3794
Szczegóły |
Tytuł |
3794 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3794 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3794 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3794 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Kazimierz Hoffman
Przenikanie
(1952 � 1994)
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
Fot.: Bogus�aw Gummer
5
Dieses heisst Schicksal: gegen�ber sein
und nichts als das, und immer gegen�ber
*
Wer hat uns also umgedrecht, dass wir,
Was wir auch tun, in jener Haltung sind
Von einem, welcher fortgeht?
Rilke
6
*
* *
zatrza�ni�te. No i dobrze. Klucz
zawieszony w um�wionym miejscu, tak �e Piotr
najm�odszy z wnuk�w,
kt�rego boeing ko�uje teraz na �smym
pasie lotniska w Johannesburgu i jutro rano
si�dzie we Frankfurcie sk�d do tego miejsca
ju� niedaleko �
trafi w sam� por�,
to znaczy po czasie. Tak, szal jest ciep�y a
zaci�ga
od rzeki
i coraz wyra�niejszy plusk �erdzi Charona
najzabawniejsze: udaj�, �e nie s�ysz�.
7
Z Apollona Kruty
PRZEDWIECZORNA CHWILA NA DWORCU W KIJOWIE
kto� szepn�� Smoktunowski i pokaza� g�ow�
niem�ody ju� m�czyzna z d�ugim przez rami�
przerzuconym szalem wolno przeszed� obok
a wi�c to �w Ksi��� kt�ry d�gn�� starucha
ten za� biegnie i biegnie przez sale
w Elsynorze zanim nie upadnie zrywaj�c kotar�!
dok�d szed� tak wolno jakby
zwleka�, d o k � d jecha�
my�la�em o nim d�ugo podczas d�ugiej
podr�y maj�c miejsce przy oknie:
brzozy tylko i brzozy, o tej porze ju� szare
8
I
9
STAFF
od boru spiesz si� Ty wo�a
kuku�ka
dok�d mnie tak nios�
z tym wie�cem na czole
kto� kubek podaje
kto� chwyta pantofle
za oknem �o�a, po�ciele ob�ok�w
przechylam
wk�adam
to mnie usypia
A chcia�em ju� pisa�
a chcia�em ju� pisa�
Czas: jak wilczur w skoku
u gard�a�
10
S�ONIE
I oto pchn�wszy ostatniego s�onia �
tak, podziwu godna owa umiej�tno��
przetaczania ci�ar�w po r�wni pochy�ej
Ta krzepa Jako i przewlekanie
przez ucho igielne
� przekroczy� Alpy.
Idziemy z Tomem przez Zoo Jeszcze nie
poruszy�y si� li�cie Nie trzasn�y trawy
S�onie stoj�
szeregiem �wiat�o Nie O��w Matowe blachy
pokrywaj� ich sk�r� Tr�by uniesione
prosto Ni g�osu ni szmeru Sk�d te
zwyczaje twarde Ta musztra Jak w wojsku
Hannibal � powiadam g�o�no
Co Hannibal � pyta Tom Ach
Hannibal
i pojmuje w ko�cu. Ich �lepka
odprowadzaj� nas na przepisow� odleg�o��
11
W�SZENIE
Cz�owiek, pytasz
Kim jest
Po wiecz�r
nadchodz� zwierz�ta
ich l�d�wie
ko�ysz� cisz�
ruchliwe nozdrza
obw�chuj� przestrze�
Cz�owiek Kim jest
spokojne ufne
wchodz� w g�stwin�
szelesty snu
o �wicie
budzi nas bek
nowo narodzonego jagni�cia
Cz�owiek, powtarzasz,
Kim jest
12
ATTYLA
Attyla Bicz Bo�y
Z rogiem u czo�a
wypuszcza soko�a
gdziekolwiek opadniesz tam
wbij� dzi� top�r
g�odne mam serce
spiesz si�
ptak kiwa g�ow�
i odlatuje
Dzie� jest pogodny
przez trawy ga��zie
przesuwa si� �wiat�o
zapala d�by
... za lasem Gall�w
ptak zeszed� w d�
Attyla �wiszcze
jest ju� na skraju
odgarnia g�stw�
mierzy
okiem
min�li jaskier
oracz idzie za p�ugiem
dziewczyna niesie dzban
pod z�otym ob�okiem
13
Z BAROKU
Puka�em do drzwi
d�bowych kutych
Ziewn�y drzwi d�bowe
Kute
Po�kn�y.
Odt�d
��d�o perspektywy
rozpuszcza we mnie
ten krajobraz ze z�oce�
odpycham r�kami
wiadoma tr�bka
nawo�uje z g�ry
14
EPIZOD NA DRODZE
6 VIII.
A skoro tak powiedzia� �
wyrwanym ze snu
splecionym jak pumy pod nowiem godowym
Skoro powiedzia�: S�uchaj no bednarzu
i ty s�uchaj niewiasto �
skoro tak powiedzia� To id� teraz przy mnie
I nie odwracaj g�owy Nie odwracaj g�owy
Wiedzia�em dawno:
Ta cisza w listowiu Domu naszego maty
i wi�zania
wszystko jest z popio�u I oto czuj�:
Na wzg�rzach miasto w �mijach purpurowych
Ten znak rozpadu na moim ramieniu
... kto� wo�a jeszcze
Nie odwracaj g�owy
Nie odwracaj g�owy
Gdzie jeste� �ono
Sk�d si� wzi��e� kamieniu
15
NAGLE
Pan o tym w�tpi: nagle,
z g��bi cienia, gdy las jest bezbronny
gdy las si� przechyla (pod sykiem promienia
jak zawsze � w po�udnie) zza drzew
w zgrzytach trawy,
na zakr�cie �cie�ki...?
Pan o tym w�tpi? O Pan jest szcz�liwy
Tak Go��b Pana wzroku � przebiwszy ziele� �
pofrun�� w dal
kto go do�cignie
kto go tam dopadnie!
Cho� stary Wiener,
zdejmuj�c okulary, powtarza cicho:
Ze wszystkich jastrz�bi
najszybszy jest strach.
16
W ICH OCZACH Z DIAMENTU
Schowaj si� za listek �
cisza w dygotaniu
w ich oczach z diamentu
pieni si� ���
fale szale�stwa
cwa�uj� im w twarzy
dochodz� czo�a tak
zrozum
za listek
ich oczy z diamentu
nie pytaj stoi krew
wyci�gn�li rami� cisza
wa�� wyrok tak palec nie
d�wignia
przesuwa si� w d�
ich �mije
sterowane
obliczone w k�tach
skorpiony o
sun�
twoje cia�o kruche
twoje cia�o z b�lu
usta usta z krzyku
. . . . . . . . . . . . . . . . .
za listek si� schowaj
schowaj si� za listek
zielony jeste��
17
SENEKA
Wi�c m�wi� mu
ten nowy spos�b tak gwa�townego rozk�adu
przedmiot�w Ludzi powiedzmy Zwini�cie si� li�cia
jak zawsze przy ogniu Ubytek ptactwa
mimo ostrych zakaz�w w okresie
ochrony Topienie si� krzemu Powiedzmy
d� �
boj� si�
Przerywa mi
Czym� wstr�tnym jest gwa�tem zapewnia� sobie �ycie
i przeciwnie, nader pi�knie jest
gwa�townie umiera�
No dobrze m�wi� ale
Chwileczk� � m�wi
przymyka oczy (tamci wci�� �wicz�)
To jednak go razi
my�l� To jednak go razi: to niebo
z wiruj�cym jak pszczo�y metalem
18
NAD SAFON�
tu noce s� mro�ne
otul skronie Safo
w ciszy z lisich krok�w
p�ka z hukiem d�b
pod rumowiem li�ci
tura wieczne rogi
tu noce s� mro�ne
otul piersi Safo
bo ci je zaci�nie
wielki ch��d od rzeki
gdy przetacza z chrz�stem
swoje okolice
tu noce s� mro�ne
otul stopy Safo
a bywa�o przecie�
plac drutami spi�ty
d�ugie ig�y wody
tysi�c nagich ludzi
kryszta�
po krysztale
kto ci co innego
tu przypomni Safo
w �niegu jakie zwierz�
z lodu jaki ptak
19
II
20
ROUSSEAU
Wkr�tce, przestaj�c sypia� pod
pierwszym lepszym drzewem lub
sie ukrywa� w jaskiniach, zacz�to
stosowa� co� w rodzaju jakby
topor�w z twardego i ostrego kamienia
(Rozprawa o nier�wno�ci)
A gdyby mnie spytano
W czym tkwi� b��d
m�j b��d Wskaza�bym to
miejsce, t� blizn� w Rozprawie, pomi�dzy
przypowie�ci� o Aleksandrze z Fer
a wywodami o dwojakiej
naturze mi�o�ci:
Mandeville doskonale by� �wiadom,
�e przy ca�ej swej moralno�ci
ludzie byliby zawsze tylko potworami,
gdyby im natura
nie da�a lito�ci
na poparcie rozumu...
tak W tym b��d M�j b��d Podw�jny bo
powt�rzony M�j b��d wynik�y z zaufania
do konstrukcji Do pokrywy czo�a Pokrywy
m�wi� Do p�yty profilowanej na miejscu
piersi Do p�yty z owym
centrycznie pod ni� osadzonym kamieniem
Kamieniem m�wi� Jak�e inaczej
dzi� nazwa� to wn�trze, cia�o
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
po tym, co ujrza�em
�w kunszt spawalniczy
owa maszyna
nape�niaj� mnie przera�eniem.
21
I
Pytasz kim jestem M�wi�
Rousseau
Chudy Niem�ody
Wysuwaj�cy si� z bramy
bokiem Przez chwil�
w smudze jasnego dnia
Ju�
w cieniu �ciany o
metalicznym blasku
Bezradny Nagi
Na skrzy�owaniu
gdzie si� zapala
czerwone �wiat�o
Stop: T�dy pomyka
epoka benzyny
�elastwa i gaz�w
Cofam si� Krztusz�
Pami�tam Musz�
uwa�a� Musz�
uwa�a� To by�o wczoraj
W tym �wiecie, kotle
ach oboj�tne
W obliczu cywilizacji m�wi�
Rousseau
II
... dop�ki im wystarczy�o
zszy� sk�rzan� sw� odzie�
cierniem lub o�ci�,
ustroi� si� w pi�ra i muszle
p�ty �yli wolni i zdrowi
dobrzy
i szcz�liwi
M�wi� tu o lito�ci
Te s�owa s�owa pomy�lane
22
w lesie
Saint-Germain
pod skrzyd�em ptaka ko�ysz�cym cisz�
pod mi�uj�cym okiem
Teresy Le Vasseur
w zapachu igliwia
Te s�owa poprzedzaj�ce wr�enie
o �
... dwie�cie lat p�niej
dotkn��em �mierci Zmechanizowanej
zupe�nie Gwa�townej Pewnej Dzi�ki
wynalazkom
Dwudziestego wieku Ach zrozum
parabellum szpandau Cyklon
B Nade wszystko za�
Piece
o wydajno�ci, kt�r� opisa�
Rudolf Ferdinand Hoess Tak Cz�owiek
epoki W swym Pami�tniku,
wobec kt�rego blednie moja
wyobra�nia poety
Dwie�cie lat p�niej � m�wi� � we wrze�niu
tak To by� wrzesie�
Pod wielk� �cian�
wype�nion� p�omieniem
prze�lizgn��em si�
Obok �
III
M�wi�, �e mo�na
Zapomnie�
Spl�tany g�szcz lasu
zakrywa Bie��ca woda
23
wyg�adza Pami�� si� zrywa
zaciera pod wp�ywem Tak M�wi�
�e mo�na
nie wierz�. Wci��
punkt jeden Nie
�ciana Nie P�omie�
p�omienie Tak
dwa. Dwa no�e w mych oczach
od tamtego dnia.
Najgorsze co uczyni�a mi
wojna Moje oczy
zosta�y bez powiek.
IV
�D�ugo�� �ycia koni � m�wi p. Buffon � jest,
jak u wszystkich innych gatunk�w zwierz�t,
proporcjonalna do czasu, przez kt�ry rosn�.
Cz�owiek, kt�ry ro�nie przez lat czterna�cie,
mo�e �y� sze�� albo siedem razy d�u�ej, czyli
dziewi��dziesi�t do stu�
Nie wierz�.
W bezinteresowne otoczenie
minera��w (Kamienia) muru z nich
uczynionego W �rodowisko dymu nad horyzontem
okolicy Nad horyzontem czo�a Bez zamierze�
dooko�a ciemnych Destrukcyjnych W metal
inny ni� do ugodzenia Pomy�ce tu zaprzeczam
Z�udzeniu Nie wierz�
w biel Klarowno�� Biel Tak Nieodwracalno��
porz�dku wzrostu przemiany i rozpadu W ob�ok
jakoby bez W owo skrzypni�cie przestrzeni
nad nami Bez zamys��w jakoby Zaprzeczam
z�udzeniu �
Kto zna zamys�y skrzyd�a
rozpi�tego noc� Dzioba
Z wysoko�ci stu, stu tysi�cy st�p, pisz�,
wypatrzy ono ujmie �lad stopy cz�owieka
na �niegu Zaprzeczam z�udzeniu Jeste�my
na d�oni. To sprawa
24
aparatury Systemu transmisji, powiedz�. Zaprzeczam.
Cywilizacji, twierdz�. Sztuki pogromu
bez uronienia
kropli krwi. Przedwcze�nie. Tak. Wyparowania nagle
�ywej wody.
V
Technika. Ten
. . . . . . . . . . . . . . . . . .
pazur. Uleg�y pozornie.
Zniewalaj�cy
do s�u�enia. Cokolwiek
by� powiedzia�. To rzecz
o upokorzeniu.
VI
W 1958 roku na Kungsgaten
w Sztokholmie
w godzinie inwazji Szybkich
mechanizm�w Chromu Lakier�w i
Pneumatycznych k�
pod wiecz�r Z nag�a
ujrza�em wypadek
pomieszania zmys��w
On liza� oczami. Te
psy liza�
volvo. Te psy Skandynawii
tak Traci� zmys�y Kiedy po 100
sun�y stadami, sp�aszczone
czujne
podobne w swym ruchu do
pr�gowanych zwierz�t
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
ten ch�opak
nie wr�ci� do kraju. By� wiecz�r
Wci�gano kotwic� To dr�enie od g��bi
Te kroki marynarzy imituj�ce
cisz�
25
Jak mo�na, szepta� kto�
obok Jest m�ody, m�wi�em Jest
m�ody, prosz� pani,
powiewali�my chustkami
Nie spojrza�
szcz�liwy
sp�tany
wpatrzony w zielone
volvo
VII
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . wr�ci�.
Cokolwiek by� w ko�cu powiedzia�
Cokolwiek by� powiedzia�
Rozumie �
VIII
Jako �e by�em,
�e jestem �w �yd Spod �ciany
Nagi
nawleczony na �ebro Ta sk�ra Z ow�
�a�osno�ci�
pomi�dzy udami L�kam si�
dalej.
Przestrzenie � Zimne
Zamkni�te. Budowle w aluminium
Beton beton
bez li�cia. Bez zawo�a�
�ciany �
O wy miasta ksi�ycowe
o obliczu tragicznie zmar�ych
Wr�ci� chc� odej�� na pola
26
III
27
CISZEJ
Wi�c dobrze: ��ka
Opuszcz� zatem opis zapa�ci
d�awienia ro�liny Takie przypadki
kradn� nam spok�j. Wymin� tutaj
zga�niecie �wiat�a na ka�dym pi�trze
w wie�ach tasznika, ��tego kosa�ca
zdmuchni�ty
�wiat Zostawmy wszystko Nic nic pr�cz
szeptu, pr�cz parafrazy z Paw�a Neergarda
�d�b�o w jesiennej �ace
umiera syte �ycia
. . . . .
czemu to piszesz, powtarza sobie,
przywo�aj kreta: on dotknie ciszej.
28
POST�J ARMII
zatrzymali�my w ko�cu nasze �amiarnie: to by�o tu. ��ki,
winnica,
ocienione domostwo. Dok�adnie bardzo,
wed�ug Jego odczucia, porozmieszczana natura;
zakres mego rozumienia nie przekracza
przedmiot�w,
kt�re mnie bezpo�rednio otaczaj�
� wyja�ni potem, po latach wielu
w Przechadzce si�dmej
zapach najbli�szej trawy unosi� mu twarz
� i ten obraz znamy z przekazu. Przechytrzy� zatem,
przechytrzy� nas wszystkich. Ograniczony, podobnie jak my,
przecie� okr��y� i zaj�� Ziemi�
nam dot�d nie znan�; ujrzeli�my dobrze. Tego ranka,
tu nad brzegami jeziora Biernie,
jawi� si� nigdy nie spotykany dot�d w naszych pa�stwach
z zakrzywionych �elastw
lekki i odmienny (wi�c
czy rzeczywisty?) �wiat:
rozwidlenie dw�ch d�ugich
pr�cik�w g�owienki,
wybuch
balsaminy, torebek bukszpanu,
tysi�ce ma�ych igraszek
owocowania, kt�re obserwowali�my
po raz pierwszy.
29
PUNKT
Brak odniesienia �
wielo��;
lotne mechanizmy o zmiennych uk�adach skrzyde�,
przemijaj�ce ze �wistem;
trzask figur, i
rozrzut;
brak odniesienia.
Powr�ci� tedy.
Jedn� par� oczu. Ku zielonemu punktowi.
Na nieodmiennej p�aszczy�nie.
30
W PӣMROKU
�Od kiedy cz�owiek przesta� by� miar� rzeczy�
i Carnot ju� nie m�wi nic wi�cej
Siedzimy w p�mroku, zapach ci�kiej kawy
ch��d oleandr�w. Oksyd.
W ca�ym tym wn�trzu jest
jedna tylko forma ja�niejsza: okno.
Odwr�ciwszy si� nieco
widz� wyra�nie:
rozleg�a przestrze� Renesansu
z trwa�ym, jednoznacznym drzewem po�rodku
zachodzi czerwono poza lini� horyzontu.
31
WIDOK MORZA ZE SZCZ�TKAMI �CARAVELLE�
pami�ci J. S.
wyspy, nie podlegaj�ca przemianom ro�linno�� m�rz
na Po�udniu!
Wytworny kredowy papier,
znakomita fotografia. Chwyt szef�w reklamy by� prosty:
przemiesza� z�udzenie z prawd�; narzuci�
ol�nienie, to znaczy: w umiarze przepych
i w umiarze prostot�
Poezja zatem wydaje si� by� wci�� jeszcze
celem wielkich towarzystw lotniczych.
Popatrzmy na zdj�cia: mar�
jaki� Norweg o pomara�czowych bokach ci�gn�cy
za sob� wolno d�ug� smug� dymu niby
w czasach parowc�w,
nisko, z samej czerni wstaj�ce ob�oki;
nieustanne z�udzenie
bia�ej architektury... spok�j. Odk�adam prospekt. Czuj�
nag�e pragnienie lotu ponad wodami
i zl�dowania wAjaccio. Mocne. Cho� daremne przecie�;
wiem ju�; i nie na czasie, bowiem
w tej samej chwili niemal przychodzi mi na my�l
utrwalony przez kamer� widok: moment,
kiedy pierwszy z ekipy
p�etwonurk�w
odgrzebujac na Morzu Martwym ze smar�w i zg�stnia�ej
oliwy starte do pra-wzoru, do czarnej pestki
twarze Przedmiot�w
krzyczy na migi raz w niebo, raz w g��bi�
tu s�. Znalaz�em ich.
32
ZAMOYSKI
Jeszcze go s�yszy, po�wistuj�cego na wietrze
przy swoich mobilach. Teraz jest chwalony w Wenecji
i u Guggenheima.
On pozosta� na miejscu.
Najtrwalsza jest bry�a. I to go sk�oni�o. Pozosta� wi�c
na miejscu. Jest zimny. Ma wiele lat. Jak zima.
�Przegrana z wyboru� � kto tak o nim pisa�?
Zreszt� nie o po�piech tu idzie.
Tak. My�li o stylu. R�ce ma zimne,
stopy ma zimne. Dooko�a jest zima. I czarne ptaszysko,
wrona pospolita w za�nie�onym tle, z krzykiem
unosi such� metafor�:
drzewo.
R�wnina.
33
KROPLA
Skr�caj�c szybko w lewo bieg�o si� na ��ki
m�wiono jesie� kto� wo�a� wiatr
- - - - -
Bielawy by�y zawsze
pastwiskiem latawc�w. To niezbyt dok�adne
Pergamin sznurek Lecz spos�b �ycia dr�enie ich
skowyt Ten pos�uch nag�y na eheu malca
A jednak cz�sto
my�la�em o nich jakby o zwierz�tach
przed ujarzmieniem A wi�c O psy, m�wi�em Patrz
wilki Z tym ca�ym zgrzytem siekaczy
warkotem O rajskie ptaki Lecz te najcz�ciej
trac� na drutach sex Co Ogony Smoki na serio
zajadle S�o�ca ach Gwiazdy wr� koniec epoki
to o latawcach. M�wiono jesie� Jesie�
sz�a ju� w ogniu Papiery klon�w p�on�ce w powietrzu
Przemiany przemiany Pami�tam jeszcze
na skraju jezdni
cz�apa� je�
Nadesz�a kobieta Przykl�k�a unios�a: �Nie b�j si�
nie b�j� Patrzy�em za ni� Pielegnuj�c dobro
dochodzicie sensu Po dwa po cztery stuka�y kasztany
I pierwsza kropla upad�a cicho
34
W GIARRE
� Odchyliwszy ga��� ujrza�e� p�kni�cie
w czym tkwi przyczyna
� W s�abo�ci
� Nie
� W �elazie
� Nie zgaduj. W sp�yni�ciu w�d: podsk�rnych w�d
do pachwin rzeki.
Oto nast�pstwa ci�gni�cia kolektora
tak m�wi� tu architekci
i milkn�. Zreszt� ci drudzy z Giarre, ci z do�u,
t�umacz� rzecz ca��
dok�adniej: obsuwaniem si� piasku,
pop�ochem kryszta��w i pokryw zaschni�tych (od kiedy
sk�d) �uk�w � pod korzeniami
trifolium i domu. Ta ca�a dzielnica hen stoi na piaskach
lotnych, dodaj�. Zapada cisza. Bo ca�y nasz �wiat
stoi na piaskach, to szepn�� kto� z boku
jest parno. Zadar�szy g�owy
spogl�damy na Etn�
35
ZA WALENSA
i dotrwa�. By� �wiadkiem
roz�wiartowania wo�u w poprzek kontynentu;
tak ko�czy Cesarstwo � o tym co nast�pi� musi
wiedzia� ju� od dawna: jedna po drugiej
pada�y prowincje � Odczeka� tedy nieco
nie stawia� na to, �e nagle jest cisza
� i podej�� bli�ej. W dymi�cych trzewiach
liczne bardzo miejsca na schowki i na gniazda
ropie�. Od�r. Bakterie. Trzyma� wszystko spokojnie
doczeka� tak ko�ca. To jest pocz�tek
unika� wr�b. Wola� sam dotkn��
i wr�ci� do Rzymu. Znawca �wietny portretu,
zawsze docenia� obraz: za Walensa (gardzi� nim)
ujrza�: m�ody niewolnik
prowadzi �rebi� w skocznych py�kach lipca: rozro�ni�te
i p�owe �
wbiegli na Schody... To te� zapisa�.
36
IV
37
NA FARMIE LABANA
Przyszed�szy Jakub do Labana,
slu�y� mu za Rachel, c�rk� jego,
siedem lat...
Przetar� czo�o i m�wi� dalej:
Zaczekaj z s�dem Nie tamten by� winien
Czym jest wi�c roztropno�� Przezorno��, powiedz
Zauwa� korzy�ci, dla kt�rych Laban
przez d�ugich lat siedem
we�n� tamtych owiec i pustynnym piachem
oddziela� od Jakuba c�rk� swoj� Rachel
Zauwa� korzy�ci
Odpowiadam szybko: A tamtych dwoje
Przypomnij dobrze Wiecz�r Ta scena
Po siedmiu latach, pod koniec �niw tak hojnych
tego roku (Jakub) idzie do Rachel
Nikt na� nie patrzy
nie robi wielkich oczu biegnie skrajem
gdzie w�a�nie, od�o�ywszy kosy, przez chwil� kr�tk�
pomi�dzy przej�ciem z jednego na drugie tam
p�lko wypluwaj� pestki zdzicza�ej jab�onki
nikt na� nie patrzy Bez �wiadk�w zatem
(w listowiach g�stych) dociera do p�otu
Pchn�wszy drzwi
widzi j�. Drobna Wbita po�rodku Z tym drewnem
(Jak w�wczas) zmatowia�ym w twarzy
za�ciel� obrus. Nie drgn�a wcale Nie pyta Jej twarz
nie przepuszcza Nie odbij� te� oczy (rozwarte zbyt mocno
w tym kruchym drzeworycie) aczkolwiek z g��bi
� on wie � od g��bi wsia�o w niej ju� idzie
to j e d n o to jedno tylko:
odgarn�� mech
i wyszed� spod ziemi
38
jakby powiedzieli inni, z s�siaduj�cej z tym wzg�rzem
doliny...
Potrz�sa g�ow�: Czym jest wi�c
roztropno�� Przezorno��, powiedz Patrz
R u d o � � przyczajona O
P a l u c h dodatkowy Co stuka od wewn�trz
w przekrwion� ko�� g�owy! A Laban
by� sprytny. Zauwa�, zauwa� korzy�ci
dla kt�rych Laban przez d�ugich lat siedem
we�n� tamtych owiec, tak, we�n� i piachem
oddziela� od Jakuba c�rk� swoj� Rachel
jak�e teraz darzy ziemia Izraela!
Wiecz�r by� cichy
Spod li�ci terasy spogl�dali�my na trzody
pij�ce wod� z przemy�lnych cembrowin
Zapyta�em wi�c znowu: A tamtych dwoje?...
39
V
40
G�OWA
Z wiedz� o rozpadaniu si� pysznych miast i to,
�e gin�, budowa� Frederick Kiesler swego Dawida;
by� w formie i rze�ba jest dwoista.
Oto �agodnie l�ni�: wygi�ta w �niadym metalu d�o�,
d�o� h a r f i s t y
i
drobna, skr�cona nieco, jak w przyciasnym
lakierku, stopa. Oba szczeg�y wydaj� si� by� zreszt�
muzyk�
dla u�pienia ogl�daj�cych
i s� pi�kne;
st�jmy chwil� jeszcze. A jednak
cel ca�ego zamys�u jest zgol� inny, cho� Kiesler,
jak wiemy ju�, myli uwag�. Zdradza go nam
od pocz�tku samego wielki wektor owej kompozycji �
nie naruszona w swej jedno�ci g�owa:
zwi�z�a,
w kwadracie, z podwojon�
szcz�k�. Oko �
okrutne ptasie oko
pogardzanej rasy, kt�re zacz�o, wida� to wyra�nie,
kombinowa�.
41
Z KSI�GI JOZUEGO
I
�Panie, pozw�l, �e wezm� � ale nie uderza jeszcze,
bo tamten jakby drzema�. Miasto stoi w swym �wietle
stokrotne niby chwast.
�Panie, pozw�l� � powtarza znowu Jozue;
cisza. I
ciemne spojrzenie Boga ogarnia stopniowo
dolin�. W koronach wstaje wiatr. Tak, teraz si�
to stanie.
Dopadam do�u
i szybko uk�adam psalm o Bo�ej wspania�o�ci.
II
Po czwartej
zawr�cili. W kierunku na Arkub
s�ycha� jeszcze pomnik oddalaj�cego si� nieba;
zanika.
Zbocze stygnie powoli w cieniu,
jest cicho... to sprawia mi ulg�.
Nie wiem jak d�ugo drzema�em. Wci�� jeszcze
trwa dzie�. Na odleg�o�� r�ki
widz� tego samego wci�� ptaszka
bardzo drobnego:
pleszka? mysikr�lik?
podci�gam si� troch� bli�ej. Nie sfruwa;
krwawi coraz mocniej.
42
KWIAT
Przebity bok � wypuszcza kwiat
ale to krew. Czy chcia� oszuka�?
�On dozna� tylko. M�wimy sztuka.�
43
CZERWONY �TRIUMPH�
1
Z prawej na lew� z lewej na praw� stron� drogi odskakuj�ca
linia pod osiami k�
daje obraz p�du i rozchwiania s��w
ca�ego poematu. Przyk�ad jest jedyny: jak Stirling Moss
w biegu trzynastym. Ale
nie o obraz tu chodzi. W r�wnej co on bowiem mierze
m�g�by wyrazi� to sw�d
�arz�cych si� przewod�w albo i krzyk
samego m�odzie�ca. Por�wna� jest wiele. P�d je odrzuca
na krzywi�nie toru, unosi wiatr. Jedno tedy
w tej chwili mo�na powiedzie�:
m�odzieniec si� spieszy. Rozprasza skupia li�cie wapie� ob�oki
nawiewa je w ca�o�� rozbija ca�o��, czuj�c wyra�nie
ko�cami palc�w:
z rozpadu �wiata �yje poemat.
2
My�l� coraz cz�ciej o przedziwnej scenie:
Z oliwnej dali nadchodzi bia�o starzec
wo�amy do� Marku i os�upia nas cisza. Tak, patrze� mu
na usta, wnioskowa� o �yciu z odlotu w�skich palc�w, o losie
z brwi � cokolwiek by ujawni�, przyj�� jako
w�asne. Celowo��. Zwi�z�o�� znaku. O zwi�z�o�� idzie w ko�cu.
Wyrazi� c e l o w e to odej�� do starc�w przed chaosem krwi
� powiada instynkt
*
spogl�dam na Burs�: wykr�ci� teraz w lewo: wpada na
tras� �
44
BRUEGEL, ZAPIS
I kiedy b�ysn�o �
spad�
u j r z a � e m s t o p �
wstawa�o morze
by� wiatr
by� wiatr
napi��em p��tna
rozdar�em p��tna
. . . . .
ten spok�j �wiata poj��em potem
45
ZEZNANE W KOLONII
pami�ci Marka H.
Zastanawiaj�ca sytuacja w jakiej znaleziono
Jana Dunsa Szkota po odgrzebaniu go, po kilku dniach,
w Kolonii
�wiadczy�a niew�tpliwie o aktywno�ci ludzkiej woli
w przypadkach bez wyj�cia,
takich jak przybicie do krzy�a, zrzucenie z mostu,
po�ar samolotu,
albo te� chowanie, jak by�o, w �nie letargicznym;
wobec tego nie b�dzie chyba szale�stwem zak�ada�,
te s�ysz�c wok�
drobne syczenie p�cherzyk�w ustawicznych sok�w
niby w ch�odnym syfonie od spodu ziemi
ku g�rze, na sam� jej powierzchni�, do czubk�w trawy
pospieszaj�cych �
Obudzony
czuje w pewnej chwili co� jakby szans�, uk�ada nawet Plan
w oparciu o sw� wielk� wiar� (...)
jest jednak s a m .
Odwaliwszy w�wczas wieko
ujrzeli�my tylko jedno: mia� pogryzione palce.
46
BENN
Ca�a wiedza tkwi w uchu. Trwa�y nawyk niemy�lenia o dacie,
w kt�rej owa chwila nas znajdzie (...) Przesuwanie si� oka od
punktu A do
F i � momentalnie � do C; przemy�lno�� (mimo
obezw�adniaj�cego, jak s�dzimy wci��, strachu) w sposobie
kurczenia si� za biurkiem, za ksi��k�, wi�zank� stokrotek,
kierownic� rajdowego samochodu. Wszystko wa�ne, zgoda,
przede wszystkim jednak
ca�a wiedza tkwi w uchu. Grzmot kropli z kranu
domowego. Trzask niespodziany pi�rka
na szybie altany. Kroki (szmery)
nad g�owami. Na dachu. W�a�nie to.
Sklasyfikowali�my wszystko
i rozr�niamy bez b��du. Trafna robota. Je�li wierzy�
w sprawiedliwo��,
to poznaj� si�, ach uwierzmy w to,
na naszych intencjach. Ostatecznie sz�o nam o mo�liwie
jak najd�u�sze uchowanie si� zwierz�cia.
Ciekawi mnie jednak co innego �
Die Krone der Sch�pfung, das Schwein, der Mensch
� rzuci� nam Benn, po czym wr�ci� do ziemi. Napisa� jak
potrafi�, a potrafi� tak wiele. Do�wiadczony poeta,
otwiera� klatki piersiowe d�ugim,
zimnym no�em
i k�ad� w nie astry. To si� ci�gn�o. Przez d�ugie lata
odziany w sw�j bia�y kitel, nie odchodzi� od sto�u... By�o
duszno. Pod��ali�my do wyj��. Reflektor bez przerwy �wieci�.
� Czy napisa� jak wierzy�? Poza scen�?
Ta ostro�no��, te pytania nie znanej nam wci�� jeszcze poezji.
47
KAMIE� LE CORBUSIERA
Kaplica w Ronchamp. Grzyb
we franko�skim lesie. Nie do zdeptania. On jeden.
Pomimo rozmi�kcze�
powsta�ych za Matisse�a pod czap� budowli
ci�gle przypomina kamie� dla obrony.
48
VI
49
�WIETLISTE
Zacz�tek budowy �
szczeg� krajobrazu, ruch, uchwycony w obcym,
zapami�tany, trwale, we w�asnym kraju, w�asny, �w
stateczek
przesuwany r�k�
�wietlist� po morzu do Neseber!
50
TAMAYO ODPADA
� Malujesz ziele�?
� Buduj� li��.
Niepewnie nieco jeszcze, na podkurczonych �apach,
wraca rozwaga. Jak du�o. Mo�na ju� budowa�,
nie szcz�dz�c rzemios�a.
Tamayo odpada. Z przedmiot�w w �wietle
to co najprostsze wybiera sobie oko
i stawia przed sob�.
Trwa praca: szczeg�
po szczeg�le
scala si� obraz. Dwa wzg�rza, w dali,
zb��kitnia�e lekko. I forma mocna u samej kraw�dzi
zmiennego ob�oku �
drzewo: chwytne jak imad�o, proste r�kodzie�o,
co odosobnione naraz, wydaje si� nam �wiadczy� tylko
o k�opotach (i uporze) starego wytw�rcy,
zanim nie zakwitnie.
51
MORAVIA. WARSZTAT
Ze starych tablic na szybkim portablu przepisywany
wz�r;
jak ma�o tego. Nic poza nast�pstwem ilo�ciowym znak�w
na szarym pustkowiu nieskalanej kartki w monotonnym
�wietle; ruch? Ruch mechaniczny. Tak, tempo jest
odmierzone; nieruchomy nastr�j. Plecami bez przerwy
czujesz: wielkie ziewniecie pod nieruchoma, mask�
Dyktuj�cego.
. . . . .
Jak golf przez g�ow� �ci�gn��, odrzuci�
dzianin� Stylu w oran�u sp�owia�ym i poczu� znowu
nago��! Dlatego jest w Houston.
Wywiad z tym Niemcem s�owa
Zd��aj�c obok jego obcej twarzy cyfr
i sformu�owa� technologicznego
j�zyka
wychodzi wreszcie na swoje: przed wielki srebrny ekran
ksi�ycowej transmisji!
Armstrong ju� zeszed�.
Teraz schodzi Drugi.
Moravia chwyta. Szybko i prosto
naraz (w zwyczajnej mowie)
chwyta
rozszczepiaj�c� si� przez moment lecz zaraz
scalon� � jak
uchwyt, (jak szczeg�) istot� fenomenu; notuje
i stan�� drugi. A potem powiedzia� owo wielkie
a zarazem ma�e: znalaz�em purpurow� ska��
i Ksi�yc si� zaludni�
*
� Ksi�yc, pisa�e�
� ska�a... Oboj�tnie zreszt� co. Byleby poczu� to
przy policzku.
52
INNY PRZYK�AD
A. �Zasypany po dwakro� Powiedzia�bym
w �niegu Pod klinowym pismem drepcz�cego dropia
pod szronem zgo�a
A jednak jest z ognia
Ze skrzyd�a na skrzyd�o
przerzuca po�ar ptactwo jego krwi
I nie znam bardziej szalonej nadziei�
wiersz si� powtarza. Na dziesi�� palc�w wy�wiczony
spos�b przesuni�� obraz�w, podpatrzony chwyt,
jak gdyby sprawa wynika�a z chwytu
i re�yserowanego widzenia;
we�my inny przyk�ad: Miasto. To Miasto jest
w kleszczach � m�wi� poeci. Kleszcze
s� z dymu. Dym
zaciskaj�cy serce. Serce zwierz�cia
z drugiej polowy rozpadaj�cego si� stulecia. Stulecie
rozk�adu. Rozk�ad
cywilizacji. Cywilizacja
ko�ca. Tak. Koniec wiedzy. Wiedza pocz�tku
pod nieogarni�tym imperium S�o�ca
� m�wili poeci pierwszej generacji. Okr�ca,
okr�ca nas b e z m i a r i wiersz si� powtarza
B. Wiem, szczeg� jest �ask�. Pos�uchaj raz jeszcze
tamtego stenogramu:
Rugiatti, nurek, do speca z Marynarki:
odci�li. Ton��em tedy niedaleko Wysp. Na
stusiedemdziesieciometrowej g��bi okr��y� mnie, bia�o, delfin
i wyni�s� na powierzchni�.
53
Z Berta Moebego
*
* *
Pola konwaliowe
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
listki, co w Aix z fontann pr�buj� wyrosn��!
ludzie zdejmuj� ci�kie motory
i stoj� tu boso.
54
KUPK�WKA
Sprawa jest otwarta. Niemniej jednak, niezale�nie od ko�cowej
(i nie naszej) decyzji, od rozstrzygni�cia
alternatywy: t r a w y , albo
trzydziestokilkumetrowa �ciana z �elbetonu, z dzwonami
na szczycie,
opactwa Benedyktyn�w w Minnesocie, projektu Breuera,
niezale�nie od kilku spraw �
jedno daje si� ju� wyczu�:
klasyczne budowle wieku:
dom Sturgesa w Brentwood Heights, G��wna Ulica
pod palami wpustowymi fundament�w
(na kt�rych lekki taniec srebra i fiolet�w, o�ywiaj�cy
materi�, m�g� powsta� tylko dzi�ki formom
jakich domaga si� dzi� od artysty technika
i ekonomia � t�umaczy� mi niedawno wsp�czesny Francuz)
klasyczne budowle wieku
dysz�. Zmuszony do skoku, fruni�cia od siebie,
do lotu, ta�ca, do
st�jki przez ca�e lata, do st�jki na dw�ch �apach
beton � dyszy. Puszczaj� mu wi�zad�a:
zatraciwszy ca�� zwrotno��
pada. Przyk�ad: Wa� Atlantycki.
W tym samym czasie
kupk�wka nie traci czasu. Przenika. Py�ek jej kwiatu
rozprzestrzeniany przez wiatr,
��cz�c si� z ��tym kurzem od meklemburskich las�w,
kt�ry sto lat temu tak zadziwi� Du�czyk�w,
steruje prosto do Kambium. Wida� ju� pierwsze wie�e
zielonego �wiata.
55
MOORE, GDY POTWIERDZA
ruch, scalaj�cy tu, w �rodku (...) obala nam rzecz
gdzie� z boku. Zna� to. Podpatrzy� dobrze.
A ni�ej:
Zachwiany w swej stolarce szczeg�, wspornik
krajobrazu, zr�wnowa�ony jest
stabilno�ci� drugiego
pisa�:
tak-nie nieodmienne w listowiu, na pionach
to fraza, m�j ch�opcze, zwarta harmonia
forma. Trzyma� j� osobno � oddziela�?
... ch��d; wywraca si� samotnie
(a to ju� nawet wyg�usza d�wi�k) i p�oszy oko,
dop�ki przestrze� �
wypchn�wszy j� z udzia�u
nie rozrzuci na ukos, jak resztki... ko�� wo�u
na landach... w�r�d swoich bezmiar�w
. . . . .
stawiaj�c j� przy li�ciu, ujrza�em �e dope�nia.
56
VII
57
*
* *
Czuje to. Ona czeka jeszcze. Jej oddech stoi
za drzwiami. To go przera�a. Opi�ty czarno
w jesienny zmierzch, dotkn�� przed chwil� gard�a,
pr�buje nie my�le�
jego wzrok przedzieraj�cy si� od �ciany
do �ciany poprzez wielo�� podzia��w, p�aszczyzn
pokoju, tworz�cych z kolei �ciany i �ciany
� konstrukcj� no�n� jest tutaj d�b szafy �
dochodzi okna. Przymglony krajobraz
ukazuje rzecz �cis�� i wyliczon� Tak Na lewo
sze�ciany Na prawo sze�ciany
m�czyzna zaciska teraz powieki
wyobra�a sobie z wolna miejsca
n i e g r o d z o n e Pola w lekkim falowaniu
przemieszczania si� �wiat�a Przestrze� poza
tym wn�trzem tynkowan� klatk� Poza cmokaniem
t�ustej stale �ciery w palcach
tej kobiety Wyj�cie
st�d dalej Wyj��
dalej od
krzyku w tej g�ucho obracaj�cej si� twarzy!
58
FOTOGRAFIA MʯCZYZNY Z MIKROSKOPEM
Holmberg. Z baczkami. W fartuchu bia�ym. Dokona� odkrycia,
wa�nej korekty. Spogl�da w mikroskop. Szwed. To o nim
pisa� Guido Gerosa, ��cz�c z Bo Holmberg s�owo
polipetyd (...) Na zdj�ciu wida� okno:
ciemne
cyfry
drzew, ni�ej �
posta� kobiety.
*
zauwa�one przed paroma dniami
ziarenko
tkwi pod sk�r� w tym samym dok�adnie miejscu,
nieco powy�ej sutka. Dlatego zapewne
fioletowa dziwnie, przechodz�ca w szaro�� mg�a
zasnuwa jej teraz
ostr� bardzo (niby gwizd!) o tej porze wrze�nia
ziele� w V�llingby...
Nie, dzie� j� nie ucieszy
i po raz pierwszy chyba
nie powie po wej�ciu (przez ziele�) do domu, st�umionym
g�osem do telefonu: przyjed� zaraz, jestem sama.
Co� si� wyka�cza i co� si� zaczyna,
tyle wie tylko.
Ogr�d jest wielki, ko�ysze jej cia�o, ale j� m�czy
jak wszystko inne tego dnia. Odsuwa swoje cia�o,
odsuwa ogr�d;
po raz wt�ry dotyka piersi,
na kt�rej promie� s�o�ca, przepuszczony przez oczko
w ciemnej p�ytce li�cia,
roz�wietli� nieznany oto, sp�oniony lekko
punkt
o w�asnym jak gdyby sercu: w � a s n y m t�tnie.
59
CHOWANKI
ku drzewu d���c;
w ciszy, tak;
wytr�cony z lotu, odchodzi w bok i spada
tu; sp�jrz: ta
porzucona szaro�� z drobin� krwi na
ko�cu dzioba,
cie�, sam r�g balkonu. Wybiegamy po wod� w naparstku,
wracamy,
to miejsce jest puste. Ich delikatno��
przera�a. Umieraj� jak my, ale ich cia� nie mo�na znale��.
60
MANN. PӏNA NOWELA
Suka
w kobiecie
ma co� z delikatnego ptaka,
kt�ry krwawi
uwznio�li�, to prawda. Potem w ka�dym z nas obudzi�
wspomnienie; pokory. Ca�owania tej rany.
*
same s�. Do ko�ca pozostawione sobie
z tym krwawieniem.
Wobec sta�ego, cho� niepochwytnego wpierw: jak mg�a,
rozpadu tkanki,
ich pr�b� osi�gni�cia szcz�cia i
trwa�o�ci,
maski u�yte w tym celu, gr�, ich instynktowne
chwyty
okre�li� trzeba nazw�: A m o r b o l e � c i w y ,
podobnie jak ksi��ki pisane przez nie albo ich
malarstwo.
Widzia�em jeden z nowych obraz�w Joanny
W;
by� to portret; w czerni: posta� Pozuj�cej
przypomina�a z n � w t� z p�nej noweli Tomasza Manna
ol�nion� m�odym m�czyzn� kobiet�
ju� po przekwitni�ciu, kt�ra pewnego dnia
spostrzega: krwawi. I s�dzi, �e to z cudownej odnowy
swej kobieco�ci,
i nie zna jeszcze prawdziwej przyczyny,
bo lekarz milczy,
61
ten obraz by� dziwny. Cofaj�c si� przed nim
wr�ci�em do domu. I chocia� za oknem prosi� �nieg,
nie mog�em zasn��;
s�ysza�em oddech �ony le��cej obok mnie
z otwartymi oczami
i bi�o mi serce.
62
PIOSENKA
Z czarnego tunelu
Wybiega si� na �wiat�o
Poci�g czeka
Jeszcze nie za p�no
Nie by�o znaku
Nie wybrano kotwicy
Linia napi�ta
Jeszcze nie za p�no
Okno wiatr
Spada li��
Okno jest otwarte
Jeszcze nie za p�no
Ale p�ka klucz
Od wyj�ciowych drzwi
I kr�ci si� w k�ko
63
MATKA ARTYSTY
szarpn�� tedy i wyszed�. Spojrza�em na ni�: sta�a
odchylona do ty�u;
jej drobna pi�� t�uk�ca o powietrze!
gwa�towni byli, gwa�towni oboje. Potem on si� gdzie� uczy�
i zosta� artyst�.
Wspominam t� scen� ilekro� patrz� na jego
obrazy. Ten sam ci�gle temat: dziewiczy las
o purpurowych, ci�kich jak bochen li�ciach. Po�rodku �
konik. Spr�ony
i fioletowy,
bij�cy o Ziemi�, o Czerwie� kopytkiem!
Nad wszystkim: ciche, doprasz�j�ce si� spojrzenie
i wp�uchylone drzwi; tak zapami�ta�.
64
Z Berta Moebego
*
* *
Sk�d jest to pi�rko z t� nik�� poz��tk�,
czarne?
Z trafienia �
z chwili, gdy ptak d�ugo spada przez b�r
w nag�ym s�o�cu.
65
WN�TRZE
�wiesz, chcia�bym zmierzy� d�ugo�� promienia �wietlnego
jakiego� przedmiotu, wyrazi� w znaku
i na tym poprzesta�
oci�gaj�c si� unios�em do ust fili�ank�,
kt�r� mi poda�: choroba zmieni�a go, wyczu�em ten rozpad
skoro tylko wszed�em.
Potem pokaza� album i patrzyli�my d�ugo bardzo
na jedno z tych wn�trz Vermeera z Delft, gdzie samo �wiat�o
tworzy �ad w�r�d rzeczy.
Rozbudzone pragnienie czysto�ci
przenios�o mi wzrok na widok poza oknem pracowni:
ogr�d ju� poszarza�, drzewa sta�y bez li�ci,
bez blasku swego, ale r�wnania ich linii
warte by�y zapisu; chcia�em mu powiedzie�,
aby tak zrobi�, �e to naprawd� dobry
temat:
uchwy� w rysunku, w kresce spokojnej si�� napi��
w ga��ziach, w ga��zkach, szybko�� ich
kierunk�w
kiedy poczu�em, �e co� w nim idzie
z do�u, by �
prosto spod ziemi chyba, od d�ugich korzeni,
przez stopy, brzuch i
dalej � g�st� czarn� fal� uderzy� w podniebienie,
stan�� w ustach. Jak gdyby od zewn�trz
s�ysz� g�os sw�j: �uwa�aj�
jego twarz jest skupiona
i blada;
przeci�ga si� chwila
66
VIII
67
PA� KR�LOWEJ
A r�wnie� to, �e ziarnko py�ku stokrotki
czy klonu
odznacza, si� zmienno�ci� nieograniczon�,
za� substancje wzrostu dzia�aj� dla innej
harmonii �
nie jest korzystne dla ciebie.
Zostajesz odtr�cony sprzed drzwi lasu
albo ��ki.
Zadziwia fakt,
jak bardzo strze�ona jest owa alchemia rozrostu
(i rozpadu). System zabezpiecze� ca�y jest
w zapadniach szybkich, hydraulice
i kratach;
tu dzia�a si�a
wielu atmosfer. M�ot. Zazwyczaj jednak
szczuj�. Albo inaczej jeszcze: wchodzisz
i rozwalaj� ci�
� na s�upku
� w zal��ni,
oblepionego jak pszczo�a zapachem lata,
za przyzwoleniem ca�ej ��ki, w dzwonach
(us�yszysz je) z niezapominajek.
68
PLANCK
(1945)
obszerny pok�j, w Lejdzie jakby, z ogrodu bije wo�
p�nych kwiat�w... I wchodzi syn
w bluzie bia�ej, zapi�tej pod szyj� na plamk� krwi
i m�wi: marzn�.
Stary nie chwyta najpierw;
wci�ni�ty w fotel, mamrocze: �nie przecz!�
milknie naraz; to ciche �chod�my�
i budzi si� krzykiem pod �cian� pracowni. Kto�
kucn�� przy nim, potem dotyka
jego d�oni, wstaje �
m�ody Grimmer nie wie co robi�
69
NA DRZEWO
fruwajmy ptacy ! To stoi bez kory
drudzy za� milcz�, Wspomnienia,
odwracaj�ce si� g�owy
sk�d �wiat�em bieg�o: tylko piony.
70
DALI. PERSPECTIVES
A w ko�cu m�wi� sztuka uzdrawia
wi�c we�my malarstwo
Nie pytam teraz sk�d to: z igraszki z krwi
z protestu
poniewa� w ko�cu liczy si� wzrok
powiem po prostu: stan��em naprzeciw
i odpycham to po�piesznie
Bo jakby nie do�� by�o
tych skamielin z mi�sa
powywracanych w ��tej (pustej) perspektywie
(iskrzy si� na ustach w stu ple�niach robactwo)
jakby nie dymi�o wylane, o, z jelit, na obraz t�o
to jeszcze ten skr�cony
ponad w�s �w z drutu cie�szy (zrobiony!) g�os:
jak mi z tym do twarzy, Zygmuncie Freud?
71
UCHWYTNE
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . .obraz si� zaciera. Czego si� spodziewasz?
(b�l)
przyj�� to
co uchwytne: ci�g�o�� b�lu w przerywanym rytmie,
p o t w i e r d z o n y ruch
. . . . .
znowu jesie�. Dni s� coraz kr�tsze
i lec� li�cie
72
MANSON. TEATR
Chrystus by� �agodny
Chrystus zagryza� wargi. Ta prawda jedna w dw�ch
s�dach rozbie�nych, te zdania o cz�owieku,
kt�ry umar� za Tyberiusza, a wci�� nie schodzi nam z drogi,
podniecaj� wsp�czesnych.
Opowiada� o raju napotkanym biedakom
i m�wi� mijaj szalonemu �wiatu. Pozornie wydaje si� by� to
do zrobienia;
tak s�dzi� Manson
i spaczy�. Struktura jego gminy przypomina wysypisko.
Tym, co pozwala ujrze� rzecz ca��
dok�adniej jest
chwyt, nie, s p o s � b w jaki ustawia ca�y Plan
tego co robi
- - - - -
na wprost s� drzwi; i wci�� trwa cisza. Szmer. Kto�
kaszle jakby. Cisza
wreszcie: �zostawcie mi dziecko� to
Sharon Tat�;
pauza. Agonia. Cala scena
chwieje si� d�ugo w blasku �wiec
wniesionych do wn�trza przez czworo zab�jc�w...
Manson po prostu robi t e a t r . Wprowadza do gry
te wszystkie rzeczy,
kt�rych si� l�ka� prosty Jezus: figury, nastr�j
ca�y ten teatr w modnym wydaniu
*
Ostatecznie sprawa ko�czy si� tak, jak by�o do
przewidzenia: bez Krzy�a i
Chwa�y San Quentin.
73
*
Ten szczeg�:
... zdradzaj� go modne, d�ugie
bardzo w�osy, przyci�te drzwiami �ciennej szafy
na rancho Barkera, kiedy (tropiony) kuli si� za nimi
zapominaj�c o tym,
�e po nitce zwierz�cego zapachu i tak dopadn� k��bka
inne zwierz�ta �
diabelnie chwytne.
74
Z Tomasza Crosby �ego
*
* *
Ukrzy�owani na bia�ym stole w dziurce od nosa
maj� �wiat jaki ich dzi�cio� do s�uchu zbudzi
jaki las
Blady ogromny ksi�yc sw� drug� odwr�ci� stron�
gdy bia�a siostra wi��e im r�ce ach jak si� boj�
niklowych narz�dzi
75
W CLEVELAND
M�wi�, �e
czuj�
i �e to sprawi� mia� w ko�cu White.
Je�li chcia� tego, to
dopi�� swego: tak: chwytam ��wiat�
s�owa ch��d zapach
widz�
kobiet� (na tle bia�ej �ciany), jej
sprawne r�ce...
tak zaplanowa�. Tyle. Nic wi�cej.
Ciemne nasienie uchodzi ze mnie
i
bez rozkoszy.
76
IX
77
*
* *
Oko�o po�udnia wychodzi zza horyzontu;
mimowolny zrazu, utrwala si�. Jest. Nie chowa ju� bieli,
utwierdza j�.
Po kilku kwadransach
podsuwa nam siebie: promienn� pi��
z tym jakby: �Popatrz, czym jestem, z podziwu
zagwi�d��
Ale od przodu bije co� niby mr�z, znieczula ca�� twarz
i nie mo�na, nie mo�na
z�o�y� warg;
szklisz si� niemy, pora�ony biel�:
jest wielka
Scott lubi� te zagadkowe okr�ty.
78
WIDOK Z REDY
I by� mo�e, i� jego znaczenie polega w�a�nie na tym
�wietlistym trwaniu w �arze po�udniowym,
ale to nie jest pewne. Czuje si� (boli a�) co�
jak gest odepchni�cia;
dlatego stoimy w milczeniu, w miejscu. Te znaki
(napis) z niewyja�nion� jak B�g sentencj�, te
znaki (cyfry jakby)
ci�te
przez wiatry i przez s�l!
i �ar, tak: s�ycha�
chrz�st
obsypuj�cej si� stale ochry;
sk�d �
dok�d ten �wiat?
wo�am g�o�niej
Zostaw � m�wi� � to
puste miasto
ogl�dam si� do ty�u: nic tylko morze.
79
WYDMY
... pla�e tego l�du, wydmy, tak, wydmy w s�o�cu; i
wielkie dale ciszy z cienia od ob�ok�w...
A przecie� to pi�kno nie stanowi tu
nic.
A to
co nadaje dziwn� wynios�o�� temu wybrze�u, to
przesz�o��, z�om: le��ce w piasku zu�yte
produkty.
Te stare przedmioty: beczka po ropie,
prze�arty sol� pr�t,
biel (szaro��) cyfry na resztkach poszycia barki
desantowej
odkszta�caj� widzenie. Patrz�c na nie
my�li si� d�ugo o pracy u ognia. Woda,
co wp�ywa w kre�lon� palcem na piasku
lini�,
wype�nia j� czarno jak
�ylna krew.
Wraca wspomnienie ci�kiego l�dowania,
pr�by przetrwania,
braku wody.
80
G�OS PRZYWO�UJ�CY STARY MOTYW
�apiemy z zewn�trz. Wszelkie zamkni�cie odbiera nam widok,
kropl�
i tlen
pos�uchaj: twierdzenie, �e
to, z czego najpierw ci�gn�� powinien utw�r,
znajduje si� �w�
jest mow� profesor�w o kr�tko brzmi�cym
nazwisku (...) Przypomina mi si� scena,
ostatni wyk�ad przed Mobilizacj�, gdy jeden z tych blondyn�w,
oparty o pulpit, w krawacie
w zimny fiolet,
otwiera� wci��, zamyka� stale
�lini�c kartki palcem;
zgarn��em skrypty
i poszed�em za miasto.
Uderza mnie umiar
pos�yszanego niegdy� zdania: drzewa mo�na dotkn��
bierzemy z zewn�trz. I
pojedynczo. Drzewo w przestrzeni;
proste zwi�zki: dwa albo i cztery klony,
niewydeptan� jeszcze po wzg�rza traw�, po kt�rej idzie
cz�owiek z koz�, przystaje na chwil�, oddaje mocz
i rusza dalej, wch�oni�ty po chwili Jak ka�de nasienie,
w �wietliste t�o;
tyle jedynie. Ostatnia po nim kropla
na rumianku niech starczy za ca�� przyczyn� poematu.
. . . . .
kto� targa mnie za rami�, otwieram oczy
i
s�ysz� motory. Za chwil� mamy ruszy�. Jak zwierz� czuj�:
p�jdziemy w g��b.
81
CZ�OWIEK Z PORTSMOUTH
I kiedy wreszcie ma okre�li�: co, jego zdaniem, w tym oto
przypadku, daje Gwarancj� �
on, uprzedzaj�cy jakikolwiek wybieg tego
monstrualnego cielska, jeden z najlepszych w swoim fachu,
boss
� opuszcza g�ow�. Jedno bowiem zaledwie
jest pewne: t�pa
rotacja: Kolejny Numer Losu,
z kt�rym odchodzi pod wod� ka�dy ze stworzonych tu Kolos�w.
Bywa� na dole. Jak �aden inny wie doskonale:
pr�b� kiwania natury jest cala rutyna fachowc�w �
komisje nadzoru,
lekkie po gwizdy technik�w, spok�j Wiceadmira�a
kieruj�cego budow�. Usi�owaniem jedynie. Bo
ci�gle ma jeszcze przewag� zewn�trzna
konieczno��. Jest tego pewien. Zupe�nie. Powoli
opada mg�a i wida� znowu morze. Z zimn� r�wnin� w oczach
wraca do swego domu na przedpolach Portsmouth.
Jak nazwa� �w stan:
odruch? ironia? przeczucie zniszczenia? zdrowy rozs�dek?
przypomina mi si� owa zagadkowa posta�,
ten sam typ
w wieku nieokre�lonym, milcz�cy,
z si�gaj�cym gdzie� hen po Alask� wzrokiem,
zauwa�ony ju� kiedy� na Titaniku, kiedy
w pustosza�ym naraz g��wnym salonie wpatrywa� si� uwa�nie
w z�ocony zegar na bardzo pi�knym, robionym pod barok, kominku,
ze�lizguj�cy si�, cal po calu, ku drugiej stronie.
82
SOLLERS
� Zbyt wiele naraz.
� Lecz instynkt wybiera. Szuka jednego. A to,
na co trafia raptem bywa tak czyste jak
promie� na niebie i winno by� wzi�te
ten tekst si� potwierdza. Przyk�ad:
pracownia. Ruchy cz�steczek. R�wnania
Z d�wi�k�w. Tr�jlistny instrument w w�skich
palcach... sen? Nagie wzruszenie. I
oto co widzi wewn�trzne oko:
niezaprzeczalne ruchy
(poprzeczne) �wiat�a
w czystej pr�ni, w wolnym eterze!
� Elementarne l�nienie?
� Tak, zacznij wiersz.
Ten typ rozmowy wy�miewa w duchu Phillipe Sollers.
Stoi przy oknie: widzi mg��. I s�ycha� morze.
83
X
84
*
* *
Wspania�a ziele�, ci�ka od
czerni; lecz zanim wejdzie w ni�,
zwleka;
niby ko� bia�y na wzg�rzu, rozrzewnia go
pami�� cichego dnia z minionej jesieni.
A dzie� si� ju� chyli
ku zachodowi wolno. Czy jest samotny?
lubi� ten spok�j � powiada (komu?)
obmywa kamie� nagrobny swej matki,
przez chwil� widzi wielkie ob�oki
stoj�ce nad lasem obok i wraca do domu.
To, co zapisze potem (zapisze kr�tko)
oddaje stan,
jaki niekiedy mo�na odczu�: piszemy o sobie
dla tych, kt�rych kochamy
forma jest sucha. P�ka przez to,
roni krople
85
Z Tomasza Crosby�ego
OKNO
Pomi�dzy ram� lewym jej brzegiem a praw� ga��zi�
(mowa o niebie) widzia�em dok�adnie ca�� rzecz
I chocia� pod drzewo podesz�y dzieci (to wilga
z�ota siad�a na ga��zi) widzia�em dok�adnie ca�� rzecz
Ponad listowiem (tam ig�y s� cie�sze) rozdar� si�
go��b cicho czy wrzesie� i ca�y obraz zmaza�a krew
86
CZYTANE NAD WOD�
Z niewielu s��w, a raczej
cyfr,
z�o�ona forma
w spoczynku jakby.
Samo po�udnie.
�wietlisto��. Nuda.
S�ycha� szmer wody,
tyle. I je�li co� wzrusza,
to b��d w rachunku:
ta z py�k�w i woni wzi�ta
wizja
czego� t r w a � e g o ;
bo ruch j� niweczy
jak dziki hiacynt
rzek�,
jak nadmiar przerzutni
wiersz;
to w ko�cu wzrusza. Owa
niemoc;
prz�s�a,
wsporniki
pi�kne i kruche jak most w Tj�rn.
87
TA�MA
Nad brzegiem ros�y
te panny jasne
w zakolu Prusiny
z�ama� wiatr
*
Gdy ro�nie las
to miedzy koronami drzew
mamy do czynienia
z czym�
w rodzaju potoku
smutne
jak ma�o mnie cieszy
g�os Iniuszyna z Turkmenii
*
Sp�jrz na krew
Dzi�b
po�r�d drzew
przenosi
z jednego
stawia na
drugim
i przebija
*
Wczoraj odesz�y
z�oto na sier�ci
p�on�o z daleka
zgas�o
88
*
. . . . . . . . . . . . . .
tak, czuj� strach
*
Dysz�c
my�liwi przeszli
nie, oni biegn� stale
*
Wr��my do lektur
Wra�liwa sztuka utrwala �wiat
w jego pi�knie, �yje z �adu
m�wi ksi�ga
*
W nocy
przy�ni� mi si� Asy�
ca�y spalony
m�j Bo�e
zostaw
nie mam
dobrego dnia
89
WSPOMINAJ�C M.
nachyli� twarz; teraz
szczup�a d�o� wyg�adza serwet�, stawia na niej
dzban. Po chwili: �wiesz, cz�owiek jest
samotny, zrozum: nie sam�
� ...?
�w�a�nie. Przedmioty�
*
i te wieczory. �Pytasz: li��?
Bo jest w nim zapisany
czas jesieni. Na jednej i tej samej stronie li�cia
w y r a z �wiat�a i cienia. Wida� jeszcze
blask, ale ju� i zej�cia, odchodzenie, znaki
�mierci. Te wszystkie nakropkowania,
zczernienia... Chwytam, kiedy jeszcze �wieci�
*
� cytowa� zatem?
� nie. Za du�o tu �wie�o�ci.
Popatrzmy zreszt�:
z�amany fiolet wody,
grobla, na niej belladonna bodaj, znowu
woda, niebieska niczym farbka, p�achty
�ubinu
i drzemi�ca pasieka
albo i
wie� w samo po�udnie; a kolejno�� jej dach�w
to refrakcja promieni: od ��ci
i cynobru
po turkus i biele. I znowu, jak zawsze, tym
czym wszystko ��czy� jest
�wiat�o.
� Tak, z b � � k i t n i e n i e .
90
Z Milana Kundy
O JUTRZENCE
r�anopalca!
Ale
to nie Homer
� �wit.
Cokolwiek by wymieni�,
ju� ma autora
niebo,
wiatr
stru�ka krwi
91
NADZIEJA NIE UDZIELAJ�CA ODPOWIEDZI
I w�a�nie
po tym szepcie: jaki cichy wiecz�r
odtr�caj�c go lekko, ni to czu�o��
ni popchni�cie �odzi � oddala si� nagle,
zostawia go samym;
wolno
gasn�
drzewa
*
Powiedz mi:
czy b�dzie wiemy? wytrwa? nie zaniedba czego�?
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
patrz� ku niemu,
stoj�cemu na �cie�ce
bardziej ciemnego ju� lasu
bez kosa
na szczycie oz�oconym tak pi�knie przed chwil�
jeszcze!
*
�jej usta s� szczelne. Mocno.�
Kto to m�wi� wtedy? Cesarz nad Renem czy n�dzarz?
92
POWIEDZIE�
chcia� mi powiedzie� co�
koniecznie. Ale z tego miejsca w twarzy,
w kt�rym niegdy� b�ysn�y z�by i porusza� si�
gi�tki j�zyk,
teraz dosz�o mnie ledwo: ky...,
a potem: hy...
i tak parokrotnie.
By�y to d�wi�ki i n n e j ju� mowy? Chcia�em to
chwyci�. Koniecznie.
�wietlisty metal w kszta�cie delty
przeci�gn�� niebem
wlok�c za sob� wielki grom
- - - - -
zamkn��em mu oczy. Bo�e, my�la�em, jak go ten �wiat
nie dostrzega. Zupe�nie.
93
XI
94
W ZALESIU
nieustanne wymiany, �wist; te dysze odrzutowe
nowej generacji. Nieustanne wymiany. I nowy krajobraz:
las. Wyrzutnia w �niegu,
jej pazur czarny nad wschodz�cym s�o�cem.
� zatoczywszy tedy ko�o wr�ci�em przez pola.
95
LEVEY I STARY B
A przecie� to co uderza najbardziej
to w s p � � c z e s n o � � ca�ej tej sceny
sze�� czarnych �wiec. Anton S. Levey szponiastym
palcem kiwa na Jayne (obecni dysz�). Kobieta
jest wspania�a; przeci�ga si� teraz; powolnym ruchem
rozchyla szkar�at �
ssanie;
ogromna, mleczna pier� tryska na ustach Kap�ana Diab�a
*
By� mo�e: ratunek le�y w prostocie, w powrocie
do zielarstwa. Wiem, przyda�by si� pies
wylizuj�cy ran�, ten �wiat, swoim szorstkim j�zykiem
Tymczasem jeste� w �rodku; sam; otacza ci� ropa
t�czuj�ca mocno - - - - - - - - - ty
r�b co�! Chwy� si� czegokolwiek
zapytaj ju� lepiej o drog� do Mayas, u�� nowel�,
licz gniazda kawek lub kroki przerywane na �wirze
za drzwiami, do kt�rych przytkn��e� w�a�nie
nadwra�liwe ucho
*
�Cokolwiek utraci�em ma sw�j pocz�tek w zw�tpieniu�
to Jan. Obraca wolno twarz
i stoi w miejscu. Jego wzrok. Jego zm�czenie.
A motory wci�� id�. I p�dzi �elastwo (wysoko
na chmurach � montuje si� w po�piechu
niezbadane znaki)
96
Wydziedziczony z nadziei,
rzucony w pusty, niepochwytny, raptem, �wiat
wr�ci� musia� w ko�cu na �ebry
u losu
Nie bierz tedy z r�ki wydziedziczonego.
To co wi��e mnie teraz
dotyczy r�wnowagi, dok�adniej za�: �adu.
Pod koniec lata raz jeszcze by�em
w Tleniu; by� spok�j; w ciszy kolistej zaszed�em pod las;
na dawnym miejscu
wiekowy ju� B ci�� i ��czy� drewno
odk�ada� je na prawo, odk�ada� je na lewo
sta�o wielkie niebo
tak powstaj� grabie � pomy�la�em � wrota do stodo�y
a niekiedy miasto.
97
SCHELLING U KO�CA SWYCH DNI
� Dolina.
� Czy tylko?
� Ziemia.
� Ziemia. Popatrz: te pola,
wieczne na tamtym wzniesieniu,
pod nami
s� moment ledwie. Oddech. Wznosz� si� dalej.
Ich ruch to skoki o zgo�a i n n e j skali, powie nam Hegel.
Ale mo�na pro�ciej.
� Pola...
� ... Ob�oki.
98
POWR�T
Nie zaszczeka�. Uni�s� tylko mord� o rok
bielsz�.
*
Pchn��em drzwi
i usiad�em przy oknie
*
Niebo by�o wy�sze, a wzg�rza ni�sze.
*
Sp�ywaj�c w d� rzeki przeci�gn�li tu�
obok: kr�cili ko�a, rzucali jakie� s�owa
zna�em tylko typ cz�na.
*
Przyzwyczai� si� do jednego miejsca
to pozna� materi�
od jej strony najcichszej.
*
Przyj��em w spokoju gwiazd� wieczorn�.
99
NIECIERPEK
J�drny,
ale �amliwy
niecierpek.
Te ��te
czerwono nakrapiane
kwiaty.
D�ugi owoc �
torebka zawieraj�ca nasiona �
jest strzelb� ro�liny.
Dotkni�ty palcem szczyt
eksploduje
z lekkim trzaskiem.
W u�amku sekundy
p�kni�ta owocnia kurczy si�
i ko�czy sw�j �ywot.
Nasiona ulatuj�
we wszystkich kierunkach,
jak najdalej od ro�liny rodzicielskiej.
Poruszony odwiecznym obrazem sprawd� jeszcze raz
mury Teb.
100
SPOKOJNA �MIER�
s�owik, kropelka, a napoi tyle natury
Ka��c sobie odczyta� ten wiersz,
Walter von der Vogelweide umar� spokojny.
101
XII
A id�c wolniej schodzisz ku wodzie
102
*
* *
Z zapisk�w Aalto:
pod koniec sierpnia wr�cili ludzie;
pora nam zbroi� �
ten dziwny u niego jak
na architekta odruch: nag�e zagryzienie warg po s�owie
beton;
kocha� marmur, drewno.
Tak, centrum Sein�joki wysia� traw�.
103
LIPCHITZ
A po chwili przychodzi na my�l
i m�wi� Jutrzenka
zostawmy malarstwo. �w pierwszy
m�wi� prawd�: jest w ruchu ca�a
jej ciche palce
oddzwaniaj�ce w tylu elementach
jest wok�. Zna sztuk� odmiany
jest wok�. Ze wszystkich jej chwyt�w
obserwujmy ten jeden
uj�ty (przez ni�) obmyty przedmiot
wyzbywa si� raptem naszej sier�ci
i k��w: odwyka zn�w:
�wieci. To wszystko. Dane s� nam tylko
�wietliste masy Zauwa�
wsp�czesna rze�ba, w miar� zajad�a
o wielorakim przeznaczeniu
pod odlewem z porannego �wiat�a
zdaje si� zatraca� swe �elastwa
z przemy�lenia: zwoj