3688
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 3688 |
Rozszerzenie: |
3688 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 3688 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 3688 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
3688 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Carlos Castaneda -
Aktywna strona niesko�czono�ci
Ksi��k� t� dedykuj� dw�m ludziom, kt�rzy dali mi si�� i zaopatrzyli w metody
niezb�dne w terenowych badaniach antropologicznych: profesorowi Clementowi
Meighanowi i profesorowi Haroldowi Garfinkelowi. Id�c za ich sugestiami, bez
reszty odda�em si� pewnemu projektowi badawczemu, kt�ry poch�on�� mnie na
zawsze. Je�eli nie uda�o mi si� urzeczywistni� ducha uprawianej przez nich
nauki, trudno. Nie mog�em na to nic poradzi�. Zanim zd��y�em sformu�owa�
sp�jne, naukowe hipotezy, zagarn�a mnie si�a jeszcze wi�ksza, kt�r� szamani
nazywaj� niesko�czono�ci�.
J�zyk
Cz�owiek wnikliwie wpatrywa� si� w swoje r�wnania
i rzek�, �e wszech�wiat mia� sw�j pocz�tek.
� To by�a eksplozja � rzek�.
Wybuch nad wybuchami � i tak oto narodzi� si� wszech�wiat.
� I ci�gle si� rozszerza � rzek�.
Obliczy� nawet d�ugo�� jego �ywota:
dziesi�� miliard�w obrot�w Ziemi doko�a S�o�ca.
Na ca�ym globie zagrzmia�y wiwaty;
wszyscy dostrzegli w obliczeniach nauk�.
Nikt nie pomy�la�, �e postuluj�c pocz�tek wszech�wiata,
cz�owiek odwzorowa� jedynie sk�adni� swojego j�zyka;
zwyk�� sk�adni�, kt�rej dla stwierdzania fakt�w potrzeba
pocz�tk�w � jak narodziny, rozwini�� � jak dorastanie,
i zako�cze� � jak �mier�.
Wszech�wiat mia� sw�j pocz�tek
i wszech�wiat si� starzeje, zapewni� nas,
i wszech�wiat umrze, tak jak wszystko,
i jak on sam umar�, gdy ju� znalaz� matematyczny obraz
sk�adni swojego j�zyka.
Inny j�zyk
Czy wszech�wiat naprawd� mia� pocz�tek?
Czy teoria Wielkiego Wybuchu jest prawdziwa?
To nie s� pytania, chocia� brzmi� podobnie.
Czy j�zyk, w kt�rym stwierdzanie fakt�w wymaga pocz�tk�w,
rozwini�� i zako�cze�, jest jedynym istniej�cym j�zykiem?
Oto prawdziwe pytanie.
Istniej� inne j�zyki.
Istnieje na przyk�ad taki, kt�ry postuluje, by faktami by�y
r�ne stopnie nat�enia.
W tym j�zyku nic si� nie rozpoczyna i nic nie ko�czy;
i tak narodziny nie s� wyra�nym, osobnym wydarzeniem,
lecz jedynie szczeg�lnym rodzajem nat�enia;
i tak te� jest z dorastaniem i tak jest ze �mierci�.
W tym j�zyku cz�owiek wodzi wzrokiem po swoich r�wnaniach
i odkrywa,
�e wyliczy� ju� tyle stopni nat�enia, by z przekonaniem
stwierdzi�,
i� wszech�wiat nigdy nie mia� pocz�tku
i nigdy nie b�dzie mia� ko�ca,
przechodzi� za to, i przechodzi nadal, i b�dzie przechodzi�
przez nie ko�cz�ce si� fale nat�enia.
Cz�owiek taki nie zawaha�by si� orzec, �e ca�y wszech�wiat
jest jednym wielkim rydwanem nat�enia,
w kt�ry mo�na wsi���
i ruszy� w podr� po�r�d zmian bez ko�ca.
Opr�cz tego wysnu�by wiele innych wniosk�w,
a by� mo�e nawet by mu przez my�l nie przemkn�o,
�e obrazuje jedynie
sk�adni� swojego j�zyka.
Wstecz / Spis Tre�ci / Dalej
Wst�p
Ksi��ka ta jest zbiorem pami�tnych wydarze� mojego �ycia. Zebra�em je, id�c za
rad� don Juana Matusa, szamana z india�skiego plemienia Yaqui z Meksyku, kt�ry
by� moim nauczycielem i przez trzyna�cie lat nie szcz�dzi� wysi�k�w, by otworzy�
przede mn� kognitywny �wiat szaman�w �yj�cych w staro�ytno�ci w Meksyku. Don
Juan zaproponowa� mi, bym sporz�dzi� sobie taki zbi�r pami�tnych wydarze�,
zupe�nie mimochodem, wiedziony jakby spontanicznym odruchem. Taki by� styl
nauczania don Juana. Maskowa� wag� pewnych posuni��, nadaj�c im poz�r bana�u. W
ten spos�b skrywa� szpil� ich nieodwo�alno�ci, przedstawiaj�c je tak, �e w og�le
nie r�ni�y si� od innych przyziemnych spraw.
Z biegiem czasu don Juan wyjawi� mi, �e �w proces gromadzenia pami�tnych
wydarze� �ycia by� dla szaman�w staro�ytnego Meksyku, kt�rzy go opracowali,
uznawan� metod� pobudzania ukrytych w ka�dym cz�owieku pok�ad�w energii. W ich
rozumieniu na pok�ady te sk�ada si� pochodz�ca z cia�a fizycznego energia, kt�ra
uleg�a dyslokacji � zosta�a wypchni�ta z naszego zasi�gu poprzez okoliczno�ci
powszedniego �ycia. Tak wi�c dla don Juana i szaman�w z jego linii �w zbi�r
pami�tnych wydarze� �ycia by� sposobem rozprowadzania nie wykorzystywanej
energii.
Niezb�dnym warunkiem przyst�pienia do tworzenia zbioru by�a absolutna szczero��
i pogr��enie si� bez reszty w proces ��czenia w jedn� ca�o�� wszystkich
prze�ytych emocji i objawie�, bez pomijania czegokolwiek. Wed�ug don Juana,
szamani jego linii byli przekonani, �e zbieranie pami�tnych wydarze� �ycia jest
sposobem osi�gni�cia emocjonalnego i energetycznego dostrojenia, niezb�dnego do
podj�cia ryzykownej podr�y w nieznane sfery postrzegania.
Wed�ug s��w don Juana, nadrz�dnym celem stosowania dost�pnej mu wiedzy
szama�skiej by�o przygotowanie do wyruszenia w ostateczn� podr�: podr�, kt�r�
ka�dy cz�owiek musi podj�� pod koniec swojego �ycia. Powiedzia�, �e dzi�ki
dyscyplinie i stanowczo�ci szamani s� w stanie zachowa� po �mierci indywidualn�
�wiadomo�� i wol�. �w nieokre�lony, idealistyczny stan, okre�lany przez
wsp�czesnego cz�owieka mianem ��ycia po �mierci", dla nich jest konkretn� aren�
praktycznego dzia�ania, odmiennego w swej naturze od praktycznego dzia�ania w
naszym codziennym �yciu, lecz cechuj�cego si� podobn� funkcjonalno�ci�. Don Juan
przypuszcza�, �e zbieranie pami�tnych wydarze� swego �ycia by�o dla szaman�w
przygotowaniem do chwili, gdy wkrocz� na ow� konkretn� aren�, kt�r� oni sami
nazywali aktywn� stron� niesko�czono�ci.
Don Juan i ja rozmawiali�my kt�rego� dnia pod jego ramad�; by�a to lekka
konstrukcja sklecona z cienkich bambusowych palik�w, rodzaj werandy, cz�ciowo
zacienionej, lecz zupe�nie nie chroni�cej przed deszczem. Sta�o w niej kilka
ma�ych, mocnych skrzynek, kt�rych u�ywano jako �aweczek. Napisy na skrzynkach
wyblak�y i bardziej s�u�y�y ozdobie ni� identyfikacji. Siedzia�em na jednej z
nich. Plecami by�em zwr�cony w kierunku frontowej �ciany domu. Don Juan siedzia�
na innej skrzynce, oparty o dr�g wspieraj�cy ca�� ramad�. Zajecha�em samochodem
pod jego dom dopiero kilka minut wcze�niej. Podr�owa�em przez ca�y dzie� w
gor�cym, parnym powietrzu. By�em podenerwowany, spocony i wierci�em si�
niespokojnie.
Zaledwie wygodnie rozsiad�em si� na skrzynce, don Juan zaczai m�wi�. U�miechaj�c
si� szeroko, zauwa�y�, �e ludzie grubi w zasadzie nie wiedz�, jak walczy� ze
swoj� oty�o�ci�. Z u�miechu, kt�ry igra� na jego twarzy, domy�li�em si�, �e nie
stroi sobie �art�w. Niezwykle bezpo�rednio, a zarazem bardzo ogl�dnie, zwr�ci�
moj� uwag� na to, �e mam nadwag�.
Tak mnie to zdenerwowa�o, �e wychyli�em si� za daleko w ty� na mojej skrzynce i
z wielk� si�� wyr�n��em plecami o cienk� �cian�. Uderzenie zatrz�s�o ca�ym domem
a� po fundamenty. Don Juan spojrza� na mnie badawczo, ale zamiast spyta�, czy
nic mi si� nie sta�o, zapewni�, �e �ciany nie pop�ka�y. Nast�pnie d�ugo mi
wyja�nia�, �e dom s�u�y mu tylko za tymczasowe schronienie i tak naprawd�
mieszka gdzie indziej. Kiedy zapyta�em go, gdzie to w takim razie jest, utkwi�
we mnie wzrok. Jego spojrzenie nie by�o gro�ne; by�o bardziej skutecznym
paralizatorem niew�a�ciwych pyta�. Nie poj��em, czego ode mnie oczekuje. Ju�
mia�em powt�rzy� pytanie, ale mnie powstrzyma�.
� Tutaj si� nie zadaje podobnych pyta� � powiedzia� stanowczo. � Mo�esz pyta� do
woli o procedury i poj�cia. Kiedy b�d� got�w ci powiedzie�, gdzie mieszkam �
je�li w og�le b�d� � powiem ci sam i nie b�dziesz musia� mnie pyta�.
Natychmiast poczu�em si� odrzucony. Moja twarz obla�a si� rumie�cem. Czu�em si�
dotkni�ty do �ywego. Wybuch �miechu don Juana tylko podsyci� moje upokorzenie.
Nie do��, �e mnie odrzuci�, to jeszcze mnie poni�y� i wy�mia�.
� Mieszkam tutaj tymczasowo � ci�gn��, nie zwa�aj�c na m�j paskudny humor �
poniewa� jest to magiczne miejsce. Prawd� powiedziawszy, mieszkam tutaj z
twojego powodu.
Jego o�wiadczenie powali�o mnie na �opatki. Nie mog�em w to uwierzy�.
Pomy�la�em, �e pewnie tak m�wi, �eby z�agodzi� moje rozdra�nienie faktem, i�
mnie obrazi�.
� Naprawd� mieszkasz tutaj z mojego powodu? � zapyta�em, niezdolny pohamowa�
ciekawo�ci.
� Tak � odpar� beznami�tnie. � Musz� ci� odpowiednio przygotowa�. Jeste� taki
jak ja. Powt�rz� ci teraz co�, co ju� ci wcze�niej m�wi�em: wyzwaniem dla
ka�dego naguala, czyli przyw�dcy, ka�dego pokolenia czarownik�w jest odszukanie
nowego m�czyzny czy nowej kobiety, kt�ra podobnie jak on wykazuje podw�jn�
struktur� energetyczn�; zobaczy�em t� cech� w tobie, kiedy byli�my na dworcu
autobusowym w Nogales. Gdy widz� twoj� energi�, widz� dwie na�o�one na siebie
�wietliste kule, jedn� na drugiej, i ta cecha wi��e nas ze sob�. Ani ja nie mog�
zrezygnowa� z ciebie, ani ty nie mo�esz zrezygnowa� ze mnie.
Jego s�owa wywo�a�y we mnie niezwykle dziwne roztrz�sienie. Jeszcze chwil�
przedtem by�em z�y, teraz zbiera�o mi si� na p�acz.
Don Juan m�wi� dalej. Powiedzia�, �e chce mnie zapozna� z czym�, co szamani
nazywaj� drog� wojownika, wykorzystuj�c do tego si�� okolicy, w kt�rej mieszka,
gdy� jest ona miejscem bardzo silnych emocji i gwa�townych reakcji. Od
tysi�cleci zamieszkuje j� bardzo wojowniczy lud, kt�ry nas�czy� t� ziemi� swoim
zami�owaniem do wojny.
W owym czasie don Juan mieszka� w stanie Sonora w p�nocnym Meksyku, oko�o stu
sze��dziesi�ciu kilometr�w na po�udnie od miasta Guaymas. Tam zawsze je�dzi�em
go odwiedza�, pod pozorem prowadzenia bada� w terenie.
� Don Juanie, czy b�d� musia� toczy� jak�� wojn�? � spyta�em powa�nie
zaniepokojony jego o�wiadczeniem, �e zami�owanie do wojny b�dzie mi pewnego dnia
potrzebne. Nauczy�em si� ju� traktowa� jego s�owa z absolutn� powag�.
� Nie ulega w�tpliwo�ci � odrzek� z u�miechem. � Kiedy ju� wch�oniesz wszystko,
co mo�na w tej okolicy wch�on��, ja wyjad�.
Nie mia�em �adnych podstaw, by pow�tpiewa� w to, co m�wi, ale nie potrafi�em
sobie wyobrazi� jego �ycia gdzie indziej. By� bez reszty cz�ci� wszystkiego, co
go otacza�o. Jednak�e jego dom faktycznie sprawia� wra�enie tymczasowego
schronienia. By�a to typowa lepianka farmer�w z plemienia Yaqui; mia�a splatane
�ciany obrzucone glin�, przykryte p�ask� strzech�. Wn�trze stanowi�o jedno du�e
pomieszczenie s�u��ce do jedzenia i spania oraz nie zadaszona kuchnia.
� Bardzo ci�ko o dobry kontakt z grubymi lud�mi � powiedzia�.
Jego stwierdzenie wydawa�o si� nie na temat, ale faktycznie by�o inaczej. Don
Juan po prostu wr�ci� do kwestii, kt�r� poruszy�, zanim mu przerwa�em, uderzaj�c
plecami w �cian�.
� Minut� temu waln��e� w m�j dom jak meteor � powiedzia�, kr�c�c powoli g�ow�. �
Ale� to by�o uderzenie! Uderzenie godne solidnego m�czyzny.
Mia�em nieprzyjemne uczucie, �e rozmawia ze mn� tak,
jakby spisa� mnie na straty. Natychmiast przyj��em postaw� obronn�. Z drwi�cym
u�mieszkiem na ustach s�ucha� moich pospiesznych zapewnie�, �e moja waga jest
normalna, zwa�ywszy na grubo�� ko��ca.
� To prawda � �artobliwym tonem przyzna� mi racj�. � Masz grube ko�ci. Zapewne
swobodnie m�g�by� wa�y� pi�tna�cie kilo wi�cej i nikt, daj� s�owo, nikt by nic
nie zauwa�y�. Ja na pewno bym nie zauwa�y�.
Z jego ironicznego u�miechu wyczyta�em, �e faktycznie musz� wydawa� mu si�
bardzo t�gi. Nast�pnie spyta� mnie o og�lny stan zdrowia, a ja si� rozgada�em,
usilnie staraj�c si� unikn�� wszelkich dalszych komentarzy na temat mojej wagi.
Don Juan sam zmieni� temat.
� Jak tam twoje dziwactwa i wariactwa? � spyta� z kamiennym wyrazem twarzy.
Idiotycznie odrzek�em mu, �e w porz�dku. �Dziwactwami i wariactwami" don Juan
ochrzci� moje zainteresowania kolekcjonerskie. W owym czasie bowiem ze wzmo�onym
zapa�em powr�ci�em do mojego starego hobby, kt�re trwa�o przez ca�e �ycie: do
kolekcjonowania wszystkiego, co tylko da�o si� kolekcjonowa�. Zbiera�em
czasopisma, znaczki, p�yty, militaria z czas�w drugiej wojny �wiatowej �
sztylety, he�my, flagi i tym podobne przedmioty.
� Jedyne, don Juanie, co mog� ci powiedzie� o moich wariactwach, to to, �e
staram si� sprzeda� moje zbiory � powiedzia�em, przybieraj�c mask� m�czennika,
kt�rego zmuszaj� do pope�nienia ohydztwa.
� Kolekcjonowanie to nie jest wcale taki z�y pomys� � wyrzek� takim tonem, jakby
naprawd� by� o tym przekonany. � Sedno sprawy nie tkwi w samym zbieraniu, ale w
tym, co si� zbiera. Ty zbierasz �mieci, przedmioty bez warto�ci, kt�re uwi�zuj�
ci� przy sobie r�wnie skutecznie jak domowy pies. Nie mo�esz tak po prostu sobie
wyjecha�, kiedy ci si� podoba, je�li masz psa, kt�rym musisz si� zajmowa�, albo
gdy nie mo�esz przesta� my�le�, co by si� sta�o z twoimi zbiorami, gdyby� musia�
je zostawi�.
� Naprawd� szukam kupc�w, don Juanie, uwierz mi � stara�em si� go przekona�.
� Nie, nie, nie, w porz�dku; niech ci si� nie wydaje, �e ci� o cokolwiek
pos�dzam � odpowiedzia� pospiesznie. � Prawd� rzek�szy, podoba mi si� ta twoja
�y�ka kolekcjonerska. Nie podobaj� mi si� tylko twoje zbiory, to wszystko.
Chcia�bym si� jednak odwo�a� do twej natury zbieracza. Chcia�bym zaproponowa� ci
zgromadzenie kolekcji, kt�rej warto po�wi�ci� nieco zachodu.
Don Juan zrobi� d�ug� pauz�. Sprawia� wra�enie, jakby zastanawia� si� nad
doborem s��w; a mo�e by� to po prostu teatralny, dobrze przemy�lany moment
zawahania. Obrzuci� mnie g��bokim, �widruj�cym spojrzeniem.
� Ka�dy wojownik w ramach swych obowi�zk�w tworzy specjalny album � ci�gn��. �
Album ten daje �wiadectwo okoliczno�ciom jego �ycia.
� Dlaczego nazywasz co� takiego kolekcj�, don Juanie? � spyta�em zaczepnie. �
Albo � lepiej jeszcze � albumem?
� Poniewa� jest tym i tym � odparowa�. � Nade wszystko jednak jest to poniek�d
album z obrazami, kt�re powsta�y ze wspomnie�; obrazami, kt�re powsta�y z
si�gania pami�ci� do pami�tnych wydarze� �ycia.
� Czy owe pami�tne wydarzenia �ycia s� pami�tne w jakim� szczeg�lnym sensie? �
zapyta�em.
� S� pami�tne, poniewa� maj� szczeg�lne znaczenie w �yciu cz�owieka � odrzek�. �
Chcia�bym ci zaproponowa�, �eby� stworzy� taki album, zawieraj�c w nim
wyczerpuj�ce relacje z r�nych zdarze�, kt�re mia�y dla ciebie g��bokie
znaczenie.
� Don Juanie, ka�de zdarzenie w moim �yciu mia�o dla mnie g��bokie znaczenie! �
odpar�em z emfaz�, ra�ony natychmiast si�� w�asnego patosu.
� Niezupe�nie � odrzek� z u�miechem, najwyra�niej niezwykle ubawiony moimi
reakcjami. � Nie ka�de zdarzenie w twoim �yciu mia�o dla ciebie g��bokie
znaczenie. By�o jednak kilka takich, kt�re w moim odczuciu prawdopodobnie co� w
twoim �yciu odmieni�y, kt�re o�wieci�y tw� drog�. Zazwyczaj wydarzenia, kt�re
zmieniaj� bieg naszej drogi, nie dotycz� nas osobi�cie; a jednak � pomimo to �
dotykaj� nas w niezwykle osobisty spos�b.
� Nie pr�buj� utrudnia� ci zadania, don Juanie, ale uwierz mi, �e wszystko, co
mi si� przydarzy�o, spe�nia te kryteria � powiedzia�em �wiadomy tego, �e k�ami�.
Zaledwie wypowiedzia�em te s�owa, chcia�em go przeprosi�, ale don Juan nie
zwr�ci� na mnie uwagi. Zupe�nie, jakbym si� w og�le nie odezwa�.
� Niech ci si� nie wydaje, �e ten album to zbi�r bana��w albo trywialnych
historyjek o tym, co ci si� przydarzy�o w �yciu � rzek�.
Wzi��em g��boki oddech, zamkn��em oczy i stara�em si� uciszy� umys�. W my�lach
gor�czkowo wa�kowa�em problem, kt�rego nie potrafi�em rozwi�za�: nie mia�em
najmniejszej w�tpliwo�ci co do tego, �e nie znosz� wizyt u don Juana. W jego
obecno�ci czu�em si� zagro�ony. Napastowa� mnie s�ownie i nie dawa� mi �adnych
okazji, by mu pokaza�, co jestem wart. Nie mog�em znie�� tego, �e trac� twarz za
ka�dym razem, kiedy otwieram usta; nie mog�em znie�� tego, �e to ja wychodz�
zawsze na durnia.
Ale przemawia� do mnie wewn�trz r�wnie� inny g�os; g�os, kt�ry dobiega� gdzie� z
g��bi, z dala, niemal niedos�yszalny. Poprzez rozgwar znajomego dialogu
dochodzi�y do mnie moje w�asne s�owa, �e jest ju� za p�no i nie mog� si�
wycofa�. Ale tak naprawd� to, co pobrzmiewa�o w mojej g�owie, nie by�o moim
g�osem ani moimi my�lami; by� to raczej jaki� obcy g�os, kt�ry m�wi�, �e ju�
zbyt daleko zabrn��em w �wiat don Juana i �e potrzebuj� go bardziej ni�
powietrza.
� M�w, co ci si� �ywnie podoba � zdawa� si� przemawia� do mnie �w obcy g�os �
ale gdyby� nie by� takim egocentrykiem, nie czu�by� si� teraz tak upokorzony.
� To g�os twojego drugiego umys�u � rzek� don Juan, zupe�nie jakby s�ysza� moje
my�li albo czyta� z nich jak z ksi��ki.
Moim cia�em szarpn�o mimowolne drgni�cie. M�j strach ur�s� do takich rozmiar�w,
�e oczy zasz�y mi �zami. Zwierzy�em si� don Juanowi, w czym tkwi sedno mojego
roztrz�sienia.
� Tw�j konflikt jest najzupe�niej naturalny � odrzek�. � I mo�esz mi wierzy�, �e
ja go wcale tak bardzo nie podsycam. Nie jestem z tych. Ale musia�by� pos�ucha�,
co wyrabia� ze mn� m�j nauczyciel, nagual Julian. Nie cierpia�em go ca�ym sercem
i dusz�. By�em bardzo m�ody i widzia�em, jakim uwielbieniem darzy�y go kobiety,
jak oddawa�y mu si� tak po prostu, a kiedy ja pr�bowa�em si� do nich odzywa�,
rzuca�y si� na mnie jak lwice, gotowe odgry�� mi g�ow�. Mnie nienawidzi�y z
ca�ego serca, jego za� kocha�y. Jak my�lisz, jak si� wtedy czu�em?
� I jak rozwi�za�e� ten konflikt, don Juanie? � spyta�em z niek�aman�
ciekawo�ci�.
� Niczego nie rozwi�za�em � obwie�ci�. � Moja sytuacja � konflikt czy jak to
sobie nazwiesz � by�a wynikiem starcia moich dw�ch umys��w. Ka�dy z nas, ka�dy
cz�owiek, ma dwa umys�y. Jeden ca�kowicie nale�y do nas i przypomina cichutki
g�os, kt�ry zawsze przynosi ze sob� �ad, szczero��, ukierunkowanie. Drugi umys�
to obca instalacja. Przynosi ze sob� konflikt, zadufanie w sobie, w�tpliwo�ci,
beznadziej�.
By�em tak zaabsorbowany gonitw� moich my�li, �e w og�le nie dotar�o do mnie nic
z tego, co powiedzia� don Juan. Dok�adnie zapami�ta�em ka�de jego s�owa, ale nic
one dla mnie nie znaczy�y. Don Juan spojrza� mi prosto w oczy i bardzo spokojnie
powt�rzy� swoj� wypowied�. Nadal nie potrafi�em poj��, co ma na my�li. Nie
potrafi�em si� skupi� na j ego s�owach.
� Z niezrozumia�ego powodu nie potrafi� si� skoncentrowa� na tym, co do mnie
m�wisz, don Juanie � powiedzia�em.
� Doskonale wiem, dlaczego � odrzek�, u�miechaj�c si� od ucha do ucha � i
pewnego dnia ty r�wnie� si� dowiesz. Tego samego dnia rozwik�asz sw�j dylemat,
czy mnie lubisz, czy nie, i wtedy te� przestaniesz uwa�a� si� za centrum
wszech�wiata i powtarza� ci�gle �ja, ja, ja".
Tymczasem jednak � ci�gn�� dalej � od��my temat dw�ch umys��w na bok i powr��my
do kwestii przygotowania twojego albumu pami�tnych wydarze� �ycia. Powinienem tu
doda�, �e jest to �wiczenie z dyscypliny i bezstronno�ci. Traktuj
przygotowywanie swojego albumu jak prowadzenie wojny.
Niezachwiana pewno�� don Juana, �e m�j wewn�trzny konflikt � fakt, i�
r�wnocze�nie lubi� i nie lubi� go odwiedza� � zostanie rozwi�zany, gdy tylko si�
wyzb�d� egocentryzmu, nic mi nie dawa�a. Prawd� powiedziawszy, jego s�owa
jeszcze bardziej mnie rozz�o�ci�y, co z kolei pog��bi�o tylko moje
rozgoryczenie. A kiedy us�ysza�em, jak przyr�wnuje przygotowywanie albumu do
prowadzenia wojny, wybuchn��em i wyla�em wreszcie ca�� moj� ���.
� Ju� samo stwierdzenie, �e jest to zbi�r wydarze�, jest trudne do zrozumienia �
powiedzia�em w tonie sprzeciwu. � Ale jakby tego by�o ma�o, ty nazywasz to
jeszcze �albumem" i m�wisz mi, �e przygotowywanie tego albumu jest prowadzeniem
wojny � to ju� dla mnie za du�o. Zbyt pogmatwane. Pogmatwana metafora traci
sens.
� A to dziwne! Ze mn� jest na odwr�t � odpar� spokojnie don Juan. � Tylko wtedy,
gdy traktuj� przygotowywanie takiego albumu jak prowadzenie wojny, ma to dla
mnie sens. Nie wyobra�am sobie, by m�j album pami�tnych wydarze� �ycia m�g� by�
czym� innym ni� prowadzenie wojny.
Chcia�em dalej si� z nim k��ci� i wyja�ni� mu, �e tak naprawd� rozumiem, co
oznacza album pami�tnych wydarze� �ycia. Mia�em obiekcje co do sposobu opisu,
kt�ry zupe�nie m�ci� mi w g�owie. W owym czasie uwa�a�em siebie za rzecznika
klarowno�ci i funkcjonalno�ci w pos�ugiwaniu si� j�zykiem.
Don Juan nie komentowa� moich agresywnych reakcji. Kiwa� jedynie g�ow�, jakby
ca�kowicie si� ze mn� zgadza�. Po kr�tkiej chwili albo zupe�nie straci�em
energi�, albo poczu�em jej pot�ny przyp�yw. Nieoczekiwanie, bez �adnego wysi�ku
z mojej strony, uzmys�owi�em sobie bezsens moich wybuch�w. Poczu�em bezgraniczne
za�enowanie.
� Co we mnie wst�pi�o? � spyta�em zupe�nie powa�nie don Juana. W tym momencie
czu�em si� kompletnie zbity z tropu. By�em tak wstrz��ni�ty tym, co sobie
u�wiadomi�em, �e zupe�nie mimowolnie zacz��em szlocha�.
� Nie przejmuj si� g�upimi drobiazgami � powiedzia� don Juan uspokajaj�cym
tonem. � Wszyscy, kobiety i m�czy�ni, jeste�my tacy sami.
� Chcesz mi powiedzie�, don Juanie, �e jeste�my z natury ma�ostkowi i
wewn�trznie rozdarci?
� Nie, nie jeste�my z natury ma�ostkowi i wewn�trznie rozdarci � odrzek�. �
Wynika to raczej z pewnego transcendentalnego konfliktu, kt�rym zostali�my
wszyscy dotkni�ci, cho� jedynie udzia�em czarownik�w jest cierpienie i
beznadziejno�� p�yn�ca z jego u�wiadomienia; chodzi o konflikt naszych dw�ch
umys��w.
Don Juan przygl�da� mi si� z uwag�; jego oczy przypomina�y dwa czarne w�gielki.
� Bez przerwy mi o tym m�wisz � odezwa�em si� � ale do mojego m�zgu to nie
dociera. Dlaczego tak jest?
� Dowiesz si�, dlaczego, w swoim czasie � odrzek�. � Tymczasem za� wystarczy,
jak ci powt�rz� to, co wcze�niej powiedzia�em o naszych dw�ch umys�ach. Jeden z
nich jest naszym prawdziwym umys�em, wytworem naszych do�wiadcze� �yciowych, i
rzadko do nas przemawia, gdy� zosta� pokonany i zdegradowany do poziomu
niejasnego podszeptu. Drugi, ten kt�rego u�ywamy na co dzie� we wszystkim, co
robimy, to obca instalacja.
� S�k chyba w tym, �e koncepcja umys�u jako jakiej� obcej instalacji jest tak
dziwaczna, i� nie potrafi� traktowa� jej powa�nie � powiedzia�em z odczuciem, �e
dokona�em prawdziwego odkrycia.
Don Juan nie skomentowa� mojej wypowiedzi. Dalej t�umaczy� zagadnienie dw�ch
umys��w, jakbym w og�le si� nie odezwa�.
� Rozwi�zanie konfliktu dw�ch umys��w jest kwesti� jego zamierzenia � rzek�. �
Szamani przywo�uj � intencj�, si�� istniej�c� we wszech�wiecie, wymawiaj�c s�owo
�intencja" g�o�no i wyra�nie. Kiedy j� przyzywaj�, przychodzi do nich i wyznacza
im �cie�k� prowadz�c� do realizacji celu; znaczy to tyle, �e czarownicy zawsze
osi�gaj� to, do czego zmierzaj�.
� Chcesz przez to powiedzie�, don Juanie, �e czarownicy zdobywaj� wszystko,
czego chc�, nawet je�li kieruje nimi ma�ostkowo�� i kaprys? � spyta�em.
� Nie, nie to chcia�em powiedzie� � odpar�. � Mo�na oczywi�cie zawezwa� intencj�
z ka�dego powodu, ale metod� mozolnych pr�b i b��d�w czarownicy ustalili, �e
pojawia si� ona jedynie w�wczas, gdy pow�d jest abstrakcyjny. To taki wentyl
bezpiecze�stwa czarownik�w; gdyby go nie by�o, czarownicy byliby nie do
zniesienia. Je�li chodzi o ciebie, przywo�anie intencji w celu rozwi�zania
konfliktu twoich dw�ch umys��w albo po to, by dos�ysze� g�os prawdziwego umys�u,
nie jest ma�ostkowo�ci� ani kaprysem. Wr�cz przeciwnie � jest to sprawa
eteryczna i abstrakcyjna, a jednak ma ona dla ciebie niezwykle �ywotne
znaczenie.
Don Juan zrobi� kr�tk� przerw�, po czym znowu zacz�� m�wi� o albumie.
� Przygotowywanie albumu, kt�re by�o dla mnie r�wnoznaczne z prowadzeniem wojny,
zmusi�o mnie do przeprowadzenia nadzwyczaj starannego doboru � rzek�. � Teraz
m�j album stanowi precyzyjnie opracowan� kolekcj� niezapomnianych moment�w z
mojego �ycia i tego wszystkiego, co do nich wiod�o. Zamie�ci�em w nim to, co
mia�o, ma i b�dzie mie� dla mnie olbrzymie znaczenie. Jestem zdania, �e album
wojownika jest czym� nadzwyczaj konkretnym, czym� tak g��boko wnikaj�cym w
istot� rzeczy, �e musi budzi� groz�.
Cho� nie mia�em bladego poj�cia, czego chce ode mnie don Juan, jednak w
rzeczywisto�ci doskonale go zrozumia�em. Poradzi� mi, bym usiad� w samotno�ci i
nie blokowa� swobodnego przep�ywu my�li i wspomnie�. Zaleci�, bym si� postara� i
pozwoli� mojemu g�osowi wewn�trznemu przem�wi� i podpowiedzie� mi, kt�re
wspomnienia mam wybra�. Nast�pnie nakaza� mi i�� do domu i po�o�y� si� na
pos�aniu, kt�re sobie przygotowa�em. Sk�ada�y si� na� drewniane skrzynki i
kilkadziesi�t pustych work�w jutowych, s�u��cych za materac. By�em ca�y obola�y
i kiedy po�o�y�em si� na tym legowisku, stwierdzi�em, �e w istocie jest
nadzwyczaj wygodne.
Wzi��em sobie sugestie don Juana g��boko do serca i zacz��em my�le� o swojej
przesz�o�ci, staraj�c si� przypomnie� sobie wydarzenia, kt�re odcisn�y na mnie
swoje pi�tno. Szybko zda�em sobie spraw� z tego, �e moje przekonanie, i� ka�de
zdarzenie w moim �yciu mia�o dla mnie g��bokie znaczenie, by�o absurdalne. Gdy
usi�owa�em co� sobie przypomnie�, stwierdzi�em, �e nie wiem nawet, od czego
nale�a�oby zacz��. Przez m�j umys� rwa� nie ko�cz�cy si� strumie� my�li i
wspomnie�, ale nie potrafi�em okre�li�, czy wydarzenia te mia�y dla mnie
jakiekolwiek znaczenie. Odnios�em wra�enie, �e absolutnie nic si� dla mnie w
�yciu nie liczy�o. Zupe�nie jakbym przeszed� przez nie niczym automat zdolny
m�wi� i chodzi�, lecz niezdolny do odczuwania czegokolwiek. Nie b�d�c w stanie
si� bardziej skoncentrowa� i wykona� zadania, zrezygnowa�em i zapad�em w sen.
� No i co, z�apa�e� co�? � spyta� mnie don Juan, gdy si� przebudzi�em z tego
d�ugiego snu.
Zamiast czu� si� rozlu�niony i wypocz�ty, zn�w mia�em kiepski humor i wojowniczy
nastr�j.
� Nie, nie z�apa�em! � warkn��em.
� S�ysza�e� g�os dochodz�cy g��boko z twego wn�trza? � indagowa� dalej.
� Chyba tak � sk�ama�em.
� Co ci powiedzia�? � zainteresowa� si� don Juan z nut� napi�cia w g�osie.
� Nie potrafi� o tym my�le�, don Juanie � wymamrota�em.
� Aha, znowu tkwisz w swoim codziennym umy�le � powiedzia� i poklepa� mnie mocno
po plecach. � Tw�j codzienny umys� zn�w tob� zaw�adn��. Rozlu�nijmy go i pom�wmy
o twojej kolekcji pami�tnych wydarze� �ycia. Musz� ci powiedzie�, �e decyzja o
tym, co umie�ci� w swoim albumie, nie jest spraw� �atw�. Z tego powodu m�wi�, �e
przygotowywanie go jest jak prowadzenie wojny. Trzeba si� przeistoczy� dziesi��
razy, zanim si� wie, co wybra�.
W tamtym momencie wyra�nie, cho� tylko przez bardzo kr�tk� chwil�, zrozumia�em,
�e mam dwa umys�y; my�l ta by�a jednak�e tak ulotna, �e natychmiast mi umkn�a.
Pozosta�o po niej jedynie wra�enie, �e nie podo�am poleceniu don Juana. Zamiast
jednak spokojnie pogodzi� si� z w�asn� niemoc�, dopu�ci�em do tego, �e przybra�a
ona pozory zagro�enia. W owym okresie mojego �ycia g��wnym motorem moich dzia�a�
by�o d��enie do tego, by postrzegano mnie zawsze w dobrym �wietle. Niemo�no��
zrobienia czego� r�wna�a si� w moim odczuciu przyznaniu si� do pora�ki, a to
by�o absolutnie nie do przyj�cia. Poniewa� nie wiedzia�em, jak odpowiedzie� na
wyzwanie, kt�re rzuci� mi don Juan, zrobi�em jedn� jedyn� rzecz, kt�r� umia�em
robi� dobrze: rozz�o�ci�em si�.
� Musz� si� nad tym g��biej zastanowi�, don Juanie � powiedzia�em. � Musz� da�
mojemu umys�owi troch� czasu na oswojenie si� z t� koncepcj�.
� Oczywi�cie, oczywi�cie � zgodzi� si� ze mn�. � Daj sobie tyle czasu, ile to
konieczne, ale pospiesz si�.
Tego dnia ju� wi�cej o tym nie rozmawiali�my. W domu ca�kowicie zapomnia�em o
ca�ej sprawie, a� pewnego razu, kiedy to nagle, w samym �rodku wyk�adu, kt�remu
si� przys�uchiwa�em, szarpn�� mn� fizycznie bezwarunkowy imperatyw przypomnienia
sobie pami�tnych wydarze� mojego �ycia; poczu�em pot�ny nerwowy spazm, kt�ry
wstrz�sn�� ca�ym moim cia�em od czubka g�owy po palce st�p.
Zabra�em si� do pracy na powa�nie. Ca�e miesi�ce strawi�em na odgrzebywaniu w
pami�ci prze�y�, kt�re w moim odczuciu mia�y dla mnie jakie� znaczenie. Kiedy
jednak dok�adnie przyjrza�em si� mojej kolekcji, uzmys�owi�em sobie, �e zajmuj�
si� tylko takimi sprawami, kt�re nie posiadaj� absolutnie �adnej tre�ci.
Zdarzenia, o kt�rych my�la�em, by�y jedynie niejasno zapami�tanymi,
abstrakcyjnymi punktami odniesienia. Raz jeszcze poczu�em si� niezwykle
rozstrojony mrocznym podejrzeniem, �e wychowano mnie tak, abym jedynie dzia�a�,
nie pr�buj�c nigdy nawet czegokolwiek poczu�.
Jednym z najbardziej ulotnych wspomnie�, kt�re za wszelk� cen� chcia�em uczyni�
pami�tnym, by� dzie�, kiedy dowiedzia�em si�, �e przyj�to mnie na studia
magisterskie na Uniwersytecie Kalifornijskim. Pomimo wielkich stara� nie mog�em
sobie za nic przypomnie�, co tamtego dnia robi�em. Dzie� ten nie kojarzy� mi si�
z niczym interesuj�cym czy wyj�tkowym � jedynie z my�l�, �e powinien by� dla
mnie pami�tny. Z faktem, �e dosta�em si� na uniwersytet, powinno si� ��czy�
zadowolenie albo duma z samego siebie, ale tak nie by�o.
Innym elementem mojej kolekcji by� dzie�, w kt�rym omal nie o�eni�em si� z Kay
Condor. Naprawd� nie nazywa�a si� Condor, ale zmieni�a nazwisko, poniewa�
chcia�a by� aktork�. Przepustk� do s�awy mia� by� fakt, �e z twarzy bardzo
przypomina�a Carole Lombard. Dzie� �w zapisa� si� w mojej pami�ci nie tyle z
powodu tego, co si� w�wczas wydarzy�o, ile dlatego, �e Kay by�a pi�kna i chcia�a
za mnie wyj��. By�a wy�sza ode mnie o g�ow�, co jeszcze bardziej pobudza�o moje
zainteresowanie jej osob�.
By�em niezwykle podekscytowany my�l� o po�lubieniu wysokiej kobiety, i to na
dodatek w ko�ciele. Wypo�yczy�em na t� okazj� szary garnitur. Przy moim wzro�cie
spodnie robi�y wra�enie zbyt lu�nych. Nie by�y to dzwony, lecz po prostu
szerokie spodnie, i to niesamowicie mnie dra�ni�o. Opr�cz tego irytowa�o mnie
niezmiernie to, �e r�kawy r�owej koszuli, kt�r� sobie kupi�em na t�
okoliczno��, by�y prawie dziesi�� centymetr�w za d�ugie; �eby je skr�ci�,
musia�em na�o�y� na r�ce gumowe �ci�gacze. Poza tym wszystko sz�o doskonale do
momentu, w kt�rym go�cie i ja sam stwierdzili�my, �e Kay Condor zrejterowa�a i
nie zjawi si� w ko�ciele.
Poniewa� by�a bardzo dobrze wychowan� m�od� dam�, przes�a�a mi kartk� z
przeprosinami przez pos�a�ca na motocyklu. Napisa�a, �e nie uznaje rozwod�w i
nie potrafi zwi�za� si� do ko�ca swoich dni z m�czyzn�, kt�ry w du�ym stopniu
nie podziela jej pogl�d�w na �ycie. Wypomnia�a mi, �e prycham pogardliwym
�miechem za ka�dym razem, gdy wypowiadam jej nazwisko, co zdradza ca�kowity brak
szacunku dla jej osoby. Napisa�a, �e om�wi�a ca�� spraw� ze swoj� matk�. Obie
bardzo mnie kochaj�, ale nie na tyle, bym m�g� si� sta� cz�ci� ich rodziny.
Doda�a, �e wszyscy � m�nie i m�drze � powinni�my zapomnie� o ca�ej sprawie i
�y� dalej.
Odzwierciedleniem stanu mojego umys�u by� ca�kowity parali�. Kiedy stara�em si�
przywo�a� wspomnienia tego dnia, nie mog�em sobie przypomnie�, czy czu�em si�
potwornie upokorzony, bo mnie zostawi�a i sta�em tak sam przed ca�� mas� ludzi w
moim szarym, wypo�yczonym garniturze z szerokimi spodniami, czy te� by�em
zdruzgotany tym, �e Kay Condor nie wysz�a za mnie.
By�y to jedyne dwa wydarzenia, kt�re potrafi�em wyra�nie wydzieli�. By�y to
raczej marne pr�bki, ale po odpowiedniej aran�acji uda�o mi si� nada� im form�
opowie�ci o filozoficznym pogodzeniu si� z losem. Wyobrazi�em sobie samego
siebie jako istot�, kt�ra kroczy przez �ycie pozbawiona prawdziwych uczu�,
oceniaj�ca wszystko jedynie z intelektualnego punktu widzenia. Wzoruj�c si� na
przeno�niach don Juana, stworzy�em nawet sw�j w�asny metaforyczny obraz: istota,
kt�ra �yje wyobra�eniami na temat tego, jak jej �ycie powinno wygl�da�.
Na przyk�ad, by�em przekonany, �e dzie�, w kt�rym zosta�em przyj�ty na studia
magisterskie na Uniwersytecie Kalifornijskim, powinien by� dla mnie dniem
pami�tnym. Poniewa� tak nie by�o, robi�em co mog�em, �eby przyda� mu wa�no�ci,
kt�rej absolutnie nie odczuwa�em. Podobnie by�o z dniem, w kt�rym nieomal
po�lubi�em Kay Condor. Powinien to by� dzie� mia�d��cej kl�ski, a nie by�.
Przypominaj�c go sobie, mia�em �wiadomo��, �e nie zapisa� si� on w mej pami�ci
niczym szczeg�lnym, zacz��em wi�c na si�� wymy�la� odczucia, kt�re powinienem
by� w�wczas mie�. Kiedy nast�pnym razem pojecha�em odwiedzi� don Juana, zaraz po
przyje�dzie przedstawi�em mu moje dwie pr�bki. � To stek bzdur � o�wiadczy�. �
�adna z tych historii si� nie nadaje. Odnosz� si� wy��cznie do ciebie jako
osoby, kt�ra my�li, odczuwa, p�acze albo nie odczuwa niczego. Pami�tne zdarzenia
z albumu szamana to rzeczy, kt�re wytrzymaj� pr�b� czasu, poniewa� mimo �e nie
maj� one z nim nic wsp�lnego, to jednak on w nich tkwi po uszy i zawsze b�dzie,
przez ca�e �ycie i mo�e nawet jeszcze d�u�ej, ale niezupe�nie osobi�cie.
Po wys�uchaniu jego s��w poczu�em si� przybity, ostatecznie pokonany. W owym
czasie by�em absolutnie pewny, �e don Juan jest zawzi�tym, starym cz�owiekiem,
kt�ry czerpie szczeg�ln� przyjemno�� z robienia ze mnie durnia. Przypomina� mi
mistrza rzemios�a z odlewni rze�biarskiej, gdzie pracowa�em w czasach, gdy
chodzi�em do szko�y artystycznej. Mistrz �w krytykowa� wszystkie prace swoich
uczni�w i wytyka� im b��dy, ��daj�c wykonania poprawek zgodnie ze swoimi
zaleceniami. Uczniowie odwracali si� i udawali, �e poprawiaj� swoje prace.
Pami�tam promienny u�miech rado�ci mistrza i jego s�owa, gdy pokazywano mu t�
sam� prac�: �No, teraz to rozumiem!"
� Nie �am si� � powiedzia� don Juan, wyrywaj�c mnie z zamy�lenia. � W swoim
czasie by�em w podobnym po�o�eniu. Przez d�ugie lata nie do��, �e nie
wiedzia�em, co wybra�, to jeszcze s�dzi�em, i� nie mam �adnych prze�y�, z
kt�rych m�g�bym wybiera�. Mia�em wra�enie, �e nigdy nic mi si� nie przydarzy�o.
Rzecz jasna, spotka�o mnie wszystko, co tylko mo�e spotka� cz�owieka, ale moje
usilne starania zachowania pewnego wyobra�enia o sobie samym nie pozostawia�y mi
w og�le czasu ani ochoty na to, by cokolwiek zauwa�y�.
� Czy mo�esz mi powiedzie� konkretnie, don Juanie, co jest nie tak z moimi
historiami? Wiem, �e s� do niczego, ale ca�a reszta mojego �ycia jest taka sama.
� Powiem ci co� raz jeszcze � odpar�. � Historie z albumu wojownika nie s�
osobiste. Twoja opowie�� o dniu, kiedy dosta�e� si� na uniwersytet, stawia ci�
po trochu w centrum wszystkiego. Czujesz, nie czujesz; uzmys�awiasz sobie, nie
uzmys�awiasz sobie. Rozumiesz, o co mi chodzi? Ca�a ta historia to po prostu ty
sam.
� Ale jak�e mog�oby by� inaczej? � zapyta�em.
� W twojej drugiej opowie�ci niemal dotykasz tego, o co mi chodzi, ale zn�w
obracasz to w co� skrajnie osobistego. Wiem, �e mog�e� doda� wi�cej szczeg��w,
ale wszystkie one by�yby jedynie przed�u�eniem twojej osoby i niczym wi�cej.
� Naprawd� nie rozumiem, do czego zmierzasz, don Juanie � wyrazi�em moje
w�tpliwo�ci. � Ka�da historia widziana oczyma �wiadka jest, si�� rzeczy,
osobista.
� Tak, tak, oczywi�cie � odrzek� z u�miechem, jak zwykle pysznie ubawiony moj�
konsternacj�. � Ale w takim razie nie jest to historia do albumu wojownika. Jest
to historia, kt�ra s�u�y czemu innemu. Pami�tne zdarzenia, kt�rych my
poszukujemy, kryj� w sobie mroczny dotyk tego, co bezosobowe. S� nim przesycone.
Nie wiem, jak to inaczej wyt�umaczy�.
Wydawa�o mi si� w�wczas, �e mia�em chwil� ol�nienia i zrozumia�em, co mia� na
my�li, m�wi�c o mrocznym dotyku tego, co bezosobowe. S�dzi�em, �e chodzi mu o
co� odrobin� makabrycznego. Z tym w�a�nie kojarzy�a mi si� mroczno��.
Opowiedzia�em mu wi�c histori� z czas�w dzieci�stwa.
Jeden z moich starszych kuzyn�w studiowa� w szkole medycznej. Robi�
specjalizacj� i pewnego dnia zabra� mnie do kostnicy. Zapewni� mnie, �e m�ody
cz�owiek ma niejako obowi�zek ogl�da� martwych ludzi, poniewa� jest to bardzo
pouczaj�cy widok; ma on demonstrowa� przemijalno�� �ycia. Poucza� mnie bez
przerwy, chc�c mnie przekona�, bym poszed� z nim do kostnicy. Im wi�cej m�wi� o
tym, jak bardzo w obliczu �mierci stajemy si� niewa�ni, tym bardziej by�em
zaintrygowany. Nigdy w �yciu nie widzia�em nieboszczyka. W ko�cu ciekawo��
zaw�adn�a mn� ca�kowicie i zgodzi�em si� z nim p�j��.
Pokaza� mi kilka trup�w, czym uda�o mu si� �miertelnie mnie przerazi�. Nie
dostrzeg�em w nich niczego pouczaj�cego ani metafizycznego. By�o to co� tak
przera�aj�cego, �e w �yciu jeszcze czego� takiego nie widzia�em. Kiedy kuzyn
m�wi�, co chwila spogl�da� na zegarek, jak gdyby czeka� na kogo�, kto ma si� w
ka�dej chwili zjawi�. Zapewne chcia� przetrzyma� mnie w kostnicy d�u�ej, ni�
by�em w stanie wytrzyma�. Poniewa� zawsze lubi�em rywalizacj�, by�em przekonany,
�e sprawdza moj� wytrzyma�o��, moje m�stwo. Zacisn��em wi�c z�by i postanowi�em
zosta� z nim do samiute�kiego ko�ca.
Samiute�ki koniec przeszed� moje naj�mielsze wyobra�enia. Nagle jeden z
przykrytych prze�cierad�em trup�w zacz�� si� ze skrzypieniem unosi� na
marmurowym stole, zupe�nie jakby zamierza� usi��� prosto. Z jego wn�trza
wydoby�o si� bekni�cie tak ohydne, �e przeszy�o mnie na wylot i pozostanie w
mojej pami�ci do ko�ca �ycia. M�j kuzyn � pan lekarz i naukowiec � wyt�umaczy�
mi, �e s� to zw�oki cz�owieka zmar�ego na gru�lic� i �e jego p�uca trawione s�
przez pr�tki, kt�re pozostawiaj� olbrzymie dziury wype�nione powietrzem, i w
podobnych przypadkach, przy zmianie temperatury otoczenia, g�rna cz�� cia�a
czasami unosi si� do pionu, a najcz�ciej konwulsyjnie podryguje.
� Nie, jeszcze nie trafi�e� � powiedzia� don Juan, kr�c�c g�ow�. � To po prostu
opowie�� o twoim strachu. Sam by�bym �miertelnie przera�ony. Jednak�e podobny
strach nie o�wietli niczyjej drogi. Ale jestem ciekaw, co by�o dalej.
� Zacz��em si� drze�, jakbym zobaczy� ducha � odpar�em. � M�j kuzyn za� wyzwa�
mnie od tch�rzy i mi�czak�w, bo wtuli�em g�ow� w po�y jego kitla i zwymiotowa�em
na niego.
Najwyra�niej podchwyci�em makabryczne w�tki z mojego �ycia. Przypomnia�a mi si�
kolejna historia o szesnastolatku z mojej szko�y �redniej, kt�ry mia� jakie�
zaburzenia hormonalne i niesamowicie wyr�s�. Jego serce nie rozrasta�o si� w
takim samym tempie co reszta cia�a, i pewnego dnia ch�opak zmar� na zawa�.
Wiedzeni niezdrow� ciekawo�ci�, wybrali�my si� z koleg� do domu pogrzebowego.
Jego pracownik, kt�ry prawdopodobnie sam by� bardziej makabryczny ni� my dwaj
razem wzi�ci, wpu�ci� nas przez tylne drzwi do �rodka. Pokaza� nam swoje
arcydzie�o. Zmie�ci� owego gigantycznego ch�opca, kt�ry mierzy� ponad dwa metry
i trzydzie�ci centymetr�w, w trumnie normalnych rozmiar�w, odcinaj�c mu nogi.
Pokaza� nam staranne u�o�enie ko�czyn, kt�re ch�opiec obejmowa� ramionami niczym
dwa trofea.
Przera�enie, kt�re mnie ogarn�o, by�o por�wnywalne z tym, kt�rego do�wiadczy�em
w kostnicy jako dziecko, ale tym razem nie by�a to reakcja fizyczna; by�a to
odraza psychiczna.
� Prawie ci si� uda�o � powiedzia� don Juan. � Jednak twoja historia ci�gle jest
zbyt osobista. Jest odra�aj�ca. Rzyga� mi si� chce, ale wyczuwam tu wielki
potencja�.
�miali�my si� z horroru, jakim cz�sto staj� si� zwyk�e, codzienne sytuacje.
By�em ju� w�wczas beznadziejnie pogr��ony w makabrycznych w�tkach, kt�re uda�o
mi si� uchwyci� i wydoby� na �wiat�o dzienne. Opowiedzia�em wi�c histori� mojego
najlepszego przyjaciela, Roya Goldpissa. Tak naprawd� nosi� on polskie nazwisko,
ale koledzy nazywali go
Goldpiss, poniewa� czegokolwiek si� tkn��, przemienia� to w z�oto; Goldpiss by�
wielkim biznesmenem.
Jego talent handlowy uczyni� z niego osob� skrajnie ambitn�. Chcia� zosta�
najbogatszym cz�owiekiem na �wiecie. Stwierdzi� jednak, �e konkurencja jest zbyt
twarda. Powiada�, �e jako indywidualny biznesmen nie ma najmniejszych szans
rywalizowa�, na przyk�ad, ze zwierzchnikiem pewnej sekty islamskiej, kt�ry w
owym czasie otrzymywa� roczne wynagrodzenie w z�ocie o wadze r�wnej wadze jego
cia�a. Przed ka�dym wa�eniem zwierzchnik rzeczonej sekty tuczy� si� do granic
mo�liwo�ci.
Wobec tego m�j przyjaciel Roy zaw�zi� perspektyw� i zdecydowa� si� zosta�
najbogatszym cz�owiekiem w Stanach Zjednoczonych. Konkurencja w tym sektorze
by�a nies�ychanie za�arta. Roy obni�y� poprzeczk�: by� mo�e uda mu si� zosta�
najbogatszym cz�owiekiem w Kalifornii. Ale i tutaj by� ju� sp�niony. Porzuci�
nadziej�, by ze swymi sieciami pizzerii i lodziarni da� rad� zaj�� na tyle
wysoko w �wiecie biznesu, by m�c konkurowa� z rodzinami, kt�re od pokole� mia�y
Kaliforni� na w�asno��. Zadowoli� si� wi�c d��eniem do tego, by by� najbogatszym
cz�owiekiem w Woodland Hills, dzielnicy Los Angeles, w kt�rej mieszka�. Na
nieszcz�cie dla niego na tej samej ulicy mieszka� pan Marsh, w�a�ciciel
licznych zak�ad�w produkuj�cych najwy�szej klasy materace ��kowe w ca�ych
Stanach Zjednoczonych; i by� on niewyobra�alnie bogatym cz�owiekiem. Frustracja
Roya przesz�a ludzkie poj�cie. Jego p�d do sukcesu by� tak ogromny, �e w ko�cu
podupad� na zdrowiu. Pewnego dnia zmar� z powodu t�tniaka w m�zgu.
Jego �mier� sta�a si� przyczyn� mojej trzeciej wizyty w kostnicy. �ona Roya
b�aga�a mnie, abym jako jego najlepszy przyjaciel poszed� sprawdzi�, czy cia�o
zosta�o odpowiednio ubrane. Uda�em si� do zak�adu pogrzebowego, gdzie pracownik
biura poprowadzi� mnie do pomieszczenia, w kt�rym przygotowywano zw�oki do
pogrzebu. Dok�adnie w chwili, gdy tam wkroczy�em, pracownik stoj�cy przy wysokim
stole z marmurow� p�yt� trudzi� si� nad wypchni�ciem do g�ry k�cik�w ust
nieboszczyka, kt�ry osi�gn�� ju� stan st�enia po�miertnego, naciskaj�c
wskazuj�cym i ma�ym palcem prawej d�oni, ze �rodkowym palcem podgi�tym do
wn�trza d�oni. Kiedy na martwej twarzy Roya pojawi� si� groteskowy u�miech,
pracownik obr�ci� si� nieznacznie w moj� stron� i odezwa� si� s�u�alczo: �Mam
nadziej�, �e �askawy pan jest zadowolony".
�ona Roya � nigdy si� nie dowiem, czy go lubi�a, czy nie � postanowi�a go
pochowa� tak wystawnie, jak, jej zdaniem, na to zas�ugiwa�. Kupi�a niezwykle
drog� trumn�, cacko na zam�wienie, kt�re przypomina�o wygl�dem budk�
telefoniczn�; pomys� zaczerpn�a z jakiego� filmu. Roy mia� zosta� pochowany w
pozycji siedz�cej, jak gdyby w�a�nie telefonowa� do kogo� w interesach.
Nie zosta�em na pogrzebie. Oddali�em si� ogarni�ty niezwykle gwa�townym
uczuciem, mieszanin� niemocy i gniewu, gniewu takiego, jakiego nie da si� na
nikim wy�adowa�.
� Nie ma co, masz dzisiaj makabryczny nastr�j � podsumowa� don Juan ze �miechem.
� Ale pomimo to � a mo�e w�a�nie dlatego � prawie ci si� uda�o. Zaczynasz
dotyka� sedna.
Nigdy nie mog�em si� nadziwi�, jakim zmianom podlega� m�j nastr�j za ka�dym
razem, gdy by�em w odwiedzinach u don Juana. Zawsze przyje�d�a�em do niego
gryma�ny, zrz�dliwy, zadufany w sobie i pe�en w�tpliwo�ci. Po chwili m�j humor
ulega� tajemniczej metamorfozie i stopniowo stawa�em si� bardziej wylewny, a�
osi�ga�em stan nie znanego mi wcze�niej spokoju. Charakterystyczny dla mnie
spos�b m�wienia pozwala� jednak uzewn�trzni� si� temu stanowi ducha. Zwyczajowo
m�wi�em jak osoba dog��bnie niezadowolona, kt�ra powstrzymuje si� od g�o�nego
narzekania, ale jej nie ko�cz�ce si� skargi przebijaj� w ka�dej wypowiedzi.
� Czy mo�esz poda� mi przyk�ad pami�tnego wydarzenia z twojego albumu, don
Juanie? � spyta�em moim zwyczajowym tonem �le maskowanej skargi. � Gdybym zna�
schemat, o kt�ry ci chodzi, mo�e w�wczas m�g�bym na co� wpa��. Inaczej jest to
porywanie si� z motyk� na s�o�ce.
� Nie t�umacz si� za du�o � odrzek� don Juan, rzucaj�c mi surowe spojrzenie. �
Czarownicy powiadaj�, �e w ka�dym t�umaczeniu zawieraj� si� ukryte przeprosiny.
Kiedy si� wi�c usprawiedliwiasz, dlaczego nie mo�esz zrobi� tego czy tamtego,
tak naprawd� przepraszasz za swoje braki, w nadziei, �e osoba, kt�ra ci� s�ucha,
b�dzie �askawa je zrozumie�.
Moim ulubionym wybiegiem, do kt�rego ucieka�em si� zawsze, gdy kto� mnie
atakowa�, by�o ostudzenie zap�d�w napastnika poprzez jego ignorowanie. Don Juan
mia� jednak wstr�tn� zdolno�� ca�kowitego absorbowania mojej uwagi. Bez wzgl�du
na to, jak bardzo mnie atakowa�, bez wzgl�du na to, co powiedzia�, zawsze
udawa�o mu si� przyku� moj� uwag� do ka�dego swojego s�owa. Tamtego razu to, co
m�wi� na m�j temat, wcale mnie nie zachwyca�o, poniewa� by�a to szczera prawda.
Unika�em jego spojrzenia. Jak zwykle czu�em si� pokonany, cho� tym razem by�a to
pora�ka osobliwa. Wcale mnie nie obesz�a, cho� gdyby zdarzy�a si� w moim
powszednim �yciu czy zaraz po przyje�dzie do domu don Juana, by�oby inaczej.
Po d�ugiej chwili milczenia don Juan zn�w si� do mnie odezwa�.
� Mam lepszy pomys� ni� podanie ci przyk�adu pami�tnego wydarzenia z mojego
albumu � powiedzia�. � Podam ci przyk�ad z twojego �ycia, taki, kt�ry bez dw�ch
zda� powinien si� znale�� w twojej kolekcji. Albo inaczej: gdybym by� tob�, bez
w�tpienia zamie�ci�bym je w moim zbiorze pami�tnych wydarze� z mojego �ycia.
Pomy�la�em sobie, �e don Juan �artuje, i za�mia�em si� g�upio.
� Nie ma tu nic do �miechu � rzuci� ostro. � M�wi� powa�nie. Raz opowiedzia�e�
mi histori�, kt�ra spe�nia wszelkie kryteria.
� Co to by�a za historia, don Juanie?
� Historia o �figurach przed lustrem" � odrzek�. � Opowiedz mi t� histori� raz
jeszcze. Ale opowiedz mija ze wszystkimi szczeg�ami, kt�re zapami�ta�e�.
Zacz��em powierzchownie relacjonowa� moj� histori�. Przerwa� mi i za�yczy� sobie
przemy�lanej, drobiazgowej narracji, od samego pocz�tku. Spr�bowa�em raz
jeszcze, ale moje kolejne podej�cie r�wnie� go nie zadowoli�o.
� Chod�my si� przej�� � zaproponowa�. � Kiedy chodzisz, jeste� o wiele
dok�adniejszy, ni� wtedy gdy siedzisz. To wcale nie wymys�, �e cz�owiek powinien
chodzi� w t� i z powrotem, kiedy chce co� zrelacjonowa�.
Siedzieli�my w�wczas, jak to mieli�my w zwyczaju podczas dnia, pod jego ramad�.
Mia�em ju� sw�j schemat: zawsze zajmowa�em to samo miejsce, zwracaj�c si�
plecami do �ciany. Don Juan siadywa� pod swoj� ramad� r�nie, ale nigdy na tym
samym miejscu.
Wyruszyli�my o najgorszej porze dnia, w po�udnie. Don Juan mia� nade mn�
przewag�, dysponuj�c starym s�omianym kapeluszem, kt�ry zawsze nak�ada� na
g�ow�, ilekro� wychodzili�my na ostre s�o�ce. Szli�my d�ugi czas w kompletnej
ciszy. Robi�em wszystko, co mog�em, �eby si� zmusi� do przypomnienia sobie
wszystkich szczeg��w tamtej historii. Po kilku godzinach usiedli�my w cieniu
wysokich krzew�w i raz jeszcze opowiedzia�em ca�� histori�.
Kiedy studiowa�em rze�b� w akademii sztuk pi�knych we W�oszech, wiele lat
wcze�niej, mia�em bliskiego przyjaciela, Szkota, kt�ry studiowa� sztuki, gdy�
chcia� zosta� krytykiem artystycznym. Tym, co naj�ywiej utkwi�o mi w pami�ci w
zwi�zku z nim i co mia�o zwi�zek z histori�, kt�r� opowiada�em don Juanowi, by�a
jego bombastyczna wizja w�asnej osoby; uwa�a� siebie za niezwykle rozpustnego,
jurnego, wszechstronnego uczonego i artyst�. Rozpustny to on by�, ale jurno��
pozostawa�a w ca�kowitej sprzeczno�ci z jego ko�cistym, suchym, powa�nym
wygl�dem. W swych wyobra�eniach wiernie pod��a� za koncepcjami angielskiego
filozofa Bertranda Russella i marzy� o zastosowaniu zasad pozytywizmu logicznego
w krytyce artystycznej. Idea zostania wszechstronnym uczonym i artyst� by�a
prawdopodobnie naj�mielsz� z jego fantazji, gdy� mia� on w zwyczaju zwleka� ze
wszystkim do ostatniej chwili; praca by�a jego nemezis.
Jego � moralnie niejednoznaczn� � specjalno�ci� by�a nie krytyka artystyczna,
lecz rozeznanie we wszystkich lokalnych burdelach, a by�o ich mn�stwo. Barwne i
rozwlek�e relacje, kt�rymi mnie raczy� � abym, jak to m�wi�, by� na bie��co ze
wszystkimi cudami, kt�rych dokona� na tym polu � by�y kapitalne. Nie zdziwi�o
mnie wi�c wcale, gdy pewnego dnia wpad� do mojego mieszkania niezwykle
podekscytowany, niemal bez tchu, i powiedzia� mi, �e przydarzy�a mu si� rzecz
niezwyk�a i chce si� ni� ze mn� podzieli�.
� Powiadam ci, stary, musisz to zobaczy� na w�asne oczy! � rzuci�
rozemocjonowany, z afektowanym akcentem oksfordzkim, kt�rego zawsze u�ywa�, gdy
ze mn� rozmawia�. Nerwowo przechadza� si� po pokoju. � Trudno to opisa�, ale
wiem, �e jest to co�, co ty potrafi�by� doceni�. Co�, czego obraz zachowasz w
pami�ci na ca�e �ycie. Zamierzam da� ci na zawsze co� cudownego. Rozumiesz mnie?
Rozumia�em tyle, �e jest rozhisteryzowanym Szkotem. Zawsze z przyjemno�ci�
ulega�em jego nastrojom i pozwala�em mu si� zabiera� ze sob�. Nigdy tego nie
�a�owa�em.
� Spokojnie, Eddie, spokojnie � odpar�em. � O co ci chodzi?
Opowiedzia� mi, �e by� w pewnym burdelu, gdzie znalaz� niewiarygodn� kobiet�,
kt�ra wykonywa�a niesamowity numer, nazywany przez ni� �figurami przed lustrem".
Wielokrotnie, niemal j�kaj�c si�, przekonywa� mnie, �e koniecznie musz� by�
�wiadkiem tego niewiarygodnego wydarzenia.
� Nie przejmuj si� pieni�dzmi! � powiedzia�, gdy� wiedzia�, �e ich nie mam. �
Ju� zap�aci�em. Musisz teraz tylko p�j�� ze mn�. Madame Ludmi�a poka�e ci swoje
�figury przed lustrem". Bomba!
W napadzie nie kontrolowanej rado�ci Eddie zacz�� si� �mia� na ca�e gard�o, nie
zwa�aj�c na swoje zepsute z�by, kt�re normalnie, gdy si� u�miecha� czy �mia�,
ukrywa� za ciasno �ci�ni�tymi wargami.
� M�wi� ci, to absolutna rewelacja!
Moja ciekawo�� ros�a z ka�d� chwil�. Niemal rwa�em si� do tego, by zakosztowa�
jego nowej rozkoszy. Eddie wywi�z� mnie na przedmie�cie. Zatrzymali�my si� przed
przybrudzonym, zaniedbanym budynkiem; na �cianach �uszczy�y si� p�aty farby.
Budynek stara� si� sprawia� wra�enie, �e niegdy� mie�ci� si� w nim hotel, kt�ry
p�niej przekszta�cono w budynek mieszkalny. Dostrzeg�em resztki szyldu hotelu,
kt�ry wygl�da� tak, jakby go rozerwano na drobne cz�ci. Od frontu budynek mia�
kilka rz�d�w brudnych, pojedynczych balkon�w wype�nionych donicami z kwiatami
albo przybranych schn�cymi dywanami.
Przy wej�ciu sta�o dw�ch ciemnych, podejrzanie wygl�daj�cych m�czyzn; na nogach
mieli czarne buty ze szpicem, kt�re sprawia�y wra�enie za ma�ych na ich stopy.
Powitali Eddiego z przesadn� wylewno�ci�. Mieli czarne, chytre, z�owrogie oczy.
Obaj nosili b�yszcz�ce, jasnoniebieskie garnitury, r�wnie� zbyt ciasne na ich
przysadziste tu�owia. Jeden z m�czyzn otworzy� Eddiemu drzwi. Na mnie nawet nie
spojrzeli.
Weszli�my do g�ry, na pi�tro zrujnowan� klatk� schodow�, kt�ra w swoim czasie
musia�a by� luksusowo urz�dzona. Eddie poprowadzi� mnie przez d�ugi, pusty
korytarz z drzwi