3661

Szczegóły
Tytuł 3661
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3661 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3661 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3661 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

GENE WOLFE Pazur �agodziciela (Prze�o�y� Arkadiusz Nakoniecznik) Lecz si�a nadal p�ynie z twoich cierni, z otch�ani za� muzyki d�wi�ki. Tw�j cie� dotykiem r�y muska moje serce, a noce s� jak wina kielich. ROZDZIA� I Wioska Saltus Pi�kna twarz Morwenny, okolona w�osami r�wnie czarnymi jak moja szata, unosi�a si� w powietrzu, o�wietlona promieniem �wiat�a. Z przeci�tej ciosem miecza szyi krew kapa�a na kamienie, a usta porusza�y si�, nie wydaj�c �adnego d�wi�ku. Dostrzeg�em w nich (zupe�nie jakbym by� Prastw�rc� spogl�daj�cym na �wiat Czasu przez szczelin� w Wieczno�ci) ubogie domostwo, jej m�a Stachysa miotaj�cego si� w agonii na ��ku oraz ma�ego Chada, op�akuj�cego w stawie rozpalon� gor�czk� twarz. Eusebia, oskar�ycielka Morwenny, zawy�a jak wied�ma. Chcia�em podej�� do krat, aby nakaza� jej z�by si� uciszy�a, lecz natychmiast zgubi�em drog� w ciemno�ci. Kiedy wreszcie dostrzeg�em jakie� �wiat�o, okaza�o si�, i� jest to zielona droga ci�gn�ca si� hen, daleko, od Bramy �alu. Z policzka Dorcas trysn�a krew, a ja, mimo wrzasku gawiedzi, wyra�nie s�ysza�em, jak rozbryzguje si� na ziemi. Mur jest tak ogromn� budowl�, ze dzieli �wiat r�wnie nieodwracalnie, jak w�ziutka linia mi�dzy ok�adkami oddziela od siebie dwie ksi��ki. Przed nami pojawi� si� las, kt�ry r�s� chyba nieprzerwanie od zarania dziej�w Urth; drzewa, wysokie jak urwiste brzegi oceanu, ton�y w soczystej zieleni. Prowadzi�a mi�dzy mmi droga poro�ni�ta �wie�� traw�, na kt�rej le�a�y cia�a kobiet i m�czyzn. P�on�ca kariolka kala�a czyste powietrze g�stym dymem. Pi�ciu je�d�c�w siedzia�o na wierzchowcach, kt�rych ko�ciste cia�a by�y zakute w lazurowe pancerze. M�czy�ni mieli he�my, b��kitne peleryny oraz lance o ostrzach z niebieskich p�omieni. Ich twarze by�y do siebie bardziej podobne ni� twarze braci. Rzeka w�drowc�w rozbija�a si� o nich jak o ska�y - niekt�rzy skr�cali w lewo, inni za� w prawo. T�um wyrwa� mi Dorcas z obj��, wi�c obna�y�em Terminust Est, aby powali� tych, kt�rzy nas rozdzielali, kiedy nagle zorientowa�em si�, ze chc� uderzy� mistrza Malrubiusa, stoj�cego spokojnie po�r�d najwi�kszego zamieszania z moim psem Triskele u nogi. Ujrzawszy go natychmiast poj��em, �e to tylko sen lecz jednocze�nie zrozumia�em, i� wszystkie wcze�niejsze wizje, w kt�rych go ogl�da�em, wcale nie by�y snami. Odrzuci�em koc. W uszach rozbrzmiewa�o mi d�wi�czenie dobiegaj�ce z Wie�y Dzwon�w. Ju� czas, aby wsta� z ��ka, pobiec do kuchni wci�gaj�c po drodze ubranie, zamiesza� w garnku postawionym na ogniu przez brata kucharza i ukra�� z rusztu kie�bas� - wonn�, przypieczon�, pop�kan� kie�bas�. Czas umy� si�, poda� �niadanie czeladnikom i przygotowa� si� do egzaminu przed obliczem mistrza Palaemona. Obudzi�em si� w uczniowskiej bursie, ale wszystko w mej by�o nie takie, jak powinno pusta �ciana zamiast okr�g�ego okienka, du�e prostok�tne okno zamiast �ciany� Znikn�y te� szeregi twardych, w�skich pryczy, a sufit znajdowa� si� zdecydowanie zbyt nisko. Dopiero teraz obudzi�em si� naprawd�. Przez okno s�czy�y si� do wn�trza wiejskie zapachy, przypomina�yby nieco aromat kwiat�w i drzew, przynoszony podmuchami wiatru z nekropolii do Cytadeli, gdyby nie to, ze wdar� si� wen gor�cy smr�d bij�cy ze stajni. W jakiej� niezbyt odleg�ej kampanilii ponownie zad�wi�cza�y dzwony, wzywaj�c tych nielicznych, kt�rzy jeszcze zachowali wiar� w sercu, aby b�agali o nadej�cie Nowego S�o�ca, mimo ze by�o jeszcze bardzo wcze�nie i stare s�once nie zd��y�o �ci�gn�� z twarzy Urth ca�unu nocy. Je�li nie liczy� bicia dzwon�w, wioska by�a pogr��ona w ca�kowitej ciszy. Ju� poprzedniej nocy Jonas zd��y� si� przekona�, �e w dzbanie na wod� znajduje si� wino. Wyp�uka�em nim usta i dzi�ki jego �ci�gaj�cemu dzia�aniu poczu�em si� lepiej, ni� gdybym uczyni� to wod�, niemniej jednak przyda�oby mi si� jej troch� aby obmy� twarz i przyg�adzi� w�osy. K�ad�c si� spa�, pod�o�y�em sobie pod g�ow� zwini�ty p�aszcz z Pazurem w �rodku, teraz rozpostar�em go, po czym, przypomniawszy sobie, jak Agia pr�bowa�a wsun�� r�k� do sakwy przy moim pasie, schowa�em Pazur do buta. Jonas jeszcze spa� Do tej pory wydawa�o mi si�, ze ludzie pogr��eni we �nie wygl�daj� na m�odszych, ni� s� w istocie, ale Jonas sprawia� wra�enie znacznie starszego� a mo�e raczej staro�ytnego? Twarze takie jak jego, o prostym nosie i wysokim czole, widywa�em cz�sto na pochodz�cych sprzed wielu stuleci ilustracjach. Dogasi�em tl�cy si� w kominku ogie� i wyszed�em, staraj�c si� me obudzi� mego towarzysza. Kiedy zako�czy�em porann� toalet� na wewn�trznym dziedzi�cu gospody, ulica, przy kt�rej sta� budynek, rozbrzmiewa�a ju� dono�nymi pla�ni�ciami, z jakim byd�o stawia�o nogi w ka�u�ach pozostawionych przez nocny deszcz, oraz suchym postukiwaniem zderzaj�cych si�, zakrzywionych jak szable, rog�w. Ka�de zwierz� by�o wy�sze od cz�owieka, mia�o czarn� lub �aciat� sier��, dziko wyba�uszone oczy oraz g�st� grzyw� opadaj�c� z przodu niemal do po�owy pyska. Ojciec Morwenny byt poganiaczem. Mo�liwe, �e to w�a�nie jego stado przechodzi�o obok gospody, cho� wydawa�o mi si� to ma�o prawdopodobne. Zaczeka�em, a� minie mnie ostatnie zwierz�, po czym uwa�nie przyjrza�em si� jad�cym za nimi ludziom. By�o ich trzech. Pokryci od stop do g��w py�em wygl�dali ca�kiem zwyczajnie. Mieli d�ugie o�cienie, zako�czone �elaznymi grotami, a towarzyszy�y im du�e, czujne psy. Wr�ciwszy do gospody zam�wi�em �niadanie. Wkr�tce przyniesiono mi �wie�o upieczony chleb, r�wnie �wie�e mas�o, marynowane kacze jaja oraz gor�c� czekolad�. (W�wczas tego nie wiedzia�em, ale obecno�� czekolady �wiadczy�a o tym i� znalaz�em si� w�r�d ludzi piel�gnuj�cych wiele zwyczaj�w z Dalekiej P�nocy). Podobny do bezw�osego skrzata gospodarz, kt�ry poprzedniego wieczora z pewno�ci� widzia� mnie rozmawiaj�cego z alkadem, uwija� si� wok� stolika wycieraj�c co chwila nos w r�kaw i dopytuj�c si� o jako�� ka�dej potrawy. Cho� wszystkie by�y naprawd� dobre, zapewnia� mnie, �e kolacja na pewno b�dzie lepsza i przeklina� kucharza, czyli w�asn� �on�. Zwraca� si� do mnie �sieur� - nie dlatego, ze my�la�, jak to czasem zdarza�o si� niekt�rym ludziom w Nessus, i� jestem przebranym szlachcicem, lecz dlatego, ze kat, jako dzia�aj�ca sprawnie i nieomylnie r�ka sprawiedliwo�ci, cieszy� si� tutaj wielkim powa�aniem. Jak wi�kszo�� ch�op�w, nie by� w stanie si�gn�� wyobra�ni� wy�ej ni� tylko jeden szczebel nad swoj� g�ow�. - Czy ��ko jest wygodne? Nie brakuje ko�der? Mo�emy przynie�� wi�cej Mia�em pe�ne usta, wi�c tylko skin��em g�ow� - W takim razie przyniesiemy. Czy trzy wystarcz�? Jest panom wygodnie razem? Chcia�em ju� powiedzie�, �e wola�bym otrzyma� osobny pok�j (nie uwa�a�em Jonasa za z�odzieja, lecz obawia�em si�, �e Pazur mo�e okaza� si� zbyt wielk� pokus� nawet dla najuczciwszego cz�owieka, a poza tym nie by�em przyzwyczajony do sypiania z kim� w jednym ��ku), kiedy przysz�o mi do g�owy, �e m�j wsp�lokator mo�e nie mie� do�� pieni�dzy, by zap�aci� za jednoosobowy pok�j. - B�dziesz tam, sieur, kiedy rozwal� �cian�? M�g�by to zrobi� ka�dy murarz, ale s�yszano Barnocha, jak porusza si� w �rodku, wi�c pewnie nie opad� zupe�nie z si�. Mo�e uda�o mu si� znale�� jak�� bro�, a nawet je�li nie, to kto wie, czy nie spr�bowa�by odgry�� murarzowi palc�w. - To nie nale�y do moich obowi�zk�w. P�jd� popatrze�, je�li czas mi na to pozwoli. - Wszyscy tam b�d�. - M�czyzna zatar� r�ce tak szybko i bezszelestnie, jakby by�y naoliwione. - Alkad zarz�dzi� wielki festyn. Nasz alkad ma niez�� g�ow� do interes�w. We�my na przyk�ad zwyk�ego cz�owieka: gdyby zobaczy� ci�, panie, w mojej gospodzie, nic nie przysz�oby mu do g�owy. No, mo�e najwy�ej tyle, �eby wynaj�� ci� do zg�adzenia Morwenny. Ale nasz alkad jest zupe�nie inny! Patrzy daleko w prz�d i potrafi wykorzysta� wszystkie mo�liwo�ci. Mo�na by pomy�le�, �e tylko mrugn��, i ca�y ten festyn wyskoczy� z jego g�owy, razem z kolorowymi namiotami, wst��eczkami, mi�sem z rusztu i wat� na patyku. A dzisiaj? Dzisiaj otworzymy zamurowany dom i wyci�gniemy z niego Bamocha jak borsuka z nory. To rozgrzeje ludzi i sprawi, �e �ci�gn� zewsz�d do wioski. Potem popatrzymy, jak radzisz sobie z Morwenn� i tamtym przyjemniaczkiem, a jutro zabierzesz si� za Barnocha. Zwykle zaczynasz od przypiekania gor�cym �elazem, prawda? Powiadam ci, panie, wszyscy b�d� chcieli to zobaczy�. Pojutrze za�atwisz go, a my szybko zwiniemy namioty. Nie ma sensu trzyma� ludzi w jednym miejscu zbyt d�ugo po tym, jak wydadz� wszystkie pieni�dze, bo zaczynaj� �ebra�, bi� si� mi�dzy sob�, i tak dalej. Wszystko musi by� dobrze zaplanowane i sprawnie przeprowadzone. Ka�demu �ycz� takiego alkada jak nasz. Po �niadaniu wyszed�em z gospody, aby si� przyjrze�, jak materializuj� si� genialne pomys�y alkada. Wie�niacy przybywali do wioski z nar�czami owoc�w, belami p��tna domowego wyrobu oraz zwierz�tami, kt�re mieli nadziej� sprzeda�. Dostrzeg�em w�r�d nich kilku autochton�w nios�cych wyprawione sk�ry dzikich bestii oraz nanizane na sznurki ma�e, czarne i zielone ptaszki. �a�owa�em, �e nie mam p�aszcza, kt�ry kupi�em od brata Agii, gdy� m�j fuligin przyci�ga� zdziwione spojrzenia. Zamierza�em ju� wr�ci� do gospody, kiedy do moich uszu dotar� odg�os licznych, miarowych krok�w. Pami�ta�em ten d�wi�k jeszcze z Cytadeli, gdzie cz�sto przypatrywa�em si� �wiczeniom stacjonuj�cych tam �o�nierzy, ale teraz us�ysza�em go po raz pierwszy od chwili, kiedy j� opu�ci�em. Byd�o, kt�re obserwowa�em o �wicie, pod��a�o w kierunku rzeki, gdzie mia�o by� za�adowane na barki, aby pozosta�� cz�� podr�y do rze�ni w Nessus odby� drog� wodn�. �o�nierze nadchodzili z przeciwnej strony, od rzeki - nie wiem, czy dlatego, �e ich dow�dcy uznali, i� marsz nieco ich zahartuje, czy mo�e �odzie, kt�re ich przywioz�y, by�y pilnie potrzebne gdzie indziej, czy te� dlatego, �e miejsce ostatecznego przeznaczenia oddzia�u le�a�o z dala od Gyoll. Us�ysza�em g�o�n� komend� �Do �piewu!", a w chwil� potem oddzia� wkroczy� w t�um. Rozleg� si� �wist r�zg i krzyki nieszcz�nik�w, kt�rzy mieli pecha znale�� si� w ich zasi�gu. Ka�dy �o�nierz by� uzbrojony w proc� o uchwycie d�ugo�ci dw�ch �okci i ni�s� sk�rzan�, kolorow� sakw� z pociskami zapalaj�cymi. Niewielu wygl�da�o na starszych ode mnie, wi�kszo�� za� z pewno�ci� by�a m�odsza, lecz ich b�yszcz�ce z�oceniami �uskowe zbroje, bogato zdobione pasy oraz ukryte w pochwach sztylety o d�ugich ostrzach �wiadczy�y o tym, �e nale�eli do elitarnej formacji. Ich pie��, w przeciwie�stwie do wi�kszo�ci wojskowych pie�ni, nie opowiada�a o bitwach ani o kobietach; by�a to prawdziwa pie�� procarzy i mia�a takie oto s�owa: Gdy bytem ma�y, matka rzek�a mi: Otrzyj ju� �zy i do ��ka id�. Ja wiem, �e podr�y mn�stwo w �yciu czeka ci�, Bo pod spadaj�c� gwiazd� urodzi�e� si�. Po wielu latach ojciec szepn�� mi, G�adz�c me w�osy swoj� r�k� starcz�: Nie p�acz nad blizn�, co cia�o twoje znaczy, Bo� si� urodzi� pod gwiazd� spadaj�c�. Czarownik kiedy� na drodze stan�� mej, Popatrzy� na mnie i s�owa takie rzek�: Przed tob� krew, zgliszcza, po�ogi i przypadki z�e, O ty, co pod spadaj�c� gwiazd� urodzi�e� si�. Pasterz za� st�wa wypowiedzia� te: My, owce, i�� musimy tam, gdzie nasz pan chce, Do Bramy �witu, anio��w Ogr�jca, Dok�d nas wiedzie gwiazda spadaj�ca. I tak dalej, zwrotka za zwrotk� Niekt�re - przynajmniej dla mnie - byty tajemnicze, inne zabawne, sporo tez trafia�o si� takich, kt�rych autor mia� na wzgl�dzie jedynie rymy, jednostajne i powtarzaj�ce si� w niesko�czono�� - Wspania�y widok, prawda? - Obok mnie pojawi�a si� �ysa g�owa gospodarza. - To po�udniowcy. Zauwa�, panie, jak wielu ma ��te w�osy i piegowat� sk�r�, Przywykli do ch�od�w i o tej porze roku powinni by� w g�rach, ale ten �piew sprawia, �e cz�owiek sam ch�tnie by si� do nich przy��czy�. Jak s�dzisz, ilu ich jest? W�a�nie pojawi�y si� zamykaj�ce poch�d juczne mu�y, poganiane uk�uciami mieczy - Dwa, mo�e dwa i p� tysi�ca. - Dzi�kuj�, sieur. Lubi� to wiedzie�. Nie uwierzysz, jak wielu ju� widzia�em pod��aj�cych t� drog� w t� sam� stron� co oni i jak niewielu powracaj�cych. C� taka w�a�nie jest wojna. Zawsze powtarzam sobie, ze oni wci�� tam s� - gdziekolwiek zaprowadzi�y ich rozkazy, jakie otrzymali od dow�dc�w - ale obaj wiemy, panie, ze wielu zosta�o na zawsze gdzie� po drodze. Mimo to, s�ysz�c ich �piew, mia�oby si� ochot� p�j�� z nimi. Zapyta�em go, czy ma jakie� wie�ci o wojnie - O tak, sieur. Zbieram je ju� od lat, cho� nie wydaje mi si�, �eby toczone tam bitwy mia�y wi�ksze znaczenie, je�li rozumiesz, co mam na my�li. Przez ca�y czas wojna zdaje si� toczy� w tej samej odleg�o�ci od nas. Jeszcze do niedawna przypuszcza�em, ze nasz Autarcha wyznaczy jakie� miejsce gdzie odb�dzie si� wielka bitwa, a po jej zako�czeniu wszystkie wojska wr�c� do domu. Moja �ona, cho� taka g�upia, w ogol� nie wierzy w �adn� wojn�. T�um, niczym wzburzona fala, zamkn�� si� za ostatnim mu�em i g�stnia� z ka�d� chwil�. Zaaferowani przekupnie rozstawiali po�piesznie kramy i stoiska, co powodowa�o, �e na w�skiej ulicy �cisk stawa� si� coraz wi�kszy Wsz�dzie pojawia�y si� wysokie jak drzewa tyki obwieszone kolorowymi maskami. - W takim razie dok�d, zdaniem twojej �ony, id� ci �o�nierze? - zapyta�em karczmarza. - Szuka� Vodalusa. Zupe�nie jakby Autarcha, kt�rego d�onie op�ywaj� z�otem i kt�rego nieprzyjaciele ca�uj� po stopach, wysy�a� ca�� armi�, z�by pojma� jednego bandyt�. Nie us�ysza�em ani s�owa pr�cz imienia Vodalus. * * * Odda�bym wszystko, co posiadam, aby sta� si� jednym z was, kt�rzy co dnia skar�ycie si� na s�abn�c� pami��. Moja nie s�abnie. Wszystkie wspomnienia pozostaj� w niej na zawsze, r�wnie �wie�e jak pierwsze wra�enie, kiedy wi�c je przywo�am, poddaj� si� bez reszty ich urokowi. Wydaje mi si�, �e odwr�ci�em si� wtedy od karczmarza i wtopi�em si� w t�um, ale nie widzia�em ani jego, ani t�ocz�cych si� wok� mnie wie�niak�w i sprzedawc�w. Znowu poczu�em pod stopami wydeptane �cie�ki nekropolii i ujrza�em przez zas�on� z nap�ywaj�cej znad rzeki mg�y smuk�� sylwetk� Vodalusa, kt�ry poda� pistolet swojej kochance, sam za� wyci�gn�� miecz. Dopiero teraz (jak�e przykro jest czasem sta� si� m�czyzn�!) uderzy� mnie bezsens tego gestu. On, kt�ry - jak g�osi�a szeptana plotka - po stokro� walczy� za nasze stare obyczaje i za staro�ytn� wspania�� cywilizacj�, kt�r� utracili�my, z w�asnej woli pozby� si� wspania�ej broni, stanowi�cej spadek po tej�e cywilizacji! Je�eli moje wspomnienia o przesz�o�ci pozostaj� nietkni�te, to dzieje si� tak by� mo�e dlatego, �e przesz�o�� istnieje wy��cznie we wspomnieniach. Vodalus, mimo �e podobnie jak ja pragn�� j� wskrzesi�, by� jednak istot� z tera�niejszo�ci. Naszym niewybaczalnym grzechem jest to �e mo�emy by� tylko tym, kim jeste�my. Bez w�tpienia gdybym byt jednym z was, kt�rych wspomnienia bledn�, toruj�c sobie tamtego ranka drog� przez t�um, wypar�bym si� Vodalusa, a tym samym w pewien spos�b umkn��bym temu szczeg�lnemu rodzajowi �mierci, jaki trzyma mnie w obj�ciach nawet w chwili, kiedy pisz� te s�owa. A mo�e wcale bym me umkn��? Na pewno nie. Tak czy inaczej, stare wspomnienia okaza�y si� zbyt silne. Zosta�em schwytany w pu�apk� uwielbienia dla czego�, co kiedy� wielbi�em, tak jak mucha zatopiona w bursztynie pozostaje na zawsze w niewoli od dawna nie istniej�cej sosny. ROZDZIA� II Cz�owiek w ciemno�ci Dom zbrodniarza niczym nie r�ni� si� od innych dom�w stoj�cych w wiosce. Zosta� zbudowany z grubo ciosanego kamienia, by� parterowy i mia� prawie p�aski, kamienny dach, sprawiaj�cy wra�enie do�� solidnego. Drzwi oraz jedyne okno widoczne od ulicy zosta�y niestarannie zamurowane. Przed domem zgromadzi�o si� ju� oko�o stu podekscytowanych uczestnik�w festynu, dyskutowali mi�dzy sob�, od czasu do czasu wskazuj�c na budynek, ale panowa�a w nim ca�kowita cisza, a z komina nie wydobywa�a si� nawet najcie�sza smuga dymu. - Czy tutaj zawsze tak si� post�puje? - zapyta�em Jonasa. - To tradycja. S�ysza�e� takie powiedzenie �Legenda, k�amstwo i podobie�stwo wsp�lnymi sitami czyni� tradycj�? - Wydaje mi si�, ze �atwo by�oby si� stamt�d wydosta�. Noc� m�g�by wybi� dziur� w oknie, albo nawet w �cianie, lub wykopa� podziemne przej�cie. Poza tym, je�li spodziewa� si� czego� takiego - a mia� wszelkie powody si� spodziewa�, skoro od dawna szpiegowa� na rzecz Vodalusa - m�g� zawczasu przygotowa� narz�dzia oraz zapas jedzenia i picia. Jonas potrz�sn�� g�ow� - Przed zamurowaniem okien i drzwi dok�adnie przeszukuj� ca�y dom. Zabieraj� nie tylko to, co przedstawia jak�kolwiek warto��, ale tak�e narz�dzia, �ywno�� i wod�. - Tak w�a�nie czynimy, chlubi�c si�, ze mamy do�� oleju w g�owie - rozleg� si� obok nas dono�ny g�os. By� to alkad, kt�ry niepostrze�enie podszed� od ty�u, przeciskaj�c si� przez t�um. �yczyli�my mu dobrego dnia, a on odwzajemni� si� tym samym. By� niewysokim, mocno zbudowanym m�czyzn�, kt�rego szczer� twarz szpeci�y oczy o troch� zbyt przebieg�ym spojrzeniu. - Rozpozna�em ci�, mistrzu Severianie, pomimo tych kolorowych szat. Nowe? Na takie przynajmniej wygl�daj�. Je�li nie spe�ni� twoich oczekiwa�, natychmiast powiedz mi o tym. Staramy si�, z�by w naszej wiosce prowadzono tylko uczciwy handel. Je�eli ten, kto ci je sprzeda�, nie wykona koniecznych poprawek, sprawimy mu k�piel w rzece, mo�esz by� tego pewien. Trzeba to robi� przynajmniej dwa razy do roku, �eby utrzyma� ludzi w ryzach. Umilk� i cofn�� si� o krok, po czym zmierzy� mnie uwa�nym spojrzeniem, kiwaj�c z uznaniem g�ow�, jakby m�j wygl�d wywar� na nim niezwykle korzystne wra�enie. - Le�� jak ula�. Masz pi�kn� sylwetk� i przystojn� twarz, mo�e tylko odrobin� zbyt blad�, ale o to ju� zatroszczy si� nasza pomocna pogoda. Tak, le�� jak ula� i chyba b�d� si� dobrze nosi�. Je�li kto� zapyta ci�, sk�d je masz, mo�esz wspomnie�, ze kupi�e� je podczas festynu w Saltu. To nigdy nie zaszkodzi. Obieca�em mu, �e tak uczyni�, mimo ze znacznie bardziej ni� o sw�j wygl�d czy jako�� ubrania, kt�re kupi�em od jakiego� straganiarza, troszczy�em si� o bezpiecze�stwo Terminust Est, pozostawionego przeze mnie w pokoju w ober�y. - Przypuszczam, �e przyszed�e� tu ze swoim pomocnikiem, aby zobaczy�, jak b�dziemy wydobywa� z chaty tego niegodziwca? Zabierzemy si� do niego, jak tylko Mesmin i Sebald przynios� taran. �adnie si� nazywa, ale obawiam si�, ze to tylko zwyk�y, ociosany pie� drzewa, w dodatku niezbyt wielki, gdy� w przeciwnym razie wioska ponios�aby za du�e koszty, op�acaj�c ludzi, kt�rzy by go obs�ugiwali. Mimo to powinien spe�ni� swoje zadanie. S�yszeli�cie mo�e o przypadku, kt�ry wydarzy� si� tutaj osiemna�cie lat temu? Jonas i Ja pokr�cili�my g�owami. Alkad wyprostowa� si� i wypi�� pier�, jak zawsze czyni� politycy, kiedy nadarza im si� okazja do wypowiedzenia wi�cej ni� kilku zda�. - Pami�tam to dobrze, cho� by�em w�wczas zaledwie podrostkiem. Chodzi�o o kobiet�. Zapomnia�em ju�, jak mia�a na imi�, ale wszyscy nazywali�my j� matk� Pyrexi�. Zamurowano j�, tak jak tego tutaj, gdy� oboje uczynili w�a�ciwie to samo i niemal w taki sam spos�b. Wtedy Jednak lato dobiega�o ju� ko�ca, zaczyna�a si� pora zbierania jab�ek. Utkwi�o mi to w pami�ci, gdy� zgromadzeni ludzie popijali jab�ecznik, a ja zajada�em wielki, soczysty owoc. Rok p�niej, kiedy zbo�e z�oci�o si� na polach, kto� zapragn�� kupi� dom. Jak wiecie, dobytek skazanego przechodzi na w�asno�� wsi. W ten spos�b finansujemy ca�e przedsi�wzi�cie: ci, kt�rzy bior� w nim udzia�, zatrzymuj� wszystko, co wyda im si� przydatne, natomiast wie� otrzymuje ziemi� i zabudowania. Aby nie rozwodzi� si� zbytnio, powiem tylko, ze szybko uporali�my si� z rozbiciem drzwi, aby uprz�tn�� ko�ci kobiety i przekaza� dom nowemu w�a�cicielowi. Alkad odchyli� g�ow� do ty�u i roze�mia� si�. Jego �miech wywar� na mnie upiorne wra�enie - mo�e dlatego, �e by� zbyt cichy, aby przebi� si� przez gwar t�umu, i przez to wydawa� si� ca�kowicie bezg�o�ny. - Czy�by nie umar�a? - zapyta�em. - Zale�y, co przez to rozumiesz. Ja powiem tylko tyle kobieta zamkni�ta przez d�ugi czas w zupe�nej ciemno�ci mo�e przeistoczy� si� w cos bardzo dziwnego, przypominaj�cego troch� stworzenia, jakie gnie�d�� si� w gnij�cych pniach drzew. Wi�kszo�� nas, mieszka�c�w Saltus, jest g�rnikami, i nie straszne s� nam r�ne okropno�ci, jakie czasem znajdujemy pod ziemi�, ale i tak wszyscy wzi�li�my nogi za pas, by powr�ci� nieco p�niej z pochodniami. To, co zosta�o z tej kobiety, ba�o si� zar�wno �wiat�a, jak i ognia. Jonas dotkn�� mego ramienia i wskaza� na zamieszanie, kt�re nagle wybuch�o w t�umie. Grupa m�czyzn o zaaferowanych minach przepycha�a si� ulic� w�r�d gawiedzi. �aden z nich nie mia� he�mu ani zbroi, ale kilku nios�o halabardy, pozostali za� byli uzbrojeni w okute kije. Przypominali mi ochotnik�w, kt�rzy dawno temu zatrzymali mnie, Drotte'a, Roche�a i Eat� przy bramie nekropolii. Za mmi kroczyli czterej ludzie d�wigaj�cy ociosany pie� drzewa, o kt�rym wspomnia� alkad. Mia� oko�o dw�ch pi�dzi �rednicy i sze�ciu �okci d�ugo�ci Powita�o ich g�o�ne westchnienie t�umu. W chwil� potem wrzawa przybra�a jeszcze na sile, da�y si� s�ysze� tak�e radosne pokrzykiwania. Alkad opu�ci� nas, aby obj�� dow�dztwo. Korzystaj�c z zamieszania, jakie wywo�a�, poleciwszy ludziom z kijami oczy�ci� przestrze� przed zamurowanymi drzwiami cha�upy, Jonas i ja przepchn�li�my si� nieco bli�ej, w miejsce, z kt�rego mieli�my lepszy widok. Przypuszcza�em, �e m�czy�ni taszcz�cy pie� przyst�pi� do dzie�a natychmiast, jak tylko dotr� pod drzwi, ale okaza�o si�, �e nie doceni�em alkada, kt�ry w ostatniej chwili stan�� na progu domu, zamacha� kapeluszem, aby uciszy� rozgadanych ludzi, po czym rzek�: - Mili go�cie i szanowni mieszka�cy Saltu! Nim zd��ycie po trzykro� wzi�� oddech, zobaczycie, jak rozbijamy t� oto kamienn� zapor� i wyci�gamy na �wiat�o dzienne z�oczy�c� Barnocha, wszystko jedno, martwego czy �ywego, cho� przypuszczamy, �e raczej b�dzie �ywy, jako �e nie przebywa� w zamkni�ciu zbyt d�ugo. Wiecie, co uczyni� potajemnie wsp�pracowa� z siepaczami Vodalusa, donosz�c im o miejscu pobytu tych, kt�rzy p�niej stawali si� ich ofiarami! Zapewne wszyscy teraz my�licie - i s�usznie! - �e takie post�powanie nie zas�uguje na wybaczenie. Tak jest, powiadam! Tak jest, powiadam! Z powodu tego Barnocha setki, a mo�e nawet tysi�ce niewinnych ludzi le�y teraz w bezimiennych grobach. Setki, a mo�e nawet tysi�ce zazna�y znacznie gorszego losu. Jednak prosz� was, �eby�cie zastanowili si� nad jednym, zanim runie kamienna �ciana. Vodalus utraci� szpiega, wi�c z pewno�ci� zacznie szuka� sobie innego. Kt�rej� nocy, by� mo�e ju� nied�ugo, u kogo� z was zjawi si� nieznajomy cz�owiek. Zapewne uraczy was g�adk� przemow� - Tak� jak ty teraz! - zawo�a� kto�, wzbudzaj�c powszechn� weso�o��. - Znacznie lepsz�, bo ja jestem tylko prostym g�rnikiem, jak wielu z was wie. Du�o bardziej zgrabn� i przekonuj�c�. Kto wie, czy nie zaproponuje wam te� pieni�dzy. Jednak zanim skiniecie mu g�ow�, chc�, �eby�cie przypomnieli sobie, jak wygl�da� dom Barnocha, cichy, martwy, z zamurowanymi drzwiami i oknami. Wyobra�cie sobie wtedy wasz dom, dok�adnie taki sam, tyle tylko, ze to wy b�dziecie zamkni�ci w jego wn�trzu. A potem przypomnijcie sobie, co zrobili�my z mm wtedy, kiedy go stamt�d wyci�gn�li�my. Zapewniam was - m�wi�c te s�owa zwracam si� szczeg�lnie do was szlachetni przybysze - �e to, co teraz ujrzycie, stanowi jedynie zapowiedz tego, co b�dziecie mogli obejrze� podczas naszego festynu. Aby go u�wietni�, zaprosili�my jednego z najznakomitszych profesjonalist�w z Nessus! Ujrzycie co najmniej dwie egzekucje dokonane tradycyjn� metod� przez �ci�cie g�owy. Jedn� ze skazanych jest kobieta, wi�c u�yjemy krzes�a! Jest to co�, czego nigdy nie mieli okazji podziwia� nawet ci, kt�rzy che�pi� si� swym �wiatowym obyciem i starannym wykszta�ceniem. Zobaczycie na w�asne oczy, jak ten cz�owiek - tu alkad wskaza� dramatycznym gestem zamurowane drzwi cha�upy - trafi w r�ce �mierci prowadzony przez najwy�szej klasy przewodnika. Ca�kiem mo�liwe, �e zrobi� w �cianie ma�� dziurk�, co czasem czyni� skazani, i teraz mo�e mnie s�ysze�. - Podni�s� g�os niemal do krzyku. - Barnoch, je�eli mnie s�yszysz, to radz� ci, poder�nij sobie gard�o! Je�li tego nie zrobisz, ju� wkr�tce b�dziesz �a�owa�, �e� nie umar� z g�odu! Zapad�a ca�kowita cisza Wszystko a� przewraca�o si� we mnie na mysi o tym, ze ju� wkr�tce b�d� musia� wprawia� si� w arkanach mojej sztuki na zwolenniku Vodalusa. Alkad odczeka� Jeszcze chwil�, po czym uni�s� wysoko praw� r�k� i opu�ci� j� gwa�townie. - W porz�dku, ch�opcy! Do roboty! Czterej m�czy�ni z taranem policzyli ch�rem do trzech, po czym ruszyli p�dem w kierunku zamurowanych drzwi. W chwili kiedy dwaj pierwsi musieli pokona� stopie�, stracili nieco na szybko�ci, ale i tak ociosany pie� uderzy� w kamienie z dono�nym �oskotem. By� to jednak jedyny rezultat, jaki uda�o im si� osi�gn��. - W porz�dku, ch�opcy - powt�rzy� alkad. - Spr�bujcie jeszcze raz. Poka�cie wszystkim, jakie silne ch�opy rodz� si� w Saltu! Tym razem dw�jka trzymaj�ca taran z przodu pokona�a stopie� znacznie sprawniej. Odnios�em wra�enie, �e pod wp�ywem uderzenia kamienie zadr�a�y, a ze spoin posypa� si� bia�y py�. Jaki� kr�py, brodaty m�czyzna przy��czy� si� do zasapanej czw�rki. Trzecie uderzenie taranu nie by�o wcale g�o�niejsze, ale towarzyszy� mu dono�ny trzask, przypominaj�cy odg�os, jaki wydaj� �amane ko�ci. - Jeszcze raz - powiedzia� alkad. Mia� racj�. Kamie�, w kt�ry trafi� taran, wpad� do �rodka, pozostawiaj�c dziur� wielko�ci ludzkiej g�owy. Atakuj�ca pi�tka zrezygnowa�a z rozbiegu, wybijali kolejne kamienie ko�ysz�c taranem w prz�d i w ty�, a� wreszcie otw�r powi�kszy� si� na tyle, ze m�g� si� w nim zmie�cie doros�y cz�owiek. Kto� przyni�s� pochodnie. Ma�y ch�opiec pobieg� do s�siedniego domostwa, aby zapali� je od kuchennego ognia. P�on�ce pochodnie trafi�y do r�k ludzi uzbrojonych w halabardy i okute kije, lecz nie oni weszli jako pierwsi, tylko alkad, kt�ry - daj�c dow�d wi�kszej odwagi, ni� by�bym got�w przypuszcza�, oceniaj�c go po przebieg�ym spojrzeniu - wydoby� zza pasa krotk� pa�k� i zag��bi� si� w ziej�c� czerni� wyrw� w murze. Zaraz potem we wn�trzu chaty znikn�li m�czy�ni z pochodniami, za nimi za� zacz�� cisn�c si� t�um. Poniewa� wraz z Jonasem zajmowa�em miejsce w pierwszym szeregu gapi�w, niemal od razu znale�li�my si� w �rodku. Cuchn�o tam znacznie bardziej, ni� si� spodziewa�em. Wsz�dzie wala�y si� po�amane meble, jakby Barnoch przed nadej�ciem murarzy pozamyka� szafy, skrzynie i kredensy, oni za� rozbili je wszystkie, by dobra� si� do jego dobytku. Na kulawym stole dostrzeg�em resztki wypalonej do cna �wiecy. T�ocz�cy si� z ty�u ludzie pchali mnie naprz�d, ja za� ku swemu zdziwieniu stwierdzi�em, ze staram si� im oprze�. W g��bi domu wybuch�a wrzawa, zatupota�y szybkie kroki, rozleg� si� krzyk, a zaraz potem dziki nieludzki wrzask. - Maj� go! - wykrzykn�� kto� za moimi plecami. Wiadomo�� szybko dotar�a do tych przed chat�. Z ciemno�ci wy�oni� si� oty�y m�czyzna, wygl�daj�cy na ma�orolnego ch�opa. W jednej r�ce trzyma� pochodni�, w drugiej za� okuty kij. - Z drogi! - zawo�a� - Cofn�� si�! Ju� go prowadz�! Nie wiem, co spodziewa�em si� ujrze�... By� mo�e jak�� zaros�� brudem istot� o zlepionych w�osach. Zobaczy�em natomiast ducha. Barnoch musia� by� kiedy� bardzo wysoki, zachowa� resztki wzrostu, tyle tylko, ze zgi�� si� niemal wp� i szalenie wychud�, a sk�r� mia� tak blad�, i� wydawa� si� lekko fosforyzowa� w ciemno�ci, jak to czasem czyni gnij�ce drewno. By� zupe�nie �ysy i pozbawiony zarostu. Jeszcze tego samego popo�udnia dowiedzia�em si� od pilnuj�cych go stra�nik�w, �e wyrwa� sobie wszystkie w�osy. Jednak najgorsze ze wszystkiego by�y oczy wytrzeszczone, chyba �lepe i r�wnie czarne jak otch�a� jego rozdziawionych ust. Odwr�ci�em si�, by na mego nie patrze�, ale kiedy odezwa� si�, wiedzia�em na pewno, �e to on. - B�d� wolny - powiedzia�. - Vodalus mnie ocali! Jak�e �a�owa�em wtedy �e ja tak�e zazna�em �ycia w niewoli, gdy� jego glos przywi�d� mi na pami�� owe straszliwe dni, kt�re sp�dzi�em w lochach pod Wie�� Matachina. I ja marzy�em o tym, by Vodalus mnie ocali�, oraz o rewolcie, kt�ra zmiecie precz ca�y zwierz�cy zaduch i degeneracj�, przywracaj�c blask kulturze i cywilizacji dawnej Urth. Jednak ocalenie zawdzi�cza�em nie Vodalusowi i jego armii cieni, lecz wstawiennictwu mistrza Palaemona - a tak�e Drotte'owi, Roche'owi oraz jeszcze kilku przyjacio�om, kt�rzy przekonali pozosta�ych braci, �e zg�adzenie mnie mo�e okaza� si� zbyt niebezpieczne, postawienie za� przed trybunatem �ci�gnie na konfraterni� wieczn� nies�aw�. Barnoch nie m�g� liczy� na nic takiego. Ja, kt�ry powinienem by� jego towarzyszem, mia�em napi�tnowa� go rozpalonym �elazem, �ama� kotem, a wreszcie odr�ba� mu g�ow�. Usi�owa�em wm�wi� sobie, �e, by� mo�e, dzia�a� jedynie z ch�ci zysku, lecz w tej samej chwili cos metalowego - prawdopodobnie ostrze halabardy - uderzy�o w kamie�, a ja us�ysza�em brz�k otrzymanej od Vodalusa monety, kt�r� ukry�em pod posadzk� zrujnowanego grobowca. Czasem, kiedy nasze my�li zaj�te s� bez reszty wspomnieniami, oczy - bez udzia�u woli - potrafi� wy�owi� spo�r�d szczeg��w jaki� przedmiot, prezentuj�c go z ostro�ci� niemo�liw� do osi�gni�cia nawet przy udziale najwi�kszego skupienia. Tak w�a�nie sta�o si� ze mn�. W�r�d mrowia twarzy za drzwiami chaty dostrzeg�em jedn�, zwr�con� ku g�rze i o�wietlon� przez s�o�ce. By�a to twarz Agnii. Rozdzia� III Zielony cz�owiek Niezwyk�a chwila zdawa�a si� trwa� ca�� wieczno��, jakby�my my dwoje, a tak�e wszyscy, kt�rzy nas otaczali, znajdowali si� na jakim� obrazie Twarz Agii, moje szeroko otwarte oczy. Tak w�a�nie trwali�my w�r�d kolorowego t�umu wie�niak�w. Potem poruszy�em si�, a ona znikn�a. Pop�dzi�bym za m�, gdybym m�g�, ale min�o co najmniej sto uderze� serca, zanim zdo�a�em przepcha� si� przez t�um i dotrze� do miejsca, w kt�rym j� ujrza�em. Lecz jej tam ju� nie by�o, a wok� mnie, niczym wzburzona woda wok� �odzi, k��bi�y si� ludzkie cia�a. Kiedy Bamoch znalaz� si� w pe�nym blasku dnia, zacz�� przera�liwie wrzeszcze�. Klepn��em w rami� jednego z g�rnik�w i wykrzycza�em mu do ucha pytanie, ale okaza�o si�, ze nie zwr�ci� uwagi na stoj�c� obok niego m�od� kobiet� i nie mia� zielonego poj�cia, dok�d mog�a p�j��. Przez jaki� czas przypatrywa�em si� uwa�nie podekscytowanej gromadzie pod��aj�cej za wi�niem, a kiedy nabra�em pewno�ci �e Agii tam me ma, zacz��em przeszukiwa� teren jarmarku, zagl�daj�c do namiot�w i kram�w, wypytuj�c o ni� kobiety, kt�re przyjecha�y na festyn, aby sprzeda� wonny kardamonowy chleb, oraz ich m��w, zachwalaj�cych mi�so niedawno ubitych zwierz�t. * * * Kiedy teraz opisuj� te wydarzenia, powoli prz�d�c ni� cynobrowego atramentu w Domu Absolutu, wszystko wydaje si� takie spokojne i uporz�dkowane. Nic bardziej myl�cego. By�em zziajany i spocony, wykrzykiwa�em pytania, po czym p�dzi�em dalej, nawet nie czekaj�c na odpowied�. Twarz Agii unosi�a si� przede mn� jak senne widziad�o szerokie, p�askie policzki, �agodnie zaokr�glony podbr�dek, lekko piegowata, opalona skora i sko�ne, roze�miane oczy o kpi�cym spojrzeniu. Nie mia�em poj�cia, po co si� tu zjawi�a. Wiedzia�em tylko tyle, ze jest, i ze jej widok obudzi� we mnie bolesne wspomnienie jej krzyku. - Widzieli�cie kobiet�, tego wzrostu, z kasztanowymi w�osami? - powtarza�em w k�ko niczym �w cz�owiek na Polu �mierci, kt�ry wykrzykiwa� �Cadroe z Siedemnastu Kamieni", a� wreszcie jego s�owa sta�y si� r�wnie pozbawione znaczenia jak �piew cykad. - Tak. One wszystkie wygl�daj� tak samo. - Nie wiesz jak si� nazywa? - Kobiet�? Oczywi�cie, �e mog� sprowadzi� ci kobiet�. - Gdzie j� zgubi�e�? - Nie obawiaj si�, na pewno j� znajdziesz. Festyn nie jest tak du�y, �eby ktokolwiek m�g� si� na dobre zgubi�. Nie um�wili�cie si� na spotkanie w jakim� miejscu? Prosz�, napij si� troch� herbaty. Wygl�dasz na bardzo zm�czonego. Zacz��em grzeba� w kieszeni w poszukiwaniu pieni�dzy. - Nie musisz p�aci�, i tak mam du�y ruch. No, chyba �e koniecznie chcesz. Tylko jedno aes. Prosz�. Stara kobieta wrzuci�a moj� monet� do kieszeni fartucha - s�dz�c po odg�osie, musia�a mie� tam mn�stwo identycznych - po czym nala�a wrz�c� herbat� do wypalonego kubka z gliny i poda�a mi go wraz z rurk� z jakiego� srebrnego metalu. Odsun��em rurk� na bok. - Jest czysta. Myj� j� po ka�dym kliencie. - Nie jestem przyzwyczajony. - W takim razie uwa�aj, bo kubek Jest bardzo gor�cy. Szuka�e� przy s�dzie? Jest tam mn�stwo ludzi - Tam, gdzie trzymaj� byd�o? Tak. Herbata przypomina�a smakiem herba mate, mia�a silny aromat i by�a odrobin� cierpka. - Czy ona wie, ze jej szukasz? - Chyba nie. W�tpi�, czy mnie rozpozna�a, nawet je�eli mnie zauwa�y�a. Ja� Jestem ubrany inaczej ni� zwykle. Stara kobieta parskn�a z rozbawieniem i schowa�a pod chustk� kosmyk kr�conych, siwych w�os�w. - Na jarmarku w Saltu? To chyba oczywiste! Wszyscy zak�adaj� tu to, co maj� najlepszego, i ka�da rozs�dna dziewczyna o tym wie. A mo�e jest nad rzek�, tam gdzie przykuto �a�cuchami wi�nia? Pokr�ci�em g�ow� - Zupe�nie jakby zapad�a si� pod ziemi�. - Ty jednak nie straci�e� nadziei. Wiem o tym, bo zamiast patrze� na mnie, przygl�dasz si� przechodz�cym ludziom. I bardzo dobrze. Na pewno j� znajdziesz, cho� ostatnio dziej� si� tu dziwne rzeczy. Czy wiesz, ze schwytano zielonego cz�owieka. Trzymaj� go tam, w namiocie. Podobno zieloni ludzie wszystko wiedz�, problem tylko w tym �eby sk�oni� ich do m�wienia. Poza tym, ta historia z katedr�� O tym chyba s�ysza�e�? - O katedrze? Powiadaj� �e to nie by�a prawdziwa katedra, taka, jakie s� w mie�cie - ty te� przecie� pochodzisz z miasta, pozna�am to po sposobie, w jaki pijesz herbat� - ale tutaj, w Saltus, nigdy nie widzieli�my innej. By�a bardzo pi�kna, mia�a wisz�ce lampy i okna z kolorowego jedwabiu. Ja tam w nic nie wierz�, bo skoro Prastw�rca w og�le si� o mnie nie troszczy, to czemu ja mia�abym si� troszczy� o mego? Mimo to wielka szkoda, �e to zrobi�y, oczywi�cie je�li naprawd� zrobi�y to, o co si� je oskar�a. Podpali�y j�, wiesz? - Czy m�wisz o katedrze Peleryn? Stara kobieta skin�a powa�nie g�ow� - Widzisz? Pope�ni�e� ten sam b��d, co wszyscy. To nie by�a katedra Peleryn, tylko katedra Pazura, a wi�c me mia�y prawa jej spali�. - Wznieci�y na nowo ogie� - mrukn��em. - Prosz�? - Stara kobieta nadstawi�a ucha. - Nie us�ysza�am, co powiedzia�e�. - Powiedzia�em, ze wznieci�y ogie�. Przypuszczalnie podpali�y s�om� na pod�odze. - Ja te� tak s�ysza�am. A potem sta�y i przygl�da�y si�, jak p�onie. Rzekomo ulecia�a ku Bezkresnym ��kom Nowego S�o�ca. Po drugiej stronie alejki jaki� cz�owiek zacz�� wali� co si� w b�ben. - Niekt�rzy widzieli na w�asne oczy, jak wznosi si� w powietrze - powiedzia�em, kiedy przerwa� na chwil�. - Wznios�a si� a jak�e. Kiedy m�� mojej wnuczki dowiedzia� si� o tym, przez p� dnia nie m�g� doj�� do siebie. Potem zrobi� z papieru co� w rodzaju kapelusza i przytrzyma� go nad ogniem, a kiedy kapelusz polecia� do g�ry, ten g�upiec doszed� do wniosku, �e nie ma nic cudownego w tym, �e z katedr� sta�o si� to samo. Nie przysz�o mu do g�owy, �e wszystko mog�o zosta� urz�dzone w ten spos�b w�a�nie po to, �eby katedra Pazura poszybowa�a w niebo. Ten dure� me potrafi dostrzec Jego R�ki. - Widzia� j�? - zapyta�em. - Chodzi mi o katedr�. Kobieta opacznie zrozumia�a moje pytanie - Tak, co najmniej dziesi�� razy. Odwiedza� j� zawsze, kiedy t�dy przeje�d�a�. Nasz� rozmow� przerwa� g�os cz�owieka z b�bnem, podobny troch� do g�osu doktora Talosa, tyle tylko, �e bardziej chrapliwy i pozbawiony z�o�liwej inteligencji. - Wie wszystko! Zna wszystkich! Zielony jak agrest! Zobaczcie sami! Bum! Bum! Bum! - My�lisz, �e zielony cz�owiek mo�e wiedzie�, gdzie jest Agia? Kobieta u�miechn�a si�. - A wi�c tak ma na imi�? Teraz b�d� mog�a da� ci zna�, je�li kto� wspomni o niej przy mnie. Kto wie? Masz pieni�dze, czemu wi�c nie sprawdzisz? W�a�nie, czemu nie? - pomy�la�em. - Przywieziony prosto z d�ungli P�nocy! W og�le nie je! Zielony jak li�cie i trawa! Bum! Bum! - Przesz�o�� i przysz�o�� to dla niego jedno! Kiedy m�czyzna zobaczy�, �e zbli�am si� do jego namiotu, zaprzesta� nawo�ywa�. - Tylko jedno aes, �eby go zobaczy�, dwa, z�by zada� pytanie, a trzy, je�li chcesz zosta� z nim sam na sam. - Jak d�ugo? - zapyta�em, podaj�c mu trzy miedziane aes. Spojrza� na nie z krzywym u�miechem. - Jak d�ugo zechcesz. Wszed�em do �rodka. Z pewno�ci� przypuszcza�, �e nie zechc� sp�dzi� tam zbyt wiele czasu, oczekiwa�em wi�c jakiego� odra�aj�cego smrodu lub czego� r�wnie nieprzyjemnego, poczu�em jednak tylko lekki zapach suchego siana. Na �rodku namiotu, w poc�tkowanej drobinkami kurzu plamie �wiat�a wpadaj�cego przez otw�r w g�rze, siedzia� skuty �a�cuchem cz�owiek o sk�rze barwy bladego szmaragdu. Mia� na sobie sp�dniczk� z przywi�d�ych li�ci, a obok niego sta�o gliniane naczynie wype�nione po brzegi czyst� wod�. Przez chwil� sta�em, przypatruj�c mu si� w milczeniu, a on siedzia� bez ruchu ze wzrokiem wbitym w ziemi�. - To nie jest farba - powiedzia�em wreszcie - ani �aden ro�linny barwnik. W dodatku masz r�wnie ma�o w�os�w jak m�czyzna, kt�rego wywleczono z zamurowanego domu. Spojrza� na mnie, po czym znowu opu�ci� wzrok. Nawet bia�ka jego oczu mia�y lekko zielonkawy odcie�. - Je�eli naprawd� jeste� ro�lin�, to zamiast w�os�w na twojej g�owie powinna rosn�c trawa. Mia�em nadziej�, �e w ten spos�b zwabi� go w pu�apk�. - Wcale nie. Mia� �agodny g�os, prawie kobiecy, tyle tylko, ze bardzo niski. - A wi�c jeste� ro�lin�? M�wi�cym warzywem? - Nie pochodzisz st�d. - Kilka dni temu przyby�em z Nessus. - Masz pewne wykszta�cenie. Pomy�la�em o mistrzu Palaemonie, mistrzu Malrubiusie, o mojej nieszcz�snej Thecli, i wzruszy�em ramionami. - Umiem czyta� i pisa�. - A mimo to nic o mnie me wiesz. Nie jestem m�wi�cym warzywem, o czym powiniene� ju� sam si� przekona�, patrz�c na mnie. Nawet gdyby z jakiego� powodu ro�liny mia�y p�j�� t� drog� ewolucji, kt�ra prowadzi do powstania inteligencji, to z pewno�ci� nie mog�yby skopiowa� ludzkiej postaci. - To samo mo�na powiedzie� o kamieniach, a przecie� istnieje co� takiego jak pos�gi Cho� by� ogromnie przygn�biony (mia� twarz bardziej smutn� nawet od twarzy mego przyjaciela Jonasa), k�ciki jego ust unios�y si� lekko. - Dobrze powiedziane. Nie masz �adnego naukowego przygotowania, ale dysponujesz wi�ksz� wiedz�, ni� przypuszczasz. - Wr�cz przeciwnie wszystko, czego mnie uczono mia�o naukowy charakter, natomiast nie by�o w �aden spos�b zwi�zane z takimi jak te, fantastycznymi spekulacjami. Kim wi�c jeste�? - Wielkim wizjonerem, a zarazem wielkim k�amc�, jak ka�dy cz�owiek, kt�ry wpadnie w pu�apk�. - Je�li powiesz mi, kim naprawd� jeste�, spr�buj� ci pom�c. Przyjrza� mi si� uwa�nie, a ja odnios�em wra�enie, �e to jaki� wysoki krzak otworzy� nagle oczy, ukazuj�c ludzk� twarz. - Wierz� ci - powiedzia�. - Jak to jest, ze spo�r�d setek istot, kt�re przewijaj� si� przez ten namiot, w�a�nie ty wiesz, co to jest wsp�czucie? - Nie wiem nic o wsp�czuciu, za to wpojono mi szacunek dla sprawiedliwo�ci, a tak si� sk�ada, �e dobrze znam alkada tej wioski. Nawet zielony cz�owiek nie przestaje by� cz�owiekiem. Je�li jest niewolnikiem, jego pan musi wyja�ni�, w jaki spos�b wszed� w jego posiadanie. - Zapewne g�upio czyni�, pok�adaj�c w tobie zaufanie, ale jestem wolnym cz�owiekiem, kt�ry przyby� z przysz�o�ci, aby bada� wasze czasy. - To niemo�liwe. - Zielony kolor, kt�ry wywo�uje tak wielkie zdziwienie twoich ziomk�w, pochodzi od tego, co wy nazywacie rz�s� wodn�. Zmienili�my j� tak �e teraz mo�e �y� w naszej krwi, i dzi�ki temu wreszcie osi�gn�li�my pok�j w trwaj�cej od zawsze wojnie ludzko�ci ze s�o�cem. Ma�e ro�linki rosn� w nas i umieraj�, a nasze cia�a od�ywiaj� si� nimi, w zwi�zku z czym nie potrzebuj� innego pokarmu. Sko�czy�y si� kl�ski g�odu, sko�czy�a si� tez ci�ka praca polegaj�ca na zdobywaniu �ywno�ci. - Ale musicie mie� s�o�ce. - Owszem - odpar� zielony cz�owiek. - Tutaj jest go za ma�o. W moich czasach dni s� o wiele ja�niejsze. Ta prosta uwaga wprawi�a mnie w wielki stan podniecenia. Nie czu�em si� tak od chwili, kiedy na terenie Zburzonego Dworu w Cytadeli po raz pierwszy ujrza�em pozbawion� dachu kaplic� naszego bractwa. - A wi�c Nowe S�once nadejdzie, zgodnie z przepowiedniami - powiedzia�em - a wraz z nim nowe �ycie dla naszej Urth� Oczywi�cie je�li to, co m�wisz, jest prawd�. Zielony cz�owiek odrzuci� g�ow� do ty�u i roze�mia� si�. Znacznie p�niej mia�em us�ysze� odg�os, jaki wydaje alzabo przemierzaj�ce pokryte �niegiem g�rzyste tereny; jego �miech jest okropny, ale �miech zielonego cz�owieka by� jeszcze straszliwszy. Odsun��em si� od niego. - Ty nie jeste� cz�owiekiem - stwierdzi�em. - Mo�e kiedy� nim by�e�, ale teraz ju� nie. Roze�mia� si� ponownie - I pomy�le�, ze pok�ada�em w tobie jakie� nadzieje? C� za nieszcz�nik ze mnie. Ju� mi si� wydawa�o, i� pogodzi�em si� z my�l� o tym, ze przyjdzie mi umrze� tutaj, w�r�d ludzi, kt�rzy s� dla mnie tylko chodz�cym py�em, tymczasem wystarczy� jeden promyk �wiat�a, aby na nowo obudzi� we mnie ch�� �ycia. Jestem prawdziwym cz�owiekiem przyjacielu. To ty nim nie jeste�, ale c� z tego, skoro to ja b�d� tym, kt�ry umrze za kilka miesi�cy. Wiedzia�em, co ma na my�li, gdy� cz�sto widzia�em w nekropolii gnane wiatrem, zamarzni�te resztki kwiat�w uderzaj�ce w �ciany grobowc�w. - Rozumiem ci�. Zbli�aj� si� ciep�e dni, ale kiedy min�, ty b�dziesz musia� odej�� wraz z nimi. Masz jednak jeszcze do�� czasu, aby rozsia� swoje ziarna. - Nie wierzysz mi - stwierdzi� ze smutkiem -- Nie mo�esz zrozumie�, ze jestem takim samym cz�owiekiem jak ty, a mimo to mi wsp�czujesz. Kto wie, mo�e masz racj�? Mo�e rzeczywi�cie za�wieci�o nam nowe s�once, a poniewa� tak si� sta�o, przestali�my zwraca� na nie uwag�? Je�li kiedykolwiek uda mi si� powrocie w moje czasy, opowiem tam wszystkim o tobie. - Je�eli naprawd� przybywasz z przysz�o�ci, to dlaczego po prostu tam nie wr�cisz? - Poniewa� jestem skuty �a�cuchami, jak sam widzisz. Wyprostowa� nog�, abym m�g� przyjrze� si� opinaj�cej j� w kostce obr�czy. Zielonkawe cia�o spuch�o wyra�nie, tak jak to si� dzieje z pniami drzew, je�li na�o�y si� na nie �elazne pier�cienie. Kotara zas�aniaj�ca wej�cie uchyli�a si� i do namiotu wsadzi� g�ow� m�czyzna z b�bnem. - Jeszcze tu jeste�? Na zewn�trz czekaj� inni. Spojrza� znacz�co na zielonego cz�owieka, po czym znikn��. - To znaczy, ze mam sk�oni� ci� do odej�cia, bo w przeciwnym razie zas�oni otw�r, przez kt�ry wpadaj� promienie s�o�ca. Wyganiam st�d ludzi przepowiadaj�c im przysz�o��, tak jak teraz uczyni� tobie. Jeste� jeszcze m�ody i silny ale zanim ta planeta okr��y s�once dziesi�� razy, staniesz si� s�abszy i ju� nigdy me odzyskasz swojej obecnej si�y. Je�li sp�odzisz syn�w, kiedy� stan� si� twoimi nieprzyjaci�mi. Je�li � - Wystarczy� - przerwa�em mu. - To, o czym mi m�wisz, staje si� udzia�em wszystkich ludzi. Odejd�, je�eli odpowiesz mi na jedno pytanie. Szukam kobiety o imieniu Agia. Gdzie mog� j� znale��? Przez chwil� mi�dzy jego powiekami widzia�em tylko zazielenione bia�ka. Jego cia�em wstrz�sn�� dreszcz, a potem zielony cz�owiek wsta� i wyci�gn�� przed siebie r�ce z palcami rozczapierzonymi jak ga��zki. - Nad ziemi�� - powiedzia� cicho. Dr�enie ust�pi�o, a on usiad� ci�ko, wyra�nie zm�czony i bledszy ni� przedtem. - A wi�c jednak jeste� oszustem - powiedzia�em, odwracaj�c si� w stron� wyj�cia. - By�em g�upcem, �e cho� przez chwil� uwierzy�em. - Nieprawda - szepn�� - Pos�uchaj mnie podczas podro�y w te czasy przeby�em ca�� wasz� przysz�o��, zabieraj�c ze sob� jej cz�stki, kt�re teraz z najwi�kszym trudem staram si� odczyta�. Powiedzia�em ci prawd�, a je�li ty rzeczywi�cie jeste� przyjacielem tutejszego alkada, to powiem ci jeszcze co�, co b�dziesz m�g� mu powt�rzy�, a czego domy�li�em si� s�uchaj�c pyta� tych, kt�rzy tu przychodz�. Uzbrojeni ludzie b�d� chcieli uwolni� cz�owieka zwanego Barnochem. Wyj��em z sakwy ose�k�, prze�ama�em j� na ogniwie �a�cucha, i wr�czy�em mu po�ow�. Przez chwil� zdawa� si� me wiedzie�, co to jest, ale potem na jego twarzy pojawi�o si� zrozumienie. Zielony cz�owiek rozkwit� z rado�ci, jakby ju� m�g� rozkoszowa� si� ciep�ym blaskiem s�o�ca w swoich czasach. ROZDZIA� IV Bukiet Wyszed�szy z namiotu spojrza�em na s�once. Zachodni horyzont po�ar� ju� co najmniej po�ow� nieba, za nieca�� wacht� powinienem stawie si� w wyznaczonym miejscu, aby odprawie ceremoni�. Agia znikn�a, ja za� zaprzepa�ci�em wszelkie szans� na jej odnalezienie, miotaj�c si� jak w gor�czce po ca�ym jarmarku. Mimo to przepowiednia zielonego cz�owieka przynios�a mi pociech�. Rozumia�em j� w ten spos�b, ze spotkam Agi�, zanim jedno z nas umrze, a poniewa� przysz�a, aby ogl�da� wyprowadzenie Barnocha, mo�na by�o si� spodziewa�, �e zjawi si� tak�e na egzekucji Morwenny i z�odzieja byd�a. Wracaj�c do gospody mia�em g�ow� zaprz�tni�t� w�a�nie takimi rozwa�aniami, ale kiedy dotar�em do pokoju, kt�ry dzieli�em z Jonasem, ust�pi�y one miejsca wspomnieniom o Thecli i moim wyniesieniu do godno�ci czeladnika. Prawdopodobnie pojawi�y si� dlatego, i� za chwil� mia�em zrzuci� nowy kolorowy str�j, aby przywdzia� katowski fuligin. Cho� m�j p�aszcz wisia� jeszcze na ko�ku w pokoju, i cho� Terminust Est le�a� ukryty bezpiecznie pod materacem, te dwa przedmioty oddzia�ywa�y na mnie nawet na odleg�o��, wywo�uj�c okre�lone my�li i skojarzenia. Kiedy jeszcze dotrzymywa�em towarzystwa Thecli, cz�sto bawi�o mnie jak �atwo mog� przewidzie� kierunek, jaki przybierze nasza rozmowa, a szczeg�lnie jej pocz�tek, w zale�no�ci od tego, co przynios� wchodz�c do celi. Je�li by�a to na przyk�ad jaka� smakowita potrawa, kt�r� wykrad�em z kuchni, Thecla natychmiast zaczyna�a opowiada� o posi�kach w Domu Absolutu. Widok mi�sa niemal zawsze wywo�ywa� wspomnienia o obiedzie pod go�ym niebem, podawanym przy akompaniamencie ryk�w i tr�bienia zwierzyny schwytanej podczas �ow�w, a tak�e dyskusji o zaletach wy���w, soko��w i leopard�w specjalnie tresowanych do polowa�. Je�li przynios�em s�odycze, Thecla zazwyczaj raczy�a mnie opowie�ci� o rozkosznie intymnej, ubarwionej tysi�cem ploteczek kolacji wydanej przez jedn� z kasztelanek na cze�� przyjaci�ek. Z kolei owoce przywodzi�y jej na my�l uczty, jakie odbywa�y si� w ogrodach Domu Absolutu jarz�cych si� blaskiem tysi�ca pochodni, kiedy biesiadnikom umilali czas �onglerzy, akrobaci, tancerze oraz pokazy sztucznych ogni. Jad�a czasem siedz�c, a czasem stoj�c. Przechadza�a si� tez od �ciany do �ciany w swojej ciasnej celi, trzymaj�c talerz w lewej r�ce, gestykuluj�c za� praw�. - �i powiadam ci, Severianie, by� to wspania�y widok, kiedy nagle na ciemnym niebie wystrzeliwa�y zielone i czerwone p�omienie, a nad naszymi g�owami rozlega� si� huk gromu! Biedactwo me mog�o mi pokaza�, jak wysoko strzela�y fajerwerki, gdy� wystarczy�o, �e tylko troch� unios�a r�k� a natrafia�a na sufit, do kt�rego prawie si�ga�a g�ow�. - Widz� jednak, �e ci� nudz�. Jeszcze chwil� temu, kiedy przynios�e� mi te brzoskwinie, by�e� taki szcz�liwy, a teraz nawet si� me u�miechasz. Musisz jednak zrozumie�, �e mnie te wspomnienia sprawiaj� wielk� rado��, gdy� pozwalaj� my�le� o tym, jak bardzo b�d� rada m�c to wszystko znowu zobaczy�. Rzecz jasna wcale mnie nie nudzi�a. Po prostu ogarnia� mnie smutek, kiedy widzia�em t� m�od� i pi�kn� kobiet� zamkni�t� w ciasnej celi. * * * Kiedy wszed�em do pokoju, Jonas w�a�nie wydobywa� spod materaca Terminust Est. Nala�em sobie kubek wina. - Jak si� czujesz? - zapyta� m�j towarzysz. - A ty? Dla ciebie to pierwszy raz. Jonas wzruszy� ramionami. - Jestem tylko pomocnikiem. Naprawd� ju� to kiedy� robi�e�? Wygl�dasz tak m�odo. - Tak, ju� to robi�em, ale nigdy kobiecie. - My�lisz, ze jest niewinna? W�a�nie by�em zdj�ty �ci�ganiem koszuli. Kiedy JU� j� zdj��em, uwalniaj�c ramiona, i wytar�em sobie ni� twarz, potrz�sn��em g�ow�. - Z pewno�ci� nie. Rozmawia�em z ni� wczoraj wieczorem. Przykuli j� �a�cuchami nad samym brzegiem rzeki, gdzie komary s� najbardziej dokuczliwe. Zreszt�, ju� ci o tym m�wi�em. Jonas wyci�gn�� r�k� po kubek. Kiedy zacisn�� na nim swoje metalowe palce, rozleg� si� dzwi�cz�cy odg�os.