym samym Karolu Wielkim czerpa�y ��dz� krwi mieszcza�skie dzieci niemieckie. A� jeden ma�y Francuzik napisa� Kr�la Ubu. Aby �adnego blasku nie brak�o legendzie kr�la Ubu, widz� dzi� w tej buffonadzie pi�tnastoletniego malca utw�r wr�ebny. Pamflet na wojn�. Wspominaj�c potworn� mask� G�miera jako Ubu, Rachilde nazywa j� �prorocz� kopj� straszliwych masek gazowych naszych nieszcz�liwych �o�nierzy�. Mo�naby to wzi�� jeszcze g��biej. Czy� nie Ubu jako profesor historji jest po trosze autorem nowoczesnych wojen? Czy nie rodz� si� po trosze z tego pomylonego kultu historji, poj�tej jako pasmo mord�w i grabie�y, uto�samionych z honorem narod�w? Ale je�eli dawny kult miecza, ograniczony do zawodowych junak�w, wydawa� wojny o umiarkowa�szym zasi�gu, c� musia� wyda�, pomno�ony przez powszechn� mobilizacj� i zdobycze techniki? A skoro ju� kto widzi w Kr�lu Ubu proroctwo, mo�e przeci�gn�� je jeszcze dalej. Gdyby kto� chcia� snu� analogje, m�g�by ich znale�� do syta w tem co si� dzi� dzieje po �wiecie. Ile� ludzi, idej, system�w... �ywcem pocz�tych z l�d�wi mitycznego kr�la Ubu. Kto wie, mo�e dopiero dzisiaj mo�na oceni� w ca�ej pe�ni znaczenie owej paryskiej premjery i fakt jej zdumiewaj�cego utrwalenia si� w pami�ci. Jak w bajce Andersena dziecko demaskuje nago�� kr�la krocz�cego w urojonej purpurze, tak ten pi�tnastoletni smarkacz ca�ej 16 bur�uazyjno?rycersko?politycznej b�azenadzie ko�cz�cego si� wieku ??wieku, kt�ry mia� swemu nast�pcy zostawi� tak ci�kie dziedzictwo ??krzykn�� swoje soczyste: �Merdre!� (przez r). Nie zrozumiano go... 17 UBU KR�L CZYLI POLACY 18 Osoby: UBU UBICA ROTMISTRZ BARDIOR KR�L WAC�AW KR�LOWA ROZAMUNDA W�ADYS�AW } BYCZYS�AW } ich synowie BOLES�AW } GENERA� LACSY STANIS�AW LESZCZY�SKI JAN SOBIESKI MIKO�AJ RE�SKI CAR ALEKSY �YRON} PI�A} palotyni KOTYS} SPISKOWCY I �O�NIERZE LUD MICHA� FIODOROWICZ SZLACHTA URZ�DNICY CIENIE PRZODK�W RAJCY FINANSI�CI PACHO�KI FYNANSOWE CH�OPI CA�A ARMJA ROSYJSKA CA�A ARMJA POLSKA STRA� PANI UBU KAPITAN NIED�WIED� KO� FYNANSOWY MACHINA DO WYMӯD�ANIA ZA�OGA KAPITAN OKR�TU 19 AKT PIERWSZY 20 Scena pierwsza Ubu, Ubica. Ubu Grr�wno! Ubica Och! �adnie, mo�ci Ubu, straszliwe z ciebie chamid�o. Ubu I� bym ci� nie zakatrupi�, mo�cia Ubu. Ubica Nie mnie, Ubu, ale kogo innego trzeba by zakatrupi�. Ubu Na moj� zielon� �wieczk�, nie rozumiem. Ubica Jak to, Ubu, ty jeste� zadowolony ze swego losu? Ubu Na moj� zielon� �wieczk�, grr�wno, mo�cia pani, ju�ci� �e jestem zadowolony. Jeszcze by nie: rotmistrz dragon�w, oficer przyboczny kr�la Wac�awa, kawaler polskiego orderu Czerwonego Or�a i by�y kr�l Aragonji, czeg� chcesz wi�cej? Ubica Jak to! Ty, by�y kr�l Aragonji, zadowalasz si� tem, �e komenderujesz na rewji setk� �obuz�w uzbrojonych w koziki, podczas gdy m�g�by� ustroi� swoj� �epet� w koron� polsk� po koronie Aragonji? Ubu Ha! Moja �ono, zgo�a nie kapuj� o czem ty bajesz. Ubica Taki� g�upek! Ubu Na moj� zielon� �wieczk�, kr�l Wac�aw �ywie; a gdyby nawet umar�, albo� nie ma kupy dzieci? Ubica C� ci broni wyr�n�� ca�� rodzin� i zaj�� jej miejsce? Ubu Ha! mo�cia Ubu, ubli�asz mi i zaraz p�jdziesz do paki. 21 Ubica Ech, ty niebo�e, je�li ja p�jd� do paki, kt� ci b�dzie portki cerowa� na zadku? Ubu Ej�e! I co jeszcze? Czy nie mam zadka takiego jak drudzy? Ubica Na twojem miejscu, lubi�abym ten zadek posadzi� na tronie. M�g�by� napycha� dowoli kabz�, jada� codzie� kiszk� z kapust� i trynda� si� karet� po mie�cie. Ubu Gdybym by� kr�lem, kaza�bym sobie zrobi� wielki he�m, tak jak mia�em w Aragonji. Te hycle Hiszpany ukrad�y mi go bezwstydnie. Ubica M�g�by� te� postara� si� o parasol i o wielk� kacabaj�, kt�ra by ci spada�a na pi�ty. Ubu Ha! Poddaj� si� pokusie. Cholera gr�wniana, gr�wno cholerzane, je�li go kiedy zdybi� w ciemnym lesie, ci�ka jego godzina. Ubica Dobrze tak, Ubu; teraz m�wisz jak m�czyzna. Ubu Och, nie! Ja, rotmistrz dragon�w, mia�bym zamordowa� kr�la polskiego! Raczej umrze�! Ubica na stronie Och! grr�wno! g�o�no Wi�c wolisz zosta� sakramenckim dziadem, go�ym jak ta mysz ko�cielna? Ubu Kro� kroci, na moj� zielon� �wieczk�, wol� zosta� go�ym jak chuda i zacna mysz, ni� bogatym jak z�y i t�usty kot. Ubica A he�m? A parasol? A wielka kacabaja? Ubu I co jeszcze, stara? wychodzi, trzaskaj�c drzwiami Ubica sama Bllum, grr�wno, ci�ko go ruszy�, ale bllum, grr�wno, zdaje mi si�, �em go troch� ochwieruta�a. Dzi�ki Bogu i sobie, mo�e za tydzie� b�d� kr�low� polsk�. 22 Scena druga Pok�j w domu pa�stwa Ubu, wspania�a zastawa. Ubu, Ubica. Ubica Ej, co� nasi go�cie bardzo si� sp�niaj�. Ubu Tak, na moj� zielon� �wieczk�. Konam z g�odu. Bardzo dzi� jeste� brzydka, moja �ono. Czy to dlatego �e mamy go�ci? Ubica wzruszaj�c ramionami Grr�wno! Ubu chwytaj�c pieczone kurcz� Ha! g�odny jestem, nadk�sz� tego ptaka. To kurcz�, mniemam. Niez�e. Ubica Co czynisz, nieszcz�sny? Co b�d� jedli nasi go�cie? Ubu Starczy i dla nich. Ju� nie rusz� nic. Id�, �ono, zajrze� przez okno, czy go�cie si� schodz�. Ubica idzie do okna Nie widz� nikogo. przez ten czas Ubu �ci�ga p�at ciel�ciny Aha, idzie rotmistrz Bardior i jego stronnicy. C� ty tam jesz, Ubu? Ubu Nic, troch� ciel�cia. Ubica Och! ciel�! ciel�! ciel�! On zjad� ciel�! Na pomoc! Ubu Na moj� zielon� �wieczk�, oczy